Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2014, 22:28   #1
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up [Neuroshima] Bunkier

Ethan, Sunny, Tuco, Andrew, Marry, Ruda:
[Marry to postać Buki, jest na pierwszym miejscu listy rezerwowej]

Od roku wędrowaliście po Zasranych Stanach. Właściwie sami nie wiecie po co, bo wszystko co zarobiliście to przeżarliście po drodze. Wszystko oprócz tego ostatniego kursu, którym mieliście zamiar odbudować trochę okolicę - małą ojczyznę waszych przodków. Otóż dziadkowie każdego z was mieszkali w Fairbury. Niewielkiej przedwojennej mieścinie w stanie Nebraska. Powojenne losy porozrzucały was po różnych miejscowościach wypaczając wasze filozofie życiowe, ale mimo wszystko każdy z was chciał coś zrobić dla ojcowizny. W końcu odbudowując świat po kawałku można odbudować go całego. Pozbyć się nieumarłego zboża - plagi amerykańskiego środkowego zachodu i na nowo stworzyć olbrzymie połacie jadalnych upraw. Wystarczających, żeby wykarmić wszystkich ludzi żyjących w kleszczach pomiędzy maszynowymi potworami Molocha i organicznymi potworami Neodżungli. Widzieliście już wszystko. Walczyliście na froncie z Posterunkiem i odwiedziliście przystanek Liściarzy w Hidalgo del Parral - najdalej wysuniętą na południe osadę ludzką. Ziemie wokół miasteczka z jakiegoś powodu były odporne na zakusy Piekielnej Zieleni tak samo jak Posterunek był odporny na wpływy maszyn pomimo ciągłego używania zaawansowanej elektroniki. Niestety ten sam efekt nie dotyczył drogi prowadzącej do Hidalgo del Parral, której asfalt pęka pod naporem Neodżungli.


Takie były wasze poprzednie przygody. Działając gdzieś na południowych granicach Hegemonii spotkaliście grupę Meksykańców jadących trzema ciężarówkami. Były to zaplandekowane wywrotki. Każda z nich zawierała glebę. Oczywiście podejrzewaliście ich, że to ziemia z Neodżunglii skoro reklamowali ją jako superpłodną. Pokazy rzeczywiście były olśniewające - pomidorki wyrosły już po jednej nocy. Tak samo ogórki. I ziemniaki. Magiczna ziemia. Mając pewne doświadczenie w styczności z Neodżunglą szybko przebadaliście próbki. To były zwykłe rośliny. Meksykańce mówili, że ziemia jest zebrana z miejsc gdzie Neodżungla szykowała się, żeby przeskoczyć, ale jeszcze zanim pojawiła się. Twierdzili, że taka ziemia jest superpłodna, ale nie ma w sobie pierwiastka dżungli. Wszystko jest w porządku. Cóż. Podejrzana sprawa. Ale zabraliście się z nimi.


Kurs od początku był w kierunku waszego domu. Trochę zżyliście się z Meksykańcami, bo minęło trochę czasu zanim dojechaliście. Trasa przebiegała przez Phoenix (tak naprawdę jego przedmieścia, bo Phoenix ostro oberwało w czasie wojny), Show Low, Emirat Lymański, Zuni, Gallup (miasto graniczne Teksasu, w Teksasie słabo szła sprzedaż ziemi, w sumie to tylko jedna osoba chciała, a i tak wymieniła się na jakiś dziwny narkotyk), Mesa Verde, Walsenburg, Dodge City, Great Bend, Clay Center (ci to kupili całą jedną ciężarówkę), Fairbury (to tam są wasze przedwojenne korzenie, ale Meksykańce prosili o dalszą współpracę, więc pojechaliście z nimi, zresztą wtedy to i tak została jakaś jedna trzecia gleby w ciężarówkach), Seward, David City i w końcu Schuyler gdzie w końcu udało się spylić ostatnią część gleby. Podróż, która przed wojną (i to ze wszystkimi przystankami) zajęłaby góra pięć dni w czasach, w których przyszło wam żyć zajęła dwa miesiące. Ciężarówki załadowane różnymi śmieciami jakie Meksykańce chcieli zawróciły. Macie z tego sporą działkę, więc ostatni kurs miał was odstawić do Fairbury gdzie dołożylibyście swoją cegiełkę dla zwiększenia wagi regionu.

