Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2014, 00:29   #11
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
W pojedynkę szarpanie wieka trumny nie zdawało się na nic, a starszy, z pewnością starszy od tych którzy z trumien wyszli nie mógł się z niej wycisnąć. Dopiero pomoc Rosjanina przyniosła oczekiwany skutek, dzięki czemu facet wygrzebał się z komory kriogenicznej. Tym samym powiększył grono osób które przeżyły…

Na podziękowania jedynie machnął ręką.
- Drobiazg – dla niech był to zwyczajny, ludzki odruch.

Dla Esko priorytetem było teraz znalezienie ubrań. Przewiązanie się w pasie zasłaniało przyrodzenie i nie świecił już tyłkiem, ale odczuł o wiele bardziej chłód wypełniający kompleks. Awaria zasilania musiała spowodować też brak ogrzewania, a może tu go wcale nie było przez wzgląd na charakter eksperymentu? Nie wiedział i wolał, ale podejrzewał że powinni spróbować jak najszybciej albo się stąd wydostać, albo naprawić to co napędzało kompleks. To był priorytet dla fina numer dwa.

Gdy doszedł do szatni, zastał tam już jedną z kobiet która grzebała w zamkach, a obok stała gaśnica o której wspominała, jak dobrze zapamiętał, Nina. Podniósł ją, chciał się jej przyjrzeć. Interesowała go data ostatniej konserwacji, urządzenia gaśnicze powinny być konserwowane co rok.

20.06.2018

Taką datę zobaczył na tabliczce, choć było nieco niewyraźna. Zasypiali w roku 2015, zaraz po Sylwestrze. Dobrze to pamiętał, dojeżdżanie na testy kwalifikacyjne w Finlandii o tej porze roku było niezłym wyzwaniem, a on się uparł na własne cztery kółka. Nie trzeba było dużo sumować, by wiedzieć że nie spali swoich dziesięciu lat, a niecałe trzy. A przynajmniej w 2018 roku byli w tym kompleksie ostatni ludzie.

- Spójrzcie na to – od razu swoim odkryciem postanowił podzielić się z dziewczyną przy szafkach oraz z facetem, który przyszedł za nim – Spaliśmy trzy lata, albo w 2018 byli tu ostatni ludzie, którzy dbali o ten ośrodek… To jest chyba niezbity dowód że coś się spierdoliło i powinniśmy jak najszybciej szukać wyjście – potrząsnął gaśnicą by sprawdzić czy w środku jest nadal środek gaśniczy czy już zaschnięta, zbita masa czegoś co kiedyś miało służyć za pogromcę ognia.
- Przy okazji jestem Esko. Z Finlandii.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 23-03-2014, 17:16   #12
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Leon, nieobecny przez moment, wgapiony w Monique i Tess, postąpił nagle kilka kroków w tył, uderzając tyłkiem w stojące po drugiej stronie kapsuły. Mamrotał do siebie, zanim nie odwrócił się do przechodzącego właśnie Esko, podnosząc głos.
- Idę z tobą! - jego akcent, wszystkim obeznanym z lingwistyką, przypominał raczej słowiański, typowy wyniesiony ze szkoły, nie używany ciągle na międzynarodowym forum.
Twarz blondynki zastąpiona czarnowłosą Niną ponownie wywołała lekki niepokój na twarzy Murzynki, szybko zniwelowany przez delikatny dotyk i słaby uśmiech Szwajcarki. Pomogła jej podnieść się, a potem ostrożnie zejść na ziemię. Francuzka miała trochę poniżej stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu i ładne, szczupłe ciało o wyraźnych czarnoskórych cechach - od pełnych ust do szerokich bioder.
- Qu'est-il arrivé? - spytała drżącym głosem, niepewnie wpatrując się w jedynego pozostałego jeszcze w tym pomieszczeniu mężczyzną, drgając wyraźnie na każde uderzenie drzwi w blokującą przejście szafkę. Inler widziała w tym wyraźne skutki ciągle trwającego szoku.

Matthias przyjrzał się urządzeniu znajdującemu się na nadgarstku. Zanim ich zamrozili, coś podobnego już powoli pojawiało się na rynku, nazywano to Smartwatchami, połączeniem smarfona i zegarka. Tylko to tutaj nie wydawało się mieć funkcji dzwonienia i słuchania muzyki. Wymacał mały guzik i wcisnął go. Na ekraniku pojawiły się słabo widoczne cyfry i litery. Chwilę później mężczyzna wiedział już, że ma podwyższone ciśnienie i puls, jego krew nie jest skażona, a temperatura ciała lekko za niska. I kilku innych rzeczy, których nie zrozumiał. Nie było tu nawet najzwyczajniejszej funkcji zegarka, to urządzenie miało badać ich stan podczas hibernacji. Nie dało się także tego tak łatwo odpiąć. Owszem, pasek się rozpinał i zwisał zgodnie z prawami grawitacji, lecz ekranik ciągle trzymał się nadgarstka, wszczepiony czymś na kształt małych igiełek prosto do ciała i krwiobiegu. Wyrwanie na siłę mogło spowodować nieprzyjemne krwawienie.
Tymczasem pozostali dobierali się już do metalowych szafek niewielkiej szatni.


