Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2011, 19:08   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po powrocie do automobilu napotkała Mavericka w sterówce, wyraźnie poirytowanego i z siniakiem na policzku. Mruczał coś wściekle pod nosem na temat głupich babsztyli majstrował pod konsoletą z przyciskami...na wyczucie, więc Vicky nie wiedziała co robi.
Zaciekawiona dziewczyna podeszła jak najbliżej i pochylając się spytała:
Co ciekawego robisz? i nie czekając na odpowiedź na pierwsze zadała kolejne pytanie: - Thomas umył ci plecy jak należy?
-Umył i przy okazji, zaoferował się wysprzątać łazienkę. Przypomnij mu o tym, bo chyba zasnął w wannie.-burknął wyraźnie poirytowany Douglas, po czym sprawdził czy przyciski na konsoli zamigały.-No to już mogę stąd jechać.
- Zmęczony, pewnie znów całą noc klacz się źrebiła. To nie jest twój służący, aby po tobie sprzątał. Jak się wyśpi to sam sprzątniesz! - odparła mu Vicky broniąc Thomasa przed wykorzystywaniem przez leniwego mężczyznę. Popatrzyła na niego i dodała: - Raczej nie możesz jechać.
-To patrz.- odparł wyraźnie poirytowany Douglas. Jakoś mu ta relaksująca kąpiel nie wyszła.-Zamykam zewnętrzne drzwi i...- Maverick wcisnął kilka przycisków na konsoli i maszyna zadrżała uruchamiając silnik.
Vicky z dziwnym uśmiechem na twarzy usiadła na miejscu dla pasażera. Czekała kiedy Douglas dojedzie do zamkniętej bramy posiadłości i uświadomi sobie, że nie da rady jej sforsować bez jej pomocy.
Dojechawszy automobilem do bramy, wściekły jak osa, mężczyzna przesunął wajchę i z przodu automobilu wysunęła się... małokalibrowana armatka. Kierując jedną z wajch wycelował i błysnęło, huknęło i...zdmuchnęło bramę. Maverick się uśmiechnął dodając.- Dojedziemy do miasteczka i tam ty i ten twój osiłek wysiądziecie.
Panna von Strom poderwała się do przodu przyklejając nos do szyby aby zobaczyć armatkę która z taką łatwością poradziła sobie z zagradzającą im drogę bramą, wypinając przy tym w stronę mężczyzny swoje kuszące kształty.
- Douglasie... - mruknęła przy tym.
-Co..-mruknął nieco rozkojarzony zasłaniając mu widok pupą dziewczyny.
- Przez twój pośpiech zapomniałam zabrać z sejfu tatki tych pieniędzy o których cały czas jęczysz, na benzynę i coś tam... - rzekła dziewczyna nadal wpatrując się w widok za oknem.
-Ale... dużo tego?-spytał Douglas przeliczając w myślach zysk i... masując dłonią ową pupę, która mu widok ów zasłaniała.
Czując dłoń mężczyzny na swojej pupie Victoria gwałtownie się odwróciła, niestety w ciasnym pomieszczeniu, jej łokieć po raz kolejny napotkał na swojej drodze ciało mężczyzny. Ona zaś odparła mu rozmasowując przy tym nieszczęsny łokieć. - Tatko powiedział, że mi wystarczy nawet jakby go nie było z rok, a na upartego i dwa... to dużo?
-Uważaj z tymi rękami i nie pakuj się na szybę.- rzekł obolały Douglas i chowając armatkę mówił.-Całości nie weźmiemy. Nie będę cię wszak okradał, ale... coś ustalmy panno von Storm. To jest mój automobil. I jest moim zamkiem. I to ja ustalam tu zasady, zrozumiano, panienko?
Tak... tak... - przytaknęła dziewczyna stojąc nad nim i wyglądając przez okno - To zawracamy po nie?
-Zawracamy.-odparł Douglas cofając szybko wóz i mrucząc cicho.-W co ja się pakuję przez tą kobietę.
Niestety tak kobieta akurat się puściła aby usiąść na siedzeniu i gwałtowny ruch do tyłu spowodował, że usiadła... tylko nie tam gdzie chciała. Z impetem wylądowała na kolanach Douglasa.
Maverick objął ją w pasie jedną ręką i trzymając mocno przy sobie prowadził pojazd.-Nie wstawaj, czuję się bezpieczniejszy mając cię w objęciach... zabawne, żadnej tak nie mówiłem.
Dziewczyna powierciła się na jego kolanach aby się wygodniej usadzić i z zainteresowaniem obserwowała jak manewruje poszczególnymi przyrządami - Mogę dotknąć? -spytała.
-Nie możesz... chcę dojechać w jednym kawałku.- wargi Mavericka dotknęły ucha dziewczyny, by po nim przejechać pieszczotliwie językiem. Najwyraźniej ta sytuacja poprawiła nieco humor Douglasa.
Vicky odwróciła twarz w jego stronę i unosząc palec dotknęła jego skroni mówiąc - Wiesz, że jak się złościsz to pulsuje ci tutaj żyłka? - i przesunęła po niej opuszkiem palca lekko ją uciskając.
-Miałaś okazję wiele razy ją... obserwować co?- mruknął Maverick i zmienił temat.- To gdzie chcesz spać?
Twój pojazd... moje złoto... benzyna też będzie moja i jadło i... wszystko co za to złoto nabędziemy, więc do Londynu sypialnia moja. Ty możesz sobie wannę do spania wziąć, musi być wygodna jak Thomas w niej tak długo drzemie. - odrzekła mu dziewczyna niewinnie przy tym trzepocząc rzęsami tuż przy jego nosie.
-Zapomnij...Moja sypialnia to moje królestwo.-mruknął Maverick i dodał.-Nie służy tylko do spania. Czasem przyjmuję tam gości.
- To tobie będzie służyła do przyjmowania gości a mi do spania. Jak ja będę spała to ty nie będziesz gości w niej przyjmował, a jak ty będziesz się tam gościł to ja spać nie będę. Podzielimy się. Uważaj dojechaliśmy! Chodź po to złoto...pomożesz mi spakować tyle ile będzie potrzeba - rzekła dziewczyna wiercąc się na jego kolanach aby z nich wstać.
Ileż można było wytrzymać, takiej “tortury”. Nagle usta Douglasa znalazły się przy jej ustach. I po chwili Vicky, czuła jak znów ją całuje, mocno, drapieżnie i namiętnie. Przyciskając wargi do jej warg, spragniony ich pieszczoty.
Dziewczyna zarzuciła mu ramiona na szyję i zaczęła odwzajemniać pocałunki. Na każde jego muśnięcie warg odpowiadała swoim muśnięciem, na każde otarcie jego ust o jej ocierała się swoimi o jego. Jej pocałunki na początku nieśmiałe stawały się coraz bardziej namiętne i odwzajemniały pocałunki, którymi raczył ją mężczyzna.

Jednak... tradycyjnie już chyba tą uroczą chwilę wybrał sobie na wparowanie do sterówki “wyspany” Thomas.
-Panienko...nie udało...się.- poobijany stajenny wyjąkał, gapiąc się na tą sytuację wyraźnie zaskoczony.
Douglas oderwał usta od warg Victorii mrucząc pod nosem.-Dom wariatów.
- Co się nie udało Thomasie? - spytała z roztargnieniem Vicky.
-On mnie zaatakował panienko.-Thomas wskazał na Mavericka, na którego kolanach Victoria nadal siedziała.
- Jak zaatakował? Przecież siedzi tu cały czas? - dopytywała się dziewczyna starając się odgadnąć o co chodzi Thomasowi.
-Nie dał sobie umyć pleców.- zaczął wyjaśniać Thomas, a Douglas klepnął Vicky w pupę.-To może chodźmy po te złoto?
- Jak jeszcze raz mnie tak klepniesz... to to złoto już ci się do niczego nie przyda - ostrzegła go dziewczyna wstając mu z kolan i ruszyła do wyjścia mijając w drzwiach Thomasa, poklepała go po ramieniu mówiąc - Nie martw się... on pewnie wstydliwy i temu ci nie dał tych pleców umyć. Wiem, że się starałeś ze wszystkich sił. Nie czekając na mężczyzn wyszła z pojazdu i ruszyła do sejfu w którym tatko trzymał pieniądze. Raz tylko się oglądając czy Douglas idzie za nią czy też nie. Wszak to jemu one były potrzebne a nie jej.
Mężczyzna dobiegł po chwili do Vicky i szepnął jej na ucho.-Ty się tak klepaniem nie przejmuj. Za którymś razem może ci się spodobać. Od kogoś.
- Ty mi się bez ręki też możesz podobać - odrzekła mu dziewczyna otwierając sejf i oczom mężczyzny ukazała się jego zawartość.


-Nieźle nieźle, mała fortuna... niech będzie jedna trzecia. Wystarczy i dla mnie i na Londyn.- mruknął Maverick pochylając się i przyglądając owym skarbom.
- Dobra, ale łóżko moje! - rzekła dziewczyna zatrzaskując mu drzwiczki przed nosem zanim cokolwiek zdążył wziąć.
-Niech ci będzie. Postąpię jak dżentelmen.- westchnął Maverick spoglądając na Victorię. Pogłaskał ją po policzku mówiąc.-Wygrałaś tą rundkę, ślicznotko.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promienni i podeszłą do szafy, pogrzebała w niej chwilkę i podała mu sakwę ze słowami - Wystarczy aby w nią upchnąć tyle ile nam potrzeba?
-Powinno.-odparł Douglas, po czym rzekł.-Możesz mi mówić Doug, wspólniczko.
- Dobrze Douglasie, a ty mi Vicky... to jeszcze przy pieczętowanie umowy... - wyciągnęła do niego dłoń, tak jak kilka razy podejrzała, że wyciąga tatko przypieczętowując umowę z jakimś innym naukowcem.
Douglas uścisnął dłoń dziewczyny, lekko nią potrząsając.

Ostatnie porządki, ostatnie rozporządzenia co do napraw, oraz uzupełnienie wody w pojeździe. I cała trójka wreszcie mogła wyruszyć w podróż. Cała trójka czyli Maverick, Victoria oraz Bella.
Jak stwierdził Douglas podróż do Londynu, potrwa od trzech do czterech dni. Póki co Maverick zajmował się prowadzeniem, a Bella sprzątaniem łazienki. W której to panował niezły bajzel, świadczący o dość ostrej „wymianie zdań” na temat kąpieli między Thomasem a Douglasem. Wymianie zdań za pomocą pięści. Co prawda Vicky chciała przymusić Douglasa do posprzątania po sobie, ale Bella uprosiła by tego nie robić.-Mężczyźni nie potrafią po sobie posprzątać, panienko. Zwłaszcza samotni mężczyźni. Już wolę zrobić to za niego, niż widzieć jego porządki.
Tak więc podczas podróży, każdy miał zajęcie. Każdy, poza Victorią...
Pojazd powolutku turkotał drogą, puszczając za sobą kłębuszek pary i dymu, przemierzając drogę. Czasem mijał inne pojazdy, częściej powozy lub ludzi poruszających się konno.
Na prowincji bowiem pojazdy mechaniczne nie były jeszcze tak bardzo popularne.
Nic nie zapowiadało więc kłopotów z początku. Potem jednak, powozy jadące z przeciwnej strony przestały się pojawiać i...
Po godzinie jazdy, automobil Douglasa utknął za wiejską furmanką. Drogę bowiem zatarasowali jacyś ludzie.
A dowodził nimi James Herbert, mechanik na służbie sir Charles Crowfielda.


Ten lekko siwiejący już mężczyzna podbiegł do automobilu i krzyknął głośno machając metalowym ustrojstwem na dłoni.- Nie ma przejazdu, droga zablokowana cały obszar zablokowany. Ze zwierzyńca sir Crowfielda uciekł szablastozębny niedźwiedź, atrakcja przyszłego polowania. Otoczyliśmy kordonem potencjalny obszar na którym się znajduje i sir Crowfield ruszył ze swymi ludźmi by ubić tego zwierzaka, zanim poczyni szkody. Musicie poczekać, zanim wyruszycie dalej!
No tak. Sir Charles Crowfield był znany ze swego zamiłowania do polowań. A ponieważ nużyły go łowy na zwykłe zwierzaki, kazał hodować w swym zwierzyńcu ulepszone wersje dzikich bestii. Czasem której udało się wyrwać poza ogrodzony obszar w posiadłości Crowfieldów. Tak jak teraz. A to pech. I co gorsza... strata nawet dziesięciu godzin.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest teraz online  
Stary 09-03-2011, 22:59   #12
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Vicky jak tylko ruszyli w drogę najpierw poszła do łazienki wraz z Bellą, jednak dziewczyna grzecznie, ale stanowczo wypchnęła ją z pomieszczeni “aby panienka nie przeszkadzała, bo szkoda czasu”. Miała zamiar iść do sterówki, ale zanim tam dotarła minęła drzwi biblioteki, a może gabinetu, nie zastanawiała się jak nazwać owo pomieszczenie. Poszła pospiesznie do sypialni i parę minut później już rozsiadała się przy biurku, odsuwając na bok lezące na nim książki. Otworzyła swój pamiętnik i przygryzając delikatnie wargę w skupieniu zaczęła w nim pisać.

Cytat:
Dziś pocałował mnie prawdziwy mężczyzna. Nie był to taki cmok jak kiedyś ukradł mi syn naszych sąsiadów, ale prawdziwy pocałunek. Najpierw mnie przycisnął mocno do siebie, tak, że zabrakło mi tchu, a potem... potem przycisnął swoje usta do moich. Myślałam, że chce po prostu pomóc mi złapać powietrze, które wcześniej że mnie wycisnął tak mocno przyciskając do siebie. Jednak nie...
Jego usta przytuliły się do moich ust i wtedy poczułam się dziwnie, zadrżałam i po plecach przeszedł mi dreszcz, taki jak nie raz przechodzi, gdy powieje zimny wiatr. Lecz teraz to był taki ciepły dreszcz, rozchodził się od moich i jego ust. Potem jego wargi zaczęły poruszać się na moich wargach ocierając się o nie, przesuwając po nich i sprawiało to, że oddech mi przyspieszył i w brzuchu zaczęły trzepotać takie motylki. Nie mogłam złapać oddechu, rozchyliłam więc usta, a wtedy jego usta jeszcze bardziej przywarły do moich i... poczułam koniuszek jego języka wsuwający się do środka. Tak jakby badał nieznany teren... bo w sumie badał nieznany, jeszcze w nim nie był, to były pierwsze odwiedziny. To było miłe... nie... “miłe” to nie jest dobre określenie, to było, było... tak jakbym jadła moje ulubione lody waniliowe i ich smak powoli rozpływał się na moim języku wraz z tym jak one się na nim rozpuszczają. Tak samo było teraz, kiedy czułam jak koniuszek języka Douglasa ociera się o mój język, jak rozlewa się doznanie jakie ze sobą niósł ten dotyk, to ocieranie się o siebie....
Kiedy pojazd gwałtownie stanął i nie ruszał dalej, zdumiona Vicky podniosła głowę z nad pamiętnika przerywając w nim pisanie. Posypała kartkę piaskiem i kiedy już była pewna, że nie zamaże się to, co tam umieściła, zamknęła pamiętnik i idąc w stronę sterówki, aby dowiedzieć się co przerwało im podróż schowała go w swoim bagażu. Weszła do środka pytając Douglasa od progu:
- Czemu stoimy? Popsuło się coś?
-Droga zamknięta... niedźwiedź im uciekł.- Douglas wskazał na pilnujących drogi, parobków Crowfielda.
- Oooo... niedźwiedź?! Nie widziałam nigdy z bliska niedźwiedzia. Chodź zobaczymy! - i zanim cokolwiek Douglas zdążył powiedzieć pognała w stronę wyjścia.
-Heeej...-krzyknął za nią “kierowca” i pogonił mrucząc pod nosem o szalonych kobietach.
Przy wyjściu z pojazdu dziewczyna natknęła się na znajomego jej i wyraźnie zaskoczonego mężczyznę.


