Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2009, 07:28   #11
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Bardzo ważna, wręcz kluczowa część zadania została wykonana. Pozostali przyjęli go w wyraźnie neutralnym, a nie jak zwykle wrogim nastawieniem. Niewielkie animozje pomiędzy pozostałymi najpewniej zdarzać się i tak będą, ale w tej chwili nie było to istotne - byle poradzili sobie w walce. Wszyscy byli dobrze uzbrojeni i przygotowani na wyprawę, co dodatkowo polepszało pierwsze wrażenie, jakie wywarli na Grimrze. Byle się tylko nie okazało, że noszą te swoje ostre zabawki tylko dla ozdoby, bo i takich przedstawicieli gatunków humanoidalnych miał okazję spotkać.

Magia podtrzymująca ustabilizowała się już prawie całkowicie po podróży portalem. Pozostali proponowali wizytę w karczmie, co mogło być dobrym pomysłem. Nie ufał zbytnio specyfikom spożywczym ze sfer, po których podróżował, coś jednak trzeba było jeść. Wartałoby także zakupić jakieś zapasy na drogę, bo choć w drużynie znajdował się łowca i druid to Grimr nie lubił by jego posiłki były zależne od kogoś innego. Poza tym przygotowywanie pożywienia nie było jego mocną stroną, a pamiętając jak w pierwszej sferze wygląda ,,jedzenie" nie zjadłby nic przyrządzonego przez poszukiwaczy przygód

Pozostali zapowiadali się... ciekawie. Paladyn, z którym najpewniej będzie miał najwięcej problemów. Różnice światopoglądowe zazwyczaj z przedstawicielami światła były zbyt duże, by mogło się to zakończyć bezkrwawo. Mores na razie nie zdradzał fanatycznych zapędów, trudno byłoby jednak ocenić to po pierwszych kilku słowach. Podobnie może być z druidem - jego także sztuka uprawiana przez Grimra może drażnić, choć tutaj istniało większe prawdopodobieństwo, że obejdzie się bez rozlewu krwi. Pozostali nie przejawiali żadnych zapędów w stronę praworządności, więc więcej problemów raczej nie wyniknie. Najwyraźniej miał szczęście ze swoim przydziałem

Wybór przywódcy od początku nastręczał wiele problemów. Główną kandydaturą popieraną przez druida był Mores, jednak kolejny z towarzyszy, Sonnillon także miałby ochotę objąć tą funkcję (co wyrażał w dość dosadnych słowach). Zresztą, lekkozbrojny wojownik kojarzył mu się nieco z pewnym pogromcą potworów, którego miał okazję spotkać w trakcie podróży po próbki starszej krwi. Tamten używał jednak krótszego miecza i był bardzo agresywny, choć Grimr poza pobieraniem krwi od pewnej dziewczyny nie robił nic złego. Pojedynek na pięści pomiędzy kandydatami już wisiał w powietrzu, a Grimr najpewniej uśmiechałby się w radosnym oczekiwaniu, gdyby miał czym.

W takich sytuacjach najlepiej się było napić. Grimr rozejrzał się więc po pozostałych, po czym zwrócił się do Gorana

- Przyjacielu, prowadź więc do karczmy o której mówiłeś. Dłuższe wystawanie tutaj nie ma większego sensu, a i przy odrobinie alkocholu szybciej rozwiąże się problemy

,,Czyli szybciej dojdzie do bójki" - dodał w myślach, jednak na głos tego nie wypowiedział. Po co ktokolwiek ma wiedzieć, że miał ochotę zobaczyć ludzi bijących się po twarzach? Od zawsze uwielbiał oglądać ludzi przy ich pierwotnych rozrywkach i nie potrafił sobie odmówić prowokowania innych
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 20-04-2009, 07:30   #12
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
-Z mordy to ci się będą sypać zęby chamie - Odpowiedział mniej adekwatnie do tytułu paladyna, jak wojskowy - Za taką obrazę powinienem* ci jebnąć w pysk. – wojownik położył rękę na głowni miecza. A miecz ten dorównywał długości jego broni. Dobry wybór oręża... Uśmiech Moresa spowodował tylko bliźniaczy na ustach Sona - Postawa jaką reprezentujesz jest godna lizania bruku. Obywatele, całkiem obcy jak i ty przyszli i okazali wobec siebie szacunek, a tu przychodzi ancymon z obrazą.- Widać że złość nie opuszczała paladyna. Drugi i trzeci palec od ręki spoczywającej ochoczo na głowni skierowały się w korpus młodzieńca, co trochę śmiesznie wygląda* - Nie godzi się reprezentować taką postawę, zwłaszcza gdy wysuwasz własną kandydaturę na kapitana.
- Oj chłopcze. Najpierw ściągnij tą dłoń z miecza. Nie będzie Ci potrzebny. - powiedział lekkim tonem, zaplatając ręce na piersi - Widać u Ciebie godną podziwu postawę wojownika, z jakimi było mi spotykać się jeszcze nie dawno, ale zbyt dużo kłapiesz językiem. - uśmiech z twarzy Sonnillona nie schodził z ust - Może i powinieneś "jebnąć" mi w pysk, ale stracił byś rękę. A po co? A co do postawy kapitana... Widać, że nie byłeś w woju... Albo byłeś w tej elitarnej jednostce dla delikat... szlachetnie urodzonych, kapralu. Nie wnikam. - wziął oddech, robiąc pauzę i jął znowu - Jednak stanie tak na ulicy i głośne groźby wzbudzą uwagę ludzi której to Silvan, nasz nowy towarzysz stara się uniknąć! Dlatego jeszcze raz ponawiam zignorowaną przez ciebie propozycję pójścia do karczmy. - chwycił uzdę swego konia - To co idziemy? A... i jeszcze jedno... - dodał znacznie ciszej by jak najmniej osób to usłyszało. Jego ton nie był już taki luźny. - Po następnym "chamie" staniemy na ubitej ziemi... a tego nie chcesz doświadczyć...
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 20-04-2009 o 07:38.
andramil jest offline  
Stary 20-04-2009, 11:24   #13
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
- Demokracja jest demokracją. - zakończył swoją wypowiedź paladyn.

