Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2014, 10:17   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
THE END - Eksperyment


14 styczeń, 2015 rok.
Gdzieś przy granicy z Austrią.


Mieli świadomość w co się wpakowali. Nikt w końcu nie płacił takich pieniędzy za nic. Wszyscy wyglądali na niezbyt szczęśliwych, ale i zdeterminowanych uczynienia ostatniego kroku - podpisania długiej na kilkanaście stron umowy. Nie było już odwrotu, mimo, że ostrzegano ich, że niewiele zapamiętają z tych dziesięciu lat.
Hibernacja.
Tym bowiem był cały ten eksperyment. Wrzucenie do pojemnika i zamknięcie, na różne okresy czasu. Do tego dochodziły terapie lekami, w tym najnowocześniejszymi, długotrwałymi. Podobno miały odżywiać ciało i leczyć je w chwili, gdy umysł pozostawał w stanie całkowitego uśpienia. Brzmiało cholernie eksperymentalnie, ale i tak nie wahali się zbyt długo, odkładając w końcu długopis.
Była ich dziesiątka, pięć kobiet i pięciu mężczyzn. Żadne z nich nie znało pozostałych, nawet nie zostali sobie przedstawieni, zwłaszcza, że każde z nich miało swój osobny “terminarz”. A czasu nie tracono, jakby się im wszystkim gdzieś nagle strasznie spieszyło. Procedury wdrożono natychmiast po schowaniu podpisanych dokumentów. Z rodzinami i znajomymi pożegnali się już znacznie wcześniej.

Wywieziono ich gdzieś wysoko w góry, do odizolowanej placówki. Po drodze udało im się dostrzec zabudowania jednej niewielkiej wioski, wszystko było tu tajne. Klauzulę tajności zresztą także podpisano, to nie był eksperyment, którym chwalono się całemu światu. Co nie znaczy, że nie był dokumentowany. Kamery, czujniki i wszelkiego rodzaju aparatura towarzyszyła im od samego początku, a na nadgarstkach zamontowano każdemu specjalistyczne urządzenie, mierzące wszystko co mogła zmierzyć, od temperatury ciała i tętna nawet po ilość czerwonych krwinek we krwi, którą potrafiło samo pobrać.
Sam kompleks znajdował się w jakiejś cholernej górze, wydrążony i ukryty przed światem. Musieli się do tego przygotowywać naprawdę długo, chociaż wnętrze było bardzo surowe, dość toporne i chyba nie do końca jeszcze wyposażone - niewiele w sumie widzieli i zwiedzili, nie licząc dwóch sal i kilku korytarzy. W jednej kazano im się przebrać w sięgające kolan białe, szpitalne stroje, a w drugiej ułożono na łózkach i podłączono do aparatury.
Naprawdę im się spieszyło.
I to były ostatnie ich myśli przed zapadnięciem w czarną czeluść nieświadomości.

***

Czas i miejsce: nieznane.

Gdy się obudzili, pierwszym co dotarło do ich świadomości, były czerwone, migotliwe błyski, przebijające się nawet przez zamknięte powieki. Uchylenie ich wymagało sporej siły woli w chwili, gdy ich ciała dopiero budziły się po długotrwałym letargu. Członki prawie nie reagowały na próby poruszenia ich, zimno przenikało przez ich ciała zupełnie, sprawiając, że mimowolnie drżeli. Odzyskiwali także słuch, a ich mózgi ponownie wracały do swojej sprawności, rozróżniając mowę.
- Achtung! Achtung! Stromausfall. Die empfohlene evakuierung.
Monotonny, mechaniczny głos powtarzał to w kółko, również po angielsku i francusku. Awaria zasilania. Coś poszło nie tak, ale uświadamiali sobie to bardzo powoli, jak również to, że nie znajdują się w tym samym miejscu, które zapamiętali.
Teraz obok siebie mieli otwarte wieka, a ich ciała znajdowały się w czymś niezwykle przypominającym wyłożone miękkimi obiciami, białe trumny. Również pomieszczenie było inne, mniejsze, jeszcze bardziej klaustrofobiczne. Czerwone światło pulsowało, wydobywając się z otworu w jednej ze ścian. Nie było tu nic poza tymi trumnami, połączonymi ze sobą i z jakimś centralnym systemem.
Wreszcie, bardzo powoli, udawało im się unosić, aby rozejrzeć w nieco szerszej perspektywie.
A przynajmniej udało się to kilkorgu z nich.

Niewiele było widać, awaryjne światło nie pozwalało dostrzegać szczegółów, a wyłącznie zarysy. Dwie kobiety i trzech mężczyzn, wszyscy z dziwnymi siateczkami pełnymi sensorów na głowie. Wszyscy tak samo otumanieni, nie mający pojęcia co się dzieje. Języki wydawały się przyspawane do podniebienia, ciało reagowało ospale, domagając się wody w pierwszej kolejności. Na sobie wciąż mieli białe, szpitalne koszule, a urządzenia na ich nadgarstkach, nie większe od połowy wielkości małego smartfona, przypięte były kablami do “trumien”. Było zimno, ale być może tak miało być w czasie ich hibernacji, tak nagle zakończonej.
Tylko dlaczego nie pojawił się jeszcze nikt z obsługi całego kompleksu?
Drzwi rozsuwały się odrobinę z cichym sykiem, a potem gwałtownie zamykały, pozwalając tylko na chwilowe zerknięcie na znajdujący się dalej korytarz, w którym także pulsowało czerwone światło alarmu.

Otworzyło się łącznie dziewięć komór, ale w czterech z nich ciała się nie poruszały, wciąż zahibernowane bądź... martwe. Na to już nie mogli nic poradzić, nie było tu nawet żadnej aparatury sterującej, “trumny” wydawały się gładkie i pozbawione panelu sterowania. Ten zapewne był zdalny, lub ukryty tak, że nie był dostrzegalny. Jeden z pojemników jednakże pozostał zamknięty, a gdy już w pełni doszli w pełni do zmysłów, dobiegły ich głuche uderzenia ze środka i stłumione przez alarm i metalową pokrywę wieka krzyki. Szósta osoba wybudzona z hibernacji wciąż znajdowała się w zamkniętym szczelnie pojemniku, z którego gdzieś od strony potencjalnych zawiasów dobywał się dym.
 
