Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2010, 14:41   #21
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Jedni jedli i pili, drudzy spadali z urwisk i leczyli błędy systemowe. Jeszcze inni wdawali się w kurtuazyjne pogawędki na temat przyszłych walk jakie mogły wydarzyć się na turnieju. Jednak niezależnie od płci i natury egzystencjalnej, dla każdej z zebranych na klasztornym jarmarku osób, czas płynął w taki sam sposób - nieubłaganie. Choć pewnie w większości byli tacy, którzy nie mogli się doczekać nadchodzących eliminacji. A te w końcu miały się rozpocząć. Rozległ się donośny, trzykrotny odgłos gongu, który dodatkowo potęgowała obecność lokalnych wzniesień. Zainteresowani tym dźwiękiem, wszyscy zapisani zaczęli napływać na centralny plac klasztoru aby sprawdzić o co właściwie się rozchodzi.

Tuż obok przyrządu który posłużył do nadania tego specyficznego sygnału, znajdowały się dwie osoby. Pierwszą z nich był widziany wcześniej, srebrnowłosy mnich. Jedyną rzeczą jaka się w nim zmieniła był wielgachny opatrunek tkwiący na napuchniętym nosie. Najwidoczniej mieszkańcy klasztoru opanowali sztukę pierwszej pomocy nie gorzej niż rozłupywanie cegieł przy użyciu dłoni. Druga persona pozostawała praktycznie stopiona z nocnym niebem, zarysy jej smolistego ubioru ciężko było odszyfrować, nie mówiąc już nawet o kształcie sylwetki właściwej. Jednak Daisuke i Akira z łatwością poznali tego osobnika - to on, osobiście zaprosił ich na turniej kilka dni temu. Kapturnik poczekał aż ustanie zgiełk. Postąpił dwa kroki do przodu, powoli uniósł ręce i przemówił do tłumu.
- Proszę słuchać uważnie. Pierwsza tura eliminacji rozpocznie się za kilka minut. Walk eliminacyjnych będzie łącznie dwadzieścia, po dwie toczące się na raz na każdym z przygotowanych przez nas, improwizowanych ringów…
- Improwizowanych ringów?! Co to ma być? Dlaczego nie walczymy na głównej arenie?



Męski głos wydobył się z tłumu i zaległa całkowita cisza. Podżegacz okazał się wyjątkowo sprytną bestią, bo z powodu słabego oświetlenia i ciasnej zbitki ludzi nie można się było go dopatrzyć. Zamaskowany upiór westchnął męczeńsko, a gdy srebrnowłosy zamierzał już odpowiedzieć na zadane pytanie, cienista dłoń zagrodziła mu drogę i przerwała ripostę zanim ta została należycie sformułowana przez chłopca.
- Ponieważ nie chcemy żeby komukolwiek z uczestników stała się *krzywda*… przynajmniej na razie. Mój podopieczny Blaise odczyta za chwilę pierwsze pary w eliminacjach. Proszę jednocześnie aby zachować spokój i stronić od kłopotów. Wybryki takie jak ten z przed kilku godzin nie będą tolerowane. To wszystko, dziękuję za uwagę.
Kapturnik odwrócił się i ruszył spokojnym krokiem w kierunku głównej bramy klasztoru.

Chłopak głośno odetchnął, ukazując przy tym wyraźną ulgę, że jego przedmówca opuścił plac. Sięgnął za pazuchę wyjmując jakąś pomiętą listę i wykorzystując światło oferowane przez jedną z wbitych w ziemię pochodni, odczytał koślawo zapisane na niej informacje.
- Więc tak… Ugh, jedna para mieszana. Świetnie. Eghm… panna Ragget i pan Crayo, proszę udać się na matę po lewej. Będę waszym sędzią w tej walce. Pan Loto i pan Zev, czeka na panów mata po prawej. Waszym sędzią będzie Pierwszy Adept Gendou, to ten miły osobnik w kapturze. Powinien zaraz wrócić. Proszę o cierpliwość…
Młodzik o nietypowym kolorze włosów wskazał dłonią odpowiednie kierunki, bynajmniej nie zwlekając z rozpoczęciem pierwszych, prawdziwych walk.


Identyczne względem siebie, postawione pośpiesznie, improwizowane ringi nie były imponujące. Przywodziły na myśl te typowe dla boksu, lub wrestlingu, ale przecież mówi się, że prawdziwy wojownik powinien umieć odnaleźć się w każdych warunkach. Po wszystkich czterech stronach zostały ulokowane wielkie, buchające pochodnie, mające zapewnić walczącym należytą widoczność tą nocną porą. Przeciwnik Ragget okazał się młodym chłopakiem o rudych włosach, w wieku nie więcej jak piętnastu lat. Ten który miał mierzyć się z Loto był jednak dorosłym mężczyzną swoją skórzaną kurtką, brodą i długimi włosami symbolizującym stereotyp motocyklisty. Podejście sędziów również było całkowicie różne. Gdzie Blaise poświęcił szczególną uwagę objaśnieniu zakazanych ruchów (jak na przykład ciosy w przyrodzenie, czy palce między oczy), Pierwszy Adept Gendou nie silił się na takie komplikacje. Zwyczajnie machnął ręką rozpoczynając walkę.
 
Highlander jest offline  
Stary 07-09-2010, 15:04   #22
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Sędzia dał sygnał do rozpoczęcia walki. Ragget od razu zauważyła, że rudzielec reprezentował sobą coś więcej, niż ta banda chłystków zbita niedawno na kwaśne jabłko przy budce zgłoszeniowej. Wrażenia mistrza sztuk walki bynajmniej swoją osobą nie sprawiał, ale miało się wrażenie, że chłopak wie co robi. Wielkich oporów przed biciem koleżanek też zdawał się nie mieć. Zakręcił się i wyprowadził kopniak, którego dziewczyna uniknęła (niemal dosłownie) o włos, a pęd powietrza sugerował, że mogłoby poważnie zaboleć.