Racja , ludzka demokracja , choć tak śmieszna w moim mniemaniu jednak stanowi jakiś przykład porządku. Nic na siłę , nie ma pośpiechu...

Gdy już Goran miał wezwać wszystkich do udania się w kierunku tawerny , głos zabrał szósty członek drużyny , do teraz milczący i stojący w cieniu. Przedstawił się jako Sonnillon , po czym szybko przechodząc na temat wybory dowódcy zaproponował swoją kandydaturę. W międzyczasie jednak nie oszczędził sobie przykrego komentarza pod kierunkiem Moresa.

Wygłaszanie takich słów? W dodatku na temat królewskiego paladyna w obecności obcych ludzi , przyszłych towarzyszy. Wyraźnie brak ogłady to pierwsza cecha jaką chciał się z nami podzielić ten pewny siebie młody człowiek.

- Z mordy to ci się będą sypać zęby chamie - wycedził już bez wcześniejszej ogłady rycerz.

Eh , zapowiada się na przykry bieg zdarzeń. Ciekawe jak daleko mógłby się posunąć paladyn w obronie własnego honoru? Nigdy jakoś specjalnie nie potrafiłem zrozumieć tych granic. Jednak tym razem szczerze mnie to nie obchodzi. Byleby tylko obaj przeżyli do jutrzejszego poranka...

Goran spojrzał na Moresa , który wyraźnie oburzony wydawał się być gotów na pojedynek z Sonnillonem. Dziwiło go trochę , jak łatwo dał się wyprowadzić z równowagi , jednak zdawał sobie sprawę z irytującej postawy białowłosego wojownika. Gdzieś przez głowę przemknęła mu myśl , że gdyby nie jego poglądy sam pewnie najchętniej zaprezentował by na zuchwałym bohaterze jak ostre potrafią być kły pantery. Jednak ta myśl go zwyczajnie rozbawiła. Zwierzęca cześć natury zgodnie z kocimi zasadami nakazywała mu ruszyć w swoją stronę. Tak też zamierzał uczynić.
Wykonał kilka kroków , tak aby znaleźć się dokładnie za rycerzem. Położył rękę na jego ramieniu po czym rzekł.
- Moresie , nie tak zachowuje się dowódca. Nie przystoi taka porywczość królewskiemu paladynowi. - chociaż był dość dość młodym mężczyzną to dłoń jego , zahartowana i surowa miała mocny uścisk. Nie w uścisku jednak chciał dotrzeć do rozumu rycerza , miał nadzieję że udzieli mu się spokój jaki zachował w swym głosie.

Gdy skończył mówić głos zabrał Grimr.
- Przyjacielu, prowadź więc do karczmy o której mówiłeś. Dłuższe wystawanie tutaj nie ma większego sensu, a i przy odrobinie alkoholu szybciej rozwiąże się problemy.
- Racja. - odrzekł , po czym spojrzał na Madlen. - Poza tym niezbyt grzecznie jest nakazywać damie stanie na środku placu w tak słoneczny dzień. Silvanie , pozwól z nami. Mam nadzieję , że panowie także do nas dołączą. - rzucił spojrzenie Sonnillowi , który wygłosił jeszcze parę ciepłych słów pod adresem Moresa.

On nazywa Moresa chłopcem? Bawi go jego rycerskie wyszkolenie? Bezczelnością sięgnął już gwiazd. Nie moją sprawą jest zakończenie tego sporu. Bawi mnie jednak przemądrzałość tego wojaka. Tak krótko wśród ludzi , a tak bardzo brakuje mi już prostoty dzikiej natury. Obyśmy długo nie zabawili w Rumar...

