Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2010, 22:45   #11
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Wiedziałem, że ludziom zachowanie dziewczynki się nie spodoba, ale nie spodziewałem się aż tak gwałtownej reakcji. Serio - małe i pyskate, ale dziecko to przecież dziecko. Rozumiem, żeby to był ktoś zbliżony im wiekiem i posturą, ale nieważne jakby smarkula nie była upierdliwa... to na co się zanosiło było po prostu niewłaściwe. Tym tokiem rozumowania nie kierowała jakaś wyższa logika. Po prostu tak czułem. Wydawało mi się to tak normalne i zrozumiałe jak fakt, że na niebie świeci słońce. Fakt, że ci panowie myśleli inaczej wskazywał wyraźnie na to, że byli grupą naprawdę złośliwych skurwysynów. Znam takich jak oni. Podobnych do nich spotykam prawie każdego dnia. W szkole. Na ulicy. Chcą udowodnić swoją wyższość i chcą by inni tą wyższość zaakceptowali. I by to osiągnąć zrobią prawie wszystko. Będą cie nachodzić, bić, grozić bliskim. Cel uświęca środki więc po co martwić się drobnymi problemami natury moralnej? To przedstawienie nie skończy się pewnie dobrze dla nikogo.

Chciałem pobiec do mnicha i mu pomóc, ale ktoś mnie ubiegł. Jeden z innych zawodników. Mnich poza złamaniem nosa chyba nie był jakoś szczególnie uszkodzony. Całe szczęście. Poboli bo poboli, ale z czasem się zagoi.
-Akira... Czy mi do końca odbiło czy właśnie gapi się na mnie dziwna krzyżówka nastolatki z królikiem? - to pytanie zupełnie mnie wybiło z rytmu. Jaki znowu królik?!
-Eee... czy czasem nie przepaliły Ci się jakieś obwody? - mój ton głosu wyraźnie świadczył o tym, że zaczynam się martwić o stan zdrowia psychicznego mojego przyjaciela. Ten tylko wskazał dyskretnie skinieniem głowy na pewną dziewoję i od razu zrozumiałem o co mu chodziło. Zawsze miałem problemu z wyobrażeniem sobie jak ktoś może "bezczelnie się gapić" i zastanawiałem się jak to musi wyglądać. Teraz wiedziałem.
-Cóż... - burknąłem próbując zebrać w sobie jakąś bardziej konstruktywną wypowiedź -...zawsze lubiłeś zwierzęta więc nie widzę proble... - nie dokończyłem bo metal powlekany syntetyczną skórą zdzielił mnie właśnie po głowie. Nie to, żeby jakoś szczególnie bolało ale samo uczucie było irytujące. Daisuke sprawiał wrażenie jakby zaraz miała mu paść chłodnica czy inne ustrojswo kontrolujące temperature ciała bo był cały czerwony. Chyba ze złości. Możliwe, że nieświadomie znowu użyłem jakiejś aluzji. Czasami jak mówię ludzie wyłapują więcej z moich wypowiedzi niż ja sam. Postanowiłem nie poruszać już tematu prześladującego królika.

Tymczasem koleś - ten sam który pomógł mnichowi - próbował załagodzić sytuację. Oto przykład kogoś kto ma jaja wystarczające by się mieszać w cudze problemy i je rozwiązywać. Spodobał mi się gość. Serio. Rzadko spotykana odwaga w dzisiejszych czasach. Tylko ta bródka... jakoś nie pasowała do wieku. Zupełnie jakby chciał wyglądać na starszego niż jest w rzeczywistości. Cóż... nie wygląd się liczy tylko charakter prawda? Wszystko szło pięknie. Naprawdę przez chwilę miałem wrażenie, że uda się sytuację opanować. Wtedy jednak mała dziewczynka otworzyła usta. Aż mi brew pyknęła ze zdziwienia. Ta mała chyba naprawdę chce wyruszyć w jednostronną podróż do zaświatów. Rozumiem duma... próżność... zapatrzenie w siebie i w swoje "umiejętności"... ale ona chyba nie miała za grosz instynktu samozachowawczego. Panowie może by i dali się wcześniej udobruchać, ale nie po takiej przemowie. To było jak zapalenie dla nich zielonego światła. Rzucili się do przodu z wyraźnym zamiarem zrobienia całemu towarzystwu krzywdy.
-Daisuke...
-Wiem.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Iof5pRAIZmw[/MEDIA]

