Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-12-2008, 19:12   #1
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
[Autorski] Baśń

Co? Bajkę chcecie?... A modły do Peliorin zmówiłeś Bernard by, strzegła cię w nocy? A ty Elen? A za ojca i matkę co do Mariol pojechali? Tak? No dobrze... Ale czy wy smyki aby nie za duże na bajki jesteście? No dobra już mi tu nie smędzić. Babcia wam co opowie. Jagna! Opowiedz no jaka baję wnóczętą... A po co ty tego sera tyle robisz? Całe południe nad nim ślęczałaś... Że ja? Ja jeno... Ja jeno drwa przynieść muszę... No co z tego że pełno przy palenisku, a na jutro to co?... No dobra babo cicho juz, nie wrzeszcz, opowiem jeno to bajkę chol... A tak, tylko co by tu opowiedzieć... Weźcie może jeno najpierw koc opatulta sie nim przy ogniu, bo zimno jest... Stary Stoner tym czasem fajkę sobie nabije... Jako by tu bajkę opowiedzieć, nie znam ja żadnej, a sie już pozapominało bajek... Może tą o pannicy z Enrich co Garry ostatnio w karczmie opowiadał, tuz przed tym jak zasnął na stole?... A cicho mi tam babo, do sera wracajta! Głośno tak tylko se myślę, a ty od razu się rzucasz... no dobra co by tu... A może rzeczywiście?...
Nie opowiem wam jeno bajkę, ale historyję najprawdziwszą, co nieopodal miała swój początek. Tylko ciii!... Gawiedź ze wsi w to nie wierzy, mówią ze bajduki to są, ale tak naprawdę to najprawdziwsze dziwy... Słuchacie więc dokładnie, patrzcie uważnie...
Był bór...


Baśń

Zima nigdy nie ustępowała łatwo. walczyła o każda polanę, każdą zaspę, by jak najdłużej się utrzymać. Wiosna była wprawdzie nieubłagana. Coraz cieplejsze dni wygrzewały trawy budzące się do życia. Promienie słońca budziły pąki drzew, powoli wynurzające się z gałęzi, a przy tym niczym włócznią przebijały się przez śniegi i lody topiąc je niemiłosiernie, aż ostatnie który popłyną rześkimi potokami. Inaczej było w borze- ten zawsze był ostatnim bastionem śniegów. Nieraz już na pastwiskach kwitły kwiaty, a w lesie nie opodal Millis Znad białego kożucha nadal wystawały jedynie pnie potężnych drzew i większe krzewy. A teraz czwarta pełnia następowała od przesilenia, a mrozy nadal nocą trzymały, tak iż o ile śniegu nieco ubyło to na jego miejsce lód się pojawiał Dziwili się temu mieszkańcy pobliskich wiosek, choć ich samych niewiele to obchodziło. Od lasów owych, co wzdłuż miały nawet z 50 mil i sięgały aż po Góry Smocze, trzymali się z daleka, bo od zawsze było tam niebezpiecznie. Tylko drwale i nieliczni myśliwi zapuszczają się w głąb lasu, a nie ma roku, by dwóch czy trzech nie wyszło z nich już nigdy. Lecz owa zima budziła niepokój. Cóż bowiem się dzieje iż władczyni mrozu nie chce odejść jak co roku?

Nie ma to jak wszechstronne ale i ciepłe siedziby seelie. Na pierwszy rzut oka mogły one przypominać tylko opuszczoną lisią norę, lecz wystarczyło przejść kilka kroków, by ziemne, mokre i ciemne ściany zastąpiły drewniane podpory rozświetlane przez pierwsze z ponad tysiąca świateł pochodzących od niewielkich magicznych lamp. W zasadzie przypominało to bardziej słynne krasnoludzkie kopalnie, z swoimi labiryntami korytarzy, setkami izdeb rozpostartych po całych podziemiach i kilku reprezentacyjnych salach, których sklepienie opierało się o korzenie pradawnego drzewa. Tak, elfy były dumne z swojego królestwa, Do tego jeśli się doda, iż wszystkie drapieżniki nauczyły się omijać szerokim łukiem elfy, a w spiżarniach jedzenia starczało najmniej na pół roku, można było by nawet zaryzykować stwierdzenie iż jest to istny raj. Lecz tak naprawdę któż chciałby całymi dniami siedzieć pod ziemią, a zwłaszcza istoty takie jak seelie, kochające przestrzeń, wędrówki po lasach, palowania śpiew i hojnie zakrapiane jagodzianką zabawy, a to zawsze najlepiej się sprawdzało na świeżym powietrzu. Nic więc dziwnego iż lud ów już z niecierpliwością oczekiwał wiosny, zresztą jak cały bór.
W końcu wódz Marion Borsucza Łapa, postanowił wysłać pierwszych myśliwych na łowy, bo choć zazwyczaj polowania zaczynały się gdy już ostatnie śniegi topniały, to nie mógł dalej tego odwlekać, by przypadkiem w spiżarniach elfich nie zabrakło jedzenia. I tak na zbieractwo trza było nadal czekać, gdyż jeszcze nie wzeszły kwiaty, ani tym bardziej owoce. Było więc już postanowione: następnego dnia, o świcie, w sumie 30 myśliwych w grupkach po 10 miało wyjść z nory, by zdobyć świeże mięso.
Co za tym szło wieczór przed wyprawą tradycyjnie spędzali w kantynie, popijając jagodziankę, a przy okazji zdzierając gardła na przeróżnych pieśniach o niezbyt wyrafinowanej muzyce i jeszcze mniej ambitnych słowach. Plemienny trubadur Arion Gawron, już odstawił swoją harfę i popijając wino, ponuro przysłuchiwał się łamanej melodii i swawolnej historii o pijanym bardzie. cóż, w tym towarzystwie znacznie bardziej popularne były lekkie piosenki z ciężkim humorem, niż długie ballady o dziejach leśnego ludu. Po za myśliwymi, przybyli również tłumnie inni mieszkańcy norki, którzy nigdy nie przegapiali hucznych zabaw. Najmłodszych już wprawdzie wygoniono, bo późno już było, lecz i bez nich w kantynie tłoczyło się najmniej 50 seelie... no i jeden klippe o imieniu Seguro, siedzący teraz samotnie w jednej z wielu wnęk, przy niewielkim stoliku, oświetlanym lampką oliwną. Zima praktycznie uziemiła go, w tych obcych mu borach, a że spotkał tu Estiosa Kamienną Głowę, który właśnie zaprosił go do norki, mógł zimę spędzić w towarzystwie głośnych elfów. Owszem, nie było to ulubione jego towarzystwo, ale przyjaźń i życzliwość Estiosa rekompensowało to z ogromną nawiązką. Mimo to 4 miesiące tu już przesiadywał, a lasy te były mu obce, więc coraz bardziej tęsknił do domu, który niestety znajdywał się w bliżej nieokreślonym kierunku. Jak więc go znaleźć? Seguro, już tak od tygodnia się nad tym zastanawiał, lecz nie wpadł na żaden plan, nie mówiąc już o dobrym planie.
-Coś taki zamyślony i osowiały siedzisz przyjacielu?- głos wyrwał go z rozmyślań i dopiero teraz przypomniał sobie iż Kamienna Głowa zabrał go tutaj na coś mocniejszego. Pytanie zadał sam Estios, z miną pewnego zatroskania, podając kubek parującego napoju. Nie było tu tak głośno, jak w reszcie sali.