Widząc , że Grimr , Silvan i Madlen przystali na pomysł oddalenia się w kierunku karczmy , ruszył ku wyjściu z placu głównego. Po paru chwilach znaleźli się przed wejściem na rynek , skąd dobiegały wrzaski handlarzy i biegających dzieci.
- To tutaj. - wskazał wolno palcem w lewo , tak aby wszyscy dostrzegli jego ruch. - Karczma "Pod kulejącym rumakiem" , tutaj zostawiłem wierzchowca , u stajennego tuż obok gospody. Myślę , że to dobre miejsce na pożywienie się. Nie ma co stać , wejdźmy do środka.
Ruszył przed siebie , mając w myślach już tylko jedzenie i duży kufel czegoś zimnego do picia.
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline  
Stary 20-04-2009, 17:04   #14
 
Buzon's Avatar
 
Reputacja: 1 Buzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie coś
Madlen, Silvan, Grimr i Goran

Zostawiliście palladyna i wojownika samych. Mieliście nadzieje, że wyjaśnią między sobą kilka istotnych sparw i wkrótce do Was dołączą. Skierowaliście się w stronę karczmy, którą wskazał Wam Goran. Karczma prawie pełna. Udało Wam się jednak znaleźć stolik dla Waszej czwórki. Po zamówieniu jedzenia i picia przystąpiliście do bliższego poznania o raz dokonania wyboru. Rozmowa Wami się wiodła dobrze, ąż do pewnego momentu...

-" Jak śmiesz gnoju uważać się za lepszego ode mnie!!! Zaraz udowodnię Ci jaki jestem silny!!!!- usłyszeliście donośny krzyk niedaleko waszego stolika. Jednak nie było Wam dane dokończyć swojej strawy gdyż po krótkiej chwili na Waszym stoliku wylądował jakiś Elf. Zamiast nosa miał już tylko czerwony placek z mięsa. Kiedy odruchowo spojrzeliście za Siebie ujrzeliście Orka, który właśnie zaczął masować Sobie kostki po silnym uderzeniu. Na Orka rzucił się tym razem inny Elf. Ork obrócił się i wymierzył mu cios. Cios jednak nie doszedł do twarzy Elfa. Elf zrobił unik i rzucił się głową do przodu aby powalić orka. Niestety nie miał szczęścia, gdyż w plecy otrzymał cios zadany..krzesłem. Orężem władał człowiek. Był on silnie zbudowany, wyglądał Wam na Półorka ale nie mieliście pewności, gdyż po chwili szybszej niż błysk światła leżał na ziemi. Za nim triumfalnie stał Ork. Nie wiadomo czemu zaatakował on człowieka, który pomógł jego rasowemu koledze, ale było jasne, że szykuje się burda.

Grimr i Silvan

Zostaliście przewróceni na ziemię przez ciało innego Elfa. Koło głowy Grimra przeleciała butelka. Nie był to dobry znak. Spodziewając się kolejnej butelki uchyliłeś się i to był najlepszy ruch Twojego życia ponieważ za butelką poleciał talerz. Który był wycelowany w Twoją głowę. Kiedy obróciłeś się by spojrzeć na niedoszłego zamachowca ktoś trącił Cię łokciem pod żebra. Upadłeś na kolano. Kiedy ponownie spojrzałeś na zamachowca był tuż przed Tobą i miał zamiar zaatakować Cię uderzeniem pieści z góry. Atak nie doszedł ponieważ Silvan wpadł na agresora uderzając go głową i przy okazji wybiając mu kilka zębów nie mówiąc, że człowiek, który zaatakował na Grimra padł jak kłoda na ziemię. Niestety i Silvana bolała głowa, jednak nie powinno to przeszkodzić w dalszej walce jeśli się nie wycofacie.

Madlen i Goran

Zauważyliście jak Wasi nowi kompani są atakowani. Niestety nie mieliście pola do manewru aby im pomóc. Na przeszkodzie stał stół. Elf na stole zaczął się podnosić. Madlen z przyzwyczajenia ponownie go "uśpiła" tym razem można powiedzieć, że Elf stracił jakąkolwiek szansę aby jego nos stał taki sam jak kiedyś. Goran kiedy zobaczyłeś co uczyniła Madlen nie mogłeś Sobie odpuścić, przecież nie mogłeś okazać się gorszym od Niej, więc chwycił kufel, który leżał obok Twojej nogi i cisnąłeś nim w najbliższego "przeciwnika" centralnie w głowę. Osunął się na ziemie przygniatając innego już nieprzytomnego. Wiedzieliście, że to dopiero początek, gdyż przez okna wyleciało dopiero dwoje ludzi i jeden Elf.

