lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Marvel/StoryTelling] Heroes for Hire (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/9356-marvel-storytelling-heroes-for-hire.html)

Lechun 21-10-2010 19:29

[Marvel/StoryTelling] Heroes for Hire
 
Gdzieś w Kanadzie, 3 miesiące po ogłoszeniu Aktu Rejestracyjnego. W dużym pomieszczeniu, w całości wypełnionym elektroniką, stał wysoki, młodo wyglądający mężczyzna w mundurze Amerykańskich Sił Wojskowych, ściskając w cybernetycznej dłoni kubek z gorącą kawą. Ze skupieniem na twarzy, wpatrywał się w monitor, na którym pokazany jest zamach na Steve'a Rogersa, Captaina America. Całkowicie ignorował inne monitory, na których pokazywano Hulka niszczącego satelitę, Punishera w akcji i różne ujęcia ukazujące mniej lub bardziej znanych zarejestrowanych bohaterów w akcji.

- Generale Robbins - rozległ się głośniczek stojący obok mężczyzny. Ten był tak zaaferowany obserwacją filmu, że oblał się kawą. Bez słowa odstawił kubek i złapał za mikrofon.
- Jestem.
- Jak idzie obserwacja filmu?
- Tak, jak myślałem. Strzelców było dwóch. Trzeba zgłosić drużynie alfa, żeby miała oko na Red Sculla, gdziekolwiek on teraz jest.
- To się robi chore, czemu poświęcasz się odnalezieniu zabójcy w TAKI sposób?
- Bez odbioru.
- Zakończył krótko Robbins, przystawiając nos jeszcze bliżej monitora. Zobaczył twarz posiadacza drugiej broni. Twarz swojego syna. Generał zaklął siarczyście i znów złapał za mikrofon.
- Homer 2.3 uruchom.
Przed nim pojawił się hologram przedstawiający zielonego, humanoidalnego mężczyznę.
- Sekwencja 2-8-5-1-0-0-6. Nazwa obiektu: Anthony Robbins.
Hologram zniknął, pozostawiając wojskowego samego. Ten po chwili ciska kubkiem w jeden z monitorów.

Chicago, kilkanaście minut później. Snajper zdejmuje młodego chłopaka, obryzgując fragmentami mózgu jego dziewczynę.

***

2 miesiące później, gdzieś w Kanadzie. Robbins, wyglądający nieco starzej, przeprowadza wideorozmowę z Thaddeusem "Thunderboltem" Rossem. Ten jest wyraźnie poddenerwowany, w przeciwieństwie do Robbinsa, który siedzie spokojnie, popijając kawę.
- To wszystko wymyka się spod kontroli! Skoro T.H.U.N.D.E.R. planuje finansować niezarejestrowanych superbohaterów, rząd amerykański nie może przyłożyć do tego ręki!
- I nie przyłoży. Właśnie to chcę powiedzieć.
- Jak to?!
- Rząd kanadyski jest poza Aktem, więc wystarczy, że wspomożecie Akcję Ochrony Bobrów i Borsuków, czy coś w tym stylu i będzie wszystko w porządku. Resztę dokładają prywatni przedsiębiorcy.
- Nie zgadzam się! A nawet zaraz poinformuję S.H.I.E.L.D i będziesz miał niemałe kłopoty.
- Nikogo nie poinformujesz. Pamiętaj, że mamy twoją Betty.

Ross nie odpowiedział. Rozłączył się, a Robbins z triumfalnym uśmiechem, uniósł słuchawkę telefonu i przyłożył do ucha.
- Zgodził się. Zaraz rozpoczniemy proces kompletowania drużyny.


Tydzień później, centrum Brooklynu. Mała, zapyziała kawiarenka "Nicky Cafe" nie rzucała się w oczy. Ot, małe pomieszczenie zajmujące parter jakiegoś trzypiętrowego budynku. Ruch niewielki, zważywszy na to, że częściej jest zamknięta, niż otwarta.

