lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Naruto] Nim na grobie imię twe będzie... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/8420-naruto-nim-na-grobie-imie-twe-bedzie.html)

Endless 27-12-2009 23:37

[Naruto] Nim na grobie imię twe będzie...
 
Klik!!
Nastał świt. Ryuushou otworzył oczy i kiedy ujrzał bolesne światło, natychmiast je zamknął. Przetarł oczy ręką i wygramolił się z łóżka. Chwiejnym krokiem podszedł do lustra, a w nim ujrzał dobrze zbudowanego młodzieńca o jasnej cerze i delikatnych, pociągłych rysach twarzy, niebieskich włosach, z oczami koloru nieba i wydatnymi ustami. Z przodu jego włosy były krótkie, natomiast z tyłu były dłuższe i część z nich miał zaplecione w dwa cienkie warkocze. Na sobie miał jedynie spodnie od piżamy, gdyż było lato, a noce bywały upalne.
Na ścianie przy lustrze ktoś powiesił karteczkę z napisem: "Spotkanie z Geninami - godzina 8.30, wzgórze Uzumaki". Przeciągnął się ostatni raz i z westchnieniem zaczął się ubierać. Kiedy skończył wiązanie w pasie przepaski ninja z Konohy, wyszedł ze swojego pokoju. Powoli przeszedł przez całe piętro, aż trafił do schodów. Jak przypuszczał, wszyscy członkowie rodziny Mitsuhashi, jego rodziny, jeszcze spali. Wyjął z lodówki jakąś przekąskę i wyszedł z domu. Rezydencja szanowanego w Wiosce Ukrytej w Liściah klanu Mitsuhashi mieściła się niedaleko za miastem, nieopodal pobliskiej rzeki i wielkiego lasu, w których to miejscach członkowie klanu wypoczywali lub trenowali swoje umiejętności. Był to klan, który powstał po wielkiej wojnie z Madarą.
Kiedy dotarł do bram, było już parę minut po godzinie ósmej.
- Wzgórze Uzumaki... - wymamrotał i podrapał się po głowie.
Nieoczekiwanie wziął rozpęd i zwinnymi skokami przemieszczał się po dachach do wyznaczonego miejsca. Wzgórze Uzumaki, było jednym ze wzniesień w wiosce, którego nazwa miała upamiętnić bohaterstwo i poświęcenie, jakiego dokonał się Uzumaki Naruto, legenda Konohy. Na szczycie wzgórza znajdowała się niewielka kapliczka, a ścieżka prowadząca do niej była zabezpieczona poręczą. Było to dosyć strome miejsce, więc mogły się tu zdarzać nieszczęśliwe wypadki...
Ryuushou wspiął się po ścieżce i usiadł na zimnym dachu kamiennej kapliczki. Nie miał przy sobie zegarka, ale czuł że do wyznaczonego terminu jest jeszcze trochę czasu. Zamyślił się...
- Ciekawe, jak mnie przyjmą. - powiedział z przejęciem. W końcu nie jestem od nich o wiele starszy... - westchnął.
W istocie, miał siedemnaście lat, a jego nowi podopieczni mieli mieć po dwanaście. Kiedy myślał o tym, przypomniał sobie czasy, kiedy sam był geninem. Nie było to tak dawno temu, ale Ryuushou pomimo młodego wieku, w krótkim czasie zdołał awansować do rangi Jounina. Zawdzięczał to przede wszystkim swoim nieprzeciętnym zdolnościom i inteligencji i z tego powodu, stał się wzorem dla każdego młodego ninjy. Był pierwszym członkiem rodziny Mitsuhashi, który w młodym wieku osiągnął tak wiele i, jak powszechnie wiadomo, Ryuushou został wychowany zgodnie z zasadami klanu Mitsuhashi. Każdy członek tego klanu cechuje się silną chakrą i łączeniem elementów: wiatru (fuuton), wody (suiton), błyskawicy (raiton) i lodu (hyoton). Wyszkolony został również w taijutsu. Technika walki wręcz klanu Mitsuhashi jest jedną z najpiękniejszych technik taijutsu - przypomina zabójczy taniec. W rzeczywistości polega na szybkich, lecz niezbyt potężnych uderzeniach, co stało się niemałą dumą rodziny. Zaletą tej techniki jest niezwykła szybkość i precyzja. . Wspomnienie o rodzinie, natychmiast przyprawiło młodzieńca o uśmiech. Kochał swoich rodziców i rodzeństwo. Nie było dla niego niczego ważniejszego od ich dobra i to właśnie troska o bezpieczeństwo klanu była jego nadrzędnym celem jako ninja. Jako najmłodszy Jounin w wiosce, wyraźnie podkreśla swoją indywidualność, gdyż zrezygnował z oficjalnego ubioru Jounina na rzecz lekkiego, lecz niekrępującego jego ruchów stroju - zwiewna, śnieżno biała, jedwabna koszula z długimi rękawami i niebieskie spodnie z tego samego materiału.


