Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2009, 11:26   #11
 
kuba1808's Avatar
 
Reputacja: 1 kuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodzekuba1808 jest na bardzo dobrej drodze
Przekroczyłem żelazne "mury" twierdzy. Ciężko nazwać murami sprasowany zbitek wszystkiego co się dało nazwać metalem. Szczątki pojazdów opancerzonych, opuszczone, zdezelowane samochody, karoseria, a wszystko to podparte tym, co metalem nie było. Na przykład oponami albo drewnianymi belkami. Robiło to na mnie niemałe wrażenie, ale wątpiłem czy taka prowizorka jest w stanie wytrzymać prawdziwy szturm amerykańców. Pomimo tego poczułem się jak w Mad Maxie – brakowało tylko takich śmiesznych pojazdów.
Zastanawiało mnie czemu władze partyzanckie wystawili swoją (moją! ona była moja!) bazę naukową. Mogliby chociaż uprzedzić, a tak wszystko zostało zmarnowane.
- Darkanzali? Tędy proszę. - jakiś młodzieniec zaczepił mnie. Spodobał mi się ton jakim się do mnie zwracał. Bez słowa poszedłem za nim. W między czasie rozglądałem się po bazie. Długie, brezentowe namioty były zapewne miejscami spoczynku partyzantów. Jedyny kamienny budynek jaki ustał w stanie nadającym się do użycia, przemianowano na coś w rodzaju centrali dowodzenia. Na obszernym placu znajdował się szereg manekinów, na których partyzanci ćwiczyli walką wręcz i ciosy nożem. Gdzieś z oddali słyszałem pojedyncze strzały pochodzące zapewne ze strzelnicy. Spojrzałem jeszcze na wieże strażnicze. Wystające ponad mury drewniano-metalowe konstrukcje wyglądały na solidne. Na każdej z nich stał strażnik bacznie obserwujący okolicę, a w pogotowiu czekał kałasznikow i coś, co z wyglądu przypominało snajperkę, a przynajmniej miało lunetę. Będę musiał się tutaj rozejrzeć – pomyślałem.

Stanąłem przed szeroką, zamaskowaną klapą w ziemi. Wyglądało to conajmniej dziwnie w pustynnym krajobrazie.
- Tutaj muszę pana opuścić. Dalej nie wolno mi wejść – nie czekając na odpowiedź uciekł do swoich zadań, a ja powolnym ruchem otworzyłem drzwiczki. Moim oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Ściany były oświetlone podłóżnymi świetlówkami, co nadawało bardzo surowego klimatu. Gdzieniegdzie ze ścian wystawały zbrojenia. Doszedłem do metalowych drzwi, ale nigdzie nie zauważyłem klamki, zamka, ani niczego podobnego. Zapukałem mocno. Dotarł do mnie przesterowany dźwięk sprytnie ukrytego głośnika:
-Zapraszamy! Nie mogliśmy się już pana doczekać.
Ktoś otworzył wejście, a moim oczom ukazał bardzo przestronny pokój w kształcie okręgu. Poczułem zapach papierosów. W pomieszczeniu znajdowało się kilkanaście osób, siedzących na skórzanych fotelach. Widok był niesamowity. Surowe, szare ściany niesamowicie kontrastowały z wytwornością umeblowania.Większość z gości nosiła mundury, nawet amerykańskie. Wszyscy zwrócili się w moją stronę, zaciekawieni moją osobą.
-Witamy! Mam nadzieję, że nie jesteś na nas zły za wystawienie bazy. – odezwał się do mnie najwidoczniej przywódca tej wesołej gromadki. Zaciągnął się papierosem i kontynuował. – Jeśli jesteś zmęczony, bo na takiego wyglądasz, to Muha zaprowadzi cię do twojej kwatery. Umyjesz się, wyśpisz, a jak poczujesz się lepiej to wiesz, gdzie nas szukać. – znowu przerwał, tym razem, aby wziąć oddech – Muha! Zaprowadź Darkanzaliego do jego kwatery. Migiem!
Moim oczom ukazał się młodzieniec bardzo podobny do tego, który mnie tutaj zaprowadził.
- Proszę za mną.
Poszedłem za nim wchodząc głębiej w szary bunkier. Doszliśmy do drzwi oznaczonych numerem 78.
- Jesteśmy. Tu ma pan kartę, służy do elektronicznego otwierania drzwi. – podał mi cienką, plastikową kartę z wyglądu przypominającą płatniczą.
- Dzięki Muha. – klepnąłem go przyjacielsko i wcisnąłem 1-dolarówkę w jego małą dłoń.
Otworzyłem drzwi. Spodziewałem się bogatego wystroju, takiego jak w poprzednim pomieszczeniu, jednak niemile się rozczarowałem. Twarda, metalowa prycza, mało miejsca. I żadnego naturalnego światła. W szafie znalazłem odpowiednie ubranie. Umyłem się, przebrałem i położyłem spać. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
 
