Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2009, 14:58   #21
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Asael bawiła się w mącenie rzeczki patyczkiem, kiedy Achrol postanowił uchylić rąbka tajemnicy [i co to był za rąbek!] co do swojej mrocznej persony. Gość rozdział się, tak po prostu. Asael zbyt późno zdała sobie sprawę, że gapi się na niego niezbyt dyskretnie i niekontrolowanie, w ogóle z kolei nie zdawała sobie sprawy że z jej ust umknęło wykrzyknienie:
- Oł maj godas!!!
Achrol niezrażony tym na szczęście skoczył do rzeczki. Trochę mu zazdrościła, wyglądało to na dobrą zabawę, ale bardziej do Gabriela Asael nienawidziła tylko zimnej wody. Spojrzał na nią zachęcająco. Zarumieniona, pokręciła przecząco głową, wymachując zabraniająco rękoma. Ciepłe źródełka – tak, zimna rzeczka – nie. A nuż się kandiru trafi i będzie nieszczęście...
„Ponoć za każdym razem gdy kandiru kogoś atakuje, jakiś elf tonie razem z niezatapialną łodzią... ciekawy przesąd...”
Achrol gapił się na nią. No co...?
- Asael, czy nie mogłabyś zrobić tak aby twój ptak pozostał z nami jednak ty byś miała możliwość porozmawiania?
Bezradnie pokręciła przecząco głową.
- Czy musisz go odwoływać?
Kiwnęła potakująco.
- Nie ulega wątpliwości że jesteś ściśle związana z nim emocjonalnie... i nie tylko.
- O_O
„Chyba źle zrozumiałam to przesłanie”.

Naraz stało się. Achrol zaatakował!!! ZDRADA!!! Asael siedząc przy brzegu, ochlapana z góry na dół, zastygła na moment w pozycji „mokrego stracha na wróble”, po czym poderwała się z wrzaskiem i piskiem wymachując rękoma [o tak, to było bardzo kobiece, chyba najbardziej dziewczęca rzecz jaką zrobiła od dawna!]
- Kaj do astarotha with you, znienaczkany waterniku trajtorze!!! – piszczała, umykając rozpaczliwie przed wodą jaką chlapał.
Buchnęła śmiechem, piszcząc nadal szukała kryjówki za krzakiem czy drzewem. Ostatecznie uznała że koniec tego dobrego, i tak była już mokra.
- Nu pagadi!!! – wrzasnęła bojowo, z chichotem szybko zdejmując buty w biegu [bezcenny widok], podwinęła nogawki i z rozpędu, z okrzykiem – BANZAI!!! – wskoczyła do rzeki stając w malowniczym rozkroku i nabieraną w koszyczek z rąk wodą ochlapując Achrola.
„Jak powiedział ktoś mądry – jak umierać, to po dobrej zabawie!”
Było fajnie. Naprawdę fajnie. Nigdy nie bawiła się z kimś w taki sposób. A zawsze chciała.