-Panienka von Strom? Co panienka robi w tym pojeździe?- spytał zaskoczony mężczyzna.
A z tyłu dało się słychać krzyki podążającego za nią Douglasa.-Niedźwiedź do polowania. A nie miły misio do przytulania. Takie rozszarpują ludzi!
Victoria zignorowała wrzaski pędzącego za nią Douglasa. I spytała stojącego przed nią mężczyznę, również jego pytanie pomijając milczeniem: - Gdzie on jest? Można go zobaczyć? - i wspięła się na palce rozglądając wokoło czy gdzieś nie widać niedźwiedzia, którym była zainteresowana.
-Kto? Niedźwiedź? Yogi biega wolno i ...dzięki Bogu, z dala od nas.-rzekł w odpowiedzi James. Po czym rzekł cicho.- Na miejscu panienki, bym go omijał z daleka. Yogi to wyjątkowo krwiożercza bestia. I rozrośnięta.
-Wracamy do środka i czekamy, aż ten cały cyrk się skończy.- rzekł Maverick stając tuż za Vicky.
- Wracaj... wracaj... - rzekła dziewczyna i poklepała go po ramieniu. Sama zaś ominęła obydwu mężczyzn i ruszyła do przodu rozglądając się na boki, najwyraźniej próbując dostrzec gdzie też może ukrywać się... Yogi.
-Panienko, gdzie się panienka wybiera?- spytał zaskoczony James, a poirytowany Douglas odparł.-Pakuje się w kłopoty, ot co.
I Maverick ruszył w jej kierunku, wołając do niej.-Tu na pewno misia nie ma. Inaczej już by cię zjadł.
- Ha... ha... ha... tak sobie tłumacz! odpowiedziała mu dziewczyna zerkając przez ramie.- Sir Crowfield hoduje różne zwierzęta... to hodowlany niedźwiedź. Nie ma się czego obawiać. Widziałeś kiedyś niedźwiedzia z bliska? Jak nie to masz okazję, ale jak się boisz to się lepiej schowaj. Twoje delikatne nerwy znów sprawią, że wywiniesz fikołka, a potem za siniaki będziesz winił to niewinne zwierze.
-Panienko... Yogi to zwierzę łowne. Drapieżnik i to agresywny.-wtrącił James i wskazał na kręcących się tu ludzi.-I dlatego zamknęliśmy okolicę w której się bestia skryła, by nikt nie padł jej ofiarą.
- Pewnie go czymś zdenerwowaliście. Douglas też się przemienia w “bestię”jak się go podrażni. Z resztą niech sam powie. - rzekła machając w stronę Mavericka i spytała:- Prawda?
-Nie takiego rodzaju bestię...- odparł Doug i zmienił temat.-Tak czy siak, Yogiego tu nie ma... na szczęście.
-Nie rozejrzeliśmy się jeszcze dokładnie. To skąd wiesz, że nie ma? -spytała dziewczyna ponownie przeszukując okolicę wzrokiem. Jednakoż misia... jakoś nie dało się wypatrzyć.
Co nie wątpliwie wpływało na spokój ekipy pilnującej drogi.
Victoria postała jeszcze chwilę rozglądając się, jednak misia nie zauważyła. Był tylko mruczący jej nad uchem swoje utyskiwania Douglas. Zrobiła więc odwrót do pojazdu z postanowieniem, że będzie wyglądać przez okno i gdy dojrzy obiekt swojego zainteresowania, to po prostu ponownie z niego wyjdzie. - Idziemy... idziemy... nie marudź już - rzekła ciągnąc mężczyznę za łokieć w stronę automobilu.
-James powiedział, że tak do dziesięciu godzin zajmie polowanie. A potem możemy ruszać dalej.-odparł Maverick, dając się prowadzić Victorii.
Jak dziesięć godzin?! - zatrzymała się gwałtownie dziewczyna.
-Lub mniej...- odparł Douglas czując zbliżającą się burzę. I próbując ją zatrzymać w ryzach.
- Nie będę tu stać dziesięć godzin. Powiem mu aby nas przepuściła, ale to natychmiast. Niedźwiedź nic nam nie zrobi jak będziemy w automobilu. Za dziesięć godzin to nawet kurz tu po nas nie zostanie! - zawróciła na pięcie, aby podejść do Jamesa.
-Mój pojazd nie wytrzyma w starciu z miśkiem na sterydach, czy co tam mu napakowali.-rzekł z irytacją Douglas, widząc jak Victoria podchodzi do Jamesa

Victoria odwróciła się do niego i spytała:
- Jak nas przepuszczą to jedziesz czy nie?
-Tam jest przerośnięty niedźwiedź... nie mogę zaryzykować twojego życia, swojego życia i Belli i pojazdu.-odparł Douglas wskazując dłonią zamkniętą drogę.
- To ty nie ryzykuj i sobie tu stój. Ja idę w takim razie na piechotę. Dogonisz mnie za... dziesięć godzin - rzekła dziewczyna i ruszyła drogą przed siebie.
-Panienka nie może przejść.- zatarasował jej drogę James, a Douglas zaszedł ją z przodu i chwyciwszy w pasie, zarzucił sobie na ramię mrucząc.-Ty zawsze musisz postawić na swoim, co?
-Puszczaj mnie!!! Ale to już!!! - wydzierała się dziewczyna okładając go pięścią po obolałych plecach. - Jaaaaaaaaaaaaames!!! Chyba nie pozwolisz by obcy facet mnie pował?!!! Myślisz że mój tatko by na to pozwolił?!!!
-Za to pozwolisz by ta głupia gąska, polazła sama, w las z niebezpiecznym niedźwiedziem?- odparł ironicznie Douglas i kontynuował.-Obecnie opiekuję się panną von Strom, bo ona jakoś nie potrafi się zająć sobą sama.
James wycelował w Douga broń i zerknęła na wierzgającą Victorię.-O co tu chodzi, panienko?
- Puszczaj natychmiast! wrzasnęła kolejny raz - Nie opiekuje się mną... to... to... lovelas! - przypomniała sobie jak go nazywała kucharka Marta.
-Przestań się wydzierać, bo nici z naszej umowy.- syknął cicho Douglas i delikatnie masując pupę kobiety, mruczał cicho.-Pojedziemy do tego twojego lasu. Chyba nie sądzisz, że puszczę cię samą, co?
-Lovelas? Może panienka mi wytłumaczyć całą sytuację? -James wydawał się być lekko zdezorientowany.
- Czyli jedziemy nie stoimy?-spytała Douglasa szeptem dziewczyna.
-Jedziemy jedziemy...-mruczał głaszcząc pupę przewieszonej przez ramię Vicky.
- To postaw mnie na ziemi - rzekła dziewczyna.
-A będziesz grzeczna?- spytał Douglas, a James spytał się głośno.-Czy mogę otrzymać jakieś wyjaśnienia?
- Tak... jak mnie nie postawi na ziemi w ciągu pięciu sekund, to możesz mu strzelić w tyłek. rzekła dziewczyna patrząc na broń, która nadal była skierowana w stronę Douglasa.
-Uważaj, żeby twój tyłeczek nie oberwał.- mruknął Maverick dając lekkiego klapsa w pupę Vicky i opuszczając ją na ziemię.
- Ałaaaaaaaaaaaaa bije!wydarła się jeszcze dziewczyna i pewnie stanęła na nogach.
-Ruszamy za pięć minut.- odparł Douglas kierując się do pojazdu i nie zwracając uwagi na Vicky i Jamesa. Ten ostatni zaś spytał.-Gdzie ruszacie?
- Przed siebie... i lepiej nas nie zatrzymuj, ten pojazd ma armatę - rzekła dziewczyna i popędziła do automobilu.
-Ona żartuje...-rzekł nerwowo Douglas, a James krzyczał za nią.-Ależ panienko. A niedźwiedź?
Obiecuję, że nie będziemy do niego strzelać!- krzyknęła Vicky zanim zniknęła w środku pojazdu.
Douglas wszedł za nią i zamknął drzwi. Po czym ruszył do sterówki mrucząc.-Szalona dziewucha... jakim cudem dożyła dorosłości?

Bella która skończyła sprzątać łazienkę , spytała Victorię.-Czemu stoimy? Czy coś się... stało?
- Wyszłam porozmawiać z Jamesem... ale już jedziemy - zbyła ją Vicky - Chyba trzeba rozpakować nasze bagaże co? Zajmiesz się tym Bello?
-Tak jest panienko.-odparła Bella, a automobil, rzeczywiście ruszył z miejsca.
Viktoria zostawiła Bellę i popędziła do sterówki. Wpadła do środka i rozsiadła się na siedzeniu dla pasażera z uwagą wyglądając przez szybę. - Zastrzelisz go z działka... jak się pojawi? -spytała podejrzliwie zerkając na Douglasa.
-Chciałbym...ale to działko nie nadaje się do strzelania do ruchomych i szybkich celów jakimi są zwierzęta.-odparł Douglas, przyspieszając pojazd, za pomocą ruchu wajchy.
- Myślisz, że niedźwiedź się nie wystraszy takiego olbrzyma? -dopytywała się dalej dziewczyna,podnosząc z siedzenia i przyklejając tradycyjnie nos do szyby. Nie zauważyła przy tym, że zasłania mężczyźnie połowę przyrządów znajdujących się w ciasnej sterówce.
I poczuła dłoń na pupie, dłoń Douglasa mówiącego.-Siadaj, bo nic nie widzę.
Siadła posłusznie, mówiąc: Ja też nic nie widzę. Wsadziła dłoń do kieszeni i zaczęła w niej grzebać. Chwilę później uśmiechnęła się i rzekła wyciągając lunetę: - Ale to się zmieni


Przyłożyła lunetę do oka i zerknęła przez nią w oczy Douglasowi. Jałłłłłłłłłłłłłć - wyrwało się dziewczynie.
-Co?-odparł zdziwiony Maverick i mruknął cicho.-Mogłabyś wypatrzeć przez to ustrojstwo jakąś miłą panienkę do umilenia mi wieczoru.
Ale masz wielkie oko... A panienki są tu dwie, nie mam co wypatrywać kolejnej. Wolę niedźwiedzia - odparła odwracając się od niego i przyglądając się okolicy przez lunetę. - Chociaż może to niedźwiedzica... więc panienka. Jak ją wypatrzę to ci powiem... na pewno ci umili wieczór
-A która z was to ta miła? Poza tym... mi chodziło o panienkę lekkich obyczajów.- zerknął na biust Vicky i zamyślił się chwilę. Po czym zaczerwienił na twarzy. I skupił na drodze.
No obie jesteśmy miłe. - rzekła dziewczyna przypominając sobie jak to Bella jej tłumaczyła, ze “miła” to taka co daje się pocałować i dotykać. Przecież Douglas ją pocałował i dotykał to była “miła”, a Bellę z tego co ona mówiła całował i dotykał George, więc też jak nic była miła. Przerywając swój tok myślenia spytała z ciekawością. - Co robi panienka lekkich obyczajów, aby ci uprzyjemnić wieczór? Może Vicky ci pomoże?
Douglas zrobił się czerwony na twarzy i nieco cichym głosem odparł.- Nie wiesz? Więc... panienka lekkich obyczajów... eee... całuje się i rozbiera się i... robi z mężczyzną, to co kobieta i mężczyzna robią w łóżku.
Po czym spojrzał do przodu.- Nie kuś mnie takimi pomysłami Vicky.
Dziewczyna lustrując okolicę przez lunetę słuchała z uwagą jego wyjaśnień. Pomyślała chwilę i odrzekła:
- Pocałować cię mogę, już to robiłam... i nawet było... - urwała nie wyjaśniając jak było. Pochyliła się do przodu jakby coś zobaczyła, po czym mruknęła; Wydawało mi się. I kontynuowała dalej swój wywód: - Mężczyzna z kobietą w łóżku... śpią, wiem bo Marta z mężem sypia,choć on chrapie tak, że nie raz nam dach w domu podskakuje. A przed spaniem oczywiście się rozbieram. Jednak umawiałeś się że łóżko moje, więc nic z tego... umowa to umowa. Czyli umilanie wieczoru masz zapewnione.
-Całowałaś tylko w usta.- zaśmiał się Douglas i wzruszył ramionami.-Jest jeszcze wiele miejsc które można całować. A co do tej harpii Marty... to, ona jest w wieku i urody takiej, że... jej już tylko chrapanie z mężem zostało. Łóżkowe rozkosze nie dla takich jak ona.
Vicky ponownie spojrzała na Douglasa przez lunetę. - Ty też jesteś już stary. Masz zmarszczki koło oczu. Gdzie jeszcze się całuje? - drążyła interesujący ją temat. Nie było Hildy pilnującej jej wiedzy, a ten mężczyzna okazywał się skarbnicą wiedzy “zakazanej”, korzystała więc z okazji.
-Mężczyzna całuje kobietę w policzki, szyję, piersi i...- spojrzał wymownie na Vicky i zamilkł dodają.-Niektóre sprawy lepiej badać... jakby ci tu rzec... odnajdywać samemu, przyjemne miejsca.
Dziewczyna przesuwała palcem po ustach, szyi i piersi mówiąc: - Czyli całuje się tu... tu... i tu. Ale czemu?
-Bo to przyjemne.. zwłaszcza dla całowanej osoby.-odparł Douglas i wzruszył ramionami.-Było ci przyjemnie czując moje usta na twoich? To i przyjemność sprawiły by ci... pieszcząc inne obszary twego ciała.
- A tobie było przyjemnie? -spytała zamiast odpowiedzieć na jego pytanie i dodała jeszcze: - A jak ja bym cię całowała w usta, szyję i tą pierś... co też było by ci przyjemnie? - przyglądała mu się dalej przez lunetę.
-Tak... było mi przyjemnie. I zapewne, tak. Byłoby mi przyjemnie poczuć twe usta na innych obszarach mego ciała.- wzruszył ramionami Maverick.
- To może sprawdźmy od razu - rzekła dziewczyna przechylając się do przodu i przyciskając swoje usta do jego szyi. Po chwili oderwała je od niej i spytała: - I jak?
-I jak? Krótko... jeśli już całujesz, to całuj dłużej. Takie krótkie całuski, jedynie na wargach czuć dobrze.- zatrzymał wóz dodając.- Idę się napić. Masz? ... a w sumie, może lepiej nie.
- Mogę poprowadzić? Mogę... mogę? - spytała go dziewczyna chwytając za rękę.
-Nie... nie możesz. Zaraz wrócę i ruszymy dalej, dobrze?-odparł spokojnie Maverick opuszczając sterówkę.
Vicky podniosła się i ruszyła za nim pospiesznie, pytając - Czemu nie mogę?
-Bo nie wiesz jak. A jeśli coś zepsujesz to na naprawach może zejść więcej, niż dziesięć godzin. Spieszysz się do Londynu, prawda?-odparł Maverick kierując się w stronę barku.
-Umiem...widziałam jak to robisz. Nie zepsuję. -zapewniała go dziewczyna depcząc mu po piętach.
-Tylko ci się tak wydaje.- odparł Douglas otwierając barek i nalewając sobie alkoholu. Po czym rzekł.-Wróć do sterówki i poczekaj grzecznie. I niczego nie dotykaj.
-Poczekam tutaj. - rzekła rozsiadając się na krześle. - To może mnie nauczysz jak kierować, bo jak zasłabniesz, albo zachorujesz to też będziemy stać.
-No... przy tobie to możli...-potwierdził Douglas zbliżając szklaneczkę z whiskey do ust. Nie dokończył. W jego słowa wtrącił się głośny zwierzęcy ryk.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 09-03-2011, 23:01   #13
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
- Co to było? - spytała się dziewczyna podrywając z krzesła i pędząc do okna.
-Twój misio... niedobrze.- Maverick też się zerwał, tyle że popędził ze szklanką w kierunku sterówki.
-Myślisz, że mu niedobrze? -spytała Vicki z nosem przyklejonym do szyby, nie widząc ani niedźwiedzia, ani tego że mężczyzna pognał do sterówki. Kiedy jednak nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie obejrzała się przez ramię. Zdziwiona przesunęła wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu mężczyzny. - Douglas? Boisz się? Gdzie się schowałeś? -zajrzała za kontuar, pod krzesło i nigdzie go nie widząc poszła do sterówki aby tam sprawdzić.
Douglas właśnie uruchamiał maszynerię pospiesznie wypijając drinka. I to nie bez powodu.
Ryczący Yogi, był jakieś osiem metrów od pojazdu.


Olbrzymia smoliście czarna bestia mająca w kłębie dwa metry i cztery metry długości, ryczała wściekle obnażając długie jak sztylety kły.
- Ale ma zęby... co? - rzekła z podziwem dziewczyna, przytykając do oka lunetę, aby lepiej się przyjrzeć niedźwiedziowi.
-I apetyt na nas i co gorsza... jest od nas szybszy.- odparł Douglas widząc jak rozjuszona bestia gna prosto na automobil i nie zamierza zwalniać.
Vicky odwróciła się na pięcie i dla odmiany ona popędziła do drzwi sterówki, nie było jej parę chwil po czym wróciła tachając w ręku ojcowski sztucer.


- Otworzysz okno? - spytała spokojnie mężczyzny. Zaraz za nią wpadła do sterówki spanikowana Bella krzycząc: -Panienko... przecież panienka nie umie strzelać!
- Umiem, widziałam jak tatko strzelał, to nic trudnego - rzekła na to Victoria.
-Zobaczymy...- mruknął Douglas odsuwając . A Vicky namierzyła, nacisnęła spust i huknęło. A Victoria fiknęła koziołka do tyłu, boleśnie obrywając kolbą sztucera w ramię i przewracając się na Bellę. I odsłaniając nogi oraz bieliznę... bowiem suknia się podwinęła. A misio dopadł pojazdu i jego łapy uderzały o sterówkę w próbując dostać się do zamkniętych tam ludzi, Douglas klął pod nosem, a Bella panikowała. A Yogi ryczał.
Victoria jęknęła masując ramię i próbując się podnieść: - Zepsuł się od ostatniego razu, jak go tatko używał
Kiedy w końcu udało jej się stanąć koło Douglasa zobaczyła z bliska rozwścieczoną bestię, jej “pewność”, że misio jest nieszkodliwy lekko się zachwiała , podobnie jak chwiał się cały automobil pod ciężarem Yogiego. Wsadziła dłoń do kieszeni i wyciągnęła z niej kolejne swoje “znalezisko”


podtykając je Douglasowi pod nos spytała:
-Może tym spróbujmy?
-Próbuj... ja muszę ustawić wsporniki.- odparł Maverick przesuwając wajchy. -Dopiero gdy...-uderzenie łapy rozbiło szybkę i kawałki szkła poleciały na nich oboje.-Wtedy będę mógł do zbrojowni... sztucer ma za mały kaliber.
Vicy z wrzaskiem pociągnęła za wajchę swojej nowej “broni” i cisnęła w stronę paszczy i ślepi niedźwiadka. Z granatu prysnęła pod ciśnieniem piana oślepiając go i piekąc w oczy, ale czy unieszkodliwiając? Raczej... mało prawdopodobne. Bestia co prawda wycofała się do tyłu i opadając na zad zaczęła pocierać łapą po oczach.
- Załatwiłam go Doug! - wykrzyknęła dziewczyna tracąc miśka z oczu.
Na jak długo?-odparł Douglas mijając spanikowaną Bellę. By powrócić po chwili z sporą spluwą.


-Klasyk... choć na specjalną amunicję.-rzekł ładując pośpiesznie dziwny pocisk do komory.


