Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2016, 23:32   #1001
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Po długiej chwili w końcu ktoś się odezwał
-Chcemy przejścia do samochodu! i obietnicy że nie będziecie przeszkadzać w odjeździe
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 19-01-2016, 11:23   #1002
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Harvey splunął obserwując okolicę i rzucił do Andy'ego przekonująco:
- Do pierdla albo do piachu... takie mają opcje... - czekał na jakieś potwierdzenie od Andy'ego lub inny rozkaz.
 
AdiVeB jest offline  
Stary 19-01-2016, 23:48   #1003
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- Wstrzymaj się. Jeśli zacznie się strzelanina to strzelaj. - rzekł Morrison w odpowiedzi na komunikat Max. Mieli okazję załatwić sprawę po dobroci więc nie chciał tego zaprzepaścić jednym strzałem.

- Hej, ty, jak ona ma na imię? - szarpnął skutym szefem gangu wskazując na postrzeloną na schodach kobietę.

- Taa... I okład z młodych, jędrnych piersi na pożegnanie... Pojebało ich... - mruknął pod nosem Andy gdy usłyszał kontrwarunki drugiej strony. Właściwie całkiem zdziwiony nie był ale jednak co usłyszeć na własne uszy to usłyszeć na własne uszy. Bardziej jednak skłaniał się ku wersji o jakiej mówił ich irlandzki kierowca.

- Jak się panu widzi takie rozwiązanie szeryfie? - spytał przedstawiciela miejscowych władz. Był tubylcem więc powinien byc lepiej zorientowany w miejscowych ralacjach. Nie chciał też by czuł się pominięty w negocjacjach. Bez sensu było go sobie na wstepie zrażać.

- Mamy rannych! Są wsród nich i wasi! Chcemy im udzielić pomocy medycznej! Na zewnątrz są nasi sanitariusze! Wejdą do domu! Nie strzelajcie do nich! Każdy strzał oznacza wznowienie walki! - wrzasnął znowu wciąż nie wychylając się zza framugi. Czekał chwilę by tamci coś odwrzasnęli. Tak naprawdę nie chciał by tamta laska wykrawiła sie na schodach ale nie zamierzał dla niedawnego przeciwnika ryzykowąć życie swoje czy swoich ludzi a od początku walki stracił z oczy Cosmo i Sam więc nie miał pojęcia gdzie są. Jesli byli gdzies na dole wewnątrz z grupą Ellen to nie było problemu ale jesli gdzieś utknęli na zwnątrz no to ciężko by komuś pomogli wewnątrz.

- Choć no tu złociutki ty już masz raczej po sprawie. - szarpnął w końcu skutym gangerem zwijajac go z otworu okna. Czas było się przegrupować i sprawdzić co z resztą. - Chłopaki zostaniecie tutaj na wszelki wypadek? Ja zgarnę tego gagadka na dół. - spytał swoich towarzyszy. W sumie taki mieli plan od początku a na razie nie było co go zmieniać.

Ruszył ze skutym mężczyzną w dół schodów. Tam zostawił go przy tym jeńcu który też się poddał wcześniej na dole. Miał nadzieję, że grupka Ellen ogarnęła juz parter na dobre. Jeńców i rannych dobrze było tryzmać od strony zewnętrznej w stosunku do wciąż opanowanego przez bandytów budynku. Gdy przekazał jeńca przyklęknął przy postrzelonej kobiecie sprawdzając co z nią. Nie był sanitariuszem ale był gotów jej pomóc choćby próbując zatamować jakkolwiek krwawienie. Ale sądząc po ranie jaką otrzymała sprawa go przerastała i bez pomocy kogoś z ich sanitariuszy rokowania dla tej laski były bardzo mizerne.