W końcu usłyszał wyczekiwane odgłosy kroków i nerwowe szepty. Przed kaplicą na której daszku siedział, pojawiło się troje młodych geninów. Ryuushou jednym zwinnym ruchem zeskoczył i opadł na ziemię. Wiatr poruszał jego dwoma warkoczami.
- Mitsuhashi Ryuushou. Miło was poznać. - uśmiechnął się przyjaźnie. Od dziś, jesteśmy drużyną. - dodał.
Nastała cisza. Młodzi genini patrzeli tylko po sobie, nie za bardzo wiedząc co teraz zrobić. Ryuushou odwrócił się i na powrót zajął miejsca na kapliczce.
- Może zaczniemy od przedstawienia się. - powiedział z entuzjazmem. Niech każdy opowie coś o sobie. W końcu musimy wiedzieć coś o sobie, jeżeli mamy współpracować.

Tamaki 28-12-2009 12:27

Niepozorne i lekkie promyki białego światła poczęły zakradać się leniwie przez framugę okna i stopniowo oświetlać zacisze małego pokoiku. Gdy zdołały już dosięgnąć niewielkiego łóżka i śpiącej na nim młodej kunoichi, zbudziły ją muskając delikatnie twarz dziewczyny. Masae przeciągnęła się z promiennym uśmiechem na ustach. Dziś miała poznać swoją drużynę i miała nadzieję, że szybko obdarzą się wzajemną sympatią i będą dobrze się rozumieć. Wstała i podeszła do okna spoglądając na rozświetlone niebo i ulicę, którą spacerowali kupcy zmierzający w stronę rynku. Pościeliła łóżko, po czym udała się do łazienki aby przygotować się do wyjścia.
„Sae, śniadanie! Chodź szybciutko, bo herbata wystygnie!” – jakże miły jej sercu, ukochany głos matki. Rodzina była dla niej najważniejsza, zawsze chciała stać się silna by móc chronić ją w czasie niebezpieczeństwa. Zeszła na dół. Ojciec każdego dnia od rana pracował ciężko na ich utrzymanie, kując żelazo w pobliskiej hutni, dlatego często nie było go w domu. Rodzice Masae byli prostymi ludźmi choć wyczuwając w córce wysoki potencjał, posłali ją do Akademii Ninja. Cieszyli się zawsze z jej osiągnięć, mimo że - jeśli chodziło o sztukę walki - sami nie mogli jej niczego nauczyć.
Po śniadaniu dziewczyna wyszła z domu zmierzając ku miejscu spotkania. Przechadzając się gwarnymi uliczkami Konohy rozkoszowała się zapachem kwitnących kwiatów. Przypomniały jej one o babci pracującej w kwiaciarni znajdującej się nieopodal, więc wstąpiła do niej na chwilę by pozdrowić starszą kobietę. Miała w końcu jeszcze sporo czasu. Zawsze wychodziła wcześnie z domu, żeby później nigdzie się nie śpieszyć.
Gdy dotarła na miejsce, sensei drużyny czekał już na nich, siedząc na małej kapliczce. Młody chłopak o delikatnej twarzy i niesamowicie błękitnych oczach, jakich Masae nigdy wcześniej nie widziała. Ubrany w zwiewne ubranie, nie przypominał żadnego z wcześniej widzianych przez nią ninja. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie osoby przyjaznej i gdy cała trójka geninów znalazła się na miejscu, przedstawił się z uśmiechem zachęcając do tego, by każdy powiedział coś o sobie.
Jako że Sae w takich sytuacjach starała się być zawsze pewną siebie, postanowiła przedstawić się jako pierwsza. „Nazywam się Teruyo Masae. Miło mi was poznać.” – zaczęła, ukrywając swoje skrępowanie. „Cieszę się, że mogłam znaleźć się w tej drużynie, ponieważ słyszałam, że nasz sensei jest niezwykle uzdolniony i z pewnością dobrze będzie nas prowadził.” Spojrzała na dwóch młodych geninów. „Pochodzę z prostej rodziny, nie mam innych specjalnych zdolności prócz manipulowania naturą ognia, ale chcę doskonalić swoje umiejętności aby móc w przyszłości chronić bliskich. Jestem otwarta na nowe działania i chętna do współpracy.” „Mam nadzieję, że póki co tyle wystarczy” – pomyślała. „Mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze współpracować” – powiedziała z zadowoleniem.

