Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-01-2017, 01:37   #81
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 23

Denver; centrum; Ruiny; Dzień 2 - widno, późny ranek; umiarkowanie ciepło




Młynarz i Tristan Nolan




Kierowca furgonetki już pod lufami zdołał odpalić pojazd i wycofać go kawałek. Furgon zgrzytnął biegami, wyrzucił spod kuł chmurę piachu i pyłu odjeżdżając prędko na wstecznym szybko zwiększając odległość od luf i Łowców i tych co wciąż do niego strzelali. Jednak gdzieś tu Fortuna do niego przestała się uśmiechać gdy obie lufy Łowców wypaliły prawie jednocześnie. Głowa kierocwy wybuchła obryzgując swoim wnętrzem kierownicę, resztki szyby, siedzenie a kierowcą rzuciło w głąb siedzenia po czym opadł bezwładnie na nie. Pojazd jednak wciąż miał przywoitą prędkość i sunął dalej póki nie zderzył się z jakąś ścianą przydrożnego budynku.

Tristanowi została ostatnia z pary kul w jego sztucerze, Młynarz chyba nie przekroczył jeszcze połowy wystrzelanego magazynka gdy zauważyli jak z pokancerowanych, tylnych drzwi furgonetki ktoś wyskakuje. Zaraz jednak zniknął im z pola widzenia i pewnie tych pozostałych tez przeskakując w głąb budynku z jakim zderzyła się furgonetka. Nie przeszkadzało mu to jednak posłać strzał osłonowy w tą inna grupkę Latynosów. Ci ścigali go również ołowiem ale w końću chyba też zorientowali się w uczestnictwie trzeciej strony tego konfliktu. Pociski rozryły ścianę budynku w jakim kryli się łowcy a jeden z nich przy okazji przeorwał ramię Młynarza. Rana nie była poważna ale zauważalnie piekła i krwawiła.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-02-2017, 18:56   #82
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Mocno oberwałeś? - zapytał Młynarza Nolan.
Triss złamał ekspres “inteligentny” wyrzutnik energicznie wyrzucił zużytą łuskę którą Triss szybko zastąpił nowym nabojem
- Chyba zmienimy lokal, przestało mi tu odpowiadać
- Dam radę. Popieram. - syknął Młynarz.
Legł pod parapetem oglądając ranę. Nic poważnego, ale będzie trzeba się tym zająć.

Myśliwy zdołał przeładować sztucer a Młynarz schylił się pod niskim parapetem wystawy dawnego salonu fryzjerskiego. Nie mieli więc wglądu na to co się dzieje na zewnątrz. Ale ci z zewnątrz jednak musieli namierzyć ich pozycję na pewno a nie przypadkiem bo kilka pocisków odłupało ściany wokół wystawy rozbijając się o parapet i zasypując ceglanymi odłamkami i spalonym pyłem ludzi skrytych poniżej i za nim lub rozbijając się o wewnętrzną ścianę dawnego lokalu robiąc w nich kolejne kratery. Mutant czuł pieczenie w miejscu trafienia a między palcami na zakurzoną posadzkę spływało mi coraz więcej kropel krwi wsiąkając od razu w piach zaległy na dawnej posadzce.

- Wykończmy ich. - mruknął Młynarz i zaczął się czołgać do innego okna.
Tam przystanął wychylił się i nie poświęcając czasu na dokładne celowanie wypalił. Potem znów padł na ziemię i zaczął czołgać się dalej.
Prawdopodobnie zaczną ich flankować. Może będzie dobry moment na użycie siekiery?

Młynarz przeczołgał się i strzelił szybko raz. Nie był pewny czy trafił czy nie. Z zewnątrz doszły ich jakieś hałasy, krzyki, wymownym zrobił się dźwięk odpalanego pojazdu. Choć brzmiał inaczej niż średni silnik furgonetki jaki słyszeli dotąd. Gdy wyjżeli ponownie zza parapetów dostrzegli odjeżdżający tył osobówki częściowo przysłonięty wzniesionym kurzem. Trafiona furgonetka nadal stała tak samo jak poprzednio. Żadnego ruchu nie było widać ani nie dało się usłyszeć. Wyglądało jakby wszyscy dotychczasowi aktorzy tej sceny zostawili ją bez żalu pozostawiając na niej tylko dwóch Łowców.

- Dobra, pora obejrzeć pobojowisko - Triss zarzucił ekspres na ramię i dobył rewolweru, wolał nie ryzykować, w strzelaninie brały udział trzy strony i wątpił żeby przedstawiciele dwóch z nich zgodnie wsiedli w samochód i razem odjechali. No i mogło się jeszcze okazać że ktoś jest mniej martwy niż by się wydawało na pierwszy rzut oka - I zorientować się w co wdepnęliśmy. Może na początek zobaczymy gdzie pognali nasi sprinterzy?

Obchód pobojowiska przyniósł kilka odkryć. W oczy w oczywisty sposób koliła postrzelana furgonetka. Cała szoferka, zwłaszcza miejsce kierowcy była uwalana klejącymi rozbryzgami krwi, mózgu z doklejonymi fragmentami czaszki i włosów. Zginęło w tym miejscu dwóch ludzi i nie dało się tego nie zauważyć. Ich samych Łowcy też znaleźli.

Pierwszy kierowca, leżał skulony bezwładnie obok rozwalonych na oścież drzwi szoferki gdzie został bezceremonialnie wyrzucony przez drugiego który zginął chwilę potem. Obydwaj mieli po kilka ran postrzałowych. Część w rejonach głowy, szyi, czy góry klatki piersiowej powstała pewnie od postrzału któregoś z łowców. Wyglądały na spore, poważne rany od pełnowymiarowych pocisków karabinowych. Część jednak jak lekka rana nogi czy brzucha zadali im pewnie inni uczestnicy walki.