Chciał też pogadać z Ellen i sprawdzić ile łącznie mają sprawnych ludzi. Z jego grupy odpadł Rob ale on, Harvey i szeryf uchowali sie cało i mogli kontynuować walkę. Plan schwytania szefa się powódł ale teraz trzeba było dokońćzyć sprawę. Wypuszczać bandytów wolno mu się nie usmeichało i miejscowym chyba też. Wznowienie walk było więc bardzo prawdopodobne. Trzeba było się przygotować. - Trzeba by ogarnąć nasz strych. Ze strychu mielibysmy dobre pole ostrzału jakby się kitrali na niższych kondygnacjach za i pod framugami okien. - rzekł do Ellen w ramach brudnopisu planu dalszych walk.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-01-2016, 13:19   #1004
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Pam Odpowiedział szef na pytanie o imię dziewczyny -załatwcie jej lekarza.
Andrew obejrzał ranę, spora poszarpana rana zadana przez serie, nie widzisz tryskania charakterystycznego dla krwawienia tętniczego ale krew sączy się jednostajnie i dosyć mocno.

Szeryf chwilę się zastanawiał
- W dalszym ciągu nie ma gwarancji że nie przegrupują się i nie będą się mścić, jak coś robić to raz a dobrze

Z drugiego budynku padła w końcu odpowiedź:
-Dobra, puścimy do was waszego lekarza

Ellen przyglądała się budynkowi
-Myślę że przegrupujemy się, zostawiłabym karabiny powtarzalne z tyłu, żeby nas osłaniali tak jak mówisz, najlepiej z góry. Do natarcia i tak będziemy potrzebować większej siły ognia.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 23-01-2016, 10:49   #1005
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

To właśnie Cosmo miał być tym lekarzem. Wraz z Sam stanowili wsparcie medyczne. Poprawił karabin na kolbie. Jednak kiedy wyjdzie zza bezpiecznego rogu, wystawi się na strzał tych kolesi. Cosmo chciał tego uniknąć. W sumie w tym starciu miał niewiele do gadania. Ale ta kulka w plecach... Ktoś się tam wykrwawia, ale podobno to nikt z naszych. Cosmo nie był bestią, ale te kilka lat karawaniarstwa nauczyło go, że bycie dobrym Samarytaninem za wszelką cenę jest bezsensowne. Niebezpieczne. Postanowił wtrącić się do rozmowy krzycząc:
- Otrzymają pomoc medyczną pod warunkiem, że odłożycie każdą broń! Powtarzam! Wszyscy mogący się poruszać mają zlożyć broń między budynkami! Noże to tez jest broń! I ręce na widoku!

Bylo to ryzykowne zagranie, ale Cosmo myslal najpierw o niewystawianiu na odstrzal swojego tylka. Nie wiedzial, jak obie strony konfliktu na to zareaguja. Gral w ciemno. Andy'emu pewnie nie spodoba sie zmiana jego planu, ale Irish pewnie go poprze. Tam byli jeszcze na pewno Rob i Szeryf, co do nich, to w ogole nie byl w stanie przewidziec ich reakcji.

-Czas mija!
- zawolal ponownie - z kazda sekunda wasi kumple maja mniejsze szanse na przezycie! Skladacie bron i oni beda zyc! - Cosmo sam w to watpil, nie wiedzial w jakim stanie sa tamci - Albo nadal bedziecie uparci i i bedziecie miec na sumieniu swoich kumpli, na ktorych wydaliscie wyrok smierci! - po chwili rzucil jeszcze pod nosem: Przegraliscie i tyle, wy jestescie otoczeni i to my dyktujemy warunki.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 20:41.
JohnyTRS jest offline  
Stary 24-01-2016, 16:27   #1006
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- Nie ruszaj się Pam. Spróbuję cię połatać. Będzie dobrze. Trzymaj się. - rzekł szturmowiec gdy na dole przyklęknął przy postrzelonej kobiecie. Nie był sanitariuszem tylko szturmowcem więc umiał opatrywac postrzały jak każdy na Pustkowiach. Czyli niespecjalnie. Na pewno poziomem wiedzy i praktyki medycznej nie umywał się do Sam czy Cosmo. Ale jednak nawet takie pobieżne i improwizowane "zakorkowanie" rany zmniejszało krwawienie i szanse na przeżycie pacjenta. Robił więc co mógł. Gdy skończył poprosił jednego z konwojentów by pomógł ją przesunąć do pomieszczenia które zaimprowizowali na szpitalo - areszt. Choć by nawet nazwać punktem opatrunkowym jakies miejsce to trzeba mieć na miejscu personel medyczny. A Sam i Cosmo dalej nie było na parterze wsród ludzi Ellen. A wedle planu właśnie tu powinni być i robić profesjonalnie to co on własnie po amatorsku improwizował. Gdzie oni byli? Oberwali? Czuł niepokój bo na razie nie miał pojęcia o ich losie.

