Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2010, 14:12   #11
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Podoficer Patterson wiedział, że nie będzie musiał długo czekać. Po prostu to czuł, czuł nadchodzący Rój, nadchodzącą śmierć. Wydawało mu się to dziwne, bo mimo dużej wiedzy na temat tej rasy, z Zergami walczył tylko na symulatorach Akademii. A z tego co mówili mu koledzy, którzy mieli już tę wątpliwą przyjemność, przy prawdziwych Zergach symulatory można było o kant dupy rozbić.

Za chwilę Śruba miał się przekonać.

Nadchodzą. Najpierw w formie czarnej plamy na horyzoncie, potem poszczególne grupy, potem można już rozróżnić hydraliski…

Hydraliski! Tommy poczuł ukłucie strachu. Myślał, że na pierwszy rzut nie poślą tak potężnych stworzeń. Chyba, że pierwszy rzut miał być zarazem ostatnim.
Otrząsnął się. Niedługo pierwsi Zergowie wejdą w zasięg lufy jego karabinku. Załadował szybko broń; praktycznie nie czuł, że ma zamiast zwykłej ręki.

Ogólnie Śruba strzelał nieźle, ale tym razem paraliżował go potężny strach. Protosi byli potężni, ale przynajmniej dało się ich policzyć. Natomiast te… istoty…
Śruba oddał kilka pierwszych strzałów, ale wydawało mu się, że w nic nie trafił. Tymczasem hydry i zerglingi były coraz bliżej, widział, że jego kompani całkiem dobrze sobie radzą. Przez grube ściany bunkra dało się słyszeć głucho brzmiącą salwę z czołgu. Tam, gdzie spadały pociski, w górę unosiła się potężna warstwa kurzu, pomieszanego z krwią i mięsem.

Śruba otrząsnął się. Musi strzelać, przynajmniej do czasu, aż ktoś zostanie ranny. Wziął na cel znajdującego się blisko hydraliska, przymierzył i strzelił.
Potwór zwolnił na chwilę, ale zaraz potem znowu zaczął pełznąć w ich stronę. Tommy wiedział, że Zerg jest ranny, ale jednak nadal żyje. Hydry były bardzo twarde. Twardsze niż na symulatorach, pomyślał.

Kolejny strzał, tym razem celniejszy. Hydralisk padł. Śruba przeładował broń i zaczął strzelać znowu, tym razem do zerglingów, które jakimś cudem zdołały się przedrzeć przez zaporę ognia artyleryjskiego i podeszły prawie pod bunkier. Zdjął trzy zerglingi dwoma seriami.
Popatrzył się po towarzyszach. Wszyscy byli skupieni, zwłaszcza Duch, który z morderczą precyzją zdejmował kolejych Zergów. Strzelał wolno, ale za to zawsze ze skutkiem śmiertelnym.

Tommy wziął głęboki oddech. Wiedział, że Zergów jest po prostu za dużo, zwłaszcza hydr, dla których ogień artylerii nie był tak zabójczy. Westchnął i wymierzył w kolejne potwory. Oby celnie.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline  
Stary 29-10-2010, 20:17   #12
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zapalniczka westchnął słysząc przemowę Feniksa. Nie dość, że mądry się znalazł, co będzie dowódcę pouczał i wyrywał się nieproszony do odpowiedzi, niczym dziecko z przedszkola, to jeszcze radośnie poświęci cudze życie. Przecież on, jako robot, nie żyje. Ale za to ma dużą, szpanerską giwerę. Ach te kompleksy. Widać, że Zapalniczce przyszło pracować z idiotami.
Łapiduch kompletnie zignorował robota. I słusznie. To wojna, a nie szkoła wojskowa, gdzie uczy się żołnierzy, że nie należy pouczać przełożonych i nie warto ginąć za lepszą sprawę (choć akurat wykładowcy w Akademii często twierdzili, że warto). Niestety oprócz tego trudno było znaleźć cokolwiek przemawiającego na korzyść ich szefa. Wydawało mu się, że jest żołnierzem. Na dodatek zgrywał wszystkowiedzącego. Strzela, leczy, czołgiem kieruje, pierze, sprząta i gotuje, zboże wymłóci, Zerga przewróci, krawaty wiąże, usuwa ciąże. Nie ma to jak człowiek orkiestra. Na dodatek ze szpanerską protezą, którą wszystkim pokazuje. Pewnie zaraz zacznie opowiadać, jaki był dzielny jak mu ją zakładali, że nie płakał chociaż bolało etc. I jeszcze dowcipny. Czy może być gorzej?
- Uprzejmie melduję, że morda nie jest najgrszą częścią Jaśnie Pana Dowódcy - wymamrotał Vladimir cichutko pod nosem, żeby Śruba na pewno nie rozróżnił słów. Gdy jednak spojrzał w jego stronę, Vlad zakrzyknął regulaminowo:
- Tak jest, zrozumiałem, sir!
Nie salutował, ani nawet nie silił się na prawidłową postawę na baczność. Potem zajął swoje miejsce w bunkrze.

