Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-02-2010, 16:16   #1
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[Bleach] The Hunger

The Hunger


Yeah, you know that you're Hollow
And something's missing here
So you push and you pull the hole in your soul
But you can't make the hunger disappear...


Słoneczne południe…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8irKgYbgr-Y[/MEDIA]


Przez jedną z wielu alejek w Seireitei, beztroskim krokiem przechodziła para Shinigami. Dziewczyna o niebieskich włosach i przenikliwych lazurowych oczach oplotła swoimi smukłymi rękoma lewe ramię idącego przy niej mężczyzny.


Był od niej wyższy, miał dobrze zbudowane ciało, sięgające ramion lekko falowane włosy. Wyglądał na starszego od swojej partnerki.
- Yukiko… - rozbrzmiał jego męski, aczkolwiek łagodny głos.
- Nic nie szkodzi. – przerwała mu radośnie. Nie przejmuję się tym, co mogą o nas pomyśleć inni. Haruki-san, kocham cię, i to jest najważniejsze. – uśmiechnęła się.
Mężczyzna zatrzymał się i obrócił do dziewczyny. Wziął jej twarz w swoje duże dłonie, delikatnie głaszcząc kciukami jej policzki. Zbliżył swoją twarz do niej tak bardzo, że zetknęli się czołami.
- Ja też cię kocham. – uśmiechnął się, po czym złożył na jej ustach łagodny pocałunek.
Dziewczyna zamknęła oczy i przez chwilę stała bez ruchu. Gdy je otworzyła, ujrzała na twarzy Shinigami szczęśliwy uśmiech.
- Widzimy się wieczorem. Przyjdę po ciebie po zachodzie słońca. A teraz wybacz, obowiązki mnie wzywają. – uniósł dłoń w geście pożegnania.
Patrząc jak odchodzi, westchnęła i ruszyła w kierunku domu…

Jakiś czas później…

Shimizu Yukiko mieszkała wraz ze swoim bratem w niewielkim domku, w dzielnicy mieszkalnej Seireitei. Był to skromnie urządzony dwupiętrowy budynek, który po śmierci rodziców należał do rodzeństwa. Dbanie o porządek było obowiązkiem obojgu rodzeństwa i chociaż zarówno Yuki jak i Yukiko podążając w ślady rodziców zostali Shinigami, zawsze wywiązywali się z niego bez zbędnego narzekania. Oboje robili wszystko, aby ich rodzice mogliby być z nich dumni.

Dziewczyna stanęła przed kamiennym murkiem, który otaczał wszystkie domy w tej części Seireitei. Dotknęła stalową furtkę i pchnęła ją, wchodząc na teren domostwa. Przeszła jeszcze ścieżką ułożoną z płasko ciętych kamieni jak zawsze podziwiając dużą, kwitnącą na blady fiolet Sakurę. Było to drzewo, pod którym przed wieloma laty rodzina Shimizu spędzała radośnie każdą wolną chwilę. Teraz, gdy Aoi i Sora odeszli, drzewo dla rodzeństwa było symbolem opatrzności rodziców skądkolwiek, gdzie się udali. Yukiko gdy potrzebowała odpoczynku lub chciała o coś przemyśleć często siadała i opierała się o gruby pień drzewa.

W końcu dotarła do domu. Weszła po kilku drewnianych schodkach i otworzyła rozsuwane drzwi. Wewnątrz podeszła do drewnianego podniesienia, na którym usiadła i zdjęła z nóg Zori, swóje Zanpakutou umieściła na specjalnie do tego stworzonym stojaku, który stał na jednej z dwóch półek, po czym weszła w głąb domu. Yukiego znalazła w salonie, gdzie głośno chrapał na sofie. Westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach.
Co za leń… Zaraz go… A niech śpi… Niedługo sam się obudzi
Odwróciła się i poszła do kuchni. Tam zajęła się przygotowywaniem obiadu.

Kuchnia w domu Shimizu była dobrze wyposażona, było w niej wszystko, czego potrzebowali, w tym nowoczesne wynalazki, służące do przechowywania żywności i gotowania.

Kiedy przygotowywała jedzenie, myślała o swoim bracie. Pomimo tego, iż czasem była wobec niego zbyt surowa lub nadopiekuńcza, bardzo go kochała. Ich rodzice zginęli tragiczną śmiercią… Pewnej nocy, nieprzyjemny hałas zbudził Yukiko, która bojąc się sama sprawdzić co jest jego źródłem, obudziła swojego brata. Miała wtedy osiem lat, a Yuki pięć. Gdy stanęli przed otwartym wejściem do pokoju rodziców, to co zobaczyli na zawsze wypaliło ślad w ich pamięci. Okrwawione ciała matki i ojca… a pod nimi kałuża krwi. Ich ciała były poważnie nadgryzione, a wnętrzności leżały porozrzucane po całym pokoju…

Yukiko syknęła z bólu i przytknęła do ust skaleczony palec. Natychmiast przemyła go zimną wodą, zawijając go czymkolwiek, co miała pod ręką. Wierzchem dłoni przetarła zaczerwienione oczy i wróciła do robienia obiadu… Kiedy skończyła, po domu roznosił się przyjemny aromat przygotowanego jedzenia. Na Tsukue w pomieszczeniu obok postawiła jedzenie i rozstawiła talerze. Usiadła przy nim, ale nie dotknęła jeszcze jedzenia.
3… 2… 1…
Przy wejściu pojawił się Yuki, który niczym żywy trup, z zamkniętymi oczyma usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Już czas! – powiedziała z irytacją.
- Itadakimasu! – krzyknął Yuki i w tym samym momencie otworzył oczy.
Gdy miał już spałaszować swój posiłek, zatrzymał się i spojrzał na siostrę. Ta mierzyła go pioronującym wzrokiem.
- Sumimasen... - chłopak wyprostował się i spuścił głowę.
- Itadakimasu. – powiedziała cicho i jako pierwsza zaczęła jeść.

Gdy posiłek był skończony a naczynia umyte, Yuki oznajmił siostrze, że wychodzi i będzie dopiero wieczorem.
Też mi coś… Dlaczego po prostu nie powie, że idzie się zobaczyć z Takarą…
Yukiko udała się do swojego pokoju na piętrze. Na miejscu otworzyła okna, bowiem o tej porze roku w Społeczności Dusz było wyjątkowo ciepło. Delikatny, chłodny wiatr poruszył zasłonami, obdarzając twarz dziewczyny delikatną pieszczotą. Yukiko odeszła od okna. Jej powieki nagle zaczęły się zamykać, a świadomość zasypiać. Padła bezwładnie na łóżko…

Gdy księżyc pojawił się na niebie…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=veoyyJ5KEnI[/MEDIA]

Yukiko zbudziła się gwałtownie. Oddychała głęboko, jakby zmęczona wielogodzinnym biegiem. Natychmiast podniosła się z łóżka i usiadła na jego krawędzi. Prawą ręką przejechała po głowie. Spojrzała w okno, przez które do jej pokoju wpadały srebrne promienie księżyca.
To tylko sen… to tylko sen…
Gdy miała wstać, poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Zwinęła się w pół, a kiedy ból minął, stanęła na nogi i wyszła z pokoju. Zajrzala do sypialni Yukiego, lecz nikogo tam nie zastała…
- Yuki? – wydusiła z siebie rozpaczliwe wołanie. Yuki?!
Zeszła na dół po schodach.
- Yuki! To nie jest śmieszne… Yuki!
W salonie wyjrzała przez okno, lecz nikogo tam nie było. W tej samej chwili, w jej myślach pojawiło się jedno, bardzo ważne imię.