* * *
Kiedy ochłonęła, legła na trawie w słońcu by się osuszyć nieco. Sokół krążył w górze, piszcząc ostrzegawczo. Asael podniosła się i wstała, machając do reszty by skupić ich uwagę. Następnie pokazała im dłoń o wszystkich pięciu palcach rozłożonych. Po czym udała, że kto do niej strzelił, załapała się za wyimaginowaną „ranę” i padła trupem na trawę. Po chwili podniosła się i wskazała w las.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-04-2009, 15:02   #22
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Piękne miejsce, nie ma co. Przejrzysta, krystaliczna wręcz woda, drzewa nachylające się nad rzeką i dające, niewielką bo niewielką, ale zawsze, ochronę przed palącym słońcem. Podczas, gdy wszyscy podziwiali wspaniałość ziemskiej przyrody, Ruda przyklęknęła nad brzegiem i obmyła sobie twarz. Kurt również zbliżył się do rzeki, gdy na ramieniu Asael wylądował ptak- przewodnik. Gdy Skrzydlaty podszedł bliżej, zauważył, że dziewczyna próbuje złapać coś pod wodą. Był to wielki wąż. No, może nie taki wielki, ale na pewno dłuższy niż dłoń Kurta. Czyli wielki. Ruda próbowała go złapać, jednak wyślizgnął jej się. Nie zrobił jej jednak krzywdy, musiał być więc roślinożerny. Nie było się czego obawiać. Zresztą, Kurt nie bał się węży, o nie. On po prostu nie lubił tych pieprzonych, wstrętnych gadów. Nie miał z nimi zbytnio do czynienia na górze, i wolałby, żeby tak zostało. A poza tym, był już dorosłym 23 letnim facetem, prawdziwym twardzielem, skopie im te ich chude tyłki bez problemu, jeśli będzie trzeba! Z rozmyślań wyrwał go plusk, dość porządny plusk. To Achrol skoczył do wody...
"Skoczył do wody? A węże? Nie wie, że tam są węże?!"
Ale Śpiewak wyraźnie zwrócił uwagę na pływające w rzece węgorze, jednak nie poświęcił im zbyt wiele czasu. Spojrzał na resztę stojącą na brzegu, spojrzał na Kurta. Spojrzał jakoś dziwnie, jakby... wyzywająco! Tak, Kurt teraz widział to bardzo wyraźnie, to tak, jakby chciał mu powiedzieć "No i co, koleś, boisz się węży? Najpierw pierwszy, który zaczął się wypytywać o wodę, a teraz nie wejdziesz, bo boisz się węży? Taki z ciebie chojrak?"
"O nie, nie ma mowy, nie dam z siebie zrobić pośmiewiska! I nie boję się węży!"
Kiedy Kurt zdejmował ubranie, Achrol jeszcze coś powiedział, coś o Asael, ale mężczyzna dokładnie nie słuchał. Jego myśli zaprzątnięte były walką z wężami, które tylko czekały, aż wejdzie do wody. Ale on się nie bał, o nie. Zmotywowany spojrzeniem Achrola wbiegł do wody, gdy tylko odrzucił na bok spodnie. Na szczęście pamiętał o ranie na plecach i nie skoczył do wody, jak jego poprzednik. Ustawił się od strony ujścia rzeki, tak by krew nie płynęła w stronę Achrola, i powoli zanurzył się cały w wodzie. Początkowo widział tylko coś na podobiznę czerwonej mgły unoszącej się pod wodą. Lekko dotykał zaschniętej krwi na nosie i plecach, by ich nie podrażnić. Kilkukrotnie wynurzał się i zanurzał z powrotem, aż wreszcie nie ciągnął się od niego krwawy ślad na wodzie. Wcześniej ignorował resztę, był za bardzo skupiony na zachowaniu spokoju. Węgorze cały czas kręciły się wokół niego. Krew trzymała ich an dystans, ale cały czas czół na sobie ich zajadłe spojrzenie. Teraz, gdy już całkowicie się wynurzył, zobaczył, że... Achrol właśnie przygotowywał się do ochlapania reszty. Nabrał wody w dłonie i chlup, zmoczył wszystkich po trochu przejrzystą wodą... Ruda Zaczęła panikować, machać rękoma i coś krzyczeć, ale po kilku kolejnych chlupnięciach zdjęła buty i również wskoczyła do wody. Teraz było trzech na trzech.
"Hm, nie wyglądają na rozzłoszczonych, raczej na zaskoczonych. Może..."
Asael, Kurt i Achrol wymienili krótkie spojrzenia i po chwili, z uśmiechami na ustach, zaczęli chlapać "szczury lądowe" przyglądające im się z brzegu. To nie był zły pomysł. Odrobina szaleństwa, by nie zwariować. W takiej sytuacji, w jakiej znalazła się szóstka skazańców nie mogli wpaść w marazm, musieli się rozerwać i zabawić, żeby móc łatwiej zaakceptować swój los. Kurt miał nadzieję, że reszta również uzna to za zabawę i nikt się nie obrazi. Gdy jedna osoba wpadnie w depresję, łatwo może zarazić nią resztę...

