Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2013, 00:25   #1
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Storytelling] Zbawiciele [18+] - SESJA ZAWIESZONA

-------------------------------------------------------------------------

Ziemia niczyja rozciągała się na całym globie. Całą planetę ogarnął chaos i nieład. W ludziach najpierw był niepokój i strach. Strach co dalej. Potem przetrwali najsilniejsi i najmądrzejsi. Ci którzy nie tylko potrafili zabić innego człowieka. Czy upolować zwierzynę. Ale i ci którzy bardzo dobrze się zorganizowali. Potrafili odbudować gospodarkę. Może nie na wielką skalę, ale taką która choćby dawała wyżywienie dla swojej rodziny. Pomysłowy człowiek bardziej dawał sobie radę w warunkach zagłady jak i po niej. Uprawa na ziemi niczyjej wypalonej i skażonej, było znacznie łatwiejsze niż inni myśleli. Wystarczyło porządnie użyźnić glebę. Możliwe to było za pomocą nawozu. Nawozu który uzyskiwano z ludzkich zwłok. Niektórzy w ten sposób radzili sobie z brakiem żywności. Inni polowali na jedyną zwierzynę ogólnie dostępną. A zwierzyna ta to człowiek. Czas ludzi którzy mieli w sobie dobro przeminęło. Nie znajdziesz człowieka życzliwego. A każdy patrzył na ciebie jak na wroga lub potencjalną ofiarę. Każdy czeka aż się odwrócisz czy stracisz czujność. Czas kiedy jeden człowiek pomoże drugiemu przeminął bezpowrotnie. Tak samo jest z sumieniem. Jedna z cech bycia człowiekiem ucichła, została stłumiona, wyeliminowana, usunięta.


Pierwsza ofiara po dwóch miesiącach ciszy.

Sax.D


Zatrzymałeś się blisko strumienia. Porastała tam niska trawa. Nieopodal były krzewy. Teren pagórkowaty. Las liściasty. Temperatura odczuwalna jakieś 34 stopnie. Nie było tak źle. Twój wzrok przykuł uwagę ślad przy strumieniu. Był to odcisk buta. Rozmiar 32 damski. Obok był jeszcze jeden 43 męski. Kobieta utykała na lewą stopę. Podnosząc rękę do góry dałeś znak by reszta się zatrzymała. Tylko jakoś nikogo za tobą nie było widać. Czyżby kolejny człowiek stąpający po ziemi niczyjej, który ma omamy. Pełno takich wariatów. Oparłeś swoją broń o drzewo i pochyliłeś się by określić kierunek i czas jaki dzielił ciebie i kompanów od ofiar.



Reporter


Jako jedyny wlazłeś prosto na ślady które sprawdzał jeszcze tropiciel. Lubiłeś denerwować resztę. Jakoś czułeś taką potrzebę. Miałeś w tym cel. Nakręcałeś się tym. Jak dobry niezawodny szwajcarski zegarek. Raz nakręcony na długo wystarczał. Wlazłeś papciami prosto w resztę śladów i do tego warknąłeś coś do klęczącego Sax-a. Akurat on wkurwiał ciebie najbardziej. Może dlatego że miał coś o tobie właśnie brakowało. Ale za to działał na ciebie jak zapalnik. Więc na razie tolerowałeś. Jakoś tak zło zawsze toleruje większe zło. Jak cząsteczki wody przyciągaliście się wszyscy. Tak naprawdę nie wiadomo dlaczego nie powybijaliście się razem. Może dlatego że razem byliście idealnym szwadronem śmierci.



Miguel Jose "Tlacatocz"



Wylazłeś za drzew jak jakiś łowca przygód. Jako jedyny miałeś ekwipunek który był w wielkim plecaku. Jak byś dopiero co wyruszył na obóz wędrowny. Miałeś coś jeszcze co pozwoliło tobie usłyszeć coś po drugiej stronie strumienia. Uciszyłeś dwóch sprzeczających się kompanów. By wiedzieć dokładniej czy aby ktoś się nie czai na was. Właśnie w tym momencie coś wystraszyło się i zaczęło uciekać. Było widać tylko, jak gałązki krzewów się ruszają. Już miałeś zamiar posłać swojego czteronożnego przyjaciela, lecz wyprzedziła ciebie jedyna kobieta w waszych szeregach.



Ari Kaneda / Mar[tyr]



Jak tylko zaczęły ruszać się gałązki krzewów, ruszyłaś w pościg. Przeprawiłaś się przez strumyk jednym żwawym skokiem. Zajęło ci to dosłownie chwilę. Ofiara niebyła szybka. Widocznie była słaba. Jak przetrwała w takim stanie, nie wiadomo. Czułaś ją, jej strach i stres. Była jakieś pięćdziesiąt metrów przed tobą. Jej chaotyczna ucieczka dodawała tobie pewności że zaraz ją dopadniesz. Wybiegłaś z gęstwiny krzewów. Pewnie stawiając stopy na nierównym terenie. Widziałaś już sylwetkę, a po chwili miałaś już ją w pełni w zasięgu. Polana dawała doskonały teren by trafić ją bez trudu. A samemu pozostać w ukryciu pobliskich krzewów. W dzisiejszych realiach nigdy się nie wie do końca kto tak naprawdę jest zwierzyną. Postać była niska. Ale nie na tyle by utrudnić strzał.



Mick Naylor



Byłeś jednym z tych co najpierw przemyśli, a potem działa. Jako człowiek który stał na końcu przypatrywałeś się akcji. Nie mogłeś się powstrzymać by nie skomentować sytuacji. Tobie całą drogę zaprzątało głowę by samemu nie stać się zwierzyną. Innymi słowy osłaniałeś tyły jak i to by was nikt nie wytropił. Miałeś też w tym swoją własną motywację. Bycie z tyłu, masz wszystkich pod lufą z przodu.
 
