Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2009, 16:50   #21
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Idąc ulicami Gdańska Tomasz zaczynał żałować, że dał się zaplątać w taką kabałę. Przemyślał jeszcze raz wszystkie za i przeciw... Przeciw było zdecydowanie więcej... Szukając zapałek natknął się na kopertę otrzymaną jeszcze w Warszawie, z numerem skrytki w Banku gdańskim i hasłem... Z jednej strony musiał to mieć przy sobie, z drugiej - głupotą było to mieć przy sobie... Wszedł w bramę i zapalił papierosa. Przez chwilę wpatrywał się w ciągi znaków dokładnie zapamiętując je w pamięci. Chwilę później kartka spłonęła, a jej popioły porwał wiatr... Klucz cały czas spoczywał w wewnętrznej kieszeni marynarki. To może nie było specjalnie dobre posuniecie, ale zapewniające mu - powiedzmy - jakieś bezpieczeństwo. Bez tego co miał w głowie sprawa była znacznie bardziej skomplikowana...

W końcu dotarł pod wskazany przez niemieckiego oficera adres.

To... było zaskoczenie.

Jednak Niemcom nigdy nie można było odmówić zorganizowania i swoistego porządku. Uznali to miasto za swoje i przystąpili do zmiany tabliczek.

- Sie zu mir? Pan do mnie? - zapytał jegomość ubrany w białą marynarkę kiedy pożegnał się z oficerami.
- Ich komme zu Herrn Albert Foster ... Mein Name Dunin. Wahrscheinlich besser wir reden werden in Ihrem Büro ... Przychodzę do pana Alberta Fostera... Moje nazwisko Dunin. Zapewne lepiej będzie się nam rozmawiało w pańskim gabinecie... - dawno nieużywany niemiecki Tomasza zaskrzypiał ze zdawałoby się angielskimi akcentami.
- Ja... Bitte. Tak... Proszę. - Odwrócił się i po chwili obaj znaleźli się w biurze. Niestety Foster miał jeszcze jakieś spotkania i poprosił Dunina o chwilę cierpliwości, po czym wyszedł. Tomasz poczęstował się wodą i usiadł w fotelu. Miał czas na poukładanie wszystkich faktów... Chwila okazała się prawie godziną, ale czas przestał odgrywać aż taką rolę.
Kiedy Foster wrócił postawił na bezpośredniość, choć bynajmniej nie pełną szczerość. Jego niemiecki nie był najlepszy, z czego zdawał sobie sprawę, jednak postanowił prowadzić, a przynajmniej zacząć rozmowę w tym języku - choć szczerze wątpił, aby rozmówca był rodowitym Niemcem:
- Dziś rano spotkałem się byłem w hotelu Jantar z niemieckim oficerem z SS. Niestety, zanim zaczęliśmy rozmawiać zaatakowało nas dwu mężczyzn. Doszło do szarpaniny, w której zginął jeden z napastników, od kuli oraz ten oficer, podcięto jemu gardło. Umierając podał mi pańskie nazwisko i ten adres... Mniemam więc, ze nie jest dla pana obcą informacja o jego tożsamości?
 
Aschaar jest offline  
Stary 09-12-2009, 19:07   #22
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Albert Forster wrócił po godzinie i przeprosił za swoje spóźnienie. Wymawiał się tym, że w ostatnim czasie ma wiele spraw na głowie i nie na wszystko może znaleźć czas.
Jego gabinet był wyrazem szczególnego upodobania właściciela do porządku. Wszystko co się w nim znajdowało miało swoje wyznaczone miejsce. Dunin wiedział, że jakąś sprzątaczkę pewnie utrzymanie tego stanu wiele kosztuje. Forster usiadł przy dużym dębowym biurku, na którym w równych kolumnach piętrzyły się dokumenty w tekturowych teczkach. Na ścianie za plecami gospodarza, wisiał dużych rozmiarów portret wodza Rzeszy. Uchwycony w iście napoleońskiej pozie, był niemym świadkiem rozmowy obu panów.
Po słowach Dunina niemiecki urzędnik był wyraźnie skonfundowany. W zamyśleniu zapalił cygaro. Wiadomość o śmierci oficera mocno nim wstrząsnęła, gdyż zapomniał o dobrych manierach i nie zaproponował Tomaszowi by ten także się poczęstował. Wciągnął dym głęboko do płuc i wstał ze swojego skórzanego fotela. Wolnym krokiem podszedł do okna. Niezręczna cisza przedłużała się nie przyjemnie.
- Mówi pan, że Otto nie żyje - rzekł w końcu.
Nadal stał tyłem do Dunina. Jego postać otaczał gęsty, szary dym z cygara.
Gdyby nie okoliczności Tomasz mógłby się ucieszyć z tej chwili odpoczynku. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że mało spał i powoli zaczynał odczuwać nagromadzone zmęczenie. Teraz jednak świadomość, że rozmawia w dość przyjacielskiej atmosferze z urzędnikiem wrogiego państwa, które właśnie wypowiedziało wojnę Polsce, nie napawała go optymizmem.
Albert Forster wrócił do swojego fotela i rzekł:
- Panie Dunin widzę, że sprawy zaczynają się komplikować. Wiedzieliśmy, że pana przybycie uaktywni naszych wrogów. Nie spodziewałem się jednak, że odważą się na tak desperacki krok, jak zamach na pana. A teraz jeszcze informuje mnie pan, że oficer SS który miał zapewnić panu bezpieczeństwo. To i tak dobrze, że herr Mostowicz zawiadomił nas o pańskim przybyciu i mogliśmy zapobiec nieszczęściu.
Dunin tylko przytakiwał i siedział cicho. Dopóki nie padnie wprost skierowane pytanie, wolał zachować milczenie i zbierać kolejne cenne informacje. Z tego co mówił Forster to niepozorny redaktor jest o wiele większym graczem w tej rozgrywce niż można było początkowo sądzić. Dunin zaczynał widzieć siebie jako nic nieznaczącego pionka w wielkiej szachowej partii. Tylko ten pionek miał można by rzec decydujące znaczenie jeżeli chodzi o przebieg gry. Nie mógł się jednak łudzić, że ktokolwiek zawaha się go pozbyć w chwili gdy nie będzie już potrzebny. Musi teraz uważać na każdy swój krok i słowo, bo jedno nieopatrzne posunięcie może go wiele kosztować.
- Herr Mostowicz przedstawił nam dość jasno obraz sytuacji i wagę naszej misji.
- Rozumiem - przytaknął Dunin.
- Dlatego też musi pan wiedzieć, że jeżeli tylko coś pan będzie potrzebował to proszę się nie krępować. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by pomóc panu w realizacji zadania.
- Dziękuję panu bardzo.
- Zapytam wprost, czy poza umożliwieniem panu wejścia do banku mogę jeszcze w czymś panu pomóc?
- W tej chwili nic mi nie przychodzi do głowy - odpowiedział Dunin.
Był nad wyraz zdziwiony przychylnością i przyjaznym nastawieniem urzędnika wobec niego. Wyglądało na to, że jest to zasługą Mostowicza który udzielił SS i nowym władzą Gdańska wszystkich niezbędnych informacji. Pytanie czy to dobrze czy źle nie miało wcale takie oczywistej odpowiedzi.
- A czy ma pan gdzie się zatrzymać? Gdyż jak rozumiem hotel Jantar w obecnej sytuacji nie wchodzi w grę?
- No cóż...
- Rozumiem. Myślę, że może pan się zatrzymać na razie u mnie. Każe kierowcy zawieść pana do mojego domu. Zje pan coś, odświeży się i prześpi i nabierze sił. Myślę, że wejście do banku nie będzie możliwe wcześniej niż wieczorem. Do tego czasu walki na ulicach powinny już ustać i będziemy mogli bezpiecznie udać się do banku. Co pan na to?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 15-12-2009, 15:00   #23
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Gabinet Alberta Forstera stwarzał bardzo wrażenie. Z jednej strony porządek był tak bardzo niemiecki, tak idealny. Z drugiej jednak strony – pomieszczenie urządzono z dużym smakiem i wyczuciem. Dunin wolał nie zastanawiać się czy sprzęty są własnością Forstera, czy być może były jeszcze jakiś czas temu własnością jakichś gdańskich Żydów czy Polaków. Zasiadł w fotelu i miał chwilę czasu na przemyślenie wszystkiego. Zmęczenie jednak powoli go dopadało i jego myśli krążyły bardziej koło mocnej kawy i chwili odpoczynku, niż w były związane z całą tą sprawą. Sprawą, która stawała się coraz bardziej zaplątana i niejasna. Jakoś to wszystko trzeba było rozwiązać...

Informacja o śmierci oficera podziałała piorunująco na Fostera. Wyraźnie nim wstrząsnęła jakby miała jakiś prawie osobisty wymiar... Mostowicz też okazał się ważną personą, a przynajmniej nie taką małą na jaką wyglądał w Warszawie. Co mogło, co łączyło ludzi o tak różnym pochodzeniu, pozycji społecznej, narodowości? Odpowiedź nasunęła się szybko, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń... Masoneria. Oczywiście sprawa skomplikowała się momentalnie – napastnicy też mieli powiązania z masonerią... Dunin starał się odgrzebać w pamięci jakiekolwiek informacje o strukturach tej organizacji... Zawsze uważał, że wszelkie tajne stowarzyszenia to raczej powiedzmy, plotki i gierki znudzonych bogatych arystokratów... Okazało się jednak właśnie, że po pierwsze nie plotki, po drugie nie bogatych, a po trzecie na pewno nie znudzonych... Po raz pierwszy pomyślał o tej grze w perspektywie własnej śmierci lub przeżycia... Kartami trzeba było grać bardzo ostrożnie, a przede wszystkim coś zebrać na ręce... Układ z Forsterem wydawał się w chwili obecnej sensowną opcją – było to ciągnięcie układu z Mostowiczem, który był zbyt ambitny i za dużo sam chciał na tym ugrać, aby nie móc mu zaufać... Przynajmniej początkowo...

Atmosfera rozmowy była bardzo przyjazna i to trochę zaskoczyło Tomasza. Wiele jednak wyjaśniło się kiedy Forster wspomniał o tym, że Mostowicz „dość jasno przedstawił obraz sytuacji i wagę naszej misji”... Zastępca redaktora uznał Dunina za Mistrza, więc pewnie taką informację przekazał tutaj... Albert był na tyle inteligentny i ostrożny jednocześnie, że nie zaczynał konspiracyjnych gadek o kamieniu i wschodzie widząc zabandażowaną rękę Tomasza. Pytanie czy Mostowicz postąpił słusznie czy nie – było w zasadzie bez znaczenia. Stało się i tyle...

Propozycja Forstera, aby zatrzymać się w jego domu mogła mieć drugie dno, ale Dunin uznał, że będzie to dobre zagranie. Mógł zaskarbić sobie, powiedzmy, przyjaźń Niemca, a z drugiej strony w, zapewne, chronionym domu był na pewno bezpieczniejszy niż w hotelu... Przynajmniej narażony na ataki tylko z jednej strony... Przydałoby się poznać te strony...

- Oh, to doskonała propozycja, z przyjemnością z niej skorzystam... Atak w Warszawie – znacząco podniósł obandażowaną rękę – spisałem na poczet zwykłej napaści ulicznej... Teraz widzę, że nasi wrogowie już wtedy usiłowali pokrzyżować plany misji... Ostatnie kilka lat spędziłem za granicą i przez ten czas zapewne wiele się tutaj zmieniło... Liczyłem na to, że uda mi się przy okazji odnowić kilka znajomości, uważam jednak, że, w tej sytuacji byłby to nierozważny krok – wczorajsi przyjaciele mogą okazać się dzisiejszymi wrogami... - stwierdził ze smutkiem po czym szybko dodał: Zostawiłem samochód pod hotelem „Jantar”, jeżeli nie ma pan nic przeciwko chciałbym go od razu przestawić pod pański dom panie Albercie...
- Ależ... to żaden problem. - podniósł słuchawkę telefonu i wybrał numer. Przeprowadził krótką rozmowę. – Kierowca już czeka
- Dziękuję za wszystko. I mam nadzieję, ze naszą misję uda się doprowadzić do odpowiedniego zakończenia... - Dunin wstał i lekko się ukłonił – Do zobaczenia wieczorem.
- Ah, - odwrócił się prawie przy drzwiach – Uświadomiłem sobie, że mam tylko polskie dokumenty, które... mogą bardziej przeszkadzać niż pomagać... Jeżeli nie będzie to wielkim problemem, czy udałoby się uzyskać choćby czasową niemiecką przepustkę? Nie zakładam oczywiście, aby poruszać się bez pana, czy zaufanej osoby przez pana wskazanej, ale myślę, ze byłoby to doskonałe uzupełnienie...

