Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2010, 17:55   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Melchior z typowym dla siebie kocim flegmatycznym podejściem, obserwował jak jego pani, próbuje zastrzelić z pistoletu, dużego paskudnego potworka. Widział jak on odskakiwał, tuż po huku wystrzału, unikając trafienia. Widział też, jak jego ruchy są coraz powolniejsze. Wreszcie jak bestia osuwa się nieprzytomna. A gdy jego pani zajęła się rozmową z dużym samcem, i opatrywaniem jego ranek, kot statecznym krokiem podszedł do nieprzytomnego bandyty i łapką trącał jego twarz... dla upewnienia się, że jest niegroźny. Bo gdyby był, to by mu Melchior pokazał, gdzie myszy zimują. O tak!

Tymczasem Holmes kusił, zresztą skutecznie pannę Fogg kluczykiem zwisającym na łańcuszku.


Łobuz jeden! Wiedział, co lubiła. Wiedział, aż za dobrze.
Gdyby byli nieco inni, mniej ambitni, mniej skłonni do rywalizacji i przygód, pewnie byliby parą. Pewnie rodzice ich planowaliby ich ślub. Ale oboje rywalizowali ze sobą, każde próbowało pokonać drugie, na polu śledztwa. I obydwoje dobrze się przy tym tym bawili.
Co nie zmieniała faktu, że pan Robert Reginald Holmes, był nawet przystojny w oczkach Belci. No i nigdy nie nudziła się w jego towarzystwie. Nawet wtedy, gdy próbował od niej wyciągnąć informacje.

Ruszyła więc w towarzystwie swego „rycerza” oplatając jego ramię swoim na poszukiwanie kryjówki Kubusia Rozdarciucha. Jego samego zostawiając skutego kajdankami i z listem doczepionym do tyłka informującym kim on jest i kto go złapał.

Przemierzali więc nocne uliczki Londynu, oświetleni przez płonące latarnie gazowe.


Ona wtulona w jego ramię, jak para kochanków. A za nimi szedł Melchior z podniesionym górę ogonem. W końcu był ich strażnikiem.

Holmes miał pewną teorie, co do miejsca, skąd pochodził klucz i oczywiście pochwalił się nią przed Belcią, opowiadając o swych poszukiwaniach, dotyczących prawdopodobnego miejsca kryjówki.
Tak czy siak zbliżali się do celu. Opuszczonego i zamkniętego obecnie teatru na Kinston street. Kilka lat temu odbywały się tu głośne przedstawienia. Ale właściciel teatru lubił imprezować i grać w karty. Niestety grać nie umiał za dobrze. I teatr został zamknięty z powodu zadłużenia właściciela.
A teraz znów został otwarty... kluczykiem, który zdobył Holmes.

W budynku było ciemno, ściany pokrywał brud, chodniki pleść i kurz. I w tym kurzu odciśnięty był szlak śladów stóp. Łatwo było wypatrzeć, jakimi to ścieżkami kroczył Kubuś, wiele razy, tam i z powrotem.
Zapomniany przez ludzi teatr wydawał się niemal wymarły, choć nadal zachował resztki dawnego splendoru, w postaci zdobień i płaskorzeźb na ścianach.
A trop Kubusia prowadził na scenę, która obecnie pełniła miejsce pracowni szalonego naukowca. Zastawiona stołami i sprzętem różnego rodzaju, jak i zdobytymi częściami.
Belcia wśród zgromadzonych sprzętów rozpoznała różnego rodzaju chemiczne i alchemiczne utensylia i sprzęt do destylacji. Były też mechanizmy, jakich używał w badaniach i eksperymentach jej braciszek. Ale największe wrażenie robiła leżąca, na honorowym miejscu mechaniczna lalka. Nie była ukończona, ale mimo to precyzją przewyższała nawet automatony sprzedawane do zamtuzów.


Biała syntetyczna skóra, pierzaste skrzydło, precyzyjnie zrobione części i łączenia. Jeśli w zamierzeniach to coś mogło latać, to... Tom będzie zazdrosny.
Podczas gdy Belcia podziwiała artyzm mechanicznej lalki, Robert przeszukiwał rzeczy na zarzuconym różnymi rysunkami stole projektowym. Aż wreszcie trafił na to, czego szukał, pamiętnik i dziennik projektu w jednym , oczywiście zabezpieczony mechanizmem, mającym chronić jego zapiski. Mechanizm ten nie sprawił jednak większego problemu wytrychom Holmesa.
I oboje mogli przeczytać jego zapiski, bardziej ciekawe niż się z pozoru wydawało. Kubuś Rozdarciuch, okazał się być dość ciekawym osobnikiem. Wedle tego, co pisało w książce Henry Stones, był ojcem małej Angeliki i pracował w tym teatrze jako specjalista od efektów specjalnych. Jego żona zmarła przy porodzie, więc córka była jego oczkiem w głowie. Niestety jego córka zachorowała na nieuleczalną chorobę. A on nie zamierzał patrzeć bezsilnie, na tą sytuację i zamierzał zrobić z niej prawdziwego aniołka, tak jak jej obiecał. W tym celu stworzył i opracował „soulcatchera”...


mechanizm który miał skopiować ścieżki neuronowe w mózgu umierającej dziewczynki, w ten sposób zachowując jej pamięć i osobowość. Jej duszę.
Rysunek przedstawiający rdzeń owego soulcatchera był drobiazgowy. I Belcia bez problemu rozpoznała to urządzonko wśród wielu innych. Było ono wielkości ludzkiego serca, i w mechanicznym aniołku było dla niego miejsce. Wedle zapisków Herny’ego, w tym urządzeniu znajdowała się dusza córki... jeśli działało, oczywiście. Bo Henry nie bardzo miał okazję przetestować rdzenia soulcatchera. W każdym razie był to niewątpliwie ciekawy wynalazek. Belcia spojrzała na Holmesa. Jej towarzysz miał wiele zalet, ale smykałka do technologii nie była jedną z nich. Tu by się bardziej przydał Thomas Fogg.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-11-2010 o 20:01. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 21-12-2010, 21:48   #12
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
- Holmes - Bella dała znak, że żyje, nie wpadła w żadną sprytną pułapkę twórcy angelusa oraz tego, że przyszła do Roberta jedna nowa wiadomość. - Jest tu coś jeszcze - najwyraźniej coś jeszcze znalazła.

Melchior natomiast bawił się zużytą sprężyną znalezioną niedaleko narzędzi do pracy nad mechanicznym Aniołkiem.
Detektyw podszedł do Belli zerkając jej przez ramię, nagle... powąchał jej szyję mówiąc.
- Hmm... ciekawe perfumy. Jak mniemam kwiat róży zmieszany z ... prochem strzelniczym i jakimś olejem silnikowym. Bawiłaś projektowaniem broni przed naszą randką, czy może jadłaś obiad z bratem?
Bella zamruczała z przyjemnością:
- I to, i owo - uśmiechnęła się rubasznie.
-Co takiego odkryłaś?-spytał pozwalając sobie na cmoknięcie owej szyi, osłoniętej tkaniną kołnierza.

