Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2016, 01:54   #31
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 7

Denver; peryferia; menelnia w starej księgarni; Dzień 1 - wczesny wieczór; ciepło.




Młynarz



- Noo... Dobra... - mruknął niezbyt wyraźnie Czarny Bob bez żenady oglądając swoje nowe fanty i nie ukrywając, że niezbyt go cieszą. Wolałby zapewnie coś z preferowanych przez siebie produktów. Te które otrzymał od swojego gościa mógł jednak próbować wymieniać na takie. Nie było to tak wygodne jak gotowy do użycia towar ale jakiś zarobek z tego był. Menel więc chrząknął spluną w ogień gdzie jego zielonkawa plwocina zasyczała gotując się na płonących bierwionach i szykował siły by opowiedzieć swoją historię.

- Noo too... - zaczął jakby wysiłek rozmowy go męczył. - To było w nocy. Bo sie obudziłem. W łóżku. Więc wiedziałem, że nie jestem u siebie. - wyjasniająco wskazał na przegniły materac przykryty jakimiś kocopodobnymi szmatami. Posłanie absoultnie nie zachęcałoby przeciętnego mieszkańca spoza tej społeczności do spędzenia nocy w takim podejrzanym miejscu. Posłanie na pewno nie przypominało jakiegokolwiek łóżka.

- No to wstałem nie? I chciaem wrócić do siebie. Ale słyszę, że na dole ktoś się kręci. No to wiesz. Lepiej nie wchodzić mu w drogę nie? - wyjaśnił punkt widzenia tak często spotykany u mieszańców Ruin. Najczęstsza strategia przeżycia tego typu ludzi polegała na nie rzucaniu się w oczy i schodzeniu z drogi właściwie wszystkim komu się dało.

- I ten. Dziura. Dziura była w podłodze. Nieduża. Ale chciałem zajrzeć. Wiesz, korytarz był w dwie strony do dwóch klatek. To chciałem wiedzieć do której iść. I wtedy to zobaczyłem. To nie był człowiek. Nie. Nie był. Na pewno nie. Ani zwierzę. Nie, też nie. Znaczy żadne normalne. Wiesz, takie jak kiedyś. To nie. Chyba nie. Ale nie znam wszystkich zwierząt z tamtych czasów. Może i było kiedyś jakieś takie. Nie wiem. No ja nie widziałem nic takiego wcześniej. - Bob zamyślił się na chwilę jakby zawiesił się nad przedwojenną menażerią i czy to coś co widział pasowało do tego schematu. Mruczał coś pod nosem, marszczył nos i poruszał nieco nerwowo dłońmi jakby dyskutował sam z sobą. Trwało to chwilę zanim wzrok zawiesił mu się na Młynarzu jakby przypominając sobie o jego obecności.

- Aha... Nnoo... No tak. I to tam było. Duże. Nie widziałem dokładnie. Ciemno było. Noc. I to było w piwnicy. Ale było. Skrzeczało i piszczało. Jak żadne zwierze. I taki klekot. Wiesz. Jak coś idzie po blasze. No. Ale tam na dole nie ma blach. Bo byśmy wynieśli. Nie nie ma. Bo wynieślibyśmy blachy.Tak. Wynieśli. Ale to i tak klekotało. Pewnie jak szło. Szybko. Wiesz, bałem się, że jak znajdzie mnie to nie ucieknę. Bo tam gruz jest na dole a nie blacha. Ale to i tak było szybkie. A ja nie. Nie po gruzie. Nawet nie po prostej. To nie. Nie szło, nie idzie no... - Bob wznowił swoją opowieść o tym nocnym spotkaniu. Otarł pot z czoła jakby znów tam był. Albo jakby dała o sobie znać jedna z powszechnych u tego typu ludzi przypadłości. Podniósł na chwilę głowę z tepym zainteresowaniem gdy o ścianę hukneła kolejna puszka czy butelka i parka na zewnątrz chyba przeszła do wymiany konkretniejszych argumentów. Brzmiało trochę jakby o sąsiednią ściane uderzył tępy, miękki przedniot pasujacy znakomicie do zderzenia ciała z płaską powierzchnią. Wrzaski też umilkły zastąpionę jakimiś niezrozumiałymi charkotami i syczeniem tak częstymi we wszelkich walkach i bójkach.

- Dzień jak co dzień. I noc jak noc. Kolejna. - pokiwał głową mężczyzna z zaniedbaną czarną brodą jakby komentując wydarzenia zza ściany. Nie wydawał się ani przejęty ani zainteresowany jakoś przebiegiem tej kłótni. - I to coś jęczało trochę też jak człowiek. Wiesz. Jak weźmiesz coś ciekawego. I masz jazdy. No to tak. Słyszałem. Jęczał ktoś. Jakiś facet. Tam na dole w piwnicy. Ale szybki musiałby być by tak bez światła zasuwac po tym gruzie tam na dole. Ale przez moment to widziałem. Bo tam ściana się urywa. I jak chcesz wyjśc musisz się wspiąć. I ten. To się wspięło. I widziałem. Plamę. Cień. Jak przemknął dalej. Duże. Większe od człowieka. No to nie. Nie chciałem tego spotkać. To poszłem. W drugą stronę poszłem. Wróciłem do siebie. No... A potem słyszałem, że ktoś zginął... Znaczy w dzień... Któryś dzień... Wiesz takie same są te dni... No to jak wstałem to zginął... I tak myślę teraz, że to było to. To musiał być ten Nocny Potwór. Bo co innego? Wszyscy wkół mówili, że to było to. To pewnie tak. To musiało być to. Bo co innego? - facet zapytał się na koniec patrząc w górę na swojego gościa. Wyglądało na to, że opowieść zbliżyła się do końca i zakończyła. Menel zaczął się kiwać jakby zawiesił się znowu na tym pytaniu. - To co? Dasz coś jeszcze? No daj. Co ci szkodzi? - odwiesił się jakby przypominając sobie, że może jeszcze się na coś ten jego gość przydać. Patrzył w gogle Młynarza tym charakterystycznym, monotonnym spojrzeniem meneli mających nadzieję, że odniesie skutek dając im szansę na kilka doatkowych mililitrów czy gramów bezpośrednio czy pośrednio.