Po drodze działo się kilka dziwnych spraw.

W Walsenburg doszły was wieści, że ostatnia Wielka Stopa stoi za Molochem, bo chce zgładzić ludzkość. Podobno wielka obława odbywa się na niego w dawnym Parku Narodowym Arapahu. Podobno sukinsyn jest bardzo przebiegły, bo choć jest małpą od tysięcy lat uczył się od ludzkości.

W Lamar (w którym nie zatrzymywaliście się) zaatakowali was szaleńcy - mutanci i ludzi głoszący bliskie przyjście Cthulhu. Przerobili nawet zabawkowe śmigłowce na kosmiczne grzyby z Yuggoth. Banda omal was nie pozabijała.

W okolicach Abilene ktoś chowający się wśród nieumarłego zboża ostrzelał was dziwnymi strzykawkami. Przyspieszyliście i nikt was nie gonił. Potem okazało się, że strzykawki zawierały substancje usypiające. Ktoś szukał frajera.

Odwiedzając Fairbury widzieliście na niebie olbrzymi statek powietrzny startujący z kierunku Denver i lecący na wschód co raz wyżej i wyżej, aż zniknął. Podobno ktoś słyszał jak ludzie z Orbitala mówili, że to leci do nich.

Jakiś czas później niebo zachmurzyło się i zaczął padać deszcz co rzadko się zdarza w miejscach gdzie rośnie nieumarłe zboże. Zielsko (nie mylić z neodżunglą) zmienia klimat i wysusza powietrze.

Wracając pojawiła się mgła. Ktoś was ostrzelał na skrzyżowaniu i musieliście skręcić. Nie widać było okolicy, ale znaliście te drogi. Wasz kumpel Kiełba rządzi się tutaj i ma posterunek na drodze. Dotarliście tam, ale miejsce było opuszczone. Niestety zapory zbudowane przez ludzi Kiełby pozostały i zanim rozpakowaliście barykadę to pościg dotarł do was. Strzelali z CKMów zamontowanych na łazikach, więc było tak ostro jak tylko mogło być. Chwyciliście co tam mieliście pod ręką i zwialiście do lasu. Dokładnie w kierunku leśnego bunkra Armii Stanów Zjednoczonych zajętego jakiś czas temu przez ludzi Kiełby.


Ethan, Sunny, Andrew, Ruda (i Tuco):
Wychodząc na polane śpiewaliście piosenkę alarmową, którą powiedział wam Kiełba na wypadek jakby ktoś was gonił co by jego chłopaki nie zastrzeliły was. Nikt do was nie strzelał z bunkru, a zresztą dopiero z kilku metrów zobaczyliście sam bunkier z widocznymi dwoma stanowiskami CKM. Przebiegliście niewielki labirynt z drutu kolczastego i dopadliście drzwi. Nie to, że razem biegliście. Jeden przybył wcześniej, drugi później - ważne, że w ogóle udał wam się. Do tego Andrew zgubił swój plecak po drodze. Strzały rozlegały się za waszymi plecami. Ktokolwiek was gonił to nie zrezygnował z wbiegania w las. Nie wiecie ilu ich jest, ale może być sporo. Facet, który otworzył wam drzwi do bunkra zamknął je za ostatnim z was. Facet? To właściwie jakiś dzieciak. Szesnastolatek w mundurze żołnierza. Ma ze sobą karabin i wygląda na bardzo wystraszonego. Poznajecie, że to jeden z ludzi Kiełby. On was chyba też poznaje. Błyskawicznie przeszliście do głównego pomieszczenia - tego, w którym są CKM i zamykane metalowymi zasuwami stanowiska strzelnicze. Jest tam też sporo amunicji i trochę broni. Kiełba zawsze lubił trzymać spory arsenał w różnych miejscach. Przy jednym z CKMów stoi jakiś dziadek w mundurze i celuje niewiadomo do kogo, bo widoczność jeszcze bardziej spadła. Pociski uderzyły w beton bunkra. Tamci strzelają na oślep. Z głośniczka stojącego przy dziadku cicho leci spokojna muzyka przypominająca wam o świecie w jakim przyszło wam żyć.
Ciężarówkę z zarobkiem za ostatnie miesiące szlag trafił. Dobrze, że część z tego wyłądowaliście w Fairbury i dobrze zabezpieczyliście. Przynajmniej tyle. Jest po co żyć. Z pomieszczenia, w którym jesteście oprócz drzwi do przedsionka są jeszcze drzwi na korytarz. A tam na korytarzu można wejść do kwater i magazynu jak i schodów do podziemi.
Nagle przez niewielki otwór - podłużną przestrzeń służącą do ostrzału z CKM wpadł do bunkra Tuco. Utracił cały ekwipunek, ma stłuczoną głowę i do tego krwawi z lewego przedramienia. Został postrzelony. Dobrze, że w ogóle żyje. W takich momentach zawsze było dobrze, że jest z wami Marry. Ona była wyśmienitym medykiem... rozejrzeliście się po sobie. Tyle, że jej z wami nie ma.

