Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2009, 05:42   #11
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
‘pool, wsłuchiwała się spokojnie w wypowiedź mężczyzny, nadal skupiając swój wzrok na Magnusie. Po chwili zrobiła pół obrót w kierunku ‘BT nadal mijając go wzrokiem, a następnie zaczęła otwierać usta, poklepując jedno uchu i przechylając głowę w przeciwną stronę
-Wybacz, nic nie słyszałam, co mówiłeś?
-„...-wzdryg- Aaa! Pająk!- podnosi dłoń -A, nie to fałszywy alarm.
-Wiesz, to ucho akurat miałam zatkane. Niech zgadnę, mówiłeś coś co miało mnie rozdrażnić? Zanim zaczniesz prawić mi komplementy, może powiedz mi kim ty do cholery jesteś, (i skąd się wziąłeś) na moje oko to sklejką Black Panter, Spiderman'a i Marty'iego Feldman'a. Pewnie nazwałeś się jakoś Milk Spider, albo coś w ten deseń?
Po chwili objęła 'BT jedną ręką i przytuliła wypinając dumnie pierś w stronę Magnusa.
-No cóż, nie każdy rodzi się z wyobraźnią. Ale nie martw się, przy okazji. Miło mi, na imię mam Deadpool 'Merc with Mouth' przyjemność po twojej stronie. Z tego co rozumiem to nastąpiła mała pomyłka, i wszyscy siedzimy na tym samym wozie, więc nie ma się co na siebie gniewać. Posłuchaj 'milky z przyjemnością pozwolę ci postawić mi piwo, tak na zgodę i nowy początek. Co ty na to Marty?
 

Ostatnio edytowane przez Kawairashii : 26-06-2009 o 14:23. Powód: Dałam za mało od siebie, już poprawiam :)
Kawairashii jest offline  
Stary 26-06-2009, 12:22   #12
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Ciemność…Sarah poczuła jak powoli się w nią zapada. Przeklęta wiedźma, zaskoczyła ją. Nie dała jej nawet szansy na obronę. A więc przyszło jej umrzeć…Po raz trzeci. Dokładnie pamiętała pierwsze dwa razy. Za pierwszym razem na krótko otoczyła ją ciemność, za drugim…Cóż, drugi raz trwał znacznie dłużej. Pamiętała cudowną światłość, spokój…Było jej cudownie. Ten raz był jednak zupełnie inny. Ciemność trwała zaledwie krótką chwilę, a następnie oślepiło ją jasne światło. Kobieta przysłoniła ręką oczy próbując dostrzec, co się za nią kryje, lecz nie dała rady. Nagle poczuła wilgoć. „Dziwne, takich uczuć raczej nie doświadcza się, kiedy umierasz…” przemknęło jej przez myśl. Nagle poczuła jak pozostałe jej zmysły zaczynają działać. Zdumiała się niepomiernie, jednak nagle zrozumiała, że…żyje! Ta myśl przepełniła jej umysł radością, ale jednocześnie niepokojem. „Will…Coś ty zrobiła…” Pomyślała. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się już do ostrego światła dostrzegła, że znajduje się na nieznanej sobie polanie wraz z jakimiś ludźmi. Zdumiała się. To definitywnie nie było miejsce, w którym została śmiertelnie raniona przez dawną przyjaciółkę.

Wszystko, co ją otaczało wydawało się być jej całkowicie nierealne. Niebo było wspaniale błękitne, a chmury wydawały się być z waty cukrowej. „To chyba jakiś chory żart.”. Pomyślała podnosząc się z trawy i przyglądając się swoim towarzyszom. Dostrzegła również, że znajdowali się w zacienionym obszarze. Ciekawa była jedynie, czym jest źródło tego cienia. Wraz z innymi zaczęła się przyglądać temu jednolitemu obiektowi, który zdawał się go rzucać. Okazało się, że była to jakaś ogromna maszyneria. Wyglądała nieco jak jakiś statek kosmiczny. Jej wielkość trudno było określić, ponieważ zdawała się być wbita głęboko w ziemię. Jej szerokość jednak Sarah oceniała na maksymalnie 400 m, nie więcej.

Lekko wyostrzone zmysły kobiety dosłyszały zbliżające się dwa głosy, które należały zapewne do postaci, które szły w ich kierunku.
- Na ki chuj nam stalowe pudła na korytarzach?! To gówno nie będzie tu stać!!!

Gdy okrzyk urwał się Sassy dostrzegła ciemnoszary obiekt o kształcie sześcianu. Przez chwilę wydawało się, że uderzy prosto w nich. Na szczęście jednak jeden z mężczyzn wykonał delikatny gest dłonią, a pudło zmieniło swój tor lotu i uderzyło o ziemię w bezpiecznej dla zebranych odległości. Następnie poleciało gdzieś dalej.
- Nie będe z nim pracował.... jest niestabilny emocjonalnie... – Dobiegło do uszu Sarah. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem przyglądając się obu mężczyzną. Ten odpowiedzialny za zmianę toru lotu skrzyni był mężczyzną starszym. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, który ubrany był w jakiś dziwny obcisły kostium, starszy wyglądał elegancko w garniturze.

- Rozumiem twoją irytację. Jednak daj mu czas na to by pogodził się z tym co mu się przytrafiło... jakby na to nie patrzeć, jego pomoc jest nieoceniona...

Wydawało się, że starszy mężczyzna ma zamiar jeszcze coś powiedzieć, jednak jego dziwny towarzysz przerwał mu, zatrzymując się przed grupką.

- Ekhmm... Siemano. Witamy pośród żywych... mniej lub bardziej, ale jednak...

Sarah uniosła brwi, ale nie odezwała się słowem. To wszystko było zbyt dziwne na jej gust.

- Czuje się zaszczycony mogąc powitać was w waszym nowym domu...