Sonnillon i Mores

Waszą rozmowę przerwały krzyki. Pobiegliście za tłumem ludzi prosto do karczmy. Przed karczmą zauważyliście trzy ciała. Należały one do ludzi i jednego Elfa. Wokół nich leżały kawałki okna. Naglę nastąpił huk i drzwi do karczmy zostały wyważone od wewnątrz. Zauważyliście ciało człowieka, które poszybowało razem z drzwiami. Za człowiekiem wypadł Ork. Nie dane mu buło jednak zrobić więcej niż dwa kroki. Na jego plecach wylądował Elf i zaczął go okładać. przez chwilę nie wiedzieliście co macie robić.

-" Gdzie jest straż??!! zawołać ją!!- słyszeliście z tłumu.
-" Idzie już będzie za 5 minut!!!! Mamy pilnować aby tawerna nie poszła z dymem!!!!"- słyszeliście odpowiedź z tłumu, ale teraz ważniejsza była wasza odpowiedź na to co zobaczyliście przed chwilą.
 
__________________
" Przyjaciel, który wie za dużo staje się bardziej niebezpieczny niż wróg, który nie wie nic."
GG 3797824

Ostatnio edytowane przez Buzon : 22-04-2009 o 13:51.
Buzon jest offline  
Stary 20-04-2009, 21:14   #15
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Goran poprowadził ich do karczmy, co Grimr powitał z zadowoleniem. Po podróży międzysferowej i stosunkowo szybkim tempie synchronizowania się z tym wymiarem był dość zmęczony. Stanie w słońcu na zatłoczonym ludźmi placu nie polepszało tego, a przed wyruszeniem powinien być w pełni sił. Co prawda zawsze mógł liczyć na zastrzyk energetyczny od towarzysza czekającego za miastem, wolał tego jednak unikać. Skoro mógł zregenerować siły w naturalny sposób to lepiej było nie obciążać dodatkowo i tak już mocno wyeksploatowanego organizmu. W końcu jako Pozyskiwacz miał zamiar pracować przynajmniej do czasu ukończenia studiów, a potem być może jeśli zdrowie pozwoli sam zajmie się szkoleniem kolejnych skoczków. Najpierw trzeba było jednak dożyć do tego momentu, a odpoczynek w cieniu i łyk chłodnego alkocholu mogły naprawdę w tym pomóc

Niestety, w momencie gdy dotarli do karczmy resztki twarzy Grimra ukryte pod maską skrzywiły się w zniesmaczeniu. W tym miejscu było stanowczo zbyt wiele ludzi. Zwykle dziesięć osób stanowiło już dla niego tłum. Nie było jednak wyboru i przełamując obrzydzenie wszedł za pozostałymi do zatłoczonego wnętrza. Na widok błyszczących od potu i zaczerwienionych od alkocholu twarzy robiło mu się niedobrze, jednak cóż poradzić - nie wszystkie sfery wyglądają tak schludnie i czysto jak akademia. Ciekawe kiedy ostatnio ci wszyscy ludzie brali kąpiel? Zapach, czy może raczej fetor bijący od nich świadczył, że dość dawno

Na całe szczęście udało im się znaleść wolny stolik. Nie wytrzymałby chyba konieczności przysiadania się do kogoś innego. Im szybciej wyruszą na szlak tym lepiej. Stokroć bardziej wolał spędzać noce pod gołym niebem niż w pełnych insektów pokojach karczemnych

Karczmarz uwijał się z zamówieniami, jednak zanim zdążył podejść do ich stolika w karczmie rozpoczęła się burda. Teoretycznie wiedział, że w zamroczeniu alkocholowym nadmiar agresji wyzwalał się z hominidów w podobnej formie, jednak nigdy nie podejrzewał że samemu przyjdzie mu brać w tym udział. Co prawda walka nie była dla niego nowością, jednak to wyglądało całkiem inaczej...

Najpierw, oberwał dosłownie znikąd ciałem elfa. No dobrze, widział być może jak ten obrywa jednak nie podejrzewał, że jego ciało poleci na ich stolik z taką siłą. Gdy zrzucił je z siebie kopniakiem i wstał tuż obok jego głowy przeleciała butelka, kończąc swoje istnienie po zderzeniu ze ścianą. Wyostrzone zmysły Podróżnika dały mu o sobie znać, było podobnie jak wtedy gdy zamachowiec chciał go zastrzelić z kuszy. Szósty zmysł kazał mu się uchylić, a gdy tylko to zrobił w miejscu, gdzie przed chwilą była jego głowa przeleciał talerz. Zamierzał odwrócić się i zostawić atakującemu paskudną pamiątkę na resztę życia, gdy w powstałym zamieszaniu ktoś uderzył go ręką pod żebra. Trafił pechowo w łączenia stalowych płytek, co spowodowało falę bólu.

