Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2009, 22:52   #21
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
- Uff... wreszcie - odetchnął ciężko Ragvain, kiedy udało mu się znaleźć kryjówkę w plątaninie jeżynowych zarośli. Niestety, jak się okazało, jego plan nie zadziałał w pełni i krwiożercze stwory nadal podążały jego tropem. Jedynie przez krótką chwilę, kiedy łuskowata łapa potwora trafiła na haczykowate kolce, na twarzy Łasicy zagościł mściwy uśmieszek.

„Dobrze ci, jaszczurzy bękarcie, żmijowy pomiocie! Tu mnie nie dostaniesz tak prędko, głupi gadzie. Drapią kolce? I dobrze! Myślałeś, że tak łatwo sobie tą krzywą paszczę napchasz? Ze mną ci tak łatwo nie pójdzie!”

Jakkolwiek niekorzystne mogło się wydawać jego położenie, kryjówkę wybrał dobrą i miał przynajmniej chwilę spokoju, żeby się zastanowić. Nie mógł jednak pokładać nadziei w tym, że suche badyle zatrzymają parę stworów na całą wieczność. Nawet takie prymitywy, na jakie wyglądały, dadzą sobie w końcu radę z bądź co bądź kruchymi gałązkami, a wtedy klippe znalazłby się w potrzasku. Jednak to nie ocena sytuacji sprawiała kłopot Ragvainowi. Bo cóż mu pozostawało? Jeśliby tylko wysunął nos z krzaków, potwory natychmiast by go złapały, ale przecież nie mógł siedzieć w nich wiecznie. W biegu nie mógł dokładnie ocenić, jak duże to były zarośla, ale jeśli byłyby dostatecznie duże, to może udałoby mu wymknąć się bezpiecznie z drugiej ich strony i uciec poza zasięg prześladowców? Nie czekając zbyt długo Łasica powoli i ostrożnie ruszył w stronę przeciwną do tej, z której wskoczył między krzaki, licząc na moment nieuwagi stworów.

Jeśli okazałoby się, że zarośla są na tyle duże, żeby potwory nie dostrzegły jego ucieczki, to Ragvain z pewnością skorzystałby z tej sposobności i postarałby się niepostrzeżenie przekraść między dalsze drzewa.
Jeśliby jednak ten plan się nie powiódł i schronienie klippe okazałoby się zbyt małe, to Łasica znajdzie się w naprawdę poważnych tarapatach. W takiej sytuacji jedynym wyjściem będzie dla niego głośne wzywanie pomocy, a jeśli i by nie poskutkowało - z czym Ragvain musi się liczyć, bo w takie mrozy raczej mało który faerie wybiera się na polowanie do lasu - to pozostanie mu jedynie próba kolejnej szaleńczej ucieczki i zgubienia pościgu przez niespodziewane zakręty i znalezienie kolejnej kryjówki...
 
Makuleke jest offline  
Stary 28-04-2009, 14:38   #22
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Ragvain rozejrzał się wokół. Zarośla mogły być dość rozległe, koniec ich bowiem niknął w labiryncie gałęzi. Problem polegał jednak na tym, że nie były zbytnio szeroki, tak iż najprawdopodobniej stwory będą mogły go przez cały czas obserwować, i gdy tylko będzie chciał wyjść bardzo szybko mogą go dopaść.
Jeden z stworów obszedł krzaki z jednej i gdy tylko stwierdził ,iż znajduje sie najbliżej swej ofiary wskoczył z wrzaskiem na krzaki. Akcja jednak skończyła się równie szybko jak zaczęła, gdy gałęzie nie złamały sie pod jego naporem, wrzask zamienił się szybko w nieznośny jęk, gdy kolce pod naporem cielska wbiłjały się w ciało stwora. Szybko, gdy już wiedział iż dalsze natarcie na zarośla nie miało już najmniejszej szansy na powodzenie, zadrapany, wygramolił się zarośli. Drugi zarechotał w jakiejś satysfakcji, po czym jeszcze mocniej wyciągnął rękę i znacząc szponami ziemię, pomrukiwał zajadle, łamiąc przy tym kolejne gałęzie, lecz nadal nie był wstanie dotknąć Łasicy.
Niemniej Ragvain nie był tu w pełni bezpieczny, a stojąc w miejscu, pewno nie polepszy swoją sytuację. Ruszył więc w głąb jeżyn. Może tam znajdzie jakieś rozwiązanie z tej niemal patowej sytuacji?
Oddalając się coraz bardziej zauważył iż obywa stwory ruszyły za nim dwoma stronami zarośli. Schylone, nie spuszczały go z oka, ciągle uważnie śledząc jego poczynania swym gadzim wzrokiem młodego fearie. Ucieczka wiec w którymś kierunku nadal nie była możliwa. Chociaż jeśli już podejmie to ryzyko, będzie miał przynajmniej na jakiś czas drugą maszkarę z głowy, która raczej nie prędko ominie jeżyny.
Przemieszczanie się po dość gęstych zaroślach dla samego Klippe nie było wcale łatwe, ciągle musiał się albo pochylać, albo przeskakiwać kolejne pnącza wyrastające nieregularnie niemal na każdym skrawku ziemi. Miejscami wprawdzie było mniej gałęzi, a światło słońca docierało tam mocniej nie zatrzymywane przez zarośla, tam jednak znajdywały się niewielkie zaspy śniegu, które również nie były łatwe do przeprawy. Pozatym nie było jednak nic co mogłoby mu pomóc.
W pewnym momencie krzaki stały nieco szersze, a Klippe dostrzegł z boku coś przypominające polankę w lesie gęstych gałęzi. Nie było tam jednak zbyt wiele śniegu a na samym jej środku znajdywała się dziura, przypominającą mysią norę. Łasica ruszył w bok w stronę owej dziury, a gdy był już bliżej zauważył w środku coś na kształt schodów...
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline  
Stary 14-05-2009, 21:40   #23
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
W szanse ucieczki Łasica wierzył z każdą chwilą coraz mniej. Początkowo liczył na jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, ale każdy krok uświadamiał mu, że znalazł się w potrzasku i że nie uda mu się wymknąć potworom. Od ich szponiastych łap i groźnych kłów odgradzała go co prawda plątanina kolczastych pnączy, ale rozglądając się na boki Ragvain ani na moment nie tracił z oczu dwóch ciemnych sylwetek dotrzymujących mu kroku po obu stronach zarośli. Nie miał jednak innego wyboru, musiał biec dalej.

