Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2009, 15:33   #1
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
(Storytelling)Gothic - Sekrety Kolonii

[MEDIA]http://boxstr.com/files/4973414_d0znl/10_showdown-blz.mp3 [/MEDIA]


Zbocza Górniczej Doliny



Nadeszła pora, aby słoneczny dzień ustąpił miejsca nocy. Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem wyspy Khorinis. Jeden z członków straży granicznej górniczej doliny spostrzegł zbliżający się kordon milicyjny pod przewodnictwem paladyna.
- Kolejny transporcik wykwalifikowanych kopaczy - powiedział dowódca przejścia granicznego, po czym dało się usłyszeć roześmianych strażników.
Zbliżający się oddział liczył siedmiu strażników miejskich, paladyna oraz sędziego. Pod eskortą mieli wyłącznie dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał włosy spięte w kitkę, a wzrok tak rozbiegany wokół, iż można by zakładać, że ma zamiar uciec. Drugi więzień szedł powoli, nie podnosząc nóg, a głowę spuszczoną miał w dół. Wyglądało to tak jak gdyby stawiał ostatnie kroki przed śmiercią.


Vazes, Argon

Kiedy oddział dotarł do posterunku, paladyn ruszył pewnym krokiem w stronę dowódcy.
- Z rozkazu Lorda Garna, naczelnego dowódcy oddziału więziennictwa w Khorinis, eskortuje dwóch skazanych na dożywotnią prace w górniczej dolinie- wyrecytował paladyn.
Dowódca spojrzał mu w oczy, po czym odwrócił głowę w stronę skazańców.
- Jaki poziom? - zapytał
- Gnidy...- odparł paladyn po czym dodał - zwyczajni złodzieje.
Słysząc to dowódca roześmiał się, pogładził po brodzie i szybkim ruchem ręki kazał otworzyć bramę do Górniczej Doliny.


Za bramą znajdowała się wysoka skarpa, a u jej podnóży mały staw. Dalej wraz z Vazesem i Argonem poszli wyłącznie paladyn i sędzia. Urzędnik wyciągnął zwój z torby, którą trzymał na ramieniu i zaczął czytać.
- Oboje dopuściliście się kradzieży cudzego mienia, za co zostaliście skazani.Według prawa nadanego mi przez króla Rhobara II, skazuję was na dożywotnie wtrącenie do Górniczej Doliny. Przysługuje wam prawo do ostatniego życzenia.
Sędzia spojrzał na Argona, który w milczeniu dalej patrzał w okolice swoich stóp.
- Rozumiem, że nie masz życzeń - rzekł paladyn po czym pchnął Argona wprost w przepaść. Kiedy mężczyzna zniknął za krawędzią przepaści słychać było jak uderza w tafle wody.
- A Ty? - zapytał paladyn spoglądając na Vazesa.
- Ja mam prośbę - spojrzał paladynowi w oczy i krzyknął - Miłego Dnia!- po czym kopnął sędziego w krocze. Kiedy paladyn złapał upadającego mężczyznę, Vazes rozpędził się i skoczył w przepaść.

* * *

Vazes wpadłszy do wody, ze skrepowanymi rękami zaczął energicznie się miotać. Po krótkiej chwili udało mu się oswobodzić i wypłynął na powierzchnię. Przysiadł na głazie przy brzegu i spojrzał, na otrzepującego się z wody mężczyznę.
Argon mimo upadku z wysokości nie doznał obrażeń. Przeszkadzało mu jednak to, że jest cały przemoczony.

-Mięsko przyszło- powiedział strażnik zbliżający się do nich.
-Jestem Bullit i moim obowiązkiem jest was przywitać- uśmiechnął się szyderczo do Argona.
-Przywitać?- zapytał Vazes.
-Tak... Witam- Bullit zamachnął się w stronę Argona, mając na celu uderzenie go w twarz. Argon błyskawicznie chwycił jego rękę, wygiął jeden z placów i z satysfakcją odpowiedział.
-Witam...
Bulit widząc, że trafiły mu się twarde sztuki niewiele myśląc uciekł skąd przyszedł...
 