Tasselhof 28-12-2009 15:05

Uragiri przetarł oczy. Z przerażeniem stwierdził, że słońce już dawno wskazuje godzinę 9 ! Szok i stres w jaki sprawiło go to, że zaspał sprawiły, iż nie utrzymał się na gałęzi służącej mu za leżę. Spadł z wysokości kilku metrów i zarył głową o ziemię. Z sykiem podskoczył i otarł obolałe czoło. Czarny warkocz, swobodnie opadł na łopatki.
Ura ogółem słynął z braku chęci towarzyskich, nie interesowały go nowe znajomości, choć był dość entuzjastycznym dzieckiem. Do szkoły trafił później jako że pochodził z biednej rodziny. Nie należał do żadnego słynnego klanu, ale wyróżniał się ogromnym potencjałem. Często tak jak i dziś sypiał po za wioską, za schronienie mając jedynie korony drzew i ciszę.
Teraz panicznie zaczął szperać po kieszeniach, z ulgą odnalazł zagubiony skrawek papieru i szybko się mu przyjrzał. Wzgórze Uzumaki. Jednym zwinnym skokiem znalazł się z powrotem na gałęzi, i zwinnie z ogromną prędkością, zaczął przemieszczać się z drzewa na drzewo w kierunku wzgórza.
Zasapany dostrzegł, że pozostała dwójka już na niego czekała. Bez zmieszania jednak, z tępym uśmieszkiem na twarzy przywitał się gestem dłoni. Nie zamierzał jednak przedstawiać się jako pierwszy, być może był nie śmiały, a może po prostu gburowaty. Nadal uśmiechał się sam do siebie głupkowato.
Przyjrzał się uważnie swojej drużynie. A więc to z tymi ludźmi przyjdzie mu spędzić długi okres swojego życia. Niestety na pierwszy rzut oka nie wyglądali jakoś nie zwykle.
Odwrócił się nagle, jednak wystarczająco późno by taś się zaskoczyć. Ku swemu rozczarowaniu ujrzał członka klanu Hyuga. Zacisnął zęby ze złości. Jak to możliwe, że jego mistrzem ma być członek klanu Hyuga! Nie mógł w to uwierzyć! Ten piękny dzień, nagle zaczął przybierać ponure barwy. Już nawet nie próbował wymuszać w sobie uśmiechu, z wredną miną przyjrzał się swemu nowemu nauczycielowi.

