Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2011, 23:18   #1
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
[Piraci] Opowieści z dna morza

Tortuga. Rok 1715
Wszyscy prócz Pearlie


Karaiby, biały piasek, niebieskie morza i piraci. Tak Piraci, o nich będzie ta opowieść. O tych bydlakach bez serca, o tych o których opowiadano opowieści, o tych którzy byli postrachami mórz. Tortuga, tutaj zaczyna się opowieść. W tym mieście czuć tylko kilka zapachów, morze, ryby, pot, rum i piwo, mieszanka ta uderza do głowy. Tawerna „Pod papugą”. Tam James Bright siedział poszukując ludzi do swojej załogi. Stawiło się ponad dwudziestu ludzi. W tym pięciu wyjątkowych. Tych kapitan zabrał ze sobą za tył karczmy, był tam niewielki pokoik ze stolikiem, właściciel organizował w tym pokoju wszelkie gry hazardowe. Kapitan miał zmysł do rozpoznawania ludzi, po kilku minutach rozmowy wiedział czy człowiek jest warty wzięcia na pokład. James Bright usiadł i gestem wskazał by reszta też usiadła, gdy wszyscy zajęli miejsca Kapitan odkorkował butelkę rumu, reszcie podał także po butelce, pociągnął długi łyk po czym zaczął mówić.


[Kapitan James Bright]

-Wiecie pewnie kim jestem. Nie wiecie jednak dokąd was zaprowadzi nasza podróż. Jesteście, mądrzejsi, bardziej doświadczeni, najogólniej mówiąc jesteście lepsi od innych. Dlatego też możecie poznać więcej szczegółów niż inni. Wiem, że cała Tortuga huczy od plotek, na temat tego gdzie chcę płynąć. Jednak żadna plotka nie mówi prawdy. Prawda jest prostsza. Popłyniemy daleko, bardzo daleko, na jedną z wielu nie zamieszkałych wysp, krążą opowieści, że Czarnobrody zakopał na tej wyspie swój skarb. Ja mam mapę prowadzącą do skarbu, oraz dowody na istnienie tego skarbu. Edward Teach w tej chwili jest w zupełnie innym miejscu, nie powinien się wiec zorientować, że ktokolwiek skarb odkopał. Każdy członek załogi dostanie swoją część. Od was jednak zależeć będzie powodzenie wyprawy. Musicie zrozumieć, że nasza wyprawa jest niebezpieczna, słyszałem bowiem opowieści o syrenach i wężach morskich grasujących na wodach na które popłyniemy. Jest sześć elementów potrzebnych do zdobycia skarbu, ja mam mapę. Mam też pozostałe pięć elementów. Oto one, to zwyczajne klucze. Niech każdy weźmie jeden. To zwyczajne działanie strategiczne, jeżeli zginie jedna osoba, zginie tylko jeden element, wtedy dalej będziemy mieć przewagę nad nieprzyjacielem, no i łatwiej będzie nam odzyskać jeden element niż sześć. Ufam, że mogę wam chociaż trochę zaufać. Odpływamy jutro, spotkamy się w porcie na statku „Poszukiwacz”. W razie jakichkolwiek kłopotów spotykamy się w zatoce na zachód od miasta. Jeżeli którekolwiek z was zauważy, że ktoś was śledzi macie przyjść tutaj i powiedzieć karczmarzowi, że mnie szukacie, wtedy ktoś się wami zajmie. Uprzedzając wasze pytania, nie mam pojęcia ile wyniesie wasza działka, wiem, że skarb jest ogromny. Chcecie wiedzieć coś jeszcze?

James Bright odetchnął głęboko, było widać, że długie przemowy nie są dla niego. Łyknął rumu, po czym spojrzał każdemu kto siedział przy stole głęboko w oczy. Widać było, że oczekuje, albo pytań, albo informacji o braku tychże pytań.