Ten który powalił mnicha rzucił się na gościa z bródką. Reszta zaś skierowała swoją uwagę na innych. Jeden z bandy zruszył z wielkim uśmiechem na parszywej gębie w kierunku małej dziewoi. Z całą pewnością zasłużyła sobie na te kłopoty, ale nie mogłem po prostu stać i patrzeć. Sprowokowani czy nie nie powinni się tak zachowywać. Nie powinni tego robić. Krzywdzenie innych nigdy nie jest rozwiązaniem i nie mogłem po prostu stać z założonymi rękami kiedy znowu ktoś mógł zostać ranny. Dobiegłem w samą porę. Stanąłem między smarkulą a zbirem kiedy ten wyprowadzał cios. Moje pojawienie się jakoś nieszczególnie na niego wpłynęło - "Zdejmę tego frajera a potem zajmę się tą małą zdzirą" - pewnie myślał. Atak trafił mnie prosto w klatkę piersiową. Nawet nie drgnąłem. W porównaniu z pięściami Daisuke to było prawie tyle co nic. Zrobiłem półkrok do przodu. Zatoczyłem ręką obrót zakładając chwyt i tym samym unieruchamiając go częściowo. Wszystko trwało może niecałą sekundę. Tymczasem Daisuke, który biegł tuż za mną skoczył do góry. W powietrzu położył lewą dłoń na moich plecach by wyhamować prędkość lotu. Prawą zacisnął mocno na ramieniu wykorzystując go jako podporę. Gdy wyhamował znajdował się przez chwilę nade mną w stanie zawiesznia. Wtedy w powietrzu przełożył lewą dłoń na głowę. Trwało to tylko co mrugnięcie okiem. Walczyliśmy ze sobą często a jeszcze częściej trenowaliśmy razem. Znaliśmy siebie i swoje zagrywki całkowicie. Wypracowaliśmy nawet kilka wspólnych sztuczek. To była jedna z nich. Jeden unieruchamia wroga po czym drugi wykorzystuje pierwszego jako platformę do wyprowadzenia ciosu. Daisuke wykonał kopnięcie prosto w twarz przeciwnika.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 05-09-2010 o 09:48.
Famir jest offline  
Stary 04-09-2010, 23:19   #12
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Ppzbn7iT5lg[/MEDIA]

Sytuacji nie udało się załagodzić niczym wezbrana rzeka tłum ruszył na małą grupkę która wstawiła się za dziewczynką. Niczym tama mająca chronić brzegu przed powodzią Cris i chłopak w słuchawkach, stali przed dziewczynką niczym jej obrońcy, chociaż teraz każdy musiał bronić siebie.

Jeden oprych wyminął go i rzucił się na małą dziewczynkę na szczęście dla niej jakiś mężczyzna zasłonił ją własnym ciałem. Mistrzowi na pewno spodobałoby się to honorowe zachowanie. Drugi zapewne jego kompan już pomagał mu w walce, niczym Cris i Kai na treningach. Teraz brodaty wojownik wiedział, że walczy przy boku dwóch prawdziwych i wartościowych wojowników, jeszcze swa wartość udowodnić musiał słuchający muzyki android, jak i sam Cris.

Na Cristophera rzucił się prowodyr całej tej awantury, jego ręce wielkości małych bochenków pędziły wprost w brzuch Crisa. Wykonał unik, mimo pokaźnego wzrostu widać było gładkość tych ruchów, najwidoczniej wzrost nie miał nic do zręczności brodacza.

Uniknął jeszcze kilku machnięć pięścią oprycha czekając na dogodny moment do ataku. Kiedy zobaczył, że jego oponent odsłonił się wykorzystał to bez chwili wahania. Wykonał szybko obrót i celując łokciem swej prawej ręki w mostek przeciwnika. Obrót nadawał ciosowi większej siły i prędkości, mistrz mówił, że to jeden z podstawowych ataków Muay-Thai. A uderzenie w pierś nie dość że bolało to pozbawiało również przeciwnika tchu.
 