Na ich szczęście, solidność wykonania i skomplikowanie zamków broniących dostępu do zawartości nie były wielkie. Zwykła blacha i najprostsze z możliwych zamknięcie, bardziej przed przypadkowym lub błyskawicznym otworzeniem przez kogoś nieuprawnionego, niż faktycznie przeciwko prawdziwej kradzieży. Mimo tego do każdej musieli podchodzić osobno. Z prymitywnymi narzędziami w postaci wieszaka oraz gaśnicy. Tess grzebała kawałkiem metalu, próbując mimo zimna powstrzymać drżenie dłoni. Esko rozgrzewał się, przewracając szafki, bo tak było prościej i lepiej, a następnie tłukąc innym, ciężkim kawałem metalu aż drzwiczki zapadały się do środka.
Trwało to chwilę, ostatecznie poddawała się jednakże każda, jedna po drugiej.
Odpowiedni kąt patrzenia na sprawę ze wszystkiego potrafił zrobić prawdziwy skarb.

W tym przypadku okazały się nim ubrania. Niestety, w większości szafek żadne solidne, ciepłe i dające nadzieję na przetrwanie nawet zimy. Ubrania należały do rodzaju "lekarskich", utrzymanych w kolorach bieli i jasnego błękitu, chociaż tutaj w tym czerwonym świetle trudno to było rozpoznać i łatwiej podzielić na jaśniejsze i ciemniejsze. Wliczało się w to koszule i koszulki, z cienkiego materiału, o długich lub krótkich rękawach. Spodnie, podobnie niezbyt ciepłe. Czepki na głowę, zerowy substytut czapki. I trampki, lekkie buty na białej, miękkiej podeszwie, przeznaczonych do chodzenia po ciepłych wnętrzach. Tego wszystkiego mieli dziesięć pełnych kompletów i dwa niepełne, w których brakowało głównie spodni i butów. Wszystko to zawilgotniałe, nieprzyjemne w dotyku. Większość szafek nie zawierała wiele więcej. Zebrali łącznie kilka osobistych przedmiotów, w stylu naszyjnika z wisiorkiem czy zdjęć rodzinnych. Jakieś notatniki, trochę długopisów i ołówków, z których chyba tylko te drugie nadawały się do użycia. Dwie wciąż działające zapalniczki, jedną na gaz i jedną z resztką benzyny w środku, do tego paczkę papierosów.

Sytuację ratowały dwie szafki z inną zawartością. Znajdowały się tam bowiem dwa komplety jesienno-zimowych ubrań - tak jakby ci, którzy je nosili opuścili to miejsce nie dbając o przebranie się. Jeden z nich pasował na mężczyznę mierzącego około 180 centymetrów, drugi na kobietę niższą o jakieś 10-15 centymetrów. Spodnie, bluza czy w przypadku kobiety sweter. Do tego dwie pary całkiem solidnych butów. Były także dwie kurtki przeciwdeszczowe, w najlepszym stanie ze wszystkich ubrań, bo uszyte z materiałów odpornych na wilgoć. Bielizny oczywiście nie było, w żadnej z szafek.

Z przedmiotów, które mogły się im jeszcze przydać znaleźli szwajcarski scyzoryk, telefon komórkowy, niestety bez ładowarki i z wyczerpaną baterią, dwa portfele zawierające trochę gotówki, karty kredytowe i inne tego typu rzeczy, ale także karty wstępu do samego kompleksu. W szafkach z normalnymi ubraniami znajdowały się kluczyki do samochodu i parasol. Ciekawym odkryciem był również zwyczajny batonik w wyblakłym już opakowaniu, na którym mogli odczytać: “Najlepiej spożyć przed: 15.10.2020”, a jeszcze bardziej intrygującym - pierwsza strona szwajcarskiej gazety codziennej "Der Bund" z dnia 11 października 2018 roku. Papier całkiem nasiąkł wilgocią i wyglądał na taki, co rozpadnie się po wzięciu w dłonie, tytuł napisanego po niemiecku artykułu ciągle był jednak łatwy do odczytania:
"Wer ist für die Entstehung eines neuen Influenza-Stamm verantwortlich? Die Zahl der Fälle wächst".