Pearlie

Zapachy atakowały Peralie ze wszystkich stron, ryby, przyprawy, pot, Ale, rum, jakiś pijak załatwiający swoje potrzeby filozoficzne w jakimś zaułku. Jednym słowem port. Pearlie miała swój plan, którego nie chciała zdradzić nikomu. Kobieta przystanęła w porcie patrząc na statek, na jego burcie wielkie litery tworzyły nazwę "Poszukiwacz". Pearlie słyszała o kapitanie tego statku. Słyszała też plotki, plotki o wielkich podróżach, inne o skarbach. Pearlie rozejrzała się po okolicy. Wkoło leżały rzeczy typowe dla portu. Wiadra, liny, łańcuchy, jakieś małe rybackie łodzie położone na plaży, skrzynie, beczki. Do statku prowadził pomost, na oko miał on dwadzieścia metrów. Teraz tylko Pearlie musiała podjąć decyzję jakie działania będą potrzebne by wykonać jej plan.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 09-01-2011 o 13:16. Powód: pomyłka z fragmentem dla Raeynah
pteroslaw jest offline  
Stary 09-01-2011, 00:18   #2
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Pierwszy do rozmowy wygarnął się nieletni wyrostek.
- Ja z Panem Kapitanem to na koniec świata! Ja się żadnych niebezpieczeństw nie boję!
Tu pociągnął sążny łyk rumu, choć był w wieku, w którym właściwsze byłoby mleko. Chłopaczek miał blond włosy, niebieskie oczy, piegowaty nos i - dla kontrastu - odciski na rękach, zdarte kolana i zrogowaciałe podeszwy stóp. Był bosy, ubrany w za dużą koszulę i połatane portki, za które zatknął sobie stary pistolet i duży majcher. Ciężko sapnął po łyku alkoholu i rozochocony kontynuował:
- Ja się nie boję, jakem Piotrek zwany Małpą! Ja się biję jak młody lew, nie pierwszyzna dla mnie huk armat, swąd prochu i krew przeciekająca między palcami. I na okręcie to ja wszystko umiem, do pracy na wantach nie ma zręczniejszego ode mnie i wszystkie węzły wiem, jak się wiąże wiem - dla potwierdzenia słów huknął się w pierś - I żagle refuję równo i na prochu się znam i pokład wyczyszczę, fajki nabijam i jakby Pan Kapitan potrzebował to buty wyglancuję, bo się na tym znam.
Pokiwał głową i rozglądnął się po towarzyszach dumny, że miał szansę przedstawić się wśród tak strasznych wilków morskich. I usłyszeć, że jest "najogólniej mówiąc lepszy od innych" - to miło łechtało ambicję chłopca pokładowego i utwierdzało w przekonaniu, że kapitan Bright zna się na ludziach.
- Ten, ten element to ja wezmę i przechowam bezpiecznie. I ani mru mru, pary z gęby nie puszczę - jestem bratem piratem, wiem co to tajemnica!
Skarb! Ogromny skarb działał na wyobraźnię młodego marynarza. Pete czuł, że jego przygoda właśnie się rozpoczyna.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 09-01-2011, 09:08   #3
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Dorastanie na morzu robiło swoje, więc Francis nawet nie zdziwił się, że Kapitan James Bright zabrał go z czwórką innych, do tego pomieszczenia. Wysłuchał go dokładnie i uśmiechnął się pod nosem, gdy usłyszał o skarbach. Gdyby nie to, nawet nie próbowałby dostać się do załogi. Wyglądał na jakieś 25 lat. Nie trudno było zobaczyć blizną, która przechodziła niemal przez cały jego prawy policzek. Włosy, które były koloru czarnego, luźno opadały mu na ramiona. Oczy barwy błękitu, popatrzyły po towarzyszach, przyglądając się dokładnie każdemu z nich. Ubrany był w białą koszulę, zwykłe skórzane spodnie koloru czarnej i mocne skórzane buty, a na głowie miał kapelusz. W jednym bucie miał ukryty sztylet, a przy pasie miał dwa pistolety i miecz. Wszystko było o dziwo czyste, a broń wyglądała, jak nowa. Jednak trudno było się temu dziwić. Francis okradł kiedyś kapitana pirackiego statku, więc trochę na tym zarobił i czysta koszula nie była dla niego problemem. Jednak mimo wszystko chciał zdobyć skarb o którym mówił James Bright. Jednym z powodów było to, że powoli zaczynało brakować mu pieniędzy. Wziął jeden z kluczy i w końcu postanowił się odezwać.
- Jeśli tylko ktoś spróbuje odebrać mi ten klucz, to straci rękę. Nikt nie odbierze mi tego klucza, dopóki mnie nie zabije. - Powiedział po chwili, ale nie groźnie czy coś. Mówił to normalnie. "No chyba, że jakaś portowa dziwka, ale po wypłynięciu takiej nie spotkamy, więc nie ma obawy." dodał już w myślach, aby nie dawać reszcie, a tym bardziej kapitanowi, powodów do obaw i znowu uśmiechnął się pod nosem. Czekając na to co powiedzą inni, chwycił swoją butelkę rumu i upił z niej spory łyk tego trunku. Teraz wymówką dla niego było to, że musiał przepłukać gardło po tym jakże męczącym przemówieniu, które wygłosił.
 
