Wyglada jak chloptas ze wchodu, ma na sobie podrozna marynarke ktora jest teraz 'nieco' zakurzona. Ma krotko przystrzyzone wasiki ktore nadaj mu wyglad amanta wyskakujacego o swicie z sypialni, a co do broni, to mial na mysli chyba tego malego derringera ktorym celuje teraz w twoje nogi. Ma niesamowicie czarne oczy, ze przypomina swoja uroda nieco szatana ktory przybyl na dziki zachod i skopano mu dupsko. Tak czy inaczej cos mu wybrzusza jeszcze pole marynarki. A moze to ja jestem sprytniejszy niz wygladam, panienko powiedzial z przekasem i ocenil jej wyglad. A nuz to ona? Tak czy inaczej musze sprawdzic moj pokoj. A raczej ty... Popatrzyl na derringera i z wachaniem go schowal. Liczyl bym na twoja pomoc. Ja jestem niewinny, tak to tylko wyszlo. popatrzyl i stanal w pozie wyczekujacej. W miedzyczasie otrzepywal swoja marynarke. |
Pfff. - fuknęła - A niby jak i dlaczego miałabym ci pomóc? Sprawdzając 'twoj' pokój? Wolalabym sie najpierw dowiedzieć czego jestes 'niewinny'. - odsuwam się jeszcze krok czy dwa w stronę wyjscia z zaulka. Bron jakos nie byla dla mnie wystarczającym argumentem. |
I gdy Manx właśnie wycofywała sie z zaułka, szeryf wpadł z szałem na pysku do miejsca obecnego pobytu nieszczęsnej "pary". Ocenił szybko sytułacje i krzyknął do Manx. Uważaj on ma broń! Jednocześnie szeryf dobył własnej i strzelił dwa razy. Trafił, i to paskudnie, przebijając go na wylot skutkiem czego była fontanna krwi za jego plecami. Odwrócił się do kobiety i próbował sie niezdarnie zaopiekować delikatna płcią jednak.. CDN [ Dodano: 2005-09-02, 21:50 ] Trup, leżacy w zaułku, w mieście gdzie wielu przybywa by dorobić się, jednak wielu wpada w długi, w niekonczące sie pasmo pracy i spłacania i zaciągania nowych długów. To miasto wciąga niczym bagno, A teraz być może niewinna osoba leży, krwawo znacząc swoje osobiste bagno. To była bezsensowa śmierć człowieka który siedział za 15$. Po co uciekał? Właściwie to nikogo to nie ochodzi. Jutro będzie już siedział w sosnowej skrzyneczce głęboko pod ziemią... |
Zza rogu zataczając szeroki łuki wpadł Jones.Dość niepewnym krokiem podszedł do ściany budynku, jedną ręką oparł się o nią właśnie a drugą wyciągnął to co mu teraz było potrzebne i rozglądająć się mętnym wzrokiem zaczął oddawać mocz. Co jest kur.. Powiedział patrząć na trupa i zgromadzonych w tym miejscu oblewając sobie buty |
Niewielu rzeczy na świecie można było być pewnym. jedną z takich rzeczy było to, że wszędzie tam gdzie stanie się coś złego, za moment pojawi się spora grupka ludzi, których jedynym zadaniem jest przeszkadzanie, żeby przypadkiem zbyt szybko nie zostało posprzątane i kolejna grupka ludzi też mogła się przyjrzeć całej sytuacji. Szeryf dwoił się i troił mówią ciągle ťrozejść sięť jednak tradycyjnie zamiast ludzi ubywać ich przybywało... W końcu szeryf uznał swoją porażkę i przestał się zajmować rzeszą pracowników fabryk otaczającą miejsce strzelaniny, czegoś bardzo rzadkiego w tym mieście, gdzie nikt nie miał czasu, siły, ochoty do kogoś strzelać. Jest też coś jeszcze innego pewnego, tam gdzie trup są i sępy, ludzie z zakładu pogrzebowego szybko przybyli na miejsce za(e)jścia i zaczęli sprzątać. Po paru minutach wszystko znikło a lud zaczął się rozchodzić aby kontynuować przerwane przez nich zajęcia. Szeryf spojrzał się na Manx: Mówiłem, żeby się pani nie kręciła, a teraz proszę iść do domu - obrócił się na pięcie i posępnie odszedł w kierunku swojego biura. |