Przy nich znaleźli też jeden rewolwer kalibru .357 Magnum który był pełny. Ponieważ jak widzieli podczas walki Latynos z niego strzelał więc widocznie zdążył go przeładować ale już nie strzelić. W pobliżu furgonetki znaleźli nawet miejsce z rozsypanymi, złocącymi się w pyle i piachu łuskami w tym kalibrze. Drugi z mężczyzn miał przy sobie strzelbę pump action a w pobliżu szoferki znaleźli dwie puste łuski od tej broni. Sama broń pewnie była na sześć czy siedem naboi jeśli była w pełni załadowana. Wewnątrz i w pobliżu vana znaleźli też trochę łusek od parabellki ale żadnej broni na jaką by chodziła ta amunicja. Sama burta pojazdu też było postrzelana od strony gdzie wcześniej stała ekipa przeciwników tych w furgonetce.

Trzecie ciało znaleźli trochę dalej za stertą gruzów jaki na początku walki zasłaniał częściowo ten fragment pola walki. Okazało się silne karabinowy pocisk czy nawet dwa prawie urwały większą część głowy zabijając go natychmiast. Przy nim znaleźli jeszcze jedną klamkę.

Po drugiej ekipie też zostały łuski i krwawe ślady. Ci chyba też bazowali na powszechnej broni krótkiej sądząc po znalezionych łuskach. Krew wskazywała, że część z nich musiała zostać jakoś trafiona z czego jeden chyba bardzo poważnie. Rany jednak nie były na tyle poważne, żeby zabić któregoś z nich na miejscu. Biorąc pod uwagę, że ekipa z furgonetki miała w większości broń lekką i śrutową a Łowcy z karabinami koncentrowali ogień przede wszytkim na ekipie z furgonetki właśnie aż tak strasznie dziwne to nie było. Nie znaleźli żadnych porzuconych magazynków więc albo tamci nie mieli zapasowych magów albo nie zużyli nawet jednego lub zabrali puste ze sobą. Nigdzie nie znaleźli uciekającej z vana dziewczyny ani żywej, ani rannej, ani martwej. Nie byli też pewni ale jeden czy dwóch z tego vana mieli szansę zwiać pieszo z pola walki. Gęsty i pocięty kupami gruzów teren sprzyjał ukrywaniu się i skracaniu zasięgu.

Rozglądając się po pobojowisku Młynarz mruknął cicho. Znalazł jakieś osłonięte miejsce i szybko opatrzył krwawiącą ranę próbując ją possać, wylizać dla wstępnego odkażenia. Potem splunął na kawałek bandaża dobyty z jednej z ładownic. Zwilgoconym miejscem przyłożył do rany i zawiązał opatrunek.
Rewolwer zgarnął dla siebie. Sześciostrzałowce to była bardzo dobra broń szczególnie dla Łowców. Łażenie w brudzie i pyle skutkowało prawie pewnym zabrudzeniem broni, a te cacuszka słynęły z tego że były tak niezawodne jak osławione ruskie kałachy.
Mutant zgarnął też łuski. Może to jakiś sroczy zmysł kazał mu zbierać błyszczące rzeczy?
- Półprodukt. Rusznikarz chętnie da parę gabli za nie. - wyjaśnił Nolanowi szeptem - A teraz… Pobawimy się w tropicieli? Ewentualnie bierzmy furę. Rozbierzemy ją na części i zużyjemy na modernizację kryjówki.
Po dłuższym namyśle wziął do rąk swoją niezawodną siekierę. Od razu poczuł przyjemny skok adrenaliny, ale powstrzymał się przed pognaniem między gruzy.
Wróg ma broń palną… trzeba go chytrze podejść, pomyślał.

- Jasne, nawet znam jednego rusznikarza który chętnie to weźmie. Silnik nie oberwał, więc pomijając że zaraz zacznie śmierdzieć to furgonetka powinna być na chodzie, myślę że może się przydać, albo wykorzystamy silnik jako generator jeśli się okaże że furgonetka jest zbyt rozpoznawalna.- Triss schylił się i zaczął rozglądać - zastanawiam się gdzie się podziali nasi uciekinierzy- Wątpię żeby były jakieś tropy w tym gruzie ale nie zaszkodzi się rozejrzeć tam gdzie ich ostatnio widzieliśmy. Z drugiej strony w takiej sytuacji to bym spieprzał dopóki bym oceanu nie zobaczył…

- Prawda. Szybki rzut oka jak to wszystko wygląda, a potem zgarnijmy pryzowe i spierdzielajmy.

Młynarz skończył walkę z krwawiącą raną postrzałową ramienia. Nie miał przy sobie opatrunków więc musiał poradzić sobie sztukując za pomocą noża i rękawa. Teraz wyglądał więc trochę mało symetrycznie ale rana przestała zauważalnie przeciekać. Jak taki improwizowany bandaż miał się do utrzymania rany w czystości i higienie w tym otaczającym ich skwarze i pyle na razie nie miało to znaczenia. Jeśli nawet wda się zakażenie to później a chwilowo zagrożenie z osłabienia z powodu upływu krwi zostało zażegnane.

Zebrane łuski były w różnym stanie. Jedne były zgniecione butami, inne odkształcone drobniej jeszcze inne uchowały się całe. Na oko Łowców nie była to amunicja pierwszego sortu i nosiła już ślady wcześniejszych elaboracji. Latynosi widocznie nie dysponowali budżetem lub dojściem pozwalającymi się strzelać przedwojenną amunicją pierwszej klasy i używali jakichś powojennych produktów.

W tym czasie Tristan zdołał obejść pobojowisko nieco dokładniej. Sprawa nie była łatwa bo tropów było aż nadto. Widać obie grupki zdołały sobie połazić w tę i we w tę. Ale chyba nie przeplatały się ani razu bo nawet najbliższe tropy obydwu grupek były oddalone o kilka kroków od siebie a większość była skumulowana wokół własnych pojazdów.

Nolan jednak znalazł obiecujący ślad. Mutant dopiero gdy tropiciel mu wskazał dostrzegł kropki krwi na obrzeżach pobojowiska. Poza tym musiał zdać się na głównego tropiciela Łowców. Ten zaś widział dużo więcej. Dwie osoby. Lekko krwawiące. Jedna lub obydwie. Złapały się czy przetarzały po gruzie i piachu. Widział odciski ubrań i dłoni świadczące, że postacie nie były w standardowym pionie. Pewnie chodziło o walkę choć niezbyt krwawą bo krople krwi były pojedyncze. Nie był w stanie określić czy powstały podczas tej szamotaniny czy już wcześniej.