Denver; Downtown; komisariat; Dzień 1 - wczesny wieczór; ciepło




Tristan Nolan, Butch Carter i Scott Sheppard



- Ok mamy tu trochę śladów, choć z większości nie będzie żadnego pożytku bo pewnie należą do tych co znaleźli zwłoki, oprócz tego są różne typowe zwierzęta ale te raczej też przyszły zając się resztkami więc wątpie żeby miały związek z tym czego szukamy. W sumie to mam tylko parę spostrzeżeń które niewiele nowego wnoszą: sądząc po śladach krwi cokolwiek to było zadało wiele ran z których sporo kwalifikowało się jako śmiertelne, więc obstawiałbym coś o dużej agresji. Do tego silne bo wygląda na to że cisnęło ofiarą, albo samo walneło w ścianę na tyle mocno że ta puściła po jednym ciosie. Samo to nie wymaga imponującej siły taką ścianę można przebić pięścią ale w takim przypadku cała twoja siła jest skoncentrowana punktowo, tutaj coś wywaliło jednym ciosem sporą dziurę. W sumie zastanawia mnie teraz jedna kwestia… dlaczego akurat tutaj? Czy bestia przyniosła tu ofiarę czy raczej coś ją tu zwabiło, biorąc pod uwagę agresję jaką podejrzewam patrząc na te rozbryzgi krwi wątpię żeby nasza bestia spokojnie zakradała się do siedzib ludzkich po cichu porywała pojedynczych ludzi po czym niosła w ustronne miejsce żeby tam wpaść w furię i zrobić krwawą jatkę. Więc musimy zobaczyć co sprowadziło tu naszą ofiarę, niestety nie udało się jej nawet zidentyfikować więc macamy po ciemku ale myślę że warto poszukać skąd ofiara przyszła i czego tu szukała.- Zakończył Tris przedstawiając swoje spostrzeżenia pozostałym Łowcom.

Scott kiwnął głową i skomentował wypowiedź Tristan’a:
Zgadza się… trzeba przeczesać większy obszar… nie możemy skupiać się na jednym miejscu… to dopiero początek poszukiwań… - rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu po czym wyszedł z rzeźni - Szukajmy dalszych śladów… i nie rozdzielajmy się… poszukiwania zajmą dłużej ale w takim miejscu warto się osłaniać… ruszajmy - rzucił na koniec krótką komendą łowca głów poganiając towarzyszy.

Nie śpieszyło im się. Mogli tu zostać choćby i całą noc i szukać śladów. Jednak nocowania Scott wolał uniknąć. Są pewne miejsca w których się po prostu nie śpi. To miejsce się kwalifikowało jak najbardziej - walące się ruiny w których grasowało coś o dość wyznaczającej się agresji. Trzeba było mieć się na baczności.

Ruina nie zachęcała do zwiedzania. Wszystko w niej trzeszczało i sypało się grożac całą gamą zagrożeń od głupiej cegły upadającej na głowę po pogrzebaniem żywcem całej grupy. Jak bardzo jest to chwiejny i dobitny teren trójka ruinowych penetratorów przekonała się gdy pod ich butami podłoga zarwała się i Butch poleciał razem z zawalonymi szczątkami podłogi na piętro poniżej. Pozostała dwójka zachwiała się mając nieco więcej farta i zdołali się złapać jakichś fragmentów elewacji nie spadając na dół. Na szczęscie okazało się, że ani im, ani pechowemu Butch'owi ani nawet Max'owi nic poza chwilą strachu się nie stało. Niemniej mieli dość dobitne potwierdzenie jak niebezpieczne pozostaje pozostanie w tym budynku. Tym razem znów wyszli z tego obronną ręką ale tak naprawdę nastepnym razem taki upadek mógł zakończyć się na jakichś wystających prętach zbrojeniowych, wielopoziomową czeluścią czy zawaleniem całej partii budynku przez jaki wędrowali.

Ale mimo to mieli trochę więcej niż standardwoego szczęścia. Na razie budynek nie zawalił się na nich. Choć nadchodząca noc juz zaczynała połykać półmrokiem wnętrze. Miejsca pozbawione otworów zaprojektowanych prze twórców czy te które w najróżniejszy sposób "zrobiły się" w ciągu ostatnich dekad już były ciemne. Myśl o poruszaniu się w tych warunkach ze źródłem światła robiła się dość naturalna. Zwłaszcza, że z każdą minutą zbliżała się ta mroczna część doby. Ta w której zdecydowana większość ludzkości kitra się w pozornie bezpiecznych schronieniach licząc, że dotrwa w spokoju do rana. Okoliczne budynki zaś wyglądały na klasyczne Ruiny a te, i to nocą, bardzo rzadko bywały bezpieczne. Ale to się zbliżało nieubłaganie ale jeszcze było trochę czasu.

Czas, fart, upór i bystre oczy sprawiły, że na jednej z podłóg parteru znaleźli łuski. Sądząc po wystającej kryzie i gabarytach pasujące do jakiegoś rewolweru małej czy średniej mocy. Choć brak jakichś znaków czy napisów przedwojennych twórców świadczył, że mają do czynienia z jakimś powojennym wynalazkiem. Zresztą jakościowo też wyglądał na samoróbkę. Łusek znależli trzy, mniej więcej w jednym miejscu. Zupełnie jakby ktoś przystanął za załomem i wystrzelił trzy razy.

Po wyglądzie łusek nie dało się stwierdzić od kiedy tu leżały ale na oko Tristana pewnie nie dłużej niż parę dni. W bardziej uczęszczanej okolicy pewnie ktoś by je już przytulił do kieszeni. Tutaj jednak chyba nikt się po tym mordzie nie szwendał albo jak już to zignorował czy nie zauważył takiego znaleziska. Insekty i padlinożercy zaś nie interesowały się pustym, błyszczącym metalem śmierdzącym chemią na którym nie było mięsa do oskubania. Czasowo łuski zapewne byly wystrzelone w podobnej okolicy jak tamta sieczka na górze w kiblu ale jednak mogło być i parę dni przed czy pod tamtym wydarzeniu. Tego aż tak dokładnie stwierdzić się nie dało.