__________________
Kapitalizm - to nierówny podział bogactwa. Socjalizm - to równy podział ubóstwa.

Irackie Piekło
kuba1808 jest offline  
Stary 13-03-2009, 18:56   #12
 
Keitaro's Avatar
 
Reputacja: 1 Keitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znany
Idąc korytarzem próbowałem nie rozglądać się i uważnie słuchać tego co mówi Jensen. Niestety ciekawość zwyciężyła, jednakże nie było nic ciekawego do podziwiania dlatego mimo ciągłego przekręcania głowy wyłapywałem wszystkie słowa Jensen'a próbując jest zapamiętać.
- Ta baza musi być bardzo obszerna skoro składa się z tylu pomieszczeń i oddziałów różnej maści. W wolnym czasie muszę się trochę rozejrzeć, choć zapewne nie będzie zbyt prosto połapać się z tym wszystkim.

Pomyślałem po czym skupiłem się na postaci pojawiającej się przed mymi oczyma.

Po krótkiej wymianie zdań ruszam posłusznie maszerując za sierżantem Williamsem nie zwracając zbytnio uwagi na strzały dochodzące zza pobliskich drzwi bowiem byłem zbyt podekscytowany faktem, że już niedługo ujrzę swój nowy sprzęt do którego już od dawna tęskniłem.
- Aha czyli już wiem czym będziemy się przemieszczać. Maszyna niczego sobie... Mam nadzieję, że wytrzyma w razie problemów.

Po otrzymaniu broni byłem zadowolony, choć przyznać trzeba, że liczyłem na coś innego. Moje oczy zalśniły, a w oku zakręciła się łza bowiem teraz byłem już pewien że nie śnie i że to nie jest żaden żart, że teraz już jest pewne że to wszytko jest prawdziwe, że zaufano mi i dano kolejną szansę.

Nagle w rozmyśleniach przerwał mi głos sierżanta, jednakże nie zamierzając o nic pytać wpatrywałem się jedynie w mój przyszły środek transportu.

***

Nagle ktoś wbiegł do środka jednakże dopiero w chwili gdy przemówił sierżant przeniosłem wzrok z maszyny na Williamsa wpatrując się jak do niej wsiada.
- Już pierwsze zadanie, widzę nie będę się tu nudził. Hmm... ciekawe dokąd pobiegł.

Pomyślałem i zgodnie z rozkazem wszedłem do środka. Czekając na sierżanta w duchu modliłem się, aby moje ciało nie zawiodło mnie znów narażając innych na niebezpieczeństwo, moje serce znów zabiło mocniej gdyż adrenalina zaczęła dawać o sobie znać i zacząłem odczuwać pierwsze skurcze brzucha. Gdy tylko usłyszałem znów głos sierżanta Williamsa zgodnie z rozkazem znalazłem dogodne miejsce do obserwacji trzymając na plecach M24 i od razu po opuszczeniu bazy zacząłem rozglądać się po okolicy, aby w każdej chwili móc zareagować lub zawiadomić dowódcę.
 