Nasty jest offline  
Stary 05-04-2013, 02:52   #2
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Jednym z członków tej przedziwnej kompanii niegodziwców (przynajmniej według uznania większości oddających ducha ludzi) był Miguel. Rdzenny Meksykanie. Z całej ekipy Zbawicieli on zachowywał się chyba najdziwniej. Od czasu do czasu obwąchiwał kogoś, warczał czy rozglądał się po okolicy lustrując morderczym wzrokiem owady latające nad ich głowami. Dodatkowo często rozmawiał ze swoim czworonożnym przyjacielem.



Nie były to o dziwo monologi. „Brat” – bo tak zwracał się Miguel do swojego towarzysza często odpowiadał. A to wymianą spojrzeń, a to warknięciem czy pomrukiwaniem. Jaguar nie był dla Jose zwierzęciem. Był kimś na równi z człowiekiem. Nieraz powtarzał, że jest to dar od jego ojca Tezcatlipoca. Cholernie długie i plączące język imię, co nie? Brzmi jak jakiś piłkarz.

Sam Miguel był przed trzydziestką. Długie proste włosy były upięte w kucyk z tyłu głowy, jedynie dwa pasma od czasu do czasu uciekały zza ucha i opadały wzdłuż skroni i policzków pokrytych licznymi małymi bliznami.
Raz na tydzień, może na dwa tygodnie Miguel poświęcał chwilę na ogolenie się. Stąd te blizny. Nie miał do tego za cholerę talentu. Może przyczyną była też jego maszynka w postaci noża myśliwskiego i woda kałuży czy rzeki jako jego lustro.
Czuć było od niego las. Nie używał żadnych kosmetyków, których teraz i tak nikt nie używa. Z tą drobną różnicą, że on ich nigdy nie stosował. Miasta przyciągały go w jednym celu. Jego ukochane tabletki, które kupował za skóry upolowanych zwierząt. Od czasu do czasu meksykanin łykał jakieś pastylki i momentalnie zaczynał się dziwnie zachowywać. Nie trudno się było domyślić czym jest ów magiczny specyfik.
Przez plecy podziurawionej skórzanej kurki zawieszony był na pasku jego shotgun. Po efektach strzałów jakie dawał ciężko było nazwać go bronią. Był raczej maszynką do mielenia mięsa. Pokazy zawsze były krwawe, a Miguel porównywał je do symfonii, w której śpiewakiem był M1014, a on dyrygentem.

Rękawy kurtki zakrywały jego ramiona pokryte tatuażami i napisami, które sam wyrył sobie na przedramionach. Były to niemożliwe do odczytania dla innych teksty. Co zawierały? Nie wiadomo. Jose wspominał coś, że jest to wszystko zapisane w języku Nahuatl. Gdy po zażyciu swojej kochanej różowej pastylki Miguel czytał czy też wypisywał kolejne śmieszne słówka często padało tam słowo Tezcatlipoca. Kim od do jasnej cholery jest?!

Wracając jednak do teraźniejszości…

- Czuję ich tutaj. Ty też ich czujesz, prawda Bracie? – Miguel szeptem zwrócił się do swojego czworonożnego przyjaciela. Jaguar jedynie popatrzył się prosto w oczy swojemu rozmówcy.
- Dorwiemy ich i zrobimy to co zwykle. Oddamy ich krew naszemu ojcu. Na pewno będzie dla nas łaskawy. – kontynuował Jose wyciągając swój nóż i Desert Eagle’a.
Spokojnym i bezszelestnym krokiem udał się na prawo od ich przyszłych ofiar. Był u siebie w domu, znał las jak własną podziurawioną kieszeń.
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:12. Powód: Poprawa błędu.
Aeshadiv jest offline  
Stary 05-04-2013, 17:36   #3
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Mając już przyśpieszony oddech po krótkim biegu przystanęła. Przyłożyła kolbę wysłużonego M21 do swojego ramienia i lekko go uniosła. Obserwując swój cel przeładowała broń i uniosła lufę w kierunku uciekającej sylwetki.

* * *

Co o niej wiedzieli? W sumie nic szczególnego, bo szczegółów żadnych albo nie było albo się nimi nikt nie interesował. Wystarczyło spojrzeć na połowę człowieka jaka z niej została.
Młoda, dwudziestoparoletnia, wysoka na około 175cm, wychudzona Azjatka. Budowa jej ciała mocno sugerowała, że miała do czynienia ze sportem. Jak długo? Ciężko stwierdzić, ale każdy, nawet nie światowy, zna zasadę "jeśli w czymś jesteś niepokonany, gdzieś jest czteroletni azjatycki dzieciak, który robi to dwa razy szybciej, cztery razy lepiej i to z zamkniętymi oczami, na rękach i bez śniadania".

Gdy zawołasz na nią Mara, bo tylko On mówi do niej po imieniu, odwróci się do ciebie osoba będąca równie popierdolona jak reszta tej rozrywkowej grupki, jednak gdyby porównać to jest całkiem spokojna... Przynajmniej zazwyczaj. Apatyczna, introwertyczna, sadystyczna, bezduszna, bez poczucia winy ani przywiązania do osób. Pilnująca swoich rzeczy, lecz nieprzestrzegająca cudzych własności. Parę cech, które łączą się w jedną dość specyficzną całość, którą można zrozumieć po nieco dłuższej obserwacji. Jej psychika, albo jej brak? Jednak każdy człowiek ma jakąś psychikę. U niej coś się zapadło. Nawet nie tyle, że coś, że jakaś jedna, czy dwie rzeczy. Wszystko. Wszystkie emocje diabli wzięły a w to miejsce wlazł smutek i cierpienie. Nigdy się nie śmieje, nie żartuje, jest wiecznie śmiertelnie poważna, wiecznie ma grobowy nastrój.