Bystre oczy wypatrzyły też ślad po kuli jaki odłupał kawałek ściany i utknął w niej na dobre. Sądząc po rozmiarach wgłębienia na oko pasowało do kalibru znalezionych łusek. Czasowo również. Gdyby to był komplet to wyglądałoby, że ktoś strzelał z kilkunastu metrów w głębi budynku mniej więcej w stronę jednego z bocznych wejść o wywalonych lata temu drzwiach. Gdzie poleciałyby pozostałe dwa pociski tego jednak nie wiedzieli. W oklicy wejścia nie znaleźli też żadnej krwi czy innych śladów świadczących o postrzeleniu celu. Zbliżający się co raz bardziej zmierzch i nastepująca po niej noc nie sprzyjały poszukiwaniom czegokolwiek a na pewno nie wymagającym uwagi i światła detektywistyczno - tropicielskiej robocie jakie właśnie tu odstawiali.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-07-2016, 14:05   #32
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Triss wyciągnął z kieszeni nabój .357 Magnum i przyłożył do znalezionej łuski żeby uzyskać jakąś skalę porównawczą. Scott podszedł do Triss’a widząc jak porównuje naboje. Sam też znał się na broni ale może nie tak jak ich traper:
- Co myślisz? - zapytał łowca głów czujnie rozglądając się po ruinach - jest sens się tu jeszcze kręcić? Póki co nawet nie mamy ochłapu śladu którym możnaby się na poważnie zainteresować i być pewnym że to dobry trop… - dodał nieco zniesmaczony.
- Mały kaliber, jakaś .32… Wątpię żeby była adekwatna dla tego czego szukamy choć wygląda na to że ktoś przeżył skoro wyrzucił łuskji z rewolweru, albo był to pistolet sportowy. Możliwe że nie ma nic wspólnego z naszą sprawą ale łuski są w miarę świeże, więc podejrzewam że byłby to zbyt duży zbieg okoliczności - odpowiedział mu Tristan
- Też nie wierzę w zbiegi okoliczności… znajdziesz jeszcze jakies ślady mogą nas naprowadzić chociaż kierunkowo? - drążył temat Sheppard
- Raczej nie mogę zagwarantować co znajdę - mruknął Triss z przekąsem.

Butch słuchał uważnie Tristana i Scotta, przyjrzał się też łuskom. Niestety nie przybliżyło ich to do czegokolwiek:
- Skoro to samoróbki, może warto zapytać u jakiegoś rusznikarza o nie? Nie wygląda na jakiś popularny kaliber? Swoją drogą może Max coś znajdzie? - Zwrócił się do myśliwego - Mogę dać mu poniuchać?

Scott przyhamował jednak zapędy Butch'a komentując:
- Zdecydujmy najpierw czy chcemy ryzykować nocowanie tutaj… jeśli nie znajdźmy sobie w pobliżu jakieś przytulne miejsce i wznówmy śledztwo o poranku… albo wracajmy do miasta, te ruiny nie są tak daleko… rano można wrócić…
- W nocy i tak w sumie nic nie znajdziemy, zresztą nic nie mówiliśmy reszcie o ewentualnym noclegu więc może się okazać że zdecydują się wyruszyć za nami z odsieczą - zgodził się w związku z obawami Scott'a Butch, tak samo z resztą jak Carter:
- W takim razie wracajmy, wrócimy tu jutro?

Scott skwitował więc:
- Dobra… wracajmy. Wrócimy tu jutro… - łowca głów machnął ręką do swoich kamratów.

Trójka mężczyzn wróciła do miejsca gdzie zaparkowali swoje motocykle. Spakowali się i przygotowali do drogi powrotnej. Powoli i czujnie opuszczali ruiny zmierzając w kierunku miasta.
 
AdiVeB jest offline  
Stary 09-07-2016, 18:06   #33
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Umowa jest umowa i nie było co oszukiwać żula. Z resztą... lepiej nie mieć wrogów pośród Szczurów. Co prawda nie znał dokładnie tego środowiska, ale był pewien że tak jak w wypadku każdej społeczności wieści rozchodzą się szybko. No i poza tym był Łowcą - Profesjonalistą.

Wręczył Menelowi naboje i pigułę-szczęścia. Prozac też przed wojną był bardzo cenionym środkiem na problemy. Co prawda nie wszystkie, ale jednak jakoś łatwiej było wszystko znosić.

Młynarz pożegnał się z Czarnym Bobem niezbyt wylewnie i wyszedł na zewnątrz. Musiał przetrawić trochę informacji. I ruszyć w drogę powrotną. Podjął swój rower, odpinając go od jebitnego kupy bliżej nieokreślonego złomu.

Zdecydowanie dobrze, że kupił wzór górski. Będzie dużo wygodniejszy w podróży do domu.

Jedynie nie wolno mu było stracić czujności. W Ruinach czaiło się wiele niebezpieczeństw...
 
Stalowy jest offline  
Stary 09-07-2016, 21:23   #34
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8

Denver; centrum; baza; Dzień 1
- późny wieczór; ciepło.



Wszyscy



Ciepłe promienie utemperowanego ognia zaklętego w lampy olejne napawał poczuciem bezpieczeństwa i otuchy. Dom. Baza. Schronienie. Wrócili znów wszyscy co opuścili go o poranku. Nikt bie zginął. Nikt nie zaginął. Nikt nie oberwał. Wszyscy wrócili. Na pewno nie był to więc zły dzień. Ale noc. Kiedyś tą porę doby zaliczono by pewnie jeszcze do wieczora ale obecnie skoro na zewnątrz panowały ciemności i to co się w nich czai i wyłazi to liczono już jak noc. Godzinowy czas z dawnych dni nie miał tu znaczenia. Liczyło się czy świeci Słońce albo nie. Tym razem już zaszło pogrążajac Miasto w ciemnościach nocy na kilka następnych godzin.

Pierwsi do bazy wrócili Wichura, Alejandra i Bianca. A przynajmniej byli już na miejscu gdy wróciła motocyklowa trójka i pies. Na końcu, już po zmierzchu wrócił Młynarz i to wrócił z nowym, środkiem transportu. Może nie poruszało się nim wygodnie jak będąc rozwalonym na wozie czy to konnym czy zmotoryzowanym ale i tak było o wiele prędzej i wygodniej niż na własnych nogach. No i Młynarz był znacznie mniej zależny od innych środków transportu jak to jeszcze było rano.

Wrócili i mogli wreszcie poczuć się "u siebie". Odsapnąć, zrelaksować się, najeść, napić i podsumować ten miniony dzień co się działo od czasu gdy się rozstali pod ratuszem rano. I zaplanować posunięcia na następny dzień. W końcu konkurencja nie śpi i też pewnie cały dzień przeszukiwała Miasto w poszukiwaniu tropów i sladów poczwary.

