lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Postapokalipsa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/)
-   -   [Autorski] Profesja [18+ Brutalna] - SESJA ZAWIESZONA (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/12261-autorski-profesja-18-brutalna-sesja-zawieszona.html)

Lechu 24-06-2013 19:58


Białych puch, który ich otaczał każdego już doprowadziłby do furii. Oni szli naprzód. Cierpliwie przemierzali kolejne metry godząc się na niewygodę, którą był balast w postaci nieprzytomnego snajpera. Biel śniegu co kilka kroków ubarwiała posoka kapiąca z rany mężczyzny. Wszyscy słyszeli zewsząd wycie i ujadanie mutantów, ale nic nie mogli na to poradzić. Przeciwnik był dość daleko, ale instynkt, który nim kieruje na pewno doprowadzi go do nich...

Afanasij wiedział, że tych potworów było minimum tuzin. Echo, które niosło się po dolinie potęgowało jedynie uczucie zagrożenia. Myśliwy zdecydował się zebrać pułapki, które rozstawił przed komisariatem. Wszystkie. Możliwe, że będą musieli uciekać. Nie mogli sobie pozwolić na kolejną stratę czasu. Sokołow podejrzewał, że gość musiał mieć więcej informacji o tym miejscu. Jeżeli chciał się tego dowiedzieć musiał go ratować. To nie byłoby takie trudne gdyby nie świadomość, że przez tego frajera zginęła dwójka jego przyjaciół. Syberyjczyk obiecał sobie, że nie ważne jak bardzo tamten będzie współpracował i tak umrze. Nie chciał go mieć za plecami. Chciał pomścić przyjaciół...

Gdy ekipa trafiła już do środka odezwał się Siergiej...

- Zauważyliście, że od kiedy weszliśmy między budynki wycie ustało?

- Może boją się wejść w teren zabudowany? - zapytał Afanasij przeszukując plecak snajpera.

- Możliwe. - odparł gliniarz. - My z myśliwy zajmiemy się ranami tego tutaj, a wy przypilnujcie drzwi. - powiedział do Proclusa i Vladimira.

Dwójka kompanów wzięła swoją broń i od razu poszła pod drzwi. Mieli w razie co alarmować resztę. W plecaku mężczyzny znajdowało się całkiem sporo fantów. Afanasij wyciągał je po kolei nie mogąc się nadziwić. Dziesięć konserw - nawet, gdy dwie z nich były otwarte - to olbrzymie bogactwo. Mogli je zostawić do czasu, aż skończy się mięso ze zwierząt, które zdobyli. Bandażom i lekarstwom myśliwy przyjrzał się dokładnie. Wyglądały na świetnie zachowane. W zawiniętych w folię pudełkach Sokołow znalazł amunicję od razu podając ją gliniarzowi. Ten pokiwał głową i schował nadmiar pocisków do zapinanej kieszeni. Bagnet, który również znajdował się w plecaku dostał w przydziale Bodobin. Mógł go założyć na karabin i korzystać jak tylko skończy się amunicja. Lornetkę i race Afanasij zostawił sobie. Mogły się mu przydać. Granaty dał wszystkie Siergiejowi wiedząc, że ten zrobi z nich najlepszy użytek. Pozostało zdjęcie... Dwie dziewczynki wyglądały na bliźniaczki. Miały już dobre 12 lat więc musiały się narodzić przed apokalipsą. Poza snajperem i nimi nie było na zdjęciu nikogo. Co się stało z ich matką? Na odwrocie widniała data jakieś 3 miesiące wstecz, ale to nie mogła być prawda. Po co gość miałby się oddalać zostawiając swoją rodzinę? Afanasij tego nie rozumiał...

Mimo iż tętno rannego było stabilne to zaczynał gorączkować. Myśliwy się na tym nie znał, ale zdecydował się podać mu leki. Czytać umiał więc przeczytał na opakowaniu jaki lek jest do czego i podał w odpowiednich proporcjach. Musiał zmarnować na niego trochę wody. Obawiał się, że jak tamten poczuje się lepiej będzie musiał mu dać jeść... Miał jedynie nadzieję, że informacje, które posiadał snajper były tego warte.

Dhratlach 26-06-2013 19:12

Zanim wyruszył spotkać się ze starcem jeszcze raz sprawdził markę, rodzaj wtyczki i specyfikacje najwyraźniej rozładowanego laptopa... przyda się w przypadku montowania zasilacza. Szczerze, jakie miał szanse że znajdzie działający zasilacz na tym zadupiu zwanym ruiną? Tak, nikłe, ale i tak o wiele większe niż cokolwiek innego. Elektronika raczej nie należała do popularnych celów zbieraczy.

Droga była dość spokojna, a starzec zdawał się być jeszcze spokojniejszy. Z niechęcią zostawił broń i bagnet w kryjówce zabierając jedynie plecak z manierką i menażką. Stary pasek wymienił na ten z kaburą, teraz pustą. Jedynie gazrurka wciśnięta między pasy plecaka miała pełnić rolę obronną. Tak, jakby gazrurka mogła w jakikolwiek sposób pomóc w większym konflikcie.

Byli przed mostem, tym nieszczęsnym mostem którego nie miał zamiaru przebywać tak jakby tuż za nim unosiła się złowroga mgła sunąca nisko, żyjąca własnym życiem. Spojrzał na starca. Raz się żyje, zresztą teraz jak zaczął o tym myśleć zadał sobie pytanie, skąd starzec ma fanty? Odpowiedź sama się nasuwała. Szkoda, że na to nie wpadł nim przystał do staruszka, a tak może rzeczywiście się czegoś nauczy.