Wszystko działo się bardzo szybko. Nie do końca był pewien, co się dzieje, ponieważ ciosy spadały dosłownie ze wszystkich stron. Używając jakiegoś nieprzytomnego elfa jak tarczy zdołał wycofać się pod ścianę. Widząc w drzwiach Sonnillona i Moresa zakrzyknął do nich

- Może kwestię przywództwa rozstrzygnijcie teraz? Będę za kandydaturą tego, który wybije dzisiaj więcej zębów

Samemu nie miał zamiaru się biernie przyglądać. Miał ochotę na zimne wino i dobrze doprawioną wieprzowinę, ale ci wszyscy walczący uniemożliwiali mu to. Odrzucił niepotrzebnego już elfa i wyciągnął lekko przez siebie dłonie. Teleportował się już wystarczająco dawno, by wszelkie niestabilności zdążyły zaniknąć, więc mocy mógł już używać bez ryzyka zapaści energetycznej. Energia zaczęła zbierać się w jego ciele, kształtowana słowami w zapomnianym języku przybrała postać zielonych płomyków, pełzających po dłoniach Grimra. Natężenie szeptów wzrastało, powodując zwiększenie płomieni. Cała inkantacja trwała około trzech sekund, jednak Grimrowi widzącemu tempo wydarzeń w karczmie wydawało się to drastycznie długim czasem.

Gdy tylko padło ostatnie ze słów wyciągnął przed siebie ręce i uwolnił moc
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 20-04-2009, 21:32   #16
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stali obaj naprzeciw siebie. Drużyna, najwidoczniej znużona tą sprzeczką zostawiła ich i poszła do karczmy. Mores jeszcze przez krótką chwile spoglądał na twarz Sonnillona. Stwierdzając, że dalsza kłótnia nie ma najmniejszego sensu, opuścił palce przygotowane do czaru.

-Ehhhh... chyba nas zostawili... będziemy tak stać i się na siebie gapić czy wypijemy Brutherschaft? – Powiedział Sonnillon najwidoczniej tak samo znużony tą sprzeczką.

-Racja. Pierwsze wrażenie nie było zbytnio najlepsze.- Odparł Mores kierując się w stronę karczmy.- Ja stawiam!

Kiedy obrócił się w jej stronę , usłyszał odgłosy bijatyki. Najwidoczniej doszło do sprzeczki między klientami.

-Widzę że w karczmie rozpoczęła się burda. Może warto było by to sprawdzić- Interwencja była konieczna, zwłaszcza że byli też tam kompani jego nowej drużyny.

- Chmmm... w sumie? Lepiej połamać nos jakiemuś elfowi... obcemu elfowi, niż towarzyszowi. Czemu nie? Szybko bo nam zabiorą najlepsze kawałki.- odpowiedział najwidoczniej ożywiony całą tą akcją.

Droga do karczmy była tak krótka, że nawet nie zdążył opracować jakiejkolwiek taktyki. Po dojściu pod drzwi inicjatywą wykazał się Sonnillo.

- Robimy tak: wchodzę pierwszy. Trzymaj się moich pleców i osłaniaj je. Automatycznie ja będę chronił twoje tyły. Gotowy?

Taktyka dość pospolita i znana paladynowi. Jednoczesne osłanianie siebie i współpraca. Oto pierwszy egzamin w walce, który pokarze czy razem będzie się im dobrze współpracowało.

-Na trzy… TRZY! – Wparowali przez drzwi do karczmy gdzie czekało na nich… nieznane.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 20-04-2009, 22:13   #17
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Gdy dotarli do karczmy i przepchnęli się przez tłum pijanych przedstawicieli wszystkich ras , jakie gościły dzisiaj w Rumar , Goran marzył już tylko o jakiejś strawie i czymś do picia. Tego co wydarzyło się chwilę po zajęciu przez drużynę miejsca przy wolnym stoliku , nikt nie mógł przewidzieć. Obrazy , niczym w przestawieniu teatralnym pojawiały się przed oczami druida. Najpierw upadający elf , który przewrócił Grimra , potem latające w powietrzu naczynia , na koniec szarża ogarniętego szałem człowieka , który padł pod naporem Silvana. Wszystko toczyło się szybko , za szybko. Madlen także zdezorientowana sytuacją i z twarzą zdradzającą wyraźne niezadowolenie walnęła przebudzającego się elfa. Goran intuicyjnie zdzielił kuflem jakiegoś typa biorącego za jego plecami zamach .

Aaaaa , cholerne rozpijaczone wojaki. Że też nie wpadłem na to , że w tak niezwykłym dniu jak dzisiaj , przy takiej zbieraninie całego okolicznego tatałajstwa wypicie spokojnie piwa może być zadaniem niewykonalnym! - w myślach eksplodował gniewem , który jednak tłumił na zewnątrz. - Jeśli chciałbym interweniować , to musiałbym to towarzystwo rozszarpać na strzępy , a nie to jest moim celem. Że też tak głupio musiało się to potoczyć...