Pierwsza konkretną rozmowę zaczęła Bianca. Okazało się, że ich Colorado Scott jest całkiem znaną osobistością nie tylko wśród ich grupki ale i u ludzi Sanaki. Powołanie się na jego nazwisko pozwoliło Biance umówić się na spotkanie z jednym z ważniaków pana Sanaki. Jednak dość oczywiste było, że tamci liczyli zapewne, że i sam Colorado Scott pojawi się na tym spotkaniu. Gdyby się nie pojawił nie było pewne czy ludzie Sanaki nie odbiorą tego jako afront czy próbę rolowania. Sprawa była więc warta przemyslenia i uwagi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-07-2016, 21:26   #35
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Gdy tylko dojechał do ich domu Młynarz zdołał się trochę rozluźnić. Co prawda mało co było w stanie umknąć jego słuchowi i wzrokowi, nawet w ciemności... ale jednak. Człowiek, potwór czy maszyna... po zmroku jest niebezpiecznie. Po prostu.

Wtarabanił swój nowy rower do budynku i zaniósł do swojego pokoju. Ach. To było dla niego jak wspomnienie przedwojennych czasów. Czasów młodości. Czasów beztroski. Nigdy więcej, ale jednak ta miła iskierka dodawała otuchy.

W kuchni pojawił się i przywitał kiwając głową każdemu z osobna. Wyjął swój komplet (talerz, łycha, widelec i nóż) z szafki i nałożył sobie porcję jedzenia. Kapelusz, chustę oraz gogle miał przy pasie. Siadać do jedzenia z nakryciem głowy to nie po chrześcijańsku. A to że towarzysze widzą jego paskudną facjatę? Cóż. Chyba lepsza ciężka prawda, niż ciągłe kłamstwa i przeinaczenia.


Ktoś kiedyś w San Fran zażartował, że Młynarz przypomina postapokaliptycznego mima. Biała jak kość skóra i czarne "wykończenia". Język, wąskie usta, oczy. Teraz po wielu latach ewentualnie można by go jeszcze pomylić z gadem - kości rozrastając się przechodziły przez skórę tworząc łuskowate struktury. Mutant jak się patrzy... tylko zachowanie nie te. Ludzkie bardzo, pełne naleciałości i przywar z przedwojennego świata.
Zanim zaczął jeść, przeżegnał się i zmówił krótkie dziękczynienie. Dopóki nie został Łowcą nie przywiązywał żadnej wagi do wiary. Kiedy jednak poszukuje się cennych rzeczy i przemierza rejony, które inni omijają szerokim łukiem... lepiej mieć kogoś tam u góry, kto czuwa nad tobą.

Posiłek spałaszował w parę chwil, a kiedy cisza się przeciągała zaczął mówić.

- Rozmawiałem z pewnym żulem, który widział ostatnio jakąś straszliwą bestię. Prawdopodobnie to jest to. Niestety nie był w stanie powiedzieć za wiele... poza tym, że to było większe od człowieka i było bardzo szybkie. - powiedział powoli, ustawiając łokcie na blacie i splatając dłonie - Powiedział coś jeszcze dziwnego... odnośnie dźwięków. To coś wydawało... piski, skrzeki i klekoty... ale takie jakby ktoś po metalu chodził. Tyle, że menel był pewny, że tam gdzie to widział nie było żadnych blach. I dodatkowo... to coś wydawało pojękiwania jak człowiek. Ponieważ jednak te pojękiwania szybko zmieniały miejsce, możliwe, że bestia targała ze sobą kogoś albo...

Młynarz milczał chwilę dumając nad czymś. W końcu przemówił ostrożnie dobierając słowa.

- Bestia mordowała wszystkich i nie wydaje się, aby kogokolwiek porwała. Jeżeli temu menelowi nic się nie przyśniło to zakładałbym, że może być to jakiś cyborg Molocha. Metalowe ciało bestii i zespolony z nim kawał człowieka. - dobrze, że powiedział o tym po jedzeniu, na samą myśl o tego rodzaju wytworach molocha traciło się zwykle apetyt - Jest jeszcze oczywiście opcja na jakiegoś wyjątkowo przebiegłego i unikatowego mumtanta.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 31-07-2016 o 11:11.
Stalowy jest offline  
Stary 15-07-2016, 21:34   #36
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Coś tu całkiem nieźle pachnie - Stwierdził Triss wchodząc. - W sumie niewiele ustaliliśmy a jak wam poszło?

- Udało mi się zorganizować spotkanie z jednym z ważniaków od Sanaki. Na jutro. Ale musiałam się powołać na naszego Scott’a. Colorado Scott’a. Inaczej chyba by mi się nie udało. Więc chyba wypadałoby by ktoś od nas poszedł na te spotkanie. - rzekła wesoło dziewczyna latynoskiej urody, mieszając coś w bąblującym się garze drewnianą łyżką. Podmuchała i podstawiła Triss’owi pod nos, najwyraźniej do spróbowania.


Tris ostrożnie (gorące) spróbował
-Dobre, choć może ciut więcej pieprzu… Hmm trzeba by się rozejrzeć za jakąś dwudziestką dwójką albo na razie lekkim śrutem do strzelby, widziałem ostatnio sporo wiewiórek w okolicy całkiem niezły gulasz z nich można przyrządzić… Ok Chętnie wam potowarzyszę, ale przydałoby się zeby Scott też wziął w tym udział skoro to na niego się powołałaś. Scott! słyszysz? Trzeba się jutro wystroić żeby jakoś wyglądać.

Butch czekał na swoją porcję z menażką. Całodzienna włóczęga sprawiła, że burczało mu w brzuchu, podobnie Maxowi, ale dla niego miał inne kąski. - Musimy pomyśleć o jakimś ogródku - rzucił mimochodem - nie śmiejcie się - powiedział uprzedzając ewentualne żarty. - Parę sporych donic na dachu i mielibyśmy świeże warzywa. Podobnie sprawa się ma z kurami, trza pomyśleć panowie, a nie przepierdalać wszystkie gamble na dziwki i chlanie - zażartował. Potem już poważniej dodał: - Spoko, ja też się wybiorę do Sanaki, a potem byśmy się wybrali na miejsce pierwszego ataku? To które wskazał nam szeryf? Czy wracamy do kina, zbadać je szerzej? Co do tego co widział żul, to nie wukluczajmy niczego. Obojętnie co to jest, na pewno musi posiadać straszną siłę, że zrobiło taką rzeźnię w tym kinie. - spuentował.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 17-07-2016, 00:49   #37
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; centrum; baza; Dzień 1 - ciemność, wieczór; ciepło.