Przez ten czas dumał nad słowami szeryfa. Jakoś nie sprawiał wrażenia mordercy czy psychopaty lubującego się w masowych pogrzebach. Raczej na kogoś kto znalazłszy okazję do pozbycia się dawno gnębiącego go problemu postanowił go wykorzystać. Andy też nie palił się do wybijania kogokolwiek. Zwłaszcza jakby miał byc autorem planu i głównym wykonawcą. Czuł brzemię odpowiedzialności dowódcy. Gdyby parł do zwarcia kazdy trup, zwłaszcza po ich stronie, pośrednio obciązałby jego pamięć i sumienie. Dlatego do szturmu specjalnie się nie palił, zwłaszcza, że stracili już element zaskoczenia. Szeryf chyba też nie. Ale problem należało rozwiązać.

- A szeryfie. A jakbyśmy ich wypuścili bez broni? Całą broń i zapasy zostawią tutaj jako rekompensatę za to co narobili dotąd. Jak odjadą bez broni i hajsu prędko nie uzupełnią zapasów a i chyba taka nauczka powinna dać im do myslenia. Taki deal, broń za wolność. Co pan na to? Inaczej zostaje walka. - zaproponował szeryfowi jakąś opcję. Gangerzy na jego oko czuli, że wpadli jak śliwka w kompot. Takie wyjście pozwalało im odjechać tak jak chcieli ale bez broni dość długo by trwało nim by odtworzyli swoja zdolność bojową. Mogłoby dojść nawet do wzajemnego obwiniania się i walk o schedę wodza bo przecież mieli już herszta w garści. A sprzęt pozostawiony na miejscu wzmocniłby arsenał miejscowych i Kolei. No i liczył się jeszcze czynnik psychologiczny czyli świadomość klęski i zwycięstwa jednych i drugich. Pownno to w odczuciu Andy'ego wzmocnić prestiż i pewność siebie miejscowych, zwłaszcza bioracych udział w szturmie a i skłaniac do zastanowienia ocalałych gangerów czy może nie poszukać łatwiejszych celów. Zwłaszcza, że Kolej przecież naprawdę zamierzała tu założyć stały przystanek i może posterunek.

Dalsze przemyślenia i rozmówki prowadził głównie z Ellen. Okazało się, że razem z Pam pojmali piątkę jeńców. Z tym co Andy z Irish'em pojmali na samym początku na zewnątrz to dokładnie pół tuzina. Znaleźli dwóch zabitych obrońców. Wyglądało więc, że w drugim budynku mogło być ich jeszcze z tuzin albo tylko pół tuzina. Liczebnie więc siły powinny być chyba wyrównane może nawet atakujący mieli lekka przzewagę bo sami stracili tylko pechowo trafionego Rob'a który na szczęscie przeżył ale i tak był wyłączony z akcji.

- Na moje oko i rozum jesli dojdzie do walki nie ma co się pchać pod kule. Spróbujemy wziąć ich w pojedynek strzelecki. Mamy Max i snajperów na ich tyłach co mogą ich ściągać jesli by się przegrupowali. Nasze dwie grupy mogą związac ich walką od frontu. Jeśli poniosą odpowiednio duże straty może zmądrzeją i sami się poddadzą. - rzekł tonem jakby rozważał ten plan na głos. Taki pojedynek mógł trwać. Obie strony pewnie by się zabunkrowały w swoich budynkach i ogień do osłoniętych celów mógł być całkiem trudny. Ale nie podobało mu się szturmowanie budynku "na klatę" nawet pod osłoną granatów dymnych. Zdecydowałaby wóczas wyższosć strzelecka przeciwnika na co po cichu liczył, że mają przewagę, sama liczba luf no i zapasy ammo.

