Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-01-2011, 00:01   #1
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
[Strażnicy] Koniec Czasów (part2)


Główny budynek Konsorcjum. Zlepek stali, szkła i betonu. Mówiono, że gdy ktoś raz przekroczył próg tej budowli, nigdy tak naprawdę jej nie opuścił. Czy to żywy, czy martwy. Pomyśleć by można, iż złowroga aura panująca wokół tego miejsca skutecznie odstrasza ewentualnych pracowników. Nic bardziej mylnego. Nawet bowiem skażony, kredyt zawsze pozostanie kredytem, a nikt w galaktyce nie płacił tak jak Konsorcjum.

Kirion wiedział o tym równie dobrze jak cała reszta. Pracował w tej firmie od trzydziestu lat. Jego rodzina żyła wygodnie, dzieci chodziły do najlepszych szkół, a żona na każdą rocznicę dostawała od niego nowy klejnot do kolekcji. Nie zajmował ważnego stanowiska. Jego praca ograniczała się do patrolowania dwudziestego trzeciego poziomu. Dzień w dzień przemierzał te same korytarze. Znał tu każdą szczelinę, każdy odgłos i zapach. Czuł się tu pewniej niż w domu, w którym Linjia ciągle coś zmieniała i przekładała. Tu nic się nie zmieniało. Przynajmniej do dnia pamiętnej wyprawy grupy Strażników.
Pamiętał jakby to miało miejsce wczoraj. Przechodził właśnie obok pokoju trzynaście, gdy usłyszał krzyk. Przenikający do szpiku kości, napawający paraliżującym lękiem, wnikający w każdą szczelinę duszy. Cokolwiek znajdowało się za drzwiami musiało przeżywać najgorsze chwile swojego życia. Nie myślał wtedy wiele o tym co robi. Właściwie wciąż miał problemy z przypomnieniem sobie co zaszło gdy otworzył drzwi gotów do heroicznych czynów. Pamięć podsunęła obraz młodej kobiety otulonej zieloną poświatą. Coś powiedziała, po czym wskazała na dwa ciała spoczywające pod ścianą. Miał się nimi zająć, wydostać ich z tego miejsca i ukryć, a następnie zapomnieć o wszystkim co zobaczył aż do...

Pamięć powróciła wraz z zadaniem, które wtedy otrzymał. Zrozumiał dlaczego odebrano mu możliwość zachowania tych wspomnień rok temu. Rozumiał teraz o wiele więcej i wiedział że nie może zawieść.



Zostało ich troje. Mała dziewczynka i dwóch towarzyszących jej mężczyzn. Uparcie parli do przodu wiedząc że najprawdopodobniej nigdy nie opuszczą kanałów. Stracili większość grupy.
Koen był pierwszy. Mając doświadczenie w wykrywaniu pułapek doprowadził ich niemal do połowy drogi nim skończyła się ta, którą wyznaczył mu los.
Dopiero po zakończeniu walki z monstrum które ich zaatakowało zdali sobie sprawę z kolejnej straty. Przepełniony bólem krzyk Neli odbił się od ścian tunelu, niemal ich ogłuszając. Brak ciała świadczyć mógł tylko o jednym - John miał wkrótce podzielić los tych, którzy dostali się w łapska Genoshiana. Nie mogli ruszyć na poszukiwania. Czasu, który został wyznaczony na dotarcie do pokoju trzynastego ubywało z zawrotną prędkością. Ruszyli więc dalej. Wprost w objęcia śmierci.



- Panie. - Pochylając głowę w ukłonie, Genoshian całym sobą chłonął złowrogą atmosferę panującą wokół istoty siedzącej na złoconym tronie.
- Wszystko przebiega wedle planu, mój sługo? - Szept zdawał się dobiegać z bardzo daleka, mimo iż mężczyzna stał nie dalej niż metr od mówiącego.
- Tak, Panie.
- Dobrze. - Pełne zadowolenia westchnienie, które wydobyło się z bladych ust, przywołało na oblicze sługi złowrogi uśmiech. Już wkrótce miało się dopełnić. Liczne próby i idące za nimi wyrzeczenia miały nareszcie przynieść oczekiwane rezultaty.