Niektórzy mogą uznać to za słabość, inni nie, następni w ogóle nie będą się tym interesować. Słabych stron jest cały szereg. Kiedyś pewnie wysportowane ciało było zaletą, teraz gdy zmienione potrzeby w obecnych warunkach nie mogą być zaspokojone, jest największym problemem. Brak odpowiedniej diety, witamin, czy innych badziewi, których powojenny zapas wyczerpał się jakiś dłuższy czas temu, może się odbić poważnie na zdrowiu. Nie trzeba długo , by u niej to zauważyć. Jeśli dzień w dzień po przebudzeniu się w bólu i z trudem rozciąga swoje mięśnie by w ogóle jakoś się poruszać, to faktycznie musi być coś na rzeczy. Tak wyczerpane ciało, cały czas domaga się odpowiednich składników, co powoduje, że jest wiecznie głodna. Jednak do zaspokojenia takiego głodu nie nada się tylko żarcie pozwalające przeżyć do kolejnego dnia. Od takich braków przemęczenie następuje szybko, a po mocniejszym wysiłku potrafi odmówić całkowicie posłuszeństwa i zemdleć, co sięgając pamięcią parę razy się zdarzyło.

Jak więc w ogóle taka osoba jest w takiej grupie? Bo On na to nie pozwala. Bo jest, można tak powiedzieć, jego nieformalną własnością. Choć pewnie do czasu posiadania pozycji na samej górze. Jednak póki co, nic się nie zmieniało. Co on miał z tego? Cóż... Wiadomo. Co ona miała z tego? Poza tym, że On miał przy sobie jej parę klamotów, które by ją już obciążały, ochraniał ją przez resztą. Każdy chciał, lecz dotąd się nie odważył. Cały czas jednak była świadoma, że wystarczy chwila, by sprawy się pokomplikowały. Każdy był w stanie zrobić z nią cokolwiek a pod względem fizycznym nie miała szans. Właśnie dlatego była jej potrzebna Beretta 92F. Nie mało już razy stawała jako jedyna między nią a kimś z grupy. Najczęściej chodziło o jedzenie. Gdy dopadała się do nowego miejsca jako pierwsza, brała ile tylko mogła rzeczy najcenniejszych dla swojego organizmu, resztę zostawiała. Zachowywała się jak jednostka, jednak potrafiła był częścią pracy zespołowej. Tak właśnie była w stanie egzystować przez ten cały czas w grupie psycholi i popierdolców, którym też po części była.

Pytasz czemu Mara? Tak się składa, że nawet po wojnie wszędzie musi być równowaga. Ktoś ginie, by ktoś inny mógł zyskać. Ktoś jest w czymś gorszy, by w czymś innym mieć przewagę. Jej wadą jest stan jej ciała, jej zaletą jest umysł, a właściwie to, co potrafi z nim robić. Patent polega na tym, że nie o jej umysł chodzi a o umysły innych. Nie, nie potrafi ich kontrolować, to nie książka science-fiction. Promieniowanie nie rodzi mutantów, ono tylko zabija i mnoży choroby, choć jej z pewnością też się trochę oberwało. Umysły innych. Potrafi w nich mocno namieszać. Słyszałeś o hipnozie? Tak, chodzi o te ustawiane i udawane scenki z przypadkowymi ludźmi. Teraz masz to na żywo i wiesz, że to jest na prawdę. Poza umiejętnym wprowadzaniem w trans jest równie mocno perswazyjna nawet nic nie mówiąc. Siła jej charakteru jest bardzo zauważalna, jednak On sprawia, że mięknie całkowicie w jego uścisku. Wracając do zawołań. Wyobraź sobie, że pewnej nocy budzisz się. Poza tym, że żyjesz, co jest bardzo istotne, masz przyjemność odlania się. Idziesz więc na stronę, gdy po drodze widzisz ją. Siedzącą na jednym z chłopaków, pochylającą się nad nim i szepczącą mu coś do ucha owijając dłonie wokół jego szyi. Po chwili zauważa twoją obecność, patrzy się na ciebie i z niezadowoleniem w parę chwil znika tobie z oczu. Czy teraz, czując się obserwowany, pójdziesz się odlać w spokoju? Jak myślisz, ile razy tobie szeptała podczas snu do ucha? Ile myśli w głowie jest nie twoich? Jak bardzo On ma sprany mózg? Takie rzeczy ludzie nazywają Nocnymi Marami. Tutaj zamiast legendy o duchach masz jednego całkiem prawdziwego. Stąd to się wzięło. Takie niegroźne... A zawołanie brzmi jak "ej ty, łysy!". I co? Czujesz się oburzony? Zastanawiasz się po cholerę ona to robi? Cóż, jakoś wszyscy z tym żyją i nikt się nie pozabijał.

* * *

Spojrzała przez niewielką lunetę. Zatrzymała oddech by dokładniej przymierzyć. Na krzyżyk obrała uda. Nie zabijały na miejscu, nie były trudne w trafieniu, ale powalały i sprawiały ogromny ból, szczególnie przy dalszych próbach ucieczki. O takie coś właśnie jej chodziło. Nie miała zamiaru marnować amunicji, jednak na ofiarę po takiej przerwie była gotowa oddać dwa pociski. Po oddaniu celnego strzału stała w miejscu nie opuszczając broni. Musiała wiedzieć jaka jest decyzja grupy, co do nowej zdobyczy. Musi być pierwsza u celu, jeśli tamci zechcą ją sprawdzić. Dla niej liczyło się to, co ofiara ma przy sobie. Nie ona tutaj zabijała, ona tylko zadawała ból.

Natomiast jeśli dwa strzały ukażą się chybione będzie zmuszona pogonić za zdobyczą i powalić ją w inny sposób.
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:13.
Proxy jest offline  
Stary 05-04-2013, 19:21   #4
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Sax.D czyli mentalnie i intelektualnie dziecko. Ukończenie szkoły podstawowej to było jego jedyne osiągnięcie w wcześniejszym życiu. Nawet budową ciała przypominał przypakowanego nastolatka. Pozory jednak były mylące bo był względnie starym 25 letnim mężczyzną. A siły fizycznej mu nie brakowało. Polegał głównie na tym czego nauczył go ojciec i pismo święte. Wojsko nie wypleniło z niego wartości równości, a tutaj wszyscy mieli równo przejebane.