Haruki…
Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Zanim jednak opuściła dom, nałożyła zori i przypięła do pasa katanę. Powoli rozsunęła drzwi…
Przed domem, na kamiennej ścieżce leżał jakiś ciemny kształt. Yukiko położyła dłonie na rękojeść katany i postanowiła sprawdzić co to jest. Ciemny kształt nie poruszał się. Był dosyć duży. Im bliżej była, tym bardziej zdawało jej się, że to czyjeś ciało. Kiedy stanęła przed nieznanym obiektem, jej wątpliwości zniknęły. Ale pojawiło się coś znacznie gorszego…
Przed dziewczyną leżały zwłoki mężczyzny w czarnym stroju, o falowanych, brązowych włosach. Jego usta wykrzywione były w wyrazie ogromnego bólu i przerażenia. Szyja mężczyzny była zakrwawiona. Ciepła jeszcze krew wydobywała się z rany, która wyglądała na głębokie… ugryzienie. Jego katana przywiązana była do pasa… Chwilę trwało, zanim Yukiko rozpoznała twarz mężczyzny.
Haruki…
Kolana się pod nią ugięły. Dziewczyna puściła rękojeść katany i podparła się rękoma o ziemię.
Haruki…
Uniosła głowę i jeszcze raz spojrzała na jego twarz. Ten grymas...
Tyle krwi… Tyle cierpienia… Tyle… strachu…
Z jej piersi wyrwał się głośny krzyk przerażenia, którego echo rozciągało się prawie na cały Seireitei. Z jej oczu płynęły strumienie łez. Jedną rękę przytknęła do szyi ukochanego, jakby chciała zatamować krew. Ale na to było za późno. Odjęła dłoń i spojrzała na nią. Cała we krwi… Jej ciałem wstrząsnęła fala dreszczy. Niesamowity ból w sercu pozbawił ją głosu i siły. Klęczała przed martwym mężczyzną, uderzając go pięścią w serce.
- Haruki! Haruki!!! Obudź się! Haruki!!!
Wycieńczona opadła z sił. Przewróciła się na jego ciało, głową dotykając jego martwą pierś.
"To... tylko... sen...!"
I nagle ten ryk. Przerażający ryk, który mógł oznaczać tylko jedno… Yukiko resztką sił podniosła się na nogi i rozejrzała wokoło. W powietrzu, nad trawą oświetloną bladym światłem księżyca pojawiały się mroczne cienie. To z nich pochodził ryk. Dziewczyna przerażonym spojrzeniem wpatrywała się w nie.
- To Puści… - wymamrotała, ale nie zdołała się poruszyć o krok.
Reiatsu przez nich wytwarzane było bardzo duże. Powoli, cienie przybrały materialne kształty. Yukiko otoczyło ośmiu, niemal dwukrotnie od niej wyższych bestii z białymi maskami… Gdy tylko bestie zbliżyły się do dziewczyny, gdzieś za Yukiko wyleciała kula czerwonego światła.
- Onee-san! – krzyknął Yuki, który wraz ze swoją dziewczyną pojawił się przy wejściu na teren posiadłości.
Zaraz przed nim, błyskawicznie pojawiło się trzech Shinigami. Dziewczyna rozpoznała ich twarze. Byli nimi Arashi Sora, Muiro Shihase i Fujikage Suiren. Przyjaciele z czasów Akademii…
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 21-02-2010 o 16:43.
Endless jest offline  
Stary 20-02-2010, 19:51   #2
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Baraki drugiego oddziału stały się już dla niej domem. Zresztą, nie czuła się tutaj specjalnie inaczej w porównaniu do akademii. Obowiązki były podobne, dalej słyszała rozkazy i odczuwała chęć rozwijania się. Chciała piąć się w górę, aby wszystkie poświęcenia jakie złożyła nie poszły na marne.

Po porannych ćwiczeniach oraz patrolu powróciła , już nieco zmęczona, do swojego lokum. Niewielki pokój, jeden z pośród wielu znajdujących się w pawilonie, nie był specjalnie urządzony. Zwinięty futon leżał pod ścianą. Po przeciwległej stronie pokoju stał niski stolik z książkami i przyborami do pisania. Na podłodze tatami w kolorze zielonym, które nie najgorzej komponowały się z lekko beżowymi shouji w przeciwległej ścianie do drzwi.
Zaraz po wejściu do pokoju, podeszła do shouji i rozsunęła je , wpuszczając do wnętrza chłodne , wieczorne powietrze. Wciągnęła je głęboko do płuc, jednocześnie ocierając kropelki potu z czoła i wciskając włosy z grzywki za ucho.
Wysunęła saya z mieczem zza jedwabnego pasa u ostrożnie umieściła je na katanakake stojącym tuż obok stolika. Palcem ostrożnie pociągnęła po zdobionym saya oraz tsubie. " Kiedy w tym krzyku usłyszę twoje imię ?"zapytała się w myślach.
Uklęknęła przed stolikiem , na którego brzegu leżało kilka kopert - poczta. Większość stanowiły oczywiście oficjalne papiery, rozkazy, raporty, polecenia , potwierdzenia z akademii. Przeglądała je całkowicie obojętnie, kiedy w jej oczach coś błysnęło. Natychmiast puściła pozostałą pocztę, w drżącej dłoni ściskając jedynie to jedną. Przez długą chwilę wpatrywała się w kopertę w pełnym skupieniu.
- Weź się w garść... - mruknęła pod nosem, po czym ostrożnie wyciągnęła rękę by otworzyć kopertę.
- Fujikage-san ! - do pokoju wdarł się młody shinigami, bez zbędnego pukania , czy przeprosin. - Soi Fon-taicho wzywa cię do siebie. Niezwłocznie. Podobno ważna sprawa. Fukutaicho i sanseki są obecnie poza barakami.
- Zrozumiałam. Już ruszam, gdzie jest taicho-sama ?
- Zbiera ludzi na placu treningowym. Śpiesz się.
- Domo, Goshi-san.
- cisnęła kopertą miedzy książki, poderwała się i poderwała zanpakuto z katanakake. Następnie popędziła korytarzem w kierunku wyjścia na wewnętrzny plac baraków II oddziału. " Musi dziać się coś dużego..."przeszło jej przez myśl, kiedy usłyszała głośne stąpanie po drewnianej podłodze za swoimi plecami. W tym samym kierunku co ona, podążało jeszcze kilkoro shinigami.

Kapitan Soi Fon stała wraz z kilkoma podkomendnymi na placu ze skrzyżowanymi rękoma. Jej wiecznie gniewny wyraz twarzy, przestał robić na Suiren wrażenie. Nie ośmieliła by się co prawda zaleźć tej kobiecie za skórę, ale wiedziała ,że dopóki robi to czego się od niej oczekuje nie spotka się z bezprzyczynową wrogością.
- Taicho ! - ukłoniła się oddając honory dowódcy.
- Nareszcie. Yamamoto-taicho wprowadził oddziały Gotei w stan gotowości. Wyruszamy spotkać się z nim. Ruszacie jako moi przyboczni. To wszystko co musicie wiedzieć. Ikuzo ! - kilkunastoosobowa grupa zniknęła w mgnieniu oka z placu przy użyciu shunpo. Suiren uważała się za szybką. Ba - w akademii nauczyciele powtarzali zawsze, że jest nieprzeciętnie szybka. Jednak w takich chwilach - kiedy podążała za Soi Fon , uświadamiała sobie, jaka dzieli je przepaść.

Na miejscu zdarzenia czekał już dowódca Gotei - Yamamoto oraz jeden z kapitanów. Wedle standardowej procedury, członkowie grupy okrążyli ich ze wszystkich stron, zabezpieczając przed ewentualnym atakiem. Soi Fon przerwała swój bieg przy użyciu shunpo, w momencie kiedy znalazła się tuż obok mężczyzn.
- Genryusai-dono. - ukłoniła się najstarszemu z nich. - Jak wygląda sytuacja ?
- Sprawa przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. To już kolejna ofiara. Kiedy pani ludzie odnajdą sprawcę, pani kapitan ?

Kobieta lekko się skrzywiła.
- Cały czas rozsyłam tajne patrole. Niestety, nie wiemy kogo szukać, Ganryusai-dono. To utrudnia sprawę.
- Wachania Reiatsu są ledwie odczuwalne, kiedy dochodzi do ...
- Ukitake spojrzał na zwłoki.- Tego. Myślę, że nawet wprowadzenie stanu wyjątkowego nie przyniesie większych efektów.
- Ukitake-taicho ma rację. Takie działania sprawią, że nasz intruz stanie się jeszcze bardziej ostrożny, a już nie jesteśmy w stanie go znaleźć. Najlepszą metodą jest czekać na jego błąd.

Soi Fon jak i Ukitake zamilkli wpatrując się w starego dowódcę. Wpatrywał się on w zwłoki leżące pomiędzy nimi, po czym uderzył drewnianą laską o kamienne płyty.
- Niech się stanie. II oddział ma całkowicie podporządkować swoje działania tej sprawie. Odnalezienie nieprzyjaciela spoczywa na twoich barkach, Soi Fon-taicho. Kapitan Ukitake wraz z XIII oddziałem pomogą wam w tym , jeśli będzie taka konieczność. Sprawa jest otoczona klauzulą najwyższej tajemnicy ! Uporządkujcie to miejsce . I proszę o codzienne raporty.

Kilka dni później
Irytacja Soi Fon odbijała się na poziomie dyscypliny, jaką utrzymywała w oddziale. Z każdym kolejnym dniem patrole były coraz dłuższe, w mniej licznych grupach a za to rozsyłane na w większych ilościach i częstotliwościach. Wszystko to sprawiło, że Suiren całkowicie zapomniała o liście od Tatsuro wciśniętym gdzieś między książki. Codziennie miała jedynie trzy godzinny na sen. Resztę wypełniały jej kolejne patrole, ćwiczenia i obserwacja. Było to o tyle męczące, iż wszystko musiało być zrobione tak aby nie zakłócić pozornego ładu publicznego w Seireitei.