Oczekiwanie na walkę zawsze się dłużyło. I zawsze w miarę jak się zbliżała, rosło napięcie. Vlad też się stresował, mimo że przeżył już tyle walk. Owszem, już znacznie mniej go to wszystko wzruszało niż wtedy, gdy był świeżo po Akademii, ale jednak. Gdy pojawili się Zergowie, uspokoił się. Choć może należałoby powiedzieć: skoncentrował. Oddychał równomiernie, głęboko, oczy skanowały całą przestrzeń widoczną przez wizjer bunkra. Zergów nie było dużo. W każdym razie należało się spodziewać, że to jeszcze nie jest najlepsze na co ich stać. Testowali obrońców i unieszkodliwiali zabezpieczenia. Owszem, unieszkodliwiali poprzez detonację, tracąc kolejne psy i hydry. Ale przy tak luźnym szyku w jakim szli straty nie były aż tak dotkliwe. Poza tym Vlad już się nauczył, że po tych istotach nie należy spodziewać się ludzkich odruchów, ani ludzkiego sposobu myślenia. Dobro Roju było najważniejsze i każda jednostka bez wahania podporządkowywała mu swoje istnienie. Kolejne stwory parły naprzód. Wiele z nich zmieniało się w krwawą miazgę za sprawą czołgu, wiele znikało w okopach by już nigdy nie pojawić się na powierzchni, wiele dziurawiły z lepszym lub gorszym skutkiem strzały Feniksa, Sowy i Śruby. Ale zastępów wroga nie ubywało i docierały coraz bliżej. Zapalniczka patrzył na wszystko przez celownik swojego pistoletu. Nie strzelał, żeby nie marnować amunicji. Rozkaz mówił o spopielaniu, ale i tak pistolet dobrze było mieć w pogotowiu. W końcu pierwsze zerglingi podeszły wystarczająco blisko. Vlad natychmiast schował pistolet do kabury i dał im popalić. Z obu dysz. Wrogowie dosłownie się smażyli. Zapalniczka nie podgrzewał ich długo. Wyłączał miotacz i pozwalał im zginąć powolną śmiercią od płomieni, które już się do nich przykleiły. Nie było w tym jakiejś złośliwości. Wiedział po prostu, że jeśli skończy mu się paliwo, nie będzie mógł liczyć na litość ze strony Zergów. Więc on też jej nie okazywał, tylko starał się działać możliwie skutecznie.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 30-10-2010, 12:19   #13
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Centrum Dowodzenia
Porucznik miał do dyspozycji pięć "wolnych" oddziałów. W skład każdego wchodziło po pięciu marinsów i trzech saperów. Ustalił, że ich głównym zadaniem będzie ochrona centrum, ale jeśli, któryś z bunkrów padnie za szybko, jeden z oddziałów miał pilnować pozycji na, której bunkier stał by zyskać na czasie. Ale jaki był cel takowej gry na czas? Zabicie większej ilości zergów? Pewnie tak, bo innego sensownego wytłumaczenia nie było.
Komputer przemówił do Sokołowa swoim mechanicznym głosem
- Zniszczeniu uległ bunkier czternasty z sektora D. Wróg zaraz otoczy bunkier trzynasty i czołg za nim ustawiony.
- Wysłać tam pierwszy oddział. Natychmiast.
Komputer potwierdził wykonanie rozkazu. Porucznik James wydał jeszcze rozkaz do pracującego przy jednym z komputerów Duana.
- Baker, leć do sektora D, pod trzynastkę, możliwe, że czołg który jest za bunkrem odniesie obrażenia, masz go naprawić, potem właź do bunkra, znajdziesz tam jakiś karabin.
Technik chwycił wszystko co było niezbędne no ewentualnej naprawy i dwa pistolety z paroma magazynkami, pancerz już miał na sobie i ruszył do sektora D razem z pierwszym oddziałem okutych w pancerze i śmiertelnie groźnych ludzi.
Tymczasem komputer znów się odezwał
- Poruczniku, otrzymaliśmy wiadomość z bazy "Krwawy Kruk".
- Pokaż mi ją