Ajas jest offline  
Stary 05-09-2010, 13:08   #13
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Pytanie Usagi zostało zignorowane...w pewnym sensie...a w pewnym dostała odpowiedź bardzo rzeczową. Bo hej, tu jednak się biją! Jednak nadal nie była to cała caluteńka prawda, jakiej krewna i przyjaciółka królików pożądała sercem swym całym, umysłem swym całym i duszą swą całą. Wciąż była tajemnica, zagadka, problem nierozwiązany, a wprowadzający całą jej osobę w stan nieprzyjemnego zaniepokojenia. Chętnie by dołączyła się do bójki, nawet dzięki podpowiedzią noska miała już stronę do której chciała się przyłączyć, ale trzeba mieć priorytety. Bo jak się nie ma priorytetów, to się kończy może nie źle, ale gorzej niż potencjalnie możliwie. A to pozostawia niesmak w ustach gorszy, niż zepsuta marchewka.
Starannie omijając ręce i nogi i mózgi na ścianach, czerwonooka pokicała do biednego, poszkodowanego mnicha ptysia. Zlustrowała go wzrokiem z dokładnością tajnej agencji wywiadowczej, podała mu łapkę coby mógł łatwiej pozbierać kawałki popękanego lustra swojej osoby, a następnie wystrzeliła niepewnie, zupełnie jakby szukając podstępu i oszustwa w całej tej sytuacji
-Turniej nie powinien toczyć się TAM?
- Ugh. Dziękuję panienko…
Odpowiedział krótko i zwięźle młody osobnik, trzymając się za nochal. Następnie ujął mocno niewielką purchawkę jaką stanowiła ta część twarzy i szarpnął. Fragment kości gruchnął, powracając na właściwe miejsce. Widać nie był to pierwszy raz kiedy stało się coś takiego. A pomyśleć, że klasztor wydawał się takim pokojowo nastawionym miejscem.
- Zapisy do turnieju są u mnie, ale… mamy chwilową „przerwę”. Panienka wybaczy, ale muszę iść spróbować uspokoić tą wściekłą zbieraninę.
Na jego twarzy ponownie wykwitł pewny siebie uśmiech. Królikówna odpowiedziała mu ciepłym, szerokim bananem, na którego rozwój na pewno wpłynęło doprawianie go grzecznym i uroczystym nawozem "panienko".
-Hmm~mmmhmm, to dobrze, bo ja chętnie się zapisze, jak tylko pan skończy. Mogę jakoś pomóc, Lawendowy Mistrzu~?
Chłopak zatrzymał się na moment. Najwidoczniej takiego stwierdzenia się nie spodziewał.
- Uhm. Lawendowy Mi… ach no tak. Ma pani bardzo dobry węch. Heheh…
Potarł się w potylicę i uśmiechnął, chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Ocenił jeszcze raz kotłowaninę, która miała miejsce kilka metrów przed nim.
- Uhm. Z chęcią skorzystam z potencjalnej pomocy, jeśli to nie kłopot.
Nie, to nie był kłopot! Prawdę mówiąc, dziewczyna tylko na to czekała. W momencie uzyskania pozwolenia, przykucnęła i nucąc melodyjkę z jakiegoś anime dla młodszej audiencji, wyskoczyła w stronę jednego z nie-zajętych muskułów, niosąc mu niespodziankę pod postacią buziaka od jej sandałów w potylicę.
 

Ostatnio edytowane przez Nemo : 05-09-2010 o 13:20. Powód: This is why we cant have nice sandwiches.
Nemo jest offline  
Stary 05-09-2010, 14:52   #14
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Monolog o odwadze i rozwadze wypowiedziany przez androida o kocich uszach nie spotkał się z tak wielką aprobatą, jak mogłoby się pierwotnie zdawać. Może dlatego, że 90% tłumu składało się z osób, które zdecydowały się zamienić swoje szare komórki na masę mięśniową. Piątka kłopotliwych gagatków rozjuszyła się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Jeden z nich pognał w stronę Loto donośnie przy tym wrzeszcząc i wymachując rękami na wszystkie strony, jak gdyby kluczową rolę w jego dzieciństwie i wychowaniu odgrywały wiatraki. Chłopak o błękitnych włosach nie miał jakiegokolwiek problemu z uniknięciem tego chaotycznego natarcia i szybko zdał sobie sprawę, że owa zbieranina mocna jest jedynie w gębie. Wyprowadzając ostatni zamach, osiłek nierozważnie odwrócił się do androida bokiem, tworząc piękne otwarcie na wyprowadzenie kontry. Takiej, która zapewne zakończy całą tą farsę raz a dobrze.