Suiren właśnie wróciła po patrolu, do swojego pokoju. Na dworze już się ściemniało. Wzdychając głęboko opadła na rozgrzebany futon - nie miała już siły od kilku dni, aby go pościelić. Na jej udach spoczywał skryty w saya miecz. Skupiła na nim swoje spojrzenie... " Kiedy ? Kiedy zaczniesz słuchać mojego głosu?... Kiedy, kiedy zaczniesz słuchać mojego głosu ?"powtarzała w duszy. Tak długo, aż wszystko wokoło rozmyło się , jak obraz namalowany tuszem , na który rozlać by wodę. Następnie ciemność. Chwilowa, przemijająca. W której człowiek staje się tak świadomy posiadania zmysłów. Ujrzała widok dobrze sobie znany - czarno biały las. Zastygły, bez życia. Jednak z nieprzeniknionej ciemności pomiędzy drzewami docierały do niej szepty, płacze i krzyki, jakby wydobywające się z tysięcy gardeł.
Dziewczyna zdawała się zachowywać spokój, jednak w sercu czuła niepewność. Za każdym razem, kiedy pojawiała się w tym miejscu, uczucie to słabło . W cieniu na prost niej , ujrzała dwa świecące białym światłem punkty. W tym momencie, ułożyła dłoń na rękojeści miecza. Z cienia wydobyła się chmura czarnego, bezkształtnego gazu. Na jej czubku dalej znajdowały się dwa rozpalone punkty. W końcu obłok przybrał przerażający kształt.


Zebrała się w sobie. Wysiliła na stanowczość, spróbowała przemówić. Jednak tak jak ostatnim razem, z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk.
- Czemu zabijasz mnie tą ciszą ? Czemu Nie przemówisz ?- spytała istota.
Suiren wiecznie zastanawiała się, o czym on mówi. Mówiła, starał się - wydawało się jej jednak, że to otaczające ich szepty są tym , co nie pozwala jej przemówić. W końcu jedyny co wydobywało się z ust bestii, stawał się przeraźliwy, rozrywający uszy krzyk. Tak donośny , iż te z lasu przestawały być słyszalne.
W tym momencie powróciła do świadomości. Zlana potem otworzyła oczy - leżała w swoim pokoju, ściskając w dłoni miecz.
- Kiedy usłyszę w tym krzyku twoje imię ... ?- spytała już podirytowana.
W tym momencie, drzwi się rozsunęły. Stanął w nich shinigami, dobrze znany Suiren z takich zachowań.
- Czas na patrol.
- Już ? Przecież ...
- Miałaś trzy godziny przerwy, czy tak ? Czas wracać do obowiązków.
- Wakarimashita ...
- mruknęła pod nosem. "Czy naprawdę chwila tam trwała tyle czasu ?"

Patrole odbywały się w pięcioosobowych grupach. Zespołem , w którym działała dowodził shinigami pozbawiony wychowania - Goshi. Stanęli w kółku, tuż przed drzwiami do baraków. Wszyscy przebrani w charakterystyczne dla tajnych służb czarne , obcisłe stroje, zasłaniające twarze.
- Tym razem mamy strzec tego obszaru.- Goshi wskazał miejsce na mapie, tak aby każdy je dostrzegł. - W południe zmieni nas inna grupa, a my przeniesiemy się w okolicę baraków IV oddziału.
" Padnę na twarz przed południem... "- pomyślała niezadowolona z takiego obrotu sytuacji.
- Po dotarciu do sektora standardowo - rozdzielamy się. W razie jakiś problemów macie natychmiast podwyższyć poziom reiatsu. To sygnał. Wakatta ? Saa, ikuzo !
Postacie niemal zniknęły, pozornie nie wykonując żadnego ruchu.

Po kilkunastu minutach przemierzała już uliczki Seireitei skąpane w mroku. Nikt nie mógł jej dostrzec, nie mogła z nikim rozmawiać, w razie konieczności miałą również uciec bądź obezwładnić zwyczajnych strażników - działania podjęte przez II oddział były znane jedynie kapitanom Gotei oraz ich zastępcom.
Używając shunpo przemieszczała się z jednej kryjówki za drugą. Preferowała te znajdujące się wyżej - aby mieć lepszy obraz otoczenia.
W pewnym momencie poczuła coś niepokojącego - nagłe wzrost czyjegoś reiatsu. Nie należało jednak ono, do żadnego z członków jej drużyny. Otworzyła szeroko oczy, kiedy zrozumiała do kogo owe reiatsu należy.
- Yuki-san ! - w dodatku czuła również inną energię blisko niej. Całkowicie obcą. Zerwała z twarzy maskę i zwiększając tempo ruszyła w tamtym kierunku. Zrezygnowała z ukrywania swojego reiatsu, całkowicie wykorzystując swoje możliwości w shunpo.

Przemieszczając się błyskawicznie, poczuła inne dobrze jej znane źródła reiatsu - poznała je jeszcze w akademii.
Pojawiła się na miejscu w momencie, kiedy Yuki wystrzelił w kierunku dziwnych istot czerwony pocisk. Widząc zdecydowaną reakcje reszty, również i ona zeskoczyła stając w szeregu. " Tracimy element zaskoczenia ! Nierozsądne !" warknęła w myślach, kiedy jej stopy dotknęły ziemi. Błyskawicznie dobyła miecz, przybierając pozycję pełnej gotowości.

- Wydostańcie stamtąd Yukiko. Spróbuję dać wam na to okazję... - w tym samym momencie użyła shunpo by zbliżyć się do postaci od strony wejścia do domostwa.
- Hadou Yon: Byakuren !- wymierzyła tak, by biały strumień energii nie zagroził nikomu w bezpośrednim otoczeniu Yukiko, zmuszając jednak złowrogie postacie, do uniknięcia bądź przyjęcia na siebie uderzenia.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 20-02-2010 o 21:26.
Mizuki jest offline  
Stary 21-02-2010, 13:46   #3
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Jego przechadzkę po Rukongai (jeśli źle napisałem proszę o poprawkę) przerwał sklep. Prowadzony przez starą kobietę , która sprzedawała piękne róże. Mimo , ze nie znał się na kwiatach , wiedział które kupić. Zawsze wybierał największe. Twierdził , że jest to odzwierciedlenie uczucia. Tak i tym razem zrobił. Największy bukiet kwiatów.

Często miał problemy z wejściem przez drzwi z takim bukietem kwiatów. Tak było i tym razem. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu dziewczyna , a po chwili usłyszał okrzyk zadowolenia.
- Dla najpiękniejszej kobiety.
Powiedział zza kwiatów. Gdy wręczył jej bukiet , ona wstawiła go do wazonu. Miała już ich około 10.
- Zrób oddzielny pokój na nie. Ja tylko na chwilkę , mam pare spraw do załatwienia. Spotkamy się jutro. Pa pa. Kocham na zawsze.
Machnął i pocałował w polik swoją ukochaną.

Ruszył drogą do swoich baraków. Wyglądał na metr siedemdziesiąt lub siedemdziesiąt pięć. Czarne , bujne włosy nie były specjalnie ułożone. Delikatne rysy twarzy znaczyły o braku poważniejszych ran i o tym , że chłopak ma około siedemnastu lat. Ubrany w czarny strój shinigami , odcięte miał rękawy. Na barku widać było duży plasteropodobny bandaż. Jego katana przy pasie była najbardziej przykuwającą uwage. Zarówno pochwa jak cała katana była śnieżnobiała. Na końcu rękojeści była kulka na sznurku , przecięta linią. Dzieliła się na 2 połowy. Jedna była koloru białego , druga niebieskiego.

