Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2009, 23:59   #1
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
[Monastyr] Namiestnik

-To było panie rok temu na froncie Agaryjskim, a były to straszne wydarzenia. Agaria sama w sobie jest koszmarną krainą gdzie nigdy nie uświadczysz jasnoniebieskiego nieba i pięknych chmur, zamiast to zobaczysz nieboskłon koloru ołowiu, zawieszony nisko jakby miał zgnieść ludzi. Często niebo jest przysłonięte przez chmury dymu, tak zapach dymu i spalenizny jest czymś powszechnym często stosowanym zarówno przez nas jak i przez Valdorczyków. Widok spalonej ziemi nie jest czymś najgorszym, gorzej wjechać do miasta które kiedyś znałeś a które obecnie jest spalone. Elfy spaliły i zabiły całą ludność, a potem przyszliśmy my, ludzie i ozdobiliśmy ich ciałami okolice. Nabite na pal elfy mają odstraszać ludzi współpracujących z ciemnością. Ale odbiegam panie od tematu. Te straszne wydarzenia, które opowiem miały miejsce a pewnym małym miasteczku Saldgard, miasteczko jakich wiele na granicy, bardziej przypomina ford. Powstało wokół starej katedry Rodiańskiej, co dziwne drzwi był zapieczętowane dopiero kilka miesięcy przed wydarzeniami których byłem świadkiem udało się ją otworzyć. Miasteczko było zamieszkane przez twardych ludzi, nawykłych do miecza i topora, mówi się, że tylko my Agaryjczycy i Ragadyjczycy jesteśmy wstanie wygrać walkę z orkiem czy elfem. Mówi się, że nie ma nad nas straszniejszych osób w walce. Ale tamtejsze wydarzenia ściągnęły takowych. Był właśnie ragadyjski rancor ze swoją kompanią ale był jakiś dziwny, jeszcze straszniejszy od innych zabójców. Był tam też Nordyjczyk z blizną na policzku, tak Nordyjczyk też po raz pierwszy widziałem oszpeconego Nordyjczyka. I nie uwierzysz panie gadał do kruka! Sam widziałem. Jednak najstraszniejszy był drugi Nordyjczyk, tak jak każdy jego rodak. Wysoki i smukły, czarne włosy nosił ściągnięte w kucyk. Miał z dwa metry jednak ta aura... Brr... Tak aura panie, czuło się w jego towarzystwie strach i to pierwotny strach jak przy drapieżniku. Nikt go nie zaczepił, nikt po za jego rodakiem. Ale wracając do historii to wszystko rozbija się o katedrę, otwarcie jej nie było dobrym pomysłem. Miejscowy kapłan postanowił tam odprawiać msze zamiast w mniejszym kościele. Czwartego ranka znaleźliśmy go w katedrze... Całej. A trzeba Wam wiedzieć, że była ogromna. Mam opowiadać dalej? W sumie mam jeszcze trochę czasu do spotkania. Z kim? A ze starym przyjacielem, bardzo starym. Ale wracajmy do historii, musze Wam opowiedzieć o każdym indywiduum które wtedy przybyło do miasta a trzeba wiedzieć, że trochę tego było. Każdy zatrzymał się w mojej karczmie bo wtedy prowadziłem tam takową.
-Pamiętam jakby to było dziś, było późne popołudnie gdy to karczmy wpadli oni. Pierwszy wszedł ich przywódca. Wysoki i dobrze zbudowany, okryty ciemnozielonym płaszczem spod którego było widać czarny skórzany kaftan. Na głowie miał kapelusz zasłaniający część twarzy. Jeździeckie wytrzymałe i proste buty wraz z kaftanem, rapierem i pistoletem mówiły, że to niezły zabijaka mimo to przy swoich towarzyszach wyglądał na uosobienie dobroci. Drugi z tej szajki był niski i smukły, czarne przetłuszczone włosy nosił rozczochrane. W jego ruchach było coś takiego dziwnego panie, coś... jakby... było widać że to jeden z tych typów spod ciemnej gwiazdy. Trzeci był barbarzyńcą jak na moje oko zaprawione licznymi podróżami pochodził z północy o czym dodatkowo mówiła ciemna karnacja i smagła cera. Przy sobie nosił dwie szable, broń ta u nas w Agarii nie była niczym dziwnym, wielu spośród naszych żołnierzy walczyło szablami zabranymi elfom. Usiedli przy pierwszym wolnym stole bo trzeb Ci panie wiedzieć, że dużego ruchu nie miałem. Gdy strwożony podszedłem, a trzeba Tobie panie wiedzieć, że do trwożliwych nie należę, zamówili jedzeni żadnych pytań, chcieli tylko jedzenie. Ucieszyłem się nie lubię gdy tacy ludzie pytają.