Tropy prowadziły w głąb zrujnowanego budynku. Przez na wpół zawalone okno do środka. Okno było tak nisko w tej kupie gruzu, że dla ich pozycji w starym zakładzie fryzjerskim czy pewnie reszty też nie było zbyt widoczne. Dopiero teraz gdy stało się naprzeciw tych Ruin. Tropy śpieszyły się jakby tamci biegli albo prawie. Były bardzo bliskie siebie co było trochę nienaturalne. Zbyt blisko, że aż częściowo nachodziły na siebie. Swobodniej było pewnie trzymać się obok lub o krok czy dwa dalej co by pozwalało na swobodny bieg i mobilność obydwu osób. Te jednak trzymały się blisko siebie, zapewne nawzajem utrudniając sobie poruszanie się.
 
Stalowy jest offline  
Stary 21-03-2017, 17:15   #83
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Młynarz skończył walkę z krwawiącą raną postrzałową ramienia. Nie miał przy sobie opatrunków więc musiał poradzić sobie sztukując za pomocą noża i rękawa. Teraz wyglądał więc trochę mało symetrycznie ale rana przestała zauważalnie przeciekać. Jak taki improwizowany bandaż miał się do utrzymania rany w czystości i higienie w tym otaczającym ich skwarze i pyle na razie nie miało to znaczenia. Jeśli nawet wda się zakażenie to później a chwilowo zagrożenie z osłabienia z powodu upływu krwi zostało zażegnane.

Zebrane łuski były w różnym stanie. Jedne były zgniecione butami, inne odkształcone drobniej jeszcze inne uchowały się całe. Na oko Łowców nie była to amunicja pierwszego sortu i nosiła już ślady wcześniejszych elaboracji. Latynosi widocznie nie dysponowali budżetem lub dojściem pozwalającymi się strzelać przedwojenną amunicją pierwszej klasy i używali jakichś powojennych produktów.

W tym czasie Tristan zdołał obejść pobojowisko nieco dokładniej. Sprawa nie była łatwa bo tropów było aż nadto. Widać obie grupki zdołały sobie połazić w tę i we w tę. Ale chyba nie przeplatały się ani razu bo nawet najbliższe tropy obydwu grupek były oddalone o kilka kroków od siebie a większość była skumulowana wokół własnych pojazdów.

Nolan jednak znalazł obiecujący ślad. Mutant dopiero gdy tropiciel mu wskazał dostrzegł kropki krwi na obrzeżach pobojowiska. Poza tym musiał zdać się na głównego tropiciela Łowców. Ten zaś widział dużo więcej. Dwie osoby. Lekko krwawiące. Jedna lub obydwie. Złapały się czy przetarzały po gruzie i piachu. Widział odciski ubrań i dłoni świadczące, że postacie nie były w standardowym pionie. Pewnie chodziło o walkę choć niezbyt krwawą bo krople krwi były pojedyncze. Nie był w stanie określić czy powstały podczas tej szamotaniny czy już wcześniej.

Tropy prowadziły w głąb zrujnowanego budynku. Przez na wpół zawalone okno do środka. Okno było tak nisko w tej kupie gruzu, że dla ich pozycji w starym zakładzie fryzjerskim czy pewnie reszty też nie było zbyt widoczne. Dopiero teraz gdy stało się naprzeciw tych Ruin. Tropy śpieszyły się jakby tamci biegli albo prawie. Były bardzo bliskie siebie co było trochę nienaturalne. Zbyt blisko, że aż częściowo nachodziły na siebie. Swobodniej było pewnie trzymać się obok lub o krok czy dwa dalej co by pozwalało na swobodny bieg i mobilność obydwu osób. Te jednak trzymały się blisko siebie, zapewne nawzajem utrudniając sobie poruszanie się.

- Myślę, że się gonili albo uciekali jeden za drugim. - skomentował Młynarz odkrycie Nolana - Będziesz ich gonił? Ja powrzucam gnaty i gambelki do fury i ją odpalę.
- A może jeden podpierał drugiego... Tak czy inaczej daleko pewnie nie zaszli. - powiedział Nolan.
- Chcesz iść za nimi? Wolałbym łapać fanty i furę zanim się ludziska tutaj zlecą.
-Może - Triss spoglądał w stronę stygnącego tropu z niejakim smutkiem - z drugiej strony nie chcesz zorientować się o co w tym wszystkim chodzi? Ok może zróbmy tak: wrzućmy graty do vana i przeparkujmy go gdzieś dalej a potem może wrócimy rozejrzeć się.
- To za długo zajmie. Zgarnijmy fanty do mojego plecaka. Mieści się w nim od cholery rzeczy i jeszcze więcej, więc wyjdziemy na plus. Prędko! Zanim tamci zwieją za daleko!
-Ok, Część sam wezmę. -
odparł Triss.

Powrót do furgonetki, potrząśnięcie jej, zabranie tego i tamtego do plecaka zajęło parę chwil. Van posiadał jakieś pakunki, pojemniki, porozrzucane ubrania, koce, pety, puste butelki i jedna nie do końca pusta. W jednej kance znaleźli coś promilowego sądząc po zapachu pewnie jakiejś swojskiej roboty bimbru czy innej nalewki. Z ciał zabitych Latynosów zebrali trochę biżuterii o ciężkiej do oszacowania wartości. Głównie sygnety i łańcuchy. Kluczyk vana był kolejną samoróbka obecnych czasów czyli czymś pośrednim między pręcikiem z drutu a kawałkiem blaszki. Choć każdy ogarnięty kierowca nie miałby większych kłopotów odpalić maszynę bez jego pomocy.

Gdy się uwinęli pobojowisko było już kompletnie ciche, martwe i pierwszych much jeszcze na ciałach nie było. Tylko Słońce paliło niemiłosiernie tak samo jak przed walką rozgrzewając beton, asfalt i metal do parzących nagą skórę temperatur.

