Romero Sherry W korytarzu nie było nic do zrobienia. W pierwszym odruchu obdarty żołnierz otaksował wzrokiem dziewczynę, która wydawała się ranna... ale ani nie był najlepszy do tego, żeby jej pomóc, ani na pewno nie miał za bardzo jak, poza może tamowaniem krwawienia. Istniały priorytety. Gdy przyboczny Henry'ego dobierał adekwatną dla swoich rozmiarów broń - dosłownie z rąk kapitana - Sherry podtruchtał/pokyśtykał do drugiego z zabitych, tego co walczył z Ishtar, zerkając, czy ten był uzbrojony w coś innego niż znaleziony i przekazany Devlinowi rewolwer. - Odważnie. - rzucił tylko do Ishtar, sięgając po broń, patrząc chwilę czy dziewczyna nie rości sobie do niej praw, albo nie ma jeszcze jakichś innych zachowań w głowie. jeżeli Arvee nie wyrazi sprzeciwu Potem podtruchtał ku jednym ze schodów prowadzących chyba pokład - na oko, by być z 10 metrów od nich. Wysforsował się, stękając od bólu w kolanie, ale i tak byli głośni a w każdej chwili ktoś mógł tamtędy wpaść. Po drodze, mając słabą jarzeniówkę na ścianie korytarza zbił ją kolbą. Z drugą naprzeciwko uczynił to samo, nim usiadł. Będąc już blisko drzwi zaczął w nie celować. Na chwilę, trzymając broń jednorącz, pomógł sobie usiąść, nogami prostopadle do biegu korytarza tak, że drzwi miał po swej lewej. Prawą nogę wyprostował, na lewej - ze stopą w płasko na metalowej podłodze i kolanem przy piersi - oparł odcinek przedramienia. I zaczął celować. Złapanie broni, dojście na pozycje, celowanie w drzwi z pokładu cały czas jak tam trwa oswobadzanie jeńców itp. Jeżeli po drodze jest jakieś sztuczne oświetlenie, co by było tuż nad nim, zbija, by choćby minimalnie dać sobie pół sekundy przewagi w odruchu - Ukrywanie...? Potem celuje, aż ktoś wejdzie, albo aż reszta dotrze do tego punktu. |
No dobra wykończenie pozostałych dwóch to w zasadzie formalność a akurat jestem na kompie w domu gdzie mam opisy ich uzbrojenia :wink: Henry i Denton Henry szybko poprawił drugi raz obrzynem powalając mężczyzna na ziemię i przystąpił do przeszukiwania Cytat:
4 pełne 20-nabojowe Łódki 6,5 Carcano 18 naboi 6,5 Carcano Cytat:
Cytat:
Romero i Isztar Denton pchnął rannego tak że ten stracił równowagę i Isztar bez problemu go wykończyła. Zaraz pojawił się Romero i razem zaczęliście przeszukiwać martwego Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
-Przeszukałem go dokładnie. Craig przyjrzał się co ma w ręce i stwierdził że to malutki pięcionabojowy magazynek pasujący do jego broni |
Michael Devlin - stateczny oficer - Tak jest panie kapitanie! - odkrzyknął starszy oficer i machnął rewolwerem na zachętę dla siebie i swojej grupki. Skoro korytarz został oczyszczony mogli wreszcie wydostać się z ładowni i ruszyć w czeluść statku. Zgadywał, że maszynownia powinna być raczej w trzewiach statku a więc bardziej ku dołowi niż górnym pokładom. Wybrał więc schody na dół. Liczył na to, że co jak co ale do cholery rozpozna samą maszynownię. Nie miał pojęcia jak zareagują przeciwnicy ale wierzył, że szybkość działania ma dość kluczowe znaczenie. |
Romero Sherry Obdarty mundurowiec pochylił się nad zdobyczami, przez chwilę lustrując jedną i drugą broń "długą". W końcu zdecydował się na karabinek. Zgarnął też nóż, patrząc Ishtar w oczy, jak gdyby chciał upewnić się, że nie wyraża ona sprzeciwu. Gdy już pobiegł, swoją pozycję do wyczekiwania przygotował dalej od drzwi niż pierwotnie planował - dobre 20 metrów. I czekał, celując, aż uwolnieni zostaną jeńcy, zapadną jakieś decyzje... lub ktoś wparuje przez drzwi. |
Denton szybko naciągnął na przedramiona zdobyte karwasze. Przyjął od Henry'ego zdobyty karabin maszynowy. Sprawdził magazynek i przeładował. Nie zapomniał też o torbie z magazynkami. Zamierzał iść pierwszy, ta broń którą trzymał w rękach była w kiepskim stanie, co oznaczało, że na pewno nie jest zbyt celna. Lepiej było nie stawać między Van Zanem a jego celem. Musieli ruszyć dalej, zanim ich oprawcy otrząsną się z dezorientacji i zaskoczenia. |
