Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2010, 14:37   #61
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Wraz z zakończeniem drugiego i pojawieniem się na horyzoncie trzeciego etapu, nastroje stały się dosyć ponure, żeby nie powiedzieć całkowicie grobowe. Jedni nie mogli dać sobie rady z przegraną, inni z kolei szukali jakiejś sposobności aby odgryźć się na rywalach, lub modlili się o ten rodzaj zaszczytu który spotkał niebieskowłosego androida. Jeszcze inni byli martwi jak przysłowiowe gwoździe we framudze – stan rzeczy który zawdzięczali bezwzględności istoty zakutej w czarny pancerz. Nikt z wciąż oddychających nie miał wielkich chęci aby skorzystać z wyłożonego na dębowych stołach pożywienia. Na obecną chwilę ich żołądki przypominały poskręcane nerwami spirale. Komu przyjdzie się mierzyć z Shadow’em? Czy wytypowanego nieszczęśnika czeka podobny los jak poprzedników? Z całego tego towarzystwa chyba tylko Chris dążył do owej konfrontacji. Miał rachunki do wyrównania - za wszelką cenę zamierzał uhonorować poległych wojowników.

Usagi, mimo całego tego wzajemnego przedrzeźniania i przekomarzania, zadawała się być zadowolona z odwiedzin swojej „rywalki”. Dobrze świadczyło to o osobie Ragget, bo jak wiadomo, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Niestety, Tiara jakoś nieszczególnie śpieszyła się do odwiedzenia swojej uczennicy. Może zwyczajnie zbytnio pochłonęło ją oglądanie walk… a może faktycznie uważała króliczą pannę za kulę u nogi i każdą sekundę oddalenia od niej postrzegała jako istny raj na ziemi. Niezależnie od tego która opcja była prawdziwa, taki stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Czarnowłosa dziewoja szybko odzyskała niemal całkowitą sprawność motoryczną i mentalną. Nie wiedziała czym właściwie naszprycował ją Gendou, ale była pewna jednego – kapturnik marnował się jako sędzia, bo miał chyba możliwość zostania najlepszym medykiem na planecie. Jeśli zaś chodziło o zielonowłosego osobnika ze złotymi ozdobami to… nie było go nigdzie w pomieszczeniu medycznym, mimo obecności kilku innych łóżek. Doszedł do siebie szybciej niż Usagi i oddalił się, nie mogąc znieść wstydu przegranej? A może po prostu był już na zewnątrz i zwyczajnie obserwował walki, ponieważ stracił możliwość normalnego uczestnictwa? Królikówny poczuła jak zmysł detektywistyczny zostaje pobudzony do działania. Tą zagadkę trzeba było rozwikłać!

Po dwudziestu minutach, czekania nadszedł kres. Trawieni przez ciekawość, uczestnicy wyszli na plac główny. Po starej wywieszce został tylko smętny skrawek papieru na pordzewiałym gwoździu. Na jej miejscu wisiała obecnie nowa, ze znacznie uszczuplonym składem zawodników. Zbieranina podzieliła się na dwie grupy – jedną, która była większa i drugą, zdecydowanie mniejszą. Pierwsi odetchnęli z wyraźną ulgą. Drudzy nie okazali nawet krzty zdziwienia, ponieważ wiedzieli że nastąpi to prędzej, czy później.

- - - LISTA WALK TURNIEJOWYCH – ETAP TRZECI - - -

1. Shadow v Cris
2. Ragget v Loto
3. Tiara v Usagi

A więc jednak komuś dopisało szczęście. Królicza panna znalazła się po raz kolejny na liście. Argumentacja w tym wypadku była łatwiejsza, niż względem chłopca o kocich uszach. W końcu podczas walki Usagi miało miejsce podwójne K.O., a nie całkowita przegrana. Nikt nie czepiał się decyzji Gendou, choć lekki uśmiech Tiary gdzieś odpłynął i teraz na jej twarzy widniała mieszanka niepokoju, oraz poirytowania. Podczas nieobecności walczących, na placu dostawiono dodatkową, miniaturową lożę. Nie była to konstrukcja improwizowana, a coś co zostało zbudowane znacznie wcześniej. Kto miał w niej zasiadać wciąż nie było jasne, jednak zdawała się przeznaczona dla jakichś VIP’ów. Shadow skierował swoje kroki w stronę maty. Gdy miał to zrobić również Cris, Gendou zagrodził mu drogę, jak blokada na autostradzie.
- Chłopcze, zanim wejdziesz na tą matę… dobrze się zastanów. Kimkolwiek jest ten osobnik, jedno jest pewne – to bezwzględny potwór. Jeśli rozpoczniesz z nim walkę nie będę mógł nic zrobić żeby Ci pomóc. Wciąż możesz zrezygnować.
Nie była to interwencja której Cris oczekiwałby od kapturnika, nie mniej jednak, jakaś była.
 
Highlander jest offline  
Stary 14-10-2010, 19:53   #62
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
- Sztuki walki służą do zabijania, a przeznaczenie turniejów zależy od zasad które nimi rządzą. - odparł Android podchodząc powoli za plecy Crisa. - Bestia jest niegroźna w kagańcu, jednak to sędzia ustala zasady, i spuszcza ją z smyczy. - było to wyraźne danie do zrozumienia że to Gendou stanowi osobę odpowiedzialną za każdą z śmierci w turnieju. I takie też było zdanie Loto.
- Poddaj się dopiero po wejściu na matę, w pierwszych sekundach. Wtedy Shadow i tak cię zaatakuje, nic go nie powstrzyma oprócz zapory która kupiła by czas, takiej jak twoje miny z Ki. Jeśli byś ich użył, mógłbym interweniować. Zepsuł dobrą zabawę z turnieju, również chętnie bym mu się odpłacił. - stwierdził android, jednak jego słowa nie pasowały do zachowania z początków turnieju, co było banalnie proste do spostrzeżenia.

Mimo iż wyrzekł to zdanie nie spodziewał się aby Cris zaakceptował propozycję. O ile Shadow walczył brutalnie, w rzeczywistości nie zrobił nic co złamałoby zasady honorowej walki...no może nie licząc faktu że zabił osobę która mówiła że się poddaje, ale na tym turnieju zasady nie nakazują tego robić, prawda? Obecnie Android chciał lekko zmanipulować turniejem, doprowadzając do wygranej którejś z dziewczyn, najchętniej Tiary, albo Usagi. Mimo wszystko, teraz los turnieju leżał w rękach Crisa. To czy dadzą wreszcie zabawę dla Shadowa, czy pozwolą mu się nudzić zależy od niego, mimo to Loto nie sądził aby szanse Crisa były specjalnie wysokie, a jeśli Shadow wygra tą walkę... wtedy Androidowi zostanie tylko dopomóc aby osoby organiczne zostały usunięte z wciąż biorących udział w turnieju. Robota można naprawić, martwych rekonstruować, jednak nie człowieczeństwo. W oczach androida było widać szum, niczym od zakłóceń, zniknął on jednak z mrugnięciem, a zestaw złomu udał się na ławkę dla zawodników, to czyny nie słowa będą dla niego informacją o decyzji Crisa.