Jednak nie wszystko tu było całkiem normalne. Stara, jednooka barmanka od czasu do czasu wpuszczała różnych ludzi na zaplecze, skąd prowadziła winda do podziemnego kompleksu wojskowego. Ściany jego obłożone były stopem z vibranium i adamantium, co czyniło je prawie najwytrzymalszymi rzeczami na świecie. Oczywiście, nie licząc tarczy Rogersa. Mówią, że są tak wytrzymałe, że nawet bogowie się przez nie nie przedrą, w czym jest dużo prawdy, zważywszy na fakt, że podobne zatrzymały nawet Hulka.

W jednym z pomieszczeń odbywało się zebranie Robbinsa i czwórki członków nowo powstałej drużyny Nextwave. Wszyscy siedzieli przy kwadratowym stole, od strony generała stał komputer. Przed każdym kubek z przesłodzoną kawą z automatu. Po chwili milczenia, Robbins się odezwał:
- Cieszę się, że was widzę na pierwszej, inauguracyjnej odprawie.
Na jego twarzy pojawił się wymuszony, nieszczery uśmiech.
- A skoro Fantastic Four, Avengers i inne drużyny zajmują się przede wszystkim sobą, zamiast bezpieczeństwem kraju, my się tym zajmiemy.

Arvelus 21-10-2010 20:21

Na przeciwko kapitana siedział blondyn o średnio długich włosach. Kiwał się beztrosko na krześle. Był dobrze zbudowany, ale nie był pakerem. Miał zdrową cerę, ładne ubranie i ogólnie był okazem zdrowia. Prezentował się jako szczyt marzeń większości kobiet chodzących po tej ziemi...

Po krótkiej przemowie Robbinsa miał ochotę walnąć wredny tekst, ale się powstrzymał. Płacili dobrze, a to zobowiązywało. Za te pieniądze będzie mógł... duuużo zrobić.
-"Jeśli drogim paniom to nie przeszkadza przejdźmy od razu do rzeczy"- blondasek już się nie kiwał, przestał gdy tylko generał zaczął mówić.
-"Jestem Feniks Zero Pierwszy, czemu tak dowiecie prawdopodobnie niebawem."
"Jak to będzie wyglądało?"-tu zwrócił się do generała-"Rozumiem, że stoimy na straży pokoju, tradycji, amerykańskiego stylu życia i tak dalej, itepe, itede. Ja pytam o stronę bardziej praktyczną. Jak nas wzywacie? Do jakich zadań będziemy wysyłani, choć tego możemy się domyślić. To tak na początek."

Cold 21-10-2010 21:22

W odróżnieniu od reszty, stała gdzieś na uboczu, kryjąc swą sylwetkę w cieniu. Zauważyć, że ktoś tam stał, można było jedynie po parze krwisto-czerwonych oczu wpatrujących się badawczo w centrum pomieszczenia. A jeśli już ktoś odważyłby się spojrzeć w stronę owych demonicznych ślepi, ogarniało go nieodparte uczucie zbliżającej się śmierci, jakby sama kostucha swymi długimi, zimnymi palcami muskała go po karku przyprawiając o nieprzyjemne dreszcze.
Postać stała nieruchomo, jakby mogło się wydawać. Klatka piersiowa nie unosiła się w rytm wdechów i wydechów, powieki nie mrugały. Stała tak, niczym niewinna dziewczynka ze splecionymi dłońmi, a jedynym znakiem 'żywotności' był niezauważalny ruch kciuka, muskającego szorstki materiał sukienki.
Postać ukryta w cieniu nie odezwała się po zakończonej przemowie generała, zignorowała także słowa 'złotowłosej', który i tak nie zasługiwał na większą uwagę z jej strony. Zaczekała cierpliwie aż wszyscy zebrani zabiorą głos, pochwalą się jacy są wspaniali i czego to oni nie dokonali.
W końcu, gdy wszyscy powiedzieli, co powiedzieć mieli, z cienia dało się usłyszeć prychnięcie.
Sylwetka nastoletniej dziewczyny wyłoniła się z cienia. Długie, proste blond włosy swobodnie opadały jej na ramiona i plecy. Miała nieludzko bladą cerę, a jej usta wydawały się muśnięte krwią, zamiast pomadką. Czerwone oczy również zwracały uwagę. Ubrana była w wiktoriańską, dziewczęcą sukienkę, która niegdyś z pewnością była niebiesko-biała. Teraz natomiast wyglądała na wyciągniętą ze starego kufra po kilkuset latach, dodatkowo zbryzgana już dawno skrzepniętą krwią.
Demoniczna istota w ciele nastolatki poruszała się powoli, z gracją, jakby sunęła w powietrzu, zamiast stąpać po podłożu. Zbliżyła się do zebranych i zmierzyła ich wszystkich od stóp do głów z nieukrywaną dezaprobatą, ale nie wypowiedziała ani jednego słowa. Stała tak pośród nich w milczeniu, taksując ich spojrzeniem. Jej obecność z pewnością nikogo nie cieszyła, a na pewno przyprawiała o złudzenie rychłej śmierci.

