Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2016, 10:05   #21
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Scott słuchał uważnie słów starego znajomego będącego najwyraźniej zmęczony tym całym zamieszaniem. Po chwili wtrącił się Tristan co Sheppard szybko skomentował:
- Tak... o tym samym pomyślałem... jeśli masz rację to może jakimś cudem złapiemy jakiś trop prowadzący jakimś górskim szlakiem... zresztą... jeśli chodzić po tutejszych górach to tylko z kimś miejscowym który zna te góry jak własną kieszeń... - zwrócił się do Hankock'a - zapuszczał się do was ostatnio Wielki Niedźwiedź? Pamiętasz go? Czerwony z plemienia Navaho... Często pomagał mi przy listach gończych, przydałoby się porozmawiać z Indiańcami, jeśli coś grasuje w górach to oni będą w stanie pomóc...

Zamyślił się na chwilę po czym dodał:
- Jest jakiś trop o którym wiedzą nieliczni? Gdzieś gdzie możnaby się spokojnie rozejrzeć nie trafiając na "konkurencję" ani "roszczeniowych wojskowych"? Na pewno coś wiesz Thomas, musisz coś wiedzieć czego nie mówisz każdemu napotkanemu łachmycie z karabinem w ręku... - zakończył niejako powołując się na długoletnią współpracę z biurem "Sprawiedliwego".
 

Ostatnio edytowane przez AdiVeB : 30-05-2016 o 14:14.
AdiVeB jest offline  
Stary 02-06-2016, 21:03   #22
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Jak dla mnie to wygląda na czarną skrzynkę samolotową, ale ten ekran. To raczej coś innego. Mógłby być jeszcze lapek ze sztuczną inteligencją, ale one nie były takie jebitnie wielkie. - rzekł Młynarz przyglądając się okiem znawcy zza przyciemnianych gogli.

Niestety dalszy wywiad nie dał wiele informacji prócz namiarów na menelnię. Gdyby miał jakiś lepszy środek transportu... mógłby spróbować obskoczyć ją i jeszcze wrócić do bazy. Łażenie po farmerach o tej porze mogło być nienajlepszym wyjściem. Pewnie by przenocowali, ale farmerzy nie lubią nieznajomych. A ktoś kto nie odsłania twarzy jest wyjątkowo podejrzany.

- Dzięki za informację. Jak mi jakaś optyka wpadnie w oko nie omieszkam sięgnąć i przynieść do ciebie Karawarzaniu... A masz może hulajnogę, albo jakiś starutki rower? Mam parę gambelków odkupiłbym. - rzekł.

Co prawda nie był jakimś super handlarzem (chociażby dlatego potrzebował takich pośredników jak Karawaniarz czy wygadany Wichura), ale ufał znajomkowi na tyle, aby nie podejrzewać go o zdzierstwo. A jeżeli każe sobie płacić dużo to na pewno nie za byle szajs. Młynarz mógł wymienić parę Żółwi, pestek do karabinu i witaminki.

Gdyby się udał handelek to by skoczył do meliniarni, a potem do bazy. Jeżeli nie to pozostaje się przespacerować po ruinach do domu. Wątpił, aby trafił na jakiś ślad, czy podsłuchał jakieś dobre plotki, ale takie spacery to zawsze dobra rzecz jeżeli chce się utrzymać kondycję.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 03-06-2016, 22:53   #23
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Butch nie przedstawiał się, był już raz czy dwa ze Scottem u szeryfa, więc ten kojarzył jego facjatę. Zamiast tego zapytał: - A jakiś najświeższy trop? Miejsce gdzie zaatakował ostatnio? Albo przypuszczacie że to było to “coś”, bo jak rozumiem narobiło się naśladowców? Wygodny pretekst - zarżnąć kogoś i upozorować na robotę “nocnego stwora” - skomentował.

- Chyba mnie z kimś mylisz Scott. - uśmiechnął się “Sprawiedliwy” moszcząc się nieco wygodniej na swoim nieco obdrapanym ale jednak skórzanym siedzisku. - Nie rozpowiadam nikomu o sprawach służbowych kto nie jest na służbie nie jest jakoś związany z daną sprawą.- spojrzał na trójkę swoich gości wymownym spojrzeniem. W końcu jednak swojej ksywy nie otrzymał na darmo a chlapanie ozorem na lewo i prawo bo ktoś ma jakieś życzenie o tym wiedzie trochę nie sprzyjało zachowania powagi urzędu. Najwyraźniej słyszał już choćby dzisiaj wiele pytań o detale spraw jakie prowadził między innymi Nocnego Potwora ale nie zamierzał zdradzać szczegółów tych spraw. Z drugiej strony oznaczać by mogło, że reszta świata jest skazana na inne źródła informacji i choć mordy i zabójstwa raczej bywały trudne do ukrycia to jednak cała czereda łowców nagród musiała sobie poradzić jakoś inaczej. Mogli więc się natknąć w swoim śledztwie na “konkurencję” ale z tym siedzący po drugiej stronie szeryf nie miałby raczej wiele wspólnego.

- Możecie się przejechać do Aravady. - wspomniał o jednej z północno - zachodnich dzielnic przedwojennej metropolii. - Tam na tyłach starego kina Oberon dostaliśmy zgłoszenie o znalezieniu ciała. Niewiele zostało. Było tak zmasakrowane, że już trzeba by się nastarać by tak kogoś załatwić. Jakieś tydzień temu. Resztki już zostały pochowane w bezimiennym grobie. Nie udało nam się ustalić tożsamości ofiary. Zabójstwo powtarza pewien schemat z pierwszych ofiar przypisywanych potworowi. Potrafił urwać czy odciąć łeb krowie. No i jak się okazuje potrafi też to samo zrobić z człowiekiem. - w głosie stróża prawa dało się słyszeć zamyślenie jakby przypominał sobie co widział na miejscu zbrodni. Scott kojarzył okolicę o jakiej mówił szeryf i wiedział, że może tam trafić. Tristan zaś wiedział, że jak taka masakra to nawet po tygodniu czy dwóch mogły jakieś ślady zostać choć po tygodniu czy dwóch to już ciężko by były nienaruszone i świeże.

