Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2010, 13:44   #1
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Bajka na dobranoc

Bajka na dobranoc




Podkład muzyczny
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Wz5XYXKg1sE[/media]


Ryk silnika rozdarł niczego niespodziewającą się ciszę. Pozornie bezpieczne powietrze przysłoniła niewielka chmura spalin unosząca się z wolna ku niebu. Spokojna dotąd trawa ugięła się pod czarnymi jak smoła oponami. Co niektóre źdźbła zostały wyrwane z ziemi i poszybowały gdzieś w nieznane. Motocykl ruszył, jeszcze bardziej łamiąc porządek tego miejsca.
„Tego nie powinno tutaj być, to jakaś paranoja!” krzyczały do siebie rude myszki zamieszkujące pobliskie norki, które bezlitośnie potraktowane kołami harleya pozapadały się, zasypując wszystkie zgromadzone w swoich wnętrzach zapasy.
Zataczający kolejny krąg na niebie jastrząb również złorzeczył diabelnej machinie, ponieważ zaksztusiwszy się unoszącymi się w powietrzu spalinami zakasłał, płosząc dwie pulchniutkie myszy.
Zbulwersowane zwierzątka miały oczywiście rację, motocykle i inne wynalazki ziemskiej współczesności były czymś, co do Sięziemi w ogóle nie pasowało. Mało tego, one były przyczyną powolnego upadku kultury tego świata. Ale wszystko w swoim czasie.
Znienawidzony przez naturę motocykl ruszył i... zaraz się zatrzymał. O wiele zbyt gwałtownie.
Podnoszący się z ziemi królewicz Zydras dotknął swojego nosa. Zasyczał głośno, kiedy przez jego twarz przemknął ostry ból.
Jego książęca mość nie zaznał wcześniej tego typu odczuć. Czując, jak złamany nos zahaczony wysokim, koronkowym kołnierzem zabolał jeszcze bardziej nawet się zdziwił. Później oczywiście się rozpłakał.



- Coraz więcej osób wyrusza na poszukiwania Twej córki, panie – donośny głos królewskiego doradcy rozbrzmiał w zimnej sali. - Chyba nie zamierzasz, o czcigodny podarować ręki księżniczki Mashy temu, komu udałoby się ją uratować?
Zamiast królewskiego tenoru w komnacie rozbrzmiał piskliwy głos Śmieszka - nadwornego błazna.
- O tym, co Flonek zamierza to niech on już sam myśli, mości dwor radco. Zresztą bal, bal, a doradca Asilas jeszcze tutaj? Na p...
- Milcz błaźnie! - zaryczał Asilas. - Zresztą, o ile w ogóle księżniczkę uda się uratować. Z północy dochodzą nas złe wiadomości... - dokończył już spokojniej, kierując swoje słowa s stronę władcy Północnego królestwa.



Król Flonen zasmucił się. Dobrze wiedział o wszystkim, co starał się mu przekazać doradca. Jego córka, księżniczka Masha – prawowita spadkobierczyni tronu Północnego Królestwa została ponoć... król nie chciał o tym nawet myśleć... żoną czarnoksiężnika Tylca – największego wroga Flonena i, nawiasem mówiąc, człowieka pozbawionego nosa i obu uszu (co było winkiem jego ostatniego spotkania z władcą Północnego Królestwa).
Czarnoksiężnik miał jakoby porwać młodą, piękną Mashę i w zamian za zdjęcie z niej klątwy poplątanej mowy zażądać jej samej jako swej żony. Wieść niosła, że królewna zgodziła się na te warunki.
Oczywiście taki związek w żaden sposób nie promował Tylca na następce tronu, jednak księżniczka Masha była oczkiem w głowie swego ojca, toteż Flonen przestraszony całą sytuacją rozkazał wszelkim nakładem sił odnaleźć ją i sprowadzić z powrotem do królestwa.
Niestety plan zawiódł. Po roku i dwóch miesiącach poszukiwań pierwsza królowa Północnego Królestwa – pani Zachłanność kazała przerwać całą akcję, powołując się przy tym na zbliżające się niebezpieczeństwo ze strony Słońconii.
Wojska powróciły do swoich baz, ale agresji ze strony Słońconii jak nie było, tak nie było.
Król oczywiście nie dał za wygraną i polecił ogłosić, że ofiaruje rękę swojej córki i prawo do tronu temu, kto wybawi ją z rąk czarnoksiężnika Tylca i sprowadzi z powrotem do Północnego Królestwa.
Cała masa zabijaków wyruszyła wtedy na poszukiwania. Jedynym tropem księżniczki był list zostawiony przez jej nianię, która po porwaniu dziewczyny oszalała i umarła na torturach.
Słowa zapisane drżącą ręką zdawały się być jedynie wariackim bełkotem, jednak rycerze nie posiadając żadnych innych śladów musieli zawierzyć im i wyruszyć w miejsce, które wskazywały.
List znajdował się w stolicy Północnego Królestwa, a jego fragment, który prawił o miejscu pobytu księżniczki brzmiał następująco:
Królik, królik... Ratujcie biedną księżniczkę, królik zabrał ją pewnie do nory, ale w górach. Tak, pewnie w górach(...)
Na Sięziemi, jak na złość, znajdowało się kilkadziesiąt pasm górskich.



