Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-02-2009, 20:36   #1
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
QS Asasyn

- Kpisz? - zapytał, w swoim mniemaniu retorycznie mężczyzna o wyglądzie dobrotliwego, rubasznego mnicha. - Przecież nikt się nie zgodzi na taka wyprawę, to zbyt niebezpieczne. I na dodatek nie wiadomo, czy możliwy jest powrót.
- Ty to wiesz, ale nie wszyscy są tak dobrze poinformowani o podróżach międzywymiarowych, czy jak je tam nazywają magicy - tykowaty, lekko zgarbiony, zupełnie siwy starzec wymierzył w swego rozmówcę szponiasty palec. - Twoja głowa w tym, by wysłać zabójcę. Rezydent zajmie się resztą.
Idź!

Deszcz zacinał od rana z przerwami, w czasie których udowadniał, że słowo "siąpić" jest synonimem wielu wulgarnych słów, a nawet zdań o wielce złożonej składni.
Prosty jak strzała trakt ciągnął się po horyzont, zupełnie jak bliźniacza połówka pozostawiona za plecami, czy też może końskim zadem.
Wokół płaska jak stół równina. Tu i ówdzie samotny głaz wielkości kamienicy, słabowity krzak, karłowate drzewo i trawa, trawa, trawa...
Zapadał zmrok.
Ostatnie promienie słońca z trudem przedarły się przez całun chmur, mamiąc oczy zmęczone przebijaniem się przez kurtynę wody, lub ujawniając z dawna wyczekiwane ludzkie siedlisko.
Czyliż to dym, samotny drogowskaz ku karczmie, czy może zlepek paru siwych słupów dobywająch się z kominów maleńkiej wioski, bo przecież nie miasta.

...

Zadania:
Przedstawić się szanownym czytelnikom.
Dojechać do źródła dymu (lub wykazać, że było to jeno mamidło), gdzie wieczerzać wypada, języka zasięgnąć można (dzień drogi na południe Daar Duann - miasto portowe, spore i pełne światowych ludzi; obcych ostatnio dużo przejeżdża, głównie ku morzu jadą) i o nocleg prosić.
 