Sekal jest offline  
Stary 17-03-2014, 12:32   #2
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Dla Esko to wszystko działo się zbyt szybko, był człowiekiem ceniącym sobie czas wolny i wypoczynek, chociaż nigdy w życiu długo się nie obijał. Choć lubił samotność i tylko swoje towarzystwo, chwytał życie za rogi niczym byka i korzystał z niego. Rzadko kiedy przesiadywał weekendy w domu, a większość życia spędził na stokach narciarskich, strzelnicach, prze różnych treningach przeróżnych rzeczy. I choć nigdy nie udało mu się zdobyć jakiś wielkich przyjaźni, o kobiecie nawet marzyć nie śmiał, to potrafił się odnaleźć wśród ludzi. Wbrew jego upodobaniom, częściej niż czasami stawał się obiektem żartów, a tego nie znosił. Tak samo jak nie znosił rozmów o niczym, o tym gównie które go otaczało i jego znajomych, tego całego bzdurnego i w jego mniemaniu niepotrzebnego klapania dziobem. A przecież to wszystko było można spożytkować o wiele, wiele owocniej. Może dlatego postanowił zrobić tytuł inżyniera i ukończyć zaoczne studia w dziedzinie wykształcenia technicznego. I pewnie też dlatego został nauczycielem, choć nauczał fatalnie. Miał w poważaniu program, lekcje często poświęcał na rozmowie z młodymi finami. A rozmawiali o wszystkim i o niczym, starał im przekazać jakieś wartości, które były według niego ważne.

Teraz, kiedy przeleżał dziesięć lat życia… Dziesięć lat…?

Otworzył oczy, zauważył że coś tu nie gra. Z resztą tak samo zauważyli to inni członkowie eksperymentu. Czerwone, gryzące w oczy światło jasno mówiło że coś poszło nie tak, a w dodatku ten wypełniający uszy komunikat. Fin nie znał języka niemieckiego, a tym bardziej francuskiego, ale język angielski obcy mu nie był. Awaria zasilania? Chyba o to chodziło, zapewne zaraz ktoś po nich przyjdzie… Ale ku coraz większym zdziwieniu, nie przychodził nikt. Esko postanowił wygrzebać się ze swojej komory, z wysiłkiem stawiając kroki na betonowej posadzce. Próbował się rozejrzeć, z innych komór wychodzili inni ludzie, niektórzy jakby dalej spali. I tylko to czerwone, ostrzegawcze światło przelewało się im po twarzach.

Wtedy dopiero zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno przespali aż dziesięć lat. Może nastąpił jakiś atak terrorystów, załogę zabito, a ich porzucono aby spali dalej i spali tak… Z 100 lat? Z 1000 lat?
„Nie, przecież to niedorzeczne” – uspokajał się 34 letni nauczyciel techniki – „Przecież ten program miał być tajny i najlepiej zabezpieczonym projektem na ziemi, była przecież o tym wzmianka w umowie, że to gwarantują”.

Stanąć po dziesięciu latach spania na nogi, stanowiło nie lada wyczyn. Mięśnie jeszcze spały głębokim snem, a nagle wybudzone bolały z każdym ruchem. Chyba tylko dzięki temu że przed eksperymentem dużo ćwiczył i prowadził aktywne życie, udało się mu ustać. A kiedy stanął na nogi, zaczął rozbrajać się z tych wszystkich kabelków i aparatury, jaką miał do siebie przyczepioną.
„Zaraz będzie tutaj pewnie jakaś ewakuacyjna drużyna, straż albo lekarze. Nie ma czasu do stracenia” – nerwowo rozmyślał, chcąc wyplątać się z tych cholernych drucików.
Wbrew jego woli, nie było to tak łatwe i panika w tym nie pomagała. Dopiero gdy zmusił się do uspokojenia, porozpinał te ustrojstwa. Niestety żadnej ewakuacji nie było ani widać, ani słychać. Przez dziesięć lat, o ile to było dziesięć lat mogli z nimi zrobić wszystko i wywieźć ich nawet do Rosji. Albo sprzedać na czarnym rynku jakiś technologicznym terrorystom, wystrzelić w kosmo…
„Nie, nie mogę być w kosmosie. Nie ma betonowych statków.” – stwierdził lustrując pomieszczenie w którym się znajdował.

Trumny było gładkie, można się w nich było przeglądać, ale przez ciemność tylko w momentach gdy poświecił na nie czerwony alarmowy kogut uwieszony sufitu. Esko skorzystał z tego, chciał zobaczyć czy się nie zestrzał. Na szczęście eksperyment chyba poszedł zgodnie z planem. Pewnie zmierza już do nich całe sztab naukowców. O ile pamiętał zasypiali gdzieś w górach, pewnie na czas eksperymentu baza była pusta. W końcu miało to na celu badanie technologii które miały służyć kosmonautom, a na statku w próżni żaden naukowiec raczej by nie czekał na swoich milusińskich, aż łaskawie się obudzą po 10 latach, 100 latach czy 1000 latach.
Zauważył też ślady po jakiś zastrzykach i uzwojeniu kabli, który niedawno zdemontował. Był wysokim mężczyzną, miał ponad 190 centymetrów wzrostu. Jasne włosy charakterystyczne dla finów, było ostro przepocone i zniszczone. Twarz jakby lekko zbita, ale nie posiniaczona. Nadal bolały go mięśnie, a język suchy stał kołkiem w ustach.