Wyglądał tak

Kroni.PJ 28-12-2009 20:24

Tesamimaru wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Kilkakrotnie Hokage mówił mu, że jego potencjał, zdolności, a także oddane podejście, posłużą za przykład nowym geninom. Jednak gdy dowiedział się, że właściwie od razu po tym jak został jouninem, przyjdzie mu kierować losami innych, trochę się speszył.
Z informacją tą oswajał się dość długo, przeszło mu nawet przez myśl, że może poprosi Hokage, by oddać swoją grupę, ale w końcu nigdy nie odmówił żadnemu z wyżej postawionych ninja i podejmował się niezwykle trudnych misji, a to przecież tylko trójka dzieciaków.
-Dam sobie radę - powiedział do siebie w myślach kiedy odrzucił możliwość odmowy. Powtarzał sobie te słowa również teraz.
Prawie cały dzień i wieczór spędził w laboratorium rodziny Hyuuga, a potem poszedł na polanę medytować. Siedział tak w miejscu całą noc i od czasu do czasu spokój umysłu mąciła mu myśl o czekającym go jutro wyzwaniu.
-Przecież ja mam dopiero 18 lat!! - Odegnał tę myśl.-Ryuushou jest jeszcze młodszy.
Około 6 wstał. Rozgrzał nogi i zaczął codzienny poranny trening. Długo ćwiczył wszystkie katy, które przyszły mu do głowy. Jego umysł bym czysty, skupiony tylko na walce z własnym cieniem.
O godzinie 8 zaprzestał treningu i uśmiechnął się w duchu. Był przecież naprawdę ninja na poziomie.
-Nauczę ich wiele. Nie tak jak mój sensei. - pewien siebie postanowił wyruszyć młodym geninom na spotkanie. Umówili się na moście, ale może by..? Tak to była świetna myśl.
-Byakugan! - oczy młodego Hyuugi otoczyły żyły. -Gdzie oni są.?. - rozglądał się w poszukiwaniu swojej nowej drużyny. -Mam ich!- Tesamimaru zlokalizował całą trójkę podążającą na wyznaczone miejsce spotkania.-To ich zaskoczy-ruszył najszybciej jak umiał i już po chwili znajdował się tuż za plecami początkujących ninja. Cicho zeskoczył z drzewa i stanął za nimi z, jak zwykle, niewzruszonym wyrazem twarzy.
-Witam. - Powiedział pewnym, pełnym werwy głosem. Zaskoczeni i przestraszeni podopieczni stanęli jak wryci.-Nazywam się Tesamimaru Hyuga. Od dziś tworzymy drużynę 2.