Wszyscy



- Chcesz być farmerem albo ogrodnikiem? Chodować pomidory i paprykę? - spytała Butch’a Bianca filuternie przekrzywiając główkę. - To chyba wymaga trochę czasu by miało sens. Ktoś by musiał więc non stop koło tego chodzić. - zdawała się rozważać pomysł nie torpedując go z miejsca albo sprawdzając jak bardzo na poważnie traktuje ją pomysłowdawca.

- No i pewnie szło by nam dużo więcej wody. - zauważył rzeźwy i techniczny umysł Alejandry. Sprawa wody nie była w pełni uregulowana. Na razie, jakoś tam im starczało pomimo letnich upałów. Ale czy dodatkowe rośliny czy zwierzęta wymagałyby już pewnie dodatkowych porcji wody a nie tylko czasu i uwagi. A na to już przynajmniej tym czym dysponowali w tej chwili to nie musiało im jej wystarczyć.

Chwilę rozważali różne za i przeciw przy właściwie wykończonej już kolacji. Siedzieli przy stole zalewanym ciepłym blaskiem lamp naftowych skryci za ścianami swojej kryjówki. Na zewnątrz, poza tymi ścianami panował już nocny chłód i terror świata gdzie człowiek był dominującym gatunkiem tylko w enklawach i okruchach cywilizacji w jakich zdołał się utrzymać. Poza nimi były nocne Ruiny i to co się tam panoszyło. Czy to ten nocny potwór czy zwyczajowa faunoflora uaktywniająca się nocą. Ale tutaj ich to nie dotyczyło. Tu byli u siebie, cali, zdrowi i bezpieczni. Mogli więc swobodnie i beztrosko rozmawiać nie szepcząc w ciemnościach kazdego słowa bojąc się, że będzie ich ostatnim. Więc rozmawiali.

Pomysł, że nocny potwór może być jakimś tam tworem Molocha nie był nowy. Waściwie był to jeden z najczęściej powtarzanych wariantów. Ale dotąd niczym nie różnił się od innych więc był równie prawdopodobny lub nie jak i inne. Dopiero słowa tamtego menela które przytoczył Młynarz nakierowywały po raz pierwszy jakimś tropem na ten właśnie kierunek. Od Frontu było dość daleko. Ale przecież ślady Bestii znajdywano nawet nad Zatoką Meksykańską więc nie było to niemożliwe. Choć na razie mimo wszystko to były tylko słowa menela co raczej pewnie niewielu by to przekonało. Twardych dowodów nie było.

Jakieś dowody mieli i widzieli motocykliści. Mieli nawet przywiezione z tamtąd łuski. Tyle, że też nie było wiadome czy te dwie sprawy się łączą. A upływ czasu, tabun ludzi, zwierząt, brak ciała denata nie pozwoliły na dokładniejsze wyciągniecie wniosków zaś zapadający zmrok i teren nie zachęcały do dłuższego pobytu tam. Na pewno coś tam się wydarzyło ze skutkiem śmiertelnym dla denata ale czy to był ten nocny potwór o jakim mówił żul Młynarza czy coś innego tegow tej chwili nie było wiadomo. Zostawało rzucić na plansze dwa pierwsze puzzle licząć, że inne ślady i tropy wyłonią kolejne puzzle w tej układance.

Chwilę śmiechów i zabawy, zwłaszcza obie panie miały gdy żartowały z mężczyzn o podobno typowo kobiecym dylemacie pt. “W co ja mam się ubrać?”. Choć gdzieś między wierszami zdawały się dość zgodnie aprobować wzgląd, że do takich ważniaków nie wypada pójść jak byle obwieś z ulicy. Skoro bowiem słyszeli i kojarzyli Scott’a na tyle, że jego nazwisko otworzyło im drzwi do biur to pewnie jakiejś klasy czy poziomu oczekiwali po tym spotkaniu.




Denver; centrum; baza; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.




Wszyscy


Zmęczenie i upał całego dnia wysączały siły a i następny dzień też zapowiadał się gorący i pracowity. Spotkanie z ważniakami Sanaki i chęć nabrania sił były niezłym bodźcem by stopniowo towarzystwo Łowców rzedniało i każde udawało się na swoją kwaterę. Stary budynek jaki obrali za bazę stopniowo pustoszał, ciemniał, uciszał się aż w końcu zostały jedynie odgłosy pogrążonego w nocy pustostanu ze śpiącymi wewnątrz ludźmi.

Noc jednak nie okazała się spokojna. Pierwszy rozbudził się Max i warcząc i szczekając ostrzegawczo zaalarmował ludzkich domowników. Stopniowo więc rozbudzili się wszyscy. Ktoś wyszedł na korytarz, ktoś stanął w drzwiach, ktoś zajął się rozpalaniem lampy czy latarki. Ale poprzez szczekanie Max’a słyszeli to. Noc. Nocne życie. Nocne koszmary. Nocne Ruiny. Na zewnątrz. Poza ich kryjówką. Ale niezbyt daleko. Może koniec ulicy albo gdzieś tak w obrębie najbliższych budynków. Strzały. Krzyki. Okrzyki nacechowane nerwem, gniewem, rozpaczą i strachem. Odgłosy walki. Pewnie na kilka czy kilkanaście luf. Niezbyt gęsty ogień. W większości pojedyncze strzały bez tripletów i broni maszynowej. Ale z jakąś eksplozją chyba. Choć cichszą niż od granatu. Wszystko było dość odległe i przyciszone przez odległość, ściany i mury budynków i ulic. Nie mieli pojęcia kto, co, z kim i o co. Sprawa na pewno im w tej chwili nie zagrażała w ich kryjówce. Wychodzenie po nocy w Ruiny rzadko zaś było dobrym czy rozsądnym pomysłem. Patrzyli na siebie nie do końca jeszcze zdecydowani. Wyjść? Nie wyjść? Zbroić się? Wracać spać? Robić coś razem? Podzielić się? Czekali aż ktoś odezwie się pierwszy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-07-2016, 19:19   #38
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Triss stał na korytarzu z karabinem zawieszonym na ramie pośpiesznie zapinając pasek
-Brzmi jak niezła impreza...Ale wygląda na to że nas omija - dodał schylając sie do rozwiązanych butów.

- Ale to chyba nie jest impreza z tych na jakie chodzi porządna teksańska dziewczyna. Ja bym wolała zostać. - odparła a wahaniem Bianca stojąc w przejściu i jakoś nie kwapiąc się by do samej koszulki i szortów dobrać coś bardziej odpowiedniego na nocny chłód.

- Wartę i tak warto wystawić.
- zauważył Tristan.

- No to ja chętnie zostanę na warcie. - odparła Bianca zgłaszając swoją chęć służenia bliźnim pomocą ale na miejscu.

Scott rzucił na głos odległej strzelaniny:
Butch… może byśmy to sprawdzili? - zwrócił się tylko do Butch’a gdyż tylko on miał poza nim motocykl, a duet jeźdźców mógł szybko i bez wiekszego wzbudzania uwagi sprawdzić co się dzieje.
- Aye - przytaknął Butch. Szybko zebrał swoje sprzęty i był gotowy do wyjazdu.
Ze swojego kąta w bazie wychynął Młynarz w swoim bojowym rynsztunku i ruszył do wyjścia.
- Czyli nie tylko ja się wybieram na zwiad? - powiedział z lekkim rozbawieniem

- Chetnie przejde sie z toba. - odparł Triss - Wydaje mi sie ze lepiej bedzie przejsc sie po cichu i zobaczyć co sie dzieje niz sciagac na siebie uwage silnikami


Droga nie była zbyt daleka. Jedni z łowców woleli szybkość reakcji inni ostrożność i dyskrecję. W podejrzany rejon dotarli jednak w dość podobnym czasie bo gdy Tristan wyjrzał zza róg właśnie mijały go dwa motocykle kolegów. Przewaga prędkości jaką zyskał ruszając od razu gdy tamci poszli szykować swoje pojazdy właśnie została mu przez nich odebrana. Niemniej jednak ryczące silnikami i świecące światłami pojazdy były co prawda zdecydowanie szybsze ale i bardziej zwracajace na siebie uwagę.

Gdy myśliwy przemierzał pusty kanion ulicy pogrążonej w mroku już słyszał co raz więcej. Choć wciąż nie mógł na słuch zorientować się o co chodzi. Na pewno ktoś gdzieś walczył. Strzelał i krzyczał. Sprawa nieco się wyjaśniła gdy dotarł na ten róg. Walka musiała się toczyć w jednej z kamienic na drugim końcu ulicy z kilkadziesiąt, może setkę kroków od miejsca gdzie był w tej chwili. Widział czarniejszych plamach ścian które pewnie oznaczały dziury i okna błyski rzadkich wystrzałów które dotąd tylko słyszał. Z tej odległości i przy tych ciemnościach niewiele widział więcej. Choć miał wrażenie, że przy budynku zauważa jakichś ruch. Nie potrafił jednak doprecyzować czegoś więcej. W dzień miałby z tego miejsca przyzwoity widok na tą kamienicę. Ale obecnie widział tylko wtedy gdy na tle świateł domu mignęła jakaś sylwetka. Kilka okien chyba w piwnicy czy ma parterze było bowiem rozświetlonych niepokojąco wielką łuną. Zupełnie jakby był tam zaczątek pożaru czy komuś ognisko wymknęło się spod kontroli. Do tego było kilka źródeł mniejszego światła pewnie od lamp czy pochodni choć w większości w głębi budynku albo tylko migały w oknach gdy ktoś pewnie z nimi biegł. Jednak jeśli go oczy nie myliły to w ciemnościach nocy dostrzegał jakieś ruchomu kształty także w powietrzu. Zupełnie jakby jakieś nocne ptaki czy coś podobnego. Lepiej je jednak widział kątem oka gdy nie patrzył na nie bezpośrednio.

Motocykliści gdy już uruchomili swoje pojazdy szybko odrobili początkową stratę i mijali właśnie na rogu Tristana który dotąd ich wyprzedzał. Teren jedni umykał im w świetle reflektorów. Widzieli już budynek w któym chyba toczyła się walka. Albo w pobliżu niego. Przez okna widać było chyba początek pożaru i nerwową bieganinę. Pasowało to razem z krzykami do prób gaszenia ognia jednak kompletnie nie pasowały do tego wystrzały. Wszyscy wiedzieli, że budynek jest zamieszkały a przynajmniej odkąd zajęli stary posterunek jako swoją bazę. Choć dotąd mieszkańcy kamienicy i oni raczej żyli obok siebie ani się jakoś nie konsolidując ani nie wadząc. Było na tyle blisko, że motocykle powinny tam dojechac w kilka czy kilkanaście sekund no chyba, żeby postawnoili zatrzymać się i zabrać myśliwego.

Scott nie zwalniając tempa machnął do Butch’a żeby podjechali bliżej. Zatrzymał się jakieś kilkanaście metrów od budynku blisko osłony, najlepiej kawałka jakiegoś muru który skutecznie mógłby ich osłonić. Zsiadł z motocykla równocześnie chwytajac swoja śrutówkę i kucnął za osłoną by wstępnie oszacować co się dzieje i skąd dokładnie dobiegają odgłosy walki. Poczekał aż dołączy do niego Butch.

Triss przystanął i zdjął ekspres z ramienia, starał się zobaczyć “drugą stronę” strzelaniny
Tuż za Nolanem szedł Młynarz ostrożnie lustrując otoczenie. Co jakiś czas podnosił gogle, aby spojrzeć swoimi czarnymi jak noc oczami na to co się dzieje dookoła.

Carter zatrzymał motocykl podobnie jak Scott, w miejscu gdzie mogli podejrzeć za osłony co tak naprawdę się tam dzieje. Trzymał w ręce pistolet i wychylając się ostrożnie zza osłony, chciał zobaczyć coś więcej.

Motocykliści zatrzymali swoje pojazdy i ogłuszające ich nieco dudnienie silników zamarło. Teraz gdy maszyny były ciche no i byli bliżej mieli dużo lepsze rozeznanie w sytuacji. W budynku trwała walka. To ich doświadczone oko i ucho wyłapało od razu. Hałasy, krzyki, rumor i wystrzały słychać było chaotycznie z całego budynku ale chyba większość koncentrowała się na parterze i pierwszym piętrze. Widzieli w oknie jak jakaś ludzka sylwetka pewnie biegła bo zatrzymała się nagle. Wiedzieli ją z profilu. Zatrzymała i wykonała charakterystyczny gest przeładowywania pompki po czym bez celowania strzelba wystrzeliła do czegoś. Widać był ostatni nabój bo sylwetka opuściła “patyk” w dłoniach i najwyraźniej zaczęła doładowywać magazynek. Nie skończyła bo nagle wrzasnęła rozdzierająco i boleśnie upadając i znikając im z widoku.