Tristanowi który powrócił z Młynarzem do budynku w którym zaczynał sie trop tropienie szło wybornie. Za to zmutowany Łowca tylko momentami mógł wyłapać co wyrazistszy odcisk buta czy kroplę krwi. Właściwie to szedł po tropie dzięki umiejętnościom Nolana bo sam pewnie szybko straciłby trop. Nolan zaś szedł pewnie jak po sznurku. Widział też wiele więcej detali, zupełnie jakby czytał pozostawiony pamiętnik.

Najpierw była dwóch ludzi. Spieszyli się, i czworaczyli podpierając się czasem dłonią. Pewnie by nie wychylać się i nie być widocznym od strony toczonej walki. Podziałało bo myśliwy faktycznie nie przypominał sobie by widział kogoś przebiegającego przez budynek w trakcie walki. Jedna z osób miała broń bo raz w pyle odcisnęła się chyba lufa pistoletu gdy pewnie podparł się właściciel dla równowagi. Potem pod koniec budynku doszła trzecia osoba. Gdy zaraz potem wyszli przed budynek który zaczął zasłonił ich całkowicie od toczonej walki ruszyli biegiem. Trop stawał się wyrywkowy gdy przeszedł przez lepiej zachowany fragment ulicy ale tamci stawiali na szybkość. Na chwilę pewnie stracili podobną ilość czasu na opatrzenie ran bo znalazł ślady siedzenia tyłkiem na parapecie parteru gdy tam za rogiem przystanęli. To jednak powinno im zająć podobną ilość czasu jak Młynarzowi opatrzenie swojego postrzału. Poza tym tamci uciekali i byli szybsi od dwóch idących ich tropem Łowców. Co oznaczało, że z każdą chwilą zwłoki na rozważania co dalej robić i szabrowanie pobojowiska a nawet tego pościgu odległość między nimi zwiększała się.

No i tak doszli za tym tropem do główniejszej drogi granicznej wokół zrujnowanego kwartału. Tu też panował skwar i bezruch. Ale śladów codziennego życia było już więcej. Trop sie urwał nawet Tristanowi mieszając się z innymi. Tamci mieli nad nimi parę może parenaście minut przewagi. Z kwadrans może trochę mniej lub więcej. Mogli być nadal w pobliżu ale szansa na doścignięcie ich byłaby tylko jeśli Łowcy jakoś natrafili na ich ślad ponownie. W zasięgu wzroku mieli dwa obiekty które obiecywały jakąś cywilizację. Po lewej stronie ulicy oddalony o kilkanaście domów była jakaś wywieszka z kołem więc pewnie mechanik samochodowy czy coś podobnego. Po prawej zaś był jakiś lokal pewnie bar lub coś podobnego. Przed kwadransem tamta ścigana trójka była w tym samym miejscu co oni teraz więc widzieli pewnie to samo co i oni teraz.

-Można by popytać ale może się okazać że nie nastawili miejscowych zbyt pozytywnie do ludzi którzy ich szukają… - Stwierdził Triss
- Ano. Pewnie też nie mieli okazji nam się przyjrzeć. Lepiej nie kusić losu. W razie czego i tak mamy już niezły łup. A poza tym. - mutant wskazał bar - Cholera wie czy nie ma tam ich więcej. Szybko wróćmy może jeszcze pijacy nie ukradli zdobycznego vana. I tak to dla nas bonus, bo mieliśmy zajmować się czymś innym.
Szczerze mówiąc Młynarz miał małą nadzieję, że przeciwnik spróbuje się na nich zasadzić, ale wyglądało na to że latynomeksi spasowali. Trudno. Ważne że do swojego szaber-wora zebrali conieco.
- Ano, mam nadzieję że Van jeszcze tam stoi, choć pewnie teraz śmierdzi jak cholera. - Mruknął Triss
Jak się okazało van stał i nigdzie się nie wybierał. Póki co też nie pojawili się żadni inni szabrownicy poza nimi. Dwóch łowców uprzątnęło ciała latynosów z wozu i odjechało nim w kierunku swojej bazy.
- Przynajmniej wiemy co można znaleźć w budowlanym i mamy parę ciekawych gambelków z tego. No i furę. Alejandra może nawet nam po buziaku sprzeda za taki łup. - rozgadał się Młynarz - Na pewno jest to niezły początek dnia.
-Ta jeśli uda się go domyć w środku.
- Mruknął Triss oganiając się od pierwszej muchy która przyleciała wyczuwając zapach krwi
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 26-03-2017, 16:11   #84
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; centrum; baza w komisariacie; Dzień 2 - widno, przedpołudnie; gorąco



Młynarz i Tristan Nolan



Łażenie po Ruinach, ganianie się z jakimiś bandami zajęło całkiem sporo czasu. Gdy dwóch Łowców wróciło z powrotem przed stary komisariat w jakim mieli swoja bazę dzień rozbudził się na dobre. A letni dzień w Denver oznaczał skwar, spiekotę i rozgrzany pył zatykający nozdrza i gardła, wysuszający manierki w błyskawicznym tempie.

- O cześć. Skąd macie taką furę? - Alejandra zapytała widząc obcy pojazd jakim przyjechało dwóch kolegów z ich paczki. Śladów krwi, przestrzelin, wybitych szyb na razie uprzejmie nie komentowała tak samo jak losu poprzednich właścicieli tej maszyny.

Okazało się, że wróciła też druga dwójka pod przewodem Scotta od pana Sanaki. Ci byli bardziej skupieni na wynikach tego spotkania. Efekt był taki sobie. Człowiek Sanaki z jakim rozmawiali co prawda dawał im wolną rękę i wydawał się być zadowolony, że ekipa Scotta zajęła się tym zleceniem ale jednak panowała zasada kto pierwszy ten lepszy. Czyli musieli się spieszyć by ubiec innych z poczwarą.