Wyciągnęła ze skrytki w podłodze fiolkę, długą na około dwie trzecie stopy, szeroką na niecałe dwa cale, lekko pękniętą i zakorkowaną. W środku znajdowała się zwinięty w rulon papier. Ostrożnie, by szkło z naczynia nie pękło w palcach, odkorkowała ją, po czym wyciągnęła z środka list.
Belcia przejrzała, co ta kartka w sobie miała, że 'hinduska' ją odpakowała:
- Ładnie, ładnie, panie Henry Stones'sie... - podesłała wiadomość Holmes'owi. - Odkąd to Kubusie parają się polityką zagraniczną i to jej dość brudnymi rękami?
-Informacja wygląda na dość starą.- mruknął Robert, potarł podbródek dodając.- Nie jestem pewien, czy to Kubuś się para, czy to... ktoś para się polityką, za jego plecami? Miałem wrażenie, że tego Kubusia, Scotland-yard był bardziej pobłażliwy.
Delikatne palce panny Fogg rozwinęły ostrożnie, zwój z tekstem. Dwie pary oczu przebiegły po literach, niewątpliwie rosyjskich. Cyrylica zapytywała o postępy w pracach na ich wspólnych projektem i o urzędniczkach do których warto się zwrócić o "pomoc".
Całość prezentowała się następująco:

Дорогой друг.
Как ведутся работы над проектом. Я надеюсь, что идти более гладко. Мои друзья в Москве были в восторге от теории. �-то принесет бессмертие в конце концов, выдающихся личностей. Ну, умирающих детей могут быть спасены. размере двух тысяч рублей, о котором вы спросили, является самым на вашем распоряжении. Я оставил его там, где когда-либо.
Будем считать, что души первый кадр будет готов через две недели, не так ли?
И как с массовым производством. Компоненты кристалла которую Вы запрашиваете, не всегда доступны, даже в Лондоне. Тем не менее, мы начали искать соответствующие ресурсы в Африке. Kлерков со мной. Анна �-леонора �-узвельт Джонсон, и будет заниматься формальности, связанные с приобретением необходимых компонентов из кристаллов Вы, к сожалению.
Я рассчитываю на ваш успех. Мои друзья в Москве не любят тратить, поэтому большого количества неразорвавшихся боеприпасов. Если не получится, то возможно вы не дожил до другого дня рождения.
Желаю удачи, и я с нетерпением ожидаю в ближайшее время ответить подтверждающие первые успехи.

Ваш хороший друг Александр Павлович P.

Постскриптум. Не забыли свой шарф и перчатки.


Niektóre znaki albo się rozmazały albo nie były wystarczająco czytelne, ale sęk najważniejszy w tym, że panna Fogg i towarzysz Holmes dowiedzieli się, o jakie tu... zabawy chodzi.

Oboje wiedzieli kto kryje się pod tym imieniem. Aleksander Pawłowicz Rypin. Attache kulturalny, ambasadora Rosji w Londynie. Nie żyjący już od pół roku i niewątpliwie za życia, szef siatki szpiegowskiej Wielkiej Rosji. To miało sens. Wszak, na utrzymywanie tego miejsca pracy jak i na sprzęt Stones musiał mieć pieniądze. A zaczął zdobywać części nielegalnie, gdy zmarł sponsor jego badań. Można było domyślić się tylko, jak Rosjanie zamierzali wykorzystać odkrycie Henry'ego... Na pewno do rozwoju badań wojskowych, może do tworzenia golemów wojennych o lepszej niezawodności? Sztuczne AI słabo radziły, gdy znajdowały się w niespodziewanych sytuacjach. Zwykły wtedy wariować, lub zawieszać się. Dlatego golemy wojenne, nadal pozostawały w sferze marzeń. Nawet najbardziej skomplikowane mechanizmy, powinny być w zasięgu głosu dowodzącego oficera.

- Rękawiczki i szalik... hmm, aż chłodkiem powiało - zażartowała, kiedy rozszyfrowali wspólnie postscriptum.
-Pewnie mieli dla niego w planach wizytę w Wielkiej Rosji.-odparł Holmes Jr i spojrzał na skrzyneczkę, z "duszą" dziewczynki.-Intrygujące, czyżby ta rzecz, rzeczywiście działała?
- Dziwne, ale być może tak. Niemniej jednak najlepiej by było, gdyby dokładniej przebadał to mój Big Brother - panna detektyw zabezpieczyła tajną informację, chowając ją z powrotem do fiolki i korkując. - To zachowamy, żeby nie dostało się w inne... niepożądane rączki - puściła oczko do Roberta i schowała "paczuszkę" do rękawa sukni. - Melchiorku, znalazłeś coś ciekawego, koteczku? - zawołała do puszystej, milutkiej, futrzanej kuleczki.

Melchior miaucząc przytargał całkiem sprawną spawarkę, pewnie dlatego że z daleka przypominała sporą mysz (przy pewnej dozie wyobraźni). Miła futrzasta kuleczka miała całkiem mocny ścisk zębów. Bo niemal przegryzła kabel od spawarki.
- Dobry Melchiorek, moja krew... - ponownie zażartowała sobie specyficznie Bella. - Nigdy nie wątpiłam, że będą z niego ludzie. Tylko bidulka coś do jedzenia dostać musi. Co powiedziałbyś, Roberto, na mają przejażdżkę do mnie? Weźmiemy może tego Soulcatchera, zbadamy go u mnie.
Niezwłocznie, jeżeli spawarka miała zostać jeszcze w stanie jakiejś funkcjonalności.

-Nie jestem miłośnikiem technologii.-stwierdził Robert Holmes, ale wystarczyło mu jedno zerknięcie na Belcię, by rzec.-Ale dżentelmen nigdy nie odmawia damie.

Zamówienie dorożki trochę trwało, ale że to właśnie Holmes rycersko podjął się tego zadania to panna Fogg się nie nudziła. Bowiem uprzyjemniała sobie czas, grzebiąc wśród sprzętów Kubusia. Na dorożkę udało się też władować niedokończonego aniołka. Choć sam dorożkarz policzył sobie ekstra za ten "bagaż".
Dobrze, że Melchiorek dorobił się ulgi ustawowej 100%, bo spryciula wskoczyła sobie po prostu do pojazdu i pojechała na gapę.


Piccadilly Street, następny dzień, godz. 3.18
Pół godziny później państwo z milutkim, puszystym koteckiem, ładną laleczką (tak, to była mechaniczna lalka, zaprawdę) i resztą wyposażenia sir Kubusia zajechali na właściwe miejsce.
To znaczy do kamienicy rodzeństwa Fogg...
A tam czekało na nich wyjątkowo ciepłe... powitanie.

- Sir Wisdom, znowu wpychacie te swoje brudne macki tam, gdzie nie trzeba - na klatce schodowej Fury ofuknęła swego "kolegę".
-Upewniam się że wszystko jest w porządku i czemu ty pchasz się na mój obszar. Tylko ja mogę zadbać by panienka.... Panienka nie powinna się tak przyjacielsko bratać z tym dżentelmenem! Co by rodzice panienki powiedzieli.-zaczął lamentować Wisdom.

-Dobry wieczór, proszę poinformować tego dżentelmena, że nie zostanie wpuszczony do środka. To jest porządny dom!
Na te słowa Wisdoma, Robert zareagował krótko mówiąc.
- I dlatego nie mam Deus Ex Machiny w moim domu. Żaden automat nie wtrąca mi się do życia.

Bella wpadła wtenczas na szatański plan. Chyba musi częściej terroryzować maszyny, żeby wiedziały, kto tak naprawdę rządzi w tym domu.
- Och, panie Wisdom, nie chcę być niemiła, ale nie powinniście mnie i mego przyjaciela zostawiać tu pod drzwiami. Bardzo proszę.
-Co by panienki rodzice powiedzieli.-lamentował Wisdom, ale Fury otworzyła drzwi pytając mało dyskretnie.
- Odłączyć podgląd sypialni, panienko? Ten jest całkiem przystojny.
- Oczywiście, madame Fury - mrugnęła porozumiewawczo do Holmesa.

Holmes chrząknął nerwowo. Z Arabellą bowiem był dotąd na nieco innym poziomie relacji, niż z kobietami z którymi się spotykał w mniej szlachetnych celach. Powoli weszli do środka i pod wodzą Belci ruszyli dalej.

Dalej, czyli... do sanktuarium Thomasa.
Thomas otworzył drzwi po dłuższym waleniu w nie młotem kowalskim stojącym obok drzwi. Czasem tylko huk metalu, mógł wypłoszyć go z jego kryjówki. Otworzył drzwi i rozejrzawszy się spytał siostrzyczkę.
- O co chodzi Belcia, właśnie przeprowadzam eksperyment.
- No, właśnie mamy dla ciebie coś ciekawego - usprawiedliwiła swoje (i Holmesa najście).
-Co dokła...- Thomasa zatkało gdy zobaczył skrzydła.-Dawaj to do środka.
Po czym sam ustąpił drogi, by Robert dysząc mógł zatargać przyniesionego z dachu dorożki aniołka.
-Co za intrygująca konstrukcja skrzydeł...ale czy to możliwe?- pytał bardziej siebie niż siostrę i jej towarzysza, powoli zagłębiając się w sekrety niedokończonego automatona.