Cris patrzył tylko na odchodzącego androida nic nie mówiąc. Robot nie wiedział, że Cris po prostu nie może się poddać. Jedynie wygraną w tej rundzie turnieju mógł pomścić pamięć poległych przeciwników Shadowa. Ponadto poddając się okryłby swego mistrza hańbą. Gdy kierował się w stronę maty na której to stał już Shadow drogę zastąpił mu sędzia. Gendou uraczył brodatego wojownika, dobrą radą.

- Chłopcze, zanim wejdziesz na tą matę… dobrze się zastanów. Kimkolwiek jest ten osobnik, jedno jest pewne – to bezwzględny potwór. Jeśli rozpoczniesz z nim walkę nie będę mógł nic zrobić żeby Ci pomóc. Wciąż możesz zrezygnować.
Cris westchnął tylko głośno i uśmiechnął się do mnicha odpowiadając.
- I miałbym dać od tak takiemu potworowi dyktować nam warunki? Tam gdzie są bestie są też i Ci którzy z nimi walczą. Poddając się splamiłbym swój honor, oraz honor mego mistrza. Wybrałem taką drogę i nie mam zamiaru z niej zawrócić, mimo iż wiem jak srogie mogą być konsekwencje mego czynu. Mam tylko jedną prośbę, jeżeli przegram, pochowajcie moje ciało wraz z tymi których ten zamaskowany osobnik już uśmiercił...
Po tych słowach brodacz delikatnie odsunął rękę sędziego i odrzucając koszule wszedł na matę.

Oponent trzymał ręce skrzyżowane na piersi kiedy Cris wszedł na matę. Jego głowa dumnie uniesiona, zimny wzrok bijący zza cienkich szpar nakrycia głowy.
- Trzeba było posłuchać sędziego. Zanim jednak zaczniemy... pozwól, że zapytam. Kieruje Tobą duma? Czy tez naiwny idealizm, który został przez kogoś wpojony?
Brodacz spojrzał na przeciwnika, po czym patrząc w jego oczy odpowiedział.
- Nie przemawia przeze mnie dumna. Mój mistrz nauczył mnie szacunku do życia, a był on dla mnie największym mentorem oraz wspaniałym człowiekiem. Właśnie jego zasad chce bronić, więc poddanie się nie wchodzi w grę.- Brodacz odetchnął, czując niebywały stres przed tą walką.
- Oszczędź mi melodramatu. Innymi słowy, bronisz przekonań jakiegoś starego głupca, który wpoił Ci je ostatkiem sił, zanim zszedł z tego padołu.
Shadow stwierdził, bardziej niż zapytał.
- To dość... płytka postawa. Jednak fanatyzm nie jest niczym nowym.
Cris spojrzał gniewnie na Shadowa, mimo to nie dał się ponieść swym emocjom. Zimnym beznamiętnym głosem odpowiedział oponentowi.
- A według Ciebie zabijanie ludzi dla czystej zabawy to głęboka postawa? Mnie uczono czego innego, mówiono mi że tak postępują osoby które muszą się dowartościować. Chowają się za maską obojętności, przywdziewają strój odcinających ich od świata, a znęcając się nad słabszymi próbują pokazać swoją wyższość. Dla mnie jednak są oni zwykłymi kanaliami i tchórzami.- Zacisnął i rozprostował palce, w tym momencie Cris próbował przypomnieć sobie wszystko co mogło w tej walce uratować mu życie.

Pierwszy odgłos usłyszały tylko niezwykle wyostrzone zmysły Usagi, która zdążyła już przywlec się z sali medycznej aby obserwować walki. Brzmiało to trochę jak... chichot? Parsknięcie? Coś co rezonowało jawną, nowopowstałą niechęcią do rozmówcy.
- Dla “czystej zabawy”. Hah... haha... hahahah....
To usłyszeli już wszyscy, może dlatego że odziany w pancerz zwiesił głowę na kwintę i zarzucił nią to w lewo, to znów w prawo, podpierając się na bokach dłońmi. Jak ktoś, kto nie może uwierzyć w to co właśnie zasłyszał i walczy z samym sobą, żeby nie paść na ziemię i nie turlać się ze śmiechu. Jego metaliczny głos rozchodził się wkoło.
- Nie ukrywam. Poprawiłeś mi tym humor chłopcze. Już dawno nikt mnie tak nie rozbawił. W nagrodę, Twoja śmierć będzie szybka i..
Urwał na chwilę, jakby właśnie doznał nagłej zagwózdki.
-... nie przesadzajmy. Będzie szybka, to wystarczy. Zaczynamy?

- Niech więc przemówią czyny, nie słowa... - zakończył dyskusje Cris i przyjął gardę obronną. Jak poprzednio uniósł lekko kolano, twarz przysłonił przedramionami. Garda Muay-Thai, ulubionego stylu walki jego mistrza. W myślach Crisa pojawiło się tylko jedno krótkie zdanie.
Tak jak i na początku tego turnieju, tak i teraz bądź przy mnie mistrzu.”- następnie umysł całkowicie skupił się na walce.

[Media]http://www.youtube.com/watch?v=Q1spXCMgu3k[/Media]

Sędzia (wyjątkowo niechętnie) dał sygnał do rozpoczęcia walki. Shadow nie biegł, ale zdecydowanym, szybkim tempem zaczął zmierzać w stronę Crisa. Może chciał mu dać czas na reakcję, a może... zwyczajnie bawił się swoją ofiarą. Kroki były wyważone, stanowiły sobą idealną koordynację ruchową. Ten człowiek mógłby tańczyć na główce szpilki. Oczywiście innych cech typowo anielskich raczej nie posiadał...
Cris za to nie miał zamiaru czekać aż ten typ nacieszy się widokiem, stojącego w zdesperowanej obronie brodacza. Wojownik ruszył biegiem do ataku chcąc wyprowadzić cios łokciem w klatkę piersiową okutego w czerń oponenta. Jednak gdy ruszył w myślach z głębin świadomości wypłynął obraz. Siwy mężczyzna tłumaczył coś chłopcu i z małpim ogonem. Cris dobrze pamiętał tę radę: “ Gdy walka jest dla Ciebie bardzo ważna, zaskocz swego wroga. Zrób coś czego nikt nie będzie się spodziewał
Cios łokciem natomiast do takich rzeczy nie należał... Dla tego też brodacz zmienił swój zamiar na pierwsze co przyszło mu do głowy. A mianowicie, przed wyprowadzeniem ataku, gwałtownie cofnął ręcę w tył by uderzyć z całej siły... głową w maskę przeciwnika. Czy ktoś mógł się spodziewać, otwarcia pojedynku przysłowiowym ciosem z byka?
 