Tymczasem w innej części sali niepozorny Pieronek zwierzał się swojemu przyjacielowi, Maślakowi. Ten nagle zakrztusił się sfermentowanymi jagodami i spojrzał ze zdziwieniem i swego rodzaju przerażeniem syknął:
- Że co?! Howlaa?! To latające, wydelikacone coś?! Oszalałeś? Coś ty się muchomorem zatruł czy jak? Ech… Taka ładna Błyszczka za tobą oczy wypatruje a ty ani me, ani be… Weź ty się za kogoś normalnego – klepnął go w plecy. – Dorośnij wreszcie.
- A ty wiesz, jaka ona śliczna była… Taka… taka… piękna.
- Głupiś jest jak gąsienica. Jak gąsienica i już. –
Maślak wstał, lekko się chwiejąc.- Myślak ci to radzi: Zapomnij o niej... Ty wiesz jak szef na by na to zareagował? Ja nawet wolę nie wiedzieć...- i odszedł zataczając się nie co, gdy przeciskał się przez tłumy seelie. Pieronek natomiast wpatrywał się przed siebie rozmarzony, myśląc nadal o tajemniczej driadzie.
W końcu, wśród tłumu elfów zauważył swojego brata Szybkusia, największego myśliwego w Norce. Kiedyś nawet zabił samodzielnie wilka. Nieraz się też zdarzało iż ujeżdżał borsuki czy nawet lisy. Teraz w tłumie innych myśliwych, centrum uwagi znajomych, wznosił wniebogłosy toast, którego jednak treść zanikła w hałasie zabawy.
Nieśmiały Seelie wstał i podszedł do słynnego Szybkusia- Jeźdźca.
- Jeździec...
- O! Pieronek! Sie masz młody! Napijesz się z nami?
- Wiesz, chciałbym pogadać…
- No to siadaj! Drobniaku! przynieś no jeszcze jagodzinki, i nie zapomnij o kubku dla mojego braciszka
- Na osobności. To dla mnie bardzo ważne.

Hałasy i śmiechy wokół jakby przycichły, a najbliższe otoczenie spojrzała sceptycznie nowo przybyłego. Pieronek nie cieszył się dużą sympatią wśród tej śmietanki towarzyskiej Norki, a właściwie jedyna sympatia brała się z tego, że był młodszym bratem słynnego łowczego. Szybkuś jednak, lubił swojego brata, a rodzina dla seelie to ważna sprawa, więc zawsze starł się pomagać Pieronkowi
- Aleś ty tajemniczy braciszku. Niech Ci będzie. Hej chłopaki zaraz wracam, nie wypijcie wszystkiego.
Szybkuś chwycił jedną z karafek, na wpół pustą i wyszedł z bratem z kantyny w jeden z bocznych korytarzy. Tutaj nikogo nie było, a jedynym oświetleniem, było światło pochodzące z hucznej sali.
- No to co martwi Pieronka? – zagadał, upijając łyk prosto z dzbanka.
[...]
Myśliwy zmrużył oczy spoglądając na elfa, który właśnie skończył się zwierzać
- Nabujałeś się w driadzie? Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Czy mój braciszek naprawdę zwariował do reszty?
[...]
- No ale co Błyszczką? przecież fajna dziewczyna, ładna, okrągła gdzie trzeba-
tu w opisie pomógł sobie gestem, wylewając przy tym kilka kropel jagodzianki- Że już nie wspomnę o jej charakterze. No po prostu miodek leśny, nie dziewczyna. A jak by się ojciec i matula ucieszyli. Spróbuj może najpierw z nią, co? Mówię ci, lepiej na tym wyjdziesz...

Mróz znów dawał się we znaki. Gdyby przynajmniej nie wiało, mogło by być w miarę znośnie, lecz teraz swawolny wiatr, świszczał miedzy gałęźmi, nie dając nawet Ragvainowi zasnąć na chwile. Noc była bezchmurna, oświetlana przez okrągły księżyc, co tylko potęgowało uczucie chłodu. Nic w dzień może mu się uda zasnąć, jak tylko coś upoluje. Niestety taki był żywot samotników, którzy mogli liczyć tylko na siebie. Od chwili utraty owej wspaniałej polany, niespełna rok temu, nie znalazł odpowiedniego terenu łowczego. Musiał więc wędrować po całym borze polując, ciągle mając na uwadze iż, sam może stać się łupem jakiegoś wilka, bądź lisa. A zima była jeszcze gorsza. Trudno było wytropić jakąś zwierzynę, a zapasów, jakby nawet mógł zbierać, nie miał gdzie przechowywać. Pozostawało więc dotrwać do wiosny i mieć nadzieję iż przyszły rok będzie dla niego łaskawszy. Całe szczęście ostatnio znalazł opuszczoną dziuplę w starym buku. Sądząc po zapachach, wcześniej mieszkała tu wiewiórka, lecz z jakiegoś powodu, uciekła stąd... A może po prostu ktoś ją upolował? Jak by na to nie patrzeć, miał teraz jakieś schronienie przed wiatrem, i posłanie, znacznie cieplejsze i suchsze do zmarzniętej ziemi, przykrytej lodem i śniegiem. Zdołał nawet dzisiaj rozpalić niewielkie ognisko z szyszek, wewnątrz dziupli, więc mógł się nieco ogrzać...
Wiatr nieco ucichł, a oczy łasicy stawały się coraz cięższe. Dźwięk, wiatru, stał się jakby monotonny... hipnotyzujący... Przydał by mu się sen... Szelest poruszonych gałęzi...
-Obudź się... obudź... wstań, wstań, odejdź, obudź...-Jakieś głosy?- Klippe nastawił uszu, lecz dosłyszał tylko wiatr, który znów znienacka uderzył, potężny konar nieznacznie się zachwiał...
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 01-09-2009 o 00:28.
enneid jest offline  
Stary 15-12-2008, 15:30   #2
 
