Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2010, 13:15   #31
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Opatrzony i zaopatrzony w morfinę Dunin wrócił do domu Forstera. Skreślił krótką notatkę, która tworzyła zasłonę dymną wcześniejszej zasłony dymnej... Ilość kłamstw jakie wokół niego rosły stawała się powoli nie do zniesienia. Oczywiście każde wypowiedziane kłamstwo zawsze pociągało za sobą kolejne; a tej sprawie – odnosił takie wrażenie – pierwsze kłamstwo wcale nie przez niego zostało wypowiedziane... Wrzucając walizki do bagażnika myślał o spotkaniu z redaktorem Mostowiczem. To on mylnie założył, że Dunin jest masonem i taką informację podał do Gdańska. Dziennikarzyna znał Weronikę, a przynajmniej tak twierdził... To było ciekawe pytanie. Czy Dyjamentowska i Mostowicz byli członkami tej samej loży? Jeżeli tak to sprawa współpracy z Niemcami stawała się dość kłopotliwa. Niezależnie czy dziennikarz przekazał informacje Forsterowi dla tego, że wybuchła wojna, czy dlatego, że już przy spotkaniu w Warszawie spodziewał się problemów – fakt pozostawał faktem – loża, a więc Weronika, miała kontakty z Niemcami. Tomasz nie roztrząsał tego w kategoriach zdrady, czy moralności... interesowały go suche fakty. Czy to przez te kontakty wybrała „Bank Gdański”? Musiała brać pod uwagę pogorszenie stosunków politycznych, czy utrudnienia jakie mogły wyniknąć z depozytami Polaków w niemieckim mieście...

Zatankował do pełna i jak za zborze zapłacił za kanister. Paliwo było jedyną rzeczą, która tak naprawdę była w tej wyprawie potrzebna.



Podróż bocznymi, zasypanymi liśćmi drogami była nużąca i niebezpieczna jednocześnie. Na drogach nie było żadnych oznaczeń i łatwo było pomylić drogę – co w obecnych warunkach mogło się równać z wjechaniem w linie frontu...

Pomimo wszystko jednak Tomasz starał się poskładać elementy tej układanki. Jeżeli Mostowicz i Dyjamentowska nie byli członkami jednej loży tylko dwóch zwalczających się wzajemnie to sprawa wcale nie była bardziej klarowna. Problem wyboru „Banku Gdańskiego” dalej pozostawał. Tłumaczyło natomiast zainteresowanie i uniżoność Mostowicza – po prostu chciał się dostać do „skarbu” Weroniki i uznał to za najlepszy sposób. Wkupić się w łaski, udawać przyjaciela, a na zakończenie – zagrać Brutusa. W takim przypadku oczywiście musiał zawiadomić kogoś w Gdańsku, aby przyczepili się Dunina i nie spuszczali go z oczu, skoro sam miał problemy z dotarciem.

Osobną kwestią pozostawali ludzie, którzy zamierzali go nastraszyć w hotelu „Jantar”, a następnie – prawdopodobnie – porwać pod domem Forstera. Rozsądnym wydawało się założenie, że jest to kolejna grupa – niezwiązana z wcześniejszymi. Kolejna loża? To zaczynało przypominać... Po prostu paranoja. Jak tak dalej pójdzie to wszyscy będą członkami lóż masońskich – z wyjątkiem Dunina.

Mądrości życiowe starego dozorcy z Brześcia po prostu po Tomaszu spłynęły, jak woda po kaczce. Po całej drodze miał ochotę tylko się położyć, a nie roztrząsać sytuacji geopolitycznej i możliwych działań państw ościennych... W końcu uzyskał informację o hotelu i udał się na miejsce.


Hotel. Lokum znajdujące się w lekko zapuszczonym budynku nie zasługiwało na miano hotelu, a nazwa „Astoria” była już szczytem... hmm. Nie ważne. Ważne było to, że było gdzie spać i nie było to siedzenie samochodu. Obudzony w południe był trochę bardziej przytomny, ale za to głodny. Najwidoczniej nie można było mieć wszystkiego jednocześnie...

Restauracja „Batorówka” serwowała dużo smaczniejsze jedzenie niż można było sadzić po elewacji budynku i zużytym wyposażeniu. Lektura Kuriera nie poprawiła mu humoru w przeciwieństwie do wybornego obiadu. Miał co prawda w kieszeni zarówno niemieckie papiery wyrobione przez Forstera – jeżeli jeszcze nie były unieważnione; jak i polski paszport; ale i jedno i drugie mogło okazać się równie nieprzydatne w obliczu szalejącego frontu i zawieruchy wojennej. Śląsk był zajęty co odcinało mu szybką drogę ucieczki na południowy zachód, jaką pierwotnie zamierzał wybrać, aby dostać się do Paryża... Oczywiście jeżeli Paryż był jakąkolwiek opcją – zaczynał w to wątpić po liście znalezionym w Gdańsku. Pudełko miało jechać do Paryża i odwrócić uwagę, więc raczej sam przedmiot pojedzie zupełnie gdzie indziej. Zabawa w ciuciubabkę zaczynała go irytować, poważnie irytować. „Rzucić tym wszystkim w diabły” - jawiło się na horyzoncie jako ciekawa opcja. Miał, może kilka, kilkanaście godzin – Bachmann nie był idiotą i mógł założyć, że Dunin pojechał sam; choć równie dobrze mógł założyć, że ktoś go zabił, porwał... O tym, że w Gdańsku wydarzyły się w sumie dwa zamachy na życie Dunina na pewno się dowiedział. W tym drugim mógł sobie nawet naocznie obejrzeć ostrzelany samochód... Poza tym nikt nie wiedział o celu podróży Dunina. Chyba, że Forster lub Bachmann komuś by się wygadali... Śledzony też nie był – nie na tylu pustych drogach...

Jego rozmyślania przerwała piękna kobieta, która pojawiła się na sali wywołując spore zamieszanie. Dunin był zaskoczony, czy może nawet zszokowany, ale nie pierwszy raz w ciągu ostatnich dni. Ogólniki rzucane przez damę i jej kokieteryjne zachowanie – zupełnie nie licujące z dobrym wychowaniem i zachowaniem w miejscu publicznym dodatkowo nim wzburzyły. To wszystko, ta cała sytuacja, przypominała jakąś tragifarsę, gdzie postacie pojawiają się nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak i nie wiadomo po co. Wygłaszają swoje kwestie niepasujące do sytuacji, aby już w następnej sekundzie zniknąć za kurtyną...

„Cholera Jasna!!!” - przekleństwo nawet w myślach było niecodzienne dla Tomasza, ale naprawdę miał tego dosyć, a siedzącą naprzeciwko kobietę klasyfikował bliżej „kurtyzana” niż „dama”. Tego naprawdę było za wiele.

Lodowatym głosem wycedził:
- Droga Nieznajoma – Dunin rzucił serwetę na stolik i sięgnął po kawę zastanawiając się czy nie wylać jej na kobietę – Mam gdzieś czy jestem oświeconym czy nie. Skoro wszystko zależy od perspektywy spójrz z następującej perspektywy, perspektywy faktów. Pierwszy: tylko ja wiem gdzie jest to potężne coś, za którym wszyscy się uganiacie, więc jeżeli coś mi się stanie – szukaj wiatru w polu. Drugi: mam dość gierek i wszystko mi jedno jak się to skończy. A wysłanie na miejsce Bachmanna z drobną sugestią, że zostałem napadnięty i uprowadzony jest też interesującym scenariuszem. Podejrzewam, że też nie chcesz się z nim spotkać... Trzeci: skoro Niemcy tu jadą to masz coraz mniej czasu na udzielenie mi odpowiedzi. Perspektywa Droga Damo, perspektywa. Moja perspektywa jest taka, że albo teraz, zaraz, otrzymam wszystkie odpowiedzi na wszystkie pytania i dowiem się w co się bawi wasze małe kółko tajemnic, albo kończymy zabawę i zabieram się w swoją stronę zostawiając Was z tym całym burdelem. Czas biegnie droga pani – wstał od stołu i gestem przywołał kelnera: - Proszę uregulować rachunek. Reszta dla pana.
- Oczywiście. Dziękuję szanownemu panu
.
- Czas biegnie Droga Pani i proszę trzymać ręce przy sobie. Nie spoufalam się z byle kim. – uśmiechnął się krzywo mijając ją i idąc ku wyjściu.

