|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-01-2018, 01:14 | #101 |
Reputacja: 1 | -Brzmi jak niezły plan. - Triss schował dwa wyjęte wcześniej naboje w miejsca w pasie po czym. - Myślę że ta cała strzelanina nie zwróciła niczyjej uwagi, no cóż powodzenia dodał wykonując sarkastyczny salut i obracając się w kierunku wyjścia
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
11-03-2018, 12:34 | #102 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Denver; centrum; ruiny fabryki; Dzień 2 - głęboki półmrok, wieczór; ciepło Właściwie to nie było wiadomo kto zaczął strzelać. Ani po co, o co, do kogo i za co. Ale pierwszy strzał w tak nerwowej i napiętej sytuacji był kamykiem wywołującym lawinę. Lawinę ognia, stali, ołowiu i psich kłów. W ciągu paru chwil w zrujnowanej fabryce, w zapadającym zmierzchu wszyscy zdawali się strzelać do wszystkich. Każdy do kogoś strzelał i był przez kogoś ostrzeliwany. Powstał kompletny chaos gdy ludzie próbowali chować się za stertami gruzu, fragmentami ścian, przebiegali do następnych lub uciekali by znaleźć inną kryjówkę wypłoszeni ogniem lub ołowiem. A czwórka łowców znalazła się w samym środku tego ołowiowego cyklonu! - Mam cię! - krzyknął mściwie Butch trafiając kogoś z karabinem ze swojego SPASa. Tamten rzeczywiście wrzasnął i upadł za fragment ściany gdy z odległości kilkunastu kroków skumulowana wiązka powaliła go na ziemię. Ale w chaosiewalki i zapadających ciemnościach nawet nie było wiadomokogo właściwie trafił. Chwilę potem "Krótki" też oberwał. I za chwilę po raz kolejny. Chyba jakimiś lżejszymi pociskami bo wciąż jeszcze stał na nogach. Sapnął przyciskając dłoń do zranionego uda a zaraz potem ramienia. Scott chyba chciał coś powiedzieć ale uciszyło go potężne trafienie śrutu. Rzuciło nim na gruz za jakim się chował i wybiło powietrze z płuc. Wciąż jeszcze żył ale zranienie musiało być poważne. A strzelanina trwała nadal. Wszyscy strzelali do wszystkich przez co miało się wrażenie, że wszyscy celują właśnie do uczestnika tej strzelaniny. Facet ubrany jak tropiciel czy inny szwendacz wystrzelił właśnie ze swojej pompki i ją przeryglował gdy sam dostał z boku od kogoś jeszcze innego. Jęknął i cofnął się o krok by wreszcie przewalić się na rozgrzaną, zapyloną posadzkę. Jakąś kobietę dopadły dwa ogary. Jeden użarł ją boleśnie w nogę ale udało jej się zbić go i skopać z siebie. Drugi jednak wykorzystał okazję i rzucił jej się do szyi. Co prawda chyba nie trafił dokładnie w krtań ale i tak rana musiała być poważna. Kobieta cofała się z wolna pod naporem obydwu bestii. Gdzieindziej kucnęła jakaś młódka ubrana na indiańską modłę z długimi, prostymi czarnymi włosami. Postrzał dopadł ją gdy łamała właśnie dubeltówkę do kolejnego strzału.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
20-04-2018, 20:03 | #103 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Koniec Nad Ruinami zapanowała noc. Panowały już niepodzielne ciemności. Ludzie zgromadzeni na pograniczu rzadkiej linii stanowiącej umowny i czysto symboliczny kordon odgradzający teren zrujnowanego kompleksu fabrycznego od reszty miasta słyszeli dochodzące z ciemności strzały z broni palnej. Gdzieś tam, dość daleko coś płonęło. Widać było pełgające w mroku światełko ognia. Przykuwało wzrok w tych ciemnościach wabiąc w naturalnym odruchu jakim było patrzenie na ten jasną, ciepłą plamkę światła w dominującej, złowrogiej ciemności. Strzały gdy ucichły pod wieczór wybuchły z nową mocą gdy walka wznowiła się. Doświadczone ucho łowców i zwykłych gapiów wyłapywało stopniowe słabnięcie natężenia. Widocznie coraz mniej komu i do czego było tam strzelać. Nie byli pewni co to oznacza. Albo poczwara wciąż tam gdzieś grasowała i to do niej strzelali albo już było po niej i jak często się to zdarzało, zwycięzcy wzięli się za łby przy podziale łupów. Nikt nie był jednak aż tak zaciekawiony by włazić tam po nocy w te Ruiny i sprawdzać co tam się stało. Poczekają do rana. Rano sprawdzą czy ktoś tam jeszcze dycha i co da się stamtąd zabrać. A potem będą kolejne Ruiny. Kolejne zlecenia, kolejne zadania, łowy, trofea, układy i układziki. Wreszcie wyzwania, sława, nagrody i kolejne kontrakty. Ktoś się wreszcie wycofa, komuś powinie się noga, inny wespnie się na szczyt a kolejny z niego spadnie. Fortuna. Fortuna kołem się toczy. Ale zawsze się jakoś toczy. Zmieniają się łowcy, zadania, pracodawcy, cele tylko same łowy i ludzie jacy się nimi zajmują na stałe zdają się adoptować do wciąż nowych i nowych rzeczywistości. Ostatnie kilka dni w Denver było wyjątkowo gorące. Zarówno z powodu niebezpiecznej kreatury grasującej po Ruinach jak i gorączki jaką polowanie na nią wzbudzała wśród miejscowych i nie tylko. Także rozszarpane ciała ofiar poczwary, i łowców, i przypadkowych osób też dolewały oliwy do ognia. Tak jak i wysokie i niższe nagrody jakie różni ludzie, firmy i organizacje ustanowiły za jej likwidacje lub złapanie. Te łowy dobiegły już końca. Miały już swoich zwycięzców, faworytów i pokonanych. Takiego lub innego. Ale zaczną się kolejne. Zawsze w końcu ktoś czy coś na coś czy kogoś poluje. Wystarczy tylko mieć oczy i uszy otwarte. KONIEC
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |