Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2011, 13:21   #1
 
Sarameda's Avatar
 
Reputacja: 1 Sarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znany
Guardians of the Ancient [autorski, storytelling]

Tak tylko na wstępie: rysunki nie wszystkie należą do mnie, ale dzięki nim, Wam, moi drodzy, będzie łatwiej zobaczyć jak wyglądają poszczególne osoby/miejsca itd w mojej sesji. Dlatego, co do moich rysunków, to prosiłabym, aby nikt ich nie kopiował bez mojej zgody, zaś co do wykorzystanych cudzych rysunków, nie przywłaszczam sobie żadnych praw, służą tylko jako dekoracja, mająca na celu, przybliżenia graczowi wizji mojego wyobrażenia danego miejsca. Zarzucam jeszcze raz wstęp, żeby nie skakać za każdym razem do rekrutacji, w celu przeczytania wstępu. Podaję linki do muzyki, którą można słuchać, w czasie odpisywania na posty i czytania sesji, bo przecież muzyka to też pomaga w odpisywaniu i nadaje ten wspaniały klimat:

Wrzuta.pl - Shining tears x Wind opening song

Wrzuta.pl - [ Slayers Revolution ] ~ OP _Plenty of grit_ ~ Full Version

Wrzuta.pl - Colors of the Heart Full



Wstęp



Midgard

Midgard to kraina zamieszkana przez ludzi i straszliwe potwory, które uciekły zarówno z
Niflheim, jak i z Asgardu. Bogowie są głównymi świadkami dziejów ludzkości, jak i są czczeni przez nich. Jednak trzy Norny, już czują, że zbliża się przyszłość, gdyż Czarny Wicher zaczął wiać po raz kolejny. Nikt jednak, jeszcze nie zwraca na to uwagi, gdyż żadne znaki, ani te na niebie, ani te na ziemi, nie wskazują na to. Mieszkańcy Fayon już od dawna nie zaznali spokoju, gdyż wszyscy przygotowują się na powrót córki Lorda Irine- Iris Irine. W ty czasie, pewna wojowniczka, Fenris Fenrir, poszukuje Baldura, jednak po piętach depcze jej jedna z Walkirii.
-Mieszkańcy Feyon, jeszcze jakiś czas zaznają spokoju…- młoda kobieta, o dziwnej koronie uplecionej z białych włosów, ubranej w długą czarnosrebrną suknię, sięgającą do ziemi, zaś jej delikatnie dłonie dotknęły wielkiej klepsydry w wrzecionie, o wiecznie przesypującym się piasku, aby widniała równowaga.- Jeszcze tylko trochę…- kobieta zamknęła oczy, zakrywając je, zdawać by się mogło, że ma jakiejś szesnaście- siedemnaście lat.
-Obiecany dzień się zbliża…- druga kobieta, starsza od pierwszej, ubrana w prostą jasnoniebieską suknię o srebrnych obręczach, a na jej głowie widniał diadem z odstającymi końcówkami, zakrywającymi tył głowy
-Nareszcie…- trzecia, która wyglądała na dwudziestosześciolatkę, ubrana była w czarno-srebrno- niebieską suknię, ze srebrnymi obręczami.
-A oni przybędą z innego świata i nam dopomogą…- ta pierwsza, dotknęła wielkiej klepsydry, w której tlił się niewielki płomyczek o białym kolorze.