Connor, Big Bill:
Ostatnie dni minęły dość szybko. Po wydarzeniach w Clay Center związanymi z neodżunglowym horrorem pojechaliście do Junction City. Tam dość szybko zawiązała się kompania, aby wytropić i zabić meksykańskich sukinsynów rozwożących neodżunglę po północnych stanach. Doc Peter, Praudmoore i Piwosz zostali w Junction City, ale wy byliście gotowi do dalszej akcji to znaczy bylibyście, gdyby nie nalegania Maxa. Otóż Max przekonał was, że wystarczy wam podwózka na północ i nie ma się co narażać. Taka grupa ludzi jaka pojechała ścigać meksów na pewno sama sobie poradzi. Max powiedział, że na północy jest specjalny wojskowy bunkier z jakimiś kosmicznymi technologiami dobrze zakamuflowanymi przed wścibskimi dzieciakami i molochowymi robotami. Po opisie Connor zorientował się, że to bunkier przejęty kilka miesięcy temu przez jego kumpla zwanego Kiełba. Kiełba ma taki zmilitaryzowany gang upadbniający się do Posterunku choć na o wiele mniejszą skalę. Być może Kiełba węszy w bunkrze za tymi technologiami. Bunkier nie było tak łatwo znaleźć zwłaszcza, że ekipa poszukująca przeczesywała dość dokładnie teren. W końcu jednak dotarliście - wczoraj wieczorem. Trzech typów (to znaczy w sumie to jeden, bo pozostali to starzec i nastolatek) pilnujących bunkra (sporo amunicji, dwa sprawne CKMy, racje żywnościowe, woda pitna, takie tam) poznało Connora i bez problemów was wpuściło. Dowiedzieliście się, że Kiełba z dziesiątką towarzyszy poszedł do podziemi czegoś poszukiwać i powinien wrócić rankiem. Będąc zmęczonymi poszliście spać w jednym pokoju bunkra zaopatrzonym w dwa łóżka piętrowe. Obudziły was strzały uderzające w beton. Bunkier jest pod ostrzałem. Drzwi do waszego pokoju są zamknięte na klamkę. Korytarz po drugiej stronie drzwi z jednej strony prowadzi do podziemi, a z drugiej do pomieszczenia z CKMami - czyli głównego pokoju części nadziemnej bunkra.
 
Anonim jest offline  
Stary 07-05-2014, 23:10   #2
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Tuco dyszał ciężko i krzywił się z bólu, ale w sumie był zadowolony bo żył. Przez chwilę zastanawiał się czy to czasem nie jego dawne porachunki z Teksańczykami, nie sprowadziły na ich głowy kłopoty, ale szybko oddalił tę myśl od siebie. Gdyby tak było to świnopasy dopadliby ich wcześniej.

- Hej hombres macie tu jakieś bandaże? - zawołał zarówno do znajomków jaki ludzi Kiełby - I gdzie do cholery jest sinorita Mary?
 