Rand von Horn
Miasteczko Agaryjskie jakich wiele. Małe, podobne do fortu z zaprawionym garnizonem wojskowym, który patrzył spod oka na Argana. Nie zważałeś na budowle, nie zważałeś na ludzi w końcu jak powiedział pewien cynazyjski filozof vanitas vanitatum et omnia vanitas, mówiąc prostym językiem Gordyjczyków nie obchodzili Ciebie wcale, nie można jednak powiedzieć, że byłeś nie uważny co to, to nie jak zwykle miałeś oczy w dupie.
Byliście zmęczeni trzydniową szybką jazdą a musieliście jechać szybko i mało spać bo dziwnym trafem straż Agdenburgu się do Was przyczepiła. To wina Selvyna, że mu się trochę złota pewnego szlachcica wpadło do kieszeni? A szlachcic to zauważył i chciał go ukatrupić, potem Ty z Arganem jakoś się wtrąciliście, potem kumple szlachcica, potem były cztery trupy i szybka ewakuacja.
Zmęczeni skierowaliście się do gospody „Pod Linoskoczkiem”, na szyldzie był wymalowany człowiek idący po jakiejś linii która pewnie była liną. Gdy tylko podjechaliście dwóch podrostków wyszło po konie.
-Dobrze o nie zadbacie bo jak nie...
Argan nie musiał grozić by przestraszyć chłopaków. Selvyn uśmiechnął się.
-A jak dobrze się sprawicie to może coś Wam skapnie.
Zostawiliście konie pod opieką stajennych i weszliście do gospody.
Tawerna była dobrze oświetlona przez liczne pootwierane okna. Jak zwykle późnym wieczorem powoli się zapełniała, póki co mogłeś dostrzec kilku żołnierzy siedzących przy drzwiach, trzech już pijanych kupców, którzy głośno krzyczeli i o coś się kłócili i grupkę miejscowej młodzieży rżnącej w karty. Usiedliście przy pierwszym wolnym stoliku. Selvyn właśnie tłumaczył zawiłe tajniki perswazji Arganowi
-Widzisz Argan nie można zawsze grozić, ze strachu równie dobrze mogą coś źle zrobić, musisz odpowiednio wywarzyć kij i marchewkę.
-Jaki kij i jaki marchewkę?
Argan nie był głupi miał po prostu kłopoty z metaforami i czasem z odmianą.
-To przenośnia, musisz w odpowiednim stopniu zrównoważyć groźbę i zachętę, tylko wtedy...
-Ty mi tutaj nie truj bo przez te Twoje wymądrzanie się są tylko kłopoty.
Dalsza wymianę zdań przerwał gospodarz. Był on o dobre piętnaście lat starszy od Ciebie i lekko kulał na lewą nogę. Po jego sylwetce było widać, że kiedyś miał krzepę ale po zbyt licznych obiadach i braku ćwiczeń trochę przytył. Ubrany był w dobre, ciemne ubranie na którym nie widać plam.
-Co panom podać?
Trochę się bał o czym świadczył drżący głos i ukradkowe spojrzenia na Argana. Popatrzyłeś na niego przez chwilkę.
-Coś to jedzenia aby smacznego i sycącego.
-Tak jest panie, nie dawno świniak skończył się piec, zaraz przyniosę.

Faktycznie po chwili dostaliście po kuflu piwa, solidnym kawałku mięsa i pajdzie chleba. O dziwo karczmarz sam Was obsłużył. No właśnie czemu tu nie ma służby?