Tego naprawdę było za wiele. Był wściekły i ostatniej uszczypliwości nie mógł sobie podarować. To wszystko było chore, wszyscy zawsze byli krok przed nim. Wyglądało na to, że środki jakie zaprzęgnięto do tego, aby go obserwować, za nim jeździć i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze, znacznie przekraczały zdrowy rozsądek. Tak jak ta wyperfumowana paryżanka na zabitej dechami prowincji. Wszystko pasowało jak pięść do oka. Koniec gry. Następnych głupich rozmówek i gonienia za błędnymi ognikami nie będzie.
 
Aschaar jest offline  
Stary 19-03-2010, 08:27   #32
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Gniew, frustracja i poczucie totalnej bezradności, zawładnęło Tomaszem. Wybuch złości, słowa i ton jakim zwrócił się do nieznajomej zaskoczyły chyba jego samego. Dunin z natury był człowiekiem spokojnym i rozważnym, a to jak się zachował świadczyło dobitnie o tym jak ostatnie wydarzenia działały na niego stresująco. Stosy kłamstw jakich się dopuścił, kolejne niedomówienia i tajemnice, pojawiający się znienacka kolejni członkowie tajnych stowarzyszeń, to było za dużo jak na jego nerwy. Wydawało się, że wszyscy dookoła wiedzą więcej od niego i manipulują nim jak im się żywnie podoba.
Miał tego serdecznie dość. To, że wyładował nerwy akurat na nieznajomej było tylko dziełem przypadku. Jej pojawienie przepełniło czarę goryczy i sprowokowało Tomasza do radykalnych zachowań.
W tej dziwnej grze był tylko pionkiem, ale los sprawił że bez tego pionka i jego wiedzy, cała partia po prostu nie miała sensu.

- Czas biegnie Droga Pani i proszę trzymać ręce przy sobie. Nie spoufalam się z byle kim. – uśmiechnął się krzywo mijając ją i idąc ku wyjściu.
Przed wejściem do "Batorówki" stał lśniący w blasku słońca czarny, stylowy Bugatti Atlantic.

Dunin nigdy nie był jakimś wielkim miłośnikiem motoryzacji, ale musiał przyznać że te produkt włoskich konstruktorów było istnym dziełem sztuki.
- Chce pan grać w otwarte karty? - usłyszał za sobą głos nieznajomej - Dobrze.
Tomasz tylko przytaknął, ale ruszył w stronę hotelu tak jak zaplanował. Teraz wszystko zależało od słów tej kobiety.
- Ja rozumiem pana zdenerwowanie, ale w obecnej sytuacji i tak pan powinien się cieszyć, że jeszcze żyje.
Dunina poraziły słowa kobiety. Odwórcił się do niej i obdarzył ją morderczym spojrzeniem.
- Niech pan tak na mnie nie patrzy. Ja życzę panu jak najlepiej, ale są tacy którzy nie przejmują się pańskim zdrowiem i życiem i pan dobrze o tym wie.
- Powiedziałem dość gierek droga pani. Czas ucieka, a pani nadal nie powiedział nic konkretnego. Jacyś oni, jacyś my. Lepiej niech pani poćwiczy lakoniczny styl wypowiedzi i to jak najszybciej.
- Nazywam się Sabina Ujazdowska i chcę panu pomóc. - powiedział nagle kobieta - Może pan nie wierzyć w szczerość moich intencji. - od razu zastrzegła - Jednak jak pan widzi, w przeciwieństwie do innych osób które pan spotkał nie zamierzam pana do niczego zmuszać ani oszukiwać.
Kobieta zawiesiła głos licząc na jakiś komentarz ze strony Dunina. Ten szedł dalej przed siebie i tylko słuchał.
- Znalazł się pan w bardzo trudnym położeniu. Z dobroci serca podjął się pan misji, która od początku była zmyślnie ukartowaną intrygą. Nie wiem dlaczego Weronika wybrała właśnie pana. Wspominała co prawda o tym, że jest wielce przystojny i ma w sobie ukryty potencjał. Jednak z tego co wiem, nigdy nie zdecydowała się na jakąś bliższą znajomość z panem. Być może to, że jest pan spoza układu, sprawiło że to właśnie pan stał się jej wybrańcem.
Kolejna pauza, ale Dunin tylko spojrzał na Sabinę, nadal nie przerywając marszu.
- Weronika odnalazła coś co jest cenne dla wielu ludzi, w tym dla mnie. I choć wszyscy tylko domyślają się co to może być, zrobią wszystko żeby to zdobyć. Gdyby nie szalejąca wokół wojna, wydarzenia pewnie potoczyłyby się o wiele spokojniej. Teraz jednak jasne jest, że nie ma czasu do stracenia. Nie wiadomo co będzie za miesiąc, za dwa. Weronika jeszcze przed zniknięciem, wspominała mimochodem na różnych towarzyskich spotkaniach, że jest na tropie pewnego artefaktu. Ja wiem, że pan nie wierzy w magię i okultyzm, ale nawet pan musi przyznać że są rzeczy których nie da się wyjaśnić za pomocą naukowych formułek i tez.
Słowa Weroniki zasiały ziarnko niepewności w kręgach okultystycznych. Plotka rozeszła się lotem błyskawicy. Po niedługim czasie wszystkie loże w kraju wiedziały o jej poszukiwaniach. Nie wiem, czy zrobiła to celowo czy tylko chciała się pochwalić swoimi dokonaniami. Jedno jest pewne, że zaczęły do niej napływać zgłoszenia od różnych ludzi, którzy chcieli pomóc w jej poszukiwanich. Oferowali pieniądze i niezbędną wiedzę. Weronika z tego co wiem odmawiała wszystkim, nawet mnie. To tylko podsyciło ludzką ciekawość. Stało się jasne, że to czego szuka musi być niezwykle cenne. Wszyscy zadawali sobie pytanie co to może być? Czego ona szuka i dlaczego nie chce pomocy? Odnalezienie potężnego artefaktu mogło doprowadzić do zjednoczenia rozproszonych i skłóconych od lat lóż, zarówno w Polsce jak i w Europie. Ona jednak najwyraźniej miała inny plan. W niecały miesiąc od ogłoszenia wiadomości o poszukiwaniach Weronika zniknęła. Pamięta pan jaki krążyły wtedy plotki. O tym że ukryła się w zakonie, że wyjechał do Chin lub Indii. Jaka jest prawda tego dzisiaj chyba nikt nie wie.
Po jej zniknięciu sprawa powoli ucichła.
Do czasu, aż Warszawę obiegła plotka o śmierci i pogrzebie Weroniki. Dawne spekulacje i plany odżyły na nowo. Zaczęto szukać nowych informacji, głównie o testamencie i spadkobiercach. I tutaj na scenę wkracza pan. Szybko zorientowano się, że jest pan kimś ważny. Wszystkie loże w kraju zaczęły się panem interesować i śledzić pańskie ruchy. Gdy odwiedził pan mecenasa Jasińskiego jasne stało się, że to panu Weronika powierzyła tajemnicę swojego skarbu. Jak się szybko okazało nie do końca. To, że stał się pan jedynie pionkiem w jej grze dawało wielkie pole manewru. Każda z lóż wyznaczyła sobie inny plan. Wszystko skomplikował wybuch wojny. Do gry włączyli się Niemcy z SS na czele. Choć ja myślę, że oni o Weronice i jej skarbie wiedzieli dużo wcześniej niż się wszystkim wydaje. Myślę, że dużą rolę w tym wszystkim odegrał ten szczur Mostowicz. To on chyba wciągnął loże związane z SS w tę grę.
W tej chwili nikt chyba nikt nie panuje nad tym co się dzieje. Nikt nie zdołał ani pana przestraszyć, ani zlikwidować. To pan posiada niezbędne informację o miejscu ukrycia skarbu.
Ja odnalazłam pana tylko dzięki talentowi jaki odkryła we mnie Weronika. Przypuszczam jednak, że jest pan śledzony przez niejednego jasnowidza.
Po tych słowach Tomasz przypomniał sobie cygankę, którą spotkał jeszcze w Warszawie. Ostrzegła go i włożyła jakiś prymitywny amulet do kieszeni. Czyżby miało to związek z tym co mówi ta kobieta. Czy to dlatego mimo wszelkich środków ostrożności jego przeciwnicy byli zawsze o krok przed nim.
- Pewnie pan nie wierzy. Ma pan do tego prawo, ale proszę powiedzieć jak inaczej wiedziałaby gdzie pana szukać.
Dunin nadal milczał, to wszystko zaczynało przypominać sen jakiegoś szaleńca. Magiczne artefakty, tajne stowarzyszenia, jasnowidzący szarlatani. Brakowało jeszcze tylko czarnych mszy i średniowiecznych zaklęć szeptanych do ucha.
- Panie Tomaszu proponuję panu współpracę. Myślę, że oboje na tym układzie zyskamy. Pan bezpieczeństwo, które zagwarantuje panu na tyle na ile będę umiała. Chodzi mi oczywiście o zgubienie pościgu tego jak najbardziej materialnego, jak i psychicznego. Pan ze swojej strony umożliwi mi udział w poszukiwaniach. Nie wiem jakie zadanie wyznaczyła panu Weronika, ale pomogę panu je zrealizować. Co będzie potem, to się okaże.
Co pan na to?
Dunin ostatnie słowa Sabiny Ujazdowskiej wysłuchał stojąc na schodkach hotelu "Astoria"
- Niech pani tu zaczeka - rzekł w końcu Tomasz - Pójdę się przebrać i spakować. Muszę przemyśleć to wszystko przemyśleć.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 21-03-2010, 14:44   #33
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Słowa Sabiny Ujazdowskiej rozwiązywały niewątpliwie pewne kwestie. Wydawały się również potwierdzać wcześniejsze podejrzenia Dunina co do związku redaktora Mostowicza z Niemcami – to doskonale tłumaczyłoby rozwój sytuacji w Gdańsku... A także to, że nalegał na wspólny wyjazd i pomoc. Również to, co Ujazdowska mówiła do Weronice miało ręce i nogi. Dyjamentowska zrobiłaby wiele, aby znaleźć się w centrum uwagi i na pewno, jeżeli tylko miałaby jakiś sposób – skorzystałaby z niego. Było zatem wielce prawdopodobne, że słowa kobiety o rozpowiadaniu na prawo i lewo o podjętych poszukiwaniach są prawdą. Weronika znalazła się w centrum zainteresowania, czego zawsze pragnęła i jednocześnie, ciągle w jakiś sposób kontrolowała sytuację nie dopuszczając nikogo bliżej „skarbu” czy informacji. Więc, tak naprawdę, praktycznie nikt nie wiedział co się dzieje. Zniknięcie Weroniki uciszyło sprawę do czasu wypłynięcia testamentu i pojawienia się na scenie Tomasza... Wojna spowodowała, że wydarzenia zaczęły się dziać dużo szybciej, a nieprzewidywalność działań Dunina, który jednak potrafił korzystać z pieniędzy i wpływów mogła spowodować dodatkowy wzrost nerwowości...