pan Piotruś jest offline  
Stary 23-02-2009, 01:02   #2
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Elnar jechał z wolna na swoim koniu w kierunku miasta. Nieprzyjazny trakt ciągnął się w nieskończoność znikając za horyzontem. Pół człowiek, pół wampir Elnar był Asasynem. Ubrany w biało czerwone szaty siedział na brązowym koniu, który zmęczony stąpał po ziemi coraz wolniej i wolniej. Twarz Asasyna ukryta była kapturem i chustą, czarną chustą z powodu słońca świecącego jeszcze kilkanaście minut temu.
Teraz... Teraz schowało się za horyzontem oświetlając inną część globu. Elnar nie lubił słońca. Parzyło go gdy promienie lizały jego skórę i wypalało mu oczy gdy zatrzymywał nań dłużej wzrok. Teraz jednak można bezpiecznie zdjąć chustę, zapadł mrok.
Asasyn sięgnął do twarzy i zdjął ją ukazując swe oblicze. Złote oczy błyszczały w ciemności i niebieski kosmyk włosów opadł na jego czoło. Na prawym policzku wypalony miał znak Zakonu Asasynów. Elnar zatrzymał konia i rozejrzał się. Wzrok miał doskonały zwłaszcza w mroku. Z łatwością ujrzał dym unoszący się nad... czymś. Zapewne była to jakaś wioska. Asasyn ruszył w tamtym kierunku kłusem chowając chustę do jednej z wewnętrznej kieszeni.
Po kilkunastu minutach jazdy Elnar dojechał w końcu do celu. Mała wioska z kilkoma gospodarstwami i karczmą po środku. Człekowampir założył ponownie chustę i wjechał do wioski. Nie było nikogo na ulicy. Podjechał do karczmy, zeskoczył z konia i przekroczył jej progi. Nie oglądając się podszedł szybko do szynku i zagadał tajemniczym głosem do karczmarza:
-Witam. Jest tu gdzieś jakieś większe miasto? I czy jest Pan skłonny zaproponować mi nocleg za odpowiednią ilość złotych krążków? - zapytał stawiając przed karczmarzem sakiewkę złota.
Ten zmierzył go pełnym nieufności wzrokiem i odpowiedział ochrypłym głosem:
-Jest. Daar Duann. Duże miasto z portem, dzień drogi na południe.
W tym momencie do lady podszedł jeden z klientów. Podbite oko, brudna od krwi koszula, wyglądał jakby niedawno stoczył ciężką bójkę z innym podobnym do niego pijaczkiem.
-Jeszcze dwa piwa - syknął do szynkarza i ruszył do stolika w kącie. Ten kiwnął głową, nalał piwa do kufli i ruszył w kierunku bandyty. Gdy ten chciał zapłacić zdał sobie sprawę że jego złoto wyparowało...
Asasyn właśnie chował jego sakiewkę do kieszeni. Po krótkiej wymianie słownej karczmarza z łachmytą ten drugi został wyrzucony z przybytku na zbity pysk, a pierwszy powrócił na dawne miejsce i rzekł do Elnara:
-Ostatnio dużo obcych widuje się na ulicach Daar Duann. A co się tyczy noclegu... - facet zabrał sakiewkę, i spojrzał gdzieś pod szynk. - To czwórka jest wolna.
Wręczył Asasynowi klucz, a ten powlókł się powoli w stronę schodów.
Na szczycie był długi korytarz z drzwiami po obu stronach. Elnar poszedł wzdłuż korytarza i odnalazł swój pokój - czwórkę. W środku było jedno łóżko, szafa i stół z dwoma krzesłami. Było mało przestrzeni, całe wyposażenie pokoju ledwo się tu mieściło.
Asasyn zamknął drzwi i położył się, a chwilę później zapadł w niespokojną drzemkę.

ps.
avatar: Assassin's Creed by ~panelgutter on deviantART
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W

Ostatnio edytowane przez Korbas : 25-02-2009 o 20:34.
Korbas jest offline  
Stary 23-02-2009, 22:37   #3
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Zmęczenie dawało jej się we znaki. Cały dzień spędzony w siodle, chłód, deszcz i wszechogarniająca pustka.
Jechała wolno rozglądając się za miejscem, w którym mogłaby ewentualnie przenocować, nie wyglądało to najlepiej. Kolejna noc spędzona pod gołym niebem z pewnością nie będzie należała do przyjemności, i jeszcze ten deszcz. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co ją czeka. I wtedy właśnie pojawiło się światełko w tunelu, a właściwie dym. Puścił się kłusem w stronę majaczącego na niebie kierunkowskazu.
Dojechała do małej, na pierwszy rzut oka spokojniej wioski. Bez trudu zlokalizował położoną w jej centralnej części karczmę.
Zostawiwszy konia pod budynkiem szybkim krokiem weszła do miejscowego centrum rozrywki.
Zalała ja fala ciepła, głośnych, beztroskich rozmów i pokrzykiwań. Co za miła zmiana, po kilku zimnych, cichych, samotnych nocach spędzonych na pustkowiu.
Zrzucił z głowy mokry kaptur, odsłaniając, długie włosy w niezwykłym kolorze, co nie mogło ujść uwadze zebranych w karczmie mieszkańców. Pewnie nie często zjawia się u nich młoda, niebrzydka, samotna kobieta. Przybrawszy miły wyraz twarzy ruszyła w kierunku bary, czując na sobie wzrok zaciekawionych wieśniaków.
- Dobry wieczór – powiedziała do mężczyzny siedzącego za barem – szukam noclegu. Potrzebuję czegoś na jedną noc.
-Chyba będę w stanie pomóc…na jedna noc. A gdzie się panienka wybiera – zapytał szczerząc krzywe zęby, a właściwie to, co z nich pozostało – do Daar Duann?
- Darr Duann – powtórzyła i zaciekawieniem spojrzała na mężczyznę.
- To spore miasto portowe, całkiem niedaleko, konno, to będzie jakiś dzień drogi na południe.
Nie mając zbyt dużego wyboru, szybko podjęła decyzję, że właśnie tam uda się jutro. Teraz jednak marzyła jedynie o zrzuceniu z siebie mokrych ubrań i ciepłym łóżku.
- Właśnie, chciałabym jeszcze zostawić gdzieś na noc swego konia, on też powinien odpocząć – powiedziała kładąc na blacie kilka monet.
- Tak, tak oczywiście – powiedział z chciwym uśmiechem, po czym skinął na ryżego chłopaka krzątającego się przy kominku. – Syn zaprowadzi panią do pokoju, a potem zajmie się koniem. Chłopak skiną głową i ruszył w kierunku schodów.
- Dziękuję – powiedziała do karczmarza, po czym ruszyła za młodzieńcem nie oglądając się na to, co dzieje się w lokalu.
 