Sektor D
Bunkier Trzynasty

Wszyscy spostrzegli jak sąsiedni bunkier zostaje "rozmontowywany" przez zerglingi i faszerowany kolejnymi kolcami hydr. W radiu bukra rozległ się mechaniczny głos komputera
- Wysyłamy do pomocy pierwszy oddział oraz mechanika do naprawy czołgu, macie rozkaz go potem wpuścić do bunkru.
Skoro rozkaz przekazał komputer Śruba nie musiał potwierdzać odbioru, ważne, że wszyscy usłyszeli i zrozumieli, póki co byli skupieni na czym innym. Musieli teraz strzelać także z boku, zerglingi skończył z bunkrem czternastym i przerzucały się na trzynasty i piętnasty. Gdy tylko podbiegały zbyt blisko fajczył się pod wpływem perswazji Zapalniczki i charyzmy Feniksa.
Sowa wciąż zdejmował kolejne hydry znajdujące się to bliżej bunkra, a to jeszcze te, które nie mogły dosięgnąć kolcami bunkra.
Dopiero kiedy część hydralisków też zaczęła przełazić za zerglingami przez wyrwę, która dwie minuty temu była czternastym bunkrem duch zaczął się skupiać na bliższych celach.
Niestety coraz więcej zergów uderzało w bunkier powodując obrażenia, na razie nie zbyt szkodliwe, czołg jednak nie mógł ich zdejmować nie uszkodzając bunkra, zresztą stał za blisko. Wciąż strzelał w nadbiegające zergi.

Wtedy przybyły posiłki terranów. Duane od razu przystąpił do naprawy czołga, w którym utkwiła para kolców hydraliska. Zaś oddział uderzeniowy zdejmował z łatwością kolejne zerglingi i hydry, odciągając je od bunkra. Na horyzoncie przestały się pojawiać kolejne zergi, ale wszystkich doszły informacje o upadku całego sektora B i zniszczonej do połowy sekcji E.

Posiłki wysłane przez Sokołowa ustabilizowały nieco sytuacje przy bunkrze trzynastym i zaczęli się cofać by pomóc przy obronie południowej części obozu "E".
Baker bardzo szybko i sprawnie naprawił w zasadzie nie aż tak poważne obrażenia czołgu i został wpuszczony do bunkra, gdzie chwycił taki karabin jakim posługiwał się Tommy i zaczął ładować w zergi nawet się nie witając, zresztą, za parę minut mogą się wszyscy pożegnać.

Centrum Dowodzenia
- Poruczniku, wróg całkowicie zniszczył sektor B i zmierza w kierunku A...
- Czyli do nas! Cofnąć oddział drugi i trzeci z sekcji E i dać ich tutaj, pierwszy i czwarty oddział poradzą sobie przy utrzymaniu południowej części
- Oddział czwarty już nie istnieje
- Kurwa! Mimo to wykonaj!


Zergi powoli zmierzały do samego środka obozu, zatrzymując się na budynkach, rozrywając je i faszerując kolcami. Kiedy przybyły tam dwa oddziały wraz z parą medyków, dopiero po odniesieniu pewnych strat, Rój się na nich rzucił, mordując w ciągu paru minut.

- Komputer! Czy jesteśmy w stanie podnieść Centrum Dowodzenia?
- Tak poruczniku, melduję jednak, że sporo ludzi jest poza...
- Natychmiast podnieś budynek, zanim hydry zaczną nas faszerować.
- Zrozumiano.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 31-10-2010, 10:06   #14
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
- Gińcie za chwałę Dyrektoriatu. - Wyszeptali Sowa, widząc w odbiciu swojego błyszczącego od nadmiaru detergentów karabinu umierających żołnierzy pod podnoszącą się bazą w sektorze A. Zza'gash rozdzierały ich kawałek po kawałku, tylko po to, by dziury w ich pancerzach zostały zalane przez żrący kwas innych jednostek rojów.
Letarg litości...
Spostrzegli, że Zergowie kończą swoją ofensywę w tych rejonach, przynajmniej na razie. To nie był dziki rój, na pewno nie. Wyczuwaliby emanację psioniczną, gdyby kolejne projekty z emiterami były tu przeprowadzane. Tylko duchy o tym wiedziały, musiały wiedzieć, czuły to dzięki umysłom. Sowa czuli też, że przed nimi rozpościerały się sługi Gargantis Proximae, jednego z suzerenów. Były ich tysiące, może nawet setki tysięcy. Zabicie tego, który kontrolował ten rój sprawiłoby, że wybiliby się nawzajem. Jaki był sens w posyłaniu setek ludzi na śmierć, kiedy mogliby się jeszcze przydać, gdy już zabije się to, co kontroluje Zergów? Niektóre Zerglingi powybijałyby się, Slothien byli zbyt potężni psychicznie, ale inni zeżarliby braci bez suzerena, który by im przyświecał mądrością.
Skaza ludzkiego sprytu jest większa niż ta wada, z którą żyją roje...
Przystawili karabin do oka, chcąc wycelować w kolejnego Hydraliska, tym razem przygotowywując się już do wyrzutu kwasu, który zeżarłby spory kawałek nad oknem bunkra, w którym rezydował ich oddział. Celowali w oko, ślepota Zerga nie była co prawda wielką korzyścią na stronę Terran, ale widzieli jak zgrabnymi ruchami ta istota unikała skoków Zerglingów, które pędziły do środka bunkra, wyciągając przed siebie ostrza.
Wtem fala krwi rozlała się po głowie hydry. Ta zatoczyła się wokoł, spinając mięśnie i rozlewając wokół siebie kwas, gdy nieuważne Zza'gash przedziurawiały jej całkowitym przypadkiem zbiorniki z biomasą. W ten sposób zginęły przynajmniej cztery Zergi, topiąc się w naturalnych chemikaliach Hydraliska.
Chwilę potem w lufie ich karabinu spostrzegli płomień. Wielki ogień żarł przeciwnika, płynąc paliwem z bunkra. To musiałbyć jeden ze spopielaczy. Szybko odsunęli wzrok od okopów, wwiercając kolejne naboje w innych przedstawicieli tej potężnej rasy.
Suzerenie, wiem że to nie koniec...
 