Kilka szybkich kroków-susów w sypkim śniegu, który spadł pomiędzy suche gałęzie i skok ponad kolejnym pnączem zagradzającym drogę. Miękkie lądowanie na cieńszej w tym miejscu warstwie śniegu i znów bieg do przodu. Skok, lądowanie, zakręt, skok. Tu ledwo zdołał przeskoczyć nad ostrymi kolcami, a już musi nurkować i niemal przy samej ziemi sunąć, żeby nie wpaść na kłującą gałąź. Mimo, że wskoczył w śnieg niemal po same uszy, to i tak jakiś cierń zawadził go o grzbiet. Nie ma jednak czasu przejmować się drobnymi zadrapaniami, jedyne co się liczy to szaleńcza ucieczka i coraz bardziej szaleńcza nadzieja, że może jednak się uda. A im szybciej stara się biec, tym szybciej biegną goniące go maszkary. "Czy je w ogóle da się przegonić? Czy one nigdy się nie zmęczą?" Prawda, są większe, ale przecież starał się jak tylko mógł, a i tak pewnie przyjdzie mu skończyć w najeżonej kłami paszczy... "Jeszcze chociaż trochę, może jednak się uda..." - złudzenie głupca, ale przecież nigdy nic nie wiadomo.

Nagle błysk jaśniejszego światła i poczucie wolnej przestrzeni po bokach. Z rozpędu zrobił jeszcze kilka kroków i zahamował się gwałtownie, wzbijając w powietrze falę drobnych śnieżynek. Pełen napięcia aż wstrzymał oddech - czy to możliwe, że trafił na coś takiego? Dotarł do czegoś, co najlepiej mógłby opisać jako polana. Dziwne przerzedzenie w plątaninie jeżyn wydało mu się czymś dziwnym, ale też bardziej rozrośnięte w tym miejscu zarośla zwiększały dystans między nim a ścigającymi go potworami. Ragvain rozejrzał się uważniej, chcąc określić, w którą stronę powinien biec dalej, żeby umknąć pościgowi. Wtem zauważył pośrodku „polany” dziurę w ziemi, która wielkością przypominała norę jakiegoś gryzonia, a która mogła posłużyć za doskonałe schronienie i niespodziewaną drogę ucieczki. Cud, przypadek? Nagle przyszło mu na myśl nocne spotkanie z duchem lasu. "Może to więc zasługa jakiejś opiekuńczej duszy?" Uczucie ulgi rozlało się po jego ciele.

- Dzięki ci, kimkolwiek jesteś - wyszeptał, wdzięczny wobec nieznanego wybawiciela. Taka nora może ciągnąć się bardzo długo, a w najlepszym razie gdzieś na drugim końcu ma jeszcze drugie wyjście, którym Łasica mógłby bez problemu uciec swoim prześladowcom. Gdy jednak zbliżył się do norki, ujrzał, że w dół prowadzi nie wygrzebany w ziemi tunel, lecz małe schody. Jego radość wzrosła tym bardziej, bo wskazywało to, że w środku mieszkają jacyś faerie, którzy mogliby przyjść mu z pomocą. Tym raźniej wszedł więc do środka, tuż za „progiem” wołając:

- Halo! Jest tu kto?
 
Makuleke jest offline  
Stary 26-05-2009, 22:55   #24
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Zejście dla Ragvaina nie było zbyt wygodne. Schody uformowane z niewielkich gałązek podtrzymujące ziemię, nie były równe, a przy tym dość strome, co przy niskim stropie powodowało iż klippe musiał na każdym kroku baczyć jak wysoki i wąski jest kolejny stopień, a przy tym uważać by głowę nie obić o sufit. Światła tutaj też nie było wiele, więc było to jeszcze trudniejsze. Po kilkunastu, kilkudziesięciu stopniach, wejście było tylko niewielkim jasnym punkcikiem, a nigdzie po za nim nie było innego światła. Na szczęście dalsza droga wydawała się już w miarę płaska, choć nie mógł za to ręczyć. było tu jednak cieplej niż na zewnątrz, więc prawdopodobnie norka ta była zamieszkała...
- Halo! Jest tu kto?
Łasica, chwilę nasłuchiwał odpowiedzi lecz lecz takowa, nawet jej sugestia nie padła. Prawdę mówiąc nawet echo nie odważyło się powtórzyć jego słów, w czerni tunelu. Może gospodarze wyszli? Z pewną niepewnością ruszył więc wolno dalej po ciemku, wymacując ściany, by wiedzieć jak się kierować. Oczy na niewiele się tu przydały, bo choć wzrok fearie przystosowany jest do widzenia w półmroku, to tutaj ledwo dostrzegał swoje dłonie.
A było trochę do przejścia. tunel wił się dobre kilka dobrych, metrów, bez żadnych rozgałęzień. Czasem lekko zakręcał, raz czy dwa się rozszerzał, stając się czymś w rodzaju pustego holu, później jednak na powrót się zwężał. Zdawało się jednak być coraz cieplej, więc prawdopodobnie zbliżał się do celu.
W końcu dostrzegł jakieś światło za zakrętem. Przy kolejnych krokach tunel stał się coraz widniejszy. Gdy minął zakręt dostrzegł wylot tunelu, który wychodził na niezbyt okazałe pomieszczenie, z ścianami okrytymi brzozową korą. na środku pokoju mieściło się palenisko z niewielkim ogniskiem, będącym źródłem owego światła. Gałązki lekko trzaskały uginając sie pod żarłocznym płomieniem, coś skwierczało w garnku zawieszonym nad ogniem, z którego wydobywał się wraz z kłębami pary niezbyt przyjemny zapach. Usłyszał również, miarowy odgłos chrapania...
- Jest tu kto?- powtórzył Ragvain oglądając się gospodarzem owej siedziby... Na raz chrapanie zamilkło, zamiast tego Łasica usłyszał szelest siana, ciąg odcharkiwań i stęknięć przerywanymi niezrozumiałymi pojedynczymi słowami. Zanim jednak klippe doszedł do owego pomieszczenia staną przed nim najwyraźniej właściciel norki, elf, groźnie łypiąc okiem na niespodziewanego gościa.
Efekt popsuła nieco krzywo założona na głowę mysia czaszka, zachodząca niemalże z jednej strony na oko seelie, której brakowało już niektórych zębów, a także futrzany płaszcz, którego nie zdążył zawiązać, przez co musiał trzymać go przez cały czas by nie opadł, nie odsłaniając do reszty pół nagiego starca. Ten jednak niezbyt chyba był speszony całą sytuacją i zapytał groźnie.
-Czego mi tu? To nawet wyspać się raz nie można porządnie, bo się zawsze kto napatoczy by poprzeszkadzać staremu Garlikowi?!