Triss skinął głową i szykując się do założenia kapelusza powiedział:
- Dziękujemy szeryfie, to może być jakiś start.
Carter skłonił się szeryfowi, kierując się do wyjścia.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 06-06-2016, 09:48   #24
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Scott kiwnął głową i dodał na koniec z uśmiechem:
- Znamy się kupę lat Thomas... wiesz że jestem związany zarówno z Denver i twoim biurem jak i skoro ci powiedziałem że poluję na tego Nocnego Stwora to i z tą sprawą... - przerwał na chwilę i coś sobie jakby przypomniał - a właśnie... masz już najnowszą kolekcję? Chętnie przejrzę w wolnym czasie...

Scott do wielu lat zawsze wpadał do szeryfa i zgarniał z sobą cały folder listów gończych żeby na spokojnie usiaść wieczorem w knajpie i na spokojnie je przejrzeć i obrac cel.
 
AdiVeB jest offline  
Stary 09-06-2016, 00:38   #25
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; Downtown; komisariat; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Tristan Nolan, Butch Carter i Scott Sheppard



- Zobacz u Gardnera. - odpowiedział na pożegnanie szeryf wspominając funkcjonariusza który dbał o tego typu sprawy na posterunku. Jednak Gardner nie miał właściwie nic nowego prócz tego co widzieli wcześniej rano na wywieszcze w Ratuszu. Obie miejscówki jednak współpracowały ze sobą i uzupełniały się wzajemnie a że komisariat był niejako podporządkowany władzom z ratusza często różne sprawy jak np. listy gończe były ze sobą ustalane wspólnie i wręcz bliźniaczo podobnie. Tak przynajmniej było tym razem, zwłaszcze, że obie instytucje uzupełniały listy najczęściej rano więc nadal było to samo co i rano w ratuszu.

Podróż do Aravady zajęła im z dobrą godzinę. Przez ten czas teren się znacznie zmienił. Właściwie głównie podłoże bo im bliżej byli zachodniegokrańca w większości wymarłego miasta tym było więcej wody i wilgoci. Teraz więc gdy w nadal gorący dzień zagłębiali się w tą dzielnicę które kiedyś było jednym z przedmieść tej metropolii było co nadal gorąco, nadal wszystko wręcz parzyło przy dotknięciu ale spod kół co raz częściej rozbryzgiwały się kałuże i błoto oznaczając teren gdzie Słońce zdobyło przewagę nad bagnem wypalając je w większości pozostawiając jakieś żałosne resztki, kurzący się pył czy przyschnięte błoto właśnie.

Scott dość sprawnie pokierował ekipą do opustoszałego kina choć jak zwykle okazało się, że miasto a właściwie Ruiny, nigdy nie są takie same. Raz okazało się, że drogą jaką pamiętał jest zatarasowana jakąś opustoszałą barykadą, innym razem woda okazała się zbyt głęboka dla motocykli i musieli się wycofać i poszukać innej a jeszcze gdzie indziej zatarasowana przez żywy zatro z jakiegoś stada krów które wrzeszczący dookołaludzie próbowali jakoś zapędzić w porządanym przez siebie kierunku a nie zanosiło się by miało im to sprawnie pójść. W końcu jednak trafili do opustoszałego budynku przedwojennego kina.

Prezentował się dość mizernie. Sądząc po śladach kiedyś musiał strawić je pożar. Teraz zaś było wszędzie pełno kałuż i błota jak cała ulica i okolica dookoła. Prawie od razu po zatrzymaniu odczuli urokmiejscowego mikroklimatu w postaci natrętnych much które od razu zwietrzyły nową zwierzynę i paśnik w jednym. Budynek jednak jak to przedwojenny multiplex był dość sporawy do przeszukania a skala zniszczeń popożarowych czy upływu czasu nie zapowiadała się by miał być najłatwiejszy do eksploracji.




Denver; peryferia; sklep “1101 Drobiazgów”; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Młynarz



- A chyba coś bym miał w ten deseń. - odparł z uśmiechem Max i dał znać by Młynarz powędrował z nim do wnętrza starego komisariatu. Tam przedstawił mu swoją ofertę w postaci kilku holajnog i dwóch rowerów. Młynarzowi świtało z dawnych czasów, że jeden z nich, ten z koszykiem i bagażnikiem to model typowo miejski używany kiedyś do jednoosobowych zakupów jak było za daleko by iść a za blisko by jechać samochodem. Drugi był górskopodobny ale nie miał żadnych błotników ani nic do mocowania czy przewożenia. Każdy z pojazdów był za kilka małych naboi. Ale w Max'ie odezwała się widać żyłka handlarza o ile kiedykolwiek milkła. Zwietrzywszy okazję zaoferował dodatkowo pompkę do kół oraz doczepiane torby które dało się zamocować do tylnego koła zwłaszcza miejskiegomodelu. Za kazdą z tych rzeczy też nie policzyłby drogo czy następne parę pocisków.