Ghoster jest offline  
Stary 01-11-2010, 17:56   #15
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Feniks Zero Pierwszy wciąż strzelał. Co mu pozostało? Chyba zabrać ze sobą jak najwięcej tych bestii. Nie chciał umierać... nie chciał. Miał wrażenie jakby łezka mu się w oku zakręciła i zaraz zaśmiał się po cichu z tej myśli. Nawet oka nie posiadał. Miał kamery, czujniki. Widział znacznie więcej niż zwykły człowiek. Odbierał szerszą gamę barwną co mu pozwalało lepiej celować, bo w końcu ciepło to też światło. Widać je, przynajmniej on widzi. Termowizja jest bardzo przydatna. Wciąż strzelał.
-Kurwa- zaklął widząc rozbierany bunkier z boku i przełożył ogień by sięgnąć większy kąt zahaczając o obszar chroniony przez dotąd przez bunkier 14, a może 12? Nie miał ochoty przeszukiwać pamięci by sobie przypomnieć.
Strzelać, zapomnieć się w huku czołgu i Graverera. Pożądać nie przeżycia a widoku krwi zergów
-Ramię w ramię bracia!- wyszeptał sam do siebie by dodać sobie otuchy. Bał się. Nie chciał ginąć.
Ale strzelał dalej. Ograniczył strach, mógł to zrobić. Dzięki temu nie przeszkadzał mu on w walce. Ale nie zamierzał wyzbywać się uczuć. Nigdy. To one czyniły człowieka...

Nagle zobaczył jak ze ściany bunkra "wyskoczył" pocisk hydrala. Kawałki żelobetony obiły się o pancerz Feniksa, a sam kolec wbił się na cal w pancerne szkło z mordą hydrala w okolicach jego prawej szczęki. Poczuł adrenalinę. Nie, nie posiadał żył które na coś takiego pozwalały. Nie miał nadnercza które mogło by ją produkować. Po prostu ją czuł. Była to część jego osobowości która była czymś więcej niż zwykłym programem komputerowym.
Na szczęście jego osłona była zahartowana. Kolec wybił kilkanaście sześcianików z których ją zbudowano, a nie połamał całej. Nie czułby się dobrze wiedząc, że wszyscy widzą, że nie posiada ludzkiej twarzy. Prawda, wiedzieli o tym, ale wolał nie przypominać. I tak, z całą pewnością, już był dla nich kimś gorszym od człowieka...
Przesunął się krok w bok by móc łatwo strzelać. Nie podobało mu się tempo z jaką spadała ilość amunicji, ponadto, powoli broń zaczynała się przegrzewać. Człowiek pewnie by się nią już poparzył. Na szczęście Graverer nie był delikatnym karabinkiem. Został zaprojektowany tak by wytrzymać temperaturę dwóch setek stopni Celsjusza. Do tego znaczna część temperatury była kierowana na bagnet, więc można było to jeszcze wykorzystać... Swoją drogą to nawet nie pamiętał kiedy go wysunął. Ach, no tak. Ostatnio wprowadził program wysuwający go gdy czujniki pokażą 100 stopni. Tak szybciej się broń chłodzi...

Gdy zobaczył wychylającego się firebata nawet nie zaklął. Ufał, że facet wie co robi i, że to na prawdę ważne skoro wystawia się na takie niebezpieczeństwo. Jedynie przesunął karabin by go ochraniać. Wolał nie tracić kogoś takiego. Miotacz ognia jest nieoceniony w takich sytuacjach. Gdy wrócił do bunkra Feniks znów wrócił do starego ustawienia w którym ściągał najwięcej zergów. Szło całkiem nieźle. Szybko, wolnymi bajtami pamięci obliczył, że ma skuteczność przybliżoną do 60%, a skuteczność śmiertelną, czyli nie licząc trafień tych którzy i tak byli już praktycznie martwi i nie było to potzrebne, koło 45%, to był bardzo przyzwoity wynik, potrzebował średnio mniej niż sekundy na jednego przeciwnika, wliczając w tą średnią hydrale
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 04-11-2010 o 11:37.
Arvelus jest offline  
Stary 02-11-2010, 15:23   #16
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Wciąż żyjemy, zorientował się Śruba po jakimś czasie strzelania. Chyba wpadł w trans, trans krwi, pocisków i rozrywanych Zergów. Nie zauważył, kiedy obok nich pojawił się jeszcze jeden mężczyzna, prawdopodobnie ‘wsparcie’ przysłane przez Centrum Dowodzenia. Jebać takie wsparcie, w chwili obecnej potrzebowali siły ogniowej przynajmniej dziesięciu czołgów i kilkunastu marine. Ale zdawało się, że ten gościu naprawił choć trochę bunkier – to dobrze.