Jasnowidztwo i temu podobne cuda i wianki sięgające czasów zabobonów były dla Tomasza ciężkie do przyjęcia... Jednak przyjęcie takiej tezy – również tłumaczyłoby kilka spraw. Również to w jaki sposób to całe towarzystwo wie gdzie on jest. Ujazdowska pośrednio przyznała, że również jest jasnowidzką czy jak się to zwie i to pozwoliło jej znaleźć się w „Batorówce”...

Spakował się szybko i zapłacił za „hotel”. Wychodząc zastał Ujazdowską z wyrazem zdenerwowania na ustach. Wstawił walizkę do samochodu i wyjął z kieszeni amulet jaki dostał w Warszawie. Pokazał go kobiecie, w taki sposób, że był wyraźnie widoczny dla niej, jednak niekoniecznie chciał, aby go dotykała.


- Wie pani co to jest? - zapytał i poczekał na odpowiedź. Kontynuował: Dostałem to na ulicy jeszcze w Warszawie od nieznanej mi cyganki. Potem wydarzenia toczyły się na tyle szybko, że nie zastanawiałem się zbyt długo nad tym czymś. Musiałbym dokładnie przejrzeć bagaż, ale wydaje mi się, że to jedyna nie moja rzecz jaką posiadam... Oczywiście z wyjątkiem darowizny od Weroniki...
- Początek naszej znajomości może nie był najszczęśliwszy... Podwiozę panią pod Batorówkę. Żadnego z samochodów nie możemy tutaj zostawić. Proszę wsiadać, nie mamy za wiele czasu... Choć z pewnością jest jeszcze kilka pytań, które chciałbym pani zadać. Jednak tym możemy się zająć jak już opuścimy miasto. -
To właściwie nie była zgoda na propozycję Ujazdowskiej, ale wydawało się to po prostu rozsądnym kierunkiem działań. „Co będzie później to się zobaczy” - pomyślał wsiadając do samochodu.

Puki co plan był prosty. Zabrać samochód i wyjechać w dalszą drogę – oczywiście w takim kierunku, aby nie natknąć się na Bachmanna... Jazda w dwa samochody była również bezpieczniejsza w przypadku jakiś zdarzeń losowych... Przede wszystkim musieli zyskać trochę czasu i zgubić, albo zmylić, pościg "psychiczny"...
 
Aschaar jest offline  
Stary 25-03-2010, 20:20   #34
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Wie pani co to jest? - zapytał Dunin.
Ujazdowska spojrzała na kołyszący się w dłoni Tomasza dziwny amulet.
- Mówi pan cyganka - zamyśliła się - Myślę, że to między innymi przez to, tak łatwo pana znajdują. Ja posługuje się inną metodą, ale im najwyraźniej było to niezbędne, aby pana namierzać. Niech się pan tego pozbędzie i jeszcze raz przeszuka dobrze swoje bagaże. Czy czegoś nie podrzucone oraz czy niczego nie brakuje z pana rzeczy osobistych.
Tomasz spojrzał na kobietę potem na trzymany w ręku wisior. Jeżeli to była prawda, to podstawy racjonalnego światopoglądu Dunina zachwiały się i to mocno. Mógł jeszcze zrozumieć tajne stowarzyszenia, pewną dozę mistycyzmu, czy nawet wiarę w okultyzm, ale jasnowidztwo i magiczne amulety przekraczały już zdroworozsądkowe granice. Tomasz wierzył, że to wszystko co się wokół niego dzieje ma jakieś racjonalne wyjaśnienie. Nie miał jednak czasu, by zajmować się tym problemem w tej chwili. Trzeba było działać i to szybko.
- Początek naszej znajomości może nie był najszczęśliwszy - zaczął po chwili - Podwiozę panią pod Batorówkę. Żadnego z samochodów nie możemy tutaj zostawić. Proszę wsiadać, nie mamy za wiele czasu... Choć z pewnością jest jeszcze kilka pytań, które chciałbym pani zadać. Jednak tym możemy się zająć jak już opuścimy miasto.