Z wnętrza widzieli już inne sylwetki ludzi. W większości biegli, czasem ktoś strzelał, wszyscy wrzeszczeli ze strachu, nawołując się, szukając lub poganiając nawzajem. Słyszeli też dziwne, skrzekliwe piski. Z wielu gardeł czy nozdrzy. Było mało prawdopodobne by należały do ludzi. Usłyszeli też trzepot czy łopot. Nad sobą i w pobliżu budynku, może nad nim. Zupełnie jakby latały tu jakieś duże, nocne ptaki i też wydawąły te podobne skrzeki. Choć ich oczy nie potrafiły dostrzec żadnych kstzałtów.

W tym czasie Tristan zajął swoją pozycję ze swoją ekspresówką jeszcze zanim motocykle zatrzymały się i łowcy rozplantowali się w okolicy. Nie ogłuszony pomrukiem silnika i z oczami już przyzwyczajonymi do zmroku i ciemności miał całkiem przywoity punkt obserwacyjny. Choć z budynku widział pod ostrym kątem frontową ścianę domu i jedną z bocznych całkiem nieźle. Choć sam parter czasem mu zasłaniał widok produkt płotopodobny. Widział więc ludzkie sylwetki ukazujące się czasem na dłużej czasem na krócej w oknach i otworach domu. Najlepiej widział tam gdzie ukazywały się na tle pożaru czy światła albo biegły z jakimś światłem. Widział też coś wewnątrz. Czasem. Jak żywy cień czy smuga błyskawicznie przemieszczające się wewnątrz domu w oknach. Zaś wokół budynku krążyło więcej tych cieni. Czasem któryś wlatywał przez jakieś okno albo wylatywał z niego. Ciężko je w mroku nocy było wyłowić z otaczających ciemności, zwłaszcza jak były w ruchu. Ale zorientował się już na tyle w tej sytuacji by wiedzieć, że chyba właśnie te cienie zaatakowały ten budynek.

Klepiąc Trissa po ramieniu Młynarz wskazał jedną z okolicznych ruin.
- Biorę tamto stanowisko. - szepnął i pomknął skulony ku obranej pozycji.
Wojak z niego był średni, ale strzelanie szło mu przyzwoicie. Szczególnie, kiedy miał czas a wróg go nie zauważał. Kiedy tylko dopadł na pozycję, schował się za osłoną i zamarł obserwując co się dzieje. Kiedy tylko któryś z cieni próbowałby zaatakować jego towarzyszy przymierzy i wypali z wiernego karabinku traperskiego.

Scott starał się zorientować najpierw ile jest wejść do budynku, które są względnie bezpieczne. Najbardziej interesowały go okna parterowe. Za oknem się łatwiej schować. Nad przeraźliwymi piskami na razie się nie zastanawiał, nie będzie o tym myślał póki nie zobaczy na oczy ich sprawcy. Po chwili dalszej obserwacji i namysłu ruszył do wybranego okna by lepiej zorientować się w sytuacji. Zanim cokolwiek zrobią chciał wiedzieć co się dzieje w środku.
 
Stalowy jest offline  
Stary 25-07-2016, 22:44   #39
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10

Denver; centrum; okolice bazy; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.




Wszyscy





Duet spieszonych motocyklistów trzymał się razem podobnie jak duet pieszych. Scott czuł się dość niepewnie w starciu z tak nieznanym przeciwnikiem. Jego kumpel Butch, zdawał się nie podzielać tych obaw lub zwyczajnie nie miał aż takiej wyobraźni czy świadomości co może czaić się w tym mieście w Ruinach po nocy. Nie ulegało wątpliwości, że coś tu było. Było i atakowało ludzi w ich schronieniu. Może nie tak znakomitym jak ich kryjówka i baza ale nadal lepszym niż nocowanie pod chmurką czy w przygodnym opuszczonym domu. Skrzeki istot i krzyki rozdzieranych żywcem ludzi przemawiały do wyobraźni nawet takich twardzieli jak Scott. Wiedział jednak, że gdy zobaczy jak to coś krwawi to wszystkie obawy prysnął. No tylko właśnie był problem zobaczyć to coś na tyle by zorientować się z czym mają do czynienia. A bez konkretnego namiaru niezbyt było gdzie wycelować lufę.

Za to widział przez jedno z okien w parterze ludzi. Biegli, krzyczeli i strzelali czasem do tego czegoś. Widział jak czasem ktoś przebiegł w drzwiach pomieszczenia do jakiego zaglądał. Zostanie tak skitranym dawało szansę pozostać niezauważonym bo biegajćy i walczący ludzie zapewne nie należeli do gatunków najbystrzejszych obserwatorów otoczenia. No ale gdy któryś już zoczył podejrzany, zaczajony kształt w oknie a miałby gotową broń pod ręką mógłby wypalić bezzwłocznie.

Przez większość okien parterowych i drzwi dałoby się dostać do środka. Niektórzy domownicy z tego korzystali wyskakując w panice z zaatakowanego budynku i prując przed siebie byle dalej od zagrożenia. To nie zawsze było bezpieczne wyjście o czym świadczyły rozdzierające wrzaski ludzi i skrzeki tych nocnych stworzeń dobiegające z chodników i podwórza kamienicy. Na zewnątrz też nie było bezpiecznie tak samo jak na zewnątrz. Ktoś zdołał w ostatniej chwili wskoczyć do wraku furgonetki ale już nie zatrzasnąć drzwi. A może w ogóle się nie zatrzaskiwały? Jakiś stwór wykorzystał to i wleciał za swoją ofiarą do środka. Zaraz z wnętrza pojazdu zaczęły dochodzić dzikie łomoty, wrzaski i piski gdy stwór starł się z człowiekiem. Podobnie było wewnątrz budynku gdzie ktoś rozpaczliwie rzucił czym mu wpadło w ręcę czyli krzesłem w nadlatującego stwora. Chyba nawet trafił albo stwór chcąc uniknąć pocisku stracił równowagę lotu i wygrzmocił się o ścianę a następnie wpadł z impetem na miotacza.