Jego ruch otworzył jej drogę do wyprowadzenia własnego kontrataku, niewiele różniącego się od tego, który parędziesiąt minut wcześniej powalił osiłka. Ragget kucnęła szybko, wsparła się na przednich dłoniach i zamaszystym ruchem nogi próbowała go podciąć, jednak płomiennowłosy odskoczył natychmiast, atak nie dotknął nawet jego osoby. Ciężko powiedzieć, czy spodziewał się takiego obrotu spraw, czy też przypadkiem podejrzał to co Ragget wyrabiała wcześniej tego dnia z jego poprzednikami. Odzyskał równowagę i wyprowadził cios pięścią, który… chybił mizernie. Czarnowłosa dziewczynka nie miała jakichkolwiek problemów z uniknięciem nadchodzącej dłoni, odsunęła się lekko w bok i łącząc obie dłonie zamachnęła się i, korzystając z jego własnej siły pędu, uderzyła go w tył głowy.

Chłopak niemrawo próbował się odsunąć, ale zdało się to na nic. Odgłos uderzenia o czaszkę rozszedł się z pogłosem po niewielkim ringu i po raz pierwszy można było usłyszeć dźwięki aprobaty, wśród innych, obserwujących walkę zawodników. Rudy zatrzymał się w narożniku i potrząsnął głową, choć cios zapewne sprawił, że troiło mu się w oczach. W nagłym akcie desperacji rozpędził się i zrobił wślizg, ale Ragget zwyczajnie zeszła z jego trajektorii, nic sobie z tego nie robiąc. Nie czekała długo, gdy jej przeciwnik podnosił się z maty skorzystała ze swojego niewielkiego wzrostu wyprowadzając cios prosto w twarz, następnie złapała go mocno za koszulkę i wykorzystując własny, choć nie do końca tak specjalny ciężar, przerzuciła go przez ramie, starając się wyrzuć z maty.

Crayo wzdrygając odsunął się przed pierwszym atakiem, ale ten i tak zdołał trafić go w ucho tak, że aż zadzwoniło. Całkowicie oderwany od rzeczywistości, nie zauważył nawet kiedy mała drapnęła go za rękę i przerzuciła sobie przez ramię. Ring gruchnął pod naporem nieletniego ciała i… chłopaczyna najwyraźniej postanowił sobie odpuścić. Blaise zupełnie spokojnie doliczył do dziesięciu, po czym chłopak chwiejąc się i zataczając, opuścił matę.

- Pierwsza tura eliminacji zakończona! Zwycięża Ragget! Gratulacje.

Kilka osób z tłumu wysiliło się na aplauz a srebrnowłosy uśmiechnął się przymilnie.
 
Suryiel jest offline  
Stary 07-09-2010, 17:02   #23
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Wcześniej Loto miał parę problemów spowodowanych stłuczeniami, poprawił je jednak dosyć szybko. W dodatku wpadł na mały pomysł, i zmniejszył zabezpieczenie przepływu prądu przez kable w dłoni, które jakby nie było, przy odpowiednim wysiłku mogły wykonać porażenie poprzez skórę dłoni…

Walka się rozpoczęła, Loto mimo swojej budowy chciał był osobą która to rozpocznie, a powód w tym wszystkim był prosty – miał mało czasu, bo nie był pewien swojego stanu. Szczerze mówiąc, do końca nie sprecyzował co mu gruchnęło.
Wyskoczył od razu w przód, jednak z prędkością przekraczającą standardowy wybieg, faktem było że z miejsca odbił się za pomocą Ki, (które w jego przypadku nie było do końca oryginalnym Ki, to w końcu android. No ale prąd to, to nie jest.).
Dzięki znacznie lepszej szybkości miał okazję do zdezorientowania wroga, więc wykonał prześlizg w bok zanim wyskoczył aby uderzyć przeciwnika prosto w twarz.

Cios androida uderzył przeciwnika, choć ten zdecydowanie próbował zejść z drogi pocisku o błękitnej czuprynie i kocich uszach. Chłopak przygrzmocił nieco starszego mężczyznę, ale jedynym rezultatem tego zagrania było nieznaczne cofnięcie się brodacza do tyłu. Wielgachna, umięśniona łapa ukryta w rękawie skórzanej kurtki raz-dwa wyprowadziła nienawistną kontrę, ale jedyną rzeczą, którą trafiła była pusta przestrzeń, gdzie jeszcze ułamek sekundy temu znajdowała się głowa młodzika, który był teraz praktycznie naprzeciw niego, jednak stanowiło to metr odległości.

Loto zasłonił się lekko prawą ręką, będąc gotowym do sparaliżowania porażeniem Ki, niczym paralizatorem, danej kończyny którą wróg mógłby uderzyć, jednak było to tylko zabezpieczenie.
A miało upewnić że nic mu się nie stanie gdy wykona zamach lewą ręką i krok w przód, wyglądało to niby rzut włócznią, i właśnie to spowodowało – podłużna wiązka z ki o kształcie linii prostej, mniej lub bardziej niestabilnej wyleciała w stronę szyi przeciwnika.

Atak trafił bezbłędnie na miejsce przeznaczenia, uderzając mężczyznę w krtań. O ile ten przy poprzednim ciosie nawet nie drgnął, to ten wywarł na nim znacznie większe wrażenie. Oczy otworzyły się w zdziwieniu na pełną szerokość, a motocyklista zatoczył do tyłu niczym podrzędny pijak, w desperacji chwytając jeden ze sznurów ringu. W stanie, w jakim się znajdował, o kontrataku nie było nawet mowy. Sędzia imieniem Gendou spoglądał na wszystko zupełnie nieporuszony. Gdzie Blaise pewnie zechciałby na moment przerwać walkę, kapturnik nie wysilił się na jakikolwiek komentarz.

Android w słuchawkach (jak wiemy, przytwierdzanych śrubkami do czaszki) ponownie wyskoczył w przód, jednak teraz bez żadnego wsparcia Ki, uderzył on przeciwnika w twarz, aby zdezorientować go poprzez mroczki, po czym lądując na ziemi obrócił się za siebie niby jak do młynku, uderzając w zgięcie kolan motocyklisty, a następnie obrócił się i uderzył łokciem zgiętego do ziemi oponenta w twarz.