Dunin ruszył z piskiem opon. Zdawał sobie sprawę, że czas w tej chwili działa na jego niekorzyść. Rozmowa z Ujazdowską pozwoliła mu zdobyć trochę informacji, ale i tak nie ufał tej kobiecie. Do współpracy z nią, przekonała go jej otwartość, co nie znaczy uczciwość. Co będzie dalej zależało głównie od jej postawy i tego co wydarzy się wciągu najbliższych godzin.
Na szczęście wyglądało na to, że pod "Batorówką" nic się nie zmieniło. Czarny Bugatti lśnił w słońcu przykuwając uwagę przechodniów, a zwłaszcza dzieci.
Dunin ciągle nie mógł wyjść ze zdziwienia, że wojna jest za progiem a ci ludzie żyją jak gdyby nigdy nic. Czyżby uwierzyli w słowa władz, że wojsko polskie odeprze w szybkim czasie niemieckiego agresora. Tomasz wiedział jak wielkie siły zostały zaangażowane w wojnę z Polską i nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że Hitler chce zająć całe terytorium kraju. Jedyna nadzieja jaką można było jeszcze żywić, to pomoc ze strony zachodnich sojuszników.
Tylko czy ta nadzieje nie jest zbyt płonna?

Ujazdowska wsiadła do swojego samochodu. W skórzanej czapce pilotce i z goglami na oczach, wyglądała zabawnie.
- Proponuję wyjechać w tej chwili - krzyknęła przez otwartą szybę - Dalszy pobyt z tym mieście może być zbyt ryzykowny.
Tomasz tylko przytaknął i ruszył do swojego auta.
Ujazdowska jechał pierwsza i to ona wyprowadziła ich z miasta. Wyglądało na to, że zna dobrze tutejsze uliczki, gdyż bez zbędnego błądzenia wyjechała na drogę wylotową. Po kilku kilometrach czarny Bugatti zjechał na pobocze.
Popołudniowe słońce nadal prażyło i tylko lekki wietrzyk dawał choć chwilową ulgę.
Gdy Dunin zatrzymał się obok samochodu Ujazdowskiej, ta wysiadła i podeszła do niego.
- Proponuję chwilę odpoczynku. - zaczęła - Tutaj niedaleko jest leśniczówka mojego znajomego. Moglibyśmy się tam zatrzymać i omówić dalszą drogę, zrobić zapasy żywności i odpocząć. Co pan o tym myśli?
Choć w głowie Dunina rodziło się wiele wątpliwości i czarnych myśli, postanowił zaufać tej kobiecie. Miał ze sobą broń, a to dawało mu jakieś poczucie bezpieczeństwa. Afera w którą się wplatał zaczynała przypominać jeden z amerykańskich filmów gangsterskich, gdzie za każdym rogiem mógł kryć się płatny morderca.
Dunin odpędził paranoiczne myśli i rzekł:
- Jedźmy zatem. Mam tylko nadzieję, że ten postój nie będzie groźny dla mojego życia.
- Żartowniś z pan - uśmiechnęła się cierpko Ujazdowska - Gdybym chciała pana zabić zrobiłabym to już dużo wcześniej. Gwarantuje panu, że z mojej strony nic panu nie grozi.
Dunin tylko kiwnął głową i zapalił ponownie silnik.

Droga przez las była kręta, wąska i piaszczysta. Samochód Dunina radził sobie w tych warunkach o wiele lepiej niż sportowe Bugatti. Tomasz słyszał jak nie kilkakrotnie Sabina klnie jak szewc, używając przy tym słów których nie powstydziłby się nawet praski doliniarz. Takie słownictwo ni jak miało się do pozorów szlachetności jakie chciała utrzymać.
Dunin uśmiechnął się pod nosem na myśl, że najwyraźniej dobrze ocenił tę kobietę. I choć zdawał sobie sprawę, że Dyjamentowska nie zadawała się z plebsem to nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Ujazdowskiej daleko do szlachty, czy nawet ziemiaństwa. Nie wykluczało to w żaden sposób znajomości obu pań. Przypadek Mostowicza potwierdzał, że Weronika znała wiele osób z różnych środowisk. A z tego co Dunin zdążył zauważyć masońskie loże nie były zarezerwowane tylko dla wysoko urodzonych. Liczyło się chyba coś innego. Na pewno pieniądze i wpływy, ale także pewne cechy charakteru które wyróżnią ich z tłumu.
Po około półgodzinnym rajdzie przez las wjechali na niewielką polankę na której stał piętrowy, drewniany domek. Wszystko prezentowało się jak na jakimś sielankowym obrazku. Gdy otworzyły się drzwi i ze środka wyszedł wąsaty mężczyzna w mundurze leśnika, Dunin aż uśmiechnął się pod nosem na ten idylliczny obrazek. Brakowało jeszcze tylko sarenki, która wyłoni się za rogu.
- Tomaszu pozwól, że ci przedstawię to mój znajomy pan Henryk Rogoż.
- Miło mi pana poznać - leśniczy wyciągnął wielką niczym bochen chleba dłoń, na przywitanie.
- Zapraszam do środka. Zaraz przygotuję coś do zjedzenia i napijemy się kieliszeczek wiśnióweczki za to spotkanie.

Wnętrze leśniczówki prezentowało się bardzo skromnie. Zwykłe drewniane meble, stół, kilka krzeseł, ława przed kominkiem, kilka prostych wiszących szafek. Ściany ozdobione makatkami i licznymi trofeami myśliwskimi. Rogi i spreparowane łby wisiały u powały.
Dunin z Ujazdowską zajęli miejsca przy stole, a pan Rogoż wyciągnął z kredensu karafkę i trzy kieliszki. Rozlał wszystkim krwistoczerwonej wiśniówki i z okrzykiem "Na zdrowie" wychylił swój nie czekając na resztę.
Nalał sobie następnego i czekał aż goście wzniosą toast. Gdy to nastąpiło im także dolał do pełna i uspokojony zapytał:
- To co podać coś do jedzenia? Mam wspaniały bigosik.
- Nie dziękujemy - odparła Sabina - Godzinę temu jedliśmy obiad. Może później. Teraz chcielibyśmy zostać sami. Muszę coś omówić z panem Tomaszem.
- Ja sobie chcecie - obruszył się pan Rogoż - ale nie wiecie co tracicie. Pokój twojego ojca jest do dyspozycji Sabinko. Nikt nie będzie wam tam przeszkadzał.
- Dziękuję panie Henryku. Mam jeszcze jedną prośbę.
- Tak?
- Niech Kuba wprowadzi samochody do szopy za domem i zamknie wrota. I jakby ktoś tu o nas pytał, to pan nic nie wie, dobrze?
- Oczywiście, Sabino.