Gdy już wyszaleli się i Kurt zdążył "wyprać" pokrwawioną koszulę, usiadł na trawie, wystawiony na słońce. Ruda, która leżała nieopodal zwróciła na siebie uwagę reszty i zaczęła coś pokazywać. Dłoń, palce? A potem... To było dziwne. Złapała się za serce, zrobiła dziwną minę, i upadła, zamykając oczy. Leżała tak chwilę bez ruchu, po czym wstała i wskazała ręką w stronę lasu.
- To na końcu wyglądało, jakbyś umierała. Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów?
Zdecydowanie nie było dobrze. Czyżby faktycznie ludzkość była aż tak zepsuta, że morderstwo jest u nich na porządku dziennym?
"Cholera, mało mamy kłopotów na głowie, jeszcze martwi ludzie w okolicy."
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 13-04-2009 o 15:40.
Baczy jest offline  
Stary 13-04-2009, 23:32   #23
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dotarli nad rzekę.
Świetnie, nareszcie chwila odpoczynku, można się przemyć, odświeżyć…
Woda była czysta. Z leniwym prądem płynęła, jakby chciała powiedzieć: „Nie trzeba się przejmować. Wystarczy dać się unieść z prądem, wszystko jest tak jak być powinno”.

Diriael przykucnął przy brzegu i opryskał twarz wodą. Achrol tymczasem był już w wodzie i pływał zadowolony. Nieco dalej Kurt doprowadzał swoje plecy „do stanu używalności” – jak już wcześniej dało się zauważyć, jego rany po skrzydłach nie zagoiły się tak dobrze jak wszystkim innym.
Espello zdjął koszulkę i zanurzył głowę w wodzie, po czym tuż przy brzegu położył się i zamknął na chwilę oczy. O tak, w taki sposób można odpoczywać...

„Tak właściwie, to idealne miejsce. Trzeba spróbować…” – pomyślał Diriael. Miejsce świetne na postój, choćby krótki. Siły odzyskał już w znacznym stopniu… - „Tak, to trzeba wypróbować. A więc wstaj…”

Zimna woda obryzgała jego nagrzane już w słońcu ciało. Poderwał się i zobaczył, jak roześmiany Achrol z pomocą Kurta chlapią całą „populację” brzegu, uszczuplając ją zaraz o Asael. Diriael także się zaśmiał i zrzucając buty i podwijając spodnie zaczął pryskać wodą na „agresorów”.

Po chwili wyszedł, dostając jeszcze chlapnięcie w plecy na pożegnanie.

- OK., teraz poczekajcie, muszę coś przetestować!

Nie zwrócili na niego zbyt wielkiej uwagi… w końcu się chlapali!

Dobra. Jeszcze raz „strząsnąć” z siebie wodę, i…

...i już! Udało się bez problemów – po nagłym błysku przypominającym ten, jaki towarzyszy słońcu odbijającemu się w oczy od tafli lustra, na brzegu zamiast Diriaela stał gwardzista, dokładnie taki, jak jeden z tych eskortujących ich w pojeździe wektorowym na Dół.
Dokładnie! Jakby jego odbicie w lustrze!

Przemieniony Espello zaśmiał się głośno. Zwykle w cudzym ciele czuł się nieswojo – funkcjonował całkowicie normalnie, jednak gdzieś tam w środku pozostawało odczucie, że to ciało nie jest skrojone idealnie dla jego osoby. A teraz? Teraz w większości ciała wrażenie było takie samo, jednak coś pasowało dużo lepiej niż w „oryginale”.
Skrzydła! Przynajmniej na tę chwilę, przynajmniej w tym ciele, Diriael znów miał skrzydła! Boże, co za cudowne uczucie!
Mężczyzna nie mógł oprzeć się, żeby nie rozpostrzeć ich i nie podlecieć na metr, czy dwa.

Teraz zwrócił uwagę, że wszyscy – może poza Ebriel – patrzą na niego zdezorientowani.

- To ja – zapewnił cudzym głosem. Ot, tak gwoli ścisłości.

*

Krótką chwilę później Asael zaczęła robić dziwne znaki. Widocznie kolejna wiadomość od sokoła. Padła na ziemię… Że śmierć? Pokazała kierunek.

- To na końcu wyglądało, jakbyś umierała. Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów? – dopytywał się Kurt.

Diriael wzbił się w powietrze nieco powyżej poziomu koron drzew. Wytężył wzrok, jednak samego miejsca incydentu – jeśli rzeczywiście o coś takiego chodzi – nie zobaczył. Ujrzał natomiast ciągnąca się za kawałkiem lasu drogę, czy też wyjątkowo dużą ścieżkę. W pierwszym przypadku byłaby raczej zapomniana, w drugim dosyć wysoko uczęszczana. Rozrzut trochę duży.
Espello zleciał z powrotem na ziemię.