Wymierzył cel opierając lufę, o ramę wybitej szyby, podczas gdy łapy niedźwiedzia, ścierały irytującą piankę z jego pyska.
Vicky z zafascynowaniem patrzyła się na jego poczynania. Kiedy oparł broń o ramę okna pochylając się nieświadomie przycisnęła się do jego pleców, aby zobaczyć czy uda mu się trafić w to w co celował. - Zabijesz go? Czy tylko uśpisz? - spytała mężczyznę tuż nad jego uchem.
- Oczywiście, że... zabiję.-mruknął Douglas czując na sobie ciężar Vicky... i jej biust. Wystrzelił za szybko spudłował, a Yogi ruszył na nich rycząc głośno.
-Szlag, ciężko zrobić te naboje.-mruknął Maverick przeładowując nerwowym ruchem broń i wsuwając kolejny pocisk do komory.-Ten związek rtęci jest trudny do zakupienia.
- Czemu? -spytała Vicky, jak zwykle zainteresowana nie tym co potrzeba, tak jakby w ich stronę nie pędził ponownie rozjuszony jeszcze bardziej niż na początku spotkania niedźwiedź. Bella zaś siedziała na podłodze zakrywając uszy dłońmi przyciskając twarz do podciągniętych kolan. Jej usta coś mamrotały, lecz trudno było zrozumieć czy to modlitwy, czy żale, czy...
-Bo on zabije nas?-tym razem Douglas przyłożył i wycelował i strzelił. Pocisk trafił olbrzymiego niedźwiedzia w bark wbijając się głęboko. Bestia upadła na ziemię, popiskując. A Maverick spojrzał na Victorię.- A jeśli my go nie zabijemy. Zrobi to Crowfield. Ten niedźwiedź był hodowany właśnie w tym celu.
Spojrzał na zszokowaną Bellę i dodał.-Przyniosę jej coś do picia. Potrzebuje czegoś mocniejszego, by się pozbierać do kupy.
- Związek rtęci nas zabije? -spytała dziewczyna lekko zdumiona, jednak na razie nie drążyła dalej interesującego ją tematu tylko przyklękła przed Bellą. Oderwała jej dłonie od uszu i rzekła potrząsając delikatnie dziewczyną: Nic nam nie zrobi! Doug go już zabił! Nie ma co panikować Bello, nie było od samego początku.
-Potwór, łapa, okno, szkło... krew.-dyszała spanikowana Bella i.. dotknęła skroni Vicky. Skroni z której sączyła się stróżka krwi. Jeden z odłamków szkła musiał drasnąć pannę von Strom.
Krew? - spytała dziewczyna, przełknęła nerwowo ślinę i zapewniła Bellę - To zapewne krew zabitego niedźwiedzia.
-Tak...pewnie.-Bella trochę się uspokoiła, a po chwili przyszedł Douglas z butelką whisky i napełnił przyniesioną wcześniej szklankę, podając ją pokojówce.-Pij... do dna.
Dziewczyna wypiła, a potem zaczęła się krztusić, a oczy Belli niemal wyszły na wierzch.
-Jeszcze raz...-rzekł Maverick nalewając ponownie alkoholu do szklanki.
Vicky chciała zapytać czy też może, ale widząc jak Bella się krztusi zrezygnowała. Usiadła zaś na podłodze koło dziewczyny i niepewnie uniosła dłoń do miejsca gdzie chwilę wcześniej dotykała ją pokojówka.Syknęła i odsunęła zakrwawione palce. “Heh... chyba to jednak moja krew.”
Douglas wmusił w Bellę jeszcze dwie szklanki. Trzeciej nie musiał, sama wyciągała dłonie ze szklankę, chichocząc cicho pod nosem. Dolewając pokojówce, Maverick rzekł.- Byłaś bardzo dzielna Vicky.
- A ty go ustrzeliłeś - rzekła dziewczyna uśmiechając się do niego.
-Tak... na szczęście ustrzeliłem.- dolał jeszcze raz alkoholu do szklanki Belli i wstał mówiąc.-Jak wypije... odprowadź ją do sypialni. Pojedziemy jeszcze kawałek, a potem zatrzymamy się na noc. To był... długi dzień.
Po czym wyjął chusteczkę i przyłożył ją do czoła Vicky.
- A co z szybą? -spytała dziewczyna i cicho syknęła.
-Naprawię rano. Zanim wyruszymy.-rzekł Maverick uśmiechając się lekko.
-Mam nadzieję, że nikt nas już w nocy nie nawiedzi - mruknęła dziewczyna odwzajemniając jego uśmiech.
-Nie nawiedzi. Będę dżentelmenem tej nocy.- zażartował w odpowiedzi Maverick i przyjrzał się czołu dziewczyny.-Na szczęście to draśnięcie... Nic ci nie będzie.
Przemyję i będzie po kłopocie - uspokoiła go dziewczyna, nie wtajemniczając, że nie pierwszy raz ma rozciętą głowę i nie jest to dla niej nic strasznego. Natomiast do widoku krwi jest przyzwyczajona, wszak tyle razy pomagała wujciowi w jego gabinecie.
-To odprowadź Bellę do pokoju, bo chyba nie nawykła do alkoholu i nogi będą się jej plątać.-rzekł Maverick siadając na miejscu kierowcy, przesuwając dźwignie i odkotwiczając pojazd.
Vicky tym razem nie dyskutowała, nie oponowła, nie sprzeciwiała się, ujęła pod ramię Bellę i poprowadziła dziewczynę do sypialni.
A pojazd ruszył do przodu, omijając martwego Yogiego. Jadąc wprost na Londyn.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 15-03-2011, 20:02   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 1

Dojście do sypialni z pijaną pokojówką było problemem, gdy pokój ten znajdował się w trzęsącym się wozie. W dodatku Bella miała problemy z chodzeniem, ale za to humorek jej dopisywał.
-Jedziemy autostopem i z wykopem.- próbowała śpiewać opierając się ciałem na wspierającej ją Vicky.- Aaaa przecież wczoraj panienka... miała inne plany na ten dzień.
Vicky próbowała utrzymać równowagę zarówno swoją jak i Belli. Idąc po woli i trzymając w pasie pijaną dziewczynę próbowała sobie przypomnieć jakie plany miała na dzisiejszy dzień.
- O jakich planach mówisz Bello? -poddała się i spytała pokojówki.
-Nie wiem... nie pamiętam...- zachichotała pokojówka, po czym spojrzała na Vicky mówiąc.-Panienka zmienia plany co, co ...co chwilę. Ale przecież wczoraj nie planowała panienka podróży z obcym dżżżżentelmenem do Londynu, prawda?
- No wczoraj nie... dziś dostałam list tatki i dziś wyruszyłyśmy. Dobrze się czujesz Bello? -spytała spoglądając na chwiejącą się na nogach dziewczynę. Przesuwała się z nią krok po kroku w kierunku sypialni.
Rozpakowałaś kufry? - spytała się jeszcze zastanawiając czy koszuli nocnej będzie musiała szukać w szafie czy też przekopywać się przez kufry.
-Czuję się taaaaak...- rozkładając szeroko ręce Bella pokazywała jak...-bosko.
Zachichotała głośno . Po czym beknęła i dodała.- Taaak....panienko. Rozpakowane.
Vicky spojrzała na pokojówkę podejrzliwie. - Nie zachowujesz się... tak jak zawsze, na pewno dobrze się czujesz? Misiem się już nie martw Doug już sobie z nim poradził -poklepała pokojówkę po ręce chcąc dodać jej otuchy.
-Czuję się taka leciutka.- tylko czuła, bo Vicky odczuwała całkiem ciężar pijanej jak bela, Belli.- Czuję się cudooownie. Chciałbym taaańczyć.
Jej próby tańczenia omal nie wywróciły obu dziewczyn.
- Potańczysz...później - stęknęła ciężko Vicky sadzając, a może bardziej zwalając swój ciężar na łóżko w sypialni. - Posiedź tu a ja poszukam koszuli nocnej, wszak już pora, ze możemy się położyć. Dużo dziś miałyśmy pracy, więc i odpoczynek się należy
Podeszła do szafy i otworzyła drzwi. Niestety oprócz ich garderoby znajdowała się w niej również garderoba i Douglasa. Grzebiąc w szafie w poszukiwaniu bielizny nocnej Vicky wygrzebała... rozłożyła znalezioną koszulkę i przyglądała jej się z uwagą.
- To chyba nie moja... a tym bardziej chyba nie jego, a może? -mruknęła przyglądając się czarnej koszulce nocnej, uzupełnionej koronkami i kokardkami. Schowała znalezisko do szafy z powrotem, wygrzebała koszulę dla Belli. Odwróciła się w jej stronę i podeszła do łóżka.
Pijana Bella leżąc na łóżku spytała.-Ponoć się panienka cał.. całko... cału...miziała z paniczem Douglasem. Marta was przyłapała. Tak twi... twu... mówiła. Prawda, to?
- Udzielałam mu pierwszej pomocy. - krótko skwitowała temat “miziania” Vicky. Zaraz jednak dodała; - Sama widziałaś, że on słabowity...mdleje co chwila.
-Szkoda... to może, ja go pocałuję.- zachichotała Bella i dodała.- Czy to nie romantyczna sytuacja? Taka podl.. podrr.. taka... wędrówka, we dwoje?
- Liczyć byś się wreszcie nauczyła Bello... podróżuję ja, ty i Doug... to jak nic troje nie dwoje - rzekła Victoria pokazując jej po kolei, jeden, dwa a potem trzy palce. - Czemu chcesz go całować? - spytała z ciekawością przyglądając sie dziewczynie.
-Trzy...to takie nieromantyczne. Wyobraża sobie panienka? Dwie dziewczyny i jeden mężczyzna w łóżku? To niesprz...niemprz...nieprzyzwoite.- odparła Bella wędrująca dłonią po piersiach i nad czymś rozmyślając.-Boooo on...jest przystojny. Ma śliczny uśmiech. Jest czarujący...i... odważny. I... tyle?
Dwie kobiety w łóżku z jednym mężczyzną. Aż mi się gorąco robi, gdy o tym pomyślę. -zachichotała Bella.
- Gorąco ci boś ubrana po uszy, a tu ciepło - odrzekła Vicky i zaczęła rozpinać bluzkę dziewczyny, aby przebrać ja w koszulę nocną, kontynuując przy tym swój wywód: -Jakoś nie zauważyłam tego wszystkiego w nim o czym mówisz. A spać w jednym łóżku nie przeszkadza, chyba, że będzie chrapał i nam sen przerywał - wzruszyła przy tym ramionami- Jednak on się nas wstydzi i sam chciał sypialnie zająć, nieśmiały pewnie. Sypialnia nasza, więc z niej korzystajmy, łóżko też dla nas wytargowałam. Nie musisz się więc obawiać, że robisz coś nieprzyzwoitego - uspokajająco po klepała Bellę po ramieniu naciągając jej na głowę białą płócienną koszulę.
-Bo się panienka z nim kłóci, zamiast rozmawiać. Dla mnie jest milutki.- zachichotała Bella, pozwalając się rozbierać i dodała.-Ale wie panienka ,tu nie chodzi o spanie... tylko, o te... dorosłe sprawy. Marta twierdzi, że chłopy myślą tylko o jednym.
Viktorii przypomniało się co w pojęciu Belli znaczy “miły”, przerwała ubieranie pijanej dziewczyny i spytała; - Już cię dotykał i całował? Kiedy? Wszak cały czas był ze mną... coś kręcisz Bellu z tą miłością.” - i zaczęła walczyć z rękoma dziewczyny próbując je wepchnąć w rękawy nocnej bielizny. Przygryzła wargę, zaparła się i po chwili pokojówka już była gotowa do spania.


-Nie panienko. On tylko nazywał mnie uroczą młodą damą. Mówił, że jestem czarująca.- zachichotała Bella i przypomniała sobie.- Iiii tyle... przelotnie porozmawialiśmy, zanim panienka mnie zawezwała do siebie.
- Aaaaaaaaaaaaa... taki miły, no... to mu trzeba przyznać, gada i gada i gada... - opatuliła Bellę po same uszy kołdra pytając - Dobrze ci?
-Dooobrze..-nachyliła się niezdarnie do góry i cmoknęła... powinna cmoknąć policzek, ale po pijaku, Bella cmoknęła Victorię w usta. Dziewczyna skrzywiła się czując zapach jakim ziała zalana pokojówka. Odsunęła się od niej i wachlując dłonią przed nosem rzekła: -Masz oddech niczym smok... lepiej już śpij. Ja jeszcze poczytam tyle tu ciekawych książek, których u tatki nie widziałam. Choćby ta co ją dziś w południe znalazłam, co ją zaczęłam czytać to ktoś mi przerywał.
-Dobrze...panienko.- mruknęła Bella i usnęła bardzo szybko.
Viktoria podwinęła nogi pod siebie siedząc na łóżku i próbując czytać książkę. Jednak było jej niewygodnie i raz po raz się wierciła. Pijackie chrapanie Belli też jej nie pomagało skupić się na tym co czyta. Postanowiła więc przebrać się w koszulę nocną i położyć obok swojej pokojówki. Podeszła do szafy wyciągnęła bliźniaczą biała koszulę i zabrała się za przebieranie. Wsunęła się potem pod kołdrę i ujęła książkę w dłonie, jednak zanim zaczęła czytać jej wzrok ponownie padł na drzwi szafy. Przypomniało jej się jak Bella jej tłumaczyła że cienkie koronkowe majtki, które znalazły należą do światowych dam... może więc i ta koszulka co ją wcześniej znalazła też należała do tych światowych. Przez głowę przelatywały jej kolejne myśli, odsunęła kołdrę i ponownie podreptała do szafy wyciągając z niej czarne koronkowe znalezisko. Obejrzała je teraz z uwagą i... czego się nie robi dla “dobra nauki”... parę chwil później jej bawełniana koszula leżała na podłodze a Vicky wbijała się w czarne znalezisko. Popatrzyła na siebie, jednak do oceny efektu potrzebne jej było... lustro. Rozejrzała się po sypialni... cóż męska sypialnia... lustra w nim jak na lekarstwo, czyli... brak. Westchnęła smętnie. Usiadła na brzegu łóżka i... przypomniała sobie, że przecież w łazience było takie duże, akurat nadające się do oględzin. Wstała i powędrowała w stronę drzwi. Weszła do łazienki i zaczęła się oglądać w lustrze ze wszystkich możliwych stron.


I tak zaskoczył ją Douglas wrzeszcząc.- O mój Boże!
I zamknął szybko drzwi.-W takim stroju się nie chodzi... po domu.
- Kiedy ja nie chodzę, ja się oglądam - sprostowała nieporozumienie dziewczyna i jeszcze uważniej zaczęła to robić zastanawiając się czy może jednak, nie założyła tej koszuli źle. “A może ona pod sukienką powinna być? Heh... szkoda, że Bella śpi, ona pewnie by wiedziała co jest nie tak”. - Szukasz czegoś? - spytała stojącego za drzwiami Douglasa.
-Zatrzymałem pojazd i chciałem się umyć przed snem. Ty wiesz chyba, że czegoś takiego nie pokazuje się mężczyznom z wyjątkiem tych... których... kochanka i męża.-odparł Douglas dodając.-Przecież ty jesteś prawie naga !
“Na oczy mu się też rzuciło, jaka znów naga?” pomyślała Vicky ponownie się odwracając i zerkając na siebie w lustrze. Otworzyła drzwi i stając w nich spytała: - To idziesz się myć? Mi tylko lustro potrzebne.
Douglas wędrował spojrzeniem po jej ciele, szczególnie po dekolcie. Podszedł bliżej niej i rzekł. - Jesteś... bardzo... piękna...wiesz?
Dłoń mężczyzny, przesunęła się po jej policzku i szyi, gdy patrzył jej w oczy.
- A ty, podobno... miły - mruknęła przypominając sobie co mówiła jej Bella, po czym spytała to co ją interesowało najbardziej, a Douglas mógł być najbardziej kompetentną osobą aby udzielić jej odpowiedzi: - Doug... o czym myślą chłopy?
-O wielu rzeczach.- mruknął Maverick nachylając swe usta do jej ust.
Vicky wyszeptała owiewając jego usta swoim oddechem: - Marta mówi, że o jednym, a nie o wielu rzeczach. To jak jest?
-Baby takie jak ona myślą , że myślimy tylko o du... o seksie.- wyszeptały usta Douglasa nim przywarły do jej ust w najpierw delikatnym pocałunku. A potem Vicky opleciona została jego dłońmi w pasie i przyciśnięta. A pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i gorący. Dziewczyna odwzajemniała pocałunki... nowe doznania, w praktyce były o wiele lepsze niż w teorii, żadna z czytanych do tej pory przez nią książek, nie oddawała swoim opisem tego co właśnie czuła dziewczyna, którą całował Douglas. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej i przylgnęła do jego ciała mocno. Odwzajemniała pocałunki jednak... coś jej w tym zaczęło przeszkadzać. Pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem udało jej się wyjąkać: - Doug....
-Co ?- rzekł odrywając wargi od ust Victorii, by pieszczotą ust objąć jej szyję. Także jego dłonie, nieprzyzwoicie masowały pośladki panny von Strom.
- Twoja spluwa uwiera mnie w brzuch... -rzekła dziewczyna odsuwając się od niego - Przypomniało mi to, że... skąd miałeś tą broń co załatwiłeś nią Yogiego?
-To nie spluwa.. cię uwierała.- Douglas spojrzał w dół, po czym spojrzał na dziewczynę. Potarł dłonią czoło.-Wybacz tą napaść na siebie, ale... krew nie woda. A co do broni, to... mam zbrojownię w automobilu. Czasy są niebezpieczne.
-Zbrojownię? - oczy jej się zaświeciły na samo to słowo. Co prawda widziała napis i zamknięte drzwi, ale w natłoku wrażeń, zapomniała o tym fakcie.- Pokaż... proszę... pokażesz mi? - przypomniała sobie też, że to “nie spluwa uwierała” i jej wzrok podążył do miejsca gdzie znajdowała się owa “nie spluwa”. Bo i spluwy, przy pasie Maverick nie miał, ale spodnie niewątpliwie coś wypychało.
-Nie dasz mi żyć, dopóki ci nie pokażę, co?-westchnął Doug smutno.
Vicki pokiwała głową i podniosła dłoń aby dotknąć tego co w tej chwili bardziej zaprzątnęło jej naukową głowę. Zanim się mężczyzna zorientował jej ręka zacisnęła się na “nie spluwie”. - Myślałam, że to spluwa, ale rzeczywiście mimo iż twarde, jednak chyba nie stalowe co?
-Co ty wyrabiasz, puść.-jęknął jakoś dziwnie Douglas i dodał nerwowo.-To delikatny narząd... poza tym... puść.
- Pokażesz? - spytała dziewczyna, nie ściskając go już tak bardzo jednak nie całkiem puszczając.
-Jak się rozbierzesz...- zażartował Doug, po czym dodał szybko.-Nie... to był żart! Nie rób.
Westchnął i chwycił dłonią, palce Vicky, dotykające wrażliwej części jego ciała.-Ty chyba chcesz bym cię zaciągnął do łóżka i uczynił kobietą, co?
- W łóżku jest Bella, a mówi, że to nieprzyzwoite. Więc nie możesz mnie tam zaciągnąć. Poza tym po co masz mnie tam ciągnąć, przecież mogę zobaczyć tutaj... jest lepsze światło nawet. - rzekła dziewczyna przyglądając się uważnie mężczyźnie. “Pewnie z tym łóżkiem tak samo żartował, jak z rozbieraniem. Zapewne Bella te jego wieczne żarty słyszała i dlatego dla niej miły”.
-Nie będę się rozbierał. I tak mi już pomysły... chodzą po głowie.- burknął Douglas i dodał.-Przecież się na ciebie rzuciłem i całowałem. Nie przyszło ci do głowy, że... mogę posunąć się dalej?
- Jak daleko? - drążyła dziewczyna z ciekawością w głosie. Zgodnie z zasadą którą i tatko i wujo jej wpajali od małego... “Kto pyta nie błądzi.”
-Spałaś kiedyś z mężczyzną?- spytał Maverick delikatnie uwalniając się z tyranii paluszków dziewczyny wrażliwą część swego ciała, gdy odwracał jej pytanie interesującym ją tematem.
- Tak. - odrzekła mu Vicky kiwając jeszcze przy tym głową. Zdarzało jej się kilka razy spać z tatkiem jak była mała i bała się burzy, a tatko wszak jakby było nie było - mężczyzna. Dawno co prawda już nie bała się ani burzy, ani też u tatki w łóżku się przed nią nie chowała, ale o to przecież stojący przed nią mężczyzna jej nie pytał. - To pokażesz? O wszystko muszę cię prosić i prosić... choć raz byś pokazał coś bez tej wiecznej dysputy - dodała lekko urażonym tonem.
-Z kim to sypiałaś. Nie będzie zazdrosny?- rzekł Douglas pokazując dziewczynie by szła za nim. I gdy miał ją za swoimi plecami.- Do twarzy ci w tym kompleciku. Naprawdę kusząco wyglądasz, Vicky.
Panna von Strom spojrzała w dół i wzruszając ramionami spytała: - O co zazdrosny? Niekiedy ten mężczyzna idący przed nią mówił według niej zagadkami, trudno było jej się połapać o czym on prawi. Ale słowa, które ostatnie padły z jego ust wprawiły dziewczynę w wyśmienity humor. Postanowiła, że poszuka jeszcze innych tych światowych koszulek i będzie je zakładać tak często jak nadarzy się okazja. Wszak nawet Douglas uważa, że jej w nich ładnie, to czemu ma nie wyglądać ładnie?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-03-2011 o 10:56.
abishai jest teraz online  
Stary 15-03-2011, 20:13   #15
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 2