Jak by nie patrzeć, wszędzie było mnóstwo żywych truposzy, nie? Jeżeli by tak skonstruować na nie pułapkę, a potem odwiedzać, dobijać i zgarniać fanty? Genialne w swojej prostocie, a zombie to przecież nie są ludzie. Widzieliście kiedyś inteligentnego zombie? Właśnie. No, tak, pozostała tylko jeszcze kwestia rabusi, mutantów i innych których można znaleźć po drodze, ale hej.. Nikt nie mówił, że życie po Upadku jest bezpieczne, nie?


Staruszek krótko przed mostem zatrzymał się i rozejrzał. Potem zszedł wzdłuż mostu po starym molo i wszedł pod most gdzie unosiła się sterta rupieci. Stare drzwi jakieś krzaki i puszki po farbie. Była też lina cumownicza którą kazał tobie odwiązać a sam wszedł na drzwi. Nimi przemieścił się na środek pływającej sterty i chwycił gałąź. Odrzucił ją. Pod gałęzią unosiła się na wodzie zakamuflowana łódź. Obciążona tak by nie wystawała po za pływające graty. Jak się okazało staruszek wywalił kilka kamieni i odwiązał jeszcze dwie liny wychodzące z wody. Łódź natychmiast się uniosła nad lustro wody. Spojrzał na ciebie. - No co się gapisz wsiadaj! - rzekł i podniósł wiosło - masz odepchnij nas. - Odepchnąłeś łódź a ona cichutko pomknęła do przodu.
-No siadaj trochę popedałujemy. - Jak się okazało w łodzi był mechanizm jak w rowerku wodnym. Siedział się w niej dość nisko. Staruszek obalił kawał płyty zakamuflowanej różnymi odłamkami i gałązkami. Pozornie wyglądająca łódź jak pływające skupisko śmieci sunęła cicho do przodu.
- Powoli ale bezpiecznie - powiedział dziadek. Uśmiechał się do ciebie. Minęliście zakole jak i dłuższy odcinek prostej. Po jakiś 25 minutach dopłynęliście do ruiny która posiadała zatoczkę wewnątrz jeszcze stojących fundamentów. Tam staruszek kazał ci zacumować. Wokoło były ściany na których wisiały plakaty starych filmów. Widocznie ktoś je naklejał. Zacumowaliście łudź, po czym staruszek przeprowadził ciebie wyjściem przez ruinę. Wyjście było zakamuflowane stojącą ciężarówką. Trzeba było się przeczołgać pod nią.

Dalej szliście wąskimi uliczkami wzdłuż ruin i pozostałościach po budynkach. Ni żywej duszy. Czyli staruszek bujał z tymi ludźmi nie lubiącymi broni.

Doszliście do dużego budynku. Wyglądał na stary ledwo zipiący wieżowiec. Na dolnej kondygnacji był wjazd do podziemnego parkingu. Weszliście tam. Było słychać jakieś charczenia i jęki. Doszliście do końca podziemia tuż przy windzie stała ciężarówka która na pace miała w klatce kilku zombie. Klatka nie miała góry a nad nią była wyrwa w suficie. Zapewne w ten sposób wpadły zombiaki ale nie są aż takie głupie by tak po prostu wpaść. Jak się okazało nad wyrwą wisiało mięso ślepego psa. Wisiało i prowokowało do zdobycia przez zombie. Tylko by je dostać trzeba było przejść właśnie nad wyrwą. A żaden zombie nie pomyślał by ustawić choćby deskę by przejść.

Niektóre z nich było cywilami, a nie które wojskowymi. Starzec wyciągnął z pod samochodu kuszę i podał tobie. - No czas zarobić na chleb. Jak to kiedyś mówili. - Po zabiciu otworzył klatkę i pozbierał fanty. Ciała po wywalaliście do szybu windy.

Fanty złożyliście w kabinie ciężarówki. Następnie ruszyliście dalej. Staruszek znów prowadził. Dotarliście jeszcze do kilku pułapek. Jedne były zrobione z wyrw. Gdzie zombie wpadali jak niedźwiedzie do jam. A potem nie mogły się wydostać. Inne były na zasadzie opuszczanych kraty w pomieszczeniu z tykającym budzikiem nad sufitem. Były też pułapki na ślepe psy.

Razem pułapek było dwanaście. Lecz staruszek mówił coś że nie obejdziecie wszystkich. W drodze powrotnej zbieraliście fanty. Przy przed ostatniej skręciliście do starego supersamu. Był to budynek opuszczony i poniszczony. Jak się okazało był pełen półek niestety pustych. Staruszek nie przejął się tym tylko minął część sklepową i wszedł na zaplecze. Tam usiadł, wyjął kanapkę i zaczął jeść.
- A ty nie jesz. Chyba nie wyszedłeś bez jedzenia? - spojrzał na ciebie.


Po pewnym czasie, Klaus zdał sobie sprawę, że samo chodzenie za dziadkiem nauczy go jednego. Tak, dawał sobie dwa miesiące, po dwóch miesiącach będzie patentowanym tragarzem. Tylko dlaczego przewidywał zakwasy pod koniec wieczoru i palącą potrzebę napicia się piwa? Cóż, odpowiedź czekała go dość niedaleko.

Klaus nie liczył już nawet ile zombich padło od kuszy, ile było już martwych w wyniku niefortunnych 'wypadków'. Tak jak ten młody chłopak na którego klatka spadła tak, że rozłupała mu pół czaszki i bark. Koszula choć w bardzo kiepskim już stanie stała się zwykłą szmatą która już raczej nie nadawała się na handel, chociaż wciąż materiał to materiał. Zaskakiwał go natomiast stan chodzących trupów. Zdawały się nadgniwać, ale nie rozkładać się kompletnie. Ile to minęło od Upadku? Rok? Możliwe, a jednak pomimo upalnego lata, Pierwszej Skwierni, większość wyglądała zadziwiająco dobre. Cokolwiek powodowało, że się ruszały, było diabelnym cholerstwem.