Sylverthorn 21-10-2010 22:02

Rebecca siedziała sobie grzecznie przez całe - fakt, że niedługie - przemówienie wojskowego, z nudów bawiąc się końcówkami rudych włosów. Zawsze uważała, że póki nie strzelają, można być uprzejmym. Przetrwała również przedstawienie się nowego "kolegi".
Bardziej przejmowała się blondynką, która wyszła z cienia. Już nazwała ją w myślach "wampirzycą". Jakoś samo się nasuwało. Wiktoriańskie ubrania rodem z zakurzonego pudła, blada skóra i coś, co wyglądało jak zestaw krwawych plam. I te oczy... Rebecca mimowolnie zadrżała, ale jej umysł już zaczął analizować.
Czy wygląd czerwonookiej szedł w parze z umiejętnościami? Reszta zespołu wyglądała dość normalnie, przynajmniej w porównaniu z nią. W pokoju było nagle zimno - wysiadło ogrzewanie czy to jej sprawka?
"Nieee, to mój mózg wariuje. Laska trąca archetypem krwiopijcy na kilometr, a ja widzę, co mi neurony każą widzieć... albo ona", pomyslała. "Tak czy owak, lepiej jej do głowy nie zaglądać."
- Jak nas wzywacie? Do jakich zadań będziemy wysyłani, choć tego możemy się domyślić. To tak na początek. - dokończył tymczasem Feniks Zero Pierwszy. Nim generał zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wtrąciła się. Koniec czekania.
- Słuszne pytania. - odezwała się zwięźle. - Dodam tylko jedno: dlaczego akurat my? Tylko nas zdołaliście znaleźć? - rzuciła szybko, nie przejmując się faktem, że może mundurowca poirytować.

Arvelus 21-10-2010 22:34

Feniks Zero Pierwszy odprowadził wzrokiem demonicę. Nie robiła na nim wrażenia. Z resztą nic nie robiło na nim wrażenia. Przynajmniej póki sam sobie na to nie pozwolił. A z resztą czemu by nie? Emocje to coś co sprawia, że żyjemy. Zdjął blokadę odpowiedzialną za strach i od razu dostał gęsiej skórki. Taak... uwielbiał to, kochał emocje, uwielbiał czuć. Te lata spędzone w pustce, które dla niego wydawały się całymi tysiącleciami, bo gdy traci się zmysły traci się tez poczucie czasu, zmieniły jego pojmowanie świata. W zasadzie teraz nawet ból odbierał z przyjemnością, choć do pewnej granicy...
Ale wystarczy. Lepiej niech Diablica nie sądzi, że się jej boi. Przyszła współpraca mogłaby na tym ucierpieć. Znów założył blokady. Skóra momentalnie się wygładziła

- Słuszne pytania.