***

Słońce już dawno zaszło, a wiatr wzmagał się coraz mocniej, niosąc tysiące płatków ku ziemi. Mała istota, nieco większa od motyla próbowała przezwyciężyć przeciwne jej podmuchy powietrza, lecz skutkowało to przeleceniu ledwo kilku metrów. W końcu driada, imieniem Vanya, zrezygnowała z dalszego lotu, osiadając na świeżym puchu. Przed nią jeszcze sporo drogi do domu. Rodzice tym razem naprawdę się rozzłoszczą. Nie powinna w ogóle dzisiaj nigdzie wybierać. Ale jak siedzieć w domu, gdy tylko tam nudne obowiązki i przygotowania przed jutrzejszym świętem z okazji pierwszej pełni po równonocy? A las taki cudny jest o tej porze roku!
Doleciała dzisiaj niemal do skraju borów, gdzie zima już się skończyła. Dziwny to był widok: niezmierzone połacie niczym nieogarnionej polany, miejscami zarośniętej trawą, gdzieniegdzie pojedyncze rozłożyste drzewa, miejscami znów w długich acz wąskich pasach przekopana goła zimia. W oddali Dostrzegała nawet owe tajemnicze osady ludzi. Tam już śniegu nie było, a kwiaty już kwitły w najlepsze. A bór nadal przepełniony był śniegiem.
Howlaa kroczyła powoli w stronę dębu, gdzie mieściła się osada driad. Kiedy tylko mogła próbowała nie patrzeć się na przód skąd wiatr bił ją lodowatym podmuchem. Nagle u wylotu niewielkiego wąwozu ujrzała postać ludzka w bieli, na koniu, która na przełaj przemierzała bór. Nie zdołała się jednak jej przyjrzeć zniknęła za jakimś drzewem i mocniejszą zamiecią śniegu. Skąd tu się pojawił człek na koniu? Czasem widziała jeźdźców, gdy robiła wycieczki na południe, do traktu, który przecinał skraj boru. Było to zazwyczaj w lecie, zadziej w zimie. ale nigdy nie widziała by ktoś zapuszczał się w las na koniu. Ledwo kilku ludzi wchodziło w głąb lasu, by tam polować, rzadziej by ścinać drzewa (co dla howlaa nigdy nie było zrozumiałe). Ale w żadnym wypadku nie spotykało się ich po nocy.
Ne będąc pewna czy to nie omamy, Vanya ruszyła w stronę gdzie zdawała się przejeżdżać owa postać. Było to w końcu i tak w kierunku domu, więc co zawadzi? Kilka minut później doszła w końcu do wyraźnych acz dziwacznych śladów, tak jej znanych z traktu. Czyli to na pewno nie zwidy. Ale kim była owa postać co odważyła się wejść w bór?
Ślady szły teraz w bok, tak, iż gdyby chciała śledzić tego człowieka, pewno musiałaby nadłożyć sporo drogi...
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline  
Stary 02-06-2009, 19:37   #25
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Podmuchy wiatru stawały się coraz mocniejsze odkąd zaszło słońce. Delikatny śnieżny puch powoli spadał ku ziemi. Vanya przyglądała się płatkom z zachwytem, choć musiała przyznać, trudno było jej się skupić na tym, co ją otaczało, gdy wiatr był tak silny, że z trudem udawało jej się przezwyciężyć nieprzyjazne jej podmuchy. Z właściwym sobie uporem nie poddawała się i stawiała opór, jednak jej skrzydła nie były na tyle silne by ponieść ją przy tak silnych porywach wiatru.
„Wygląda to zupełnie jakby las był zły.” Pomyślała trzepocząc swoimi skrzydłami w kolorze jesiennych liści. Jej długie, brązowe loki były rozwiewane przez wiatr na wszystkie strony i nie mogła nic z tym zrobić. Jej bystre brązowe oczy starały się skupić na pięknie lasu, całego obsypanego śniegiem.

Próbowała lecieć dalej, jednak udało jej się przebyć zaledwie kilka metrów. W końcu zrezygnowana osiadła na świeżym śnieżnym puchu, by odpocząć przez moment. Miała nadzieję, że może za chwilę wiatr się uspokoi i będzie mogła wrócić do domu. Czekała ją jeszcze daleka droga. Wiedziała, że rodzice będą wściekli. Jak zwykle, gdy wracała późno. Mówili jej, że nie powinna dziś wychodzić z domu, ale ona nie mogła się powstrzymać. W porównaniu z barwnym i żywym lasem przygotowania do pierwszej pełni po równonocy były nudne i żmudne. Tradycje nigdy nie fascynowały Vanyi. Uważała, że dużo ciekawsze niż powtarzanie kilku rytuałów przez całe swoje życie, jest poznawanie świata. Driada nie miała zamiaru siedzieć w domu, kiedy las tak pięknie wyglądał o tej porze roku. Potarła swoje lekko zmarznięte ramiona wzdychając ciężko i ponownie wzbijając się w powietrze, gdy wiatr się nieco uspokoił.