Pytanie starca wyrwało studenta z zamyśleń. Zamrugał powracając do rzeczywistości i spojrzał na niego po czym sięgnął po menażkę. Ku jego zaskoczeniu była lekka... pusta. Podrzucił ją w dłoni spoglądając na nią ze zdziwieniem i spojrzał na Licza.
- Cholera, wiedziałem, że o czymś zapomniałem. - Odparł. Więcej nie trzeba było. Cóż, może i miał łeb do trybików i innych ustrojstw technologicznych, ale czasami rzeczy najistotniejsze mu unikały. Za bardzo musiał przejąć się zamówieniem dla żołdaka. Nie miał w zwyczaju nawalać. Raz, a dobrze, zawsze powtarzał.

Wzruszył ramionami. Najpierw robota, a potem nagroda.
- Zjem jak wrócę. - powiedział jak gdyby nigdy nic. Na studiach zamykał się na całe dnie przed końcem terminu i o prawie niczym na ząb i do picia dopinał prace semestralne... swoje i nie tylko. Popyt i podaż jak to mawiają. Zadziwiające, jak ta zdolność przydała mu się po Upadku. Połowę zawdzięczał młodemu wieku i kondycji, drugą praktyką.. Zresztą teraz to dłonie miał całe od żywych inaczej, jakoś nie widział tego by teraz nimi jeść. Nigdy nie wiesz jak to choróbsko się roznosi..

Nasty 28-06-2013 18:33

-----------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano - 1 stopni w południe - 1 stopni wieczorem – 2 stopni w nocy – 2 stopni. W dzień i w nocy deszcz z śniegiem.

Jack Miller „Siergey”

Cholera nie wiedziała co to było, ale kurna mać przeżyło! I było tuż, tuż. Z wyglądu postać człowiecza z tym że… Mózg na wierzchu?! Całe blade i oczu brak. A raczej były zaślepione oczodoły. Łykowata budowa ciała. Jak chodzący mózg z ciałem anorektyczki. Bez broni. A raczej broni palnej. Bo jeżeli się ma taką broń psychologiczną to po co dźwigać szmelc z sobą.

No i śmierć była nieunikniona, pytanie jak mnie to coś zabije? Sam sobie już wolne palnąć w łeb. – Kurwa zaraz a może to właśnie jego sposób!? Może to on mi podświadomie każe?! Broń długa na samobójstwo dość nie poręczna broń, lepiej nóż! Zdążę podnieść a co?! Wal się! To ja tu jestem chory na paranoję!

Cywil walczył z samym sobą również. I chyba równie źle mu szło tak jak tobie. Poprawka widząc jak zaczyna ciąć sobie szyje stwierdziłeś że gorzej jemu idzie. Widać poddał się. Miał już nacięcie skóry zamieniającą się w fontannę krwi. Po chwili padł.

Ręce tobie zaczęły się trzęś przeładowałeś broń nawet na nią nie zerkając, jak zawodowiec. Oparłeś kolbą o podłogę i oparłeś podbródek o koniec lufy. Palec powędrował na spust. Zamknąłeś oczy i powiedziałeś w myślach „Wal się!”. I palec zaczął dociskać spust. Usłyszałeś huk i poczułeś szarpnięcia…. Szarpnięcia?

Jedno szarpnięcie broni z pod brody a drugi wystrzału. Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś Cywila. Stał żyw skubaniec nawet nie draśnięty. Jak to możliwe? Spojrzałeś na drzwi i podłogę. Dwa kroki od drzwi leżało coś z mózgiem na wierzchu. Tym razem z mózgu wystawała rękojeść bagnetu M10.

Pierwsze to co ci przyszło na myśl to zapytać… jak?
Cywil jednak cię uprzedził. Widzisz Siergey.. zawsze ci mówiłem że za dużo dumasz. Nie myśl tyle to przeżyjesz. Nasuwały ci się jednak pytania, lecz coś jeszcze tam było. Kompan nie czekał, tylko pozbierał broń przeładował i stanął przy drzwiach. A tobie kazał pozbierać co potrzebne do plecaka. Więc pytania zostawiłeś na opowieści przy ogniskowe….

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: 4

- Neutralni: ?

- Przyjaciele:1 ( Dymitr Lebiediew „Cywil” )

Opis Otoczenia:

Teren – nieznany.

Ekwipunek Dodany: - M10 Bagnet, M16, Ak-47, Mapa, Notatnik, Granaty x 3szt, Maski x 3 szt, Mundur, Plecak, Lornetka, Hełmy USA Army x 2 szt,
Stare buty, szypa, haczyk do pieca, stara płachta służąca za nakrycie. Skóra ludzka 1m x 1m.


-----------------------------------


Warunki pogodowe. Rano -2 stopni w południe -1 stopni wieczorem – 3 stopni w nocy – 5 stopni. W dzień i w nocy silny wiatr.

Dorofei Maslow „Wielkolud”


Szedłeś szerszą ulicą koło parku. Minąłeś wraki i autobus. Słychać było wycie psów. Były daleko przynajmniej tyle można było określić po odgłosach. Wszedłeś w park bark trochę zaczął drętwieć niby dziewczyna leciutka ale wciąż ta sama pozycja zaczęła dokuczać. Jeszcze przeszkadzająca broń stale opadał przez brak siły w ręce która również trzymała tę samą pozycję dość długo. Mijałeś zniszczony pomnik. Jeszcze trochę drogi zostało do apartamentowca.