Mizuki 28-12-2009 21:43

Konoha bardzo różniła się od Kirigakure. Lato było tutaj gorące, duszne. Przez pierwsze dni bardzo źle znosiła ten skwar. W jej rodzinnej wiosce pogoda zmieniała się tylko dwa razy do roku. Wiosną, latem i jesienią było tam chłodno. A wszystko zasnuwała gęsta, szara mgła. Krajobraz zmieniał się jedynie wraz z nastaniem zimy, kiedy to wszystko zasypywał śnieg.
" Jakie to irytujące..."powtórzyła to zdanie w myślach chyba już po raz setny tego poranka. Wstała przed świtem. Nic nie mogła na to poradzić, nie mała tutaj tylu obowiązków co w domu. Mimo to jej organizm sam wybudzał się w okolicach godziny czwartej.
Przez brak porannych zajęć domowych, zwiększyła czas przeznaczony na ćwiczenia. Na szczęście w pobliżu wioski nie brakowało lasów. Już drugiego dnia po swoim przyjeździe znalazła niewielką polanę , która służy jej za pole ćwiczebne.
" Jakie to irytujące..."po raz sto pierwszy. Pot z czoła spływał jej do oczu. Miwa wspierała się jedną ręką o grubą gałąź drzewa, kiedy resztą ciała balansowała w powietrzu. Co chwila ocierała rękawem dłoni twarz, tak aby chronić oczy przed potem.
Jej wzrok skupiony był w jednym punkcie, nawet na ułamek sekundy nie odrywała go od punktu, skrytego gdzieś pośród roślinności w dole. " No.. gdzie jesteś... gdzie jesteś... czekam"niecierpliwiła się. Już niemal straciła czucie w ramieniu, na którym się podpierała niemal godzinę. "Zastanawiające. Tracę czucie w ramieniu... A mimo to staw boli tylko jeszcze bardziej. Skup się !"warknęła na siebie. Takie myśli były już oznaką zmęczenia.
W jednej chwili zmrużyła oczy, błyskawicznie sięgnęła wolną dłonią do schowka przy pasie. W jej dłoni błysnęło ostrze kunaia, które w ułamku sekundy cięło powietrze , znikając w końcu gdzieś między bujnymi liśćmi.
Ryk, bądź kwiczenie - coś podobnego do tych dźwięków rozniosło echo.
- Mam cię !- kącik jej ust lekko zadarł się do góry. Wybiła się ramieniem w powietrze, mrużąc jedno oko z bólu. Odbiła się od pnia drzewa i z szelestem wylądowała na polanie porośniętej trawą. Natychmiast wbiła spojrzenie w krzaki, w których bez wątpienia coś siedziało. Istota wydająca ryk ... i dziwaczne kwiczenie.
Zieloną kryjówkę opuścił naglę wielki dzik. Hałasował tak, iż zapewne każde zwierze w pobliżu już dawno uciekło. Oczy miał poczerwieniałe ze złości i wlepione w przykucniętą postać Miwy. Otwierając szeroko pysk , ruszył wręcz szarżą prosto w kunoichi.
- Kuso ! - warknęła dziewczyna , wybijając się wysoko w powietrze, tuż przed zderzeniem. Dostrzegła gałąź wystarczająco blisko, wyprostowała ramię ... Wyprostowała ?
Ręka z powodu odrętwienia całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Zaskoczona popatrzyła beznadziejnie, jak gałąź zaczyna się oddalać. Albo raczej jak ona sama, zaczyna spadać w dół. Szybko wsunęła dłoń do schowka, chwytając za kolejne ostrze. Jeszcze zawieszona w powietrzu wyprostowała ciało z całych sił. Kunai wbił się w korę drzewa. Jednak siła z jaką przyciągała ją ziemia sprawiła, iż po kilku centymetrach , które przebyła ryjąc ostrzem w korze, druga ręka nie wytrzymała. Zacisnęła mocno powieki oczu , spodziewając się najgorszego.
- Au !-wydała z siebie pisknięcie cicho uderzając zadkiem o ziemie. Z niedowierzaniem przyglądała się ziemi, po czym zadarła głowę w górę. Kunai sterczał niecały metr nad ziemią.
Dzik przemknął przez polanę z kunejem wbitym w zad.
- Dorwę cię jeszcze ! Bakemono !- wrzasnęła groźnie, kiedy zwierze znikało gdzieś w gęstwinie.
Chyba na dzisiaj miała dosyć przygód w lesie...