- Albo... Ty byś przejęła wszystkich ludzi tutaj i związała tamtych walką. Wówczas jest spora szansa, że będą lookać tylko od frontu. A ja bym wziął powiedzmy Harvey'a i szeryfa i wbiłbym się gdzieś z drugiej strony. Max i reszta snajperów by nas osłaniała i informowała jeśliby jakoś się zorientowali. Myslę, ze jakby zobaczyli lufy z drzwiach za sobą i byli pod ogniem od frontu to by im przemówiło do rozumu. - na bierząco nieco zmodyfikował swój plan. Ellen na pewno by sobie poradziła z dowodzeniem w całym budynku. Ubyłoby jej trzy lufy. Plan był ryzykowny zwłaszcza akby tamci zorientowali się, ze trzech zbrojnych nadciąga z innej strony. Ale była szansa, że jesli już by byli związani walką to zdązy zareagować tylko cześć z nich a tych powinni chyba dać radę kontrolować snajperzy. A jak już by wpadli do "2-jki" to tamci znaleźliby się w ogniu krzyzowym. W idealnej sytuacji jeśliby ich nie wykryli mieli szanse ich zaskoczyć. W połączeniu z granatami hukowymi i dymnymi to ich trzech mogło miec nawet równe szanse bo Morrison liczył, że pewnie tamci byli podzieleni na pomieszczenia budynku na mniejsze grupki. A zwłaszcza on i Harvey mieli broń na tak krótkie dystanse wręcz o morderczej sile ognia. Szeryf ze swoja emka też miał świetne możliwości rozpylania ołowiu. Podczas rozmowy z Ellen uzupełnił wreszcie naboje w swojej strzelbie. Tak, gdyby negocjacje nie poszły to byłby jakiś plan działania.


Do kompletu zostawało odnaleźć zaginioną Grupę Wsparcia której nikt nie widział od początku szturmu a wewnątrz zdobytego domu ich nie było. Czyli musieli zostać na zewnątrz. Wówczas z zewnątrz dobiegły ich wrzaski i Morrison z ulgą ropoznał głos Cosmo. Jednak zaraz brwi przeszły mu w łuki zdziwienia gdy dotarł do niego sens tego co się darł ich technik.

- Marzyciel. Przecież tamci właśnie się darli, że chcą zwiać zlewając na tych co mamy tutaj. Co on sobie wyobraża? I jak to wszyscy? Ja mam broń i mogę sie porusząć to też mam ja wywalić za okno? - sapnął częściowo rozbawiony częściowo zirytowany szturmowiec patrząc na szefową ochrony "Generała". A to, że młody się wcinał w kompetencje to też rozsądne nie było. Zwłaszcza, że miał być wewnątrz budynku a nie zwłóczyć na zewnątrz. I to teraz jak walki ustały i wynegocjowali rozejm i że mogą wejść do środka. - Idę po nich. Filujcie na tamtych. Jakby otwarli ogień to walcie równo. - rzekł na koniec i do Ellen i do Max w przez krótkofalę po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych przez które wbiegł wcale nie tak dawno.

Podszedł do framugi i wychylił sie ostrożnie patrząc na samochody i przedpole z którego przybyli. Sądząc po głosie Cosmo jak i tego co się dotąd działo powinien chyba być gdzieś tam. Chciał naocznie sprawdzić w jakim stanie jest para kolejowych speców. Cosmo się darł tak, że chyba nic poważnego mu nie było ale Sam nie dawała znaku życia. - Sam, Cosmo! Do mnie! - krzyknął do nich choć zwłóczył trochę. Chciał dać tamtym czas na reakcję na słowa Cosmo. A nyż żydelec który się nabierze choć bardzo w to wątpił. Zgadywał, że tamci mogą nie mieć zaufania to dobrej woli gangerów i ich zapewnienia o wstrzymaniu ognia. Jeśli nikt nie wznowiłby ognia i by nie kazać swoim ludzom wykonywać rozkazu którego sam by nie wykonał był gotów wyjść do nich. Zakładał, że uzbrojona sylwetka szturmowca na odkrytym terenie prędzej sprowokowałaby strzał niż para słabiej uzbrojonych techników. Ale była spora szansa, że do strzelaniny nie dojdzie póki tamci mają nadzieję wyslizgać się z tarapatów a w końcu medycy mieli pomóc i ich rannym. Gdyby zaczęli, Harvey, Ellen i reszta już powinni być gotowi do ogniowej riposty. Sam też nie do końca dowierzał gangerom więc naszykował na wszelki wypadek granat dymny.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-01-2016, 20:41   #1007
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Cosmo i Sam Wygląda na to że to co powiedział Cosmo jakiś skutek miało z budynku dobiegła jakaś wymiana zdań, ale Cosmo wyłapał tylko końcówkę
-...Stul pysk tchórzu bo ci rozwalę łeb!

Andrew, Irish
szeryf oparł się o ścianę i po krótkim zastanowieniu się odpowiedział
-To by był jakiś sposób, i żeby lokalni mogli odpracować swoje winy. To w większości normalne dzieciaki, tylko w dzisiejszych czasach bycie gangerem wydaje się być łatwiejszym sposobem na życie ale myślę że ta dzisiejsza lekcja zostanie im we łbach do końca życia.

Ellen słuchała uważnie propozycji Andrew .
-Tak atak z dwóch stron może być sposobem i tak są cieńko rozsmarowani więc wejście od przodu i od tyłu... jeszcze jakby Sam i Cosmo zrobili trochę hałasu z boku... Taaa to wyczerpało by ich podzielność uwagi. Mamy przewagę liczebną, jak opatrzymy Roba to będzie go można posadzić przy oknie pewnie chłopak by się chętnie odgryzł.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 25-01-2016, 10:28   #1008
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

Po rozkazie Andy'ego Cosmo zrozumiał, że ten nie ma wiedzy o tym, co się dzieje na zewnątrz. Byli skryci przy ścianie złego budynku, więc dojście było ryzykowne, musieliby się wystawić, a sam nie był w stanie biec, uskok przed granatem chyba jeszcze bardziej zaszkodził jego nodze. Bieg odpada, nie przedostanie się do drugiego budynku.

Co z tymi snajperami? Przecież oni i Andy mieli krótkofalówki i mogli im przekazać dane o naszym położeniu. Jedynym plusem tego położenia było, że słyszał przeciwników. Ich kłótnie, ich wzrost napięcia. Jego pozycja była dość bezpieczna, spróbował dalej drążyć ten temat, na tyle, ile potrafił:
-Czyżbym słyszał kłótnię?! - głośne pytanie, stwierdzające fakt, działające na nerwy, Cosmo też tego nie znosił - Możecie kontunuować dalej, ale tam umieraj wasi przyjaciele i jak na razie nikt nie jest w stanie im pomóc! Wynieście, wyrzućcie broń i oni przeżyją!
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 20:41.
JohnyTRS jest offline  
Stary 25-01-2016, 14:54   #1009
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Sam już dawno przestała ogarniać kuwetę, w której się znalazła. Podobne konflikty, strzelaniny i konieczność kooperacji z drugim człowiekiem definitywnie nie należały do jej ulubionych metod spędzania czasu. Było zbyt jasno, zbyt dynamicznie i irytująco, jak na jej gust. Zbyt niebezpiecznie. Jakże żałowała, że nie poszła po rozum do głowy i nie zaczęła symulować choroby gdy miała jeszcze czas. Zostałaby w pociągu, zagrzebana między masą złomu i maszyn - statycznych i cichych, jeśli tylko człowiek sobie tego życzył.
- Niech cię szlag, Morrison. - Mruczała pod nosem, wieszając kolejnego psa na zbyt gadatliwym szturmowcu. Cholerny mądrala z karabinem i przeszkoleniem bojowym. Przyzwyczajony do bitki cwaniaczek, taka jego mać. W owym konkretnym momencie, całe zło świata Ortegi dostało twarz oraz miano, pozwalając spersonifikować obiekt klątw i złorzeczenia.
Zawsze coś...

Banda jełopów z którymi wymieniali ołowiane argumenty w każdej chwili mogła przecież trafić antyspołeczną monterkę, kończąc jej żywot w miejscu, w jakim aktualnie się chowała. Co mogła zrobić? Złożyć zażalenie? Ciekawe, kurwa, komu... i kogo by ono obchodziło.
- Niech cię szlag, Morrison! -Jęknęła rozpaczliwie, słysząc wypowiedziany przez niego rozkaz. Nie znała się na taktykach, negocjacjach i walce. Wiedziała jedno - pieprzony gaduła zarządzał całą tą farsą nie bez kozery. Musiał wiedzieć co robi. Sam bardzo, ale to bardzo chciała w to wierzyć.