Ostatnio edytowane przez Keitaro : 13-03-2009 o 19:06.
Keitaro jest offline  
Stary 22-03-2009, 20:24   #13
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Irak, Bagdad, Rejon Al-Karamah
6 Września, godzina 19.03
John Williams, Jack Hollyfield, Thomas Anker, Harve Loodstone

Droga do Al-Karamah nie była przyjemna, ale był spokój. Mijane poniszczone domy i ludzie przechodzący w czarnych szatach. Pogoda była zabójcza dla szeregowych ze Strykera AZ77. 50 stopni w plusie dawał im się we znaki od wylądowania w bazie, ale teraz to był koszmar. Każdemu strużkami pot spływał z twarzy i pociły im się rękę, uniemożliwiając mocne utrzymanie broni. Najlepiej z pogodą radzili sobie Williams i Hollyfield - obaj w końcu byli już przyzwyczajeni. Okolica przez którą się przemieszczali prawie w ogóle się nie zmieniała. Ciągle tylko budynki, mniej lub bardziej zniszczone i dziko rosnąca nieznana długa trawa. Droga było zapełniona dziurami i nawet starania Hollyfielda nie przynosiły rezultatu - samochód ciągle poruszał się na boki wpadając w kolejne dziury.
Gdy tylko dotarli do Al-Karamah z bocznej uliczki wyjechały 2 pickupy. Można było dojdzieć wszystko: kierowcę, strzelca z AK i... partyzanta z wyrzutnią rakiet.
-Ostrożnie! - krzyknął Williams, a chwilę później rakieta uderzyła w bok samochodu. Wóz przechylił się w lewą stronę, pod siłą eksplozji i z powrotem spadł na ziemię. Rakieta nie przebiła pancerza, tylko poszła po powłoce, robiąc dziurę w ziemi.
Wystrzał z Abramsa i głośny huk eksplozji Pickupa, a później krzyki i wymiana ognia - to słyszeli żołnierze w Strykerze tuż po wybuchu rakiety.
-Loodstone, na co czekasz strzelaj! - krzyknął Williams do Loodstone'a - Anker Ty też!
Sam wychylił się i oddał serię z karabinu, zabijając jednego z partyzantów. Okazało się że druga rakieta poleciała w czołg nie robiąc im żadnej szkody. Po chwili zamieszania partyzanci umknęli, dając wolną drogę żołnierzom. Czołg wciąż z przodu osłaniał Strykera AZ77. Po kilku minutach dojechali do celu: Dwupiętrowy budynek ostrzeliwany przez Amerykanów. Przed budynkiem stał 1 Stryker, za którym chowało się troje żołnierzy. Drugi Stryker został chyba trafiony rakietą, albo wrzucono do niego granat, bo był zniszczony. Za tym wozem z kolei chowało się dwóch Amerykanów.
Najdziwniejsze było to że wokół Strykerów było kilkanaście furgonetek i Pickupów, a w nich partyzanci Iraccy, ostrzeliwujący Amerykanów. Ciągłe wybuchy i strzały nie dawały ani sekundy ciszy.
Abrams wjechał między samochody, niszcząc je i strzelając do tych dalej położonych. AZ77 gdy tylko zbliżył się do samochodów został trafiony wyrzutnią rakiet w koła z prawej strony. Eksplozja była tak głośna że wszyscy żołnierze w Strykerze ogłuchli na kilka chwil, a samochód stał się bezużyteczny.
-Kurwa! Z wozu i kryć się gdzie najbliżej! - ryknął Williams wyskakując z wozu i kryjąc się za nim, biorąc po drodze plecak z amunicją.
Momentalnie zostali przyszpileni ogniem partyzantów, wychylenie zza osłony było równoznaczne ze śmiercią. Słyszeli tylko eksplozje, starzały no i oczywiście gwizdanie w uszach.