Gdy doleciała w pobliże skraju boru, w którym zamieszkiwała jej duże brązowe oczy zrobiły się jeszcze większe ze zdumienia. Za borem zima się już skończyła, nie było śladu po śniegu. Przed nią rozciągała się wielka polana, gdzieniegdzie porośnięta trawą. Częściowo otaczały ją piękne, rozłożyste drzewa, jak i również połacie przekopanej ziemi. W oddali dostrzegła nawet te tajemnicze osady ludzi, o których wiedziała niewiele, a do których zabroniono jej się zbliżać. Miejsca ich zamieszkania zima najwyraźniej oszczędziła. Nie mogła się nadziwić, że podczas gdy w borze jest wciąż zimno i biało od śniegu u nich jest już zielono, a ich osadę otaczają kwitnące kwiaty. Młoda howlaa nabrała ochoty polecieć tam i je zerwać, jednak pamiętała o tym, co jej wpojono. Rodzice zawsze jej powtarzali: nie zbliżaj się do ludzi, bo to może się źle dla ciebie skończyć. Bardzo trudno było jej zapanować nad ciekawością toteż zdecydowała się zawrócić do dębu, w którym mieściła się osada driad.

Leciała dość powoli, jako, że wiatr znów przybrał na sile. Starała się nie patrzeć przed siebie, bo gdy próbowała lodowaty podmuch uderzał w jej twarz. Nie miała pojęcia, jak długo się przemieszczała nim dotarła do wylotu wąwozu. Nagle, ujrzała człowieka na koniu. Zaciekawiona próbowała mu się przyjrzeć, jednak zanim zdążyła objąć wygodne stanowisko do obserwacji człowiek zniknął za drzewami, a ślady po nim ukryła śnieżna zamieć. Zdumiona zaczęła się zastanawiać skąd się wziął ten człek. Owszem, widywała ich czasem, częściej latem niż zimą, ale zwykle było to wtedy gdy robiła wycieczki na południe. Najczęściej widywała ich, gdy przychodzili do lasu na polowania, bądź ścinali drzewa (co dla driady było barbarzyństwem, przecież biedne drzewo się nie obroni). Jednak w ciągu dziewiętnastu lat swojego życia nigdy nie widziała, aby którykolwiek z nich zapuszczał się w las w nocy i to w dodatku konno.

Zaciekawiona ruszyła w stronę, w którą skręcił jeździec. „I tak jest to po drodze do domu, więc, co mi zaszkodzi?” Pomyślała. Kilka minut później jej oczom ukazały się wyraźne, aczkolwiek nieco…dziwaczne ślady. Sprawiło to, że Vanya zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno to wszystko to nie są tylko omamy. Zamknęła i otworzyła oczy, a ślady ciągle tam były. Po bliższym przyjrzeniu się stwierdziła, że zna te ślady z traktatu, co tylko upewniło ją, że nie ma zwidów. Przyglądając się śladom zauważyła, że zbaczają one w bok. Vanya zagryzła wargi. Z jednej strony ciekawość sprawiała, że bardzo chciała dowiedzieć się kim jest ten człowiek i czego szuka, z drugiej strony wiedziała jednak, że musiałaby nadłożyć sporo drogi i prawdopodobnie znacznie się spóźnić, a co za tym idzie – znów zawieść rodziców. Westchnęła ciężko i po chwili podjęła decyzję. „Rodzice zrozumieją” pomyślała podążając za śladami człowieka.
 
Callisto jest offline  
Stary 11-06-2009, 23:19   #26
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Klippe spodziewał się co prawda zastać kogoś we wnętrzu norki, zwłaszcza po tym, jak dostrzegł odblask płomieni, ale pojawienie się półnagiego seelie zaskoczyło go bardziej niż trochę. Widok, jak też narzekania siwego elfa sprawiły, że Łasica na chwilę niemal zapomniał, co sprowadziło go wgłąb tunelu. Szybko jednak otrząsnął się z zaskoczenia i podniósł rękę w geście nakazującym milczenie.

- Cicho - powiedział półgłosem. - Na górze zostały dwa potwory, które ścigały mnie od polany. Nie masz stąd jakiegoś innego wyjścia?

Starzec zmierzył podejrzliwie klippe, nie przyciszył jednak swego ostrego tonu:
- Patrz no się: nie dość, że jagodzianki się nachlał, albo jakich grzybków nawąchał i teraz jakie stwory widział, nie dość, że pewno przed żonką zmyka, bo do domu nocą nie wrócił, to mi tu jeszcze karze młodzian, cicho siedzieć! W moim własnym domu!
Ragvain próbował obezwładnić rozzłoszczonego gospodarza, lecz nim zdołał do niego dojść, ku zaskoczeniu swemu, starzec błyskawicznie chwycił drąg, oparty z boku i zdecydowanym ruchem ugodził mocno w ramię klippe, zasłaniając się przy tym kijem, tak iż przybysz naraził by się tylko na kolejny atak, gdyby spróbował jeszcze raz obezwładnić Garlika. - I jeszcze napada starego! Jak cię ojciec wychowania nauczył?! Szacunku wobec starszych juz na świecie nie ma?! Gadaj no lepiej wyrostku po coś się tu napatoczył, albo mego drąga mocniej posmakujesz!
Uderzony drągiem Łasicy nie próbował już szczęścia w następnej próbie uciszenia rozgniewanego seelie, i po pierwszym ciosie odskoczył poza jego zasięg. Sprawność i szybkość siwego elfa do tego stopnia zaskoczyła Ragvaina, że w odpowiedzi na jego pytanie, stał on przez moment, nie wiedząc, co powiedzieć.
"No ładnie" - mruknął pod nosem. - "I jak ja mu to wytłumaczę?" Bowiem staruszek zdawał się nie wierzyć w ani jedno słowo Łasicy, a temu nie uśmiechało się oberwać jeszcze raz za swoją szczerość.
- Tak wiem, że to wydaje się dziwne i może... - klippe przez chwilę szukał właściwego słowa. - ...niewiarygodne, ale mówię, co widziałem.Być może tylko mi się zdawało, ale szponiaste łapy, które chciały mnie chwycić były dla mnie zupełnie prawdziwe. Jeśli więc miałbym ci coś doradzić, to to, żebyś zachował ciszę - wtedy tamte stwory może dadzą sobie spokój i odejdą stąd... - powiedział Ragvain, a po chwili dodał jeszcze. - A co do jagodzianki, to nie piłem już od bardzo dawna, od jesieni samej prawie.