Arabella podsycała ciekawość brata i wyciągnęła inne skarby, "wyłowione" z tajemnych pokoi dawno zamkniętego teatru.
- Nie tylko możliwe, lecz prawdziwe. Pozwól, drogi bracie, że dam ci jeszcze coś ciekawego do zbadania...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 21-12-2010 o 21:51.
Ryo jest offline  
Stary 29-01-2011, 23:17   #13
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Palce braciszka wędrowały po znaleziskach, a potem chwyciły za notatnik który przeglądał z wyraźnym zainteresowaniem. Z jego ust wyrywały się wypowiedzi: ”A to ciekawe... kto by pomyślał... powinienem sam na to wpaść... to się usprawni.”
Jednym słowem braciszek Tom był już w swoim świecie.
W świecie w którym siostra i jej przyjaciel nie byli mu już do niczego potrzebni.

Arabella spojrzała na Roberta Holmesa, jak kotka która właśnie upolowała myszkę.
Uśmiechnęła się i zaprosiła go do swego pokoju, na pogawędkę.
Pokój Belli urządzony był zgodnie z najnowszą modą i wyposażony we wszelkie udogodnienia jakie oczekuje szlachetnie urodzona młoda dama. Wygaszone soczewki przy drzwiach świadczyły o wyłączeniu tego pokoju z dozoru zarówno Fury jak i Wisdoma.
W środku zaś były szafy z ubraniami, a także spora szafa z różnymi odmianami broni, palnej i sprzętem do jej konserwacji. A także mały kącik rusznikarza, w który to panna Fogg ulepszała swe zabawki. W końcu najlepsze zabaweczki robi się samemu.
Był tu też sekretarzyk z alkoholami, dla poprawienia nastroju. I inne mechaniczne zabawki rozstawione to tu, to tam.



Początkowo rozmowa opierała się o wspominki z poprzednich śledztw, w których rywalizowali. Raz Arabella była górą, raz Holmes. Tym razem panna Fogg zamierzała być górą... dosłownie.

Robert z zainteresowaniem przyglądał się pokojowi panny Fogg, a także zgromadzonemu przez nią arsenałowi. Choć największe zdumienie wzbudziły kajdanki do skuwania przestępców.


-Dość niezwykła dbałość o wygodę złapanych.-
rzekł oglądając ową zabawkę. Cóż... kobiecy umysł krąży czasem niezwykłymi szlakami.
- Bo liczy się też komfort - puściła oczko do Holmesa juniora, zaś na jej palcu nie wiadomo skąd pojawiły takowe kajdanki. - Prawda, jakie milusie? Możemy je wypróbować.
-Tak... możemy?-
Robert Holmes był znanym w mieście podrywaczem i flirciarzem, ale były kobiety przy których tracił rezon. Arabella niewątpliwie była ich królową. Pewnie dlatego z nią rywalizował. Spojrzał na dziewczynę, oraz na kajdanki.- Co dokładnie ma panna na myśli?
Gdzieś spoza pokoju słychać były ciche jęki i lamenty, to Fury wyciszała skutecznie Wisdoma.
Ponowna kłótnia starego “małżeństwa” nie przeszkodziła Arabelli oraz sir Holmesowi w zabawach. Same zaś igraszki można było znacznie bardziej ubogacić i uprzyjemnić - na przykład pomagając Robertowi w pozbyciu się tego niepotrzebnego stroju.
Po chwili marynarka i kamizelka wylądowały na podłodze.
Pytanie tylko, jak... na razie nerwowo bawił się kajdankami próbując rozgryźć do czego zmierza panna Fogg.
Futrzastą częścią kajdanek pogłaskała mu policzek. Jest coraz bliżej i bliżej, Arabella ściągnęła z siebie płaszczyk... Upadł on na podłogę, przyciągając wzrok nieco skołowanego sytuacją Holmesa. Cóż, Bella była piękną kobietą i niewątpliwie, bardzo zalotną. Robert spojrzał w oczy półhinduski mrucząc cicho.- Co takiego planujesz Arabello?
Delikatnie wodził palcem po dłoni w której trzymała kajdanki.
- Zabawę - odrzekła radośnie i namiętnie pocałowała go w usta. Zaskoczyła go tym, prawie. Dotyk jego dłoni na sukni w rejonie pośladków mówił pannie Fogg, że choć on był zaskoczony, to bynajmniej jego ciało nie.
Zabawa miała się przecież właśnie rozpoczynać na dobre. Kiedy to sprawę odnośnie Kubusia można było przyjemnie zamknąć, niezwykle przyjemnym epilogiem. Niedługo suknia ukazała zgrabne nogi półhinduski, zaś na jej palcu obracały się puszyste kajdanki. Czemuż nie udogodnić zabawy w policjanta i bandyty... dokładniej rzecz ujmując: policjantki i... detektywa?
- Co powiesz na zabawę w policjantkę i detektywa?
-Czyżbym miał możliwość zbadania co kryje twój strój?-Robert podszedł do dziewczyny i zaczął rozwiązywać sznurki gorsecik, który chronił jej brzuszek przed obrażeniami i macaniem. Tym razem taka ochrona nie była jednak potrzebna. A usta detektywa przylgnęły do ust panny Fogg próbując sforsować tą miękką zaporę. Cóż... każda kobieta ma swój afrodyzjak, dla Arabelli była nim adrenalina.
Oraz kortyzol. Całość zabawy rozkręciły feromony oraz masaż pośladków. Robert schodził stopniowo w wyższe partie ciała kobiety, aż ta poczuła, że traci swoje koronkowe majtki.
A po tam poczuła że wylądowała gołą pupą, na swoim łóżeczku. I mogła podziwiać sir Robert Holmesa, odsłaniającego przed nią uroki męskiego ciała. I śmiesznie podskakującego na jednej nodze, gdy pozbywał się skarpetek.
O mało co się biedaczyna z powodu skarpetek nie zabił. Jednak jaka później była frajda z uprawiania zabawy na łóżku. Jedna ręka Roberta powędrowała do jednego otworka, druga zaś drugiego... do otworów z kajdanek, rzecz jasna. A tymczasem Belcia stopniowo traciła kolejne warstwy odzieży. W końcu obydwoje, znajdując się w stanie takim, w jakim Pan Bóg ich stworzył, zaczęli igrać na łożu miłości. Co prawda Holmes junior nie mógł do woli macać piersi, jednak te same znalazły się na tyle blisko twarzy, że Robert mógł je “badać” językiem.
A panna Fogg uprawiała jazdę konną, mając jedna za wierzchowca Holmesa juniora. Co jednak bardzo jej odpowiadało. Atmosfera ich wspólnych igraszek stawała się coraz gorętsza i coraz szybsze były ruchy Arabelli. Nie wspominając o ustach Roberta, na jej piersiach doprowadzających ją do białej gorączki.


-Jeszcze, jeszcze...trochę- dyszała i energicznymi ruchami bioder sprawiała w drżenie nie tylko siebie, ale i samo łóżko, o Holmesie juniorze nie wspominając. Aż dostąpili oboje “duchowego zespolenia”. I mokra od potu Arabella opadła na dyszącego kochanka.
-To było...- Holmes junior szukał odpowiedniego określenia. To było fantastyczne. To było dzikie. To było gorące... Takie było na pewno. Tylko że nie to mężczyźnie chodziło.-To było nieoczekiwane... panno Fogg.
- Niespodzianka... - zamruczała z uciechą.
-Nie jestem pewien, czy powinienem sypiać z rywalką, panno Fogg. W końcu my... wiesz. Konkurujemy ze sobą w wielu śledztwach.-odparł Holmes junior. Co jednak nie przeszkodziło mu w całowaniu jej noska i policzka.
- Co nie oznacza, że nie możemy czerpać czegoś od życia. W końcu życie to nie tylko praca - puściła oczko do juniora i uśmiechnęła się zadziornie. Rywal dostał całuska w policzek...
Czy tylko aby na pewno ten...

...nie był judaszowy?

Miłość lubiła grać w przeróżne gry. Pomijając również zabawę w policjantkę i rabusia (a raczej niegrzecznej dziewczynki i jeszcze większego łobuza!), uwielbiała płatać figle.
Miłość fizyczna nie jest też czymś co można ująć w kajdany pruderii i obyczajowości. Bez względu na epokę i jej kanony.
I ani Holmes, ani panna Fogg nie przejmowali się pruderią i obyczajowością. Nie, gdy byli sami. I gdy ich wzajemna fascynacja, dodawała ognia ich igraszkom. Ogień rywalizacji przekuł się w ogień pożądania... przynajmniej na tę noc.

Kolejną atrakcją wieczoru, a może raczej ranka...
Pobudka o 10:00 trudno uznać poranną ze strony Holmesa Juniora.

- Panie Holmes, mam dla pana herbat... - odezwała się Fury, i przypadkowo natknęła się na pana Roberta w stanie naturalnym. - Och, przepraszam bardzo, sir...

W bardzo naturalnym stanie, zostawiła go Arabella...
-Nie szkodzi moja droga Deus ex Machino. Mogłabyś mnie ... rozkuć?- spytał Robert. A Fury odparła słodkim głosikiem.- Ależ po co. Tak ładnie się pan prezentuje. A panna Bella może mieć ochotę na deser.
- A gdzie jest panna Fogg, skoro już przy tym jesteśmy?
- spytał Holmes junior.
Tymczasem jeden z manipulatorów wysunął się ze ściany i pochwycił rewolwer celując nim w unieruchomionego potomka Sherlocka.
-Czy twoje zamiary wobec panienki Belli są szlachetne ? Co robiliście wczoraj w nocy?! -krzyczał poirytowany Wisdom, zaś do akcji wkroczył inny manipulator, który capnął ten trzymający rewolwer.
-Jak się zachowujesz wobec przyjaciela panienki ty zacofany złomie?! Przez ciebie wyjdziemy na prymitywów. To w końcu dziewiętnaste stulecie, a nie jakieś szesnastowieczny Ciemnogród. Powinniśmy być postępowi, a nie przynosić wstyd panience.- irytowała się Fury szarpiąc z Wisdomem o rewolwer.
-Nie pozwolę by ten pożeracz niewieścich serc wykorzystał naszą panienkę!- wrzeszczał Widsom, a Fury odparła.- Z tego co słychać było to raczej panienka wykorzystała tego chłopca i dobrze się przy tym bawiła.
-Jestem pewien... Czy ktoś mógłby mnie...?
-próbował coś wtrącić. W końcu zrezygnowany rzekł smętnym głosem. - I dlatego nie mam Deus Ex Machiny w moim domu.
Nagle oczy Holmesa spoczęły na szarej kopercie. A on sam zaczął nad czymś rozmyślać.

A sama sprawczyni tego zajścia asystowała Thomasowi przy eksperymencie, przypominając od czasu do czasu, że mają zjawić się u rodziców na kolacji.
Tom tymczasem powoli zajął się dokańczaniem eksperymentu. Wsunął soulcathera ostrożnie w ciało lalki, podłączył zasilanie i...poprzez zwoje kabli zaczął płynąć prąd.
Wszędzie iskrzyło, przekaźniki mocy szalały, a brat Belci wpatrywał się jak urzeczony w mechaniczną lalkę, którą dokończył budować. Wreszcie pierzaste skrzydła drgnęły, a lalka otworzyła oczy mówiąc cichym głosem.- Czy to jest niebo? Czy jestem już aniołkiem?
Tom nie wytrzymał napięcia i krzyknął.- Ona żyje! Żyje!
Tę podniosłą chwilę, przerwało wejście Holmesa w pantalonach które czasem panna Fogg nosiła i z kopertą w ręku. Tą kopertą!
Machnął nią przed nosem półhinduski.- Po co ci te informacje?! Wybierasz się do Indii?!
Zamarł na moment i szeptem rzekł do siebie cicho.- Zniknięcie Edena. A więc o to... chodzi.- i ponownie spytał Bellę.- Wiesz w co się pakujesz? To już nie będzie zwykłe śledztwo. To nie przemytnicy. To nawet, nie geniusze zbrodni. To już jest... polityka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-05-2011 o 13:11.
abishai jest offline  
Stary 13-05-2011, 13:17   #14
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
- Tom, jak tam aniołek?
- Aniołek jak najbardziej...sprawny. Interesujący projekt. -Thomas nadal przeglądał szczegóły techniczne w notatniku. W końcu spytał.-Co zamierzasz z nią zrobić, siostrzyczko?
- Wiesz, Thomas... - przypatrzyła się dokładniej aniołkowi. - Mam nadzieję, że jeszcze go nie włączałeś, prawda? Jeszcze dokładniej nie mam pojęcia, ale... przypuszczam, że ktoś wykorzysta ten projekt do zbudowania nowej generacji...
Miała dokończyć zdanie, ale słowa gdzieś uciekły. Najwyraźniej “spłoszył” je Holmes junior. Z zakazaną dla niego rzeczą w dłoniach. Arabelli się w środku gotowało. Bez słowa podeszła do niego i wyrwała mu liścik z dłoni.
- Holmes!
Jednym zamaszystym ruchem odebrała swoją własność.
- A sir wie o tym, że to nieładnie czytać czyjeś korespondencje? A poza tym to dla moich informacji jest. - odparła chłodniej.

Uf, tego już było za wiele. Wiedziała, że Holmes Jr posiadał wybuchową mieszankę przenikliwego umysłu i wyjątkowo wścibską naturę, ale czytanie prywatnych korespondencji przeciągnęło strunę, wszystkie przewody w Deus Ex Machina... Tak, przypomniała sobie, że Robert nie należał do miłośników technologii. To porównanie do jego jakże zacnej persony bardzo by pasowało.

-Właściwie to już uruchomiłem...ale to chyba teraz detal. odparł Thomas obserwując podnoszącego się aniołka i rozglądającego po nieznanym miejscu. I mamroczącego.- Gdzie jest tatuś? Gdzie jest mamusia?
-Nie zmieniaj tematu Bella... To jest sprawa bardzo niebezpieczna. Pchasz palce między naprawdę spore drzwi. - odparł Robert spoglądając półhindusce prosto w oczy.

Bardzo niebezpieczna to była kwestia raczej wtrącania się w moje sprawy, Robercie Holmes, stwierdziła wtenczas Bella, a ty wpychasz swoje palce między me automatyczne imadła. A zmiażdżone palce... oj tak, bardzo, ale to bardzo bolą...

- Wiem, ale czym jest życie bez odrobiny adrenaliny, Holmes? Bez adrenaliny gatunek człowieka nie przetrwałby tysięcy lat ewolucji - Bella smakowała te słowa, patrząc zimno wprost w oczy juniora. - Adrenalina jest jedną z rzeczy towarzyszących każdej mojej pracy. Tyle, jeśli chodzi o temat niebezpiecznych zadań, bo ten właśnie został ostatecznie zakończony - list zaś schowała do dekoltu. Sam młody detektyw to widział. - Thomasie, wygląda na to, że nasz aniołek.. właśnie się odezwał...
-Ano tak...- stwierdził Thomas.-Fascynujące, nieprawdaż?
-Nie wiem czy w polityce jest adrenalina. Są różne męty w portach, różne gnidy...różni zboczeńcy i sadyści. Ale oni są niczym przy politykach.-stwierdził krótko Holmes.-Powinnaś uważać na siebie.
- Męty były, są i będą zawsze, nic się z tym nie zrobi, mój drogi. Równie łatwo może mnie taki jeden dopaść dwie czy trzy ulice dalej. Sęk w tym, że nic z tym nie zrobisz, choćbyś nie wiem, jak bardzo byś się starał, sir Holmesie - ściszyła głos, by Angela niczego nie słyszała. Odwróciła się do mechanicznego dziecka, wcześniej szybko wyciągając kopertę z biustu i wkładając ją zręcznie za pazuchę, zwróciła się do dziewczynki. - Tatusia i mamusi tutaj nie ma, słonko. Jesteśmy tylko my i ten milutki kotek - Melchior w tym czasie otarł się o nogi swojej pani i mruczał.