Teraz gdy przybyli Tristan i Młynarz zastali ich chyba nad główkowaniem jak odgadnąć gdzie poczwara w nocy uderzy ponownie. Przedwojenna metropolia była ogromna i nawet dużego stwora mogła ukrywać długo. Zwłaszcza jeśli prowadził nocny tryb życia. Pułapkę czy zasadzkę można było zastawić w jednym miejscu i ją też trochę się przygotowywało poczynając od rozpoznania terenu, wybrania miejsca no i w ogóle dojechania tam. Dzień był jeszcze dość młody ale bez sensu wydawało się chłopcom i dziewczynom rozstawianie pułapek w ciemno. I gdzieś ten etap konstenracji wybrali sobie Tristan i Młynarz by wrócić do domu.

- Jak wam poszło? Co to za fura? - spytał Scott dając się rozgościć dwóm kolegom. Bianca postawiła nowe dzbanki, jedne z kompotem drugi z herbatą. - Szkoda, że nie mamy lodówki. W ten upał tak by się przydała mrożona herbata czy cokolwiek z lodem. - westchnęła Meksykanka stawiając dzbanki na stole. Zdobyć lodówkę nie było żadnym problemem. W prawie każdym starym domu jakieś były. Problem był w zdobyciu sprawnej lodówki no i zapewnieniu jej energii. Bez źródła energii takie okruchy dawnej cywilizacji wydawały się tylko wspomnieniem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-04-2017, 18:36   #85
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Jakieś madafaki się szarpali pod budowlanym to im pomogliśmy rozwiązać ich spór. Permanentnie. Stąd van… i to. - skwitował Młynarz kwestię fury, wyciągając z plecaka szaberworek, który rozłożył na podłodze.
Klamki, strzelba, puste naboje i trochę innego śmiecia. Ale Młynarz wydawał się zadowolony z tego niewielkiego łupu na dobry początek poranka.
- Udało mi się wślizgnąć do wnętrza sklepu. Zostało tam jeszcze sporo dobra. Piły elektryczne i spalinowe da bez problemu wyciągnąć, ale taczkę, ogrodzenia i inne…Trzeba by odgruzować. Plus chyba tam mieszka jakiś zwierz, bo strasznie capiło. - zrelacjował mutant wyprawę do marketu.

- Ciekawe. Myślisz, że uporacie się z tym dzisiaj? Przed zmrokiem? - zapytał Scott gdy wysłuchał relacji Młynarza z ich wyprawy do marketu budowlanego. Na oko mutanta to mogło się udać a mogło i nie. Jakby podjechać tym vanem i poszło bez nieprzewidzianych okoliczności i trudności powinno sie udać. Ale jak coś tam jednak wyjdzie, że nie wyjdzie mogło zejść dłużej. Pewnie też praca w takim upale nadszarpnęłaby ich siły przed nocą. No chyba, żeby nic nie planowali więcej niż zostać w bazie.

- Trzeba by wyjść w miasto i posłuchać czy bestia gdzieś działała tej nocy. Wy byliście w budowlanym my u Sanaki, reszta tutaj to właściwie nie wiemy co się działo gdzie indziej. - Butch zwrócił uwagę na brak wiadomości o wyczynach potwora z ostatniej nocy. Jeśli jakieś były.

Młynarz trochę się zasępił. W sumie powinni się skupić na szukaniu bestii, jednak doskwierał brak wielu rzeczy w bazie. Niedługo nadejść miał największy skwar i praca fizyczna na pewno ich wykończy przed zmrokiem.
- Niedługo wybije południe. Można się przejechać do któregoś z barów czy coś i połowić plotek. Popołudniu - zwinąć drobnicę z budowlanego. Wieczorem udać się na polowanie, jeżeli będziemy mieli trop.
A najchętniej to bym się najpierw zdrzemnął, pomyślał mutanci łowca. Jakby nie patrzeć poprzedniej nocy się nie wyspał za dobrze. Ach no i jeszcze coś.
- Mam ranę do odkażenia… Bianco, mogę cię prosić o pomoc? - zapytał jakby chodziło o jakąś kompletną drobnostkę.

- No tak, zrobi się zaraz gorąco. - Scott pokiwał głową zgadzając się z tą uwagą Młynarza. - Właściwie ja z Butchem możemy przejechać się do barów. Wy abyście odpoczęli. Potem zmiana, my wrócimy a wy przejedziecie się do budowlanego czy gdzie tam chcecie. To przed wieczorem coś by było zrobione i nikt by chyba nie był wykończony. Mam nadzieję. - odparł Scott po chwili zastanowienia nad propozycją mutanta. Rozdzielali by się co prawda znowu ale mieli szansę się czegoś dowiedzieć i coś uzbierać. Sheppard czekał na to jak na ten pomysł zareaguje reszta Łowców.

- Pokaż co tam masz. - Bianca uśmiechnęła się podchodząc do mutanta. Przestała zaraz gdy tylko zobaczyła opatrunek bardzo improwizowany i to co pod spodem. - O matko! Czemu nic nie mówisz i tak sobie siedzisz!? Chcesz bym ci coś musiała amputować od gangreny?! - Latynoska krzyknęła jak na niesforne dziecko po czym szybko wyszła z jadalni. Wróciła ze swoją torbą i zaczęła odsączać krew z rany, przemywać ją i bandażować.

Z nietęgą miną, skrytą pod chustą, Młynarz odsłonił zranione ramię ukazując swoją białą jak przedwojenny papier skórę i przebijające się przez nią wyrostki kostne. Rana odsłaniała trochę tkanki o tak intensywnej czerwieni, że można już było mówić o czerni. Krew miała bardzo podobną barwę.
Przyglądając się swojemu zmutowanemu ciału Łowcy znów przemknęła myśl czy może nie spróbować naostrzyć wyrostków na przedramieniu i dłoniach. Miałby wtedy naturalne kastety, a i zaczątki naturalnego puklerza w który można by łapać ostrza wrogów. Potrząsnął głową. Z tym puklerzem to zdecydowanie była przesada. Najpierw by musiał ostro przykoksić, a i kości musiałyby się ostro wzmocnić. To nasuwało ciekawą myśl - czy tempo jego dalszego rozwoju wynikało z jakiegoś dziwnego spowolenienia metabolizmu albo braku odpowiednich składników żywieniowych? Może warto by było z tym poeksperymentować?
Syknął przeciągle, kiedy Bianka po oczyszczeniu rany zalała ją roztworem spirytusu. Z drugiej strony zapach etanolu przyjemnie drażnił nozdrza. Młynarz oblizał się dyskretnie.