Biedny, nieudolny atakujący złapany przez Akirę nie miał jak obronić się przed wielkim, ukształtowanym jak noga kawałem metalu, który leciał bezpośrednio na spotkanie z jego twarzą. Kiedy nastąpił kontakt, młodzian odpowiedzialny za immobilizację przeciwnika rozluźnił swój uścisk, pozwalając działać sile kinetycznej. Wykazał się w tym wypadku rozwagą, bo gdyby tego nie zrobił, głowa pojmanego zapewne oddzieliłaby się od reszty ciała, ruszając na niezapomnianą (i ostatnią w swoim życiu) wycieczkę. Tak natomiast, cała sylwetka udała się w powietrzny rejs wystrzelona jak z armaty, po czym przywaliła mocarnie o glebę. Mężczyzna rzucił jakieś nieskładne przekleństwo i próbował wstać, ale grawitacja ściągnęła go na powrót do parteru. Stracił przytomność.
- Heh. Całkiem nieźle poszło….
Rzucił tylko pod nosem Daisuke, kryjąc samozadowolenie.
Cios Crisa dotarł na miejsce przeznaczenia, zgodnie z tym co przekazał mu Mistrz. Rozległo się wszędobylskie „ŁUP”. Rzężąc i jęcząc główny prowodyr zamieszania zrobił krok do tyłu, jednak wciąż twardo trzymał się na nogach. Jego twarz zaszła czerwienią a oczy przybrały wyraz typowy dla dwójki mocno ściętych jajek. Mimo wszystko, wciąż tliła się w nim wola walki, o czym zaświadczyły następne wydarzenia. Zamachnął się swoim potężnym prawym sierpowym i… tym razem cios giganta padł znacznie bliżej osoby młodego wojownika, mijając długowłosego zaledwie o jeden, może dwa centymetry. Młodzieńcza twarz niemal odczuła siłę tego ataku przez ruch powietrza.
- Ty cholerny skurrr…
Wyjęczał z wielkim trudem delikwent, urywając przekleństwo w połowie, ponieważ niezależnie jak się starał, wciąż nie mógł skutecznie nabrać powietrza w płuca. Najlepsze było chyba to, że pozostawał odsłonięty potencjalna na kontrę. Bynajmniej nie werbalną.

Dwóch tłumowych troglodytów zbliżyło się do małej Ragget, mając względem niej zdecydowanie negatywne zamiary. Już mieli przejść do rzeczy, kiedy jeden z nich nagle uległ pokaźnemu zdziwieniu. Owe zdziwienie trwało bardzo krótko i zostało poprzedzone odgłosem typowym dla odbijania się obuwia od gruntu podczas biegu. Gdyby tylko grunt zastąpiono skórą. Mięśniak został natychmiast oderwany od zielonkawego podłoża i uwierzył, że jest miniaturowym samolotem, mknąc do przodu i przelatując tuż nad postacią Ragget. Następnie zarył brodą o glebę, zaś jego pożółkłe zęby obrały funkcję pługa. Nie zanosiło się na to aby miał się podnieść. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał znajdowała się obecnie przykucnięta postać o króliczych uszach, rzucając zainteresowane spojrzenie różowych oczu na drugiego z kłopotliwych osobników. Spojrzenie, które mimo absurdalności całej sceny z jakiegoś dziwnego, niesprecyzowanego do końca powodu napełniało go pierwotną, dziką grozą.
 
Highlander jest offline  
Stary 05-09-2010, 15:29   #15
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Schyliła się w samą porę, przelatujący nad nią mężczyzna minął ją ledwo o parę centymetrów, a gdy upadał wydał z siebie chyba najzabawniejszy odgłos jaki w życiu słyszała. Ragget uśmiechnęła się lekko, rozglądając się dookoła. Jej rodzice, wraz z Fan zostali zapewne wypchnięci z tłumu, a czego, jak to mówią oczy nie widziały, tego sercu nie żal.

Choć jeden z atakujących został, chyba, permanentnie wyeliminowany z bójki nadal pozostał ten drugi, choć teraz już nie wyglądał na tak pewnego siebie, jak chwilę temu. Tak, atakowanie w grupie, szczególnie małej, niepozornie wyglądającej dziewczynki może okazać się nieco trudniejszym zdaniem niż z początku się wydawało. Choć Ragget nie miała bladego pojęcia co zrobić, wszystko szło jakoś instynktownie, jakby do łojenia tyłków typom takim jak ten została wprost stworzona.

- Ej! Ty mały gówniarzu ty...! – ryknął mężczyzna, Ragget była na tyle mniejsza od niego, że mógłby on spokojnie zmiażdżyć ją samym stąpnięciem. I pewnie z takiego samego założenia wyszedł, jednak gdy tylko uniósł nogę dziewczyna w mgnieniu oka podcięła tą, na której oparł cały ciężar swego ciała. Gruchnęło głośno, jego sylwetka przejechała po chodniku parę metrów, kierowana silnym kopnięciem w brzuch, a następnie Ragget zrobiła coś, co możliwe było tylko w walce takiej jak ta – walce bez zasad i skrupułów.

Mężczyzna pisnął głośno, głosem tak żałośnie wysokim, że większości mężczyzn zjeżyły się włosy na głowie. To było zdecydowanie poniżej pasa, dosłownie i w przenośni, jednak, jakby nie patrzeć, zasłużył sobie po stokroć. Gdy kulił się na ziemi dziewczynka przeskoczyła nad nim zręcznie i podeszła znów do lady, zerkając na listę uczestników.