Melchiorek najwyraźniej szukał mechanicznych myszek, które mogły się poniewierać w raju Thomasa. W krainie maszynami i wynalazkami płynącą. A wydawało się, że w kącie jeden taki kąsek popiszczał. Puszysta, milutka kuleczka rozpoczęła swoje łowy.

-Czemu ten pan łazi w damskich pantalonach?-spytał aniołek.
-Bo ktoś zostawił mnie pod opieką pod opieką szaleńczych machin, z których jedna chciała mnie zabić.-burknął Robert, po czym szepnął do ucha Belci.-Z tobą raczej trudno się nudzić, co?
A aniołek usiadł na stole i rzekł.-Mam mętlik w głowie.
-Zapis osobowości zbyt długo przebywał w zamknięciu. Część pamięci uległa degradacji.- zasugerował Tom po chwili namysłu.
- Oj, Robercie, Robercie - pogłaskała czule mężczyznę po policzku, a następnie po brodzie. - Może przestałbyś zawstydzać młode panienki? - zachichotała półhinduska. Pół żartem, pół serio. Kiedy tylko skończyła takie gładzenie młodego detektywa, jedno pytanie skierowała do braciszka. - Istnieje możliwość “odrestaurowania” ich, kiedy przebywa w miejscach znanych sobie za życia?

Tak, junior odrzekł o niebezpiecznych sprawach, a sam paradował w damskiej bieliźnie...

-Do pewnego stopnia...tak.-oparł Tom, kiwnął głową w geście rezygnacji. -Całkowite jest niemożliwe. Z dobrych wieści, utraciła jedynie część wpomnień, rdzeń osobowości jest nienaruszony. Wiesz, że... masz przed sobą, sposób na nieśmiertelność?
-Osobiście nie chciałbym spędzić wieczności, jako lalka.-mruknął Holmes.
- Tak - odparła Thomasowi, przyglądając się dyskretnie mechanicznej dziewczynce. - Jakby nie wspomnieć, kiedyś próbowano znaleźć kamień filozoficzny, żeby mieć dużo złota albo życie wieczne, to teraz mamy kamień księżycowy jako żyłę złota, a i sposób na nieśmiertelność znalazł się sam - rozumiejąc poniekąd niechęć Holmesa do machin dodała. - Problem w tym, że ktoś chętnie by sobie na tym zyskał. Dużo więcej niż może nam się zdawać. Przydało by się chronić Aniołka tak, aby nikt nie dowiedział się o jej istnieniu. Bądź jeśli już, skrzętnie to maskować.
-Chyba lepiej mieć ją na oku. W sumie jest tylko lalką.- mruknął Robert głaszcząc po głowie dziewczynkę.-Kosztowną ale tylko lalką. Nie wyróźnia się w tłumie, o ile...hmm... O ile nikt nie wie jak bardzo samodzielna, być potrafi.

Dziewczynka robot, odruchowo podsunęła mu głowę pod dłoń. Może gdzieś w środku, tkwiło w niej wspomnienie ojca?
- Wiesz, Holmes, ale Aniołek nie jest zwyczajną lalką - wtrąciła się Arabella w słówko mężczyzny w pantalonach. - Nie, Robercie, nie mogę cię oglądać w takim stanie... Wybacz, trzeba cię... zmężnić... - skomentowała odnośnie pożyczenia od niej damskiej bielizny.
-To mnie ubierz...sam do twojego pokoju nie wejdę. Nie kiedy jedna deux machina chce mnie zabić, a druga macać.-odparł Holmes junior, splatając razem ręce.
Na to tylko Bella wybuchnęła śmiechem i kiedy tylko się wyładowała, powędrowała do własnego mieszkania i wzięła stamtąd ubranie Holmesa, o którym zapomniał.
Jakoś przeczytać moich prywatności nie zapomniał... - mruknęła w myślach. Oj, tego mu na pewno Bella nie zapomni...


Sir Holmes, gotowy i ubrany w swoje poprzednie patałaszki. “Hinduska” chichotała jeszcze przez dłuższy czas, kiedy tylko tego nie słyszał. Nie miał przynajmniej czym gorszyć Angeli.
-W nocy nie narzekałaś na moje wyposażenie.- rzekł żartobliwie Robert Holmes jr. cmokając Bellę w policzek.
- A i owszem - zachichotała. - Tom, odnośnie tego konceptu na nieśmiertelność, przydałoby się znaleźć jeszcze kolejny. Jakoś nie wszyscy przepadają za maszy... - urwała, gdyż na górze rozległ się jazgot. Czy te piekielne maszyny nie mogły choć jednego dnia zachować się jak dorośli, cywilizowani ludzie? Fury i Wisdom zaciekle się kłócili o... no, właśnie, co znowu się tam stało?!
Westchnęła ostentacyjnie. Chyba groźny, ostrzeżenia i inne ultimatum poszły do diabła. Trzeba chyba im będzie przerwać dostęp do źródła energii...
- Do diabła, koniec tego cyrku - kiedy usłyszała dźwięk tłuczonych naczyń, zawarczała. Jeszcze jej mieszkanie zdemolują! Dwa duchy domu walczyły między sobą! - Thomas, proszę cię o popilnowanie Angeli, Robercie... - tu westchnęła. - Mógłbyś ze mną udać się na górę? - zwróciła się do juniora. - Ja zaraz wrócę, tylko zrobię mały porządek tam na górze... - wycedzając ostatnie słowa i dodając do nich ironii...
I z planem prawdopodobnej zagłady obu Deus Ex Machin, mając w wyobraźni obraz apokalipsy, nędzy i rozpaczy, z impetem ruszyła do swojego mieszkania. Oby nie było za późno - może jeszcze zdoła zdziałać... radykalnie...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 24-05-2011, 22:10   #15
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ranek był pełen wydarzeń. Holmes w babskich pantalonach. Dwie wojujące deus ex machiny, przebudzona laleczka. Kłótnia z Holmesem w damskich pantalonach.
A jeszcze się nie skończył.
W pokoju panny Fogg leciały pióra...


dosłownie.
Znak że dwie deus ex machiny brały się do ścielenia... i wyzwisk. Odwieczny konflikt pomiędzy nimi znalazł swoją kolejną odsłonę.
“Sztywniak! Lubieżnica! Staruch! Markietanka! Podróbka dżentelmena! Nienasycona podglądaczka! Seksofob! Seksofilka!”
Gdy nie było państwa Fogg, deux machiny szalały.
A gdy Arabella weszła, obie machiny zaczęły na siebie skarżyć i zwalać winę. Wisdom bynajmniej nie wypierał się próby zamachu na życie Roberta. Tyle, że twierdził, że zamierzał go tylko postraszyć.
A potem wparowała Fury i zepsuła mistery plan. Fury zaś twierdziła, że to ona zabawiała swoim towarzystwem pana Holmesa “Co by nie ostygł przed powrotem panienki”, gdy wparował do pokoju manipulator kierowany przez Wisdoma uzbrojony w bron palną i mordercze zamiary.
Co prawda Arabella nie bardzo wiedziała jak można być uzbrojonym w mordercze zamiary, ale... coś innego skupiło uwagę panny Fogg. Wisząca na wieszaku suknia!
Nie wisiała tam bez powodu.
No tak! Obiad u rodziców!

Rodzice panny Fogg mieszkali w rezydencji rodowej. Było to miłe i ciche miejsce oddzielone małym parkiem od wielkomiejskiego zgiełku. Pod względem architektonicznym, rezydencja Foggów nie odbiegał standardów.
Nie była też specjalnie duża, a “osobowość” deux ex machiny państwa Foggów, stworzono na kształt miłego, nieśmiałego i cichego staruszka imieniem Simon. Który dyskretnie opiekował się wszystkimi domownikami. Tych akurat w rezydencji Foggów nie było zbyt wiele.Auoda Fogg wolała się sama zajmować domem i zatrudniono minimum potrzebnej służby. A sam Simon, był raczej nienarzucającą się deus ex machiną.
Odkąd Auoda zadomowiła się w Anglii, budowla powoli zaczęła tonąć w zieleni.


