Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2020, 20:51   #21
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 2053.IV.10 cz, wieczór, NYC

Czas: 2053.IV.10 ,cz, wieczór
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz umiarkowanie i w oddali ciche eksplozje


Padało. Oczywiście, że padało. W końcu to był Nowy Jork. Tylko tym razem dla odmiany padał grad a nie deszcz czy inny syf. O ten ziemski padół odbijały się małe, raczej białe grudki zmrożonej wilgoci. Rozpadało się jak już Amanda wracała z Dzielnicy Świateł. Wcześniej właściwie przez cały dzień było pochmurno no ale jakoś od rana nic z tych chmur nie padało. Dopiero o zmierzchu jakby kończący się dzień dał chmurom do namysłu, że “Teraz albo nigdy!”. No i sypnęło tym białym, zimnym styropianem.

Amanda wracała z dzielnicy nowojorskiej rozrywki z mieszanymi uczuciami. Zbyt wiele nie udało jej się zdziałać. Ale nie bardzo miała pola do popisu. W połowie dnia jak opuściła biurowiec Koi musiała jeszcze zaliczyć wizytę w “Fugu” by odwiedzić Maki i przekazać jej nowe wieści no a potem wyprawić się do sąsiedniej dzielnicy no i jeszcze wrócić tak by się nie spóźnić na spotkanie. A nawet jakoś się uszykować. W końcu jakby nie patrzeć pierwszy raz miała się stawić na prywatnej wizycie w prywatnych komnatach szefowej. Odkąd zaczęła dla niej pracować jakiś rok temu jeszcze nigdy nikt na tak wysokim stanowisku nie okazał jej tyle zaufania. No a potem trzeba było jeszcze spotkać się z Maki i razem pojechać na wieczorną wizytę do szefowej. Jak się nie miało własnych czterech kółek to się to zwiedzanie miasta mogło zrobić trochę niewygodne. Na szczęście był system komunikacji miejskiej. Co prawda zawodny i traktujący sobie rozkład jazdy bardzo umownie no ale był. I na głównych trasach było na tyle dużo połączeń, że ten rozkład miał mniejsze znaczenie. Przynajmniej tak w środku dnia.

No i właśnie zaczęło się już niezbyt dobrze. Co prawda z Ayumi i jej miłą i pogodną sekretarką rozstały się całkiem przyjemnie. Na Maki w “Fugu” musiała z kwadrans poczekać bo miała klienta. Recepcjonistka, ta sama co ostatnio, zażartowała nawet, że Inu powinna sobie wykupić kartę stałego klienta to by jej się opłacało jak tak często tutaj przyjeżdża.

Maki gdy w końcu się pokazała przywitała się z Amandą jak z najlepszą przyjaciółką. Uśmiechnęła się ciepło, skinęła głową, objęła ją i symbolicznie cmoknęła policzkiem w policzek w ramach tego przywitania.

- Tak się cieszę, że cię widzę Inu. Czy mogę spełnić jakieś twoje życzenia? - zapytała ciepło masażystka. Amanda zdawała sobie sprawę, że wszystkie dziewczyny z “Fugu” zwykle mówiły do klientów coś takiego. Ale zdawała sobie też sprawę, że nie do każdego. No i jeśli chodzi o Maki to rzeczywiście sprawiała wrażenie jakby najchętniej zaczęła masować i usługiwać swojej przyjaciółce tak prędko jak to możliwe. No ale tym razem nie bardzo miały na to czas. Musiały porozmawiać. Więc Maki poprowadziła Amandę w jakiś dyskretny zakątek gdzie mogły swobodnie porozmawiać. No i wtedy zaczęły się schody.

- Powiedziałaś jej?! - Maki wydawała się przerażona słowami przepatrywaczki. Ledwo ta zaczęła mówić skąd i z czym właśnie wraca. Nawet nie zdążyła dojść do planów na wieczór gdy wyjątkowo Azjatka prawie weszła jej w słowo. I potem Amandzie dłuższy czas zajęło doprowadzenie jej do jakiegoś porządku. Wydawało się bowiem, że masażystka siedzi jak trusia jakby ją grom raził.