-O taką ślicznotkę, jak ty. Na miejscu twego narzeczonego... bym cię nie puścił w podróż.- rzekł prowadząc dziewczynę do drzwi z napisem “Zbrojownia.”
“Znów majaczy, chyba znów się nie czuje najlepiej. Heh... czy wujo coś mówiło tych zastrzykach, żeby może podać je szybciej niż po dobie?”, zaczęła się zastanawiać przyglądając idącemu przed nią mężczyźnie. ”Skąd mu się ten narzeczony wziął? A może to tak jak z Bellą”. Podeszła szybciej do Douglasa i przysuwając się do niego jak najbliżej mogła uniosła się na palcach i wychylając do przodu zaczęła jeździć w okolicach szyi nosem pociągając nim, aby wyczuć czy poczuje taki sam zapach jak z ust Belli kiedy ta ją cmoknęła.
-Przestań, bo... mogę...- Douglas zadrżał i odwrócił się do Vicky, delikatnie popchnął ją na ścianę, dłonią dotykając zaciskając na jej piersiach delikatnie i całując ją drapieżnie w usta, spragniony ich słodyczy. Dziewczyna odwzajemniała pocałunki, robiła to już instynktownie, jak tylko poczuła jego usta na swoich ustach. Jednak tym razem, gdy tylko poczuła jak przytulający ją Douglas znowu ją kłuje. Przesunęła dłoń i ujęła ponownie stwardniałe miejsce. Odsunęła usta i rzekła: - A co z pokazaniem?
Jej nos w tym czasie muskał w okolicy jego ust wyczuwając taki sam zapach jak od Belli tylko mniej intensywny. “Miałam rację... spił się i stąd te dziwne pomysły i majaki”.
Tym razem Maverick jakoś nie przejął się jej dotykaniem, zamiast tego wędrował ustami, po szyi i dekolcie kusego stroju Vicky, obdarzając jej ciało nowymi rodzajami pocałunków. Co więcej, tak był tym zajęty, że nie raczył odpowiedzieć.
Vicky pod wpływem doznań jakie dostarczały jej jego usta mimowolnie zacisnęła mocniej dłoń na wrażliwym miejscu, nieświadomie wbijając w nią swoje paznokcie.
-Auuuu...to delikatne miejsce.- jęknął z bólu Douglas i spojrzał jej prosto w oczy mówiąc nerwowym tonem głosu.-Jak nie chcesz żebym cię całował, to powiedz i nie prowokuj!
Dziewczyna spoglądała mu w oczy lekko zamglonym spojrzeniem, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi, dla spokoju jednak pokiwała głową lecz jej dłoń nadal zaciskała się na delikatnym miejscu mężczyzny. - Poooowiem...ooooczywiście, że powiem - udało jej się wreszcie wydukać.
-Nie ściskaj tam mocno... delikatnie masuj.- rzekł Douglas przesuwając palcami, po dłoni więżącej go w tej w chwili. Sam przesunął palcem po udzie dziewczyny mówiąc.- Odpręż się.
“Pomasuję, a on znowu zacznie jęczeć... już lepiej niech mi pokaże tą broń”, pomyślała dziewczyna zerkając niepewnie na stojącego przed nią mężczyznę. “Z jego skokami humorów to nigdy nic nie wiadomo...” Odsunęła się uwalniając zarówno jego delikatne miejsce od swoich dłoni jak i siebie od jego dłoni. - Otworzysz te drzwi? - spytała wskazując palcem na zbrojownię.
-Jesteś dzikuską.- cmoknął ją w usta Doug i wsuwając klucz, potem przekręcając pokrętło zamku szyfrowego, a następnie wystukując kolejny kod, odsłonił uroki zbrojowni.


Kilkanaście typów rewolwerów i strzelb, kilka rodzajów broni palnej i teoretycznie dystansowej. Do tego amunicja. Było tu sporo tego.
Oczy Vicky rozbłysły na widok tego co ukazało jej się po otwarciu drzwi. Podeszła szybkim krokiem i zaczęła przyglądać się po kolei każdemu z widocznych tam eksponatów. Pochyliła się i zanim Douglas zdążył cokolwiek powiedzieć już jej dłonie zaciskały się na pistolecie, który wpadł jej w oko. Wyprostowała się i z uwagą zaczęła go oglądać, przy okazji celując nim przed siebie, a właściwie w stojącego przed nią mężczyznę. - Ten jest suuuuuuper. Mogę z niego postrzelać? Widziałeś, że umiem strzelać, nie musisz się bać że coś sobie zrobię! - zapewniła go pospiesznie.
-Widziałem, że nie umiesz.- odparł Doug i wzruszył ramionami.- Ale weź go, jest nie naładowany. A rano... sobie postrzelasz. Przed wyruszeniem w dalszą drogę
- Umiem! Źle widziałeś, albo źle ci się wydawało - zapewniła go dziewczyna o swoich umiejętnościach rozglądając się w około w poszukiwaniu amunicji. - A ty? Postrzelasz sobie też rano?
-Tak, bo ktoś cię będzie musiał nauczyć, jak się nim posługiwać. Bo mężczyzną posługiwać też się nie potrafisz, więc przynajmniej rewolwer opanuj.- zażartował Maverick.
- Hmmmm... -mruknęła Vicky w zamyśleniu słysząc jego żartobliwy ton. Przypomniało jej się przy tym co wcześniej tego wieczoru wyczytała w książce znalezionej w jego biblioteczce. Podeszła niespiesznym krokiem do niego nieświadomie kusząco kołysząc biodrami, wspięła się na palce i zarzuciła mu ramiona na szyje. Jej usta przylgnęły pospiesznie w namiętnym pocałunku do jego ust, zaczęła ocierać wargami o jego wargi delikatnie się przy tym kołysząc i... przygryzła mu wargę swoimi ząbkami, by po chwili puścić ją, jego i odsunąć się...a przynajmniej próbowała. Bowiem Doug oplótł ją dłońmi, zaciskając je na pupie i zaczął całować szyję i dekolt skąpej piżamki. Liżąc nagą skórę i całując, przyciskał jej ciało do swego mrucząc.- Czy to właśnie...chciałaś osiągnąć?
Vicky zanim odpowiedziała przesunęła jeszcze koniuszkiem języka po jego dolnej wardze, tak jakby chciała posmakować, albo zapamiętać smak jego pocałunków. Po czym odszepnęła: - Chciałam zobaczyć czy... będzie tak jak pisało w tej twojej książce... sam mówiłeś, że piszą co innego a co innego jest. Puścisz mnie? - spytała grzecznie nie wyrywając się z jego ramion.
Nie puszczał, zamiast tego masował pośladki i całował szyję oraz policzki dziewczyny, wreszcie przywarł do warg całując namiętnie, po czym rzekł.- A chcesz... bym cię puścił? Nie podoba ci się... co robię?
Dziewczynie trudno było odpowiedzieć na to pytanie. To co z nią robił sprawiało, że nogi odmawiały jej posłuszeństwa, ciało drżało, przepływała przez nią fala gorąca. Nie było to niemiłe wprost przeciwnie, jednak było to coś nowego, coś nad czym musiała “pomyśleć, pobadać”. Wymruczała więc wprost do jego ucha, które akurat znajdowało się koło jej ust, owiewając je swoim oddechem: - Puść...
-Czasami wydajesz się być taka... niewinna.- Douglas cmoknął ją w policzek wypuszczając ze swych objęć.-A niewinne dziewuszki... nie powinny się ubierać tak jak... ty, teraz. Idź spać Czerwony Kapturku, następnym razem możesz nie umknąć wilkowi.
- Oooooooooooo znasz bajki? Opowiesz mi jakąś. Prooooooooooooooooooooooszę... nie mogę zasnąć - spytała go dziewczyna prosząco patrząc w oczy, pomijając jego komentarze na temat jej stroju. Wiedziała bowiem, że gdyby był taki nieodpowiedni to przecież Dauglas nie trzymałby go w swojej szafie... a może... może po prostu nie zauważył że to jego?
-A Bella...poza tym...co ja...- dłoń Douglasa wylądowała na piersi dziewczyny, lekko ją masując. Przełknął nerwowo ślinę, bowiem cienki materiał owej koszulki nocnej nie stanowił zapory dla doznań.-Nie.. to.. nie ..jest...dobry... pomysł.
- Założę szlafrok... - wpadła na pomysł dziewczyna, myśląc, że zapewne mężczyzna rozpoznał swoją własność i dlatego cały czas albo mówi, że nie powinna jej zakładać, albo każe ją zdejmować, albo ją dotyka aby sprawdzić czy to jego. - Bella śpi... a ja nie mogę usnąć, zapewne ten misio mnie przestraszył. Bajka by mi pomogła... - zatrzepotała rzęsami i gdyby Douglas ją znał dłużej to wiedziałby, że... z pod powiek wypłynęły jej łzy, a ona załzawionym spojrzeniem szukała jego oczu. (ten manewr przećwiczyła niejednokrotnie na tatku i dawał taki efekt jak chciała, ciekawe co na to ten mężczyzna?).Vicky wstrzymała oddech czekając w napięciu co będzie dalej... jej natura wiecznego naukowca, odziedziczona po ojcu zawsze pchała dziewczynę do eksperymentowania z niewiadomą. A Douglas był dla niej jedną wielką niewiadomą, po pierwsze mężczyzna, po drugie nieznajomy, po trzecie całował ją i dotykał wywołując w jej ciele dziwne nieznane jej dotąd doznania, po czwarte nie było pilnującej jej Hildy, a on chętnie współpracował z ciekawską dziewczyną... dostarczając jej zarówno emocjonalnych doznań jak i naukowych. Przypomniała sobie swój ostatni wynalazek który miał służyć do pomiarów... jednak na te pomiary przyjdzie zapewne jeszcze czas, wszak droga do Londynu nadal daleka... czego się bowiem nie robi dla nauki? Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła Vicky, a teraz czekała...
-Ech...założysz szlafrok... osłonisz te... kształty?- westchnął cicho Douglas odsuwając dłoń od biustu Victorii
-Założę, a opowiesz mi bajkę? - dopytywała się, przysuwając się do niego bliżej.
-Ty naprawdę chcesz, żebym rzucił się na ciebie, zerwał te ciuszki i kochał się z tobą?- spytał retorycznie Maverick i dodał szybko nerwowym tonem głosu.-Będzie bajka... Może być, dzikusko?
-Mooooooooooże - kiwnęła głową dziewczyna z uśmiechem. Wspięła się na palce i mocno pocałowała go w usta. Odsuwając się rzekła. - Pędzę po szlafrok. -i tyle jej było.

Spotkali się w pół drogi, Douglas szedł w kierunku sypialni dziewcząt z butelką whisky, na pół opróżnioną. Cóż... potrzebował czegoś na wzmocnienie nerwów, przy swej dzikusce.
Vicky wypadając jak wicher z sypialni wpadła na niego całym impetem uderzając w pierś mężczyzny.


Dziewczyna tak jak obiecała miała na sobie szlafrok... jednak grzebiąc w szafie za swoim biały frotte szlafrokiem natknęła się na szlafroczek stanowiący chyba komplet z koszulką. Po co więc marnować czas na poszukiwania, kiedy szlafroczek sam wpadł jej w ręce.
-Wiesz na co mam ochotę... widząc cię w takim stroju? -rzekł mężczyzna, trzymając w jednej dłoni butelkę, drugą tuląc do siebie Victorię i muskając wargami jej szyję. Chwycił ją bowiem odruchowo, gdy na niego wpadła.
- Wieeeeeeeeeeeeeeeem.... -zapewniła go dziewczyna kiwając głową - Opowiedzieć mi obiecaną bajkę - uśmiechnęła się do niego promiennie, aż jej oczy zabłyszczały przy tym wpatrując się w jego oczy.
-Nie. Ale jestem dżentelmenem i przeczytam ci bajkę, póki wypiłem tyle, by jakoś panować nad swymi żądzami.- usta mężczyzny przywarły do ust Vicky. Język i wargi ocierały się o jej usta i język i przekazywały także...lekko słodkawy smak płynu, którego dotąd nie miała w ustach. A którego zapach, sugerował, że pili go i Doug i Bella.-Więc nie traćmy czasu, co? Gdzie mam ci opowiedzieć bajeczkę?
Kiedy usta mężczyzny uwolniły jej usta Vicky objęła go za szyję i zaplatając palce w jego włosy pogładziła go mówiąc: - Chyba mnie lubisz co? Ciągle mnie całujesz i całujesz. - po czym przesunęła koniuszkiem języka po jego wargach i dodała I smakujesz... czymś... czymś... - przerwała szukając określenia jakie by pasowało do tego co chce rzec. Nie znajdując słowa na określenie, zmieniła jak zawsze temat: - A gdzie chcesz mi ją opowiedzieć?
-Lubię cię, bo tylko całuję...a nie wykorzystuję sytuacji, by zrobić czegoś nieprzyzwoitego. Choć... jest mi coraz trudniej, dzikusko.- rzekł tuląc ją do siebie i całując po szyi. Wędrując wargami, mruczał cicho.- Pójdziemy do biblioteczki. Opowiem coś... a ty pójdziesz potem do swego pokoju spać.
- Yhm... - wymruczała dziewczyna wtulając się w niego mocno.
-Mam ochotę...cię rozebrać Vicky, wiesz?- zachichotał nieco pijackim tonem Maverick i pociągnął dużego łyka z butelki.-Nawet zimny prysznic by tu... zawiódł.- wymruczał po wypiciu. I dociskając pannę von Strom do siebie, zaciągnął ją do biblioteczki, gdzie urządził sobie... leże.
“Heh... dopatrzył się że to jego ciuszki i jak nic chce mi je zabrać”, pomyślała dziewczyna i widząc leże klapnęła na nie i wygodnie się ułożyła. Położyła się na boku podpierając się na łokciu rzekła:
- Już... opowiadaj!
-A jak tu zaśniesz.- rzekł mężczyzna rozbierając się do spodni. I wsuwając do leża. Przykryty Douglas leżał z Vicky w tym prostym barłogu i pokusa była zbyt silna. Palce dłoni Douglasa rozsupływały wiązanie szlafroczka, gdy on opowiadał.- Dawno, dawno temu był sobie zły król i ten król był chciwy... i dlatego na swe kolo...na swych poddanych nakładał różne cła i podatki. Jego poddani to dzielnie znosili, aż do czasu...- rozsupławszy wiązanie, palce Douglasa wsunęły się pod koszulkę nocną i przesuwały po sprężystym brzuchu panny von Strom. Vicky zadrżała pod wpływem jego dotyku, zaczęła się też wiercić szukając wygodniejszej pozycji i sama nie wiedziała jak jej głowa wygodnie przytuliła się do piersi mężczyzny i leżała jednym uchem słuchając bicia jego serca a drugim tego co jej opowiadał. Powieki raz po raz opadały jej na oczy jednak dziewczyna dzielnie walczyła z ogarniającą ją sennością. - I co było dalej? - wymruczała.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-03-2011 o 10:59.
abishai jest teraz online  
Stary 15-03-2011, 20:31   #16
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 3