Jako że jedną z pasji pani Fogg było ogrodnictwo.
Widok domu przywoływał tyle wspomnień w umyśle Arabelli. Tyle przyjemnych wspomnień. Zawsze przyjemnie jest wrócić do rodziny.
A propo rodziny. Właśnie ktoś wysiadał z konnego powozu.
Tatuś!


Phileas Fogg wracał właśnie z porannych rozgrywek w wista w swoim klubie. Jak zwykle punktualnie, zawsze o tej samej porze. Powiadano w Londynie, że można było regulować zegarki opierając się na jego codziennym rozkładzie zajęć. Tego nawyku nie zmieniła nawet żywiołowość i energia jego żony.
Zapłaciwszy napiwek Phileas dorożkarzowi skierował się do drzwi domostwa, gdy zobaczył nadchodzącą córkę.-Bella, jak miło cię widzieć. Matka się ucieszy. Radzicie sobie we dwoje mieszkając samotnie? Nie potrzebujecie dyskretnej pomocy?
Uśmiechnął się na widok Arabelli, jej uroda łączyła wszystkie najlepsze cechy angielskiej i hinduskiej krwi.
-Chodź, matka jest pewnie w cieplarni za domem.-rzekł z uśmiechem ojciec obejmując córkę. Po czym spojrzał w kierunku jej towarzysza.-My się chyba skądś znamy.
-Holmes Robert, zapewne pan o mnie czytał.- odparł Robert witając się z ojcem Arabelli.
-No tak. Syn Sherlocka... jak mógłbym zapomnieć. Wchodźcie, wchodźcie.- odparł Phileas.
I cała trójka udała się do cieplarni znajdującej się na tyłach domu Foggów. Po drodze do tej cieplarni Nestor Foggów zamówił u Simona herbatę i ciasteczka, które miały być przetransportowane do cieplarni właśnie.
Zbudowana wyjątkowo rozrzutnie cieplarnia była dopiero we wstępnej fazie rozbudowy.


Dla Auody to miejsce było oczkiem w głowie. Tu relaksowała się pomiędzy rozmowami o polityce i problemach społecznych z żonami wpływowych osób jak i z nimi samymi. Tutaj odpoczywała od kłopotów zajmując się pielęgnacją roślin z całego świata.
I tu też ją zastali...


Auoda Fogg spotykając się z żonami polityków ubierała się gustownie, wedle najnowszych trendów z Paryża. Niemniej w domowych pieleszach wolała tradycyjne hinduskie szaty. Zresztą Phileas też wolał, gdy ubierała się zgodnie z tradycją. Do twarzy jej było w sari.
Właśnie przycinała miniaturowe drzewka sprowadzone specjalnie dla niej z samej Japonii.
Na widok wchodzącej trójki osób, uśmiechnęła się ciepło.-Ach, witaj Arabello. Widzę, że tym razem przyszłaś w towarzystwie młodego dżentelmena.-
Po czym rzekła do Holmesa.- Witamy w naszych skromnych progach, paniczu Holmes. Oczywiście zostanie na herbatę, prawda?
-Oczywiście madame. To dla mnie... zaszczyt.-odparł Robert Holmes. Auoda uśmiechnęła się uroczo i zwróciła do Arabelli.-A więc opowiadaj moja droga. Jak sobie radzicie, ty i Thomas?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 04-07-2011, 12:55   #16
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Bella musiała wziąć głębszy wdech, żeby nie rzucić się od razu w stronę generatora mocy do deus-ex-machin. Latające wszędzie pierze, ten hałas, kolejne obietnice cichego siedzenia...
Ale wspomniał się dziewczynie obiadek u rodziców. Oczywiście, zamiar miała zaprosić Roberta, choć wykręcił jej kilka chwil temu parę niezłych szwindli.
- Robercie, pomógłbyś mi przy wyborze sukienki? - spytała się mężczyznę.
-Jak sobie życzysz.-odparł mężczyzna, choć jeśli chodziło o damską garderobę, specjalizował się w jej zdejmowaniu, a nie wyborze.
Rozejrzał się wchodząc tuż za nią.-Nie taniej byłoby zatrudnić żywą sprzątaczkę? Bo na pewno ciszej.
- Pod pewnymi względami lepiej jest, jak się tym zajmują deus-ex-machiny. Są bardziej wszechstronne i bardziej dostępne. Coś za coś, Robercie.
- Coś za coś. Na przykład... za poduszki i kołdrę i martwych kochanków w łóżku?- odparł filzoficznie młody Holmes.
Bella wzruszyła lekko ramionami.
- Oj, nie. Pan Wisdom ma owszem, staroświeckie poglądy, ale widzisz... pani Fury się spodobałeś - zachichotała Bella. Po chwili się spytała Roberta, pokazując mu dwie suknie:


Jedną dość frywolną z racji, przyciętych dolnychdolnymi partiami, w celu odsłonięcia nóg... Idelna do eksploracji różnych ciasnych obszarów i szybkich dywersji.
Druga była już bardziej klasyczna, choć rząd guziczków, mógł sprawić wiele niespodzianek.


- W której sukni mi lepiej? - spytała się panna Fogg.
-W obu ci ładnie.- odparł dyplomatycznie Robert odwracając się podczas przebieranek. Wszak wspólnie spędzona noc nie oznacza odrzucenia dobrych manier. Inna sprawa, że nie musiał się odwracać. Na takie okazje w kobiecych sypialniach były parawany. W tym także te najnowsze o regulowanej przejrzystości, w zależności od tego co właścicielka parawanu chciała osiągnąć...i pokazać.
Przymierzyła pierwszą suknię, po chwili parawan się rozsunął.
- I jak?
-Cóż... bardzo... ci... robi wrażenie.-Panicza Holmesa nieco zamurowało, a spojrzenie niewątpliwie zbyt często wędrowało, po okrytych pończoszkami nogach Arabelli.
Ciemnowłosa piękność przeszła po pokoju niczym modelka, zgrabnie i z klasą, wyginając się czasem w seksownych pozach. Później podeszła do Roberta, wygięła się do tyłu tak, że czubek jej głowy dotknął klatki piersiowej mężczyzny, co wyeksponowało wyraźnie piersi panny Fogg, zaś jej oczy były skierowane ku twarzy jr Holmes’a.
- Wiesz. Ta... będzie najodpowiedniejsza.
-Niewątpliwie ci w niej do twarzy.- odparł spokojnym tonem Holmes, mimo że jego własne oblicze lekko się zaczerwieniło.
-Wygląda panienka prześlicznie. -stwierdziła Fury, a Wisdom wtórował słowami.-Jak prawdziwa dama.

- Mon dieu! - wyrwało się Belli, jakby sobie o czymś strasznym przypomniała. - Fury, czy ktoś stoi przed tymi drzwiami? Jeśli tak, to kto?
-A taaak Jakiś młodzian z... zielskiem w kapeluszu.- przypomniała sobie Fury. A Wisdom poprawił.-Nie z zielskiem, a gałązką ostrokrzewu. I... tak. Nadal stoi, zajmując się sypialnią... eeechmmm... zostawiliśmy go pod drzwiami.
Gałązka ostrokrzewu. Czyli człowiek przysłany przez sir Rogera Macintaire’a!.
A Holmes zmarszczył brwi, jakby nad czymś namyślając.
- Cul, cul, cul...aaa! - zdenerwowała się Bella i szepnęła do Fury tak, by Robert niczego nie usłyszał. - Fury, gaz usypiający Robertowi, jak będzie w szafie. Jak odejdę bardzo daleko, to go wypuśćcie. A, i gazu się pozbędziecie...
- I po obiadku u mamusi - "rozpaczała", ale zdecydowała się spotkać z jegomościem.

Deus ex machiny z entuzjazmem rzuciły się na zaskoczonego Holmesa. Sprzężone sensory sprawiały, że co słyszała jedna z nich, słyszały obie. Żelazne manipulatory chwyciły za kończyny mężczyzny i zaciągnęły go do szafy, by tam skrępować jedwabnymi szlafrokami Belli i wpuść gaz usypiający.
- Roberciku, tylko bądź cichutko - szepnęła czule do mężczyzny, z którym się przespała i który właśnie drzemał w szafie.. - Bądź grzeczny, ciocia Belcia zaraz do ciebie przyjdzie.
I odziana w odpowiednią suknię podeszła do drzwi.
Mężczyzna był młodym okularnukiem w cylindrze.