Starszy mężczyzna ponownie przemówił. Sarah westchnęła ciężko. „W co ja się wpakowałam?” Pomyślała rozglądając się dookoła. Niektórzy z jej towarzyszy wyglądała jak jakaś banda przebierańców. „Pięknie, po prostu fantastycznie” Przemknęło jej przez myśl.

- Zanim zaczniecie zadawać jakiekolwiek pytania od razu uprzedzę jedno z nich. Nie możecie wrócić do domu... Tam skąd przybywacie zostaliście uznani za martwych. Dodam również, że życie zawdzięczacie tylko i wyłącznie naszej ingerencji. Nazywam się Erik Magnus Lehnsherr... Witamy w Otherworld...

Kobieta uniosła wysoko brwi krzyżując ręce na piersi. To wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Jakie Otherwold? Czy to miało jej coś mówić? Jeśli tak, to nie mówiło nic. Człowiek, który przedstawił się jako Erik Magnus rozłożył ręce w geście powitania i ukłonił się lekko, zapewne chcąc podkreślić swoje pokojowe zamiary.

- W miejscu położonym poza czasem i przestrzenią, gdzie każdy posiadający odrobinę szczęścia, teoretycznie zdechły, potencjalny superbohater znajdzie coś dla siebie...

Brwi kobiety uniosły się jeszcze wyżej. Przyjrzała się towarzyszom. Część z nich wydawała się znać już skądś wcześniej. Niektórzy dopiero się poznawali. Ona z właściwą sobie ostrożnością wolała pozostać z boku, przysłuchując się tylko temu, co się wokół niej dzieje. To wszystko zdawało się być nieprawdopodobne, nawet dla niej. W końcu nie wytrzymała tych wszelkich kłótni i powiedziała spokojnie:
- Przestańcie się kłócić, czy co wy tam uważacie, że robicie. Mamy stanowić zespół o ile zrozumiałam. A w zespole liczy się dobra współpraca, czyż nie?
 

Ostatnio edytowane przez Callisto : 26-06-2009 o 14:51.
Callisto jest offline  
Stary 26-06-2009, 13:46   #13
 
Graalion's Avatar
 
Reputacja: 1 Graalion nie jest za bardzo znany
Tanya? Kim, do cholery, była Tanya? A Carnage'a przecież pokonali. No i - Mighty Avengers? Cabal zaczął wątpić w zdrowe zmysły Immortala lub swoje. Prędzej swoje. Dałby głowę, że tamta kobieta ma na sobie... strój pokojówki.
Ze stuporu wyrwał go jednak gość pochodzący - sądząc z twarzy - gdzieś z Ameryki Południowej. Boliwia, Argentyna, może Chile. Do samej sugestii, by Magneto i Aaron Stack wyjaśnili wszystko od początku, Cabal nic nie miał. Nie podobało mu się jednak podejście tamtego.
- Gadki o dorosłych możesz swoim bękartom wciskać - syknął wściekle, stając obok i nie dając się odgrodzić od gospodarzy. - W Teksasie właśnie otwarły się wrota do Piekieł i jeśli ich nie zamkniemy, piekielna horda zaleje cały świat. Zginą miliony ludzi. Więc zamiast tracić czas na historie o dinozaurach i Mercedesach wolałbym, żebyśmy coś zrobili z tym! - zwracał się teraz do Magnusa i Stacka, ale jego oczy wciąż strzelały groźnie w stronę pająkowca.

Gdy Black Tarantula mu odpowiedział, Cabal nie cofnął się ani o krok. Nie opuścił też gniewnego wzroku, mimo wyraźnej groźby bijącej z oczu tamtego. Widział Piekło; nie tak łatwo go było zastraszyć. Jeśli musi walczyć z tym gościem, by wrócić tam skąd go tu przenieśli i spróbować ocalić świat, mógł walczyć. Było mu już wszystko jedno. Napięcie towarzyszące polowaniu na demona dało w końcu o sobie znać, domagając się ujścia. Choćby miało to oznaczać zmasakrowanie tego pajęczaka.
Był już tym wszystkim zmęczony.
 
__________________
„I loved only God. And it was long time ago.”
Lucifer, “Brimstone”

Ostatnio edytowane przez Graalion : 26-06-2009 o 14:59. Powód: odnośnie posta poniżej
Graalion jest offline  
Stary 26-06-2009, 14:45   #14
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
No nie, z niektórymi ludźmi to się zwyczajnie nie da po dobroci. Sam nie wiem którym z tej dwójki palantów powinienem zająć się najpierw. Kobieta jest bardziej irytująca. Deadpool. Tak się nazywa taki frajer, którego wpadki stały się już legendarne w półświatku. Wolę nie wiedzieć, co ona ma z nim wspólnego.
-Zabieraj te łapy. - Warknąłem i nie czekając na odpowiedź wyszarpnąłem rękę z jej uchwytu, chwyciłem ja za gardło i odrzuciłem kawałek dalej. -A dla twojej wiadomości, jestem Black Tarantula. Na sam mój widok Spider-Man potrzebuje zmiany spodni.
Drugi natręt właśnie nazwał mojego syna bękartem. Co prawda nieświadomie, ale zasłużył na upomnienie.
- Masz dzieci? - Pytam go, nawet nie odwracając wzroku w jego stronę. - Ja mam, syna. - Odwracam się w jego stronę i spoglądam mu głęboko w oczy. - Obraź go jeszcze raz, a dostaniesz tak mocno w***l, że te twoje demony uciekną na sam twój widok. - Mówię, a jedno spojrzenie w moje oczy wystarczy, aby przekonać go, że nie żartuję.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 26-06-2009, 15:42   #15
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
‘BT odtrącił jej przyjacielskie ramię, chwycił ją za gardło skutecznie dławiąc ją własnymi słowami, po czym wyrzucił w powietrze. W uścisku zdążyła jedynie wyseplenić;
-Eeeek!... to za Milky, czy Marty?- Zanim wyryła swój autoportret w glebie kilka metrów dalej. Bez większego problemu, powstała z gleby otrzepując się i wypluwając trawę, która wdarła się pod maskę wprost do jej ust. Odchylając swą masę czuła się nieswojsko wiedząc, że jej usta nareszcie były pozbawione wszelkich deformacji.
-”…przyjaciel po fachu tak? Także kiedyś miałam zlecenia na ‘spideya
-Dobra dobra, jak chcesz… Magnus, widzę że wszyscy się już obudzili. Sprowadziłeś nas tu, wiec może opowiedz trochę więcej o tym Otherworld, czemu tutaj, albo i lepiej, z jakiego powodu nas tu przywróciłeś? A! Tak przy okazji, dzięki. Za bardzo cenie swoje życie by się z nim żegnać.- zwalnia wypowiedź, grożąc palcem –Oooo ile nie był to czysto egoistyczny powód, jak zrobienie z nas wszystkich służących. Widzę, że z jedną już ci się udało- wskazuje Drew –bo wiesz, moje usługi kosztują, a za włożenie stroju francuskiej pokojówki będziesz płacił ekstra. Aha! I nie mam zamiaru towarzyszyć ci przy kąpieli, jesteś trochę za stary, sam rozumiesz…