Dunin uśmiechnął się, ponownie skinął głową i wyszedł z gabinetu pozostawiając Forsterowi czas na przemyślenie decyzji i podjęcie ewentualnych działań... Kierowca faktycznie czekał już przy samochodzie. W zasadzie bez słowa podjechali pod hotel pod którym stało kilka samochodów i kręciło się sporo oficerów i żandarmów. Morderstwo niemieckiego oficera w pierwszym dniu wojny było najgorszą z możliwych reklam dla „Jantaru”... Dunin przesiadł się do swojego samochodu i jechał tuż za wozem Forstera. Tym razem przekraczanie kolejnych punktów kontrolnych było znacznie dłuższe, bo kierowca za każdym razem musiał tłumaczyć, że oba samochody należą do Herr Namiestnika.
W końcu jednak dotarli do dużej, luksusowej willi Forstera w gdańskim Wrzeszczu.


Służba była już poinformowana, więc obyło się bez długiego tłumaczenia. Dunin poprosił o jakąś lekką przekąskę i mocną kawę. Po posiłku skierowano go do pokoju. Poinformował, że zamierza udać się na spoczynek, ale gdyby tylko zaistniała taka potrzeba należy go natychmiast obudzić. Przez chwilę przypatrywał się aparatowi telefonicznemu, w końcu podniósł słuchawkę i przez dobrych kilkanaście minut usiłował się połączyć... Osiągnięcie Kairu graniczyło z cudem, ale się udało. W domu odebrał ktoś ze służby, kazał więc tylko przekazać informację, że wszystko w porządku i że mają się nie martwić. Służąca powiedziała, że i tak spróbuje poprosić do telefonu matkę Tomasza, ale wtedy połączenie i tak marnej jakości, zostało zerwane...

Rozpiął kołnierzyk i mankiety w rzeczach kładąc się na nierozścielonym łóżku. Był zmęczony... Wszystkim.
 
Aschaar jest offline  
Stary 18-12-2009, 20:00   #24
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Sen przyszedł bardzo szybko. Dunin otulony w wełniany pled, zasnął jak dziecko. Na szafce przy łóżku tlił się jeszcze niedopalony papieros i niedopita filiżanka herbaty.

Stał samotny pośrodku ogromnej komnaty. Podłoga wyłożona zdobionymi kafelkami lśniła w promieniach księżycowego światła, wpadającego przez sięgające sufitu okna rozmieszczone wzdłuż całej lewej ściany. W kominku tlił się ogień i dawał poczucie ciepła i bezpieczeństwa.
Nagle dało się słyszeć jakieś odległe zawodzenie. Przywodziło to na myśl jakieś gregoriańskie śpiewy. Nie dało się rozróżnić słów, głos był za bardzo zniekształcony.
Dunin obrócił się i wtedy ją zobaczył. Stała przy jednym z okien i wpatrywała się w dal. Ubrana tylko w przeźroczystą halkę i nocne pantofle, kuliła się z zimna. Dżentelmeńskie maniery podpowiadały mu, by podejść i otulić Weroniką, coś jednak wisiało w powietrzu, coś co kazało zatrzymać mu się w pół kroku.
Weronika obróciła się i spojrzała na niego martwymi oczami. Jej gardło było w brutalny sposób poderżnięte i spływała z niego gęsta, brunatna wręcz krew.
- Pomóż mi Tomaszu - wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.


Przebudzenie było jak kubeł zimnej wody. Niespodziewane i strasznie nie miłe. Dunin otworzył nagle oczy i widząc zdobioną sztukaterię sufitu od razu przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Rezydencja niemieckiego urzędnika. Był w gościnie u wroga, ale sprawa tego wymagała i jak sam sobie wmawiał nie miał innego wyjścia. Domyślał się, że mimowolnie został aktorem w toczącym się od jakiegoś czasu konflikcie. Zakładał, że obie strony powiązane są z masonerią. Być może rywalizujące loże lub ryty. Jednak jego wiedza w tym temacie była zbyt skromna, by powiedzieć coś więcej.
Sen tylko w niewielkim stopniu przyniósł mu upragnione odprężenie i odpoczynek. Niespokojny sen i koszmar przebudzenia sprawiły, że nie czuł się najlepiej.
Dunin spojrzał na zegarek.
- Za dziesięć siódma - pomyślał - Gospodarz już pewnie wrócił i czeka na mnie.
Wstał i rozprostował kości. Zdecydował się na szybki prysznic, by się odświeżyć i nabrać sił. Zapowiadało się na to, że wieczór będzie równie ekscytujący co poranek.

- Witam panie Duhnin - nowy namiestnik Gdańska powitał schodzącego po schodach Dunina.
W głosie gospodarza Tomasz usłyszał charakterystyczne dla języka niemieckiego twarde "h".
Przez chwilę zastanawiał się czy nie ma w tym nuty ironii ze strony niemieckiego urzędnika.
- Dobry wieczór herr Forster. Widzę, że pan już gotowy do wyjazdu.
Niemiecki urzędnik był ubrany w czarny skórzany płaszcz, a pod pachą ściskał aktówkę.
- I tak i nie. Właśnie wróciłem, ale jeżeli pan chce to możemy już jechać do banku. Dyrektor czeka na nas i w każdej chwili jest gotowy nas obsłużyć.
- Myślę, że nie ma co zwlekać. Im szybciej się sprawa wyjaśni, tym lepiej.
- I to mi się podoba. Prawdziwie niemieckie zdecydowanie i konsekwencja.
Obaj mężczyźnie udali się do samochodu. Usiedli z tyłu luksusowej limuzyny Forstera. Kierowca najwyraźniej był już poinstruowany dokąd ma jechać, bo ruszył zdecydowanie nie czekając na jakiekolwiek polecenia.
- Może to nie odpowiednia pora panie Dunin i może mi pan zarzucić, że to nie moja sprawa ale mam do pana pytanie natury dość osobistej.
- Słucham - odparł Dunin starając się, by jego głos był jak najbardziej swobodny.
- Rozumiem, że z przesyłką jedzie pan prosto do Berlina?
- No cóż...
- Rozumiem... Jeżeli nie chce może pan nie mówić. Ja tylko jednak chciałem zapytać, czy to prawda że tą przesyłką interesuje się sam Fuhrer? Słyszałem, że ten jego jasnowidz Hanussen, tak on się nazywa prawda? Przepowiedział mu, że starożytny talizman ze słowiańskiego kraju przyniesie mu nieśmiertelność.
Dunin milczał przez chwilę, zastanawiając się jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. Rozwiązanie jednak przyszło samo.
- Milczy pan - ucieszył się gospodarz - czyli mam rację, jedzie pan do samego Fuhrera. Doskonale. To znaczy zazdroszczę panu.
- Rozumiem
- I miałbym do pana prośbę, jeśli można...?
- Słucham.
- Widzi pan chciałbym, aby... Jeśli pan oczywiście może, zrozumiem jeżeli pan odmówi. Przekazał Fuhrerowi list ode mnie. To taki krótkie podziękowanie za zaufanie jakim mnie obdarzył wyznaczając na to stanowisko. Musi pan wiedzieć, że od lat służę lojalnie Rzeszy i Fuhrerowi, mimo że moi rodzice urodzili się tutaj na Pomorzu, to moi dziadkowie pochodzą z Rzeszy. Mam nadzieję, że mi pan nie odmówi. Dla pana to drobiazg, a dla mnie wręcz życiowa sprawa.
- Myślę, że da się to załatwić - odparł Dunin.
- Bardzo panu dziękuję, panie Dunin. Jestem niezmiernie zobowiązany. Naprawdę dziękują, nawet pan nie wie jaką radość mi pan tym sprawi.
- Proszę bardzo.

Samochód zatrzymał się tuż przy wejściu do banku. Na schodach stało dwóch bankowych urzędników, którzy w napięciu oczekiwało wizyty niecodziennego gościa. Gdy Dunin i Forster wspinali się po schodach, urzędnicy otworzyli drzwi i gdy obaj mężczyźnie mijali ich ukłonili się nisko.
W holu na gości czekał już dyrektor hotelu. Najwyraźniej Forster nie poinformował go o co chodzi, gdyż Dunin widział że mężczyzna przeżywa straszny stres związany z wizytą namiestnika. Był strasznie spocony i co chwila ocierał chusteczką łyse czoło. On także ukłonił się nisko przed gośćmi i z niecierpliwością czekał na pierwsze słowa nowego namiestnika.
- Panie Janik proszę nas prowadzić do skarbca. Mój szanowny kolega, chciałby odebrać pewną rzecz zdeponowaną w bankowych skrytkach.
- Rozumiem - rzekł wylękniony dyrektor - Proszę za mną.
Ruszyli za dyrektorem, który krętymi schodami sprowadził ich do podziemnej części banku, gdzie mieścił się skarbiec. Po zejściu na dół znaleźli się w długim korytarzu. Po obu jego stronach znajdowało się troje pancernych drzwi.
- Czy może pan podać hasło? Rozumie pan, że bez tego nie mogę udostępnić skrytki?
Urzędnik spojrzał wylęknionym wzrokiem na Forstera. Dunin spojrzał tylko na Niemca, który z pokerową twarzą i rękami skrzyżowanymi na plecach obserwował bacznie dyrektora.
- Tak znam - odparł Dunin i zbliżywszy się do urzędnika szepnął mu na ucho - Ginewra.
Słowa Dunina uspokoiły skołatane nerwy bankowca. Zdecydowanym już ruchem przystąpił do otwarcia drzwi oznaczonych numerem 1. Ciężkie metalowe drzwi zarysowały podłogę z głuchym chrobotem.
- Zapraszam - urzędnik gestem ręki poprosił gości o wejście.
Na ścianach pomieszczenia znajdowały się rzędy skrytek, umieszczonych od samej podłogi po sufit. Dyrektor wyjął jedną z nich i wręczył Duninowi, wskazując jednocześnie stolik za parawanem. Tomasz wziął metalową skrzynkę i udał się we wskazane miejsce. Na szczęście Forster nie zamierzał towarzyszyć mu przy otwarciu.
Po zasłonięciu kotary usiadł i zaczął przypominać sobie kod. Pamięć go nie zawiodła i szybkim ruchem obracał koła zamka tak, by ustawić właściwy szyfr: 124755.
Dunin z drżeniem ręki włożył kluczyk i przekręcił go. Zamek cichym zgrzytem oznajmił, że skrytka stoi otworem.
W środku znajdowały się trzy rzeczy: nie duża szkatułka z laki, srebrny kluczyk i koperta.
Dunin zaczął od otwarcia koperty.
Od razu rozpoznał pismo Weroniki. Delikatne i finezyjne litery stały w wyraźnej sprzeczności z jej charakterem i nawykami.

"Witajcie przyjaciele
Cieszę się że znowu mogę do was powiedzieć kilka słów i to jakby nie było po mojej śmierci. Skoro czytacie te słowa znaczy to, że spełniliście część mojej prośby. Już wam za to serdecznie dziękuję. To jednak tak naprawdę początek waszej podróży i mam nadzieję, że nadal będziecie mieli chęć spełnić moją prśobę.
Sprawa nie wygląda do końca tak jak wam to zostało przedstawione w Warszawie. Oczywiście nadal finalnie, prosiłabym abyście przekazali jedną rzecz mojemu ojcu w Paryżu. Jednak ta rzecz nie znajduje się w tej skrytce. Wiele osób bardzo pragnie ją zdobyć dlatego jestem zmuszona podjąć wyjątkowe środki ostrożności. To co widzicie przed sobą, mam na myśli to pudełeczko z laki, to zagadka i wabik dla ewentualnych napastników. Piszę napastników, gdyż jak przypuszczam wcześniej czy później ktoś zdecyduje się was zaatakować, by odebrać wam to co znaleźliście w tej skrytce. Dlatego też niech jeden z was zabierze pudełeczko i jedzie z nim prosto do Paryża, tak by ewentualni napastnicy pojechali za nim. Pudełko jest puste, ale otwarcie go zajmie nie jednej mądrej głowie sporo czasu. Dlatego też możecie je oddać im bez żalu. Niech się dranie głowią, co też Weronika wymyśliła. Zadanie drugiego jest o wiele bardziej, wbrew pozorom niebezpieczne. Musi o zabrać ze skrytki srebrny kluczyk i jechać z nim do majątku mojej babci na Wołyniu. Dokładnie do Rówieńska. To około 25 km na północ od Kostopola. Tam w moim starym pokoju, babcia na pewno was ugości jak starych przyjaciół, w kominie ukryta jest metalowa kasetka. To dopiero w niej znajduje się właściwy przedmiot który trzeba dostarczyć mojemu ojcu. Jest to mapa on będzie wiedział co z nią zrobić.
Uważajcie na siebie moi drodzy.
Wasz na zawsze Weronika.

P.S. Zapomniałabym... jeżeli nie chcecie ryzykować to zostawcie wszystko w skrytce, a dyrektora banku poinformujcie o mojej śmierci. On będzie już wiedział co zrobić. Mam jednak nadzieję, że nie opuścicie mnie w potrzebie."

Dunin skończył czytać list i zaczął intensywnie myśleć, co dalej zrobić.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 17-01-2010, 21:58   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Będąc już samemu Tomasz mógł odetchnąć. Z misternie zdobionego, porcelanowego imbryczka nalał sobie herbaty i upił kilka łyków... Zapalił... Znów. W ostatnim okresie palił zdecydowanie zbyt dużo... Spojrzał na papierosa zastanawiając się, czy czasem go nie zgasić... Zaciągnął się jednak i kolejny haust gryzącego dymu wypełnił płuca. Wszystko działa się za szybko. Po prostu za szybko. Nawet gdyby wybuch wojny nie skomplikował dodatkowo sytuacji – wszystko i tak działo się za szybko... Tomasz miał wrażenie, że Ktoś depce mu po piętach. Zmuszając do podejmowania działań szybkich i może nie do końca przemyślanych... Takich jak współpraca z Forsterem... Dunin był jednak dyplomatą, a to oznaczało nawet paktowanie z diabłem, tylko po to, aby nie skończyć w piekle...