Irak, Bagdad, Amerykańska Baza Wojskowa w Tarablus (lotnisko)
6 Września, godzina 18.41
Miranda Gray


Kolejne 20 minut Kpt. Black poświęcił na zaznajomieniu Mirandy z innymi śmigłowcami, którymi będzie latać (Chinook i CH-57), a także mniej więcej zapoznał ją z planem bazy. Wszystko wskazywało na to że Black był sympatycznym kapitanem. Gdy skończył mówić, wyjął swój pistolet i podał Gray.
-No dobrze. Weź mój pistolet... i papierosy - wyjął jakieś gówniane fajki i podał jej razem z bronią. - teraz idź i zaklep sobie jakieś łózko w kwaterach. - dodał i odszedł między helikopterami.
Gray zrobiła jak jej kazał. Wyszła z lotniska korytarzem i mając już w głowie plan bazy, gdy weszła na dziedziniec od razu skręciła w lewy korytarz prowadzący do kwater. W korytarzu spotkała kilku męzczyzn gadających cicho i śmiejących się. Dotąd nie spotkała jeszcze żadnej kobiety. Na końcu korytarzu czekała na nią stołówka. Kilkanaście dużych stołów, dalej mała kuchnia. Wszystko wyglądało jak wcześniej z wyjątkiem ścian, które były z kafelkami. Było tutaj kilkunastu żołnierzy jedzacych przedwczesną kolację. Gray nie zatrzymała się tylko przeszła przez stołówkę i otworzyła drzwi do pokoju 43.


Irak, Bagdad, Baza partyzantów w Qaryat Hasan
7 Września 2003, godzina 9.30
Darkanzali Al'nalis


Naukowiec szybko zasnął w swoim pokoju. Śniło mu się że zdołał wynaleźć bombę, tak śmiercionośną, że jedna zniszczyłaby z łatwością całą Afrykę. I ten sam człowiek, który powitał go dziś w Bazie powiedział:
-Świetnie się spisałeś. Teraz zniszczymy cały świat!!!
Przerażający śmiech i ciemność ogarnęła Darkanzali'ego, a ten obudził się.
Znalazł się w swoim pokoju na pryczy na której zasnął. Jedyną różnicą było to że był mokry od potu.
Al'nalis spojrzał na zegarek, leżący nieopodal pryczy, na podłodze. Zegar, jeśli dobrze działa wskazywał godzinę trzecią nad ranem. Irakijczyk przeciągnął się i rozmyślając o swoim dziwnym śnie, ponownie opadł w ciemność.
---
Pukanie do drzwi brutalnie przerwało sen Darkanzali'ego. Tym razem nic mu się nie śniło. Przetarł oczy i w tym samym momencie ponownie dał o sobie znać nieznajomy gość za drzwiami.
-Już!
Wstał i otworzył drzwi. Okazało się że to Muha, ten sam chłopak, który wczoraj zaprowadził naukowca do tego właśnie pokoju.
-Dzień Dobry! Jest już późno, pora wstawać. Czeka Pana dziś ciężki dzień.
Powiedziawszy to odwrócił się i ruszył korytarzem, w głąb podziemi.
Darkanzali ruszył za nim, zamykając drzwi do pokoju. Jak się okazało chłopak poprowadził go do stołówki.
-Gdy Pan zje, niech Pan pójdzie do Szefa, Pana Al'Nariza. - Muha odszedł zostawiając Al'nalisa samego ze swoim śniadaniem.
Po szybko zjedzonym posiłku, ruszył spowrotem do tego okrągłego pokoju, odtwarzając drogę w pamięci. Po chwili Darkanzali dotarł do tych drzwi bez klamki i zapukał.
-Oczekiwaliśmy Pana - rzekł głośnik, gdy drzwi się otworzyły.
Naukowiec wszedł do środka i zatrzymał się przed "Szefem"
-Mamy zamiar z Pana skorzystać. Muha zaprowadzi Pana do laboratorium, będzie Pan tam razem z kilkoma innymi naukowcami wytwarzał nową broń. Próbne testy nie mogą się odbyć ponieważ siła rażenia jest zbyt duża. Bombę, bo o niej mowa nazwaliśmy Mikrowodorową. Więcej szczegółów na miejscu.