Dunin wraz z Ujazdowską udał się na górę do małego pokoju, pełniącego rolę skromnego gabinetu. Biurko, krzesła i niewielka kanapa. Sabina usiadła za biurkiem i zaczęła czegoś szukać w szufladach.
- Niech pan siada - powiedziała, nie przerywając poszukiwań.
Po chwili rozłożyła na blacie drogową mapę Polski.
- Panie Dunin ja wiem, że mi pan nie ufa i ja to rozumiem. Będąc na pana miejscu postępowałabym tak samo. Nieświadomie wplątał się pan w aferę o której nie ma pan pojęcia. To, że pan nadal żyje zawdzięcza pan albo ogromnemu szczęściu, albo wielkiej inteligencji i przebiegłości.
Dunin usiadł naprzeciwko i z uwagą słuchał słów Sabiny.
- Ja proponuję panu uczciwy układ. Współpraca, która przyniesie korzyści obu stroną. Zagwarantuje panu bezpieczeństwo i oferuję całą moją wiedzę i środki jakimi dysponuję. A jak pan widzi mam tak owe. Znam odpowiednich ludzi i odpowiednie miejsca.
- Rozumiem. - odparł Dunin - Proszę mi na początku powiedzieć w jaki sposób jasnowidz lokalizuje ludzi.
- Trudne pytanie. Każdy posiada inny rodzaj daru i każdy robi to na własny sposób. Jeden podrzuca ofierze jakiś przedmiot, który dobrze zna i to właśnie jego szuka myślami. Myślę, że coś takiego miało miejsce w przypadku tej cyganki i amuletu, który panu dała. Inny potrzebuje mieć jakiś przedmiot należący do ofiary. Są naprawdę różne techniki śledzenia.
- A czy jest jakiś sposób, by zabezpieczyć się przed czymś takim? - Tomasz sam nie wierzył, że zadał to pytanie. Oznaczało to tylko jedno, zaczyna wierzyć w te fantastyczne historie.
- Oczywiście, że tak. Już sama moja obecność chroni pana.
- Jak to?
- Od momentu naszego spotkania w Grodnie, otaczam pana ochroną aurą która rozprasza wszelkie wrogie fluidy.
- A czy jest jeszcze jakiś inny sposób?
- Widzę, że nadal mi pan nie ufa. - Sabina uśmiechnęła się dobrotliwie - Dobrze, takie pana prawo. Jeżeli nie ufa, pan mi, to niech zaufa pan potędze runów.
Ujazdowska położyła na biurku srebrny medalik. Dunin wziął go do ręki i obejrzał dokładnie. Srebrny dysk pokryty była nordyckimi runami, a w jego centrum wykuto symetryczną rozetę.

- Niech pan to nosi cały czas na szyi. To ochrony amulet. Wypisano na nim specjalna formułę chroniącą przed złymi czarami i wpływami złych ludzi i fluidów.
Tomasz obracał w dłoniach amulet dalej słuchając Sabinę.
- Teraz musimy wspólnie opracować plan działania i dalszej podróży. Dokąd właściwie jedziemy? Przepraszam za to "my", ale sądząc po pana pytaniach zgadza się pan na nasz sojusz.
W gabinecie zapadła wymowna cisza. Dunin musiał teraz zdecydować ile może powiedzieć Sabinie Ujazdowskiej i jak dalece może jej zaufać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 31-03-2010, 00:34   #35
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Ujazdowska nie wydawała się do końca przekonana co do zastosowania amuletu wręczonego Duninowi jeszcze w Warszawie przez Cygankę. Ogólnie to to wszystko wydawało się być lekko irracjonalne, a nawet nie lekko irracjonalne. Prawda była jednak taka, że pewne zjawiska zachodziły i działy się czy Tomasz tego chciał czy nie i czy umiał to wyjaśnić czy nie. Nie zajmując się więcej sprawą podarunku od Cyganki i tego czym on właściwie jest – rzucił go pod rozłożysty krzak. Zresztą mężczyzna sam nie wiedział dlaczego go jeszcze przy sobie miał... Najbardziej racjonalne wydawało się tłumaczenie, że po prostu wcześniej miał ważniejsze sprawy na głowie i zapomniał o tym... czymś.

Kilka minut później dwoma samochodami wyjeżdżali już z miasta. Sabina najwyraźniej dobrze znała miasto i zapewne okolicę. Co potwierdziło się już po kilku chwilach. Czas znów był przeciwko Tomaszowi, ale do tego chyba już zaczynał się przyzwyczajać. Zatrzymali się na poboczu drogi i podczas krótkiego odpoczynku Tomasz przekopał swoje rzeczy. Przepakowywał się już kilkukrotnie i coś obcego powinien znaleźć już wcześniej, ale... okazji do podrzucenia czegoś do bagażu też nie brakowało.

Ujazdowska zaproponowała udanie się na początek do leśniczówki jej znajomego celem uzupełnienia zapasów i swobodnego porozmawiania. To był dobry pomysł. Sabina wydawała się otwarta co wcale nie musiało znaczyć szczera a już na pewno nie była bezinteresowna. Otwarcie zresztą wspomniała o tym, że po odnalezieniu artefaktu „się zobaczy”. Cała ta mistyczna otoczka zaczynała oddziaływać na Tomasza – w jakiś sposób go pociągać... Już teraz wiedział, że sprawa nie zakończy się rozjechaniem się do domów, czy zadowoleniem się finansową gażą. Jednak te wszystkie dywagacje były póki co dość odległą przyszłością... A przede wszystkim – jeszcze nie mieściły się, tak do końca, w umyśle Dunina. Gdzieś musiał wstawić jasnowidzów, wróżki i prestidigitatorów... a także amulety i inne takie cuda.


Droga przez las okazała się trudna dla madame Ujazdowskiej, której język wyraźnie osiągnął poziom praskiego bruku i podwórek na Bródnie... To też dawało do myślenia. Kobieta miała pieniądze i jakiś status – niewątpliwie. Jednak do arystokracji... brakowało kilku elementów. Słowo „mezalians” jakkolwiek odnoszono się do niego z wielkim „och i ach” istniał i miał się całkiem dobrze. Wiele upadających nazwisk ratowało się związkiem z bogatym kupcem czy przemysłowcem. Łęckich i Wokulskich były setki... Dla Sabiny te poszukiwania i wejście w posiadanie artefaktu mogły być swoistą przepustką do wyższych sfer; do uznania w środowisku masońskim i przez to wtopienia się w elity. Choć zaczynał znajdować wiele podobieństw pomiędzy masonerią a dyplomacją. W jednym i drugim miejscu pochodzenie i status nie wystarczały do osiągnięcia pozycji. Potrzebne było coś jeszcze – osobowość, charakter... może jedno i drugie. Przelotnie pomyślał czy byłby w stanie samemu wejść w to środowisko. To było niedorzeczne – w Europie szalała wojna, a jego interesowały jakieś gierki i tajne stowarzyszenia. Jednak...

W końcu jednak dotarli do leśniczówki należącej do Henryka Rogoża.

Gospodarz okazał się sympatycznym człowiekiem i staropolskim zwyczajem zaczął od poczęstowania wiśniówką i bigosem. Wiśniówkę Dunin także wychylił nie czekając na dodatkowe zaproszenia, ale po obiedzie był jeszcze syty i w sumie zadowolony z faktu, że Sabina też postanowiła się z obiadu wymówić...

Znaleźli się w końcu sami pokoju należącym do ojca Ujazdowskiej, co było kolejną ciekawą informacją.


Rozmowa potoczyła się początkowo w kierunku jasnowidzów, choć był to właściwie temat badawczy, równie dobry jak rozmowa o jednorożcach... Dunin musiał się zdecydować co z tym wszystkim dalej zrobić.

