Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2010, 19:22   #1
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
[Grand Theft Auto] Dzieci Polaka

Liberty City, Dukes, Stillwater Ave, Dom Kowalsky'ego, godz. 00:43


Dukes wydaje się śmierdzącą, zapadłą dziurą, z którą pod tym względem konkurować może jedynie Broker. Stare, rozpadające się, kamienice zasiedlają w zdecydowanej większości emigranci ze wszystkich stron świata. Są tu Chińczycy, Włosi, Rosjanie, ludzie z Europy wschodniej oraz Ameryki Środkowej i Południowej. Niektórzy twierdzą nawet, że żyją tu przedstawiciele wszystkich narodowości na świecie. Faktem jest, że Dukes zamieszkuje prawie półtora miliona ludzi, którzy w większości zmuszeni są do życia w prosty i oszczędny sposób.

Inaczej sprawa ma się w okolicy Meadows Park, pięknego parku, który, w słoneczną pogodę, odwiedzają całe tłumy i który śmiało można uznać za poważną konkurencję dla Middle Park. Jest on wizytówką tej części miasta, której zadaniem jest powitanie przyjezdnych, gdyż właśnie obok niego biegnie główna droga z Francis International Airport. Przysłania on prawdziwy wizerunek Dukes, ale kilka osób z tego skorzystało i osiedliło się w jego bezpośrednim sąsiedztwie, w Meadows Hills.

Jedną z tych osób był John Kowalsky, który po zakończeniu swojej przestępczej kariery zamieszkał najpierw w apartamencie w Algonquin, by po kilku latach uciec od zgiełku wielkiego miasta, kupując domek właśnie w tej spokojnej okolicy. Poprzednia właścicielka pochodziła z Rosji i podobno zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Polak znalazł po przeprowadzce dziury po kulach w suficie i podłodze pomiędzy pokojami na parterze i pierwszym piętrze, ale nie zbadał tej sprawy. Mógł mieć jedynie nadzieję, że to co się wydarzyło w tym domu kiedyś nie powróci i nie wybierze na ofiarę właśnie jego. Nowym lokum cieszył się zaledwie siedem miesięcy. Teraz w jego domu, od kilku godzin żywiołowo dyskutowała szóstka mężczyzn.

Pierwszym z nich był Ivan Fiodorov, nazywany przez znajomych Fiodorem. Był to facet po trzydziestce z niezbyt przyjemną, ale opaloną twarzą, która musiała być celem w niejednej poważnej bójce. Jej właściciel, mimo iż urodzony w LC, mówił ze wschodnim akcentem, może nawet robiąc to specjalnie. Był odpowiedzialny za większość kłótni przy suto zastawionym stole, ponieważ gdy tylko nie zgodził się z kimś w jakiejkolwiek kwestii, wybuchał gniewem i wyzywał rozmówcy od najgorszych.

Mike „Rock” Ruddieckens przypominał z ubioru ulicznego menela, chociaż jego mocarna sylwetka przywodziła na myśl raczej jakiegoś osiłka sprzed ruskiego klubu. Nie zabierał za często głosu, wolał raczej zajmować się kolejnymi butelkami piwa, które bez krępacji wyciągał z pełnej lodówki. Przez większość czasu wpatrywał się tylko w ścianę lub podłogę rozmyślając o czymś. Być może przeżywał jeszcze pogrzeb.

Nikolas Thomson, dwojga pseudonimów Tommy i Nikki, zachowywał się już zgoła odmiennie. Nawijał jak najęty, jak gdyby pozjadał wszystkie rozumy. Wszyscy wiedzieli, że był on jednym z ulubieńców Kowalsky'ego, którego ten wciąż chronił pod swoim płaszczykiem, nie pozwalając mu wziąć udziału w wielkiej liczbie akcji. 25-latka ponosiło co chwila, nawoływał do otwartej vendetty. Pozostawało tylko pytanie przeciw komu ją wszcząć?

Jego zapały gasił Matthew Shepard, kolejny młody chłopaczek, który podobno miał pewne rozeznanie w Alderney City. Wypowiadał się spokojnie i logicznie i jak każdy miał swoje zdanie, z którym inni się nie zgadzali. Jako jedyny nawet nie tknął alkoholu, chociaż wydawało się to logiczne, biorąc pod uwagę, że do domu będzie wracał na motorze, a to znacznie trudniejsza sztuka niż prowadzenie samochodu.

Krzesło stojące pod ścianą, w pewnej odległości od stołu, zajął Tony Armone. Chłopak włoskiego pochodzenia i takiej też urodzie, chętnie włączał się do rozmowy, choć najczęściej jedynie podsumowywał różne ustalenia jakąś żartobliwą uwagą. W kłótniach nie brał udziału, przyglądając się jedynie wrzeszczącym na siebie towarzyszom.