Vivianne jest offline  
Stary 26-02-2009, 01:28   #4
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Rześki poranek powitał wszystkich w okolicy ciepłymi promieniami słońca.
Lekkie śniadanie, niezgorszy trunek, choć zalatujący nieco studzienną wodą, ot proza życia na szlaku.
Oczywiście sielanka nie może trwać wiecznie, nawet jeśli dopiero się zaczyna.
Wczorajsze zajście, drobny incydent, zebrał właśnie swoje żniwo.
Przed karczmą zebrał się spory tłumek niezadowolonych z życia wieśniaków.
Trzymane na podorędziu narzędzia sugerowały, że szykuje się robota.
Mokra robota.
Z wymienianych półgębkiem uwag można było wywnioskować, że lokalna ludność ma nieco odmienne zdanie niż kaczmarz jeśli chodzi o obecność obcych w wiosce.
Możnaby przypuszczać, że wszelkie zło spadające na ciężko pracujący lud, uciskany na dodatek podatkami, to właśnie przyjezdni - złodzieje, bandyci i w najlepszym przypadku dziewki wszeteczne.
Czara goryczy była pełniutka.

...

Zadania:
Zawiązać koalicję - we wsi jest jeno dwójka przyjezdnych.
Zaradzić problemowi - chłopów jest z tuzin, obeznani z alternatywnym zastosowaniem wideł, siekier i kosturów; marni to szermierze, jeszcze gorsze wojsko, lecz solidnie wkurzeni.
 