Sama melina wyglądała... Jak melina. Czyli nieco zagospodarowany przez ponoć cywilizowanych ludzi kawałek Ruin. W tym akurat wypadku była to właśnie stara księgarnia. Poza wyświechtanym napisem nad wejściem świadczyły o tym częściowo liczne regały które widać było przez rozbite okna. O nowym charakterze miejsca najdobitniej świadczył zapaszek destylatu mniej lub bardziej przefermentowanego jaki unosił się w pobliżu budynku. Okolica nie była też bezludna. Na starej i niemiłosiernie steranej losem i czasem ławce leżał twarzą do dołu jakiś Szczur z ręką smętnie zwisającą na ziemi obok przewróconej butelki. Na schodach głównego wejścia siedziało dwóch osobników. Z bliska okazali się dość młodzi ale wygląd był odrażający i zaniedbany jak na rasowych Szczurów przystało. Stanowili jakby swoje przeciwieństwo. Jeden nawijał bez przerwy jakby opowiadał bez wytchnienia coś siedzącemu obok kumplowi i miał maniery naspidowanego chomika z ADHD. Drugi zaś milczał wpatrzony się gdzieś przed siebie i cokolwiek widział absorbowało go to całkowicie bo mimiką i postawą mógłby udawać żywy posąg.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-06-2016, 13:42   #26
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dobrze pamiętał swój pierwszy rower. To był o taki sobie rowerek zakupiony na bazarze przez rodziców. Z czasem jak rósł, zmieniał je, ale pamiętał, że wtedy były po prostu drogie. Dzisiaj to zaledwie kilka naboi...

Oparł się na jednym i drugim sprawdzając poziom powietrza w kołach, a potem obejrzał sobie dokładnie opony. Lustracja przeszła na ramy, hamulce oraz wagę obu wehikułów. Zakręcił też parę razy pedałami, aby sprawdzić jak bardzo skrzypią mechanizmy.

Rower miejski miał dwie zasadnicze wady - był ciężki i brakowało mu przerzutek. Także opona miała słabe bieżniki. Na dzisiejsze trasy się zwyczajnie nie nadawał, choć kusił swoją "pojemnością bagażnika". Jednak Młynarz miał swój plecakowór, który i tak lepiej mieć na plecach niż na przymałym bagażniczku. Dlatego Łowca wybrał model górski, bez gadania wziął też pompkę. Stelaż i torby to można spokojnie zmontować samemu i póki co tego nie potrzebował. Jednak nie omieszkał się nie potargować z Karawaniarzem, aby ten na odchodne użyczył trochę smaru na mechanizm. Trochę paranoicznie pomyślał, że lepiej, aby nie było słychać skrzypienia na całą ulicę. Niestety brak mu było małych naboi, ale miał za to duże karabinowe. Odpowiedni przelicznik i wyrównanie WD-Tabsami powinno styknąć. Co prawda mógł sprawdzić towar przed zakupem, jednak Karawaniarz cieszył się poszanowaniem, pewne było, że trefnych rzeczy nie sprzedaje.

...

Zakup okazał się udany. Smarowanie dobrze załapało i wszystko chodziło relatywnie cicho. Młynarz jechał spokojnie ulicami sprawdzając możliwości nowego nabytku. Stan był zdecydowanie zadowalający. Bez większych przeszkód poszukiwacz cennych i deficytowych przedmiotów zajechał pod starą księgarnię. Ach.. gdyby to było trochę nowsze. Mógłby przesiedzieć tutaj jak w Empikach za czasów, kiedy sieciówki księgarniowej nie przekształcieli w sieciówkę gazetowo/bibelotową z jakimiś dodatkiem książek na półkach.
Kiedy w Szczury zwróciły na niego uwagę, Łowca zatrzymał się i kiwnął głową na przywitanie.

- Szukam gościa, który twierdzi, że widział nocną bestię. Znacie go? - zapytał.

Nie był za bardzo wygadany, a wymyślne sztuczki psychologiczne z podchodami i zaprzyjaźnianiem się mierzwiły go. Był nawet w stanie kopsnąć jednego Żółwia za cynk albo i nabój...

... i gotów w razie czego wywinąć jakiś paskudny dowcip, jeżeli zostanie oszukany. Po kryjomu oczywiście, ale jednak.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 19-06-2016, 01:10   #27
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; peryferia; menelnia w starej księgarni; Dzień 1 - popołudnie; ciepło





Młynarz



Rower jednak trochę skrzypiał. O ile pamięc mu nie zawodziła to chyba mógłby skrzypieć i piszczeć trochę mniej. Z drugiej strony na razie dopiero co go wziął. Była spore szansa, że smarowidło się rozsmaruje jak trzeba albo znów się przesmaruje albo może nawet jakby wrócił do ich bazy to ktoś by zerknął z reszty ekipy i powiedział czy zrobił coś mądrego.

Na razie jednak nie było tak źle. Właściwie było całkiem nieźle. Słoneczko ładnie grzało, jechało się znacznie wygodniej no i szybciej niż nawet by się biegło a od pędu robił się całkiem miły w taką ciepłotę chłodny wiaterek. Tak, jakby ktoś umiał cieszyć się chwilami w tym całym zasranym życiu to tak, miałby dobry moment na konteplacji takiej chwili.

Sprawa z menelnią okazała się taka jak to w takich miejscach bywa. Toczyła się. Facet którego minął śpiącego czy zalanego na ławce nadal tam był. Ten który się złapał zawiechę nadal był zawieszony czy Młynarz był przy nim, z dala od niego czy w ogóle go nie było. Ten naspidowany dalej był naspidowany. Gadał tak szybko, że trudno było go zrozumieć jakby połykał z połowę liter w zdaniach. Ale "za dropsa" Młynarz wywiedział się, że chyba chodzi Czarnego Bob'a. Czy na pewno? No chyba tak. Może nie. Ale chyba on. No. Czy był w środku? Tak. Był. Rano w nocy no była jakoś tak. Wciąż wisiał fajkę i miał postawić flachę bo jego kolej. Nie. Było wczoraj dzisiaj znaczy jutro tak. No. A da dropsa? Fajkę? Zrobi dobrze jeśli trzeba. Ale flaszję i dropsa niech da. Tak. Na wczoraj by było no tak. Albo nie, jednak nie. Może.