Ostatnim ze zgromadzonych był Eric Watson zwany też Profesorem, który z całej grupy wyróżniał się przede wszystkim wyglądem. Drobna sylwetka, niezbyt wysoki i jeszcze okulary na nosie. Miał jednak wiele do powiedzenia, a jego opinia często stawała się najważniejszą i decydującą o poszczególnych sprawach.

Pogrzeb skończył się koło godziny 17:00, od tamtej pory, odkąd wrócili z cmentarza na Colony Island, bez przerwy dyskutowali o tym co się stało i o tym co trzeba zrobić. Decyzja została podjęta szybko. Dzieci Polaka połączą swoje siły i już bez udziału swojego „ojca” ruszą w miasto, by poznać prawdę o jego śmierci. A gdy już dowiedzą się kto za tym stoi, nikt nie będzie chciał być na jego miejscu.

Postanowić trzeba było jednak znacznie więcej, co zabierało kolejne godziny. Ważną sprawą stawało się wybranie następcy Kowalsky'ego, który miał poprowadzić nową, uszczuploną Fortyfikację, która z czasem miała przywrócić chwałę starej organizacji. Nie obyło się bez zgrzytów i kłótni, ale wreszcie przywódca został wybrany. A był nim Ivan Fiodorov, który wieść o tym powitał krzywym uśmieszkiem. Teraz musiał wytłumaczyć reszcie jak on widzi całą sytuację i co szóstka „Dzieci” powinna teraz zrobić. Musieli się też jakoś nazwać...
 
Col Frost jest offline  
Stary 26-08-2010, 15:10   #2
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Rhaimer:

Pierwszym, co zawsze raziło Erica, był kontrast okolic. Nie rozumiał jak Polak mógł mieszkać niedaleko Dukes, w otoczeniu prostaków z Europy, Azji, komuchów na usługach rządu z Ameryki Środkowej, czy też brudasów z Ameryki Południowej. Profesor nie był zbyt tolerancyjny. Co prawda, to Meadows Hill było "podwórkiem" na którym John Kowalsky się osiedlił, ale sąsiedztwo z tak szemraną okolicą mogło przysporzyć mu wielu wrogów w mafijnej branży. Było tam tak wielu nędzników, pragnących podbudować swoje własne ego, tym, że kogoś okradną, nastraszą i takie tam. Liczne pseudotatuaże poprawiane codzień rano grubym markerem, plastikowe, pozłacane łańcuchy. Tacy ludzie też pragnęli choć przez chwilę być "gangsterem". Co prawda Kowalsky nigdy nie ugiąłby się pod tak mało znaczącymi chłostkami, jednak należało zbadać całe Dukes. Przede wszystkim należało zacząć od kontaktów Johna w tej dzielnicy. Meadows też było podejrzane. Tu mieszkało wielu bogaczy, którzy z pewnością zazdrościli Ojcu Fortyfikacji. Ludzie biznesu nie mają skrupułów. Sam coś o tym wiedział. Plan był prosty. Sprzedać jak najwięcej i za jak największą cenę. Cena moralna była bardzo wysoka, jednak życie pozwalało przystosować się do tych, niezbyt prostych dla człowieka rozwiązań. Brać, czy nie brać – to wybór każdego z nas. Podejmujemy go świadomie. Czy to z powodu jakiegoś "wewnętrznego głosu", czy też pod wpływem kolegów. Dochody z dragów stanowiły jego drugą pensję. Co prawda, nie zależało mu na kasie i sławie, jednak bicie kolejnych rekordów w sprzedaży prochów stanowiło teraz pewien cel w życiu Watsona. Mężczyzna siedział przy stole i co chwila patrzył na kogo innego. Próbował odczytać, co chcą zrobić, co o tym myślą. Jednak to nie zachowanie, a słowa były rozwiązaniem.
Ludzie Fortyfikacji byli jednak wielką rodziną i stanowili dla Erica coś więcej. Sam Watson wyróżniał się z tłumu. Czuł to. I jak najszybciej chciał się przystosować. Jego niepozorny wygląd mógł wskazywać na to, że zazwyczaj chował się za plecami innych. Było inaczej. Potrafił postawić na swoim, być stanowczym. Potrafił również wybuchnąć gniewem, ale też pocieszyć słowem. Wielogodzinna dyskusja doprowadziła do powstania planu. Jedno było pewne. Trzeba było znaleźć tych skurwieli, którzy stoją za śmiercią jedynego mentora, tych wszystkich ludzi dyskutujących przy stole. Poruszono wiele punktów. W końcu jednogłośnie wniesiono o wybranie przywódcy. Wybór nie był prosty. Gangsterzy nie byli piratami. Nie głosowali sami na siebie. W końcu chodziło tu o śmierć człowieka. Trzeba było podjąć właściwy wybór. Wybrać człowieka, który poprowadzi tę szóstkę do finału sprawy.
Watson długo myślał nad tym na kogo postawić. Po długich rozmowach wytypowano trójkę kandydatów. Profesor postawił na Ivana. Wyglądał na człowieka, który wie, co zrobić w krytycznej sytuacji, a poza tym potrafi przywołać innych do porządku. Wybór padł na niego. Eric nie był sam. Wynik był jednoznaczny. To Fiodorov został ich liderem. Cieszył go taki obrót spraw. No właśnie. Co dalej? Trzeba było podjąć jakiś krok. Krok do przodu. A tak, nazwa. Nazwa ich grupy. Kreatywność nie była mocną stroną ludzi mafii jednak coś trzeba było wymyśleć.