ZBGfromWPC's Avatar
 
Reputacja: 1 ZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie coś
-Coś taki zamyślony i osowiały siedzisz przyjacielu?- głos wyrwał go z rozmyślań i dopiero teraz przypomniał sobie iż Kamienna Głowa zabrał go tutaj na coś mocniejszego. Pytanie zadał sam Estios, z miną pewnego zatroskania, podając kubek parującego napoju. Nie było tu tak głośno, jak w reszcie sali.
Seguro wyrwany ze swych rozmyślań musiał chwilę pomyśleć by doszło do niego o co pyta go jego nowy przyjaciel.
- Drogi Estiosie dobrze wiesz że ja i Ty mimo, iż dogadujemy się znakomicie to dzieli nas wiele. Klippe mają trochę inne przyzwyczajenia. To jednak nie jest największy problem mój drogi. Martwi mnie ta bezczynność, to siedzenie bez ruchu w miejscu, z którym nie jestem związany emocjonalnie - Tu na chwilę przerwał i zatopił się ponownie w myślach. Po chwili jednak dodał.
- Tęsknie za domem przyjacielu.
Przez chwile siedzieli obaj w milczeniu. Seguro wiedział, że będzie musiał w końcu opowiedzieć Estiosowi o tym co mu się przytrafiło. Ma prawo wiedzieć. W końcu udziela bezinteresownej pomocy komuś kogo kompletnie nie zna. Spojrzał na swojego towarzysza i zobaczył jego wyczekujące ale nie ponaglające spojrzenie. Podjął historię.
- Pamiętasz ten czas gdy znalazłeś mnie mocno sponiewieranego na środku polany? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Wiesz tak sobie teraz myślę, że muszę Ci to opowiedzieć. Tylko uwierz jest mi ciężko wracać do tamtych chwil... - tu na chwilę przerwał i przełknął głośno chwilę, a po chwili kontynuował - Wtedy gdy mnie znalazłeś ja... ja uciekłem łowcom. Byłem już u nich w klatce, ale udało mi się uciec w sumie mało pamiętam, bo czymś mnie zamroczyli. Wydaje mi się, że wypadłem z klatki. - Seguro zmarszczył czoło próbując sobie przypomnieć cokolwiek z tego wydarzenia. Jego myśli biegły ku tamtemu wydarzeniu, ale nie mógł sobie przypomnieć szczegółów. Postanowił sięgnąć jeszcze dalej....Towarzysz jego natomiast pociągnął łyk z kufla stojącego tuz przed nim. - Seguro to, że Ci pomogłem nie sprawia, że musisz mi cokolwiek mówić - podjął Estios. - Ja udzielił bym pomocy każdemu a chce to wiedzieć tylko dlatego bo chcę Ci jakoś pomóc. Może razem znajdziemy jakieś rozwiązanie? - zakończył i z pytającym wzrokiem spoglądał na przyjaciela, który wyglądał jakby zmagał się z samym sobą.

Seguro, którego myśli krążyły wokół wielu zdarzeń podjął opowieść...
- Pewnego dnia wybrałem się zebrać trochę pożywienia. Postanowiłem się wybrać trochę dalej niż zwykle i gdy tak myślę to to była przyczyna całego nieszczęścia. W pewnym momencie usłyszałem tuz za sobą ujadanie psa. Nie zdążyłem pomysleć a tuz za mną wyrosło trzech rosłych mężczyzn. Rzucili się w pogoń. Chciałem się schować ale teren był zbyt odsłonięty. Uciekałem więc przed siebie i liczyłem, że znajdę jakieś miejsce. Nagle zauważyłem stary spróchniały pień przewrócony - przerwał opowieść by zaczerpnąć łyk napoju. - Głupi pomyślałem, że nie znajdą mnie i schowałem się właśnie w tym pniu. W sumie powiem Ci przyjacielu, Ci trzej mnie nie zauważyli ale psy wyczuły mnie i po chwili jeden z nich przyczynił się do mojej zguby. Pochwycili mnie a resztę już wiesz. Prawdopodobnie wypadłem z klatki dzięki czemu jestem tutaj. - Tu przerwał i znów wyglądał na zamyślonego, jakby sięgał w największe i najbardziej bolesne zakamarki swojej pamięci.
Estios natomiast wiedział, że przyjaciel powiedział mu już dużo postanowił go już nie męczyć rozmową na ten temat i zagadnął - Może wypijemy coś za to, że udało Ci się oswobodzić? I dołączysz ze mną do reszty?- Spojrzał na towarzysza ten uśmiechnął się i powiedział - Poczekaj jeszcze chwilę. Chciałbym Ci powiedzieć dlaczego to wydarzenie tak na mnie podziałało. W podobny sposób zaginęła moja matka. Byłem z nią gdy to się stało i musiałem patrzeć jak ją zabierają. Jak odbierają mi osobę mi najbliższą. Nie wiem czy ona żyje, nie wiem też co z ojcem, który został w domu. Wiem jedno gdy skończy się zima muszę stąd odejść. Uwierz, że doceniam to co dla mnie robisz i zrobiłeś, ale muszę wiedzieć co się dzieje w moim domu. - Zakończył i jego mina wskazywała, że to koniec rozmowy. Odpłynął po raz kolejny w zakamarki swojego umysłu. Szukał planu, szukał rozwiązania, które pozwoli mu wrócić do domu.

Estios siedział chwilę po czym poszedł do swoich znajomych. Postanowił dać Seguro trochę czasu dla siebie niech przemyśli wszystko. Wróci później...
 
__________________
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
ZBGfromWPC jest offline  
Stary 18-12-2008, 23:06   #3
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Pośród tej mroźnej zimy, która w tym roku na wyjątkowo długo zawładnęła światem, gdzieś w głębi lasu, w pewnej dziupli ktoś uważny, kto akurat miałby jakiś cel w robieniu wycieczek do ciemnej puszczy przykrytej grubym śniegiem, mógłby dostrzec nikłe, drżące światełko. Człowiek ten najpewniej przetarłby oczy ze zdziwienia i co prędzej wrócił do domu położyć się spać po ciężkim dniu. Żadnego jednak człowieka wtedy pod owym drzewem nie było, za to w samej dziupli znajdował się ktoś do złudzenia do człowieka podobny. Ten człowieczek - miał on bowiem nie więcej jak kilka cali wzrostu - nosił długie, kasztanowe włosy, opadające na czoło zmierzwioną falą, spod których błyskały w blasku ogniska ciemnobrązowe oczy. Człowieczek, a mówiąc w języku faerie - klippe - ubrany był w dwie futrzane przepaski osłaniające biodra i pierś, a na plecach spoczywała dodatkowo skóra zdjęta z ostatnio upolowanej myszy. Zawinięty w tą skórę klippe imieniem Ragvain kołysał się lekko przy ogniu, starając się w ten sposób przezwyciężyć złowrogie wycie wiatru i wreszcie zasnąć. Jednak przez dobrych kilka godzin kiedy to gwałtowne podmuchy szarpały drzewem raz w jedną, raz w drugą stronę, wdzierając się przy tym swoimi mroźnymi palcami przez otwór w pniu nie pozwalały mu zmrużyć powiek nawet na chwilę. Dopiero po niezmiernie długim czasie wichura nieco zelżała, a wiatr zaczął dąć jednostajnie, sprawiając, że drzewo delikatnie kołysało się w powolnym, usypiającym rytmem. Nie wiedząc kiedy, Ragvain zaczął zapadać w półsen, ciągle czując na sobie zimne pocałunki wiatru, ale będąc już na nie obojętnym. I pewnie klippe zasnąłby spokojnie, zmożony wreszcie przez trudy całego dnia nieudanych polowań, gdyby nie coś, co nawet dla istoty dla wielu zgoła baśniowej i fantastycznej było niezwykłe i intrygujące. Dziwne głosy niesione przez wiatr zdawały się mówić do niego, jakby chciały mu coś przekazać, ale były tak ciche, tak ulotne, że zanim zdążył się im przysłuchać, już zamilkły. Jednak ten dźwięk, obojętnie czy był tylko częścią jakiegoś niespokojnego snu, czy też rzeczywiście dobiegał gdzieś z zewnątrz, wyrwał Ragvaina z sennego odrętwienia.
Zaniepokojony myśliwy natychmiast zerwał się z kucek. Chwilę później w miejscu, gdzie stał człowieczek, znajdowała się już brązowa łasica czujnie nadstawiająca uszu. Niestety jedyne, co do nich dochodziło to tylko świst wiatru i skrzypienie targanych nim gałęzi. Ragvain kilkakrotnie wciągnął mocno powietrze, ale jego nos wypełnił ostry zapach dymu, tłumiący wszystkie inne sygnały. Łasica zakręciła się nerwowo wokół ogniska i jeszcze przez chwilę nasłuchiwała, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Niepokój jednak ciągle rósł i jakakolwiek senność prysła. Ragvain postanowił wyjść na zewnątrz. Najpierw ostrożnie podkradł się do otworu w ścianie, ale słabe światło bijące od ogniska nie pozwalało dojrzeć więcej jak skrawek grubej gałęzi przed wejściem do dziupli. Klippe wahał się jeszcze przez chwilę, aż w końcu jednym susem wyskoczył przez otwór. Kiedy tylko stanął w miarę pewnie na oszronionym konarze, przyjął na powrót "ludzką" postać i zawołał na cały głos:
-Haaalooo!!! Jest tu ktooo?!
 