Planeta Ziemia, jedno z miast na planecie


W szarym świecie, w którym na ogół nic nie kończy się szczęśliwie, ale jednak bywa na odwrót, życie toczy się spokojnym, dla niektórych nawet szybkim, trybem. Ludzie stojący w korku, biegających po ulicach, siedzących w biurach i szkole, nie wiedzą, że jeszcze trochę, a ich życie się bardzo, ale to bardzo zmieni. Ktoś, z odległego świata ich obserwuje, ale on jest tutaj, w naszej rzeczywistości, przybył z daleka, w poszukiwaniu tej jedynej piątki.
-Panie Mirion, czy to na pewno dobry pomył? Czy oni tutaj na pewno są?- młody chłopak, o czarnych włosach, krótko przyciętych, ubranym w bardzo dziwny, kolorowy strój, przypominający połączenie stroju kleryka z magiem, trzymał w ręku tackę z porcelanowym czajniczkiem i filiżanką wraz z cukiernicą, a jego zielone oczy patrzyły na cień, siedzący przy wielkiej kryształowej kuli.
-Jestem tego pewien…tutaj, drogi Mirionie, czas płynie znacznie szybciej niż u nas…-odpowiedział młodzieńcowi, basowy, acz spokojny ton-…postaw moją herbatkę o tutaj…-postać wskazała palcem na miejsce obok, a można było wywnioskować, że jest to dość stara osoba, po sporej ilości zmarszczek na dłoni.-…jestem już stary, ale tutaj na szczęście, jeszcze trochę sobie pożyję…
-Dziadku!- chłopak postawił tackę i położył rękę na ramieniu starszego mężczyzny, który teraz się uśmiechał- Ty już masz prawie tysiąc lat! W tym świecie nikt tyle nie żyje! Jak ja bez ciebie ich odnajdę?
-Spokojnie mój wnuku. Jesteś mądry i dorosły, więc na pewno dasz sobie radę, poza tym, rozmawiałem już z Nornami i Thorem…Przyślą ci do pomocy jedną osobę, najlepszą wojowniczkę, która będzie bronić ciebie i naszych wybrańców…Ragnarok nie może powtórzyć się po raz kolejny…- starszy mężczyzna wstał.
Jego sylwetka była przygarbiona, opierał się o laskę, na głowie prawie w ogóle nie było widać włosów, no może niewielki mieszek, ubrany był w strój nadwornego maga. Oczy starca były ciepłe, mimo że był on niewidomy.
-Dziadku…powiedz mi…- Mirion usiadł na krześle, naprzeciwko kryształowej kuli- Jak to możliwe, że widzisz przez kulę, skoro od tylu lat jesteś niewidomy?
-Mój drogi wnuczku…nie wszystko możesz zobaczyć oczami…zapamiętaj to sobie…- dziadek stuknął wnuczka laską w głowę- Jesteś jeszcze za młody by to zrozumieć…ale zapamiętaj jeszcze coś…prawdziwy mag używa serca i swojego szóstego zmysłu, by cokolwiek odnaleźć…a teraz…jeśli bym cię prosił…skocz do sklepu po kremówki…mam ochotę jeszcze raz zakosztować ich smaku…
-Dziadku…- chłopak się skrzywił, ale bez zbędnych ceregieli udał się do sklepu, a używając magii, sprawił, że ubrany był w najnormalniejszy strój naszych czasów.

-Oni muszą tu gdzieś być!- mężczyzna, o dość ostrym makijażu, ubranym w obcisłą skórzana kurtkę i spodnie o butach na obcasach, szedł ulicami miasta w towarzystwie dwóch pięknych kobiet, do tego podobnych do siebie jak dwie krople wody, czarne długie włosy, krótkie czerwone bluzeczki i spódniczki, które odsłaniały zgrabne nogi kobiet i długie kozaki.- Ten stary głupiec nie zniweczy moich planów!- machnął ręką, a stojący obok kosz na śmieci podleciał ku górze, wysypując swą zawartość na chodnik.
Przechodnie szybko zaczęli schodzić mu z drogi.
-Panie Loki-odparła pierwsza z dziewczyn-…Niech się pan nie denerwuje, złość urodzie szkodzi…
-Miriam…ty zawsze o mnie tak dbasz.- Loki pocałował ją namiętnie w usta- Samiriam, ty też o mnie dbasz…-klepnął drugą z bliźniaczek w pupę- Jak się cieszę, że mam dwie najlepsze uczennice magii, do tego bliźniaczki, po swojej stronie. Teraz tylko trzeba znaleźć tego starucha, żeby pan Arymon był zadowolony.- Loki zacisnął pięść, a pierścienie na jego rękach zalśniły.
Jedna z dziewczyn nagle zaczęła poruszać nosem jak pies, spojrzała na swoja siostrę i obie zamieniły się w dwa piękne psy husky, z tym że to co je różniło były oczy- obie miały różnokolorowe, ale były to lustrzane odbicia(Mir miała lewe zielone, niebieskie prawe a Sami na odwrót).
-To ten dzieciak…czuję go, jest gdzieś blisko…- odparła Mir
-Wnuczek tego staruszka powiadacie…jeszcze lepiej, sam do nas przyjdzie.- Loki bezczelnie się uśmiechnął.- Prowadźcie, moje panie…