- Może TIMMEN? - wtrącił nagle, po długiej ciszy, jaka zapadła. - Od pierwszej litery imion każdego z nas. Jednakże, to jest tylko propozycja. Co o tym sądzicie? Polak chyba nie chciałby, żebyśmy kłócili się o nazwę. Decyzję należy podjąć szybko - zmarszczył się lekko wbijając swój pusty wzrok w każdego z kompanów.
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-08-2010, 09:11   #3
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
2 godziny dojenia wódki to było coś w sam raz na taką wzniosłą okazję. Brakowało tylko blin, a poczułby się jak na stypie u matki. Iście słowiańskie pożegnanie.
Fiodor zaczął majdać pustym kieliszkiem po stole i tym samym, przyłapał się na niemiłosiernym wirze w głowie. Myśli były na szczęście dość jasne, gorzej było z władzą w nogach i zachowaniu równowagi.
Kolejnym objawem upojenia wódką, były również liczne wtrącenia w języku rosyjskim. Były i takie chwile, w których Iwan sam do siebie się śmiał po rosyjsku i wyglądał jak schizofrenik. Ale to był śmiech pełen goryczy. Obejrzał dokładnie twarze 5 pozostałych uczestników stypy, wszyscy wyglądali na młodzieniaszków, którzy jeszcze nie odnaleźli swojego miejsca na ziemi. Kiedy atmosfera wokół stołu się uspokoiła, Fiodor pozwolił sobie odpłynąć ku rozmysłom, przy okazji pozwalając organizmowi zwalczyć skutki picia wódki, machinalnie nakładał sobie rożnych sałatek wg polskich przepisów, a drugą ręką przytrzymywał czerwone marlboro przy ustach.
"-Kiedy Stary rozwiązał Fortyfikację, byłem niewiele starszy od nich. Niektórych pamiętam jeszcze z odległej przeszłości. Profesorek, cwany gość, ale pić nigdy nie umiał. Mały Tommy - zawsze pod skrzydłem Starego, ciekawe czy lata rozłąki od gniazda wyhartowały młodzieniaszka, w gębie jest mocny. Jock, na niejednej akcji potrafił narobić dymu. Ale coś mu się nie powodzi, te gałgany to chyba z martwego lumpa ściągnął. Włoch z kolei jest za spokojny, może coś ukrywa?"
I tak rozmyślając o sprawach ziemskich nie zauważył nawet kiedy filtr od papierosa zaczął zajmować się ogniem. Poirytowany tym, że tak trywialna rzecz jak niedopałek wyrwała go z rozmyśleń. Zaczął polewać kolejną kolejkę.
Polewał równo wszystkim, aż doszedł do kieliszka Shepard, ten rezolutnie podziękował, twierdząc, że będzie wracał motorem na drugi koniec miasta.
-Za Starego nie wypijesz?! - Wycharczał w złości Fiodor - Tutaj się na kanapę rzucisz, kocem Cię przykryje, a nie będziesz czcze wymówki nam tu urządzał. W ojczyźnie mych rodziców jeśli odmówisz towarzyszowi tej przyjemności, napicia się razem... - kontynuował nalewanie, mimo protestów tamtego
- To tym samym mówisz mu, ze jest dla ciebie nikim! A nie ma nic gorszego od obojętności, można kogoś kochać, kogoś nienawidzić, ale obojętność... Jest najgorszą zniewagą! - Tą błyskotliwą refleksją, zakończył swój monolog.
Kiedy spostrzegł się, że sam bierze za kieliszek "-No tak, można się napić tylko z Ruskim, albo Polakiem" - dodał sobie w myślach i wzniósł toast w języku jedynie słusznym dla jego uszu - Na Zdrovie! - I wlał zawartość kieliszka w poorane przez tytoń i promile gardło. Mimo, że wypił już dość pokaźną ilość wódki, nawet jak na Rosjanina, nie dał po sobie poznać, że jeszcze kilka takich kolejek i obrady nowo powstającego gangu, skończą się dla niego pod stołem.
Mimo, iż nigdy nie był w Rosji, a dorastał i żył aż do 25 roku życia w LC, bardziej ukochał swoją mityczną matuszkę Rosję, niż ojczyznę z dowodu tożsamości, jak twierdził, Amerykanie to typowe szczury, którzy poza mamoną nie mają innych wartości. Nawet akcent nigdy typowo angielski mu się nie zdołał wyrobić, wszystko przez to, że w rodzinnym domu rozmawiano po rosyjsku, jego matka nigdy nie zdołała się nauczyć języka nowego świata, a jak sam twierdził "- Nie ma piękniejszej mowy, niż rosyjska".
Upłynęła w jego umyśle raptem chwila, lecz kiedy na nowo się ocknął w świecie rzeczywistym, ku jego zaskoczeniu usłyszał, że jego nowi kompani widzą w nim swojego lidera.
"-Może to w większości jeszcze żółtodzioby, ale jeszcze zrobię z nich mężczyzn." - pomyślał z przekorą, po czym wstał od stołu i wreszcie postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami z resztą:
-Powiedzmy sobie wprost! - Fiodor znowu przełączył się na tryb normalny, czyli oschły i konkretny - Nie jestem, i nie zamierzam być drugim Kovalsky'm. Moim jedynym celem jest pomścić starego. A żeby znaleźć tych śmieci, trzeba przetrząsnąć całe miasto, bo nie mamy żadnych wskazówek, w zamian pełno niewiadomych. Możemy Równie dobrze zdeptać urzędujących w tej okolicy Żydów, by nam wyśpiewali co wiedzą, jak też dowiedzieć się, kim był poprzedni właściciel tego domu. Nie zmienia to faktu, że ani jedna, ani druga poszlaka jest prawdziwa. Co ma zastrzelony w tym domu właściciel do naszego zmarłego szefa? A Żydzi raczej nie brużdżą na swoim terenie. John miał wielu wrogów i tyluż samu przyjaciół. Trzeba sprawdzić ich wszystkich. - Odparł w zachwycie, że tak fajnie i poważnie wyszła mu przemowa, aż z radości poczęstował wszystkich wokół swoimi fajkami, a i sam nie odmówił sobie przyjemności zaciągnięcia się dymkiem - Sam nie mam zbyt wielu kontaktów, zbyt długo mnie nie było w Liberty, same płotki, nic konkretnego, jutro... Ewentualnie pojutrze (jak kac zejdzie) Przejdę się po ulicach, może spotkam kogoś jeszcze... Co do nazwy, proponuję uczynić hołd Johnowi! - Tu podniósł głos - Dzieci Polaka. Tak w razie czego, nikt nie miał wątpliwości z kim zaczął, a mordercy Starego czuli nasz oddech na swoich karkach.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 27-08-2010, 14:25   #4