Dotarł do baraków. Lekko pchnął ręką drzwi a następnie znów wsadził ręce do kieszeni. W swoim stylu pomału zaczął iść do miejsca , gdzie miał odhaczyć obecność i sprawdzić jakie ma dzisiaj przydzielone zadania. Gdy dotarł do księgi odnalazł swoje nazwisko.
- Shimizu Yuki : Pomóc odnaleźć źródło pochodzenia reiatsu. Zgłosić się do Uchibane Saka z oddziału czwartego.
Westchnął cicho. Złożył podpis i ruszył do baraków. Gdy dotarł zapytał jednego z shinigami czy zna taką osobę jak Uchibane Saka. Gdy dostał na nią namiar ruszył. Była w ogrodzie i kopała coś w ziemii. Była to niska dziewczyna w dużych okularach.
- Mam pomóc Ci zlokalizować reiatsu. Nie wiem o co chodzi , mam nadzieję , że Ty wiesz.
Dziewczyna pokryła się rumieńcem.
- Tak , wiem. Jest dziwne pochodzenie nieznanego reiatsu. Jesteś podobno specjalistą od takich rzeczy. Ja też jestem czuła na punkcie rei...
- Świetnie. Gdzie ta poczwara , gdzie mamy zacząć? - przerwał jej zdanie. Nie miał chęci na rozmowy z jakąś dziewczyną. Cenny był jego czas.
- Tędy. - ruszyłą przodem. - Zaobserwowaliśmy dziwne rany na ciałach shinigami. Nie są to 100 procentowi puści jakich znamy. Zostawiają podobne ślady. Nie wiemy co to jest. Potrzebne nam źródło.
Weszli do budynku jednopokojowego. Na środku była szkatułka. Dziewczyna otworzyła ją kluczem. Fiolka z zapieczętowanym reiatsu.
- O cholera.
powiedział cicho.
- Coś nie tak? - zapytała.
- Dziwne uczucie. Jakby... - zabrał jej fiolkę. Przyjrzał się. - Przynieś mi mapę Soul Society. I jakiś wzmacniacz reiatsu. Nie wiem czy dam rade. Tylko śpiesz się.
Po jakimś czasie siedział z fiolką próbując zlokalizować jej źródło pochodzenia. Zaczęło się ściemniać.
Dziewczyna ziewała i leżała , niemalże śpiąc.
- Może jutro skończymy? - zapytała.
Chłopak nagle wyczuł coś dziwnego. Zachwianie reiatsu.
- Jutro skończymy. - położył fiolkę i szybko wybiegł.
Wiedział skąd dochodziło źródło. Wiedział nawet...kto jest tym źródłem. A najważniejsze , że...
Wskoczył i zaczął biec po murze. Z daleka widać było jego dom. Ciało na środku i siostra. Zliżający się puści.
- Cholera.
Stwierdził. Nie było czasu. Wyprostował rękę przed siebie , drugą jednak miał w kieszeni (prawą).
- [i] Ty Panie! Maska krwi i ciała wszelakiego stworzenia. Trzepot skrzydeł. Ty, który nosisz imię Czlowieka. Piekło i Pandemonium. Ściana wielkich morskich fal maszeruje dalej na południe.
W jego ręku skumulowała się pokaźna kula.
- Hadou no Sanjuuichi . Shakkahou!
Z jego ręki wystrzeliła kula ognia. Używając shunpo znalazł się przed siostrą.
Stał przed nią blokując tym dostęp do niej i jej chłopaka.
- Promieniujesz reiatsu na całe Soul Society. Skad żeś wzieła tylu pustych?
Jego głos przyjął ton bezbarwny , zastanawiający.
Popatrzała na brata błędnym wzrokiem.
- Ja... nie... Nie wiem, jak się tutaj znalazły. - wymamrotała.
- To nie są normalni puści. - odparł - Posiadają dziwne reiatsu. Mniejsza. Ma poważne rany?
Spytał. Wiedział , że jest chłopakiem jego siostry. Nie miał jednak czasu by spojrzec na niego dokladniej .
Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
- Suiren-san.
szepnął gdyż zyskał na czasie.
- Moge spróbować utrzymać go przy życiu. Ale naprawdę nie jestem dobry w medycznym kidou. Siostro?
zapytał pytająco. Sam podszedł i przyjrzał się ranom. Wyglądały paskudnie. Jego ton zmienił się na bardziej nerwowy. Wiedział , że nie ma szans ocalić chłopaka Yukiko. Jednak dla niej mógł jeszcze spróbować.
- Siotro? Mów szybko. Nie ma czasu.

Dziewczyna popatrzała na ciało mężczyzny, a następnie na brata. Zamrugala kilka razy, i jęknęła.
- Yuki! - złapała brata za rękę i pobiegła w stronę, z której przybyli Shinigami, unikając także miażdżącego ataku wielkiego Pustego.
Po otrzepaniu się spojrzał na pozostałych.
- Niech ktoś zawiadomi jakiegoś porucznika! - Powiedział a następnie podszedł do Suiren.
- My tu posprzątamy a wy się schowajcie. - dodał patrząc na siostrę , po czym odwrócił głowę w stronę pustych , którzy byli już tuż tuż.
 
BoYos jest offline  
Stary 21-02-2010, 16:10   #4
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Shihase już w akademii wiedział, że służba w szóstym oddziale nie będzie czymś prostym. Lecz kiedy przekonał się o tym na własnej skórze uświadomił sobie, że słowa „nie będzie czymś prostym” były stanowczo zbyt łagodne. Kuchiki Byakuya był z pewnością godny podziwu, godna podziwu była także dyscyplina jaką utrzymywać musiał każdy shinigami mający właśnie jego nad sobą.

Wszystko musiało być idealne, pisząc raport trzeba było zwracać uwagę na każdy nawet najmniejszy szczegół. Pokoje jak i ubrania musiały prezentować się godnie, w żaden sposób nie można było splamić honoru domu Kuchiki. Shihase niezbyt to lubił, chciał zaznać odrobinę więcej swobody, mieć więcej czasu dla siebie.

Najbardziej przeszkadzało mu to w ciągu kilku pierwszych dni po dołączeniu. Posunął się nawet do rozmowy z innymi „świeżakami” na ten temat. Pechowo rozmowa została usłyszana przez pewnego wyższego stopniem shinigami… co skończyło się dobitnym i stanowczym wykładem na temat służby, obowiązków i ich miejsca w szeregu. Po tym wydarzeniu Shihase pilnował swego języka i nigdy więcej nie wygłaszał swoich teorii na głos. Nie znaczyło to, że pogodził się z tym wszystkim co to to nie. Przywdział jedynie maskę obowiązkowego i solidnego członka szóstego oddziału, a w głębi duszy był wolnym strzelcem. Wiedział, że siły i szacunku nie zdobędzie się drogą lenistwa i birbanctwa dlatego też starał się wypełniać wszystkie rozkazy najlepiej jak potrafił.

Szybko zaklimatyzował się w nowym środowisku. Miał dobre kontakty z większością shinigami i powoli wdrażał się do rytmu dnia. Zdecydowanie wolał dzień… od mroku. Nie wiedzieć czemu niemal co noc nawiedzały go koszmary. Były bardzo krwawe, czasem to on sam był głównym bohaterem, innym razem postać w czerni. Głównym motywem była walka, zwycięstwo i krew, brak litości… kilka razy udało mu się spostrzec twarz czarnej postaci. Za pierwszym razem była to niemal trupia maska wykrzywiona w paskudnym grymasie, innym razem piękna kobieta o łagodnym uśmiechu, która kompletnie nie pasowała do otaczających ją scen. Jej twarz jakby zbliżała się do Shihase co raz bardziej, stawała się co raz bliższa i większa aż nie było widać nic poza nią. Wciąż się uśmiechała… aż nagle obraz oddalał się i można było dostrzec co trzymała w rękach – upiornie wyglądającą kosę. Przecinała nią powietrze i sen się kończył, a shinigami budził się zlany potem. Nerwowo zerkał na swą kataną usadowioną na stojaku po jego prawej stronie.


Miał pewne domysły co do źródeł tych dziwnych snów. Kiedy dochodziło do jakiejkolwiek utarczki, czy to słownej czy otwartej walki coś wrzało wewnątrz Shihase. Jakby coś chciało się wyrwać na wolność, ogarniały go złe myśli i odczucia. Ogarniał go chłód i gniew, gdyby dał się temu opanować mogłoby dojść do słych rzeczy. Walczył, więc i jak do tej pory odnosił zwycięstwa, lecz im więcej snów go nawiedzało tym było trudniej…
Wiedział, że zanpakutou odzwierciedla duszę shinigami… z tego względu obawiał się nieco nawet poznać imię swego miecza. Bał się… a zarazem go to pociągało. Kiedy myślał o swej katanie zapominał o wszystkim innym dlatego też starał się tego unikać. Nie mógł, po każdym przebudzeniu widział swój miecz, pamiętał jeszcze mroczną postać z kosą w rękach.



Przez dłuższy czas jego głównym zadaniem w oddziale była robota papierkowa. Pomyśleć, że otrzymał ją przez zbyt piękną maskę… ale nie mógł już z tym nic zrobić. Była to może i odpowiedzialna praca… ale bardzo nudna. Kiedy w Seireitei rozbrzmiały wieści o serii zgonów Shihase ujrzał w tym szansę dla siebie. Niezwłocznie udał się do kapitana i poprosił o przydział do nocnych patroli. Szczególnie zależało mu właśnie na nocnej aktywności bo z dziwnych przyczyn za dnia koszmarów nie miał żadnych. W rozmowie z Kuchikim musiał dać z siebie wszystko, nie był on osobą, którą można było łatwo przekonać do czegokolwiek.
Kiedy było już po wszystkim Shihase sądził, że dostał ten przydział głównie z jednego powodu – kapitan miał sporo innych rzeczy na głowie i nie chciał marnować czasu na nowego shinigami. Zgodził się więc szybko by wrócić do swoich zajęć, najwyraźniej nie miał powodu by odmówić.