Postanowiła przespacerować się do domu. Mieszkała tutaj od kilku dni, jednak dalej nie miała okazji poznać wioski czy też przyjrzeć się jej mieszkańcom. Raczej nigdy nie poczuje się, częścią tego miejsca. Skoro jednak ma tutaj spędzić najbliższe lata wypadało choć trochę przyjrzeć się temu miejscu.
Zatrzymała się przy małym straganie na rynku aby kupić dwa cytrusy oraz mleko. Sklepikarze dopiero co otworzyli sklepy - była godzina szósta.
Przydzielone jej mieszkanie mieściło się na poddaszu niewielkiego domostwa. Zamieszkiwała go para raczej serdecznych , bezdzietnych staruszków.
- A ! Mi-chan, poranny z ciebie ptaszek !- zawołał dziadek, Uhara , kiedy zamykała furtkę przed domem. Właśnie przycinał krzewy w ogrodzie.
- Nie powinnaś tak się forsować ! Pacz jakie masz czerwone policzki. Obaa-san ! Obaa-san ! Przygotuj dla Miwy kąpiel !- krzyknął w kierunku otwartego szeroko okna. Natychmiast pojawiła się w nim uśmiechnięta acz pomarszczona twarz starszej kobiety.
- Mi-chan ?! Och, dobrze ! Może zjesz śniadanie zrobiła...
- To będzie zbędne dla państwa utrapienie.
- Kunoichi nie pozwoliła jej dokończyć. Ukłoniła się głęboko , po czym szybko prześlizgnęła się przez mieszkanie do swego pokoju.
Nie była zła na staruszków. Po prostu nie wiedziała jak się zachować w takich okolicznościach. Nikt nigdy nie proponował jej przygotowania kąpieli, śniadania, masażu. " Nie powinnaś się tak forsować."usłyszała to chyba pierwszy raz w życiu..." Nie... Drugi... Naboru"przed oczami naglę stanęła jej twarz przyjaciela. Oparła się plecami o drzwi i odetchnęła głęboko. W jednej chwili odrzuciła od siebie te myśli.
Wzięła odświeżający prysznic. Zjadała śniadanie , cytrusy były wyśmienite. Jadła je w domu niezwykle rzadko. W Kiri były raczej drogie , a jej rodzice nie wydawali pieniędzy na "zbędne uciechy".
Na spotkanie postanowiła ubrać się w tradycyjny, rodzinny strój. Czarne haori było dojść nietypowe. Zasłaniało tylko jedno ramię. Drugie zaś, to na którym niedawno wytatuowano jej tatuaż rodzinny, było całkowicie odsłonięte aż do szyi. Do tego szerokie, czarne spodnie hakama - noszone zazwyczaj przez mężczyzn.
Podeszła do lustra, wiszącego na ścianie tuż obok drzwi i przyjrzała się ornamentowi na jej ramieniu. Cały czas odczuwała mrowienie, jednak poczerwieniała skóra powróciła do swej bladej barwy.

****
Ten tatuaż to nasza rodzinna tradycja, Miwa. Każdy kto nosi nazwisko Hisame posiada swój, który jest jego największym atutem. Kiedyś zrozumiesz jego naturę i perspektywy jakie może przed tobą otworzyć. Do tego czasu - obserwuj go i dbaj o niego. Sama będziesz wiedziała kiedy nadejdzie pora , aby odkryć jego naturę.


****

Wspominając słowa swego ojca sprzed kilkunastu dni, przyglądała się kształtom i barwą na jej skórze. Dwa wygięte konary drzew, otoczone przez mistyczną mgłę. Oraz dwa różowe kwiaty wiśni.
Jako mała dziewczynka z niemałym zachwytem wpatrywała się w podobne , zdobiące ciała jej trzech starszych braci.
Chwyciła dwie długie, czarne szarfy i ułożyła je na podłodze w "X". W miejscu gdzie się przecinały ułożyła swoje wakizashi, po czym sama ułożyła się na wszystkim plecami.
Kilkanaście zręcznych i szybkich ruchów , obwiązało jej talię. Wakizashi przymocowane było poziomo na wysokości jej lędźwi. Upięła jeszcze szybko włosy i ruszyła schodami w dół.
- itte kimasu - niemal wyszeptała, mijając próg.
- Mi-chan ? Znowu wychodzisz ? Może zrobię ci coś na drogę...
- Nie dziękuję. Przepraszam, strasznie się śpieszę.
- ukłoniła się jeszcze raz , po czym pobiegła w górę ulicy. Tak i babcia jak i dziadek jeszcze przez chwilę śledzili ją wzrokiem.