Ostatnio edytowane przez Stratus : 09-03-2009 o 22:05.
Stratus jest offline  
Stary 08-03-2009, 17:20   #2
 
Crassus's Avatar
 
Reputacja: 1 Crassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem wyspy Khorinis do wejścia na tereny Górniczej Doliny zmierzał konwój skazańców. Środki zapobiegawcze były nad wyraz duże jak na prowadzenie dwójki skazańców. Siedmiu strażników miejskich, jeden sędzia i jeden paladyn właśnie doprowadziło ich do posterunku gdzie czekał na nich wyrok skazujący ich na wieczne bycie w Koloni Karnej.
- Z rozkazu Lorda Garna, naczelnego dowódcy oddziału więziennictwa w Khorinis, eskortuje dwóch skazanych na dożywotnią prace w górniczej dolinie - wyrecytował paladyn.
Dowódca spojrzał mu w oczy, po czym odwrócił głowę w stronę skazańców.
- Jaki poziom? - zapytał
- Gnidy...- odparł paladyn po czym dodał - zwyczajni złodzieje.
Słysząc to dowódca roześmiał się, pogładził po brodzie i szybkim ruchem ręki kazał otworzyć bramę do Górniczej Doliny. Za bramą znajdowała się wysoka skarpa, a u jej podnóży mały staw. Dalej wraz z innym skazańcem i Argonem poszli wyłącznie paladyn i sędzia. Urzędnik wyciągnął zwój z torby, którą trzymał na ramieniu i zaczął czytać.
- Oboje dopuściliście się kradzieży cudzego mienia, za co zostaliście skazani.Według prawa nadanego mi przez króla Rhobara II, skazuję was na dożywotnie wtrącenie do Górniczej Doliny.
Po odczytaniu przez sędziego wyroku skazującego Argona na dożywotni pobyt w Górniczej Dolinie sędzia drwiąco zapytał się Argona:
- Przysługuje wam prawo do ostatniego życzenia.
Sędzia spojrzał na Argona, który w milczeniu dalej patrzył w okolice swoich stóp.
- Rozumiem, że nie masz życzeń - rzekł paladyn po czym pchnął Argona wprost w przepaść. Kiedy mężczyzna zniknął za krawędzią przepaści słychać było jak uderza w tafle wody.
Argon ze skrępowanymi dłońmi próbował wydostać się z wody. Udało mu się wyjść na brzeg, gdy w tym czasie do wody wpadł jego towarzysz. Argon mimo upadku z wysokości nie doznał obrażeń. Przeszkadzało mu jednak to, że jest cały przemoczony.
- Mięsko przyszło - powiedział strażnik zbliżający się do nich.
- Jestem Bullit i moim obowiązkiem jest was przywitać - uśmiechnął się szyderczo do Argona.
- Przywitać?- zapytał towarzysz Argona.
- Tak... Witam - Bullit zamachnął się w stronę Argona, mając na celu uderzenie go w twarz. Argon błyskawicznie chwycił jego rękę, wygiął jeden z placów i z satysfakcją odpowiedział.
-Witam...
Bulit widząc, że trafiły mu się twarde sztuki niewiele myśląc uciekł skąd wrócił...
Argon podszedł do swojego towarzysza niedoli i powiedział:
- Witaj mości... - tu czeka na jego imię.
 
__________________
Wolność gospodarcza: 63
Tradycjonalizm:-37
Wolności obywatelskie:54
Najbliższa Ci ideologia to: Libertarianizm
Crassus jest offline  
Stary 08-03-2009, 20:14   #3
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Ważka wzdrygnął się. To działo się tak szybko...
- Co? Ja? - był z lekka zdezorientowany i musiało minąć parę sekund, nim zrozumiał, co do niego powiedziano - A, tak! Ważka, do usług - przy czym zasalutował komicznie.
- Skoro znasz już moje imię, pozwól mi poznać swoje! - zwrócił się z szerokim uśmiechem na twarzy do drugiego skazańca. Mimo całej tej sytuacji, Vazes bynajmniej nie czuł się przygnębiony. Wręcz przeciwnie, rozpierała go energia i dziwny, niepodobny do niego optymizm.
- No jasne, jak zwykle kończę w wodzie - burknął do siebie, widząc, iż jest cały mokrzusieńki, co - dziwnym trafem - dość często przydarzało mu się podczas ucieczek przed stróżami prawa.
Wychodząc na brzeg, spróbował wymiąć swoje ubrania, coby je choć odrobinę wysuszyć. Gdy poznał już imię przed chwilą nabytego towarzysza, postanowił jakoś podjąć konwersację:
- No to... co robimy?
 