Upił jeszcze łyk herbaty i odłożył papierosa. Owinął się pledem i położył. Sen przyszedł szybko. Jednak nie było to sen, którego Tomasz by pragnął. Racjonalny umysł mężczyzny odrzucał wszystkie te zabobonne teorie głoszące, że widzenie trupa we śnie oznacza rychłą śmierć, widzenie krwi – ból i cierpienie i co tam jeszcze w sennikach powypisywano... Obudził się niespodziewanie i bardzo nieprzyjemnie. Na dodatek sen nie przyniósł oczekiwanego i upragnionego odprężenia i odpoczynku...

Dunin rozejrzał się po pokoju i przeciągnął. Sytuacja była co najmniej dziwna – mimowolnie i nie chcianie stał się aktorem w jakiejś sztuce; sztuce, której nie znał... i nie był przekonany o tym, że chce ją poznać... Zniknięcie ze sceny Cywińskiego również było fatalnym aspektem sprawy. Nie chodziło o to, że jakoś bardzo mu ufał, czy, że poznany mężczyzna wywarł na Tomaszu jakieś wspaniałe wrażenie, ale po prostu raźniej było by rozwiązywać tą sprawę we dwójkę...
Myśli leniwie przelatywały przez głowę Tomasza, kiedy strugi ciepłej wody spływały po ciele. Cała sytuacja była mocno zagmatwana – jednak przynajmniej jedno miało się dziś wyjaśnić – co jest w skrytce. Oczywiście sprawa rodziła znów kilka dalszych komplikacji – Forster był w całą sprawę w jakiś sposób zaplątany – pytanie po której stronie był w tej chwili mało ważny, ale on również mógł dążyć do przejęcia zawartości skrytki dla siebie, albo tych, z którymi współpracował. W politycznym światku powszechnie znane było zamiłowanie Hitlera do magii i wróżb...

W całej sytuacji było za dużo znaków zapytania... Ubrał się i zszedł na dół, lekko zaskoczony tym, że służba jeszcze go nie zawiadomiła o przyjeździe namiestnika... Sprawa wyjaśniła się jednak bardzo szybko, kiedy schodząc napotkał służącą, a samego Forstera ujrzał ubranego w holu. Okazało się bowiem, że gospodarz dopiero przybył do domu. Dunin zignorował zniemczenie własnego nazwiska szybko kierując rozmowę w kierunku załatwienia spraw bieżących – takie zdecydowanie powinno przypaść Niemcowi do gustu. I faktycznie przypadło, pomimo tego, że namiestnik musiał być zmęczony po całym dniu pracy.

Rozmowa w drodze do banku potoczyła się w co najmniej ciekawym dla Tomasza kierunku. Forster zakładał, że przedmiot ze skrytki, trafi do samego Fuhrera. Tomasz dyplomatycznie przemilczał całą sprawę jakby udając, że nie może mówić o tej sprawie, jakby była to tajemnica. Zastanawiał się jednak gorączkowo, kto podsunął namiestnikowi takie myśli; czy może ona sam doszedł do takich wniosków?


Mostowicz – myślał Dunin patrząc na budynki za szybą samochodu, starając się jednocześnie omijać szerokim łukiem odpowiedzi na pytania siedzącego obok Niemca - „jeżeli to on zasugerował Niemcom taki schemat działań – czy zrobił to, aby zyskać doskonałą przykrywkę – wszak działanie „dla Fuhrera” to tak jak działanie „dla Rzeszy”; więc zamykało wiele ust i pozwalało uniknąć wielu pytań... Zaraz. Przecież redaktor nie wiedział o wybuchu wojny... wiedział jednak o tym, że w Gdańsku może dojść do jakiejś rozróby... jak ta w hotelu „Jantar”. Sam Forster też należał do masonerii, a przynajmniej był nieźle zorientowany w całych sprawkach. Był więc niebezpiecznym zawodnikiem i nie można było go lekceważyć. Choć oczywiście – jeżeli widział w tym wszystkim jakiś interes dla siebie – na pewno usiłowałby coś ugrać... Z kimś trzeba było trzymać w tej sytuacji, a Forster był, zwłaszcza w obecnej sytuacji, bardziej figurą niż pionem na szachownicy zdarzeń...”

- Będzie to dla mnie wielką przyjemnością dostarczyć pański list bezpośrednio Fuhrerowi. Nie omieszkam również wspomnieć o pańskiej pomocy, bez której wiele spraw toczyłoby się znacznie wolniej... - zgrabny i bardzo naturalny blef zakończył rozmowę w samochodzie prawie dokładnie w chwili kiedy limuzyna zatrzymywała się pod Bankiem Gdańskim. Teraz herr Forster mógł się domyślać wszystkiego, czego tylko chciał. W jednym prostym zdaniu Dunin potwierdził przypuszczenia Niemca, zasygnalizował znajomość z samym Hitlerem, zobowiązał Forstera do „zapracowania” na opinię i obiecał nagrodę...


Wyglądało na to, że Namiestnik Gdańska postawił pół banku, jeżeli nie cały na nogi. Gdyby nie oczywisty w tej sytuacji pośpiech pewnie rozpoczęto by od kawy i ciasteczek... Dyrektor Janik był zdecydowanie zbyt mocno przejęty całą sprawą, usiłował jednak zachować pełny profesjonalizm nawet w tej – nietypowej sytuacji.


Na jego oblicze występowały wielkie krople potu, a koszula na pewno nie mogła uchodzić za świeżą co Dunin dobitnie i organoleptycznie stwierdził podając mu na ucho hasło... To jedno słowo znacznie uspokoiło nerwy skołatanego bankowca. Otworzył skrytkę i wręczył Duninowi metalowa kasetkę zamkniętą dodatkowo szyfrem...

Chwilę później Tomasz został sam za niewielkim parawanem, był zadowolony, że Namiestnik nie zamierzał mu towarzyszyć. Obrócił kilkakrotnie pokrętłem zamka ustawiając szyfr i przekręcił kluczyk. Wieczko kasetki nieznacznie odskoczyło i zawartość skrytki ukazała się oczom Tomasza.

List oczywiście dawał więcej pytań niż udzielał odpowiedzi, ale do tego mężczyzna się już przyzwyczaił. Kluczyk zniknął w wewnętrznej kieszeni marynarki – drugi kluczyk, druga skrytka... Coraz lepiej – zwłaszcza, że na Wołyniu. „Kostopol? Gdzie to u licha leży?!?” - Pomyślał Dunin wściekły; słowa: „sprawa nie wygląda do końca tak...” były wręcz zgryźliwą i gorzką jednocześnie ironią... Plan Weroniki, nota bene, szlag trafił – był sam, więc wysyłanie kogokolwiek do Paryża było niemożliwe... On sam musiał jechać na Wołyń. Tylko jak rozegrać całą resztę spraw związanych z tym „bajzlem”? Jakiś wariant sprawy trzeba będzie przedstawić Albertowi Forsterowi... On już był dostatecznie mocno zaplątany w sprawę i musiał dalej w niej tkwić...
List Weroniki złożył na kilka części i wcisnął do zewnętrznej kieszeni spodni, musiał się go szybko pozbyć... Wstał od stołu i odchylił kotarę:
- Proszę mi podać kilka kartek papieru i coś do pisania...

Po chwili zniknął znów za kotarą i szybko skreślił kilkanaście słów na jednej z kart: „Spoglądaj na wschód / 17 / wyższość i kompetencja / 48 / 25 / 34 / 20 / zamkniecie / 54 / ociosany kamień / 29 / 56 / 68.” Odczekał, aż atrament przeschnie i złożył kartę po skosie tworząc zagięcie, a następnie na trzy jak list i włożył do skrzynki pod pudełko z laki. Drugą z kart kilkakrotnie poskładał pod różnymi kontami, a następnie złożył na cztery, a dwóch z ośmiu niewielkich stron umieszczając piktogramy przypominające... nic nieprzypominające. W rogu umieścił cyfrę 74 oraz zdobny inicjał T. Tą kartkę umieścił nad pudełkiem z laki i zamknął skrytkę. Z miną wartą znacznie lepszej gry wrócił do dyrektora i namiestnika...
- Chciałbym umieścić skrytkę w swoim miejscu. Skrytka jest dalej użytkowana na tych samych zasadach na jakich była zdeponowana do tej pory – zwrócił się do Janika – jeżeli wymagane są jakieś opłaty niezwłocznie je uiszczę...

- Doskonale – dodał po chwili kiedy skrytka zniknęła na swoi miejscu. Uścisnął, ciągle spoconą, dłoń dyrektora i wyszedł z pomieszczenia sejfu. - Muszę z panem porozmawiać na osobności panie Forster... - dodał na schodach wychodzących z piwnicy, w której mieścił się sejf.


Kiedy byli już sami, w obszernym holu cicho i szybko zrelacjonował Albertowi:
- Sprawa uległa znacznemu skomplikowaniu. Z mojej wiedzy i informacji zawartych w skrytce wynika, że przedmiot został rozłożony na dwie części. Jedna z nich faktycznie znajduje się w tej skrytce w niepozornym pudełku z laki. Druga jest ukryta gdzieś w środkowej, może wschodniej Europie... - zaakcentował słowo „wschodniej” ponownie kierując myśli Fostera w kierunku talizmanu mającego zapewnić Hitlerowi nieśmiertelność... śmieszne, ale to też była karta... Kontynuował: Będę potrzebował w miarę najdokładniejszą mapę Europy środkowo-wschodniej, aby zrozumieć wskazówki zapisane dla mnie w skrytce... W obecnym czasie nie jest wskazanym, abym zabierał znajdującą się w Gdańsku część; zwłaszcza, że uważam ją za ważniejszą. Udam się na poszukiwanie drugiej i z nią wrócę do Gdańska, aby złożyć przedmiot w całość i przewieźć do Berlina... Ktoś próbował się dostać do skrytki, tak mi się wydaje, choć być może skrytka była uszkodzona już wcześniej... Jeżeli to dyrektor to obecnie jest przekonany, że w skrytce nie ma nic wartościowego... Jednak, jeżeli byłoby to możliwe – zaleciłbym jego obserwację... Panie Albercie – przekażę panu klucz oraz szyfr do skrytki – w razie gdyby coś mi się stało i nie powróciłbym w przeciągu dwu tygodni – proszę wyjąć pudełko ze skrytki oraz znajdujące się tam karty. Tą znajdującą się pod pudełkiem, złożoną jak list proszę zniszczyć – opisuje ona miejsce gdzie znajduje się cześć druga artefaktu... Miejsce to również panu przekażę – jak tylko je ustalę. Górna opisuje sposób w jaki należy dokonać połączenia. Tą kartę proszę przesłać razem z pudełkiem z laki oraz listami, które panu przekażę do Berlina. Wszystkie dokumenty przygotuję jak najszybciej... Albercie – obdarzam Cię wielkim zaufaniem, ale uważam, że nie zawiedziesz ani nas, ani tym bardziej Furhera. Jedźmy. Nie powinniśmy tu zbyt długo przebywać... - zakończył nie dając Forsterowi czasu na zadawanie pytań, choć pewnie i tak będzie musiał jeszcze mu nakłamać...
 
Aschaar jest offline  
Stary 27-01-2010, 22:33   #26
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Forster nie oponował. Podziękował prezesowi za poświęcony czas i wraz z Duninem skierowali się do wyjścia.
Podróż powrotna minęła prawie w całkowitej ciszy.
Namiestnik Gdańska najwyraźniej analizował ostatnie słowa Tomasza i głęboko nad czymś rozmyślał. Widać było, że słowa Dunina zrobiły na nim ogromne wrażenie. Poczuł się ważny i doceniony. Samochód mknął pustymi ulicami pogrążonego w mroku miasta. Gdyby nie odległa kanonada dział i karabinów Dunin szybko zapomniałby, że kilkanaście godzin temu wybuchła wojna. Na dodatek z perspektywy wielu zachowywał się jak najgorszy zdrajca i tylko dyplomatyczne wychowanie pozwalało mu myśleć, że czasem trzeba układać się nawet z wrogiem, by osiągnąć swój cel. Zdawał jednak sobie sprawę, że inni jego zachowanie mogli ocenić zgoła odmienie. Miał jednak teraz całą masę innych spraw na głowie i roztrząsanie kwestii moralnych musiało poczekać.
Samochód zwolnił, gdyż zbliżali się już do rezydencji Forstera.
- Wie pan co, panie Duhnin? - zapytał retorycznie namiestnik - Uniknęlibyśmy wielu komplikacji, gdyby te tereny już były nasze. Niestety - rzekł ze smutkiem - Rzesza dopiero niedawno urosła w siłę i ma możliwości egzekwowania swojego odwiecznego prawa do przestrzeni życiowej. Nie sądzi pan?
- Niewątpliwie tak - odparł zdawkowo Tomasz.