Saverock jest offline  
Stary 09-01-2011, 15:27   #4
 
ZBGfromWPC's Avatar
 
Reputacja: 1 ZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie coś
Siedzący do tej pory cicho i spokojnie Navarro Roqar, postanowił odezwać się wreszcie. Przed nim głos podjęło dwóch, z całą pewnością młodszych mężczyzn. Zaskoczyło go to jak bardzo są podekscytowani, szczególnie ten nieletni. Także kapitan wydawał się dość osobliwą personą. Nie mógł go rozgryźć odkąd zaczął go obserwować. Jedno wiedział. Był to człowiek czynu, a nie mowy. I to mu się podobało. On sam musiał jednak coś powiedzieć.

Poprawiając swoją jak zawsze nieskazitelnie białą koszulę, przemówił.
– Kapitanie. – wymownie spojrzał z szacunkiem na kapitana.
– Towarzysze – powtórzył spojrzenie z trochę mniejszym szacunkiem.
– Przyjdzie nam podróżować razem i wszystkim nam zapewne zależy by wyprawa zakończyła się sukcesem. I myślę, że to nie z powodu zaufania a z powodu tej chęci wzbogacenia może pan kapitan być pewny, że nikt nie zawiedzie. – znów potoczył wzrokiem po siedzących obok towarzyszach. – Dobrze mówię ?– podniósł głos i kubek wypełniony bliżej nieokreślonym dla reszty napojem i upił sporo, a następnie nie doczekawszy się odpowiedzi dokończył - W każdym razie takie jest moje zdanie! - wyraźnie zadowolony z siebie rozsiadł się i założył nogę na nogę, obserwując reakcję pozostałych mężczyzn.
 
__________________
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
ZBGfromWPC jest offline  
Stary 09-01-2011, 18:42   #5
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Spędziła na wyspie parę dni czekając na możliwość wydostania się z niej. Klęła pod nosem, jej mieszek robił się coraz lżejszy, a za kradzieże poszukiwana jest w większości knajpek na wyspie. Okazja do zwiania nadarzyła się prędzej, niż mogła przewidzieć. Osławiony wśród piratów kapitan Bright przybił do Tortugi. Informacja, że zbiera załogę szybko obiegła tawerny na wyspie. Z tego co słyszała udało jej się ustalić, że chciał wyruszyć w daleką podróż. Jako że do wyspy od tygodnia nie przybijały inne łajby jak rybackie, które wypływały tylko po to, żeby po południu zawitać spowrotem do tego samego portu Pearl dostrzegła swoją okazję. Na łodzi rybackiej nie zapłynie daleko, ale skryta pod takim pokładem, jak na statku Brighta będzie mogła dotrzeć do innego pirackiego portu, a stamtąd mogłaby ruszyć na swoje poszukiwania.