Wtedy od oglądania zmian na twarzy, oderwały go czyjeś odgłosy z jednej z zamkniętych trumien. Pierwsza myśl jaka przeszła mu przez głowę, było wyważenie wieka, ale pomieszczenie było zbyt sterylne, aby było można znaleźć jakieś narzędzia do tego zdatne.
Takie urządzenia zazwyczaj miały jakieś przyciski do alarmowego uwalniania, czy coś w tym stylu. Przynajmniej te powinny mieć, w końcu to Szwajcarski eksperyment. Oni zawsze wszystko zapinali na ostatni guzik.
- Täytyy auttaa häntä. – wypowiedział z trudem, przez ten cholerny język.
Dopiero po czasie zorientował się że nie użył angielskiego, a swojego rodowitego, fińskiego języka. Raczej żaden z tych ludzi, którzy zostali zamrożeni razem z nim go nie znał. Z wysiłkiem dopadł do trumny i w blasku czerwonego światła zaczął się jej przyglądać. Jakiś mały guzik, przycisk, wajcha, pokrętło, zamek – szukał czegokolwiek. A w myślach wyklinał Szwajcarom za ich opieszałość. Obawiał się żeby otworzyć komorę kriogeniczną będzie trzeba udać się szukać czegoś w głąb kompleksu. A czego, to nawet i on nie miał pojęcia. Podejrzewał że niedługo staną się naocznymi świadkami czyjegoś zgonu, o ile nie wyposażyli tej cholernej trumienki w jakiś ustrojstwo do awaryjnego otwierania.
 

Ostatnio edytowane przez SWAT : 17-03-2014 o 12:41.
SWAT jest offline  
Stary 17-03-2014, 14:56   #3
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Aleksiej Ivanowicz Filatov nie znał się na tej całej magicznej wręcz aparaturze, ani na zawiłościach prawnych wynikających z kontraktu. Dla niego sprawa była wręcz łopatologicznie prosta. Jeden milion euro w zamian za dziesięć lat spędzonych jako mrożonka. Jak by ta się zastanowić nic nowego biorąc pod uwagę jego historię medyczną tylko tym razem było to zamknięcie w puszce z gwarantowanym odpłynięciem w krainę snów na krągłą dekadę, a nie testowanie nowej linii leków.

Wszystko zdawało się być piękne do momentu kiedy jego bez senny sen obudził przewijający się komunikat i agresywnie czerwone migające światło alarmowe. Nie przepadał zbytnio za czerwonym, było takie pełne energii i zarazem świadectwem uchodzącego życia. Jak wtedy kiedy nadchodził czas, żeby oddać krew razem z podpisaną zgodą na użycie jej do celów farmakologicznych. Tym razem było podobnie, czerwony oznaczał kłopoty, a komunikat mówił jasno, że może być problem z wynagrodzeniem. Zaraz, przecież podpisał, że całe krągłe sześć zer z jedynką na przodzie ma otrzymać jego rodzina, wie mógł być o to spokojny. Tylko dlaczego czuł się tak słabo jakby dopiero co wyszedł z zamarzniętej rzeki w zimowy poranek kiedy to wracał do domu z jednej ze swoich wypraw co to pod nim załamał się lód?

Z oporem otworzył oczy mrużąc je od zaciekle rażącego czerwonego światła potrzebując czasu by zmęczone gałki oczne nawykły do nowego środowiska. Mimowolnie zaczął się rozglądać co bardziej przypominało żółwie ruchy głową na boki rozciągające zastałe mięśnie. dziesięć trumien z czego jedynie piątka nie licząc szamoczącego się w zamkniętej zdawało się poruszać. Tępy ból głowy pokierował jedną z jego dłoni ku skroni gdzie wyczuł dziwne przyssane kabelki w formie jakiegoś dziwnego włóknisto-mechanicznego czepku który to zaczął zdejmować. Awaria zasilanie czy czego tam jak głosił komunikat nie brzmiała dobrze.

Potrzebował chwili, żeby odnaleźć się w rzeczywistości. Jakiś mężczyzna krzątał się przy zamkniętej kapsule, jakiś inny się dobudzał podobnie jak dwie kobiety. Bolesne pulsowanie głowy powoli ustępowało otaczającym ich chłodem pomieszczenia, a może to był skutek niedawnej hibernacji? Był spragniony, suchość w ustach powstrzymywała go przed jakąkolwiek rozmową. Zaczął się rozglądać starając się poznać bliżej skąpany w karmazynowej poświacie awaryjnych świateł pokój. Krok na upiornie chłodną betonową posadzkę. Stop. Pierwsza świadoma myśl przemknęła mu przez głowę. "Nie powinno tu, aby być tych lekarzy w białych kitlach?" Sekundę później pojawiła się druga, bardziej przytomna, a wraz z nią uczucie osaczenia podobne zamkniętemu w pułapce zwierzęciu, lecz jeszcze nie paniki tak charakterystycznej dla ludzi. "Coś poszło nie tak."
 
Dhratlach jest offline  
Stary 17-03-2014, 19:57   #4
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Czerwone, pulsujące światło atakujące nieustannymi, potężnymi uderzeniami. Oczy zdążyły zapomnieć co to światło a ciało czym jest ruch. Nawet powieki z trudem zniosły próbę mocniejszego zaciśnięcia w celu obrony przed tym niespodziewanym atakiem. Panika opanowała ją na dłuższą chwilę, ale ciało nie było w stanie nawet pozwolić na jej wyzwolenie, tłumiąc krzyk, powstrzymując szarpnięcia.
A potem Nina przypomniała sobie swoje imię i z całej siły spróbowała zmusić mózg do pracy.
Nie było to w żaden sposób proste. Szczegóły bardzo powoli docierały do na wpół przytomnej jeszcze świadomości, umiejscawiając ją w tajnym ośrodku badawczym i podając informację o hibernacji, z której teraz tak nagle została wyrwana. To wystarczyło, aby nieco uspokoić walenie rozkołatanego serca. Skąd jednak to światło? Skąd dźwięk, który w końcu także usłyszała?
Alarm? Pierwsze słowa po niemiecku były dla niej w pełni zrozumiałe, ale gdzie się wszyscy podziali? Gdzie lekarze?