Komtur jest offline  
Stary 07-05-2014, 23:32   #3
 
t0m3ek's Avatar
 
Reputacja: 1 t0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znany
- No kurwa mać, z gówna w szambo... - Myślę sobie wychodząc na korytarz.
 
t0m3ek jest offline  
Stary 08-05-2014, 00:53   #4
 
MistrzKamil's Avatar
 
Reputacja: 1 MistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znanyMistrzKamil wkrótce będzie znany
Chuj, jak to bandziory to przynajmniej się ich raz zastrzeli i będzie spokój, noe to co te cuchnące zielsko
Łapię spluwę i też wychodzę ogarnąć co się dzieje
 
__________________
Pływał raz po morzu kucharz
w rękach praktyk był onana
a załoga się dziwiła
skąd w kawie śmietana
MistrzKamil jest offline  
Stary 08-05-2014, 15:29   #5
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Andy jechał w pierwszej ciężarówce. Myśli zaprzątał mu powrót do domu no i ten dziwny latający statek. Był zaskoczony gdy go zobaczył. Najbardziej zaś zaskoczyło go własnie to, że latał. A przecież nie powinien. Powinien leżeć zezwraczony, mniej lub bardziej rozszabrowany czy spalony jak wszystko wokół. A tu se tak wziął i poleciał skubany... Oj, będzie co opowiadać w domu oj będzie...

Rozważania przerwał mu huk wystrzałów i świst ołowiu zdecydowanie w ich kierunku i zdecydowanie za blisko jak na gust Andy'ego. Własciwie możnabyło się tego spodziewać, noc, mgła, powolne wyładowane skarbami pojazdy... Nie trzeba było zbytnio się wysilać by przewidzieć taki scenariusz. No ale mimo wszystko Andy miał cichą nadzieję, że ten ostatni kawałek do domu dojadą już spokojnie. No ale musiało się zesrać, no kurwa musiało!

Na szczęście kierowca dał gazu i wyjechali z niebezpiecznej strefy zdaje się bez strat. Niestety okazało się, że zasadzkowicze są dość uparci i podjęli pościg. Andy ściskał w garści swojego shotgun'a ze stajni Remingtona jednak zdawał sobie sprawę, że pościgowcy a właściwie ich rkm-y mają wiekszy zasieg od jego spluwy więc na razie wstrzymał się z otwarciem ognia. Ponadto ci z dwóch ciężarówek za nimi mieli lepszą widoczność i pole ostrzału. On miał inne zmartwienie.

Wiedział, że dojadą niedługo do posterunku założonego przez Kiełbę. Spodziewał się wsparcia. Ten rkm i broń ręczna ludzi ich kumpla mogły znacznie zmienić układ sił i to na ich korzyść. Więc gdy ciężarówka zatrzymała się miał nadzieję, że mają już górki. Ale kurwa nie, nooo nieeeee! W reflektorach cieżarówki owszem zobaczył posterunek tyle, że nie obsadzony. - Kurwa Kiełba łachu gdzie jesteś!? - warknął po części z wściekłości i rozczarowania. Nie poddawał się jednak.

Wyskoczył z ciężarówki i podbiegł do barykad i szlabanów po drodze zarzucając Remingtona na plecy. - No dawaj, dawaj! Jeszcze trochę! - popędzął sam siebie gorączkowo siłując się z cholerstwem blokującym drogę. Był już cały spocony i z nerwów i wysiłku gdy dojechały do nich i reszta ciężarówek i łazików. Czy mu się wydawało, czy ołów zaczął dziwnie ściągać w jego stronę?

W końcu przewalił ostatnie centymetry ostatniej zapory i prawie jednocześnie jego ciężaróka prawie otarła się o niego. Niestety zahaczyła o jego plecak i przy okazji pociągnęła go kawałek za sobą po asfalcie. Przestała dopiero gdy plecak nie wytrzymał i rozdarł się na strzępy rozsypując majątek uzbierany przez wesołka po mokrym i spękanym asfalcie. Ten zaś zdązył akurat się zatrzymać choć wciąż był trochę oszołomiony, zaskoczony, przestraszony i wściekły na kretyna za kierownicą. Nie miał na nic czasu bo zaraz mijała go następna ciężarówka. Zdołał podnieść się na nogi i prawie w ostatniej chwili złapać paki trzeciej.