Pięknie zdobione krzesło górowało nad całą izbą. Jego mahoniowe oparcie, groźne lwie paszcz ryte na podłokietnikach i jedwabne obicia świadczyły o dostojeństwie i wysokiej pozycji społecznej zasiadającego na nim człowieka.
Bondali, władca północnej Słońconii siedział dumnie wyprostowany na cudownym krześle – arcydziele. Jego ociekająca złotem i diamentami szata spływała na misternie zdobiony mebel, zakrywając jego piękne części przed całym światem.
Młody Zydras otarł pot z czoła. Temperatura już dawno przekroczyła gorące minimum, nieubłaganie zbliżając się do apogeum upału. Chłopiec, nadal z opuchniętym nosem miał właśnie wysłuchać pożegnalnych słów ojca.
Sala była prawie pusta. Jedynymi meblami znajdującymi się niej były krzesło Bondaliego i stojący przed nim, zastawiony owocami i pustymi kubkami po winie stół. Na ziemi walało się kilka ogryzionych kości dla psów, a obok wejścia do komnaty jakaś nieuważna kobieta zgubiła jeszcze czarny, skórzany pantofelek. Oprócz króla i jego pierworodnego syna w pomieszczeniu nie znajdował się nikt inny.
- Zydrasie, wiem, że pożegnanie z domem jest dla Ciebie cierpieniem i wielkim ciężarem, jednak wyruszając na poszukiwania księżniczki Mashy nie jedziesz tak naprawdę szukać dziewki, ani sposobu na powiększenie siły naszego państwa przez połączenie go z Północnym Królestwem – krajem, który nawet nie potrafił wymyślić sobie porządnej nazwy – w tym momencie król zacisnął pięść i pomachał nią lekko na wysokości ramienia. Trudno było orzec jaki cel miało wykonanie tego gestu. - Jedziesz tam dowieść swojego męstwa i stać się mężczyzną. Masz już dwadzieścia lat, a nigdy jeszcze nie zabiłeś wroga, ani nie brałeś udziału w bitwie. Teraz masz okazję, aby spełnić swoje życzenia i zrobić to w końcu. Twoja matka nie będzie już mi wchodzić w drogę podczas wychowywania ciebie. Jej tkliwe brednie już i tak wystarczająco namąciły ci w głowie... - dodał z nieco mniejszą siłą. - Ale teraz pojedziesz i uwolnisz tę królewnę, a wtedy ja będę pewien że mogę spokojnie powierzyć Ci władzę, kiedy już opuszczę ten świat – zakończył król.
- Wtedy będziesz musiał, pierniku stary... - szepnął pod nosem królewicz.
- Co tam bredzisz?
- Nic, nic ojcze... Wypełnię tę misję i wrócę tutaj jako prawdziwy mąż, z królewną i koroną Północnego Królestwa. Tak będzie.
Wiatr wleciał do komnaty przez otwarte na oścież okno. Jego podmuch zdmuchnął królewską szatę z lewego podłokietnika tronu, odsłaniając mały lisi łeb wyryty w gąszczu lwiej grzywy – symbol królewskiego rodu Bedragerów.



Pani Zachłanność leżała na miękkiej, polnej trawie. Odziana była w zwiewną, jedwabną suknię w kolorach morskich fal, a na jej głowie połyskiwała wysadzana szmaragdami wielkości kurzego jaja, srebrna tiara. Zachłanność była piękną kobietą pochodzącą z jednego z najstarszych rodów Północnego Królestwa – Brendenów.
Mimo upływu czasu królowa nadal wyglądała niesamowicie młodo, uznawana była za najpiękniejszą kobietę na Sięziemi. Ponoć jej uroda byłą wynikiem spożywania wody z Góry Lodu, magicznego szczytu leżącego na północy Północnego Królestwa, gdzie królowa Zachłanność rozkazała zbudować klasztor – miejsce kultu bogini zdrowia - Wiosenki.
Woda ta miała zapewniać młodość i piękno kazdemu, kto piłby ją regularnie. Niestety, królowa postanowiła mieć magiczny napój tylko dla siebie i zabroniła komukolwiek nawet zbliżać się do Góry Lodu. Ponoć mnisi zamieszkujący zbudowany z jej rozkazu klasztor byli w rzeczywistości nie duchownymi, tylko zbrojnymi strzegącymi źródła wody piękności. A może były to tylko plotki...
Królowa Zachłanność miała lśniące kasztanowe włosy, cudowną figurę i piękną, jasną twarz. Jej dumne, piwne oczy zdawały się widzieć wszystko i móc urzec każdego, a słowa zamieniały ludzi w niewolników.
Wszędzie, gdzie królowa Zachłanność skierowała swoją zgrabną, wysoką osobę, ludzie zaczynali hołdować ją jako najpiękniejszą kobietę na Sięziemi.



U jej stóp spoczywała dworka Dienests. Była to niewysoka, młoda dziewczyna - nieślubna córka jednego z północnokrólewskich arystokratów.
Historia głosiła, że mała Dienests miała zostać wysłana do zakonu, jednak kiedy królowa Zachłanność ujrzała ją przypadkiem przechadzającą się po łące pożałowała dziecka i zabrała ją ze sobą do zamku. Od tego czasu dziewczę towarzyszyło królowej i nie opuszczało jej na krok.
Z czasem najbliższa dworka królowej przeistoczyła się w piękną, kobietę – obiekt westchnień niejednego młodego rycerza. Wbrew pozorom Zachłanność wcale nie odesłała jej wtedy poza zamek, ani nie oszpeciła dziewczyny, jako to miała w zwyczaju postępować ze zbyt urodziwymi mieszkankami zamku. Władczyni Północnego Królestwa jeszcze mocniej przywiązała się do Dienests i traktowała ją już jak córkę.
Wielu dziwiła ten związek królowej ze szlacheckim bękartem, jednak nikt nie miał odwagi głośno o tym rozmawiać.
Dienests była niewysoką blondynką o intensywnie niebieskich oczach i posągowych rysach twarzy. W młodości uchodziła za pulchną, jednak wraz z wiekiem utraciła tę niepasującą do dworki cechę, zyskując piękną, smukłą sylwetkę.
Miała jasne, smukłe ramiona i ładne, zgrabne dłonie buszujące wtedy gdzieś pośród traw i kwiatów, a odziana była w długą, zieloną suknię z koronkowym kołnierzem podchodzącym aż do połowy smukłej, gładkiej szyi. Ubiór ten, prawdopodobnie wbrew założeniom krawca, podkreślał ładny biust i smukłą kibić Dienests.



Kobiety leżące na pięknej polanie wyglądały niczym dwie odpoczywające boginie. Każdy, kto zobaczyłby je w tej chwili zatrzymałby się na chwilę i podziwiałby ich urodę, czystość i dobro jakie od nich biło. Ale nikt nie udałby się w ich stronę, bojąc się, że są może tylko złudzeniem, które rozpłynie się, kiedy ktoś zechce się do niego zbliżyć. Jedynie rozmowa kobiet nie pasowała do tego wyobrażenia.
- Zabić, zabić, zabić, zabić... mogłam zabić ją jeszcze wtedy, gdy miałam ją w swoich rękach! - powtarzała Zachłanność. - A teraz ta mała wesz żyje i ściąga na siebie uwagę całego świata! Uratować? Zdobyć tron? A poszli won! - krzyknęła. - Muszę coś zrobić, znaleźć kogoś, kto niechybnie zakończy ten problem...
- Ale pani, to nie... - zaprotestowała Dienests, jednak królowa szybko uciszyła ją ruchem upierścienionej dłoni.
- Nie, moje dziecko. To jest polityka, to nigdy nie będzie czysta sprawa – zamilkła na chwilę. - Ale mam już plan... Tak, to musi się udać. Niedługo będziemy wolne od tego ciężaru, moja droga!



Masha siedziała na swoim krześle w wieży lorda Duracella. Było jej zimno. Jesień skończyła się w tym roku zdecydowanie za szybko. Szesnastolatka przędła coś i nuciła pod nosem piosenkę dla zabicia czasu. Nie chciała myśleć ani o plotkach, jakoby miała zostać nałożnicą obrzydliwego Tylca z Arkinden, ani o tym, że od ponad dwóch tygodni w okolicy nie pojawił się żaden rycerz chętny zakończyć jej cierpienia. Wszystko zmierzało w złą stronę.
Dziewczyna nawet nie wiedziała dlaczego została porwana...
Okrągła komnata umeblowana była w ładny sposób. Były tu dębowe meble, obrazy w złotych ramach na ścianach, łóżko z baldachimem i wszystko inne, co potrzebne było do stworzenia miłej atmosfery.
Jednak Masha była księżniczką, a to niosło za sobą wiele potrzeb. Umeblowanie było tylko dębowe, obrazy okazały się mizerne, wyblakłe, ich ramy jedynie pozłacane, komnata jakby zbyt okrągła, a na łóżku, jak na złość jakoś nie dało się zasnąć. Jakby ktoś przekornie kładł ziarenko grochu pod materacem.