Otworzyła wreszcie oczy, z przestrachem wpatrując się w coś, co tak bardzo przypominało trumnę. Tego nie pamiętała, podobnie jak chłodu. Musieli ich tu już umieścić po uśpieniu. Zadrżała mimowolnie, gdy mózg zaczął odbierać sygnały o zimnie, jakie ogarniało całe jej ciało. Przerażenie znów zaczynało dochodzić do głosu, więc spróbowała się podnieść. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem, ale przy drugiej uniosła tułów, krzywiąc się przy tym z bólu. Mięśnie i stawy nie poruszały się od bardzo dawna i teraz z tego powodu cierpiała. Jakby nie dość było zimna i zamknięcia w klaustrofobicznym pomieszczeniu!
- Scheisse!
Pierwsze słowo, które wydostało się z jej ust, było ciche i bardziej przypominało syk, ale włożyła w nie sporo gniewu i dała przynajmniej niewielki upust swoim emocjom. Nie była tu sama, kilka innych sylwetek także poruszyło się i wstawało.
Może więc nie było aż tak źle?

Najpierw należało wydostać się z pojemnika, w którym ją przechowywano. Zanadto przypominał trumnę, budził koszmarne skojarzenia. W pierwszym odruchu chciała zrobić to jak najszybciej, dopiero jeden z mężczyzn odpinający kable i zdejmujący coś z głosy uświadomiły Ninie, że była podłączona do jakiejś aparatury. Powtórzyła więc czynności, niemal wyczołgując się na podłogę, gdzie odetchnęła głębiej, prostując się powoli i z trudem. Chyba też dopiero wtedy dotarły do niej odgłosy z jedynej wciąż zamkniętej trumny. Ten sam mężczyzna, którego naśladowała, teraz obmacywał ten pojemnik.

Była niską dziewczyną, szczupłą i w tej szpitalnej koszuli sprawiającą wrażenie prawie niewidocznej. Krótkie czarne włosy przeczesała palcami, ciesząc się, że nie obcięli ich w celu przymocowania do głosy serii czujników. Twarz skrzywiła się z bólu, wyraziste rysy dziewczyny ściągnęły się i ukazała światu swoje proste, białe zęby. Mięśnie protestowały. Przyjrzała się poczynaniom tego, którego tak mgliście kojarzyła z podróży w to miejsce. Minęło już dziesięć lat? Więcej? Mniej?
Niewiedza tak bardzo ją frustrowała! Ruszyła w kierunku drzwi, chcąc się na coś przydać. Od razu potknęła się o zwisające z trumny kable, niewidoczne gdy czerwone światło na chwilę gasło i w ostatniej chwili złapała drugiej kobiety, która także wstawała z trumny niczym żywy trup. Odskoczyła i aż usiadła na pupie.
- Scheisse. Pardon!
Wstała raz jeszcze i wyjrzała na korytarz. Drzwi zatrzaskiwały się co chwilę, ale nawet ktoś tak niezdarny jak ona miała dużo czasu, by przecisnąć się na zewnątrz. Wydawała się na to odpowiednio mała.
- Spróbuję znaleźć coś do podważenia wieka. Na korytarzu powinny być przynajmniej gaśnice... - z przyzwyczajenia powiedziała po niemiecku.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 17-03-2014 o 20:13.
Lady jest offline  
Stary 17-03-2014, 21:14   #5
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Tess otworzyła oczy i przez chwilę, bez ruchu wpatrywała się w pulsująca czerwienią przestrzeń. Nie pierwszy raz w jej życiu świat pulsował kolorami, a alarm sygnalizował nadciągające niebezpieczeństwo. Zanim jeszcze mózg zaczął pracować prawidłowo, podświadomość napędzała mięśnie do działania. Kiedy światła migały należało zwijać się jak najszybciej.
Tyle że mięśnie też były w kiepskiej formie, a do tego ta suchość w gardle jak po długiej jeździe na prochach i wódce. To też nie było nic nowego.

Usiadła z trudem powoli przypominając sobie gdzie się znajduje. Szwajcarski eksperyment, który miał jej zapewnić nowy start w życiu najwyraźniej dobiegł końca, tyle że ten koniec nie był dokładnie taki jak zakładali jego twórcy i coś po drodze musiało im się spieprzyć. To nie miało znaczenia. Kasa była na koncie i nawet jak nie przeleżeli tych zakładanych dziesięciu lat, to nie był już jej problem. Przeciągnęła się przywracając krążenie członkom i przy okazji zaczęła usuwać przyczepione do jej ciała, elektroniczne elementy.
Ostrożnie wyszła z pojemnika i wyprostowała swoją liczącą prawie 180cm, szczupła sylwetkę. Odgarnęła do tyłu długie do ramion, rudoblond włosy i popatrzyła na szpitalny strój, który miała na sobie. To też nie była nowość. Co nie zmieniało faktu, że nienawidziła tych kitli, zwłaszcza faktu jak nieatrakcyjnie wyglądały w nich piersi. Co innego tyłek, ten był całkowicie odsłonięty, to była naprawdę niezła ekspozycja i pozwała bez problemu wypróżniać się do kaczki, kiedy wiązano cię do łóżka. Zdecydowanie potrzebowała majtek. To była pierwsza rzecz, którą postanowiła zdobyć.

Wokół poruszali się inni ludzie, najprawdopodobniej inni uczestnicy eksperymentu, sądząc bo takich samych, gustownych wdziankach, które zrównywały ich w proporcjach obnażenia ciała.
Kobieta, która leżała obok ruszyła z miejsca zbyt gwałtownie i prawie upadła na Tess. W końcu jednak wylądowała na własnym tyłku. Pozbierała się szybko i pobiegła do drzwi wykrzykując po niemiecku coś o szukaniu swojej pary, ogniu i gaśnicy. Czyżby jej mąż też zgłosił się do eksperymentu? W sumie rozsądnie, przynajmniej jedno nie zestarzeje się względem drugiego.

Popatrzyła na pozostałe pojemniki. Jeden nadal zamknięty próbował otworzyć wysoki blondyn mówiąc w zupełnie obcym dla Tess języku. Do jego kraju najwyraźniej nie zdążyła dotrzeć w czasie swoich wędrówek po Europie. Nigdy tez nie trafiła na klienta mówiącego z takim akcentem. Jakby mówił na wdechu. Całkowicie abstrakcyjne. Przeszła po kolei sprawdzając te, które były otwarte, ale ich lokatorzy nie wykonali żadnego ruchu. Trójka okazała się zimna i jakby nadal zahibernowana. W ostatnim pojemniku leżała czarnoskóra kobieta i wpatrywała się w Tess oczami, w których widać było przerażenie.
- Mówisz po angielsku? - Zapytała Tess spoglądając na nią uważnie. - Możesz się ruszać?
 