Ajas jest offline  
Stary 15-10-2010, 20:26   #63
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
[Media]http://www.youtube.com/watch?v=dBHLBZwXEPY[/Media]

Shadow nie uchylił się na czas. Być może nie zdążył, być może chciał skontrować. Istniała też trzecia opcja, która okazała się prawdziwa - to była zwykła sztuczka. Pułapka. W momencie gdy Cris uderzył głową o swojego oponenta, sylwetka zaczęła falować i buchnęła dziwną, błękitną mgłą, zatracając jakiekolwiek kształty, a następnie rozwiewając się całkowicie. Prawdziwy Shadow pojawił się tuż obok, wyprowadzając potężny (jak na jego budowę ciała) cios od góry, wprost w skroń brodacza. Ten również dotarł bezbłędnie na miejsce przeznaczenia, ale Cris, w przeciwieństwie do swojego rywala, z iluzją miał niewiele wspólnego. Skóra i fragment czaszki ustąpiły pod naporem uderzenia, a długowłosy runął na parkiet, zatraciwszy swój środek równowagi. Miał okropne zawroty głowy i chciał zwrócić, chociaż nie bardzo pozwalała mu na to zawartość żołądka. Cienisty jegomość nie kontynuował swojego natarcia. Zamiast tego obchodził leżącą ofiarę dookoła. Spokojnie, dystyngowanie... choć tak naprawdę przywodząc na myśl wilka, który jedynie czeka by dobić, rozszarpać odsłonięte gardło. Brodacz czuł się jak gdyby ktoś walnął go w skroń ciężki młotkiem. Patrzył tempo w matę podpierając się rękoma. Jednak coś w jego głowie nie pozwalało mu upaść, jakiś wewnętrzny, cichy głosik mówił:
I co, to tyle? Pozwolisz się pokonać nie trafiając go nawet? Walcz, walcz ile masz sił, nie możesz się teraz poddać...”
Cris ryknął głośno i odpychając się od ziemi stanął na nogi, przy okazji próbując trafić Shadowa swoją wielką piąchą. Jednak głównie skupił się na ewentualnym kontrataku drugą ręką. Gdyby cienisty wojownik znowu próbował tych samych sztuczek, łokieć, lub dłoń masywnego młodzieńca miały mu to utrudnić.

Owy Cienisty Wojownik skoczył do przodu jak gepard. Jego pięść wystrzeliła w stronę twarzy Crisa, kierując się z dołu ku górze. Zapewne Shadow mierzył w kość nosową, która miała wbić się do mózgu i uśmiercić przeciwnika jednym ciosem. Choć zamaskowany trafił swoim błyskawicznym atakiem, to... rozwiał się jak nocna mara, nie robiąc brodaczowi krzywdy. Drugi cios okazał się być kopniakiem, ten jednak (z wielkim trudem), długowłosy zdołał zablokować swoją masywną dłonią. Przez zasiany zamęt, o skutecznie wyprowadzonej kontrze nie było nawet mowy. Cris nie zwlekał, od razu wystrzelił swoją potężną rękę w pogoni za cieniem. Tym razem jednak nie chciał uderzyć w dosłownym tego słowa znaczeniu. Postanowił złapać Shadowa i przerzucić go przez ramię, tak by ten z hukiem rąbnął o marmurową matę. Ponadto, by utrudnić oponentowi ucieczkę, zdecydował się na fortel ze swojej pierwszej rundy w turnieju. Włochaty ogon ponownie miał pomóc wojownikowi w walce, unieruchamiając Shadowa chociaż na chwilę, tak by Cris zdołał go pochwycić, zapewniając tym samym podróż w jedną stronę - w objęcia marmurowego podłoża.

To było bardzo poważnym błędem. Shadow bowiem widział i całkiem dobrze zapamiętał tą walkę. Metalowa łepetyna schyliła się schodząc tym samym z trajektorii wielgachnej piąchy a Cris poczuł, jak na jego ogonie zaciska się zimny i bezwzględny uścisk czarnej dłoni. Fioletowe wyładowanie energii buchnęło z pod stóp pancernego wojownika, wyrzucając go z wielką siłą w powietrze. Brodacz otworzył oczy szerzej i choć wiedział na co się zanosi, nie miał jak tego uniknąć. Tkanki i kość uległy naprężeniu. Przemożny ból zalał wszystkie zmysły. Coś chrupnęło a następnie rozpruło się jak stare prześcieradło. Shadow wylądował trzy metry za plecami Crisa... trzymając w swoim uścisku właśnie wyrwany przeciwnikowi ogon. Ten podrygiwał jeszcze przez ułamek sekundy. Wciąż gorąca krew wypływała z ohydnej rany na plecach młodzieńca. Miał jednak trochę szczęścia - mimo przemożnej symfonii bólu w jego głowie, wciąż mógł chodzić.
- Cóż za piękne trofeum. Naprawdę, przepiękne.
Powiedział Shadow, wyraźnie zauroczony trzymanym fragmentem ciała.