Łokieć opadł na twarz, z cichym plaskiem. Był to ostatni cios, kończący walkę przez KO. Pierwszy Adept Gendou nieznacznie kiwnął głową pod kapturem, najwidoczniej wyrażając w ten sposób swoje uznanie dla umiejętności zaprezentowanych przez androida.
- Druga tura eliminacji została zakończona. Zwycięzca… Loto.
Nieprzytomny mężczyzna musiał zostać zniesiony z ringu przez dwóch innych zawodników. Kapturnik wykorzystał ten czas na wywołanie ze zbieraniny kolejnych uczestników.

Loto po walce od razu nie marnując czasu, spytał jednego z obecnych mnichów (bądź sędzię, jeżeli nie było ich w zasięgu) gdzie znajduje się miejsce do odnowy energii.
Miał zamiar się tam udać, z racji, że brak słońca (co jest o tej porze normalne) lekko go drażnił, a swoją pulę Ki naruszył o połowę.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 08-09-2010, 18:32   #24
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Nowe pary zostały wybrane szybko (o ile nie ustalono ich już znacznie wcześniej). Walka androida zakończyła się nieco szybciej, wobec czego Pierwszy Adept Gendou miał okazję aby szybciej wybrać kolejnych zawodników, którzy zawalczą na jego ringu. Jego pierwszym wyborem okazała się królicza panna, drugim natomiast czarnoskóry młodzieniec imieniem Tim, który wyglądał jakby jego spodnie były o kilka rozmiarów za duże, lub załatwiał w nie bezpośrednio swoje potrzeby. Wywołane osoby szybko znalazły się na macie i po raz kolejny okazało się, że mroczny kapturnik nie kwapił się z dokładnym objaśnianiem zasad. Być może uważał, że jeśli ktoś już się tutaj znalazł, zwyczajnie nie ma ku temu potrzeby.

Królikówna nerwowo spoglądała na paczkę popcornu, który pozostawiła poza ringiem. Co jeśli ktoś dobierze się do niej z łapami? Co jeśli nagłe zawieja tajfun i tornado roześlą pokarm bogów na cztery strony świata? Usagi zdecydowanie i definitywnie, musiała się śpieszyć. Głównie dlatego, że nie mogła powstrzymać grymasu obrzydzenia, który na jej twarz przywoływał zapach hebanowego młodzieńca. Pot o zastosowaniach militarnych!? Jak ona ma ma w ogóle do tego podejść?! Ale, ale, nie w gorszej padlinie się taplało, w swoim czasie. Pogrążona w otchłani totalnego zdegustowania, w myśl zasady że noga sięga dalej niż ręka (ergo nos może być mniej bliżej niż więcej!), wprawiła jedną ze swych odnóg w ruch o torze kolizyjnym z czarnym podbródkiem.

Tak oczywisty cios nie powinien sięgnąć owego osobnika, ale (jak dowiodła ta sytuacja) los bywa złośliwy Zanim czarnoskóry zareagował unikiem, niewieści sandał nawiązał namiętną znajomość ze strukturą jego twarzy. Dolna szczęka odsunęła się gwałtownie do tyłu, z odgłosem wywołującym gęsią skórkę na plecach lwiej części widowni. Cierpiący na brak szczęścia kombatant zrobił krok do tyłu i wypluł dwa zęby na ring, czemu towarzyszyła cienka stróżka czerwonej posoki uwolniona z jego ust. Nie kryjąc swojego niedowierzania, skoczył rozwścieczony do tyłu i odbił się od sprężystej bariery jaka otaczała pole walki. Jego plany staranowania długouchej własnym barkiem spełzły jednak na niczym, kiedy ta kicnęła na bok, pozwalając aby Tim przemknął tuż obok.

Mimo, iż nie dokonał żadnych szkód fizycznych, udało mu się (zapewnie nieświadomie), dokonać prawdziwego bombardowania nozdrzy biednej Usagi, której buzia stanowiła właśnie piękny obraz będący wymieszaniem odrazy z rządzą natychmiastowej eksterminacji bytu zagrażającego jej i tak wątpliwej poczytalności. Licząc na jak najszybsze uwolnienie się od tej tortury, chwyciła się za nos i ponownie postanowiła użyć sandała jako narzędzia siania zagłady.

Tym razem używając metody którą podłapała od herosa pewnego starego serialu sensacyjnego. Zanim chłopak zdał sobie sprawę co się dzieje wokół niego, laciek przyłatał go w potylicę, wybił z rytmu (o ile rytm w ogóle wcześniej istniał) i posłał na parkiet ruchem nadając cechy kuli do kręgli. Kuli, która opuściła ring, zwyczajnie z niego wypadając. Tim podniósł się na równe nogi i już miał wkroczyć na matę ponownie, jednak... Gendou uniósł dłoń w geście zatrzymania.
- Trzecia tura eliminacji zakończona. Zwycięzcą zostaje Usagi.
Mimo, że rozległy się brawa, sędzia zdawał się komentować pogodę z przed tygodnia.
Wyżej wymieniona spojrzała na zakapturzonego, w pierwszej chwili przypominając personifikację znaku zapytania. Dopiero po krótkiej chwili pod jej stylowym kapturkiem właściwy impuls elektryczny trafił na sobie przeznaczony tor kolejowy, przypominając jej że wszechświat nie składał się tylko z osób, których bez kija albo sandała lepiej nie ruszać. Był jeszcze turniej! Twarz dziewczyny rozlała się blaskiem radości godnym supernowej, a energia która ją rozpierała uniemożliwiła jej opuszczenie ringu w sposób mniej efekciarski niż stanowiła norma cyrkowa. Gdy już wykicała, wybrykała za ring, z żądzą godną największych tyranów i despotów rzuciła się na biedny lud popkornów.
 