Nozdrza Garlika rozszerzyły się gdy pociągnął nosem.
-No w końcu coś do rzeczy gada... A i współczuję - odwrócił się teraz niespodziewanie i wspierając się na drągu poszedł do stołu gdzie usiadł na krześle. Zaczął sprawdzać również jakieś karafki stojące przy ścianie, a gdy spostrzegł iż klippe jeszcze stoi w progu ponaglił:
-No nie ślęcz tak w progu bo co o mmnie jako gospodarzu powiedzą? Siadaj na dupie tutaj, przedstaw się, bo od tego rozmowy trza zaczynać. Was już tego w domach nie uczą? Ja jestem Garlik a zwą mnie też Mysi Wąs. - postawił dwa kubki, niezbyt czyste i bez ceregieli nalał fioletowego, gęstego napoju. - A tymi, co tam na górze to bym sie nie przejmował. Nie znam ja takiej istoty co by w te zarośla wszedła i jeszcze przez dobrą warstwę ziemi mogła słyszeć rozmowę dwóch fearie. Gdyby jakie przyjęcie tu było no to rozumiem.

Dopiero po tych słowach Garlika Ragvain uświadomił sobie, że jego obawy rzeczywiście były mocno przerośnięte. Zrobiło mu się za to bardzo głupio, bo, jak mówił starzec, dał się poznać jako zupełnie niewychowany dzikus. Korzystając z zaproszenia gospodarza usiadł do stołu z przepraszającym uśmiechem, nie mogąc zdobyć się na żadne rozsądne słowa. Okazało się jednak, że Mysi Wąs, jak się przedstawił elf, w kilka chwil zapomniał o ich sprzeczce i szarpaninie. Klippe postanowił więc pójść za jego przykładem:
- Cóż, przepraszam, w strachu przed prześladowcami zapędziłem się za daleko. Po pierwsze zatem jestem Ragvain Łasica. A po drugie dziękuję za schronienie i upomnienie - powiedział, a po chwili, wychyliwszy ze smakiem kubek trunku, dodał. - I za jagodziankę. Ech... przednia, zwłaszcza w taki mróz siarczysty. A z tymi, tam, na górze - wskazał ręką w powałę. - To jest jakaś dziwna sprawa. Pewnikiem, jak wam opowiem, to zaraz mnie odsądzicie od najgorszych pijaków, ale widzi mi się, że raczej mnie na śnieg na powrót nie wygnacie,co?
Nastrój poprawił się Ragvainowi bardzo szybko, bo od dawna nie miał okazji posiedzieć w cieple i ciszy, nie wspominając nawet o jakimś porządnym napoju. Z tego też względu język szybko mu się rozwiązał i Łasica zaczął opowiadać po kolei wszystko, co spotkało go ostatniej nocy i dzisiejszego dnia, przystając co pewien czas, zastanawiając się, jakich słów użyć.
- Posłuchajcie więc, bo to ciekawa przygoda była, cokolwiek sobie o mnie pomyślicie: Wczoraj dobrze już po zmroku siedzę sobie w jakiejś pustej dziupli, którą parę dni temu znalazłem żeby się schować przed śniegiem i wichrem, siedzę sobie przy takim, o lichym płomyczku - tu klippe wykonał gest jakby głaskał po głowie małe dziecko, głową nad stół nie sięgające. - Aż nagle słyszę i czuję, że drzewem szarpie na wszystkie strony. Pomyślałem sobie - pewnie wiatr się rozhukał, jak to ostatnio bywa, chociaż już dobrze po wiosennym zrównaniu. Wychyliłem głowę na zewnątrz, ale widzę, że aż takiej wichury nie ma, żeby tak starym bukiem huśtała. Wracam do środka i chcę poczekać, aż rozbudzę się trochę, bo już prawie zasypiałem przy tym kołysaniu. Nagle jednak słyszę jakiś głos na zewnątrz i woła: „Wstań!” Otrząsnąłem się na to zupełnie i tym czujniej nadstawiam uszu. Słyszę jednak wyraźnie „Wstań, chodź”. Wychylam się na to ponownie i rozglądam dookoła - a może jakiś howlaa w śnieżycy zabłądził albo go wiatr między gałęzie cisnął. I wtedy przed samymi oczami pojawia mi się jakaś twarz świetlista, jakby jakiegoś malca, tylko też taka dziwna... Dziwne rzeczy mi ta głowa - nie-głowa opowiadała, zrozumiałem, że to jeden z duchów leśnych, co w bajkach się drzewami opiekują i że złe czasy idą, bo ludzie mają się dalej w las zapuścić i cały prawie wyciąć do ziemi. Najdziwniejsze jednak, że ten duch wołał „Wstań!” nie do mnie, tylko do drzewa, a ono jak mi matka miła - posłuchało go i ruszyło przed siebie razem ze mną. Szybko więc rozglądam się, bo twarzyczka zniknęła gdzieś w zamieci, i widzę, że bukiem trzęsie coraz bardziej, z mojego ogniska nic już nie zostało, a i sam się już ledwo trzymałem, więc zeskoczyłem jakoś na ziemię i do rana przeczekałem w dziurze po korzeniach. A z rana przecieram oczy i widzę, że ślady po buku jak były, tak są, więc to prawda musiała być, a nie sen, jak z początku pomyślałem. A skoro prawda, to i duch prawdę mówił, że trzeba wszystkim uciekać na północ, gdzie ludzi nie ma wcale. No więc idę gdzieś na oślep, bo nie wiedziałem, gdzie mnie drzewo zaniosło i szukam jakichś faerie, żeby ostrzeżenie przekazać. I wołam na całe gardło, aż tu nagle z krzaków wyskakują jakieś gady zębate, od lisa większe chyba, z pazurami jak u wilka i gonić mnie zaczynają. Cudem tylko im między te jeżyny umknąłem i wasze mieszkanie znalazłem.
Klippe odetchnął dłuższą chwilę, zmęczony nieco opowieścią i spojrzał na Garlika.
- No, to teraz wiecie, skąd i dlaczego was nachodzę. Co wy na to? Pomożecie mi, Mysi Wąsie?
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 12-06-2009 o 17:28.
Makuleke jest offline  
Stary 12-06-2009, 23:42   #27
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Vanya sporo musiała przejść, a ręce i policzki- jedyne niezasłonięte części ciała były już lodowate. Przez całą drogę, gdy powzięła decyzję by sledzić nieznajomego, nie widziała tajemniczego jeźdźca, pozostawało jej więc kierować się ciągle za dziwacznymi śladami kopyt odciśniętych białym puchu. Te pewno szybko znikną w zamieci, więc musiała sie spieszyć, by aby nie zgubić bezpowrotnie śladów, Człek na koniu jednak siłą rzeczy był szybszy. A ona już była zmęczona całym dniem poza domem, długim lotem i wyczerpującym marszem, gdy bezskutecznie w śnieżnej burzy próbowała złapać w miarę równy dech. Oby tylko miejsce, gdzie zmierza nie było daleko. Co dziwne, śnieg był dość sypki, i ciało owego konia spokojnie mogło zapaść się w większych zaspach, wszędzie jednak głębokość śladów była nie duża, jakby wierzchowiec unosił się nad ziemią i jedynie dotykał śniegu.