Makuleke jest offline  
Stary 21-12-2008, 11:58   #4
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Szybkuś chwycił jedną z karafek, na wpół pustą i wyszedł z bratem z kantyny w jeden z bocznych korytarzy. Tutaj nikogo nie było, a jedynym oświetleniem, było światło pochodzące z hucznej sali.

- No to co martwi Pieronka? – zagadał, upijając łyk prosto z dzbanka.

- Wiesz Jeździec. Spotkałem najpiękniejszą istotę jaką zdawało mi się widzieć…

Jeździec z rozmachem klepnął brata w plecy szczerząc zęby:
- Noooo…. I tak trzymać. Jak ma na imię? Z której rodziny?

Młody seelie jakby lekko przygasł.
- Nn.. Nie, nie wiem. Tylko ją widziałem. Chciałbym ją spotkać jeszcze raz.

- To ją opisz młody. Może znam, to pomogę – Szybkuś puścił do brata oko.

- Jasna cera, anielskie rysy… Jeszcze ten delikatny materiał w jaki była ubrana– brwi starszego brata powoli zaczęły unosić się do góry – ciało takie, że trudne do opisania, delikatne skrzydła…

- COOOO???? – Szybkuś podobnie jak Maślak zakrztusił się Jagodzinką
Myśliwy zmrużył oczy spoglądając na elfa, który właśnie skończył się zwierzać
- Nabujałeś się w driadzie? Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Czy mój braciszek naprawdę zwariował do reszty?

- Może i zwariowałem. – Pieronek chyba po raz pierwszy sprzeciwił się komukolwiek a szczególnie swojemu idolowi. – Ale ja ją chyba kocham. Wiesz, to jest tak, że widzisz kogoś po raz pierwszy i wiesz że to miłość. Z tą a nie inną osobą. – Spojrzał bratu w oczy, jednak zaraz opuścił wzrok.

- No ale co Błyszczką? przecież fajna dziewczyna, ładna, okrągła gdzie trzeba- tu w opisie pomógł sobie gestem, wylewając przy tym kilka kropel jagodzianki- Że już nie wspomnę o jej charakterze. No po prostu miodek leśny, nie dziewczyna. A jak by się ojciec i matula ucieszyli. Spróbuj może najpierw z nią, co? Mówię ci, lepiej na tym wyjdziesz...

- Błyszczka jest fajna… - młodszy seelie uśmiechnął się smutno – ale dla mnie jest jak… siostra. Lubię ją i to wszystko. Czasem z tym czy z tamtym pomogę – wypiął wątłą pierś – ale żadnych uczuć tam nie ma.

Jeździec wyczerpał najwidoczniej wszelkie argumenty
- Dobra, rób co chcesz. Dla mnie to dziwne. Driada? – Pokręcił głową – Z taką właśnie Błyszczką czy inną seelię to bym pomógł. Powiedziałbym co i jak, szepnął takiej dobre słówko o tobie. Ale driada??? – Westchnął – Ech… chłopak. Nie że nie chcę pomóc. Tyle, że nawet nie wiem jak. Mam nadzieję, źle na tym nie wyjdziesz. No to co? Trzymaj się – klepnął brata i chwiejnym krokiem odszedł do znajomych.
Pieronek zamyślony poszedł chwilę później za nim. Zamówił jeszcze kubek jagodzinki i usiadł przy pustym stoliku
 
Greg jest offline  
Stary 25-12-2008, 15:58   #5
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Pieronek znów usiadł w kantynie i jakby nie do końca obecny zamówił następna kolejkę. 14 zwrotka pieśni o pijanym bardzie była niemal na ukończeniu, brakowało jedynie ostatniego rymu. Gdyby elf głębiej nad tym pomyślał, pewni by go sobie przypomniał, lecz to nie zaprzątało mu w ogóle teraz głowy. Nadal wspominał to spotkanie... Tajemnicze, cudowne... za krótkie. Lecz jak ją spotkać ponownie. Howlaa jedynie sporadycznie przychodziły do Norki, czasem jakiś tamtejszy czarownik wpadał by coś znaleźć w zbiorach pergaminów, lecz poza tym nie spotykano driad...
Tak też seelie siedział zamyślony, na wpół pochłonięty marzeniami, na wpół osowiały ze względu na szarą rzeczywistość, gdy posłyszą rozmowę, odbywającą się przy sąsiednim stoliku
- Ano smędzą przy tej zwrotce i nijak mogą iśc dalej...
- Leprze to niż ten nasz Trubadur, przynajmniej pośmiać się można, a przy nim to tylko usnąć...
- No ale ileż można powtarzać to samo?
- Jeno nie to samo bo ciągle coś tam poprawiają, a ty w się ciesz iż to nie impreza klippe, albo tych skrzydlatych...
- Nooo co prawda to prawda... jedni nudzą, drudzy se latają i młynki w powietrzu robią... Teraz jeno ponoć jak ich uroczystość ma być... wszytkie driady zebrać się mają... na pełnię...