Miała serdecznie dość przedłużającej się, patowej sytuacji. Gadający Cosmo nie poprawiał jej samopoczucia. Jego paplanina rozdzierała myśli między chęcią zostania na suchej dupie, a obowiązkiem wypełnienia rozkazu. W warsztacie mogła sobie pozwolić na marudzenie, kłótnie i rozsiewanie wrodzonego pesymizmu, stając okoniem do wszystkiego, co się kobiecie nie podobało. Tu jednak miała zasrany obowiązek słuchać dowódcy i nie lecieć na samowolkę.
- Niech cię szlag, Andrew... - wycedziła przez zaciśnięte zęby, niczego nie pragnąc bardziej, jak udusić chwasta gołymi rękami.

Wzięła głęboki oddech, wyzwała się od idiotek i psychicznych zjebów, odchrząknęła i zamknąwszy oczy, wydarła się do ukrytych za winklem przeciwników.
-Skoro się nie strzelają w środku, a jeden od nas wylazł i woła o medyka, znaczy się dogadali, no nie? - schowała klamkę za pasek. Poprawiła czarną torbę z medycznym szpejem, zwisającą smętnie z jej ramienia. Pomyśleć, że mogła teraz grzebać w jakimś silniku... - Człowiek nie bojler, długo bez naprawy nie pociągnie. Ogarnę wszystkich, bez wyjątków. Wychodzę... ale jak mnie zastrzelicie, będziecie się sami łatać i to taśmą klejącą, na okrętkę. Wasz wybór! - dorzuciła standardowo zrzędliwym tonem i powoli, z pustymi dłońmi na widoku podniosła się z kolan.
- Nie cię szlag...
Jeśli to przeżyje, osobiście zamorduje przynajmniej jedną osobę.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 25-01-2016 o 15:12.
Zombianna jest offline  
Stary 26-01-2016, 00:41   #1010
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Morrison właściwie zgadzał się z uwagami szeryfa i Ellen. Sam był podobnego zdania w obu kwestiach. Jeśli miejscowi chcieli odzyskać młodych i zbłądzonych a byłaby okazja to jemu to nie przeszkadzało. Co innego gdyby wybuchły jednak walki. Chwila wahania mogła kosztować kogoś życie. Akurat w samej walce szturmowiec był już bezkompromisowy i jakby ktoś robił mu coś głupiego pod lufą to był gotów posłać mu wiązkę śrucin. I nie było ważne czy to zbłąkana, młoda dusza w przypływie paniki macha bronia czy jakiś gangerowy recydywista. Mógł rzucić broń i się poddać? Mógł. Tak z zimną krwią to fan przedwojennych formacji specjalnych raczej nie zabiłby bez powodu jeńca. No ale póki tamten drugi miał broń w łapach i stawiał opór właściwie nie zostawiał mu wyboru. Teraz jednak miał jednak coś innego na uwadze.

- Dobra robota Sam. Są na parterze w pokoju po lewej. - rzekł krótko szturmowiec widząc podrywającą się Ortegę. Stanął między nią a "2-ką". Nie był kuloodporny i tak dosłownie to mógł ją zasłonić tylko przez moment gdy przebiegała tuż za nim ale miał nadzieję, że jasno pokaże obu stronom swoje intencje. Gdy gderliwa Ortega przebiegła został Cosmo. Który ku zaskoczeniu Morrisona nie ruszył się nawet symbolicznie tylko wdawał się w jakies pyskówki z tamtymi w "2-ce". Podszedł do niego na wyciągnięcie ręki.

- Hej, Cosmo co z tobą? Oberwałeś? Nie możesz wstać? Zaniosę cię, nie mozemy tu zostać. Dawaj, ruszamy! - wyciągnął lewą dłoń wsadzając ją pod ramię montera by pomóc mu wstać. W drugiej wciąż trzymał swoje wierne Nornico. Niby mieli rozejm ale nie uśmiechało mu się własną klatą sprawdzać słowności i cierpliwości tamtych w drugim domu. Cosmo na poważnie rannego nie wyglądał sadząc po jego całkiem przytomnych i świadomych reakcjach ale w walkach czasem to było bardzo zdradliwe. Ale jak był ranny to i tak lepiej było się nim zająć pod osłona czterech ścian a nie tutaj.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172