Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2009, 20:45   #1
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany
Talking Złamany Świat

Memo:
Od czwartego roku studiów dorabiałeś jako ochroniarz w pobliskim Instytucie Naukowym, w którym zresztą zamierzałeś pracować jako naukowiec po ukończeniu studiów. Pewnego dnia wydarzył się tam wypadek. Zostałeś wybrany do zespołu, który miał zabezpieczyć podziemia. Zjechaliście na jeden z niższych poziomów. Dość szybko okazało się, że jesteście zdani na siebie. Wędrując po korytarzach spotkałeś ludzi uwięzionych w czasie eksperymentu i legiony złych, owadopodobnych obcych. Okazało się, że Instytut Naukowy badał zjawisko alternatywnych rzeczywistości. Przypadkowo (z drobną pomocą zwolenników diabłów) został otwarty portal prowadzący prosto do Kuźni Lucyfera. Część pozostałych przy życiu ludzi uciekając przed wielkim potworem z koszmarów uciekła przez czerwony wir, inni pojechali działającymi windami. Niestety wszyscy znajdowali się już w Strefie Mroku - wszyscy powędrowali do Piekła. Przez dwa lata byłeś niewolnikiem w samych Czeluściach Piekielnych - w niebywale zaawansowanych technicznie Kuźniach Lucyfera. Kolejne cztery lata twojego życia upłynęły pod znakiem przygód w różnych rzeczywistościach. W końcu stałeś się epicką manifestacją ognia i węży. Wszystko skończyło się w nieoczekiwany sposób, który najlepiej opisze dokładniejsza retrospekcja: W dzikim szale Memo postanowił raz na zawsze wykończyć swoich przeciwników rzucając na oślep swoje czary we wszystkie kierunki. Mosty łączące tą platformę z innymi zostały przerwane i wszyscy poczuli jak cała płaszczyzna, na której stali dość szybko, ale równo "zjechała" kilkadziesiąt metrów niżej. Ognisty holokaust Mema trafił w Caina w momencie, w którym ten chciał wyrzucić jednego z węży w otchłań. Rzut się udał jednak o mało i Cain nie spadł, tylko dzięki swojej wilczej zwinności i niedźwiedziosile zdołał przytrzymać się krawędzi i chwilę później wylądować z powrotem na bezpiecznym terenie. Tymczasem dzieci Bałfana rzuciły się na gorejące macki chaosu, ale fala złego ognia holokaustu stopiła ich w jednym momencie. Ku zdziwieniu wszystkich Nosferatu przetrwał początkową falę żaru i zdołał utrzymać uwagę Mema na tyle długo, że Bałfan zdołał odskoczyć i rzucić swoje czary. Sądowy Żniwiarz nie podołał zadaniu, okazało się, że holokaust całkowicie niweluje działanie radioaktywności. Gluty i słowo mocy natomiast dały radę... dwa węże zostały zneutralizowane w momencie, gdy Nosferatu w końcu poległ pod naporem macek chaosu. Pozostał ostatni wąż. Memo zaślepiony nienawiścią rzucił się z kłami na Bałfana w celu odgryzienia mu twarzy. Pojawił się Janus w obu postaciach i tak jak poprzednim razem zatrzymał czas tak, że tylko Cain nadal mógł się ruszać. Olbrzymie zębiska węża były mniej niż milimetr od skóry twarzy Bałfana, kilka czarów holokaust zamarło w powietrzu. Ze spokojem Janus oświadczył, że w końcu udało mu się pokonać barierę i przybyć wam na pomoc. Zdaję się, że trzeba usunąć aż takie zło z waszego towarzysza, prawda? Zadał retoryczne pytanie i spojrzeniem rzucił jakiś tajemniczy czar na Mema-Węża. Zanim jednak cokolwiek się stało przybyła kobieta ubrana w srebrny kombinezon. http://grammarpolice.net/archives/images/gozer.jpg i powiedziała Nie. Janus pobladł, zwłaszcza ten młodszy. Cain trochę zdezorientowany stał tylko i przyglądał się. W końcu kobieta kazała Janusowi stanąć z boku i zobaczyć jak to się skończy, ona zrobiła to samo. Cain wiedząc już, że oni nie zamierzają uratować Bałfana skoczył aby jednak uderzyć węża i zmienić jego tor lotu. Było już za późno. Ostatni wąż odgryzł całą twarz Bałfana: mniej więcej od brwi aż do przedniej części żuchwy. Drgające ciało czarnoksiężnika padło na plecy i zaczęło konać, gdy czar Janusa zaczął działać. Wąż zamienił się w Mema. Trochę przestraszony Memo błyskawicznie wstał z wciąż ciepłych zwłok Bałfana i wypluł krew, skórę i kawałki kości, które miał w jamie ustnej. Noga Bałfana wciąż drga. Macki Chaosu zniknęły. Cain i Memo stanęli przy zwłokach czarnoksiężnika zdezorientowani... odechciało im się walczyć. Cain również wrócił do swojej ludzkiej postaci, jednak moc zmiany w Wilkołaka pozostała. Memo natomiast odzyskał wszystkie swoje poprzednie czary plus wciąż ma możliwość rzucania Macki Chaosu i Holokaustu. Poziom adrenaliny powoli spadał, obaj nie mieli ani jednego zadrapania na swoich ciałach. To była dość długa przygoda. Kobieta, która okazała się jednym z aspektów czy też postaci Yog-Sothotha razem z Janusem zawarli zawieszenie broni. Po tym jak Cain zlikwidował dziewczynę nie mogła ona urodzić dziecka Yog-Sothotha, walka Mema i reszty była tylko odzwierciedleniem emocji... ludzkich emocji, których bóstwo takie jak Yog powinno się wystrzegać. Złość. Gniew. Nienawiść. Główne uczucia, które rozpoczynają konflikty. Walka była przednia, ale w tym momencie należy ją przerwać. Czasem nie ma zwycięzców, czasem pojawia się Janus czy inna potężna jednostka przechylając szalę na którąś ze stron. Ciekawi Cain i Memo spytali się kto by zwyciężył w tej walce i otrzymali odpowiedź: Szał i wściekłość Mema przysłoniły mu umysł i po pokonaniu Bałfana z pewnością zostałby zrzucony w nicość przez Caina, który do końca zachował zimną krew i swoje zdolności regeneracyjne. Przed szereg wyszedł U-Janus i oświadczył wam: Jednym z warunków zawarcia zawieszenia broni jest odesłanie was do innej rzeczywistości, w której wasze moce odrobinę zmodyfikują się, ale przynajmniej zachowacie życie. To taki moment, w którym rządzący zawierając ugodę wyrzucają bohaterów na margines istnienia. To smutne, ale konieczne w tych okolicznościach. Jeszcze się spotkamy. W zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach. Zanim jednak odejdziecie, chcę pokazać wam, że nawet wśród największego zła jest odrobinę dobra. Ciało Bałfana odbudowało się, a on sam otworzył oczy i powstał. Nie jest żywym trupem, został wskrzeszony. Chwilę później pojawili się żywi Mośko (w swoim ciele, ale z mocami które posiadał jako Timothy) i Mayday. Powiedziano też wam, że gdy lód się rozpuści i Amrik uwolni się ze swojego dobrowolnego więzienia, gdy już jego nieumarłe ciało poradzi sobie z konsekwencjami zamrożenia on też stanie się żywym człowiekiem. W Memo i Cainie jednak narosło trochę wściekłości, że tak ich załatwiono. Prawdopodobnie już nigdy nie wrócą do swoich domów. Złość prócz powodowania konfliktów również łączy ludzi. I choć teraz nie było wypowiedziane przez nich ani jedno słowo to jednak jest to początek sojuszu. Sojuszu, który na zawsze odmieni rzeczywistość, do której zostaną odesłani. Otworzył się portal i przeniesiono was wszystkich. Co do przedostatniego zdania Janusa: rzeczywiście spotkaliście ponownie Janusa w innym czasie i w zupełnie innym miejscu. Po tych wydarzeniach Memo uczestniczył jeszcze w ostatniej wojnie ludzi i wampirów w jednej rzeczywistości tylko po to, żeby uciec i znaleźć się z paranoją na pokładzie cywilnego samolotu w 1940 roku z grupą czarnych obywateli USA. Z tej przygody nie wyszedłby żywy, gdyby całkiem przypadkowo nie przebył do Złamanego Świata. Ze starymi znajomymi Amrikiem i Mośkiem i nowopoznanym MelManem zjawiliście się w okolicach Astra Porta w lesie. Badając urządzenie doszliście do wniosku, że prowadzi ono do innych planet. Powciskaliście kilka przycisków na konsoli sterującej, ale zanim otworzyliście portal pojawiło się dwóch ludzi ze zwykłej rzeczywistości. Był to Siloth i Savinius. Skracając historię: znaleźliście w lesie broń od obdartych ze skóry żołnierzy, pokonaliście posterunek przypadkowo spotkanych rebeliantów, uwolniliście Greglickiego, który zaprowadził was do swojej rezydencji. Po walce zabezpieczyliście teren, Greglicki wam uciekł, ale za to przywołał obiecany śmigłowiec bojowy. Chcieliście go przejąć do swoich niecnych celów, ale niestety Siloth strzelając do nich, gdy jeszcze byli w powietrzu ostrzegł załogę. Amrik odrazu zabił pilota powodując katastrofę. Siloth uciekł w prawie niekończący się Sad, a Memo i Mośko ruszyli za nim w pościg łazikiem z CKMem. Jadąc za szybko przeoczyliście uciekiniera i wyjechaliście na trawiasty teren nieopodal posterunku, który wcześniej zniszczyliście. Pijąc znalezione w rezydencji piwo Żywiec Memo uświadomił sobie (a może tylko mu się ubzdurało), że tego właśnie dnia ma trzydzieste drugie urodziny. To już dziewięc lat mija jak go nie było w domu... choć właściwie, gdy wróci to być może czas w ogóle nie minie ani o sekundę. W końcu raz po sześciu latach wróciłeś do twojej rzeczywistości i byłeś w tym samym dniu, w którym przekroczyłeś portal do Piekła za pierwszym razem... Mośko nagle stał, mówiąc coś że musi się odlać zniknął pomiędzy zdziczałymi roślinami sadu wiśniowego. W tym samym momencie usłyszałeś lecący śmigłowiec... musi być gdzieś w pobliżu rezydencji gdzie został Amrik, MelMan i Savinius. A potem usłyszałeś serię wybuchów i wiedziałeś, że bez szans na śmigłowiec życie stanie się trudniejsze. Wszystko przez Silotha.