Nagle Pieronka wyrwał inny głos dochodzący zza jego, dziewczęcy, tak dobrze mu znany...
- Witaj Pieronku, co ty taki samotnik siedzisz?- Młodziutka i jeszcze nieco piegowata twarz Błyszczki uśmiechała się zadziornie, ale i serdecznie do elfa. Młodsza od niego o prawie sześć lat, w tym roku uzyskała pełnoletniość. -
Nie ma co tak siedzieć, zaraz ci tą krecią minę rozwieje taniec. Chodź, w sali obok to dopiero jest zabawa... I tylko nie wymiguj się, że zajęty jesteś, jagodzianka może poczekać


***

Elf wsłuchiwał się z wielkim skupieniem i uwagą w historię swojego przyjaciela, nie przerywając ani na chwile trudnego wyznania. Gdy Seguro zakończył tak jak klippe zatopił się w myślach. Niemniej w pewnym momencie kiwnął głową w stronę Seguro i dopijając kufel wyszedł z kantyny.
Czas leciał przy nie wielkim stoliku nadzwyczaj szybko. Elfów nieco ubyło, a wraz z nimi impet zabawy zwolnił, a jej harmider przycichł choć nieco. Nadal trzech z już zachrypniętymi gardłami próbowało sobie przypomnieć 31 zwrotkę o pijanym bardzie, lecz nadal (od niemal półgodziny godziny) był to dla nich karkołomny wyczyn:

Na liściu brzozy bard styrany
o pannicy zamyślany
Nie popatrzył na żabę...

- To była dżdżownica idioto! I nie brzozy jeno jemioły liść
- A sie znalazł znawca sztuki! tobie borsuk stanął na ucho, ot co! Więc się lepiej nie odzywaj...

Estios nie wrócił już, a Seguro, gdy dopił już mocny przysmak elfów, nie widział najmniejszego sensu w siedzeniu tutaj, zwłaszcza iż zmagał już go powoli sen. Udał się więc do znanemu sobie niewielkiego mieszkaniu Estiosa, gdzie też on był goszczony.
Przez ostatnie 4 miesiące poznał już dostatecznie Norkę więc nie miał większego problemu z dotarciem do "domu". Było to dość wszechstronne pomieszczenie, które prócz dwóch posłań z suszonego mchu, miał niewielki stolik i dwa niewielkie krzesła, a także kufer po przeciwnej stronie pomieszczenia. Jedynym oświetleniem w podziemnej komnacie była niewielka lampka, zawieszona na sklepieniu, która jednak wystarczała by oświetlić dostatecznie pomieszczenie. Siedział tam też sam Estios, który czytał jakiś stary pergamin wykonany z skóry. Choć bowiem niewiele elfów poznało sztukę czytania i pisania, to jednak w samej norce, znajdywał się pokaźny zbiór pism sprzed wielu setek lat, a nawet wielka księga, która dziełem najprawdopodobniej byli ludzie. Elf spojrzał znad lektury na już nieco zaspanego Seguro, i uśmiechnął się.
-Jednak dzień dzisiejszy nie najlepszym jest czasem na schadzki do kantyny. Ja w sumie też nie wiele tam zdołałem wytrzymać...- a gdy usłyszał odpowiedź, spoważniał i znów zagadnął do gościa: Rozmyślałem nad twymi dylematami i przyznam się iż nie jestem w stanie ci nic konkretnego doradzić... Lecz jest osoba co wiedzieć może więcej- zniżył nieco głos wpatrując się uważnie w oczy klippe - Dziwna to istota, bo choć człekiem nazwać ją można, to z tym plemieniem nie żyje, a mieszka w tych borach. Nazywamy ją Wiedzącą bądź Strażniczką...- dla Seguro, rzeczą to było nie do końca zrozumiałą... nigdy bowiem nie słyszał o kimś takim, a kolejne słowa coraz mocniej go dziwiły- Wiedząca to sroga istota, której lepiej unikać, jednak mądrością roztropnością i wiedzą przewyższa wszystkich w Norce, a nawet wszelkiego fearie żyjącego w tych borach... Ona może ci pomóc w znalezieniu drogi do domu. Co więcej, wódz Borsucza Łapa, postanowił wysłać delegacje do Strażniczki, by odkryć cóż takiego przetrzymuje zimę w lasach. Mógłbyś się udać z delegacją, po radę do Niej. Wódz już się zgodził byś dołączył, ze mną do tej grupy. Ruszy ona z samego rana, bo do Wiedzącej najmniej pół dnia drogi...

***



Gdyby nie doskonała zwinność małej istoty, Ragvain pewno by się przewrócił i spadł z gałęzi, którą wiatr znacznie mocniej targał niż sam konar, lecz zdołał stanąć na tyle pewnie, by rozejrzeć się dookoła. Chociaż noc, ze względu na zbliżająca się pełnie była w miarę jasna, to jednak problemem była zamieć targająca śniegiem, tak iż Łasica nie mogła wiele dostrzec, ledwo ciemne konary najbliższych drzew.
-Haaalooo!!! Jest tu ktooo?!- krzyknął z całych sił, lecz odpowiedział mu tylko wiatr który nieco mocniej zachwiał gałęzią, tak iż Ragvain musiał jeszcze mocniej skupić się an utrzymaniu równowagi na niepewnym i śliskim podłożu. Rozejrzał się jeszcze raz i dostrzegł... Właściwie co to było? Bezkształtna na wpół przeźroczysta, mieniąca się bladym, błękitnym światłem smuga przeleciała niedaleko z wiatrem, lecz nim zdołał się jej się przyjrzeć uważniej zniknęła za drzewem i kolejną niewielką zawieją śnieżna, którą wiatr podniósł z pobliskiej zaspy. Klippe nie miał pojęcia co to mogło być, a wręcz bliskie było to jakiemuś przewidzeniu. Potarł wiec oczy, lecz nie dostrzegł, nic co by na to wskazywało.
Nagle z bezcielesnego świstu wiatru znów wypłynęły słowa, tym razem bardziej gwałtowne i wyraźniejsze:
- Wstań, Chodź!- Na raz konar zatrząsł się, a wraz nim cała korona drzewa. Ten nagły i potężny wstrząs zaskoczył klippe, który, się przewrócił i tylko instynktowne i kurczowe chwycenie się gałęzi uratowało go przed upadkiem w dół. Był to jednak początek mocnych przechyłów to w jedna, to w drugą stronę, któremu towarzyszył potężny hałas trzeszczącego pnia. Co więcej Ragvainowi zdawało się iż cała gałąź unosi się do góry. Zaryzykował spojrzenie w dół i przez nieustającą zamieć dostrzegł, jak potężny konar wiekowego drzewa podnosi się na korzeniach... Te jakby wyrywane przez potężna, acz niewidzialną sile, wynurzały się z pokrytej śniegiem ziemi, i poczęły kierować się na północ, niosąc całe drzewo.
Koło buku natomiast znów pojawiła się ta niebieska smuga, i wbrew wiatru, poczęła okrążać przedziwne drzewo, lecąc to w górę nad szczyt korony, i sfruwając błyskawicznie w dół aż po korzenie
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 14-01-2009 o 11:39.
enneid jest offline  
Stary 26-12-2008, 14:25   #6
 