__________________
Gadu: 1691997, zadzwoń! ;'x
Fehu jest offline  
Stary 09-03-2009, 16:15   #4
 
Crassus's Avatar
 
Reputacja: 1 Crassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Argon podszedł do swojego towarzysza niedoli i powiedział:
- Witaj mości... - tu czeka na jego imię.
- Co? Ja? A, tak! Ważka, do usług - przy czym zasalutował komicznie. - Skoro znasz już moje imię, pozwól mi poznać swoje! - "Ważka", jak się przedstawił, zwrócił się z szerokim uśmiechem na twarzy do Argona. * Nie, nie podam mu prawdziwego imienia... Zostanę tu na zawsze, nikt mnie tutaj raczej nie zna, a nawet jeśli to niczego to nie zmieni. Nowe miejsce, nowe imię, nowe życie... *
- Nazywam się... Nimfell... Tak! Nimfell.
- No jasne, jak zwykle kończę w wodzie - burknął do siebie towarzysz "Nimfella" A po chwili dodał:
- No to... co robimy?
- Tak! - Argon klasnął w dłonie - świetne pytanie, panie Ważko. Może powiedz mi swoją profesję jaką uprawiałeś przed wtrąceniem do tego "miejsca". Ja byłem... * Hm. Nowe życie... * ... No znam się na łuku, lesie i zwierzętach pustynnych oraz leśnych...
 
__________________
Wolność gospodarcza: 63
Tradycjonalizm:-37
Wolności obywatelskie:54
Najbliższa Ci ideologia to: Libertarianizm
Crassus jest offline  
Stary 09-03-2009, 21:21   #5
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Ważka okręcił się z przytupem i wykonał uwodzicielski gest dłonią, wiernie udając typowego karczmarskiego bawidamka.
- Niechaj ciało przemówi za usta - po czym wykręcił parę piruetów.
- Jestem trelarzem, mistrzem słowa i nadgarstka - tu wykręcił parę wypraktykowanych gestów godnych prawdziwego aktora - mym domem scena, a przyjacielem maska. Jestem aktorem, bardem, pieśniarzem, bajarzem, panem lutni i liry, lekarzem oka i uszu. Jestem muzyką, we mnie jest taniec. I inne takie pierdoły - tu roześmiał się potężnie, widząc zmieszanie i zdezorientowanie na twarzy Nimfella.
- A kim mam być, do czorta? - rzekł w końcu, gdy otarł już łzy rozbawienia - Toż nie paladynem i nie czaromadziejem, czy jak ich tam wołają. Jestem sobą. Robię, co uważam i uważam, co robię. Nie dać się złapać, to najważniejsze. I tobie to samo radzę: trzymaj swój zadek przy sobie, a nie stanie się mu krzywda.
Rozejrzał się pobieżnie po okolicy, czy aby nie ma w pobliżu czegoś do ewentualnej samoobrony.
- Zanim gdziekolwiek się ruszymy, dobrze by było zaopatrzyć się w coś twardego, coby móc godnie przywitać się z miejscowymi bestiami, gdyby jakaś się warzyła wejść nam w drogę.
Po tym klasnął w ręce i z zapałem zabrał się za przeszukiwanie okolicy, jednocześnie powoli kierując się uklepaną drogą, dokądkolwiek prowadziła.
 
__________________
Gadu: 1691997, zadzwoń! ;'x
Fehu jest offline  
Stary 09-03-2009, 22:42   #6
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
Vazes rozglądał się wokół, w celu znalezienia jakiegoś "narzędzia", którym mógłby walczyć z napotkanymi przeciwnikami. Jednak jedyne co znalazł to stary but, wypalona pochodnia, sakiewka, strzała bez grotu i stary ogryzek.
Uwagę mężczyzn przykuł straszny szum, a zaraz potem głośne huknięcie. Nie wiedzieć czemu Vazes schował do kieszeni duży i dosyć ciężki kamień, który ledwo się tam zmieścił.