Wyglądała na zwykłą, portową panienkę. Bordowy gorset opięty na białej koszuli odsłaniającej nieco ramiona, znoszone spodnie i buty z cholewami, do tego masa biżuterii nie wyróżniały jej zbytnio z tłumu. Tak ubrana przyjrzała się kapitanowi statku w jednej z knajpek. Podejście, przywitanie się z korsarzem i przedstawienie swoich umiejętności wydało jej się absurdem. Istnieje tylko pięćdziesiąt procent szans na to, że przyjmie ją do załogi, a ona m u s i się wydostać z wyspy. Z tego co widziała kapitan odsiewał niemal wszystkich gotowych zaciągnąć się na jego łajbę. Tylko kilku dobrze zbudowanych mężczyzn i jakiś dzieciak okazali się godni jego uwagi. Co im po takiej dziewczynie na statku! Kobieta zostałaby wzięta najwyżej do zapewnienia im rozrywki. Nie jest ani silna, ani specjalnie doświadczona, no bo co to są cztery lata!
Nie zastanawiała się długo. Z ciemnym kapeluszem naciągniętym na rudawe włosy wyszła z “Papugi”.
Postanowiła bliżej przyjrzeć się okrętowi, który przybił tego ranka.

Sońce już zaszło. Kiedy znalazła się w porcie w nosie zapiekł ją smród ryb, alkoholu, potu i uryny. Co chwila oglądając się za siebie podkradła się pod statek. Na jego burcie widniała nazwa “Poszukiwacz”. Jeszcze raz upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu i poprawiwszy paski opasające biodra, do których przytroczone były pistolet i kordelas tak, żeby na pewno nie spadły i zaczęła wspinać się po cumie. Zaczepiła się dłońmi o krawędź burty i ostrożnie wystawiła ponad nią nos. Na pokładzie było chyba z pół tuzina zakłogantów. Pearl skrzywiła usta. Nie było mowy, żeby dostała się pod pokład górą. Zaczepiła się nogami o cumę i przytrzymując kapelusz rozejrzała się dookoła. Okolo pół metra od niej znajdowała się ambrazura. Na oko była wystarczająco duża, żeby się w niej zmieściła. Ponownie chwyciła się burty i upewniwszy się, że do tej pory pozostała niewykryta sięgnęła nogą ku otworze. Zahaczyła się stopą i wgramoliła się na pokład działowy. Na szczęście tam nie było nikogo. Wszystkie prycze były puste. Uważając, żeby nie zobaczył jej nikt z pokładu wkradła się do ładowni. Tam sporządziła sobie ze znajdujących się tam beczek niewielką kryjówkę. Dostrzegła w beczkach rum, w skrzyniach blisko niej były owoce. Po drugiej stronie ładowni było chyba parę klatek z drobiem.
“Nie jest źle, pomyślała, jeżeli nie będą schodzić tu często to pozostanę niezauważona wystarczająco długo, żeby móc również niepostrzeżenie się wymknąć.”
Wgryzła się jedno z jabłek z koszy leżących obok oddychając już nieco uspokojona.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 13-01-2011 o 17:00. Powód: literówka :P
Raeynah jest offline  
Stary 10-01-2011, 13:55   #6
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Widok zachodzącego słońca na morzu zawsze uspokajał Petera. Siedział akurat na końcu pomostu popijając powoli rum i rozmyślając trochę nad swoim życiem. Minęło już kilka tygodni, gdy uciekł ze swojego kraju. Musiał to zrobić, zbyt dużo osób chciało pozbawić go życia. Nic na to nie poradzi, że dużo razy narażał się różnym wysoko postawionym personom. Cały czas musi jednak zmieniać miejsca swojego pobytu, gdyż pewni ludzie postarali się o to, aby wynająć odpowiednich zabójców, którzy ściągają go nawet na morzu. Czy ma jeszcze szanse na spokojne życie? Może kiedyś, gdy ucieknie i schowa się tak głęboko, że nikt go nie znajdzie. Na razie jednak musi uciekać z Tortugi.