Starszy mężczyzna siedział u siebie, w ulubionym fotelu przy kominku i rozkoszował się jakaś lekturą, niestety, książka była tak stara, że nie było widać tytułu, ale na pewno było to coś dla niego ważnego, skoro miał uśmiech na twarzy. Nagle mężczyzna uniósł szybko głowę ku górze i zmrużył oczy.
-Loki…- odłożył książkę wziął swoją laskę i ustał na środku i stuknął swoja laską w podłoże, a ta zamieniła się w wijący gadzi ogon.- Jak ja dawno tego nie robiłem…
Ogień tryskał w kominku, a na cieniu, jaki padał na ścianę, można było zauważyć, że staruszek zamienił się w wielkiego węża morskiego i bardzo szybko zniknął, odlatując.
Nad miastem, można było widzieć wielkiego węża morskiego, który jakby pływał w powietrzu. Jego łuski lśniły wszystkimi kolorami tęczy, zaś oczy były niczym oczy polującego zwierzęcia, jak tylko wypatrzył swój cel zapikował w dół. Loki już był gotowy na to, więc odsunął się i pokazał zakneblowanego młodzika.
-Spójrz Lewiatanie, mam twojego wnuka…czy aby na pewno chcesz walczyć?- Loki bezczelnie się oblizał i uśmiechnął, pokazując rząd białych zębów.
-Mirion!- Lewiatan wylądował na ulicy, miażdżąc przy tym kilka samochodów.
Ludzie a to uciekali, a to stali i przysłowiowo gapili się na tą cała scenę, a jak Lewiatan przybrał postać przygarbionego staruszka, to jeszcze bardziej się dziwili.
-Wiesz…nie skrzywdzę twojego wnuka, ale ty pozwolisz się zabić!- Loki wyprostował rękę i skierował ją w stronę Lewiatana i mimo, że nie było widać żadnej energii wypływającej z jego dłoni, staruszek złapał się za gardło i zaczął się dusić.
-DZIADKU!- Mirion zaczął się wyrywać, ale jak na kobiety, bliźniaczki były na tyle silne, by go utrzymać.- DZIADKU!
-Zamknij się dzieciaku! Nikt nie zniweczy planu Arymona, o kolejnym Ragnaroku…ale tym razem to dotknie i ten świat! Świat przebrzydłych ludzkich istot, które nie mają prawa w żaden sposób istnieć! Jak zniszczymy jeden i drugi świat i pozbędziemy się go z ludzi, zostaną tylko czyści i magiczni!
-Schyl się dzieciaku!
-Co?!- Mirion, na te słowa, mimowolnie schylił głowę, a bliźniaczki nie, bo nie wiedziały co się dzieje, więc szybko dosłownie, straciły głowę.
Młodzik kłapnął tyłkiem na chodnik, przełknął ślinę i patrzył na dziwną postać, stojącą tyłem do niego.
-Jesteś jeszcze szczeniakiem…masz szczęście, że zdążyłam, w miarę na czas…
-Kto śmie…?! Ty?!- Loki szybko odwrócił się w stronę tajemniczej osoby, dalej jednak kontrolował umieranie Lewiatana lewą dłonią, zaś prawą dłonią, zrobił ruch kulisty i stworzył ognitą kulę i rzucił w postać, ale ta odbiła ją wielkim mieczem, o prostej klindze, na którym przewiązała była czerwona tasiemka.
-Pudło, Loki…- jak postać wyszła z cienia, okazało się, że jest to dziewczyna, w białej bluzce, seansowej kurtce i spodniach, w glanach, z okularami na nosie, przez które patrzyły niebieskie oczy, blond włosami, krótkimi, bo ściętymi do ramiona, na rękach miała rękawiczki bez palców.- Kopę lat…- poruszyła swym wielkim mieczem i stanęła w pozycji gotowej do ataku-…Przekaż Arymonkowi, że jego plan się nie uda, odnajdę Strażników i nie pozwolę na kolejny Ragnarok!- dziewczyna zaatakowała przeciwnika, a ten w ostatniej chwili się odsunął i odskoczył w bok.
-Sarameda Hakte…no proszę…a twój tatuś, wie że tutaj jesteś?- Lok spojrzał na nieprzytomnego Lewiatana- Jego i tak już niedługo tu nie będzie, więc…moje zadanie wykonanie…przynajmniej na razie…-Loki wyprostował się i zakręcił, zamieniając się w pył paskowy, który powędrował z wiadrem daleko na północ.
Sara podbiegła do leżącego mężczyzny, wkładając swój miecz do pochwy na plecach.
-Lewiatanie, obudź się, jesteś nam potrzebny, bez ciebie nie odnajdziemy Strażników…
-Dziadku!- Miron podbiegł do leżącego i przytulił się do niego, jak tylko kucnął.- Dziadku!
-Nie płacz…ja jestem już stary…ale pamiętaj…jestem kimś kto może niczym Feniks narodzić się z popiołów…
-Dziadku! Nie!
Mężczyzna zaczął świecić jasnym światłem. Popatrzył swoimi oczami na wnuka i uśmiechnął się, by po chwili zamienić się w smocze jajo. Mirion przytulił je mocno do siebie.
-Dziadku…
-Wstawaj chłopcze, musimy odnaleźć Strażników…Arymon nie będzie czekać…sam zacznie ich szukać, żeby ich zabić i doprowadzić do Ragnaroku…
Mirion wstał obejmując mocno gadzie jajo i popatrzył na Sarę.
-Jak ich znajdziemy?
-Nie wiem jak to możliwe, ale mam wrażenie, że jeden z nich jest gdzieś blisko…bardzo blisko…jest w tym mieście…
Wiatr tylko zawiał tajemniczo niosąc kilka zielonych liści gdzieś w dal.