- Nie widzę nic, o co konkretnie mogłoby chodzić… Ale tam, gdzie Asael pokazuje, jest droga, czy duża ścieżka… To o nią chodzi, Asael?
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!

Ostatnio edytowane przez Diriad : 13-04-2009 o 23:36.
Diriad jest offline  
Stary 15-04-2009, 01:38   #24
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
„Woda! Nareszcie! Przyjemnie chłodna, orzeźwiająca woda.” Zanurzyła najpierw dłonie, chwilę potem ochlapała twarz. „Jak dobrze… Wchodzę” – podjęła decyzję. Nie zdążyła jednak nawet ściągnąć butów, gdy Achrol, który już wcześniej zdążył się rozebrać i wskoczyć do rzeki – wynurzył się i z nienacka ochlapał wszystkich znajdujących się jeszcze na brzegu. Kurt szybko się do niego przyłączył.

- Oż Wy! - krzyknęła z uśmiechem wśród pisków Asaeli i bez namysłu – ściągający tylko buty - wskoczyła do wody chlapiąc chłopaków. Diriael i Asael też się przyłączyli. Zabawa zaczęła się na całego – chlapali się jak małe dzieci.

- Dawno się tak nie ubawiłam – rzekła, gdy już na nikim nie było suchej nitki. Wycisnęła wodę z włosów i usiadła sobie na słońcu. Zamknęła oczy – promienie tak przyjemnie głaskały jej twarz. Tymczasem Diriael przybrał postać strażnika wywołując powszechne zdziwienie. „Temu to dobrze” – pomyślała Ebriel zazdrośnie spoglądając na skrzydła, a on wzbił się w powietrze.

To ja – powiedział nieswoim głosem rozpromieniony, jakby to wszystko miało wyjaśnić. „Ehh, gdybym nie wiedziała, że to on, w życiu bym go przecież nie poznała” Diriael fruwał sobie ponad ich głowami. Lekko, bez wysiłku…
Nagle Asael wstała czymś poruszona zwracając na siebie uwagę. „Znowu będą kalambury” – uśmiechnęła się Ebriel. Dziewczyna pokazała najpierw całą dłoń, następnie runęła na ziemię jakby raniona strzałą w serce.

- To na końcu wyglądało, jakbyś umierała. Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów?

Espello wzniósł się wyżej, rozejrzał i rzekł:

- Nie widzę nic, o co konkretnie mogłoby chodzić… Ale tam, gdzie Asael pokazuje, jest droga, czy duża ścieżka… To o nią chodzi, Asael?

- Wszyscy martwi? – Ebriel skierowała się do dziewczyny jednocześnie wkładając buty, poczym do wszystkich rzekła:

- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.

Spojrzała czy ktoś jeszcze się z nią wybiera i ruszyła we wskazanym przez Asael kierunku.
 
xDorota jest offline  
Stary 15-04-2009, 23:21   #25
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Bartel stał, przyglądał się każdemu z osobna. Nie należał do żadnych heretyków, husytów, czy bajarzy. Nawet do tych najgorszych, protestantów. Nie był także zdrajca. Przynajmniej nie miał się za takiego. On tylko podążał za przeznaczeniem, za uczuciem.
Spojrzał na zachód. Czy to tam ma się udać? Kierunek dobry jak każdy. Wystawił jeszcze na chwilę twarz na słońce i ruszył się z zamiarem udania się za zachodzącym słońcem. Jednak kobieta w rudych włosach, którą któryś z tutaj zebranych nazwał Asael, poszła wolnym krokiem na wschód. Kierunek dobry jak każdy. Bartel spojrzał w niebo raz kolejny, ptak, zapewne sokół, zataczał obszerne koła. "No to idziemy."

Szli spokojnie. Beztrosko, można by rzec. Upajając się promieniami słońca i sielankową atmosferą. Bartel najprawdopodobniej był jedyną osobą w tym szeregu, która miała jakiekolwiek pojęcie o ziemi. Wiedział jak sytuacja, pogoda, nurt rzeki, może stać się raptem odmienny i mniej sielankowy.