Obaj panowie weszli do domu. Tomasz zaczął kierować swe kroki na górę do wyznaczonego mu pokoju, gdy gospodarz rzekł:
- Mam nadzieję, że nie odmówi mi pan wspólnej kolacji?
- Oczywiście, że nie. Z przyjemnością coś zjem. Proszę tylko pamiętać o tych mapach. Są mi naprawdę niezbędne.
- Ależ oczywiście panie Duhnin. Najważniejsze sprawy załatwiam osobiście proszę się więc nie martwić. Niezbędne mapy będą po kolacji w pańskim pokoju. Heil Hitler - namiestnik strzelił obcasami i uniósł prawą rękę w górę.
Tomasz odpowiedział tylko nieznacznym kiwnięciem głowy i wszedł na górę.


Szybko się przebrał i spakował walizkę do porannego wyjazdu. Kluczy ze skrytki bankowej schował w bezpiecznym miejscu. Tak przygotowany zszedł do jadalni. Będąc już na schodach usłyszał tubalny śmiech.
- Gunter, ty jak zwykle dowcipny - Dunin rozpoznał głos Forstera.
Wszedł pewnie do jadalni. Na wygodnych skórzanych fotelach naprzeciwko siebie siedzieli namiestnik Gdańska i jakiś oficer SS.

Wokół unosił się tytoniowy dym. Wyczulony nos Dunina rozpoznał słynne na cały świat cygara marki Partagas. Forster widząc Dunina wstał odstawiając trzymany w dłoni kieliszek.
- O i jest nasz gość. Gunter pozwól, że ci przedstawię. To jest pan Tomasz Duhnin. Z ramienia Zakonu wyznaczony do bardzo specjalnego i niezwykle ważnego, nie obawiam się tego powiedzieć, dla losów świata zadania.
Oficer wstał i wyciągnął dłoń na powitanie.
- A to drogi Tomaszu, Obersturmführer Gunter Bachmann. Mój bliski przyjaciel jeszcze z czasów studiów.
- Miło mi pana poznać herr Duhnin. Od razu jednak powiem, że w przeciwieństwie do mojego przyjaciela te wasze zakonne sprawy, nie robią na mnie wrażenia. Ta cała szopka z tajemnym bractwem wydaje mi się przeżytkiem i środniowiecznym zabobonem. Tajemna wiedza, gnoza i bóg wie co jeszcze są dla mnie poprostu śmieszne.
- Gunter prosiłem cię - oburzył się gospodarz.
- Drogi Albercie, twój przyjaciel mam prawo do wyrażenia własnej opinii i nikt nie będzie miał do niego, ani tym bardziej do ciebie żadnych pretensji. Nie wszyscy muszą podzielać nasze poglądy na świat.
- Dobrze, dobrze - Forster odparł nerwowo.
Widać było, że cała sytuacja bardzo go poruszyła i chciał szybko zatrzeć złe wrażenie.
- Usiądźmy zatem - rzekł w końcu, gestem ręki zapraszając Dunina, by spoczął w fotelu - Napije się pan kieliszek koniaku.
- Z przyjemnością.
Gdy panowie już usiedli, Forster znowu poczerwieniał na twarzy.
- Jak mogłem zapomnieć. Pan przecież pali, prawda?
- Owszem - odparł lekko rozbawiony całą sytuacją Dunin.
Przez chwilę przeszło mu przez myśl, czy ta cała sytuacja nie jest przypadkiem zmyślnie zastawioną na niego pułapką. Widząc jednak prawdziwie zdenerowanego Forstera wyzbył się wszelkich wątpliwości.
Proszę się poczęstować - namiestnik podsunął Duninowi pudłko z cygarami.

- Mam nadzieję, że nie ma mi pan za złe mojej szczerości - kontynuował Obersturmführer - Jestem człowiekiem który mówi to co myśli, a ta sprawa juz nie raz poróżniła mnie z moim przyjacielem.
Oficer uśmiechnął się nieszczerze do Forstera.
- Ależ skądże. Szczerość to bardzo szlachetna cecha i w złym tonie byłoby gniewać się za nią na pana - zapewnił Dunin.
Nieszczery uśmiech nie schodził z twarzy wojskowego. Teraz to Dunin został nim obdarowany.
- Już pana polubiłem herr Duhnin. Widzi pan, ta cała szopka z wiedzą tajemną wydaje mi się poprostu niedorzeczna.
- Gunterze możemy pomówić o czymś innym - gospodarz wyraźnie nie panował nad swoim przyjacielem i chciał za wszelką cenę odwieść go od drażliwego tematu. SS-man przeszył go tylko stalowym spojrzeniem i nowy namiestnik Gdańska zamilkł i skulił się w sobie niczym zbity pies.
- Jak się dowiedziałem, że nasz Fuhrer także intersesuje się tego typu tematyką po prostu oniemiałem. Jak tak światły człowiek może wierzyć w takie bzdury. Ostatnio krążą plotki, że w jego otoczeniu pojawił się jakiś jasnowidz. To po prostu istne szaleństwo. Jeżeli naszą tysiącletnią Rzeszę, mamy oprzeć na widzeniach jakiegoś wróżbity, to zakrawa to na czysty absurd. Nie uważa pan?
- Gunterze pozwól, że tę rozmowę dokończymy po kolacji, bo widzę że Helga właśnie postawiła zupę na stole.

Panowie przeszli do stołu. Gospodarz otworzył butelkę czerwonego wina i wzniósł pierwszy toast:
- Za zwycięstwo i pomyślność naszego Fuhrera i tysiącletniej Rzeszy.
Po toaście wszyscy zajęli się jedzeniem. Na początek podano zupę z raków. Ciepły posiłek był tym czego Dunin potrzebował w tej chwili najbardziej. Mimo, że do tej pory nieodczuwał głodu, wraz z pierwszą łyżką zupy uświadomił sobie że to jego pierwszy porządny posiłek od wyjazdu z Warszawy.
Forster korzystając z okazji, że Gunter zamilkł szybko zmienił temat rozmowy na właśnie rozpoczęte działania wojenne. Z tego co mówił wynikało, że całe Pomorze zostało już zajętę przez armię niemiecką. Broniło się co prawda jeszcze Westerplatte, ale zdaniem Bachmanna było to zbędne bohaterstwo polskich żołnierzy wobec totalnej przegranej całej armii tego rejonu.
Po zupie przyszła kolej na drugie danie, którym były sznycel po wiedeńsku. Dunin cieszył się jedzeniem i starał się zapomnieć o tym, że siedzi z wrogiem przy jednym stole. Gdy kolacja dobiegała końca Forster od tematów ogólnopolitycznych przeszedł do szczegółów misji Dunina. Omówił pokrótce na czym ona polega i wtedy okazało się, że obecność Obersturmführer Bachmanna nie jest przypadkowa. Bachmann (mimo swoich poglądów na ezoterykę) wraz z Forsterem opracowali dość szczegółowy plan działania.
- Mam nadzieję, że nie uzna pan tego za nadmierne wścibstwo - zaczął zachowawczo gospodarz - ale biorąc pod uwagę ostatnie zajścia uznałem, że trzeba podjąć jakieś kroki. Mój przyjaciel mimo tego, że nie kryje niechęci wobec szeroko pojętej gnozy zgodził się mi pomóc.
- Skoro Fuhrerowi zależy na tym słowiańskim artefakcie, to moim obowiązkiem jako Niemca i członka SS jest zrobić wszystko, by otrzymał to czego pragnie. Prawda herr Duhnin?
- Myślę, że tak.
- Dlatego też, jeżeli oczywiście się pan zgodzi, to Gunter wraz z dwoma swoimi agentami będzie towarzyszył panu w pańskiej podróży na wschód. Przydzielę panu mój samochód wraz z kierowcą.
- To bardzo dobry pomysł, uważam jednak że ochrona powinna podróżować drugim samochodem, raz by była bardziej dyskretna i moblina, dwa by zawsze można było zmienić samochód, gdy dojdzie do jakiegoś uszkodzenia, bądź awarii.
- Widzę, że mam doczynienia z zawodowcem - uśmiechnął się przekornie Bachmann - To co pan mówi jest, że się tak wyrażę oczywistą oczywistością. Zawsze tak postępujemy, gdy chronimy kogoś incognito.
- To świetnie - ucieszył się Forster - Zaraz wydam odpowiednie dyspozycje służbie. Musi pan wiedzieć, że Gunter poza tym że jest świetnym żołnierzem i oficerem jest też istnym poliglotom. Myślę, że jego zdolności przydadzą się w pańskiej podróży.
- Tak naprawdę to niewielka moja w tym zasługa. Moja mama dużo podróżowała i już od dziecka mówiła do mnie kilkoma językami. A wraz z wiekiem wręcz wymuszała na mnie naukę kolejnych.
- Gunter jak zwykle skromny. Musi pan wiedzieć herr Duhnin, że mój przyjaciel mówi płynnie sześcioma językami, a porozumie się w drugich sześciu. Mój przyjaciel mówi miedzy innymu po chińsku.
- Albercie tłumaczyłem ci to już nie raz. Język chiński istnieje tylko w formie ujednoliconego pisma, a ja znam tylko jeden z najbardziej popularnych dialektów tego języka, kantoński.
- Dobrze, dobrze - oburzył się Forster - to już omówicie sobie w trakcie podróży...
- Czy ma pan broń, herr Duhnin? - spytał Bachmann, przerywając bezceremonialnie gospodarzowi.
- Nie mam, ale w obecnej sytuacji, chyba dobrze by było żebym tak ową posiadał.
- Niech się pan tym nie martwi. Na jutro rano przygotuje dla pana odpowiednią broń. Bo oczywiście rozumiem, że umie się pan posługiwać pistoletem.
- Nie jestem może perfekcyjnym strzelcem i bardziej zostałem zaznajomiony ze sztucerami myśliwskimi, ale sądze że pistolet nie różni się za badzo zasadą działania.
- To świetnie - kontynuował Bachmann, już kompletnie nie zważając na Forstera - Myślę, że jeżeli wyjedziemy jutro rano o godzinie siódmej to będzie idealnie. Proszę na spokojnie opracować trasę przejazdu, a ja postaram się zdobyć informację o miejscach starć i ewentualnym rozmieszczeniu wojsk polskich, tak byśmy przypadkiem nie wpadli w środek jakieś bitwy.
Zaśmiał się tubalnie i dodał:
- Na mnie już pora. Muszę jeszcze załatwić parę, rzeczy w moim biurze. Resztę szczegółów wyjzadu ustali pan z Albertem. Miło było pana poznać herr Duhnin. Dobranoc.

Po wyjeździe Obersturmführera Bachmanna, Dunin dopił kieliszek wina i zamienił kilka niezobowiązujących uwag z Forsterem. Poprosił o przygotowanie na rano kawy i jakieś posiłku na drogę. Po czym udał się do swojego pokoju, by w końcu spojrzeć na mapę i dowiedzieć się jak daleko jest miejsce do którego wysłała go Weronika.
Sprawy z każdą chwilą się komplikowały i zamiast przynosić jakieś odpowiedzi, Tomasz dostawał coraz więcej pytań. Kolejną zagadką było osoba Obersturmführer Bachmanna? Jeżeli istotnie był przyjacielem namiestnika Gdańska, to była to naprawdę twarda męska przyjaźń. Natomiast jeżeli nie to... To właściwie mógłby być każdym. Członkiem kolejnej loży masońskiej, podwójnym agentem lub zwykłym karierowiczem, który chce się wsławić wielkim dziełem wobec Hitlera.
Dunin usiadł przy biurku i zapalił lampkę. Przyglądał się mapą i próbował wybrać najlepszą drogę. Sprawa była prosta tylko z pozoru. Teraz gdy wybuchła wojna, trzeba było liczyć się z obecnością wojska na drogach. Co w praktyce mogło sprawić, że prosta podróż na Wołyń okaże się zadaniem prawie, że niewykonalnym. Mimo to Tomasz spróbował w przybliżeniu określić trasę przejazdu. Jutro pewnie wprowadzi jakieś korekty do swojego planu, w chwili gdy SS-man poda mu jakże cenne informacje o rozmieszczeniu wojsk i ewentualnych bitwach.