Właściwie nie był pewny czy ten naspidowany wziął WD Tabsa za WD Tabsa czy za coś innego. Ale dotarł. Wewnątrz panował półmrok i odorek menelni czyli szczochów, rzygowin, odchodów, przetrawionego i przefermontowanego w różnych stadiach aromatu czy zapachu alkoholu w najróżniejszych postaciach znacznie się spotęgował. Taki zestaw przez większość ludzi uważających się za cywilizowanych nawet dzisiaj uznałaby pewnie za prawie nie do wytrzymania na wizytę a na pewno nie do przebywania tu na stałe.

Prócz zapachów i gry światłocieni z przewagą cieni dochodziły też dźwięki. Chrapania, krzyki, mamrotanie odurzonych ludzi, kłótnie o skradzioną butelkę, o nie postawioną kolejkę, jakaś parka okładała się rzucając się czym popadnie od krzeseł i kawałków gruzów po butelki i puszki drąc się na siebie nawzajem o nie wiadomo właściwie o co. Inni przyglądali się obojętnie, pokrzykiwali na nich, śmiali się do rozpuku albo próbowali czmychnąć by ich zasięg awatury nie zawadził czymśtam. Inna parka bzykała się w najlepsze ledwo przykrta jakimś płaszczem kompletnie chyba ignorując to, że ciężko miejsca uznać za ciche czy dykretne.

W końću jednak podpytując tego czy tamtego znalazł Czarnego Bob'a. Wyglądał jak klasyczny przedstawiciel swojej filozofii życiowej. Zwłaszcza półmrok rozświetlany w klitce w jakiej zajmował jedynie prowizorycznym knotem z-byle-czego dawał chyba więcej dymu niż światła. Facet wyglądał nijako, w niewiadomo ilu warstwach luźnych, obszernych ubrań mogacych pomieścić całkiem sporo rzeczy od działki i flachy po fajki i granaty. Facet był w nieokreślonym wieku a twarz nie wiadomo czy bardziej mu zniszczyło życie czy śmierć ale chyba od dość dawna jak większość jego sąsiadó balansował na tym pograniczu. Gdy Młynarz odchylił szmatę zrobioną chyba ze starej firany czy koca facet spojrzał po chwili na niego z typowo dla Szczurów biernym wyrazem twarzy zostawiając całkowicie inicjatywę drugiej stronie.




Denver; Downtown; komisariat; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Tristan Nolan, Butch Carter i Scott Sheppard



Zaparkowali, zatrzymali się i zsiedli z motocykli. Właściwie chyba byli na miejscu. Dało się rozpoznać dość charakterystyczny wystrój starego multipleksu. Gdzieś nawet uchowały się gabloty na plakaty filmowe choć prawie jak leci wszystkie rozbite a z plakatów zostały żałosne strzepy. A szkoda. Ładne i kolorowe cieszyły oko. Na tyle, że niektórzy wciąż je zbierali albo nawet używali jak niegdyś używało się tapet w mieszkaniach. Ale nie było się co dziwić, że ludzie chcieli by im na co dzień chodź na obrazku towarzyszyły kozackie gadżety filmowe, wspaniałe przygody, egzotyczne krainy, obce planety no i postacie z filmów.

Jednak nadal byli w Ruinach. Właściwie wciąż. Czasem można było mieć wrażenie, że nigdy ich nie opuszczali, czaiły się nieskonczonym morzem wszędzie jak okiem sięgnąć czasami jedynie będąc upstrzone jakąś nieco ucywilizowaną ludzką wysepką enklawy. I niebezpieczeństwo tkwiło w Ruinach zawsze i wszędzie. Nie tylko ze strony bandytów, mutantów czy bestii ale i własnie od samych Ruin. Tak było i tym razem. Kawałek muru po prostu odłamał się i runął w dół. Nic strasznego. Nic specjalnego. Nie było się czym przejmować. W Ruinach takie rzeczy po prostu się zdarzały. Wszystko było ok no chyba, że ktoś by się znajdował akurat w punkcie gruchnięcia takiego odłamanego fragmentu. Tym razem załom zawalił się w pobliżu trójki użytkowników jednośladów. Ale dość blisko. Na tyle, że odłamki rozbryzgały się także na nich, po nich i w nich uderzając boleśnie choć niezbyt groźnie. Po chwili znów panował cisza a wzburzony obłok pyłu zaczynał z wolna rozwiewać się pozstawiając na chodniku jedynie kolejny fragment gruzów. Jedynie siniak, rozdarcie, przecięcie na twarzacz czy ramonach ludzi świadczyły jak byli blisko niebezpieczeństwa. Tym razem wyszli jednak z niego cało.



Denver; Downtown; klub "Caballo Calvaje"; Dzień 1 - południe; ciepło




Wichura i Alejandra Dolores



Dwójkę łowców nagród odwiedziła Bianca która zdążyła wrócić z siedziby pana Sanaki. Co prawda nie udało jej się rozmówić z samym big boss'em ale jednak udało jej się umówić na spotkanie z jednym z "manager'ów" czyli pomniejszych boss'ów. I to właśnie z tym który był odpowiedzialny za ustalenie nagrody za owego stwora. Okazało się, że latynoski wdzięk Bianci wsparty nazwiskiem Colorado Scott'a wystarczyło do zorganizowania tego spotkania. Pozostawało pytanie kto na nie z ekipy by poszedł i z czym. Jedna czy dwie osoby byłyby chyba najbardziej odpowiednie na tego typu spotkanie.