Ostatnio edytowane przez Nemo : 08-09-2010 o 18:48.
Nemo jest offline  
Stary 08-09-2010, 21:57   #25
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Czwarta tura eliminacji. Proces przebiegał naprawdę szybko i coraz mniej osób zostawało wśród obserwujących (lub też czekających). Jedni eskortowali poobijanych i pokonanych znajomych, inni wrócili na jarmark, uświadamiając sobie, że prawdziwe widowisko ma i tak dopiero nadejść. Cris nie należał do żadnej z tych grup i to właśnie on został wywołany jako kolejny uczestnik eliminacji przez srebrnowłosego mnicha. Co ciekawsze, jego oponętką okazała się dziewczyna. Blaise jedynie spojrzał na dwójkę zawodników i rzucił jakiś bliżej niesprecyzowany komentarz pod nosem, zapewne odnośnie własnego szczęścia jeśli chodziło o tego typu sytuacje. Niewiasta miała średniej długości złote włosy spięte w dwa króciutkie warkoczyki. Jej strój miał barwę fioletu a oczy wyrażały determinację i posiadały nienaturalny, czerwonawy kolor. Choć może była to po prostu gra światła?
- Niniejszym rozpoczynam czwartą turę eliminacji. Gotowi?
Mniszek najwyraźniej starał się grzecznością nadrabiać niedociągnięcia swojego seniora, obecnie nadzorującego pojedynek na drugim ringu.

Cris obserwował dokładnie wcześniejsze walki, zapowiadał się wysoki poziom turnieju. Ku zadowoleniu brodacza wszystkie osoby które broniły dziewczynki, łącznie z nią póki co przechodziły do dalszych etapów eliminacji.
Teraz jednak nadeszła jego kolej, gdy usłyszał swe imię podszedł do ringu i ściągnął koszulę. Nie chciał by jego ubrania doznało uszkodzeń w czasie walki, nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć. Dopiero teraz uważnie można było przyjrzeć się rzeźbie mięśni wojownika. Nie jeden rzeźbiarz oddałby duszę by jego modelem był ktoś o posturze Cristophera.
Brodacz zgrabnie wskoczył na ring i skłonił głowę w stronę swojego przeciwnika. Była to kobieta, jednak w turnieju nie sprawiało to żadnej różnicy, jego mistrz zawsze powtarzał, że w walce nie liczy się płeć czy wiek, a umiejętności walczących.
Cris wystawił ręce przed siebie przyjmując gardę zasłaniającą twarz i delikatnie kiwał się na boki przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Było to tylko jednak sposobem by ukryć jego prawdziwy plan- szybki atak. Ta pozycja sugerowała, że brodacz ma na celu zaatakować dopiero kontrą, a tego wolał nie ryzykować, oczy tej dziewczyny wprawiały go w niepokój.

Gdy już oboje stali na ringu on wciąż trzymając gardę czekał na komendę rozpoczynającą walkę. Magiczne słowa poszybowały w przestrzeń, i nim zdążyły jeszcze opaść Cris wybił się mocno do przodu, nienaturalnie mocno, miejsce na macie, gdzie przed chwilą stał było popękane. Brodacz natomiast pędził do przodu z niewiarygodną prędkością wystawiając łokieć do przodu. Celował w mostek kobiety, chciał zakończyć to jednym ciosem.


Chociaż turniej znajdował się dopiero w fazie eliminacji, pewne stereotypowe zachowania zawodników zaczęły już dawać o sobie znać. Dobrym przykładem mogły być chaotyczne, dzikie szarże panów i niezwykle taktyczne, defensywne nastawienie pań. O ile cios swoją siłą miał dosyć spore szansę zasklepić klatkę piersiową dziewuszki, musiał jeszcze trafić w miejsce docelowe. A tak niestety się nie stało. Niemal niezauważalna w nikłym świetle pochodni, fioletowa aura pulsowała nad skórą niewiasty. Była to już druga osoba na turnieju, demonstrująca możliwości stricte-energetyczne. Pierwszą okazał się android Loto. Złotowłosa wykonała defensywny unik po skosie, po czym jej prawa ręka, jakby zamocowana na sprężynie, wystrzeliła w stronę twarzy mijającego ją Crisa. Rozległo się donośne plaśnięcie, jak przy spoliczkowaniu, które... w niektórych kręgach sztuk walki mogło być odczytane jako otwarte okazywanie pogardy i obraza. Choć fizycznie nie zabolał... cios zaowocował czymś niemiłym dla młodzieńca z bródką. Poczuł on erupcję części swojego Ki, które spaliło się jak ćma wpadająca w płomień świecy.

Cris niemal wzdrygnął się czując jak ulatuje z niego Ki, i to w sposób bardzo niemiły. Brodacz nie spodziewał się spotkać tu kogoś potrafiącego zniszczyć energie przeciwnika, widać walka wymagała większej uwagi niż przewidywał. “ Nie lekceważ jej” jego myśl przypominała wykład starego mentora, którego tak szanował.

Cristopher obrócił się w stronę kobiety i znowu przyjął gardą podobną do tej z początku pojedynku, laik nie mógł zauważyć różnicy. Jednak doświadczony wojownik mógł dostrzec, że jedna ręka cofnięta była bardziej do tyłu. Wojownik wolał oszczędzać teraz ki, więc postanowił użyć sztuczki którą niegdyś przekazał mu mistrz. Prawa ręka która była z przodu wystrzeliła w stronę kobiety, jak gdyby wojownik chciał wyprowadzić kolejny ordynarny atak. Jednak prawda była zupełnie inna, bowiem dłoń wcale nie miała dotrzeć do celu a zamaskować lewą pięść. Prawa pędziła wprost w twarz kobiety, tak by skupić jej wzrok na wielkiej dłoni, w tym czasie lewa, zawczasu ukryta z tyłu ( by markować defensywę), teraz pędziła od dołu celując w brzuch kobiety. Oczywiście by cios wydał się realistyczny Cris większa siłę włożył w atak ręką prawą, by kobieta poświęciła jej całą uwagę. Gdy prawa dłoń była już niedaleko jej twarzy, w odległości “unikowej” Cris poderwał ją nagle w górę by jeszcze bardziej zdezorientować kobietę i odwrócić jej uwagę od lewej pędzącej w stronę jej żołądka.