- Teraz musimy wspólnie opracować plan działania i dalszej podróży. Dokąd właściwie jedziemy? Przepraszam za to "my", ale sądząc po pana pytaniach zgadza się pan na nasz sojusz. - zakończyła Ujazdowska i spojrzała na mężczyznę. W pokoju zapanował cisza. Jeszcze przez moment Tomasz bawił się amuletem. Po czym wrócił do towarzyszki:
- Wspominała pani o układzie korzystnym dla obu stron. Pani oferuje bezpieczeństwo, wiedzę, środki i układy. Czego oczekuje pani w zamian? Bo problem polega na tym, że żadne środki i układy nie zapewnią bezpieczeństwa w kraju, w którym szaleje wojna. Również jakoś, może ogromnym szczęściem, może przebiegłością dotarłem aż tutaj – sam, bez pomocy i mistycznej wiedzy. Nie neguję, że ma pani coś do zaoferowania w tym układzie – podobnie jak ja coś do niego wnoszę. - stuknął w mapę leżącą na stole - Jednak co z tego układu każde z nas wyniesie? To trochę dzielenie skóry na niedźwiedziu, ale oboje zdajemy sobie sprawę z faktu, że to „coś” nie da się podzielić na pół... Z czym odejdzie ta druga osoba? - postanowił zasiać trochę niepokoju w sercu Ujazdowskiej, licząc na to, że może z czymś się zdradzi - Testament Weroniki mówił o kilku rzeczach, choć w chwili obecnej zaczynam się zastanawiać czy było tam jakiekolwiek prawdziwe i dokładne słowo. Równie dobrze możemy gonić za błędnym ognikiem obserwowani przez śmiejącą się zza światów Dyjamentowską, która urządziła sobie ostatni, popisowy numer i zakpiła z wszystkich. Żadna ze wskazówek bowiem nie była dokładna, a niektóre wręcz prowadziły na manowce. Być może te znalezione w Gdańsku również takie są. Cóż, okaże się wkrótce... Ale, bo nie pozwoliłem pani dojść do słowa – co pani chce uzyskać i co ja na tym wszystkim mogę zyskać? - zagrał trochę szuję, trochę cinkciarza, który poczuł pieniądze, albo możliwość „ustawienia się”.
 
Aschaar jest offline  
Stary 02-04-2010, 08:19   #36
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Ujazdowska z ciekawością przysłuchiwała się słowom Dunina. Po jej minie widać było, że takie podejście Tomasza do sprawy Dyjamentowskiej bardzo ją zdziwiło.
- Tomaszu musisz pamiętać, że jesteśmy tylko graczami w partii, w której karty rozdała Weronika. - Dunin z niechęcią zauważył, że jego słowa zachęciły Ujazdowską, by pominąć grzecznościową formę „pan” - A znam ją na tyle, że teraz jest możliwe wszystko. Tak jak powiedziałeś równie dobrze możemy gonić za błędnymi ognikami, jak i być na tropie największego ze skarbów Templariuszy. I w tym cała zabawa. Do tej pory byłeś Tomaszu, tylko wykonawcą woli zmarłej Weroniki Dyjamentowskiej. Teraz dzięki mojej wiedzy i kontaktom możesz stać się pełnoprawny graczem w tej grze.
Ujazdowska wstała i podeszła do okna. Stanęła plecami do Dunina i wpatrując się w rozciągającym się za oknem las, mówiła dalej:
- Mówisz wojna, ale czy to pierwsza na świecie albo ostatnia. Tak jak już mówiłam mogę zapewnić ci bezpieczeństwo i wojna tego nie zmienia. Mam środki, kontakty i zdolności które umożliwią nam bezpieczne podróżowanie.
Sabina z powrotem usiadł na krześle. Popatrzyła prosto w oczy Tomasza i z dziwnym uśmiechem rzekła:
- Pytasz co ja zyskam? Mogłabym odwrócić pytanie co ty zyskałeś przez wplątanie się w tę aferę? Mogłeś wycofać się już wiele razy, ale ty mimo kolejnych zamachów na swoje życie nadal wypełniasz wolę Weroniki. Po co?
Dunin miał już gotową ciętą ripostę, ale Ujazdowska nie pozwoliła mu nic powiedzieć:
- To tak naprawdę, nie ważne. - machnęła lekceważąco ręką - Weronika wybrała właśnie dlatego ciebie, gdyż od początku wiedział że się nie wycofasz. A wracając do tego co ja zyskam. Cóż tak jak już mówiłam, cała zabawa polega na tym że nikt nie wie czego szukamy. Weronika mówiła tylko że jest na tropie potężnego artefaktu. To może oznaczać wręcz wszystko. Dlatego nie ma co dzielić, jak wspomniałeś skóry na niedźwiedziu. To bezsensu, zbyt wiele może się jeszcze wydarzyć, byśmy mogli już teraz gwarantować sobie jakieś zyski i dzielić łupy. Jednak na tyle na ile znałam Weronikę, to myślę że nasze poszukiwania będę bardzo owocne i opłacalne. Na początku wystarczy mi sam udział w poszukiwaniach. Już przez ten fakt, moja pozycja w świecie masońskich elit bardzo wzrośnie. Nikomu nie udało się choć zbliżyć do skarbu Weroniki, tak bardzo jak mi w tej chwili. I choć moja wiedza w tym temacie nie zmieniła się, to wiemy o tym tylko my. Wszystkim innym wydać się będzie, że coś wiem i o to mi w tej chwili chodzi.
Tomasz starał się zachować zimną krew i pokerową twarz, by żadnym grymasem nie zdradzić Ujazdowskiej swoich prawdziwych emocji. Znowu przydało się teatralne doświadczenie.
- Co będzie potem? Zobaczymy. Nasza umowa będzie wtedy musiała być uszczegółowiona. Na razie nasze zobowiązania są niewielkie, a nasze zyski duże.
Tomasz tylko pokiwał głową, że wszystko jest jasne. Wyglądało na to, że Sabina Ujazdowska podobnie jak wszyscy dotychczas spotkani przez Dunina masoni, uwielbia tajemnice, niedopowiedzenia i grę pozorów. Czyżby całe to tajne towarzystwo było aż tak bardzo próżne. To wydawało się wręcz niemożliwe. Tomasz wiedział, że jako dyletant ma niepełny obraz tego środowiska, a ci których spotkał też niewiele wiedzieli o masońskich tajemnicach. Dlatego coraz częściej łapał się na tym, że gdyby tylko miał możliwość to poważnie by się zastanowił czy nie wstąpić do jakieś loży. Postanowił delikatnie podpytać Ujazdowską o to:
- Pozwoli pani, że spytam o coś? - Tomasz postanowił się zbytnio nie spoufalać z panią Sabiną, tylko tyle na ile będzie to konieczne.
- Słucham - odparła spokojnie – Jeżeli masz Tomaszu tylko jakieś wątpliwości, a ja mogę je rozwiać, pytaj.
- Czy to Weronika Dyjamentowska wciągnęła panią do loży?
- Tak to ona. Jednak wtedy nie była jeszcze mistrzynią loży, więc potrzebowałam jeszcze jednego świadka mojej wiarygodności. To był jakiś jej znajomy, już nie pamiętam jego nazwiska. Tylu kręciło się mężczyzn wokół niej. Dodatkowo wielki mistrz także musiał zaakceptować moją kandydaturę, ale i on był pod wpływem Weroniki, że się tak wyrażę. Gdyby nie to byłoby mi o wiele trudniej wejść w ten świat. W moim przypadku nawet zrezygnowano z wszelkich prób, jakie zazwyczaj są poddawani profani. To wszystko dzięki Weronice. - Ujazdowska uśmiechnęła się tajemniczo – Początkowo nawet nie wierzyłam w tą całą okultystyczną otoczkę. Dopiero dzięki niej uwierzyłam. To ona odkryła mój dar i nauczyła mnie jak się nim posługiwać. Muszę przyznać, że dużo jej zawdzięczam. I choć na pewno nie była ze mną we wszystkim szczera i uczciwa, to myślę że mogę ją uważać za przyjaciółkę.
- Mało osób chyba tak mogło o niej powiedzieć – ni to spytał ni stwierdził Dunin.
- Tak, to fakt. A ty jakie miałeś relacje z Weroniką?
- Ja? Znałem ją jak wielu innych ludzi na studiach, ale nie nazwałbym tego przyjaźnią. Raczej okazjonalną znajomością, nic więcej.
- Pewnie o tym nie wiesz, ale Weronika często o tobie mówiła. Twierdziła, że gdybyś się tylko otworzył na pewne rzeczy mógłbyś zdziałać cuda. Ponoć próbowała nakłonić cię do tego, ale byłeś dla niej chłodny i nie chciałeś o tym w ogóle słuchać.
- O czym pani mówi, bo nie bardzo rozumiem? - oburzył się lekko Dunin.
- Jak to o czym? Weronika uważała, że masz wielki dar. Wyczuwała w tobie wielki potencjał magiczny. Nie wiem co dokładnie miała na myśli, gdyż każdy otrzymuje inny dar. Powtarzała jednak, że marnujesz wielki talent.
- Kto wie może tak właśnie jest – uciął dyskusję Tomasz.
W to było mu już ciężko uwierzyć. Choć musiał przyznać, że jakiś magiczny dar bardzo, by się teraz przydał. Uśmiechnął się do swoich myśli i rzekł:
- Co w takim razie proponuje pani w obecnej sytuacji?
- Myślę, że zostaniemy tu do jutra. Poproszę Henryka, aby przygotował nam jakiś prowiant na drogę. Teraz myślę, że możemy zająć się zaplanowaniem naszej drogi. Nie możemy długo zostać w jednym miejscu, musimy wyruszyć z samego rana. Musisz mi tylko powiedzieć dokąd jedziemy, Tomaszu?