Widząc , że ta cała bitwa na kufle i stoły zaczyna się natężać , spojrzał na Madlen pytająco.
- Czy podzielasz mój zamiar opuszczenia czym prędzej tego wyjątkowo niegościnnego miejsca?
Dziewczyna wyraźnie skinęła głową w geście potwierdzenia , po czym zaczęła rozglądać się za wyjściem z karczmy. W tej samej chwili drzwi do gospody roztrzaskały się z hukiem , a do środka wparowali Mores i Sonnillon. Za ich plecami Grimr wyraźnie szykował się do ofensywy koncentrując się na środku całego tłumu. Goran spojrzał na drzwi , którymi stajenny wychodził doglądać wierzchowców ludzi bawiących w tawernie.
- Tędy. - krzyknął w kierunku Madlen. Z podziwem obserwował , jak zwinnymi ruchami unikała ona fruwających przedmiotów i zataczających się ciał.

Hehe, pomyśleć że ja muszę się w kota zmieniać , kiedy ona jest kocicą na 2 łapach. - uśmiechnął się sam do siebie w myślach i także mknął w stronę drzwi. Udało im się bez szwanku wydostać z budynku. Stanęli pomiędzy zdezorientowanymi zwierzętami , które gotowe były stratować biednego niziołka , który miał ich jedynie pilnować.
Goran widząc co się dzieje wbiegł pomiędzy wierzchowce i zniżonym głosem zaczął przemawiać w starodawnym języku elfów. Wierzchowce wsłuchane w słowa druida przestały wierzgać i parskać na niziołka. Madlen stała oparta o ścianę karczmy i obserwowała przez małe okienko co działo się wewnątrz.

Widać wolisz walczyć sprytem... Bywają chwile , że tacy sojusznicy są najcenniejsi. Jednak mam nadzieję , że naszym walecznym towarzyszą nic się stanie. Mnie jednak takie spory nie dotyczą.
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline  
Stary 21-04-2009, 07:06   #18
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Zostali sami. Wiatr smętnie zawiał podnosząc lekko pelerynę Sonnillona. Ukazała się rękojeść jego miecza. Mały promyczek załamał się w kamieniu zdobiącym głownię. Son naprężył ciało gotowy na wszystko. Wyszczerzył uśmiech tak by widać było jego pewność siebie. Był przygotowany na wszystko.
To co zrobił mogło by zaskoczyć potencjalnego obserwatora. Wojownik opuścił ramiona i westchnął głośno.

-Ehhhh... chyba nas zostawili... będziemy tak stać i się na siebie gapić czy wypijemy Bruderszaft? - ręce uniósł lekko w geście zapytania.

-Racja. Pierwsze wrażenie nie było zbytnio najlepsze.- Rzekłszy to kapral odwrócił się w stronę karczmy. Sonnillon został jeszcze na chwilę. Szczerze to oczekiwał bardziej ciętej riposty po wcześniejszym wybuchu paladyna. Musze rozgryźć tego człowieka... ale później... - Ja stawiam! - to były słowa których nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wojownik ochoczo ruszył za nim.

Gdy poszli kawałek niespodziewanie tak pięknie zapowiadający dzionek stał się jeszcze piękniejszy. Okrzyki które usłyszeli a brzmiały one mniej więcej tak:
- Hejj! Zostaw moją nogę! Oddawaj ją!
- Aaarrrgggghh! Moje PIWO!!! Zapłacisz za nie!
- DUUUUUPCZYĆ!!!!
- Huzia na Ju.... Mój nos! Złamałeś mi....
I towarzyszyły im przeróżne dźwięki takie jak "trzask", "prask" i "odgłos łamanych kości". Oznaczało to tylko jedno. Karczemną bijatykę. Son od dawna był w podróży. Nie pamiętał już kiedy ostatnio mógł rozprostować kości w takiej zabawie. Zawsze lubił uczestniczyć w wszelakich walkach, czy to pojedynkach na śmierć i życie, czy w karczemnych bójkach, czy nawet w zwykłych porannych sparingach na kije drewniane. Jak ja bym chciał się tam znaleźć. Pewnie zaraz usłyszę: "Poczekajmy na straż, nie powinniśmy się w to angażować! Jednak to co usłyszał miło go zaskoczyło.

-Widzę że w karczmie rozpoczęła się burda. Może warto było by to sprawdzić.

- Chmmm... w sumie? lepiej połamać nos jakiemuś elfowi... obcemu elfowi, niż towarzyszowi. Czemu nie? Szybko bo nam zabiorą najlepsze kawałki. - odpowiedział uradowany mężczyzna, zaciskając dłonie w pięści. Czy wygra, czy przegra nie miało znaczenia. Ważna jest zabawa!

Gdy stanęli przed drzwiami tawerny trzeba było wymyślić dobrą strategię. Ale szybko. Son nie zastanawiając się zaproponował taktykę którą często używał w latach swej młodzieńczej aktywności "społeczno-karczemnej" wraz ze swym starym towarzyszem. Jednak jego już nie było wraz z nim...