Erland:
Często dorośli nie radzą sobie z naporem nadnaturalnych spraw. Pojawia się niewiara - ostateczna obrona porządku przed magią i chaosem. Ty jednak od najmłodszych lat czytałeś o cudach, magii, elfach i czarodziejach. Wierzysz w technikę, wierzysz w rzeczywistość, a jednak twój umysł nie został całkiem zamknięty. Od pewnego czasu zresztą widzisz rzeczy... rzeczy niepojęte, o których nie mówisz bo w najlepszym razie by cię wysłano do psychologa w najgorszym byś był pośmiewiskiem szkoły. Życie szesnastolatka z jednej strony jest łatwe - ograniczona odpowiedzialność, nie musisz chodzić do pracy, nie wypełniasz zusów, pitów, srytów... z drugiej jednak strony wszyscy cię mają za dzieciaka. Jesteś całkiem sprytny i inteligentny, ale nadal nie traktują cię poważnie. Jednak czemu im się dziwić? Zadaj sobie pytanie czy będąc dorosłym traktowałbyś siebie małego poważnie? Jednak wracając do twojej sytuacji. Widziałeś duchy... byłeś pewien, że widzisz duszę gościa, który wpadł pod samochód na skrzyżowaniu Grójeckiej i Banacha. Otworzył się taki świetlisty wir i duch spłynął w górę z siłą wodospadu. Pewnego dnia spojrzałeś w lustro i spostrzegłeś, że twoje rysy się wyostrzyły przez noc. Wyglądasz tak samo, a jednak... obco. Twoje uszy się trochę powiększyły i zrobiły spiczaste, schudłeś i to mocno, ale nie czujesz się słabo. Poczułeś się inaczej, w pewnym sensie lepiej, w innym gorzej. W końcu zamknąłeś oczy, a gdy je otworzyłeś byłeś już w Złamanym Świecie. Patrzy w twoją stronę jakaś ładna dwudziestolatka, a obok ciebie stoi starszy koleżka z fajnym aparatem fotograficznym. Jesteś w dość ciemnym lesie. Poczułeś, że twoje życie właśnie stało się trudniejsze. Jakaś część ciebie najchętniej by się rozpłakała - widzenie duchów to jedno, a bycie w innym świecie to zupełnie inna sprawa. Inna część ciebie zaśmiała się w duchu - w końcu będziesz mógł sam zrobić łuk i upolować coś i być bohaterem i gdy już się nim staniesz nikt nie będzie żartował z twojego wieku.