Budzik zadzwonił o wiele za wcześnie, jak dla Dunina. Ledwo się położył, a tu już trzeba było wstawać. Nie było rady, SS-man pewnie już na niego czeka. Dunin szybko się ubrał, zabrał mapy i swój podręczny bagaż i zszedł na dół. Gdzieś z głębi domu dochodził krzyk Forstera. Gdy Dunin znalazł się w holu, służący poinformował go, że kawa i śniadanie są już podane w jadalni oraz że Obersturmführer Bachmanna już tam jest.
- O witam pana - oficer podniósł się z miejsca i uścisnął dłoń Tomasza - Nie mam niestety dobrych wieści.
- Co się stało?
- Ktoś w nocy napadł najpierw na dyrektora Janika, a później na jego bank. Pan Janik przebywa obecnie w szpitalu i z tego co mi wiadomo raczej nie przeżyje.
Dunin aż usiadł z wrażenia. Jego wrogowie nie zwlekali. Gdy tylko upewnili się gdzie znajduje się przesyłka podjęli odpowiednie kroki.
- Niewiem niestety, czy zdołali sforsować ochronę banku i czy przesyłka jest nadal bezpieczna. Albert próbuje to ustalić.
W jadalni zawisła niepokojąca cisza. Sądząc po wyrazie twarzy i głosie, SS-man naprawdę przejął się tym że część skarbu Hitlera trafiła w niepowołane ręce.
Po chwili dołączył do nich Forster. Był cały roztrzęsiony i zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
- Panie Duhnin jest mi niezmiernie wstyd, ale nie upilnowałem pańskiego znaleziska. Ktoś napadł około drugiej w nocy na dyrektora Janika i uprowadził go z jego mieszkania. Zabił całą jego rodzinę włącznie ze służbą i małymi dziećmi. Z tego co udało mi się ustalić napastnik przyjechał wraz z dyrektorem do banku. Sterroryzował ochronę i zarządał otwarcia tylko jednej skrytki, tej której także pan poszukiwał. Zabrał jej zawartość i odjechał wraz z dyrektorem. Pana Janika znalazł nasz patrol w centrum miasta. Leżał w kałuży krwi. On chyba jako jedyny przeżył spotkanie z napastnikiem, bo chyba nie muszę wspominać że czterech strażników nocnej zmiany, także nie żyje. Tylko on ma jakieś informacje o tożsamości napastnika. Niestety rozmawiałem z lekarzem i rokowania nie są pomyślne. Pan Janik został ugodzony nożem i doznał licznych obrażeń wewnętrznych i raczej z tego nie wyjdzie.
- W takim razie nasz wyjazd herr Duhnin przestaje być chyba aktualny. Musimy odzyskać skradzioną część pańskiego tajemnicze srtefaktu, czyż nie? - podsumował Bachmann.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 15-02-2010, 01:10   #27
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Na szczęście – przynajmniej chwilowo – Forster nie zadawał żadnych pytań. To dawało Tomaszowi nadzieję na wyjście z impasu w jakim się znalazł. Jego działania zaczynały być co najmniej problematyczne pod względem politycznym, a już na pewno pod względem moralnym... Tyle, że już jakiś czas temu przestało to być „polityczne” czy „moralne” - zaczęło być natomiast „by wyjść z tego cało”... Był jednak utopiony w tym całym bagnie po uszy i teraz jedyne na co mógł sobie pozwolić to przeklinanie w duchu Weroniki i jej idiotycznej ostatniej woli... Zachciało się bogatej idiotce zabawy w kotka i myszkę... Może i byłaby to ciekawa i rozrywkowa zabawa, gdyby nie to, że wybuchała wojna i wszystko przestało być „rozrywkowe”... Każdy kolejny spotkany człowiek dokładał swój kamyczek do tego ogródka i sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana i niejasna...

Jedyne co pozostawało teraz do zrobienia to dalsze granie przed Forsterem masona i współpracownika Rzeszy – niech myśli co chce... Powinien zresztą poczuć się ważniejszy i doceniony. Niewiele znacząca rozmowa w drodze powrotnej, kolejne gładkie kłamstewko i umówienie się na kolację poprzedziło zniknięcie Dunina we własnym pokoju. Zamknął drzwi i odetchnął – trzeba było szybko ustalić trasę i ulotnić się z Gdańska jak najszybciej... W końcu w Polsce zaczęła szaleć wojna... Można było się spodziewać mobilizacji, wojska na drogach... Nie do końca było wiadomo jak zachowają się alianci Polski? Jak zachowa się Związek Radziecki? Sytuacja polityczna była bardzo niestabilna i jakiekolwiek podróże... „Niech to wszyscy diabli!!!” - rzucił pod nosem i poszedł się przygotować do kolacji. Przebrał się i spakował rzeczy do rannego wyjazdu... Kluczyki spoczęły w bezpiecznym miejscu, a właściwie dwu różnych bezpiecznych miejscach. List od Weroniki informujący o miejscu ukrycia „właściwego artefaktu” wylądował w kominku i Tomasz upewnił się, że doszczętnie spłonął; dorzucił drwa, aby rozbić popiół i wyszedł z pokoju.

Na dole z lekkim zaskoczeniem zarejestrował obecność nieznanego sobie oficera SS. Oficer został przedstawiony jako przyjaciel jeszcze z czasów studiów obecnego Namiestnika Gdańska. Z zainteresowaniem Tomasz odnotował jego opinię o „tajnych stowarzyszeniach” i rubaszne zachowanie – wyglądało to na zmyślnie przygotowane przedstawienie. Co prawda już w następnej chwili sam Dunin pomyślał, że popada w paranoję... Kiedy jednak zauważył zdenerwowanie Forstera – cała sytuacja zaczęła go prawie bawić. Częstując się wyśmienitym cygarem odniósł się do wypowiedzi SS-mana:
- Ależ... Każdy ma prawo do własnych ocen i przemyśleń. Ludzie oświeceni, wykształceni tacy ja my zawsze znajdą płaszczyznę porozumienia... A szczerość jest cechą szlachetną...

Rozmowa zmierzała w interesującym dla Tomasza kierunku... Albert wyraźnie nie panował nad swoim przyjacielem, a i próby zmiany tematu zostały przez Bachmanna szybko sprowadzone do przysłowiowego „parteru”. Intrygujące. Jeszcze bardziej intrygujące okazały się informacje jakie Albert przekazał podczas kolacji – z taką wiedzą; aż dziwne było, że SS-man zadowalał się posadą na peryferiach Rzeszy, że w ogóle – siedział w armii, nawet jeżeli byłby to wywiad wojskowy... Zwłaszcza, po informacji o tym, że matka dużo podróżowała... Na dużą ilość i długich podróży nie mógł sobie pozwolić każdy... Jednak tą, zauważalnie niebezpieczną, zagadkę Dunin postanowił rozwiązać później; może nawet podczas wspólnej podróży...

Sama kolacja upłynęła pod znakiem omawiania wyjazdu i sytuacji na froncie. Dunin wyrażał się oszczędnie i był nawet zadowolony z tego, że SS-man uznał go za „przygłupa” opowiadającego oczywistości. Z doświadczenia wiedział jednak, że właśnie wojskowi mają problem z oczywistymi rzeczami... do czasu, aż ktoś im tego nie powie...

Po kolacji i wyjściu oficera dyplomata zamienił jeszcze kilka zdań z gospodarzem – bardziej starając się go uspokoić i zapewnić, że rozumie słowa Bachmanna i nie ma ich za złe; a także bardzo naturalnie wyciągnąć jeszcze jakieś informacje o samym oficerze i jego pochodzeniu – kamuflując pytanie jakimś zgrabnym komentarzem o tym, że nieczęsto spotyka się tak inteligentnych i wyedukowanych ludzi, a i samo nazwisko wydaje się znane...


*****




W końcu znalazł się w pokoju i mógł w spokoju usiąść nad listami i mapami. Zaczął od listów – niektóre formułując jako tylko rzędy cyfr, w innych opisując wyimaginowane sytuacje, czy narzucając listowi formę korespondencji z ukochaną. Tylko list do Fuhrera był inny – pełen szacunku i dyplomacji – informował w nim o oddaniu Forstera oraz jego daleko idącej pomocy; a także o postępach w poszukiwaniach. Przez chwilę zastanawiał się nad podpisem, ale w końcu złożył jakiś zamaszysty gryzmoł i dorysował znak. Spreparowanie listów zajęło mu prawie dwie godziny. Dużo czasu, ale te listy miały zapewnić mu alibi po tym jak urwie się pilnującym go oficerom... Wtedy zapewne Bachmann wróci do Gdańska i być może będzie chciał obejrzeć korespondencję – musiała więc istnieć, aby uwiarygodnić całość działań Dunina. Do jednej z kopert włożył klucz do skrytki bankowej i kartkę z hasłem; obiecał przecież Forsterowi, że mu to pozostawi – na wszelki wypadek...

Było po północy kiedy zabrał się za mapy. Wyznaczył trasę bardziej koncentrując się na pierwszym odcinku – resztę i tak trzeba będzie ustalać po drodze – w zależności od sytuacji i działań wojskowych...


*****


Poranek był ciężki; gdy dzwonił budzik Duninowi wydawało się, że dosłownie sekundę wcześniej się położył... Niechętnie wstał i zawlókł się do łazienki. Zimna woda trochę doprowadziła go do stanu przytomności, ale liczył już na to, że uda mu się zdrzemnąć w samochodzie – co dodatkowo oszczędzi mu rozmowy z Niemcem...

Zszedł na dół i zgodnie z oczekiwaniami Obersturmführer Bachmann też był już na miejscu, na dodatek w jadalni... Jednak konieczność wypicia kawy była większa niż niechęć do SS-mana. Tomasz przybrał beztroski wyraz twarzy i poszedł do jadalni od razu po powitaniu przeszedł do kawy.

- Großer Gott... To straszne. - stwierdził Tomasz po wysłuchaniu nowin. Pozostawił sobie już dodanie co było straszne... W jadalni zapanowała niezręczna i nerwowa atmosfera. Dunin udawał spokój starając się mimo wszystko – zjeść śniadanie. Równocześnie gorączkowo myślał nad całą sprawą – oczywiście! Musieli go obserwować i czekać, aż wskaże właściwą skrytkę! Tylko w takim razie ktoś musiał albo cały czas obserwować bank, albo cały czas Dunina... Bachmann wyglądał na naprawdę zatroskanego, ale po wczorajszym nieszczerym uśmiechu... Mógł udawać cokolwiek i zapewne nie miało to wiele wspólnego z prawdą...

Pojawienie się Namiestnika Gdańska skomplikowało sprawę. Napad na dyrektora Janika, a przede wszystkim informacja o ograbieniu skrytki podziałały piorunująco na Dunina, a przynajmniej tak wyglądało. Po praktycznie nieprzespanej nocy kawa nie postawiła go jeszcze na nogi i tym prościej było mu zagrać wyglądającego na prawie zemdlonego... Opanował się trochę i odparł na pytanie Bachmana:

- Furchtbar! - starał się mówić lekko zasapanym głosem, dla podniesienia efektu przetarł też czoło serwetą – Notatki... Czy zginęły też wskazówki?!? W skrytce bankowej umieściłem też zakodowane wskazówki gdzie należy szukać drugiej części artefaktu... Skrytka wydawała się bezpiecznym miejscem, a Tobie Albercie zamierzałem pozostawić hasło i klucz, aby – w razie gdyby coś mi się stało... Oh... Katastrofa... Wygląda na to, że jesteś śledzony cały czas, lub bank był cały czas obserwowany... Bo nie przypuszczam, abyśmy mieli w najbliższym otoczeniu szpiega... Nie potrafię inaczej wytłumaczyć faktu, że napad na bank miał miejsce pierwszej nocy po tym jak sam tam byłem... Wyjazd... Wskazówki są zaszyfrowane, ten szyfr poza mną zna pięć, może sześć osób... Jednak jak każdy szyfr – także ten może zostać złamany lub... ktoś celowo... nie to niemożliwe... Jednak... sam nie wiem... - Tomasz mówił przerywanie i wyraźnie coraz bardziej się denerwował. Zajęcia z aktorstwa na studiach były przedmiotem kpin, teraz jednak przydawały się znakomicie – Jeżeli wskazówki zostaną rozszyfrowane, osoba o dostatecznie dużej wiedzy może znaleźć drugą część... W tej sytuacji niczego już nie jestem pewny... Przepraszam panów... muszę...

Wstał od stołu i szybko wyszedł do łazienki. Wyglądało na to, że zamierza zemdleć, zwymiotować i zapaść się nerwowo w sobie – wszystko jednocześnie. Zamknął się w łazience i puścił wodę w marmurowej umywalce pełnym strumieniem.



Zostawił mężczyzn samych, ale on również potrzebował chwili czasu do namysłu. Kiedy wyjdzie z łazienki musi już być opanowany i konkretny. Chwila słabości mija właśnie... Miał nadzieję, że wcześniejsza scena nie wyszła zbyt teatralnie. Zresztą nawet jeżeli to – już jest za późno... aby coś poprawiać.

Przez chwilę myślał o tym, aby powiedzieć Forsterowi o tym, że w banku zostało nic nie warte pudełko... Gdyby tylko miał przy sobie coś co mogło udawać część artefaktu... Musiałby co prawda dorobić do tego jakąś historię o... Bez sensu. Nie miał niczego takiego. Główną historią pozostawała więc powiastka o tym, że z Banku Gdańskiego skradziono niewielkie pudełko z laki zawierające... wisior z rubinem będący częścią klucza. Zapewne będzie musiał to wszystko dobrze opisać, ale to nie będzie problem – pudełko było nierzucające się w oczy, a wisior... Wykorzysta posiadany przez matkę, aby opis był spójny... Groźba znalezienia drugiej części przez „niepowołany element” – miał nadzieję – była na tyle wyraźna, aby dać obu panom do myślenia. Zapewne chcieliby go zatrzymać w Gdańsku i wkręcić w poszukiwania, ale... Właśnie – ale – w tym samym czasie druga część zabawki Fuhrera może zniknąć z horyzontu... Logicznym wydawało się jak najszybsze znalezienie drugiej części... Przez umysł Tomasza przeleciał jeszcze wątek zasugerowanej jawnym tekstem obserwacji i mniej jawnym tekstem – zdrady... Jednak to już musiał rozegrać w zależności od tego co stanie się za chwilę...