Lekko chwiejnym krokiem, Red przechodził przez zatłoczone uliczki portowego miasta. Nie wiedział za bardzo gdzie spędzi dzisiejszą noc, choć szczerze powiedziawszy nie za bardzo go to obchodziło. Zawita pewnie do jakiegoś pierwszego, lepszego zamtuza i tam pewnie już zostanie do następnego popołudnia. Najpierw jednak trzeba się jeszcze napić.
Nazwa karczmy „Pod papugą” wydawała się Peterowi bardzo przyjazna i otwarta na klientów. Zapach piwa i rumu wydobywający się z otwartych drzwi karczmy zapraszał do środka. Red bez ociągania się wszedł i od razu skierował się w stronę karczmarza stojącego za ladą. Po kilku minutach, uśmiechnięty Peter, miał już w swojej dłoni nową butelkę jakże wykwintnego trunku jakim jest rum. Z uśmiechem na twarzy skierował się w stronę pustego stolika w rogu sali, by tam w spokoju oddać się w pełni swojej ulubionej czynności.

Na zewnątrz było już ciemno, gdy do karczmy zaczęło się schodzić mnóstwo osób i to znacznie więcej niż normalnie. Słysząc głośne rozmowy przybyłych piratów, Peter dowiedział się, że kapitan James Bright szuka załogi.
„Szkoda…” – pomyślał z lekkim smutkiem Red – „Dzień później i może bym zaciągnął się na ten statek.” To musiało się wydarzyć akurat wtedy, kiedy wypatrzył sobie bardzo miłą kurtyzanę i postanowił spędzić z nią noc, a może nawet dwie, jak wszystko dobrze pójdzie. Później jednak nie miał wyjścia i musiał znaleźć obojętnie jaką łajbę, aby uciec z Tortugi.

Po godzinie pojawił się w końcu sam kapitan James Bright. Z rogu sali ciężko było usłyszeć, co też ciekawego ma on do powiedzenia zebranej gawiedzi. Red wstał powoli i podszedł bliżej, aby posłuchać.

Gdy kapitan skończył przemowę, zaczął powoli wskazywać pewne osoby z tłumu. Nagle palec wskazujący Brighta zatrzymał się na Peterze. Ten lekko zdezorientowany obejrzał się za siebie. Nie był pewien, czy kapitan na pewno go wybiera. Jednak za nim nie było nikogo innego. Pozostając dalej w lekkim szoku Red udał się za kapitanem do pokoiku znajdującego się na tyłach karczmy.

Bright kazał wszystkim usiądź, Peter jednak postanowił, że postoi i oparł się o ścianę.
- Wiecie pewnie kim jestem. Nie wiecie jednak dokąd was zaprowadzi nasza podróż. Jesteście, mądrzejsi, bardziej doświadczeni, najogólniej mówiąc jesteście lepsi od innych. Dlatego też możecie poznać więcej szczegółów niż inni. Wiem, że cała Tortuga huczy od plotek, na temat tego gdzie chcę płynąć. Jednak żadna plotka nie mówi prawdy. Prawda jest prostsza. Popłyniemy daleko, bardzo daleko…
„Rum!” – Red przypomniał sobie o butelce rumu pozostawionej na stoliku, miał nadzieje, że nikt jej nie zabierze, chociaż było to mało prawdopodobne. Na szczęście po chwili, kapitan obdarował wszystkich butelkami alkoholu, więc Peter trochę się uspokoił. Chociaż nie słuchał za bardzo kapitana wiedział, że chodzi o jakąś większą sprawę. Otrzymali również klucze, które były bardzo ważne dla powodzenia całej wyprawy. Red zaczął się bawić nim w sposób bardzo niedbały.
- Odpływamy jutro, spotkamy się w porcie na statku „Poszukiwacz”. Chcecie wiedzieć coś jeszcze? – zapytał James Bright, kończąc swą długą i dość nużącą mowę. Pierwszy wyrwał się jakiś gówniarz. Zaczął coś krzyczeć o tym, że niczego się nie boi i tak dalej. Peter uśmiechnął się z politowaniem i podrapał po zaroście. Z racji tego, że nie miał żadnych pytań, szepnął tylko kapitanowi, że wychodzi i tak też zrobił. Wychodząc słyszał jeszcze kolejne płonne przemówienia swoich towarzyszy. Postanowił, że spełni swą ostatnią noc na Tortudze z kobietą, którą sobie wypatrzył.
 