Pierwszy nocny patrol.


Przypiął do pasa katanę i wyruszył w ciemność. Wiedział, że musi być bardzo ostrożny i uważny. Coś grasowało w Seireitei, coś na tyle silnego by zabijać shinigami, coś na tyle sprytnego by nie dać się złapać. Wiedział, że nie tylko on jest teraz na patrolu, o takiej porze poszukiwania obcego były wzmożone. To dodawało mu nieco otuchy, gdyby został zaatakowany musiał działać szybko – nie dać się zabić i wyzwolić tyle reiatsu by inni mogli go wyczuć i przybyć z pomocą.

Ironia, kiedy on myślał o ewentualnym wyzwoleniu własnego reiatsu to ktoś inny to zrobił. Skupił się… i wyczuł Yukiko, chwilę po niej… Yuki i kolejne źródło podążające ku nim… Suiren ? Jednak dało się wyczuć nie tylko ich, było jedno… nie ! Kilka źródeł całkowicie obcej energii. Musiał się pospieszyć, ile sił w nogach gnał na pomoc. W międzyczasie jego zanpakutou… jakby drgnęło, poruszyło się nieznacznie, a Shihase ogarnęły znów te lodowate uczucia… nie miał jednak czasu się uspokajać, obecna sytuacja na to nie pozwalała.

Kiedy dotarł na miejsce spostrzegł Yukiego i Suiren stojących obok siebie, a tuż przed nimi znajdowała się ósemka dorodnych pustych… dostrzegł również Yukiko i… czyjeś ciało ? Skrzywił się na ten widok, stanął obok towarzyszy przodem do hollow'ów. Było ich całkiem sporo… trzeba wyłączyć z walki chociaż kilku:

- Bakudou no yon - hainawa! -złocista lina pomknęła w kierunku jednego z przeciwników-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 21-02-2010 o 16:31.
Bronthion jest offline  
Stary 21-02-2010, 17:57   #5
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Kilka dni wcześniej, kwatery Jedenastego Oddziału

Szczęk sparowanych ze sobą ostrzy był muzyką dla uszu każdego z członków Jedenastej Dywizji. Towarzyszył im od rana do wieczora, nie cichł nawet na czas posiłków, a i często towarzyszył im w czasie snu. Trzeba było się do tego przyzwyczaić, albo raczej urodzić się z nietypową tolerancją na tego typu hałas, oraz panującą w jednostce atmosferę, która, delikatnie mówiąc, różniła się nieco od tych panującej w reszcie Gotei 13.

Zresztą, nikt od początku nie mówił, że będzie normalnie.

Sala treningowa oddziału jedenastego była większa od tej na której przyszło jej ćwiczyć w Akademii, była też dużo lepiej wyposażona, chociaż większość ścian jak i ekwipunku sprawiała wrażenie, jakby swoje lepsze dni miała dawno za sobą. Nic dziwnego, w końcu tutaj używano ich niemal non stop, a i mało kto tak naprawdę oszczędzał się w czasie treningu. Arashi Sora nie była wyjątkiem, nie rzadko będąc jedną z pierwszych osób pojawiających się na porannym sparringu i ostatnią opuszczającą salę późną nocą. Nikt jednak nie narzekał, może jednym z powodów był fakt, że do Jedenastki nieczęsto przydzielano kobiety- nie obchodziło ją to zbytnio i większość komentarzy puszczała płazem. Większość.

- No no no, zaczynam rozumieć twoją niechęć do standardowego umundurowania, Arashi-chan. - zaśmiał się Yumichika, oglądając jak dziewczyna z zacietrzewieniem uderza gołymi pięściami o worek treningowy. Jej zanpakutou leżało niedbale na podłodze, ciśnięte tam podczas jednego z ataków szału swej właścicielki. Ayasegawa wstał wreszcie z ławki i spokojnym krokiem podszedł do katany, ostrożnie wziął ją w ręce i obejrzał z zainteresowaniem w oczach.- Z takimi nogami jak twoje też nie nosiłbym tych okropnych Hakam, wyglądam w nich jak w workach. Hmmm... Ładna, chociaż mogłabyś trochę bardziej o nią dbać.

- Po co? Nawet nie mam z niej pożytku. - warknęła i z całych sił kopnęła worek. Łańcuchy zatrzeszczały pod jego ciężarem, kiedy parędziesiąt kilo zaczęło bujać się na boki, nikt jednak nie zwrócił na to większej uwagi. Dziewczyna przetarła pot z czoła i zaczęła odwiązywać bandaże z dłoni, na których przymocowane były ciężary mające utrudniać jej trening.- Ta broń jest równie uparta co osioł, a ja nie mam zamiaru się prosić. Dam sobie radę bez niej.

- Kapitan będzie z ciebie dumny. - odparł Yumichika z grymasem na twarzy i rzucił jej ręcznik, który zręcznie złapała. W Akademii nie mogła narzekać na nadmiar znajomych, zawsze była osobą raczej stroniącą od tłumów, tu jednak ludzie byli inni, większość zdawała się myśleć podobnie co ona, a nawet jeżeli nie to z chęcią rozwiązywali wszelkie spory w czasie treningu, gdzie przemoc była elementem wręcz pożądanym. Ayasegawa, jako jedyny w jednostce, zaoszczędził sobie na wstępie wszelkich komentarzy dotyczących jej płci, wyglądu i siły. Trudno powiedzieć by się zaprzyjaźnili, Sora tolerowała go bardziej niż innych, ale również do pewnego stopnia. Na szczęście czego jak czego, ale Yumichice trudno było odmówić, wręcz kobiecej intuicji i wyczucia chwili.

Wytarła twarz i szyję ręcznikiem po czym rozmasowała obolałe, zdrętwiałe nadgarstki. Robiło się już późno (Chociaż raczej wypadałoby napisać, że robiło się coraz wcześniej), a od rana czekał ją kolejny trening lub, co było bardziej niepożądaną przez nią opcją, patrol. Sora nie przepadała za tymi bardziej oficjalnymi aspektami bycia shinigami. Nie znosiła patroli, papierkowej roboty, ani niczego, co nie zaczynało lub nie kończyło się walką.

- Idę, jutro z rana muszę być chyba w 57 Okręgu... Albo to był 47? Nie pamiętam. - ziewnęła i pożegnała się cicho z Yumichiką, który uprzejmie odmachał jej, mocując się z kłódką.

Po paru minutach doszła wreszcie do własnej kwatery. Powoli zamknęła za sobą drzwi i zapaliła światło, rozglądając się po prawie pustym, niemalże sterylnym pokoju. Właściwie to poza łóżkiem, niewielkim stolikiem i jedną komodą nie było tutaj nic więcej, tylko leżąca w kącie gitara akustyczna oraz stojąca na półce fotografia były świadectwem, że ktoś tu jednak mieszka. Gdy wzięła prysznic podeszła jeszcze do zdjęcia i ostrożnie wzięła je do ręki. Był na nim młody, rudowłosy mężczyzna, całkiem przystojny, ale sprawiający wrażenie raczej wyjątkowo łagodnej osoby. Dziewczyna przygryzła delikatnie wargę i po paru chwilach odłożyła zdjęcie.

Kolejny dzień jako Shinigami zaliczony, Koji-kun.


Chwila obecna, patrol

Nienawidziła patroli, były chyba najnudniejszym elementem dnia (oczywiście nie licząc części pisemnych dnia, z których notorycznie się wymigiwała) i rzadko kiedy ostatnimi czasy miała na nich czas, by wyjąć swoje zanpakutou. Nic więc dziwnego, że i tego dnia, miast zająć się patrolowaniem, siedziała pod drzewem, odliczając w duchu godziny do końca swojej warty i śniąc o niebieskich migdałach. Oczywiście nie, żeby była leniem. Skąd.

Ugryzła kawałek jabłka i spojrzała w czyste, niebieskie niebo. Rany, ile by dała za chociażby odrobinę akcji...

I nagle, gdy tylko ta myśl przebiegła jej przez głowę poczuła dziwne zafalowanie w powietrzu. Na nogi poderwała się momentalnie, rozejrzała się dookoła, starając się zlokalizować źródło wyczutego reiatsu. Zaklęła pod nosem i błyskawicznie ruszyła na miejsce, w biegu wyciągając swoją broń. Nie, żeby specjalnie była do niej przekonana, skoro katana nie miała najmniejszych chęci by wyjawić jej swoje imię, była dla niej równie użyteczna co każde inne ostrze.