Vigdis

Przyczyną takiego hałasu była platforma, której używali do spuszczania zaopatrzenia do górniczej doliny. Było to ułatwienie transportowe, które pozwalało na szybki zrzut do kolonii. Nie trzeba było nosić towarów stromymi, krętymi ścieżkami. Na platformie znajdowały się zapasy żywnościowe, broń, "akcesoria" górnicze i klatka. Na ustach Vazesa pojawił się uśmiech, a w oku błysk, który znany był wszystkim damą przez niego okradzionym. Kobiety... W klatce zamknięte były kobiety. Okrutne przestępczynie, które mimo swej płci trafiły do kolonii.

Płeć piękna w kolonii zazwyczaj nie miała problemów z przeżyciem. Ciężkie roboty nie były konieczne. Każdy facet tutaj zamknięty marzył tylko o tym by spędzić noc z kobietą. Oczywiście takie usługi nie były darmowe. Tak więc każda kobieta zamknięta w kolonii miała wybór. Odstąpić cnoty i żyć dostatnio, bądź zbuntować się i prowadzić pieskie życie jak każdy.

Pośród wielu lamentujących dam, wyróżniała się jedna. Siedziała spokojnie w kącie klatki i nie przejmowała się swoją sytuacją. Jak gdyby chciała tu trafić. Jej stój również nie przypominał więziennego. Wyglądał raczej jak swego rodzaju lekki damski pancerz szyty na miarę. Kobieta przyciągnęła uwagę Argona. Widząc, że ten spogląda wyłącznie na nią, dziewczyna uśmiechnęła się.

W tym momencie na udeptanej ścieżce wokół, której przed chwilą buszował Vazes, pojawiło się kilku strażników. Jeden z nich podszedł do klatki i sięgnął do kieszeni. Po chwili wyciągnął klucz i otworzył klatkę. Jeden wyjątkowo brzydki siepacz kazał kobietom ustawić się w szeregu. Kilku innych w tym samym momencie ładowało pszenice, kilofy i broń na stary wóz.
- Vigdis Villieldr... Wystąp- powiedział szkaradny żołnierz oczekując na reakcje. Z rzędu, krokiem do przodu wystąpiła kobieta, której Argon ciągle się przyglądał.
- Wolf, nasz człowiek od zaopatrzenia chce się z Tobą widzieć- uśmiechnął się i złapał kobietę za rękę. Wtedy zauważył Vazesa i Argona.
- A wy tutaj czego?- w jego głosie wyczuwalny był złowrogi ton.
- Jesteśmy nowi- odparł Argon.
- Zatem jeśli nie chcecie by się wam coś stało, chodźcie z nami do Obozu. Leży nieopodal, a poza tym przyda się nam ktoś do ciągnięcia wozu- znów szyderczo się zaśmiał.

Wolf

Jak co dzień, przechylałeś spokojnie swój kufel, nie martwiąc się niczym. Praca zaopatrzeniowca obozowego nie jest trudna. Wystarczy co jakiś czas napisać do władz Khorinis list, w którym zawarta jest lista potrzebnych rzeczy. Gorsze jest jednak obliczanie wydajności kopaczy i ilości wydobytej rudy. Jednak tą prace zawsze załatwia za Ciebie jeden ze strażników zwany Grot. Wystarczy wręczyć mu odrobinę rudy.

*Gdzie się podziewa ten cholerny transport?*- zastanawiał się Wolf. Bardzo nie lubił spóźnień. Przed trafieniem do kolonii Olfein był strażnikiem miejskim. Co prawda był opryskliwy, chłodny i niezbyt przyjazny, ale praca strażnika w Khorinis nauczyła go dyscypliny. Wolf czekał na transport więźniarek, ale bardziej zastanawiał się nad tajemniczą osobą, która miała przybyć do kolonii. Skazana za zabójstwo, ale jednak ustawiona. Olfein dostał dokładne instrukcje co do traktowania tej osoby. Miał jej nie uprzykrzać życia i zarazem chronić od złego. *Czy ja jestem cholerną niańką*- zastanawiał się.