Do dwójki geninów nie odezwała się właściwie ani słowem , nie licząc "dzień dobry". Które to w jej normalnym , bez emocjonalnym wydaniu porównać było można do życzenia śmierci.
Słysząc niespodziewanie głos za swymi plecami odwróciła się błyskawicznie, a jej dłoń niemal automatycznie powędrowała na rękojeść wakizashi. Bystre spojrzenie wbiła w , jak się okazało, jej przyszłego wychowawcę. " Hyuuga... Ciekawe."rzuciło jej się na myśl, kiedy spojrzała w jego oczy. " Taki młody ? Brawo... Zaskoczyłeś troje geninów. Raczej stołka Hokage za to Ci nie dadzą, Hyuuga-sensei."- pomyślała , badając go spojrzeniem. Chyba była nieświadoma tego, iż dalej ściska rękojeść swego ostrza.

Roni 28-12-2009 21:48

7 rano.
-Orisamo! Wstawaj, musisz iść na spotkanie.
-Już idę mamo.
Katsumi wstał i ubrał się.
Gdzie jest ten miecz?
Szukał miecza przez dosyć długo.
Mam cię!
Leżał pod stertą książek.
-Mamo! Idę!
-Dobrze synku.
Jak ja nie lubię spotkań. No dobra. Gdzie to miało być? A, tak. Na moście
W trakcie marszu Orisamo pomyślał.
A jakby tak poćwiczyć w biegu?
Wyciągnął kunai. Worek z sianem po prawej. Rzut. Shuriken już w ręce. Drewniany szyld po lewej. Gwiazdka już leci. Przyspieszenie biegu. Niski murek. Przeskoczenie. 2 metrowy budynek. Krótki bieg po ścianie i już na górze.
No dobra. Zmęczyłem się
Orisamo zeskoczył z dachu i powoli ruszył w stronę mostu. Po kilkunastu minutach zobaczył resztę drużyny. Dołączył do nich i nagle usłyszał czyiś głos za plecami.
-Boże! - Krzyknął. - A witam. Jestem Orisamo.

Qzniar 28-12-2009 22:08

Była godzina 7:30 kiedy Yuji obudził się w swoim małym mieszkanku. Okna były zasłonięte, w pokoju gdzie spał było duszno. Podszedł do okna. Wpuścił przez nie promienie słońca, a zaraz potem otworzył je na oścież, żeby trochę przewietrzyć pomieszczenie. Rozejrzał się. Mieszkanie było posprzątane, czyste, mimo małych rozmiarów dosyć przestrzenne. Jednym minusem było to, że nie miał go kto budzić rankami. Rodziców nie było razem z nim.
Poszedł umyć twarz, spłukując tym samym kolejną źle przespaną noc. Ciągle te same sny o jego przyjacielu, który nagle zaginął...
Wkrótce wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Czas pozostały do spotkania postanowił spędzić na przechadzkach po mieście. No tak! Przecież on tego miasta nie zna. W takim razie spędzi czas na poznawaniu miasta. Po dwudziestu minutach od wyjścia z domu, znał już położenie kwiaciarni z miłą staruszką, którą spytał o położenie wzgórza Uzumaki, bar z przepysznym Ramenem, siedzibę Hokage i kilka innych miejsc.
- No, koniec tego zwiedzania - stwierdził Yuji i ruszył w stronę miejsca spotkania. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu był u podnóża stromego wzgórza. Kilka kolejnych minut i usłyszał już podniecone głosy jego przyszłej drużyny. Przedstawiali się. Właśnie skończyła jakaś dziewczyna, mająca ogromne nadzieje na miłą współpracę z drużyną. Yuji domyślił się, że ninja z niebieskimi włosami to ich sensei.
Witam, przepraszam za spóźnienie - powiedział bez przekonania - Nazywam się Shiro Yuji, i pochodzę z tego właśnie klanu. Moja rodzina mieszka w Kiri - Wiosce Ukrytej Mgły i przyjechałem stamtąd jako wymiana między wioskami. Mój klan posługuje się technikami Hyouton, czyli Fuuton i Suiton też nie są tam problemem. Oprócz tego potrafię wykonywać pieczęci jedną ręką. Miło mi.