Ryjek:
Życie jak kulka - toczyło się. Niestety i kulkę można popsuć przynajmniej w Strefie Brzasku gdzie zwykłe rzeczy nie dzieją się zbyt często. Pewnego dnia doszły cię słuchy o wilkołakach kręcących się w okolicznym lesie. Chwyciłaś aparat i ruszyłaś w drogę. Takie zdjęcia to by było coś... nawet jeśli to jakiś świrnięty przebieraniec. Musi mieć dobre przebranie skoro nawet policja się tym zainteresowała. Dość łatwo ominęłaś służby porządkowe i wkroczyłaś do mroźnego lasu. Wiatr nie był akurat zbyt duży, tylko ciemno jak cholera. Trochę tego nie przemyślałaś, ale ta noc może być jedyną szansą zrobienia mistrzowskiego zdjęcia. Flasz powinien sobie poradzić... a przynajmniej taką miałaś nadzieję. I do tego nie byłaś sama - w oddali widziałaś światła policyjnych latarek. W końcu usłyszałaś kroki, może to człowiek... może to był jednak błąd. Zaczęłaś klikać przycisk w aparacie. Błyski ukazały ci straszną, srebrną bestię ubraną w krótkie spodenki z kościanym naszyjnikiem na szyi. Straciłaś przytomność. Przez kolejne kilka dni byłaś więziona w strasznych warunkach w jakiejś opuszczonej ruderze przez dziwną parę czterdziestolatków. Bez wdawania się w szczegóły były to najgorsze dni twojego życia. Pomyślałaś wtedy, że dwa lata katorniżej pracy w Kuźni Lucyfera gdzie nawet umrzeć się nie da były pewnie dużo cięższe... nie wiesz skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy, ale w jednym z koszmarów z tamtego okresu zobaczyłaś wielu niewolników Piekła wśród których rozpoznasz Mema, gdy go tylko spotkasz... w tamtych czasach był oczywiście dużo młodszy, ale wyglądał gorzej. Dużo gorzej. W końcu przyszła kobieta i nałożyła ci na głowę kościany naszyjnik z małym srebrnym medalikiem, który w jednym momencie wypalił ci okrągły znak pomiędzy, trochę poniżej piersi. Następnie zdjęła medalik, ale zostawiła naszyjnik, a ty przemieniłaś się w Wilkołaka. Przemiana bolała jakby... ból wszystkich zębów, ale przeniesiony na każdą kość. W końcu zmieniłaś się w wilkołaka i znów straciłaś przytomność. Przez rok wędrowałaś z Plemieniem Wilkołaków po dziwnej krainie, która tylko geograficznie przypominała Polskę. W końcu Wódz Plemienia, któremu nigdy nie mogłaś się sprzeciwić zginął w walce z potężnym Władcą Żywych Trupów. Twoje plemie następnie rozpadło się, a ty sama przez kilka miesięcy błąkałaś się po nieskończonych borach. W końcu zdjęłaś naszyjnik i wróciłaś do swojej ludzkiej postaci. Niestety świat, w którym przyszło ci żyć okazał się być bardzo niebezpieczny dla młodej kobiety - byłaś zmuszona znów przemienić się w wilkołaka. Szukając drogi do domu dotarłaś nad morze, a potem trafiłaś do lasu, w którym ostatni raz miałaś kontakt ze światem z którego pochodzisz. Straciłaś przytomność. Obudziłaś się w szpitalu w Słupsku. Znów byłaś człowiekiem, chciałaś dotknąć swojej obolałej głowy, ale ręce nie drgnęły. Spędziłaś miesiąc w szpitalu, okazało się, że policja znalazła cię tej samej nocy w lesie - pobitą i zmarźniętą. Wydarzenia, które przeżyłaś przez ostatnie dwa lata były jedynie sennym koszmarem. W końcu po miesiącu zostałaś wypuszczona ze szpitala. Pół roku minęło normalnie, nic szczególnego się nie działo. Aż pewnego letniego dnia, na ulicy znalazłaś kościany naszyjnik. Ze strachem dotknęłaś go i w jednej chwili chodnik, na którym stałaś zamienił się w zacienioną ściółkę leśną, a przed tobą rozpościera się las... i gdzieś tam przed tobą słyszysz serię wybuchów. W ręku trzymasz naszyjnik i masz ochotę zwymiotować, ale powstrzymałaś się. Odwróciłaś się i zobaczyłaś wysoki, metalowy okrąg - Astra Porta, czy też Gwiezdne Wrota przed którymi prócz panelu sterującego stoi mężczyzna z aparatem i jakiś chudy chłopiec. Jeden z nich ma w rękach aparat.