EDIT; Poniżej wersja bez drażniącego nadmiaru żółci.

‘BT odtrącił jej przyjacielskie ramię, chwycił ją za gardło skutecznie dławiąc ją własnymi słowami, po czym wyrzucił w powietrze. W uścisku zdążyła jedynie wyseplenić;
-Eeeek!... to za Milky, czy Marty?- Zanim wyryła swój autoportret w glebie kilka metrów dalej. Bez większego problemu, powstała z gleby otrzepując się i wypluwając trawę, która wdarła się pod maskę wprost do jej ust. Odchylając swą masę czuła się nieswojsko wiedząc, że jej usta nareszcie były pozbawione wszelkich deformacji.
-”…przyjaciel po fachu tak? Także kiedyś miałam zlecenia na ‘spideya
-Dobra dobra, jak chcesz… Magnus, widzę że wszyscy się już obudzili. Sprowadziłeś nas tu, wiec może opowiedz trochę więcej o tym Otherworld, czemu tutaj, albo i lepiej, z jakiego powodu nas tu przywróciłeś? A! Tak przy okazji, dzięki. Za bardzo cenie swoje życie by się z nim żegnać.- zwalnia wypowiedź, grożąc palcem –Oooo ile nie był to czysto egoistyczny powód, jak zrobienie z nas wszystkich służących. Widzę, że z jedną już ci się udało- wskazuje Drew –bo wiesz, moje usługi kosztują, a za włożenie stroju francuskiej pokojówki będziesz płacił ekstra. Aha! I nie mam zamiaru towarzyszyć ci przy kąpieli, jesteś trochę stary, sam rozumiesz…
 

Ostatnio edytowane przez Kawairashii : 26-06-2009 o 17:56. Powód: Nowa wersja tekstu
Kawairashii jest offline  
Stary 26-06-2009, 18:47   #16
Banned
 
Reputacja: 1 darlar nie jest za bardzo znany
Kolejne pytania zaczęły zalewać obydwu gospodaży niczym serię z ciężkiego karabinu maszynowego. Za każdym razem, gdy któryś z nich zbierał się do odpowiedzi, padały kolejne, kolejne i kolejne. Co gorsza, ocaleni zaczeli wykazywać wobec siebie agresję, każdy z nich domagał się by to jego pytanie doczekało się odpowiedzi jako pierwsze, bądź bagatelizował słowa innych uczestników dyskusji. Podczas, gdy odziany w prochowiec brunet przysłuchiwał się temu bez większych emocji, Magnus wyrażał lekką irytację. Splótł ramiona na swym torsie i wpatrywał się w grupkę "gości" spojrzeniem, które przypominało dwie, równomiernie przesypujące piasek klepsydry. Ewidentnie nawet tak charyzmatyczni osobnicy jak on mieli granicę swojej cierpliwości.

- Jeśli możemy już o coś pytać, to chciałabym wiedzieć, co właściwie teoretycznie zdechła, potencjalna superbohaterka mogłaby tu dla siebie znaleźć? -

Pytanie zadane przez Drew w końcu wyrwało z zamyślenia młodszego z mężczyzn. Nie zwracając uwagi na pozostałych rozmuwców przysunął się do dziewczyny, wyszczerzył zęby w zalotnym uśmiechu i delikatnie wygładził kołnieżyk swojego płaszcza.

- Kto wie? Może miłość swojego życia....?

Mężczyzna bez wątpienia chciał kontynuować swoje zaloty, jednak krótkie spojrzenie Erika, szybko je ukruciło. Aaron skrzywił się na twarzy i wygiął swoje ciało w lewą stronę, zupełnie jakby właśnie dostał mocnego kuksańca pod żebra.
Sytuacja coraz bardziej się zaostrzała. Doszło nawet do przepychanek pomiędzy Black Taranthulą i kobietą, która określała samą siebie jako Deadpool. Jedyną pozytywną rzeczą w tej sytuacji był fakt iż, w obecnej chwili nie nadlatywały w ich stronę kolejne pudła. Chociaż zebrani widzieli jak kilka z nich, w małych odstępach czasu opuszcza okolice okrętu drogą lotniczą, to żadna z nich nie pomknęła gu ich ekscentrycznemu zbiegowisku. Najwyraźniej tajemniczy miotacz zdał sobie sprawę, że zabijając kilka osób nie sprawi, że w miejscu jego pracy zapanuje większy porządek...
Kiedy Wanda podniosła się z ziemi i ponownie zbliżyła się do rozmawiających, Magneto zazgrzytał zębami. Kiedy kobieta znów zalała ich swoim słowotokiem, mistrz magnetyzmu wyszeptał poszczególne słowo.

- Aaron...