- No, zawsze paru mniej. To o której zaczyna się ten turniej? Będzie jeszcze jakaś przerwa? Jestem potwornie głodna... – powiedziała przymilnym i grzecznym tonem, całkowicie do niej nie pasującym.
 
Suryiel jest offline  
Stary 05-09-2010, 16:24   #16
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
YouTube Repeat!

Miał włączoną muzykę, od kiedy tylko skończył swój wywód, nie miał więc pojęcia co mówią zgromadzeni, i mało go to interesowało, zrobił co mógł, liczył na spokój, jednak go nie otrzymał.
„Uh, idą tu…aww, a właśnie tego chciałem uniknąć, co poszło nie tak?”
Każda walka w rzeczywistości składa się z kilku faz, co prawda czasami zostają pominięte, ale nigdy nie zmienione. I tak pierwszą był analiza – największa domena androidów.
Spójrzmy przeciwnik porusza się biegiem rozgarniając powietrze, najwyraźniej spodziewa się że android posiada wbudowany system do wykonywania ataków gazowych w celach samoobronnych…i to był błąd, z której strony by nie spojrzeć Loto posiadał za mało miejsca na mini-komorę gazową…
Patrząc, w którym momencie przeciwnik zbliży się dość, aby zaatakować przetarł palcem po śrubkach od słuchawek, nie chciał, aby spadły w walce…no i poza tym, jego sensory dźwięku wyglądały jak dwa wielkie gniazdka, nigdy nie uzbierał dość na imitację uszną.

Zdziwiony, że przeciwnik nie przerywa swojego ataku wyglądającego niczym ćwiczenie na wf’ie „zbieramy jabłuszka” bez wykonywania przysiadów, łatwo przesunął się na bok, aby znaleźć się obok swojego mało spostrzegawczego wroga. Wtedy zdał sobie sprawę, że go przecenia, oraz skończył szukanie celu do ataku.
Z racji, że masa mięśniowa przeciwnika uniemożliwiała mocne ataki w kości czy też nie istniała potrzeba wywoływania skurczów mięśni, Loto wślizgnął się czym prędzej pod ręką wroga łapiąc ją i wybijając się od niej w górę, celem kopnięcia oponenta z kolana w twarz nim ten w ogóle zdąży się obrócić.
Loto był dobry właśnie w tego typu akcjach, poruszał się dosyć szybko, i o ile kabel od mp3 nie poplątał się gdzieś o gałęzie jakiś krzaków, ciężko było go trafić.
Spadając na ziemię chłopak wykonał standardowe salto z wyprostowaniem nogi – cel: Trafić tym razem w twarz upadającego już wroga. Ignorując nieartykułowane dźwięki, które słyszał mimo muzyki, Loto był gotowy na wszelki wypadek po dotknięciu gruntu wykonać obrót wokół swojej własnej osi i przed powstaniem z siadu dodać do kombinacji fatality, w postaci łokcia wysłanego w słaby punkt wszystkich przedstawicieli płci męskiej rasy ludzkiej, czyli „worki produkcyjne”.

[wykorzystuje electric's eye na te walkę i wszystko daję w obecne rzuty, i tak mam tylko jednego przeciwnika]
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 05-09-2010, 16:50   #17
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Cris patrzył na duszącego się po ciosie osobnika z politowaniem na twarzy. Czy tak miał wyglądać ten turniej? Czy takie oprychy jak ten kulący się przed nim, myślały że będą miały szanse w walce z prawdziwymi wojownikami? Mistrz nie był by zadowolony z takiego przebiegu sytuacji.

Brodaty wojownik westchnął i przemówił do dyszącego oprycha.
- Odejdź stąd dalsza walka może dla się dla Ciebie źle skończyć. Nie uczono mnie walki ze słabszymi.

Odpowiedziało mu jedynie machnięcie dłonią przypominającą bochenek tuż przed twarzą. Widać do oprycha przemawiały czyny nie słowa. Mistrz zawsze mówił, że niektóre bestie okiełzna jedynie spokój i opanowanie, a inne silny cios kijem w grzbiet. Najwidoczniej ten typ potrzebował jeszcze jednego uderzenia kijem.

Nie miał gardy, nie był żadnym przeciwnikiem, a Cris był człowiekiem honoru, nie miał zamiaru wykorzystywać tej sytuacji by okryć hańbą swego przeciwnika. Nie należał do ludzi którzy bawią się losem bezbronnych by przypodobać się tłumowi, a rywala ośmieszyć. Jeden cios, jeden cios miał zakończyć tą "walkę"

Brodacz w mgnieniu oka znalazł się przy oprychu i położył mu dłonie na głowie ciągnąc ją w dół. W tym czasie jego kolano wędrowało ku górze by spotkać się z twarzą przeciwnika w połowie drogi. Był to kolejny cios szkoły Muay-Thai, ciągnąc głowę przeciwnika w dół nadawało się jej pędu, potem działała fizyka. Spotkanie rozpędzonej głowy z rozpędzonym kolanem, boli o wiele bardziej niż gdyby głowa pozostawała w jednym miejscu.