King rzekę poznał po szumie, dopiero potem ją ujrzał. Tam na górze co prawda nie mają prawie nic podobnego. Rury i kanały. No jeden prawie naturalny wodospadzik. Ot dwu metrowe maleństwo. Lecz szum rzeki słyszał już kilka krotnie. Prawdziwej rzeki. Podszedł ostrożnie. Ukucnął i mocząc dłonie rozejrzał się. Po obmyciu twarzy i ułożeniu włosów, zaczął szukać wzrokiem czegoś co można by, przy odrobienie szczęścia, zmienić w oszczep. Nie zdążył. Koleś zwący siebie Achrol najnormalniej w świecie wskoczył nagi do rzeki. A co się będzie krępował. Zna go ktoś?

Całą sytuację King oglądał z brzegu. Stojąc i rozglądając się. Kapitan Natanael mówił zawsze, że jeśli nie wiesz gdzie jesteś to jest więcej niż pewne, że jesteś w niebezpieczeństwie. W gadaniu był dobry. I miał często rację. Spojrzał w niebo. Zachód słońca się zbliżał powolnymi krokami. A trzeba dotrzeć przed zmrokiem do jakiegoś schronienia. Całość rozważań przerwała struga wody lądująca na jego twarzy. Mokra koszulka od razu oblepiła tors. Spojrzał niegniewnie na osobę powodującą to niepotrzebne zamieszanie. Może powiedziałby co o tym myśli lecz rudowłosa exszkrzydlata ruszyła w tany rozrzucając po drodze buty. Jeden mało nie trafił Bartela.

Sprawa nabrała błędnego koła gdy do całej zabawy dołączył się Kurt. Wcześniej chyba próbował zwabić węgorze na własną krew. Przemoczony prawie do suchej nitki, Bartel, zwiększył dystans od rzeki. Na wypadek chęci wciągnięcia go do tego cyrku.

Usiadł nieopodal i czekał aż wszystko się uspokoi. Jak i się stało, pozornie. Bo po chwili usłyszał śmiech. A gdy spojrzał w kierunku z którego dochodził zobaczył gwardzistę. Bartel w pozycji przykucniętej próbował zrozumieć jak ten gwardzista się tu znalazł. Szybki rzut oka na okolice. Brak eskorty. Brak innego skrzydlatego. Czyli głupi gwardzista. Wiedział, że wystarczy mu chwila i ....

- To ja – zapewnił cudzym głosem.

"Kto znaczy?" - pomyślał. Kogoś brakuje? Tak tego co z damulką się kłócił a potem tańczył. Czyli to jego sztuczka. Uspokoiło go to trochę. Nieznacznie ale zawsze. Tym bardziej z ulgą zobaczył jak wzbija się w powietrze.
Asael, wskazała kierunek, w którym się coś działo. Na jej twarzy nie widniało zadowolenie, co to, to nie. Dwa razy nie trzeba było Kingowi powtarzać. Zdążył usłyszeć to co sam by powiedział.
- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.
Przesadził susa przez rzekę, podniósł jakąś gałąź, w razie czego, i pobiegł we wskazanym kierunku.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 16-04-2009, 20:58   #26
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów?
Pokiwała potakująco głową.
- Ale tam, gdzie Asael pokazuje, jest droga, czy duża ścieżka… To o nią chodzi, Asael?
Pokiwała potakująco głową i przeciągnęła się, masując sobie z udręczeniem kark.
Diriael cudował. Kręcił i kombinował aż zjawił się jakiś skrzydlaty piękniś. Asael poderwała się nerwowo, w pierwsze chwili sądząc, że zostali niespodziewanie zaatakowani przez jedną ze srok.
- To ja – zapewnił cudzym głosem.
Asael potrząsnęła niedowierzająco głową. Nie znała gościa! Obserwując go podejrzliwie ubrała z powrotem buty.
- Wszyscy martwi?
Asael spojrzała na Ebriel i z niepokojem pokiwała potakująco głową.
- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.
Asael skrzywiła się z niesmakiem. Ją także kusiło, ale miała złe przeczucie. Spojrzała na Kurta i Achrola. Bartel ruszył za Ebriel. Asael nadal nie była zachwycona tym pomysłem. Sokół krążył w górze. Ruda poprawiła kurkę i ruszyła czujnie na kocu pochodu, starając się trzymać blisko Kurta, ale nie nachalnie blisko.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-04-2009, 11:16   #27
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Wszyscy, oprócz Bartela, przyłączyli się do wodnej zabawy zapoczątkowanej przez Achrola. W pewnym momencie, podczas beztroskiej zabawy, coś błysnęło wokół, oślepiając chwilowo i dezorientując obecnych. Na brzegu stał jeden ze strażników, którzy eskortowali skazańców na ziemię. Skąd się tu tak nagle zjawił? I po co? Kurt stał nieruchomo w wodzie, a przez głowę przelatywały mu setki myśli.
- To ja- odezwał się obcy, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
"Co on sobie myśli, że po tym, jak nas tu zesłał, przywitamy go z otwartymi ramionami? I co on tak stoi? A może to ten złamał mi nos? Ale co no tu do cholery..."
Kurt zerknął na twarze reszty zgromadzonych, żeby zobaczyć ich reakcję. Wszyscy byli zdziwieni i zaskoczeni pojawieniem się strażnika. Wszyscy, oprócz tej czarnulki, Ebriel. Wyglądała na zupełnie spokojną, jakby oglądała to samo przedstawieni po raz setny.
"Ale... Laluś? Nie ma go? To... To możliwe, że to jego sztuczka?"
Kurt uśmiechnął się. Gwardzista nie wydawał się być wrogo nastawiony, co tylko potwierdzało jego domysły. Może jednak ten Diriael nie jest taki nieporadny.
"Kurcze, jeszcze parę lat temu przydałby Nam się ktoś taki. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej... Cholercia, szpieg idealny."
Mężczyzna był pod wielkim wrażeniem umiejętności towarzysza, miała ona ogromy potencjał. We Froncie na pewno by się nie zmarnował. No, ale sądząc po zarzutach jakie postawiono Diriaelowi, jego umiejętności się nie marnowały.