Eleanor jest offline  
Stary 19-03-2014, 19:40   #6
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Czerwone, uporczywe, pulsujące światło alarmu nie dawało spokoju, zalewając ich kłującymi w oczy błyskami i wwiercającym się w uszy dźwiękiem syren oraz monotonnego, powtarzającego tę samą formułkę monotonnym głosem.
- Achtung! Achtung! Stromausfall. Die empfohlene evakuierung.
Uczucie klaustrofobii nie ustępowało, gdy Esko zajął się oglądaniem wciąż zamkniętej “trumny”. Uderzenia z jej środka były coraz słabsze, ale również bardziej rozpaczliwe, chwilowo jednak nie mogli nic z tym zrobić, poprzez macanie szukając awaryjnego otwierania cholernie gładkiego pojemnika.

Tess zadała w tym czasie pytanie leżącej wciąż na swoim miejscu kobiecie o wyraźnych, murzyńskich rysach, wykrzywionych w grymasie przerażenia i szoku. Wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie, nie dostrzegając, ani nie słysząc Irlandki. Poruszała ustami, z których wydobywały się ciche słowa, które McRyan zidentyfikowała jako francuskie.
- Au secours… Il m'a trouvé…
Do nadgarstka ciągle miała przypięte kable, podobnie jak na jej głowie nadal znajdowała się siatka z czujnikami.

Gdy oni byli zajęci, ostatni obudzony właśnie wygramolił się ze swojego pojemnika, prawie upadając na podłogę i drżąc jak osika. Mierzył trochę ponad sto osiemdziesiąt centymetrów, na które wyniósł się z trudem, ale był przy tym chudym facetem, który rozglądał się dookoła z szeroko otwartymi w panice oczami. Z powątpiewaniem podszedł do drzwi i odezwał po angielsku, ale z takim akcentem, że pewne było, że to nie jego ojczysty język.
- Matko Boska... co się stało?! Zapomnieli o nas, musieli o nas zapomnieć!
Spróbował się przecisnąć przez drzwi, ale szybko odskoczył, gdy te ponownie zamknęły się z sykiem.
- Zgniotą mnie! - obrócił się nagle, biorąc kilka głębokich wdechów. - Nazywam się Leon. To tylko chwilowa awaria, prawda? Zaraz ktoś po nas przyjdzie, na pewno...
Zbliżył się nieco do Tess, wskazując na trwającą w swoim bezruchu kobietę.
- Możemy jej pomóc, prawda? Oni wszyscy nie żyją, Matko Boska...

Esko dokładnie obejrzał w tym czasie zamknięty pojemnik i w końcu odkrył ukrytą dźwignię awaryjną, ciągnąc za nią ze sporą siłą. Sprawny zawias syknął, unosząc nieco pokrywę, drugi jednakże ani drgnął i wieko opadło ponownie. Teraz jednak wiedział już co i jak. W środku znajdował się ciągle żywy człowiek, rzucone mu szybkie spojrzenie ujawniało mężczyznę, którego twarz w czerwonym świetle pulsujących lamp, wskazywała na wiek powyżej sześćdziesiątki.
Dało się przytrzymać wieko, ale Fin nawet napierając z całej siły nie był w stanie wyłamać solidnego zawiasu, blokującego cały mechanizm i pozwalając uchylić "trumnę" na może dwadzieścia pięć centymetrów. Szerokość, dzięki której można było myśleć o przeciśnięciu się, tyle, że była to loteria. Zaklinowanie się nie wróżyło dobrze.

Szwajcarzy zebrali najwyraźniej naprawdę międzynarodową grupę, bowiem oglądający pomieszczenie Aleksiej mimowolnie przyjrzał się też trzem zupełnie nieruchomym, zimnym zwłokom podłączonych ciągle do aparatury ludzi. Jeden z mężczyzn miał wyraźne cechy azjatyckie, jedna z kobiet latynoskie. Przynajmniej ich twarze pozostawały spokojne, bez grymasu bólu mogącego świadczyć o tym, że cierpieli. Mogli umrzeć teraz, a mogli i lata wstecz, chociaż to nowoczesna aparatura powinna wychwycić.
Poza pojemnikami nie było w tym betonowym, smutnym pokoju nic więcej. Nie nadbiegał personel, nie słyszeli żadnych innych odgłosów od tych, które wydawali sami. Zimno stawało się dokuczliwe, szczególnie na gołych stopach i dłoniach, których nie było o co ogrzać.

Nina, nie mogąc się przydać w tym miejscu, wyszła na korytarz. Drzwi zatrzasnęły się tuż za nią, przyciskając sznurek wiążący ten szpitalny strój i prawie zrywając go z niej, gdy szarpnęła się za mocno. Pisnęła, jej gardło nie potrafiło wstrzymać tego dźwięku, gdy oczy spojrzały na długi, raz pogrążony w ciemnościach, a w następnej chwili rozjaśniony czerwienia korytarz. Większość alarmowych lamp znajdowała się przy podłodze, chociaż i od tego były wyjątki, bo po odwróceniu się o sto osiemdziesiąt stopni dostrzegła niedaleko zamknięte metalowe drzwi, nad którymi płonęła kolejna lampa, dając światło słabsze, lecz nie gasnąc. Pod niewielkim okienkiem wisiała tabliczka.
"Unbefugten Zutritt verboten!"
Z boku Szwajcarka odnalazła wnękę przeciwpożarową, z długim wężem oraz gaśnicą w środku.