Ślady stawały się coraz mniej wyraźne, a wiatr jeszcze mocniej się wzmagał. Pewno zaraz zasypie wszelki trop. Driada traciła już resztki nadziei, iż zdoła znaleźć jeźdźca, co gorsza zboczyła znacznie z drogi którą znała, a noc trwająca już dobrą kwartę księżyca, bynajmniej nie zachęcało do samotnych wędrówek. Wprawdzie sowy czy inne drapieżniki, nie polowały by w taka pogodę, ale i bez tego miała sporo kłopotów.
Nagle za kolejnym drzewem znów dostrzegła wierzchowca, tym razem wyraźniej. Piękne to było stworzenie, o czysto białej maści, niemal stapiającej się z śniegiem wokół. Koniowi chyba zbytnio nie przeszkadzała zamieć, gdy stał spokojnie, nie uwiązany do żadnego drzewa. Koń obrócił głowę w stronę w stronę Vanya. Może ją widzi? Ale howlaa uświadomiła sobie iż zwierze, gdyby nawet mogło dostrzec małą istotę w nocy i to w zamieci śnieżnej, niezbyt zaprzątało by sobie czymś takim głowę.
W pobliżu nie było jednak jeźdźca. Gdzież mógł się udać ów człowiek? driada rozejrzała sie uważnie, a gdy odwróciła głowę ku północy uczuła lodowaty podmuch, przed którym musiała zamknąć oczy. Gdy je otworzyła ujrzała iz tam las jest rzadszy. Stała też jakaś postać wielkości człowieka. Zawieja tam była mocniejsza, porywając całe chmury śniegu i tworząc półprzezroczystą lodowatą ścianę, zakrywając ciągle ową postać. Coś chyba krzyczała, lecz do driady dochodziły jedynie niezrozumiałe dźwięki wymieszane z srogimi gwizdami wiatru. Może gdy podejdzie bliżej, przekona się co też tam się dzieje...

***

Gospodarz upił kolejny łyk, gdy Łasica skończył swą opowieść, po czym rozcierając ręce, jakby do siebie powiedział z wyrzutem:
-A co ja na to? Aż i tyle zostało z wypoczynku... Ledwo wysłałem młodego po sprawunki do Norki, by choć przez dwa dni nie zawracał łepetyny, a tu się drugi z nowinami napatoczył. Oj nie będzie miał stary Garlik spokoju...- tu już zwrócił się w stronę klippe- Bo wiedz, iż namieszałeś tu mocno. Od stuleci nikt nie widział nimf, które posnęły w drzewach, aż w legendy czy bajki przeszły dla tych, co od wiedzy leśnego ludu uciekają- dodał grożąc palcem Ragvainowi, jak jakiś nauczyciel, po czym znów sie zadumał.-to co ta Nuggie mówiła to bym jej nie ufał, z tymi pieronami to nigdy nie wiadomo co im do głowy strzeli, a co prawdą nijak rozstrzygnąć... Choć że dąb ruszyła to na pewno dziwne...
Na chwile zamilkł gładząc mysią czaszkę, która nadal krzywo spoczywała na głowie starca, po czym znów podjął, tym razem z nieco lekceważącym tonem:
- A to co co cię tak ścigało, iż maniery po drodze żeś zgubił, to pewno Bogles. W jaskiniach i na północy spotkać je można, głupie to jak pijany kret, a przy tym płochliwe wielce. Jak chrapki im żeś narobił to pewno tam jeszcze są. - i jak gdyby nigdy nic dodał- No ale zupka się wygotuje- po czym wstał i zaczął mieszać bulgoczącą na ogniu potrawę i miną znawcy ostrożnie kosztować.
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 12-06-2009 o 23:45.
enneid jest offline  
Stary 17-06-2009, 01:15   #28
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Odległość, którą Vanya musiała przejść była dość spora. Nie miała pojęcia jak daleko zaszła śledząc istotę na koniu. Wszystko zlewało jej się w jedno, krajobraz był biały i wydawał się być jednolity, nawet jak dla niej. Driada potarła dłonie by je rozgrzać. Jej ręce, podobnie jak policzki były lodowate. Powoli zaczęła tracić nadzieję, że znajdzie jeźdźca. Dziwaczne ślady odciśnięte na białym puchu zdawały się być coraz mniej wyraźne. Vanya nie wiedziała, czy to kwestia jej zmęczonego wzroku czy też tak było naprawdę. Przetarła oczy mając nadzieję, że to poprawi ostrość widzenia. Howlaa czuła, że musi się spieszyć, bo chwila nieuwagi może sprawić, że zgubi ślady bezpowrotnie, a wtedy jej niezaspokojona ciekawość nie da jej spokoju przez kilka następnych dni.