Cris nie mógł się powstrzymać i aż wrzasnął z bólu. Mimo tego, coś wciąż nie pozwalało mu zejść z maty. Z wielkim trudem odwrócił się w stronę Shadowa. Krew lała mu się z rany po wyrwanym ogonie, krwawienie nie chciało ustać.
Co ja sobie myślałem? Mistrzu teraz wszystko zależy od tego jak wiele nauczyłem się od Ciebie…”
Cris widział Shadowa, widział Gendou sędziującego walce, a w myślach widział twarz pewnego starca, który wiele lat temu przygarnął pod swoje skrzydła dziecko z ulicy. A to dziecko teraz miało zamiar bronić honoru swego nauczyciela nawet za najwyższą cenę.
Patrząc na czarną sylwetkę przeciwnika brodacz złożył dłonie jak gdyby trzymał między nimi niewidzialną kulę. Umieścił je ze swoje prawej strony, tak ze wierzchnia ich strona skierowana była w stronę przeciwną do wzroku wojownika.
Mistrzu, czas użyć techniki której nauczyłeś mnie w ostatnich dniach swego życia. Mam nadzieje że jeżeli mi się nie uda, to spotkamy się w zaświatach
W tym czasie, honorowe miejsce na widowni zajął stary człowiek z długą, siwą brodą. Choć zupełnie inny niż ten do którego nawiązywał Cris. Towarzyszyło mu dwóch mnichów, a jego spojrzenie zdradzało mądrość i rozwagę stanowiące owoc wielu lat ćwiczeń i nietypowych sytuacji. Czarno-biały strój został tu i ówdzie przyozdobiony złotymi ornamentami przedstawiającymi mistyczne symbole. Kimkolwiek był owy jegomość, obserwował całą walkę z iście grobową ekspresją człowieka, którego nic na świecie nie jest w stanie zadziwić. Uważnie analizował ciosy Cienistego i zagadkowe ruchy dłoni wykonywane przez Crisa. Rozumiał ich taktyczne posunięcia, jak i ruchy przesiąknięte desperacją. Tak, mistrz Xan rozumiał wiele rzeczy. Na szyi owego starca spoczywał niewielki, okrągły obiekt mieszczący się w dłoni. Co bardziej wścibskie osoby mogły ustalić, że posiadał lekko pomarańczowy kolor oraz bliżej nieokreślony, karmazynowy symbol.


Shadow zatrzymał się na moment, zauważając podstarzałego wojownika. Trochę tak jakby zobaczył ducha ze swojej przeszłości. Nie trzeba było być geniuszem taktycznym aby stwierdzić, że dokładnie coś analizował. W końcu przemówił:
- Mam już Twój ogon małpo, twoje życie nie jest mi do niczego potrzebne. Mam także pilną sprawę, którą muszę załatwić. Uznaj moją wyższość a pozwolę Ci żyć. Pogrążenie Cię w hańbie na resztę Twojego marnego żywota będzie wystarczające.
Oferta darowania życia? Cris ciągle stojąc w tej samej pozycji uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Shadowa. Nie był to ironiczny czy bezczelny uśmieszek, lecz pełen spokoju uśmiech człowieka który pogodził się już ze swoim losem.
- Widać, że nic nie rozumiesz… Mój mistrz zawsze powtarzał, że nie należy bać się śmierci. To tylko przejście, jednorazowe. A plama na honorze pozostaje na zawsze. Wybacz, lecz nie skorzystam z twej propozycji. Już postanowiłem że zejdę z tej maty jako zwycięzca, albo zniosą mnie do mogiły. Innej alternatywy nie uznaję.
Mówił to bardzo opanowanym i rzeczowym tonem. Skoro jego mistrz nie czuł strachu to czemu on by miał? Oczywiście, że teraz jego sercem targał lęk przed nieznanym, lecz lęk minie wraz ze śmiercią. Hańba natomiast na zawsze skaziła by jego życie, niczym choroba. Czasem trzeba wybrać to co serce uważa za słuszne, a nie to co podpowiada nam rozum. Cris nie ruszał się, koncentrował swoją energię Ki by wyprowadzić ostateczny atak. Młodzian przekierował całe ki jakie krążyło w jego ciele wprost w dłonie. Kula światła delikatnie powstawała między nimi niczym blask nadchodzącej jutrzenki. A on głośnym i (mimo bólu) pewnym głosem zaczął wypowiadać słowa niezbędne do tej techniki.
- Kaaaa… Meeeee…
Zagadkowa kula zwiększyła swe rozmiary trzykrotnie, zalewając dłonie wojownika światem. Światłem ostatniej dla Crisa nadziei.
- Haaaa… Meee…
Chłopak wyrzucił ręce przed siebie, krzycząc na cały głos ostatni człon wymawianej formuły.
- Haaaa!!!
Promień światła wystrzelił niczym rakieta w stronę odzianego w czerń wojownika. Prędkość była tak duża, że włosy Crisa targane były powiewem wiatru. Nawet broda młodzika wygięła się od tej energii. A błysk w jego oczach świadczył o niezwykłej wręcz determinacji i pokładanej w ten ostatni atak wierze.

- Tsch. Skoro tak…
Shadow skrzyżował ręce, a cała jego sylwetka pokryła się niewyraźną, srebrną falą. Błękitna wiązka destrukcyjnej energii uderzyła wprost w jego osobę, rozorawszy część marmurowych płyt pod stopami walczących i wzbudzając kolosalne wręcz zawirowania pyłu i kurzu. Odłamki poleciały na wszystkie strony a widzowie musieli zakryć swoje twarze aby nie dosięgły ich przypadkowe odpryski. Kiedy nienaturalna mgła opadła i dzwonienie w uszach ustało... Shadow wciąż stał. Zachwiał się przez moment, zdołał jednak utrzymać swoją równowagę. Kawałek hełmu został urwany, ukazując cienkie kosmyki długich, czarnych włosów. Mroczna jak bezgwiezdna noc zbroja posiadała wyrwę na samym środku klatki piersiowej. Wyrwę, która w dotychczas doskonale wyżłobionym, męskim torsie ukazywała... anatomię kobiecą. Przylegający do skóry, gumowy materiał mimo swojego nadpalenia dość dobrze podkreślał parę niewieścich piersi.

Jak na komendę, stary mistrz Xan powstał na równe nogi i zaczął oddalać się pośpiesznie wraz ze swymi ochroniarzami. Brązowe oko ujawnione zza odłupanego kawałka hełmu zadrżało i zmrużyło się, ukazując ledwie kontrolowaną frustrację.
- Nie. Nie, nie, nie! Byłam tak blisko. Tak blisko!
Właśnie zdemaskowana dziewczyna zacisnęła i ponownie otworzyła pięści. Trzęsła się cała jak osika. Bynajmniej nie ze strachu. Obserwujący spektakl widzowie mieli wrażenie, że za chwilę eksploduje, zabijając ich wszystkich na miejscu. A potem... potem się uspokoiła. Choć może po prostu ognisty gniew zmienił się w mieszankę apatii i sadyzmu.
- Ty żałosna karykaturo ludzkiej formy, zabrałeś mi ją.
Metalowa dłoń sięgnęła po pozostały fragment maski i zerwała ją z twarzy, ukazując bladą karnację i ziejące czerwienią, cybernetyczne oko. Podobnie stało się z pozostałościami futurystycznego napierśnika. Te grzmotnęły o ziemię.
- Mam jednak dla Ciebie dobrą wiadomość…
Cris dyszał ciężko, ten atak całkowicie wyczerpał zasoby jego energii. A mimo to Shadow… stał (a raczej stała) dalej. Na pytanie dziewczyny odpowiedział jedynie pytającym spojrzeniem zmęczonych oczu. Póki co nie miał siły nic mówić, pierwszy raz wyrzucił z siebie tak pokaźną ilość Ki za jednym razem. Dziwnie się czuł.