Merlin:
Różne są koleje losu, ale jeśli porównać życie do taboru kolejowego to twój pociąg wykoleił się w najmniej spodziewanej chwili. Ostatnimi czasy interesy szły nadwyraz dobrze, nie mogłeś uwierzyć, że miałeś okazję sprzedać kilka zdjęć za całkiem niezłą gotówkę. Nie były zbytnio artystyczne - po prostu byłeś w odpowiednim miejscu i czasie. Napad na kantor, wypadek samochodowy, bijatyka uliczna, walka policji z grupą chuliganów - każdy mógł zrobić zdjęcie czegoś takiego, ale tylko ty miałeś aparat fotograficzny. W pewnym momencie zwróciłeś nawet uwagę, że funkcjonariusze służb porządkowych śledzą cię. Nie mieli powodu... ale rzeczywiście, zawsze gdy coś się działo to ty byłeś w pobliżu. Postanowiłeś wyjechać na jakiś czas. Dawno nie byłeś nad morzem, więc właśnie tam pojechałeś pociągiem. Podróż była spokojna, było może trochę za ciepło, ale w końcu to był letni dzień. Po jakimś czasie dotarłeś do Słupska. Pewnego dnia robiłeś zdjęcia w mieście, aż zacząłeś zwracać uwagę bardziej na ludzi. Usiadłeś na ławce i cykałeś. Jedno, drugie, trzecie, dwudzieste... w końcu sfotografowałeś dłoń nastoletniej dziewczyny, miała sztucznie przedłużone paznokcie każde pomalowane na inny kolor. Zainteresowało cię to i obejrzałeś na ekranie dokładniej to zdjęcie. I gdy tak się patrzyłeś twoja prawa dłoń zmieniła się w jej dłoń. Mniejsza, delikatniejsza... i te paznokcie. W szoku wyłączyłeś aparat i zamknąłeś oczy chcąc odzyskać swoją dłoń. Spojrzałeś raz jeszcze i wszystko było w porządku. Ręka taka sama jak rano... twoja ręka. Wtedy zobaczyłeś ładną dziewczynę i na moment zapomniałeś o tej nierealnej sytuacji. Zrobiłeś jej dwa zdjęcia, gdy szła, jedno gdy stanęła i patrzyła się na ziemię, potem jedno gdy sie schyliła... i ekran aparatu zgasł. Wyłączyłeś i włączyłeś ustrojstwo. Nie było już Słupska, a las. Była jednak ta sama dziewczyna, teraz kilka metrów od ciebie, stała do ciebie tyłem. Przestałeś w końcu ślepić w ekran i spojrzałeś przed siebie. Jesteś w lesie, przed tobą jest ta dziewczyna ze Słupska a obok ciebie jakiś nieznany chudy i dziwny nastolatek. Nie siedziałeś już na ławce, a stałeś na ciemnej ściółce leśnej. Część ciebie chce krzyczeć ze strachu... druga część z radości.


Grabarz:
Czasem Strefa Zmierzchu objawia się szarością rzeczywistości. Twoja ponurość sprawiła, że nawet szczęśliwe wydarzenia wydawały się pozbawione koloru. Zazwyczaj ludzie w Strefie Zmierzchu odczuwają wszystkimi zmysłami nadprzyrodzone zjawiska, ale nie ty. U ciebie wszystko było tak samo szare, ponure i wydawać by się mogło, że trwałoby to do końca twoich dni. Ale jednak tak się nie stało. Jak prawie codziennie usiadłeś przed monitorem i czytaniem i pisaniem próbowałeś zagłuszyć przerażający hałas ciszy. W końcu włączyłeś sobie muzykę. Ale nie jakąśtam muzykę tylko Pendulum - The Terminal z krążka Pendulum - Hold Your Colour. Dokładnie na drugiej minucie z dziesięcioma sekundami pojawiłeś się na prawie pustym terminalu lotniska. Muzyka wciąż grała, ale z lotniskowych głośników. Siedziałeś w poczekalni przylotów. Napisy i reklamy pokazały, że jesteś w kraju angielskojęzycznym. Rozejrzałeś się. Kilka osób spało wokół ciebie, jeden dwudziestoparolatek gra na PSP. Prócz dość głośnej muzyki nie ma dźwięków, jest noc. Wstałeś i chciałeś zagadać do tego gracza, ale on niezwrócił na ciebie kompletnie uwagi. Obok niego leżała żółta poduszka z twarzą Spongeboba Squarepantsa, która z uśmiechem i swoim charakterystycznym głosem powiedziała ci, że jesteś na terminalu B, a powinieneś być na terminalu Z. Spytałeś się Spongeboba o co chodzi, ale po chwili uświadomiłeś sobie, że to tylko poduszka, a tylko świry mogą gadać z poduszkami... z drugiej strony jesteś trzeźwy, a masz omamy... zwykłe halucynacje, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. W pewnym momencie chłopak wyłączył PSP, spojrzał na ciebie i kiwnął twierdząco głową. I gdy tylko to zrobił ty zacząłeś się oddalać. Coraz szybciej i szybciej... leciałeś. Wszystko wirowało, a tobie coraz bardziej było niedobrze. W końcu wszystko się zatrzymało, a ty momentalnie upadłeś na kolana i zwróciłeś całą zawartość żołądka, kręci ci się w głowie jak cholera. Klęczysz na ściółce leśnej. Nie ma już muzyki. Wahasz się czy rozejrzeć się czy nie, ale patrzenie w swoje wymiociny nie jest fajnym pomysłem na spędzanie czasu.