- Tak będzie najlepiej. Jedźcie. My odsapniemy… zebrałem parę dni temu trochę folii. Oczyścimy i zrobimy z niej dodatkowe skraplacze.

W sumie jeżeli poczekają to będą mogli też zgarnąć innych do roboty. Jednak zdecydowanie lepiej by było jakby podjechali pickupem, a nie vanem. Latynosi nadal mogli pozostać w okolicy i czaić się, aby sprawdzić czy ich “oprawcy” nie wrócą.
 
Stalowy jest offline  
Stary 08-05-2017, 20:05   #86
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25

Denver; centrum; baza; Dzień 2 - widno, popołudnie; gorąc; ok 2 h do zmroku


Młynarz i Tristan




Młynarz i Tristan spotkali się ponownie w stołówce. Apogeum dziennego skwaru już przeminęła gdy spali po nocnych i porannych przygodach. Ale nadal było gorąco co dało się odczuć nawet gdy siedzieli wewnątrz, zacienionego budynku jaki obrali za swoją bazę. Spotkali na dole pozostałych Łowców. Alejandrę, Biancę i Wichurę. Mutant czuł teraz wyraźniej niż rano jak trafione miejsce rwie mu bólem przy każdym ruchu. Ból nie był dominujący ale za to dokuczał na tyle, że nie szło tego zignorować. Co gorsza wiedział, że sytuacja się poprawi się przez jakieś następne parę dni, tydzień a jak się zacznie komplikować to i dłużej.


Obydwaj Łowcy siedzieli przy stole na którym stały naczynia z odgrzanym obiadem. Pozostała trójka musiała swoją część pewnie skonsumować wcześniej, gdy oni odsypiali swoje wcześniejsze przygody. W stołówce i okolicy dalej dominowała atmosfera sennego południa. Cienie jednak wydłużyły się zwiastując nieubłagane nadciągnięcie kolejnej nocy. Zostało gdzieś dwie czy trzy ostatnie godziny dnia nim nad światem zapanują kolejne ciemności nocy.


Monotonię spotkania przy stole przerwał dźwięk motocyklowych silników. Przez okno widać było dwóch parkujących swoje maszyny Łowców. Potem szybkie, zbliżające się kroki i do pomieszczenia wszedł Scott i zaraz za nim Butch.


- Jesteście na chodzie?
- przywitał się Colorado Scott rzucając okiem na siedzących przy stole Łowców. - Mam nadzieję. Jest coś. Ludzie przypadkiem coś znaleźli i wypłoszyli z jakiejś dziury. Przegnali na teren GM. Sporo wrzasku, niejasna sytuacja. Ale to może być nasz towar. - Scott szybko przedstawił wieści z jakimi przyjechali. GM tak umownie w mieście mówiono na fabrykę w centrum. Właściwie nikt nie wiedział czy naprawdę kiedyś to była fabryka General Motors i czy robiła samochody czy coś innego ale tak się przyjęło mówić na ten ogromny kompleks fabryczny. Ciężko było zgadnąć bo kompleks był chyba celem w Dniu Zagłady albo tuż po bo w każdym razie oberwał tak solidnie, że niewiele z niego zostało. Teraz przypominał zestaw fabrycznego gruzowiska od dokładnie przemielonych bezkształtnych gruzów, poprzez częściowo zrujnowane pomieszczenia ale niektóre rejony zachowały się w miarę dobrze. Jedno zaś było pewne, że zrujnowany kompleks był mierzony w hektarach więc był ogromny no i właśnie, że był zrujnowany więc trudny do spenetrowania i w ogóle poruszania się. Zwłaszcza po nocy a ta miała zapaść wkrótce.


- No może być. Jednemu urwało to coś głowę. I trochę poharatało. Nie tak jak zazwyczaj nocny potwór no ale czasu miał mało i zwiewał. - potwierdził Butch najwyraźniej widząc tamto ciało o którym mówił.


- Ale musimy się spieszyć bo była tam też banda Core’a. Te żołnierzyki co się kręcą za sprawą ostatnio. Mają wyprzedzenie do nas a musimy jeszcze tam wrócić. - Scott oświecił ich o dodatkowej niedogodności. Do samej fabryki jechałoby się z kilkadziesiąt minut więc jeśli ktoś był na miejscu mógłby mieć i z godzinę przewagi nawet jakby ruszyli od razu. A każda minuta zwłoki powiększała tą przewagę.


- Właściwie to ten bez głowy to od nich. Chyba wzięli sobie to do serca. - dokomentował Butch podchodząc do stołu i łapczywie pijąc chłodny kompot prosto z dzbanka.


- Plota poszła w miasto więc pewnie wszyscy się zwalą. Ale pewnie mało kto pójdzie w ruiny fabryki. To już trochę jaj trzeba by tam wejść jak to może być nasz towar. - Scott nie wydawał się być zadowolony z takiego obrotu sprawy. Jednak trzeba się liczyć, że tak jak oni, tak i inni rozjechali się po mieście by ściągnąć kogo tylko się dało by zrobić z potworem porządek. No i zdobyć nagrodę. Jeszcze był dzień ale nie zostało dużo czasu do zmroku. Nie trzeba było geniusza by wiedzieć, że po zmroku stwór będzie w swoim naturalnie aktywnej porze doby.