Naprzeciwko pomieszczenia z "trumnami" znajdowało się kolejne. Rozsuwane drzwi były otwarte, a wnętrze kojarzyło się z małą szatnią, ale inną od tej, w której przebierali się przed hibernacją. Stało tu kilkanaście zamkniętych, metalowych szafek na ubrania, były także wieszaki, na których wisiało kilka białych kitli. Obok stały także dwa gumowe kombinezony, wraz z maskami i nawet butlami tlenowymi. Gdyby ktoś zbliżył się, dotykając materiału, poczułby, że jest omszały i zawilgotniały, pokryty jakimś nalotem. Sam materiał także nie był już w najlepszym stanie, tak jakby wisiał tu bardzo długo, być może kilka lat, chociaż dużo zależało od tego, jak było w tym miejscu, gdy nie wył alarm, a działała klimatyzacja i cała reszta systemów.
Z drugiej strony każde znalezione ubranie mogło być bardzo istotne, bowiem nie mieli na sobie nawet bielizny, a szpitalne koszule były zdecydowanie zbyt cienkie.
Niestety szafki co do jednej zostały zamknięte.
 
Sekal jest offline  
Stary 20-03-2014, 14:22   #7
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Aleksiej nie mógł ukryć niezadowolenia. Jeden z nich już panikował. Nie cierpiał paniki. Panika oznaczała brak kontroli, a to było coś co nie mogli utracić choć na chwilę. Zamyślił się przypominając sobie scenę przez lat kiedy to tylko cud i opatrzność boska uratowała mu skórę podczas obławy straży leśnej w jego rodzinnym kraju. To była długa i mroźna noc skąpana w blasku księżyca. Jakże podobna do sytuacji którą zastał po wyjściu ze swojej trumny, a jakże inna. Potrząsnął głową na boki budząc się z resztek strzępów urwanych myśli i bez słowa podszedł do jeszcze zamkniętej trumny chwytając silnymi dłońmi za rant wieka, by mocno szarpnąć.

W sytuacji tak nieznanej i obcej potrzebowali każdego człowieka, każdą parę rąk. Czuł się jak pozbawiony broni w obcym ciemnym lesie pełnym drapieżnej zwierzyny. W takiej sytuacji, będąc zwierzyną, a nie myśliwym tylko siła w grupie dawała jakieś szanse na przeżycie. O ile byłoby łatwiejsze gdyby jednak ktoś się zjawił, gdyby, ale w tym momencie skąpany w świetle lamp alarmowych czuł, że to nigdy nie nastąpi. Nie będzie lekarzy ani pielęgniarek, naukowców czy strażaków. Byli sami, a okrutna świadomość tego faktu powoli docierała do świadomości Aleksieja. Byli sami i tylko od ich współpracy zależało czy zobaczy jeszcze rodzinę.

Nie rozumiał tylko jednego. Co się właściwie stało? Dlaczego nikt po nich nie przyszedł, nikt nie sprawdził, nikt nie obudził? Cokolwiek się wydarzyło musiał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania. Nie zdziwiłby się gdyby to był jakiś chory eksperyment naukowy, a oni byli teraz pod lupą, obserwowani niczym zwierzęta w klatce, tylko... nie wszyscy przeżyli i to raczej skreślało możliwość eksperymentu. Tak czy inaczej Filatov był zdezorientowany całą sytuacją. Najważniejsze było wyciągnąć mężczyznę zamkniętego w swojej trumnie. Trumnie.. naprawdę ci naukowcy mieli nietypowe pomysły.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 20-03-2014, 20:33   #8
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pierwsza chwila zagubienia mijała już, powierzchowna panika blakła. To wcale nie była dobra informacja, bowiem Nina zaczynała odczuwać coś innego, znacznie głębszego i poważniejszego. W pomieszczeniu z “trumnami” czuła się niepotrzebna, zresztą obecność trupów sprawiała, że dziewczyna zaczynała dygotać nie tylko na zewnątrz. Musiała się stąd wydostać! Nigdy nie podejrzewała siebie o klaustrofobię, ale to co obecnie czuła było temu bardzo bliskie, a dodatkowe odkrycia wcale tego stanu nie poprawiały. Szatnia dla pracowników kompleksu nie podniosła jej na duchu, zawierała zbyt wiele śladów opuszczenia i to dawnego. Dziewczyna szybko zrozumiała, że nie mają co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Alarm nie chciał umilknąć i jeszcze te cholerne zepsute drzwi!

Było jej zimno i stan ten pogarszał się z każdą chwilą. Mimo marnej kondycji lekarskiego kitla, zarzuciła go na siebie. Nie chciała zakładać kombinezonu, taka guma mogła podziałać zupełnie odwrotnie jeśli chodziło o ogrzanie ciała. Musieli się dostać do szafek, Nina sprawdziła szybko wszystkie i nie znalazła żadnej otwartej. W pomieszczeniu też nie widać pozostawionych kluczyków a ona nie znała się na otwieraniu zamków bez ich pomocy. Na szczęście szafki nie wyglądały na ciężkie i bardzo wytrzymałe, więc może mężczyźni za pomocą gaśnicy i innych przedmiotów sobie z tym poradzą. Czuła się taka bezradna! To było chyba najbardziej irytujące ze wszystkiego, jednocześnie także najbardziej przerażające. Musiała się wydostać na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza! Tylko resztki rozsądku mówiły jej, że jeśli tam będzie zima, to będzie tylko gorzej.

Kolejne zamknięcie się drzwi przeważyło szalę. Z wściekłością przewróciła szafkę znajdującą się najbliżej drzwi i popchnęła ją dalej, z trudnościami, ale nawet ona dała radę, przycierając sobie wyłącznie jeden palec o krawędź - była lekka, a podłoga gładka. Odczekała na odpowiedni moment, a potem wsunęła ją w szparę, blokując drzwi na tyle skutecznie, na ile tylko mogła. Teraz przynajmniej nie przygniotą nikogo z nich. Wtedy też zauważyła, że mężczyznom udało się wydostać uwięzionego w trumnie. Facet wygladał jak dziadek, co było bardzo ciekawe. Czy eksperyment nie miał ograniczeń wiekowych? Albo... on się zestarzał w trakcie! Z przerażeniem obmacała swoją twarz, z ulgą przyjmując, że chyba nie było tak źle.
Weszła na powrót do pierwszego z pomieszczeń.