Henry ruszył do drzwi były zamknięte okrągłym pokrętłem przez które przełożony był kawał rury uniemożliwiający otwarcie od wewnątrz, po wyjęciu rury udało się otworzyć drzwi. W środku była dwudziestka "pasażerów", patrzyli z wyczekiwaniem i niepewnością na swoich oswobodzicieli. Była to mieszanka o której ciężko było cokolwiek powiedzieć, paru wyglądało na szarych zjadaczy ryb prosto z jakiegoś rybackiego trawlera, kilku na jakieś chorowite szumowiny a paru na prawdziwych zbirów których trzeba będzie trzymać twardą ręką Isztar wygląda na to że rama sama przestaje krwawić Craig zmieniłeś magazynek i zająłeś pozycję z widokiem na jedną z klatek schodowych Denton zdecydowanie nie był to twój LMG ale i tak przyjemnie było poczuć ciężar i chłód metalu w rękach. Twój kapitan otworzył drzwi do drugiej celi i uwolnił następnych pechowców. Devlin wraz z czterema marynarzami (jeden z nich złapał po drodze strzelającą pałkę) ruszyliście wgłąb statku. Devlin na czuja szedł w kierunku maszynowni a rzadko rozsiane tabliczki informacyjne potwierdzały słuszność wybranego przez niego kierunku. W pewnym momencie z jakiejś wnęki za rurami ktoś wyskoczył i zaczął biec w stronę maszynowni... Romero złapałeś karabinek i zająłeś pozycję pilnującą jednego z wejść karabinek był lekki i choć nazwa Winchester budziła w tobie zaufanie to nie mogłeś tego samego powiedzieć o kalibrze .22 Short, na szczęście magazynek jest na tyle długi że będziesz mógł posłać sporo ołowiu zanim będziesz musiał ładować |
Michael Devlin - stateczny oficer - Stój! Stój bo strzelam! - krzyknął gromko oficer wycelowując rewolwer w zbiega. - Łapcie go! Nie dajcie mu ostrzec innych! - krzyknął bez wahania brodaty oficer wskazując uciekającą sylwetkę. Zareagował instynktownie. Zobaczył, że ktoś ucieka więc chciał go złapać. Choć sam do sprintów już niezbyt się nadawał. Właściwie do samego łapania też. Ale tutaj liczył na swój mały zespół. Mógł co prawda jeszcze strzelić do zbiega ale obawiał się, że strzał mógłby być równie wymownym ostrzeżeniem dla załogi jak i ostrzegawcze wrzaski marynarza. Zgadywał, że eho walki rozniosło się już po jednostce jednak dotąd strzelano przy ładowniach zamienionych w cele. Więc sytuacja była niejasna i załoganci mogli liczyć, że ich pobratymcy opanowali kogo i co trzeba. Natomiast gdyby walki rozniosły się po pokładach byłoby dość jasne, że tak dobrze nie jest. Dlatego wolał ścignąć delikwenta choć gdyby nie zdążył zamierzał posłużyć się groźbą broni. A gdyby poszło całkiem źle no trudno, trzeba będzie użyć rewolweru. |
Henry rzucił do kolejnych więźniów stojąc w drzwiach: - Nadszedł czas wyboru... walczycie z nami czy gnijecie tu dalej? Kto jest ze mną?! - mówił pewnie, z uśmiechem na twarzy, może nawet ktoś doświadczony mógłby zauważyć nutę szaleństwa, jednak jego głos był tak spokojny i opanowany że często szaleństwo uchodziło gdzieś w tle - Do boju! Spojrzał na Denton'a i dodał: - Ruszaj! Spust do oporu, Denton... - machnął ręką do reszty - Na pełnej kurwie chłopcy... nie zostawiajcie nikogo przy życiu! - ustawił się za Denton'em i czekał aż jego bosman ruszy z natarciem, dodał do niego ciszej - pruj przede wszystkim w tych co będą mieli broń palną... Henry, testy: - Zdolności przydówcze - Perswazja - Postrzeganie emocji (szczególnie na tych zbirów) |
Romero cierpliwie czekał, aż przynajmniej jacyś napaleni wyzwoleńcy - albo, nawet lepiej, Denton ze swoją świeżą zdobyczą - ominą go, zwalniając z obowiązku osłaniania drzwi w niewygodnej pozycji. Dopiero się zebrał z podłogi i rozejrzał. Ruszył jednak z grupą Barbossy i Dentona, wciąż mając z tyłu głowy ich plan zapasowy i to, co poradził Devlinowi - w razie czego, w razie czego... Na razie nie myślał o odwrocie. Wycelował karabin w podłodze w bezpiecznej pozycji i truchtał z ludźmi, może mniej szaleńczo i entuzjastycznie, nie chcąc przy jego obitej nodze ani się forsować, ani przesadnie narażać. Uważał na mijane drzwi, zaułki, korytarze, woląc nie myśleć, w ilu miejscach wszystko mogło pójść nie tak, zawsze ubezpieczając się bronią. Jednak jak każda dobra rezerwa, nie zamierzał wychodzić na czoło, dopóki nie wpadną w prawdziwe bagno. Umiejki: -taktyka -mizerna spostrzegawczość -cokolwiek będzie na nie wystawienie się w pierwszej fali... |
Denton chwycił mocniej za karabin maszynowy. Przyszło mu prowadzić natarcie. Nie pierwszy i nie ostatni raz pewnie w życiu. Miał przynajmniej taką nadzieję, że nie ostatni. Zaostrzony płaskownik, który wcześniej zrobił dobrą robotę, wetknął sobie za pas. Mógł się zawsze przydać, kiedy by przyszło do zwarcia. Ruszył ufając, że Henry obstawia jego tyły. Filował na każde miejsce, które mogło być potencjalnym punktem oporu. Szedł pewnie, ale ostrożnie, z palcem na spuście, gotów posłać serię ze zdobycznej broni. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:35. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0