Stack jak na zawołanie zaprzestał ukradkowych oględzin stojącej obok niego Drew, i zwrócił swoje spojrzenie na pannę Winston. Leniwie uniósł dłoń po czym zgromadzeni byli świadkami niecodziennego zjawiska. Zarówno skóra, jak i materiał jego płaszcza zdawały się naciągnąć ku górze ramienia. Po chwili cała jego dłoń i przedramie pozostały jakby z niej obdarte, jednak pod nimi nie dostrzeżono krwi. W towarzystwie cichych syków i zgrzytów urządzeń hydraulicznych, ręka Aarona w ułamku sekundy przekształciła się w podłużne coś... zakończone niepokojąco szeroką lufą. W następnych ułamkach sekund z ręki mężczyzny buchnęła kula błękitnego światła, którą fani serialów science fiction mogliby zidentyfikować jako wiązkę plazmy, bądź coś o podobnych właściwościach. Pocisk pozostawił za sobą świetlistą smugę i z niesamowitą prędkością opuścił pole widzenia bohaterów. Wszyscy mogli zauważyć, że smuga przechodzi przez szeroką szczelinę, która kiedyś była biustem Wandy. Z jej ciała nie bryznęła ani kropelka krwi, ogromna temperatura od razu "zaspawała" wszystkie żyły. Nie mniej utrata kilkunastu procent masy w jednej chwili średnio wpływała na jej samopoczycie, do tego stopnia, że kobieta w pierwszym momencie osunęła się na ziemię.

- Nie przesadziłeś?

Mruknął coraz bardziej zirytowany Erik.

- Skąd? Nic jej nie będzie... poza tym bez płuc przez chwilę będzie siedzieć cicho...

Mężczyzna uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i przeniósł wzrok na swoją ofiarę.

- Przepraszam... nie złość się jak już dotrzesz do siebie dobrze?

W tym czasie jego ręka wróćiła do poprzedniej formy a jego starszy kolega zwrócił się do pozostałych.

- Jeżeli tylko nam na to pozwolicie... wytłumaczymy wam całą sytuację... Doskonale rozumiem wasz niepokój, sam przeżywałem to samo. Jak już niektórzy zauważyli, zwłaszcza pan Smith, oraz pan Ortecho. Wasze wspomnienia nie do końca się pokrywają. Może to zabrzmi dziwacznie, ale żaden z was nie jest tą samą osobą, za którą uważa go drugi z was... Chociaż najwyraźniej mieliście okazję poznać swoje odpowiedniki... Słyszeliście o teorii światów równoległych? Tak samo jak wszyscy tu zebrani, macie właśnie okazję, na własnej skórze przekozać się iż jej założenia są słuszne. Każdy z was pochodzi z oddzielnego świata i żaden z was nigdy do niego nie powróci... Zdajemy sobie sprawę, że to trudne, zwłaszcza w przypadku, kiedy wielu z was było potrzebnych tam skąd pochodzicie. Nie ingerujemy jednak w wewnętrzny bieg wydarzeń poszczególnych rzeczywistości... wręcz przeciwnie. Gromadzimy się tutaj by strzec równowagi i bezpieczeństwa ich wszystkich. Z czasem oswoicie się z tą myślą... na pocieszenie mogę wam jedynie powiedzieć... że i tak niczego byście nie wskórali. Wyszukujemy odpowiednich kandydatów, tak by uratować im życie w sytuacjach bez wyjścia, aby nikt nie dostrzegł ich zniknięcia, oraz tak, aby nie zakłucać biegu historii. Podróże międzywymiarowe, tak samo jak teoretycznie możliwe podróże w czasie prowadzą do ogromnych tragedii... Zewnętrzna ingerencja w bieg wydarzeń danego miejsca może unicestwić jego przyszłość, cały świat a co za tym idzie wytworzyć zupełnie nowy, o alternatywnym biegu przyszłych wydarzeń...

Erik kontynuował swoją przemowę jakgdyby nigdy nic, i zupełnie nie zwracał uwagi na stopniowo regenerującą się Wandę. Nie dał też nikomu wejść sobie w słowo i uparcie kontynuował, do czasu, aż przerwał mu Aaron.

- Jak zwykle świetnie przygotowałeś przemówienie. Ja z kolei miałem wam je urozmaicić wizualizacją, ale po uciszeniu koleżanki, zaraz siądzie mi bateria...

Skrzywił się delikatnie jednak pomimo tego uniósł lewą dłoń i powoli rozsunął palce. Uśmiechnął się widząc jak kilka osób z niepokojem patrzy na jego dłoń. Nikt w końcu nie chciał być potraktowany salwą z jego energetycznych działek.

- Na przyszłość rób to w trakcie wyjaśnień... zaoszczędzilibyśmy czas...

Wtrącił swoje Erik, Aaron nie podjął się jednak riposty, poburczał coś tylko przez chwilkę pod nosem, a ze środka jego dłoni wysunął się trójkątny emiter hologramu. Niewielki obraz, który ujrzeli zebrani przedstawiał wirujący łańcuch umieszczonych jedna koło drugiej planet. Aaron zaśmiał się cicho, gdy niektóre z nich zaczynały znikać, inne rozszczepiały się na dwoje niczym pączkujące drobnoustroje.

- Teraz rozumiecie? Świat ma gorsze problemy niż lokalne konflikty. Tutaj zostawiamy je mieszkańcom danej rzeczywistości, interweniujemy jedynie w sytuacjach wyjątkowych, takich, które stwarzają zagrożenie o szerszej skali. Możecie zostać z nami, albo zdecydować się na powrót do siebie... prosto w objęcia śmierci...

Magnus odchrząknął po raz kolejny i przejął pałeczkę.

- Zrozumcie, że gdybyśmy odesłali was całych i zdrowych zmienilibyśmy bieg historii. I tak jak w przypadku Ortecho... nie zmieniłoby to niczego poza faktem, że owe "demony" zaatakowałyby dwa światy a nie jeden... i bylibyśmy odpowiedzialni za drugie tyle ofiar... Niech pan wybaczy panie Jesus, ale pojedyńczy ludzie nie wygrywają wojen. I tak nie mógłby pan niczego zmienić, nadzieja w pana towarzyszach. I to samo mogę powiedzieć każdemu z was... Jeśli zaś chodzi o miejsce w którym się znajdujemy to jesteśmy obecnie zawieszeni pomiędzy poszczególnymi płaszczyznami rzeczywistości. Umożliwiają nam na to zdolności pewnego wybitnego mistyka, który użycza nam w owym miejscu gościny, oraz istoty mającej naturalne predyspozycje do podróży międzywymiarowych. ...

- Niegdyś gnieździliśmy się w innym miejscu... ale po przekonaniu się, że mamy takie same cele jak podopieczni naszego gospodarza, postanowiliśmy połączyć siły, i nieco lepiej się zorganizować...

Aaron zamknął dłoń a przedstawiana przez niego wizualizacja momentalnie zniknęła. W tym czasie Magnus nieznacznie się uśmiechnął.

- Kiedy jesteśmy stawiani przed faktem dokonanym, nie jest to przyjemne. Zdaję sobie z tego sprawę. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania...sensowne pytania... słucham. Jeśli chcecie pobyć przez chwilę sami, posilić się, lub odświeżyć, również nie widzę problemów. Sądzę, że większość z was zdecyduje się pozostać przy życiu. Zaznaczam jednak, że w takim przypadku będą was obowiązywać pewne zasady... nie będziecie mogli lać się po mordach tak jak przed chwilą. Swoją drogą panowie, w przyszłości starajcie się nie bić kobiet.

Siwowłosy posłał znaczące spojrzenia zarówno Aaronowi, jak i człowiekowi znanemu jako Black Taranthula.
 

Ostatnio edytowane przez darlar : 26-06-2009 o 18:49.
darlar jest offline  
Stary 26-06-2009, 21:17   #17
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Leżał, wtulając się w kołnierz kombinezonu. Ciągłe pytania, przeplatane były kłótniami. Doszło nawet do przepychanek. Zachowywali się jak dzieci, walczące o ostatni kawałek ciasta. Każde chciało być pierwsze i pokazać innym, gdzie ich miejsce.

Kurt, przez cały czas był cicho. Zaczynał już nawet przysypiać, zmęczony ciągłą paplaniną. Paplaniną bez sensu. Rozbudził się jednak, kiedy towarzysz Magneto, określany przez niego jako Aaron zrobił dość duży otwór w ciele jednej z superbohaterek. Co dziwniejsze, zamiast zginąć, zaczęła się powoli regenerować. Widział coś podobnego u Wolverina. Ale nie na taką skalę! Przecież pocisk plazmy pozbawił jej płuc. I chyba zahaczył też o kawałek wątroby, ale z tej pozycji Nightcrawler nie mógł dokładnie nic stwierdzić.

Magneto zaczął wtedy ponownie wyjaśniać obecną sytuację. "Równoległe wszechświaty? Kilka kopii mnie? Coś chyba o tym czytałem." - przeleciało mu przez myśl. - "Ale i tak mało co z tego rozumiem".

Ziewnął, drapiąc się spiczastym ogonem po barku.
- Aż tak bardzo interesuje ich to, jak tu trafili? Po co, dlaczego? - mruknął do siebie, na tyle cicho, że chyba nikt go nie usłyszał. - Żałosne. Skoro mamy tutaj spędzić czas, a w swoich światach już nie żyjemy, to można poświęcić chwilę na oczekiwanie. Ta spontaniczność jest taka...amerykańska.

W miejscu, w którym leżał Nightcrawler, pojawił się mały obłoczek dymu. Zapach siarki rozniósł się w promieniu trzech metrów, po czym jakby wyparował. On sam pojawił się nad Eric'iem. Zgrabnie wylądował na jednym kolanie jakieś 2 metry od niego i wstał, kierując wzrok w jego stronę. Znów zaleciało siarką.
- Nie wiem jak inni, Herr Magneto, ale ja jestem głodny. Znudziło mnie czekanie, aż ta Sinloss...emm, Sinloss..Ah! Bezsensowna! Aż ta bezsensowna gadanina się skończy. W końcu mamy na to czas. Który z panów byłby łaskaw wskazać mi drogę do kuchni?

Kurt stał obok, całkowicie ignorując innych bohaterów. Musiał być naprawdę głodny. Zawsze spokojnie czekał na swoją kolej, a tutaj wyskoczył "jak Filip z konopi". Burczenie w brzuchu stawało się coraz uciążliwsze...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 26-06-2009, 22:50   #18
 
Deviler's Avatar
 
Reputacja: 1 Deviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputacjęDeviler ma wspaniałą reputację
Trzymając się na dystans od tych wszystkich niezbyt przyjaźnie nastawionych istot, przynajmniej w stosunku do siebie Thomas począł rozmyślać, czy fala wybuchu nie uszkodziła jakichś części ich mózgów, choć w niektórych przypadkach powątpiewał wysokie rozwinięcie tego organu. Przepychanki dziwnie ubranej kobiety, której budowa ciała wskazywała na to, że mogła go podnieść do góry jedną ręką i rzucić na jakieś sto jardów w dowolną stronę lekko go zmartwiła. Co prawda sytuacja była dość napięta, lecz jego "dżentelmeński dryg" wymusił na nim pewne działanie. Zbliżył się do Black Tharanthuli ze splecionymi rękoma na piersi. Usta miał zaciśnięte w poziomą, siną kreskę, a na jego twarzy wymalowało się szczere zniesmaczenie.
- Proszę wybaczyć wtrącenie, aczkolwiek nie uważam, by posuwać się do użycia siły w stosunku do kobiet. Dżentelmenom to po prostu nie przystoi...- Jego słowa trąciły mocno brytyjskim akcentem. W duchu zależało mu na tym, by ów persona uważała się za jednego z nich, bowiem średnio mu zależało na podobnej formie lotu, jaki przeżyła Deadpool. Po prostu za dużo nerwów. Uśmiechnął się z lekkim pobłażaniem w jej kierunku.
Troszeczkę przeraził go fakt, że ów bezcelowy słowotok, który uprzednio prowadziła starała się rozpocząć na nowo, ale zbył to wymuszonym uśmiechem. Wtem spojrzał na sinowłosego mężczyznę, który przedstawił się jako Eric, nie zdążył powstrzymać eksplozji, która miała miejsce w jego wnętrzu, gdy odpowiedział:

- Aaron...