Rozpiął koszulę i dokładnie przemył twarz mocząc lekko włosy i strącając kilkanaście kropel wody na koszule. Spojrzał w lustro i przybrał spokojną, acz wysoce zatroskaną minę.
 
Aschaar jest offline  
Stary 17-02-2010, 01:18   #28
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Dunin stał w łazience przed lustrem i patrzył na swoją zmęczoną twarz. Ostatnie dni zostawiły na niej wyraźne ślad zmęczenia i przeżywanego stresu. Od momentu, gdy przyjechał na pogrzeb nie spał dobrze ani jednej nocy. Rozplątanie węzła, który niewątpliwie zaczął się wokół niego zaciskać, przestało być już tylko frywolną zabawą, a zaczęło być grą o życie. Nie było żadnych wątpliwości, że Dunin nie może się wycofać. Wpadł w to bagno po uszy i teraz nie pozostawało nic innego jak doprowadzić tę grę do końca.
Najgorsze było to, że czuł się jak nic nieznaczący pionek, którego każdy przesuwa gdzie mu wygodnie. Wszyscy zdawali się wiedzieć więcej od niego. Zdawał sobie sprawę, że udawanie masona, ba mistrza masońskiego, na dłuższą metę musi skończyć się klapą. Udało się nabrać na to redaktora Mostowicza oraz zaślepionego karierowicza, gdańskiego namiestnika Hitlera Alberta Forstera. Czy jednak uda się to samo z tajemniczym oficerem SS.
Informacje jakie uzyskał Dunin, wczoraj w trakcie swobodniej rozmowy z Forsterem, potwierdzały tylko że jest on osobą nieprzeciętną, wybitną i na pewno inteligentną.
Obersturmführera Bachmanna pochodził ze starej szlacheckiej rodziny z tradycjami wojskowymi. Z tego co wiedział Forster, Bachmann niegdy nie miał dobrych relacji z ojcem i dlatego też od najmłodszych lat podróżował z matką, która znanym w Niemczech marszandem sztuki. Jeździła po świcie wyszukując dla bogatych klientów ciekawych i interesujących ich dzieł sztuki. Namiestnik Gdańska konspiracyjnym szeptem zdradził Duninowi, że często zdobywanie tych dzieł odbywało się na granicy lub nawet z pogwałceniem prawa.
Ojciec Bachmanna jest zawodowym oficerem i ponoć od początku ideologicznie i finansowo popierał światłe idee narodowegosocjalizmu i Hitlera. To on pomógł synowi w błyskawicznej karierze wojskowej. Młody Gunter jeszcze na studiach zapisał się do NSDAP i zaraz po zdobyciu dyplomu zgłosił się, za radą ojca, do nowej formacji. Jak Bachmann wciągu zaledwie kilku lat dorobił się tak wysokiego stopnia, Forster nie wiedział. Przypuszczał, że pewnie duża w tym zasługa ojca Guntera, który ponoć pracuje w bliskim otoczeniu samego Fuhrera.
Dunin wysłuchał tych wszystkich informacji, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że Forster nie mówi mu całej prawdy, a być może nawet jej nie zna.

Z lustra patrzył na Dunina zmęczony mężczyzna o podkrążonych oczach i bladej twarzy. Tomasz wiedział, że jego wizyta w toalecie nie może trwać w nieskończoność. Wytarł się w gruby frotowy ręcznik i wrócił do salonu.
Tam toczyła się ostra dyskusja w której Bachmann oskarżał namiestnika o niekompetencję, ignorancję i brak rozumu. Z jego słów dobinie wynikało, że sprawa "słowiańskiego artefaktu nieśmiertelności" nie jest mu wcale tak obojętna jak to przedstawiał na początku.
- O herr Duhnin - rzucił Forster przerywając Bachmannowi tyradę inwektyw.
Obersturmführer wyraźnie się speszył, obciągnął marynarkę munduru i stanął twarzą do okna. Wpatrując się w dal powiedział:
- Przepraszam pana za moje zachowanie. Wiem, że niemieckiemu oficerowi nie przystoją takie słowa, ale... Rozumie pan, że przez ignorancję mojego kolegi straciliśmy nie tylko część artefaktu, ale także szansę na szybkie schwytanie napastników. To niedopuszczalne zaniedbanie.
Dunin milczał, wolał w tym sporze nie opowiadać się po żadnej ze stron. Wyraził tylko swoje zaniepokojenie całą sprawą i przypomniał, że to nie pierwszy atak na jego osobę.
Obersturmführer z zainteresowaniem wysłuchał relacji Dunina o zajściu w hotelu "Jantar" Co ciekawe mniej wypytał o wygląd napastników, a bardziej interesował go zmarły oficer SS. Dunin nie wiedział czy się z tego cieszyć czy nie, ale odnotował tylko jeden fakt. Bachmann także nie wie wszystkiego o całej sprawie a to dawało Duninowi jakąś nad nim przewagę.
Tomasz mówił uważnie i strannie dobierał słowa. Żadnych ostatecznych deklaracji. Starał się tak prowadzić rozmowę z SS-manem, by ten jak najmniej wywnioskował z całej sprawy.
- Myślę, że pan Duhnin ma rację - rzekł w końcu Bachmann - Jego i moja dalsza obecność w Danzig nie ma żadengo sensu. Trzeba jak najszybciej ruszać na wschód, by odszukać drugą część artefaktu.
Ta wypowiedź przyniosła Tomaszowi dużą ulgę. Opisał mężczyzną jak wygląda pierwsza część artefaktu i by uspokoić nie co atmosferę stwierdził, że napasticy kimkolwiek są nie zdołają szybko otworzyć pudełka i odszyfrować informacji jakie są w nim ukryte.
Forster po tych słowach uspokoił się i rozluźniając krawat powiedział:
- Mam nadzieję, że tak właśnie jest. Nie darowałbym sobie, gdy przez moje zaniedbanie atrefakt dla Fuhrera przepadł. Gunter ma rację. Od początku powinienem zapewnić panu większą ochronę. Musi mnie pan jednak zrozumieć, herr Duhnin, mam wiele sprawa na głowie. Właśnie wybuchła wojna, ja muszę zapewnić ciągłość władzy i w tym całym zamieszaniu zjawia się pan...
- Albercie nie tłumacz się, to jest żałosne. Skomlesz jak pies. - słowa Bachmanna były ostre i brutalne i sprawiły, że namestnik Gdańska wręcz skulił się w sobie.
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Musisz teraz Albercie postawić na nogi wszystkich swoich ludzi i odnaleźć tych ludzi. Ja z panem Duninem wyruszamy wieczorem. Zgodnie z pańską sugestią wyjedziemy z Danizg w tajemnicy. Na razie zostanie pan jeszcze u Alberta. Przyślę po pana samochód popołudniu, około godziny czwartej. Kierowca wjedzie do garażu i tam pan do niego wsiądzie. Kierowca wywiezie pana za miasto i spotkamy się na rogatkach. Dobrze by było, żeby tę pierwszą część drogi przez miasto przebył pan leżąc na tylnim siedzeniu.
Dunin nie wdawał się w dyskusje tylko kiwnął na zgodę.
- Proszę też wziąć to - Obersturmführer położył na stół pistolet Lugera wraz z dodatkowym magazynkiem i czarną kaburą - Mam nadzieję, że nie będzie panu potrzebny, ale lepiej dmuchać na zimne. W obecnej sytuacji nie możemy pozwolić, by nasz przeciwnik jeszcze raz nas zaskoczył.



Tak zakończyła się poranna rozmowa z Bachmannem i Forsterem. Po niej obaj panowie opuściali Dunina, by zająć się swoimi sprawami. Tomasz został sam, nielicząc służby, w domu namiestnika Gdańska. Miał sporo czasu i postanowił go wykorzystać na drzemkę. Chwila odpoczynku i relaksu na pewno mu się przyda przed tą niebezpieczną podróżą. Poprosił służbę o budzenie i obiad na czternastą trzydzieści i poszedł na górę.
Sen przyszedł szybko i Dunin pogrążył się w błogim odpoczynku.

Gdy pokojówka obudziła go, Dunin był innym człowiekiem. Myślał o wiele szybciej i racjonalniej. Obmywając twarz stwierdził, że i wygląda lepiej.
- Jeszcze ostatni posiłek i można ruszać - zażartował w myślach.
Obiad był wyśmienity. Forsterowi trzeba było przyznać, że ma wyśmienitą kucharkę. Pstrąg w migdałach na maśle oraz krem z borowików były rewelacyjne. Całość uzupełniła lampa wytrwnego Chablis.
Zrelaksowany Tomasz pozowlił sobie zasiąść w skórzanym fotelu w saloni i poczęstować się cygarem, które tak smakowało mu wczoraj wieczorem. Gdyby nie to, że przebywał w mieszkaniu wroga swojej ojczyzny i nie musiał uganiać się po całej Polsce spełniając ostatnią wolę swojej znajomej mógłby powiedzieć, że to jest szczęśliwy, spokojny i zadowolony.

- Herr Duhnin, właśnie przyjechał samochód - poinformowała go młoda pokojówka.
Sądząc po akcencie i urodzie, prawdopodobnie Polka. Po chwili do salonu wszedł młody żołnierz w munurze SS. Strzelił obcasami i trzymając czapkę na prawej ręce powiedział:
- SS-Oberschütze Michael Baade. Jestem kierowcą Obersturmführer Bachmanna. Mam rozkaz zawieść pana do mojego dowódcy.
- Tak wiem, proszę chwileczkę zaczekać. Tylko zabiorę bagaże i możemy ruszać.

W garażu czekał już na nich nie rzucający się w oczy kremowy Adler Junior z 1934 roku. Nie był to może szczyt luksusu jeżeli chodzi o samochody, ale Bachmann pewnie wolał uniknąć rzucania się w oczy.

Dunin schował walizki do małego bagażnika z tyłu auta, a sam usiadł na tylnej kanapie. Było tam niewiela miejsca i Dunin pomyślał, że wolałby nie jechać tym samochodem w dłuższą trasę.
Młody żołnierz odpalił silnik i wyjechał z posesji Forstera.

Ledwo odjechali kilkaset metrów od willi namiestnika Gdańska, gdy wydarzyło się coś niespodziewanego. Dunin zgodnie z sugestią Bachmanna, leżał na tylnej kanapie, by nie rzucać się w oczy, gdy usłyszał strzał. Po chwili krzyk kierowcy, pisk opon i kolejny strzał. Tomasz poczuł, że samochód pędzi już całokowicie bezwładnie. Młody żołnierz leżał, prawdopodobnie martwy na kierownicy. Dunin wychylił się delikatnie, by zorientować się w sytuacji. Nie wyglądało to dobrze. Tomasz zauważył co najmniej jednego napastnika ukrytego wśród drzew, który z wyciągniętą bronią mierzył do auta. Samochód pędził w poprzek skrzyżowania, wprost na łąkę. Czasu na reakcje nie było za wiele. Dunin musiał myśleć i działać błyskawicznie, od tego zależało jego życie.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 26-02-2010, 13:25   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
- Szlag jasny! - zaklął Tomasz po niemiecku widząc sytuację rysującą się na przednim siedzeniu i w okolicach samochodu. „Szlag jasny!!! Mieliśmy się nie dać zaskoczyć?!?” Łąka może i była atrakcyjnym miejscem do zaparkowania samochodu, ale zupełnie nie pociągała Dunina... Zwłaszcza, że tych dwu durni na chodniku za pewne tak łatwo nie odpuści...

Mężczyzna wychylił się na przedni fotel, tak, aby uchwycić kierownicę, drugą ręką wcisnął nogę szofera w pedał gazu. Samochód – jakoś – wybrał zakręt odbijając się od wysokiego krawężnika. Kolejne kule trafiły w drzwi i tył auta, kiedy zamachowcy próbowali postrzelić Dunina. Gdy tylko samochód jechał w miarę prosto Tomasz schował się na powrót pomiędzy siedzenia, co dawało choć trochę większe szanse. Ciało kierowcy utrzymywało kierownicę w jakim takim stanie nie pozwalając samochodowi na samowolne manewry. Dunin zwinął się na kanapie i przełożył rękę pomiędzy siedzeniami, aby docisnąć nogą kierowcy pedał gazu... Samochód oddalał się, po chwili jednak mężczyzna został obsypany szkłem z tylnego okna... Silnik wył na najwyższych obrotach, a wóz podskakiwał na ulicznym bruku. Wyciągnął lugera z kieszeni i oddał kilka strzałów przez tylne okno – nawet nie wychylając się zza siedzenia. Z jednej strony, nie liczył na to, że uda mu się w kogoś wycelować z tej pozycji, w podskakującym samochodzie i, przede wszystkim, z jego umiejętnościami strzeleckimi. Z drugiej – liczył na to, że zamachowcy się przestraszą i poukrywają, gdyż pewnie teraz stali na drodze i celowali w oddalający się pojazd... Tomaszowi ciężko było ocenić odległość jednak szybko okazało się, że nie jest to konieczne... Wśród krzyków, zgrzytu blach oraz przy akompaniamencie spazmu bólu ręki – samochód zatrzymał się na drzewie. Jak się chwilę później okazało – znacznie demolując jeden z licznych punktów kontrolnych...