- Ona mnie zabije… rozerwie mnie na strzępy… już po mnie… - mamrotała przerażona dziewczyna a w kącikach oczu błyszczały jej kryształki łez. Wydawała się kompletnie załamana. No ale z trudem ale jakoś udało się Amandzie doprowadzić ją do względnego pionu na tyle by ją zostawić w “Fugu”. Zresztą i tak musiała iść do kolejnego klienta. I ta rutyna chyba też pomogła jej wrócić na znajome tory.


---



No więc Amanda mogła pojechać później do tej dzielnicy świateł. Ot chociaż na tyle by rozejrzeć się jak to wygląda. Po kilku rutynowych kontrolach dojechała miejskim autobusem zaprzężonym w konie do wschodniej dzielnicy. Bez większego trudu znalazła budynek dawnego ONZ gdzie była główna siedziba Lady Asher oraz jej najważniejszych ludzi i organizacji. No budynek robił wrażenie. Wieżowiec był niczym postawiona na sztorc karta do gry. Bo był wysoki, płaski i dość cienki. Jak na swoje proporcje. Jak większość wieżowców w tym mieście był przełamany. Atomówki jak gruchnęły kilka dekad temu to mało który wyższy budynek ostał się w pierwotnym kształcie.

Ale to co spadło na ziemię i to co zmajstrowano potem to też było niczego sobie. Wieżyczki zrobione z fragmentów gruzu, podobnie skonstruowany płot, rów przed tym wszystkim, zasieki drutu kolczastego, reflektory no i strażnicy. O ile sama dzielnica rozrywki mogła kojarzyć się bardziej z Vegas niż z resztą metropolii to sama kwatera główna Lady Asher już była jak najbardziej w nowojorskich klimatach. Przy tym gmachu ten biurowiec w jakim urzędowali Koi wyglądał jak ubogi krewny. Bardzo ubogi krewny.

Ale przynajmniej w dzień był to budynek na tyle publiczny, że można było po prostu do niego wejść. Przynajmniej do tej publicznej części. Ponieważ nie miała żadnego punktu zaczepienia zostało jej skierować się do recepcji. A tam sympatyczna recepcjonistka pomogła jej tyle co mogła.

- Leroy Jackson? Tak pracuje tutaj. Ale teraz go nie ma. Chcesz mu zostawić wiadomość? - dziewczyna po drugiej stronie biurka popatrzyła na nią pytająco. W przeciwieństwie do Koi ta tutaj chociaż była ubrana w koszulę i rozsądną spódniczkę pasującą do dawnego, biurowego stylu to jednak jakoś tak rozmawiała bardziej naturalnie i na luzie bez całej tej etykiety jaka panowała u Japończyków. Pozwoliła sobie na luksus nie dopiecia najwyższego guzika koszuli.


---

Ale w końcu właśnie zbyt wiele nie zdziałała. Czas jej się kończył. Musiała więc wracać do domu. Powrót okazał się nie do końca tak bezproblemowy. Właśnie zaczął padać ten grad jak już siedziała w autobusie. Autobus zatrzymał się przed punktem kontrolnym. Władza musiała sprawdzić dokumenty i udowodnić swoją ważność i niezbędność. To było rutynowe w tym mieście. Ale tym razem do Amandy przyczepił się jeden z wojskowych. Podała mu dokumenty, pokazała bilet. A dalej krzywo na nią patrzył. Takim bardzo nieprzyjemnym wzrokiem jakim nie uzbrojona kobieta raczej nie chciałaby być obdarzona przez uzbrojonego mężczyznę. Do tego z władzą.