Emil - Upiorna Księga Ikon (UKI):
Wkroczyć w Strefę Brzasku można też poprzez śmierć. Bo śmierć to dopiero początek. Zazwyczaj śmierć jest ciekawa, ale nie twoja. Twoja była po prostu głupia. Najlepiej by było, gdyby pozostało tylko słowo śmierć. Śmierć. Śmierć... Śmierć? To słowo ma przed sobą dużą przyszłość nie mówiąc już o ogromie historii. Jak na przykład by wyglądały kryminały, gdyby nie było śmierci? Co nie zmienia faktu, że skręciłeś sobie kark próbując zdjąć książkę z najwyżej półki. Czy ta sytuacja była tragiczna? A może raczej komiczna? Żałosna-haha? Książki były całym twoim życiem, i w sumie nie dziwne, że stały się też przyczyną twojej śmierci. Traf chciał, że książką, która spadła na twoje jeszcze gorące zwłoki była Upiorna Księga Ikon, polski przekład popularnego w niektórych kręgach Necronomiconu. Spadając pochwyciła twoją unoszącą się duszę i wcisnęła ją do ciała z taką siłą, że aż Ponury Żniwiarz musiał pojawić się, żeby swoją kosą jakoś ją wydłubać z twojej trzustki czy gdzie ona tam wpadła. Powoli... powolutku... w końcu Ponury nie wytrzymał i zaczął uderzać w twoje zwłoki ostrzem w dzikim szale. W końcu pochwycił twoje jestestwo, ale nie przestał uderzać aż w końcu duszyczka twoja wbiła się w Upiorną Księgę Ikon. Jak pech to pech. Ponury zaśmiał się okrutnie, wziął UKI i przeniósł się do Piekła (a czemu nie do Nieba? Było nie zirytować Śmierci...). Straciłeś na jakiś czas świadomość swojego istnienia. Z tego co pamiętasz to leżałeś na biurku Janusa młodszego... i widziałeś nawet Mema w czasach, gdy ten był w Piekle. On jednak miał swoje ciało, a ty nie. Twoje znaleziono po kilku dniach, gdy zaczęło już mocno gnić. Nigdy nie przeczytałeś Upiornej Księgi Ikon, dopiero co znalazłeś tą książkę. Cóż "życie", a raczej "śmierć". W końcu po wielu latach Janus przestudiował ją całą i pożyczył komuś z biurokracji piekielnej. Zaginąłeś na wiele lat, może nawet na setki tysięcy lat, ale kto by liczył? Twój umysł zresztą nie posunął się ani o rok. W końcu pojawiła się twoja świadomość, a po kolejnym tysiącu lat nawet mogłeś porozumiewać się telepatycznie z co bardziej zdolnymi diablikami. Jeszcze dziesięć tysięcy lat i za pomocą telekinezy dźwiękowej możesz mówić. W końcu z Piekła trafiłeś znów na Ziemię i ze zdziwieniem odkryłeś, że minęło zaledwie kilka dni od kiedy zginąłeś. Próbowałeś ożywić swoje zwłoki, ale nic z tego. Byłeś świadkiem, gdy przyszła policja, lekarz i w końcu ktoś zabrał zwłoki. Nikt cię nie słyszał. Być może zbyt mocno w to niewierzyli. Tak to już jest z magią, że nie działa gdy niewiara jest zbyt silna. W końcu na początku 2009 roku trafiłeś do domu bibliofila podobnego do ciebie. On cię usłyszał, ale niestety równocześnie UKI rzuciła na niego czar podwładności. UKI sama w sobie ma świadomość, ale w stosunku do ludzkiej bardzo obcą. Nie możesz z nią pogadać, ale możesz spróbować używać jej mocy. Tak czy inaczej Upiorna Księga Ikon nie ma żadnego interesu do tego człowieka, ty za to to inna sprawa. Zechciałeś, żeby podniósł UKI i to zrobił. Zechciałeś, żeby stanął na jednej nodze i to zrobił. Jak jakiś cholerny Terminator 2. Wypowiedziałeś jeszcze jedno małe życzenie, gdy zostałeś przerzucony razem ze swoim nowym podwładnym do Złamanego Świata. Wylądowaliście w zdziczałym sadzie wiśniowym. Dopóki ten człowiek ma przy sobie UKI dopóty ty będziesz mógł przez niego przemawiać i robić co będziesz chciał. Statystyki fizyczne są tego człowieka. Widzisz w każdym kierunku od UKI i dodatkowo tak jak widzą oczy osoby kontrolowanej. Dysponujesz narazie tym jednym czarem, ale on nie będzie działał na wszystkich. Osobę możesz kontrolować na maksimum 15 metrów od ciebie, ale tylko jedną w danym czasie. W pewnym momencie nastąpiła seria wybuchów z jednego kierunku i usłyszałeś czyjeś kroki z przeciwnego kierunku. O innych zmysłach: słuch tylko od UKI, smak, węch i dotyk tylko od osoby kontrolowanej.
 

Ostatnio edytowane przez AC. : 05-01-2009 o 22:51. Powód: uwagi przeniesione do tematu z komentarzami
AC. jest offline  
Stary 05-01-2009, 22:05   #2
Nansze
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Świat wirował. Ryjek przyłożyła dłoń do ust. Miała odruchy wymiotne. Przez chwilę męczyła się ze swoim organizmem. Za dobre śniadanie jadła, by teraz z niej wyszło. Upadła na kolana ciężko oddychając. Spojrzała na prawą dłoń.
-Cholerny naszyjnik- wycedziła cicho przez zęby.
Usiadła na ziemi i wzięła głęboki wdech i głośny wydech. Przeczesała dłonią czarne włosy z zielonymi pasemkami. Ciężko wstała, otrzepała swoje czarne bojówki, których nogawki były wsadzone w glany. Poprawiła czarną zapinaną koszulę. Ściągnęła z pleców „kostkę” i wsadziła do niej naszyjnik. Odwróciła się. Jej oczom ukazały się dwa osobniki płci przeciwnej i do tego jeden miał aparat.
-Hmmm…- Jej brązowe oczy, które były pomalowane na czarno przybrały podejrzliwy wyraz. Założyła włosy za uszy, które zaświeciły rzędem kolczyków. Rozpięła czarną koszulę, pod którą była czarna, przylegająca do ciała koszulka. Wyjęła z kieszeni pomadkę Nivea i posmarowała usta tak by nie zahaczyć o vertical labret. Założyła ponownie kostkę na plecy. Zupełnie zignorowała dwie postacie stojące niedaleko niej. Podeszła do okrągłych wrót i zaczęła badawczo lustrować. Delikatnie dotykać znaki, które znajdowały się na nim. Podeszła do panelu.
-Hmmm…- Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, była zimna i bez praktycznego wyrazu. Delikatnie przejechała palcami po znakach. Sprawdziła czy przy pasku ma swój myśliwski nóż. Nie rozstawała się z nim nigdzie. To było jej dziecko. Usiadła opierając się plecami o panel.
-Coście za jedni? – Spytała, nie patrząc na nich, tylko przed siebie, lekko zrezygnowanym wzrokiem.



 

Ostatnio edytowane przez Nansze : 06-01-2009 o 20:12.
 