ZBGfromWPC's Avatar
 
Reputacja: 1 ZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie coś
- Estiosie... Nie wiem co Ci odpowiedzieć. Mogę Ci tylko podziękować i czekać niecierpliwie na poranek. Nie wiesz jak wielką dałeś mi nadzieję. W sumie to nic wielkiego ale zawsze jest szansa, że ona będzie wiedzieć, coś co mi pomoże. - Seguro wstał i przemierzał pokój w jedną i druga stronę. Nerwowo przebierał drobnymi stópkami. Nie wiedział czy położyć się spać, czy czekać całą noc. Przez jego myśli przebiegały najróżniejsze pomysły i najróżniejsze scenariusze.
- Przyjacielu połóż się spać. Do rana jeszcze daleko a tym swoim chodzeniem nie pozwalasz mi spać. Zobaczysz wszystko się ułoży i kto wie może za jakiś czas znajdziesz swojego ojca. - Estios powiedział to dość zdecydowanie. Czuć było że jest śpiący. Seguro zauważył to i postanowił przestać chodzić i położył się na posłaniu z mchu. Niestety nie mógł zasnąć i całą noc dręczyły go przeróżne wizje. Zastanawiał się co będzie jeśli ojciec umarł? Nie miał przyjaciół w swej wiosce to tutaj znalazł przyjaciela i życzliwość. Mimo to musi udać się tam by dowiedzieć się co się dzieje w jego rodzinnej wiosce. Zawsze może tu wrócić. pogrążony w rozmyślaniach odpływał powoli w otchłań snu.
 
__________________
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
ZBGfromWPC jest offline  
Stary 26-12-2008, 20:23   #7
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Nagły atak mrozu i wiatru - choć przewidywany - sprawił, że w Ragvainie z zimna zatrzęsła się każda, najdrobniejsza nawet kosteczka i tylko dzięki wyrobionym przez długi czas odruchom utrzymał się na rozkołysanej gałęzi. Zdezorientowany przez ruch, świst, ciemność i zimno zdobył się tylko na najprostsze zawołanie, ale nikt mu nie odpowiedział.

„Może tylko mi się zdawało...” - pomyślał.
Ale niepokój raz wybudzonego ze snu samotnika nie dał się tak łatwo odpędzić.
„A może to wiatr mnie zagłuszył?” - zapytał sam siebie, ale w tym momencie co innego zwróciło jego uwagę.

Rozmazana wstęga słabego blasku, która zniknęła równie szybko jak się pojawiła, migając mu zaledwie na ułamek chwili przed oczami zdawała się być raczej świetlną plamą powstałą z przemęczenia niż czymś rzeczywistym. A jednak było w niej coś jakby znajomego, czego klippe nie mógł uchwycić, ale to coś poruszyło się gdzieś w głębi jego wspomnień, niewyraźne, zatarte przez czas i niepokój chwili. Nie zdążył nawet dobrze zastanowić się nad tym, co widział, ledwo uświadomił sobie ten nikły błysk skojarzenia („Może z resztą to co innego...?”), gdy spomiędzy świstów wichury dobiegły go te same, co wcześniej słowa. Tym razem jednak nie były tak ciche i ulotne, jak wcześniej i nie przywodziły już na myśl głosu sennych widziadeł. Na ich dźwięk Ragvain rozejrzał się, na tyle, na ile pozwalał mu rozkołysany konar, do którego przylgnął całym ciałem, ale, oprócz płatków śniegu, sypiących tak z nieba jak i z ośnieżonych gałęzi, nie zobaczył nic. Jedyne, co poczuł to to, że całe drzewo zaczęło jeszcze mocniej kołysać się na boki.

„Czyżby wiatr aż tak się wzmógł?” - zdziwił się klippe, który, chociaż kąsany lodowymi powiewami, nie przypuszczałby, że zdrowe drzewo mogło aż tak zachwiać się od tej siły wiatru. Trzaski z dołu mogły sugerować, że może w jakimś słabszym, być może chorym miejscu pień zaczął pękać, więc Ragvain ze strachem spojrzał się w dół.
Widok, który zobaczył sprawił, że aż potrząsnął głową z niedowierzaniem. Korzenie zdawały się same wyrywać z ziemi, a mimo to drzewo wciąż utrzymywało w miare pionową pozycję. W tym momencie uświadomił sobie też, że od kilku chwil gałąź, na której siedział, poruszała się raz w górę a raz w dół.

„Zaraz, jak to? Przecież wiatr nie może wiać od dołu, a te korzenie... Co tu się dzieje?”

Klippe był zupełnie zdezorientowany i przerażony. Siedział na drzewie, które nie dość, że targane porywistym wiatrem i tak nie pozwalało spokojnie spędzić nocy, teraz nie wiadomo czemu i jakim sposobem poczęło się ruszać.
Między spadającymi płatkami śniegu Ragvain znów zobaczył smugę błękitnego światła, tym razem poruszała się pod wiatr. Coś podpowiadało mu, że ma to jakiś związek z ożyciem buku i głosami mówiącymi „wstań”, ale był zbyt sparaliżowany strachem, żeby móc spokojnie zebrać myśli. Przez moment jeszcze siedział okrakiem na konarze, wczepiony skostniałymi palcami w nierówności w korze, ale zaraz z odrętwienia wyrwało go kolejne mocne szarpnięcie „kroczącego” drzewa.

„Coś jest tutaj nie tak, ale siedzenie tutaj i ryzykowanie życia nic ci nie pomoże, lepiej schować się chociaż do środka i stamtąd obserwować, co będzie dalej” - przywołał się do porządku w myślach i, przyjąwszy znowu postać łasicy, ruszył ostrożnie w kierunku dziupli.

Wskoczył zwinnie w otwór i, opierając się mocno o jego krawędź patrzył jak drzewo mija swoich kolejnych, coraz dalszych i teraz już byłych sąsiadów. Niebieska wstążka światła migała między gałęziami, ale Ragvain nie słyszał już żadnych słów. Być może zagłuszał je wiatr i trzeszczenie drzewa? Nie wiedząc, co robić w tak dziwnej i niezbyt bezpiecznej dla siebie sytuacji, zaczął ponownie krzyczeć:

-Jest tu kto?! Słyszy mnie ktoś?! Co tutaj się dzieje?! - wołał, momentami krztusząc się wpychanym mu z powrotem do ust przez wiatr powietrzem. Miał nadzieję, że jednak w pobliżu jest ktoś, kto mógłby mu pomóc. Przypomniał sobie pewną noc, kiedy to z jeszcze bardziej beznadziejnej sytuacji uratowali go howlaa. Dopiero teraz przyszło mu na myśl, czym może być ta dziwna błękitna smuga.

-Pomocy! Jeśli to wy, pomóżcie mi - wołał, ale jego głos powoli stawał się zachrypnięty od mrozu i nieustannych prób przekrzyczenia wichury. - Dobrzy seelie, nie zostawiajcie mnie tu!
 
Makuleke jest offline  
Stary 02-01-2009, 00:30   #8
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Pieronek zagłębił się w myślach a nos w jagodzince. Ech... Co za życie… Czemu nic nie może być takie łatwe? Jeśli się kogoś pokocha, dlaczego wszyscy patrzą na niego spode łba jeśli odbiega od przyjętych powszechnie standardów? Howlaa… Nawet nie wiedział jak miała na imię. Gdyby mógł ją spotkać jeszcze raz, to spróbowałby porozmawiać chociaż. Pobyć z nią choćby przez chwilkę, choć przez jakiś czas. Mógłby ją poznać. Jaka jest. Czym się zajmuje. Jakie ma marzenia. W tle brzdękolił pijany już trubadur na siłę próbując znaleźć rym.
„ Nigdy więcej się już nie bał…
Tak się nie bał, jakby…. Jak….”