A dłoń mężczyzny w tej walce pomagała, bo palce wsunęły się pomiędzy uda i pod fikuśne majteczki. I dotykały obszaru...cóż... intymnego. Choć delikatnie i łagodnie go muskając.
-Gdy zły król, podniósł cła na herbatę wszystkim oprócz swych faworytów... zbuntowali się i przebrawszy za Ind... elfy, wdarli się na królewskie statki.- mruczał Maverick do ucha Vicky, wędrując palcami, pomiędzy udami dziewczyny. Słowa wydobywające się z jego ust sprawiały, że dziewczyna wsłuchując się w nie robiła się senna, ale jego place wędrujące po jej udzie sprawiały że ciało drżało pod wpływem dotyku, Robiło jej się przy tym dziwnie gorąco... kiedy więc musnęły jej intymne miejsce Vicky wstrzymała aż z wrażenia oddech, otarła się o nie i podrywając nieświadomie kolano do góry z całej siły przykopała w “spluwę” mężczyzny, która jak on sam ją już pouczył “spluwą” nie była.
-Moje jajka...- pisnął Doug i spojrzał gniewnie na Vicky.- Nie możesz delikatniej mówić...NIE?
Dziewczyna spojrzała zdziwiona na Douglasa i spytała: - Po co trzymasz jajka w łóżku?- podniosła przykrycie do góry i zaczęła poszukiwać tych jajek, macając dłońmi i po łóżku i po mężczyźnie: - Doug... chyba ich tu nie ma... na pewno je przynosiłeś?
-Mówię o moich jądrach.- jęknął poirytowany Doug trzymając się oboma dłońmi w odpowiednim miejscu i kuląc się nieco. Tym razem było to mocne trafienie.
- Aaaaaaaaaaaa... to co o jajkach prawisz? Było od razu mówić, że jądra... coś z nimi nie tak? Pokaż! Obejrzę i zobaczę czy nie potrzeba ci jakiegoś zastrzyku czy coś... - mówiła dziewczyna starając się odciągnąć jego dłonie i ściągnąć mu spodnie aby dostać się do miejsca, które chciała obejrzeć. Niestety w tej szamotaninie przeszkadzał jej zsuwający się rozwiązany szlafroczek i wyjątkowy opór trzymającego z całej siły swoje obolałe miejsce Douglasa. Senność natomiast jak na razie ponownie ją opuściła.
Maverick przez chwilę bronił jej dostępu. Przez chwilę jedynie. Potem, przypomniał sobie, że w końcu Vicky jest medyczką... cóż... uczennicą medyka. I pozwolił jej na działanie, odsuwając dłonie od poobijanego miejsca. Dziewczyna ściągnęła z niego niezbędne rzeczy i odsłoniła miejsce które chciała obejrzeć. Wstrzymała oddech z wrażenia na widok jaki ujrzała.
Vicky wiedziała czym się różnią chłopcy od dziewczynek. W domu Saemusa był wszak tablice anatomiczne, tylko że... ten obiekt zwykle był mniejszy i nie sterczał napuchnięty. Taaa....Vicky szybko się zorientowała, że to nie od kopniaka. Potem naszła ją wizja. Przypomniała sobie ogiera prowadzonego do pokrycia klaczy, samo pokrycie zresztą też sobie przypomniała. I to jak koński...napuchł przed pokryciem. Tu było tak samo.
Przyjrzała się jeszcze raz z uwagą i rzekła: - Nic ci nie jest... tylko ci klacz potrzebna.
Po czym powodowana ciekawością z całej siły zacisnęła dłoń na delikatnym miejscu Douglasa z pytaniem -Boli?
Douglas jęknął, trochę dziwnie.- Nie ściskaj tak mocno... poza tym. Nie klacz, a kobieta. Ty chyba się nie zgłaszasz, na tą rolę?
Dyszał nieco dziwnie, patrzył zresztą też...dziwnie. Z błyskiem w oczach.
Dziewczyna przypomniała sobie co wujo robił, jak ktoś miał spuchnięte miejsce. Puściła go i mówiąc - Zaraz ci pomogę- wypadła pędem z biblioteki. Zanim mężczyzna cokolwiek zrobił wróciła biegiem do biblioteki i wskakując na prowizoryczne łóżko usiadła mu na udach i z pocieszającym uśmiechem położyła mokry zanurzony wcześniej w lodowatej wodzie ręcznik na “opuchniętym” miejscu. - To ci pomoże... nie będzie bolało - zapewniła dociskając go rękoma z całej siły.
-Wiesz...czasami mam wrażenie, że ty nie masz o niczym pojęcia.- burknął urażonym tonem Doug, po czym dodał.-Najpierw mówisz, że trzeba mi kobiety, a teraz...ratujesz zimnym ręcznikiem?
- Mam pojęcie... sam zobacz... opuchlizna maleje - rzekła dziewczyna czując jak maleje.
-Wystarczy trochę tego... i urośnie.- dłoń Douglasa wsunęła się pod koszulkę nocną i pieszczotliwie objęła nagą pierś panny von Strom. Przez chwilę, masował jej nagą skórę, po czym już grzeczniej pogłaskał ją tą dłonią po policzku, mówiąc cicho -Idź już spać dzikusko. Dziękuję za pomoc.
- Na pewno nic ci nie jest? Może przyniosę lód i obłożymy cię na noc, abyś nie puchł tak boleśnie? - spytała dziewczyna wiercąc się na jego udach. - A co z bajką? Choć chyba już bez niej uda mi się zasnąć... - dodała po chwili zastanowienia.
-On nie puchnie boleśnie, puchnie by sprawić przyjemność kobiecie.- odparł Doug głaszcząc jej policzek i rzekł cicho.-Idź już spać dzikusko, proszę.
- No... dobrze... dobrej nocy Doug - rzekła dziewczyna podnosząc się i ruszyła w stronę drzwi, jednak zanim wyszła z pomieszczenia zawahała się. Stanęła i odwróciła w stronę leżącego mężczyzny. Podeszła pospiesznie do niego i pocałowała - Byłeś dziś bardzo dzielny z tym Yogi, dziękuję i dobrej nocy - i już jej nie było.
-Nie tylko z Yogim, dzikusko.- Maverick zdjął zimny ręcznik z krocza. I wreszcie ułożył się spać, mając nadzieję, że reszta nocy upłynie spokojnie... złudną nadzieję.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest teraz online  
Stary 15-03-2011, 20:37   #17
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 4

Vicky usnęła od razu jak tylko wsunęła się do łóżka obok Belli, jednak niepokój czy na pewno Douglas dobrze się czuje, sprawił że obudziła się po godzinie, a może po dwóch. Wysunęła się po cichu z łóżka i na bosaka zaczęła iść w stronę drzwi z zamiarem sprawdzenia co z nim. Jednak przypomniała sobie o czymś i zanim wyszła z sypialni pochyliła się nad jednym z kufrów. Podniosła wieko i ujęła w dłonie niewielka maszynkę nad którą ostatnio pracowała. Coś podobne do biustomierza, który wymyśliła zaraz po tym jak tatko sprowadził Bellę lecz teraz ten przyrząd z mierzeniem biustu nie miał nic wspólnego, choć do mierzenia miał służyć. Wyszła na palcach z sypialni i poszła do biblioteki. Stanęła w progu wsłuchując się w oddech śpiącego mężczyzny. “Chyba wszystko z nim w porządku, ale sprawdzę i zmierzę tak dla pewności...”, pomyślała i ostrożnie uniosła przykrycie przystawiając swój miernik do jego już nie napuchniętego miejsca.


I wtedy mężczyzna, się poruszył, a potem otworzył oczy, cofnął podnosząc kołdrę i wrzeszcząc niemal.-Co ty u licha wyrabiasz?!
Wrzask mężczyzny spowodował że dziewczyna drgnęła i latarka którą sobie oświetlała pole swojego widzenia wypadła jej z dłoni i potoczyła się po podłodze. - Sprawdzam, czy na pewno nic ci nie jest odparła odwracając się aby podnieść upuszczony przedmiot.
-Nic mi nie jest... a co gdy bym ja poszedł do sypialni i cię rozebrał?- odparł goły wszak Douglas. Niczego nie zakrywał dłońmi, bo i nie był wstydliwy, a i teraz nie było sensu czegokolwiek ukrywać.
-Kiedy ja ciebie nie rozbierałam... tylko sprawdzałam, czy aby na pewno nie trzeba ci tych lodowych okładów. - odrzekła mu dziewczyna mówiąc powoli i wyraźnie jak do małego dziecka, wszak jego tok rozumowania jak zwykle ją zadziwiał. - I nawet miernik przyniosłam - rzekła podsuwając mu pod sam nos swój wynalazek.
-Byłem przykryty, więc...to to samo. I po co miernik? Jaki miernik?- zaczął się jąkać Douglas na widok urządzenia.
- I rozebrany... więc cię nie rozbierałam! A miernik... może lepiej ci pokaże, co będę gadać jak i tak możesz nie zrozumieć - rzekła dziewczyna zbliżając swoje urządzenie do jego klejnotów... rodzinnych.
-Nie dziękuję... obejdzie się bez pokazów i bez mierzenia.-odparł Douglas blokując dłonią jej dłoń z miernikiem nie pozwalając się zbliżyć jej do owych klejnotów.
- Heh... - westchnęła Vicky - Nie... to nie. -i wyswobodziła swoją dłoń odsuwając się od jego łoża. - Jak dobrze się czujesz to nic tu po mnie... dobrej nocy Douglasie - rzekła wychodząc z biblioteki. Jednak po sekundzie jej głowa ukazała się zza framugi a ona mrugając do niego dodała: - Ale jeszcze tu wrócę... sprawdzić czy na pewno z tobą wszystko w porządku - po czym śmiejąc się pod nosem potruchtała do łóżka i ułożyła się spać. Nie mając zamiaru opuszczać go już aż do rana. Jednak leżący w bibliotece mężczyzna o tym nie wiedział. I pewnie dlatego...drzwi do pokoju dziewczyn się otworzyły, a Maverick cichaczem wszedł do środka. Coś przykryło usta Vicky, blokując jej oddech i nie pozwalając wrzasnąć. Vicky spanikowana otworzyła oczy i zaczęła się szarpać z napastnikiem.
-Ciii..bo zbudzisz Bellę. -rzekł Douglas sprawnie przyciskając Vicky do łóżka i blokując jej usta.-Przyszedłem sprawdzić, czy dobrze się czujesz... i zrobić pomiary.
Ubrany był tylko w spodnie, widać niewiele czasu minęło od jej wizyty. Odsunął dłoń od jej ust i spytał.-Dobrze się czujesz?
- Dobrze... - odszepnęła mu dziewczyna przestając się szarpiąc - A ty? Jednak zdecydowałeś się abym cię zmierzyła? - dopytywała się próbując się podnieść z łóżka, aby wziąć swój miernik.
-Nie...to ja przyszedłem tobie.. zmierzyć.- mruknął Douglas, delikatnie acz stanowczo dłonią przytrzymując ją w łóżku.-Poza tym... czuję się dobrze, mimo szalonego dnia i nocy.
I po tych słowach zaczął całować usta Victorii, namiętnie acz czule. Tym pocałunkom towarzyszyło chrapanie Belli. Vicky zarzuciła mu ramiona na szyje i przyciągnęła go do siebie odwzajemniając jego pocałunki. Jej wargi ocierały się o wargi mężczyzny muskając go zarówno namiętnie jak i delikatnie, smakując jego smak, który już nie miał w sobie nic z posmaku alkoholu który mężczyzna wcześniej spożywał. Przymknęła oczy i wygięła się w jego stronę mimowolnie tak jakby szukała jego bliskości, zatracając się w każdym kolejnym pocałunku.
Całując Douglas wsunął dłoń pod kołderkę i Victoria poczuła jego palce delikatnie wędrujące po jej piersiach. Przez chwilę jeszcze wargi mężczyzny całowały jej wargi, nim rzekł cicho.-A co do pomiarów. Musiałabyś je robić będąc golutka.
Maverick uznał, że taki straszak, wystarczy by ukrócić zapędy Victorii. Cmoknął ją w czubek nosa mówiąc.-Śpij słodko, moja dzikusko.
- Dobrej nocy... mój bohaterze...-odszepnęła mu dziewczyna czule przesuwając dłonią po jego policzku. - I nie zapomnij, że obiecałam ci, że jeszcze cię dziś nawiedzę w celu pomiarów... jak trzeba być na golasa to trzeba... mówi się trudno, i robi się to co powinno. Naukowiec nie cofa się przed byle wyzwaniem... - dodała wtulając się w poduszkę.
-Jasne jasne.- pogłaskał ją po głowie i wyszedł, nie wierząc w to, że zrobi to czym ją postraszył.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-03-2011 o 11:00.
abishai jest teraz online  
Stary 15-03-2011, 21:23   #18
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 5

Ranek zastał Vicky w zupełnie nowym miejscu, w łóżku dzielonym z bladą jak papier i pojękującą Bellą.- Moja głowa...
No tak...wszak wczoraj wyruszyła do Londynu. A już tyle się wydarzyło.
- Coś z nią nie tak? - spytała sennie lekko uchylając oczy niewyspana Viktoria.
-Niedobrze mi...- wyjęczała Bella i dodała.-Czemu tu tak...głośno?
- Bo...jęczysz? - spytała Vicky, a potem dodała - Jak niedobrze? Zerwała się z poduszki i siadając na łóżku spojrzała niespokojnie na Bellę- Pewnie jesteś w ciąży! Jak nic... Marta mówiła, że jak dziewczynie robi się rano niedobrze to potem brzuch nosi! To pewnie po tych całusach z Georgiem i po tych dotykankach! - zakończyła swoje pouczenia w połowie, przypominając sobie wczorajszy wieczór i noc... jej dłonie nieświadomie zaczęły obmacywać jej własny brzuch.
-W ciąży?...tylko nie to.-przestraszyła się Bella i chwyciła się za głowę dłońmi mamrocząc.-Panienka mówi tak głośno, że mi głowa pęka.
Vicky wyskoczyła pospiesznie z łóżka, nie zwracając uwagi, że jest w koszulce, w której Douglas “nie pozwolił” jej paradować po “domu” i popędziła do biblioteki. Dopadła śpiącego mężczyzny i szarpiąc go za ramię wrzasnęła:
- Doug... obudź się! Musisz mi pomóc, Bella jest w ciąży i głowa jej przez to pęka!
-W ciąży, jakim cudem i gdzie... i żebra mnie bolą.-jęknął mężczyzna.
- To może i ty jesteś w ciąży? - potarła się po czole w zdenerwowaniu zapominając, że on mężczyzna, a tacy przecież w ciąży nie mogą być.
-I to pewnie z tobą. Będziesz musiała wziąć odpowiedzialność za swe czyny.-odparł Maverick lekko zaciskając zęby z bólu.
- Nie mam nic wspólnego z twoim dzieckiem! - odrzekła mu dziewczyna stukając go w obolałe żebra. - Chodź pomóż mi z Bellą! -Podniosła się i pochylając nad nim zaczęła go ciągnąc z łóżka, zapominając całkiem w jak kusej jest koszulce... w sumie chciał golasa,to miał golasa, choć nieświadomego tego.
Na szczęście odezwały się obolałe żebra, więc golizna Vicky nie robiła na nim żadnego wrażenia. A on sam nie miał ochoty wstawać.-Zapomniałaś wczorajszą noc? To twoje dziecko...też.
-Nie moje tylko Belli... Pospiesz się, bo jak jej głowa pęknie to i ono umrze.... prooooooooszę... - jęczała mu nad uchem dziewczyna.
-To nie ona się ze mną obściskiwała, tylko ty.- odparł Douglas z trudem wstając i ruszając w kierunku ich pokoju.
- Nie obściskiwałam się z tobą! No może z raz... ściskałam ci te twoje obolałe jądra, ale to raz w celu naukowym, a nie dla dzieci! - przemawiała do niego Vicky wisząc mu prawie na plecach.
-Raz wystarczył... musisz wziąć odpowiedzialność za swoje czyny... mamusiu.-przekomarzał się Maverick zmierzając do sypialni dziewcząt w której leżała blada Bella i przekrwionymi oczami spoglądała na wchodzącą parkę. Doug spojrzał na pokojówkę tylko raz i rzekł.-To kac. Nic jej nie będzie. Nie martw się dzikusko.
Vicky odetchnęła z ulgą i zanim się Douglas spostrzegł zaczęła obmacywać jego... brzuch.
-Auuuu... boli.- zaprotestował przeciw takim macankom Doug. Choć w innych okolicznościach uznałby za miłe, czuć przytulającą się do jego pleców dziewczynę.
- Boli? A ja myślałam, że powinno być “kopie” - odrzekła mu Vicki jeszcze mocniej naciskając. - I ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii... bo Belli pęka głowa
-Żebra...te co mi wczoraj stłukłaś... chyba nie sądzisz, że....auuu! Jesteś kobietą. Nie powinnaś być delikatniejsza?- syknął Maverick.
- Chyba stłuczone to jajka były? - szepnęła mu w ucho Vicky, tak aby Bella nie dosłyszała i dodała głośniej - No niech Ci będzie mogę delikatniej - i jej opuszki palców zaczęły muskać delikatnie skórę mężczyzny przesuwając się powolnym ruchem w dół.
-Wiesz... wyglądasz uroczo, gdy się wzburzysz. Ładnie się rumienisz.- westchnął Douglas, pozwalając palcom Vicky na badania.
-Muszę je zbadać lepiej... chodź do salonu albo biblioteki, tam sobie wygodnie usiądziesz a ja zobaczę co z tymi twoimi żebrami - rzekła dziewczyna przerywając swoje “badania”.
Do biblioteki.- rzekł Douglas, pozwalając się prowadzić swej osobistej lekarce... i od czasu do czasu dotykając dłonią kuszących krągłości jej pośladków. W końcu, ileż można się opierać takim okolicznościom natury. Vicky szła z nim do biblioteki i choć znała go dopiero dobę... już przywykła, że jego dłonie co rusz przylepiają się do niej. Wychodziła z założenia, że “ten typ tak ma”, bo jak inaczej można było to tłumaczyć? Kiedy tylko weszli do biblioteki poprosiła go aby położył się wygodnie na prowizorycznym łóżku, które sobie tutaj zrobił tuż koło półki z książkami. Kiedy ułożył się wygodnie jeszcze raz dotknęła jego żeber i słysząc syk bólu wydobywający się z jego ust rzekła:-Poczekaj chwilkę, zaraz wracam! - i popędziła do sypialnia z powrotem. Wróciła w ciągu “kilku” sekund i poprosiła aby ułożył się na boku, przodem do półki z książkami i uniósł dłonie nad głowę, aby mogła dobrze obejrzeć, a właściwie bardziej obmacać jego stłuczone żebra. Uklękła koło niego i czekała aż zastosuje się do jej prośby.
Maverick posłusznie zastosował się do prośby Vicky, co najwyżej wydając z siebie jęki bólu i westchnięcia. Cóż miał zrobić z dziewczyną, w która w jeden dzień przewróciła mu życie do góry nogami? I do której zaczynał mieć coraz większą słabość.
Vicky tylko na to czekała, zanim Douglas zdążył mrugnąć okiem dziewczyna już przykuła go pospiesznie (czyżby miała w tym wprawę?) trzymanymi z tyłu za plecami kajdankami do nóżki półki z książkami, w okolicach której znalazły się wyciągnięte nadgarstki mężczyzny. Odskoczyła pospiesznie do tyłu i rzekła: - Niestety... czas na zastrzyk. Wujo co prawda kazał wieczorem, ale... do wieczora to zapewne byś z bólu nie wytrzymał.
Douglas … o dziwo, tylko skinął głową. W sumie to już przekonał się, że lekarstwo działa, mimo, że aplikacja jest dość bolesna. I niebezpieczna.
Dziewczyna ponownie popędziła do sypialni i chwilę później rozłożyła na podłodze koło Douglasa jego koszulę w której miała nadal zawinięte fiolki z lekami i strzykawkę zabraną z domu doktora. Przygryzła wargę próbując sobie przypomnieć jaka miała być kolejność kolorków leków do zaaplikowania “pacjentowi”. Westchnęła smętnie i zsuwając mu spodnie w dół wzięła pierwszą fiolkę. Nie zwlekając już ani chwili wprawną ręką podała lek najpierw z fioletowej, potem z zielonej a na końcu z niebieskiej fiolki.


