Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-08-2009, 03:10   #1
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
[Historyczne] - Tajemnicze życie Weroniki Dyjamentowskiej

Warszawa 31 sierpnia 1939 r. - cmentarz Powązki godz. 10.00

Lato tego pamiętnego roku było parne i gorące. Jednak tego dnia pogoda najwyraźniej dostosowała się do tej smutnej chwili, przynajmniej w stolicy.
Niebo zasnuły ciężkie chmury i zerwał się silny zimny wiatr. Wyglądało na to, że lada chwila lunie wielki deszcz.
W odległej alejce tuż pod murem cmetarza odbywał się skromny pogrzeb. Nad wykopanym dołem stało zaledwie kilka osób. Ksiądz, dwóch młodych mężczyzn, dystyngowany starszy pan i dwóch grabarzy. Wyglądało na to, że zmarła nie miała zbyt wielu znajomych.
Grabarze właśnie spuszczali trumnę do dołu. Panował cisza przerywana tylko przez zrywający się co kilka chwil silny wiatr. Starszy pan musiał aż przytrzymać kapelusz dłonią, by nie został on porwany.
Około czterdziestoletni ksiądz z wydatnym brzuszkiem i pucułowatą twarzą wykonał znak krzyża na trumną i rzekł spokojnym, melodyjnym głosem:
- Panie, miłosierny i sprawiedliwy, wezwałeś tą młodą kobietę do siebie. Nie nam oceniać Twoje decyzje Panie, ale wierzymy, że są one słuszne i sprawiedliwe. Panna Weronika jest już z Tobą w Twoim Niebańskim Królestwie. Żegnamy ją pogrążeni w żalu i bólu...
- Jeśli mógłby się ojciec pośpieszyć. Burza idzie - przerwał nagle i bezceremonialnie prawnik.
Ksiądz aż poczerwieniał ze złości, ale widząc niewzruszona miną mężczyzny, schylił tylko głowę i szepnął coś po łacinie.
- Panie przyjmij duszę tej młodej kobiety do siebie i racza obdarzyć ją życiem wiecznym - dokończył szybko i wykonał znak krzyż nad grobem.
- Amen - rzucił mężczyzna - Dziękuję ojcu - dodał i uśmiechnął się nieszczerze.
- Możecie zakopać - rzekł po chwili do stojących z boku grabarzy - Pominik zrobicie jutro, o ile będzie pogoda.
Dwaj rośli mężczyzni chwycili łopoty i zaczęli zakopywać świeży grób.
- A panów proszę do samochodu. Pojedziemy do mojego biura i tam przeczytam testament zmarłej. Cieszę się niezmiernie, że udało się panom przyjechać. Czas mamy bardzo niepewny... - przerwał i spojrzał na zbierające się ciężkie, czarne chmury - Dobrze, porozmawiamy w biurze. Chodźmy szybko do samochodu.


Pod cmentarną bramą czekał już samochód z kierowcą. Niebo jeszcze niedawno błękitne, teraz nabrało granatowej barwy. Ciężkie czarne wręcz chmury, gnane silnym wiatrem, przesłoniły już słońce.