- Ale kto by się nie zwalił za mało będzie by obstawić całą fabrykę. Zresztą nikt tak naprawdę nie wie gdzie ona się kończy a gdzie zaczyna. - machnął ręką Butch wycierając rękawem usta gdy nasycił wreszcie swoje pragnienie. Teren fabryki był ogromy więc raczej nie było szans, że kordon przypadkowo zebranych ludzi będzie szczelny. Im więcej czasu dawało się bestii tym była większa szansa, że przemknie się przez okrążenie, zwłaszcza po nocy wydawało się to bardzo prawdopodobne. Właściwie nie było pewne kto by w ogóle został tam po zmroku wiedząc, że bestia czai się tam w Ruinach i może zaatakować w każdej chwili.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-10-2017, 16:41   #87
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
-Ok, to bierzemy się za to, mamy vana to pojedźmy nim - Zaproponował Triss
- Dość miejsca na sprzęt i ludzi.

Chłopaki w poście nie będzie widać co kto powiedział jak tak to zostawicie A dwa jak nie chcecie fabularnie odgrywać czy co nie ma problemu przweiniemy dalej. Ale prosiłbym byćie podeklarowali co czy kogo bieracie w tego vana. Jak nic to spoko, dajcie znać, że nic i przewijamy dalej. Ale wówczas macie przy sobie/vanie to co na rospisce poniżej. Reszta zsotaje w bazie.

Triss wrzucił do środka strzelbę i pistolet 9mm po czym spojrzał na Butcha i Scotta
- Jedziecie? Bianca, zobacz resztę broni którą zdobyliśmy i trzymaj tak żebyś mogła ją rozdać naszym lokatorom jakby zaszła potrzeba
Tymczasem Młynarz ściągnął paski swojego plecaka, aby go zmniejszyć i założył na siebie ekwipunek. Rana dokuczała, ale to nie była wymówka, aby wymigiwać się od roboty.
- Jeżeli nie wrócę…moje “złoto” schowane same wiecie gdzie jest wasze... - rzucił jeszcze mutant do kobiet dramatycznym głosem.

Scott i Butch skinęli głowami i wyszli do swoich motocykli. Dziewczyny również nie panikowały i roześmiały się słysząc dramatyczny ton mutanta. - Na pewno sobie poradzicie i wrócicie do nas cało. - Bianca uśmiechnęła się i pokrzepiająco położyła dłoń na ramieniu mutanta.

Czas było ruszać bo dzień się kończył. Furgonetka ruszyła za parą motocyklistów którzy dopiero co przejechali tędy niedawno. Za oknami przesuwał się dobrze znany krajobraz zrujnowanego, rozgrzanego betonu poprzecinanego asfaltem od jakich wzbijał się permanentny pył. Nierzadko jednak na ruinach dawnej cywilizacji zdążyły wyrosnąć już trawy, krzewy albo i młode drzewka.

Od razu się dało poznać, że już zbliżają się na miejsce przeznaczenia. Nawet jakby nie wiedzieli gdzie jadą to gęstniejący tłum ludzi i pojazdów wskazywął, że tutaj “coś się dzieje”. Dwaj Łowcy na motocyklach wprawnie jednak torowali drogę przez te zbiegowisko. Zatrzymali się gdy już widać było widać w zachodzącym Słońcu zrujnowaną fabrykę. Furgonetka zatrzymała się i czwóka Łowców miała okazję na własne oczy obejrzeć teren i zastanowić się co dalej.

Od tego zaimprowizowanego kordonu przy jakim się zatrzymali było pas zagruzowanej ulicy jako pusta strefa buforowa przed równie zrujnowanym ogrodzeniem otaczającym teren fabryki. Cienie robiły się coraz dłuższe i bardziej ostre. Dzień się kończył choć jeszcze było widno jak w dzień. Teren fabryki był ogromny jak na przełażenie we cztery osoby. Trzeba było też zdecydować jak idą i co ze sobą biorą. Niektórzy chętni nagrody już podobno tam poszli. Niektórych jeszcze widać było jak przechodzą pomiędzy bliższymi fragmentami zrujnowanej fabryki. Ilu i jak głęboko ich tam weszło do tej pory w trzewia fabryki tego pewnie nie wiedział nikt.

- Cholera.
- mruknął tylko Młynarz.
Teren był za duży na to polowanie… a raczej na polowanie na taką zwierzynę. No ale jakby nie patrzeć myśliwych było sporo. Młynarz starał się nie okazywać po sobie że dokucza mu rana z porannego postrzału. Zdjął z ramienia karabinek traperski i sprawdził magazynek. Najbardziej irytowała go zapadająca ciemność. Czemu ten zasrany jajogłowy, który na nim eksperymentował nie pomyślał o tym, żeby przystosować mu oczy do ciemności. Ot taka refleksja nad pierdołowatością mutacji - zawsze masz albo dostajesz taką, która ci się za często nie przydaje.

Czterech Łowców ruszyło przed siebie. Co raz bardziej zagłębiali się w rozpalony beton gdzie kurz przenikał w każdą szczelinę przy każdym kroku. Pod butami wyczuć się dało mniejsze i większe grudy gruzu. Cienie robiły się coraz dłuższe ale jeszcze dominowało światło dnia. W zrujnowanej fabryce tam i tu widzieli poruszające się sylwetki ludzi.

Nagle gdy zatrzymali się by zastanowić się gdzie się udać najpierw. Można było zacząć sprawdzać hale fabryczne idąc po różnych schodach, galeryjkach i ocalałych podłogach gdzieś w większości na wysokości poziomu standardowego pierwszego i drugiego piętra. Albo zejść na dół który dół był gdzieś na poziomie piwnicy. Oba wyjścia miały plusy i minusy. Na górnym poziomie było jeszcze dość jasno. Pozwalał mieć przyzwoity wgląd na okolicę. O ile nie zasłaniały czegoś akurat ściany, gruz czy dziwne machinerie z dawnych czasów. Minusem było to, że z wysoka można było spaść razem z fragmentem niepewnej podłogi. Idąc dołem trzeba było się liczyć z tym, że już teraz będzie panował tam cień i mrok oprócz miejsc gdzie światło się przebijało z góry. Nie powinno dać się chyba spaść choć przy ograniczonej widoczności zwyczajnie jak wszędzie można było na coś wpaść lub spaść. Minusem zaś było to, że coś z wyższych poziomów może zwalić się na łeb.