Leon, który na początku tego "szabru" zniknął gdzieś w korytarzu, wrócił właśnie, trzymając w rękach tabliczkę ewakuacyjną z wyrysowanym planem kondygnacji. Nie było na niej napisów, tylko szkic. Facet wydawał się jeszcze bardziej przerażony niż wcześniej.
- Zamknęli nas! Gadovi… Korytarz idzie dalej, trzydzieści metrów? - nie wiedział ile dokładnie. - Kilka pokojów po drodze, dwa jak biurowe, dwa pamiętam sprzed zamrożenia. Jak mają tu nasze rzeczy to przenieśli je negdje drugdje… - mówił szybko, co sprawiało, że akcent mu się pogłębiał i wplatał w to słowa ze swojego języka. - Łazienka jest i pomieszczenie z urządzeniami. Generatora tam, ma jedan procent paliwa. Na końcu drzwi, na automatyczny zamek… zamknięte! Ja jebati!
Żeby dołożyć im zmartwień, alarm jakby przybrał na głośności, a komunikaty zmieniły się trochę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=s451ci8Fric[/MEDIA]
 
Sekal jest offline  
Stary 25-03-2014, 21:13   #13
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Otwieranie zamków za pomocą kawałka drutu nigdy nie było łatwe, a palce Tess nie były już tak wyćwiczone jak wtedy gdy miała kilkanaście lat, mimo to w końcu udało jej się pokonać oporny mechanizm.
Ku wielkiemu rozczarowaniu blondynki, łup nie był zbyt imponujący. W większości stanowiły go nieco zbutwiałe i oślizłe ubrania. Mimo to Irlandka nie miała zamiaru wybrzydzać, w sytuacji kiedy jej ciało przenikały coraz silniejsze dreszcze. Niestety te bardziej przyzwoitej jakości i cieplejsze nie nadawały się dla kogoś o jej wzroście, zostawiła je więc dla mniejszych dziewczyn. Sama jednak zagarnęła sweter i z prawdziwą rozkoszą naciągnęła go na swoje wyziębione ciało. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że nie zdejmie jednak fartucha w którym się obudziła, bo był on zdecydowanie najprzyjemniejszą tkaniną na bezpośredni kontakt ze skórą, z wszystkiego co dotychczas znaleźli. Założyła także dwie pary męskich spodni lekarskich i jakieś w miarę pasujące obuwie na miękkiej podeszwie. Takie buty nie były rewelacją, ale na pewno stanowiły dobą alternatywę dla bosych stóp.

Ponieważ najważniejsza była kwestia wydostania się z pomieszczeń, dziewczyna zerknęła na plan trzymany przez tego, który sądząc po akcencie był przedstawicielem jakiegoś południowo-słowiańskiego narodu, zabrała jedną ze znajdujących się z szafkach kart magnetycznych i poszła w kierunku drzwi prowadzących do wind i schodów. Zanim jeszcze do nich podeszła wiedziała, że wyjście nie będzie proste. Czytnik najwyraźniej nie działał, jak gdyby odcięli go od zasilania. Karty więc, przynajmniej w tym miejscu były całkowicie bezużyteczne.
Ponownie trzeba się było zastanowić nad rozwiązaniem siłowym. Problem polegał na tym, że były one zasuwane i nigdzie nie było nawet widać zamka, nie mówiąc już o możliwości otwarcia go za pomocą mniej lub bardziej wysublimowanych narzędzi.
Zdecydowanie utknęli w pułapce, a do tego nasilający się sygnał alarmu zaczynał Tess działać na nerwy.

Wróciła do reszty towarzystwa nadal dzielącego się łupami i powiedziała:
- Jestem Tess – Powiedziała najpierw przypominając sobie, że do tej pory przedstawiła się jedynie półprzytomnej Francuzce i to w jej ojczystym języku, który inni niekoniecznie musieli znać. Irlandzki zaśpiew w jej angielskim był doskonale słyszalny, mimo że starała się mówić jak najbardziej zrozumiale dla obcokrajowców posługujących się dość prostym, wyraźnie wyuczonym w szkole językiem. - Czytniki nie działają, więc musimy wyważyć te drzwi na klatkę schodową. One są zasuwane i nie mają widocznych zamków. Potrzebujemy jakichś długich, metalowych elementów by posłużyć się nimi do podważenia i odgięcia skrzydła i wysunięcia ich z futryny. Chyba że macie jakiś inny lepszy i szybszy pomysł? - Popatrzyła na nich wyczekująco.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 25-03-2014 o 21:54.
Eleanor jest offline  
Stary 25-03-2014, 21:48   #14
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zachwiały się obie, szczupła i niska Nina z trudem utrzymała ciemnoskórą, której nogi opadły na podłogę i zadrżały. Zimno stawało się tak dokuczliwe, że prawie słyszała szczękania własnych zębów. Czuła jak drży. Lodowate impulsy przechodziły po ciele, głównie od nagich stóp stąpających po gołej, wyłożonej kafelkami podłodze. Szatnia. Umysł wypełniało to jedno słowo nadziei. Byłoby bardzo smutnym przebudzenie się po tych latach wyłącznie po to, aby zamarznąć na śmierć. Przez ułamek sekundy zazdrościła tym, którzy mieli już nie wyjść z gładkich pojemników. Zaaferowana autostradą myśli prawie przeoczyła pytanie kobiety. Przywołało ono Szwajcarkę do rzeczywistego świata.
- Je ne sais pas - pokręciła powoli głową, nie umiejąc inaczej odpowiedzieć. Zdawała sobie sprawę z szoku, ale sama czarnowłosa nie znajdowała się w lepszym stanie. - Mon nom est Nina - przywitała się raz jeszcze, zajęcie umysłu stało się głównym priorytetem. Stanie w miejscu i zastanawianie się nad parszywym losem stałoby się gwoździem do trumny. Miała dość trumien. - Pouvez-vous marcher?