Pojawiła się zaraz po Fujikage, jednak w odróżnieni do niej nie traciła czasu na zbędną wymianę zdań. Mocniej ścisnęła w dłoni rękojeść swojej katany i gdy tylko jej stopy dotknęły trawy, odbiła się by zaatakować najbliższego jej pustego. Blado srebrne ostrze przeszyło go w miejscu, gdzie u człowieka byłaby szyja powodując, że na parę krótkich momentów jego głowa wraz z maską zwisła groteskowo w powietrzu. Sora jednak nie przystanęła, by podziwiać swoje dzieło i od razu zmieniła uścisk, trafiając drugiego pustego prosto w środek jego klatki piersiowej. Jej niepewność trwała dosłownie pół sekundy i zanim drugi pusty zdążył się zorientować pociągnęła swą katanę ku górze, rozrywając go na pół niczym kawałek szmaty. Kątem oka zauważyła jak ataki Fujikage, Shihaze oraz Shimizu trafiają w trzech kolejnych, ale gdy już sie odwracała, by walczyć dalej, pozostali na ulicy wrogowie poczęli cofać się, powiększając utworzony, już niepełny, krąg wokół młodej Shimizu.

- Co jest? Tchórzycie? Chętnie pozabijam was wszystkich! - krzyknęła, chociaż tak naprawdę nie było już po co marnować tchu. Ich sylwetki zaczęły powoli rozmywać się, jak gdyby rozwiewane przez wiatr. Sora warknęła niepocieszona i zamachnęła się na najbliższego jej pustego, jednak tym razem ostrze jedynie przecięło ze świstem powietrze. Wrogowie znikli równie szybko jak się pojawili, zostawiając ich wszystkich na środku niewielkiej polanki , stojących dookoła leżącego na ziemi w kałuży krwi mężczyzny.

- Ph... Myślałby kto... - mruknęła i dopiero gdy uniosła do ust jabłko można by spostrzec, że przez cała walkę trzymała je w dłoni. Z umiarkowanym zainteresowaniem spojrzała na łkającą Yukiko, poprawiając łopotającą na wietrze kosode.

Dopiero teraz, gdy stała spokojnie można było zauważyć, że nie ma na sobie standardowego umundurowania. Właściwie to co miała na sobie trudno było w ogóle nazwać jakimkolwiek umundurowaniem. Arashi Sora, podobnie jak Rangiku Matsumoto, słynęła w całym Gotei 13 ze pewnego aspektu swojego wyglądu. W jej przypadku były to długie, zgrabne nogi, których bynajmniej nie kryła, a wręcz przeciwnie. Ubrana była w jednoczęściowy kombinezon, u góry zakończony wysokim kołnierzem niby stójką, bez rękawów, u dołu krótkimi spodenkami. Oczywiście nie nosiła też tradycyjnych sandałów, nie sprzyjały jej stylowi walki, miast tego na nogach miała coś jakby stworzone z jednego, grubego bandaża, lekkie buty do kolan. Miała okrągłą, ale nie pulchną twarz, z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi które dodawały jej wyglądowi pewnej dawki zadziorności. Duże, pełne usta podkreślała ciemną, czerwoną pomadką, jednak najbardziej rzucającym się elementem jej twarzy był tatuaż przy lewym oku. Zrezygnowana przeczesała palcami swoje krótkie, czarne włosy, nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, głównym powodem jej niezadowolenia było tak nagłe zniknięcie pustych, szczególnie kiedy już przerwała swoje nic nie robienie.

- Oi, weźcie go, może jeszcze zdążymy donieść go do kwater Czwartego Oddziału. - powiedziała, wskazując na leżącego na ziemi Harukiego.
 
Suryiel jest offline  
Stary 21-02-2010, 18:31   #6
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Takara, jak każdego dnia czyniła przygotowania do patrolu w Seireitei. Od czasu przystąpienia do dziesiątego oddziału zdążyła przywyknąć do swych obowiązków, które nieczęsto ulegały zmianom. Takie popołudniowe nadzory stały się więc dla niej chlebem powszednim, choć nie zawsze tylko to należało do jej zadań. Kilka razy zdarzyło jej się być już w Świecie Żywych i walczyć z Pustymi. Miała szczęście, że trafiła na zorganizowanego i zdecydowanego w działaniach dowódcę, który pomimo tak młodego wieku potrafił odpowiednio pokierować swoim oddziałem.

Dziewczynę wyrwało z zamyślenia ciche pomrukiwanie za jej plecami. Odwracając się napotkała zaciekawione spojrzenie Nazo, który właśnie wskoczył na stół i mrużył swoje zielonkawe kocie oczy. Nie trwało to długo, gdyż zwierzę zaraz znalazło sobie inne zajęcie – rozejrzało się po pokoju, siadło i poczęło wylizywać sobie łapki. Kot ten był właściwie jedną z niewielu „pamiątek” po rodzicach Takary, zwłaszcza po matce, która niegdyś opiekowała się nim z największą troską. Z czasem istota ta stała się nieodłącznym elementem życia młodej shinigami. Wystarczyło, że Nazo po prostu był i przypominał jej o osobach najbliższych.

Słysząc nagłe pukanie do drzwi dziewczyna zbiegła ze schodów na dół by je otworzyć. To, co ujrzała było dla niej prawdziwą niespodzianką. Uśmiechnięty Yuki stał przed nią z wielkim bukietem kwiatów w ręku, za którym ledwie było go widać.
- Migoto! – krzyknęła z zachwytem odbierając pachnące róże z rąk chłopaka, który jak zwykle nie poskąpił jej w ilości i wielkości kwiatów.
- Dla najpiękniejszej kobiety. – rzekł z zadowoleniem.
Takara nieraz powtarzała mu, że nie musi obdarowywać jej tak często kosztownymi podarunkami, nie to było przecież w tym wszystkim najważniejsze. On jednak, wbrew jej prośbom nadal lubił sprawiać jej miłe niespodzianki.
Dziewczyna trzymając róże udała się do swojego pokoju, zapełnionego już częściowo bukietami, którymi jej chłopak obdarował ją wcześniej. Westchnęła cicho z uśmiechem. Yuki rozpieszczał ją jak nikt inny.
- Zrób oddzielny pokój na nie. – poradził żartobliwie. - Ja tylko na chwilkę, mam parę spraw do załatwienia. Spotkamy się jutro. – popatrzył na nią dłużej, uśmiechając się. – Papa. Kocham na zawsze.
Pocałował ją w policzek i odchodząc pomachał ręką na pożegnanie.
Pomimo tego, iż byli już ze sobą długi okres czasu i widywali się dosyć często, na policzki Takary wciąż za każdym razem występowały rumieńce. Sprawiało to głębokie i szczere uczucie, które do niego żywiła.

Odwróciła się zamykając za sobą drzwi. Za kilkanaście minut miała stawić się na patrolu. Pospieszyła więc do pokoju zabierając z niego swój Zanpakutou. Pomarańczowe zakończenie rękojeści odcinało się na tle pozostałej jej części. Subtelne, złote ornamenty uwidaczniały się przy nasadzie saya barwy głębokiego fioletu. Katana ta była na swój sposób wyjątkowa. Dziewczyna chwyciła ją i przymocowała u boku, po czym wyszła z domu pozostawiając znów Nazo na długie godziny samotności, do których i tak zdążył już przywyknąć.
Przechadzając się wąskimi uliczkami podążała w stronę głównej siedziby oddziału. Miała na sobie króciutkie haori bez rękawów, u dołu przylegające ciasno do jej ud, w pasie natomiast przewiązane błękitnym pasem obi w misterne, kwiatowe wzory koloru pudrowego. Na prawym ręku nosiła skórzaną rękawicę chroniącą przed otarciami i umożliwiającą swobodne posługiwanie się Zanpakutou. Jej średniej długości włosy koloru owoców derenia, podtrzymywane nad czołem szeroką opaską, opadały swobodnie na odkryte ramiona.

Będąc już w siedzibie dziesiątego oddziału, Takara stawiła się po przydzielenie jej zadania. Nie miało się ono różnić niczym od tych, które wypełniała każdego dnia, było to więc jedynie czystą formalnością. Gdy miała opuszczać już budynek, ktoś zatrzymał ją donośnym głosem. Był to jeden z oficerów oddziału.
- Tentoumushi Takara?
- Hai. – odparła dziewczyna skłaniając się.
- Jesteś proszona o nadzór w sprawie ostatnich, niepokojących wydarzeń w Seireitei. Słyszałaś o nich zapewne. – spojrzał na nią porozumiewawczo. – Staw się natychmiast przy wschodniej granicy - tam zanotowano najwięcej niewyjaśnionych zniknięć.
- Udam się tam bezzwłocznie. – zapewniła przekonująco dziewczyna, po czym skłoniła się ponownie i szybko opuściła budynek.