Gdy kolano ugodziło w twarz coś gruchnęło głośno, a Cris z wyrazem twarzy który mógł oznaczać jedynie zażenowanie puścił przeciwnika. Ten opadł bez ruchu na ziemię, nos miał niemal wgnieciony w czaszkę. Gdyby nie to, że Cristopher nie włożył w kopniaka całej siły, to zapewne czaszka oprycha była by w kawałkach. Natomiast w tej sytuacji parę dni w szpitalu powinno doprowadzić łysego człowieka do dawnej kondycji, jedynie nos może być trochę zdeformowany.

Cris westchnął głośno i spojrzał na lekko skołowanych obrotem sytuacji agresorów.

- Ktoś jeszcze czy wrócimy do cywilizowanych zasad turnieju?

Pomruki tłumu znaczyły chyba że powrót do starych zasad niesie ze sobą wiele korzyści. Cris z lekkim uśmiechem zwrócił się do chłopaka który zasłonił dziewczynkę własnym ciałem. Stał on teraz wraz ze swym przyjacielem nad ciałem powalonego oprycha, a Cris odchrząknął i powiedział do niego miłym dla ucha głosem.

- Honorowo się zachowałeś osłaniając tą małą. Ciesze się, że są tu ludzie tacy jak ty. Jeżeli spotkamy się na macie będzie to zaszczyt walczyć przeciwko tobie. - Brodacz wyciągnął dłoń pokaźnej wielkości w stronę Akiry. - Jestem Cristopher, ale mówią na mnie Cris, a ty?
 
Ajas jest offline  
Stary 05-09-2010, 18:45   #18
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Loto patrząc na trzymającego się za krocze pół przytomnego przeciwnika odwrócił się do reszty włączając muzykę, patrzył na nich pytająco, jakby zapomniał, czemu ich w ogóle zaatakowali.
Jeżeli ktoś z tu obecnych dobrze znał się na androidach mógł właśnie spostrzec, że tu obecny miewa problemy z gospodarowaniem pamięci, bądź po prostu zbyt mało kości ram.
Państwo Ringe wreszcie przedarli się przez tłum gapiów, ich miny przedstawiały coś pomiędzy panicznym strachem o swą starszą córkę, a niedowierzaniem, gdy spoglądali na napastników, którzy, delikatnie mówiąc, nie wyglądali najlepiej.
- Tato! Zdążymy jeszcze coś zjeść przed eliminacjami, chodźmy do tej restauracji co ją mijaliśmy - powiedziała Ragget. To nawet nie było pytanie, a nawet prośba.
- Oh... Znowu? Ale... um, no dobrze. Może twoi nowi znajomi zechcą do nas dołączyć? jestem pewny, że przyda się wszystkim trochę więcej energii - odpowiedział pan Ringe, nerwowo przecierając spocone czoło chusteczką.

Usagi była bardzo zadowolona ze swojego dobrego uczynku. Od kiedy tylko została przedstawiona zasadom moralnym i nie tylko, jak młotkiem tłuczono jej do głowy-należy! pomagać! innym! I rzeczywiście, było warto. Satysfakcja jaką wypełniła się głowa królikówny była przeogromna, a gdy do jej uszu wpłynęła muzyka słów “dołączyć, zjeść”, zrozumiała dlaczego mówiono, że za dobre życie, dostaje się dobrą karmę! Drgnęła niczym struna pod palcami wprawnego muzyka, uważnie spojrzała na pana ojca dziewczynki będącej osią niedawnego zamieszania, upewniła się że jej biedny żołądek nie osnuł jej percepcji przebiegłą iluzją, po czym błyskawicznie podreptała do mnicha o zapachu lawendy, potrząsnęła nim odrobinę przekazując wszelkie potrzebne do rejestracji dane, po czym stanęła obok Ragget z miną zwierzątka które bardzo stara się, by dostać w dłonie jeśli nie nowych właścicieli, to ludzi którzy mogą rzucić mu nieco dobrego jedzenia.
-Dzień dobry państwu, jestem Usagi i naprawdę nie mogłam patrzeć, jak tu się taaaakie rzeczy działy~!- Brzmiało to szczerze i wiarygodnie, a przynajmniej taką nadzieje miała panna o króliczym stroju. Nachyliła się odrobinę w stronę nowej, młodszej koleżanki, pociągnęła kilka razy nosem, po czym wystrzeliła w jej stronę ogromny, ciepły uśmiech. - Hej, nie dość że ładnie tłuczesz, to w dodatku miło pachniesz~.