Rozdział 1

Nie ważne w jakim miejscu na Ziemi, w jakim miejscu we wszechświecie, wszyscy wybrańcy, którzy jeszcze nie wiedzą kim są i o sobie nawzajem, poczuli coś bardzo dziwnego. Mieli wrażenie jakby dziwny impuls przeszył ich głowę niczym włamywacz umysłów, który za wszelka cenę chce się dostać do najdalszych zakamarków świadomości, aby zbudzić to, co jest uśpione od wielu wieków. Każdy z nich, bez względu na płeć, rasę czy wyznanie, zobaczył przed oczami przecudowny obraz, jakby ze snu. Błękitne niebo, po którym sunęły niczym statki na morzu, białe chmury, na tle których zarysy szybujących ptaków był niczym muśnięcie czarnego pędzla, gdzie malarz sprawił, ażeby jego dzieło ożyło. Zielona trawa zdawała się być dopiero co porośnięta, do tego szum na wietrze był jak delikatny szelest kartek. Słoneczne promienie okalały lico każdego z nich, mimo, że byli w tym samym miejscu nie potrafili się zobaczyć, jedyne co wdzieli to zarysy pozostałych, to wszystko. Dziwna melodia docierała do ich uszu, ale sprawiała takie przedziwne uczucie, jakby robiło się lżej na sercu, do tego ciągnęła w ową stronę niemiłosiernie. Kierowani hipnotycznymi dźwiękami dotarli do wielkiego jeziora, które pod wpływem słońca wyglądało jak posypane brokatem. Dookoła rosło wiele różanych krzewów, a na wysepce prowadzącej ku środkowi rozlewiska, na skale siedziała postać, to ona wygrywała tą przecudną melodię. Nagle jednak zaprzestała grać i dało się zauważyć, jak tylko wybrańcy podeszli bliżej, że jest to mężczyzna ubrany w dziwny biały płaszcz, ze złotymi obszyciami wkoło szyi i u dołu, po prawej stronie naszyte ma duże liście, które lśnią tak ,jakby były posypane brokatem. Jego włosy są mają dwa kolory, od czubka głowy do ucha są żółte, zaś pozostała cześć jest czerwona, a grzywka z jednej strony delikatnie ścięta, z drugiej bardziej na ostro, co do kolczyków, to każdy inny. Ten z prawej strony jest złoty, wiszący z listkiem, takim samym jak te na płaszczu, zaś z lewej strony ma dwa złote koła. Wybrańcy mogli zobaczyć, że mężczyzna wstaje i chowa coś pod płaszcz. Odwraca się w ich strony, a jego oczy są całe niebieskie, w ogóle nie maja źrenic, dopiero po chwili, oni, mogą zrozumieć, że dziwna maja do czynienia z niewidomym. Wyciągnął do nich ręce, na których założone miał zielone rękawiczki bez palców, ze złotymi obszyciami i uśmiechnął się.
-Witajcie, w końcu Was odnalazłem…
Nie otwierał ust, a mimo to oni mogli go usłyszeć, jednak próbując zobaczyć pozostałych dalej widzieli tylko zarysy postaci, nic więcej. Przysłuchiwali się dziwnemu rozmówcy, który nie ruszał się ani na chwilę, dopóki na jego ramieniu nie zasiadł dziwny ptaszek. Z jego łebka wychodziło kilka dziwnych paskowanych piórek, jego dziobek taki jakiś długi i lekko spłaszczony, oczka zaś lśniły na zielono, co nie pasowało do jego ubarwienia, cały niebieski, a jego ogonek jest długi i pasiasty, jak te pierze na łebku. Potrząchał łebkiem, jak tylko został podrapany po nim.
-Jestem Oracle, Boska Wyrocznia…-przedstawił się rozmówca i uśmiechnął- Jesteście wybrańcami…tylko wy jesteście w stanie zapobiec Apokalipsie…drugiemu Ragnarokowi, które grozi nie tylko Niebu i Piekłu, ale także i waszym światom…zły duch Arymon, przebudził się z wielotysięcznego snu…a raczej ktoś go uwolnił…- pokazał palcem na wybrańców-…już kiedyś z nim walczyliście…dawno, dawno temu…ale z każdym nowym wcieleniem zapominaliście o tym…czas się obudzić…musicie się obudzić…inaczej…- ptaszek odleciał z jego ramienia w stronę słońca, a Oracle popatrzył za nim i jakby posmutniał, a następnie znowu na nich twarz skierował-…inaczej nastąpi koniec…świat jaki znacie przestanie istnieć…nie patrzcie na mnie jak na kogoś kto postradał zmysły…jaki cudem mogę widzieć?…nie zawsze da się zobaczyć wszystko oczami…czasem trzeba też czuć sercem…nie mam za dużo czasu, aby wam wszystko wyjaśnić…za trzy dni przyjdą po was…przygotujcie się…
Po ostatnich słowach mężczyzny cały krajobraz, poza rozmówcą, bo ten rozpłynął się niczym wiatr, rozbił się niczym lustro, które zostało uderzone kamieniem i nastała ciemność. Każdy z nich, tuż po otwarciu oczu znowu ujrzy swój świat, w którym dosłownie na ułamek sekundy zatrzymał się aby ujrzeć dziwnego mężczyznę o imieniu Oracle.