Przenosząc spojrzenie na jego towarzysza dość zaciekawionym wzrokiem spoglądał cóż miał zamiar uczynić. Cały proces transformacji dłoni obserwował coraz szerzej otwartymi oczami, z coraz większym zdziwieniem. Jak już z tej przetransformowanej dłoni wystrzelił wiązkę w nieszczęsną kobietę robiąc w niej dziurę wielkości grejpfruta to całe zdziwienie zmieniło się w przerażenie.

- Chryste Nazarejski! Czy wyście powariowali?! - Popatrzył to na Magnetto, to na Aarona, to w końcu na Deadpool, którą po otrzymaniu trafienia zaliczył raczej do przeszłych "znajomych" niż teraźniejszych. Spoglądając na powolną regeneracje organów wewnętrznych, takich jak płuca, wątroba i inne dość istotne dla życia elementy wewnętrznej budowy istoty ludzkiej pokręcił głową trzymając obie dłonie na policzkach.

-Stało się. Zwariowałem. - Powiedział niemal grobowym tonem. Pochylając głowę odwrócił się od tego nieprzyjemnego widoku, który niemal powodował u niego odruch wymiotny. Profilaktycznie nawet zamknął oczy odmawiając ich otwarcia w najbliższym czasie.

- Przepraszam... nie złość się jak już dotrzesz do siebie dobrze? - usłyszał głos Erika za plecami. Z każdą chwilą to co się tu działo, ten nadmiar informacji zalewał jego umysł kolejną falą prawdopodobieństw i innych mniej ciekawych rozmyślań na temat jego stanu psychicznego. Musiał nawdychać się sporo pyłu po eksplozji, że widzi takie mocno niemożliwe obrazy.
Sytuacja przedstawiała mu się nieciekawie. Większość radosnej gromadki wcześniej nazwanej tłumem zdawała siebie znać. Jemu jedynemu wszystko i wszyscy byli bardzo obcy, dziwnie przebrani, używali dziwnych słów i zdrobnień przy których jego nauczycielka angielskiego zapewne zlała by ich rózgą, której nieoceniona pomoc zdziałała cuda, dosłownie wbijając wszystkie
szesnaście czasów do głowy, niegdyś dość opornego Toma.

- Jeżeli tylko nam na to pozwolicie... wytłumaczymy wam całą sytuację... Doskonale rozumiem wasz niepokój, sam przeżywałem to samo. Jak już niektórzy zauważyli, zwłaszcza pan Smith, oraz pan Ortecho. Wasze wspomnienia nie do końca się pokrywają. Może to zabrzmi dziwacznie, ale żaden z was nie jest tą samą osobą, za którą uważa go drugi z was... Chociaż najwyraźniej mieliście okazję poznać swoje odpowiedniki... Słyszeliście o teorii światów równoległych? - Nie słyszał. Brzmiała równie obco jak wszystko inne co w tym miejscu go czekało. Jego wiedza z zakresu psychologii mówiła mu, że jego umysł próbuje powoli stworzyć teorie, którą sobie może wytłumaczyć stan w którym się znajdował. - Tak samo jak wszyscy tu zebrani, macie właśnie okazję, na własnej skórze przekonać się iż jej założenia są słuszne. Każdy z was pochodzi z oddzielnego świata i żaden z was nigdy do niego nie powróci...- W tym momencie zrobiło mu się jeszcze bardziej słabo. -Zdajemy sobie sprawę, że to trudne, zwłaszcza w przypadku, kiedy wielu z was było potrzebnych tam skąd pochodzicie. Nie ingerujemy jednak w wewnętrzny bieg wydarzeń poszczególnych rzeczywistości... wręcz przeciwnie. Gromadzimy się tutaj by strzec równowagi i bezpieczeństwa ich wszystkich. Z czasem oswoicie się z tą myślą... na pocieszenie mogę wam jedynie powiedzieć... że i tak niczego byście nie wskórali. Wyszukujemy odpowiednich kandydatów, tak by uratować im życie w sytuacjach bez wyjścia, aby nikt nie dostrzegł ich zniknięcia, oraz tak, aby nie zakłócać biegu historii. Podróże międzywymiarowe, tak samo jak teoretycznie możliwe podróże w czasie prowadzą do ogromnych tragedii... Zewnętrzna ingerencja w bieg wydarzeń danego miejsca może unicestwić jego przyszłość, cały świat a co za tym idzie wytworzyć zupełnie nowy, o alternatywnym biegu przyszłych wydarzeń... - Po zakończeniu wywodu przez Magnusa Tom miał jeszcze większy mętlik w głowie niż poprzednio. Te wszystkie teorie brzmiały równie fantastycznie jak, dość zresztą ciekawe, książki młodego pisarza, którego miał okazje niedawno czytać. Tylko jak on się nazywał? Wermin? Nie, podobnie... Verne! Tak. To on, ale zresztą po co sobie to przypominał? Nie bardzo wiedział.
Sięgnąwszy do jednego z zasobników przy pasie wyciągnął dość solidnie wyglądający klucz. Wykonał ruch, jakby zamachnięcie nim zza pleców, jednak w najdalszym punkcie zatrzymał się na pewnej dość istotnej nakrętce na jetpacku, który nosił. Taaak... Krótka chwila poświęcając się temu, co lubił najbardziej wystarczyła, aby umysł się uspokoił, a serce przestało walić jak bęben... No może z sercem, to przesadzam, bo jeszcze miał przed oczami wizję rozwalenia tejże kobiety.