Pamiętała, czy po prostu tym razem miała farta i nie pokićkała kolejności? Nie zastanawiała się nad tym, odsunęła się usiadła pod ścianą i podciągając kolana pod brodę czekała co będzie dalej.
Przez chwilę się szarpał po zastrzykach i wył z bólu po wbiciu pierwszej igły, ale na końcu uspokoił i tylko spoglądał dzikim spojrzeniem na Vicky. Może nie tyle dzikim co dziwnym. Panienka von Strom miała wrażenie, że chciałby ją dopaść i zedrzeć ubranie i... cóż... dalej nie miała pojęcia co on chciałby zrobić, ale sama myśl powodowała u Vicky przyspieszone bicie serca i czerwienie policzków. No i znowu mu korzonek spuchł.
Vicky siedziała w milczeniu chwilę, ale czując jego wzrok na sobie i czując jak po jej ciele pod wpływem tego spojrzenia przesuwają się dziwne dreszcze, przerwała ciszę pytając:
- Chyba tak bardzo dziś już nie bolało co?
Odpowiedzią był nieco... zwierzęcy pomruk. Dziwny pomruk. Na pewno nie wrogi. Ale bardzo pierwotny? I to wpatrzone w nią dzikie spojrzenie, zupełnie jakby rozbierał ją wzrokiem. Co prawda niewiele miał do ściągania z niej... ale Vicky czuła się przy nim... naga. Odchrząknęła i spróbowała jeszcze raz zagaić rozmowę... - Jak wymienisz to stłuczone okno... to... to będziemy mogli ruszyć dalej? -objęła przy tym ramionami swoje uda i oparła brodę na kolanach, ciągle wpatrując się w mężczyznę, powoli przesuwając po jego ciele wzrokiem w dół … jakby chciała sprawdzić czy widać jakieś efekty podanych mu przez nią leków, i z powrotem w górę aby spojrzeć mu w oczy.
Odpowiedzią Douglasa był smętne... wycie ? A potem gapienie się na nią z wywalonym jęzorem. Ponownie szarpanie łańcuchów i dalsze spojrzenie wbite w jej ciało. Dobrze chociaż, że lek działał gojąc nadnaturalnie szybko obrzęki. Vicky westchnęła widząc że z konwersacji raczej “nici”, podniosła się z podłogi i stojąc nad przykutym mężczyzną za komunikowała mu: - Idę zobaczyć co z Bellą i... ubrać się, a ty tu sobie poleż i kuruj się... niedługo wrócę. - zaczekała jeszcze chwilkę patrząc na niego z góry i zastanawiając się czy zrozumiał choć słowo z tego co do niego mówiła.
Odpowiedział pomrukiem i spojrzeniem wędrującym po jej nogach, coraz wyżej... Dziwnym spojrzeniem. Od którego Vicky robiło się bardzo gorąco i lekko drżała, choć nie ze strachu.
Przykucnęła przy nim i delikatnie pogłaskała go po policzku, a nawet może bardziej czule niż delikatnie mówiąc przy tym: - Odpoczywaj Douglasie...
Próbował wychylić głowę w kierunku twarzy Vicky popiskując cicho. Zanurzyła jeszcze palce w jego czuprynę czochrając go chwilę i podniosła się. Poszła zobaczyć co z Bellą i widząc, że dziewczyna jeszcze usnęła zaczęła się rozbierać z koszulki w której spała. Przypominając sobie, ze przecież się jeszcze nie myła, zerknęła na śpiącą Bellę, zagarnęła swoje ubranie i wiedząc, że Douglas jest przypięty kajdankami do półki pomaszerowała na golasa do łazienki. Chwilę później słuchać było stamtąd jej podśpiewywanie i plusk wody. kiedy poranna toaleta została zakończona, dziewczyna wbiła się w ubranie i wyszła z łazienki susząc jeszcze ręcznikiem swoje wilgotne loki. Poszła do biblioteki zobaczyć co z przypiętym mężczyzną. -I jak się czujesz Doug?
-Lepiej... nawet całkiem... przyjemnie.- mruknął Maverick leżąc spokojnie.
- To jak z tym oknem i podróżą - spytała Vicky siadając koło niego.
-To jak z kajdankami?-odpowiedział pytaniem na pytanie Douglas i potrząsnął dłonią.
- Zostawiłam kluczyk w sypialni... zaraz przyniosę - mruknęła nie podnosząc się jednak.
-Przyznaj się... podobam ci się taki skuty i bezbronny i tylko w spodniach.- zażartował Maverick uśmiechając się wesoło.
- Podobasz .. jak nic... chyba cię tak zostawię na cały dzień i będę przychodzić oglądać. - podjęła żart dziewczyna.
-I całować i dotykać...tak?- Douglas żartobliwie wystawił język do Vicky.
Pokusa była ogromna... siedziała blisko i wystarczyło się szybko pochylić... zanim schował język dziewczyna już go chwyciła i lekko swoimi zębami. Czego jak czego, ale szybkich reakcji przy swoim eksperymentowaniu Vicky się wyuczyła... idealnie. A czując ząbki dziewczyny i wargi jej przy swoich Doug nie zrobił nic. Jedynie muskał swoimi wargami jej usta. Czekał na kolejny krok panny von Strom. Zastanowiła się chwilkę i... połaskotała koniuszkiem swojego języka jego język, rozluźniła ząbki i wypuściła go ze swojej “niewoli”. Trzymając usta tuż przy jego ustach wyszeptała owiewając go swoim oddechem: - Mogłam ci go... odgryźć, nie pokazuj języka, jak nie umiesz szybko... -nie dokończyła, bo poczuła jego usta na swoich. Przycisnął je, całując Vicky coraz mocniej i coraz namiętniej. I ocierając się swoim językiem o jej. Odwzajemniała pocałunki odruchowo się do niego przytulając i wplatając swoje palce w jego włosy. Przymknęła przy tym swoje oczy i pomrukiwała mu w usta...
Całowali się tak dość długo, ustami pieszcząc nawzajem. Wreszcie głowa Douglasa opadła na ziemię i mruknął.-Masz słodziutkie usta... dzikusko.
- Czemu mnie tak nazywasz? - wyszeptała opuszkiem palca obrysowując kontur jego ust.
-Bo do ciebie pasuje?- mruknął obejmując ten palec wargami i ssąc lekko.-Jesteś dzika i nieprzewidywalna i... niezwykła.
Dla Vicky takie rozmowy z mężczyzną, pieszczoty, pocałunki i żarty były czymś nowym, więc nie spieszyła się aby go rozkuć. Uśmiechnęła się do niego i spytała z ciekawością w głosie: - Boisz się mnie?
-A powinienem?-spytał nieco zaskoczony pytaniem Douglas.
- Nie wiem... - odparła dziewczyna szczerze i roześmiała się.
-Lubisz mnie całować, co? Dotykać? Skuwać też?-dopytywał się Maverick pogodzony z sytuacją. Za bardzo już przywykł do jej dziwactw.
- Może... właściwie jak jesteś skuty... to może wykorzystam to do końca i... cię zmierzę - rzekła jakby w zamyśleniu, nieświadomie przygryzając na koniec dolną wargę.
-Co? No nie... nie... nie wolno ci...a umowa?!- zaprotestował Douglas nerwowo.
Uspokajająco pogłaskała go po policzku i wyszeptała: - Zrobię to... szybko, a nie wolno... więc nie martw się.
-Jakoś to mnie nie uspokaja... po co chcesz mierzyć?-panikował Maverick i splótł nogi razem, zakrywając odpowiedni obszar i chroniąc swą intymność.
- W celach naukowych.... -odparła dziewczyna nie wyjaśniając nic więcej.
-Akurat... a co ja z tego będę miał? Poza wstydem?- odparł Maverick.
- Będziesz moim pierwszym mężczyzną -odrzekła Vicky uśmiechając się do niego promiennie.
Przez chwilę... Douglas gapił się na nią zdziwiony. Po czym zamyślił się przez chwilę, by rzec.-Hmmm... czy ty wiesz co mówisz? Pierwszy mężczyzna, to taki z kim traci się dziewictwo, a ty już... ponoć...chociaż... o co chodzi z tym pierwszym mężczyzną? Możesz to wytłumaczyć?
Vicky pokiwała głową na potwierdzenie, że może i zaczęła mu tłumaczyć:
- No... moja maszyna do mierzenia straci z tobą swoje dziewictwo, jak to rzekłeś, ona jeszcze żadnego mężczyzny nie mierzyła... więc jak nic będziesz pierwszym mężczyzną. Dla niej i dla mnie, bo ja też jeszcze nią żadnego nie mierzyłam, więc jak widzisz wiem co mówię. - zakończyła i nabrała oddechu.
-Dziękuję za zaszczyt, ale w takim razie wolę być twoim ostatnim mężczyzną.- odparł w odpowiedzi Doug kiwając głową na potwierdzenie swych słów.
Dziewczyna zmarszczyła czoło w zamyśleniu: - Hm... a skąd będę wiedziała, żeś już ostatni? Z pierwszym nie ma takiego problemu, chyba jednak będziesz... pierwszy.
-A ja nie mam tu nic do powiedzenia?- niemal warknął Maverick, spojrzał na Vicky i westchnął z rezygnacją.-Dobra... idź po tą swoją upiorną maszynę.
Vicky pospiesznie cmoknęła go w usta: - Dziękuję! - i popędziła do sypialni po swoją maszynę do pomiarów. Schwytała ją w dłonie i pospiesznie wrócił do biblioteki. Uklękła koło Douglasa i rzekła: - No to mierzymy... rozluźnij się
-Łatwo ci mówić...rozluźnij się.- burknął Douglas i rozłożył nogi dając dostęp do najbardziej intymnych części ciała. Vicki z entuzjazmem młodego naukowca zabrała się za rozpinanie jego spodni. Najpierw jeden potem drugi, potem kolejny guzik został rozpięty jej sprawnymi palcami. Kiedy dobrnęła z nimi do końca rozchyliła mu spodnie i rzekła: - Chyba najlepiej by było jakby je zsunąć, co?
-Mnie pytasz? To tu badasz...- odparł poirytowanym tonem Doug.
- No dobrze... już dobrze... nie marudź, podnieś się trochę to je ściągnę. - mruknęła dziewczyna.
Douglas pomógł dziewczynie zsunąć spodnie i...wyskoczył diabełek z pudełka. A dokładniej opuchnięty mieczyk Douga, celujący w górę.
- Heh... znowu spuchłeś... - westchnęła dziewczyna tak jakby mu współczuła i zabrała się za pomiary naukowe. Przystawiając do niego maszynkę swojej produkcji. Jedna dłonią obejmowała obiekt pomiarowy, a drugą miała zajętą swoim wynalazkiem. Nachyliła się i z uwagą odczytywała to co wskazywał jej wskaźnik mamrocząc przy tym pod nosem wyniki.
-I tak nie zrozumiesz... Już? Skończyłaś?- Douglas zamknął oczy czekając, aż poniżenie które musi znosić, minie.
- Jeszcze... momencik... chwilka... - odrzekła mu dziewczyna i pospiesznie kończyła swoje pomiary. - I już... widzisz... nie bolało nic a nic.
-Całkiem...duży.- cichy kobiecy głos za plecami Vicky, sprawił że Douglas otworzył oczy i krzyknął.-Co to ma znaczyć?!, a Vicky pospiesznie upuściła trzymaną w dłoniach maszynę i przytuliła do niego swoje ręce starając się zakryć to co chwilę wcześniej mierzyła.
Za Vicky stała nadal dość blada Bella i mówiła.-Widzę, że panienka z panem Douglasem, bardzo...eee... harcuje? Czyli te całusy co Marta mówiła...tooo... prawda?
- Nie harcujemy... leczę go. Ciebie chyba też trzeba z tego kaca. - odrzekła jej rezolutnie Vicky nadal ściskając w dłoniach mieczyk leżącego przed nią mężczyzny. - Idź się odśwież... jak tu skończę to zaraz do ciebie przyjdę i coś poszukamy
-Noooo...George też chciał, żebym go tak “leczyła”. I na inne sposoby.- zachichotała Bella. Nachyliła się i szepnęła cicho do ucha Vicky.-Niech się panienka nie boi. Nie wygadam Hildzie.
A Douglas cicho jęknął, ale...raczej nie z bólu. Maverick trochę drżał i dyszał dziwnie.
- Używałaś mojego wynalazku? - spytała Vicky podejrzliwie mrużąc oczy zerkając na Bellę i mimowolnie mocniej zaciskając palce na Douglasie., a kiedy się odwracała do pokojówki przesuwając nimi po nim.
-Nie...palców, tak jak panienka w tej chwili.- rzekła chichocząc Bella i dygnęła mówiąc.-To ja już nie będę panience przeszkadzać w zabawie, ale... może później poznam wszystkie te... pikantne szczególiki?
Douglas nie odpowiedział nic, czerwieniąc się i oddychając szybko, zniewolony dotykiem Victorii. Kiedy pokojówka wyszła z biblioteki Vicky odwróciła się znów do mężczyzny i uświadomiła sobie jak mocno go ściska. Widząc przy tym jego minę rozluźniła palce i tak jakby chciała przeprosić za zaistniałą sytuacje pogłaskała go przesuwając dłonią w górę i w dół. - Nie widziała dużo... zdążyłam cię schować. -padły z jej ust mające pocieszyć Douglasa słowa.
Odpowiedzią Douglasa był cichy i jęk i uśmiech na twarzy. I drżenie ciała mężczyzny. Maverick skinął tylko głową, poddając się działaniom palców panny von Strom. Powinien był ją chyba uświadomić, ale jakoś... zapomniał o tym. Za to mruknął.-Rób tak dalej.
- Jak dalej? Mam zawołać Bellę, czy mierzyć cię, czy co? - spytała dziewczyna zerkając z lekkim zdziwieniem na twarz mężczyzny. Dooooooooooooug... dobrze się czujesz?
-To co robisz palcami...nie przestawaj.- jęknął i dodał cicho, acz z dużym uśmiechem na twarzy.-Czuję się bardzo dobrze.
Dziewczyna lekko wzruszyła ramionami, nie wyglądał, aby dobrze się czuł... ale pozwolił jej na pomiary to co jej szkodzi poprzesuwać po nim palcami, zwłaszcza, że był miły w dotyku. Przesuwała więc palce w górę i w dół nachyliła się też i z uwagą obserwowała pulsującą na nim żyłkę, która, według niej tak samo śmiesznie pulsowała jak ta na czole Douglasa kiedy się złościł. Z ciekawością przytknęła do niej opuszek palca i przesunęła wzdłuż naciskając.
Douglas wydawał z siebie z siebie takie dziwne śmieszne dźwięki i drżał coraz bardziej. Podobnie jak to, co Vicky obejmowała dłonią. W dodatku puchło coraz bardziej, jak od użądlenia osy. I nagle Douglas jęknął.-Lepiej się odsuń...dzikusko.
Odsunęła się posłusznie przysiadając na piętach i z ciekawością przyglądając się skutemu mężczyźnie. Mieczyk zrobił pif-paf i rozchlapał biały płyn, po czym sflaczał i opadł, stając się podobnym temu co widziała na tablicach anatomicznych. A Maverick rzekł.-To może...teraz mnie rozkujesz?
- Było powiedzieć, że chce ci się siku... rozkułabym cię wcześniej i zdążyłbyś do łazienki -odrzekła mu dziewczyna pochylając się aby rozpiąć kajdanki.
-Chyba mocz wygląda inaczej, co? -westchnął Doug i dodał rozcierając dłonie.
Vicky kiwnęła głową na zgodę i nie dyskutując z nim o wyglądzie moczu, podniosła się z kolan. - Pójdę zobaczyć co z Bellą
-A ja się wreszcie umyję.-odparł Douglas.- Zjemy śniadanie i wyruszamy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-03-2011 o 13:58. Powód: poprawki
abishai jest teraz online  
Stary 17-03-2011, 14:15   #19
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
część 1 :)

Ponieważ Bella nie czuła się najlepiej, ponieważ Douglas był obolały... Vicky postanowiła zrobić “dobry uczynek” i... pomaszerowała do kuchni aby przygotować dla wszystkich śniadanie. Nikt jej w tym nie przeszkadzał gdyż Bella próbowała ubrać się w sypialni i szło jej to opornie, a Douglas zażywał porannej toalety w zwolnionej właśnie łazience. Panna von Strom więc nie niepokojona przez nikogo zabrała się za robienie swojego pierwszego w życiu posiłku, zawsze do tej pory dostawała gotowy pod “nos” jak to mówią.
- To nie jest trudne... zrobię... zrobię... jajecznicę! - wpadła na pomysł przypominając sobie jak siedziała kiedyś w kuchni i kucharka Marta szykowała dla niej jajecznicę. Zaczęła więc otwierać szafki w poszukiwaniu potrzebnych jej składników a więc... jajek. Parę minut szukania i już na stole piętrzył się stos składający się z tuzina kurzych jaj, obok zaś stała patelnia. Nad wszystkim tym nachylała się Vicky i próbowała sobie przypomnieć co robiła Marta dalej. Dumała więc, dumała i wydumała... podpaliła jeden z palników kuchenki, postawiła na ogniu patelnię i zaczęła do niej rozbijać jajka. Łatwo było patrzeć jak robi to ktoś inny... trudniej było robić to samemu, jajka lądowały na coraz to bardziej rozgrzanej patelni, ale razem ze skorupkami, pierwszą wyłowiła, drugą częściowo też, przy kolejnym okruchu skorupki sparzyła się w palec.
- Sami sobie wyjmą jak będą jeść. -mruknęła niewyraźnie trzymając lekko piekący palec w ustach. I tak oto tuzin jaj znalazło się na patelni... niektóre wraz z okruszkami skorupek.
- A może by tak bekonu do tego dodać? Jajecznica na bekonie jest chyba pożywniejsza, tak przynajmniej twierdziła Hilda- radziła się sama siebie dziewczyna masując w zastanowieniu podbródek.
-Panienko... może lepiej jak ja się tym zajmę? spytała niemrawo Bella, spoglądając na jej wysiłki. Vicky odwróciła się do pokojówki z uśmiechem i odparła: - Dam sobie radę... Ty odpoczywaj... - ujęła dziewczynę pod łokieć i zaczęła prowadzić w stronę sypialni.
A jajecznica... no cóż... smażyła się, na dużym ogniu,na patelni, bez tłuszczu... smażyła... i kiedy Vicktoria wróciła do kuchni po odprowadzeniu Belli do sypialni, ułożeniu na łóżku, opatuleniu kocem, pouczeniu aby się nie podnosiła dopiero jak ją zawoła na śniadanie....
Ujrzała efekt swojego smażenia.



