lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Monastyr]- Niespodziewana Wolta (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/8185-monastyr-niespodziewana-wolta.html)

ZBGfromWPC 15-02-2010 13:23

Kapitan z uwagą słuchał każdego słowa wypowiedzianego przez Ragadańczyka. Słuchał i nie miał zamiaru o nic pytać gdyż to co zostało opowiedziane wystarczało mu. Odezwał się zatem do ogółu:

- Nie wiem jak Wy Szanowni Panowie ale mi słowa pana Joachima wystarczają i wiem, że nas nie zawiedzie, więc i my musimy postarać się by nie czuł on się źle w naszym towarzystwie. Chciałbym też zapewnić Szanowny Panie Loeuwenhoek, że fakt iż jest Pan Ragadańczykiem dla mnie nie ma żadnego znaczenia. Jak już i ja i Wy wspominaliście nie jest to misja, że tak się wyrażę moich marzeń, ale mam zamiar wypełnić ją najlepiej jak potrafię. Nie chcę też wnikać w to kto z jakich przyczyn znalazł się tu. Jesteśmy tu wszyscy i tak też musimy działać wszyscy razem. Połączyła nas wspólna sprawa, którą im szybciej rozwiążemy tym lepiej dla nas a szczególnie dla del Argano.


Zakończył pogładził swój lekko zarośnięty podbródek i spojrzał na resztę towarzyszy, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Komtur 18-02-2010 22:26

Jazda przez miasto była dość szybka i głośna, oficjalna można by rzec, ale niestety taka musiała być. Kerston wiedział, że jest ona swoistego rodzaju przedstawieniem, cyrkiem mającym nasycić niepowołane oczy i przynętą dla tych którzy w jakiś sposób mogli zagrozić działaniom ich kompanii.

"Przekonamy się za chwilę czy nadal działamy w pełnej dyskrecji, bo chyba o to chodziło panu del Argano." - pomyślał bardańczyk gdy przejeżdżali poza mury.

Jako jedyny z grupy Kerston nie zapalił latarni i gdy jego towarzysze pędzili do przodu, on został nieco z tyłu. Nie był znakomitym jeźdźcem, ale wiedział jak zachować się cicho podczas jazdy. Jak na razie żadnych niepokojących sygnałów nie dostrzegł. Po dłuższej chwili kompani zatrzymali się na szczycie wzgórza, on jednak dyskretnie okrążył to miejsce by mieć pewność, że w okolicy nie ma przypadkowych i nie tylko wścibskich uszu. Po tej akcji podjechał do rozmawiających towarzyszy, jednak cały czas pozostawał poza kręgiem światła. Kerston słyszał ostatnią wypowiedź Joachima i to co odrzekł mu kapitan Mallendis, ale nie odzywał się na razie. W sumie podzielał opinię agaryjczyka, ale czekał na słowa barona, który z dziwnych powodów nie ufał Loeuwenhoekowi.

"Czemu tak łatwo zaufał nam, a temu kawalerowi zza gór nie? Czyżby były ku temu powody na które nie zwróciłem uwagi?" - pomyślał Kerston, planując jednocześnie że porozmawia o tym z baronem na osobności.

baltazar 27-02-2010 16:17

Baron zwlekał z udzieleniem odpowiedzi Ragadańczykowi, uparcie dając czas Bardańczykowi jakby to w jego działaniach upatrywał sens tej konnej eskapady. Wprawdzie jego pojawienie się w bezpośredniej bliskości kompanii nie wróżyło owocnych łowów na szpiegów, donosicieli czy nawet cienia spisku… lub dowodziły marności wykonania zasadzki. A może to tylko czarnowidztwo Kordyjczyka przemawiało przez jego myśli.

Poznanie imienia Ragadańczyka nie było warte przejażdżki. Tak zwane rekomendacje również nie nosiły znamion wielkiej tajemnicy. W sumie z punktu widzenia de Olivaresa najistotniejszym zdawało się być stwierdzenie na temat wielkich słów i okazanie dystansu do ich mocodawcy. Mocodawcy, który zdawał się w najmniejszym stopniu nie nosić znamion osoby im życzliwej i nade wszystko bezinteresownej. Tak było przynajmniej w przypadku barona i jak się zdawało Joachima.

- Istotnie panie Loeuwenhoek przyjaźń to wielkie słowo. Tak samo jak zaufanie. Powiedział w typowy dla siebie beznamiętnym głosem. - Myślę, że póki co musi nam wszystkim wystarczyć zaangażowanie przejawiające się naszą obecnością w tym miejscu. A pozwoli uniknąć nam tu niepotrzebnego patosu.