Scott, Butch a nawet ze swojej kryjówki Tristan nie mieli pewnych namiarów by użyć broni. Gdy zauważali konkretny cień ten albo zaraz znikał wewnątrz budynku, czy przelatywał pokazując się tylko na moment czy coś dodatkowo uniemożliwiało oddanie im pewnego strzału. Do tego Tristan również czuł się co najmniej niepewnie nie do końca wiedząc w co i z czym się pakuje. Wyjątkiem był Młynarz który albo miał więcej szczęścia w doborze stanowiska albo lepszą perspektywę czy dobór celów. Bowiem on ze swoim traperskim karabinem mieli całkiem ładny widok na kotłujące się wokół budynku cienie. Widział chyba jako jedyny jak jeden z nich wznosi się i zaczyna nagle pikować z góry w stronę ich przyczajonych na zewnątrz motocyklistów. Były to jedynie, dwa odkryte i nieruchome cele jakie miały potwory. Przynajmniej te które widział Młynarz.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 31-07-2016, 10:47   #40
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Widzisz co to? - Spytał Triss Młynarza najciszej jak mógł.
Mutant wziął na cel pikujące stworzenie. Bestia poruszała się niezwykle szybko i nie było sensu oddawać strzału na oślep. Nie rozproszyło go nawet pytanie Trissa. Młynarz wystrzelił dopiero jak bestia miała opaść na jego kamratów.
- Zasrane mumtanckie gówno. - skwitował mruknął ni to do siebie ni to do Trissa - Zmiana stanowiska. Zanim nas dorwą!
- Ok, prowadź.

Młynarz strzelił choć z duszą na ramienu. W tych warunkach miał minimalne szanse na trafienie. Stwór był szybki, ledwo widoczny a czasu do uderzenia prawie w ogóle. Mimo to odmieniec pociągnął za spust i traperski karabin wierzgnął lekko w jego dłoniach. Noc przeszył odgłos kolejnego wystrzału choć tym razem z dala od budynku gdzie najwyraźniej koncentrowały się główne walki. Pocisk opuścił lufę i kilkudziesięciometrową odległość od celu przebył prawie od razu. I jak zauważył z satysfakcją albinos, trafił. Stwór stracił swoją płynność lotu i zaczął wierzgać wpadając w korkociąg. To jednak minimalnie zmniejszyło jego prędkość więc z całym impetem gruchnął w asfalt. Było prawie pewne, że jeśli nawet silny, karabinowy pocisk nie miał wystarczająco wiele mocy by wyłączyć stwora z dalszej walki to zrobił to pęd i czołówka asfaltem. Ale mimo wszystko chyba jacyś bogowie wojny czy łowów mu sprzyjali, że trafił tym razem bo zakrwało to prawie na cud.

Dwójka motocyklistów widziała i słyszała aż za dużo. Choć z chaosu nocnej wali wyłowili nie pasujący do schematu, pojedynczy wystrzał z głębi ulicy po której przyjechali a nie z budynku i jego okolic. Prawie od razu kilka kroków od nich coś z imptetem gruchnęło o ziemię zdychając w wielkim rozbryzgu.

Scott zerwał się z kucków jak usłyszał wystrzał, a po chwili kiedy coś gruchnęło w asfalt. Zwinnym ruchem dobył katany, podczas gdy śrutówka zawisła w spokoju na pasie nośnym. Podbiegł prędko do monstrum by sprawdzić z czym mają do czynienia. Sheppard podejrzewał że któryś z dwójki pieszych kompanów musiał zestrzelić paskudztwo tym samym wyciągając jego i Butch’a ze sporych kłopotów. Szturchnął klingą stwora próbując zidentyfikować gnoja, rzucił tylko szeptem do kompana:
-Osłaniaj…


- Uff… ale fart. - wymamrotał Młynarz.
Łowca odwiesił karabin na plecy i prawie na czworaka przemieścił się po ruinie o kilka metrów, bliżej zejścia na ulicę. Znów chwycił w dłoń karabin. Lustrował otoczenie starając się wychwycić wzrokiem kolejne cienie. Oczy dookoła głowy… to była jedyna rzecz, która mogła uratować im tyłki jeżeli latające cienie wezmą się za nich.

Łowca podbiegł do upadłego straszydła. Okazało się, że upadek i ciemności zdecydowanie utrudniają rozpoznanie detali. Było to jednak stworzenie którego korpus był wielkości prosiaka albo małego ludzkiego dziecka. Ciemna barwa nie pozwalały dostrzec więcej w tych ciemnościach. Skrzydła za to były chyba długie na metr czy więcej każde co z grubsza odpowiadało chyba ptakom i podobnym latadłom o tej wagomiarze. Stwór wydawał z siebie charkoczące odłosy będąc chyba w agonii po spotkaniu najpierw z ołowiem a potem asfaltem. Nadal jednak miał towarzyszy. Ci sądząc po wrzaskliwych odgłosach i stworów i jakiejś kobiety czy dziecka dorwały kogoś na zewnątrz masakrując straszliwie.

Butch w ostatniej chwili dostrzegł sunącą tuż nad ziemią smugę. Sunęła w locie bez trudu doganiając uciekającego człowieka który nawet wcale nie musiał być świadom tego konkretnego zagrożenia co wcale nie przeszkadzało mu całkiem rączo uciekać choć w tym wyścigu z latającym stworem każdy człowiek był bez szans. Butch wiedział, że ma tylko ułamek sekundę na okazję do strzału nim wraki i płot zasłonią z powrotem lecącego stwora.

Tristan podążając razem z Młynarzem nieco przemieścił się korzystając z przydrożnych wraków i płotów jako osłon. Wyglądało na to, że chyba nadal są poza centrum głównych walk które było kilkadziesiąt metrów przed nimi w i wokół budynku. Tam koncentrowały się latające stwory i broniący się przed nimi ludzie. Młynarz zajął nową pozycją, wciąż dość daleką czyli względnie bezpieczną ale i utrudniającą namierzenie konkretnego celu. Niemniej znów pod lufę wpadł mu kolejny, latający cel choć wiedział, że znów trafienie go będzie graniczyło z fartem. Tristan nadal miał kłopoty ze zlokalizowaniem celów.

Butch musiał polegać na swoim refleksie, miał tylko kilka uderzeń serca na oddanie strzału. Podniósł broń i szybko ściągnął spust pistoletu, celując w sunącego w mroku niezidentyfikowanego napastnika.

- Za daleko są… Cholera, jakby zgarnęli jedno z tych ścierw, aby można je było obejrzeć to moglibyśmy już spadać… może to jest nasz “Nocny Potwór”? - wymamrotał Młynarz i zerknął na Tristana - Podejdziemy bliżej, oczy dookoła głowy. Nie wyłazimy poza osłony.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172