Akurat doszedł do momentu jak przełaził przez klapę skrzynki gdy nastepny kretyn za kierownicą zahamował zupenie nagle. Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Andy'ego. W efekcie czego dla odmiany poleciał tym razem wgłab paki zderzając się ze zfromadzonymi tam bambetlami. - Kurrrwaaa! Jak jeździsz kretynie! - w końcu mógł wreszcie wydrzeć na głos całą swoją złość i frustracje na ten ostatni kawałek jazdy. Taa... Te dowcipy o kretynach za kierownicami sprzed wojny pewnie się brały właśnie z takich sytuacji.

Gdy się wygramolił do postawy stojącej zorientował się, że są już przy polanie z bunkrem. - Dobra, lecćie! Otwórzcie drzwi i nie dajcie się zabić! - krzyknął do swoich kompanów. Miał nadzieję, że jak dopadną sprzętu w bunkrze wspomogą go ogniem. No i go nie zastrzelą przy okazji. Sam skitrał się za jakimś pudłem na pace i przyczaił się. Patrzył na świat z perspektywy przyrządów celowniczych swojego Remingtona. Próbował uspokoić oddech. Co prawda las i okolica była ciemna, wręcz czarna. Ale łaziki z ic światłami były ładnie widoczne. Poza tym musiały jechać tą samą drogą co oni. Niestety biegnący kompani byli wolniejsi od pojazdów ale by ich nie rozwalili ludzie Kiełby musieli pokonać ostatni odcinek pieszo. I to z pieśnią na ustach.

Andy zaczął strzelać. Wiedział, że raczej ma małe szanse kogoś trafić z tej odległości i ciemności ale udało mu się uzyskać zamierzony efekt. Pojazdy zatrzymały się. Niestety w efekcie tego ich pasażerowi zaczęli mu znikać z pola widzenia w lesie a i sami otworzyli do niego ogień. Najwyższy czas był stąd spadać! Poza tym po stracie plecaka nie miał zbyt dużo amunicji przy sobie.

Zeskoczył z paki i runął pędem w kierunku bunkra. Biegnących przed sobą sylwetek towarzyszy już prawie nie widział. Żeby nie wzięli go za jednego z pościgowców próbował wykrzyczeć tę durną piosenkę ale w nerwach pamiętał tylko jakieś pierwsze dwie linijki.

Dopadł wreszcie tych cholernych drutów, te cholerne drzwi i wreszcie zatrzasnął je za sobą. - Wszyscy od nas są?! Czy ktoś został!? - krzyknął wciąż oparty o stalowe drzwi i próbując zliczyć czy kogoś nie brakuje. Wydawało mu się, że biegł ostatni ale przez tę ciemność, mgłę i strzelaninę ktoś mógł im sie zapodziać. Albo nie trafić. Albo oberwać. Albo wpaść w łapy tamtych. W sumie gdy tak stał oparty o te drzwi i usiłował złapać oddech docierało do niego, że całkiem sporo nieprzyjemności go na tej polanie ominęło. Przynajmniej na razie.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 08-05-2014, 19:04   #6
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Strach dodaje nogom skrzydeł i wiecie co? Widać to jak cholera. Chociaż z drugie strony banda oberwańców drących japy o kaszance i kolanach nie zachęca do wylewnych powitań to jedno dobre, że odźwiernego podlotka przywitało uprzejme mrugnięcie okiem zamiast ludzkiej kuli armatniej w postaci spoconego meksa. Niestety tego drugiego również nie dało się uniknąć. Zanim jednak "wpadka" miała miejsce fachowe oko Rudej napędzane zboczeniem zawodowym zdążyło otaksować wartość zapasów w bunkrze, a skoordynowane z nim mięśnie twarzy posłały niewinny, uprzejmy, dziewczęcy uśmiech staruszkowi siedzącemu przy gnieździe ckmu.

- Hej hombres macie tu jakieś bandaże? - zawołał Tuco - I gdzie do cholery jest sinorita Mary?- nie powstrzymał się od zawodzenia.

- Siniorita na wakacjach, jedyne dyżurne cycki w składzie to moje - nim Ruda skończyła zdanie sięgnęła szybko do dwóch kieszeni w okolicach swoich kolan wydobywając z nich dwa małe zawiniątka. Każde trzymając w jednej dłoni pokazała Tuco - więc wybieraj?