Shinigami wiedziała, że nie ma czasu do stracenia, biegiem więc podążyła we wskazanym przez oficera kierunku. Spostrzegła, że niebo powoli okrywa się ciemniejącą osłoną nocy. Nie zauważyła nawet, kiedy poważnie zaczęło się ściemniać. Gdy była już blisko celu, wyczuła niepokojące wahania znajomego reiatsu oraz coś o wiele bardziej przerażającego, nieznanego i tajemniczego. Przyspieszyła znacznie kiedy dotarło do niej, że owe znajome reiatsu pochodzi od Suiren i Muiro, których znała z Akademii. Zimny pot wystąpił na jej czoło, kiedy wyczuła także reiatsu Yukiego oraz jego siostry. To, co wkrótce zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Duże zbiorowisko Pustych zacieśniało się wokół czwórki shinigami. Źrenice Takary powiększyły się, kiedy dostrzegła przed Yukiko leżącą sylwetkę Harukiego, dla którego życia nie było już nadziei. Patrząc na rozpacz i niezrozumienie na twarzy siostry Yukiego Takara poczuła silny ucisk w gardle. W jednej chwili znalazła się przy nich.

- Bakudou no sanjuu - shitotsusansen!

Trzy trójkątne "dzioby" wpiły się w trzech miejscach w jednego z Pustych, który znajdował się najbliżej, zatrzymując przeciwnika w bezruchu. Dziewczyna wiedziała, że za chwilę technika może zostać zniwelowana przez bardzo silnego wroga. Liczyła jednak na to, że chwila obezwładnienia zostanie wykorzystana przez któregoś z shinigami. Spojrzała ze zdenerwowaniem na Yukiego i roztrzęsioną Yukiko, pozostała dwójka już działała wyprowadzając ataki. Zbierając w sobie siłę Takara przemyśliwała kolejny ruch. Niebawem zjawiła się także Sora bezzwłocznie przystępując do walki. Młoda shinigami również chwyciła swój miecz robiąc wszystko, co było w jej mocy aby pomóc innym.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 21-02-2010 o 18:39.
Tamaki jest offline  
Stary 21-02-2010, 19:02   #7
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tQNNxqIsFUM[/MEDIA]


-Proszę… bądź tylko delikatny – powiedział shinigami. Jego głos był melodyjny i przyjemny dla ucha. Ton głosu idealnie pasował do gładkiej twarzy i rozczochranej śnieżnobiałej fryzury, która mimo swego nieładu posiadała jakiś niezwykły urok. Kapitan XII Dywizji jednak nie podzielał optymizmu swojej nowej zabawki.
-Zdejmuj ubrania i właź do środka. – odpowiedział widocznie ignorując żart i wskazując nienaturalnie długim palcem pusty piedestał. Kuchiki usłuchał a kiedy wszedł na wskazane miejsce grupka naukowców podbiegła i zaczęła doczepiać do jego ciała jakieś dziwne kable, które miały pobierać istotne dane z pomiarów. Wszystkie były zakończone krótkimi ostrzami, które były systematycznie wbijane w jego ciało a potem następnie wykrzywiały się już wewnątrz ciała pod różnymi kątami by pernamentnie doczepić się do nowego królika doświadczalnego. Sprawiało to dość spory ból, ale Mitsuo cały czas się uśmiechał co dość średnio mu zważywszy na okoliczności przychodziło – niczym niedoświadczony pokerzysta, który dostał właśnie jedno z gorszych rozdań w życiu. W końcu jeden z naukowców pracujących przy jego ciele nie wytrzymał i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Zupełnie jakby jego zachowanie odbiegało od tego co uważa za ogólnie przyjętą normę.
-Proszę się nie przejmować mną i kontynuować swoją pracę. – odparł shinigami napotykając wzrok naukowca. Ten tylko burknął coś pod nosem i wrócił do swoich obowiązków, ale zdawał się teraz być odrobinę roztargniony. Zupełnie jakby zaczęły nim targać wyrzuty sumienia kiedy wbijał w ciało kolejne kable.
-Przestań mieszać moim ludziom w głowach. Chyba że chcesz skończyć jako eksponat w słoiku z formaliną. – Mayuri nie był zachwycony wpływem członka XIII-stej dywizji na swoich własnych ludzi. Dla podkreślenia argumentacji wskazał palcem na pewną półkę na której faktycznie znajdowały się takowe słoiki... z różną... zawartością...
-Wolałbym nie.- odparł białowłosy - Gdyby mój bratanek się dowiedział o tym z pewnością próbował by Cię zabić a stracić którekolwiek z waszej dwójki byłoby dla Społeczności wielkim ciosem.
-… - ciężko stwierdzić czy wypowiedź została odebrana jako groźba czy komplement, ale fakt factum kapitan zaczął mamrotać coś pod nosem a jego palce zaczęły tak szybko naciskać przyciski na klawiaturze, że Mitsuo mógłby go nazwać w tej dziedzinie wirtuozem. Naukowcy odskoczyli w ostatniej chwili kiedy z sufitu zaczęła opadać szklana komora. Po chwili od dołu zaczął wpływać dziwny jasnozielony wodnisty płyn. Po minucie Kuchiki był cały zanurzony.
-Zacznijmy od małej dawki i stopniowo będziemy przechodzili do coraz większych. – Kurotsuchi był widocznie w swoim żywiole. Mitsuo kiwnął głową na znak tego, że zrozumiał polecenie. Przymknął oczy i jego ciało otoczyła cienka idealnie biała aura przypominająca bardziej anielskie światło niż reiatsu…

***

Mitsuo zdążył się już wytrzeć otrzymanym ręcznikiem i ubrać w swoje szaty. Strój był identyczny do tych co nosili wszyscy bogowie śmierci – niektórzy lubili udziwniać swoje ubiory by „wybić się z szarej masy tłumu”, ale dywizjonista naprawdę nie wiedział powodu by tego robić. Jeśli jest się dostatecznie dobrym ludzie i tak cię zauważą a jeśli nie to nie ma sensu być pozerem. Jedynymi cechami wyróżniającymi były tylko okulary i bransoleta na prawej ręce. Pierwszy przedmiot był częściowo wymogiem konieczności a drugi miał pewną wartość sentymentalną. Podszedł do Mayuriego, który był teraz w naukowym amoku. Oczy miał tak wysłupiałe jakby właśnie wypił 5 dużych kubków mocnej czarnej kawy. Bez mleka i cukru oczywiście. Palce wykonywały na klawiaturze istny taniec – tak szybki, że Kuchiki miał problemy ze śledzeniem go wzrokiem. Usta co chwilą się otwierały i zamykały. Czasami padały słowa typu „pasjonujące” albo „kto by pomyślał”. Arystokrata został już uprzedzony co taki stan oznacza więc pozwolił Kapitanowi pracować cały czas patrząc na monitor z obrabianymi przez komputer danymi i weryfikując je z własnymi odczuciami. Do odczytu wkradło się kilka błędów natury technicznej, ale postanowił nie uświadamiać o tym nikogo. Po paru godzinach Kapitan widocznie skończył i kiedy zauważył Mitsuo wykrzywił twarz w wyrazie zniesmaczenia.
-O… jeszcze tu jesteś? – Z jakiegoś powodu Mayuri nie lubił Mitsuo. Zupełnie jakby się obawiał, że ten będzie miał na niego zły wpływ lub w inny sposób mu zaszkodzi. Pewnie by go poćwiartował i badał kawałeczek po kawałeczku, ale nazwisko stanowiło ochronę której biedny naukowiec nie mógł pokonać… przynajmniej oficjalnymi środkami. Kuchiki uśmiechnął się tylko po czym przemówił…
-Kiedy zgadzałem się na te badania mówiłem, że będę miał potem prośbę.
-Przeżyłeś moje badania. Myślałem, że to wystarczająca nagroda.
– odparł Kapitan szczeżąc zęby w złośliwym uśmiechu. Po chwili ponaglił go jednak ręką dając znak by powiedział o co chodzi.
-XII Dywizja ma potężną bazę danych. Wierzę, że wszystko co się działo przez ostatnie kilkaset lat jest na pewno bardzo dobrze udokumentowane.
-Do rzeczy, do rzeczy…
-Chciałem nadrobić zaległości odnośnie ostatnich wydarzeń i przy okazji uzyskać parę infmormacji innej natury. Mam nadzieję, że pomożesz mi jak i ja pomogłem Tobie.

Mariyui początkowo nie odpowiedział widocznie rozważając słowa shinigamiego. Pewnym było,że z całą pewnością ten arystokrata nie jest tak arogancki jak większość przedstawicieli jego rodu. Mitsuo uśmiechnął się a jego uśmiech rozjaśniał mroki pomieszczenia niczym łagodny blask księżyca. Czasami trzeba uważać by nie stać się obiektem doświadczalnym we własnych badaniach.