Usłyszał i uśmiechnął się szczerze do kobiety. Cóż... w zasadzie nie spodziewał się jakiejś konkretnej reakcji. Przeciętne dziewczyny już się rumieniły, ale te tutaj zdecydowanie nie były przeciętne

Lechun 21-10-2010 22:50

"Jak to będzie wyglądało?"-tu zwrócił się do generała-"Rozumiem, że stoimy na straży pokoju, tradycji, amerykańskiego stylu życia i tak dalej, itepe, itede. Ja pytam o stronę bardziej praktyczną. Jak nas wzywacie? Do jakich zadań będziemy wysyłani, choć tego możemy się domyślić. To tak na początek." - Odpowiedział Feniks. Mundurowy nadal nie ruszając się, odpowiedział spokojnie:
- Dokładnie tak. Obywatele mają konstytucyjne prawo spać spokojnie. A wy macie możliwości... - Na chwilę się zatrzymał - ... by im to umożliwić. Zauważcie, że powiedziałem "możliwości", a nie "obowiązek". Jesteście jedynie ograniczeni normalnymi prawami i własnym sumieniem. A źródłem informacji będą te oto odbiorniki - mówiąc to, wyciągnął z kieszeni cztery małe urządzenia, montowane do ucha - które ułatwią wam komunikację między sobą, jak i z centralą.
Uśmiechnął się krzywo do Alice. Nie wyraził jednak żadnych uczuć, co nie mogło umknąć uwadze czytającym w emocjach. Właściwie to on wcale nie wyrażał żadnych emocji. I tylko Feniks czuł, że miał do czynienia z robotem.
- Jesteście głównie drużyną uderzeniową. Atakujecie zagrożenie, nim ono zaatakuje Stany Zjednoczone. Przed wszystkim, co może się trafić. Mutanci, terroryści, kosmici... Punisher.
- Dodam tylko jedno: dlaczego akurat my? Tylko nas zdołaliście znaleźć?

- Centrala uznała, że jesteście najlepsi. - Odpowiedział krótko.

kanna 21-10-2010 23:25

- Co za speluna – pomyślała Viliana, głęboko zdegustowana – czyżby przez przypadek w ich ofercie wskoczyło o jedno 0 więcej niż planują zaoferować….
Poprawiła swoją prostą, jedwabną sukienkę patrząc na Robbinsa - Przynudza, mógłby przejść do konkretów. Wyłączyła się na moment i popatrzyła na swoich towarzyszy.

Demoniczna blondynka w poplamionej sukience.. koszmar, jak można tak się zaniedbywać.. rozsiewała wokół siebie nieuchwytna aurę śmierci, smutku, zniszczenia. Viliana sięgnęła do emocji dziewczyny zaciekawiona, czy udała by się ich trochę przejąć i wykorzystać w przyszłości.. Były jednak zbyt silne i takie – przygryzła wargę i poszukała słowa – takie na zewnątrz. Odcięte od dziewczyny. Nie jej.

Druga dziewczyna, pozująca na lekko znudzona, ale cała spięta – zadrżała na widok blondyny.
- Az dwie kobiety – pomyślała –aż dwie.. nigdy nie pracowała z kobietami. Nie po tej samej stronie.

Przejechała spojrzeniem po ciele chłopaka, bez skrępowania lustrując wszelkie dostępne szczegóły. Ładny, czysty, zdrowy, dobrze odżywiony.. gej, albo idealna pożywka dla wampirów – przemknęło jej przez myśl , ale zaraz zauważyła cos, co kazało jej odsunąć te podejrzenia – chłopak pozwolił, aby jego nieskazitelna skóra pokryła się gęsia skórka, która po kilku sekundach wygładził. Vilana otworzyła szerzej oczy ze zdumienia, co mogło być mylnie odebranie jako wyraz zainteresowania.

Chwile potem Robbins wyciągnął odbiorniki, wzięła jeden i zamontowała w uchu. Pasował idealnie, nie uwierał.

- Dodam tylko jedno: dlaczego akurat my? Tylko nas zdołaliście znaleźć?
- Centrala uznała, że jesteście najlepsi.
- Odpowiedział krótko.