Zmęczenie dawało jej się coraz bardziej we znaki. Nie miała pojęcia jak długo leciała ani jak długo szła. To wszystko zdawało się być bezcelowe, bo jeździec był znacznie szybszy od niej. Miała nadzieję, że miejsce, do którego zmierzał nie było daleko. Przyglądając się śladom stwierdziła, że wierzchowiec zdawał się unosić nad ziemią, a jego kopyta ledwie muskały śnieg. Tak słabe były ślady.

W miarę upływu czasu ślady zdawały się być coraz mniej wyraźne. Śnieg zdawał się sypać coraz mocniej, jakby chciał zasypać wszelkie ślady. Powoli nadzieja driady zaczęła maleć. Znacznie zboczyła już ze znanej sobie drogi, a wyjątkowo ciemna noc również nie sprzyjała podróżom. Wprawdzie sowy, czy inne drapieżniki zwykle tak niebezpieczne dla Howlaa nie polowały w tak paskudną pogodę, jednak i tak było to kłopotliwe.

Nagle, gdy już była o krok od zrezygnowania i rzucenia wszystkiego mignęło jej coś, co przypominało konia. Chwilę później dostrzegła zwierzę wyraźniej. Było ono tak białe, że niemal stapiało się ze śniegiem. Było w nim coś pięknego, dystyngowanego, co sprawiło, że Vanya nie mogła oderwać od niego wzroku. Koń stał wyjątkowo spokojnie, nieprzywiązany do żadnego z drzew. Vanyę zaskoczyło to, że wydawał się jakby nie zauważać panującej dookoła zamieci. Zwierzę obróciło łeb w jej stronę. Przez krótką chwilę wydawało jej się, że patrzy wprost na nią. Po chwili jednak stwierdziła, że nawet gdyby koń mógł dostrzec taką małą istotę w tą pogodę to i tak prawdopodobnie nie zaprzątałby tym sobie głowy.

Ku swemu zdumieniu nigdzie nie mogła dostrzec jeźdźca. „Dziwne, zsiadać z konia w taką pogodę i zostawiać zwierzę samo? Ciekawe, co się za tym kryje” pomyślała zaintrygowana. Zaczęła się rozglądać z ciekawości, a gdy odwróciła głowę w kierunku północnym poczuła lodowaty podmuch na swojej drobnej buzi. Był tak nieprzyjemny i tak silny, że musiała na moment zamknąć oczy, które zaczęły jej łzawić od zimna. Gdy otworzyła je ponownie, dostrzegła, że w kierunku w którym patrzy las jest rzadszy. Wytężając wzrok dostrzegła również coś, co wydawało się być ludzką postacią. Nie była jednak w stanie stwierdzić nic dokładniejszego, ponieważ zawieja tam była znacznie mocniejsza. Wiatr był tak silny, że porywał całe chmary śniegu, tworząc z nich półprzeźroczystą, lodową ścianę. Howlaa musiała przyznać, że wyglądało to niezwykle pięknie, choć dla istoty tak delikatnej jak ona zapewne i niebezpieczne. Wytężanie wzroku nie na wiele się zdało bowiem postać, którą uważała za ludzką ginęła w całej tej zawierusze. Zdawało jej się, że człowiek coś krzyczał jednak wiatr wył tak głośno, że nie mogła rozróżnić słów. Prowadzona ciekawością zaczęła ostrożnie zbliżać się w kierunku, z którego dochodził głos, mając nadzieję, że dosłyszy coś więcej.
 

Ostatnio edytowane przez Callisto : 17-06-2009 o 01:17.
Callisto jest offline  
Stary 24-06-2009, 23:36   #29
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
„Ten staruszek musi rzeczywiście znać się na tym, co mówi” - pomyślał Łasica, kiedy po jego opowieści przyszedł czas na siwego seelie. Przy tym stwierdził, że coraz to dziwniejsze zdarzenia go spotykają, bo nie dość, że natknął się na nimfę i te... Bogles, to na koniec trafił właśnie do norki Garlika, który, jak domyślał się klippe, był skarbnicą wiedzy na temat tajemniczych stworzeń. Jednak coś musiało wisieć w powietrzu, bo trzeba było raczej założyć, że to Łasica przypadkiem wplątał się w jakąś niecodzienną sprawę, a nie że to wokół niego kręci się cała historia.
Tymczasem gospodarz wrócił do swojej zupy. Kiedy uniósł pokrywkę a smakowity zapach rozniósł się po całej izbie, Ragvain w tej samej chwili poczuł wołającą o zapełnienie pustkę w żołądku. Jagodzianka co prawda rozgrzewała, ale nic nie mogło zastąpić porządnego posiłku.

- Co zatem mi radzicie zrobić? - zapytał, starając się nie wyciągać zanadto głowy w stronę kociołka. - Z tego, co mówicie, słyszę, że tajemnicza i niecodzienna to sprawa z tą nimfą. Jak mam sprawdzić, czy jej wierzyć czy nie? Bo jeśli mówi prawdę, to rzeczywiście trzeba będzie uciekać stąd na północ przed ludźmi.

Takiej czy innej odpowiedzi udzieliłby mu Mysi Wąs, klippe czuł się coraz lepiej w cieple i ciszy jego mieszkania i przynajmniej narazie nie spieszyło mu się aż tak bardzo do wyjścia na zewnątrz. „W końcu - kto w taką pogodę będzie chciał wychylać nosa z domu? Choćby i już jutro mieli drwale z siekierami nadejść i tak przez te zaspy nikt nie zdąży daleko uciec. A i sami drwale nie wcześniej jak po roztopach przyjdą...” Tu natomiast zanosiło się na pyszną zupę i póki co wszelkie obawy stały się bardziej odległe.
 