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Matthew na pogrzeb Kowalsky'ego, przyjechał swoim motorem. Wprawdzie mógł też popisać się bardzo dobrą umiejętnością prowadzenia aut. Jednak jeśli potrzeba tego nie wymagała, wolał poruszać się na jednośladzie. Pozawalało mu to się odprężyć i zrelaksować. Tym razem było jednak inaczej. Śmierć Polaka była dla niego przeżyciem wstrząsającym i bolesnym, nie potrafił się cieszyć. Na pogrzeb przybył jako jeden z pierwszych, ludzie dopiero się zbierali. Ciało Kowalsky'ego spoczywało w otwartej trumnie, która z kolei znajdowała się w niewielkiej przycmentarnej kapliczne. Matt wszedł do środka, wciąż mając nadzieję że to jakaś pomyłka. Wszelkie wątpliwości rozwiały się jednak gdy ujrzał dawnego szefa. Przez chwilę, w milczeniu wpatrywał się w tak dobrze sobie znaną twarz. Schylił się nad trumną i złożył pocałunek na policzku Polaka.
- Byłeś mi niczym ojciec staruszku - szepnął - dziękuję ci za to
Odwrócił się i wyszedł z kaplicy.
Matthew czuł nieprzyjemny ucisk na żołądku. gdy tylko znalazł się na powietrzu, drżącą ręką sięgną do kieszeni i wyciągną paczkę papierosów. Odpalił jednego a resztę schował. Przy każdym kolejnym zaciągnięciu się, Matt odczuwał coraz narastający żal do siebie samego. Zastanawiał się czemu nie spędził więcej czasu z Kowalsky'm, czemu częściej go nie odwiedzał.
Im bliżej było ceremonii, tym więcej przybywało osób które chciały uczcić pamięć Polaka. Wśród zgromadzonych Matthew dostrzegł kilku dawnych znajomych z Fortyfikacji. Zjawiło się ich jednak niewielu, co było niemiłym zaskoczeniem.
Uroczystość była piękna, ksiądz z pewnością dostał pokaźną sumę za odprawienie tak wspaniałego pogrzebu. Niektórzy nawet płakali. Matt wpatrywał się jedynie pustym wzrokiem na grób który stanie się ostatnim przystankiem na drodze życia Kowalsky'ego. Gdy trumna znalazła się już w dole a ksiądz odmówił ostatnią modlitwę, wszyscy powoli zaczęli opuszczać cmentarz, wszyscy poza byłymi członkami Fortyfikacji. Sześciu mężczyzn stało nad grobem człowieka którego kochali. Sześciu mężczyzn łączyło się w bólu.
Wspólnie udali się do posiadłości Polaka. Gdy tylko Matthew przekroczył próg domu który jeszcze do niedawna należał do jego dawnego szefa. Od razu wyczuł zapach cygar, który jeszcze unosił się w powietrzu. Była to woń, przywodząca dawne wspomnienia, niemalże melancholijna. Nie było jednak czasu na dywagacje nad przeszłością. Cała grupa zasiadła do stołu, mieli wiele do omówienia.
Ivan ochoczo nalewał wszystkim kolejne kieliszki wody ognistej, której Shepard osobiście nie trawił. Ogólnie nie przepadał za alkoholem, przypominał mu o pewnych wydarzeniach, które wolałby puścić w niepamięć. Ciężko jednak wymazać z pamięci tak pokaźny fragment własnego życiorysu. Matt starał się wyjaśnić Fiodorowi że czka go jeszcze daleka podróż do domu i to poruszając się pojazdem który sam w sobie jest dość niebezpieczny, co dopiero w połączeniu z alkoholem. Rosjanin nie poddawał się jednak kwitując wszelkie usprawiedliwienia Matthew:
-Za Starego nie wypijesz?!- wyraźnie się zezłościł -Tutaj się na kanapę rzucisz, kocem Cię przykryje, a nie będziesz czcze wymówki nam tu urządzał. W ojczyźnie mych rodziców jeśli odmówisz towarzyszowi tej przyjemności, napicia się razem...
Shepard z rezygnacją wziął do ręki kieliszek i opróżnił go szybko, by jak najkrócej czuć smak trunku.
Im dłużej siedzieli przy stole tym bardziej widać było po Ivanie upojenie. W zasadzie ciężko było zorientować się kiedy Rosjanin został wybrany na szefa. Tak więc nowy boss wygłosił krótką przemowę z której Matt był w stanie pochwalić tylko jeden pomysł nazwa jaką zaproponował wielkolud zdecydowanie przypadła mu do gustu. Co do reszty miał jednak odmienne zdanie.
- Wybacz że wtrącam Ivan - powiedział stanowczym głosem - jednak co nam da przeszukiwanie całego miasta i wypytywanie przypadkowych osób. Cała ta sprawa mocno śmierdzi. Za tym nie stoi byle płotka. Jeśli nie będziemy ostrożni szybko możemy wyładować w kostnicy z kulką w głowie. Rozejrzyj się, jest nas zaledwie sześciu, potrzebujemy ludzi, musimy zgromadzić fundusze. Bez tego daleko nie zajdziemy. Trzeba zacząć od pieniędzy, bez nich nikt nie zechce wspomóc naszej sprawy. Trzeba też uważać żeby nie wychylić się z czymś na samym początku. Coś drobnego jak... - zastanowił się przez chwilę - jak chociażby kradzież samochodów. W tym mieście nikt nie zauważy zniknięcia kilku bryk a już na pewno policja nie poświęci temu zbyt wiele uwagi, takie rzeczy są tu na porządku dziennym. Owszem można popytać wśród znajomych co i jak, jednak trzeba też się upewnić co do nich, paplanie na około o Vendettcie na nic się nie zda. Nawet jeśli jakimś cudem by nas nie sprzątnęli, ostrzeglibyśmy w ten sposób winowajców którzy skrzętnie zatarliby za sobą wszelakie ślady.
Wziął głęboki oddech po czym zapalił papierosa, zaciągnął się kilka raz.
- Myślę że przedstawiłem wam sytuację dosyć dokładnie. Sześcioosobowy gang to żaden gang panowie.
Usiadł na swoim miejscu czekając na wypowiedzi innych.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline  
Stary 27-08-2010, 15:48   #5
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Na pogrzeb dotarł z małym poślizgiem, samolot z europy trochę się spóźnił i musiał założyć się z taksiarzem o to czy dotrze w 20 minut na cmentarz taryfiarz zarobił stówę, Nikki dołączył do żałobników akurat by usłyszeć końcówkę przemowy księdza. Ubrany był lekko nie stosownie, ale nie miał czasu się przebrać. Jasny garnitur odcinał się od czerni reszty żałobników. Niki był przystojny, nie tylko kobiety to widziały. Jasne włosy nadawały mu chłopięcy wygląd. Nawet lekko skrzywiony nos nie psuł całości obrazu, pamiątka po nielegalnych walkach, Nikki nigdy jakoś nawet nie pomyślałby go prostować. Do tego na lewym policzku z tyłu okrągła blizna wielkości paznokcia.