Nagle ktoś przerwał mu brutalnie rozmyślania nad tropem.
- Skurwiały heretyk!-krzyknął na "Reportera" który miał już zripostować, ale D mu przerwał-bagnet ci w dupę wsadzę jak jeszcze raz mi ślady rozdepczesz!
Chwile po tym usłyszeli szelest, a dwójka osób wyrwała się do przodu aby sprawdzić jego źródło. Jeden z nich zaczął gadać z tym jaguarem co dla Saxa było normalne, kolejny który chce być jak św.Franciszek. D stwierdził, że mogą zaraz wpaść w pułapkę. Podzielił się tą informacją z Mikiem, który momentalnie zrozumiał jego uśmieszek. Miał już zawołać aby poczekali ale ugryzł się w język i zastanowił się - może wpadną w jakąś pułapkę a ja będę miał więcej mięsa na kolacje; tak dawno nie jadłem mięsa a tamta dziewczynka była prze smaczna.





poczekał chwile i poszedł powoli za grupką oddziału trzymając się niedaleko Mika. Gdy podszedł na tyle blisko aby zobaczyć dziewczynę, ocenił czy nie ma tam kogoś jeszcze poza nimi.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 05-06-2016 o 00:20. Powód: Poprawa błędu.
Mrsanczo jest offline  
Stary 05-04-2013, 21:43   #5
 
Kuro's Avatar
 
Reputacja: 1 Kuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputacjęKuro ma wspaniałą reputację
-No to piękna poszła w długą. To naturalne dla niej. A czemu oni zaczęli uciekać? Hmmm... Z pewnością na widok zwierzaka. Alergia na sierść. Typowe. - mówił cicho i spokojnie. Nie chciał przecież wypłoszyć wszystkich ptaków z okolicy hałasem. Na tyle głośno jednak, by usłyszała go cała grupa.

- Ale nie przejmujcie się - jest z wami medyk. Akurat alergia, duszności, zakrztuszenia, problemy z oddychaniem to moja specjalność. Takie przypadki załatwiam od ręki. - tu poklepał się po nożu zawieszonym przy pasie - I za jednym pociągnięciem ręki.

Przykucnął i sięgnął po manierkę. "Jezu, co za parszywa whiskey" - pomyślał. "Wódka jest zdecydowanie lepsza." Whiskey jest barwione pastą do butów, albo farbą do drzewa. Albo jakimś innym świństwem. Bursztynowy kolor jest prześliczny, ale ciężko to się pije. A kac to już jest jakiś horror.

Grunt to nie przesadzić. Utrata kontroli nad sobą w postapokaliptycznym świecie mogła się skończyć niemiło.


Chodziło o lekki rausz. Wyostrzający zmysły. Podkręcający umysł. Stan agresji. Stan w jakim Naylor pozostawał w zasadzie ciągle. Od czasów pierwszego zabójstwa.

Miał wtedy 13 lat. I był to wiek w którym chłopiec stawał się mężczyzną. Oznaczało to, że dostawał prawo posiadania własnej broni. Zgodnie z drugą poprawką do Konstytucji USA broń mógł posiadać każdy. I on wtedy właśnie broń dostał. Oraz został pouczony, że właśnie się stał pełnoprawnym Obywatelem Stanów Zjednoczonych. I że to nie tylko prawa, ale i obowiązki.
A podstawowym obowiązkiem jest natomiast obrona Konstytucji.

Pouczył go o tym Major, dowódca. A potem odebrał od niego przysięgę na sztandar.
W tym samym czasie, gdy Mick wymawiał rotę przysięgi, reszta oddziału Obrońców Konstytucji biciem i wrzaskiem zmusiła jakiegoś nieszczęśnika do kopania sobie grobu.
Nie pamiętał co zrobił obwiniony. Gwałciciel czy pacyfista... Nie... Chyba jednak złodziej...

W każdym razie Mick wykonał wyrok. Ręka mu się trzęsła wtedy, i trafił dopiero za trzecim razem. Ale początki bywają trudne, nieprawdaż? Potem szło jak z górki.

--------------

Oni uciekają. Ale może to nie jest ucieczka? -
Sięgnął po broń - może oni chcą nas od czegoś, albo od kogoś odciągnąć?


- Rozejrzę się nieco co za nami.
Odwrócił się i ruszył rozglądając się uważnie.
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:18. Powód: Poprawa błędu.
Kuro jest offline  
Stary 05-04-2013, 23:23   #6
 