Asael przytaknęła Kurtowi. Nie było dobrze, czuł to. Wpadną w tarapaty zanim jeszcze na dobre się tu "rozgoszczą".
- Nie widzę nic, o co konkretnie mogłoby chodzić… Ale tam, gdzie Asael pokazuje, jest droga, czy duża ścieżka… To o nią chodzi, Asael?- zapytał Laluś w skórze strażnika, wznoszący się kilka metrów nad ziemią... Farciarz... Kurt nie rozpaczał po utracie skrzydeł, ale jednak, jeśli toś odbiera Ci coś, co miałeś od urodzenia, co było częścią Ciebie, to jest Ci tego brak. A jak na dodatek widzisz kogoś, kto ma to coś, co Ci odebrano i z tego korzysta, tęsknota i żal są jeszcze większe.
Asael potaknęła. Skoro jest ścieżka, musi dokądś prowadzić. A gdzie indziej, jak nie do ludzi? Żywych ludzi. Prędzej czy później natkną się na nich. Oby później.
- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.- wystrzeliła Ebriel.
Kurtowi niezbyt podobał się ten pomysł z grabieniem ludzkich trupów, ale praktycznie rzecz biorąc, to martwym się już te rzeczy nie przydadzą. Gorzej, jak ktoś pozna ciuchy tych ludzi i oskarży nas o napaść i morderstwo...
"Stop. Przez tyle lat ryzykowałem życie i wolność, a teraz...? Co się ze mną stało. Uf... Muszę się uspokoić..."
Oddychał głęboko, przymknął oczy. Wiedział, czym różniły się sytuacje z przeszłości od obecnej. Celem. A raczej, wiarą w ten cel, w jego słuszność. Nie był pewien, czy to, co robią jest słuszne, rozsądne. Czół, że może się to źle skończyć. Otworzył oczy i spojrzał na towarzyszy. Ebriel już wyruszyła, Bartel dorwał jakiś grubszy konar i pobiegł za nią. Diriael zapewne ruszy za nimi. Zerknął na Asael, ich spojrzenia spotkały się. Ona też miała wątpliwości. Achrol pójdzie za resztą, bo niby co ma robić. Z resztą, tak samo jak Kurt i Ruda... Mężczyzna podniósł się z trawy i zarzucił lekko wilgotną koszulę. Kurtkę wsunął pod pachę i, z rękoma w kieszeniach, ruszył w las, starając się nie zostać zbytnio w tyle za czołówką. Lepiej, żeby dotarli tam wszyscy razem.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 18-04-2009, 16:48   #28
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację

Las był... lesisty, tak z pewnością było tu dużo drzew... bardzo dużo drzew... Tylko Bartel kiedykolwiek widział tyle drzew naraz i jako jedyny pewnie chodził po lesie. Przynajmniej w porównaniu do Was.
Dirael szybował sobie w najlepsze, co raz sprawdzając drogę przed Wami. Widać było, że odzyskanie, nawet tymczasowe skrzydeł go cieszy. Skrzydła... Wiatr we włosach... Uczucie wolności... Coś czego nigdy już nie doświadczycie.