Teraz siedział i pił, gdyby nie wujek Siemion to teraz nie dałby rady dotrzymać kroku Iwanowi. W zasadzie to Nikki zastanawiał gdzie się podziewał, nie widział go na cmentarzu. Mniejsza o to.
- Panowie! – wziął butelkę i rozejrzał się po stole – kto niema popitki? – polał chętnym, zwłaszcza Shepardowi, dziwnym trafem ulało mu się trochę i kieliszek stojący obok został zbrukany mineralką.
- Starczy tego chlania. – polał – Ostatnia kolejka za pamięć Kowalskiego i idziemy spać. Teraz gówno wymyślimy. Mat dobrze gada, Nie ma co fikać, skopią nam dupy nawet nie wiadomo kiedy. Teraz wszyscy muszą zapomnieć o nas. Nie ma co ich kłuć w oczy nową nazwą. Najpierw musimy się ogarnąć, odwiedzić starych znajomków, zdobyć kasę i sprzęt. Ja nawet nie mam klamki, prosto z lotniska jadę. Zabójcy dobierzemy się do dupy kiedy my będziemy gotowi, nie oni.
Wzniósł kieliszek.
- Tak więc ostatni toast dzisiaj, a jutro z rana, jak bóg da, do roboty.
 
Mike jest teraz online  
Stary 27-08-2010, 16:08   #6
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- Ten cholerny ból głowy i po co mi to było. - pomyślał Tony gdy obudzil sie na podlodze swojego mieszkania. Zeszlej nocy jak zwykle przeholowal. Zaczynal popadac w alkoholizm a to nie wrozylo nic dobrego. Powoli wstal z podlogi. Jeknal glosno poniewaz podnoszeniu sie towarzyszyl przeszywajacy bol glowu i kregoslupa. Chwiejac sie udalo mu sie dojsc do lazienki. To co zobaczyl w lustrze wcale mu sie nie podobalo. Ogromne waly pod oczami i dwudniowy zarost. - Tak wlasnie skonczysz Tony. - powiedzial sam do siebie. Obmyl twarz zimna woda. Przypomnial sobie nagle, ze cos musi dzisiaj koniecznie zrobic. Wczoraj stalo sie cos strasznego i dlatego schlal sie do nieprzytomnosci. Pusta w glowie. Wydawalo mu sie, ze wczorajszego dnia w ogole nie bylo.