secutor's Avatar
 
Reputacja: 1 secutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumny
- "Jedna z tych rzeczy jakie muszę w sobie zmienić" - Stwierdził Reporter. - Nie denerwować innych.
To co zabija, to psychika, nie zaś natura dookoła.
Natura jest przyjazna.
Zdenerwowanie, frustracja, w chwilach załamania na wskutek przeciwności losu w trudnych warunkach to śmierć, to samobójstwo.
Rozsądek nakazuje nie zwalać winy na innych i nie oskarżać się nawzajem i zachowywać optymizm i zimną krew w najtrudniejszych warunkach.
Kłaniają się podstawy survivalu, jak mógł o nich zapomnieć.
Wlazł na ślady i tropiciel warknął na niego.
- Co to za dowódca co zadeptuje ślady przeciwnika? - Opieprzył sam siebie w myślach.
Przez co słów Sax`D, prawie w ogóle nie usłyszał.
Było coś tam o bagnecie i osobistych preferencjach chyba seksualnych.
Ale swoją racje miał, nikt nie powinien zadeptywać śladów wroga.
Mik Naylor, na szarym końcu zamykał pochód.
Tak jak by obstawiał tyły lepiej od snajpera.
- "Nożownik ubezpieczający tyły, to chyba jakiś żart" - pomyślał.
No dobra, jedyny plus z tego taki że to jego pierwszego kropną strzelcy.
Ale fakt, faktem, nie powinien tam być.
Ari Kaneda ruszyła się nerwowo.
- Padnij!!! - Krzyknął do drużyny Reporter - I sam uderzył ciałem w kurz. Kobieta ni z gruszki, ni z pietruszki pobiegła gdzieś.
Mało mu serce w gardle nie stanęło.
Ale zauważył ją na moment w celowniku.
Nie było słychać strzału, wiec to nie snajperzy, wiec reakcję miał prawidłową. Sam często strzelał do grup, które wiadomo że po usłyszeniu strzału padała na ziemie i wtedy można było ich dobijać.
- "K, mać!!! - klął w myślach Reporter, - A miny!?, A pułapki!?, A zasadzi!?
- Zostać!!! - polecił drużynie, tak tylko w razie czego gdyby ktoś był na tyle rozsądny żeby go posłuchać.
Rozglądnął się przez lunetę dookoła, na tyle, na ile pozwalała mu pozycja leżąca. Karabin zatoczył pól-okrąg, po czym, snajper przeturlał się z brzucha na plecy i broń dokończyła pełne 360*.
Wrócił do pozycji na brzuchu obserwując miejsce gdzie znikła Ari.
- Nic nie widzę! - poinformował drużynę - Jak ja zabija to się może nauczycie nie rozdzielać.
- I rozproszyć się! Bo jeden granat i wszyscy idziemy do piachu - dodał.
W myślach powtarzał swoją snajperską modlitwę.
Tabele poprawek, do siły wiatru, wilgotności powietrza, ciśnienia, derywacji itd. wszystkie podziałki, pojawiły się w jego pamięci.
Jak na snajpera przystało, oddalonymi od celownika oczami, by nie robic efektu "ślepego tunelu", obserwował świat w celowniku i poza nim.
Jednym okiem bardziej skupiał się na celowaniu a drugim obserwowaniu, na tyle na ile potrafił.
Zadaszenie na lunecie zacieniało ją i sprawiało że refleksy światła nie odbijały się od szkła.
Kiepskie takie maskowanie jak się nie ma ghille suit (kamuflaż osobisty snajpera).
- Co ona zauważyła? - Zastanawiał się.
- "Może nas śledzili od dłuższego czasu?
A może to ten ogień i dym widziany na kilometry podczas gotowania.
Ocenił spokojnie.
Stres nie nasilał stanu paranoi, nie mnożył w nieskończoność zagrożeń.
Bo go nie miał.
Cały układ nerwowy Reportera był zniszczony.
Zero nerwów, zero stresu ale i zero czucia.
Można mu było poderżnąć gardło w nocy i pewnie nic by nie poczuł.
Mógł się wykrwawiać podczas czołgania nic o tym nie wiedząc.
Ale nerwy miał na wodzy i umysł zachowywał spokój
Jeden głupi moment i palec bezwiednie sam mógł mu się ześlizgnąć na cyngiel.
Nie wiedział kiedy, nie czul momentu, nawet szarpnięcia kolbą od wystrzału nie czuł jak normalni ludzie.
Ale spokój, miał nie zachwiany, stabilny.
Zbyt stabilny.
Jedyna rzecz jaka go ruszała to duże ilości adrenaliny, na które zresztą uodparniał się jak narkoman na narkotyki i których potrzebował coraz więcej i więcej, by poczuć cokolwiek.
Uśmiechnął się do swoich myśli.
To tak na myśl o adrenalinie.
 
__________________
,,Ruchów na pozór jest wiele, ale tylko nieliczne są możliwe, a każdy kolejny zamyka drogę innym".

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:24. Powód: Poprawa błędu.
secutor jest offline  
Stary 09-04-2013, 00:01   #7
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
---------------------------------------------------------------------------

Niema złych uczynków, których można się wstydzić - ale można się wstydzić złych czynów, które są nieprzemyślane. Zabij by nie być zabitym.


Miguel Jose “Tlacatocaz”



Uciekinier wybudził cię z rozmyślań. Kiedy w pogoń rzuciła się kobieta, wiedziałeś już, że to jedna z ukrywających się ofiar. Druga przemieszczała się dalej na północ wzdłuż strumienia. W ten sposób chciała zmylić tropicieli. Mało kto wiedział że takie postępowanie nie działa na zwierzęta tropiące. Wystarczy iść dalej po śladach, sprawdzając brzegi strumieni. Po odciskach obuwia był to mężczyzna wątłej postury. Wiedziałeś że z łatwością go dogonicie. Coś jeszcze zainteresowało ciebie. Ktoś was obserwował i był blisko. Po zapachu wyczuwałeś że to człowiek który czuje wobec was respekt, ale nie strach. Skoro was nie zaatakował to znaczy że chce do was się przyłączyć. Jak się okazało siedział na drzewie i was po prostu obserwował. Normalnie już by zdychał z kulą w środku. Coś jednak mówiło by go zostawić. Że to członek grupy.


Ari Kaneda Mar[tyr]


Z broni wyleciał dym i rozbłysk. Poczułaś delikatne upragnione szarpnięcie. Łuska przeleciała na wysokości oczu i spadła koło nogi, tworząc w powietrzu tor lotu z delikatnego dymu. Pocisk przemierzył szerokość polany w mgnieniu oka. Ofiara gdy dostała w biegu, została szarpnięta do przodu. Pocisk wbijający się w tułów przewrócił cel. Było widać jak ciało upadło wybijając nogi do góry.

Polana była otoczona zaroślami. Dość nieprzyjazny teren jak i miejsce leżącej ofiary. Idealne miejsce by samemu stać się celem.

Stałaś dość długo. By grupa sprawdziła teren wokół polany. Były dwa tropy więc ktoś mógł się czaić. A uciekinier to po prostu przynęta. Przeklęte czasy każdy każdemu wilkiem. Czekałaś na hasło że teren czysty…

Sax.D



Sprawdziłeś prawą stronę polany. Obchodziłeś ją dużym łukiem. Natrafiłeś na coś ciekawego. Stara chata. Była pusta więc można było ją sobie na razie odpuścić. Na skraju polany czekałeś na znak z lewej strony. Gdy go dostałeś od Misko, przekazałeś to do Martyr. Zwróciłeś uwagę że brakuje Miguela. Może on trafił na coś ciekawego?