- Robimy tak: wchodzę pierwszy. Trzymaj się moich pleców i osłaniaj je. Automatycznie ja będę chronił twoje tyły. Gotowy? - zaproponował wojownik zacierając dłonie. Nie było widać po nim strachu czy zdenerwowania. Jakby bardzo długo praktykował podobne rzeczy. Jakby robił to całe swe życie. Jego trzydziestoletnia twarz uśmiechnęła się szelmowsko, a oczy...

-Na trzy… TRZY! - zakrzyknął paladyn, po czym wparowali do budynku. Mores osłaniał plecy Sona, a Son Moresa. Była to dobra taktyka polegająca na współpracy i zaufaniu. Pierwsze kroki do dobrej współpracy między nowymi towarzyszami drogi i miecza.

Sonnilion spróbuje po wejściu chwycić jakąś nogę od stołka, ewentualnie coś innego nadającego się do walki w karczmach.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 21-04-2009 o 21:04.
andramil jest offline  
Stary 21-04-2009, 20:53   #19
 
Mroczusia's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodze
Dziewczyna siadła na ławie w karczmie i oparła głowę na dłoniach. Ręką zagarnęła włosy i skierowała spojrzenie w okno. Nie wypatrywała czegoś specjalnie, chciała po prostu na chwilę się wyciszyć. Nie przepadała za kłótniami, jednak była bardzo zadowolona z obrotu sprawy, gdyż sprzeczki członków grupy, mogły skutecznie odwrócić uwagę od jej małych występków. Sonnillon i Mores spisywali się pod tym względem doskonale. Madlen nigdy nie rozumiała osób, których nakręcają słowa. Miała w sobie wewnętrzny spokój, który ujawniał się w takich sytuacjach. Bynajmniej nie chodzi tu o to, ze ktoś mógł ją obrazić i nie spodziewać się odwetu, jednak na pewno nie publicznie i nie słownego. Grunt to wyrobić sobie dobrą opinię u większości, wtedy ma się z górki. Tak... naiwna wiara w kogoś, kto jest dla ciebie dobry, pomaga ci i nie wyróżnia się z tłumu, to jest to .


Rozważania przerwał jej wrzask dochodzący gdzieś z drugiego końca sali, jednak nie był on w stanie rozproszyć jej na dłużej, w przeciwieństwie do intensywnego odoru który zaczęła dopiero teraz odczuwać. Nie ma jak to dyfuzja gazów... - Pomyślała i skrzywiła się. Nici z spokoju, choć czego spodziewałam się po zatłoczonej karczmie, wypełnionej po brzegi wszelakimi gorgami . Dyskretnie przyłożyła rękę do nosa i wyjrzała co sie dzieje. W ostatniej chwili jednak zdążyła schować głowę, gdyż na stole wylądował elf z potłuczoną twarzą.

Nieświadomie chwyciła pierwszy lepszy kufel pod ręką i uderzyła nim w to, co akurat w tej chwili znajdowało się najbliżej, gdyż sprawa zdążyła zmienić obrót przez ten czas. Goran zrobił coś podobnego, jednak nie wiedziała co dokładnie, gdyż myślami błądziła już po karczmie szukając najbliższego wyjścia. Nie dla niej były bijatyki i udawanie bohatera. Nie interesowało ją czy ktoś cierpi, bo jest nie winny. Priorytetem były natomiast najbliższe drzwi, które ku rozpaczy również zostały zatarasowane, przez inne bijące się postacie.

- Czy podzielasz mój........... opuszczenia....... miejsca - usłyszała głos Gorana, po czym skinęła głową. Wstała i zaczęła się rozglądać pośpiesznie po karczmie, jednak nie mogła nic dostrzec, gdyż w powietrzu latały talerze, a jej umysł w połowie zajęty był wychwytywaniem przedmiotów i stworów walających się po ziemi, które stanowiłyby zagrożenie. Na szczęście jednak w porę Goran znalazł odpowiednie wyjście. Widząc, że powoli znika jej z pola widzenia, przyśpieszyła kroku.


Powietrze, prawie świeże powietrze. Zaczerpnęła oddech i oparła się o mur. Po okrzykach dochodzących z pomieszczenia, mogła się domyśleć, ze bójka trwa w najlepsze. Gdyby od niej zależało, już dawno jej by tu nie było, ale została przy budynku, gdyż przypomniała sobie, ze teraz jest z grupą. Widząc, że Goran spogląda w jej kierunku, jakby z zamartwieniem spojrzała przez okno. Gdyby nie fakt, że mogą ułatwić nam podróż, a zresztą im więcej osób tym bezpieczniej, jak dla mnie mogli by się już dawno pozabijać Pomyślała i i bez mrugnięcia wpatrywała się w zamęt, jaki panował wewnątrz.

-Widać wolisz walczyć sprytem... Bywają chwile , że tacy sojusznicy są najcenniejsi. Jednak mam nadzieję , że naszym walecznym towarzyszą nic się stanie. Mnie jednak takie spory nie dotyczą.- Tym razem usłyszała całą wypowiedź wybawiciela.