Makuleke jest offline  
Stary 05-07-2009, 17:11   #30
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Podmuchy chłodu, wymieszanego z płatkami śniegu nie traciły na sile, lecz człowiek ów, cały w białym płaszczu, traganym przez wichurę, nic z nie z tego sobie najwyraźniej nie robił. Stał tylko jeno jak posąg, krzycząc słowa w języku dziwnym, który choć zdawał się być znajomy Vany'ie, nie mogła nic z niego zrozumie. A może nadal to ta zamieć, która w uszach drobnej istoty ciągle świszczała tak zniekształcała jego słowa?... A może jej? Głos bowiem zdawał się należeć do kobiety.
Przybysz natomiast w tym czasie uniósł ręce do góry. W prawej trzymał laskę, na której czubku na raz pojawiło się mocne, jaskrawe światło o błękitnej poświacie. Śnieżyca jakby na ten sygnał jeszcze mocniej zaatakowała, tak iż wiatr niemal porwał driadę do tyłu.
Gdy znów spojrzała w stronę człeka ujrzała jeszcze coś dziwniejszego.
Przed przybyszem znajdywał się teraz stwór przedziwny, o maści tak czarnej iż wszystkie wokół cienie zdawały się być dość jasne. Choć przypominało to kształtem wilka, większy był z pewnością od niedźwiedzia, a wielkie ni to białe ni to żółte ślepia większe chyba od sowich. Zdawać by się mogło iż wiatr właśnie i śnieżyca właśnie od niej wychodzi. Choć oczy jego nie miały tęczówek, a jaśniały tym przedziwnym blaskiem, to driadzie wydawało się iz bestia owa na niej skupiła swój przeraźliwy wzrok.
Na raz, ze wszystkich stron zabrzmiał srogi, gardłowy głos, głośniejszy od wiatru i trzasków gałęzi:
-Za kogo się uważasz mała i słaba istoto, coś z kruchych kości i krwi marnej zbudowana, iż śmiesz mnie, przyzywać?-Przedziwne, nieprzeniknione ślepia nadal patrzyły się na driadę, jakby oczekiwały jej odpowiedzi. Chwilę jednak później odpowiedział głos kobiety:
-Nadszedł twój czas Panie Północnego Wiatru. Dopełnij swego przeznaczenia.
-Nie masz nade mną władzy marny człeczyno! Nikt jej nie ma! Jam jest władca mrozu, ciemności śnieżycy, Pan śniegu i lodu! Zdepczę cię mym wiatrem, znikniesz pod zwałami śniegu i lodu!
-Mylisz się, posłusznym musisz być Przeznaczaniu i Czasowi, a te wyznaczyły ci kres
-Jak śmiesz Mnie pouczać skażona kłamstwem i cieniem, śmiercią i zniszczeniem?! Nie twe bory to są, nie twa władza tu sięga. nie jesteś Strażniczką, precz więc stąd!
-Choć zdawało się to niepojęte wiatr nagle się wzmógł i z siła huraganu porwała śnieg przed siebie. Tego już Vanya nie wytrzymała i wichura porwała ją do tyłu, tak iż upadła kilka metrów dalej. Gdy spojrzała w stronę dziwów owych spodziewała się również iż i kobieta się przewróci. Ta jednak stała niewzruszona.
Jak nagle ów huragan się zerwał, tak szybko się skoczył. Kobieta natomiast kontynuowała
-Widzisz ów kwiat?-w lewej jej ręce pojawił się nagle niewielki kształt kwiatu zwanego śnieżnym.
-Znak to dla ciebie, iż odejść musisz. Nie magią, posłuszeństwa od ciebie wymuszam, Panie Nieokiełznany, lecz Prawem Pierwotnym, które... ci przypominam. Więc choć Strażniczką nie jestem to Na ów znak wzywam cię, Królu Śniegu, władco mrozu i śnieżyc, odejdź aż Twój czas znów nastanie, jak od wieków jest
Wiatr chyba jeszcze wtenczas przycichł, a stwór nadal stał przed tajemniczą kobietą. W końcu się obrócił iż zaczął się oddalać przeciwnym kierunku. Po kilku chwilach niespodziewany podmuch wiatru uniósł miliony płatków śniegu zasłaniając niemal cały czarny kształt. Gdy jednak opadły nie było już śladu przedziwnego stwora co zwano Wladcą mrozu. Gdy już było po wszystkim kobieta odwróciła się i spokojnym krokiem zaczęła kierować ku swemu wierzchowcu. Nie zauważyła chyba driady, gdy ją mijała ledwo kilka metrów dalej.

***

Seelie spojrzał na klippe znad garnka.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nimf ja nie spotkałem nigdy, ani takich historyj nie słyszałem. Zajmij sie może jeno czymś bardziej konstruktywnym i podaj no miski co tam obok stolika po prawej leżą- wskazał drewnianą łyżką na dwie miski wykonane z skorupki żołędzi. gdy ten już podał nalał brązowej, gęstej zupy.
-Korzenna- podpowiedział Garlik, gdy usiadł już na swoim miejscu- Bardzo sycąca.- Ragvain spróbował dziwnej w kolorze zupy-No i smaczna.- tu Łasica nie był już taki pewien. Starzec bowiem stawiając wyraźnie nacisk na dosłowność przesadził chyba z korzeniami, a dodatkowo nie zmielił ich porządnie, przez co klippe co jakiś czas wyławiał spore kawałki przesiąkniętego drewna. Niemniej jego żołądek, który od wielu dni nie miał żadnego pożądanego posiłku, więc nie wiele znaczyły walory smakowe.
Przez chwilę panowało milczenie gdy dwie łyżki nabierały kolejne porcje zupy. W końcu starzec przewał milczenie:
-No i jak? prawda że dobra?- w ustach Mysiego Wąsa brzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie,a nie dał nawet czasu na odpowiedź gdy zadał kolejne pytanie:
-Byłeś no kiedyś W Norce?- A gdy Ragvain odrzekł, kontynuował- Trza się będzie tam wybrać. Myślałem, ze za jakie dwa tygodnie tam pójdę, gdy śniegu choć trochę ubędzie, ale najwyraźniej trza się jeszcze dzisiaj ruszyć. Pewno walne zgromadzenie trza będzie zwołać.-tu westchnął i dodał ciężko- Ech... to dopiero będzie rozrywka.
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172