- A żeby to łasica porwała - mruknął grajek i przyssał się znowu do ulubionego trunku.

Granie chwilowo ucichło, gwar z sali zaczął być bardziej zrozumiały dla młodego seelie. Ze stolika obok doszły do niego strzępy rozmowy:

- Jeno nie to samo bo ciągle coś tam poprawiają, a ty w się ciesz iż to nie impreza klippe, albo tych skrzydlatych...
- Nooo co prawda to prawda... jedni nudzą, drudzy se latają i młynki w powietrzu robią... Teraz jeno ponoć jak ich uroczystość ma być... wszytkie driady zebrać się mają... na pełnię...

Pieronek jakby dostał orzechem w głowę. Oszołomiony. Impreza driad!! W pełnię!! To na pewno ją tam spotka. Trzeba się tylko dowiedzieć gdzie. Wtedy choćby będzie mógł na nią popatrzeć. Może będzie mógł poznać lepiej zwyczaje driad? Nie wiedział jak driady by zareagowały na elfickiego amanta. Ale jeśli je pozna, zrozumie to kto wie? Już miał się zerwać ze stolika i dopytać o to zgromadzenie przy pełni, gdy usłyszał za sobą:

- Witaj Pieronku, co ty taki samotnik siedzisz?
- Błyszczka. Jedyna osoba, która poza rodziną – rodzina najważniejsza rzecz dla elfa! – go lubiła.



- Nie ma co tak siedzieć, zaraz ci tą krecią minę rozwieje taniec. Chodź, w sali obok to dopiero jest zabawa... I tylko nie wymiguj się, że zajęty jesteś, jagodzianka może poczekać

Ale on właśnie miał się dowiedzieć co z tym zgromadzeniem driad! Nie mógł iść teraz na tańce… Pieronek poza tym nie tańczył. Nie potrafił. To znaczy myślał, że nie potrafił, nigdy jeszcze nie próbował. Ale nieśmiałość jakoś blokowała go przed wyjściem na środek, przed oczy wszystkich. Bał się ośmieszenia. I tu go uderzyła kolejna myśl. Z czego driady są znane? Z tańców!! One wspaniale tańczą i to nie ograniczone jedynie do ziemi, ale jeszcze te ich akrobacje w powietrzu. I to jakie!! Musiał nauczyć się tańczyć!! Musiał!!
Wstał z drżącymi lekko nogami, nie wiadomo czy z powodu jagodzinki, czy podjętego postanowienia. Spojrzał obłąkanym wzrokiem na Błyszczkę.

- Do.. do.. brze. Z... zaraz przyjdę. Tylko wiesz. – dodał ciszej – Ja słabo tańczę. Pokażesz mi kroki?

Błyszczka zbaraniała. Otwarła szeroko oczy. Ten młody elf zawsze wręcz od niej uciekał, choć wiedziała, że nie dlatego, że jej nie lubił. Ją samą ciągle do niego ciągnęło. Miał w sobie takie ciepło. Nie wywyższał się jak większość młodych, którym się podobała. Może i był nieśmiały, ale czy wypuszczanie się do lasu, samemu, bez eskorty łowców nie jest odważne? Wiedziała, że gdyby udało jej się go troszkę rozruszać, to dorównałby w odwadze i czynach swojemu najstarszemu bratu. Czyżby udało jej się troszeczkę go rozbudzić? A może to jagodzinka? Tak czy inaczej – trzeba kuć żelazo póki gorące!

- Ha! Nareszcie!
– dziewczyna rzuciła mu się na szyję, prawie go przewracając na stół. Pieronek jednak szybko uwolnił się z jej objęć
- Tylko nie myśl że mi teraz uciekniesz! Z oka cię teraz nie spuszczę!

Młody seelie wewnętrznie cały się trząsł od podjętych decyzji. Do czego jest zdolny młody elf pod wpływem miłości? Najwidoczniej do wszystkiego. Podszedł do stołu skąd wcześniej słyszał rozmowę o zgromadzeniu driad

- Ja przepraszam was, ale usłyszałem, że mówiliście o jakimś zgromadzeniu driad w pełnię. Nie wiecie gdzie to będzie? I dlaczego się zbierają?
 
Greg jest offline  
Stary 08-01-2009, 22:31   #9
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
-Wstawaj Seguro, juz czas...- głos Estiosa, wybudził klippe z niespokojnego snu. Choć nie było tu żadnego zegaru, a światło słoneczne nigdy tu nie docierało, zdawało mu się, iż było stanowczo za wcześnie.
-Za pół godziny świtać będzie, wtedy wyruszamy. Przemyj się i coś zjedz, bo niełatwa to będzie wyprawa.


-Aż zasypało tutaj cholerstwo... - Piątka elfów odkopywało wyjście z norki zawiane śniegiem, którego ostatnia zamieć nasypała prawie pod strop korytarza. Tym samym ani myśliwi ani grupa wysłana do Wiedzącej nie mogła rozpocząć wyprawy, choć słońce już na dobre wzeszło nad korony pobliskich drzew, oświetlając coraz mocniej wylot nory. Jednak już za parę minut otwór powinien byc na tyle duży, by elfy mogły z stamtąd wyjść.
Seguro już został przedstawiony reszcie grupy. było wśród nich przede wszytki 5 łowczych i przewodników, uzbrojonych włócznie, proce, a nawet łuki, którzy mieli zapewnić bezpieczeństwo wyprawie. Przecie wilki czy lisy w zimie mogą być wygłodniałe i w desperacji mogą zaatakować grupkę leśnego ludu. W wyprawie uczestniczył również plemienny szaman, oraz 2 starszych, którzy mieli reprezentować wodza. Był również Estios, który mimo swego młodego wieku wielki miał posłuch u wodza i radzie plemiennej, i gdyby nie tradycja wyboru ustatkowanych i żonatych seelie do rady, sam pewno by w niej zasiadał.
-Przed południem już nie zdołamy tam dotrzeć...- powiedział jeden ze starszych
-Jakoś sobie poradzimy z powrotem w nocy. Trasę to ja znam na pamięć, każde drzewo, które tam rośnie. A pochodni, to wziąłem cały komplet- odrzekł najstarszy z łowczych- Mariolek, który miał przewodniczyć wyprawie.
W końcu pierwsi seelie zdołali się przecisnąć i wyjść na zewnątrz, przyspieszając tym samym odkopywanie. Już parę chwil później pierwsza grupa łowczych wychodziła na następnie wyprawa do wiedźmy...