Kiedy tak dumał oczekując na konwój. Do jego pokoju wkroczył mężczyzna w czerwonej szacie i zapytał.
- Czy wiadomo Ci coś na temat bariery?
Wolf zdziwiony tą sytuacją spojrzał na maga. Nie miał pojęcia o czym on bredzi. Właściwie nawet nie chciał wiedzieć, ale wypadało by znać sytuacje .
 
Stratus jest offline  
Stary 09-03-2009, 23:52   #7
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Transport do Kolonii…
Cóż, i tak najlepsze z możliwych w jej sytuacji wyjść.
Mogła próbować innych, ale…
Nie chciała by jej rodzina musiała stanąć twarzą w twarz z prawdą czym tak naprawdę zajmowała się ona i jej ojciec. Teraz gdy ona jest tu, ojciec na lepszym świecie a Philipe zapłacił w taki lub inny sposób za swoją zdradę nikt nie pozna tej prawdy.

Cóż, tak naprawdę nigdy nie wyobrażała sobie jak będzie wyglądać jej życie gdy to wszystko się skończy, gdy jej dzieło się dopełni. Nawet przez krotką chwilę, gdy była pewna, że zginie czuła spokój. Spokój dobrze wykonanej pracy, gdy po długim czasie ciężkiej pracy w końcu otrzymuje się wyniki.

Lecz mimo to skorzystała z tej propozycji. Bo skoro Philips okazał się kim się okazał, to co miałby ją trzymać przy dawnym życiu? W Kolonii być może znajdzie nowy sens dla swego obecnego życia.

Rozmyślania jakim oddawała się siedząc w miarę możliwości wygodnie w klatce, wspomnienia jakie pozwalały się jej odciąć od biadolących, wygrażających życiu czy wściekłych na cały świat złodziejek, morderczyń dzieci czy portowych ladacznic z jakimi dzieliła klatkę zostały przerwane lądowaniem.

Z grupy mężczyzn stojących na dole wyróżniało się dwóch zupełnie mokrych mężczyzn, których strój wskazywał, iż nie są oni w przeciwieństwie do reszty strażnikami. Najprawdopodobniej byli to, podobnie jak ona sama nowo przybyli więźniowie.

Po chwili siepacze o mniej lub bardziej zarośniętych, nieprzyjemnych twarzach ustawiło je w szereg. Vigdis czuła, że przyciąga spojrzenia owych dwóch nie- strażników.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, cóż jej strój czy nawet zachowanie było zdecydowanie inne od tego jakie prezentowała sobą reszta współwięźniarek.
Wiedziała tez, że właśnie z tego powodu nie znajdzie raczej wśród nich sojuszniczek.

- Vigdis Villieldr... Wystąp. Jej imię i nazwisko wypowiedział jeden z naprawdę bardziej odpychających strażników. Gdy wystąpiła z szeregu podszedł do niej, i złapał ją za ramię ze słowami.
Wolf, nasz człowiek od zaopatrzenia chce się z Tobą widzieć. Wyraźnie poczuła na policzku jego oddech, mieszaninę kwaśnego piwa przemieszanego z wonią cebuli i odorem popsutych zębów.
Jego uśmiech zdecydowanie się jej nie spodobał.

Jednym płynnym ruchem wyswobodziła ramię z jego uścisku.
-Więc prowadź, Nie potrzebuje twej pomocy by móc chodzić.

Wiedziała, że jeśli nie zareaguje od razu na tego typu zaczepki to potem będzie tylko gorzej.
A nie zamierzała spędzić najbliższej części swego życia jako materac dla brutalnych strażników czy wygłodniałych kobiecego ciała więźniów.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 10-03-2009 o 00:13.
Lhianann jest offline  
Stary 10-03-2009, 13:44   #8
 