- Cooo!? Pan Shadow jest... jest kobietą?!
Tiara przygryzła oba kciuki nie mogąc dać wiary temu co właśnie zobaczyła. Istne wodospady błękitnych łez zaistniały właśnie w jej oczach i poczęły spływać hektolitrami, a prywatny wszechświat dziewoi osiągnął maksymalny poziom absurdu.
- No, mówiłam Ci przecież…
Królikówna, która wciąż była wierna swojemu zadaniu gnębienia panny z dobrego domu, rzuciła tonem oczywistej oczywistości.
-… że będę faworytą numer dwa. Skoro numer dwa, to już musiała być numer jeden.
Najwyraźniej wbrew oczekiwaniom Tiary, Usagi dobrze znała różnicę między faworytką, a jej mniej grzeczną kuzynką pozbawioną “k”. Ledwo powstrzymując pozbawione serca wzruszenie ramionami, poklepała mistrzynię oślepiania po plecach.

- Za chwilę spotkasz się ze swoim mistrzem. Sczeźnij!
Shadow uniosła dłonie, z których wystrzeliły dziesiątki niewielkich, srebrzystych zawirowań energii Ki. Te zaczęły dosłownie bombardować sylwetkę Crisa. Każda seria docierała dalej, odparowując fragmenty skóry i mięśni. Wyzwalając niewielkie erupcje krwi, które były jak miniaturowe gejzery. Pustosząc i dewastując jego muskularną formę. Brodacz czuł jak skrystalizowana nienawiść przebija się przez atak dziewczyny. Chęć całkowitego unicestwienia jego osoby. Upadł bezwładnie na ziemię, cały świat ponownie przysłoniła karmazynowa mgła. Ta, która zwiastowała, że śmierć jest blisko. Niewiasta odziana w gumowy skafander zbliżała się by dobić. Mimo niezwykłego bólu chłopak uniósł głowę, ale nie spojrzał na kobietę, lecz na Gendou który był daleko za nią i… najzwyczajniej się do niego uśmiechnął, po czym mimo drżenia całego ciała przeniósł wzrok na przeciwniczkę i wyrzęził najgłośniej jak tylko umiał.
- To że popsułem Ci plany, to już jakieś zwycięstwo…
Mistrzu mam nadzieje że znajdziejsz dla mnie miejsce przy swoim stole.”
Młodzian wysilił się na ostatnią myśl, zamykając oczy. Metalowa pięść bezwzględnie opadła, rozchylając się na końcu swojej krótkiej podróży. Wyciągnięte na pełną długość palce spenetrowały prawą gałkę oczną, która ustąpiła z cichym pęknięciem. Następnie przebiły się do mózgu, rozdzierając jego strukturę siłą dostarczonego ciosu. Ułamek sekundy. Właśnie tyle było potrzeba aby życie uleciało z Crisa.

Gendou nie odezwał się słowem. Wciąż był pod wpływem przeszywającego spojrzenia uśmierconego przed chwilą młodzieńca. Trzeba było dobrych trzydziestu sekund żeby odzyskał kontakt z rzeczywistością. Złapał się za głowę, rzucając nienawistne spojrzenie czarnowłosej dziewoi. Znał ją. Być może od dawien dawna. Jednak dopiero teraz, przy pomocy ostatniego ataku brodacza, był w stanie przejrzeć jej przebranie.
- Pierwsza tura zakończona. Zwyciężczyni… “Shadow”.
Powiedział tylko monotonnym głosem i oddalił się w kierunku klasztoru.
 
Highlander jest offline  
Stary 17-10-2010, 22:25   #64
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Loto uśmiechnął się lekko... jak już powiedział, skoro Cris zmarnował swoją szansę, jedynym co może zrobić to wyeliminowanie organicznych graczy. Albo raczej tych w pełni organicznych. Irytowały go ciągłe śmierci których powodem był Gendou, Shadow, jeżeli nie ma celu, powinna się wycofać... wtedy pozostawi turniej kobietom. Ale znając jej zachowanie do tej pory, android miał przeczucie że jednak zostanie, aby zniszczyć plany innym.
- Zazdrościsz jej?
Lekko zdziwiony Loto spojrzał na źródło głosu siedzące obok niego.
- Widzę po twoich oczach że odczytałeś tamte zapiski w pamięci.
- Tch. Jak tu wlazłeś karzełku?
- Nie spostrzegli mnie, potem wrócę na trybuny, wolę posiedzieć na razie za kulisami. - odparł mu. A był to niemal całkiem łysy starzec, z nosem długim niczym dziób i wzrostem mniejszym od metra. Jego oczy zaś zdawały się wypadać z orbit.
- Nie przejmuj się tym co było kiedyś. Nie wszystkie z tamtych części które użyłem muszą mieć informacje o tobie.
- Wolę się jednak w to zagłębić.
- Aż takie to szokujące, że kiedyś byłeś człowiekiem?
- Ja tak...ale oni nie. Czemu? Czemu mam numer 14, skoro pozostali byli tacy od początku?
- Teraz rozumiem twoją ciekawość. - Karzeł wstał z ławki dla zawodników i zaczął nosem pokazywać w stronę areny, ręce zaś splótł za plecami. - A ci dwaj? Coś fajnego przegapiłem?
- Bestię która zagryzła króla. - odparł Android wstając - bo nieopacznie ktoś spuścił ją z smyczy - dodał patrząc za odchodzącym Gendou.
- Będziesz jeszcze walczył? Nie musisz sobie żałować, jak tu jestem to mogę cię naprawiać.
- To zależy czy ona będzie miała powody do walki. - stwierdził, powoli zmierzając na arenę.

Jego przeciwniczka, gdy tylko stanęli obok siebie w krótkiej drodze na mate, sprawiała wrażenie jakby za wszelką cenę chciała sobie, i wszystkim dookoła udowodnić, że Loto równie dobrze mógłby być przeźroczysty jak powietrze - tyle ją obchodził. Nie wywarł na niej najlepszego wrażenia i zapewne gdyby w tej rundzie wylosowano mu za przeciwnika Usagi, sytuacja byłaby bardzo podobna. Dziewczyna zadarła wysoko nos i z królewską, lub raczej książęcą gracją ruszyła na drugi koniec areny, mrużąc oczy.

- Hmpf... Ja ci jeszcze pokażę, ty konserwo... - prychnęła pod nosem. Loto był chyba pierwszą osobą, do której tak naprawdę czuła tutaj niechęć i na walkę z kim miała największą ochotę. Tym razem nie skinęła głową, ani nie skłoniła się lekko, stając w pozycji gotowej do walki jeszcze zanim rozległ się odgłos gongu.