Pochylił się lekko zdejmując go w geście powitania i spytał.- Czy mam przyjemność z lady Arabellą Fogg?
- Tak, z lady Fogg.
Wyjął z kieszonki kamizelki kopertę, mówiąc cicho.- Bilet kolejowy do Konstantynopola przez Paryż i Rzym. Punkty kontaktowe na całej trasie. I mapa do tajnej kryjówki w Delhi, na wypadek kłopotów. Oraz klucz do niej.
Koperta była różowa, zapięczetowana lakiem uformowanym na kształt serduszka, przez co wyglądała jak list miłosny.
- Merci beaucoup, monsieur - odebrała list od pana.
-Taka praca. Życzę miłego dnia.- odparł na pożegnanie mężczyzna, kwitując sprawę służbowym uśmiechem.
Bella pożegnała mężczyznę. Kiedy ten odszedł, zamknęła za nim drzwi.
- Fury, wywietrz dokładniej ten gaz usypiający. Panie Wisdom, pan to samo. Fury, potrzebuję środka amnezyjnego, zaaplikuj go Robertowi - wydała polecenia Deus ex Machinom.
-A nie boi się panienka skutków ubocznych? No i środek amnezyjny nie działał zbyt poprawnie na dwóch ostatnich delikwentów.- przypomniała deus ex machina. Cudowny eliksir kasował wspomnienia na chybił trafił z ostatnich kilku godzin. A i one z czasem powracały.
- Spróbuj, Fury. - rzekła do machiny. Arabella zaznaczyła znaczkiem odpowiednie serduszko, bowiem miała sporo zalotników, którzy przesyłali jej podobne kartki.


Cóż, taka cena sławy. Bella zamknęła szufladę z prezentami od wielbicieli.
A w tym czasie Deus ex Machina, wstrzyknęła specyfik pacyfikujący pamięć i niebezpieczny umysł młodego detektywa i wypchnęła skołowanego mężczyznę z szafy. Po otrzymaniu dawki specyfiku, obiekt był niemal zawsze skołowany i do pewnego stopnia podatny na sugestię.
-Gdzie... co ja tu robię?- spytał Holmes rozglądając się półprzytomnym spojrzeniem.
- Przyszedłeś do mnie, bo mieliśmy się wspólnie wybrać do moich rodziców na obiad - odpowiedziała mu spokojnym głosem. - I czekałam na ciebie.
-Achaaa...-Holmes próbował sobie przypomnieć te sprawy.- Ale pamiętał tylko walkę, golutką Bellę i... kajdanki obszyte różowym futerkiem.

Cóż, skleroza nie boli. W żadnym wieku. Holmes'a szczególnie też nie zabolała.
- I w międzyczasie wybrałam tą ładną sukienkę. No, teraz zbieramy się Holmes. Na obiadek, o-bia-dek. U moich - rodziców - sylabizowała mu zdanie jak jakiemuś małemu dziecku.
-A tak...byliśmy.. umówieni na ten obiadek, tak?-mruknął skołowany Robert. Pamiętał bowiem, że się umówił z Bellą. Kiedy i Na co... umykało jego pamięci.
- Teraz, zaraz. Idziemy na obiadek. Mon dieu, jak ty wyglądasz, Robercie? Pozwól, że cię trochę poprawię...
-Dobrze.- rzekł ostrożnie Holmes nie wiedząc czego się spodziewać.
Oczywiście, Robert wyglądał jak po ulicznej zawierusze, w której to Holmes jr nierzadko brał udział. Oprócz faktu, że mężczyzna miał skołowaną pamięć, pozostał jeszcze obiadek u rodziców. Bella musiała wypoprawiać Roberta, uporządkować jego naturalnie nastroszoną grzywkę, kołnierz, koszulę - i mogli się już zabrać mechaniczną karocą do posiadłości państwa Fogg. Kobieta nie pozwoliła na to, aby jej biedactwo się wałęsało samopasem po mieszkaniu z dwoma, mechanicznymi duchami domu...

W posesji państwa Fogg:
- Hej, tato!
-Jak się miewa Tom... i czemu nie przybył? spytał Phileas prowadząc córkę i jej towarzysza na tył domu, do ich matki.
- Pracuje, tato - Bella na znak małej bezradności wzruszyła lekko ramionami.
To było najprostsze pytanie. Bo co mógł przeważnie innego robić Thomas zagłębiony w świecie swoich mechanicznych pasji?
-Jak zwykle. Pracowitość to cecha, ale wszystko co w nadmiarze szkodzi.- odparł z wyraźnym zmartwieniem w głosie Phileas. A Robert potwierdził jego słowa milczącym skinięciem głowy. Ta postawa niezbyt jednaka pasowała do hulaki jakim był sam Holmes junior.
Coś ten gaz amnezujący popsuł osobowość Roberta. A może jedynie to przejściowe? Albo udaje? Tak, to bardziej prawdopodobne. Środek nie miał tak drastycznych skutków ubocznych.
- Oj, on zupełnie przesadza. Od rana do nocy, prawie i trzeba byłoby go karmić jak dziecko.
-Przydałaby mu się dobra żona, która ustawi go w pionie.-odparł Phileas pocierajac podbródek.- Choć przy jego podejściu, prędzej ją zbuduje niż znajdzie. A właście panie Holmes jak dobrze zna pan moją córkę?-
-Bardzo dobrze. Można by rzec, że dogłębnie się poznaliśmy.- stwierdził Robert, stąpając po dość cienkim lodzie, zważywszy na tradycjonalne podejście ojca Aranelli do relacji damsko-męskich.
Nawet bardzo dogłębnie. Na razie Bella przysłuchiwała się rozmowie dwojga panów.
Przynajmniej dobrze, iż Holmes jr nie dowiedział się o reszcie “niecnego” planu Belci.
- Znamy się, tatku.
Przez chwilę zapadło milczenie podczas tej przechadzki, a potem.
- I ?-Phileas nachylił sę do córki, gdy Holmes podziwiał jakieś grecką antyczną rzeźbę stojącą w ogrodzie.-Co o nim sądzisz Bello?
- Bardzo miły, sympatyczny facet.
-I dżentelmen na temat którego krążą plotki. Nieprzychylne plotki.- odparł ojciec dziewczyny.- Nie wiesz może, ile w nich prawdy?
- Ponoć w każdej bajce jest ziarnko prawdy - a co? Bella pod niektórymi względami też nie zaliczała się do grzecznych panienek, które punktualnie o ósmej wieczór idą grzecznie spać do łóżeczka... Jednakże dla dobra ojcowskich nerwów nie wtajemniczała Phileasa w tę część swego życia.
-No właśnie.-mruknął ojciec.