Do wyboru był lekko przybrudzony tampon lub strzykawka niesamowicie podobna do tych ze środkami usypiającymi, którymi poczęstowano ich w okolicach Abilene.

- Wszyscy od nas są?! Czy ktoś został!? - zanim Tuko wybrał swoje przeznaczenie rozległo się pytanie Andy'ego.

- Mnie nie ma. - jak zwykle na przekór wszystkiemu warknęła pod nosem Ruda.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 20-06-2014 o 00:16.
rudaad jest offline  
Stary 08-05-2014, 21:44   #7
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Connor, Big Bill:
Zeszliście z łóżek. Max też się obudził, ale czekał aż założycie buty i weźmiecie do rąk spluwy. Big Bill w czasie ucieczki z Clay Center znalazł pistolet Desert Eagle, niegdyś własność Andiego (Andiego już nie znaleźliście). Connor i Max natomiast posługiwali się kałaszami. Ostrożnie wyszliście na korytarz.
Cytat:
KORYTARZ BUNKRA jest dość ciasny. Pierwotnie mogły nim chodzić dwie osoby obok siebie, ale w tym momencie różne mechaniczne i hydrauliczne graty zajmują połowę szerokości. Ktoś również wbił kilka rur w podłogę wyznaczając połowę korytarza - po jednej stronie metalowe śmieci, a po drugiej wąska (do wysokości metra) ścieżka. Ściana od strony metalowych śmieci przystrojona jest dwoma obrazami przedstawiającymi zagładę z dziwnych perspektyw - w jednej z nich jakby spod huśtawki, a na drugi jakby ktoś wystawiał głowę z grobu i zasłaniał się nagrobkiem przed wybuchem. Druga ściana przystrojona była tapetami ewidentnie przyklejonymi tutaj po wojnie. Ewidentnie, bo przed wojną by była zakupiona tapeta w jednym stylu, a tutaj jest kilka po kawałku. Kawał dobrej roboty, bo jest w miarę równo i całkiem zasłonięty jest beton. W ścianie z tapetami jest też kilka wgłębień, w których dorosła osoba może schować się. W sumie można naliczyć sześć wgłębień. W każdym z nich są drzwi do niewielkich kwater. Oprócz tego na obu końcach korytarza są przejścia do innych pomieszczeń bez drzwi. Z jednej strony jest zakręt w lewo i niewielki korytarzyk prowadzący do pomieszczenia z CKMami, a z drugiej jest futryna dla metalowych drzwi. Drzwi brakuje. Za futryną jest pokój wielkości dwóch kwater, w którym są schody w dół. Są dość strome i przystrojone ubytkami po strzelaninie jaka tu się odbyła być może jeszcze w czasie wojny.
Z innej kwatery uzbrojony w strzelbę wyszedł Wściekły, jeden z ludzi Kiełby, to z nim rozmawialiście, gdy tu przybyliście. Widać poszedł spać tak samo jak wy pozostawiając kogo innego na czatach.
- Co do chuja nędzy? - powiedział i rozejrzał się - Widzieliście Kiełbę? - facet będzie próbował iść do pokoju z CKMami, więc jeśli wy nie idziecie to pozwólcie mu przejść przodem. Max będzie szedł za wami gdziekolwiek pójdziecie. Kiełba jak już była o tym mowa z ekipą poszli do podziemi - czyli w przeciwnym kierunku niż rozlegają się strzały.

Ethan, Sunny, Tuco, Andrew, Ruda:
Tuco dość mocno krwawił, ale z kieszeni wyciągnął bandaż, którego tak potrzebował. Dobrze, że kilka rzeczy miał pochowanych po kieszeniach dzięki czemu utrata plecaka, aż tak nie bolała. Wasze rozmowy zostały ucięte przez wystrzały z CKMa. Bolson, stary człowiek, po prostu pruje na oślep.
Nieprzewidziane Wypadki (2.1)
Rzut: 16, 10, 6
Porażka!
Kilka pocisków wbiło się w beton wewnętrznej ściany bunkra. Na szczęście nikt z was nie oberwał, ale dobrym pomysłem byłoby wycofać się do wnętrza. Szesnastolatek skrewił i ściska teraz pistolet maszynowy siedząc przy betonowym murze skutecznie zasłaniając się przed przypadkowymi pociskami. Ruda próbowała pomóc Tucowi, ale z jej brakiem umiejętności medycznej nie umiała nawet zabandażować rany. Tuco sobie sam poradził, aczkolwiek trochę krzywo. Przez chwilę strzały z CKMu ustały. Ogłuszający ryk wystrzałów trwał jednak w waszych uszach. Bolson krzyczał na dzieciaka, żeby podawał amunicję, ale temu jakby słuch nie powrócił - jak wam. Tym czasem do uszu Tuca i Rudej (będących najbliżej otworu) dotarły głosy:
- Są w bunkrze! Kto ma dynamit?!
 
Anonim jest offline  
Stary 08-05-2014, 22:19   #8
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Gdy tylko w głowie Rudej przebrzmiało słowo "dynamit" natychmiast zapaliła się czerwona lampka - "chodu!". Złapała Tuca pod zdrowe ramię, krzycząc mu do ucha:

-Dawaj ojciec!

Po czym z całych sił pchnęła meksykanina w stronę korytarza w głąb bunkra, drugą ręką próbując złapać Andy'ego i chciała pociągnąć go za sobą. Biegnąc przed siebie dziewczyna rozglądała się za bezpieczną kryjówką, a o takich... ciągle miała nadzieję, że coś wie.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 20-06-2014 o 00:17.
rudaad jest offline  
Stary 08-05-2014, 22:52   #9
 
t0m3ek's Avatar
 
Reputacja: 1 t0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znany
- Nie, nikogo nie widziałem, dopiero wstałem z wyra, chciałem się porządnie wyspać jak człowiek i zaraz po obudzeniu zasadzić ogromnego kloca ale nie, znowu kurwa jakaś rozróba.
 
t0m3ek jest offline  
Stary 08-05-2014, 22:57   #10
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



Andy zmartwił się, że nie dotrali w komplecie. Ale czy coś próbować na zewnątrz czy czekać aż znajdy się same znajdą wahał się tylko chwilę. Natężenie świszczącego ołowiu mówiło mu, że na zewnątrz miał spore szanse stać się kolenym zaginionym czy postrzelonym w akcji. Wówczas raczej nikomu by nie pomógł.

- A kto ma dziś dyżur przy twoich cyckach? - rzucił Rudej na jej uwagę o tej ciekawej części damskiej anatomii. Przez chwilę gdy tak gadała o tych cyckach, zaginionej kolezance, i jeszcze zaczęła wygrzebywać z kieszeni coś kulistego głowę szturmana przeszła idiotyczna myśl, że Ruda obcięła tej drugiej to i owo. ~ Kurwa kiedy?! Szybka jest... Tak po ciemku i w biegu i z tym całym strzelaniem wokół... ~ na swój dziwny sposób myśl ta bardzo go ubawiła.

Otrząsnął się dzięki temu, ostatecznie zaryglował stalowe drzwi i ruszył więc na przeszukiwanie wnętrzna bunkra. - Schylcie się, nie wystawajcie powyżej strzelnic! - wrzasnął do nich widząc, że bunkier wcale nie jest taki szczelny jakby sobie życzył. Widział jak Rudzielec próbował się zająć Tuco więc trzeciej osoby nie potrzebowali. Sam zabrał się za przeszukiwanie bunkra. Widział już z daleka te całe skrzynki z amunicją ale głównie do rkm-ów więc niezbyt go ona pociągała w tej chwili. Po stracie plecaka i strzelaninie na zewnątrz zostało mu naprawdę niewiele naboi. Miał nadzieję, że Kiełba zostawił coś na taką okazję albo chociaż jakąś alternatywną broń znajdzie.

Od przeszukiwań oderwała go nagła akcja Rudej która nagle rzuciła się i najwyraźniej chciała dać dyla w głab bunkra. I to razem z Tuco i resztą towarzystwa. - Ej! Co jest?! - krzyknął do uciekających.
 
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172