Wyszedl na balkon i wyciagnal z kieszeni paczke papierosow. To bylo to co uwielbial, pierwsze zaciagniecie sie. Dzien od razu stawal sie lepszy. Mieszkal w duzym kilkupietrowym bloku jakich pelno w calej dzielnicy. Niedaleko od jego domu stal niewielki kosciolek. Nagle Tony uslyszal bicie dzwonow dobiegajace z wiezy koscielnej. Kosciol. Dzwony. - O jasna cholera! Pogrzeb! - kompletnie o tym zapomnial. Wyrzucil szybko papierosa i wbiegl do domu. Szybkie spojrzenie na zegarek. Byl spozniony dopiero 20 minut. Szybko umyl zeby i ubral swoja ulubiona czarna koszule. Postawil swoje krotkie, czarne wlosy na zel i wybiegl z domu. Wsiadl do swojego Mercedesa rocznik 95 i szybko udal sie na cmentarz. Z jego domu jechalo sie tam jakies 15 minut. Mial tylko nadzieje, ze nie zlapie go policja, alkomat wciaz mogl wykazac pewna ilosc promili.

- Boze jak moglem o tym zapomniec? Przeciez ten czlowiek byl dla mnie jak ojciec. - odpowiedz byla prosta, ale Tony nie chcial dopuscic do siebie prawdy. Alkohol. Spojrzal raz jeszcze na swoja przepita twarz w lusterku. - Musze sie pozbierac. Dam sobie rade. Bol glowy powoli przechodzi, moze nie bedzie az tak zle.

Przyjechal na sam koniec pogrzebu. Szczerze powiedziawszy spodziewal sie wiekszej liczby osob. Bylo calkiem sporo znajomych twarzy jeszcze ze zlotych czasow Fortyfikacji. Tony tesknil za tymi czasami. Wszyscy z nich byli krolami zycia i nikt nie mogl im podskoczyc.

Gdy pogrzeb sie skonczyl postanowili wspolnie pojechac do domu Kowalskiego i tam zastanowic sie nad cala sytuacja.

Po kilkunastu minutach dojechali do Meadow Hills. Ta okolica niezbyt podobala sie Tonemu. Wolal wielki swiat w centrum miasta. Nigdy tu nie byl. Po rozwiazaniu fortyfikacji zerwal kontakt ze wszystkimi, lacznie z Kowalskim.

Rozmowy trwaly dlugo, czasami bylo ostro, ale przyzwyczail sie do tego. Szczerze powiedziawszy brakowalo mu tego. Wreszcie po kilkunastu minutach doszli do jakiego porozumienia. Szefem zostal Fiodorov. Tony byl bardzo zadowolony z tego wyboru. Wiele slyszal o ludziach, ktorzy posiadali korzenie we wschodniej europie i wiedzial, ze sa twardzi i nieustepliwi. Wlasnie takiego czlowieka potrzebowali.