pan Piotruś jest offline  
Stary 26-02-2009, 16:57   #5
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Elnar nie spał zbyt długo. Gdy pierwsze promienie słońca przebiły się przez częściowo zakryte ciemnym materiałem okno Asasyn powstał z łóżka i zaczął zbierać rzeczy, które zdążył wyciągnąć w nocy gdy nie spał: Sakiewka, mapa regionu (na której nie było w okolicy tego miasteczka żadnego większego miasta) i klucz od pokoju. Gdy nacisnął na klamkę usłyszał jakieś krzyki i hałasy dobiegające z zewnątrz."Bunt?" - pomyślał i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do okna wychodzącego na wejście do karczmy i zobaczył... Mały tłum chłopów z pochodniami, widłami i czym tam jeszcze. "Przyszli zabić karczmarza? Może im coś wisiał...?" - kolejna myśl nawiedziła Elnara, gdy tuż obok drzwi się otworzyły i wyszła z nich czerwonowłosa ładna kobieta. Stanęła obok niego i spojrzała za okno.
-Precz z obcymi!!! - krzyknął jeden z chłopów, a reszta odkrzyknęła z aprobatą.
Asasyn odwrócił wzrok od okna i spojrzał na kobietę:
-Chyba wpadliśmy w kłopoty nie sądzisz? - powiedział bezbarwnym głosem.
-Nie sądzę. Boisz się bandy wieśniaków z widłami? -zapytała, a raczej stwierdziła, po czym ziewnęła.
-No co Ty, ale to nadal pozostaje kłopotem. Nie możemy odjechać jak normalni ludzie tylko będziemy musieli się wymknąć zanim podpalą tą karczmę. - oznajmił znów spoglądając przez okno.
-Wymknąć... to chyba nie jest odpowiednia słowo. Nie sądzę że damy rady wyjść stąd niezauważeni. - westchnęła - A ja tylko chciałam się wyspać w ciepłym łóżku - mruknęła pod nosem.
Uśmiechnął się słysząc jej odpowiedź.
-Można by spróbować. Jest jakieś tylne wyjście? - rozejrzał się jakby drzwi na tyły budynku były za nim.
-Raczej jest, ale i ono jest pewnie obstawione przez szaleńców z widłami. - zamilkła na chwilę - Ale zawsze można spróbować. Sądzę jednak, ze bez krwi się nie obędzie, muszę jeszcze zabrać swojego konia.
-Skoro tak... Ja mojego konia zostawiłem przed budynkiem. Wyjdę, zwrócę ich uwagę na siebie, a Ty wyjdziesz tylnym wyjściem i pójdziesz po konia. Potem razem możemy jechać dalej. - spojrzał na nią i uśmiechnął się nieznacznie.
-Bohater się znalazł! - prychnęła - Ich jest kilkunastu, ty jeden.- Dopiero teraz zmierzyła mężczyznę wzrokiem. – Wątpię, że od tak po prostu Cię wypuszczą a do pokojowych negocjacji raczej nie przywykli. Chyba sobie sam z nimi nie poradzisz – zaśmiała się.
-Gdzie jedziesz? – zapytała znów spoglądając w okno.
Tym razem on sie zaśmiał.
-Uważasz że mam zamiar im się wystawić? Powiedziałem że zwrócę na siebie ich uwagę, a nie że będę z nimi walczyć. - Jadę do tutejszego miasta Daar Duann. Dowiedziałem się od karczmarza że to duże miasto. Jakaś robota się znajdzie zapewne. Ty też tam jedziesz?
-Tak, chyba tak. Musze odwiedzić jakieś miasto, a to chyba jest najbliżej. No to do zobaczenia przed karczmą – powiedziała z lekkim uśmiechem i skierowała się w stronę swojego pokoju.
- Za trzy minuty wychodzę, dowiem się gdzie jest tylne wyjście i zabiorę konia.
Tylko żeby Cię za bardzo nie podziobali tymi widłami, nie mam zamiaru się tobą zajmować- rzuciła ze złośliwym uśmiechem i znikła za drzwiami.
-Nie martw się, w tym już moja głowa. -rzekł do siebie, gdyż kobieta odeszła. - No cóż, do dzieła.
Wyjął miecz i zaczął nim uderzać w sufit. Po minucie zrobiła się wystarczająco duża dziura. Wskoczył przez nią na dach.
- Nie krzywdzimy niewinnych... - mruknął cicho, przypominając sobie prawo zakonu. - Nie jestem pewny czy są niewinni, więc nie będę ryzykować.
Elnar wyjął sakiewkę złota i niezauważony przez wieśniaków rzucił ją w zebranych.
Sakiewka spadła na ziemię rozsypując dookoła złota. Gdy chłopi rzucili się na złote krążki drugą sakiewkę rzucił trochę dalej od karczmy, tak że zajęci zbieraniem pieniędzy chłopi nie zauważyliby wejścia czy wyjścia kogokolwiek z karczmy. Zadowolony asasyn zeskoczył na ziemię, wziął swojego konia i pojechał do stajni na spotkanie z nieznajomą kobietą.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W