-Zieeew!- Sarameda leżała na dachu jednego z budynków i podziwiała płynące po niebie błękitne, puchate owieczki- Co za nudy…- usiadła nagle po turecku i popatrzyła na leżący obok miecz.-…
-Saro, nad czym tak myślisz?- Mirion usiadł obok niej tuląc gadzie jajko.- Wiesz, gdzie ich znaleźć?
-Tak wiem, znalazłam ich…-dziewczyna wyjęła z kieszeni małą kulkę i pokazała młodzieńcowi pięć istot-…to oni, ale i tak musimy czekać jeszcze trzy dni…trzeciego dnia otworzy się Kanał Świetlny we wszystkich światach i będziemy mogli ich przetransportować do Midgardu, do Świątyni Breidablik…
-Do świątyni Baldura?- Mir się zdziwił, bo słyszał o tym miejscu, są to teraz ruiny, ale jednak zobaczyć jedno ze świętych miejsc Midgardu, to jest coś.
-Do tego jednak czasu, musimy siedzieć tutaj…-dziewczyna wstała, schowała miecz do pochwy na plecach-…chodź, znalazłam fajną budkę z lodami…
-Lody? Nie jadłem jeszcze tego. Dobre to?- Mirion spojrzał jej w oczy.
-Sam się przekonasz.- Sara posłała mu uśmiech, po czym oboje zniknęli w drzwiach prowadzących na dach.
 

Ostatnio edytowane przez Sarameda : 28-01-2011 o 23:15.
Sarameda jest offline  
Stary 07-02-2011, 21:26   #2
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Siedziałam na zielonej trawie i medytowałam. Starałam się odzyskać spokój po kolejnej bezsennej nocy. W myślach znowu pojawił się obraz z snu.