Po wysluchaniu wszystkich opinii na temat nazwy ich grupy Tony wstal i spojrzal na wszystkich. - Mysle, ze powinnismy reaktywowac nasza grupe pod taka sam nazwa jak kiedys. Fortyfikacja. Wtedy na pewno wszyscy beda wiedziec kim jestesmy i ze lepiej z nami nie zadzierac. - nawiazal tu do slow Fiodora, ze wszyscy powinni wiedziec, z kim zaczeli i jak to sie dla nich skonczy. - Fiodor polej. - poprosil o napelnienie kieliszka. Zimna wodka to bylo to. Wypil zawartosc kieliszka jednym haustem.
Lekko usmiechnal sie, gdy Fiodor zaczal namawiac Matta na wypicie paru glebszych.

- Matt poruszyl bardzo wazna kwestie. Na razie zaden z nas gang. Mysle, ze powinnismy zaczac werbowac ludzi. Na poczatku kogos kogo znamy. Jezeli chodzi o zdobywanie pieniedzy w tym miescie nie brakuje prywatnych wlascicieli nieduzych sklepikow, ktorzy chetnie zaplaca nam za ochrone. Mozemy rowniez przycisnac paru dilerow aby placili nam czesc swoich zyskow. Na razie jednak zgadzam sie z Tommym chodzmy spac a jutro ruszamy pelna para. - wstal od stolu i lekko chwiejac sie rzucil sie na kanape. Patrzyl co zrobia jego znajomi.
 
Morfik jest offline  
Stary 27-08-2010, 18:11   #7
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kerende:

Jock przekręcił się na drugi bok i spojrzał przez małe okienko. Zaraz... Małe okienko. Coś tu nie pasowało. Wyciągnął rękę i złapał brzeg wanny. Podniósł się lekko i spojrzał na otoczenie, w którym się znajdował. Dostrzegł sedes. Szybko wywnioskował, że jest w kuchni i opadł ciężko z powrotem do wanny. Trybiki powolnie wysłały sygnał, że coś jest nie tak. Ponownie wychylił się i przeanalizował pomieszczenie.
-"Nie... To będzie chyba łazienka. Tak. Na pewno łazienka."- po krótkiej rozgrzewce logiczną wytoczył się ze swojego "łoża" i spuścił wodę w kiblu, aby pozbyć się niemiłego zapachu wymiocin.
-Jeden. Dlaczego wylądowałem w wannie? Dwa. Dlaczego klozet jest zarzygany... Trzy... A. Nieważne... Pewnie znowu przegiąłem... Muszę skończyć z drugami...- stwierdził po krótkim monologu. Otworzył okna w całym mieszkaniu. Znalazł fajki i zapalił. Tego mu było trzeba. Nikotyna dotarła do każdej komórki jego ciała i umysł trochę się przebudził.
-Polak...- niemiłe fakty dnia dzisiejszego powróciły. Poszedł się ogolić i po chwili był gotowy. Nie chciało mu się szukać kluczyków w burdelu jaki miał w domu, więc wsiadł w autobus i ruszył na cmentarz.

Przybył dużo za wcześnie. Usiadł pod pobliskim drzewem niedaleko grobu obserwując żałobników. Niektóre twarze znał. Ucieszyło go to. Nie sądził, że ktokolwiek prócz niego z Fortyfikacji się pojawi. Matt, Nikki, Fiodor, Profesorek, Tony. Wszystkich pamiętał. Zapalił kolejnego papierosa. Cała uroczystość obserwował spod drzewa. Nie podszedł. Nie chciał widzieć twarzy Polaka. Już tutaj łza kręciła mu się pod okiem, ale nie pozwolił, aby się wydostała. Stłumił uczucia i jak zwykle z kamienną twarzą analizował wszystko dookoła niego. Kiedy tylko ksiądz zakończył on powoli zszedł do pozostałych paląc kolejnego papierosa. Razem ruszyli do domu zmarłego.