- Kapitanie Melledis myślę, że jest Pan nieco niesprawiedliwy i zbyt pochopne są twoje osądy. Zważając na cel naszej misji będziemy mogli stwierdzić ich zgodność z marzeniami dopiero po wnikliwych oględzinach panny de la Vette. I używając określenia wnikliwe oględziny nie miał nic innego na myśli jak typowe damsko męskie interakcje zachodzące w łożnicach całego Dominium.

Lindstrom 28-02-2010 06:47

Kerston Allister nie przywykł do takiej podejrzliwości i konspiry przynajmniej nie w stosunku do… kogoś innego. Wykonał jednak swe zadanie sumiennie i wrócił na wzgórze upewniwszy się, że każdy, kto chciałby podsłuchać naradę musiałby podchodząc zwrócić na siebie uwagę konspiratorów. Innego wyjścia nie było. Nie odezwał się dotąd ni słowem, nie dał też innego znaku, czy zgadza się być w kompanii z Ragadańczykiem, czy nie.

Baron zdawał się być nieco bardziej przyjaźnie ustosunkowany do misji, niż to wykazywał do tej pory. W rzeczy samej wrażenie takie można było odnieść jedynie po specyficznym doborze słów, gdyż do tej pory Kordyjczyk trzymał emocje w ryzach. Przeciwnie do Agaryjskiego wojaka i Ragadańczyka. Ten ostatni czynił to jednak jedynie dla podkreślenia wagi swego stanowiska bądź poglądów.

Pora była późna, zaś kwestie podstawowe właśnie zdaje się wyjaśniono. Czas był już na powrót za mury miasta oferujące bezpieczny azyl przed tym wszystkim, co mogło czyhać na wędrowca w nocy.

Tammo 28-02-2010 14:01

- Kapitanie, dziękuję. Kerstonie z Allister, nie wiem, jak należy interpretować pańskie milczenie?

Lindstrom 09-03-2010 19:28

Nie wiadomo, co zamierzał odrzec imć Allister, ani też, czy zrozumiał zadane mu w mowie Ragadańczyków pytanie. Jego uwagę przykuły bowiem z pozoru dalekie odgłosy, ledwo przebijające się przez ponure świszczenie wieczornego wiatru. Odwrócił się ostrożnie w kulbace, uprzednio przymknąwszy jedno oko, by szybciej przysposobić się do widzenia w ciemności. Wiedział, że wjeżdżając w krąg światła pozbawił się na moment możliwości dostrzegania kształtów w mroku nocy. W napięciu oczekiwał, aż wzrok ponownie się przystosuje. W uszach ponuro wiał mu wiatr.

Jego dziwaczne zachowanie musiało wprawić w konsternację współtowarzyszy, ale w człowieku obytym z trudami życia na szlaku budziło raczej czujność, niż politowanie.

Komtur 12-03-2010 21:57

Kerston poczuł się trochę zaskoczony, gdy mer Loeuwenhoek zadał pytanie w swym ojczystym języku. Nie wiedział czy to rodzaj testu, czy może zwykłe nieporozumienie. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo jakieś dziwne dźwięki zwróciły jego uwagę. Zmrużył oczy próbując coś wypatrzyć w mroku, jednak światła pochodni bardzo mu to utrudniały. Kerston podniósł więc dłoń w geście ostrzeżenia i lekko popędził konia. Starał się wyjechać poza krąg światła by móc dokładniej zorientować się czym jest źródło niepokojących odgłosów.

Lindstrom 14-03-2010 08:01

W górach, z których pochodził klan Allisterów, znano kilka określeń ciemności nocy. Była noc bezgwiezdna, księżycowa, „niczym w jaskini”, ta „pod dachem” drzew a wreszcie najgorsza z nich – szarówka. Zmierzch i świt wydłużały cienie, dawkując światło do nieprzygotowanego oka tak, iż z trudem można było wypatrzeć kształty. Dodatkowo taka noc mamiła ostrożnych i bojaźliwych wędrowców, każąc im w każdym zakamarku wypatrywać zasadzki lub żywego przeciwnika. Tej pory słusznie obawiali się ci wszyscy, którzy służyli na jakimkolwiek froncie bitew. Jednak, jak miało się okazać, Folhord był pod tym względem krainą szczególną. Kerston już wcześniej zauważył, że większość tutejszych wieczorów jest mglista, gdy woda parująca z nasiąkniętej wilgocią ziemi łączy się z gryzącym dymem palenisk wielkich hut i manufaktur. Szczególnie w obszarach nadrzecznych mgły takie przybierały na intensywności, nieraz ciągnąc się całymi milami i utrudniając bezpieczną podróż każdemu, kto byłby na tyle szalony, by w nie wjeżdżać.