- Panowie – rzekł prawnik – przyspieszmy kroku. Może zdążymy przed deszczem.
Dwaj młodzi mężczyźni spojrzeli po sobie i ruszyli truchtem za starszym przewodnikiem. Nie znali się, choć zdawali sobie sprawę że łączy ich znajomość ze zmarłą. Panna Weronik Dyjamentowska jeszcze kilka lat temu było osobą ogólnie znaną wśród warszawskie society. Przebywanie w jej towarzystwie było w dobrym tonie. I choć panna Weronika w większości gardziła tymi ludźmi, to bardzo lubiła gdy otaczał ją wianiuszek zainteresowanych z nią mężczyzn. Jej zniknięcie pozostało tajemnica dla obu dżentelmenów do dzisiaj. Wiadomość o pogrzebie panny Dyjamentowskie otrzymali listownie. To właśnie pan Henryk Jasiński, znany warszawski adwokat, informował że ostatnim życzeniem zmarłej było by obaj jej wierni przyjaciele stawili się na ceremonii pogrzebowej. Z sentymentu i z powodu zażyłości obaj odsunęli prywatne sprawy na dalszy plan i stawili się w Warszawie. Była w tym też nutka ciekawości i chęć poznania losów dawnej przyjaciółki.
Obaj panowie zdziwił fakt, że ceremonię poprowadził katolicki ksiądz. Weronika znana była ze swoje pogardy wobec „rzymskiej świątyni obłudy” jak nazywał Kościół Katolicki. Komentarze zostawili jednak dla siebie. Brak obecności innych krewnych nie był już tak zadziwiający. Panowie mimo, że przyjaźnili się z panną Dyjamentowską kilka lat nigdy nie spotkali nikogo z jej rodziny. Pytana o swoich krewnych albo dyplomatyczni milczała albo unosiła się dumą i atakowała pytającego słowami:
- A na cóż ci moja familia. Ja jestem ja i moje korzenie i krewni nie mają na mnie żadnego wpływu. Myślisz, że z kim masz doczynienia. Głupia córunią ziemianina, która szczyci się swoim herbem. Wyjdź już! Nie mam ochoty z panem dłużej rozmawiać. Żegnam!
Kwestia testamentu była o tyle zastanawiająca, że obaj mężczyźnie doskonale pamiętali częstokoroć powtarzaną przez pannę Dyjamentowską frazę:
- Po mojej śmierci wszystko co mam rozdam biednym. To są nic nie znaczące, puste przedmioty, które są tylko kajdanami dla naszych nieśmiertelnych dusz. Przywiązujemy się do nich i gubimy swoje jestestwo. Sami dobrowolnie zakuwamy się w niewolę naszych zmysłów. Ach jakbym chciała porzucić to wszystko i wzlecieć w niebo niczym wolny ptak. Nie mam jednak odwagi, więc przynajmniej po śmierci zrzucę kajdany.
Czyżby Weronika ich uczniła wykonawcami swojej ostatniej woli. Możliwe, ale przecież mógłby się tym zająć pan Jasiński i poinformować obu dżentelmenów o rezultacie.
Na odpowiedź na te i inne pytania musieli jednak poczekać.
Gdy cała trójka zajęła miejsca w aucie, adwokat rzekł:
- Domyślam się, że mają panowie mnóstwo pytań. Pozwolę sobie jednak prosić panów o cierpliwość. Najpierw przeczytam panom testamet zamrłej, a później odpowiem na ewentualne pytania. Taka była wola zmarłej. Mam nadzieję, że mi to panowie wybaczą.
Widząc przychylne spojrzenia pan Jasiński przykazał kierowcy ruszać.
Ledwo Alfred uruchomił silnik, pierwsze krople deszczu rozbiły się o szyby samochodu.


Warszawa 31 sierpnia 1939 r. - ul. Nowy Świat; kancelraria adwokacka Jasiński i synowie, godz. 10.40

Wnętrz gabinetu pana Jasińskiego, aż raziło przepychem. Większość prawników stara się zrobić wrażenie wystrojem swoich biur na klientach, ale tutaj granice dobrego smaku zostały przekroczone w każdej dziedzinie. Ciężkie bogato zdobione kotary przesłaniały większość okien, tak że w środku panował półmrok. Krzesła w stylu Ludwika XV stały obok biedermeierowskich stolików, a te obok sof zaprojektowanych przez absolwentów niemieckiej szkoły artystycznej w Weimarze, zwanej Bauhaus. Na ścianach obok japońskich mistrzów kaligrafii wysiały afrykańskie maski rytualne i polskie szable. Pomiędzy meblami stały popiersia antycznych filozofów i polityków. Całość tworzył niesmaczy kolaż, pełen pstrokacizny i ogromnych kontrastów.
- Panowie wybaczą – zaczął prawnik siadając w skórzanym fotelu – ale nie ja odpowiadam za wystrój. Teraz moi synowie przejęli kancelarię i jak widać nie mogą zdecydować się w jakim stylu ją mają urządzić. Zwracałem im uwagę, że taki choas odstrasza i drażni klientów, ale oni twierdzą że jestem staromodny i za bardzo konserwatywny. Jeszcze raz przepraszam.
Tomasz Dunin i Edward Cywiński zajęli miejsca w dziwnych fotelach z powykręcanych metalowych rurek i szkła. Rzucili jeszcze raz okiem na wystrój gabinetu i niemal jednocześnie powiedzieli:
- Nic nie szkodzi.
- Bardzo panom dziękuję za wyrozumiałość – odparł pan Jasiński kłaniając się nisko – Przejdźmy zatem do odczytanie testamentu panny Weroniki Dyjamentowskiej. Na wstępie wyjaśnię dlaczego to moja kancelaria się tym zajmuje. Otóż jakieś dwa miesiące temu przyszedł do kancelarii list. Nieznany mi adresat pisał w nim, że pragnie wynająć nas do załatwienia spraw pogrzebowych. Prosił o wykupienie miejsca na cmentarzu, załatwieniu formalności z tym związanych, o sprowadzenie księdza i temu podobne szczegóły. Dalej adresat pisał, że za kilka dni przyśle do nas testament. Do listu dołączono 15 000 zł.
Rozumiecie panowie, że sprawa ta bardzo nas zainteresowała i poruszyła. Razem z synami zastanawialiśmy się kto jest naszym tajemniczym klientem. Odpowiedź przyszła dokładnie za tydzień. Ponownie list bez adresata, a w nim testament panny Weroniki Dyjamentowskiej. I nic więcej. Zapieczętowany testament schowaliśmy do sejfu i czekaliśmy na dalsze instrukcje. Moi synowie zajęli się sprawami zorganizowania miejsca na cmentarzu i załatwieniem pozostałych próśb naszego klienta. Tydzień temu odebrałem telefon, że na dworcu mam odebrać list i trumnę ze zwłokami panny Weroniki Dyjamentowskiej. Mogą panowie wyobrazić sobie moje zdziwienie. Czym prędzej ruszyłem na dworzec odebrać zwłoki i list. W liście były tylko instrukcje jak mamy postępować i prośba o rozpoczęcie przygotowań do pogrzebu.
Po tych słowach wyjaśnienia myślę, że mogę przystąpić do odczytania ostatniej woli panny Weroniki. Pominę tylko fragment dotyczący jej majątku. Panna Weronika wszystko co posiadała w Polsce przekazała na cele charytatywne. A myślę, że widzą panowie że jest tego nie mało. Załatwienie tych spraw panna Weronika powierzyła mojej kancelarii.
Widząc zniecierpliwione miny obu dżentelmenów, pan Jasiński poprawił krawat i zaczął monotonnym głosem odczytywać testament panny Dyjamentowskiej:

„Witajcie drodzy przyjaciele. Bardzo się cieszę, że mogliście przybyć. Bardzo chciałam by w tej podniosłej chwili byli ze mną ludzie mi najbliżsi. Dobrze wiecie, że choć otaczały mnie zawsze tłumy, to w głębi serca byłam samotna. I tylko chwilę spędzone z wami dawały mi poczuć, że komuś na mnie zależy.
Pan Jasiński jest poinformowany co zrobić z moim majątkiem. Nie chciałam was obciążać moimi kajdanami. Teraz gdy piszę te słowa czuję ulgę, że mam odwagę je zrzucić. Trochę to przykre, że dopiero teraz ale... Cóż dobrze wiecie, że zawsze byłam tchórzem i bałam się rozprostować skrzydła mojej duszy i wzlecieć ku wieczności. Teraz gdy wiem, że mój koniec jest bliski mniej się boję.
Dość tych łez i rozczulania się nad sobą. Przejdę do mojej prośby. Skoro słyszycie te słowa oznacza to, że moje plany się nie powiodły. Dlatego mam do was wielką prośbę. Proszę byście zrobili to z względu na pamięć o naszej przyjaźni i tych wszystkich chwilach, które spędziliśmy razem. Nie mam nikogo innego, komu mogłabym zaufać tak jak wam. Tylko wy jesteście w stanie mi pomóc.
To o co chce was prosić nie zajmie wam wiele czasu, ani nie narazi was na koszty. Chciałabym byście odebrali coś co należało do mnie i przekazali to mojemu ojcu. Przedmiot ten znajduje się w Bank von Danzig (Bank Gdański), pan Jasiński przekaże wam klucz i szyfr do skrytki. Nie będzieci mieli z tym żadnego problemu, gdyż wpisałam was na listę osób upoważnionych. Gdy już odbierzecie zawartość skrytki, proszę przekażcie to mojemu ojcu. Obecnie mieszka on w Paryżu, adres także przekaże wam pan Jasiński. Nie martwcie się o koszty podróży, od pan Jasiński otrzymacie po 6000 zł, jako zwrot kosztów i rekompensatę za stracony czas.
Pamiętajcie o mnie i o naszej przyjaźni, wasza na zawsze
Weronika Dyjamentowska”


Adwokat skończył czytać i odłożył zapisaną drobnym maczkiem kartkę na biurko. Sięgnął następnie do szuflady i wyjął z niej małą kasetkę. Po wpisaniu kombinacji, położył na stole kopertę.
- Tutaj panowie jest klucz oraz informację o których panna Dyjamentowska wspomniała w swojej ostatniej woli. Sytuacja jest dosyć niezręczna, gdyż z tego co wiem panowie się nieznacie. Rozumiem, że prośba panny Weroniki mogła panów zaskoczyć. Dlatego też zostawię was na chwilę samych, byście mogli spokojnie omówić zaistniałą sytuację. Gabinet jest do panów dyspozycji. Proszę śmiało korzystać z telefonu, barku. A jeśli będą panowie czegoś potrzebowali, to proszę tylko dać znać a ja już się tym zajmę.
Nie czekając na odpowiedź, pan Jasiński podniósł się i wyszedł z gabinetu.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172