Morfik jest offline  
Stary 12-01-2011, 23:17   #7
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Pearlie

Jabłko smakowało tak dobrze, jak tylko mogło nie naruszając fundamentalnych praw natury. Ładownia była chłodna i ciemna. Pearlie wgryzła się w jabłko po raz kolejny, gdy nagle zamarła z kawałkiem owocu w ustach, ktoś schodził do ładowni. Po kilku chwilach na stopniach pojawiła się noga mężczyzny...

Red

W trakcie swojej drogi Red rozmyślał, nad zadaniem, nad kobietą z którą miał spędzić noc, nad zyskami i znowu nad kobietą. W pewnym momencie mężczyzna zaczął mieć wrażenie, że ktoś go śledzi. Jednak gdy dla pewności skręcił kilka razy w boczne uliczki okazało się, że tylko mu się zdawało. Red jednak pozostawał czujny. Zaczął się nawet zastanawiać czy nie wrócić do karczmy. Musiał szybko podjąć decyzje, bowiem nocą ulice Tortugi nie są zbyt bezpieczne.

Reszta

Kapitan wziął ostatni klucz i zawiesił go sobie na szyi. Pociągnął rumu. Pożegnał się z Redem, później zaś rzekł do reszty uznając, że jeśli Peter już wychodzi na pewno ma coś pilnego do załatwienia. DO reszty zaś powiedział:

-A więc wiemy już chyba wszystko co musimy. Proponuje się rozejść. Jeżeli nie wynajęliście jeszcze pokoju, albo po prostu nie stać was na dobry pokój, wynajmijcie kwaterę tutaj, powiedzcie karczmarzowi, że jesteście ode mnie, wtedy nie zażąda od was pieniędzy. Jest jeden warunek, wszelkie nocne zachcianki w stylu owoców, mięsa, alkoholu czy czegokolwiek innego finansujecie sobie sami. Pamiętajcie, jutro statek "Poszukiwacz".
 
pteroslaw jest offline  
Stary 13-01-2011, 00:48   #8
 
ZBGfromWPC's Avatar
 
Reputacja: 1 ZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie coś
Navarro poczekał, aż wszyscy opuszczą lokal. Rozejrzał się po sali i nie, zauważając niczego podejrzanego ruszył do wyjścia. Wyszedł spokojnie i ruszył żwawo nie oglądając się za siebie. Przeszedł dobre 200 metrów po czym skręcił w uliczkę i ruszył biegiem. Kluczył krętymi uliczkami, aż w końcu wylądował w jednej z uliczek gdzie schował się za sporych rozmiarów beczką, pochodzącą pewnie z ostatniego transportu. Wiedział, że ktoś za nim idzie ale nie był pewien czy chodzi o jego problemy czy to zwykli portowi złodzieje szukający łatwego celu, który ubrany dość wytwornie jak na to miejsce Navarro, niewątpliwie stanowił. Poczekał tak kilka minut. Nie zdarzyło się jednak nic co sugerowałoby, że ktoś podąża za nim.

Wstał otrzepał się, zwracając szczególna uwagę na swoją białą koszulę. Znacznie spokojniejszy ruszył w stronę swoich kwater, które wybrał dość daleko od portu, wybierając stojącą na uboczu tawernę o jakże wiele mówiącej nazwie " Nie po drodze".

Rano zbudził się, a raczej został zbudzony przez właściciela, który oznajmił mu, ze ma godzinę na opuszczenie pokoju. Szybko ubrał się i doprowadził do porządku i ruszył na "Poszukiwacza". Szedł bardzo czujnie rozglądał się ale nie dostrzegł nikogo podejrzanego. Bez problemów dotarł do statku i stanął przed nim. Zlustrował go wzrokiem po czym ruszył w stronę pokładu...
 