Murzynka, której oczy robiły się coraz większe, oprzytomniała na moment. Rozejrzała się ciągle mało przytomnie, a następnie powoli pokiwała głową, robiąc krok przed siebie. Drżała, ale nie miała problemów z ciałem większych niż pozostali.
- Monique - przedstawiła się raz jeszcze, głośniej trochę. - Je crains...
Nina wzięła ją delikatnie za rękę, zauważając już, że nie boi się dotyku, a przynajmniej nie kobiecego dotyku. Zmusiła się do uśmiechu, ciesząc się, że w ciemnościach nie widać wyrazu oczu.
- Passons mieux partir d'ici - powiedziała cicho, niepewnie składając słowa nie używanego często przez siebie języka. - Vous parlez uniquement en français?
Zapytana pokiwała głową.
- Angielski. Bardzo mało - dodała z przerażającym akcentem.

Pociągnęła ją za sobą i weszły do szatni, okupowanej już przez większość wybudzonych z długiego snu ludzi. Blondynka właśnie otwierała wieszakiem ostatnią z szafek. Jak dobrze, że były tak słabo zabezpieczone! Szwajcarce było zbyt zimno, aby zaczęła narzekać. Kobiece ubranie najlepiej pasowało na Monique, zostawiła jej więc podstawowe ciuchy, sama podobnie jak wysoka kobieta ubrała dwie pary spodni, a także dwie podkoszulki i jedną koszulę z lekarskiego ubioru. Podarła drugą, owijając kawałkami zziębnięte stopy, zanim włożyła je do miękkich butów. Nadal szczękała zębami, była już jednak w stanie chociaż trochę myśleć. Słowa Leona nie pokrzepiły jej, więc spróbowała wyprzeć je z umysłu. Zamiast tego wskazała na czarnoskórą, jednocześnie zakładając na siebie tę mniejszą z kurtek i owijając się nią szczelnie.
- To Monique. Nie mówi po angielsku...

Zanim dodała coś więcej, wróciła bardzo aktywna jasnowłosa. Nina uznała już, że trzymanie się blisko tej kobiety może okazać się dobrą strategią.
- Znasz się na otwieraniu także bardziej elektronicznych zamków, gdyby udało się nam przywrócić prąd? - spytała ją niepewnie.
- Obawiam się że nie jestem w tym najlepsza. - Irlandka westchnęła.
- Oh, to karta wejściowa? - czarnowłosa spłoniła się, opuszczając wzrok, bo dopiero to zauważyła i jeszcze pokazała palcem. Rumieniec ukryła ciemność i czerwień alarmu. - Może zadziała, jeśli jakoś zmusimy generator do zużycia resztek paliwa...
-To możliwe - Rudowłosa kobieta pokiwała głową - Oczywiście jeśli ktoś się na tym zna. - Wzruszyła ramionami - Na mnie nie liczcie. Z własnej woli nigdy nie wsadzam palców tam gdzie płynie prąd.
Inler popatrzyła na wieszak, robiąc zamyśloną minę.
- Jeśli nic z tego nie wyjdzie, może ten wieszak się nada do podważenia czegoś... ja pójdę poszukać kratek wentylacyjnych, może za ich pomocą uda się przejść, a także sprawdzę wodę... nie wiem jak wam, ale mi strasznie chce się pić.
Działanie. Działanie zabija strach. Spycha go daleko w głąb czaszki.
 
Lady jest offline  
Stary 26-03-2014, 21:25   #15
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Zmiana w komunikatach nie była pokrzepiająca, podobnie zresztą jak zachowanie jednego z mężcyzn którego imienia już zresztą nie pamiętał. Przedstawianie się miał zamiar zostawić po wyjściu z tego miejsca. Po prostu nie było na to większego czasu, ani chęci, bo niby po co? Wyjdą stąd, grobowym milczeniem opieprzy lekarzy i wróci do swoich zajęć. Po prostu, nie dopuszczał do siebie większej myśli, a raczej starał się nie dopuszczać tej że coś poszło tragicznie nie tak, a na co dowody były wręcz wszechogarniające.