Nagle zobaczyłam piękną, choć w porównaniu z naszymi krajobrazami wyblakłą krainę oraz dziwnego wręcz brzydkiego mężczyznę. Jego specyficzna uroda mogłaby się podobać tylko najbardziej zdesperowanym z nas. Do tego ten dziwny strój oraz sposób mówienia. I te dziwne cienie wokół mnie. Nie wiedziałam czy to jakaś sztuczka Węża czy wytwór mojej szalonej wyobraźni. W chwili kiedy zaczynał mówić o Ragnarooku. Przerwała mu.
-Jakim prawem ! Jakim prawem przerwałaś mi moją medytacje kretynie !. Odpowiadaj, Gdzie jestem !.- Ryknęłam na nią strosząc włosy i łuski na grzbiecie i kończynach oraz ogonie. Po chwili świat zaczynał się rozmazywać po chwili była tylko ciemność. Otworzyłam oczy chwyciłam bukłak i napiłam się Dragonickiego miodu. Ulżyło przyjemne czułam jak przyjemne ciepło przepala strach, ale wątpliwości zostały.

- Co się ze mną dzieje ?- Spytałam sama siebie i napiłam się kolejny raz.
-" Czy tak wyglądają istoty w innych światach ? czy była to komunikacja Transtelepatyczna o której tyle czytałam ?."- Zakręciłam bukłak i poszłam w stronę Biblioteki chwiejnym krokiem. Pić Na pełnym słońcu to zdecydowanie nie był dobry pomysł.
- Trzy dni- Pomyślała odchodząc w dal...
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 23-02-2011 o 21:01. Powód: drobne poprawki
Aves jest offline  
Stary 08-02-2011, 11:36   #3
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Aleks drgnęła, zamrugała oczami i opuściła nóż. Ułożyła go na powrót pieczołowicie w pudełku , pudełko zamknęła i ustawiła równo obok innych w garderobie. Przesunęła drzwi garderoby i popatrzyła na śpiącego Karola rozciągniętego na szerokim łóżku.
Cicho wyszła z sypialni i, dygocząc, usiadła na wysokim stołku w kuchni. Nie mogła opanować szczekania zębów, choć w kuchni było przyjemnie ciepło.
Mimo że generalnie nie pila, nalała sobie pół szklanki Martini i wypiła duszkiem. Zakrztusiła się, ale alkohol pomógł się jej opanować.

Nie wiedziała, co ja bardziej przeraziło – fakt, że była o krok od... od zabicia Karola, czy dziwaczna wizja, której doświadczyła. Omam. Halucynacja. Przez chwilę szukała słowa na określenie tego doznania. I nie potrafiła znaleźć.

Zdarzenie było tak realne, pamiętała zapachy, kolory, wiatr.. wszystko. Jakby przeniosła się w tamto miejsce. „Kretynka” – skarciła sama siebie. Aleks była dorosłą kobietą, twardo stapiająca po ziemi. Była konkretna, zorganizowana, realna aż do bólu. Już dawno wyrosła z wiary w bajki, w magię chyba nigdy nie wierzyła…

Przypomniała sobie postać o dwukolorowych włosach, bajecznie kolorowego ptaszka…
„ Będę musiała umówić się na rezonans – pomyślała – i tomografie głowy” Była lekarzem, więc wiedziała, ze zmiany w mózgu potrafią wywoływać omamy, często bardzo realne. Czy może była to raczej reakcja obronna organizmu na jej postanowienie co do Karola? Nie wiedziała, czy psychika miał ataka siłę…

Ktoś podszedł do niej, dotknął jej ramienia. Aleks stłumiła krzyk.
- Spokojnie, kotku – powiedział Karol, w jego głosie usłyszała niezadowolenie. Przez czas ich związku nauczyła się bezbłędnie rozpoznawać jego nastroje – obudziłem się, a ciebie nie było… - złapał ja za ramię, mocniej niż było trzeba i pociągnął za sobą – wracaj do łóżka. Aleks poszła za nim bez słowa.