Crassus's Avatar
 
Reputacja: 1 Crassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnie
* Hah... Kobiety w Koloni. Toć dopiero "życie" będą wiodły... *
Pośród wielu lamentujących dam, wyróżniała się jedna. Siedziała spokojnie w kącie klatki i nie przejmowała się swoją sytuacją. Jak gdyby chciała tu trafić. Jej stój również nie przypominał więziennego. Wyglądał raczej jak swego rodzaju lekki damski pancerz szyty na miarę. Kobieta przyciągnęła uwagę Argona. Widząc, że ten spogląda wyłącznie na nią, dziewczyna uśmiechnęła się.
* Hm. Widać, że "dama" zwróciła na mnie uwagę... Ale, czy ja potrzebuje kobiety do spokojnego życia ? * Nagle jego rozmyślania przerwał kondukt strażników zbliżających się do przybyłego transportu zza bariery. Jeden z żołnierzy podszedł do klatki i otworzył ją jednym z pęku kluczy. Kazał kobietom ustawić się w szeregu. Kilku innych w tym samym momencie ładowało pszenice, kilofy i broń na stary wóz.
- Vigdis Villieldr... Wystąp. - powiedział szkaradny żołnierz oczekując na reakcje. Z rzędu, krokiem do przodu wystąpiła kobieta, której Argon ciągle się przyglądał.
- Wolf, nasz człowiek od zaopatrzenia chce się z Tobą widzieć - uśmiechnął się i złapał kobietę za rękę. Wtedy zauważył Vazesa i Argona.
- A wy tutaj czego? - w jego głosie wyczuwalny był złowrogi ton.
- Jesteśmy nowi. - odparł Argon.
- Zatem jeśli nie chcecie by się wam coś stało, chodźcie z nami do Obozu. Leży nieopodal, a poza tym przyda się nam ktoś do ciągnięcia wozu. - znów szyderczo się zaśmiał
Argon spojrzał na Ważkę.
- Co robimy? - powiedział szeptem do Ważki.
Argon gotowy był, by rzucić się do ucieczki. Gotowy był także do posłusznego ciągnięcia wozów, byleby poznać nowe miejsce. Nie potrafił jednak wyznaczyć słusznego zadania. Decyzja Ważki byłaby tą, kroplą która przeleje czarę...
 
__________________
Wolność gospodarcza: 63
Tradycjonalizm:-37
Wolności obywatelskie:54
Najbliższa Ci ideologia to: Libertarianizm
Crassus jest offline  
Stary 10-03-2009, 18:26   #9
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
Były strażnik w Kolonii Karnej w Khorinis... Możnaby powiedzieć wyrok śmierci lub skazanie na coraz to bardziej udręczoną egzystencję. Tak jednak nie stało się w przypadku Wolfa. Nie tylko mianowano go zaopatrzeniowcem, ale też dostał własny kąt. Wydało mu się to dosyć dziwne, ale równie dziwnym czynem byłoby odmówić takich zaszczytów. Tak oto zdobywał coraz większe wpływy w Górniczej Dolinie już piąty miesiąc od wrzucenia do tego bajora pod skarpą.

***

Wolf siedział na zydlu wpatrując się przez okno swojej kwatery na snujących się po placu więźniów. Ha, własna kwatera. Pokój cztery metry na pięć, wyposażony w drzwi (prawdziwy luksus, nie ma co), łóżko z wypchanym siennikiem, stół, dwa zydle, a także prostą skrzynię z nieoheblowanych desek. Podłogę stanowiło klepisko wysypane słomą. Na przeciw drzwi był mały kominek z paleniskiem, na którym zaopatrzeniowiec gotował sobie posiłki. Stół zasłany był okruchami i małymi kostkami kurczaka. Tłuste talerze piętrzyły się niczym orcza wieża oblężnicza. Pod stołem stała beczułka piwa, którą Olfein dostał w nagrodę za dobre wykonywanie swoich obowiązków.