Drzwi windy rozsunęły się bezszelestnie. Widok jaki ukazał się oczom kobiety nie miał w sobie nic niezwykłego. Czy tak właśnie miał wyglądać najbardziej strzeżony poziom tego budynku? Jasne oświetlenie pozwalało dokładnie przyjrzeć się pomalowanym na biało ścianom i osadzonym w równych odległościach drzwiom. Podłoga w kolorze błękitu lśniła czystością jakby nigdy nie doświadczyła dotyku podeszwy buta. Panowała tu nienaturalna cisza. Nie było zwyczajowej krzątaniny, buczenia komputerów, rozmów. Zupełnie jakby była jedyną osobą na tyle odważną, lub głupią by zapuszczać się w to miejsce.
Srebrne plakietki, którymi oznaczono numery pokoi, zaczynały się od cyfry jeden i rosły wraz z zakręcaniem korytarza, na numerze dziesiątym kończąc. Co było dalej? Od rozwiązania zagadki dzieliło ją jedyne kilkadziesiąt metrów...




- Nie jestem przekonana do waszego pomysłu. To się zwyczajnie nie może udać. Spójrzcie na nich … - Lustro nad kominkiem zmatowiało, by po chwili ukazać obraz przedstawiający troje ludzi.
- Ci już ledwo stawiają kroki. Co się z nimi stanie po przejściu? Zaś oni? - Obraz rozmył się, by po chwili podzielić na dwie części. Na jednej z nich widać było młodą kobietę w windzie. Na drugim rogata postać ostrożnie pokonywała schody.
- Oni nawet nie wiedzą, co ich tak właściwie czeka. Usłyszeli jedynie te strzępki informacji, które popłynęły przez komunikator. Nic więcej. Czy któraś z was miała z nimi styczność? Czy można im zaufać? Od kiedy jesteśmy takie łatwowierne?

Dziewczyna o długich, przypominających płomienie włosach z rozmachem usiadła na szezlongu. Jej cztery siostry milczały przez długą chwilę, obserwując obrazy pojawiające się w lustrze.

- Lilith, nie mamy wyboru, zrozum. Same nic nie zdziałamy. Wiesz o tym równie dobrze jak my. Nie wolno nam ingerować. Już i tak ujawniłyśmy się bardziej niż podpowiada rozsądek. Jeżeli odkryje... - Ninerlaone odwróciła wzrok od widoku mozolnie wspinającej się po drabince dziewczyny.
- Wtedy nic ani nikt nie będzie w stanie Go powstrzymać.

- Myślisz, że On nie wie? W przeciwieństwie do was nie miałyśmy kontaktu z tymi śmiertelnikami. Nie znamy ich i nie ufamy. Podobnie jak Lilith jestem zdania, że powinnyśmy coś zrobić zamiast zdawać się na te kruche jednostki.

- Eris, Lilith, przestańcie. - Kyro rzuciła siostrom gniewne spojrzenie. - Odrobina zaufania dla naszych osądów byłaby mile widziana. Zarówno ja jak i Ninerlaone zgadzamy się co do tego, że powierzenie im takiego zadania jest dość ryzykowne. Wiemy o ich słabościach. Zdajemy sobie sprawę, że składając na ich barki taką odpowiedzialność działamy kierując się podszeptami desperacji. Jednak czasu jest coraz mniej. Nie czujecie tego? Nasza moc słabnie. Już nawet nie jestem w stanie utworzyć pełnego Lustra. Nie mamy wyboru.

Czarne loki Eris przysłoniły na chwilę spojrzenie jej błękitnych oczu gdy gwałtownie potrząsnęła głową.

- Właśnie że mamy. Nie zapominaj siostro, że my nie brałyśmy udziału w żadnej z ich wypraw. Nasza moc jest silniejsza od waszej. Nasze dusze wciąż pozostały całe. Ani ja, ani Lilith, ani nawet Seren nie obdarowałyśmy tych istot ich fragmentami. Wciąż możemy działać...

- Ja nie. - Mimo iż cichy to jednak głos Seren bez problemu zmusił Eris do przerwania swej gorącej przemowy.
- Jeżeli ponownie wtrącę się w ich działania, nie będę w stanie utrzymać bariery. Jednak przyznaję rację naszym siostrom. Skoro są zdania, że mogą coś zdziałać, niech to zrobią. Zawsze pozostaje nam Ona.