-Łooo... z widowni wylał się dźwięk spowodowany nagłym zastrzykiem szacunku dla mężczyzny z brodą. Królikówna, która zapewne obgryzałaby w tym momencie paznokcie gdyby nie miała paczki popcornu, była w stanie najwyższego napięcia. Dopiero w ostatniej chwili zorientowała się, jaki był plan groźnobrwego-i prawdę mówiąc, jedynie instynkt mógłby ją potencjalnie uratować w tej sytuacji, gdyby sama znajdowała się na macie. Instynkt...lub szczęście. Wstrzymała oddech.

Całość sytuacji przywodziła na myśl pokaz slajdów, czas zwalniający do ślimaczego tempa. Piącha mężczyzny zmniejszała odległość względem twarzy dziewczyny i dopiero ułamek sekundy przed poderwaniem dłoni ku górze, karmazynowe ślepia zajaśniały nagłym zrozumieniem. Nastąpił pokaźny ruch w tył, a pięść celująca w żołądek jedynie musnęła warstwę purpurowego materiału. To co okazało się być krokiem, szybko przekształciło się w skok, kiedy panna z kucykami odbiła się prawym butem od sprężystej liny i... przeleciała nad głową brodacza, tym razem dotykając go w lewy bark i lądując za jego plecami. Kolejny ładunek Ki zasklepił się i implodował wewnątrz młodego wojownika. Sytuacja zaczynała wyglądać dość dramatycznie... siedzący na podwyższeniu w jednym z narożników Blaise, zaprzestał na krótką chwilę mrugania. Usagi rozważała wynalezienie pary spinaczy, by upewnić się, że przez głupotę powiek nie zmarnuje nawet setnej sekundy.

Cris czuł jak siły go opuszczają, jednak nie mógł się poddać nie teraz, nie w eliminacjach! W duszy szepnął tylko “ Wybacz mistrzu muszę zaryzykować” Odwrócił się na pięcie stając twarzą do kobiety, czuł w duszy, że w tym momencie wszystko się wyjaśni. Ponownie wykorzystując całą swoją siłę wystrzelił prawą dłonią w stronę twarzy kobiety, lewa od drugiej strony wędrował w stronę brody karmazynookiej. W przypadku normalnego człowieka nie było mowy o markowaniu ataku, ale Cris miał pewną przewagę nad ordynarnymi ludźmi. Gdy dłonie pędziły na spotkanie z twarzą kobiety, coś wysunęło się ze spodni mężczyzny. Włochaty małpi ogon którego nikt nie mógł się spodziewać miał tylko jeden cel, oplątać się wokoło nogi dziewczyny uniemożliwiając ucieczkę od tego ciosu. Cris w duchu liczył, że jego stary mistrz czuwa teraz nad nim, obserwując jego poczynania, trzymając kciuki za swego ucznia.

Dziewczyna miała spore szansę uskoku przed atakiem. Rzecz jasna, gdyby pewien włochaty element ciała Crisa nie trzymał jej przyszpilonej do ziemi. Nie było możliwości ucieczki. Niestety, nie tym razem. Obie pięści dotarły na miejsce docelowe, a dostarczona przez małpiszona siła kinetyczna rozpoczęła naprawdę widowiskowe (jeśli odrobinę okrutne) przedstawienie. Kostka oponentki wyrwała się z ogoniastej niewoli, podobnie jak reszta ciała oderwała się od ringu, rozpoczynając chaotyczny lot po łuku, w akompaniamencie donośnego KRAK i dziesiątek kropel krwi, które kontrastowały z białym podłożem. Dziewczyna zahaczyła jeszcze ręką o pojedynczą barierkę i runęła bezwładnie na ziemię. Nim niewieścia figura rozbiła się na tysiąc kawałków o bruk, inna osoba dzieląca z nią kolor oczu pochwyciła ją i złagodziła ostatnie sekundy epickiej podróży powietrznej. Usagi kierowało kilka pobudek; nie tylko czułość, szacunek i współczucie względem pokonanej, która spisała się świetnie, ale też przede wszystkim chęć zobaczenia z bliska, na własne oczy, jak niszczycielskie było uderzenie groźnobrwego.

Blaise siedział na swoim podwyższeniu, choć dolna cześć jego twarzy znajdowała się obecnie bardzo blisko parkietu. Potrząsnął głową. Mrugnął. Raz, drugi, trzeci, po czym poderwał się na równe nogi i ruszył z kopyta. Naprawdę ogarnęła go panika.
- Ja, tego. Znaczy. Bo. Czwarta Tura i.... zwycięzca - Cris... panie Gendou!!! Mamy tu ciężką sytuację wymagającą natychmiastowej pomocy medycznej!

Jeśli nie liczyć kilku scenek jakie rozegrały się w jej rodzinnej “wiosce”, Usagi jeszcze nigdy nie widziała tak zmasakrowanej twarzy. Ktoś, ktoś kto nie byłby świadkiem scenki sprzed kilku chwil, mógłby pomylić szkody z tymi wyrządzonymi przez potrącenie w wykonaniu rozpędzonego TIR’a. Facjata stanowiła jedną czerwień, nos został całkowicie zgnieciony, wargi pękły od ciśnienia, kilka zębów oddzieliło się od kolegów podczas krótkiej podróży powietrznej. Z kindola nieprzerwanie lała się krew, a mętne, rozkojarzone spojrzenie wskazywało wstrząs mózgu.

Cris spojrzał pierw na lecącą kobietę, potem na swoje ręce mimo, że wszystko dookoła działo się bardzo szybko dla niego czas zwolnił. Mistrz zawsze ostrzegał go, powtarzając, że Cristopher dysponuje niemal nadludzką siłą. Jak dobrze, że w czasie ataku nie prowadził nim gniew...
Czas wrócił do normy, a wojownik szybko przeskoczył przez barierkę i podbiegł do króliczej dziewczynki i wziął pokonaną przez siebie zawodniczkę, na olbrzymie ręce. Rozejrzał się zdesperowany po sali i krzyknął donośnym jak głosem.
- Ruszcie się! Jej trzeba pomóc! - krzyk był skierowany głównie do opiekunów eliminacji, ale brodacz byłby więcej niż zadowolony gdyby któryś z zawodników okazał się uzdrowicielem.