Wysoko zaszedł jak na takiego łachudrę, inni gnieździli się po kilkunastu w jednym baraku, a jego traktowano niczym jednookiego pośród ślepców. Doświadczenie i wierna służba Rhobarowi, która zakończyła się małym potknięciem jednak ma jakieś odniesienie do rzeczywistości.
Popijał cierpkie, ciepłe piwo na zakwasie zastanawiając się:
- Gdzie się podziewa ten cholerny transport?
Wiedział, że najważniejsza w tym transporcie jest jedna z więźniarek.
- Czy ja jestem cholerną niańką?! - przeszło mu przez myśl. Zaraz jednak stwierdził, że inne towarzystwo niż wiecznie nawalonych lub zidiociałych kryminalistów mogłoby mu wyjść na dobre, może nawet coś sobie szczypnie.
- Ile można jechać z kilkoma wozami? - zadawał sobie w głębi umysłu pytanie.
Po chwili na głos dodawszy:
- Pourywam dupkom nogi jak się okaże, że znowu coś zniknęło. Chuj by to strzelił, że to strażnicy... Nogi pourywam... - uderzył kuflem lekko w biodro i znów głośno siorbiąc pociągnął solidny łyk zawiesistego napoju, który jednocześnie zapokajał pragnienie i głód.
Dowódca obozu dotąd cenił sobie pracę Olfeina, zresztą inaczej nie trudziłby się przekazaniem władzy nad zaopatrzeniem więźniowi, nawet ci chuderlawi basztowcy (jak nazywał strażników pełniących warty wśród krużganków i korytarzy twierdzy) musieli mu mówić dzień dobry, no w ostateczności chociaż skinąć.
Twarda ręka zaopatrzeniowca i zła sława jaką przyniósł za sobą do Kolonii sprawiały, że nawet najgorsze męty schodziły mu z drogi.
Aż chciał sobie sam przyklasnąć.
Nagle do pokoju bez żadnego ostrzeżenia wpadł odziany w czerwone, powłóczyste szaty mężczyzna. Z zaskoczenia Wolf oblał sobie brodę i rękę piwem, przetarł dłoń o bryczesy, wstał z taboretu i skinąwszy głową powiedział:
- Czym mogę służyć Magowi Ognia? - nie lubił włazić komuś w dupę, ale ostatnią rzeczą na jaką miałby ochotę to zostać szaszłykiem.
W myślach dodał:
- Czego taka gnida chce od wujka Wolfa? - po chwili przypomniał sobie opowieści o tym, że magowie czytają w myślach, więc poprzestał na tej jednej obelżywej myśli.
- Czy wiadomo Ci coś na temat bariery? - spytał mag z całą powagą, a może to było szaleństwo, którym przeżarły go tajemnicze rytuały? Nie Olfeinowi było to oceniać.
- Nic a nic. - odpowiedział krótko i rzeczowo pocierając się po brodzie z wyrazem twarzy niczym wiejski głupek i zastanawiając się jak zbyć czarownika, zaraz jednak odezwała się w nim nutka ciekawości, która wypłynąwszy na wierzch zaowocowała słowy. - A co miałbym o niej wiedzieć, szanowny Mistrzu? - uśmiechnął złowieszczo sprawiając, że blizny przekształciły jego oblicze w straszną maskę, która sprawiała, że niektórym opryszkom przez niego złapanym stawało serce z trwogi. Tylko oczy pozostały spokojne niczym stawy brunatnej wody i czujnie zauważyły, że mag lekko się wzdrygnął.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 10-03-2009 o 20:52.
Salazar jest offline  
Stary 12-03-2009, 16:10   #10
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Gdy strażnicy zażądali od Ważki i jego towarzysza odwalenia za nich ciężkiej roboty, Vazes zrozumiał, że musi się natychmiast ulotnić.. Dyskretnie oddalił się od Argona i zgrai osiłków. Niezauważenie odskoczył na bok drogi i zanurkował w niewielki busz. Swe schronienie znalazł w skalnej wnęce, ukrytej za rozłożystym krzakiem.
- Dobra, tu mnie nie znajdą - szepnął do siebie, z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
Główną zaletą jego kryjówki była możliwość w miarę dobrej obserwacji otoczenia, przy jednoczesnym pozostawaniu niezauważonym.
- Ha, naiwni! Ja wam za woła robić nie będę - przyznał cicho Ważka. Jak zwykle w takiej sytuacji, gratulował sobie sprytu.
Nagle cherlawy amant zauważył, że jego nowy przyjaciel mówi coś jakby do siebie. Vazes szybko jednak zorientował się, iż Argon chciał przemówić do niego. Jak duże musiało być jego zaskoczenie, gdy nie znalazł Ważki obok siebie.
- Głupek...
 
__________________
Gadu: 1691997, zadzwoń! ;'x
Fehu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172