Wtedy właśnie usłyszeli strzały. Kilka pod rząd. A potem znowu kilka. Na łącznie kilka luf naraz. Zbyt daleko i za zbyt wieloma ścianami i gruzami by dało się zaobserwować strzelających.

- Znaleźli go? - zapytał Butch patrząc na ściany zza jakich dobiegały strzały.

- Może. Albo nerwy komuś poniosły. Albo wykańczają się nawzajem. - splunął Scott też patrząc w tą samą stronę. Dalej mogli tam iść albo górą albo dołem.

- Idziemy tam? - zapytał Butch. Scott również się chyba zastanawiał bo popatrzył na pozostałą dwójkę Łowców czekając co powiedzą.

-Idziemy, zobaczmy o co chodzi. - kiwnął głową Młynarz
 
Stalowy jest offline  
Stary 11-10-2017, 22:03   #88
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Proponuję rozdzielić się na dwie pary i trzymać w zasięgu wzroku będziemy bezpieczni ale będzie większa szansa na to że jak się zorientujemy co się dzieje przejdziemy do oskrzydlenia
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 09-11-2017, 23:10   #89
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26

Denver; centrum; ruiny fabryki; Dzień 2 - szarówka, wieczór; ciepło




Zbliżali się do centrum polowania. Robiło się coraz głośniej. I coraz ciemniej. Tam gdzie był otwarty teren było jeszcze względnie jasno. Z pewnym przymrużeniem oka można było stwierdzić, że jak w dzień. Ale gorący skwar już zaczynał schodzić. Temperatura spadła do znośnego, przyjemnego ciepełka. Tylko w cienie w dziurach rozprzestrzeniały mrok coraz bardziej, i z każdym kwadransem było tego mroku więcej. W tych mrokach nie było znać czy to dziura, wgłębienie czy coś leży na podłodze a może osłabiony fragment podłogi jaki tylko czeka by zarwać się pod ciężarem kilkudziesięciu kilogramów żywego ciała. Jednym słowem poruszanie się po terenie gruzów fabryki coraz bardziej skrytej w cieniach i mrokach wymagało sporej uwagi, wyczucia i doświadczenia. A to niezbyt sprzyjało szybkiemu przemieszczaniu się.

Coraz bliżej były wystrzały. Niezbyt częste. Strzał czy dwa. Szybkie. Jak do ruchomego celu. Samego celu jeszcze nie było widać. Strzelających też nie. Na pierwsze oznaki walki natknęli się na rozsypane złote fragmentu metalu ładnie odbijających zachodzące Słońce. Łuski. Ktoś, się spieszył i ich nie pozbierał. Część było rozdeptana. Typowe dla pobojowiska. Wojskowy kaliber 5.56 i klasyczny .30-06. Nawet kilka tekturowych łusek od strzelb. Była też krew. Czerwona. Ktoś oberwał. Albo coś. Jeśli to coś też miało czerwoną krew. Ale widocznie nikt nie zginął bo ciał nie było.

Gdzieś dalej znowu rozległy się strzały. Długa seria z broni ciężkiej. I charakterystyczny świst miotacza ognia. Jakiś obcy, zwierzęcy skrzek jakby coś oberwało. Znowu strzały. Krzyk bólu, tym razem człowieka. Ludzie też krzyczeli. Nawoływali się i poganiali, wzywali albo wyzywali. Czyli polowanie już trwało choć jeszcze nie było znać wyników ani na co polują. Na pierwszych żywych natknęli się jednak za przypadkowym załomem. Z pół tuzina młodych ludzi obserwujących cienie i ruch gdzieś poniżej. Sądząc z odgłosów to już gdzieś tam toczyła się walka. Jakaś ostatnia setka kroków lub podobnie. Pół tuzina całkiem młodych głów jakoś nie wyglądało by mieli ochotę dołączyć do strzelaniny i bliższej walki i wystarczała im loża dla VIPów tego przedstawienia. Dwie dziewczyny i czterech chłopaków. Jeden z nich miał automat reszta strzelby i klamki. Byli zaniepokojeni co dało się dostrzec ruchem broni w stronę nowoprzybyłych. Ci w końcu też mieli broń w łapach.

Kilkadziesiąt kroków dalej leżało truchło psa. Co prawda nie widać go było zbyt dokładnie bo częściowo leżało w cieniu więc nie sposób było stwierdzić ze stuprocentową pewnością czy jest martwy czy nie. A tam, w dole, między załomami gruzu widać było ludzkie sylwetki jak krzyczą, machają rękami no i strzelają. Widocznie mieli do czego choć z piętra gdzie doszła czwórka Łowców nic nie było widać. Wszystko przez te załomy, złomy i rozszerzające się na potęgę plany cienia powiększające nienaturalnie cień nawet najmniejszego kamienia czy załomu. Problem powstawał, jeżeli tamci, kimkolwiek by nie byli, skasowaliby potwora. Wówczas mieliby zwyczajowe prawo do nagrody. Problem był też gdyby to monstrum poszatkowało łówców. Wówczas kolejni musieliby zaczynać od tego punktu gdzie skończyli poprzedni. A nie było gwarancji, że bestia da się drugi raz dogonić i zagnać aż tak by do niej strzelać. Można było połączyć siły. Ale choć zwiększało to szanse na sukces to tak samo zwiększało szansę na kłopot co i jak się dzielić trofeum. W końcu pan Sanaka oferował jedną wygraną.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-11-2017, 22:04   #90
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dla mutanta obecność innych ludzi była problematyczna... ale nie widział powodu, aby teraz walczyć o to "kto pierwszy zgarnie nagrodę". Trzeba było się spieszyć i iść naprzód, bez cudowania, bez chojraczenia.

Młynarz dał znak ręką pozostałym, aby szli naprzód.

Nie było czasu na pierdoły, a biorąc pod uwagę to co zasłyszeli o bestii i odgłosy walki Łowca mógłby założyć się o swój plecak, że ubicie bestii będzie dużo trudniejsze niż ktokolwiek zakładał.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172