Nie patrzył już na mężczyzn powoli uspokajając się. Głębokie wdechy i wydechy, to było to, czego potrzebował. Dokręcona śruba dała o sobie znać, gdy natrafił na opór. Wtedy też schował klucz do zasobnika zapinając go z powrotem na skórzany rzemień.

(...)Świat ma gorsze problemy niż lokalne konflikty. Tutaj zostawiamy je mieszkańcom danej rzeczywistości, interweniujemy jedynie w sytuacjach wyjątkowych, takich, które stwarzają zagrożenie o szerszej skali. Możecie zostać z nami, albo zdecydować się na powrót do siebie... prosto w objęcia śmierci... - Dzięki męskiemu postanowieniu spróbował zrezygnować ze swojego nawyku analizowania wypowiedzi. Po prostu zada parę pytań jak Erik zakończy wywód. Przerwanie go mogło kosztować go stylowy świetlik w środku klatki piersiowej, albo nawet gorzej. W głowie.

- Zrozumcie, że gdybyśmy odesłali was całych i zdrowych zmienilibyśmy bieg historii. I tak jak w przypadku Ortecho... nie zmieniłoby to niczego poza faktem, że owe "demony" zaatakowałyby dwa światy a nie jeden... i bylibyśmy odpowiedzialni za drugie tyle ofiar... Niech pan wybaczy panie Jesus, ale pojedyńczy ludzie nie wygrywają wojen. I tak nie mógłby pan niczego zmienić, nadzieja w pana towarzyszach. I to samo mogę powiedzieć każdemu z was... Jeśli zaś chodzi o miejsce w którym się znajdujemy to jesteśmy obecnie zawieszeni pomiędzy poszczególnymi płaszczyznami rzeczywistości. Umożliwiają nam na to zdolności pewnego wybitnego mistyka, który użycza nam w owym miejscu gościny, oraz istoty mającej naturalne predyspozycje do podróży międzywymiarowych. ...- Przysłuchiwał się słowom w milczeniu bez "frywolnych" napadów powątpiewania w siebie, bowiem nie próbował zrozumieć i zanalizować.

- Niegdyś gnieździliśmy się w innym miejscu... ale po przekonaniu się, że mamy takie same cele jak podopieczni naszego gospodarza, postanowiliśmy połączyć siły, i nieco lepiej się zorganizować...

- Kiedy jesteśmy stawiani przed faktem dokonanym, nie jest to przyjemne. Zdaję sobie z tego sprawę. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania...sensowne pytania... słucham. Jeśli chcecie pobyć przez chwilę sami, posilić się, lub odświeżyć, również nie widzę problemów. Sądzę, że większość z was zdecyduje się pozostać przy życiu. Zaznaczam jednak, że w takim przypadku będą was obowiązywać pewne zasady... nie będziecie mogli lać się po mordach tak jak przed chwilą. Swoją drogą panowie, w przyszłości starajcie się nie bić kobiet.
- Ostatnim zdaniem niemal opuścił szczękę do ziemi chłopakowi. Bicie kobiet?! A strzelanie do nich niebieskimi kulami światła, które przechodzą na wylot, jest może dyplomatycznym rozwiązaniem problemu?! Zirytowany wypowiedzią Magnusa nie zdążył ugryźć się w język wypalając bez zastanowienia.
- Taaak, zróbmy im od razu dziurę w tułowiu, to lepiej będą się wietrzyć, co... Ekhm...- Urwał chcąc przedłużyć swoje życie przynajmniej o kolejne kilka minut. - Niestety obawiam się, że nie rozumiem o czym Pan mówi Panie Eriku. Szczerze mówiąc jestem dość sceptycznie nastawiony do tej teorii... Światów Równoległych. Po prostu nie bardzo potrafię sobie wyobrazić działania tej teorii w praktyce. Mam wrażenie również, że chyba pomylił się Pan w kwestii wyboru mojej skromnej osoby. Obawiam się, że nie jestem w żaden sposób powiązany z panem, czy kimkolwiek innym z tego... Zgromadzenia. - Westchnął strzepując niewidzialny kurz z rękawów.
Na domiar złego jeszcze się wykłócam z halucynacją, no pięknie...
Złożył dłonie przed sobą usiłując jak najbardziej nie okazywać głęboko skrywanej wątpliwości co do wszystkiego, co tutaj widział i słyszał.
 
Deviler jest offline  
Stary 27-06-2009, 10:50   #19
 
Gekido's Avatar
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Całe zajście pomiędzy kobietą, która przedstawiała siebie jako Deadpool, Black Tarantullą i Cabalem, David spokojnie obserwował zza swoich przyciemnianych okularów. Słowotok kobiety był irytujący, ale czy od razu trzeba było posuwać się do czynów? Utarczka Cabala i BK, na razie tylko słowna, bardziej zainteresowała Immortala. W końcu Jesusa znał najlepiej z nich wszystkich, przynajmniej jego... hmm... odpowiednika. Więc gdyby doszło do czegoś więcej, David bez wahania by się przyłączył i wspomógł swojego przyjaciela. Chociaż Immortal tak na prawdę wątpił, by Cabal potrzebował czyjejkolwiek pomocy z kimś takim Black Tarantula.