Zobaczyłeś wielki lej bo wybuchu. O dziwo były w nim okopy i umocnienia. Worki z piaskiem i inne zabezpieczenia. Leżały też przy stanowisku, zapewne kiedyś CKM, skrzynki amunicji dwie otwarte i puste i trzy zamknięte. Leżało kilka dziwnych spalonych trupów w mundurach USA ARMY. Dziwnie zbudowane czaszki tych trupów które uwydatniały nad wyraz przerośniętą część potyliczną i osunięte czoło na oczy. Zęby też były jakieś dziwne jak u drapieżnika. Były jeszcze dwa trupy które były bardziej świeże. Bardziej tzn dzisiejsze. Były bez głowy. Za lejem była ścieżka nią mijało się kilka spalonych krzaków które nie ugięły się przed zagładą i zaczęły już odrastać.

Tuż za parkiem na samym środku wielkiego placu zaczynały się schody do Muzeum. Przy schodach leżały znów worki z piaskiem druty kolczaste i umocnienia. Stały też dwa stanowiska CKM jeden z nich kompletny tzn. z bronią widoczną na trójnogu. Drugi był zniszczony. Leżało też tam kilka trupów również świeżych. Te miały głowy i były podobne do tych w leju. Czyli dziwne czaszki i zęby.

Psy było słychać już znacznie bliżej niż przedtem. Za placykiem dalej po prawej stronie było już wejście do apartamentowca.


Postacie otaczające gracza:- Wrogie: 12

- Neutralni: 1

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Miasto:
Dużo budynków w całości

- ogólnie – Miasto Ruin


Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności:

Ak-47 : +2 broń maszynowa, + 5 Morale. + Jeden magazynek.
zapalniczkę, latarkę, broń + 5 Morale + Jeden magazynek, kajdanki, kluczyki i pas, pęk kluczy (16 kluczy)
---------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano 12 stopni w południe 12 stopni wieczorem 12 stopni w nocy 10 stopni. W dzień słońce – w nocy duszno i sucho.

Klaus Bauer „ Sprężyna”


Staruszek wyciągnął paczuszkę. Była to stara gazeta zwinięta starannie jak cukierek krówka. W środku była ryba podsmażona i kawał chleba grzybowego.

No oddasz mam nadzieję kiedyś jak będę w potrzebie! – Po czym zaczął zajadać swoją porcję. Na chwilę przestał spojrzał na ciebie

a ty rodziny nie masz? – zapytał od tak. I znów zaczął konsumować…..

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: 10+

- Neutralni: 1

- Znajomi : 2

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Miasto

Teren – zabudowany, woda, ruiny.
- ogólnie – płaski, oddzielony wodą 35%. Brak drzew i roślinności. Ruiny ponad 89%.

Ekwipunek + ( GGDoc )

------------------------------

Warunki pogodowe. Rano -19 stopni w południe -17 stopni wieczorem -10 stopni w nocy -10 stopni. W dzień słońce, mróz arktyczny – w nocy burza śnieżna.

Afanasij Sokołow

Ranny snajper gorączkował przez cała noc. Za kryjówką cisza i spokój jakby to miejsce było święte lub co gorsza przeklęte. Noc dłużyła się przy jękach leżącego człowieka. Stan jego nad ranem się poprawił gorączka spadła. Póki co był nieprzytomny lub dobrze udawał. Z sideł śmierci wybawiły go leki ale i to że dobrze skubaniec się odżywiał. I wcale nie chodzi o te kilka puszek konserw czy mięso zwierzęcia. Nie widać było u niego objawów przebiałczenia czy braku minerałów. Nie było też widać zaburzeń potu i łoju. Musiał mieć luksus lub był zamknięty w inkubatorze bo inaczej to niemożliwe. Sprawdzając jego stopy nie były odmrożone czy nadwyrężone od kilku godzinnych tułaczek po śniegu. On musi gdzieś jeszcze mieć kryjówkę i to luksusową.

Gdzieś tak do południa odzyskał świadomość …

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: 1

- Znajomi :, Proclus Biryukov, Vladimir Bezrukov,

- Przyjaciele: Siergiej Borodin

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki
– Stary budynek (komisariat)
Teren – płaski, zbudowany
- ogólnie – Miasto duchów 12 budynków w tym 6 to ruiny.

Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności: + ekwipunek snajpera

Zając,Pies, Drut,Siergiej, Vladimir – palety śniegowe: + 10% Morale, + 10% Wytrwałość.
Afanasij Sokołow- palety śniegowe: + 10% Morale, + 10% Wytrwałość.
– rękawice grube: +10% Wytrwałość, +2 Morale i Przetrwanie (Tabela).
- oprawienie zwierzyny: +1 zdobywanie jedzenia, +1 Morale(Tabela).
Siergiej Borodin – zabicie Rysia: +2 Łowiectwo, +1 Karabin (Tabela).



------------------------------------------------------------------

Lechu 04-07-2013 22:36


Afanasij siedział i czytał. Czytał nie przejmując się losem snajpera. Myśliwy wiedział, że zrobił co mógł, a z lekami jakie miał przy sobie ranny mężczyzna mógł więcej niż zrobił aby uratować świętej pamięci Methodiusa. Sokołow w noc, gdy snajper okropnie gorączkował skończył książkę i na spokojnie układał sobie w głowie nowo zdobytą wiedzę. Temat oprawiania skór stał się dla niego bliższy, ale wiedział, że nadal wiele musiał się nauczyć... Jęki snajpera były melodią dla ucha, które słyszało wycie dwójki konających z jego powodu przyjaciół. Normalnie gość już by nie żył, ale Afanasij nie chciał aby umarł. Nie teraz i nie szybko...

Gdy Sokołow - po dość krótkim śnie - został obudzony przez Siergieja okazało się, że gorączka snajpera spadła. Organizm wygrywał z toksynami. Myśliwy zastanawiał się co bardziej mu pomogło: Leki czy jego dobre odżywanie? Ciało mężczyzny budziło w Syberyjczyku mieszane uczucia, bo poza raną nie miało ono żadnych skaz. Nie znał się na medycynie, ale wiedział, że tak wygląda dobrze odżywiony, zdrowy człowiek. Bez odmrożeń, bez popapranych ran, z dostateczną ilością witamin w organizmie. Albo ktoś się nim opiekował medycznie albo ten gość miał gdzieś w okolicy solidne zaplecze...