Mick Naylor


Sprawdziłeś lewą stronę polany. Ta strona była obrośnięta strasznie krzakami. Co irytowało. Była pusta. Dałeś znak że wszystko ok. Chwilę po tym coś wylazło za drzewa. Wcale się nie zdziwiłeś. To był to Ziggy. Uśmiechnął się do ciebie dość szyderczo. Uznałeś że starzeje się chłop bo podejść nie potrafi. A może właściwie wiedział że to ty. Czasem czułeś że grupa aż kipi od tych możliwości intelektualnych i w ogóle robi się tu ciasno.


Reporter


Leżałeś jak kłoda czekając na znak że prawa i lewa bezpieczna. W tym momencie coś ciebie tknęło i podniosłeś broń w stronę drzewa nad polaną. W lunecie ujrzałeś postać na drzewie. Siedziała z bronią na ramieniu. Nie celowała, tylko obserwowała. Już miałeś nacisnąć spust gdy znikła. Co do kurwy nędzy jak znikła? Szukałeś jej pod drzewem i zauważyłeś jak


Leon „Ziggy”



Dogoniłeś grupę. Było to łatwe. Po tym jak zatrzymałeś się na drodze bo zauważyłeś dwóch ludzi którzy potrzebowali twojej pomocy. Pomocy którą im okazałeś. Jakże zbawienna była twoja ręka dla nich.

Wyszedłeś za drzewa. Z zadowoleniem i szyderczym uśmiechem. Zakrwawiona strzała którą się bawiłeś , przykładając do języka i liżąc krew. Jakże kajało to twoją duszę. Niema to jak świeża krew.


Jezus Smith



Obserwowałeś grupę z jaką precyzją poluje na resztkę ludzkości. Nareszcie znalazłeś sprzymierzeńców dla siebie. Czułeś jakąś więź z nimi. Coś musi w tym być że na nich trafiłeś lub oni na ciebie. Twoje rozmyślenia przerwał szelest zbliżającego jaguara. Zszedłeś z drzewa. Czułeś że ten ktoś celuje w ciebie ale wahał się.


Wszyscy



Smith stał przy drzewie opierając się o nie z swoistym spokojem. Niektórzy z grupy w myślach wyrywali się by go po prostu ciachnąć bez skrupułów. Ale coś was blokowało. Jakoś tak jest że zło wyczuwa zło. Wiedzieliście ze każdy z was jest podobny a zarazem wyjątkowy. Że w tym świecie właśnie wy jesteście godni tego co robicie. Wystarczy spojrzeć każdemu z was w oczy by ujrzeć różne rodzaje śmierci które nosicie w sercu. Ten przybysz pasował do was i to wyczuwaliście. Tworzyliście swoiste menu śmierci i zagłady dla resztek tego świata. A on był kolejnym na liście tego menu. Żaden z was nie robił tego na pokaz ale jakoś obnosiliście się sukcesami. Razem wasza podświadomość tworzyła idealną maszynę zagłady. Każdy z was był trybem tej maszyny. Czy to sam szatan czy to bóg, a może człowiek was splata razem.



-------------------------------------------------------------------------
 
Nasty jest offline  
Stary 09-04-2013, 23:14   #8
 
secutor's Avatar
 
Reputacja: 1 secutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumny
Reporter leżał nie martwiąc się że sobie przeziębi coś w kroku.
Odwieczny problem snajperów jego nie dotyczył tak bardzo.
Właściwie dotyczył, ale i tak nie czuł bólu.
Snajper może tak czekać nawet 6 godzin.
Co jakiś czas podnosił się na łokciach, mogło to wyglądać jakby był nerwowy, ale chodziło mu tylko o to żeby krew dopływała mu wszędzie, a ponieważ cały był odrętwiały to nie czuł nic, tak czy siak.
Swego czasu położył się tak i odrętwiał, potem chciał wstać i niby wstał ale przewrócił się na pysk bo mu nogi odmówiły posłuszeństwa.
Nie chciał tego powtarzać.
Sax.D, sprawdzał prawą, a Mick Naylor lewą stronę polany.
Mara gdzieś na środku z postrzeloną.
Starał się obu mieć na oku i ochronić z daleka w razie jak by się coś działo.

Ale nie mógł się rozdzielić.
Widział jak Sax, znalazł chatę jak ją sprawdził i dał znak że jest pusto.
Lewa strona Micka, była znacznie trudniejsza było tam mnóstwo krzaków.
Reporter przypomniał sobie trening snajperski.
Dzieliło się kartkę na sektory i rysowało cały plener z detalami, w ten sposób można było znaleźć klucz zawieszony 200 metrów dalej.
Reporter nie miał ani kartki ani ołówka, ani nawet czasu na tak dokładną analizę.
Podciągnął się na łokciach nieco do przodu.
Centymetr na godzinę, tak nakazywał trening.
Z trawami i krzakami przy wietrze było dość "prosto", prosto jak na robotę snajpera, w porównaniu do innych wymagań typu 6 godzinne zmiany przy obserwowaniu celu leżąc zakopanym w śniegu.
Albo leżąc w puszczy przy odchodach żeby psy nie wyczuły.
Czekając 4-5, dni, przy 6 godzinnych zmianach, wiecie jak wtedy sikają snajperzy?
Aż wstyd się przyznać, po prostu w majtki.
To była trudna robota.
Z krzakami i trawami było łatwo, bo te opierały się o człowieka i nie dały targać tak bardzo wiatrowi.


Po tym się poznawało, bo nie chwiały się tak mocno jak inne.
Reporter "jechał" wzrokiem po całym terenie w rutynowym dość szybkim i pobieżnym rozpoznaniu i zobaczył jak ktoś siedzi na drzewie.
Luneta minęła cel, snajper wrócił na drzewo gdzie widział człowieka, ale już go tam nie było.