- Hej - odezwała się drżącym z zimna i strachu głosem, cichym, niespokojnym. Po angielsku tym razem, słysząc wcześniej czyjeś słowa w tym języku. Owinęła się ciaśniej kitlem. - Mam na imię Nina - jakoś wypadało się przedstawić. Angielskim władała poprawnie, ze szkolnym akcentem. - Tam jest szatnia, ale szafki są zamknięte. Takie jak ta - wskazała na tę, którą zablokowała przejście. - I znalazłam gaśnicę, wydaje mi się, że taka ciężka rzecz może się przydać. Jeśli tam nie znajdziemy ubrań, to chyba powinniśmy spróbować stąd szybko wyjść, zanim zmarzniemy na śmierć.
Celowo nie wspominała i nie dywagowała o obecnej sytuacji, wystarczył ten jeden, co wyraźnie panikował. W sytuacjach krytycznych ludzi należało zmusić do działania, nie myślenia.
 
Lady jest offline  
Stary 21-03-2014, 21:17   #9
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
- Je ne parlent pas bien le français - Powiedziała do leżącej w trumnie dziewczyny, przyglądając jej się z ciekawością. Była śliczna i wyraźnie przerażona. - Vous pouvez vous tenir? - Zapytała ją nieudolnie czy jest w stanie sama wstać.
Wyraz twarzy kobiety nie zmienił się ani trochę, wydawała się nie słyszeć i nie zauważać Tess , która uniosła rękę i zaczęła ostrożnie odpinać kable przypięte do nadgarstka murzynki. Kobieta nie zareagowała, tak samo jak wtedy gdy zaczęła zdejmować te przyczepione do głowy. Wtedy potrząsnęła mocniej jej ramieniem:
- Hey! Vous vous levez!
Kobieta zamrugała nagle, a wyraz jej twarzy złagodniał nieco. Przesunęła wzrok na twarz potrząsającej nią kobietą.
- Ou suis-je?
Gdy tylko zauważyła, że spojrzenie dziewczyny jest przytomniejsze dotyk Tess stał się łagodniejszy. Delikatnie pogłaskała leżącą po głowie i uśmiechnęła się do niej:
- Je ne sais pas qui vous etes. Je suis Tess. - Próbowała sobie przypomnieć odpowiednie francuskie słowa - Vous vous tenez maintenant?
- Moniqe... - delikatny dotyk trochę uspokoił kobietę. Uniosła jedną rękę, a potem pokiwała powoli głową.
Widząc, że na kobietę dobrze to działa nie przestawała głaskać jej głowy:
- Vous souvenez expérimenter?

W tym momencie Tess zobaczyła wracającą z drugiego pomieszczenia dziewczynę, która wcześniej potknęła się o nią. Miała na sobie lekarski kitel i w przeciwieństwie do reszty towarzystwa nie świeciła już gołym tyłkiem. Ku jej uldze kobieta odezwała się po angielsku. Wcześniej mówiła po niemiecku, a znajomość tego języka była u Tess jeszcze mniejsza niż francuskiego:
- Rozumiesz może po Francusku? - Zapytała czarnowłosej kobiety.
- Trochę - odpowiedziała jej niepewnie. - Jest używany w Szwajcarii, ale moi rodzice mówili wyłącznie po niemiecku, uczyłam się po godzinach...
Tess pokiwała głową i uśmiechnęła się do niej:
- Nasza towarzyszka - wskazała na nadal leżącą w pojemniku kobietę - Chyba mówi tylko w tym języku. Możesz z nią porozmawiać? Ja zajmę się tymi szafkami. Przynajmniej spróbuję.
W odpowiedzi Nina tylko kiwnęła głową, przełykając ślinę. Wyglądała przez krótki moment na przerażoną. Powoli podeszła do "pojemnika" z czarnoskórą.

Tess z ulgą zostawiła jej dziewczynę. Nie miała pojęcia jak zajmować się człowiekiem w szoku. Otwieranie szafek wychodziło jej zdecydowanie lepiej. Miała też nadzieję, że znajdzie dla siebie coś do ubrania jak Nina. Nie miała ochoty dłużej paradować z pośladkami na wierzchu. Było zimno, przydałyby się też buty, albo przynajmniej jakieś skarpetki. Słowo szatnia rodziło takie nadzieje.
Rzeczywiście znalazły się tam wiszące na wieszakach lekarskie mundurki. Nie było to zbyt ciepłe ubranie, ale Irlandka doszła do wniosku, że przynajmniej zakryje tylną część jej ciała gdy zajmie się „walką” z szafkami. Jako wytrychu postanowiła użyć metalowego elementu wieszaka. Na szczęście szafki w zamkach nie były elektroniczne i nie wyglądały na skomplikowane. Używając dolnej krawędzi jednej z szafek jako blokady wyprostowała go na tyle by przeciągnąć go przez drewno i wysunąć z dziurki.
Otrzymany w ten sposób prymitywny wytrych, był wystarczająco cienki, by zmieścić się w dziurkę od klucza. Teraz mogła spróbować odblokować zapadkę.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 21-03-2014 o 21:23.
Eleanor jest offline  
Stary 22-03-2014, 22:06   #10
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Powiedzieli, że zamknie oczy i otworzy je za dziesięć lat, tak jakby tylko mrugnął.
Kłamali.
Gdy tylko się przebudził spadł na niego ciężar wielu lat w zamknięciu. Czuł się starszy, niż z dniem, w którym wszedł do kapsuły. To była środa.
Powiedzieli, że nic nie będzie czuł, nic nie będzie pamiętał.
Kłamali.
Gdy zasnął, długo śnił o starcu, który miał tysiąc lat, idącym przez zrujnowane miasto, w którym dawno temu zaszło miasto. Przed nim powoli kroczył wyleniały kundel żerujący na zwłokach tych, których już nie było. Wszystko spowite było trującą mgłą, mimo tego Matthias i jego pies oddychali, jakby przed momentem ktoś wyciągnął ich z wody.
Powiedzieli, że nie ma żadnego ryzyka.
I znów kłamali.
Ale akurat to go chyba nie dotyczyło.