Przed tym jak snajper się obudził Afanasij przyjrzał się zdobytej na nim lornetce. Lornetka była granitowa i miała na obudowie znaczek "Celestron 12x50". Posiadała wielokrotnie powlekane soczewki i pryzmaty dachowe do maksymalnego kontrastu i odwzorowania kolorów. Co więcej wyposażona była w szkło, które oferuje od brzegu do krawędzi wyrazistość i doskonałą korekcję kolorów. Obudowa wykonana była z jakiegoś stopu magnezu, który jest lżejszy od aluminium i bardziej odporny na obsługę w każdym środowisku. Sokołow widział już wiele lornetek, ale ta była świetna. Idealna do polowań i obserwacji dzikich zwierząt...



***

Afanasij widząc, że snajper się budzi podał mu wody. Nie miał już gorączki i był na całkiem dobrej drodze do odzyskania zdrowia. Sokołowa i drugiego z obecnych Rusków to średnio cieszyło, bo w końcu ten facet stał za śmiercią ich dwóch kompanów. Afanasij chwycił groźnie wyglądający nóż, a Siergiej uniósł karabin snajpera.

- Lepiej Ci? - zapytał myśliwy zimno. - Dobrze. - odpowiedział nie czekając na słowa mężczyzny. - Byłeś ranny i zdechłbyś gdyby nie my. Pomogliśmy Ci mimo iż zastrzeliłeś jednego z naszych kompanów, a drugi zmarł po wejściu w zastawione przez Ciebie szczęki. A teraz opowiadaj... Skąd jesteś?

Były glina póki co się nie odzywał mierząc w korpus mężczyzny. Gość był ranny i nadal nie miał tyle sił, aby komukolwiek zagrozić. Pewnie pobiłoby go sprawniejsze dziecko.

- Jony! Jony Taylo! - zakaszlał i kontynuował. - Jestem Amerykaninem! Dziękuję! - znów zakaszlał po czym opadł z sił, ale był przytomny patrząc na rozmówców jak na wybawicieli.

- Trochę mniej entuzjazmu. - powiedział chłodno myśliwy. - Mam tu zdjęcie... - powiedział Rusek wyciągając fotografię. - Na odwrocie jest data sprzed jakiś 3 miesięcy? Gdzie je zrobiono i co oznacza data?

- Nie zajmuj się pierdołami, Sokołow. - powiedział Siergiej.

- Bardzo mnie to interesuje. Gdzie je zrobiono i co oznacza data? To twoja rodzina? - zapytał ponownie Afanasij.

Ranny zamilkł. Wyraźnie nie chciał nic powiedzieć. Odwrócił głowę i zakaszlał. Skierował wzrok w sufit i odpłynął gdzieś w myślach.

- Nie chce Tobie robić krzywdy, ale zaraz mnie do tego zmusisz. - powiedział myśliwy surowo. - Zmienię temat, ale na następne pytanie odpowiedz. Nie chciałbym zrobić tego do czego mnie zmusi Twoje milczenie...

- Gdzie masz kryjówkę i jak udało Ci się przeżyć? - zapytał Siergiej.

Snajper cały czas patrzył w sufit. Nic nie mówił. Nawet nie zareagował. Jakby wszedł myślami w swój świat. Wyćwiczony styl wojskowy albo dostał na łeb.

- To ostatnie ostrzeżenie. - powiedział przez zęby Siergiej odkładając karabin i chwytając nóż. - Albo nam odpowiesz albo tutaj zdechniesz. Nie ma mowy abyś umierał powoli. Będziesz skomlał długo i głośno. Zabiłeś mi dwóch przyjaciół...

Snajper był związany, ale się nie szarpał. Nie robił nic. Afanasij postanowił dać mu jeszcze chwilę. Na wypadek gdyby jednak chciał żyć. Stracili w końcu na niego sporą porcję leków. Nie będą tracić kuli. W razie potrzeby zadźgają go nożami...

Ranny nie przejął się groźbami. Widać dobrze był wyszkolony skubaniec lub bardzo mu zależało na rodzinie. Popatrzył na Rusków kolejno. W końcu zaczął coś mówić.

- Trzeba było to zrobić tam! Tu już jest za późno! Nie wolno przelewać krwi na ziemi ocalonej! - odkaszlał. - Powiem wam we właściwym czasie. Teraz nie mogę. - spojrzał na nich. - Dziękuję wam za ocalone życie. - patrzył jakby naprawdę cieszył się że żyje.

- Jakiś dziwny jest ten gość. - powiedział Siergiej do myśliwego. - Im dłużej będziemy go trzymać tym więcej żarcia nam wciągnie. Do tego nie wiemy czy posiada jakiekolwiek informacje...

- Póki co można poczekać. - powiedział Anafasij. - Nie stanowi zagrożenia, jest związany. Nie ma broni, ani nic co miał w plecaku. Może poczekajmy, bo zabić można go zawsze. Ta wiedza się nam przyda.

Podczas późniejszego spotkania grupa Syberyjczyków ustaliła, że poczekają aż gość zacznie mówić. Możliwe, że ich cierpliwość zostanie wynagrodzona bardzo cennymi informacjami. Musieli zdać ten test i nie zrobić mu krzywdy do czasu aż nie powie im gdzie do tej pory mieszkał...