- Trzy dni – przypomniał sobie, kiedy pół godziny potem Karol już spał. – Dam sobie trzy dni, a potem zapisze się na rezonans – postanowiła kuląc się na brzegu swojej połowy łóżka
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 18-02-2011, 20:07   #4
 
Kenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodzeKenny jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=t-jVeSMa20E&feature=related[/MEDIA]
Nova, bo właśnie tak miał na imię chłopak o niebieskich oczach i czerwonej fryzurze. Był jednym z pradawnych, jednym z zapomnianych strażników. Nova jednak nie posiadał pamięci. Nie pamiętał zupełnie nic co działo się przed latem ubiegłego roku. Chłopak leżał na konarze drzewa z którego widać było zatłoczone uliczki miasta. Nova spojrzał w niebo. Nad drzewem krążył ptak.
-Chciałbym się wznieść gdzieś wysoko gdzie nie będe musiał przejmowac się moimi problemami.
Chwilę po tych słowach ptak zaczął powoli zniżać się w kierunku ziemi. Musiał być naprawę wysoko gdyż zniżał się tak dobre 30 minut. Kiedy już owe zwierze wylądowało na drzewie, był to przepiękny jastrząb.

Nova spojrzał na niego zdejmując maskę którą do tej pory miał na głowie. Chłopak powoli wyciągną rękę w jego kierunku. Jastrząb jednak wzbił się w powietrze i odleciał niesiony przez podmuch wiatru.
-Mam nadzieje że jeszcze kiedyś cię zobaczę.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3LjRWwRBhRk&feature=related[/MEDIA]
Nova założy maskę, zakrywając nią sobie oczy. Wtedy jednak przez jego głowę przeszedł silny impuls. Jakby ktoś chciał wydobyć z niego informację. W myślach przeleciały mu obrazy 4 różnych osób. Nie wiedział kim byli ani czy na pewno żyją. W pierwszej chwili pomyślał o czymś co mogło zdarzyć się kilka lat wcześniej. O rzeczach których nie pamiętał a owe twarze były jedynie ich przebłyskiem. Pod wpływem impulsu Nova wpadł w sen. Stał nad brzegiem jeziora, na przeciwko dziwnie wyglądającej osoby oraz ptaka siedzącego na jej ramieniu. W pierwszej chwili Nova nie wiedział co się dzieje. Nie wiedział gdzie jest i kim są ludzi go otaczający.
-Jestem Oracle, Boska Wyrocznia…
Rzekła postać kobiety znajdująca się na przeciwko Novy. Było to dla niego szokiem.
- Jesteście wybrańcami…tylko wy jesteście w stanie zapobiec Apokalipsie…drugiemu Ragnarokowi, które grozi nie tylko Niebu i Piekłu, ale także i waszym światom…zły duch Arymon, przebudził się z wielotysięcznego snu…a raczej ktoś go uwolnił…
Nova całkowicie skamieniał. Stała na przeciwko niego kobieta która mówiła o zagładzie świata i że tylko my możemy ocalić wszystkich.
-…już kiedyś z nim walczyliście…dawno, dawno temu…ale z każdym nowym wcieleniem zapominaliście o tym…czas się obudzić…musicie się obudzić…inaczej…- ptaszek odleciał z jego ramienia w stronę słońca, a Oracle popatrzył za nim i jakby posmutniał, a następnie znowu na nich twarz skierował-…inaczej nastąpi koniec…świat jaki znacie przestanie istnieć…nie patrzcie na mnie jak na kogoś kto postradał zmysły…jaki cudem mogę widzieć?…nie zawsze da się zobaczyć wszystko oczami…czasem trzeba też czuć sercem…nie mam za dużo czasu, aby wam wszystko wyjaśnić…za trzy dni przyjdą po was…przygotujcie się…

Po tych słowach Nova obudził się. Było już dosyć późno. Znowu otaczała go cisza i półmrok. Nova rzekł sam do siebie.
-Jesteśmy w stanie "go" pokonać?
-Co to do licha może oznaczać?

Chłopak zeskoczył z gałęzi i powoli zaczął wędrować w kierunku miasta. Jednak nie mógł oderwać się od tego snu. Chwila zamyślenia a Nova był już w mieście. Neony oświetlały ulicę, wesoły szmer zabaw które odbywały się w lokalach.
-Typowe miasteczko.
Powiedział spokojnie i uśmiechną się. Jego dom znajdował się w tuż za rogiem. Nova szedł tak przez ulicę patrząc w nieba i w gwiazdy po nim rozsiane.
-Hej. Coś się tak zamyślił.
Słodki głos przeszedł przez uszy Novy.
-Ach. Hej Lily.
Na przeciwko niego stała Lily. Średniego wzrostu blondynka o jasnoniebieskich oczach i nieskazitelnej cerze. Stała tak i przypatrywała mu się. Nova objął ją w pasie i ruszył przed siebie.
-Gdzie mnie prowadzisz?
-Zobaczysz. Tylko zamknij oczy.