- Lekarza! Strzelanina przy willi herr Namiestnika Forstera!!! Wysłać tam ludzi. Aresztować wszystkich w okolicy – z właściwą każdemu, zwłaszcza wściekłemu, dyplomacie; pewnością siebie; stworzył zamieszanie, które jeszcze bardziej niż samochód taranujący punkt kontrolny zdezorientowało strażników - Natychmiast prowadzić do Obersturmführera Bachmanna! Natychmiast!!! - dodał widząc, że żołnierz zamierza coś powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że Bachmana nie ma w mieście - byli przecież umówieni na rogatkach, ale... musiał poczekać na reakcję żołnierzy, a potem wymyślić co dalej... Najbardziej ryzykownym, ale i najlepszym wydawało mu się wrócenie do willi Forstera po własne auto i opuszczenie miasta na własną rękę...

Dopiero teraz zauważył, że jest ranny w ramię, podczas tej całej strzelaniny któraś kula musiała go drasnąć...


*****


Tomasz był zmęczony, kolejny – wydawało się chytry i spójny plan – spalił na panewce. Szlag jasny by trafił. Patrzył na swoją twarz ociekającą wodą, zmęczoną, może bardziej znużoną... zdegustowaną... wszystko jednocześnie... jakoś trzeba się było z tej całej afery wyplątać... Jakoś. To, że Forster był... że dało się przed nim grać ten cały, masoński teatr... O tyle Bachmann mógł już się na to nie złapać... Jego sceptycyzm był wyraźny i na pewno nie wierzył, w faktyczną potęgę, czy możliwości takich „instytucji”. Choć może to wszystko tylko miało tak wyglądać? Ilosc pytań jakie rodziły się w głowie Dunina była zbyt duża i zbyt... ogólna... aby nawet próbować je rozsupływać... W tej chwili coś trzeba było postanowić. Szybko i zdecydowanie postanowić. Jednak do wszystkiego potrzebna była już kontrakcja z oboma panami...

Tomasz zakręcił wodę i wytarł twarz. Wrócił do zebranych już znacznie bardziej spokojny i opanowany.

W salonie toczyła się dość ostra, a jak na przyjaciół ze studiów, bardzo ostra... Zastanawiające było widoczne zaniepokojenie SS-mana – sprawa „zabawki Fuhrera” najwyraźniej nie była mu tak bardzo obojętna i nie traktował jej lekceważąco... To była karta, którą Dunin musiał umiejętnie rozegrać... Jednak to, w rozmowie w cztery oczy.

Dunin pływał w rozmowie nie stając po żadnej ze stron, nie podejmując żadnych konkretnych ustaleń i jednocześnie – nie mówiąc więcej niż było to niezbędne. Podczas rozmowy zupełnie pominął sprawę i okoliczności przyjazdu do Danzig... „Niemieckość zaczyna mi wchodzić w krew... Wlazłeś pomiędzy wrony to kracz jak i one...” - pomyślał. Przy samej sprawie napadu w hotelu „Jantar” zauważył, jakby mimochodem sobie to uświadamiając, że napastnicy znaleźli go wcześniej i to zaledwie kilka godzin po przyjeździe do miasta... Szybciej niż osoby, które wiedziały o jego przyjeździe... Bachmann bardziej był zainteresowany oficerem, niż całym zajściem, ale tu z kolei Dunin odesłał go do samego hotelu i policji, która została wezwana na miejsce zdarzenia... Niestety on sam poza pobieżnym opisem wyglądu nie był mu w stanie nic powiedzieć. Samo zdarzenie również opisał mętnie i zdawkowo zrzucając winę na podaną truciznę... Znacznie szerzej opisał samo pozostawione w Banku Gdańskim pudełko z laki. Jego informacja o tym, że pudełko jest trudne do otwarcia, jego rozbicie uszkadza artefakt, a notatki i wskazówki są zakodowane uspokoiły atmosferę. Mówiąc Tomasz jednocześnie przygotował, na papeterii Forstera, papierowy opis oraz szkice, które miały pomóc policji i ewentualnie SS w poszukiwaniach. Równie szeroko jak pudełko opisał znajdujący się w nim artefakt. Zastrzegł, że – jakkolwiek nie powinien nikomu przekazywać tej informacji – to sytuacja wymaga... Opisał dokładnie, również w formie dokumentu papierowego – medalion swojej matki. Dołączył szkice (miernej jakości, ale lekcje z rysunku nie były ulubionymi zajęciami Dunina) przedstawiające rzekomy artefakt... Bachmann wydawał się zadowolony z rzeczowości Tomasza i sam uznał, że w tych okolicznościach pozostawanie w Gdańsku jest niecelowe. Ustalono, że teraz sprawą musi się zająć policja i po prostu trzeba to pudełko znaleźć i pojmać sprawców napadu na Bank Gdański. Wyjazd miał nastąpić pod wieczór, co z jednej strony Dunina ucieszyło, miał okazję jeszcze na drzemkę, która ewidentnie była mu potrzebna; z drugiej – zmartwiło – musiał pozostać jeszcze kilka godzin w mieście, choć najchętniej po prostu wyjechałby już teraz...


*****

Pod wieczór beżowy samochód Bachmana pojawił się w posiadłości Forstera. Dunin umieścił bagaże w tyle, w niewielkim bagażniku a sam usadowił się w tyle na niezbyt wygodnej kanapie. Położył się na siedzeniu i samochód wyjechał z posesji...
 
Aschaar jest offline  
Stary 06-03-2010, 13:33   #30
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Żyję!
To była pierwsza myśl Dunia po tym jak wyszedł z rozbitego samochodu. Żołnierze pełniący służbę na posterunku byli równie mocno zszokowani co sam kierowca, który ich staranował. Tomasz zachował na tyle przytomności umysłu, że zaczął kierować całą sytuacją i ludźmi, którzy byli wokół niego.
- Lekarza! Strzelanina przy willi Namiestnika Forstera!!! Wysłać tam ludzi. Aresztować wszystkich w okolicy!
Rozkazy należy wypowiadać szybko i głośno i tak właśnie zrobił Tomasz. Żołnierze przyzywczajenia do szybkich działań, nawet nie myśleli by pytać dowódcę o pozwolenie.
Dwaj szeregowi wskoczyli na stojący nieopodal motocykl i pomknęli w stronę willi namiestnika Gdańska.


W tym czasie ranny w ramię Tomasz podszedł do dowódcy posterunku. Młody kapral nie wiedział z kim ma doczynienia przyjął więc defensywną postawę i chciał w spokoju wysłuchać mężczyzny, który staranował jego posterunek. Dunin nie zamierzał jednak być grzeczny. W krótkich i dosadnych słowach powtórzył:
- Natychmiast prowadzić do Obersturmführera Bachmanna! Natychmiast!!!
Krzyk i powołanie się na oficera SS podziałały piorunująco.
Kapral bezradnie rozejrzał się na boki, ale dobrze wiedział że nie ma żadnego środka transportu. Motocykl zabrali jego żołnierze, a samochód Dunina nie nadawał się już do jazdy. Na szczęście do posterunku zbliżał się właśnie cywilny samochód. Podoficer wybiegł na jezdnię i zatrzymał auto. Skonfiskował samochód i zawołał Tomasza.
Gdy Dunin wsiadł na tylnie siedzenie ujrzał tam młodą kobietę tuląco do piersi otulonego w kocyk niemowlaka. Z przodu na fotelu dla pasażer siedział mężczyzna, który patrzył wilkiem to na niemieckiego żołnierza, to na Dunina.
- Mam nadzieję, że nie będą panu przeszkadzać? - spytał po niemiecku kapral - Nie miałem sumienia ich wyrzucić - usprawiedliwiał się - Sam ma żonę i dwójkę dzieci i wiem jak muszą się czuć.
- Jedźmy już - ponaglił tylko Dunin.
Czuł się okropnie, że musiał posunąć się do takiego czynu, ale nie miał wyjścia. Na szczęście trafili na uczciwego człowieka i Tomasz miał nadzieję, że już za parę minut samochód zostanie zwrócony właścicielą.
- Zna pan polski? - spytał kapral - Dobrze by było im powiedzieć, żeby się nie martwili. Ja tylko dojedziemy do szpitala, to zwrócę im samochód.
- Niestety nie - odparł Dunin, wolał uniknąć jeszcze większych komplikacji niż to konieczne. Miał dość własnych problemów, by dodatkowo jeszcze brać na barki czyjeś. Cieszył się, że młode małżeństwo już za chwilę będzie wolne i że nic im się nie stanie, poza tym że najedzą się strachu.


Lekarz jak przystało na niemieckiego fachowca był pozbawionym emocji, oschłym automatem. Wystarczyły mu słowa kaprala, że ten pan jest przyjacielem Obersturmführera Bachmanna, by o nic więcej nie pytać. Przemył i oczyścił ranę. Na szczęście dla Tomasza kula przeszła na wylot i obyło się więc bez większej ingerencji chirurgicznej. Oziębły emocjonalnie lekarz, zaczął zszywać Tomasza nie dając mu żadnego znieczulenia i ani trochę nie przejmował się przy tym jękami jakie wydawał z siebie pacjent. Na koniec zawiesił ranną rękę na temblaku i powiedział:
- Z mojej strony to wszystko. Proszę nie nadwyrężać rannej ręki i zmieniać codziennie opatrunek. W razie nagłego bólu dam panu dwie porcje morfiny. To mocny lek, proszę więc korzystać z niego tylko w ostateczności. Dziękuję.
- Dziękuję doktorze.
Lekarz wyszedł z gabinetu zabiegowego i zostawił Dunina samego, by ten mógł się ubrać w spokoju. Dało to Tomaszowi czas na przemyślenie kolejnego kroku.
Wszystko się komplikowało. W ciagu ostatnich dni przeżył drugi już zamach na swoje życie. Wskazywało to jednoznacznie, że przeciwnik Tomasza, kimkolwiek był, jest zdeterminowany i nie cofnie się przed niczym, by zdobyć to czego pragnie. Poza tym musiał mieć doskonałą sieć inforamtorów. Począwszy od przyjazdu do Warszawy, a skończywszy na ostatnim incydencie, każdy krok Dunina był pilnie obserwowany. Tomasz był co prawda dyplomatą, ale nigdy nie przechodził jakiegokolwiek szkolenia w zakresie wywiadu. Łatwo więc mógł przeoczyć ewentualnych obserwatorów. Teraz jednak miał szansę uciec im wszystkim, zarówno ciągle ukrytemu przeciwnikowi jak i "bardzo pomocnemu" oficerowi SS. Nikt teraz nie wie, gdzie jest i trzeba to było wykorzystać.
Zapobiegliwy Tomasz postanowił jednak nie palić za sobą wszystkich mostów i jeszcze raz odwiedzić willę Forstera, by tam zostawić list. Wiązało się to co prawda z dużym ryzykiem, ale gdyby w czasie drogi spotkał ponownie Bachmanna, miałby gotowe wytłumaczenie.


- Przykro mi, ale pański kierowca nie żyje - poinformował kapral, gdy Tomasz wyszedł z gabinetu.
Dunin był autentycznie wstrząśnięty. Niewiele brakowało, a to on leżałby teraz w kostnicy na miejscu tego młodego żołnierza. Ta ostatnie przysługa dla Weroniki zaczynała go zbyt wiele kosztować. Na domiar złego było już za późno, żeby się wycofać.
Zasmucony pokiwał tylko głową.
- Obersturmführera Bachmanna nie ma niestety teraz w biurze. Otrzymałem informację, że wyjechał w teren i nie wiadomo kiedy wróci - dodał po chwili kapral.
- Rozumie. W takim razie byłbym wdzięczny gdyby odwiózł mnie pan z powrotem do willi namiestnika.
- Ależ oczywiście panie Dunin, otrzymałem samochód i jest on w pełni do pańskiej dyspozyji.


W willi Forstera Dunin musiał zapewnić zatroskaną służbę, że nic mu nie jest. Szybko zniknął w swoim pokoju i spisał krótki liścik.

"Samochód Obersturmführera Bachmanna został ostrzelany przez nieznanych napastników. Kierowca nie żyje. Uzyskałem informację gdzie jest miejsce spotkania. Wyjeżdżam niezwłocznie."