Alejandra wyszła jak na prawdziwą damę z prawdziwą klasą przystało "przypudrować nosek". Niestety pozornie zwykła czynność miała nie do końca zwykłe skutki jakich można się spodziewać po wizycie w tego typu miejscach. Gdy już była zadowolona ze swojego wyglądu i sięgała swoją zgrabną dłonią do klamki by wyjść na korytarz drzwi nagle otwarły się bez ostrzeżenia i do środka wpadły dwie rozzłoszczone furie kompletnie ignorując przewróconą właśnie przez drzwi Latynoskę którą impet uderzenia posłał na podłogę i zaszumiał w głowie. Do tego drzwi trzasnęły ją w twarz na tyle boleśnie, że chyba jednak jakiś siniak i zadrapania z tego by zostały na dzień, noc czy dwie.

- O. Alejandra. Dobrze, że jesteś. Stary o ciebie pytał. Sprawa jest. - gdy jeszcze trochę wytracona z równowagi Latynoska wracała na salę główną zaczepił ją Latynos z ciemnych okularach. Znała go z widzenia choć nie mogła sobie przypomnieć jak go wołają. Ale był jednym z ludzi jej krewnego bo o nim mówili "w rodzinie" per Stary. Oczywiście gdy owego "Starego" nie było w zasięgu słuchu. Sprawa mogła być różna. Albo "Stary" potrzebował jej specowej wiedzy czy porady albo chodziło o coś innego. Bo od standardowych spraw miał raczej standardowych ludzi.

Wichura również miał nieco mniej szczęśliwy obrót wydarzeń. Całkiem miły i ciekawy lokal, jeden z tych których warto odwiedzić gdy jest się w mieście krócej i warto wrócić gdy jest się dłużej lub ponownie nie był jednak pozbawiony wad jakie miały w sobie wszystkie lokale tego typu. Czyli nieplanowane i odbiegające od standardu wydarzenia. Ktoś gdzieś przy barze zaczął się kłócić z barmanem w sumie nie wyglądało poważnie jak na rangę lokalu i ilość głosci ledwo to wpadało w ucho ponad standardowy gwar rozmów. Jednak tym razem sytuacja przedłyła się co nieco, już jakiś facet o latynoskiej urodzie i nieprzyjemnym wyrazem twarzy z manierami ochroniarza kierował się na ognisko kłótni, już ludzie zaczynali co nieco zauważać jakieś odstępstwo od normy gdy komuś chyba w końcu pękła żyłka bo poszły w ruch szklanki i butelki. Ochrona zareagowała całkiem sprawnie ale już zło się stało. Jedno ze szklanych naczyń rozbiło się po zgrabnym locie na blacie zajmowanym przez Wichra i Biancę. Mężczyzna zdołał w ostatniej chwili zasłonić sobą dziewczynę ale w efekcie szklany pocisk rozbryzgał mu się odłamkami alkoholu i szkła prostow twarz. Właściwie poza zaskoczeniem nie stało mu się nic groźnego ale jednak drobne okruchy szkła powbijały mu się w twarz a rozlany po niej alkohol powodował dodatkowe pieczenie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 19-06-2016 o 01:15. Powód: Tura 5
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-06-2016, 21:37   #28
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Ciebie nazywają Czarnym Bobem? - zapytał Młynarz ostrożnie.

Odparło mu milczenie - Łowca uznał je za nieme potwierdzenie. Wszedł do pomieszczenia lustrując pomieszczenie. Jego zmysły drażnił odór squatu i pewnie gdyby nie był przyzwyczajonych do nie raz ciężkich warunków jakie sprawiał mu jego zawód to zrobiłby w tył zwrot.

- Witaj. Nazywają mnie... Młynarzem. Przychodzę do ciebie w sprawie Nocnego Potwora. Chciałbym cię zapytać o niego. Widziałeś go ponoć...

Młynarz jednak nie był zawodowym negocjatorem. A i też dogadywanie się z obcymi było dla niego ciężkie. Ogólnie gdy długo przebywał sam... albo w obcej okolicy to czuł się nieswojo. A im dłużej to trwało tym było coraz gorzej...
... tyle że on był Łowcą. Po prostu musiał czasem z kimś porozmawiać, czy to o zleceniu czy informacjach. Charakter jego profesji tego wymagał. Bez tego... nie dało się.
Oczywiście wchodziła też pewna paranoja, bo dzisiaj nie można było być pewnym że spotkany człowiek nie jest mutantem, czy agentem Maszyn, ale biorąc pod uwagę, że jego samego masa ludzi by się bała wiedząc kim jest...

Cóż... to była sprawa do rozważania na długie wieczory przy butelce wódki i kiszonych ogórkach, bądź napromieniowanych śledzikach w oleju. Albo nad konserwą wojskową.

Póki co musiał się skupić na tym co tu i teraz. To była poszlaka, która mogła go zawieść do celu. Czuł jednak że kolejne parę naboi lub tabsów będzie musiało pójść w ruch, aby rozwiązać Szczurowi język.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 26-06-2016, 02:29   #29
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; peryferia; menelnia w starej księgarni; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Młynarz



- Noo... - brodaty, zaniedbany facet mruknął w końcu uniwersalne potwierdzenie. Niezbyt głośno ale w norze jaką zajmował i tak starczyło by był zrozumiany. Mruknięciu towarzyszyło równie niedbałe kiwnięcie głową.