Loto skierował lewą nogę za drugą, jedną zaś rękę ustawił za plecami.
Nie rozumiał wrogości Regget od samego początku, chociażby w kwalifikacjach była jeszcze w miarę neutralnie do niego nastawiona. Mimo to nie robiło to żadnej różnicy, chciał ograniczyć łamanie przeznaczenia tego turnieju, irytowało go że każdy kolejny zawodnik szedł na śmierć niczym wieprz który właśnie dożył godziny przemiany w szynkę.
- Regget. – rzekł twardo i wyraźnie w jej kierunku – Po co dalej walczysz? Widziałaś co się tutaj dzieje, nawet co spotkało Crisa. Silniejszego od nas obu razem wziętych. Shadow wygrała ten turniej już dawno, jednak śmierć widzi ci się jako coś aż tak przyjemnego? Odpowiedz. – przymknął lekko oczy, zwężając pole widzenia – Albo po prostu chodź, jeśli nie masz powodu, lub jeżeli jest on na tyle silny, że wygrana to wszystko czego potrzebujesz, przekonaj mnie że przeżyjesz. Wiem że jestem słaby, ale nie wiem, jaką siłą dysponujesz ty!

Ragget wybiła się ze swojego miejsca mniej więcej w chwili w której Loto otwierał usta. Jego słowa nie zdążyły wyprzedzić jej ataku, zamachnęła się raz, drugi, celując w tors androida .
- po pierwsze... - trzeci cios- Nazywam się RAGETT! Po drugie... - kolejny, tym razem wymierzony w splot słoneczny- Nareszcie robię coś, co sprawia mi prawdziwą przyjemność, nareszcie jestem gdzieś, gdzie czuje, że w tej chwili jest moje miejsce... - krzyknęła głośno, składając obie dłonie w pięść, uskakując w górę uderzając w kark- Nie jesteś kimś, kto by to mógł zrozumieć!

Poziom filozoficznego bełkotu na macie przekroczył normy bezpieczne dla obserwujących, w skutek czego część widowni zaczęła patrzeć na cały ten spektakl z dziwnym zakłopotaniem. Ciężko było oszacować co właściwie wywołało w dwójce kombatantów takie górnolotne myśli. Na całe szczęście, czarnowłosa dziewoja szybko przystąpiła do działania, zalewając swojego oponenta istnym gradem ciosów. Niestety, blaszany kociak spodziewał się tego i był nastawiony diablo defensywnie, w skutek czego żaden z ataków nie zdołał uderzyć w jego metalową formę. Jednakże przez chaotyczny balet bitewny w wykonaniu Ragett, niemożliwym okazało się również wyprowadzenie dogodnej kontry. Kombatanci na powrót od siebie odskoczyli.

- Dobrze więc – szepnął już tylko sam do siebie. Ona chciała po prostu walczyć, skoro Regett cierpiała na nadmiar adrenaliny, jedyne co pozostało Loto, to zmniejszenie jej szans na udział w ostatniej rundzie, chociażby przez duble k.o., jak tego dokona nie grało większej roli. Android pochylił się i wybił w przód zwodniczo pochylając się w kierunku biegu, nie mówiąc już nic, nie było bowiem nic do powiedzenia, będzie, co ma być. W trakcie biegu, wyprostował jedną rękę za swoje plecy.

Dziewczyna zaklęła pod nosem, niezadowolona z całkowitego braku efektu swych pierwszych ataków. Nie zastanawiała się nad tym jednak zbyt długo, mając już jako takie doświadczenie w walce z androidami, nie chciała dać swemu przeciwnikowi więcej czasu niż to było konieczne. Znów szybko odbiła się od maty i w pełnym pędzie ruszyła na Loto, zaciskając dłonie w pięści wyprowadziła z dołu cios w jego szczękę, nie zatrzymując się przed nim, a dopiero za nim, wyprowadzając dużo mocniejszy atak na okolice jego kręgosłupa, o ile android jeszcze w ogóle takowy posiadał.

W tym miejscu można by chyba wysilić się na jakieś skromne przyrównanie tej walki do pojedynku rewolwerowców. Obie postaci rzuciły się na siebie, kolejno z zimną determinacją i furią w oczach. Loto nie zdążył odskoczycz przed ciosem Ragget i został poderwany gwałtownie ku górze, kiedy pięści zetknęły się z jego szczęką. Nie przeszkodziło mu to jednak uwolnić zgromadzonej energii w postaci błękitnej włóczni, która przebiła się przez odzież dziewuchy i ugodziła ją wprost pod lewe żebro. Obie walczące postaci po raz kolejny nabrały względem siebie nieco dystansu, jednak ta wymiana okazała się nieco korzystniejsza dla Ragget niż dla Loto. Co prawda nadpalone tkanki bolały jak diabli, ale nie ograniczały zbyt szczególnie funkcji motorycznych. Niebieskowłosy chłopak odkrył natomiast, że nie może otworzyć ust. Zapewne z powodu uszkodzenia jakiegoś mechanizmu w jego szczęce.

Loto podniósł się, lekko się ociągając tak aby zgrać swoje powstanie z reakcją Regget, spodziewał się jednej z typowych reakcji dziewczyny, bądź okazji do ponownego zaprezentowania swojej standardowej sekwencji ruchów. Z Igorem czekającym przy ławkach dla zawodników, drobne uszkodzenia nie były dla Loto niczym aż tak specjalnym, w końcu jest ktoś, kto je naprawi. Jego mimika nie zmieniła się zbyt specjalnie, ale każda osoba na widowni mogła spostrzec jedno, koniec z zbędnym pieprzeniem w trakcie walki, android nie ma nawet jak zadeklarować poddanie w razie czego, zostało mu tylko walczyć.

Ragget zmrużyła oczy, zdawała się, że nic nie jest w stanie ją zmorzyć, ilekroć odskakiwała od swego przeciwnika, zaraz znów leciała w jego stronę. Teraz, po ataku Loto wiedziała jedno - musiała wyeliminować z gry jego sztampowy atak, którego źródłem były dłonie. Znajdując się szybko przy nim uchwyciła go za nadgarstki i przeskakując przez niego, wykręciła je do tyłu. nie był to jednak koniec jej planu, z całych sił bowiem, zapierając się nogami o jego plecy i wciąż mając w dłoniach jego ręce, odepchnęła się od nich, chcąc uszkodzić mu złącza, możliwe jak najbardziej skutecznie.