Ostatnio edytowane przez Korbas : 27-02-2009 o 14:29.
Korbas jest offline  
Stary 26-02-2009, 21:22   #6
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Obudziły ją krzyki dochodzące z zewnątrz. Po kilku minutach przewracania się po łóżku zdenerwowana, faktem, że ktoś śmiał ją obudzić podeszła do okna wychodzącego na tyły karczmy. Nie działo się tam nic ciekawego, a z pewnością nic, co wydawało te okropne dźwięki. Boże jak ona nienawidziła, kiedy ktoś wyrywał ją ze snu z samego rana!!
Ogarnęła się trochę, po czym wyszła na korytarz. Przy oknie stał wysoki mężczyzna wpatrując się z zainteresowaniem na to, co dzieje się na zewnątrz. Podeszła do niego bez słowa, nieznajomy zaczął rozmowę…

......................


Gdy zatrzasnęła z sobą drzwi zaczęła chaotycznie krzątać się po pokoju zbierając swoje rzeczy do dużego, skórzanego wora. Na samym końcu wzięła miecz, narzuciła pelerynę i wybiegła z pomieszczenia. Nieznajomego już nie było, zostawił za to po sobie dziurę w suficie.
„Biedny karczmarz, przenocował nas a teraz ma same problemy” przeszło jej przez myśl.
W tym momencie, na korytarzu pojawił się syn gospodarza zaaferowany pewnie hałasem spowodowanym wybiciem w suficie dziury, biedak pewnie pomyślał, że chłopi wdarli się już do budynku.
-Zaprowadź mnie do tylnego wyjścia, tylko szybko – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu – muszę zabrać konia. – Chłopak tylko skinął głową i ruszył biegiem schodami w dół. Juliiette pobiegła z nim. Po kilkunastu sekundach znaleźli się w czymś na kształt zaplecza.
- Tędy- zawołał chłopiec otwarłszy drzwi, które jak się zaraz okazało wychodziły na plac widziany przez okno pokoju. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów dotarła do stajni, gdzie z pomocą młodzieńca szybko osiodłała swojego konia.
- Podziękuj ojcu i przeproś go ode mnie – zawołała wyjeżdżając ze stajni. Zauważyła jadącego w ich kierunku mężczyznę. – Na południe – zawołała popędzając konia. Póki, co, chciała jak najszybciej znaleźć się z dala od bandy wściekłych mieszkańców wioski.
Galopowała w nieznane przeszywając jak strzałą chłodne powietrze rozwiewające burzę niesfornych włosów.
 