__________________
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
ZBGfromWPC jest offline  
Stary 13-01-2011, 19:43   #9
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Oczywiste było, że Francis miał zamiar skorzystać z propozycji kapitana i powołać się u karczmarza na niego. Nie miał najmniejszego zamiaru płacić za pokój, bo pieniądze wolał przeznaczyć na jadło i trunki. Zabrał ze sobą butelkę rumu, którą dostał każdy i wyszedł z pomieszczenia. Zamówił u karczmarza jedzenie i butelkę rumu, aby nie musieć potem po nią chodzić. Postanowił w ostatnią noc na Tortudze, zabawić się trochę. Obiecał sobie jednak, że nie opije się zbyt bardzo.
***
Z tą nocną zabawą, trochę przesadził, bo stracił prawie całe pieniądze i obudził się rano z silnym kacem. Nie pamiętał zbyt dużo, bo po którejś butelce rumu, już nad sobą nie panował. Od razu, gdy się obudził, sprawdził, czy ma klucz, który dostał od kapitana. Na szczęście było on na miejscu i to uspokoiło Francisa. Nie chciał nawet myśleć co by się stało, gdyby go stracił. Przez chwilę starał sobie przypomnieć co wczoraj robił i czy nie powiedział przypadkiem za dużo. Jednak od razu zrezygnował, bo tylko go przez to bolał łeb. Szybko doprowadził się do porządku, odnajdując kilka zadrapań. Nic w tym dziwnego, bo po pijaku wywołał bójkę, którą o dziwo wygrał. Zabrał swoją torbę i ruszył do portu. Stając przed odpowiednim statkiem, przyjrzał mu się dokładnie, a potem poprawił kapelusz, aby słońce nie raziło go w oczy i ruszył na pokład.
 

Ostatnio edytowane przez Saverock : 13-01-2011 o 19:45.
Saverock jest offline  
Stary 13-01-2011, 23:12   #10
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
W ładowni było ciemno i wilgotno. Okręt delikatnie bujał się na falach wzbierającej wody. Dziewczynie wydawało się, że spędziła tam przynajmniej dobę, ale przypływ mówił co innego. Musiało minąć zaledwie kilka godzin. Obok niej leżało parę ogryzków - jabłka które zjadła stanowiły chyba jeden z bogatszych uczt od ostatniego tygodnia. Siedziała skulona, z podkurczonymi nogami i nasłuchiwała czy ktoś przypadkiem nie schodzi pod pokład.

“Nie powinien był tego robić” - powtarzała w myślach wędrując wzrokiem po drewnianych skrzynkach, choć i tak niewiele widziała. W głowie kłębiły jej się myśli związane z resztą jej załogi, wymieszane z plątaniną sprzecznych uczuć. Była zła, że ją porzucili i wściekła na Blacka, że tak ją wystawił zamiast powiedzieć jej w twarz, że nie chce jej już w załodze, i jednocześnie smutna, bo bez słowa opuściła ją pewnego rodzaju rodzina. Zastanawiała się, ile czasu może jej zająć odnalezienie ich na morzu. Możliwe, że są w tej chwili już daleko, daleko stąd.

Z pokładu dochodziły ją odgłosy rozmów przerywane od czasu do czasu wybuchami śmiechu i wesołymi podśpiewkami, zza pleców stłumiony odgłos chlupotania wody. Kiedy usłyszała kroki pod pokładem wstrzymała na chwilę oddech - drewniane deski skrzypiały tuż nad jej głową. Odetchnęła, kiedy po parunastu minutach dobiegło jej uszu głośne chrapanie.
Choć oczywistym jest, że nikt by nie usłyszał, gdyby zaczęła się wiercić przez długi czas starała się być możliwie jak najciszej. Po godzinach siedzenia w miejscu uspokoiła się wystarczająco swobodnie, żeby zacząć nucić sobie po cichu. Sięgnęła po kolejne jabłko i w przerwach między zwrotkami pieśni skubała je po kawałeczku.

I choć wiał wiatr, i biły fale,
I choć syreni dobiegał nas śpiew,
Choć tęsknie wzywały
Nieugięci płynęliśmy,
Bo zobaczyć chcieliśmy,
Co się kryje za horyzontem.

Mruczała pod nosem melancholijną melodię. Nauczyła się jej od Pocklera, załoganta jej ukochanego “Ancien le navire”.

Perły, i złoto, i klejnoty.
Wielkimi bogactwami wabieni,
Żywo żagle stawialiśmy.
Krew i śmierć nie raziły nas,
nabite były armaty.
Płynęliśmy gdzie powiedzie los.