Szbkim rzutem oka ocenił ubrania, te z cieplejszych i równie szybko doszedł do wniosku, że ten komplet męski był na niego odrobinę przymały. Niezadowolenie wkradło się na ułamek sekundy na jego usta i już zaczął ubierać te ubrania lekarskie których kompletów mieli, zdawało by się, aż nadto. Ubrał więc dwa kompletne stroje, koszulkę, koszulę i spodnie każdy na już noszone ubranie. Wilgotne, nieprzyjemne w dotyku, ale zawsze jakaś szczątkowa ochrona przed chłodem. Sama świadomość, że coś więcej niż cienki materiał oddzielał go wszechogarniającego zimna dawała otuchy. Z rzeczy które znaleźli zabrał natomiast ołówek i scyzoryk szwajcarski.

- Na mnie nie patrzcie, ja z elektroniką na bakier. - powiedział po angielsku widząc badawcze spojrzenia. Po czym ruszył szukać czegoś czym ewentualnie można by podważyć drzwi, lub lepiej rozłupać je. Musiał działać, myślenie zabija. Strach był małą śmiercią, a wielkim unicestwieniem, nie mógł się bać, dopuścić strachu do głosu.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 26-03-2014, 22:29   #16
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Słowa kobiety atakujące z głośników wwiercały mu się w czaszkę. Dzwonek bił na alarm prawie rozsadzając bębenki. Matthias czuł, jakby zaraz miał zwymiotować. Oparł się o ścianę, obserwując jak jedna z kobiet prowizorycznym wytrychem otwiera drzwi szafki.
Nie mu ją oceniać. Każdy musi jakoś opłacić rachunki. Zresztą sam robił coś podobnego, tyle że na znacznie większą skalę.
Był pieprzonym wieszakiem.
W końcu zamki, jeden za drugim zaskoczyły, dając im dostęp do mało imponującej zawartości szafek. Wyss poczekał chwilę, aż pozostali wybrali odpowiadające im ubrania.
- Na pewno nikt ich nie chcę? - Zapytał wskazując na ciepłe odzienie. Nie słysząc głosów sprzeciwu założył na siebie lekarskie spodnie, drugie cieplejsze oraz buty, sweter i kurtkę. Ubrania nieprzyjemnie gryzły skórę, ale po chwili przestał odczuwać dreszcze, które do tej pory trzęsły jego ciałem.
Do kieszeni wepchnął papierosy i zapalniczkę, mieląc pod nosem coś o złych przyzwyczajeniach oraz kluczę do samochodu, wiedząc, że jeżeli wydostaną się na zewnątrz, gdzie być może, wnioskując po temperaturze panuje zima i będę musieli czekać na strażaków, czy grupę ratowniczą, lepiej by spędzili ten czas w ogrzewanym aucie.
Do pomieszczenia wróciła atrakcyjna, młoda kobieta.
- Jestem Tess - przekrzykiwała alarm. - Czytniki nie działają, - powiedziała wskazując trzymaną w ręku elektroniczną kartę - więc musimy wyważyć te drzwi na klatkę schodową. One są zasuwane i nie mają widocznych zamków. Potrzebujemy jakichś długich, metalowych elementów by posłużyć się nimi do podważenia i odgięcia skrzydła i wysunięcia ich z futryny. Chyba że macie jakiś inny lepszy i szybszy pomysł? - Popatrzyła na nich wyczekująco.
- Zna ... na otwieraniu … dziej elektronicznych zamków, gdyby uda ... przywró ... prąd? - nieśmiało zapytała druga kobieta. Wyss ledwo ją słyszał przez wycie syren. Zbliżył się więc kilka kroków.
- Obawiam się że nie jestem w tym najlepsza. - Powiedziała marszcząc brwi kobieta, chyba o Irlandzkim akcencie.
- Oh, to karta wejściowa? - czarnowłosa, choć wydawało się to niemożliwe mówiła jeszcze ciszej. - Może zadziała, jeśli jakoś zmusimy generator do zużycia resztek paliwa...
-To możliwe - Tamta kobieta pokiwała głową - Oczywiście jeśli ktoś się na tym zna. - Wzruszyła ramionami - Na mnie nie liczcie. Z własnej woli nigdy nie wsadzam palców tam gdzie płynie prąd.
Matthias nie przysłuchiwał się reszcie rozmowy, wychodząc na korytarz i przypatrując się drzwią. Wyglądały na solidnę, chyba ognioodorne. Po chwili wrócił do pozostałych.
- ...ja z elektroniką na bakier. - Powiedział wyglądający na silnego mężczyzna o wschodnio-europejskim akcencie.
- Nie jestem pewien, czy powinniśmy się stąd ruszać. - Zaczął Wyss, starając się przekrzyczeć alarm. - Nazywam się Matthias Wyss - Wtrącił, gdy uświadomił sobie, że jeszcze się nie przedstawił. - Jeżeli wybuchł pożar - mówił wskazując na głośnik, z którego dobiegał głos kobiety. - To te drzwi mogą być jedyną zaporą, która nas przed nim chroni. Ktoś musiał odebrać sygnał, że się obudziliśmy. Nie mogli nas zostawić. W każdym sądzie by to przegrali i zapłaciliby o wiele więcej niż wydali na nas. Nie mówiąc już o nagłówkach - Powiedział biorąc z rąk brodacza mapę. - Ale jeżeli nie chcecie czekać, to nie będę oponował. Na pewno musi tu być jakieś drugie wyjście, ewakuacyjne. Ostatecznie możemy te drzwi wyważyć, choć nie wiem, czy damy radę. Obejrzę jeszcze raz wszystkie pomieszczenia. Może coś rzuci mi się w oczy.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 27-03-2014, 13:55   #17
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Alarm nie ustawał. Dźwięk zdawał się narastać. Ułuda zamkniętego pomieszczenia, klaustrofobicznej klatki bez śladu okien. Surowe ściany odbijały czerwone światło. Łapali się na tym, że odliczali momenty do pojawienia się komunikatów i świateł. W uszach zaczynało brzęczeć. Ubrania sprawiały przynajmniej, że już nie zamarzali.
Nie było już na tym poziomie żadnych innych śladów wskazujących co się wydarzyło. Żadnych oznak życia, a słaby stań pozostawionych tu przedmiotów sugerował długie opuszczenie. Przecież gdyby tam na górze nic się nie stało, to ktoś musiałby tu wrócić. Nie były to przyjemne myśli, dlatego łatwiej byłoby zająć się robieniem... czegoś. Na przykład udrożnieniem wyjścia.