Tak, czy inaczej – dzisiejsza noc, w odróżnieniu od dnia, nie zapowiadała się na szczególnie pogodną, o czym dostatecznie zaświadczały pędzone wiatrem chmury, odbijające poświatę miasta i zaczynająca podnosić się mgła. Na ile potrafił sięgnąć wzrokiem, jej pasma ciągnęły od miasta, przez które przetaczała swój nurt Minfell - główna rzeka Folhordu. Utrudniało to obserwację, lecz dawało sporą szansę, iż to właśnie stamtąd pochodził ów niepokojący dźwięk. We mgle wszystkie dźwięki rozchodzą się wszak inaczej. Nie znaczyło to bynajmniej, że nie należało sprawdzić źródła hałasu.

Kerston zmrużył oczy próbując wypatrzyć cokolwiek w tych niekorzystnych warunkach i nasłuchiwał. Wydało mu się, że słyszał coś, jakby mlaśnięcie błota pod butem czy też końskimi kopytami. Dźwięk zdawał się nadchodzić od strony miasta.

baltazar 16-03-2010 19:44

Było widać, iż baron nie jest obeznany z wojskowym rzemiosłem. Nim się pomiarkował w ruchach swoich towarzyszy i co one znaczą minęło kilka chwil. Powoli sięgnął do olstra i krócicę spokojnie wydobył. Klacz zwracając jednocześnie tak by ruch jego przesłoniła od strony gdzie wpatrywał się Bardańczyk.

Odczekał moment by pochopnym działaniem nie przeszkodzić tym, co są biegli w te żołnierskie podchody. Obserwował uważnie gdyby, któryś z nich chciał mu coś przekazać jakiś gestem czy spojrzenie.

Tammo 30-03-2010 14:16

Gdy znienacka zapadła nienaturalna przy wcześniejszej konwersacji cisza, Ragadańczyk, poprawiając schowany pod koszulą krzyżyk i pieczęć, cicho i monotonnie zaczął mówić do pozostałych, chropawym językiem Cesarstwa:

- Panowie, nie powinniśmy dać ewentualnym 'gościom' poznać, że coś podejrzewamy. Czy ktoś z panów spodziewa się tu wizyty spóźnionego przyjaciela? Czy ktoś może dybać na panów życie na tyle zawzięcie, by ścigać Waszmościów aż tu? Nie będzie ciężko ruszyć, jeśli trzeba dać ostrogę koniom, jeno dobrze byłoby, abyśmy ruszyli sobie wzajemnie nie przeszkadzając. Jeśli z panów żaden nie ma nic przeciwko, wspomogę kawalera Allister. Prosiłbym też by panowie pozostali w odwodach.

Jednocześnie mężczyzna rozglądnął się dyskretnie dookoła. Wprawni zwiadowcy dostrzegliby, że nie tylko patrzył, lecz nasłuchiwał i węszył.

Towarzystwo znajdowało się na wierzchołku niewielkiego wzniesienia nieopodal drogi. Bardańczyk wcale nie odjechał daleko, zatem spokojnie można było podjechać w jego stronę.

Joachim dostrzegł również, że towarzysz dobył rapiera. Sam lekko tknął konia piętami, powoli się unosząc tak, że zwierzę poczęło się wycofywać. Nim ukończył ten manewr, baron miał już dobytą krócicę. Mer Loeuwenhoek skinął głową z aprobatą, podobnym tonem jak poprzednio dodając:

- Jeśliby rozsądnym okazało się wycofanie się do miasta liczyć będziem na osłaniające nas strzały Waszmościów. Spotkanie nasze i tak należy uznać za zakończone, a temat wyczerpany, chyba, że któryś z Panów uważa inaczej.

Odczekawszy chwilę na odpowiedzi, przesunął się spokojnie (i cicho!) ku Bardańczykowi, zastanawiając się czy znał inną drogę do miasta, patrząc bowiem po tym jak ustawił się góral, ta najkrótsza mogła już nie wchodzić w grę.

Podjechawszy, odczekał chwilę, by Kerston mógł go wprowadzić w sprawę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172