Stary 05-01-2009, 22:20   #3
 
Smola's Avatar
 
Reputacja: 1 Smola nie jest za bardzo znany





Erland nadal ze zdziwieniem dotykał końcówek swoich uszu. Powtórzył tą czynnośc wiele razy, gdy nagle przypomniał sobie o pięknej dwudziestolatce stojącej przed nim, oraz jakiegoś faceta z aparatem spojrzał na niego podejrzliwie po czym usłyszał głos dziewczyny po chwilowym zastanowieniu odpowiedział:
-Jestem Erland. Czy wiesz może gdzie się znajdujemy, widzę za tobą coś w stylu portalu. Może to on nas tu przeniósł Podszedł do teleportu i starał się znaleźc jakiś ukryty mechanizm jednak nic z tego nie wyszło.
- A ty to kto? Spytał osobnika z aparatem
Czekał ze spokojem na odpowiedź oglądając swój nowy piękny strój. Miał na sobie czarny strój oraz błękitną tunikę. Na głowie miał opaskę okalającą nieco dłuższe niż wcześniej włosy. Na nogach miał również błękitne nagolenniki oraz buty przypominające kozaki jednak o wiele wygodniejsze i lżejsze, jakby były przeznaczone do szybkiego biegu
Czy nasze postacie są "zaopatrzone" w jakąś broń
 

Ostatnio edytowane przez Smola : 05-01-2009 o 22:49.
Smola jest offline  
Stary 05-01-2009, 22:56   #4
 
Hikaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Hikaru ma wyłączoną reputację




Jeśli ostatnio rozdawali nagrody Darwina, to z pewnością jedna powinna powędrować do gnijących już zwłok niejakiego Emila – bo z pewnością śmierć spowodowana przez jedną, durną książkę spełnia minimalne kryteria owego wyróżnienia.
„Cóż, nie warto użalać się nad swoją własną śmiercią, kiedy zyskało się nowe życie…” pomyślał Emil, kiedy tylko trafił w chude łapy jakiegoś młodzieńca.
Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy udało mu się przejąć nad nim kontrolę – zupełnie jakby był jakąś zwykłą marionetką w jego… No właśnie, z pewnością nie rękach.
- Nie jest taki zły, choć mógłby zgolić ten kilkudniowy zarost – mruknął Emil, poprzez usta swojego nowego ‘ciała’, gdy jeszcze przeglądał się w lustrze.
W odbiciu widział swojego nowego siebie, a przynajmniej poniekąd siebie… w końcu on siedział, uwięziony w tej przeklętej książce. Okulary o niewielkich, okrągłych szkłach, rozczochrane, brązowe włosy i niesamowicie szczupły, groteskowy wygląd.
- Wyglądam jak bibliotekarz – mruknął, gładząc się po policzku.
*
Teleportacja – to było niezwykle ciekawe doświadczenie dla Emila, choć nie spodziewał się, że będzie takie… beznamiętne.
Poprawił, a raczej kazał poprawić, okulary, po czym rozejrzał się dookoła. Miejsce, w którym się znalazł, przypominało dzicz, albo przynajmniej sad wiśniowy zainspirowany dziczą… chociaż może dzicz przypominającą sad wiśniowy? A może oba?
- Życie książki wcale nie jest takie proste – mruknął, można tak powiedzieć, Emil, obejmując UKI. Postanowił, że zignoruje wybuchy, gdyż nadchodzące kroki były czymś o wiele bardziej interesującym niż jakaś mini wojna.
Przyjąwszy nonszalancką pozę, wciąż kurczowo obejmując Księgę, wyczekiwał nadbiegającej osoby…

 
__________________
setsugai, setsugai se yo~
意味のないことなんて何もない 僕 の�-では
輝... わたしは ひかる です.
Hikaru jest offline  
Stary 06-01-2009, 00:12   #5
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny




Memo
Ocieram łezkę, która pociekła mi z oka, gdy wspominałem dawne czasy. Zaczynaliśmy jako zwykli ludzie z latarkami i pistoletami, zostawiliśmy Smoka na pożarcie obcym, zdejmowaliśmy chyba Amrika z krzyża, ciekawie było. Ale to przeszłość.
- Mośko, wyłaź już, w tej rezydencji widziałem fajne łazienki, i jeszcze będziesz mógł umyć łapska! - krzyczę dopijając kolejnego Żywca. - Znając życie jeszcze tego gnoja spotkamy! - czekam aż Mośko wyjdzie, a jak nie wyjdzie to krzyczę - A sraj się! - i jadę pogadać z Saviniusem, który w końcu grzebał wraz z Silothem przy Astra Porta.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline  
Stary 06-01-2009, 11:54   #6
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny


Po wczesnej pobudce, leżąc w łóżku zastanawiał się co mu się śniło, co to było... a tak, te dziwne zbiegi okoliczności, wypadki, zamieszki, zawsze kiedy był z aparatem na miejscu. Teraz powrócili także ci ze służb porządkowych. No cóż, przynajmniej dobry powód aby trochę po podróżować, szkoda tylko ekipy od rpgów. A już zaczynały mi się podobać nowe dedeki, mag był świetny, gdyby dało się go jeszcze skombować z chengelingiem z eberronu. Zastanawiając się co zrobiłyby gdyby miał zdolność pełnej przemiany siebie połączoną choćby z sztuczkami czwarto edycyjnego maga, wstał, wziął prysznic, ubrał lekkie, ciemno brązowe lniane spodnie i koszule, także z lnu, choć w trochę lżejszym odcieniu, wziął plecak, ze sprzętem który przygotował wczoraj wieczorem, zawsze tak robił, aby rano nie zastanawiać się w jakim stanie są baterie i czy wszystko ma, przerzucił przez ramie torbę z lustrzaną i wyszedł do pobliskiego baru mlecznego na śniadanie. Za ladą w barze było duże lustro, przyjrzał się sobie i doszedł do wniosku, że trzeba było się nie golić, za to stanowczo wysuszyć włosy. Spoglądała na niego bowiem, twarz człowieka, zmęczonego i z lekkimi śladami zacięć po goleniu w dodatku z mokrymi włosami, no cóż, przynajmniej jest w miarę dobrze zbudowany, treningi w bractwie zrobiły swoje, podstawy capoeiry i regularne sparingi ze znajomymi z klubu i bractwa, dało mu dość dobrze zbudowany korpus i brak brzuszka, tak częstego, gdy większość czasu spędza się przy obrabianiu zdjęć, więc jak włosy wyschną, a podrażnienie z szyi zejdzie to będzie ogólnie dobry efekt.