Zeskoczył podpowiadała mu intuicja.
Namierzył celownikiem pod drzewo.
Jaguar Miguela już tam podszedł.
Przypomniał sobie wielkość kształtu sylwetki człowieka i obraz z wyobraźni umieścił w podziałce odległości służącej do określania odległości człowieka o wzroście 1,70 m.
270 metrów.
Strzelił by na chybił trafił za krzaki, ale jaguar już tam wszedł.
Nawet uwzględniając jego szybkość można by strzelić do tego co zeskoczył, ale nieprzewidziany boczny wiatr i kula może trafić jaguara.
Okazało się że wiatr nie może aż tak bardzo znieść kuli, bo derywacja pocisku nie była na tyle rozbieżna.
Skok gwintu był mały 240mm
- "Jeden fałszywy ruch i odstrzel Ci dupie" - pomyślał Reporter.
Kula trafi powyżej miejsca w które celuje.
Wprowadził poprawki na lunecie.
Kilka centymetrów ponad mierzony punkt.
Będzie celował w splot słoneczny, kula powinna trafić w serce.
- "Jeden fałszywy ruch" - Pomyślał.
Oddalił oko od celownika, bo ten ogarniał tylko kąt 6^, wzrokiem starał się widzieć jak największa cześć okolicy, ale nic podejrzanego nie zauważył.
- "No dalej zrób ten fałszywy ruch" - myślał sobie snajper, aż palec go "swędział" żeby nacisnąć na spust.
Gdyby obcy chciał strzelać do kogokolwiek już dawno by strzelał a nie czekał aż go namierzą.


Reporter wiedział o tym i czuł się trochę zawiedziony, bo ten raczej nie da mu pretekstu, do strzelania i na nic jego obliczenia i wprowadzanie poprawek na lunecie, ale czekał na rozwój wydarzeń cierpliwie dalej.
6 godzin, jeśli trzeba będzie.
Pion=0.06^
Poziom=0.00^
 
__________________
,,Ruchów na pozór jest wiele, ale tylko nieliczne są możliwe, a każdy kolejny zamyka drogę innym".

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:30. Powód: Poprawa błędu.
secutor jest offline  
Stary 10-04-2013, 00:02   #9
 
Serinshar's Avatar
 
Reputacja: 1 Serinshar nie jest za bardzo znanySerinshar nie jest za bardzo znany
Leon idąc za swoją grupą, przez przypadek na swojej drodze spotkał dwie osoby. Osoby te z daleka nie wyglądały na uzbrojone, a także nie należały do większej grupy , którą miał zamiar spotkać.
Osoby dawały widoczne znaki , że są zatracone w postapokaliptycznym świecie, który zgotował nam los. Poprzez dziesiątki lat na ziemi na, której przeżyją tylko najlepsi, ich psychika ulegała ciągłej zmianie. Zmianie na gorsze.
Leon widząc z daleka dziwne zachowanie osób , postanowił nie zdradzać swojej obecności . Nie był przekonany co do normalności tych ludzi.
Można powiedzieć, że Ziggy to lekarz dla osób zmęczonych tym światem. Wybawiciel, który pokaże im drogę do innego, lepszego świata.
Cichym i powolnym krokiem zbliżał się w ich kierunku.Gdy zbliżył się wystarczająco blisko zdjął kuszę z swojego ramienia.Wycelował ją w szyję jednej z osób stojących naprzeciwko i czekał na odpowiedni moment.
”Teraz „-pomyślał Leon i bez wahania pociągnął za spust. Druga osoba w obliczu zagrożenia, nie przejmując się swoim towarzyszem pobiegła w stronę lasu.
„Dziwne, zostawiła swojego męża i nawet nie krzyczy „-pomyślał Ziggy przez ułamek sekundy, a potem kończąc jej żywot strzelił jej prosto w głowę. Szybko podbiegł do swojej martwej ofiary i zaczął ją przeszukiwać.
”Może będzie miała coś do jedzenia w tym plecaku. Dawno nie jadłem niczego dobrego tylko wpierdalam te suche mięso, przydała by się jakaś konserwa”-pomyślał i otworzył plecak.
Jego oczom nie ukazało się nic godnego uwagi, tylko jakieś stare szmaty. „Kurwa co to jest?”-pomyślał i przez chwile jeszcze mieszał ręką w plecaku. Po stwierdzeniu faktu , że kobieta nie ma przy sobie niczego wartościowego poszedł przeszukać drugiego trupa.
Facet jak na złość też nie miał przydatnych dla Ziggi’ego rzeczy.
Kopnął trupa i głośnym głosem powiedział: „Kurwa tyle zachodu po byle gówno”. Powyciągał strzały z trupów i poszedł w kierunku grupy.

Ziggy powolnym, ale pewnym krokiem wyszedł zza drzewa. Szyderczo uśmiechając się i liżąc zakrwawioną strzałę po świeżym trupie. Widząc, że Mick patrzy na niego z ciekawością powiedział mu:
-No co się tak gapisz? Do mnie zawsze idzie ta najgorsza robota? Co to za zabawa zabijać jebniętych ludzi?-poszedł w stronę Micka i szturchnął go w ramie.
-Daj mi zapalić to twoje ścierwo. Muszę się odstresować .Nie mieli niczego przydatnego więc jestem wkurwiony tym całym syfem w dodatku, gdy się skradałem wdepnąłem chyba w jakieś gówno. Mam nadziej, że nie jest ono od zwierzaka Miguela .-po czym lekko zdezorientowany dodał:
-A gdzie reszta?-i przystąpił do czyszczenia swojego buta.
 
__________________
"Typowy człowiek jest zlepkiem rutyny, idei i tradycji."

Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:30.
Serinshar jest offline  
Stary 10-04-2013, 16:11   #10
 