- Było coś... W nocy... Duże... Czarne... W Ruinach... - zaczął się monotonnie bujać i grzebać jakimś patykiem w ognisku jakby przykuwało większą uwagę niż jego gość. - Daj coś. Dropsa. Flachę. Albo coś. Daj. To ci powiem co widziałem. Bo widziałem. A to mnie nie. Nigdy mnie nikt nie widzi. Nie zauważa. Tak... - pokiwał znowu się w rym swoich słów i najwyraźniej przypuszczenia zakutanego w liczne warstwy ubrania mutanta okazały się słuszne. - Jak dasz coś fajnego. Dobry koks czy czyste tornado. To innym powiem co chcesz. Bo przychodzą. Też przychodzą. Teraz mam dużo gości. Tak... Dużo gości mam teraz... - zamyślił się czy zawiesił się ponownie kiwając się wciąż monotonnie w przód i w tył. Za plecami Młynarza hukneło rozbite o ścianę szkło czemu towarzyszyła wrzaskliwa napaść tamtej kobiety z tej kłócącej się pary. Najwyraźniej ich kłótnia rozwijała się dalej pomyślnie nie słabnąc ani na chwilę. Huk jakoś nie zrobił wrażenia na gospodarzu nie przerywając monotnonnego kiwania się i czekania na reakcję swojego gościa na jego ofertę.

Facet sprawiał wrażenie typowego Szczura o mentalności i priorytetach typowego szczura. Na takich często mówiło się, że jest szary bo zwykli ludzie jakoś nie zwracali na ich złachmanione sylwetki uwagi. Patrzyli, mijali, krzywili nosy i nie zauważali tak naprawdę. Szli czy jechali dalej za swoimi sprawami. Szczury zaś miały swoje własne skupione na przetrząsaniu Ruin, wymianie co znaleźli na żarcie, wódę i prochy. Reszta świata ich nie obchodziła a świata nie obchodzili oni.




Denver; Downtown; komisariat; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Tristan Nolan, Butch Carter i Scott Sheppard



Scott stał sprawdzając ramię które oberwało odłamkiem runiętego przed chwilą muru. Ruiny… to zawsze było niezbyt wdzięczne miejsce. A Sheppard coś o tym wiedział… niezliczoną ilość razy musiał wędrować za swoją zwierzyną w głąb ruin… ktoś kto ucieka przed łowcą głów zawsze ma nieodparte wrażenie że ucieczka do ruiny załatwi sprawę - że gość się wystraszy, że odpuści, że przy odrobinie szczęścia zostanie przysypany np. taką właśnie ścianą, które zawsze potrafią runąć z idealnym wyczuciem, najczęściej jak się pod nimi stanie żeby na chwilę odpocząć… do tego Croat’s, zmutowane psy i inne ciekawe spotkania losowe potrafiące dość mocno uprzykrzyć życie.

Po chwili zamyślenia i wpatrywania się w pozostałości ściany Scott ocknął się i rzucił do kolegów - Wszystko w porządku?

Butch skinął tylko głową, wybąkując krótkie: - Aye. Co my tu mamy ciekawego? - poczuł jak pies ociera mu się o łydkę. Może Max znajdzie jakiś ciekawy trop pomyślał. Póki co musieli jednak najpierw obejrzeć okolicę kina. - Wejdźmy ostrożnie, szeryf nie wspominał gdzie dokładnie w tym kinie znaleźli ofiarę? To spory budynek a raczej cholerna ruina.

Scott kiwnął głową podszedł do motocykla i ściągnął z juk swoją śrutówkę:
To chodźmy… - ruszył w stronę wejścia machając ręką za swoimi kompanami.

Weszli. Prawie od razu ogarnął ich dość przyjemny o tej porze chłód cienia. Jednak tym razem, gdy byli w głębi Ruin cienie nawet w dzień potrafiły kryć niebezpieczeńśtwo. Max postawił uszy i kręcił się w pobliżu grupki “swoich” ludzi węsząc to tu to tam. Zdawał się swojemu właścicielowi być czujny czy zaciekawiony nowym terenem ale nie zaniepokojony.

Sam kompleks dawnego kina okazał się być i mały i duży jednocześnie. Mały bo chyba na przedwojenne standardy to nie było mega wielkie kino, raczej średnie ot pewnie nastawione na ludzi z okolic przedmieść gdzie się znajdowało. Nie było więc jak jedno z tych wielkich centrów rozrywki w jakie zmieniały sie obiekty w centrum przedwojennych metropolii mających w sobie między innymi możliwość wyświetlania filmów. Ale jak na sprawdzenie w kilka osób było nadal dość spore bo na kilka poziomów od piwnic po dach to tych sal i korytarzy trochę było. Szukanie pojedynczego miejsca zdarzenia sprzed iluśtam dni które gdzieś tu miało miejsce zapowiadało się dość niewdzięcznie.

Ślady obecności i ludzi i nie ludzi były dość powszechne. Tam jakieś grafiti, tu jakieś ślady po kulach, wypalone ślady ognisk, jakieś stare ptasie gniazda uwite w wyszczerbionym betonie, zdarte meble od pozostawionych pazurów gdy zwierzaki zdzierały sobie co tam miały do zdarcia. No i sama ruina kina nie zachęcała do przebywania tutaj. Wiatr, który był dziś dość słaby a mimo to wyglądało jakby cały budynek trzeszczał starymi meblami, trzeszczał od stawianych kroków, coś tam się naprężało coś tam kołatało o siebie. Generalnie wydawało z siebie całą masę dźwięków które pewnie zniechęcały do przebywania w tym miejscu nie tylko ludzi.