Dirael
Widząc jak na Twój widok inni markotnieją leciałeś oddzielnie, nie chciałeś ich ranić przypominając o straci. Ale nie to jest ważne, znów czułeś wiatr we włosach! Znów wbijałeś się w przestworza! Znów byłeś wolny, mogłeś polecieć gdzie chcesz!
Póki co postanowiłeś polecieć za sokołem Asael odwiedziłeś miejsce zbrodni. Najpierw doleciałeś do głównej drogi. Droga... Szumna nazwa, no ale tu nawet asfaltu nie znają. Trakt musiał być uczęszczany, był udeptany przez setki stóp, dwa podłużne ślady ciągnące się po drodze świadczyły, że nie tylko ludzie tu chodzą. Tylko co mogło zostawiać takie ślady?
Poleciałeś za krukiem dalej. Miejscem masakry była niewielka ścieżka leśne, udeptana również przez dziwne stworzenia. A może maszyny?
Dwa martwe już konie, leżały przywiązane do dziwnej konstrukcji z drewna. Wilk, który właśnie obwąchiwał martwe zwierzęta na Twój widok oddalił się szybko. No ale co tam wilk... Piątka ludzi była martwa. Trzech mężczyzn, dwie kobiety. Ludzie okazali się stworzeniami od Was niższymi, mieli jakieś 170 cm. No ale nie to jest ważne. Ten kto ich zabił (a kogo już tu nie było, sprawdziłeś dokładnie) posłużył się jakąś archaiczną (przynajmniej dla Ciebie) bronią, łukiem lub kuszą. Strzały wbite były zarówno w ludzi jak i w zwierzęta. Wyglądało to bardziej na morderstwo niż rabunek, chyba niczego nie zabrali, a było co zabierać. Szabla, którą trzymał jeden z ludzi zwróciła nawet Twoją uwagę. Czarna rękojeść i jasne ostrze, szabla posłańców najprawdopodobniej ostrzona laserowo. Usłyszałeś jak ktoś nadchodzi, szybko się obejrzałeś. Uff... To Ebriel i spółka.

Wszyscy
Idąc za Asael dotarliście najpierw do drogi z dziwnymi śladami, Bartel i Asael rozpoznali ślady wozów. Idąc drogą Ruda odbiła nagle w lewo i poszła jeszcze rzadziej uczęszczaną drogą. To właśnie na tej drodze znaleźliście Diraela i trupy. Dwa konie i piątka ludzi musiała zginąć nie dawno, zwłoki nie zostały jeszcze obgryzione. Wszyscy zgineli od jakiegoś rodzaju strzał (Bartel rozpoznał w nich bełty), skurcz pośmiertny już zlapał ciała. Dwóch mężczyzn zdążyło dobyć broni, jeden szabli drugi krótkiego miecza. Trzeci mężczyzna zginął na koźle, obok niego leży napięta kusza (ale bez nałożonego bełtu). Dwie młode kobiety leżały martwe, jedna za wozem druga na nim. Na wozie nie ma żadnych pakunków.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 18-04-2009, 22:12   #29
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Bartel szedł uważnie. Kapitan Strażników nauczył go wiele i wiele jeszcze mógłby nauczyć. Miał prosty wyznaczony cel. Nie wiedział czy do niego dotrze, czy go osiągnie. Lecz nie zaprzątał se tym teraz głowy. Zastanawiał się na czym innym. Cała szóskta związana została jedną nicią. I na razie nikt tej nici nie chciał przerwać. W grupie bezpieczniej w grupie raźniej. Ale czy wiedzieli co robią? Jaki mają cel? Nie był do końca tego taki pewien.

- Przystańcie na chwilę. Ma do was pytanie. Gdzie w ogóle zmierzacie? hmm.. Zmierzamy? - spojrzał na tym co się zatrzymali. - Zesłano nas tutaj za karę, pamiętacie? Sielanki nie będzie, tu was uprzedzam. Ale musimy ustalić priorytety. - pomasował bark i wrócił pamięcią do egzekucji. - Na przykład taki, gdzie chcemy się udać? A jak się tam udamy to co potem? Bez tego marna jest każda wędrówka.