Siedząc w barze i jedząc jajecznice, niesamowitą w smaku, tutejsza kucharka, pani Hela, niezwykle barwna osoba, przyrządzała przepyszną jajecznicę. Z przysmażana cebulą i szynką, nie żałowała też margaryny na podkład i wysmażała tak, że biało praktycznie znikało, do tego podawana ze świeżym chlebem i dobrą herbatą. Zanim wyszedł z nieznanego sobie powodu, sięgną pod krzesło wy wziął na kolna swój plecak. Sprawdzając zawartość zastanawiał się czemu to robi, przecież od kilku lat nosi ze sobą, to samo, a właściwie wszystko. Mimo tego przejrzał plecak i upewnił się że wszystko jest na swoim miejscu. Puszka piwa plus paczka fajek i zapalniczka, aby przekupić niechętnych menelików do pozowania, kolorowe race dymne z odpustu za trzy złote, żeby urozmaicić niektóre zdjęcia, kilka patyczków z kolorowym światłem chemicznym, pudelku małych zimnych ogni, paczka prezerwatyw, hmmm... zostały dwie, ale wystarczy jakby mnie zastał deszcz, linka stalowa z pętlami na końcu, pamiętam jak mnie policja zdejmował z tego słupa, kiedy robiłem zdjęcia przejeżdżającego papieża wisząc trzy metry nad ziemią, zaczepiony nogami o pętle w żyłce a plecami wsparty o słup, zapasowe negatywy do analoga, i baterie do cyfry i lampy, karty pamięci, wielofunkcyjny scyzoryk, ciasno poskładana aluminiowa karimata, gdyby trzeba było położyć się w błocie, gumowe rękawiczki, białe rękawiczki, zestaw pinesek, neutralny podkład i pędzelek do jego nakładania, mleczko i szmatka to czyszczenia optyki, zawinięta w foliowy woreczek butelka z benzyną do zapalniczek, pamiętam te zdjęcia, z płonąca rzeką, o mało się nie podpaliłem, kilka batonów i półlitrowa butelka wody mineralnej, ahh i kilkanaście przygotowanych formularzy, z pozwoleniem na użycie wizerunku i peleryna przeciwdeszczowa. Zamknął torbę, pomachał pani Heli przy wychodzeniu i ruszył przed siebie. Wpadł na pomysł, że może jakieś ciekawe portrety niczego niespodziewających się ludzi.

Doszedłszy do rynku, przysiadł na ławce, i z podręcznej torby wyjął, aparat, zastanawiał się przez chwilę, czy nie wyjąć sobie z plecaka analoga, ale zrezygnował, zrobił kilka próbnych zdjęć aby ustawić czas i przysłonę w optymalnych warunkach. Następnie obserwował ludzi, robiąc zdjęcia tym których uznał, za wystarczająco ciekawych. Po jakimś czasie dostrzegł, dziewczynę zupełnie nie w jego typie, ale była dobrym obiektem, inaczej nie zwróciłby nawet uwagi, szybki przybliżenie na dłoń, przekleństwo w myślach producentów optyki, że jeszcze niema obiektywów 18 - 400 i równie szybki wniosek, że w końcu może wykadrować i powiększyć na kompie, i dalej uzyska wydruk 60na45 w dobrej jakości. Dzisiejsze cyfrówki dają już prawie takie możliwości jak analogi. dobra zobaczmy co wyszło, bo może będzie trzeba biec po zgodę na wykorzystanie wizerunku. Kiedy patrzył na wyświetlacz, kątem oka dostrzegł, że jego dłoń wygląda tak niesamowicie jak ta na zdjęciu. Zamknął oczy uznając to za złudzenie i faktycznie po otwarciu oczu okazało się, że to jego ręka jest normalna. Popatrzył na wyświetlacz i szybko ocenił, że nie trzeba biec po zgodę, bo nie widać twarzy i dobrze, mu się nie podobała. Jego spojrzenie przykuła inna dziewczyna, o ta to ma wyraz i jak się zatrzymała, to spojrzenie na ziemię, pełne smutku i wściekłości zarazem, obym tylko trafił z ostrością.

I nagle cholerna cyfra pała, jak nie zapisała tych zdjęci to ją chyba rozwalę.
Szybki reset i... czemu ja stoję? ...i czemu na trawie? ...Co jest? ...Gdzie ja jestem? ...Dziewczyna została... za nią las... obok mnie jakiś nastolatek... A za mną portal z gwiezdnych wojen... tylko czekać aż pojawi się Darth Vader i smerfy... Albo śpię, albo mam halucynacje...

Widząc, że dziewczyna zaczyna się stroić, a chłopak, sprawdza swoje ubranie, sam sprawdził czy aparat działa i czy ma cenne zdjęcie. Nawet jeśli to sen, to odruch zostają, po chwili schował aparat do poręcznej torby, a tą włożył w całości do dużego plecaka. Patrzył jak dziewczyna ogląda portal, a chłopak poszukuje czegoś naokoło.

- Nie wiem, czego szukacie, ale jeśli chcecie to włączyć, to zacząłbym od tego terminala - powiedział podchodząc do panela - Jestem Merlin, zastanawiam się czy to sen, czy coś innego. Zachowujecie się inaczej niż postacie ze snów, jestem więc gotów uwierzyć w inne rozwiązanie. -

Przejrzał badawczo panel i zastanawiał się co robić. zbliżał się wieczór, a nie był najcieplej ubrany do nocowania na zewnątrz.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 06-01-2009 o 13:17.
deMaus jest offline  
Stary 06-01-2009, 12:07   #7
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany


Emil-UKI:
W pewnym momencie zza krzaków wyszedł około trzydziestoletni mężczyzna w brudnym wojskowym ubraniu. Od kilku dni nie golił się, do tego wyraźnie widać, że trochę popił. Ma dłuższe włosy jakiś czas temu skrócone nożem. Ten człowiek wygląda jakby był weteranem strasznej wojny. Mierzy do Krzysia (imię osoby, którą przejąłeś) z kałasznikowa i pyta się kim jesteś po czym krzyczy Memo! Znalazłem kogoś! Czekaj tam! Przybysz każe ci mówić i iść w kierunku, z którego on przyszedł.

Memo:
Już chciałeś krzyknąć "A sraj się", gdy usłyszałeś krzyk Mośka w stylu "sytuacja opanowana": Memo! Znalazłem kogoś! Czekaj tam! Czekając na niego włożyłeś sześciopak do metalowej skrzynki łazika i znalazłeś tam równocześnie lornetkę. Nie mając co robić pooglądałeś okolicę... i zobaczyłeś, że w posterunku, który wcześniej zniszczyliście ktoś żywy jest...