Tommy wystrzelał już dwa magazynki i właśnie rozpoczynał trzeci. Na początku wydawało mu się, że taka ilość amunicji wystarczy – teraz już nie miał wątpliwości, że to za mało.
Poza tym, ilość Zergów wcale się nie zmniejszała. Sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna. Hydraliski miotały coraz większą ilość kolców w bunkier, coraz więcej zerglingów przedostawało się za zasłonę ogniową bunkra, mimo iż Zapalniczka zwijał się jak w ukropie.

Tylko wysokiej sprawności bojowej kompanów zawdzięczał jeszcze życie. Trzeba im będzie podziękować, jeżeli wydostaną się z tego gówna.
- Zajmij moje stanowisko – krzyknął Śruba do nowoprzybyłego – Idę kontaktować się z dowództwem!
To była właściwie ostatnia szansa, żeby próbować jakoś polepszyć swoją pozycję. Dorwał się do radiostacji, ustawił odpowiednią częstotliwość i zaczął nadawać. Przez chwilę słyszał tylko szum i trzaski, prawie całkowicie zagłuszane przez czołg, strzały i biegnących Zergów.

- Podoficer Patterson z bunkra 13D do Dowództwa, powtarzam, Patterson z bunkra 13D do dowództwa, prosimy o konkretne wsparcie, potrzebujemy znacząco większej siły ognia, przyślijcie jakieś maszyny, powtarzam, potrzebne pojazdy!

Tommy nadawał tak jeszcze przez moment, potem oczekiwał na odpowiedź…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline  
Stary 03-11-2010, 14:14   #17
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Tak, sir... - wymamrotał pod nosem Duane zrywając się ze stanowiska. Kamizelkę kevlarową miał już na sobie a pistolety w kaburach, chwycił więc shotguna na pasku i przerzucił go przez ramię. Wybiegając złapał jeszcze jedną z wielu przygotowanych skrzynek z narzędziami, zarówno zazdroszcząc jemu podobnym pozostania w Centrum jak i zastanawiając się, jak ma dokonać naprawy bez sprawnego SCV.

Gdy tylko przekroczył próg głównego wejścia do struktury półmrok powstały dzięki poświacie monitorów taktycznych zastąpiony został ostrym słońcem (o ile tak można się było wyrazić o świetle porannym dowolnej gwiazdy) a głuche odgłosy rykiem broni automatycznej i hukiem wystrzałów czołgów oblężniczych.
I najważniejsze, wszechobecnym zapachem prochu.

Wyminął większość z niewielkiego tłumu zgromadzonych Marines w CMCkach (także im zazdrościł godnego zaufania pancerza i spluw) i ruszył jak najszybciej w stronę osłabionej sekcji D, pozostając w tyle za wysłanym oddziałem. Nie miał pancerza wspomaganego ale i tak biegł najszybciej jak potrafił. Skoro będzie musiał tam siedzieć, naprawa czołgu to absolutny priorytet - każdy jego celny strzał to jakieś ćwierć minuty życia więcej.

Dotarł na miejsce gdy tamci już znacznie zwiększyli stężenie ołowiu (czy w przypadku Impalerów, zubożonego uranu) z trudem łapiąc oddech od sprintu z całym tym sprzętem. Był dość wysportowany i wyćwiczony, zwłaszcza jak na większość siedzących na tyłkach specjalistów jego pokroju, ale wolał nawet nie myśleć ile cały ten szajs waży.