Zadania:
-Jack Hollyfield, Thomas Anker, Harve Loodstone - odeprzeć atak i spróbować dotrzeć do atakowanego budynku w celu pomocy znajdującym się w środku żołnierzom
-Miranda Gray - zapoznać się z koleżanką (jedyną kobietą w bazie, Anna Williams, niska brunetka, lat 24, nie spokrewniona z srż. Williamsem. Jest pilotem i sanitariuszem.)
-Darkanzali Al'nalis - ruszyć do laboratorium i dowiedzieć się czegoś więcej o badaniach (nowy rodzaj broni atomowej, w pierwszej fazie potrafiąca zniszczyć Nowy Jork, badania prowadzone od 2 lat, przypuszczenia są takie że USA zfingowało atak na World Trade Center i Pentagon, aby mieć pretekst do ataku na Irak, właśnie z powodu tej broni.)
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 28-03-2009, 11:44   #14
 
Keitaro's Avatar
 
Reputacja: 1 Keitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znany
Siedząc w jednym z najwyżej położonych punktów Strykera AZ77 obserwowałem otoczenie, które zostało wyniszczone przez wojnę prowadzoną na tych terenach. Poniszczone domy, które mijaliśmy wywoływały bardzo ponurą atmosferę i powoli zaczęło robić mi się żal tych wszystkich niewinnych ludzi, którzy muszą cierpieć z powodu jakiejś bezmyślnej wojny.

- Czy to ma sens? Bezmyślne mordowanie się i krzywdzenie osób które nie sprawiają żadnego zagrożenia. Przecież oni nic nie zawinili... to przecież wina tych głupich partyzantów. No nic takie są rozkazy i nie ma co się tym wszystkim głowić, bo znów coś mi strzeli do łba i się załamie, a tego bym nie zniósł.

Nagle ocknąłem się z transu podczas którego byłem całkowicie pochłonięty swoimi przemyśleniami, potrząsnąłem głową i przejechałem ręką po czole, aby zetrzeć stróżki potu spływającego mi po twarzy. Po chwili spojrzałem w niebo i wtedy poczułem całą moc skwary spadającego na mnie z góry.

- To jest straszne.

Podczas podróży samochód bardzo się kołysał dlatego czasami musiałem trzymać jedną ręką swój karabin snajperski zaś drugą przytrzymywać się ścianek Strykera, aby nie stracić równowagi.

Widząc dwa wyjeżdżające pickupy nie wiedziałem zbytnio co robić. W pewnym momencie ujrzałem partyzanta z wyrzutnią rakiet jednakże nim ustawiłem się odpowiednio do oddania strzału wróg wystrzelił i nie dało się już nic zrobić.

- Ale mieliśmy szczęście...

Pomyślałem i nagle usłyszałem głos Williams'a w tle strzałów oddawanych przez partyzantów. Na rozkaz dowódcy wychyliłem się bezpiecznie ze Strykera po czym zacząłem strzelać w stronę wroga.

Po krótkiej wymianie ognia partyzanci umknęli, a ja poddenerwowany podczas dalszej drogi zacząłem bacznie przyglądać się wszystkiemu wokół trzymając swoją broń w gotowości.

- Dobrze że my tak nie skończyliśmy.

Taka myśl przemknęła przez moją głowę kiedy tylko zauważyłem ostrzeliwanych przez partyzantów żołnierzy i zniszczone Strykera.