***

Nawet nie zauważył, że zrobiło się aż tak późno do momentu kiedy wyszedł z kwater XII Dywizji. Postanowił zrobić sobie nocny spacer jako, że noc była bezchmurna a niebo usłane gwiazdami. W takie noce jak ta jego umysł stawał się dużo bardziej klarowny. To tak jakby nasza świadomość była siecią tysiąca nici gdzie każda odpowiadała jedna myśli. W tej chwili był wstanie odciąć te najmniej ważne bądź nieistotne i skupić się na swoich celach. Nici było znacznie mniej ale były teraz grubsze i o wiele dłuższe – to tak jakby nasza świadomość zaczęła planować dużo dalej niż wcześniej ze zwiększoną dokładnością. Zagubiony w toku własnych rozumowań dopiero po chwili – czy dłóższej czy krótszej ciężko powiedzieć – zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje oraz że słyszy ryk, który znał aż za dobrze. Puści wdarli się te Seireitei? Jak to możliwe?! Nie myśląc wiele wyjął z kieszeni farbę i namalował przed sobą na ziemi okrąg z umieszczonym w środku krzyżem.
-Pięćdziesiąta ósma ścieżka związania. Kakushitsuijaku. – symbol zaczął świecić niebieską poświatą a jego wnętrze wypełniło reiatsu. Shinigami badał wyszukiwał „nieregularności” w okolicy a kiedy zebrał dość danych by potwierdzić swoje obawy. Wyciągnął rękę ku niebu i z rękawa wyleciał motyl, który miał dolecieć do najbliższego kapitana, porucznika lub wyższego oficera i poinformować go o zagrożeniu podając poszczególne współrzędne położenia bestii. Miał nadzieję, że motyl doleci szybko. Sam ruszył biegiem w kierunku z którego wyczuł teraz czyjeś reiatsu. Wskoczył na najbliższy mur i szybkie spojrzenie na całą scenę pozwoliło mu stwierdzić, że nie ma czasu czekać na wsparcie. Ktoś został wyraźnie ciężko ranny i każda sekunda się liczyła.
-Ty, który nosisz maskę z krwi, unosisz się na tysiącach trzepoczących skrzydeł, utwórz dwa lotosy na ścianie z niebieskich płomieni. Otwórz niebiosa i uderz niebieskim ogniem. – Shinigami wybił się w powietrze tak by znaleźć się nad pustymi. Zostawiał za sobą ślad dwóch promieni reiatsu, które wirowały wokół siebie na wewnętrznej stronie jego dłoni próbując stworzyć jedność.
-Sześćdziesiąta trzecia ścieżka zniszczenia. Sōren Sōkatsui. – pocisk wystrzelił z dłoni wyzwalając dużą falę destruktywnego reiatsu.

 
Famir jest offline  
Stary 21-02-2010, 20:00   #8
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Zaklęcie Yuki'ego i nadejście pozostałych Shinigami wystarczyło, aby odwrócić uwagę pustych. Wykorzystując to, młody Shimizu dostał się do siostry. Dodatkowo uwagę zjaw odwróciła Suiren, której Kidou trafiło jednego Pustego. Zjawała nie była jednak słaba, zaklęcie dziewczyny odepchnęło ją nie co do tyłu, pozostawiając na białym pancerzu ducha ślad po wypaleniu. Bestie odwróciły się w stronę Shinigami, dając Yukiko i jej bratu chwilę za zamianę kilku słów. Kiedy jeden z olbrzymów uniósł ciężką dłoń, mając zamiar zmiażdzyć młodych Shinigami, Yukiko złapała rękę brata i używając Shunpo przeniosła się z bratem w bezpieczne miejsce. Tym czasem zaklęcia Muiro i Takary unieruchomiły dwie bestie, które zginęły z ręki Arashi. Pędząca w ich kierunku Suiren zauważyła w górze czyjąś sylwetkę i nadlatujące zaklęcie. Bestie rozmyły się w powietrzu i uciekły z pola bitwy. Dziewczyna odskoczyła do tyłu lądując przy Yukiko i jej bracie. Zaklęcie nadlatujące z góry uderzyło o ziemię zalewając niewielką polankę niebieskim światłem.

Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Sora.
- Oi, weźcie go, może jeszcze zdążymy donieść go do kwater Czwartego Oddziału. - powiedziała, wskazując na leżącego na ziemi Harukiego.
Yuki zauważył jak jego siostra drgnęła, gdy spojrzała na zakrwawione ciało mężczyzny. Powoli ruszyła w kierunku mężczyzny. Potknęła się przed jego ciałem i przewróciła się na ziemię. Okolicę ponownie przeszył głośny ryk Pustych, którzy pojawili się za Yukiko. Było ich sześciu. Stali za dziewczyną, która próbowała uciec. Jedna ze zjaw skoczyła do przodu, szeroko otwierając paszczę pełną ostrych kłów...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 21-02-2010 o 20:16.
Endless jest offline  
Stary 21-02-2010, 20:31   #9
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Czujność Takary nie była uśpiona, dziewczyna cały czas rozglądała się uważnie w poszukiwaniu ponownego zjawienia się wrogów. Pojawiają się znów… Nagle, z pełnym zaskoczeniem spostrzegła, że liczba Pustych szybko wzrasta, natomiast jeden wystawia swoją ogromną paszczę w stronę próbującej uciec Yukiko. Takara wiedziała, że musi zadziałać natychmiast. Wiedząc, że zaatakowana dziewczyna jest już bezpieczna, chroniona tarczą przez Shihasego, spojrzała znacząco na Yukiego. W jednej sekundzie niemalże wyrzuciła trzymany wciąż w ręku Zanpakutou w powietrze.
- Rozkrusz się, czarny psie Rondanini! Spójrz na siebie i obróć się w popiół. Poderżnij swoje gardło!
- Bakudou no kyuu - geki!
Pusty znieruchomiał na chwilę otoczony czerwoną aurą paraliżującą. Tym razem Takara użyła już nie tak silnego zaklęcia jak poprzednio. Odwróciła się szybko do Yukiego.
- Teraz!
Ten, nie zastanawiając się wykonał szybki manewr techniki destrukcyjnej.
- Hadō no sanjuusan - Soukatsui.
Niebieskie, palące światło rozjarzyło natychmiast miejsce, w które celował młody shinigami.
Dziewczyna złapała swoją katanę i równo z chłopakiem wykonała precyzyjny atak. Silne cięcie jej miecza połączone z zaklęciem Yukiego dało pożądany efekt. Wszystko to trwało nie więcej jak kilka sekund. Zaatakowany Pusty zawył żałośnie, po czym rozpłynął się w powietrzu.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 21-02-2010 o 21:18.
Tamaki jest offline  
Stary 21-02-2010, 21:33   #10
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Bitwa to chaos. Zbiór wielu szybkich wydarzeń, które jeśli potoczą się niepomyślnie mogą zakończyć się śmiercią. I tak też się stało, jednak tymi, którzy zginęli byli puści. Jedno zaklęcie wiążące, drugie… ktoś nagle wpadł pomiędzy unieruchomionych i delikatnie mówiąc pozbawił życia.
Owym nagłym wydarzeniem okazała się długonoga Sora należąca bodajże do jedenastego oddziału. Shihase sporo o nim słyszał, a plotki znalazły właśnie potwierdzenie w tym co zobaczył. Nie powiedział jednak nic na głos, dziewczyna gotowa by była się na niego jeszcze rzucić w środku walki. I raczej mało by to miało wspólnego z jakimkolwiek wykorzystywaniem… no chyba, że w charakterze worka treningowego.

Kolejne zaklęcie przemknęło w stronę pustych, którzy zniknęli. Muiro starał się mimo wszystko obserwować okolicę… zimne uczucia nie zniknęły, a to oznaczać mogło tylko jedno – walka jeszcze się nie skończyła. Nie musiał długo czekać na potwierdzenie swoich obaw. Szóstka pustych pojawiła się za plecami Yukiko, lecz nie zdołały jej wyrządzić krzywdy.

Shihase przy pomocy shunpo znalazł się przed leżącą przyjaciółką. Nie był w tej walce sam, trzeba było to wykorzystać. Rzucił szybkie spojrzenie za siebie na Takarę i pozostałych. Jeśli już przy czerwonowłosej shinigami jesteśmy… gah ! To nie pora na takie myśli. Odwrócił się szybko w stronę nadciągających przeciwników.

- Bakudou no sanjuukyuu - enkosen!

Przed nim pojawiła się złota tarcza oddzielająca przeciwników od Yukiko.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 21-02-2010 o 21:36.
Bronthion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172