Viliana prychnęła, zniesmaczona tanim pochlebstwem. Nazywanie rzeczy oczywistych uznawała jest marnowaniem czasu.
- czy mamy ich unieszkodliwić, czy tylko powstrzymać? – zapytała wprost.

Arvelus 22-10-2010 11:43

-To, że jesteśmy "ograniczeniu normalnymi prawami" co oznacza? Rozumiem, że nie możemy zabijać niewinnych, ani cennych. Ale co z, że tak to ujmę, wrogami konstytucji? Można ich zabić? I co jeśli podczas akcji ucierpi mienie prywatne, bądź państwowe. Powiedzmy, że rzucę Hulkiem w budynek banku i wybiję nim dziurę? Albo gorzej, pod tą ścianą stał obywatel i pech zrządził, że ten rzut go zabił. Będę ponosił zwyczajowe konsekwencje takiego czynu?

Lechun 28-10-2010 19:03

- Jeśli od czasu do czasu ktoś zginie, nic wielkiego się nie stanie. Ale jeśli każde zadanie zakończy się rzezią, gdzie liczba ofiar będzie liczyła dziesiątki, pójdziecie siedzieć. A niektórych z was... - Tutaj spojrzał znacząco na Alice - ... Niektórzy z was wrócą tam, skąd przyszli. Mamy swoje sposoby. No, chyba że rozkaz będzie inny. Wtedy będziecie musieli wybić wszystkich. - Wypowiadając ostatnie zdanie, ukradkiem spojrzał na swoje bioniczne ramię. - Jako akcję integracyjną, zostaniecie wysłani do Nowego Orleanu. Znajduje się tam magazyn, gdzie pewna grupa zajmuje się tam niekoniecznie legalnymi interesami. Znajdziecie tam mężczyznę, który nazywa się Francois Lichleu i przesłuchacie. Wtedy otrzymacie kolejne rozkazy.
Nie czekając na reakcję obecnych, po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- Prosto i w prawo. Czeka już na was samolot.

***

Niecałą godzinę później, przestrzeń powietrzna nad Nowym Orleanem.
- Tu tutaj. - Powiedział Bob, gość w zielonym stroju, parodiującym superbohaterów, wskazując palcem na niewielki magazyn, przed którym stał o wiele większy od niego parking, na którym z pewnością trudno by było znaleźć miejsce parkingowe.

Nic się nie działo. Nawet nie pojawił się żaden strażnik, zupełnie tak, jakby to miejsce było opuszczone.

I wtedy parkingiem wstrząsła seria wybuchów, ukazując waszym oczom wielkim, płonący obraz przedstawiający kartę - as pik.
- Cholera, musicie się śpieszyć! - zawołał Bob podczas lądowania. Opuściliście samolot w momencie, gdy do magazynu wbiegł czarnoskóry mężczyzna z uzi w jednej ręce i maczetą w drugiej, otwierając ogień do obecnych gangsterów.

Arvelus 28-10-2010 23:28

Feniks słuchał co generał mówił, ale gdy skończył mina mu zrzedła. Wolał nie iść na jakąkolwiek misję bez swojego... garniturka. Ale przecież znają jego zdolności. Wiedzą, że musi się przygotować przed jakąś poważną akcją, a to ma być tylko przesłuchanie. No dobra, jak szef każe zrobić coś głupiego, ale dobrze płaci to się to robi. Trochę gorzej jak płaci źle, ale to nie ten przypadek.

* * *

Gdy zobaczył co się dzieje zaklął pod nosem. Teraz był zły, że nie miał czasu się przygotować... Cóż... nie jego wina. To miało być spotkanie

Jeszcze przed lądowaniem pobiegł do kabiny pilota
-Bob, mogę tak mówić, nie? Masz tu jakąś broń? Moja została w Brooklynie. Najlepiej coś ciężkiego, z wykopem. Ale zadowolę się nawet peacemakerem.
I uśmiechnął się po swojemu przyjaźnie


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:36.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172