Kaspar Landos
Złożyłeś kartkę papieru na pół i schowałeś do torby. Czas się rozejrzeć. Przypasałeś rapier i pistolet, zamknąłeś drzwi na klucz i zszedłeś na dół. Do miasteczka przybyłeś wczoraj w nocy i już wstępnie się rozejrzałeś. Twoja intuicja kazała Ci przybyć do tego miasta a teraz udać się w pewne miejsce. Postanowiłeś jej zaufać, co prawda nigdy nie czułeś tak wyraźnego przymusu no ale w końcu nie idziesz nie uzbrojony. Szedłeś już ulicą w głąb miasta. W Salzgardzie występowały liczne dwu piętrowe kamieniczki, okna na parterze były małe i łatwe do zablokowania, ściany grube i solidne mogłyby dać schronienie już po tym jak padły mury. Minąłeś mały kościółek, raczej kaplica która na pewno nie mogła pomieścić wszystkich wiernych. Za nią mogłeś zobaczyć jeden z niewielu drewnianych budynków jak się dowiedziałeś tam mieszka dwóch żyjących duchownych, mnich badający katedrę i egzorcysta tylko mając glejt podpisany przez jednego z nich można było wejść do katedry. Poszedłeś dalej.
Kamieniczki zamieniły się w spichlerze i domki, które również były zbudowane topornie aby wytrzymać atak. To jest stara część miasta, która powstała jeszcze jak pierwsi kolonizatorzy, żołnierze postanowili osiedlić się wokół katedry. To tu znajdował się stary garnizon, duży prostokątny, murowany budynek który nie był już używany. Jednak to nie on przykuł Twoją uwagę.
Na tle wieczornego słońca katedra wyglądała jeszcze bardziej nie ludzko. Surowa z czarnego kamienia górowała znacznie nad ludźmi i zabudowaniami. Czuło się potęgę Jedynego, bo nikt inny nie potrafiłby natchnąć do stworzenia takiej budowli. Wielkie odrzwia były wykonane z czarnego drewna a właściwie z nieznanego materiału podobnego w dotyku do drewna ale litego, bez śladu złączeń desek. Podszedłeś i przystanąłeś na chwilę, zawahałeś się. Złapałeś za klamkę umieszczoną wyżej niżby to zrobił człowiek i pociągnąłeś ją. Drzwi mimo, że bezwątpienia ciężkie otworzyły się z łatwością jakby nic nie ważyły. Przekroczyłeś próg.
W wewnątrz katedra jeszcze bardziej przypominała o tym jakim człowiek jest robakiem i jak jest daleko od Rodian nie mówiąc o Jedynym. Cała zbudowana z czarnych, tak dobrze Ci znanych kamieni, wysokości dobrych pięciu metrów. Brak jakichkolwiek podpór zadziwiał każdego, sklepienie kończyło się dobre trzydzieści metrów nad ziemią sprawiając wrażenie jakby człowiek był mrówką. Wieczorne światło wpadające przez witraże oświetlało czarną, surową podłogę wieloma kolorami. Witraże i freski pokazywały liczne sceny ale w przeciwieństwie do Karyjskiej sztuki nie były to sceny kaźni elfów czy innych Valdorczyków. Obrazy przedstawiały życie ludzi, ludzi? Wiedziałeś, że to Rodianie. Obrazy rzeczywistej wysokości umieszczone dobre dwa metry nad ziemią pokazywały lud idealny. Czarnowłosi, nieskończenie piękni, idealni tak inni od obecnych ludzi. Jak musieli się zdegenerować by stać się ludźmi. Patrząc na te obrazy wręcz mogłeś sobie wyobrazić jak długowłosy Rodianin poruszy się i wejdzie do wielkiego prostokątnego budynku. Budynek był surowy, prosto zbudowany tak różny od innych finezyjnie zbudowanych budowli na obrazie. Byłeś pewny, że procesja Nordów wejdzie do pięknej katedry i tam będzie kontynuowała wychwalanie jedynego. Byłeś pewny, że mógłbyś wejść do tej beżowej świątyni tak różnej od znanych ludziom surowych katedrach Rodian. Byłeś pewny, że...
-Co tu robisz?
Obejrzałeś się. Za Tobą stał może trzydziestoletni mężczyzna, po tonsurze i habicie wiedziałeś, że jest mnichem. No właśnie co tu robisz? Coś Ci kazało przyjść ale co?
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg katedra1.JPG (10.7 KB, 14 wyświetleń)
lastinn player
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172