Ofensywa i kontrofensywa. Chcąc złapać Loto za ręce, dziewczyna miała sporego pecha. A może po prostu to android wykazał się genialną myślą taktyczną, ponieważ idealnie przewidział taki obrót spraw. Błękitnowłosy chłopiec przeskoczył nad Ragett i wypłacił mocarny kopniak z półobrotu jej potylicę. Czarnowłosa poznała w tym momencie nową formę transportu - rycie twarzą po marmurowych płytach. Gdy się zatrzymała, nie tylko kręciło jej się w głowie, ale jej prawy policzek przypominał sobą dżem truskawkowy. Można chyba powiedzieć, że koci chłopiec zyskał chwiejną przewagę.

Android nie czekał, wybił się w przód za lecącą towarzyszką, zastanawiając się czy jej nie przecenił. Choć była to zuchwała analiza, nie zmieniła jego postępowania. Nie biegł co prawda aż tak szybko jak przed chwilą wyskakiwał w powietrze, po prostu nie wykorzystał do tego Ki. Biegł to bardziej po prawej, to po lewej slalomem pełnym zmyłki, prawą rękę zaś wyprostował. Znowu. Tak jak wtedy, gdy wyrzuca włócznię-oszczep w swoich przeciwników.

- Tsh... No dalej... - szepnęła pod nosem, obserwując swego przeciwnika, a gdy ten wreszcie znalazł się na odpowiedniej odległości...- Taiyo-ken! - krzyknęła i od razu wybiła się w stronę Loto, by złapać go w potężny uścisk swych wszystkich kończyn. Nie miała zamiaru się poddać, nawet jeżeli nie doceniła swego przeciwnika.

Chłopak o kocich uszach zaczynał wykształcać w sobie nową fobię. Była to fobia przed latarkami, które odbyły fuzję z kobiecą formą. To już drugi raz w tym turnieju kiedy ktoś wyłączył mu światło, erm... nadmiarem światła. Czerń ponownie zalała system optyczny, powodując, że Loto poczuł się jak w nowej odsłonie Alone in the Dark. Próby jego ataku chybiły mizernie. Znów był zdany na łaskę i niełaskę wroga... no chyba, że wymyśli coś naprawdę oryginalnego, co sprawi, że na powrót odzyska przewagę.

Loto szybko odskoczył za siebie, jako jedyny ślad po miejscu w którym się znajdował zostawiając kabel o słuchawek, doprawdy, poprzedni razy dał mu lekcje na temat słuchania muzyki podczas paraliżu sensorów wzrokowych. Gdyby tylko zbliżył się, na swoje przeczucie, w miarę blisko końca maty, mógłby przetestować swój chwyt w wersji beta. Kiedyś było trzeba.

Dziewczyna w mgnieniu oka wypruła do przodu, mając nadzieję, że jej, bądź co bądź, desperacka taktyka przyniesie pożądany przez nią efekt. Z chwilą odpalenia słonecznej flary wiedziała dokładnie, co będzie chciała zrobić dalej - dopaść Loto w najbardziej ‘uczuciowy’ uścisk, na jaki ją teraz było stać...

Chociaż taktyka słuchawkowa nie miała zbyt dużych szans powodzenia, Loto próbował tak, czy siak. Czarnowłosa panna dopadła go jednak szybko, zamykając w uścisku, który ze słowami “przyjemny” i “czuły” nie miał właściwie nic wspólnego. Ręce zacisnęły się na metalowych nadgarstkach, miażdżąc je, a głowa odchyliła się do tyłu, tylko po to aby za chwilę wypłacić oponentowi “z bańki”. Struktura czoła nie wytrzymała tego natężenia i odkształciła się w parodii bulwaru gwiazd. Można powiedzieć, że Ragget na zawsze zostawiła na czymś (a raczej na kimś) swój ślad. Delikatne komponenty wewnątrz głowy Loto nie wytrzymały tego typu pieszczoty. Dym i iskry buchnęły z uszu i oczu, a nawet przez zaciśnięte, przywodzące na myśl kamienną statuę wargi. Android drgnął. Raz i drugi. A potem złożył się jak papierowy model. Opadł na kolana, wyłączony z użytku, lecz mimo to wciąż trzymany w nieustępliwym uścisku.
- Druga walka trzeciego etapu zakończona, zwyciężyła Ragget!
Wykrzyknął sędziujący Blaise, który obecnie odwalał robotę za nieobecnego Gendou.

Ragget westchnęła cicho, mogąc wreszcie opuścić swą gardę. Nie rzuciła jednak androidem, jak z początku miała zamiar, kiedy ten był już nieprzytomny ostrożnie, by nic więcej już nie uszkodzić uniosła go i podała niewielkiemu mężczyźnie, który już zdążył podejść do maty.
- Mógłbyś przeprogramować nieco ten jego charakter - bardziej stwierdziła niż zapytała, następnie zeszła z areny, uśmiechając się nieco krzywo z powodu obitego policzka, w stronę Usagi. Ta zaś była czerwona jak burak i bliska płaczu...ze wściekłości. Zaciśnięte piąstki bardzo wyraźnie miały ochotę robić komuś w tej chwili krzywdę.
-Dlaczego nie...miałaś taką okazje!...taki fajny prezent, a co jak ja już go nie spotkam?! Jakbyś przegrała, to jeszcze, ale tak...pffffffffffft!
- Weź je sama, teraz raczej nie będzie miał za wiele do gadania - odpowiedziała Ragget, boleśnie wytykając królikównie język.

Targając za sobą nieporadne pudło kabli, Igor odparł tylko spokojnie Ragget
- Wybacz młoda damo, to niestandardowy model, dokopał się do cudzej pamięci w rdzeniu, i trochę go...posrało, ale nie powtarzaj mu tego. Widziałem te rejestry, blokowałem je bo są naprawdę...nietypowe. Mogę go odsprzedać, tak, że będzie posłuszny...powiedzmy, za 1/3 głównej nagrody. Chcę się pozbyć tej kupy złomu zanim doczyta rejestr do końca jest tam też coś na mój temat.
Gdy to mówił targał sprzęt coraz szybciej, aby nie dać zbyt wiele czasu na odpowiedź dziewczynie, czy też, ‘młodej damie’. Wszystko tylko po to aby postawić Loto na ławce i zacząć grzebać w jego częściach, jeśli ktoś chciał się przyjrzeć, to wyglądało to jak sekcja z głębokim zainteresowaniem zawartością mózgu. Najciekawsze było to, że rdzeń Loto dalej pracował.