AJT 05-07-2013 09:45

Widząc te obrazy, przez głowę Maslowa przebiegło parę myśli. Parę, gdyż Dorofei w myśleniu zbyt dobry nie był. On bił, nie myślał… Tylko co, jak teraz coś będzie chciało ubić jego. Iść do apartamentowca, czy nie iść? Chować się, czy nie chować? Uznają go za wroga, czy nie? Zaklął szpetnie w myślach, by się opanować. Najchętniej ciepnąłby dziewczynę gdzieś w bok i schowałby się. Ale co, jeśli psy tu nadejdą, przecież wyniuchają go. Spojrzał jeszcze raz na apartamentowiec i ponownie zaklął szpetnie. Odwrócił się, przerzucił dziewczynę na drugie ramię i szybkim krokiem ruszył w stronę, z której tu przybył. Starał się iść tak, by być osłonięty przez rzeźbę terenu. Minęło trochę czasu, może tamci już go nie szukali. Spróbuje wrócić w miejsce strzelaniny. Uważnie, powolutku, pilnując, czy dziewczyna się nie budzi.

Dhratlach 08-07-2013 18:24

Przyjął paczuszkę z lekkim skinieniem po czym zaczał się nią zajmować. Chleb grzybowy... kto by pomyślał.
- W sumie to mam.. -odpowiedział jak gdyby nigdy nic - ..ale nie wiem co się z nimi stało po Upadku. Wiesz, kiedy padły stacje, a wszystko przejęło wojsko niemożliwe było nawiązanie kontaktu.
Zaśmiał się widocznie coś wspominając.
- Chyba że pytasz o żonę czy coś tam, to nie. - wzruszył ramionami - Byłem studentem, nie takie rzeczy miałem w głowie.
- A pan? Pan ma rodzinę? - zapytał podtrzymując rozmowę, choć mimowolnie nasłuchiwał tego co dzieje się wokoło. Gazrurka leżała wesoło wetknięta między pasy plecaka stojącego obok.

- Ja... ! A no mam.. mam.. córkę... Może w twoim wieku jest. - odpowiedział od tak i również zamyślił się chodź na jego twarzy było widać smutek.

Uśmiechnął się lekko, raczej starzec nie kłamał, raczej. Zresztą, był mu potrzebny, dlaczego miałby kłamać?
- Ma pan córkę? - zapytał ciepło, łagodnie drążąc temat. Ciekawość, tak, kierowała nim ciekawość.

- A no mam, mam.. - odpowiedział zamyśliwszy się. Sekundę później trzymał broń w ręku i celował w wejście.

Chwilę później weszła postać przez drzwi. Dość ci znana kurtka jak i kaptór na głowie. Tak to była “Ru”. Jakby wiedziała gdzie was znaleść. Wchodząc rzekła do staruszka. - Widzę że nadal słuch masz dobry. - zdjęła kaptur i uśmiechnęla się.

Staruszek rownież się uśmiechnął opuszczając broń rzekł - No słuch, jak słuch.. ale te perfumy czuć zdaleka - roześmił się.
Dziewczyna podeszła do staruszka i przywitała się serdecznie. Następnie rozsiadła się i uśmiechnela do ciebie. - Witam - i wyciągnęła coś z torby. Otwinęła i zaczęla jeść.

Staruszek znów zaczął wcinać swoją porcję. - To gdzie się wybierasz ? - zapytał przeżówając.

- Do Messy- odpowiedziała krótko.
- No nieźle. Może i my tam pójdziemy! - odpowiedzial staruszek i dodał - Szukamy elektro-szmelcu. -
- No to będę zaszczycona. - odpowiedziała z uśmiechem patrząc na staruszka po czym zerkneła na ciebie.

- Dobry Ru.. - odpowiedział odserwując wymianę zdań między Kobietą, a Liczem - ..ale gdzie Messa jest nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami.

Nasty 10-07-2013 23:09

-------------------------------------




Warunki pogodowe. Rano - 1 stopni w południe - 1 stopni wieczorem – 2 stopni w nocy – 2 stopni. W dzień i w nocy deszcz z śniegiem.

Jack Miller „Siergey”

Cholera nie wiedziała co to było, ale kurna mać przeżyło! I było tuż, tuż. Z wyglądu postać człowiecza z tym że… Mózg na wierzchu?! Całe blade i oczu brak. A raczej były zaślepione oczodoły. Łykowata budowa ciała. Jak chodzący mózg z ciałem anorektyczki. Bez broni. A raczej broni palnej. Bo jeżeli się ma taką broń psychologiczną to po co dźwigać szmelc z sobą.

No i śmierć była nieunikniona, pytanie jak mnie to coś zabije? Sam sobie już wolne palnąć w łeb. – Kurwa zaraz a może to właśnie jego sposób!? Może to on mi podświadomie każe?! Broń długa na samobójstwo dość nie poręczna broń, lepiej nóż! Zdążę podnieść a co?! Wal się! To ja tu jestem chory na paranoję!

Cywil walczył z samym sobą również. I chyba równie źle mu szło tak jak tobie. Poprawka widząc jak zaczyna ciąć sobie szyje stwierdziłeś że gorzej jemu idzie. Widać poddał się. Miał już nacięcie skóry zamieniającą się w fontannę krwi. Po chwili padł.

Ręce tobie zaczęły się trzęś przeładowałeś broń nawet na nią nie zerkając, jak zawodowiec. Oparłeś kolbą o podłogę i oparłeś podbródek o koniec lufy. Palec powędrował na spust. Zamknąłeś oczy i powiedziałeś w myślach „Wal się!”. I palec zaczął dociskać spust. Usłyszałeś huk i poczułeś szarpnięcia…. Szarpnięcia?

Jedno szarpnięcie broni z pod brody a drugi wystrzału. Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś Cywila. Stał żyw skubaniec nawet nie draśnięty. Jak to możliwe? Spojrzałeś na drzwi i podłogę. Dwa kroki od drzwi leżało coś z mózgiem na wierzchu. Tym razem z mózgu wystawała rękojeść bagnetu M10.