Cristopher był zszokowany, chciał wygrać, ale to co teraz widział przerosło jego najśmielsze oczekiwania względem tego ciosu. Włochaty ogon z powrotem schował się do spodni gdy wysoki mężczyzna stał z kobietą bezwładnie leżącą na jego rękach. To zwycięstwo okupione było wysoką ceną.
 
Ajas jest offline  
Stary 11-09-2010, 12:12   #26
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Wydawało się, że jedyną osobą która zdołała zachować zdrowy rozsądek w nowopowstałym chaosie był osobnik, który od samego początku nie słynął ze zbyt wielkiego poziomu empatii. Pierwszy Adept Gendou zamiast biec na złamanie karku zwyczajnie opuścił swój ring, nie wytypowawszy wcześniej nowych zawodników. Wydawało się, że podąża w kierunku zbiorowiska tempem spacerowym. Najwyraźniej flegmatyzm także mógł mieć swoje dobre strony. We właściwych warunkach, rzecz jasna. Owinięta czarnym materiałem persona znalazła się przy brodaczu, który trzymał pokonaną na rękach. Z głębin szaty zajaśniała karmazynowa poświata, podkreślająca pogardę jaka rysowała się w oczach mnicha.
- Nie krzycz chłopcze, słyszę Cię doskonale i bez tego. Czy nikt Ci nie mówił, że rannych nie powinno się ruszać jeśli nie ma się o tym pojęcia? Połóż ją z powrotem na ziemi…

Głos miał wydźwięk jak kłębowisko żyletek, prewencyjnie pokropionych nutką jodyny. Choć z drugiej strony, Gendou powiedział to wszystko tak spokojnie. Może on zwyczajnie nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Albo nie dbał czy nastolatka za chwilę zadławi się własnymi zębami? A co jeśli po prostu widział już tyle gorszych przypadków, że ten jeden nie wywierał na nim jakiegokolwiek wrażenia?
- Odsuńcie się wszyscy. Dajcie mi trochę miejsca…
Kiedy zebrani wokół usłuchali, Adept Szkoły Czarnego Lotosu znacznie ograniczył widowiskowość całej sytuacji. Przykucnął odtrącając połacie szaty na boki, przez co znacznie za duża płachta zakryła sobą zarówno jego, jak i pokonaną dziewczynę. Nikłe iskierki czerwonej emanacji energetycznej przebiły się przez warstwy materiału. Cokolwiek zrobił Gendou mało pozostać tajemnicą jego i poszkodowanej.

Usagi i Ragget zdołały wyłapać pojedyncze słowo pośród energetycznego szumu. Brzmiało ono jak wyjątkowo nieumiejętnie wypowiedziane „przepraszam” z ust poranionej dziewoi. Spokojne, acz przepełnione jakąś dziwną formą żalu. Gendou nie odpowiedział. Kiedy skończył, wstał na równe nogi i uniósł prawą dłoń pstryknąwszy palcami. Dwóch zakapturzonych mniszków w strojach podobnych do tego jaki nosił Blaise nadbiegło posłusznie od strony głównej bramy. Przezorni i należycie przygotowani, mieli ze sobą nosze. Dziewczyna wyglądała na całkowicie uzdrowioną. Jej twarz powróciła do dawnego piękna, ślady krwi zniknęły. W wyniku jakiejś dziwnej, biologicznej machinacji, nawet zęby znajdowały się na swoim miejscu, mimo, że ich dokładne kopie nadal były rozsiane pomiędzy źdźbłami trawy. Jedyny minus? Była nieprzytomna. Choć z drugiej strony oddychała równomiernie, więc nie było powodów do obaw.
- Zabrać ją do jednej z izb gościnnych. Niech odpocznie do rana.
Mieszkańcy klasztoru przytaknęli.
 
Highlander jest offline  
Stary 11-09-2010, 12:13   #27
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Kiedy zaczęły się walki Akira poszedł sobie wygodnie w róg sali. Usiadł na podłodze. Plecy oparł na ścianie i zamknął oczy. Nie minęło dużo czasu kiedy jego mózg zaczął nadawać na innych falach - a konkretnie falach alfa kreując tym samym w umyśle różnego rodzaju marzenia senne. Nie to by był jakoś zmęczony szczególnie. Po pierwsze jednak lubił spać. Po drugie zaś dla niego było to bardziej interesujące niż gapienie się jak ludzie obijają sobie mordy na ringu. Trzeba mieć jakieś priorytety i wartości.

Po zażegnaniu krytycznej sytuacji medycznej, można było z czystym sercem kontynuować turniejowe eliminacje. Co zabawne, część chętnych wyraźnie zraziła się do dalszego udziału w zawodach. Posypało się kilkanaście rezygnacji, zapewne przez pokaz jaki zafundował obserwującym Cris. Nadeszła jednak kolej na wybranie kolejnych par. Pierwszy wybór padł na Akirę. Jego przeciwnikiem okazał się młodzian o złotych włosach i dość beznamiętnym wyrazie twarzy. Z kolei Daisuke i jego przeciwnik zostali zaraz zaproszeni na drugą matę, przez tajemniczego osobnik w kapocie. Sędziujący Akirze Blaise był wciąż nieco roztrzęsiony, zapewne przez widoki, których uświadczył wcześniej. Starał się jednak prezentować dobrą minę do złej gry. Blondyn po prostu patrzał w niebo, trzymając ręce w kieszeniach.