Monique mimo, że nie rozumiała o czym wszyscy rozmawiają, zabrała się za ubieranie pozostawionych jej części cieplejszego kobiecego stroju. Wciągnęła spodnie, bluzkę i założyła solidne buty. Na górę założyła jeszcze dodatkowe lekarskie koszule. Pozostali zebrali sporo rzeczy, które przydać się mogły. Albo nie. I zaczęli rozchodzić się, poszukując możliwości.
Na pierwszy ogień szły drzwi. Ogień metaforyczny, bowiem mimo alarmu nie dostrzegali i nie czuli dymu. Jeszcze. Problemem mógł być fakt, że odnaleziony na metalowej powierzchni napis wskazywał, że znajdowali się na piętrze -3. Palić się mogło któreś powyżej. Same drzwi wydawały się solidne, przesuwne - zamykane i otwierane całkowicie automatycznie. Nie posiadały nawet najmniejszego okienka, a ziemi dotykały prawie bezpośrednio, co oznaczało, że czymkolwiek chcieliby je podważyć, musiałoby być to cienkie. I wytrzymałe, nie wyglądały na lekkie. Znajdujący się obok na ścianie czytnik kart sprawiał wrażenie wyłączonego. Martwego jak całe to miejsce.

Oprócz dwóch, które już zwiedzili, w dostępnej obecnie dla nich części kompleksu, znajdowało się jeszcze sześć pomieszczeń, o których wspominał ciągle tak samo nerwowy Leon. Szatnia i pomieszczenie ze szpitalnymi łóżkami najbardziej rzucało się im w oczy, ponieważ to te obrazy zapamiętali jako ostatnie przed hibernacją. Faktycznie nie było ich rzeczy. Nawet szafek. Łóżka typowe, na kółkach i metalowej konstrukcji. Obok każdego szpitalne urządzenie do mierzenia pulsu, stojak na kroplówki. Minimalna ilość medycznego sprzęty w przeźroczystej szafce. Bez opisów, z nazwami, na których nikt z nich za bardzo się nie znał. Niewiele tego, Nina z własnej wiedzy potrafiła wydedukować, że to środki do ratowania życia w krytycznej sytuacji. Płyny i strzykawki, głównie. Na wyposażenie pokoju składały się jeszcze zawieszone nisko i łatwe do przesuwania lampy na wyciągnikach.

Dwa pomieszczenia biurowe wyglądały na najmniej przydatne. Może pozornie, ale stały tu biurka, krzesła, pleśń, komputery i głuche telefony. Przy biurkach kontenerki, przy ścianach szafy na dokumentację, wypełnione segregatorami. Naprzeciwko umiejscowiono zwyczajną łazienkę. Podział na mężczyzn i kobiety, dwie umywalki, wc. Wszędzie kafelki w jasnym kolorze. Absolutnie nic nadzwyczajnego. Papier w podajnikach zdążył częściowo zgnić i teraz tu śmierdziało. Po odkręceniu wody przez moment nic się działo, potem coś zaczęło głośno bulgotać i prychać, a po upływie następnych kilku sekund prysnęła brązowa woda. Spływała długo, wolno przybierając swój naturalny brak barwy.
Ostatnie, podłużne pomieszczenie wypełnione zostało komputerowym sprzętem umiejscowionym wzdłuż jednej ze ścian. Ustawiono cały rząd monitorów, był to więc jakiś rodzaj pokoju kontrolnego. Być może tu właśnie badano i kontrolowano stan zahibernowanych, teraz jednakże jedynym światłem okazywała się być czerwień alarmu. Tu Leon wskazał na urządzenie w rogu, na którym działał jeszcze mały LED-owy wyświetlacz, informujący po niemiecku, że pozostał 1% paliwa.
- Znam się… trochę. Mógłbym próbować… prąd na wszystko. Na krótką chwilę, potem wszystko zgaśnie… nie chcę umierać w ciemnościach! - przełknął głośno ślinę.