A jednak biegający wokoło Max coś chyba znalazł. Merdajacy dotąd ogon nagle znieruchomiał, nos przypadł do ziemi i ogólnie Butch widział, że zwierzak “myśli”. Co wymyślił nie wiadomo ale gdy z nosem przy ziemi zaczął iść wzdłuż jakiegoś korytarza nie różniącego się niczym od innych. Ludzie na ziemi dostrzegli całkiem sporo śladów i jakiś psopoodbnych bo bardzo podobnych do tych co zostawiał Max i nawet gdzieś zachował się jakiś odcisk buta. Max zatrzymał się przy zamkniętych drzwiach. Sądząc ze starej tabliczki obok prowadziły do męskiej toalety. Pies nie mógł otworzyć zamkniętych drzwi ale stał przy nich zaniepokojony powarkując czasem z cicha. Coś było tutaj co wyraźnie niepokoiło zwierzaka ale jeszcze nie wzbudzało strachu czy agresji.

Sheppard podzielił się swoimi myślami podczas gdy wchodzili:
Bądźcie czujni… skoro bestia zaatakowała to miejsce raz… może zaatakować i drugi raz… jeśli oczywiście wierzymy w historię o “potworze”... Mam zamiar chociaż to jedno jak najszybciej zweryfikować… - dodał sceptycznie.

Nagle pies coś zwęszył, Scott spojrzał na Butch’a i rzucił:
Zakładam że psina nie jest zafascynowana drzwiami jako takimi tylko czymś za tymi drzwiami… - podniósł lufę śrutówki i skierował ją ku drzwiom.

Butch już wcześniej miał pistolet w dłoni. Teraz tylko go odbezpieczyl. Złapał za klamkę i nakazał Maxowi siedzieć spokojnie. - Otworzę drzwi a Ty w razie czego wymieć - wskazał na Spasa łowcy głów.

Scott kiwnął głową i wspólnie podeszli do drzwi, rzucił do Tristan’a:
Osłaniaj nas…

Tris szybkim ruchem obrócił wiszący na ramieniu expres tak żeby ten znalazł się w jego rękach i skinął głową.

Tristan skinął głową dając znać, że zgadza się na powierzoną rolę. Max pozostał w pobliżu ich nóg i drzwi ale dalej zdawał się być zaniepokojony. Stan zdawał się być stabilny w tym miejscu bo ani zwierzak nie chciał się uspokoic ani nie zaczynał się zachowywać jawnie agresywnie czy bojąco. Nie zwlekając dłużej obaj przyjaciele wkroczyli do starej, toalety.

Gdy drzwi ustąpiły od razu przykuwało spojrzenie wielka dziura i plamy na drugim końcu pomieszczenia. I bzyczenie much. Oraz bezruch. Nic ich nie atakowało. Nic nie warczało ani nie rzucało się na nich czy do ucieczki. Ale panował bezruch. Poza chmarą natrętnych insektów.

Pomieszczenie nie wyglądało na zbyt duże. Ot typowy dla dawnych miejsc użyteczności publicznej. Były stare umywalki, z czego tylko jedna zachowała się ze starym kranem a inne były ukręcone albo wyłamane. Z luster które dawniej były na przeciw umywalek by klent mógł się przejżeć i dojżeć nadl właściwie mógł. O ile by się schylił i miał upór i cierpliwość by dojrzeć siebie w wyczyszczonym jako tako przez siebie fragmentach spękanego lustra zachowanego przy brzegach. Po paru krokach zaś zaczynała się seria kabin z ubikacjami. Pewnie w oryginale nie było ich zbyt dużo, może trzy czy cztery. I właśnie gdzieś tutaj kończyła się powojenna ruinowa norma.

Ostatnie dwie kabiny były rozbite. Zupełnie jakby ktoś w nie trzasnął czy przywalił zawalając niezbyt mocną sklejkę czy z czego tam się kiedyś takie ścianki robiło. Brudne od pyłu, błota i kurzy kible wyglądały zgrubsza na całe ale nawet w półmroku pomiesczenia były widać na nich jakieś ciemne plamy i smugi. No a dziury w ścianie nie dało się nie zauważyć.

Ściana okazała się oddzielać toaletę chyba od jakiegoś składziku czy czegoś podobnego. Tam już panował półmrok graniczący z ciemnością więc cieżko było powiedzieć coś więcej bez światła czy wchodzenia tam. Ale dziura od razu rzucała się w oczy. Calkiem spora. Dorosły człowiek dałby radę przez nią przejść a byłby trochę bardziej gibki nawet przeskoczyć w pełnym biegu. No i jak dziura czyli wywalony, nieregularnie otwór. Sporo materiału z pierwotnej ściany leżało na dole przy podłodze toalety. No i własnie jakoś pod tą dziurą i resztkami ściany i poodbnego wyposażenia którego można by się spodziewać po takim łupnięciu była plama.

Plama była nieregularna i taka dość ciemna i rozchlapana, że skoro byli w Ruinach słowo “krew” pojawiało się prawie samo. Całkiem sporo tej krwi musiało tam być nawet na pierwszy rzut oka. Więcej niż nawet dość poważną ranę postrzałową brzucha czy płuc co też przecież nieźle krwawiły. Nawet więc na chłopski rozum i pierwszy rzut oka nie wróżyło to zbyt wielkich szans na przeżycie temu kto tu oberwał. Zwłaszcza w Ruinach i jeśli był sam. Właśnie ta plama w głównej mierze interesowała latające insekty. Choć kilka fartem czy szczególnie czujnych już wyczuły dodatkowe mięso i nadleciały w kierunku dwójki ludzi.