Przerwała pieśń, zamierając z kawałkiem owocu w ustach. Usłyszała kroki na stopniach ładowni. Skuliła się między skrzynkami i zerknęła w szparę pomiędzy nimi. Po chwili jej oczom ukazała się obuta noga, a potem korpus i głowa. Mężczyzna był krępy, miał na sobie nieco już znoszone ubranie, które ledwo widziała w nikłym świetle latarń wpadającym tu przez właz. Rozejrzał się, a jej serce zamarło. Nie śmiała nawet oddychać, bojąc się, że ją usłyszy. Miała wrażenie, że ją zobaczył, ale tak się chyba nie stało, bo zaczął mamrotać coś pod nosem. Podszedł do jednej z najbliżej leżących beczek i napełnił manierkę rumem, po czym wrócił na górę.
Dziewczyna wychyliła głowę zza skrzynki.
Usiadła skulona, żeby po chwili zwinąć się w kłębek. Leżała bojąc się nawet powrócić do nucenia melodii. Po jakimś czasie usnęła.

Obudziła się rano. Z pokładu sporadycznie dobiegały pokrzykiwania. Nie miała pojęcia, która mogła być godzina, tam, w ładowni było ciemno, ale sądząc po ożywieniu, jakie panowało na pokładzie załoga już wstała i prawdopodobnie szykowali się do wypłynięcia z Tortugi. Wstała na chwilkę, żeby rozprostować kości. Po nocy na twardych dechach bolał ją kręgosłup. Przeszła się ostrożnie w tą i spowrotem, łyknęła rumu i zgarnęła parę pomarańczy ze skrzyń po przeciwległej stronie ładowni. Usiadła sobie w swoim kącie i dalej udawała, że jej tam wogóle nie ma. Zjadła i zdrzemnęła się jeszcze, a kiedy się obudziła byli już na morzu.

Na pokładzie słychać było wydawane przez kapitana rozkazy i krzątanie się załogi. Siedziała spokojnie, dopóki nie usłyszała fal obijających się o burtę. Nuda doskwierała jej strasznie, nie znosiła siedzieć bezczynnie w miejscu. Zaczęła sobie znowu nucić ukochaną melodię. W ten sposób minęło jej chyba około pół godziny. Na drewnianych stopniach znów usłyszała kroki. W ładowni pojawił się ten sam człowiek, co wczoraj wieczorem, tym razem nieco lepiej widoczny. Wpadł do niej niemal przeskakując co drugi stopień i podejrzliwie rozejrzał się dookoła. Pearl skuliła się jak tylko mogła najciaśniej, niemal chowając się sama w sobie. Ostrożnie wyjęła sztylet z jednego z butów i wcisnęła go za pasek od spodni. Mężczyzna przeszedł przez ładownię tupiąc wielkimi buciorami.

- Ha, wiedziałem! - niemal krzyknął. Kiedy uniosła głowę z przerażeniem stwierdziła, że oto została wykryta, a mężczyzna patrzył prosto na nią. Nos miał poczerwieniały od piwa i wyraźnie nie strzygł się od jakiegoś czasu. Chwycił ją za nadgarstki i wyciągnął z pomiędzy skrzyń. - Wiedziałem, że mi się nie przesłyszało. No chodź, skarbie - dość brutalnie popchnął ją ku drewnianym stopniom, trzymając ją mocno za nadgarstki.

Chciała coś, powiedzieć, ale nie za bardzo wiedziała co.
Żeby puścił? Może. Jedyny odgłos, jaki była w stanie z siebie wydać to parę nieartykułowanych jęków niezadowolenia.
Nie miała przygotowanej żadnej sensownej wymówki, dlaczego siedzi pod pokładem na pirackim okręcie. Wspinając się po schodach zaczęła wymyślać coś na poczekaniu. Mężczyzna był nieco niższy od niej, ale siła z jaką wypchnął ją na pokład przewyższała jej siłę parokrotnie. Słońce oślepiło ją na chwilę.

- Kapitanie! - zawołał. - Kapitan zobaczy tą syrenę, co ją Peredo słyszał wczoraj wieczorem!
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 14-01-2011 o 18:18.
Raeynah jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172