Nagle coś hukło, a moje uszy przeszył ból, a hałas spowodował chwilową przerwę w dostawie dźwięku. Kiedy tyko odzyskałem słuch usłyszałem rozkaz Williams'a na dźwięk którego wyskoczyłem ze Strykera i schowałem się za jednym z jego boków. Wiedząc że nie mogę dłużej zostać w takim położeniu zacząłem rozglądać się po terenie w poszukiwaniu dogodnej kryjówki i miejsca z którego mógłbym strzelać do partyzantów. Gdy tylko takową znajdę rozglądam się na boki - szybko planując najbardziej bezpieczną drogę - i ostrożnie zaczynam biec w jej stronę chowając się co jakiś kawałek, aby nie zostać postrzelonym.

Kiedy uda mi się dotrzeć na miejsce chowam się tak, aby mieć widok na jednostki wroga i zaczynam "zdejmować" je za pomocą swojego karabinu snajperskiego mając nadzieję że nim zostanę dostrzeżony uda mi się zabić kilku partyzantów.
 

Ostatnio edytowane przez Keitaro : 28-03-2009 o 17:04.
Keitaro jest offline  
Stary 02-04-2009, 20:45   #15
 
Moneystars's Avatar
 
Reputacja: 1 Moneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodzeMoneystars jest na bardzo dobrej drodze
Jechaliśmy na miejsce, po drodze mijając stare zniszczone domy w których jeszcze mieszkali ludzie. Zmartwiłem się trochę, byłem smutny, zamyślony. Myślałem o kobiecie w której się zakochałem, "Nie,nie, na pewno mnie nie pokocha. Mnie? Takiego brzydala! Nigdy" pomyślałem, to było raczej majaczenie niż myśl. Popatrzyłem na siebie, byłem cały mokry, ubranie kleiło się do mojego ciała, miałem gorączkę, a przynajmniej tak mi się zdawało.Znowu się zamyśliłem i myślałem o tym samym co wcześniej.

W końcu opamiętałem się, znowu tylko zniszczone budynki, dziury i odgłos pocisków wystrzelonych z broni najprawdopodobniej z AK-47. Odgłosu coraz bardziej było słychać, "chyba jesteśmy już blisko". Tak jak się spodziewałem po chwili dojechaliśmy. Rozglądnąłem się i zobaczyłem dwa pickupy, na nich byli : kierowca, partyzant z AK-47 i z wyrzutnią rakiet. Wtedy się zaląkłem, ręce zaczęły mi się trząść, miałem duże trudności z utrzymaniem broni "Opanuj się! Opanuj!".

Nagle samochód przechylił się na lewą stronę, eksplozja musiała być duża, gdyż byłem ogłuszony "Pewnie ten skurwysyn z wyrzutnią nie wytrzymał", samochód powrócił do pierwotnego miejsca. Spojrzałem na Williams'a, patrzył na mnie i poruszał ustami, nie miałem pojęcia co mówi, więc stałem nadal nic nie robiąc. Spojrzałem na czołg, tam też poleciała rakieta jednak nie robiąc szkód. Kiedy się ocknąłem partyzanci uciekli, dając nam wolną drogę.

Spojrzałem na dwupiętrowy budynek, który był ostrzeliwany przez Amerykanów, przed budynkiem były dwa styker, za jednym chowali się nasi żołnierze, drugi dostał gratem lub wyrzutnią rakiet, za tym chowało się dwóch naszych. Naokoło było pełno partyzanckich furgonetek i pickupów. Dekoncentrowały mnie ciągłe wybuchy i strzały.

Podjechaliśmy bliżej, wtedy znowu rakieta nas trafiła, ale poważniej samochód był bezużyteczny, rakieta ogłuszyła nas na chwilę. Kiedy odzyskaliśmy słuch, kapitan kazał nam wyskakiwać z wozu i kryć się. Wyskoczyłem z wozu, i podszedłem ostrożnie do bagażnika, otworzyłem go i wyciągnąłem swoją broń, usłyszałem świst kuli, która przeleciała mi tuż nad uchem. Schowałem się za stykerem tak jak kpt., położyłem się na ziemi obok koła, ustawiłem M249 tak abym mógł oddawać spokojnie strzały. Następnie przeczołgałem się do niego i zacząłem strzelać w partyzantów.
 