Spojrzał uważnie, na wszystkich. Na każdym zatrzymał na chwilkę wzrok. Cała wypowiedz dawało wrażenie wojskowego przemówienia.

- Jakie są wasze cele. Tu... - wskazał na grunt pod nogami - ... na ziemi zakazanej Skrzydlatym, na której macie żyć albo umrzeć.

Wiedział, że to ważne jeśli mają dalej działać razem. Muszą se uświadomić czego chcą. Muszą poznać swoje zamiary. Zdawał se sprawę, że większość będzie chciała wrócić jakoś do Miasta. Lecz czy wiedzą jak to zrobić? Czy wiedzą przynajmniej od czegoś zacząć? Bo podróż na wschód bez calu. To jak zostanie na miejscu. A może jeszcze gorzej....
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 20-04-2009, 18:36   #30
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Spacer po lesie nie był rzeczą przyjemną. Miękka ściółka przeplatana ukrytymi twardymi korzeniami, często pojawiały się też jakieś dołeczki, niewidoczne dla oka Kurta. No i tempo, jaki narzucił Bartel idący przodem. Swoją drogą, koleś zdawał się nie mieć większych problemów z poruszaniem się w tym otoczeniu.
- Przystańcie na chwilę.- powiedział przewodnik 5-cio osobowej grupki exskrzydlatych.- Ma do was pytanie. Gdzie w ogóle zmierzacie? hmm.. Zmierzamy? Zesłano nas tutaj za karę, pamiętacie? Sielanki nie będzie, tu was uprzedzam. Ale musimy ustalić priorytety. - przerwał na moment - Na przykład taki, gdzie chcemy się udać? A jak się tam udamy to co potem? Bez tego marna jest każda wędrówka. Jakie są wasze cele. Tu... - skazał na swoje buty - ... na ziemi zakazanej Skrzydlatym, na której macie żyć albo umrzeć.
Kurtowi to przemówienie wydało się nieco zbyt dramatyczne. Fakt, nie mieli się gdzie podziać, ale przecież nie było tak źle. "Sielanki tu nie będzie". Czyżby był posłańcem i wiedział, jak tu jest? Czyżby było aż tak źle?
- Jakiej odpowiedzi od nas żądasz?-odezwał się pierwszy Kurt- Gdzie zmierzamy? A skąd niby mamy wiedzieć? Jesteśmy na nieznanym sobie terytorium, nie mamy innego wyboru, tylko znaleźć jakichś ludzi, dogadać się z nimi i dowiedzieć jak najwięcej o panujących tu prawach, żebyśmy wiedzieli, jak się zachować wśród nich. W końcu, to ich domena, więc musimy się przystosować, żeby nie ściągnąć sobie na głowę kłopotów...Trzeba też wybadać, jak się będą zachowywać w stosunku do nas. A potem...- zamilkł, wziął głęboki oddech. Dobre pytanie, co potem?- A potem się zobaczy, jak to wszystko będzie wyglądało. Nie ma co układać planu na kilkanaście lat w przód, jest zbyt dużo niewiadomych. A może... może uda nam się znaleźć innych wygnańców?- ostatnie zdanie dodał już ciszej i spokojniej. Ciekawe, czy wszyscy wygnańcy lądują na tej polanie, co oni. Czy mają jakieś realne szanse spotkania innych Skrzydlatych? Eh, nie, to nie czas na marznie i gdybanie.
- W każdym bądź razie, ja zamierzam zrobić właśnie to, znaleźć swój kąt tutaj, na Ziemi na którą jestem skazany. Lub zginąć, jeśli taka wola Stwórcy.
Dziwne, jak otwarty się zrobił w tak niecodziennej sytuacji. Kiedyś wolał zachować swoje poglądy i zamysły dla siebie, tak było bezpieczniej i jakoś tak... no, w jego stylu. A teraz? Wystarczy, że jego życie stanęło na głowie, a on zaczyna gadać z obcymi o swojej przyszłości. Szaleństwo, normalnie szaleństwo. Oby nie zaczął wypłakiwać się im w ramię ze swoich smutków...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172