Widząc, że dwójka wojowników jest zajęta obrócił się w stronę ‘panienek’, jednak te też coś robiły, wszyscy którzy powinni przetrwać przetrwali.
Co mógł zrobić? Nie mógł nawet ziewnąć, bo nie było powodu.
Oddalił się kawałek od zgromadzenia i usiadł na zboczu góry, machając nogami nad przepaścią gapił się lekko w niebo. Mogąc wyłącznie czekać na rozpoczęcie eliminacji.

Ragget uniosła lekko brwi widząc poczynania dziewczyny jednak wyjątkowo nie otworzyła ust by ich skomentować. Wyglądało na to, że nikt prócz niej nie był zainteresowany.
- No dooobraaa, niech będzie - mruknęła, przewracając jedynie oczami na komentarz o zapachu.
- Świetnie, wspaniale! Chodźmy, tak... chodźmy - uradowana Pani Ringe nie traciła zbyt dużo czasu, od razu kierując je poza krąg zawodników. najwyraźniej nawet w połowie nie podzielała entuzjazmu swojego męża, o córce nie wspominając.
 
Suryiel jest offline  
Stary 05-09-2010, 19:24   #19
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
-Dokładnie! Chodźmy! Nie marnujmy czasu~!
Królikówna, jak na królikównę przystało, praktycznie skakała z radości, nie czując ani odrobiny skrępowania przy nowopoznanych obcych, zaś idea narzucania się im i odsysania tłuszczu z ich portfela-mmmmmmmmm!
-To jak się nazywacie? Ładnego masz tygryska! Chcesz na barana? Haaa, jesteście siostrami? Pachniecie różnie, ale obie jesteście na pewno równie sympatyczne! To jak~?
Młodsza z dziewczynek mocno złapała za rękę Ragget, pod całym tym natłokiem słów zdawała się kurczyć jednak szybko odzyskała gardę, gdy tylko jej starsza siostra odwzajemniła uścisk.
- Eee... Nie, nie chce na barana. Jestem Fan i mam osiem lat jestem już za duża na takie rzeczy - odpowiedziała pewnie, w drugiej dłoni ściskając nowo nabytego pluszaka.- Ty eeee... Też zapisałaś się na turniej?

Mówi wam coś pojęcie ‘pęknięcie’?
A ‘pęknięcie w ziemi blisko urwiska’?
Najzwyczajniej w świecie rozmarzony oglądający chmury z niemałym zainteresowaniem android spadł na twarz zasłaniając się rękoma przed grupkę dziewczyn i rodziców jednej z nich. Za nim poleciał mały skrawek ziemi – wystarczający jednak, aby robocik zleciał w dół niczym strzała.
Przy uderzeniu można było usłyszeć metaliczny podźwięk, wysokość może nie była wysoka dla androida, ale w granicach pięciu metrów się znajdowała.
- System error 404, regeneration Access blockade removed temporary energy supply needed
Mówiąc te słowa nieco sztywnym ‘systemowym’ głosem android wstał masując się po łbie, lekko sycząc. – Um…przepraszam… - szepnął i odszedł kawałek od nich, po prostu odczeka swoje, teraz musiał jeszcze sprawdzić czy się nie uszkodził.

Usagi była w kropce. Oczęta mówiły jej, że należy temu panu pomóc. Nos zaś...nos zaś krzyczał, że to bardzo podejrzane stworzenie jest i najlepiej bez metrowego kija nie podchodzić. Oczywiście, ostateczną decyzje mogłaby dopiero podjąć po wgryzieniu się w jego łapsko, ale to mogłoby zepsuć troszkę wrażenie na jej nowych temporalnych chlebodawcach.
-...Nie szkodzi. Burknęła, po czym poklepała Fan po głowie - Ależ oczywiście! Jak mogłam zapomnieć...ale widzisz, moja mał---droga Fan! Od kiedy tylko zobaczyłam książeczki i filmy rodzinne...od kiedy tylko zrozumiałam, jak smutno jest żyć bez swoich braci i sióstr przy sobie... melodrama wypływała z krewnej i przyjaciółki królika hektolitrami -...od tego czasu, jedyne co może ukoić moje serduszko to ktoś taki jak Ty! Jesteś moją jedyną nadzieją, Fan! Czy dasz mi tą jedyną szansę, by wspomnieć braci i siostrzyczki...wiem że dla kogoś tak dużego to straszne wyrzeczenia, hic... Usagi miała nadzieje, że podobno stara, praktykowana od wieków metoda “na smutnego króliczka umierającego z braku miłości”, naprawdę się sprawdza.
Teraz to już obie dziewczynki patrzyły się na nią jakby uważały ją za nie do końca... normalną. Na szczęście doszli wreszcie do restauracji i uwagę wszystkich swobodnie mogły przykuć zarówno widoki jak i zapachy smacznych potraw.
- Dobrze, zamawiajcie swobodnie, ja zaraz wrócę, muszę zadzwonić - powiedział pospiesznie Pan Ringe, zostawiając ich samych przy dużym stole.
- Okej... To ja poproszę wieprzowinę Quing Pao z frytkami - zaczęła Ragget przeglądając pośpiesznie kartę dań - I do tego surówkę z marchewką... To na przystawkę, a na główne danie...
 