Cztery głosy sprzeciwu powitały ostatnie zdanie białowłosej. Odczekała chwilę, po czym uniosła dłoń by uciszyć towarzyszki.

- Możemy nie mieć wyboru.

Zapadła cisza.



Schody awaryjne zdawały się nie mieć końca. Pokonując stopień za stopniem wypatrywał niebezpieczeństwa. W końcu zmierzał do miejsca, które miało być strzeżone wszelkimi możliwymi sposobami. Jednak dotarł już niemal do celu. Cały, zdrowy i tylko odrobinę spocony. Nie napotykając nawet jednej osoby, nie uruchamiając ani jednego alarmu. Zupełnie jakby wieżowiec stał pusty, a wszystkie zabezpieczenia wyłączono.
Z głową pełną pytań i wątpliwości dotarł do drzwi, za którymi miał się znajdować poziom dwudziesty trzeci. Magnetyczny zamek mający chronić przed nieupoważnionym wtargnięciem, został odłączony. Na wpół otwarte przejście ukazywało niewielki fragment jasno oświetlonego korytarza. Zarówno w zasięgu wzroku, jak i słuchu, nie było nikogo. Jednak by mieć pewność musiałby zrobić te kilka kroków…



Zrobił wszystko co było w jego mocy by ułatwić nieznajomym dostanie się do pokoju trzynastego. Reszta spoczywała w ich dłoniach. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na rozświetloną krwistymi promieniami zachodzącego słońca, wieżę ruszył w kierunku stacji pojazdów. Nigdy nie dotarł do domu.



Tek zginął z rąk Marienne, a raczej tego co przejęło władzę nad dziewczyną. Ranna, mieli nadzieję że śmiertelnie, uciekła w głąb jednej z odnóg głównego kanału. Żegnani jej śmiechem szli dalej. Krok za krokiem, nie mówiąc nic. Otoczeni przez wrogów, przygnieceni ciężarem strat jakie ponieśli. Przed nimi postawiono zadanie, które wydawało się niemożliwym do wykonania gdy wciąż byli w komplecie. Teraz? Jednak nie mieli wyboru gdyż to właśnie od nich zależał los wszystkich istnień. Nie mogli się poddać by pozwolić na zwycięstwo Genoshiana i jego Pana. Nie mogli pozwolić by śmierć towarzyszy poszła na marne.

Gdy dotarli do głównego szybu odprowadzającego odpadki, z ich piersi nie wydobyło się nawet najcichsze westchnienie ulgi. Neli, niczym automat zaprojektowany by iść wciąż do przodu, wskazała na drabinkę, która pięła się pionowo w górę. Nigdzie nie było widać żywej duszy. Maszyny mające przetwarzać zbierające się w głównym pomieszczeniu śmieci, stały cicho pod jedną ze ścian. Smród odpadków wyciskał łzy z oczu, zapierał dech w piersiach. Przedzierając się przez sterty wszelakiego rodzaju odpadków dotarli wreszcie do wskazanej przez dziewczynę drogi na górę. Pokryte zielonym nalotem, metalowe szczeble stanowiły niezbyt miły widok, jednak nie mieli wielkiego wyboru. Pnąc się w górę przeklinali panujący w szybie zaduch i wszystko na czym galaktyka stoi. Czy jednak mimo tych niedogodności nie szło im za łatwo?

Gdy wreszcie znaleźli się w odnodze szybu oznaczonej numerem dwadzieścia trzy, ciężko byłoby rozpoznać w nich istoty ludzkie. Zarówno zapach jak i wygląd świadczyły raczej o przynależności do gatunku stworzeń żyjących na terenach zdominowanych przez trujące mokradła, powstałe na pozostałościach po wielkich śmietniskach. Chwilę którą przeznaczyli na dojście do siebie przerwało uporczywy dźwięk dobywający się z bransolety Neli.

- Czas... Zostało niecałe dziesięć minut. Musimy ruszać... - wysapała podnosząc się i nie bacząc na to co robią jej towarzysze ruszyła tunelem, na końcu którego jaśniał pionowy słup światła.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172