Musieli rozważyć dostępne im opcje. Drzwi były jedynym rzucającym się w oczy wyjściem, one służyły do ewakuacji, ale jakiś mechanizm zawiódł i teraz znajdowały się w pozycji zamkniętej, a nie otwartej jak powinny. Za pomocą łóżek, biurek czy szafek być może uległyby brutalnej sile. Być może nie. Do podważenia potrzebowaliby czegoś cienkiego. Istniała szansa, że wsunięte od dołu lub boku zadziała na blokujący mechanizm i odsuną je na tyle, by się przecisnąć.
Wielkich krat wentylacyjnych nie zauważyli, ale stojąc na biurku i podskakując w górę dotykało się sufitu. Luźnego, podwieszanego sufitu, gdzie przestrzeni było na tyle dużo, że leżący człowiek mógł się zmieścić. Tylko czy prowadziło to do wyjścia? Wiadomo, że podziemne pomieszczenia musiały mieć dobrą wentylację, a ta tutaj ciągle działała.
Wreszcie pozostawał Leon i próba włączenia zasilania. W razie niepowodzenia przynajmniej ucichną syreny. To tak w ramach pozytywnego myślenia.

Cokolwiek mieli zdecydować, powinni się pospieszyć. Przez kratki wentylacyjne i szparę pod drzwiami zaczynał docierać do nich zapach dymu.
 
Sekal jest offline  
Stary 27-03-2014, 16:27   #18
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Myślał już że faktycznie Wyss miał rację, że budynki tak same z siebie nie wybuchają, ale jeśli już jakiś powód miał eksplozję spowodować, z pewnością musiał być to pożar. A o takowym informowały ich właśnie głośniki. Gdzieś się paliło, miał nadzieję na małe ognisko w jakimś pomieszczeniu które było odizolowane od ich pozycji. W duchu prosił boskie moce, aby nie palił się to żaden reaktor czy czym był napędzany ten kompleks. Taka eksplozja zapewniła by im bardzo szybką i gwałtowną śmierć.

Jako Finlandczyk był raczej z tych nacji, która z mrozem obcuje codziennie. W dodatku miał łeb wypchany ideałami, zawsze uważał że został stworzony do rzeczy wielkich. Między innymi po to zgłosił się do tego projektu, a teraz nie mógł po prostu capnąć najcieplejszych ciuchów pierwszy. To nie było po jego myśli, nie wypadało mu. Odczekał na tyle długo, by ubrać się ostatni w to co zostało. I tak było tego całkiem dużo, nie mógł narzekać. Z piżamy dla pacjentów zrobił prowizoryczny worek do które wrzucił to, co inni zostawili. Portfele, telefon komórkowy i beterie. Uważał że te rzeczy mogą im się jeszcze przydać, a przez to że były lekkie nie wymęczały ciała. Gaśnicy również nie zostawił. Jeśli otworzą jakieś drzwi za którymi będzie hulał ogień, będzie to ich najlepsza przyjaciółka.

Zimne ubrania lepiły się do nagiego ciała fina, i z początku pogarszały sprawę, ale z biegiem czasu jak zaczął się ruszać i chodzić, robiło się całkiem znośnie. Kiedy inni rozmawiali o ucieczce, on też się nad tym wszystkim zastanawiał. Ale nie wtrącał się, zaczął przeglądać portfele i wyjął z nich kilka innych kart dostępu. Jeśli jedna nie działała, mogła zostać rozmagnesowana. Inne mogły działać. W ostateczności takie drzwi powinno otworzyć proste zwarcie, większość automatycznych drzwi tak właśnie było projektowanych. Zwarcie było równe otwarciu się, aby nie uwięzić ludzi znajdujących się po drugiej stronie na zawsze.

Spodobał się mu też pomysł bodajże Niny, wentylacja co dla drobniejszych osób mogła być dobrą drogą ucieczki, a być może dotarcie do jakiegoś pomieszczenia technicznego i z manualnym otwieraniem drzwi, jakąś korbą czy czymś w takim rodzaju. Pytaniem było czy architekci to przewidzieli i umieścili takie rzeczy w kompleksie.

