|
Frank nie czekał aż spóźnialskie zombie dotrą do reszty trupiego korowodu. Nie było sensu dłużej zwlekać. Należało utorować sobie drogę poprzez snuje. - Im szybciej wyrwiemy się do naszych na Parkingu tym lepiej - gestykulował nie wypuszczając z rąk siekiery. - Pani i Panowie, czas nam działać. Zgodnie z ustaleniami siadam za fajerą pierwszego trucka. Życzę nam wszystkim powodzenia. Jazda zatem. Po chwili siedział już za kierownicą pierwszej zdezelowanej ciężarówki. Dał sygnał do odjazdu. Kolumna ruszyła. |
- „Jack pot” Jak to się po waszemu mówi, si? – ucieszył się hiszpan gdy tłumy zombiaków minęły budynek. – Ostatni puścimy jak pójdziemy po drugi coche*. – udał że chwyta kierownice - Powinno nam to dać nieco więcej czasu. Z tymi słowami wyszedł za Frankiem pchając ostatnią gaśnice. -------------- * wóz/auto |
Po pewnym dopiero czasie John doszedł do wniosku, że istniał pewien, niezbyt skomplikowany, sposób, by na stacji benzynowej pozbyć się pewnej, a możliwe nawet że i dość sporej, ilości zombie. Gdy tak otworzyć klapę od podziemnego zbiornika z benzyną czy ropą, przygotować teren, a potem tylko zwabić zombie i patrzeć, jak wpadają w pułapkę. No ale można to było zostawić na inną okazję... Zabrał swoje rzeczy i usiadł za kierownicą drugiego pojazdu. Po chwili jechał za Frankiem. |
Storm wsiadła do wozu, który miał w zamiarze jechać jako ostatni. Pomyślała, że skoro nie będzie prowadzić, to może przynajmniej posłuży jako mini-ochrona, załatwiając z pistoletu bardziej upierdliwe okazy, których inaczej nie dałoby się przepędzić. Miała jednak nadzieję, że na takich umarlaków nie trafi, gdyż nie chciała robić zbędnego hałasu, bo tego i tak było już zbyt wiele, jak na czuły słuch zdechłych, ale wciąż żyjących, ludzi. Cieszyła się, że w końcu odjadą w stronę garażu. Czuła, że właśnie wskoczyła na 2 level. |
Garaż stał na swoim miejscu, a ciągniki siodłowe nic sobie nie robiły z pojedynczych wraków które stały na jezdni, ot, przepychały je na bok jakby jakiś masywny jegomość poruszał w tłumie ludzi. Warkot silników ściągał uwagę żywych i umarłych, ale im bliżej byliście garażu tym większą odczuwaliście ulgę. W końcu koniec, nareszcie koniec. Ale to nie był koniec i dobrze o tym wiedzieliście. Antonio musiał iść po siostrę, Emma potrzebowała mocnego policzka lub sytuacji w której naprawdę będzie walczyła o życie by przekonać się „że to nie gra”, a John z pewnością chciałby pomścić swoich towarzyszy, z którymi wyruszył. Dowódca ludzi z Parkingu czekał w gotowości od kilku dni. Przeczuwał to wszystko i przeczucie go nie pomyliło. Nie było czasu na przytulasy, tańce i zakrapianie alkoholem. W przeciągu pół godziny większość ludzi zostało upchniętych w naczepach, a potem kierowcy ruszyli. Dokąd? John miał małe pojęcie o tym co się dzieje na świecie, a przynajmniej w najbliższej okolicy. Jedna osada na południu, druga osada gdzieś na zachodzie. Wiedział którędy podróż skończy się marnie, ale mógł to wszystko przekazywać Cyrusowi, a ten już brał na swoje barki całą resztę. Mógł odetchnąć. Przynajmniej przez jakiś czas. KONIEC CZĘŚCI I |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:56. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0