Ostatnio edytowane przez Vivianne : 27-02-2009 o 10:44.
Vivianne jest offline  
Stary 27-02-2009, 00:11   #7
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Asasyn zatrzymał się przy karczmie i zagwizdał głośno na chłopów. Ci zbierając ostatnie monety rzucili się na niego jak wygłodniałe wilki na rosłą zwierzynę. chwilę później okazało się że był to niechybnie zły pomysł. Okazało się bowiem że niektórzy są uzbrojeni w własnoręcznie robione łuki. Pierwsze dwie strzały przeleciały obok, przy trzeciej Asasyn musiał się szybko schylić, aby nie otrzymać rany.
Zawrócił konia i kłusem popędził w stronę stajni wciąż goniony przez chłopów, którzy raz po raz używali łuków, ale z marnym skutkiem. Szczęśliwym trafem jego płomiennowłosa towarzyszka właśnie wyjechała ze stajni gotowa do drogi.
Człekowampir dokładnie słyszał nadlatującą strzałę... Lecącą wprost w kobietę. Wyciągnął sztylet i rzucił go wprost w... ową strzałę, przebijając ją na pół i prawdopodobnie ratując dziewczynę przed raną.
-Galopem! - krzyknął i pognał w kierunku...
-Na południe! - zawołała popędzając konia do galopu.
Oboje pędzili w tamtym kierunku. Elnarowi wraz ze wzrostem prędkości wyostrzał się jeszcze mocniej wzrok i gdy obrócił głowę patrząc za siebie wciąż wyraźnie widział gospodarstwo i stajnie oraz rozchodzących się ludzi.
Popędzali konie jeszcze z 10 minut drogi, a potem zwolnili do leniwego kłusa dając koniom odpocząć.
-Zrobiłem to specjalnie - wytłumaczył się Asasyn patrząc na towarzyszkę - chciałem żeby widzieli że odjeżdżamy.
Krajobraz znów zrobił się pustynny. Znienawidzony ciągnący się po horyzont szlak znów był mało gościnny jak przedtem. Tu jednak występowało trochę więcej zieleni. Jakiś lasek w oddali, trawy porastające małe wzgórze, no i towarzyszące im słońce z każdą chwilą coraz mocniej dające o sobie znać.
-Tak na marginesie to nazywam się Elnar. - coraz mocniej palące słońce zaczynało powoli parzyć jego skórę, więc wyciągnął czarną chustę z kieszeni i nałożył ją na twarz, zasłaniając ją prawie całą. Pytanie o chustę zbył machnięciem ręki.
-Jak Ci się spało? - spytał uśmiechając się nieznacznie, co skutecznie ukrywała chusta.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 27-02-2009, 12:12   #8
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się tak szybko. Kiedy spostrzegła nadlatującą w jej kierunku strzałę, ta już została trafione sztyletem. Jej jedyną reakcją była zdezorientowana mina, nie było czasu na nic więcej. Kiedy usłyszała głos mężczyzny popędziła konia. Ruszyli na południe…

………………………………….

Pogoda była wspaniała. Świeciło piękne słońce, wiał lekki wiatr, było dość ciepło. Pędziła przed siebie rozkoszując się promieniami ogrzewającymi jej twarz. Krajobraz zmienił się nieco. Wraz z pojawieniem się nielicznych drzew i kępek trawy znikało poczucie pustki. Towarzyszące jej jeszcze dzień wcześniej, kiedy przemierzała pustkowie.
Zwolnili tępo, po chwili odezwał się mężczyzna…
- Juliette – powiedziała odwracając głowę w stronę mężczyzny. – Po co ci ta chustka? – zapytała unosząc jedną brew do góry. Nie odpowiedział, machnął tylko ręką.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i westchnęła cicho. Nie miała zamiaru naciskać.
-Dobrze, do czasu – odpowiedziała na pytanie o sen z pretensją w głosie. Jechali chwilę w ciszy, którą wykorzystała na myślenie o tym co stało się w wiosce. Zastanawiała się, czy karczmarz nie ma teraz problemów z powodu przenocowania obcych. Nie troszczyła się o niego, była samolubna, ale ciekawiło ja, czy udało mu się przemówić do wzburzonego „tłumu”.
Przypomniała sobie wydarzenie z przed kilkunastu minut i zaczęła je analizować. Nagle jakby oprzytomniała wzdrygając się lekko.
- Jakim cudem trafiłeś w strzałę, to…to niemożliwe – wydusiła wreszcie i spojrzała pytająco na Elnara, którego twarz prawie całkowicie zasłaniała chust. – I jak udało ci się zabrać swojego konia sprzed budynku, przed którym grasowała banda wściekłych wieśniaków i ujść bez szwanku? – zapytała wbijając spojrzenie swoich zielonych oczu w mężczyznę, który przed chwilą uratował ją od strzały.
 