Pierwsze to co ci przyszło na myśl to zapytać… jak?
Cywil jednak cię uprzedził. Widzisz Siergey.. zawsze ci mówiłem że za dużo dumasz. Nie myśl tyle to przeżyjesz. Nasuwały ci się jednak pytania, lecz coś jeszcze tam było. Kompan nie czekał, tylko pozbierał broń przeładował i stanął przy drzwiach. A tobie kazał pozbierać co potrzebne do plecaka. Więc pytania zostawiłeś na opowieści przy ogniskowe….

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: 4

- Neutralni: ?

- Przyjaciele:1 ( Dymitr Lebiediew „Cywil” )

Opis Otoczenia:

Teren – nieznany.

Ekwipunek Dodany: - M10 Bagnet, M16, Ak-47, Mapa, Notatnik, Granaty x 3szt, Maski x 3 szt, Mundur, Plecak, Lornetka, Hełmy USA Army x 2 szt,
Stare buty, szypa, haczyk do pieca, stara płachta służąca za nakrycie. Skóra ludzka 1m x 1m.


-----------------------------------


Warunki pogodowe. Rano -2 stopni w południe -1 stopni wieczorem – 3 stopni w nocy – 5 stopni. W dzień i w nocy pada śnieg.

Dorofei Maslow „Wielkolud”

Wydostałeś się z parku i szedłeś znów tą samą ulicą. Psy wyły już blisko. Było dziesięć różnych odgłosów wycia. Dziewczyna się przebudziła była delikatnie oszołomiona. Jak tylko doszła do siebie zaczęła się szarpać. Na czole miała bardzo ładny siniak.

Mijałeś kilka wraków. Jedne były posmolone jakby paliły się niedawno inne pożarte rdzą i obrośnięte roślinnością która była goła jak to bywa zimą. Coś trzasnęła na prawo od ciebie. A tuż nad tobą tak po lewej spadło troszkę gruzu i pyłu. Pod nogami zgrzytał śnieg który zaczął znów padać.


Postacie otaczające gracza:- Wrogie: 18

- Neutralni: 1

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: 1

Opis Otoczenia:

Miasto:
Dużo budynków w całości

- ogólnie – Miasto Ruin


Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności:

Ak-47 : +2 broń maszynowa, + 5 Morale. + Jeden magazynek.
zapalniczkę, latarkę, broń + 5 Morale + Jeden magazynek, kajdanki, kluczyki i pas, pęk kluczy (16 kluczy)
---------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano 12 stopni w południe 12 stopni wieczorem 12 stopni w nocy 10 stopni. W dzień słońce – w nocy duszno i sucho.

Klaus Bauer „ Sprężyna”

Do Messy była może i nie daleka droga ale kręta i dość nieciekawa. Po dłuższym czasie dotarliście tam. Po drodze sprawdzając kilka sklepów i kryjówek staruszka.

Wychodziło na to, że „Ru” wiedziała o pułapkach starca. A on nie miał nic przeciwko że ona o tym wie. Było tu coś nie tak. Skoro ona wie, to ma jakiś w tym zysk. Bo inaczej wynikało że jednak ta kobieta ma serce by zostawić temu człowiekowi jego dorobek.

Sama Messa jak na to mówią okazała się wielką halą niegdyś do przerobu ryb. Było to miasteczko małe raczej zamknięte dla obcych. Już wchodząc na ulicę przed miastem było się obserwowanym. Dwóch mężczyzn zapewne strażników przywitało się pokazując rękę w górze. Stali na dachach starych budynków. Trzeci ledwo widoczny na wysokim dźwigu przeładunkowym. Hala jak się okazało to był tylko przedsionek miasta. Reszta znajdowała się na starym kontenerowcu wbitym w niegdyś suchy dok. Wejście do niego było za pomocą dźwigu. Winda takowa brała na raz około 40 ludzi. W samym mieście było może ich ze 280. Byli to tutejsi. Hala była do przybyłych którzy bywali już tu i dostali zezwolenie.

Przepych jaki tu był w jedzeniu i rzeczach nie jeden przedwojenny supermarket mógł pozazdrościć. Na kontenerowcu były jeszcze kontenery, które pełniły zadanie mieszkań jak i sklepików. Wszystko było ładnie zorganizowane i nawet trzymało się całości.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: 0

- Neutralni: 1

- Znajomi : 2

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Miasto
… Messa
Teren – zabudowany, woda, ruiny.
- ogólnie – płaski, oddzielony wodą 35%. Brak drzew i roślinności. Ruiny ponad 89%.

Ekwipunek + ( GGDoc )

------------------------------

Warunki pogodowe. Rano -19 stopni w południe -17 stopni wieczorem -10 stopni w nocy -10 stopni. W dzień słońce, mróz arktyczny – w nocy burza śnieżna.

Afanasij Sokołow

Niby wycie ustało. Jednak uczucie było że coś tam jest i czeka by was dorwać. Kto by spokojnie spał w takim momencie i z tymi myślami. No może i Wy. Minęło już kilka dni od waszego dotarcia w tą mieścinę.

Snajper zaczął już raźniej wyglądać chodź co jakiś czas pocił się. W pewnym momencie usiadł. Siedział tak jak wryty i patrzył w ścianę. Może to szaleniec i po prosu trzeba go kropnąć i tyle. Gdy tak siedział drgnął jakby open tany spojrzał na was. Coś załomotało jakby nad wami a on krzyknął

Lawina! – i próbował ruszyć a raczej przeczołgać się w stronę drzwi.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: 1

- Znajomi :, Proclus Biryukov, Vladimir Bezrukov,

- Przyjaciele: Siergiej Borodin

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki
– Stary budynek (komisariat)
Teren – płaski, zbudowany
- ogólnie – Miasto duchów 12 budynków w tym 6 to ruiny.

Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności: + ekwipunek snajpera

Zając,Pies, Drut,Siergiej, Vladimir – palety śniegowe: + 10% Morale, + 10% Wytrwałość.

Afanasij Sokołow- palety śniegowe: + 10% Morale, + 10% Wytrwałość.
– rękawice grube: +10% Wytrwałość, +2 Morale i Przetrwanie (Tabela).
- oprawienie zwierzyny: +1 zdobywanie jedzenia, +1 Morale(Tabela).
Siergiej Borodin – zabicie Rysia: +2 Łowiectwo, +1 Karabin (Tabela).



------------------------------------------------------------------

AJT 11-07-2013 09:41

Dorofei skręcił w budynek po lewej stronie, tam skąd spadł gruz. Ewentualnie jakiś obok, ogólnie wszedł do najbliższego po lewej. Dziewczynie, jak trzeba będzie, przyfanzoli jeszcze raz. Na razie pokazał jej tylko zaciśniętą pięść i szepnął groźnie.
- Tylko cisza, po przyjebie! – krótko i na temat, jeżykiem, który nawet i ona powinna zrozumieć.

W budynku miał zamiar dostać się na jakieś wyższe piętro.

Lechu 16-07-2013 16:15

Dni bywały różne. Jedne wlekły się powoli, inne spieszyły niczym błyskawica na burzowym niebie. Jedne nie przynosiły nic poza zwykłą, szarą egzystencją, a inne wywracały życie do góry nogami obracając wcześniejsze marzenia w ruiny. Afanasij dokładnie pamiętał jak wraz z grupą spędzał dzień za dniem, godzinę za godziną. Przez rok znajomości przed wojną można było trochę poznać człowieka. Mniej więcej wiedzieć czym się zajmuję, poznać jego rodzinę i przyjaciół. Dowiedzieć się co go pasjonuje, a czego jak ognia unika. Po wojnie nuklearnej wszystko się zmieniło. Po miesiącu wspólnej podróży wiedzieli o sobie wszystko. Czytali z siebie nawzajem jak z otwartych ksiąg. Na początku ostrożnie, nieufnie. Później nadal sztywno i z lekką krępacją. Dopiero po pewnym czasie swobodnie prowadzili rozeznanie. Musieli wiedzieć kto co potrafi, czym może się przysłużyć grupie, a jakich zadań za żadne skarby i obietnice mu nie powierzać. Żyli tak przez ponad rok aż... nie zaczęli ginąć.


Kostucha zabrała dwójkę z nich pomimo pomocy jakiej chciała im udzielić reszta grupy. Jeden z przyjaciół zginął szybko, nagle, niemal bez zakończeń nerwowych. Śmierć posłała na spotkanie z nim kulę karabinową wysokiego kalibru. Wyborowy strzelec, sprawny karabin, dobrze skalibrowana luneta... Reszty można się już domyśleć. Drugi z nich wpadł w pułapkę strzelca. Wnyki zamknęły się na jego nodze, która zaczęła gnić. Stopniowo zżerała ją śmierć aż grupa zdecydowała się poświęcić kończynę. Odważnie, ale za późno. Drugi z nich zginął.

Po pewnym czasie złapali ich oprawcę, ale aby samemu przeżyć nie mogli go zabić. Łudzili się, że ten wyjawi im informacje, dzięki którym przeżyją. Sokołow chciał wypruć z niego paznokcie, podpalać pięty, ranić i sypać solą, której nie miał. Chciał aby strzelec konał powoli i w męczarniach tak wielkich, że sam będzie prosił o śmierć. Śmierć, która nie nadejdzie nawet o sekundę wcześniej niż powinna.

Myśliwy przyglądał się związanemu mężczyźnie. Wiedział, że - wspólnie z innymi - uratowali mu życie. Mimo iż Amerykanin się pocił to najgorsze było już dawno za nim. Siedział i patrzał się w ścianę, aż nagle drgnął i rzucił wzrokiem po zebranych. Krzyknął niemal równocześnie z zejściem lawiny. Coś na górze załomotało, ale myśliwy wiedział, że jest już za późno. Z resztą w wytrzymałej budowli byli bezpieczniejsi niż na otwartej przestrzeni. Zamknięci pod tonami śniegu mogliby czekać aż zabraknie im tlenu, a tutaj mieli szansę przeżyć.

Afanasij doskoczył do gościa i zawlókł go w bezpieczniejsze miejsce. Z dala od okien i wejścia. Zawołał też resztę. Nie wiedział jak snajper, ale on przeżył już kiedyś lawinę. I wiedział, że najgorsze co mogą zrobić to wyjść na otwartą przestrzeń... Liczył, że budynek wytrzyma uderzenie śniegowej pokrywy i że nie spadnie im na łby. Oby…

Aeshadiv 19-07-2013 22:17

Jack cały czas stał i zastanawiał się jak to się do cholery stało? To umarł czy nie umarł? Może to jakaś kolejna wizja? Jakby było mu tego mało bez spotykania chodzących anorektycznych ciał z mózgami na wierzchu. Jak to podobno mawiał kiedyś jakiś słynny dowódca: "Burder, serdel, pierdel."

Bez słowa Jack złapał za M16 i wypiął z niej magazynek. Zważył go w dłoniach aby ocenić szybko ile pocisków może być w środku. Następnie znów go włożył do środka.
Bagnet M10 do eMki pasował więc również zagarnął do Teksańczyk. Jeden granat, lornetka, maska, hełm, buty i płachta również znalazły się teraz między rzeczami Millera.
- To chyba mogę już wypierdolić... - powiedział odrzucając ludzką skórę.
- Chodźmy dalej. Może ich tu być więcej. To by tłumaczyło dlaczego ta fabryka jest opuszczona. Masz jakiś pomysł jak stąd wyjść niezauważonym?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172