Ostatnio edytowane przez Nemo : 05-09-2010 o 19:26.
Nemo jest offline  
Stary 05-09-2010, 21:45   #20
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Walka, walka i po walce. Poszło szybko łatwo i przyjemnie. Dla niektórych tylko oczywiście. Agresatorzy zostali skutecznie zneutralizowani i wszystko mniej lub bardziej wróciło do odpowiedniego porządku.
-Wiesz Akira, że jakbyś wtedy nie poluzował tego chwytu to mogłoby być fajniej. - nie powiedział tego serio. Przekomarzał się i drwił z mojego pokojowego podejścia względem świata. Jak zawsze.
-Wybacz Daisuke... Jakoś nie pociągają mnie krwawe rzeźnie i latające urwane głowy pokonanych... - wzruszyłem ramionami i westchnąłem ciężko. Turniej jeszcze nawet się nie zaczął a ja już miałem dosyć. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że dziewczynka gdzieś zniknęła razem z jakimś chłopakiem i nastokrólikiem. Cóż... przynajmniej Daisuke poczuje się trochę bardziej komfortowo. Gość, który walczył z przywódcą ekipy podszedł do nas niespodziewanie.
- Honorowo się zachowałeś osłaniając tą małą. Ciesze się, że są tu ludzie tacy jak ty. Jeżeli spotkamy się na macie będzie to zaszczyt walczyć przeciwko tobie. - Brodacz wyciągnął dłoń pokaźnej wielkości w stronę Akiry. - Jestem Cristopher, ale mówią na mnie Cris, a ty?
Trochę mnie zaskoczyła ta otwartość. Nie to, żeby mi się niepodobała - to było na swój sposób bardzo miłe tyle, że nie byłem przyzwyczajony do takiego typu zachowań. W mojej szkole jak podchodzi do Ciebie nieznajomy to pierwszym co mówi jest zazwyczaj "chcesz wpierdol?". Żałuję nie słuchałem matki i się nie uczyłem - może bym trafił do lepszej szkoły. Leń ze mnie patentowany. Uścisnąłem dłoń.
-Akira. A ten obok to Daisuke. Wydajesz się spoko gościem, więc mam nadzieję, że nie spotkamy się na macieeeeeee.... - po raz kolejny tego dnia metal uderzył moją głowę. Chyba muszę kupić sobie jakiś kask ochronny
-Przepraszam za Akire. Nie chciał Cie obrazić. Po prostu ma... dość pacyfistyczne nastawienie do świata. - wypowiedział to takim tonem jakby to była jakaś wielka wada. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że niektórzy wojownicy tego typu tekst jaki przed chwilą palnąłem mogą obrać za obrazę - szczególnie ci honorowi. A Criss na takiego wyglądał właśnie. "Jak to nie chcesz ze mną walczyć?! Takie wysokie masz progi, że nie jestem godzien stanąć z tobą w równym pojedynku?!". Daisuke zrozumiał od razu sens mego zdania mimo, że ja sam nie byłem go świadom. On w przeciwieństwie do mnie był wojownikiem z krwi i kości... czy z płytek i obwodów a ja wojownikiem nie byłem. Nigdy się za takowego nie uważałem. To że znałem kilka sztuczek wcale tego nie zmieniało.
-Do zobaczenia na turnieju. - Daisuke pożegnał się za mnie jako, że ja trzymałem się za głowę i masowałem miejsce po uderzeniu. Będzie guz. Daisuke naprawdę się wkurzył, ale przejdzie mu - wie, że nie palnąłem takiej gafy celowo. Ruszyliśmy na ubocze by odpocząć. Odczułem silną potrzebę by pomedytować i zebrać myśli. Teraz bo potem może nie być już okazji.
 
Famir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172