Moneystars jest offline  
Stary 18-04-2009, 22:27   #16
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Irak, Bagdad, Rejon Al-Karamah
6 Września, godzina 19.16
John Williams, Jack Hollyfield, Thomas Anker, Harve Loodstone

Williams i jego żołnierze kryli się za swoim Strykerem AZ77, próbując
wymyślić jakąś drogę do atakowanego budynku. Partyzantów z minuty na minutę przybywało, jakby wszystkie oddziały zebrały się właśnie tu w Al-Karamah przed budynkiem tajemnego laboratorium partyzantów. Lars wybiegł w bok chowając się za niewielkim murkiem, oddając kilka strzałów. Z drugiej strony Anker przetoczył się z pod kół Strykera za ścianę budynku laboratorium i rozbijając bronią okno wszedł do środka.
-Loodstone ogień zaporowy! Lars biegnij do Ankera! - krzyknął Williams, zza samochodu.
Lars również pobiegł do okna i wskoczył przez nie do budynku. Williams zmienił magazynek na pełny i wychylił się zza AZ77 oddając 3 strzały i zabijając jednego partyzanta.
-Loodstone, teraz Ty! Biegnij do okna i pomóż chłopakom.
Abrams bardzo pomógł przy tym ataku, w zaskakująco krótkim czasie rozproszył połowę sił partyzantów, ale wciąż ich przeważające siły atakowały z wielką zawziętością.
Chwilę później wszyscy z oddziału Williamsa byli już w środku. Korytarz był zniszczony przez liczne eksplozje, ale dało się jeszcze nim przejść, jednak trzeba było bardzo uważać by nie oberwać kulki. Cała piątka przeszła przez korytarz i wbiegła na wyższe piętro zastając tam sześciu Amerykańskich żołnierzy. Troje strzelało z okna, jeden opatrywał rannego żołnierza, a jeden patrzył jak Williams i jego oddział wchodzi po schodach.
- Miło że wpadliście! - rzekł, wstając i podchodząc do Williamsa. - Kpt. Alan Lorca - zasalutował żołnierz.
-Srż. John Williams - odpowiedział - zabieramy was stąd.
-Macie jakieś dodatkowe wsparcie? - spytał Lorca, podczas gdy jego podwładni powoli osłaniając się nawzajem wycofywali się w głąb pokoju, w kierunku schodów.
-Niestety nie. Nawet nie mamy transportu, nasz Stryker został uszkodzony. - odparł Williams - Ale oddalimy się od miejsca bitwy i zabiorą nas stamtąd do bazy.
-No dobra. Idziemy za wami.
Williams spojrzał po swoich szeregowych i kiwnął głową na znak żeby szli za nim. Potem ruszył schodami w dół, powoli, trzymając broń w pogotowiu.
Zeszli na dół i trzymając się ściany ruszyli do tylnich drzwi budynku.
Prawdopodobnie partyzanci w większości się rozproszyli, bo nie było już ciągłego ognia, tylko pojedyńcze serię co kilka sekund.
Oddziały Williamsa i Lorci zatrzymały się przed drzwiami. Williams wyważył je kopniakiem i żołnierze wybiegli na zewnątrz.
Jak można się było spodziewać była to zasadzka, ale mało skuteczna bo zaraz po wybiegnięciu żołnierzy z budynku zastrzelili troje partyzantów, reszta chybiła i uciekła.
-Do przodu, nie zatrzymywać się, trzymać się ścian, ubezpieczać dookoła, uważać na dachy i okna - wydał szybko rozkaz Williams i pobiegł między dwoma lekko uszkodzonymi domami, a reszta za nim.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172