- Cieszę się, ze mnie doceniasz - Uśmiechnęła się- Tak, lepiej żebyśmy nie odnieśli strat w postaci kompanów, już na początku wyprawy... Sama też nie przepadam, za takimi bijatykami. Po broń sięgam w ostateczności, zresztą i tak za dobrze się nią nie posługuję, więc wolę się uchylać od tego typu wydarzeń.
 

Ostatnio edytowane przez Mroczusia : 21-04-2009 o 20:58.
Mroczusia jest offline  
Stary 21-04-2009, 22:07   #20
 
Keitaro's Avatar
 
Reputacja: 1 Keitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znanyKeitaro nie jest za bardzo znany
Po swojej krótkiej wypowiedzi zamilkłem i znów zatraciłem się ze swoich straszliwych wspomnień sprzed lat. Wiedziałem że prędzej czy później nadejdzie czas i będę musiał opowiedzieć wszystko, a raczej to co niezbędne swoim nowym kompanom, aby nie wzięli mnie za jakiegoś łajdaka.
-Ech...
Wzdychnąłem i zacząłem swoje rozmyślenia, które zajmują mi większość wolnego czasu jak i tego zajętego przez co często tracę kontakt z otoczeniem. Spowodowane jest to zapewne długim przebywaniem i podróżowaniem w samotności, jednakże mam nadzieję, że nie okaże się to zbyt dużym problemem podczas wędrówki.

Po swoim krótkim przemówieniu poczułem na sobie wzrok większości z nowych kompanów. Nie czułem się z tym zbyt swojsko, dlatego jeszcze bardziej obniżyłem głowę.
- Mam nadzieję, że nie doszli do jakichś błędnych wniosków na mój temat po samym przedstawieniu... Ech... oby szybko nadarzyła się okazja do ściągnięcia kaptura i opowiedzenia wszystkim tragedii jaka przydarzyła się mojej rodzinie.

Dalej tkwiąc w zamyśleniu rozważałem wszystkie możliwości opowiedzenia swej historii tak, aby nie powiedzieć zbyt wiele - przynajmniej na początku. W końcu bez zaufania w grupie nie ma co zaczynać wędrówki, bo bez niego wszyscy możemy zginąć.
Nagle do rzeczywistości przywróciła mnie kłótnia. Podniosłem wzrok do góry i okazało się, że toczy się ona między Moresem i Sonnilonem.
- I właśnie o to mi chodziło. Jeżeli nie dojdą do porozumienia to ciężko będzie nam współpracować. W końcu nawet najmniejszy konflikt w drużynie może spowodować wielkie problemy. Miejmy nadzieję, że z czasem do siebie przywykną...

Po chwili przysłuchiwania się sprzeczce jaka już na początku zaistniałą w drużynie D12 wtrącił się Goran z zamiarem wyciszenia sprawy. Usłyszawszy jego słowa doszedłem do wniosku, że nie będę miał problemów z dogadaniem się z nim i postanowiłem podziękować mu za zainteresowanie mną. Kiedy tylko nasz wzrok się spotkał podziękowałem lekkim ukłonem i machnięciem dłonią.

- Uff... na szczęście się stąd oddalamy. Miałem już dość wysłuchiwania tej bezsensownej kłótni.
Myślę, gdy tylko Goran oznajmia że ruszamy w stronę karczmy. Kiedy tylko wydostajemy się z placu na którym wcześniej odbył się przydział zdejmują kaptur i ukazuje swój prawdziwy wygląd kompanom idącym wraz ze mną. Zrozumiałem, że idąc w grupie będę się mniej wyróżniał bez kaptura. W końcu podróżując na co dzień, również nie zakładałem kaptura, na placu był on w końcu koniecznością, bowiem nie wiedziałem z jakich zakątków zjechali się poszukiwacze przygód. Któryś z nich mógł przecież okazać się szpiegiem mojego wuja.

Teraz dopiero moi kompani mogą ujrzeć moje elfie rysy twarzy i spiczaste uszy wystające zza opuszczonych na ramiona blond włosów. Moje błękitne oczy jak błyszczały w słońcu, a na twarzy malował się lekki uśmiech, który często gościł na mej twarzy.

Po zajęciu wolnego stolika w gospodzie do której doprowadził nas Goran mam już zamiar otworzyć się przed nowymi kompanami, jednak przeszkadza mi nagły huk i Elf lądujący na naszym stoliku. Miałem już wstawać z krzesła jednakże wpadł na mnie jakiś inny elf i przewrócił na ziemię. Pech mnie jednak nadal nie opuszczał podnosząc się na równe nogi uderzyłem głową w napastnika stojącego nad Grimrem skutecznie go nokautując. Nie obchodzi się jednak bez bólu przeszywającego moją głowę co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do uczestnictwa w burdzie....
 

Ostatnio edytowane przez Keitaro : 22-04-2009 o 05:57.
Keitaro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172