Mimo wszystko Masha mogła dziękować bogom za takie warunki. W końcu nikt póki co jej nie bił, nie zmuszał do pracy, nie gwałcił, ani nie upokarzał. Czasami bywało nawet miło.
Skrzaty pracujące w okolicy okazały się być bardzo szarmanckimi i kulturalnymi istotami. Księżniczka codziennie otrzymywała od nich przepyszne jedzenie i nowe zabawki, czasami nawet gdzieś tam, z dołu wieży śpiewali dla niej, grali na gitarach i piszczałkach, albo tańczyli wokół ogniska, czy wywijali koziołki na wozach siana.
Jednak Masha wciąż była samotna...
W pewnym momencie, zza okna do uszu dziewczyny doszedł dźwięk końskich kopyt uderzających o bruk, którym wyłożona została droga do wieży lorda Duracella. Serce dziewczyny nagle zachciało wyrwać się z piersi, a dłonie zrobiły jej się mokre od potu. „To na pewno jest rycerz” pomyślała.
Królwna wyjrzała za okno. Chłodny wiatr rozwiał jej jasne włosy, które na chwilę przesłoniły jej widok. Dziewczyna odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy i spojrzała w dół. Kilkanaście metrów pod nią, na białym rumaku siedział młodzieniec w pełnej zbroi płytowej, której spokojnie można by używać jako lustra w Ektrounionionionionianianii, w pałacu królowej Laladiny.
Rycerz uniósł głowę. Był bardzo przystojny. Długie włosy w kolorze nocnego nieba opadały na jego opaloną południowym słońcem twarz. W błękitnych oczach widać było nieopisaną odwagę i dumę władcy świata. Miał proporcjonalną, gładko ogoloną twarz i raczej spiczasty podbródek.
Trudno było orzec to w chwili, kiedy mężczyzna siedział jeszcze na koniu, jednak zdawał się być bardzo wysoki i barczysty. Zdecydowanie był pełen uroku.
Rycerz nosił na plecach wielki, obosieczny miecz dwuręczny w czarnej pochwie, co zdradzało jego pochodzenie – był Seredańczykiem. I to nie byle jakim. Czarne pochwy nosili w tym kraju tylko najmężniejsi wojownicy.
- Przybywam aby Cię uwolnić, moja pani – zabrzmiał chrapliwy głos rycerza.



- Nie przejdzie – oznajmił spokojnie troll siedzący w ciemnej chatce ustawionej na kamiennym moście. Bestia była wyjątkowo zuchwała. - Chyba, że poda dla Albert odpowiedź na zagadka.
Rzadko kto mógł ujrzeć jeszcze torlla. Bestie te dawno temu zostały prawie całkowicie wytępione. Co nie znaczyło oczywiście, że liznąwszy zagłady straciły pewność siebie i zaprzestały gnębić ludzkość. Robiły to zwyczajnie w mniej drastyczny sposób.
Troll liczył około dwóch i pół metrów wzrostu i ubrany był w coś, co bardziej przypominało worek z jeleniej skóry, niż normalne odzienie. Całe jego ciało pokrywała brązowe włosy, a gęba wyposażona była w rząd ostrych jak brzytwa zębów. Troll w łapach dzierżył maczugę wystruganą ze średniej wielkości drzewa i najwidoczniej nie miał zamiaru ustąpić.



Bestia strzegła mostu prowadzącego na północny brzeg rzeki Ismeny, która na tym odcinku była wyjątkowo szeroka i głęboka, a jej nurt był szczególnie rwący.
- To jak być? - troll Albert poklepał łapą maczugę. Jego skóra zdawała się być wykuta z kamienia. Dźwięk, jaki towarzyszył kontaktowi łapy trolla z drewnianym obuchem jedynie potwierdzał tę teorię. - Mówić odpowiedź na zagadka, to przejdzie, nie powiedzieć, to konfitura z niego zostanie – Albert zmierzył Jana Emigriusza spojrzeniem matowych, żółtych ślepi. - Mówić, ma dwie próby. Co to być:

jak nikt nie śpi musi spać,
lubi na klawiszach grać,
dziewka się i chop go bać,
że ich wychla kurwa mać.

Zagadki trolli nigdy nie były specjalnie trudne. Mimo to od wieków ich rozwiązywanie skłaniało ludzi do wytężonego myślenia. Według starego prawa każda zagadka, która zostanie już rozwiązana nie może być już nigdy zadana przez tą samą osobę.
A trolle bardzo nie lubiły wymyślać nowych zagadek.

 

Ostatnio edytowane przez Minty : 25-08-2010 o 13:46.
Minty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172