5 września 1939 r. godz. 22.30
Po sutej kolacji, zakrapianej dużą ilością wybornej wiśniówki pana Rogoża, Dunin poczuł się zmęczony. Idąc do przygotowanego dla niego pokoju zastanawiał się co by robił i gdzie był w tej chwili, gdyby nie afera z Dyjamentowską. Wokół szaleje wojna a on bawi się w tajne stowarzyszenia i magiczne podchody.
Leśniczówka pana Rogoża była miłą i przytulną ostoją, ale nie ulegało wątpliwości że już za chwilę Tomasz będzie musiał ją opuścić. Nie ważne z Ujazdowską czy bez niej. Zasadniczo postanowił już o swoim kolejnym kroku i współpracy z tą kobietą. Jednak chciał jeszcze wszystko przemyśleć na spokojnie w łóżku.
Gdy dotarł do pokoju opłukał się w przygotowanej przez gospodarza miednicy i położył się. Ostatnie godziny bardzo wzbogaciły jego wiedzę o całej sytuacji, ale jednocześnie przyniosły nowe zagadkowe wiadomości. Jasnowidztwo wiele wyjaśniało, ale Dunin ciągle nie był przekonany co do jego realności. Przyjaźń Dyjementowskiej z Ujazdowską też wyglądała podejrzanie. Z tego co Tomasz wiedział Weronika nie miała przyjaciół, a maniery i zachowanie Ujazdowskiej budziły wiele podejrzeń. Weronika gardziła wszystkimi pochodzącymi z niższej klasy, a Sabina najwyraźniej zawdzięczała swoje nazwisko mężowi ani nie ojcu. To stawiało pod znakiem zapytania przyjaźń obu pań. Na dodatek wedle słów Ujazdowskiej, Weronika wierzyła, że Dunin dysponuje ukrytym talentem magicznym. Czyżby to było powodem dla którego został wplątany w tę aferę. Jasne było, że Tomasz musi postanowić jaką rolę chcę odegrać w tej całej zabawie. Dzięki informacją przestał być już tylko zwykłym pionkiem. Teraz jeżeli tylko dobrze wszystko rozegra, to on może rozdawać karty i wodzić innych za nos. Pytanie, co odkryła Dyjamentowska, także było niezmiernie ciekawe. Jednak nadal pozostawało bez odpowiedzi.


6 września 1939 r. godz. 1.30
Dunin nie mógł zasnąć. Kłębiące się pytania i wątpliwości sprawiły, że jego mózg działał na najwyższych obrotach. Tomasz wstał napić się wody. Gdy przechodził obok okna zauważył, że przed leśniczówką stoją trzy osoby. Księżyc mimo że znajdował się wysoko dawał jednak zbyt mało światła, by dojrzeć twarze. Dunin zauważył, że rozmowa dobiega najwyraźniej końca, gdyż nastąpiły uściski dłoni. Dwie postacie, sądząc po sposobie poruszania się i ubiorze mężczyźni, ruszyli w stronę drogi. Tomasz zauważył, że stoją tam dwa przywiązane do drzew konie. Gdzie poszła trzecia osoba Dunin nie zauważył, ale raczej nie weszła do budynku gdyż nie było słychać otwieranych drzwi.
Po chwili rozległ się tętent kopyt. Dwaj mężczyźnie odjechali, a Tomasz został z wątpliwościami co ma teraz zrobić.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 29-04-2010, 12:44   #37
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Rozmowa z Ujazdowską poszła w kierunku dość nieoczekiwanym. Zamiast zniechęcić kobietę do poszukiwań... wydawała się ona zaintrygowana, może zdziwiona...
Tomasz zastanawiał się na ile Sabina wodziła go za nos. On przecież też nie mówił całej prawdy, a nawet – zupełnie szczerze – się z prawdą rozmijał. Faktem było, że Dunin, a być może nawet Sabina Ujazdowska, byli tylko graczami w partii rozdanej przez Dyjamentowską, ale im bardziej Tomasz się nad tym zastanawiał tym bardziej to wszystko nie miało sensu... Albo wręcz przeciwnie – miało coraz większy sens. Ujazdowska uderzyła w samo sedno – Weronika mogła zakładać, że Tomasz się nie wycofa – to nie było w jego stylu – niezależnie od tego jakie przesłanki przyświecały działaniu. Więc było pewne, że będzie się zajmował sprawą i doprowadzi ją do końca. Nikt nie wiedział o co tak naprawdę toczy się gra, co doskonale wpasowywało się w masońskie „zakochanie” w tajemnicach. Ponieważ nikt nie wiedział, jedynym punktem zaczepienia był testament Weroniki i wykonawcy ostatniej woli. Otwartą pozostawała kwestia zniknięcia Dyjamentowskiej – najbardziej prawdopodobną wydawała się – w chwili obecnej – hipoteza zakładająca mistyfikację śmierci. Paradoksalnie – dawało to Weronice spore możliwości; zamieszanie jakie wprowadziła wpuszczając w środowisko masońskie plotkę o artefakcie skupiło na niej całą uwagę i – jeżeli słowa Sabiny miały jakieś znaczenie – sama plotka podbudowała pozycję Weroniki w masonerii. Śmierć doskonale przekierowała to zainteresowanie na inne osoby – w tym wypadku – Dunina; dając samej Weronice czas i swobodę ruchu. W czasie kiedy wykonawcy testamentu gonili za kolejnymi dziwnymi wskazówkami i rozjeżdżali się po świecie ciągnąc za sobą cały masoński światek zwalczających się wzajemnie lóż... Dyjamentowska mogła zajmować się swoimi małymi gierkami nie niepokojona przez nikogo. Koniec końców mogła nawet odegrać scenę swojego zmartwychwstania rzekomo przy pomocy magicznego artefaktu zapewniającego nieśmiertelność... W co zresztą wierzył Forster.