Gdy tylko zobaczył czołg, zorientował się, w czym rzecz. Pośród licznych pośledniejszych uszkodzeń, dwa kolce wbiły się prosto w panel z główną optyką czołgu, na jego froncie. Załoga (o ile istotnie było to więcej niż jedna osoba) miała do dyspozycji tylko obraz otoczenia czołgu, wszystkiego tylko nie zergów i musiała bić na ślepo. W zasadzie przy takiej liczbie wrogów i to w jednym kierunku nie był to taki zły pomysł, ale każdy myślący wróg prędzej czy później się tego domyśli. Nie miał zdania na temat czy zergowie myślą, ale wiedział, że musi wykonać swoją robotę.
W takiej sytuacji uszkodzone panele optyczne Arclite'ów powinny się automatycznie wsunąć w przestrzeń pod pancerzem, odsłaniając zwykłe wizjery z pancernego szkła, pozbawione udogodnień noktowizyjnych i dodatkowego HUDu, ale umożliwiające zobaczenie czegokolwiek poza zakłóceniami wokół miejsca trafienia, czy dwóch jak tutaj. W normalnej sytuacji by się to sprawdziło... ale Arclite'y zaprojektowano przed pojawieniem się zergów i system został opracowany z myślą o kuli. A kula rzadko kiedy utyka i niczym pręt uniemożliwia elektronicznemu układowi schowanie panelu.
Rzucił skrzynkę i strzelbę na bok, zakładając dyndające przy pasie grube rękawice i podbiegł pochylony do czołgu, w obawie przed trafieniem. Na razie Marines nieco uciszyli hydraliski, nie spotkał więc większych problemów. Stojąc tuż obok czołgu słyszał wyraźnie wizg małego silniczka wewnątrz, który chciał schować panel, ten jednak zablokowany był przez kolec, który przebił też szkło pancerne za nim (ale go nie zbił) i fragment pancerza. Oburącz złapał ociekający jadem kolec i z całej siły zaparł się próbując go wyciągnąć. Sapnął z wysiłku, gdy się nie udało, po czym chwycił go jeszcze raz, w pełni opierając się stopami o czołg i w takiej komicznej pozycji, poziomo i wisząc na kostnym fragmencie, użył całej swojej determinacji by go wyciągnąć.
Dopiero kolec który wbił się w pancerz opodal zmotywował go dostatecznie. Duane bardziej wyszarpał niż wyrwał kolec upadając na piasek. Szybko przerażonym wzrokiem zbadał, czy jad nie skapnął na skórę, ale miał więcej szczęścia niż rozumu. Czym prędzej odrzucił go i wstał zabrać się za drugi.
- Wyjąłem... O, ten jest naprawdę długi! - rzucił pod nosem by poprawić sobie humor, koncentracją odgradzając się od kakofonii plujących hydralisków, drapiących bazurami bunkier zerglingów, umierających stworzeń, krzyków ludzi i jazgotu setek pocisków wystrzeliwanych na sekundę.
- Mógłbym o tym układać naprawdę sprośne dowcipy... - rzucił do podchodzącego kaprala z oddziału Marines.
- Naprawiłeś czołg, leć do bunkra! Spadamy do sekcji E, reszta nakurwia tam gdzie były bunkry B! - Marine mimo sytuacji ograniczył język w obecności specjalisty, którego stopnia nie znał. Duane skinął głową, rozumiejąc już, skąd tyle dymu. Ruszył do bunkra zgarniając narzędzia gdy Marines się oddalali. W drodze włączył słuchawki komunikatora który nosił założony. W naprawie krzyki umierających i chaotyczność rozkazów dowództwa pewnie by go deprymowała, ale warto być na bieżąco z tym co się dzieje w innych sekcjach.

- Nie przeszkadzajcie sobie! - rzucił wpadając do bunkra i natychmiast zamykając za sobą właz przy pomocy konsolki. Złapał pierwszy lepszy karabin szturmowy i ze skrzyni tyle magazynków, ile zmieścił w dłoni i ustawił się obok wielkiego gościa o jakieś improwizowanej i imponującej pukawce, która dosłownie rozrywała zergi. Położył magazynki przed sobą na pierwszej lepszej skrzyni, zamierzał strzelać oszczędnie. Za daleko nie widział, broń nie miała lunetki ani kolimatora, on nie bł mistrzem strzelectwa a każdy pocisk może zdecydować o życiu lub śmierci. Będzie strzelał tylko jak wypatrzy nienaruszonego skurwiela dostatecznie blisko bunkra, by ani jeden nabój z trzypociskowej serii nie spudłował. Właśnie załadował pierwszy magazynek starając się opanować stres i trzęsące się dłonie, byle nie spojrzeć jeszcze na rzeź (i zwiastowanie rzezi jaką im urządzą gdy będzie wyrwa w ścianie bunkra) przed nimi... gdy jeden z tutejszych - po odznaczeniach patrząc dowodzących podoficer - zwrócił się do niego:
- Zajmij moje stanowisko – krzyknął Śruba do nowoprzybyłego – Idę kontaktować się z dowództwem!
- Ale... ale... - chciał zaprotestować, ale ten już doskoczył do radiostacji i Baker Boy zbytnio się bał nieobsadzonego stanowiska by nie doskoczyć i nie zacząć pruć długimi seriami, zupełnie zapominając o swoich postanowieniach.

- Podoficer Patterson z bunkra 13D do Dowództwa, powtarzam, Patterson z bunkra 13D do dowództwa, prosimy o konkretne wsparcie, potrzebujemy znacząco większej siły ognia, przyślijcie jakieś maszyny, powtarzam, potrzebne pojazdy!
- Sekcja B nie istnieje, więc boją się o własne oficerskie tyłki! - rzucił Duane gdy po trzech-czterech sekundach nieprzerwanego ognia głuche kliknięcie amunicji zaszokowało go końcem amunicji. Załadował instynktownie kolejny magazynek.
- Nikogo tu nie przyślą! Poza tym jestem technikiem-łącznościowem, chyba ty powinieneś ich rozpierdalać a ja dostawać kurwicy od ciszy radiowej!
 