Rezolutne dziewczę popędziło do zlewu i odkręciło wodę aby... ugasić pożar. W pośpiechu kręcąc obydwoma gałkami więc zarówno ciepła jak i zimna woda lała się do zlewu.
Z łazienki dobiegły wrzaski Douga.-Kto się bawi wodą?!
- Jak bawi? Nikt się nie bawi! - odwrzeszczała mu Vicktoria nabierając wody w dłonie i polewając jajecznicę.
-Co ty tam robisz?!- wrzeszczał z łazienki poirytowany Douglas.
- Śniaaaaaaaaaadanie! - odwrzeszczała dziewczyna polewając ponownie patelnię, kuchnię wypełniał zapach spalonych jajek... dym... syk wody i para unosząca się z gorącej patelni. Nie zniechęcona dziewczyna walczyła dalej ze śniadaniem... wszak to przecież nic trudnego... widziała!
- A umiesz chociaż?!- głos Mavericka dochodził już z bliska.
- Umiem.... umiem! Jajecznicę gotuję! - wydzierała się Vicky zajęta polewaniem gorącej a właściwe płonącej jajecznicy wodą i nieświadoma iż jej współrozmówca zbliża się do kuchni.

Po chwili usłyszała za sobą głos Mavericka.- Co ty wyrabiasz na litość boską?!
Odwróciła się i zobaczyła że stał za nią. Mokry i półnagi, przepasany jedynie ręcznikiem. Pewnie przed chwilą wyszedł z łazienki.
- Noooooooooo przecież mówiłam... Ś...N...I...A...D...A...N...I...E! - odrzekła mu dziewczyna, tak jak by mówiła do kogoś kto jest głuchy,a może nie całkiem rozwinięty... umysłowo,wszak mówiła mu a on ciągle “co i co i co”. Nie przerywała przy tym polewania patelni, która już tak się rozgrzała, że woda którą nalewała dziewczyna wyparowywała w mig, a jajka... no cóż raczej nie były żółciutkie...
-To myślę że ci będzie smakować.-mruknął Doug zerkając na jej działania.- I jajecznicę się smaży, a nie gotuje.
- Mogę i posmażyć... Nie musisz jeść! - obruszyła się Vicky. I chcąc zestawić patelnię z gazu złapała za rączkę - Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuućććććććććć!
-Pokaż...- mruknął Doug wyciągając dłoń w kierunku Vicky.-I gdzie jest Bella?
- Leczy się... -bąknęła przez łzy dziewczyna.
-Chyba będziemy musieli ci parę szpil wbić w pupę.- rzekł żartobliwie Doug przyglądając się oparzeniom dłoni.
- Nie znasz się! Wystarczy maść, którą zabrałam... już nie raz się poparzyłam, oooooo sam zobacz! - i podciągnęła rękaw bluzki aby mu pokazać ostatni ślad po poparzeniu, gdzie jeszcze było widać zaczerwienioną skórę. -Nie raz przy eksperymentach, można się poparzyć wiesz?
-Wiem, wiem...-Doug cmoknął oparzenie dłoni wargami, po czym sięgnął do jednej z szafek by wyjąć puzderko z maścią na oparzenia. Po czym zaczął smarować dłoń Vicky, dodając.-To może popilnujesz Belli, co?
- A moja jajecznica? - rzekło smętnie dziewczę zerkając na niego załzawionymi oczami.
-Ja usmażę.- Douglas cmoknął ją w czoło delikatnie. I zamruczał.-No już dzikusko... do łóżka.
- Nie jestem chora... jestem głodna - mruknęła Vicky w odpowiedzi. - Czemu moja jajecznica nie jest żółta? - spytała zerkając na patelnię.
-Nie przynoszono ci... do łóżka... śniadania... w domu?- pomiędzy kolejnymi słowami Doug muskał wargami, jej czubek nosa i usta, stojąc bardzo blisko niej.
- Do łóżka???! - zdziwiła się dziewczyna. Odwzajemniała jego pocałunki i próbowała odpowiedzieć: - To nie wiesz, że śniadanie je się w pokoju śniadaniowym? Gdzieś ty się wychowywał? - i cofnęła się krok do tyłu.
-W koloniach... w Luizjanie jeśli chodzi o ścisłość.-mruknął Doug i dodał zmieniając temat.- W tym pojeździe nie ma pokoju śniadaniowego, ani jadalni, ani pokoju gościnnego.
- Będziemy tu jadać w łóżku? - spytała natychmiast dziewczyna,wszak chyba w tej jego Luizjanie w łóżku ludzie jadali śniadanie.
-Tak. Myślę, że tak.- odparł Douglas wyłączając kuchenkę. I spojrzał na Victorię dodając.-Nie masz ochoty sprawdzić, jak to jest?
- A zupę? - dopytywała się dalej dziewczyna przyglądając się mu czy z niej nie kpi.
-A kto zrobi zupę?- spytał retorycznie mężczyzna, wrzucając jajecznicę panny von Strom, do gazowego utylizatora.

- Moooooooooooooooooooja jajecznica! Coś z nią zrobił? - chlipnęło dziewczę okładając go zdrową ręką po plecach - Bella jest chora, ty jesteś chory, a ja się tak starałam... - i rozchlipała się na dobre.
Douglas chwycił ją w pasie posadził, na stole. Po czym objął ramionami i przytulił.-No nie płacz moja dzikusko. Nic się nie stało. Ja się już czuję dobrze... i zrobię wam śniadanie. Tylko już nie płacz, moja ty dzikusko. -głaskał ją po włosach próbując pocieszyć. I nie wpaść przy tym na jakiś głupi pomysł, związany z bliskością tej pociągającej go kobiety.
Dziewczyna przytuliła się do jego piersi i mocząc ją łzami, zaczęła pociągać nosem mamrocząc przy tym: - Naaa...wet...jej nie... nie.. nie... spróbo... wałeś, od... od... od razu... wywa...li... łeś
-Ciiii... może następnym razem spróbuję.-odparł mężczyzna głaszcząc ją po głowie.
- Wszystko wywaliłeś? Może coś zostało... może jeszcze spróbujesz -podchwyciła dziewczyna gramoląc się aby zejść ze stołu i zobaczyć czy na patelni nie ma jej jajecznicy... Douglas obiecał spróbować. Wyminęła stojącego przed nią mężczyznę i zerknęła do patelni. - Doug! Jest! - pospiesznie chwyciła za widelec, odskrobała trochę “jajecznicy” i podsunęła pod usta mężczyzny z uśmiechem mówiąc: Otwórz buzię... aaaaaaaaaaaaa
-Może... najpierw ty? spytał się Doug przyglądając niedobitkom “posiłku.
- Zaraz, po tobie - kiwnęła głowa na zgodę dziewczyna i podetknęła mu jeszcze bliżej widelec z “jedzeniem” pod usta.
-Wątpię.- odparł Maverick, ale połknął papu. Przeżuł chwilę, wykrzywił twarz w grymasie obrzydzenia. I rzekł.-Nie wyszło ci... ta jajecznica.
- No... jedna skorupka mi do niej wpadła... może akurat tobie się trafiła... - rzekła spoglądając na jego minę Vicky.
-To nie tylko jedna skorupka. To ogólnie jest... niejadalne.- odparł Douglas z przekonaniem w głosie.
- Czemu? - oburzyła się z lekka dziewczyna- Pewnie te jajka to twoje... nieświeże, bo nawet kolorek mają inny... Z naszych jajek jajecznica jest żółciutka, a ta... - zaczęła się przyglądać resztkom na patelni starając się określić ich kolor, po czym dodała marszcząc nosek - Na pewno nieświeże... pachną tez inaczej...
-To są wasze jajka, z zapasów twojego. Po prostu nie umiesz gotować.- Douglas pacnął dłonią po czuprynie dziewczyny.-Ale to niech grzech. Masz wszak inne zalety... jakieś.
Vicky zrobiła nadąsaną minę i odparła mu na to - - Jajecznicę się smaży nie gotuje... Jak ci się nie podoba to sam zrób nam śniadanie
Maverick spojrzał na dąsającą się Victorię, podszedł do niej, objął i przytulił. I zaczął całować, po policzkach i szyi delikatnie.-Zrobię moja ty dzikusko. Tylko się rozchmurz.
Kolejny pocałunek dotknął jej warg, pieszczotliwie przesuwając językiem po nich, podobnie jak pieszczotliwie jego dłonie krążyły po pośladkach Vicky.-Dobrze ?
- Tylko... nie jajecznicę - wymruczała dziewczyna pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.
Doug przycisnął ją ciałem do stolika kuchennego, wargami schodził po szyi, coś mu przeszkadzało...tym czymś był kołnierzyk koszuli dziewczyny, więc sięgnął dłonią i rozpiął go nieco, by językiem i wargami posmakować skromnego obecnie dekoltu Vicky.
Dziewczyna odchyliła się do tyłu, instynktownie dając mu lepszy dostęp do swojej szyi, którą pieścił sprawiając, że ogarnęły ją nieznane dotąd uczucia. Zapomniała, że wcześniej poustawiała na tym stoliku wszystkie możliwe garnki jak szukała patelni i teraz trąciła je łokciem sprawiając że z głośnym łoskotem huknęły o podłogę.
Na to jednak ani on, ani ona, nie zwrócili uwagi. Kolejne guziki koszuli dziewczyny zostały rozpięte, wydobywając piersi uwięzione w koronkowej bieliźnie. Najnowszym odkryciu Vicky. która w kąt cisnęła preferowaną przez Hildę kobiece stroje. Biust Victorii, był kiedyś ale niej wielką tragedią, teraz jednak czuła na nim dłonie i usta Douglasa. I pieszczoty jakimi je obdarzał. Przymknęła oczy a jej oddech przyspieszył, z ust raz po raz wymykało jej się ciche pojękiwanie. Drżała pod wpływem pieszczot jakimi obdarzał ją mężczyzna... to było dla niej coś nowego... coś czego do tej pory zakazywała jej nadopiekuńcza Hilda, strzegąc ją jak swojego oka w głowie i podsłuchując nawet sekrety, w które chciała wtajemniczyć ją Bella niwecząc wszelkie poczynania dziewcząt.
-Słyszałam hałas.-głos Belli odezwał się, gdy wchodziła do kuchni. I gdy z zaskoczeniem przyglądała się Vicky, obłapianej przez Douglasa i przyciskanej do stołu z rozchełstaną koszulą.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- wybąkała czerwieniąc się pokojówka.
Vicki poderwała się odpychając Douglasa i pospiesznie zeskakując ze stołu, jej but trafił na gołą stopę mężczyzny. Jednak ona zamiast z niej zejść wybąkała do Belli - Śniadanie robimy.
-Oczywiście panienko... śniadanie... oczywiście... cóż by innego.- chichotała pokojówka. A Maverick zawył.- Moja stopa, stanęłaś mi na stopie!!
Vicky wzdrygnęła się słysząc wrzask mężczyzny i odwracając się do niego wydarła się tak samo: - Bębenki mi popękały od twojego wrzasku! - i niespiesznie zeszła z jego nogi, zastanawiając się o co tyle krzyku.
-To w takim razie ciebie też coś zabolało, dla odmiany.- mruknął Maverick rozcierając sobie stopę. A Bella spytała.-Długo jeszcze zamierzacie tak... gotować?
Vicky spojrzała na niego i odrzekła: - Po coś mi przypomniał? Zabolało... - i zerknęła na swoją oparzoną dłoń wykrzywiając usta w podkówkę. - Poparzyłam się... -rzekła smętnie do Belli.
-To tylko drobne oparzenie dzikusko... do wesela się zagoi.- odparł zadziwiająco czule Doug i pogłaskał Victorię po głowie. Po czym ruszył do wyjścia z kuchni mówią.-Panie wybaczą. Idę się kąpać.
A Bella dodała z lekkim zdziwieniem.-Dzikusko? -Po czym podeszła do Vicky by obejrzeć dłoń
.
- A śniadanie?! Obiecałeś!!! - wydarła się do oddalających pleców mężczyzny dziewczyna.
-I będzie śniadanie... przecież nie będę gotował jedzenia w ręczniku, nieprawdaż dzikusko?- a Bella zachichotała mówiąc.-Panicz Maverick sobie śmiało wobec panienki poczyna.- po czym zerknęła na dłoń.-Niezbyt duże te oparzenie, szybko się zagoi.
- Śmiało powiadasz? - spytała z przewrotnym uśmiechem dziewczyna, nasłuchując czy z łazienki dochodzi odgłos lejącej się wody.A gdy go posłyszała, spytała Bellę niczego jej nie wyjaśniając więcej. - Dasz radę szybko wiać do sypialni? -
-Oczywiście... już mi przeszły mdłości. Czuję się lepiej. Mogę zrobić nawet śnia...- Nie dokończyła, bowiem Vicky podeszła do zlewu i na cały regulator rozkręciła kurek z ciepłą wodą, odwróciła się do Belli i rzuciła: - To wiejemy! - popędziła biegiem do drzwi kuchni.
Wrzaski wściekłości Douglasa towarzyszyły ucieczce dziewczyn do sypialni. Gdy dopadły zbawczego pokoiku, Bella chichocząc rzekła.-Panicz Maverick będzie zły na panienkę.
Vicky padła na łóżko i trzymając się za brzuch zaśmiewała się do łez słuchając wrzasków Douglasa... jak chciał ciepłą wodę, musiał znów sam powędrować do kuchni i zakręcić przeciek. Na samo wyobrażenie jego miny gdy tam paraduje złapał ją kolejny atak śmiechu. Po paru chwilach odetchnęła pełną piersią i spytała - Czemu zły? Toć nic nie zrobiłam... kran się zepsuł w kuchni...
-Yhmmm... on chyba w to nie uwierzy. Z drugiej strony chyba ma do panienki słabość i... panienka do niego.-odparła rezolutnie służka zerkając na pełne piersi Vicky których nie okrywała wciąż rozpięta koszula.
Vicky wędrując spojrzeniem za spojrzeniem Belli pospiesznie zaczęła zapinać koszulę mrucząc przy tym: - No czuję słabość... jak nic czuje.... wczoraj ledwo zjadłam śniadanie,obiadu już nie bo szykowaliśmy się do drogi, a kolacji zapomniałam przez tego miśka...z głodu jak nic zasłabnę Podeszła do drzwi i zaczęła nasłuchiwać... -Myślisz, że już gotowe śniadanie?
-Chodzi o to że panienkę lubi i panienka chyba jego też.. trochę, skoro tak się daje całować.- odparła pokojówka.
- To... to... w ramach naukowych! -odrzekła pospiesznie Vicky i znów spytała -Nie jesteś głodna?
-Trochę...- odparła pokojówka, po czym uśmiechnęła się nieco lisio i spytała.-No i jak całuje. Tak naukowo. I jak to jest być w jego ramionach?
- Hm... jak? Powiem ci... jak znajdę drugi obiekt naukowy w celach porównawczych. - zbyła ją Vicky i dodała - Idziemy na śniadanie!
-Ale pan Maverick będzie zły.- mruknęła Bella.
-No coś ty! Toć przecie zapasy na śniadanie z naszej spiżarki! - zapewniła ją gorliwie Vicky i pociągnęła do drzwi.
-No nie wiem panienko.-westchnęła smętnie Bella podążając za panną von Strom.
- Jak chcesz to siedź na głodniaka w sypialni. Ja jestem głodna i idę zjeść obiecane śniadanie! - pospieszyła w stronę kuchni.
W kuchni buszował poirytowany wyraźnie Doug i spojrzał spod byka na wchodzące panienki. Przez co Bella schowała się za Vicky. Zaś Maverick burknął.-Mój pojazd to nie miejsce na dziecinne żarciki panienko Victorio.
- Przecież nie żartujemy... jeszcze nic nie powiedziałyśmy wchodząc tutaj, a ty od razu na nas z byka - obruszyła się Vicky podpierając się pod boki i wysuwając podbródek do przodu.
-Mówię o zostawianiu w kuchni odkręconego kurka z ciepłą wodą.- obruszył się Douglas po czym postawił na stole posiłek dla trojga. Dla siebie jajecznicę, a dla dziewcząt makaron z brukselką i innymi zdrowymi warzywami.
Viktoria pospiesznie usiadła przy stole. Popatrzyła na swój talerz i na widok brukselki skrzywiła się. Nie mówiąc jednak nic ujęła widelec i przechylając się lekko do przodu nabrała na niego porcję jajecznicy Douglasa. Pospiesznie wsadziła ją do ust i robiąc przy tym błogą minę zaczęła przeżuwać przymykając oczy: - Pyyyyyyyyyyyycha - wysunęła koniuszek języka i oblizała dolną wargę ze smakiem.
-Ale nie twoja.- rzekł Doug wstając od stołu i zabierając jajecznicę, pozostawiając dziewczętom brukselkowe jedzenie. Bella smętnie acz z apetytem jadła swoją porcję brukselkowego jedzenia.

- Samolub. -mruknęła dziewczyna pod nosem i zabrała się za opróżnianie swojego talerza.
-Chyba się pogniewał.-odparła Bella cicho, jedząc swój posiłek.-Marta mówiła, że... mężczyźni są jak dzieci. Ale to chyba nieprawda.
-Myślisz? - spytała Vicky przerywając na chwile pałaszowanie śniadania i zerkając w stronę oddalającego mężczyzny.
-Gdy Gregory mnie dotykał, całował i...- początkowo rozmarzona Bella spoglądała gdzieś w dal, ale nagle urwała wypowiedź. I czerwieniąc się dodała.-Nie czułam się w jego obecności, jakbym była z małym chłopcem. Przeciwnie... czułam się taka bezpieczna i szczęśliwa.
- Yhm... - wymamrotała Vicky i zastygła z widelcem w połowie drogi do jej ust, zastanawiając się jak ona sama czuła się przy Douglasie.
-To było cudowne uczucie.. jego usta, jego dłonie, jego... hmmm...- Bella znów się zacięła czerwieniąc. Westchnęła cicho.-Mówił że kocha, tylko mnie... że jestem jego gwiazdeczką, słoneczkiem, słodyczą.
Po czym spojrzała na Victorię chichocząc.-A panienka jest jego dzikuską.
Vicky wyrwana z zamyślenia spytała zdziwiona - Gregorego?
-Przecież nie Gregory nazywa panienkę, dzikuską.- odparła Bella i westchnęła zerkając na sufit w zamyśleniu. -Miłosne przezwiska, są takie romantyczne.
- Nikt mi nie mówił, że kocha... no tatko mówił, ale to nie miłosne przezwiska. Jedz bo ci ostygnie! - burknęła na koniec Vicky.
-Tak panienko.-odparła odruchowo Bella biorąc się za jedzenie.
A Vicky jakoś przeszłą chęć na jedzenie i głód już nie dokuczał. Podparła brodę ręką i zamyśliła się patrząc jak Bella je śniadanie. A potem jak ta zmywa naczynia po posiłku. Jednym słowem... zaczęło się robić nudno. A automobil, jak stał tak stał !
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 17-03-2011, 14:22   #20
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
część 2 :)

Pamiętając jak Bella powiedziała jej że Douglas się obraził Vicky postanowiła, że na razie zejdzie mu z oczu, a... nuda... to nie jest to za czym przepadała. Wymsknęła się więc z automobilu i poszła na spacer w stronę widocznego niedaleko lasku. Szła najpierw z nosem spuszczonym zerkając na kopane przez siebie kamyki. Jednak kiedy weszła między drzewa zaczęła z uwagą wypatrywać ćwierkających ptaków. I wypatrzyła między drzewami coś na co jej buzia się rozpromieniła w uśmiechu. “Będzie miodzik!”, przeleciało jej przez głowę.