Vivianne jest offline  
Stary 27-02-2009, 14:28   #9
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Słońce coraz wyżej i mocniej świeciło nad dwojgiem samotnych podróżników jadących na koniach w kierunku południowym - do Daar Duann.
Elnar czuł coraz większy dyskomfort. Dłonie w których trzymał wodzę zaczęły go parzyć, ale nadal powstrzymywał się przed okazaniem tego i schowaniem ich w rękawach. Krzywił się tylko co zasłaniała jego czarna chusta.
- Jakim cudem trafiłeś w strzałę, to…to niemożliwe – spytała kobieta patrząc na Asasyna – I jak udało ci się zabrać swojego konia sprzed budynku, przed którym grasowała banda wściekłych wieśniaków i ujść bez szwanku?
Mimo bólu Elnar uśmiechnął się, czego oczywiście nie było widać.
-Jeśli chodzi o strzałę... No cóż, powiedzmy że mam dobry refleks. A jeśli chodzi i ludzi z wioski to zwiodłem ich za pomocą złota. Rzuciłem im z dachu sakiewkę, a oni z kolei rzucili się na złoto znajdujące się w środku. Wziąłem konia i gwizdnąłem na nich żeby zobaczyli że odjeżdżamy. Na moje nieszczęście mieli ze sobą łuki.
Jechali dalej i w końcu - około południa Asasyn nie mógł dłużej wytrzymać. Niepostrzeżenie zdjął poparzone dłonie z wodzy i schował w rękawach. Ulga była niewyobrażalna. Jechał dalej sterując koniem bez użycia rąk.
- Myślisz że do wieczora dojedzmy do miasta? - zagadnął do dziewczyny, podczas gdy słońce schowało się za jedną niewielką chmurką dając trochę cienia i odpoczynku dla Człekowampira.
- Co będziesz robić w mieście? - spytał chwilę później wypatrując jakichś znaków daleko, na tyle ile mu jego wampirzy wzrok pozwalał.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 28-02-2009, 19:39   #10
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
-Jeśli chodzi o strzałę... No cóż, powiedzmy, że mam dobry refleks. A jeśli chodzi i ludzi z wioski to zwiodłem ich za pomocą złota. Rzuciłem im z dachu sakiewkę, a oni z kolei rzucili się na złoto znajdujące się w środku. Wziąłem konia i gwizdnąłem na nich żeby zobaczyli, że odjeżdżamy. Na moje nieszczęście mieli ze sobą łuki.
- Dobry refleks mówisz – prychnęła – dobry refleks to chyba nie wszystko – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Nie odpowiedziała nic słysząc jak poradził sobie z wieśniakami. Jego sprawa, co robi ze swoimi pieniędzmi. Juliette nie byłoby na to stać.
-Ale chyba nic Ci nie zrobili, nie oberwałeś strzałą? – zapytała spoglądając na Elnara.

Później znów jechali w ciszy, słońce grzało coraz mocniej, co z jej punktu widzenie było bardzo miłe. Przymrużyła oczy, lekko popuściła wodze i usadowiła się wygodnie.
- Myślisz, że do wieczora dojedzmy do miasta? - zagadnął do dziewczyny, podczas gdy słońce schowało się za jedną niewielką chmurką dając trochę cienia i odpoczynku dla Człekowampira.
- W tym tempie raczej – powiedziała nie patrząc nawet w stronę rozmówcy - ale nie spieszy mi się.
-Co będziesz robić w mieście? - spytał chwilę później wypatrując jakichś znaków daleko, na tyle ile mu jego wampirzy wzrok pozwalał.
Wzruszyła ramionami, po czym otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę.
- Sama nie wiem… nie wiem czy w ogóle zostanę tam na dłużej. Na razie chcę podkuć konia i rozejrzeć się za jakimś przyzwoitym łukiem.
Właściwie nigdy nie zastanawiała się, co będzie robić po wyjeździe ze swojego miasta, gdzie się uda, czym się zajmie. Wiedziała jednak, czego już nigdy więcej nie zrobi…
- A ty, co chcesz robić w Daar Duann? – zapytała jedna ręką masując zdrętwiały kark.
 
Vivianne jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172