-2- jest offline  
Stary 03-11-2010, 23:23   #18
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Co za psi los. Zapalniczka nawet nie miał czasu narzekać. Raz po raz wypluwał potężne jęzory ognia, na przemian z obu dysz. W połączeniu z dość chaotycznie wyglądającym machaniem rękami (żeby wycelować w kolejne zerglingi) wyglądało to jak jakaś makabryczna parodia tańca nowoczesnego. Do kompletu brakowało tylko, żeby zaczął podrygiwać i machać nogami.

W pewnym momencie jeden zergling dopadł do ściany bunkra w miejscu, gdzie nie wychodziło żadne okno i zaczął go drapać. Vlad chwycił prawą ręką uchwyt nad otworem strzelniczym i wychylił się maksymalnie jak tylko mógł. Wyciągnął lewą rękę w stronę stwora i poczęstował go gorącym napalmem. Tym razem przytrzymał spust trochę dłużej, żeby mieć pewność, że kreatura skonała i nie będzie się już dobierać do ich schronienia. Ledwie skończył ją smażyć, gdy tuż pod nim pojawił się kolejny zergling i próbował zaatakować z wyskoku. Nie miał szczęścia. Vlad obrócił się i z całej siły, wspomaganej dodatkowo przez pancerz i grawitację, udrzył psa łokciem w łeb. Usłyszał zgrzyt jego ostrzy na pancerzu, ale prócz ledwie widocznego zadrapania nie było żadnych efektów. Stwór natomiast już po chwili płonął razem z dwoma swoimi krewnymi, którzy znaleźli się za blisko.

Fakt, że jeden strzał zabijał więcej niż jednego zerga mógł być powodem do dumy, ale tutaj raczej niepokoił. Oznaczało to, że zrobiło się za gęsto i nie nadążają z odstrzeliwaniem ich. Sąsiedni bunkier padł i można było tylko mieć nadzieję, że jego załoga się wycofała na inne pozycje.

Walka była monotonna. Vladimir już praktycznie nie czuł strachu, natomiast robił się coraz bardziej zmęczony. Na szczęście przybyły posiłki. Gość, który wparował do bunkra nie wyglądał groźnie i nie miał nawet pancerza, ale zawsze to jeden strzelec więcej, a przy takiej ilości wrogów trafianie w nich nie jest wyjątkową sztuką. Poza tym może będzie choć jeden normalny w tej zgrai dziwaków.

- Nikogo tu nie przyślą! Poza tym jestem technikiem-łącznościowem, chyba ty powinieneś ich rozpierdalać a ja dostawać kurwicy od ciszy radiowej! - nadzieje Zapalniczki okazały się płonne. Następny do pouczania dowódcy.
- Jak dla Ciebie, "sir" - rzucił w jego stronę Vlad. Nikt nie będzie narzekał na jego dowódców. Nikt oprócz niego, ma się rozumieć. No i może generalicji.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 04-11-2010, 18:37   #19
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Centrum Dowodzenia
Na jednym z ekranów przed Sokołowem pojawiła się twarz Calvina Smitha, jednego z techników w centrum.
- Poruczniku, co się dzieje? Czy oderwaliśmy się od ziemi?
- Tak chorąży Smith, spadamy stad, zanim hydry nas rozwalą.
- Jak to? A reszta?
- Chorąży był znacznie zmieszany. Był z niego dobry człowiek, który dbał o innych. - Nie dostaliście wiadomości z bunkrów? Proszą o wsparcie, zergów już nie przebywa, możemy wygrać tylko posadź ten budynek na ziemi!

- Nie będziesz rozkazywał wyższemu stopniem gnoju! Odlatujemy stąd na pełnej prędkości! Zresztą, nie możemy im pomóc, Rój jest zbyt liczny, musimy wspomóc inne obozy.
- To bez sensu...
W tym momencie porucznik kazał przerwać połączenie.
- Komputer, nie przyjmuj więcej transmisji od chorążego Smitha. Zablokuj wejście do tego pomieszczenia i skieruj nas na obóz "Kruk"
- Tak sir.

Sokołow wytarł pot z czoła i usiadł w fotelu przeznaczonym dla dowódcy. Właśnie pozwolił zabić swoich ludzi.