Do domu khy, khy. A ja bym cheesnie poszłuchaał opowiastky przy fuflu piwaa... |
Do domu to do domu, trza jeszcze takowy mieć - smętnie pomyślała Manx. Co prawda chętnie obszukała by trupa ale za duzo osob sie zebrało. Poza tym z lekka zemdliło ją od zapachu moczu. Niby dobrze, ze juz nikt nie celuje w ciebie ale moglo by sie cos jeszcze podziac... Ciekawe, ktory pokoj był tego goscia... - pomyslała jeszcze smętniej zawracając w stronę saloonu. |
Manx usłyszała po drodze strzępy rozmowy -...mieszkał? -Kto by go tam wiedział... Ruch kolonizatorów czegoś mocniejszego działał dzisiaj bardzo mocno. W saloonie ścisk jest niemiłosierny, tak więc hałas jest także duży. Idealna moment dla szybkiego zarobku albo dla miłośnika bójek. Wyjątkowo dużych bójek. Jeden z miejscowych właśnie obala 3 butelkę. Stoliki są zakryte kieliszkami bo wielu uczciwych obywateli stoi, kładać na chwile kieliszki by rozlano im kolejną porcję "tylko jeden kieliszek i idę do domu". Scisk, zaduch, smród i parszywie droga whisky. Tak naprawde to tyle można powiedzieć o tym miejscu. Jones siedzi teraz rozradowany za barem i z zapałem opowiada. Tak naprawdę jego umysł znajduję się gdzieś w niebiańskim skrabcu, ale nikt tego nie zauważa. Takie rzeczy naprawdę trudno zauważyć. |
Wtem drzwi do saloonu zostały otwarte z finezją godną kopniaka starego kowboja. Stuk, stuk, stuk. Najpierw do uszu obecnych w spelunie dotrał dźwięk butów, cieżkich (pewnie żelaznych) obcasów, którymi właściciel nadwyraz lubił stukać o ziemię. A potem kilka osób zamarło. Wielebny Sześciooki Billy z parafii Śrutu i Trotylu. Nie był zbyt wysoki, miał niecałe 180 centymetrów wzrostu. Nie był specjalnie męski, miał niewielki zarost na twarzy. Nie był przesadnie odstawiony, podróżny płaszcz i kapelusik. Ale każdy zadawał sobie świadomość, że to morderca, płatny morderca i kaznodzieja. -Whiskey... Potrójna.- powiedział, nachylając się w kierunku barmana. Ten szybkim ruchem chwycił flaszkę i po chwili napełnił nią do połowy kufel, chyba do piwa. Poznał zabócję, widać to było po nim -A teraz pytanie, w nagrodę zbawienie. Carl Lewis, okoliczny banditos...- wymruczał, odwracając się w kierunku gości w knajpie, poczym wykrzyczał te słowa w ich kierunku. Ktoś przecież musi wiedzieć... |
Ale dlaczego On, pomyślał Billy, kiedy zobaczył podchodzącą postać żebraka. O, przerpaszam. Miejscowego informatora o rzeczach wszelakich aczy bezwartościowych. Zaharkotal i splunąl do spluwaczki. To jest do swoich butów. -Ja tam wiem, aleeeee-zaczął stękać głosem "wczorajszym"-tak bez butelki to bezbożnie. Teraz ludzie zamarli. Prosić o szklaneczkę whisky owszem ale o butelkę? Nawet Jones nie pamiętał żeby ktokolwiek poprosił o butelkę w zamian za informację. Jednak mężczyzna nie był głupi. Spojrzał się tylko na kulącą się szmatę. -Nieumiarkowanie w piću to grzech-rozejrzał się po zebranych-Nie lubię zabijać bo to grzech, przykazanie piąte! Ludzkość zadrżała, bo jeśli ten człowiek zamawia potrójne whisky a później gada o grzechu jest albo dziwny albo... Albo właśnie, nie wiadomo. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:14. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0