Liścik wrzucił do koperty i przekazał służbie. Walizki spakował do swojego samochodu i opuścił willę namiestnik Gdańska, tak szybko jak to było tylko możliwe. Incydent z napaścią opóźnił znacznie jego wyjazd. Było już grubo po siódmej, gdy Tomasz skręcał w lewo na feralnym skrzyżowaniu. Poczuł dziwny chłód na plecach i rannej ręce. Myśl, że właśnie tam mogło skończyć się jego życie, napawała go lękiem o przyszłość. Według planów miał jeszcze odwiedzić wieś na Wołyniu, a potem jechać do Paryż. To wszystko zakrawało na absurdalny dowcip, gdyby nie było tak śmiertelnie poważne. Tomasz uważnie patrzył w lusterko i starał się dostrzec ewentualny pościg.
Nic takiego na szczęście nie miało miejsca, a może Dunin po prostu nic nie dostrzegł.
Dopiero gdy znacznie oddalił się od willi włączył reflektory.
Droga była prosta, ale ranna ręka znacznie utrudniała prowadzenie. Ból doskwierał, ale Tomasz wolał na razie uniknąć aplikowania sobie morfiny. Po takim zastrzyku dalsza jazda byłaby samobójstwem.
Zacisnął, więc zęby i jechał dalej. Dziękował w duchu Bachmannowi za dostarczone mapy. Tylko dzięki nim mógł ominąć front i działania wojenne które toczyły się już w całym kraju. Dunin nie miał wątpliwości, że Polska bez pomocy sojuszników, szybko poniesie klęskę w tej nierównej walce. On jak i wiele milionów Polaków żyło nadzieją na pomoc Anglii i Francji. Sojusznicy jednak byli daleko, nie pozostawało więc nic innego jak bić się z wielokrotnie silniejszą armią niemiecką. Dunin musiał przyznać, że wywiad niemiecki funkcjonował wyśmienicie. Mapy były na tyle dokładne, że przeez całą noc jadąc bocznymi drogami, nie spotkał nikogo. Zarówno wojskowego jak i cywila. Wszyscy którzy chcieli uciec pewnie zrobili to za dnia. Droga była więc kompletnie pusta.

Tomasz czuł się jak we śnie. Mijane przydrożne drzew, kolejne przejazdy kolejowe, domy i wioski wyglądały jak wymarłe. Zdawało się, że jedyną osobą żyjącą w tej chwili na świeci, jest on. Wokół żywego ducha. Dunin złapał się na tym, że za każdym kolejnym zakrętem z utęskniniem wypatrywał choćby cienia ludzkiej obecności.
Mijały jednak godziny i przejchane kilometry, a on nadal nie zauważył nikogo.
Miało to swoje i dobre strony, gdyż Tomasz upewnił się że nikt za nim nie jedzie. Zgubił zarówno Bachmanna, który być może też samotnie wyjechał w stronę Wołynia, jak i ludzi którzy zorganizowali na niego zamach.
Dunin kilkakrotnie musiał zatrzymywać się, by choć na chwilę rozporostować nogi i pobudzić do życie, domagający się snu organizm. Planował jechać tak długo jak tylko pozwolą mu na to siły. Im dalej odjedzie tym większa szansa, że nie spotka już nikogo kto może mu zagrażać.


5 września, Grodno
Zaczynało świtać, gdy Tomasz minął tablicę informującą że wjechał do Grodna. Nie znał tego miasta, więc postanowił wjechać do centrum miasta i poszukać jakiegoś hotelu lub pensjonatu.

Wyludnione ulice śpiącego jeszcze miasta zaczynały napawać Dunina irracjonalnym lękiem. Zaczynał naprawdę się obawiać, czy aby nie jest ostatnim z ludzi.
Gdy ujrzał dozorcę otwierającego bramę kamienicy ucieszył się jak małe dziecko. Szybko podszedł do starszego pana, ubranego w wysłużoną marynarkę, wytartą na łokciach.
- Dzień dobry panu - przywitał się.
- A dzień dobry - odrzekł dozorca, uśmiechając się przy tym życzliwie.
Autentyczna dobrość i otwartość ucieszyła Dunina i sprawiła, że poczuł ulgę. Była to jakże wielka odmiana po dotychczasowym zakłamaniu i maskowaniu się do jakiego był zmuszony przez ostatnie dni.
- Muszę pana prosić o pomoc. Właśnie przyjechałem i szukam jakiegoś hotelu lub pensjonat, a nie znam wogóle miasta.
Dozorca uśmiechnął się ponownie i rzekł:
- Uciekasz młody człowieku przed wojną? Jeśli tak to zły wybrałeś kierunek. Na wschodzie śpi zło, które tylko czekać jak podniesie na nas swój pysk i zacznie nas kąsać. Jedź lepiej na zachód im dalej tym lepiej, tam masz jeszcze jakieś szanse.
- Bardzo bym chciał, ale niestety muszę jechać dalej na wschód. Teraz jednak potrzebuję się przespać. Jeśli wskazałby mi pan, łaskawie najbliższy hotel byłbym wdzięczny.
- Rozumiem - przytaknął smutno starszy pan - Uwierz mi jednak młody człowieku, walczyłem z bolszewikami w dwudziestym roku i wiem, że oni nie przepuszczą okazji, by się na nas zemścić. Tylko czekać jak sowieci zapukają do naszych drzwi.
- Pan wybaczy, ale nie mam siły na polityczne dyskusje. Jechałem całą noc i muszę się przespać...
- Przepraszam, nie chciałem pana zatrzymywać. Tylko ostatnio nie mam z kim porozmawiać, na domiar złego czuję że zbliża się kres Polski i świata. Już za chwilę nie poznamy naszych ulic. Szkop z Ruskim będą tańczyć na naszych grobach...
- Proszę pana, ja naprawdę nie mam czasu.
- Ach, wybacz młodzieńcze - staruszek zdjął czapkę i przetarł chusteczką łysą głowę - Najbliższy hotel znajdziesz kilkadziesiąt metrów stąd. Skręcisz tutaj w lewo i potem w dół do skrzyżowania. Na rogu jest niewielki hotelik "Astoria" Jak będziesz miał szczęście to może zdołasz obudzić portiera.
- Dziękuję panu.
Dunin ukłonił się i ruszył we wskazanym kierunku. Za sobą usłyszał jeszcze głos dozorcy:
- Dobrze ci radzę syn, jedź na zachód.


Hotel "Astoria" tylko w nikły stopniu zasługiwał na to miano. Zaledwie cztery pokoje i wspólna łazienka, ale dla zmęczonego Dunina było obojętne gdzie się prześpi. Powieki już same mu opadały i marzył teraz tylko o jednym, miękkim łóżku i długim spokojnym śnie.
Udało mu się zbudzić portiera, który nie był zadowolony z faktu tak rannej pobudki. Dunin zameldował się i poprosił o obudzenie o godzinie dwunastej. Te par godzin powinno wystarczyć, by zregenerować siły i odświeżyć umysł. Wiedział, że taka usługa nie nalezy do standartów hotelu, więc do rachunku dorzucił swoity napiwek dla portiera, by wynagrodzić przerwany sen i zapewnić sobie budzenie.
Ranna ręka dawała mu się w znaki. Z goryczą wspomniał słowa lekarza, by nie nadwyrężać ręki. Nie miał jednak innego wyjścia, musiał się spieszyć.
Gdy znalazł się w pokoju z ulgą położył się na łóżku i rozkoszował się chwilą spokoju. Szybko rozebrał się i wsunął po kołdrę. Zasnął natychmiast.


Portier sumiennie wywiązał się z postawionego mu zadania. Punkt dwunasta zapukał do pokoju Dunina.
Tomasz wynagrodził jego pilność, kolejnym sutym napiwkiem i poprosił o wskazanie przyzwoitej restauracji.
- Myślę, że dla szanownego pana najlepsza będzie "Batorówka" To przy samym rynku naprzeciwko kościoła jezuitów.
Dunin podziękował portierowi i zaczął się ubierać.
Po szybkiej toalecie ruszył odszukać ową "Batorówkę" Przechodząc przez rynek ucieszył się, że mimo wojennego zagrożenia ludzie starają się jakoś żyć. Widać było co prawda na ulicach więcej niż zwykle żołnierzy i kilka barykad świadczących dobitnie o realności zagrożenia, ale nic poza tym. Miasto żyło swoim normalnym życie. Tak przynajmniej wyglądało to z perspektywy obserwatora, stojącego z boku tego wszystkiego.



5 września, Grodno, restauracja Batorówka
Tomasz bez trudu odnalazł restaurację. Gdy stanął na stopniach prowadzących do wejścia odwrócił się w stronę rynku i popatrzył na były kościół jezuitów, który obecnie pełnił funkcję katedry i budynek stojący obok zwany popularnie batorówką. Według legendy to właśnie w tym pałacu zmarł król Stefan Batory.

Dunin wszedł do środka i od progu uderzył go przyjemny zapach. Wystrój restauracji może i pozostawał wiele do życzenie, ale sądzą po zapachu i liczbie gości, potrawy tutaj serwowane musiały być pierwszej jakości.
Tomasz stał przez chwilę przy drzwiach zachwycając się zapachem i szukał wzrokiem wolnego stolika, gdy podszedł do niego kelner.
- Szanowny pan, życzy sobie stolik? - spytał z charakterystycznym wschodnim akcentem.
- Tak poproszę.
Stolik przy ścianie z widokiem na całą salę był jednym z ostatnich dostępnych w restauracji.
- Co pan szanowny sobie życzy? - spytał kelner.
- Mogę prosić kartę?
- Tak owej niestety nie posiadamy, ale mogę coś panu polecić. Kucharz przygotował na dzisiaj bliny z wędzonym jesiotrem do tego tykwiennik, czyli zupę z młodej dynii, oraz zrazy wieprzowe z kluskami ziemnaczanymi, a do tego krupnik po litewsku.
Dunin zdecydował się na pierwszy zaproponowany zestaw.
W czasie oczekiwnia na posiłek Tomasz sięgnął po wiszącą na stojaku gazetę.
"Kurier Poranny" na pierwszej stronie umieścił apel Rządu Rzeczypospolitej do wszystkich obywateli, prosząc o zachowanie spokoju i walkę w obronie kraju. Dunin z zainteresowaniem zagłębił się w lekturze najświeższych wieści.

Wiadomości nie napawały optymizmem. Niemcy zajęli już Częstochowę, Radomsko i Katowice. Naczelny wódz, marszałek Edward Śmigły Rydz, nakazał odwrót armii ze Śląska. Wczoraj rozpoczęto ewakuację rządu Polskiego i innych instytucji państwowych do Brześcia. Sojusznicza Francja zapowiedział, że w ciągu dwóch tygodni przygotuje kontruderzenie pełnymi siłami na Rzeszę Niemiecką.
W ciągu zaledwie kilku dni armia Niemiecka zajęła znaczną część kraju. Jasne było, że bez pomocy sojuszników, Polska lada dzień padnie łupem agresora. Utrzymanie się przez kolejne dwa tygodnie, nawet dla Dunina który nie znał się za bardzo na wojskowości, wydawało się po prostu niemożliwe. Tylko cud mógłby uratować kraj, przez totalną klęską.
- Proszę bardzo - kelner z tacą stanął przy stoliku Dunina, talerze z parującymi daniami wylądowały przed Duninem.

Tomasz musiał przyznać, że obiad był wyśmienity. Sen i posiłek pozytywnie wpłynęły na jego samopoczucie. Zamówił, więc jeszcze kawę i zaczął zastanawiać się nad swoim kolejnym krokiem.
Gdy Tomasz oczekiwał na kawę do jego stolika podszedła młoda kobieta i nie bez zaproszenia, przysiadła się.
Jej wyzywający strój i makijaż nijak nie pasował do tego prowincjonalnego miasta. Krótka fryzura, agresywnie pomalowane powieki i usta, sportowa marynarka i spodnie, o wiele częściej spotykane były w Warszawie, Lwowie czy Paryżu niż w takim mieście jak to. W grodzieńskiej "Batorówce" jej pojawienie się wywołało nie lada sensację i Dunin widział, że goście restauracji szepczą już między sobą o tej dziwnej, jak na ich gusta, kobiecie.
- Dzień dobry, panie Tomaszu.
Dunin o mało nie zleciał z krzesła. Poczuł się jak rażony prądem. Jeszcze parę godzine temu, podobne wydarzenie zrzuciłby na karb zmęczenia i niewyspania, ale teraz... był autetycznie przerażony.
- Czy my się znamy? - spytał niepewnie.
- I tak i nie - odpowiedziała lakonicznie dama - Wszystko zależy od perspektywy.
- Nie rozumiem.
- Nie dziwię się - odparła nader spokojnie - Weronika mówiła, że nie jest pan jeszcze oświecony.
Tego było już za wiele, jak na nerwy Tomasza. Wiedział, że sprawa w którą się wplątał jest nader nietypowa, ale to zakrawało już po prostu na czysty absurd.
Dunin chciał coś powiedzieć, o coś spytać, ale młoda dama przerwała mu gestem ręki i rzekła:
- Drogi Tomaszu nie mamy wiele czasu. Widzę, że skończyłeś posiłek, więc możemy już jechać. Nasi przeciwnicy zaraz tu będą.
- Zaraz, zaraz, ale kim pani jest, skąd mnie pani zna, skąd zna pani Weronikę i ....
Dunin miał jeszcze milion podobnych pytań, ale kobieta ponownie przerwała mu. Tym razem położyła palec na jego ustach. Tomasz poczuł obezwładniający, słodki zapach perfum, jakich nie powstydziłaby się największa dama Paryża.
- Wszystkiego dowiesz się na miejscu. Teraz musimy jechać, pan Bachmann pewnie zajawi się tu lada chwila, a chyba nie chciałbyś się z nim teraz spotkać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172