Sektor D
Bunkier Trzynasty

Gdy tylko zerglingi padały martwe i odsłaniały na chwilę widok zza bunkra dało się dostrzec oddalające się Centrum Dowodzenia. Przerwało ono wszystkie przychodzące transmisje.
Czołg stojący za bunkrem został otoczony przez zerglingi. W ostatniej chwili czołgista nawiązał połączenie z bunkrem, ale dało się słyszeć tylko jego krzyk, gdy był rozdzierany przez zerglingi.
Wtedy do wszystkich doszła jednakowa wiadomość, pochodził od porucznika Jamesa Sokołowa.
-"Żołnierze. Wiem, że dzielnie służyliście w służbie ludzkości, zaś ta misja jest zdecydowanie największym zaszczytem jaki mógł was spotkać. Wasza obecność tutaj ściągnęła Rój i po zniszczeniu tej bazy będą musieli znów odczekać by przeprowadzić następny atak. A to da nam czas na sprowadzenie posiłków i pozwoli na ocalenie większej ilości osób. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale taka jest prawda. To jedyny sposób. Dowodzenie wami to był zaszczyt. - Jego głos był sztuczny, kłamał. Nie wiadomo gdzie dokładnie, ale dało się to wyczuć.

W trakcie słuchania tej informacji nie cichł strzały, płomienie wciąż buchały, a huki niektórych czołgów wciąż grzmiały.
Nagle wszystko ustało. Tak po prostu. Zergi odwróciły się i zaczęły cofać tam skąd przyszły.
Biegły z powrotem... gdzieś, nie goniły budynku, który zniknął na suchym horyzoncie. Każda pojedyncza jednostka wracała tam skąd przyszła.

Jak się okazało przeżyło pięć osób. Ich bunkier został rozwalony do połowy, wszystkie inne zakończyły swój byt. Okopy były nieważne, zasypane w wielu miejscach. Koszary, spiżarnie, zbrojownia w ogóle wszystko było zniszczone.
A w okół pustka. Pustka i cisza jakby nic się nie stało.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 04-11-2010, 20:33   #20
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Zdrajca!-nadał Feniks na wszystkich częstotliwościach, w tym tej odbieranej przez bazę. Słyszał wszytsko co się działo, odbierał pełen zakres fal
-Zdrajca i tchórz! To jest do wygrania! Wracaj i walcz jak na żołnierza przystało!- teraz warknął również na głos. Był zły. Skrajna niekompetencja, tchórzostwo na takim szczeblu. Żałosne. Na wszelki wypadek nagrał sobie całą rozmowę na twardzielu.
Ale co miał zrobić? Strzelał dalej. Trzeba było przeżyć. Nagle na hełm coś spadło. Spojrzał w górę i zobaczył, z każdą sekundą powiększającą się dziurę, a w niej zerglinga który był za to odpowiedzialny. Feniks sięgną ręką do niego, jednak pies nie był aż tak nieogarnięty. machnął tym swoim ostrzem. Na szczęście nie miał zupełnie miejsca na zamach. Jednak i tak było potężne. Odbił rękę Zero Pierwszego wgniatając pancerz na wierzchu dłoni. Jednak drugi raz mu się nie udało. Robot znów szarpnął urywając kończynę, struga krwi popłynęła z rozerwanej tętnicy gdy ostrze uderzyło o podłogę. Zagranie nieoryginalne, ale wciąż skuteczne. Znów zwrócił całą uwagę na Graverera. Nie trafił zergling skoczył na bunkier. Jednak zatrzymał się na bagnecie. Do tego został stworzony. Osocze zasyczało na tytanowym bagnecie rozgrzanym do ponad 150 stopni. Feniks schował go z powrotem w graverera pozwalając upaść poddrygującemu truchłu. Strzelał dalej. Cóż mu pozostało? Po raz kolejny zadał sobie to pytanie?

-Walczcie bracia! Walczie o życie! Zergów już nie przybywa, wybijemy to co jest i wygramy. Nie traćcie ducha!
Warczał na częstotliwościach falowych do wszystkich którzy przeżyli. Nie miał zamiaru dziś ginąć...

* * *

Feniks stał wpatrując się w pozostałości po bazie. Na bunkry, na rozerwany jak konserwa czołg. Na to co zostało z ich działowego.
-Trzeba pochować poległych
Powiedział cicho. Nie miał zamiaru słuchać sprzeciwów. Nie czekał na reakcje innych. Przewiesił graverera na plecach, a potężna klamra go chwyciła.
Podszedł do czołgu. Z załoganta niewiele zostało. Delikatnie go wyciągnął by jak najmniej uszkodzić ciało, by zebrać z niego jak najwięcej. Niósł go jak dziecko. Wielkie dłonie pozwoliły utrzymać go w całości, położył go na niewielkim wzniesieniu i zamknął mu oczy.
-Niech bogowie cię przyjmą, nie ważne w jakich wierzyłeś.
Złożył mu jedyną ocalałą rękę na piersi. Nie wiedział gdzie podziała się druga. Ale ciał było za dużo by czymś takim się przejmować. Skierował kroki do bunkra 14go. Tam też były trupy. A każdy z tych trupów miał kiedyś imię, teraz były to bryły mięsa...
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 04-11-2010 o 20:36.
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172