- Halo?! Czy ktoś mnie słyszy? - Wykrzyczał uwięziony w kapsule Matthias. Odzyskał świadomość kilkanaście minut temu, przez ten czas spokojnie czekając na przybycie lekarzy. Wybudził się, więc obsługa medyczna zaraz tu po niego będzie. Nie chcąc koncentrować się na byciu zamkniętym w klaustrofobicznym pojemniku, zdecydował zająć myśli czymś innym. Rozgrzał zastaną szczękę, rozciągnął w miarę możliwości mięśnie, nie panikował, dokładnie tak, jak doradzili mu przed zamrożeniem. Cały dygotał z zimna, aparatura, którą miał podłączoną do rąk, klatki piersiowej i głowy, boleśnie uwierała, ale on wciąż czekał. Był cierpliwy, tego nikt nie mógł mu odmówić.
- Achtung! Achtung! Stromausfall. Die empfohlene evakuierung.
Chyba jednak nikt po niego nie przyjdzie. Oczyma wyobraźni zobaczył pożar szalejący w kompleksie badawczym, ewakuujących się lekarzy, strugi piany ze strażackich wężów i jego zwęglone zwłoki taszczone w czarnym worku.
Słyszał syk otwierających się kabin, głosy ludzkie pełne strachu, kotłowaninę. Mocno uderzył pięścią o wieko, raz i drugi. Musiał dać znać tamtym, że żyje i potrzebuje pomocy.
- Otwórzcie to cholerstwo! - Gdzieś powoli w głosie Matthiasa pojawiała się nutka paniki. Po kilku dłuższych chwilach wieko kapsuły drgnęło odsuwając się z sykiem, niestety co najwyżej o kilkanaście centymetrów. W przerwie zobaczył twarz brodatego mężczyzny, tak samo, jak Matthias ubranego w szpitalną koszulę. Tamten siłował się z wadliwym mechanizmem, jednakże nie chciał on za nic ruszyć.
- Jesteś tu sam? - Zapytał Wyss po niemiecku, by później powtórzyć pytanie po angielsku.
Tamten nie odpowiedział wciąż siłując się z mechanizmem. Matthias również napierał na drzwi ze swojej strony, na tyle ile mogła mu pozwolić niekomfortowa pozycja. W końcu ktoś jeszcze pomógł walczącej z mechanizmem dwójce i pokrywa ze zgrzytem ustąpiła. Wyss nieporadnie wyczołgał się z kapsuły, upadając na ziemię, zrywając przy tym większość kabli, do których był podłączony. Na jego ręce wciąż jednak ostało się urządzenie, przypominające smartphona ze skomplikowanym interfacem. Wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu, tonącym w blasku czerwonych lamp. Znajdował się w laboratorium, w którym stały kapsuły kriogeniczna, swoim kształtem przypominające trumny. Prawie wszystkie z nich były otwarta. Większość z nich była pusta. W części jednak wciąż leżeli nieruchomo pacjenci. Co tu się stało, do cholery? Myśl ta świdrowała Szwajcara.
- Z nim. I z tamtymi. - Z zamyślenia wyrwał go głos brodatego mężczyzny, który pomógł mu się wydostać. Fin wnioskując po akcencie, spojrzał w stronę zamkniętych trumien.
- Nie wszyscy się chyba obudzili - Dodał po chwili. Wyss podszedł do jednej z kapsuł. Zimne kafelki mroziły jego bose stopy. Sam trząsł się z zimna i szczękał zębami. Chyba siadła klimatyzacja. Przez wąską szczelinę półotwartych drzwi spojrzał na leżącego w zamkniętej trumnie trupa. Kobieta wyglądała, jakby wciąż spała. Tylko nienaturalny kolor skóry i sine usta, wskazywały na martwe ciało. Wyss odwrócił się w kierunku mężczyzny, który pomógł mu wyjść z zaciętej trumny. Ten zdecydowanym ruchem przewiązał piżamę w pasie niczym sukienkę. Matthias nie czuł się teraz na siłach zadbać o to, by nikt nie mógł zobaczyć jego nagich pośladków.
- Gdzie lekarze? - Zapytał zdezorientowany, opierając się o jedną z kabin.. Kręciło mu się w głowie i nie czuł się najlepiej. Esko westchnął tylko przeciągle wpatrując się w mężczyznę którego uratował.
- Nie wiem. Nikt nie wie. Paska… - zaklął w rodowitym języku - Powinni być już dawno, może są w pomieszczeniu z… - zastanawiał się przez chwilę - ...w pomieszczeniu z zasilaniem. Skoro to awaria zasilania… Może powinniśmy iść i to sprawdzić? Może nawet nie wiedzą że się obudziliśmy i trumny się otworzyły. Powinniśmy iść kogoś poszukać, część powinna tu zaczekać na ewentualną pomoc.
Fin zrobił kilka kroków w stronę zamykających się i otwierających drzwi, po czym stanął jak wryty obracając się w kierunku Wyssa.
- Ej, a jeśli naukowcy i lekarze się ewakuowali, a ten obiekt zaraz wyleci w powietrze? - poczuł jak włosy lekko mu się jeżą.
Matthias uśmiechnął się krzywo, patrząc na brodacza.
- Budynki nie wybuchają, tak po prostu. - Rzucił zaskoczony naiwnością mężczyzny. - Może to pożar? Ale nie czuć dymu. - Zastanawiał się na głos. - Albo dalsza część eksperymentu?
- Budynki nie, ale reaktory już tak… - mruknął w odpowiedzi tamten. - Tak czy inaczej… - wskazał na kobietę przeczołgującą się pod drzwiami - … ja idę do szatni.
Wyss ociężale ruszył za ruszył za towarzyszem. Zastane mięśnie, jeszcze nie doszły do siebie.
- Dziękuje… - Wskazał na odgięte wieko trumny. - Dziękuje za pomoc. - Powiedział rzucając wzrokiem ostatni raz na nieruchome ciała.
Gdyby nie tamci, już by nie żył.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172