W końcu też dwójka gospodarzy, a przynajmniej ich dwuosobowy komitet powitalny rozpoczął wyjaśnienia. Rozpoczął po uprzednim zrobieniu otworu w brzuchu Deadpool. David zareagował odruchowo. Odwrócił się frontem do Aarona i opuścił, lekko zgięte w łokciach ręce wzdłuż ciała, a przez palce zaciśniętych dłoni, przebiły się karmazynowe przebłyski. Nie wiedział co ma myśleć o tym ataku na tę kobietę. Najpierw twierdzą, że ich ratują, a później do nich strzelają? Dla Immortala to nie miało sensu, ale uspokoił się widząc jak Deadpool zaczyna się regenerować, a Magneto przechodzi do wyjaśnień i odpowiedzi na ich pytania. Hmmm, równoległe rzeczywistości. Ciężko było w to uwierzyć, ale miało to sens. W końcu jak inaczej można było wyjaśnić fakt, że Cabal, którego znał David, wyglądał inaczej niż ten, którego poznał teraz? Czyli znaczyłoby to, że w rzeczywistości Cabala, także znajduje się mój odpowiednik. To było interesujące. David był ciekaw, jak bardzo różnili się między sobą, on i jego odpowiednik.

Słuchając dalszego wywodu Magneto, Immortal doszedł do kilku wniosków, które niekoniecznie mu się spodobały. Po pierwsze ta banda indywiduów, którą tu zebrali miała stworzyć zespół, drużynę, która miałaby ze sobą współpracować i ratować cokolwiek tylko będzie do ratowania. Tja, no to ten trzyosobowy konflikt, to na prawdę świetny początek. Konflikty w tym.... "zespole", będą nieuniknione. Drugi wniosek był taki, że już nigdy nie wróci do swojej rzeczywistości i do swojego życia, które do jasnej cholery, zaczęło mu się w końcu układać po jego myśli. Z tym będzie mu się najciężej pogodzić. Wykonywać czyjeś polecenia, ratować czyjeś tyłki? Proszę bardzo. Ale myśl o stracie swojego całego życia...
- Jakbyście mnie szukali, to ja będę... no... gdzieś tu -
Powiedział i odwracając się na pięcie ruszył przed siebie, wkładając ręce do kieszeni swojego płaszcza. Zdecydowanie musiał pobyć chwilę sam. Nie był to pierwszy raz, kiedy musiał zapomnieć o całym swoim życiu, ale za każdym razem reagował tak samo. Potrzebował chwili samotności. A to miejsce, mimo iż tak obce, było do tego doskonałe, przede wszystkim ze względu na swoją urodę. Piękno przyrody zawsze działało na niego kojąco. W końcu zatrzymał się, odwrócił głowę i kiedy zobaczył, że postacie reszty zebranych są wystarczająco oddalone, uznał, że dalej iść nie musiał. Usiadł na trawie, zerwał jedno źdźbło i bawił się nim. Musiał teraz zatracić się we wspomnieniach, aby później móc działać z czystym sumieniem. Ponownie zaczynał wszystko od zera, lecz tym razem zachowując swoją tożsamość. Ale tu, tak na prawdę nie była ona ważna. Nikt z nich, nie musiał znać jego prawdziwego imienia i nazwiska. Dla nich, dla tych obcych mu ludzi, których ścieżki skrzyżowały i zjednoczyły się, ze ścieżką Davida, był tylko Immortalem. To im powinno wystarczyć. Nie, to im musi wystarczyć. A tymczasem, przed oczami Smitha pojawiły się obrazy z toru wyścigowego...
 
Gekido jest offline  
Stary 27-06-2009, 12:39   #20
 
Graalion's Avatar
 
Reputacja: 1 Graalion nie jest za bardzo znany
Przestrzelenie "arbuzów" tamtej zamaskowanej kobiety sprawiło oczywiście, że Cabal przybrał postawę bojową, cofając się o kilka kroków, by móc objąć wszystkich wzrokiem. Jego samego z miejsca otoczyła też niewidzialna tarcza, mająca dość siły, by wytrzymać uderzenie pędzącego samochodu. Wyjaśnienia Magnusa sprawiły jednak, że tarcza z miejsca opadła. Nie dlatego, że Cabal ją opuścił. Po prostu przestał ją podtrzymywać, gdy jego myśli bez reszty zajęła treść słów.
"Sytuacje bez wyjścia". "Powrót w objęcia śmierci". "Niczego by to nie zmieniło". Czyli... to był koniec. Nie mógł już w żaden sposób zapobiec atakowi demonów na Ziemię. Jego towarzysze też nie. Widział, jak umierali razem z nim, próbując powstrzymać niepowstrzymaną rzekę istot piekielnych wylewajacą się z wrót. Kiedy padła Azalie, ich szanse zmalały do zera. Jedyna nadzieja w innych super-bohaterach, że im uda się coś poradzić. Zanim jednak się zorientują, demonów będzie zbyt dużo. Czy jego Ziemia zdoła się obronić? Musiałby zdarzyć sie cud. Ale przecież one się zdarzały. Nie wiedział zbyt wiele o super-bohaterach Ameryki, ale może był wśród nich ktoś, kto zdołałby to wszystko opanować i odesłać demony tam gdzie ich miejsce. A może kogoś takiego nie było.
Zmartwiały, osunął się bezsilnie na ziemię, siadając na trawie. Oparł czoło o kolano, zamykając oczy.
- Inquisitors nie powinni byli nigdy powstać - wyszeptał bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - To nasza wina. Jeśli ta Ziemia umrze, to będzie tylko nasza wina.
Znał teorię światów równoległych. Nie, nie od strony naukowej. Po prostu oglądał kilka odcinków "Sliders". Wiedział więc co i jak, przynajmniej w podstawowym zakresie. Wyjaśniało to obcość tego Immortala i niektóre z co bardziej ekstrawaganckich strojów obecnych. Nie był pewien czy powinien wierzyć słowom kogoś uważanego przez cały świat za terrorystę, ale nie był też pewien, czy ma jakieś inne wyjście. Oni rozdawali karty.
Podniósł głowę i spojrzał zmęczonym wzrokiem na Magnusa i Stacka.
- Czego od nas chcecie? - spytał zrezygnowanym głosem. - Po co nas tu sprowadziliście?
 
__________________
„I loved only God. And it was long time ago.”
Lucifer, “Brimstone”
Graalion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172