Kiedy wywołano jego nazwisko z lekką niechęcią otworzył oczy wyraźnie budząc się z drzemki. Wyciągnął w górę ręce, ziewnął i dopiero podniósł się z czterech liter. Widząc spory “przesiew” wśród zawodników wywnioskował, że planowana drzemka przerodziła się w długi sen. Cóż... nie to, żeby jakoś żałował niewidzianego mordobicia. Podziwianie kunsztu sztuk walki innych nie należało do jego ulubionych rozgrywek. Z wyraźną niechęcią na twarzy wlazł na ring obiecując sobie, że jeśli Daisuke odpadnie podda się dobrowolnie. Do tego czasu był skazany na ten turniej. Spojrzał na swojego przeciwnika. Kurde naprawdę nie chciał z nim walczyć. Nie widział powodu.
-Słuchaj stary... - złapał się jedną dłonią za głowę zdając sobie sprawę, że zaraz wypowie dość nietypową prośbię -...nie to żebym Cie niedoceniał czy chciał obrazić. Napewno umiesz się bić, ale czy mógłbyś się poddać? Nie chcę Ci zrobić krzywdy. - pytanie było szczere. Miał nadzieję, że chłopak usłucha.

W słabym świetle ciężko było ocenić, czy oponent spogląda na Akirę jak na osobę niedorozwiniętą, czy jak na osobę psychicznie chorą. Niezależnie jednak od specyficznego rodzaju tego spojrzenia, bez przeszkód można było stwierdzić, że posiada ono dość nieprzychylny charakter. Blondyn nie odezwał się słowem, wobec czego siedzący w jednym z narożników srebrnowłosy dał (niechętnie) sygnał do rozpoczęcia walki.

-Nie patrz tak na mnie. - Akira zdawał się nie zauważyć sygnału lub miał to po prostu gdzieś. Obie teorie były równie prawdopodobne. Niemniej nie przyjął pozycji bojowej. Gdyby przeciwnik wyprowadził teraz cios raczej niemożliwym byłoby jego uniknięcie.
-Po prostu wyglądasz na fajnego gościa. Nie chce Ci zrobić krzywdy, ale z drugiej strony nie mogę zrezygnować. Dość kłopotliwa sprawa nieprawdaż? - zaśmiał się lekko kiedy przypomniał sobie sms od swojej dziewczyny. Gdyby nawet został tutaj mocno poturbowany to pewnie nic co by Natsumi mu zrobiła gdyby odpadł w eliminacjach.

- Za dużo gadasz, koleś.
Chłopak wystrzelił jak rakieta w kierunku Akiry i przygrzmocił z całej siły prawicą w jego szczękę. Aż zadudniło. Tylko, że... ku zdziwieniu tłumu i nieustępliwego młodzieńca, Akira nawet nie drgnął. Cios nie wywarł na nim żadnego wrażenia i miałby chyba większe szanse odkształcić ceglany mur. Blondyn otworzył szerzej oczy, najwidoczniej nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc. Lub zwyczajnie nie chcąc zrozumieć...
-Jak już mówiłem zanim mi przerwałeś... - zielonowłosy postanowił wyraźnie kontynuować rozmowę nie zważając na okoliczności co tylko jeszcze bardziej udziwniało całą sytuację.
-... nie chcę z Tobą walczyć. Na pewno masz talent w sztukach walki bo to widzę już teraz. Niemniej proszę Cię byś się poddał. Oczywiście nadal możesz mnie atakować jeśli chcesz, ale chyba obaj wiemy że to raczej nie zmieni sytuacji. - jak stał tak stał nadal i mówił. Nie patrzył na reakcję publiczności - całą uwagę miał skupioną na przeciwniku.

Oponent na moment zapomniał języka w gębie. Naprawdę się zasępił, bo raczej nikt nie spodziewałby się spotkania na swojej drodze żywej ściany o zaawansowanych umiejętnościach dyplomatycznych. Popatrzył to w lewo, to w prawo, nie mogąc za cholerę zdecydować się co zrobić. Czuł na sobie presję publiczności, ale słowa Akiry zdawały się mieć głębszy sens.
- Ehhh... dobrze. Rezygnuję.
Z widowni rozległy się okazjonalne gwizdy i syki, ale kiedy drugi z sędziów skierował swoją uwagę na zbitek ludzi, odgłosy jakoś dziwnie przycichły. Blondyn zszedł z maty.
- Piąta tura eliminacji zakończona! Zwycięzca - Akira!
Krzyknął Blaise, nie kryjąc swojego uradowania takim obrotem spraw.
 
Famir jest offline  
Stary 11-09-2010, 16:49   #28
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gdy kobieta została odratowana Cris odetchnął z ulgą. Widać mieli tu dobrych uzdrowicieli a to oznaczało, że nie będzie musiał się powstrzymywać w innych walkach. Radowało go to, ponieważ będzie mógł pokazać wszystko czego mistrz go nauczył.

Ubrał koszulę i usiadł w kącie sali regenerując utraconą energię KI krótką medytacją. PO chwili poczuł jak energia niczym pąki kwiatów rozkwita w nim na nowo.

Na walkę Akiry patrzył z widocznym uśmiechem na twarzy. Brodacz nie pomylił się oceniając zielonowłosego, widać było, że to porządny facet, zobaczył że blondyn nie jest zdeterminowany do walki całym sobą więc uniknął konfliktu. Mistrz zawsze powtarzał, że gdy spojrzy się na przeciwnika będziemy wiedzieć czy walka jest nieunikniona. Blond włosa kobieta z którą mierzył się brodacz miała w oczach ogień determinacji. Prośba o poddanie się była by dla niej obrazą, gorszą niż najstraszliwsza obelga, dla tego to Cris zaniechał jej.

Gdy Akira schodził z ringu Cristopher jako jeden z nielicznych głośno zaklaskał i uniósł swój wielki kciuk w górę, by okazać swoją aprobatę do postępku mężczyzny. W głębi duszy brodacz czuł jednak, że jeżeli przyjdzie mu zmierzyć się z Akirą będzie to długi pojedynek, nie tylko techniki ale i woli walki. Pojedynek dla którego Cris chciał dalej uczestniczyć w tym turnieju.
Mistrz zawsze powtarzał, że niektóre walki po po prostu przychodzą, na inne zaś czeka się z zapartym tchem i obmyśla taktykę przez długie godziny. A starzec rzadko się mylił.

Gdy wszystkie kwiaty Ki rozkwitły na nowo w jego ciele, Cris oparty o ścianę czekał na dalsze walki, lubił obserwować walczących, niejednego można się wtedy nauczyć i dowiedzieć o wojowniku.
 
Ajas jest offline  
Stary 11-09-2010, 18:13   #29
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Kobiety były mało doświadczone w walce, to było widać.
W takim razie…czego tutaj szukały? Nie miał pojęcia, i nie wiedział jak będzie wyglądała jego walka z nimi…mało go zainteresowały, to było proste, jedna sama nie wie czego chce, druga wygląda jakby ją portfel bolał, więc przyszła tutaj niczym do apteki, przynajmniej takie budziły wrażenie, strachu zaś, ani trochę.

Zaś dwójka facetów która wplątała się w walkę przed-eliminacyjną…byli nieco specyficzni.
Nie trudno się domyślić że większość karty Crisa w bazie danych Loto szybko została pokryta znakami zapytania. Człowiek, jeżeli został stworzony jako małpa i wyewoluował…ten przedstawiciel musiał być okazem zacofanej jednostki, człowieka alternatywnego który nie wyginął. Interesujące…lecz nie w jego temacie. Bądź co bądź nie mógł się powstrzymać aby podejść.
Mimo to, gdy podszedł, stanął w miejscu, bo rozpoczęła się kolejna walka.
Tłum również się rozwiał, cała latanina sprzed chwili nad ranną…czego oni się spodziewali? Cud że dopiero teraz do tego doszło. Z innej strony jednak teraz będzie pragnął porozmawiać z ranną przed chwilą kobietą, chciał wiedzieć, co widzą żywi, w chwili gdy umierają.

Akira…interesujący człowiek. To było pewne, skoro nie zareagował nawet mimo swojej budowy nie mógł mieć aż tak odpornego ciała i uziemionego zmysłu równowagi – wykorzystał Ki do rozproszenia siły uderzenia oponenta. Przynajmniej takie stawiał pozory. Zagrywka była sprytna, jednak po eliminacjach, stanie się całkowicie zbędna do unikania walki.

Gdy Cris zaczął gratulować Akirze Loto zbliżył się powoli klaskając lekko w dłonie dla obydwu.
- Wielka siła to skarb na miarę setek lilii, niewykorzystana obumiera bez chwały na którą zasługiwała, niekontrolowana jednak, staje się srebrem miast złotem, z czasem cięższym od ołowiu. – Słowa te były jego własnymi słowami, które zrodziły się lata temu gdy z Igorem dyskutował na podstawie tego jakich modyfikacji mógłby kiedykolwiek potrzebować. Prawda była taka, że złotem dla wojownika mogła stać się tylko wykorzystana i zarazem kontrolowana siła. – Każdy z was posiada aspekt perfekcji i nie mogę się doczekać aż zobaczymy się na macie. – Dodał. – Loto, możliwe że wciąż mnie pamiętacie. – Uśmiechnął się serdecznie.
 
Fiath jest offline  
Stary 11-09-2010, 21:12   #30
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Cóż, może i nigdy wcześniej z nikim się nie pobiła (Bo nie liczyła Fan, siostrzane bójki, choć nierzadko krwawe i nie kończące się na ciągnięciu za włosy, się po prostu nie liczyły), ale chyba dokładnie wiedziała co w takiej chwili powinna czuć. I czuła, odpowiednią dawkę samozadowolenia, pewnej dzikiej euforii oraz dziwnej chęci przywalenia w coś jeszcze. Najlepiej czegoś, co mogło oddać.

Oglądanie innych walk w pewnym stopniu nasycało jej obecny nastrój, jednak jakoś nie mogła powstrzymać drgania nogi. Nie ze strachu, raczej podniecenia. Ilekroć usiadła na ławce noga chodziła jej w górę i w dół, zdecydowała się więc na powolne okrążanie aren. Zdołała obejrzeć jedynie fragmencik rundy między tym dziwacznym chłopakiem w kocich nausznikach, a jego przeciwnikiem. Wzruszyła jedynie ramionami, ale gdy na ring weszła Usagi podeszła pod sam brzeg maty. Trudno powiedzieć, by w ciągu parunastu minut jakoś specjalnie zapałała do niej sympatią, jednak była ona tu jedyną osobą, wynikiem której Ragget jako tako się interesowała.

- Nieźle – skwitowała jedynie, wyjmując z kieszeni paczkę rodzynek w mlecznej czekoladzie. Nim zdążyła się opanować jakoś bezwiednie podsunęła paczkę wpierw do króliczej dziewoi, a dopiero następnie sama sięgnęła do środka. Czekolada – remedium na wszystko, nawet na nudę. Choć prawdę mówiąc w jej przypadku remedium było wszystko co dało się zjeść ze względnym smakiem, i co później nie starało się wyjść z powrotem na zewnątrz, na spotkanie z Wielkim Uchem.

Tymczasem eliminacje trwały dalej, jedna walka za drugą. Tłum kandydatów przerzedzał się nader szybko, a po wystąpieniu kolesia z głupią bródką chyba z połowa ostałych ogłosiła swoją rezygnację. Jednak nie stan w jakim znajdował się jego przeciwnik wprawił dziewczynę w osłupienie.

Ogon.

On miał ogon.

Taki sam jak ona.

Ragget poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu, na szczęście siedząca obok niej usagi była zbyt zajęta pakowaniem sobie do ust kolejnej porcji rodzynek w czekoladzie. Temat osobliwego... atutu Ragget nie był w jej domu specjalnie poruszany, choć trzeba było być konkretnym idiotą, by nie spostrzec, że nikt inny w rodzinie takowego nie posiadał. Kiedyś jej matka stwierdziła jedynie, że ‘Każdy jest takim jakim go stworzył Bóg” i choć jej to nie zadowalało, nie drążyła dalej. Wyglądało jednak na to, że przybycie na ten turniej będzie dla niej czymś o wiele większym niż tylko kolejnym kaprysem.
 
Suryiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172