Zbliżali się już do królestwa matki panny Fogg, cieplarni. Miejsca gdzie Auoda mogła się poczuć jak w swym rodzinnym kraju. Najwyraźniej Anglia mogła być dla niej zbyt deszczowa.
- Witaj mamo!
-Witaj kochanie. Jak tam życie na własną rękę. Thomas nie sprawia za dużo kłopotów?- rzekla z uśmiechem Auoda. I zerknęła na Roberta.-A kimże jest ten młodzian?
- Thomas żyje - Bella uśmiechnęła się. - Jak zwykle we własnym świecie, więc wielu problemów na pewno nie sprawia. Bywają problemy natomiast z Deus ex machina, ta poza tym daję radę z utrzymywaniem mieszkania. To jest Robert Holmes - przedstawiła kolegę.
-Miło mi poznać mister Holmes.- rzekła Aouda podając rękę do ucałowania. Co zresztą Robert uczynił. Po czym cała czwórka usiadła czekając na herbatę.
-Piękne miejsce.- stwierdził dyplomatycznie Robert rozglądając się po cieplarni, a Aouda rzekła.-Dziękuję. Myślę, że będzie piękniejsze w przyszłości, gdy już wszystko będzie skończone. Przyjdzie pan wtedy je obejrzeć?-
-Z całą pewnością.-odparł Robert, a Phileas spytał.-Czemu Thomas nie przyszedł?
- Ach, znowu zagrzebał się w maszynach.-
-Miło że tobie udało się znaleźc troszkę czasu, dla rodziców.- rzekła matka Belli i spytała.-Chyba, że... jest jakiś konkretny powód tej wizyty?
- Ależ tak wpadliśmy sprawdzić, co u was słychać.
-Nic nowego w zasadzie. Jak wiesz ojciec woli spokojne ustabilizowane życie.- stwierdziła Aouda. Phileas dodał zaś.-Myślimy o przeprowadzce poza miasto. Przynajmniej w okresie letnim.
Ojciec miał tak ustabilizowane życie, że chyba wszelkie zegary i mechanizmy świata nie mogły mu dorównać w kwestii dokładności. Taka matematyczna precyzja była cechą charakterystyczną dla pana Phileasa Fogg.
Matka Belli zerknęła na Roberta i rzuciła pytaniem.-To jak długo się znacie?
- Ale dlaczego przeprowadzka? Dokąd? - posypały się pytania ze strony Arabelli.
-Na wieś. Bliżej przyrody.- stwierdził Phileas. A Aouda stwierdziła.-Miasto jest takie męczące podczas lata.
- A co słychać u pana Passerpartout? Wujek Bill się ostatnio nie odzywał?

Przydałoby się porozmawiać z rodzicami. Choćby te ostatni raz...
Nie wiedziała bowiem, czy dożyje końca tej misji czy los nie wywieje ją do innych zakątków świata...
 
Ryo jest offline  
Stary 20-08-2011, 19:27   #17
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na pytanie o kondycję głównego kamerdynera i jednocześnie najlepszego przyjaciela, Phileas odparł wesołym tonem głosu.-Drogi Passepartout ma się świetnie. Mimo mijających lat, jego kondycja jest bez zarzutu.
-Tak jak i twoja kochanie.-
rzekła ciepłym głosem hinduska do swego męża, po czym dodała.- A co do Williama. Ostatni telegram jaki od niego otrzymaliśmy, był zaproszeniem na jesień do jego rezydencji. Wygląda na to, że w tym roku William nie może nas odwiedzić.
Podczas gdy Aouda zatopiła się w rozmowie z córką, Phileas wypytywał Roberta, czy podobnie jak ojciec ma dobrego przyjaciela, który pomaga w rozwiązywaniu spraw. Oraz jak dobrze zna się z jego córką. A młody Holmes próbował się wywinąć z sieci jego pytań.
Aouda zaś zaproponowała córce.-A może być tak odwiedziła wujka Williama w jego domu w południowoafrykańskich koloniach. Wszak zawsze byłaś jego ulubioną bratanicą.
I jedyną bratanicą, ale to mało ważny detal.
- Tak... zapewne tak zrobię, mamusiu.-
Tyle, że południowa afryka była jej obecnie, trochę nie po drodze. Niemniej nie wiedząc o planowanej przez Arabellę podróży, Aouda kontynuowała.-Może na jesieni wyruszysz? Wyślemy telegram do wuja w tej sprawie.
- Dobrze, może być w październiku, mamo. Czy to prawda jednak, że ktoś wam wysyłał listy z pogróżkami?
-Drobiazg kochanie. Nic czym warto się przejmować. -odpowiedziała Aouda. Po czym dodała ciszej.-Nie wszyscy pochwalają angażowanie się kobiet w politykę. Mamy siedzieć w domach i parzyć herbatkę. Przestarzałe poglądy.
- A więc polityka weszła w grę. Mogłabym wiedzieć, mamo, w co tym razem się wpakowałaś?
-Nic poważnego kochanie. Naprawdę, nie ma się czym martwić.-odparła wymijająco hinduska.
- Ach, mam się nie martwić tym, że ktoś może cię zabić?
-To tylko infantylne próby zastraszenia mnie. Niektórym się wydaje, że nadal tkwimy w szesnastym wieku.- odparła żartobliwym tonem matka Arabelli.
- Mamo, ja się boję, że mogą ci zrobić gorszą krzywdę jak w szesnastym wieku - Arabella spojrzała matce prosto w oczy. - Proszę Cię, matuś. Pokazałabyś te liściki? Ale... nie na widoku, może nie w tym miejscu.
-No dobrze. Niech ci będzie.- Aouda wstała z miejsca i ruszyła powoli mówiąc.-Zostawmy chłopców niech pogadają ze sobą.
- Ależ o nich nie trzeba się martwić, mamuś.
Gdy szły w kierunku domostwa spytała.- To wpadł ci już jakiś amant w oczko, moja droga? Myślisz już nad ustatkowaniem się?
- Ustatkowaniem się? - jęknęła i wywróciła ostentacyjnie oczami. - Och, mamuś, jeszcze mam inne sprawy na głowie. Ale ale... możliwe że ktoś mi wpadł w oczko... i jak śliwka w kompot - te ostatnie słowa powiedziała już tylko do siebie.
-Te... inne sprawy?-spytała zaciekawiona matka, gdy szły korytarzem w kierunku gabinetu matki.

Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła pomiędzy matką a córką. Obie miały swe tajemnice i sekrety. Obie niechętnie chciały je poruszać. Obie nie chciały martwić swoich bliskich. Obie były do siebie podobne.
Czasami to właśnie może być największym problemem.
Auoda Fogg i Arabella Fogg przemierzały kolejne pokoje posiadłości. A Bella stwierdziła, że w sumie niewiele się tu zmieniło. Wystrój wnętrz był subtelny i gustowny.


Dobrze poukrywane manipulatory deus ex machiny i dyskretnie działające czujniki sprawiały, że obecność Simona była niezauważalna.
Ale przede wszystkim to był dom rodzinny. Każdy kąt wzbudzał w Arabelli tyle wspomnień z dzieciństwa. Tam rozbiła wazę winę zrzucając na brata, tam odstrzeliła popiersiu pradziadka nos, a tam... bawiła się z wujem w polowanie na lwy.

W końcu dotarły do gabinetu Auody, umieszczonego w odosobnionej części domu, ukrytej za drzwiami niczym się wyróżniającymi od ściennych paneli korytarza. O istnieniu i położeniu tego pokoju wiedziała cała rodzina Foggów i ich zaufany sługa. Ale nikt więcej.
Gabinet urządzony był w dość chaotycznym hindusko- angielskim stylu.
Oprócz wygodnych mebli, stylowego sekretarzyka, portretu miłościwie panującej królowej angielskiej, były też kolorowe poduszki do siedzenia oraz kadzidełka do medytacji.
Był też posąg Ganeśy.


Bo choć Auoda przeszła na anglikanizm, to nadal darzyła sympatią to bóstwo. I czuła nostalgię do swych korzeni. Hinduska podeszła do sekretarzyka i wyjęła z niego kilka listów.
Po czym podała je Belli.


Były napisane odręcznie i podpisane... A. Jamsberg.
Nazwisko nie wątpliwie fałszywe. Tematyka ich była podobna. Przedstawiano jej dowody antyimperialnej działalności i grzecznie sugerowano, że to jest nieżyciowa postawa.

„Wypadki chodzą po ludziach, a angażowanie się w wywrotową działalność bywa groźne.”

Te i inne pogróżki nie sugerowały konkretnych zagrożeń. Nic bezpośredniego. Za to wiele można było wyczytać pomiędzy wierszami. Ten A.Jamsberg doskonale wiedział, gdzie kiedy ... i z kim się Auoda spotykała. I wiedział, też że nie mógłby ją oskarżyć otwarcie o cokolwiek.
Secesjonistyczne poglądy matki Belli nie były bowiem podstawą do oskarżeń, a jej publiczna działalność polityczna również nie wykraczała poza prawo.
Wielu polityków uważało, że koloniom należy dać więcej autonomii, lub lepiej zadbać o ich rozwój. Same poglądy więc nie były powodem powstania listów z pogróżkami. A raczej sukcesów Auody w przekonywaniu do swych poglądów innych.
Ktoś chciał ją uciszyć... próbując ją zastraszyć. Na razie tylko w ten sposób. Na razie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172