Kroni.PJ 29-12-2009 02:13

Tesamimaru przyjrzał się całej trójcę.
- Większość jouninów pierwszy wspólny dzień poświęca na rozluźnienie atmosfery - zaczął po dłuższej chwili milczenia. - Pyta o różne aspekty życia nowych podopiecznych, chociaż wie o nich wszystko z dokumentacji. Służy to stworzeniu przyjaznej atmosfery, a także temu by genini poznali się na wzajem. Mówiąc szczerze - uważam ten system za głupi. Absolutnie nie zależy mi na przyjaźni z wami, chociaż jeśli tak owa wystąpi będzie pracowało się milej. Nie obchodzą mnie wasze stosunki wzajemne, a jak chcecie się poznać to porozmawiajcie po treningu. Jak nie znajdziecie odwagi na to, to kiepscy z was ninja - przeleciał po nich wzrokiem jeszcze raz. Tylko jeden wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Sensei zastanowił się przez chwilę czy chłopak myśli, że czeka go sielanka, czy po prostu pozytywnie odbiera życie. Nie pozwolił sobie na uśmiech, ale ucieszył się w duchu wyobrażając sobie wyraz twarzy owego delikwenta po dzisiejszym dniu.
- Nie interesuje mnie co myślicie o mnie i o sobie nawzajem - ciągnął dalej przerwaną myśl.- Moim zadaniem jest nauczyć was pracować w grupie i słuchać przewodzącego misją - nastała chwila milczenia. Jounin patrzył na nich ze swoim opanowaniem i powagą. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Jest jednak jedna rzecz, o którą muszę was zapytać, a potem przejdziemy do treningu, bo zaczynamy go już od dzisiaj. Pytanie, które wam zadam, jest bardzo osobiste, ale liczę na szczerą odpowiedź. Chcę wiedzieć co jest dla was najważniejsze? Za co, lub kogo, bylibyście wstanie oddać życie? - Choć młodzi nie zdawali sobie z tego sprawy tu zaczynał się ich test.

Tasselhof 29-12-2009 02:32

Ura spojrzał w twarz swego przyszłego ciemiężyciela. Zgrywa twardego. Zastanowił się jeszcze chwilę czy odpowiedzieć szczerze po czym z uśmiechem na twarzy wyszeptał.
- Jestem gotów poświęcić moje życie w obronie kraju który kocham i któremu chcę poświęcić me życie. Mam jednak wyższe cele w życiu, z których również nigdy nie zrezygnuję.
Chwilę zastanowił się po czym westchnął i z uśmiechem na twarzy podał dłoń swemu nowemu senseiowi.
- Jestem Uragiri. Uragiri Omosa i miło mi Cię poznać sensei.
Spojrzał oczekująco na reakcję Jounina.

Kroni.PJ 29-12-2009 02:39

- Czy ja nie nadmieniłem, że pytanie będzie osobiste? Tak więc pytam o to co ważne jest dla was, poza waszymi obowiązkami. Nie wymiguj się od pytania... - Tesamimaru spojrzał z niesmakiem na młodego mężczyznę, a potem na jego wyciągnięta dłoń. - Znane mi zasady i obyczaje nakazują by to starszy bądź wyżej postawiony wyciągał pierwszy rękę. W tym przypadku jestem i jednym i drugim. W tej drużynie, widzę, zająć się będzie trzeba również konwenansami. - Uśmiechnął się pobłażliwie, po chwili jednak wrócił zwykły, obojętny wyraz twarzy. Oczy bez źrenic świdrowały młodego człowieka. Patrzył na niego dość długo aż w końcu spojrzał na resztę grupy ignorując wyciągniętą dłoń...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172