Gniazdo os... kula pełna wrednych diabełków owadziego świata. Oczywiście, można je było pomylić z pszczołami (jeśli się nigdy pszczoły nie widziało), no i wisiało tak kusząco nisko.
Wystarczyło trącić patyczkiem, lub go wbić by dotrzeć do miodu...gdyby to było gniazdo pszczół. Vicky widząc gniazdo i myśląc o miodku, w charakterze “prezentu na zgodę” dla Douglasa całkiem zapomniała, że oprócz pszczółek takie gniazda między drzewami mogą sobie zbudować szerszenie czy też osy. Podeszła bliżej zdjęła koszulę i rozłożyła ją pod drzewem oceniając gdzie spadnie strącone gniazdo. Poprawiła ją jeszcze i poszła rozglądać się za kijem. Podniosła jeden obejrzała go pomyślała i odrzuciła, podniosła drugi obejrzała i z uśmiechem na twarzy wróciła pod drzewo. Wzięła zamach i łup... już gniazdo na koszuli. zawinęła je pospiesznie i biegiem popędziła w kierunku automobilu. Widząc kręcącego się wokół pojazdu Douglasa dopadła do niego zziajana i wepchnęła mu zawiniątko w dłonie ze słowami:
- To na przeprosiny... za tą wodę... nie gniewaj się już... - i uśmiechnęła się promiennie czekając aż zajrzy co mu przyniosła.
-Nie trzeba było … - mruknął Doug i rozwiązał zawiniątko. A tam...


...osy. Wkurzone osy.
-Do automobilu, szybko.- Douglas chwycił za ramię Vicky i pociągnął w kierunku schodków, jak najszybciej mógł. Dziewczyna odwróciła się zapierając lekko i spytała:
- Ej... a miodek?, przez myśl zaś jej przeleciało... “Pewnie chce mi podziękować całusem, tak aby nikt nie widział...” i już bez oporów popędziła za ciągnącym ją mężczyzną.
Wpadli do środka i tu Maverick zamknął szybko drzwi i kluczem otworzył skrzynkę, tuż przy drzwiach, po czym przesunął dźwignię w dół z napisem “Awaryjna izolacja kwater”. Nagle wszystkie drzwi w pojeździe się zatrzasnęły, wszystkie okna zamknęły. A on sam trzymając Vicky w ramionach rzekł troskliwym głosem.- Nic ci nie jest? Nie użądliła cię żadna?
Vicky przez chwilę zastanawiała się czy nie skłamać...jednak pokiwała głową że “nie” mówiąc przy tym przeciągle: - Nieeeeeee... po czym pomyślała i spytała - A Ciebie?
-Nie.- odparł Maverick mimowolnie zerkając na dekolt dziewczyny. Koszula bowiem została na zewnątrz. Dłonie mężczyzny wędrowały po jej pośladkach. Znajdowali się na korytarzu, sami... odcięci od reszty pomieszczeń. I w głowie Douglasa roiły się różne pomysły. Te nieprzyzwoite też. A Vicky spojrzała w jego twarz i wybuchnęła płaczem.
-Co się stało?- odparł wyrwany z rozmyślań Douglas.-Boli cię coś?
- Boli.... i wydukała między jednym a drugim chlipnięciem.
-Gdzie?-odparł zaskoczony Dogulas i wędrował spojrzeniem.-Mówiłaś, że żadna cię...
- Tu...- odrzekła pokazując palcem na lewą pierś w okolicach serca.
-Pocałuję i przestanie boleć.- Douglas miał wrażenie, że ona lubi być traktowana jak mała dziewczynka. Więc po chwili wargi mężczyzny spoczęły na jej skórze w delikatnym, acz lubieżnym pocałunku.
- Nieeeeeeee... prze... prze... przesta...nieeeeeeeeeee... -płakała coraz bardziej, dostając przy okazji czkawki.
Cmoknał jeszcze parę razy pierś, mrucząc.- No nie płacz dzikusko, nie płacz.
Po czym przytulił ją do siebie.-No no...już... jestem przy tobie.
- I co … co... co... z... te.. te... go.. ja...ja...ja...jeeeeee....czni....cęęęę *chlip* wyrz...wyrz... wyrzuciłeś.... mio... *chlip*... mio.... mio...dek... zost... zost... zpst...a...wiłeś... ta...ta...tam... - machnęła ręką aby określić “tam”- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee... lu...lu...lu...bisz... mnieeeeeeeeeee - zawodziła coraz bardziej przytulając nos do jego ramienia.
-Czy gdybym nie lubił, zrobiłbym...- Douglas dotknął palcami podbródka Victorii i naprowadził jej twarz na swoją.-...tak?
Przywarł ustami do jej ust, całując namiętnie i pieszcząc jej wargi językiem. Przyciskał jej ciało do swego ciała, coraz bardziej oddając się pożądaniu, które wzbudzała w nim ta szalona kokietka.
Odwzajemniała pocałunki tuląc się do niego coraz bardziej. jednak w pewnym momencie oderwała usta i pociągając nosem rzekła: - Zrobiłbyś... bo Matra mówiła...chłopy myślą o jednym, a tyś chłop. - i chlipnęła przytulając się do niego, dodając -I... znów spuchłeś...
-Ale czego ty ode mnie chcesz dzikusko?- jęknął Douglas tuląc do siebie dziewczynę i masując po pośladkach.-Trudno nie myśleć o tym skoro paradujesz przy mnie prawie naga. Jesteś bardzo... kusząca, wiesz?
- Bluzkę mi wyrzuciłeś!-wrzasnęła na niego dziewczyna i dodała ciszej żałośnie: Chcę do... Londynu do tatki, on mnie... kocha.
-Masz dużo bluzek.- Doug cmoknął Vicky w ucho. Po czym spytał.- Kto cię tam kocha?
- Gdzie tam? - spytała nadąsana dziewczyna.
-W Londynie.--dłonie Douga, podwinęły sukienkę Vicky i ta poczuła dłonie mężczyzny, na udach osłoniętych pończoszkami, jak i na pupie. Delikatne i silne dłonie.

- Chodź! Pokażę Ci -odrzekła dziewczyna wyplątując się z jego ramion, zapominając, że odciął im wszystkie drogi wyjścia z korytarza.
-Vicky...dzikusko. Poczekaj.-Maverick wzruszył ramionami mrucząc po chwili.-Żywe srebro, nie dziewczyna.
-Na co?- spytała dziewczyna zatrzymując się wpół kroku.
-Na mnie...gdzie chcesz iść właściwie?- spytał sięgając do pęku kluczy.
- Do sypialni... - rzekła czekając na niego. - Poooooooooooooooospiesz się!
-Dobrze, dobrze księżniczko.- westchnął mężczyzna, otwierając zablokowane drzwi do sypialni w której... nie było Belli. Musiała się zatrzasnąć w innym pokoju. W progu Vicky zatrzymała się gwałtownie cofając do tyłu i depcząc ponownie Douglasowi po stopach... na szczęście tym razem obutych. - Nie do sypialni... do biblioteki!- rzekła w zamyśleniu.
-Po co?-westchnął Douglas i ruszył do biblioteki pomrukując coś pod nosem. I otworzył drzwi do biblioteki. W której również Belli nie było.
Vicky już miała wejść do środka, jak jej wzrok zatrzymał się na drzwiach do łazienki. Zaczerwieniła się i rzekła: Ty wejdź do środka ja muszę... no muszę... zacięła się zmrużyła oczy i dokończyła pospiesznie: - Tam gdzie król chadza piechotą...
Maverick otworzył kolejnym kluczem drzwi do łazienki wpuszczając dziewczynę. Weszła pospiesznie do środka zatrzaskując mu drzwi przed nosem i zaczęła pospiesznie pozbywać się zbędnej w tym momencie garderoby. Kiedy już ulżyła swojemu pęcherzowi zabrała się za podciąganie majteczek zobaczyła ruch za zasłonką zasłaniając prysznic i zaczęła się drzeć ile sił w płucach.
-Co się stało?- Maverick wpadł z rewolwerem w dłoni.
- Taaaaaaaaaaam! - wrzasnęła Vicky pokazując palcem na ruszającą się zasłonkę.
Douglas odsunął zasłonkę, odkrywając dwa białe szczurki.-A to skąd się wzie...-
Po czym wzrok mężczyzny powędrował na strategiczne obszary dziewczyny.
-Teraz jeszcze odsłonisz przede mną biust i... będziemy kwita.-zażartował mężczyzna, po czym dodał.- Majteczki... podciągnij.
Podciągnęła pospiesznie, opuszczając przy tym spódnicę. -Ooooooooooooooo państwo Zgredkowie! -wykrzyknęła uradowana dziewczyna podbiegając do szczurków i niechcący szturchając Douglasa łokciem w żebra.
-Cudnie..jeszcze gryzonie.-westchnął Doug, po czym spytał.-To ich szukaliśmy?
- A czegoś szukaliśmy? - zdziwiła się Vicky.
-Idę się napić.- westchnął załamanym głosem Douglas.

- Mi też się chce pić. - rzekła dziewczyna idąc za nim i tuląc do piersi dwa białe szczurki.
-Alkohol nie dla młodych panienek. Poza tym... co z tym Londynem?- spytał Douglas otwierając drzwi i... zdziwionym spojrzeniem patrząc na kobiecy tyłeczek wypięty w ich stronę. Tyłeczek należący do Belli, która drucikiem chciała sforsować zamknięcie barku.
-No właśnie.- rzekł w odpowiedzi Maverick. Bella czerwona jak burak jąkała.-Ja ja tylko chciałam tam... posprzątać, właśnie.
Vicky trzepnęła otwartą dłonią plecy Douglasa i warknęła mu do ucha: - To przez ciebie! Uzależniłeś ją! - przypomniało jej się bowiem, że Marta mówiła, iż alkohol jest “zły bo uzależnia człowieka i poniewiera”.
-Co najwyżej zasmakowała w dobrych trunkach.- odparł Mavercik nie przejmując się wrzaskami Victorii. Podszedł do barku, otworzył i nalał sobie alkoholu. Po czym spojrzał po dziewczętach.-Bez przesady z tym uzależnieniem.
Spojrzał na szklankę z alkoholem, wrzucił dwie kostki lodu.


I upił nieco mrucząc pod nosem.-Ambrozja.
- Naprawiłeś szybę?- spytała Vicky patrząc na niego zmrużonymi oczami.
-Wiesz... naprawiłbym szybę, gdyby nie ta cała heca... z osami.-odparł Douglas, popijając alkohol, a Bella cofała się rakiem, bąkając.-To ja może pójdę posprzątać, albo... coś.
- No tak! Heca... z osami... i pewnie przeze mnie! - obruszyła się Vicki i trzymając przytulone do siebie szczurki odwróciła się na pięcie weszła do biblioteki i trzasnęła drzwiami aż się cały automobil zatrząsł.

Siedziała tam i przyglądała się zdjęciu trzymanemu w dłoni, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Czyjeś kroki, jego kroki. Bella chodziła tak ciężko. Spojrzała przez ramię na “intruza” zakłócającego jej spokój: - Czego chcesz?
Nie odpowiedział. Położył dłonie na jej ramionach, zaczął je masować. Po chwili ustami wędrował po uszku Vicky.-Nooo już...dzikusko. Nie gniewaj się.
- Pomóc ci z tą szybą? - spytała dziewczyna przytulając policzek do jego policzka.
-Nie musisz... Nie miałaś przypadkiem ...czytać...?- palce Douglasa zsuwały paski materiału z jej ramion, a usta wędrowały po szyi.-Jesteś... kusząca... wiesz?
Zadrżała pod wpływem pieszczoty jego ust i mruknęła: - Nie czytałam...rozmawiałam z tatkiem
-I co ci powiedział?-Maverick przestał ją całować, objął i przytulił mocno do siebie.-Co powiedział moja dzikusko?
- Chcę do Londynu- wyszeptała cichutko.
-Po co? -spytał tuląc ją i całując po uszku.-Po co chcesz jechać do Londynu?
-Do tatki - nadal mówiła cicho, tak że musiał się wsłuchiwać w jej odpowiedzi.
-Dobrze...-usta mężczyzny spoczęły na policzku dziewczyny.-Zawiozę cię do tatki obiecuję.
- Pomóc ci z tym oknem? - spytała ponownie dziewczyna.
-Nie musisz...poczytaj sobie porozmawiaj z taką.- odparł Maverick i dodał żartobliwie.-Poza tym już byś mnie bardziej rozpraszała.
Dłoń Douglasa zsunęła się po barku, wędrując palcami po nagiej skórze. wsunęła pod bieliznę i zaczęła pieszczotliwie krążyć po nagiej piersi.-Rozumiesz...dzikusko?
- Tak... uważasz, że jako dziewczyna do niczego ci się nie nadam, więc mam siedzieć w bibliotece i ci nie przeszkadzać - wzruszyła ramionami i odwróciła od niego twarz patrząc na widok rozpościerający się za oknem.
-Po prostu... poradzę sobie sam. A ty...- Douglasowi z trudem przyszły kolejne słowa.- .. zrób z Bellą obiad.
- Mówiłeś, że nie umiem gotować, a teraz każesz mi iść do kuchni - smętnie westchnęła.
-Dlatego idź z Bellą. Nauczysz się od niej, pomożesz jej.- odparł Maverick.
- Chcę ci pomóc naprawić okno i też się nauczyć, a mi nie pozwalasz. - zrobiła naburmuszoną minę.
-No dobra... tylko załóż jakąś koszulę.- odparł poirytowany Maverick i pacnął dłonią po jej głowie.
- Wywaliłeś moją bluzkę! - przypomniała mi i podniosła się aby pójść do sypialni założyć inną. Po paru minutach wróciła zapinając kolejne guziki w koszuli Douglasa którą miała na sobie. Juuuuuuuuuuuuż.
-No to chodźmy.- rzekł Maverick idąc w kierunku sterówki. Od czasu do czasu zerkał na dziewczynę, jakby się nad czymś zastanawiając. Odblokował kolejne drzwi upewniwszy się wpierw przez wizjer, ze nie ma żadnych os i ruszył w kierunku szyby, prawie zamocowanej w oknie. Vicky deptała mu prawie po piętach,tak jakby się obawiała, że zmieni zdanie i każe jej jednak zostać w bibliotece albo w kuchni... co nie znaczy, że tam by została, ale po co się kłócić? Wszak ona preferowała pokojowe rozwiązania.... (chyba, że akurat takie nie były jej na rękę w danym momencie...).
Maverick zajął się najważniejszym, czyli mocowaniem szklanej tafli w uchwytach, zaś Vicky, trafiła się rola, dokręcacza śrub. Wysunęła z przejęcia język na brodę i z zapałem przykręcała śrubokrętem wręczonym jej przez Douglasa, śrubkę po śrubce. - Skąd miałeś zapasową szybę? - dopytywała się przy tym z ciekawością.
-Z... garażu.- odparł po chwili milczenia.-tam trzymam zapasowe części do moich maszyn.
Z garażu... nie widziała tu żadnego garażu, ale... Dwa pomieszczenia tego domku na kółkach były zawsze zamknięte. I Vicky nie wiedziała, co jest w środku.
- Hm... z jakiego garażu? - przerwała dokręcanie śruby i spojrzała na niego podejrzliwie.
- Z małego.-odparł Maverick i zmienił temat.-Nie powinnaś się tak dawać macać i całować. Damie to nie przystoi. Chyba, że... zależy jej na tym kimś.
- To po co macasz i całujesz? Dżentelmenowi nie przystoi - odcięła mu się Vicky i odwróciła do niego plecami zabierając się do dalszej pracy. “Kolejna Hilda mi się trafiła... tym razem w portkach...”
-Niech pomyślę... może dlatego, że nie jestem dżentelmenem. A ty jesteś śliczniutka, kusząca i masz słodkie usta.- odparł żartobliwym tonem Douglas.
- To czemu pouczasz mnie co przystoi, a co nie przystoi damie? - mruknęła Viky mocniej naciskając śrubokręt bo oporna śruba pomimo jej zabiegów za nic nie chciała się wkręcić.
-Z wyczuciem...nic na siłę.- Maverick położył dłoń na jej dłoni pomagając wkręcić śrubę.-Pouczam bo... lubię cię. I nie chciałbym, żeby stało ci się coś złego w Londynie.
- Nic mi się nie stanie! Londyn jak Londyn phi... - wzruszyła ramionami jakby co najmniej co drugi dzień nawiedzała to miasto. Spojrzała przy tym przelotnie na Douglasa... przecież nie musiał wiedzieć że nigdy nie wyjeżdżała z domu. Nawet miasteczko sąsiadujące z ich posiadłością nawiedzała rzadko kiedy.
-Skoro tak mówisz, to... nigdy nie byłaś w Londynie.- odparł Douglas wzruszając ramionami.-A to miasto jest olbrzymie. Ponoć Paryż większy, ale... cóż... w Paryżu nie byłem. A Londyn. Wyobraź sobie las domów ciągnący się aż po horyzont, ulice niczym rzeki wypełnione ludźmi. Języki wielu krain rozbrzmiewające w uszach. Sterowce i aerokoptery przemierzające niebo. Taki jest Londyn.
- Pięęęęęęęęęęękny... mruknęła rozmarzona dziewczyna, oczami wyobraźni już widząc te cuda. - Poproszę tatkę to mi pozwoli do sterowaca wejść!
-Ty też jesteś piękna.- odparł Douglas kończąc mocowanie szyby.-I przez to...
Nie dokończył słów, dodając.- No to ruszamy dalej, dzikusko?
- Ruszamy... - odpowiedziała dziewczyna lekko speszona jego komplementami, nikt jej nie powtarzał non stop że ona “piękna”. Z pośpiechu niechcący stuknęła trzymanym w dłoni śrubokrętem w dopiero co zamocowaną szybę. Na szczęście takie szyby nie pękały łatwo. Na szczęście... bo i tak stracili pół dnia na naprawy.
Doug zasiadł za kierownicą i zamknąwszy okienko, uruchomił automobil. Wyruszali w dalszą drogę...nareszcie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172