Osobną sprawą była sama Ujazdowska. Pomiędzy wierszami powiedziała bardzo wiele o tym, ile zawdzięcza Dyjamentowskiej. Oczywistym było, że wżenienie się Sabiny w Ujazdowskich mogło mieć drugie dno. Jeżeli najpierw Sabina znalazła się w masonerii, a dopiero potem stała panią Ujazdowską – wszystko miało sens. To był po prostu interes – wpływy w masonerii za nazwisko i tytuł. Historia Sabiny mocno przypominała tą opowiedzianą przez Mostowicza – biedny chłopczyna, którego bogata arystokratka bierze pod swoje skrzydła i pomaga mu stanąć na nogi w świecie, w zamian zapewniając sobie lojalnego sługusa i poplecznika. Choć oboje mówili również o tym, że chcą znaleźć się wyżej w całej tej hierarchii...
Sabina z przekonaniem mówiła o tym, że uważała Weronikę za przyjaciółkę; była więc albo wyjątkiem potwierdzającym regułę, że Weronika przyjaciół nie miała; albo, co bardziej prawdopodobne, Dyjamentowska na tyle dobrze nią manewrowała, że Sabina nigdy nie zorientowała się, że jest, po prostu, wykorzystywana.

*****

Myśli Dunina krążyły cały czas wokół sprawy i dalszego jej rozwoju; jednak starał się tego nie okazywać podczas wieczoru. Obfita kolacja i spora ilość alkoholu podziałały usypiająco, jednak myśli ciągle biegły jak szalone. Po kolacji Tomasz na chwilę wyszedł przed leśniczówkę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza... Nie odchodził jednak specjalnie daleko – przede wszystkim dlatego, że z nieba co chwilę spadały krople i wyglądało na to, że za chwilę lunie.

Na chwilę Tomasz wrócił jeszcze do swojej sytuacji. To co powiedziała Ujazdowska o jego rzekomych magicznych talentach było... No dobrze, każdy ma prawo do swoich przekonań. Tłumaczyło by to także zachowanie Weroniki w stosunku do niego i jej obsesyjne wręcz próby nakłonienia go do udziału w seansach spirytystycznych i temu podobnych zabawach. Z drugiej jednak strony – faktem było, że mógł spróbować coś ugrać na całej tej sytuacji. Z tego co już zdążył zaobserwować, wiele spraw opierało się na niedomówieniach, tajemnicy, odpowiednim przedstawieniu siebie, sytuacji, faktów... W dużych granicach można było poruszać się nie wiedząc nic, albo wiedząc niewiele... Trzeba było jednak sprawiać wrażenie światłego i zaznajomionego ze sprawą...



Po raz kolejny Tomasz przewrócił się w łóżku i dał za wygraną. Wstał i podszedł do okna. Księżyc był prawie w pełni, ale niebo dalej było zachmurzone. W pobliżu zauważył jakiś ruch. Po bliższym przyjrzeniu się zauważył trzy postacie rozmawiające w cieniu drzew. Pogoda nie pozwalała na dostrzeżenie twarzy. Najwidoczniej rozmowa dobiegła końca, bo dwie z postaci odjechały konno, a trzecia rozmyła się w cieniach w pobliżu leśniczówki. Na dole jednak nie było słychać żadnych odgłosów co mogło świadczyć o tym, że trzecia z postaci nie weszła do wnętrza budynku... Właściwie to nie można tego było wykluczyć... Jednak – Dunin był świadomy obecności czterech osób w budynku. Odjeżdżający konno mężczyźni spotkali się więc z kimś spoza domu, kimś kogo Tomasz wcześniej nie widział, lub z Sabiną albo... mieszkającym tutaj chłopakiem. Gospodarz miał zbyt potężną sylwetkę. Niezależnie od tego kto z kim się spotkał, okoliczności były co najmniej niepokojące. Dunin wyciągnął pistolet, wepchnął go za pasek i przykrył koszulą. Postanowił zejść cicho na dół i sprawdzić kto z domowników o tej porze nie śpi. Pretekstem zawsze mogła być konieczność wypicia szklanki wody... wiśniówka gospodarza miała jednak swoje procenty. Skradanie się też mógł wytłumaczyć faktem, że ni chciał budzić innych. Do czasu otwartej konfrontacji nie zamierzał przyznawać się do tego, że kogoś widział... Albo działo się coś jeszcze, co chociażby mogło być związane z wojną albo Sabina przeceniła swoje umiejętności...
 
Aschaar jest offline  
Stary 06-05-2010, 01:49   #38
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Dunin zaniepokojony wydarzeniami przed domem postanowił sprawdzić, co się dzieje. Ledwo postawił kroki na korytarzu poczuł dziwny niepokój w sercu. Sam nie wiedział, czym było to spowodowane. Czy to wiśniówka gospodarza podsycała jego strach, czy to nocna pora i otaczający chatę las, czy może jeszcze coś innego. Nawet rewolwer schowany za pasem, nie dawał mu poczucia bezpieczeństwa. Coś wisiał w powietrzu i nie było to nic dobrego.
Dunin ruszył powoli przed siebie w stronę schodów. Podłoga pod jego stopami skrzypiała straszliwie. Stare deski nie pozwalały na dyskretne poruszanie się. Zniechęcony tym faktem, Tomasz ruszył pewniej dalej.
Gdy stanął u szczytu schodów zauważył, że drzwi do pokoju Sabiny są uchylone i sączy się światło.
Dunin podszedł do nich i ostrożnie zajrzał do środka. W pokoju nie było nikogo. Łóżko nie zostało nawet rozścielone, tylko na stole stojącym pod oknem leżały rozłożone sterty map i dokumentów.
Lampa naftowa stojąca pośrodku dawała nikłe światło. Tomasz podszedł bliżej, by przyjrzeć się rozłożonym papierom. Na stole leżały mapy nieba, tablice astrologiczne, różne wykresy oraz kilka rozrzuconych kamieni z runicznymi znakami.
Dunin niewiele z tego rozumiała. Dokumenty znajdujące się na biurku wskazywały na to, że służa do astronomicznych, bądź astrologicznych obliczeń.Ujazdowska najwyraźniej przygotowywała tutaj coś na kształt wróżby, bądź horoskopu. Może przy dłuższej analizie zdołałby ustalić co to jest, ale nie miał na to teraz czasu.
Nie pozostawało natomiast żadnych wątpliwości, że to właśnie Ujazdowska była trzecią osobą, którą widział przez okno.
Dunin opuścił pokój kobiety i zaczął schodzić na dół. Zimna stal rewolweru dawał mu nikłe, ale zawsze jakieś poczucie bezpieczeństwa. Cały dom pogrążony był w przeraźliwej wręcz ciszy. Tomasz czuł się coraz bardziej niepewnie. Nagle zimny powiew wiatru prześlizgnął mu się po karku.
Bez zbędnego krycia się przeszedł do kuchni, której okna wychodziły na lewe skrzydło domu, gdzie znajdowała się stodoła i szopa i gdzie udała się Ujazdowska. W jednej z szyb błysnęła nagle latarka. Dunin zbliżył się doń i zauważył, jak Sabina szuka czegoś w bagażniku swojego samochodu.
Po chwili wyjęła z niego niewielki kuferek. Po czym postawiła go na ziemi i zamknęła bagażnik.
Nagle przystanęła i zaczęła czujnie się rozglądać jakby wyczuła, że Dunin ją obserwuje.
Jednak nie patrzyła w stronę domu, tylko ze strachem i niepokojem spoglądała w kierunku lasu. Te uczucia w dziwny sposób dotknęły także Dunina. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Nie było mu jednak zimno, a wręcz przeciwnie. Fala gorąca zalała go nagle i sprawiła, że pot wystąpił na całym jego ciele.
W tym czasie Ujazdowska chwyciła kuferek i zaczęła iść w stronę domu.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172