villentretenmerth's Avatar
 
Reputacja: 1 villentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znany
Święcenia w Watykanie, miesiąc po tym jak Urban XXXVIII zrewolucjonizował naukę kościoła. Nastał czas apokalipsy i każdy który przeżył czci Bestie!
Religijnym obowiązkiem jest ich zabić, każdy sługa boży, prócz koloratki dostał tatuaż na twarz. Tuż przed bombardowaniem. Jezus został wysłany na misję w Meksyku. Minęło wiele lat…
- Wędrówka zakurzoną ścieżką to wspaniała okazja do modlitwy. Też tak myślisz Jesus?- zapytał Smith
- Tak jest proszę pana. – odpowiedział chłopiec wyratowany z rzeki
- Mów mi ojcze. Urodziłeś się już po rozpoczęciu apokalipsy, więc nie widziałeś za wiele księży. Co? – wypytywał Smith
- Nie proszę pana, ale ja mam tatę – Jesus bo tak też miał na imię chłopiec, podrapał się zdeformowaną dłonią. Była ona szczątkowa …..
- Wszyscy mamy ojca w niebie, a On pragnie dla nas szczęścia, w Nowym Jeruzalem. Twój tata ci tego nie mówił chłopcze ?- dodał Smith
- Nie przypominam sobie, proszę pana.- grzecznie odpowiadał dzieciak. Jak na te czasy był bardzo grzeczny.
- Masz imię po naszym zbawicielu. Już niedługo, jeśli nie teraz, to już niedługo przybędzie ponownie na ziemię by oddzielić kozy i owce.- Smith zadumą przemawiał do chłopca, a ten słuchał i kiwał głową.
- Więc zapewne nie zostałeś ochrzczony… Dobrze robisz, że prowadzisz mnie do swojego domu. Daleko jeszcze? – mówiłem uśmiechając się i odmierzając drogę pastorałem. Pewnie będę miał dużo dzieci do ochrzczenia. A tata nie mówił Ci, że nie wolno rozmawiać z obcymi? – Smith
- Mówił, ale pan mnie uratował przecież, kiedy się topiłem w rzece.- chłopiec chwycił cię za rękę i ścisnął prowadząc dalej.
- Idź lepiej do rodziców i powiedz o mnie i o tym, że cię uratowałem. I że czekam tutaj.- Smith uklęknął na skraju drogi i zaczął się modlić. Chłopiec z uśmiechem biegł drogą. Zapewne ludzie będą chcieli sprawdzić Smitha i wyślą zwiad. Lecz Smith Jezus oddał się zagorzale modlitwie. Wiedział że to on jest narzędziem zbawcy. To on ma stworzyć drogę temu co nadejdzie niebawem. Ojciec chłopaka przybył wraz z dwoma mężczyznami. Uzbrojeni w strzelby nieufnie się zbliżyli.
- Jesteś księdzem? – zapytał ojciec chłopaka.
Szło to poznać po tym jak patrzył na Shmita. Tylko osoba zaniepokojona która bała się o dziecko tak zaciska z nerwów usta. I ten trik ręki. Tak to musiał być ojciec.
- Dziękuje ci za ocalenie chłopca! Nie chcemy kłopotów. Więc dobrze by było byś poszedł tam gdzie zmierzasz. – Świat już taki się stał że nikt nie ufa nikomu. To prawda. Nawet ksiądz nie jest mile widziany. Każdy może się przebrać.
- Jam jest ten który zwiastuje śmierć. – wyszeptał Smith cichym głosem.
- Co tam mamroczesz? – zapytał jeden z mężczyzn i zbliżył się do Shmita, kładąc mu dłoń na ramię.
- Mówię! …Że! … Jam jest ten który zwiastuje śmierć! – kończąc Smith wbił strzałę w serce mężczyzny.
Zanim się dwóch pozostałych spostrzegło wyciągnąłeś strzałę i wstałeś. Jednocześnie strzelając i trafiając ojca chłopaka prosto w krtań. Padł na kolana i przewracając spowodował że strzała wbiła się głębiej. Ostatni mężczyzna stał w osłupieniu. Widocznie zdrętwiał ze strachu. Gdy mijając go prawą stroną Jezus owinął mu wokół szyi różaniec. Zaciskając dusił. Krew spływała po szyi na brudne ubranie. Próbował jeszcze się bronić chwytając różaniec dłońmi. Ale bul ranionych palcy które natrafiły na ostre żyletki nie dawały rady odciągnąć go od szyi.
Gdy ciało obwiesiło się na różańcu Smith puścił je. Ciało upadło na ziemie unosząc tuman kurzu. Czas zająć się wioską. Smith wiedział że jeżeli teraz ukaże się bez tych trzech będzie to oznaczało śmierć. Ukrył ciała i czekał na kolejne ofiary które wyjdą szukać tej delegacji. A po zmroku nawiedzi wioskę. By przekazać nowinę…………….

……………. Smith już nie jednego zbawił. Misję wypełniał skrupulatnie. Ale czuł że czasu jest mało, a sam nie jest wstanie zdążyć przed stwórcą, by zrobić mu miejsca. Modląc się zauważył grupę ludzi. Akurat w tym momencie gdy prosił o znak od swego doradcy. By dał mu większe i mocniejsze oręże. Grupka z początku nie wydawała się jakaś niezwykła. Ale było coś w nich godnego uwagi. Gdy do tego jeszcze zobaczył w jaki sposób przetrwali. Postanowił przyłączyć się do niej. Stwierdzając że to orszak który również zwiastuje przybycie najwyższego. Bo przyjdzie ten który wskaże drogę do lepszego świata. A wszyscy pójdą na jego skinienie. I dokonają przemiany.
Grupka była rzetelna w tym co robiła. Dokładna i precyzyjna. Jezus przyglądał się im z drzewa. Gdy usłyszał nadchodzące zwierzę wraz z swym panem. Zeskoczył z drzewa i czekał na ruch z strony grupy.
Włożył rękę do kieszeni i chwycił za swój różaniec bojowy. Jeśli Bóg zechce by go zastrzelili, zrobią to. Jeśli dla oszczędności kul będą próbowali walczyć z nim w ręcz, zabierze przynajmniej jednego z e sobą. Zwierze przyglądało się mu w skupieniu. Włożył rękę do drugiej kieszeni i wyciągnął drugi różaniec. Zrobiony z oczu ochrzczonych poprzedniego dnia dzieci.
- Witaj bracie mniejszy? Widzę po sposobie w jaki na mnie patrzysz, że również prostujesz ścieżki Panu - powiedział uśmiechając się do czarnej góry mięsa.
Podniósł wzrok na pozostałych podnosząc różaniec do ust i odgryzł jeden koralik.
- Niech będzie pochwalony... - powiedział ostatecznie.
 

Ostatnio edytowane przez villentretenmerth : 10-04-2013 o 16:54.
villentretenmerth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172