Po wejściu ruszył lekko anemicznym krokiem ku najbliższemu krzesłu. Usiadł na nim i wyciągnął papierosa. Nie pozwalał swojemu umysłowi na przywołanie jakichkolwiek wspomnień. Chciał po prostu przejść do teraźniejszości. Ominąć ten etap. Starał się, aby śmierć Polaka zniknęło z jego głowy i został tylko fakt, że jego już nie ma. Jak, gdzie i kiedy musiało zniknąć. Po prostu go nie ma...
-Po prostu go nie ma...- powiedział w pewnej chwili powracając do żywych kiedy wszyscy zamilkli.- Nie możemy nazywać się Fortyfikacją. Może to przyciągnąć nie potrzebną uwagę i starych wrogów. Wołanie wszem i wobec o Vendettcie również jest alogiczne. Musimy działać ostrożnie jak nigdy. Proponuję zaczęcie jako normalny, nowy gang. Zwerbować jakichś ludzi, powoli się wybić. Wtedy, jak zdobędziemy cokolwiek z czym będziemy mogli czuć się bezpiecznie, możemy wyruszyć w miasto. Jednak. Nie możemy również zostawić tego samemu sobie. Proponuje działanie bierne. Obserwowanie wydarzeń, ale nie włączanie się w nie od razu. Tylko zdobywanie informacji. Polak nie chciałby, abyśmy skończyli tak jak on...
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-08-2010, 20:54   #8
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Matt wysłuchał spokojnie kolejnych wypowiedzi. Wciąż nie pojawiło się nic konkretnego. Postanowił więc sprawy we własne ręce.
- Dobra panowie ja to widzę tak, nie ma co dłużej siedzieć i gadać - zrobił krótką pauzę by się zastanowić - Ivan, zostałeś wybrany na szefa i to zadanie powinno należeć do ciebie, wybacz że mówię ci co masz zrobić jednak tylko ty się do tego nadajesz. Zajmiesz się pozyskiwaniem nowych członków. Mam trochę oszczędności, jutro prześle ci na konto dwadzieścia tysięcy, niewiele jednak zawsze coś na dobry początek, zainwestuj je mądrze, sprowadź nam kilku nowych ludzi - wzrok Matthew przeniósł się na Nikolasa - Tommy ciebie nie było sporo czasu w mieście, najważniejsze w twoim przypadku to poznać kilka nowych osób. Na pewno ktoś cię jeszcze pamięta, zgłoś się do tych ludzi. Może przedstawią cie komuś nowemu, zdobądź kilka nowych kontaktów, może spróbuj wkupić się w łaski jakiegoś innego gangu, kto wie co oni wiedzą. Tylko i tu bardzo ważna rzecz, nie możesz nikomu o nas powiedzieć - westchną - zresztą to tyczy się was wszystkich panowie - Tym razem Shepard zwrócił się do Mike - zdaje się że zajmowałeś się kiedyś podrabianiem kasy, przydałby nam się jakiś większy fundusz, twoje zadanie będzie proste i w miarę bezpieczne, zorientuj się jak teraz wygląda rynek brudnej gotówki, spróbuj zdobyć potrzebny ci sprzęt i zacznij produkcję. Tylko nie przesadzaj, nie możemy zalać tego miasta naszymi fałszywkami, to by nam ściągnęło na głowę policje i konkurentów. Pomoże ci w tym Profesor, no może nie tyle w samym podrabianiu szmalu co postara się dowiedzieć gdzie można wyprać pieniądze. Tony, ty pójdziesz razem z Ivanem, przyda mu się ochrona, poza tym jedna osoba która próbowała by pozyskać nowych ludzi wyglądała by trochę śmiesznie. Musisz sobie zorganizować jakieś nowe ubrania, w tych łachmanach wyglądasz okropnie- Matt wyciągną z portfela trzysta dolarów - trzymaj i kup sobie coś porządnego, musisz wyglądać reprezentatywnie. Ja odwiedzę paru znajomych, spróbuje dyskretnie dowiedzieć się czegoś o śmierci Polaka. Przyda mi się też małe odświeżenie starych znajomości, jak by na to nie patrzyć ostatnio nie jestem na bieżąco. Dobra panowie, to tyle, spotkamy się tutaj dokładnie za tydzień i zobaczymy jak komu poszło, ustalimy też wtedy nowe priorytety i zadania. Tymczasem proponuję żeby każdy udał się do siebie i porządnie się wyspał, przed nami pracowite siedem dni.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline  
Stary 28-08-2010, 00:09   #9
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Plan dobry, Matt. Dodam jeszcze, że lepiej by było gdybyśmy teraz nie zbierali funduszy poprzez haracz. Zawsze komuś wleziemy na teren, nie jesteśmy gotowi na konfrontacje. Znam kogoś, a raczej znałem kto może nam ustawić parę walk. Jak wytrzeźwiejesz Iwan to o tym pogadamy. Jakby co to może uda mi się salę gratis wyłudzić od znajomka.
- Spróbuje tez coś się dowiedzieć na policji. Wiedząc kto naciska na śledztwo może dowiemy si ę w czyjej kieszeni ten ktoś siedzi...
- I jak będziemy mieli trochę luźnej kasy to mogę się nią zająć. Wiedza to jedyna pamiątka od Polaka jaka mi została.
 
Mike jest teraz online  
Stary 28-08-2010, 00:54   #10
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Tony wysłuchał wszystko to, co Matt miał do powiedzenia w kwestii ich przyszłych zadań. Zaczął się lekko denerwować.

Musisz sobie zorganizować jakieś nowe ubrania, w tych łachmanach wyglądasz okropnie
- Matt wyciągną z portfela trzysta dolarów - trzymaj i kup sobie coś porządnego, musisz wyglądać reprezentatywnie. Tego było juz za wiele. - Słuchaj wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić te pieniądze? - powiedział chłodno Tony. - Nie zgrywaj tu wielkiego szefa. Nie ciebie wybraliśmy. Fiodor będzie podejmował wszystkie decyzje, a ja będę się słuchał tylko jego. - Tony zawsze tak reagował na tego typu sytuacje.

Odszedł kawałek dalej od wszystkich, oparł się o ścianę. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego. Fiodor może i był pijany, ale był jeszcze w stanie wydawać polecenia.
 
Morfik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172