Ryjek, Erland, Merlin:
Po wymienieniu kilku uprzejmości i nieuprzejmości Erland za radą i z Merlinem przyjrzeli się mechanizmowi. Nie widać, żeby miała ona jakieś ukryte przyciski, ale te główne są dość oczywiste. Ryjek nie przedstawiła się jeszcze, ale za to dokładniej obejrzała teren, na którym się znajdują.


Ryjek:
Gdy twoi towarzysze gapili się na panel ty spostrzegłaś ślady ludzi w sportowych butach i obuwiu z dziwną podeszwą (płaską). Po chwili zobaczyłaś mniej więcej jak to wyglądało: podobnie jak wy znikąd pojawiły się tu cztery postacie. Oglądali panel, a jedna z nich odeszła w stronę krzaków. W pewnym momencie odwrócili się w stronę Astra Porta. Zapewne ślady dwóch kolejnych osób schodzących ze stopni pierścienia wtedy zostały zrobione. Pogadali chwilę i piątka z nich oddaliła się w jednym kierunku. Szósta osoba głównie operowała przy panelu wiele razy obchodząc urządzenie do okoła. W końcu szybko odskoczyła i jej ślady się urwały pojawiając się dopiero spory kawałek dalej rzucona przez coś co nie pozostawiło śladów. Dalsze ślady że uciekła ze znaczną szybkością. Tyle z szybkiego rzutu okiem na okolicę.

Grabarz:
Wstałeś i zobaczyłeś trzy podobne do tipi namioty. Sporo skrzyń jest w nich, wszystkie są przymknięte ale mają i pourywane zamki. Ognisko dawno przygasło, ale ograbione zwłoki nadal tu leżą. Ci, którzy zginęli przy ognisku zostali rzuceni obok jednego tipi - jest ich czwórka. Trzech dodatkowych leży niedaleko przy zniszczonym łaziku z CKMem. Droga biegnie na granicy lasu, a okolica przyrodniczo jest monotonna: z jednej strony masz ogromny, mroczny las, z drugiej trawiasty teren kończący się lasem niskich drzew po kilku kilometrach.
 
AC. jest offline  
Stary 06-01-2009, 18:04   #8
 
Hikaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Hikaru ma wyłączoną reputację


Emil, bądź też Krzysio, a raczej oboje, wykrzywił usta w uśmiechu pełnym drwiny. Wszystko zaczynało być coraz bardziej interesujące. Z dziczy, przypominającej wiśniowy sad, wyskakuje dzikus z wyrazem twarzy, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka, celując w ‘opętane’ ciało kałasznikowem. Na dodatek cuchnęło od niego na kilka metrów – aż dziwnym było, że pobliskie rośliny nie wyzionęły 'ducha'.
Chude ręce oplotły mocniej mroczną Księgę, jakby obawiając się, że zaraz temu psycholowi z bronią przyjdzie do głowy myśl o powtórnej edukacji…
Twarz mężczyzny, choć blada niczym papier ledwo co rozpakowanej książki, nie wyrażała zupełnie żadnych emocji, nie licząc tego drwiącego uśmieszku i spojrzenia pełnego pogardy.
- Nie – odpowiedział sucho, nie ruszając się ani o krok z miejsca, w którym stał.
Emil, który miał w głowie zupełnie inne plany, nie miał zamiaru wykonywać rozkazów jakiegoś pijanego weterana wojennego; lecz postanowił poczekać na reakcję owego pana, gdyż nie chciał narażać się na podziurawienie, odchodząc w swoją stronę.
 
__________________
setsugai, setsugai se yo~
意味のないことなんて何もない 僕 の�-では
輝... わたしは ひかる です.
Hikaru jest offline  
Stary 06-01-2009, 18:18   #9
 
grabi's Avatar
 
Reputacja: 1 grabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwu


Grabarz patrzył na ziemię. Z tej odległości wyglądało to jak sztuka nowoczesna, wystawiona w muzeum... no może poza specyficznym zapachem. Wśród pomarańczowej brei widoczne były ciemniejsze, brązowe kawałki - dawne pulpeciki w sosie pomidorowym. Nikt nie uznawał takich rzeczy za coś fascynującego, więc umysł sam podrzucił sobie rozwiązanie. Naszła go myśl o Spongebobie. Dlaczego znów o najabsurdalniejszej rzeczy, jaką chyba kiedykolwiek widział? Po nagłym powrocie jaźni w terminalu, była to najdziwniejsza rzecz, jaka się tam znajdowała. Poduszka mówiła ludzkim głosem, a on dobrze wiedział, że jego znajomi daliby wszystko, aby mieć te same tabletki. No ale on zwymiotował w terminalu... To dlaczego rękoma wyczuwał trawę? Zdziwiony podniósł głowę, po części także, aby nie patrzeć na swoje "arcydzieło". Trzy namioty i jakiś las, no i także zwłoki. Może w normalnych warunkach widok wywołał by przerażenie, może jakiś strach, albo prawdopodobnie stałby tu tak jak teraz i wpatrywał się tępo w martwe ciała. To czy miał zdrowe zmysły, czy też nie, to była najmniej ważna rzecz. Patrzył teraz na zwłoki i zastanawiał się, jak się tu pojawił. Pokój, terminal, las? Rozwiązanie zagadki wydawało się odległe, a po co zarzucać sobie głowę rzeczami, które i tak są nie do poznania. Wtem zauważył w namiocie skrzynie. Podszedł bliżej, aby zajrzeć do środka. Może znajdzie coś ciekawego, a może jednak nie?
 
grabi jest offline  
Stary 06-01-2009, 18:33   #10
 
Smola's Avatar
 
Reputacja: 1 Smola nie jest za bardzo znany


Erland
Po dokładnym sprawdzeniu panelu i nie odnalezieniu żadnego ukrytego przycisku rozejrzał się po okolicy sprawdził co robi tajemnicza dziewczyna jednak jej nie zauważył. Zrezygnowanym głosem powiedział:
-Może spróbóumy wcisnąc jakąś kombinacje przycisków. Pdobny mechanizm widziałem na Discovery, ale to był program o filmach fantastycznych, więc pewien nie jestem.
Po tych słowach w myślach starał się ułożyc wszystko jeszcze raz.
 

Ostatnio edytowane przez Smola : 06-01-2009 o 18:44.
Smola jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172