***

Pieronek podszedł do stolika, gdzie właśnie z dzbanka jagodzianki, spływała ostatnia kropla gęstego, fioletowego trunku
-Jeszcze się jagody skończyły... Ej ty, masz może jagodziankę?- zagadnął jeden z seelie, ponuro oceniający pustą karafkę. Pytanie nieco zbiło z tropu młodego elfa, jednak szybko sie opamiętał:
- Ja przepraszam was, ale usłyszałem, że mówiliście o jakimś zgromadzeniu driad w pełnię. Nie wiecie gdzie to będzie? I dlaczego się zbierają?- Elf z dzbankiem spojrzał pijanym wzrokiem na Pieronka, oceniając go krytycznie od stóp do głów.
- Że co? Coś młody taki zainteresowany tymi latającymi? Nawet porządnego wina tam nie serwują jak dobrze słyszałem, ot co. Zanudzić się tam można i tyle.
[...]
Mimo odpowiedzi nadal spoglądał podejrzliwie.
Zabrał głos drugi elf, mniej pijany, a przy tym chyba lepiej poinformowany.
-Ano spotykają się na Samotnym Wzgórzu z pół dnia drogi stąd... w tym dębie co samotnie tam stoi. A po co? A kto by tam wyczaił i ich zrozumiał. W pierwszą pełnię po równonocy, zawsze coś tam urządzają... ni to by się bawić, czy jakie cuda tam wyprawiać... Wybacz młody, lecz po nowy dzban idę- tu wstał, wziął karafkę i ruszył w stronę gospodarza.
Błyszczka tym czasem nadal uważnie obserwowała każdy ruch niepozornego seelie, pilnując, by aby ten nie czmychnął innym wyjściem. Gdy się do niej zbliżył, chwyciła go szybko za rękę i porwała w jeden z korytarzy, który prowadził prosto do nieco wyżej położonej sali, gdzie zawsze odbywały się tańce. Chwile później już usłyszeli rytmiczne dźwięki fletu, bębnu i lutni układające się w skoczną muzykę i pojedyncze śmiechy. W końcu weszli do podobnego w rozmiarach do kantyny holu, gdzie 4 pary tańczyło w kółko przy kończącej się właśnie pieśni. Dwie kolejne młodych elfów odpoczywały na ławach rozłożonych w koło.
Czwórka grajków, skończyła właśnie kiedy Błyszcka wciągnęła Pieronka na środek sali. Wszyscy spojrzeli zaciekawieni na nową parę...

***

Ragvain z trudnością skoczył z powrotem do środka, potykając się na ostatku o krawędź dziupli, całe szczęście upadając już do środka dziury. Tutaj trochę mniej przechylało, nadal jednak daleko było do monotonnego kołysania na boki. ruchy były zresztą tak gwałtowne, iż niewielkie palenisko, dawno już poleciało pod jedną z ścian, gasząc płomień i pozostawiając jedynie żarzące się większe patyki. Łasica był całkowicie zdezorientowany. Drzewa po prostu nie chodzą. Owszem, w dzieciństwie słyszał historie o tajemniczych istotach przypominających drzewa zwanych entami, lecz czyż można brać to poważnie? Były to przecież bajki dla dzieci, tak jak o owych niezmierzonych słonych jeziorach gdzieś na krańcu ziemi.
-Jest tu kto?! Słyszy mnie ktoś?! Co tutaj się dzieje?! - krzyknął w rozpaczliwej nadziei iż ktoś może mu pomóc. Nie było jednak żadnej odpowiedzi, czy nawet jakiejkolwiek sugestii, iż ktokolwiek mógł go dosłyszeć. Prawdę mówiąc ledwo siebie słyszał, a w zamieci jego głos szybko pewno został zagłuszony. Jeszce raz spróbował, tym razem jeszcze z większą mocą wykrzyknął w pustą przestrzeń.
-Pomocy! Jeśli to wy, pomóżcie mi - wołał, ale jego głos powoli stawał się zachrypnięty od mrozu i nieustannych prób przekrzyczenia wichury. - Dobrzy seelie, nie zostawiajcie mnie tu!
Nagle smuga światła, która teraz gdzieś wirowała między poruszającymi się majestatycznie korzeniami buku, wystrzeliła w górę , zatrzymując się na wysokości dziupli, zamiast jednak bezkształtnego obłoku, jakim był wcześniej uformowała się twarz dziewczęca, cała w niebieskiej poświacie. nie miała ciała, a głowa wyłaniała się prosto z obłoku. Duże błękitne oczy, które niemal zlewały się z jaśniejącą cerą przedziwnej istoty, spojrzały zaciekawione na klippe
-Kogoż szukasz Łasico, zwany Ragvain?- usta owej istoty nie otworzyły się, lecz słowa powędrowały prosto z wietrznej zawiei- Nikogo tu nie ma, las opustoszał... Nie ma tu miejsca dla nas... Odejdź póki możesz... Las umiera
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 01-09-2009 o 00:22.
enneid jest offline  
Stary 11-01-2009, 16:19   #10
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Słowa istoty, która nagle pojawiła się przed Ragvainem z początku nie dotarły do niego. Był zbyt zdenerwowany, żeby skupić się na dźwiękach, które wydawały się pojawiać bezpośrednio w jego głowie, podczas gdy twarz unosząca się w powietrzu przed nim nawet nie drgnęła. Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w dziecinną twarz o wielkich niebieskich oczach oświetloną błękitnym blaskiem.

„Co się tutaj dzieje? To chyba jednak mi się śni” - pomyślał, ale mimo to postanowił nie zważać na piętrzące się przed nim dziwy i spróbować jakoś wyplątać się z tego zamieszania. - „Chodzące drzewa, latające dzieci-chmury, to się teraz nie liczy. Jakoś trzeba mi się stąd wydostać. Nawet jeśli to tylko sen, to nie chciałbym spaść z tak wysoka.”

Kiedy jednak wychylił się odrobinę z dziupli i zobaczył przesuwające się daleko w dole poszycie lasu, myśl o ucieczce szybko pierzchła. Kolejny wstrząs omal nie wyrzucił go z bezpiecznej kryjówki. Zaczynał się poważnie denerwować. W końcu mógł w każdej chwili zginąć, ale nikt nie zdawał się specjalnie tym przejmować. Spojrzał ponownie na dziwną istotę.

„O czym ona... ono... mówiło? Coś o ucieczce, o umieraniu...”

- Jak to las umiera, jak to nie ma dla nas miejsca? - pytał, starając się przekrzyczeć szum wiatru. - I jak mogę uciekać, skoro ledwo trzymam się na nogach?

Szybko jednak uspokoił się, wysłuchawszy (bądź nie) odpowiedzi „świetlistego dziecka”, na której z resztą niewiele mu zależało i zaczął znowu w miarę logicznie myśleć.

- Czy to nie ty przypadkiem ożywiłaś... ożywiłeś... no czy to nie przez ciebie to drzewo zaczęło chodzić? - zapytał. - I jak w ogóle mam do ciebie mówić?

Ragvain miał ochotę zadać jeszcze całe mnóstwo pytań - czemu musi uciekać z lasu, czemu las umiera i dlaczego drzewo idzie akurat na północ - ale chciał przynajmniej móc jakoś zwracać się do "dziecka". Pomału jednak oswajał się z całą tą dziwną sytuacją i na miejsce zdenerwowania i strachu pojawiała się rosnąca ciekawość.
 
Makuleke jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172