Gdy przywyczaili wzrok do półmroku dostrzegli też poza samą plamą też liczne rozbryzgi na ścianach, podłodze i suficie. Właściwie wyglądało zupełnie jakby ktoś zaimprowizował tutaj ten kibel na rzeźnię. Ciała nie było. Ale pozostał smród zgnilizny i rozkąłdającego się mięsa czy wnętrzności co przy tej pogodzie następowało nad wyraz szybko. To pewnie też dodatkowo wabiło muchy do tego miejsca kaźni. Po tylu dniach w krańcu pomieszczenia można było już oczekiwać wielopokoleniowych kolonii tych owadów.

Scott nieco się skrzywił i dodał ironicznie - Mhmm… uwielbiam smród rozkładających się zwłok… - przyjrzał się czujnie wszystkim punktom w pomieszczeniu… w szczególności zwrócił uwagę na dziurę w ścianie… - Triss… chodź, przydasz się… może wyciągniesz z tego jakieś konstruktywne wnioski!

- Dobra zostancie z tyłu i starajcie się niczego nie zadeptać
Tris nachylił się i zaczął uważnie kawałek po kawałku badać podłogę powoli zbliżając się do plamy. O ile z plamy pewnie dałoby się najwięcej dowiedzieć to nie chciał rzucając się do najwyraźniejszego tropu zadeptać czegoś po drodze.

Chłopaki nie zadeptali śladów Tristanowi. Zrobił to za to ktoś inny.I sądząc po śladach dużo wcześniej. Pasowało do kilku osób, może dwóch do czterech. Wyglądało, że kręcili się tu całkiem sporo czasu. Ale najwyraźniej już po tej przeróbce kinowego kibla na improwizowaną rzeźnię. Dały się widzieć liczne smugi krwi przemieszane z pyłem i kurzem jakby z oryginalnej kałuży krwi coś wyciągano. Na to nakładały się ślady zwierząt. Chronologicznie też młodsze od ludzkich. Tropy były średnie, jak niedużego psa czy czegoś podobnego. Chyba jedno zwierzę może dwa w ciągu ostatnich kilku dni. Za to sporo było mniejszych podobnych do jakichs myszy, szczurów czy ryjówek. Zwierzaki nie zależnie od wielkości pewnie zwabiła krew i zapach rozkładu. Było dość mało prawdopodobne by tej wielkości zwierzęta zdołały tak zmasakrować coś wielkości człowieka.

Interesująca była też ściana. Nie była zbyt mocna chyba od nowości i pewnie nigdy nie miała taka być. Zapewne nawet sprawny dorosły człowiek dałby radę przebić się przez nią gdyby się uparł choć niekoniecznie za jednym uderzeniem. Kwestia masy, prędkości i takich tam detali. Więc ściana do prawdziwych ścian nie należała. Ale sądząc po rysach, załamianiach i przepołowionych, ostrych fragmentach dziura była całkiem świeża a nie z czasów wojny czy długoletniej dewastacji. Tristan nie znalazł co prawda 100% dowodów, że powstała gdy działo się "to" ale czas jej powstania musiał być dość podobny a na pewno nie dłuższy niż kilka tygodni i tak świeża rana w murze musiała już powstać po zimowych mrozach. A ślady krwi i resztek ściany i szczątków no i tropy ludzi i zwierząt wskazywały, że gdy przybyli to już ta dziura tu była.

Brakowało najważniejszego dowodu czyli ciała. Bez tego nie widać było ran i obrażen więc można było zgadywac tylko co je zadało. Niemniej Trustanowi sporo powiedział sam układ rozbryzgów krwi na ścianach. Wyglądało jakby ktoś tu zdetonował worek z czerwoną farbą. Albo całkiem podobnie. Tyle, że farba, choćby najczerwieńśza nie ściągnęłaby padlinożerców. Tak, to musiało być coś silnego. Rany zadane temu co tu zginął musiały być poważne, brutalne i śmiertelne. Albo to coś czy ktoś było silne by rozrywac czy wyrywać albo miało coś ostrego czy to kły, pazury czy narzędzia by spowodować takie poważne rany. Z takimi ranami człowiek ginął właściwie od razu więc teraz też tak było. Rany, tych śmiertelnych też była chyba więcej niż jedna. Choć mógł zginąć od pierwszego albo drugiego ciosu a to nie przeszkadzało rozrywać czy szatkować ciała nadal co też spowodowałoby właśnie tak liczne krwotoki i rozbryzgi. I facet musiał zostać zaskoczony czy trafiony od razu za pierwszym ciosem bo śladów walki czy ucieczki krwawiacego człowieka nie było. A jesli były to zostały zatarte przez ludzi i padlinożerców.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 26-06-2016 o 02:47. Powód: Tura 6
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-06-2016, 17:19   #30
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Pod goglami oczy młynarza przewróciły się. Dragów nie miał. Alko też (bo sam by wtedy wypił).

Ostatecznie jednak wydłubał dwa naboje karabinowe i dwie tabletki psychotropu. Biedakiem nie był. Znajdzie więcej leku lub kupi, zanim mu odwali. Podał najpierw pojedynczy nabój.

- Mów, co i jak. Byle składnie... to wtedy pogadamy o drugiej połowie zapłaty... i bonusie.

Niesprawdzonej osobie nie warto było dawać od razu całości. Lepiej było przysłuchać się czy to wszystko nie było bajką. A historyjka do opowiadania innym? Inna lokalizacja... stwór jakiś powszechniejszy, ale nadal groźny. Zaprzeczenia plotkom tylko by wkurzyło innych słuchaczy, a chodziło o ich zmylenie. Pół-prawdy i przemilczenia były w tym wypadku najskuteczniejsze. Nie ma co Szczur przyciśnięty powiedziałby prawdę, więc zmyślając historyjkę trzeba też samemu zadbać o to, aby była wiarygodna.

Młynarz miał tylko nadzieję, że ostatecznie te wydatki mu się opłacą.
 
Stalowy jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172