Chwilę trwało nim Ragget przetrawiła to, co powiedział jej Igor, szybko jednak odwróciła się na pięcie, jej oczy były wielkości jej pięści.
- Chcesz mi go odsprzedać? - zapytała naiwnie, a w jej głowie pojawiło się milion zastosowań dla personalnego androida - Za 1/3 nagrody? Tylko? Jasne, że go biorę! Od roku błagałam rodziców, by mi kupili nowy model komputera, a to jest sto razy lepsze! Tylko go trochę napraw, bym nie miała z nim problemów... No i żeby nie jęczał jak mój ojciec kiedy chodzimy na zakupy...

Igor zdziwił się wyraźnie odpowiedzią panienki, jednak postanowił skorzystać!
- A żeby tylko! I jeszcze to model oryginalny, kopii nie będzie! Tylko płatne w gotówce, naprawia się sam, więc jak go wyremontuje, to nie będzie niestety gwarancji...ale to nic, nie jest trudny w naprawie dla zwykłego mechanika

----

- Patrzcie co mam!
- Nie drzyj się, komu ukradłeś?
- Zabiłem jakiegoś dzieciaka! Ha! Mam rogi demona
- Co ty gadasz? To zwykłe słuchawki...nie powinieneś mówić takich historii przy ludziach!
- Tu ich nie ma, Abel, wyluzuj...Loto, a ty co sądzisz? Jak wyglądają...
- Jak...kocie uszy!
- Co...!? A...z resztą, weź je, już jesteś jak my, my wyglądaliśmy jak ty, ale ty teraz jesteś wewnątrz jak my znaczy...yyy
- Uspokój się Kain...daj mu to i nie gadaj więcej...póki się nie nauczysz...
 
Suryiel jest offline  
Stary 19-10-2010, 18:37   #65
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Powietrze na placu stało się ciężkie i naelektryzowane, zupełnie jakby zaraz miało mieć miejsce istne oberwanie chmury. Choć żadna, nawet najmniejsza chmurka, nie zaśmiecała sobą obecnie idealnego, błękitnego nieba. Zaczerpnięcie tchu przychodziło widzom zdecydowanie trudniej. Nowopowstała atmosfera należała do tych iście specyficznych, gdzie wiadomo, że wielkimi krokami zbliża się jakieś istotne wydarzenie, ale… nikt nie jest w stanie do końca sprecyzować jakie. Nawet rozkapryszona, czarnowłosa Ragget przeczuwała coś bardzo złego, wobec czego nie mogła w spokoju cieszyć się zwycięstwem jakie odniosła względem przeciwnika o nietypowym zmyśle estetyki. Przyczyny takiego stanu rzeczy nie trzeba było szukać daleko - stała na placu z założonymi rękoma, obserwując świat cybernetycznym okiem. Czekając na dogodny moment.

Moment ten nadszedł wraz z drugą postacią, która wyłoniła się z głębin klasztoru. Zakapturzony Sędzia nieobecny podczas ostatniej walki, wrócił w towarzystwie trzech innych mnichów. Był z nim również Lemo, który ostatniej nocy ugościł kombatantów biorących udział w widowisku, ofiarując im strawę i miejsce do odpoczynku. Mieszkańcy oddalonej od reszty świata konstrukcji zatrzymali się tuż przed zrobotyzowaną morderczynią w obcisłym kostiumie. Zdawali się wykorzystywać całą swoją siłę woli i opanowanie aby tylko nie zaatakować jej tu i teraz, stosując starą acz sprawdzoną metodę – oko za oko.
- Pójdziesz z nami i odpowiesz za to co zrobiłaś. Zarówno za czyny dzisiejsze, jak i te z przed dziesięciu lat. Nie próbuj żadnych sztu…
W tym momencie Gendou musiał przerwać swój kipiący praworządnością wywód, gdyż wraz z pstryknięciem metalicznych palców czarnowłosej dziewczyny, miejsce gdzie jeszcze ułamek sekundy temu znajdowała się jego głowa zostało przecięte cienką, purpurową wiązką. Kapturnik o włos uniknął przestrzelenia swojej makówki.


Strzał ten padł z wyjątkowo nietypowej broni dzierżonej przez jednego z przedstawicieli równe nietypowej grupy. Odziani w czarno-błękitne, militarne skafandry osobnicy, dość jasno określali swoją przynależność. Nie tracili czasu na rozmowy, po prostu strzelali. Bez przemyślenia, co rusz zmieniając kierunek w jakim mknęły energetyczne pociski. Ich celem nie było zabić – gdyby tak przedstawiał się stan rzeczy, liczba trupów wśród widowni w mgnieniu oka osiągnęłaby liczbę przyćmiewającą sobą niejedną wojenną masakrę. Nie, ich rolą było po porostu siać chaos, posyłając w diabli jakiekolwiek szanse na kontynuację przedsięwzięcia jakim był turniej. Ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony jak zatrwożone króliki, generując tym zachowaniem konieczny rozgardiasz.

- Wróciłam tutaj po Smoczą Kulę. Dostanę ją, nawet gdybym musiała zabić w tym celu każdego mieszkańca tej zramolałej budowli. Nic nie stanie mi na drodze.
Obserwujący to zjawisko bohaterowie poczuli się jak uwięzieni wewnątrz jakiegoś filmu, którego fabuła była dla nich równie zakręcona, nieprzystępna i ciężka do przetrawienia jak paczka surowego makaronu zdjęta ze sklepowej półki. Jedno zdawało się pewne - dalszą część turnieju szlag jasny trafił i cokolwiek się tu teraz wyprawiało, miało znacznie większe konsekwencje niż zdobycie sporej sumki Zeni. Gendou postąpił do przodu, wysuwając się na czoło mnichów, którzy zdążyli przyjąć już postawy bojowe.
- Będziesz musiała zabić znacznie więcej osób, jeśli wydaje Ci się, że ktokolwiek odda w twoje ręce moc mogącą kształtować losy całego świata.
Czy Zakapturzony Sędzia starał się właśnie wciągnąć postronnych do walki?
- Ha! Niby czemu miałabym się kłopotać? Zamiast tego mogę zwyczajnie zaoferować im fragment tego świata kiedy już będzie mój…
Shadow uśmiechnęła się bez przekonania w stronę Gendou. Zapadła chwila ciszy a obie strony konfliktu raz po raz spoglądały w stronę osób, które były w stanie przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Rodziły się oczywiście pytania – czy warto się w to angażować? Czy może lepiej pozostawić wydarzenia samym sobie? Oddalić się od tego miejsca konfliktu i śmierci, zostawiając szaleństwo daleko za sobą? Bohaterowie ważyli w swoich skołatanych głowach wszystkie za i przeciw… a pewna wyniosła sylwetka obserwowała ich z pośród cieni roztaczanych przez bazarowe namioty, pozostając w bezpiecznej odległości i analizując całe zajście.

- - - KONIEC AKTU I - - -
 
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172