Lily zamknęła oczy i dała się prowadzić przez Novę. Po jakiś 15 minutach zatrzymali się a z ust chłopaka padły słowa
-Możesz otworzyć oczy.
Lily otworzyła oczy i zobaczyła coś pięknego. Stali razem na klifie a na przeciwko nich czerwone słońce chowało się za horyzontem tworząc piękne refleksy w wodzie. Lily stała i wpatrywała się się w widok który rozprzestrzeniał się na przeciwko niej po czym złapała Nove i pocałowała go. Chwilę potem z jej ust padły słowa:
-Dziękuje.
Nova spojrzał na nią.
-Choć. Odprowadzę cię do domu.
...
Kiedy Nova odprowadził Lily do domu sam postawił udać się do swojego. Jego doma był dosyć niedaleko więc dojście do niego było dosyć szybkie. Kiedy już dotarł do niego postanowił odrazu położyć się spać. Wtedy przez myśly przeszły mu słowa.
-Trzy dni...
 
__________________
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.

Ostatnio edytowane przez Kenny : 25-02-2011 o 18:15.
Kenny jest offline  
Stary 21-02-2011, 13:29   #5
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze
Anael przyrządzał właśnie nowy eliksir, który miał poprawić i zmienić kolor jego włosów na taki jak miał być dawniej. Gdy ujrzał całą wizję zobaczył dziwnego mężczyznę, ni to ślepego lecz On widział Avariela. Ciarki go przeszły, choć błękit oczu mężczyzny podobał mu się. Fakt, faktem wolał kobiety ale oczy Wyroczni zabłyszczały i w pewnym sensie podobały mu się. Melodia, którą grał na flecie wywarła na nim wielkie wrażenie. Jego słowa jednak nie przypadło mu do gustu, nie był typem herosa ni bohatera. Przeciągnął się leniwie i parsknął lekko śmiechem na jego słowa. Umiał walczyć, lecz po co? Był wszak alchemikiem, może nie zawsze udawało mu się nad wszystkim panować, ale jednak był jednym z lepszych uczniów. Gdy się obudził mikstura wybuchnęła mu prosto w twarz zmieniając jego włosy chwilowo na zgniło zielone. Zrozpaczony cofnął się, po czym krzyknął widząc co narobił.
-Jak?! -był wściekły dodał za dużo zielonego barwnika, którego miała być jedynie kropelka! a on... Zerknął na butelkę i pobladł. -Pół butelki?! -Łza spłynęła mu po policzku. Zrezygnowany przyjrzał się samemu sobie czy nie zrobił sobie większej krzywdy, po czym ukradkiem z kapturem na głowie wymknął się z laboratorium uprzednio w nim sprzątając. Rozprostował swoje piękne błękitne skrzydła i wzbił się w powietrze nad pobliskie jeziorko. Wymył się w nim i wypluskał.
"Co to u diaska miało być? Nie... za dużo zielonej esencji i to były tylko przywidzenia, jestem alchemikiem, w dodatku obiecałem matce założyć rodzinę. Nie wierzę w te brednie o jakichś wybrańcach i, że niby Ja mam być jednym z nich. To śmieszne!" -rozmyślał podczas spokojnej kąpieli. Miał dzisiaj spotkać się z uroczą Avarielką... Ale najwidoczniej będzie musiał odwołać spotkanie i popracować nad swoim wyglądem. Musi pozbyć się tego wstrętnego zielonego poblasku z włosów, które i tak były niebieskie... Kochał wodę, ale jego wypadek i zmiana koloru jego skrzydeł, ciała i włosów to jednak było za dużo.
Wszedł do swojego mieszkania i zanurzył się w swoich alchemicznych książkach.
-Za trzy dni i tak nic się nie zmieni, przełożę spotkanie. Do tego czasu pozbędę się tej ohydnej zielonej barwy włosów...- zrzędził do siebie i przeglądał swoje woluminy niezadowolony z tego co się stało.
 
__________________
Sampietia

Ostatnio edytowane przez sampietia : 21-02-2011 o 13:34. Powód: poprawka błędów
sampietia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172