Za to wręcz przeciwne uczucia poczuł gdy młody chłopak zaproponował że zajmie się komputerami. Nie wyglądał mu na osobę w tym obeznaną, a tym bardziej godną zaufania, zwłaszcza po tym pokazie paniki który dał po przebudzeniu. On sam skierował się przeszukać biurka i pokoje biurowe, sprawdzić czy da się włączyć komputery i może z nich dowiedzieć się, co się stało w kompleksie. A w biurku może znalazł by jakieś kody lub inne, przydatne przedmioty. Oddałby sporo za łyk wódki.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 31-03-2014, 15:05   #19
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Taaa... Tess popatrzyła na kręcących się w koło ludzi. Wyglądali na lekko zagubionych i oszołomionych. Chyba jedynie Szwajcarka myślała w miarę trzeźwo i próbowała coś zdziałać oglądając wentylację.
Irlandka nie miała ochoty dłużej marnować czasu, więc zabrała się za działanie.
- Skoro to urządzenie podtrzymujące energię może zadziałać tylko kilka sekund trzeba się przygotować na wypadek gdyby po otwarciu, jeśli to zadziała, drzwi znowu się zamknęły. - Tess popatrzyła na mężczyznę kręcącego się w pobliżu. Mówił po angielsku z nieznanym jej akcentem, ale w miarę poprawnie. Doszła więc do wniosku, że na pewno ją dobrze zrozumie. - Proponuję przynieść pod nie jakieś biurko lub stół i wsunąć w otwór. Ja wezmę też coś mniejszego jak krzesło, na wypadek gdyby drzwi nie otworzyły się zbyt szeroko.
- Tak, to jest myśl. - odparł mężczyzna o wyraźnie wschodnim akcencie. - Nie zwlekajmy, czas nas goni, a nie mam zamiaru tutaj zostawać ani chwili dłużej.
I ruszył w kierunku bliższego z biur opróżniając zawartość jednego z biurek w ekspresowym tempie, by je dźwignąć i stabilnym krokiem ruszać w stronę zamkniętych drzwi.
- Aleksiej jestem. - przedstawił się krótko i zwięźle, acz przyjaźnie.
- Jak już mówiłam wcześniej jestem Tess. - Odparła Irlandka zabierając krzesło z oparciem.
Skinęła na tego, który przyznał się do umiejętności technicznych, a teraz stał jakby zagubiony i czekał na polecenia innych:
- Zawołaj zanim uruchomisz generator. Postaramy się działać szybko z kartą i resztą.

Leon skinął głową. Wszedł do pomieszczenia z generatorem i szybko wyszedł. Zobaczywszy, że Esko znalazł śrubokręt, wyrwał mu go i popędził znowu do pokoju ze sprzętem. Nie odzywał się z minutę. Potem rozległ się jego krzyk. Paniczny.
- U pakao! Uwaga!
Coś tam głośno trzasnęło, wyraźny dźwięk zwarcia przebił wycie alarmu. Nagle zabłysło jasne światło, oślepiając ich. Zaszumiały komputery, coś zabrzęczało, drzwi wydały z siebie syk. Użyta szybko karta piknęła i przejście zaczynało się odsuwać.
I nagle wszystko zgasło.
Zapanowała absolutna, całkowita ciemność. Gdzieś z góry ciągle dobiegały przytłumione dźwięki syren. Monique pisnęła. Drzwi zatrzymały się również, po odsunięciu się może o dwadzieścia centymetrów.

Gdy tylko drzwi zaczęły się rozsuwać Tess rzuciła kartę i wsunęła oparcie drzwi w powstającą szparę. Systematycznie przekręcała je tak by maksymalnie wypełniać wolną przestrzeń. Teraz przynajmniej miała gwarancję, że nie zasuną się na nowo.
- Pomóż mi wcisnąć to krzesło do końca. Może uda się powiększyć otwór.
 
Eleanor jest offline  
Stary 31-03-2014, 17:19   #20
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Dumnezeu la naiba în iad! - wyraźnie zaklął w obcym języku. By po omacku zacząć wyszukiwać w ciemności odsuniętych nieznacznie drzwi i już się z nimi siłował próbując odsunąć je dalej.

Szły słabo, zablokowane na jakiejś zębatce czy innym mechanizmie. Po podważeniu, we dwie osoby, dali radę jeszcze odsunąć je na kilka dodatkowych centymetrów, po czym stanęły wydawałoby się na dobre. Szpara była na tyle duża, że można było próbować się przecisnąć.

Tess wsunęła się w tę szparę i usiadła na oparciu krzesła blokując je skutecznie ciężarem własnego ciała:
- Przydałoby się jakieś światło. - Powiedziała do mężczyzny, którego obecność wyczuwała w ciemnościach.

Mężczyzna mruknął lekko w zastanowieniu, a że nie miał ze sobą zapalniczki, rzucił więc do tyłu tam gdzie była reszta.
- Niech ktoś zapali zapalniczkę! Mamy przejście, niewielkie, ale jest!
 
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172