- Wyglądasz podejrzanie. Trzeba cię sprawdzić. - warknął ten wyższy, cięższy i raczej starszy od niej typ. Jakoś chyba bardzo spodobał mu się pomysł sprawdzenia jej. Ten drugi sprawdzał drugą połowę autobusu ale się nie wtrącał. Reszta pasażerów też miała na tyle instynktu zachowawczego by nie dyskutować z władzą w obronie ewentualnej terrorystki. Można było dostać za to po łbie. Pięścią, pałą albo ołowiem. Tudzież podzielić los za współudział. Więc milczeli. I udawali, że interesuje ich całkiem coś innego niż scena w tyle autobusu.

- Wstawaj! - warknął ten zakapior w mundurze. Nie wiadomo jakby się skończyło gdyby nie ten drugi.

- Ej kolego. - dał znak temu co już chyba czuł swoje łapy na tym sprawdzaniu Amandy. Ten podniósł wzrok i spojrzał na niego. Po czym za jego spojrzeniem powędrował za zasypane gradem szyby ku jakiejś sylwetce. Też w wojskowym poncho jak i oni. Ale spod kaptura wystawał daszek czapki. Oficer.

- No! Tym razem wszystko w porządku! Ale następnym razem pilnuj się! - warknął ten co miał taką ochotę przetrzepać przemytniczkę i terrorystkę oddając jej dokumenty. Spojrzał na nią groźnie, na resztę pasażerów z których nikt nie odważył się nic powiedzieć ani zrobić. Po czym obaj ruszyli do wyjścia z autobusu.


---



Przynajmniej reszta powrotnej trasy do domu obyła się bez większych problemów. Miała akurat czas aby się przygotować do wizyty u szefowej i zmyć z siebie trudy całego dnia. Według zegarka to trochę po 20-ej usłyszała pukanie do drzwi. Przyszła Maki. Wyglądała już znacznie lepiej niż pół dnia temu. Nawet przeprosiła za swój wcześniejszy wybuch histerii. Chociaż dalej trudno było powiedzieć by tryskała radością z powodu tej wizyty u szefowej. Raczej miała duszę na ramieniu no ale już udało jej się odzyskać panowanie nad sobą.

No i dalej dziewczyna z “Fugu” przejęła na siebie rolę przewodniczki. Wiedziała na którym przystanku i w jaki autobus trzeba wsiąść. Zresztą okazało się, że Amanda też bo wracały znów do siedziby Koi. O tej porze już dziennej zmiany nie było ale straże ich przepuściły bez ceregieli. Maki poprowadziła Amandę schodami i korytarzami do tej części biurowca w jakiej dotąd nie była. Były już chyba kilka poziomów nad ziemią gdy wyszły na korytarz. Ten znów był pilnowany przez biuro i dwóch strażników.

- My jesteśmy umówione do Ayuma Sana. - zaprezentowała ich msażystka a dwóch strażników skinęło głowami, że wszystko w porządku i otworzyło automatyczne drzwi by mogły wejść dalej. A dalej rozciągał się całkiem inny świat. Co prawda tylko korytarz i same drzwi po obu stronach. Jak w hotelu. No ale wyglądało jak w całkiem niezłym hotelu. Jak za czasów dawnego świata. Dywan, lampiony, donice z kwiatami, obrazy na ścianach. Już po tym było widać, że mieszka tu ktoś ważny. Pewnie same ważniaki jak Ayumi. Maki bezbłędnie poprowadziła przyjaciółkę do jednych drzwi które zdawały się niczym nie wyróżniać na tle innych. Miała już zapukać bo uniosła dłoń do drzwi ale ją zatrzymała. Przygryzła wargę, odwróciła się na chwilę w stronę Amandy jakby zastanawiała się nad czymś.

- Inu… - zaczęła cicho i znów się zacięła na moment. - Nie wiem co się teraz stanie... Ale chciałabym żebyś wiedziała, że bardzo ci dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś. Wierzę ci, że byś mnie zabrała ze sobą jakbyś mogła. Szkoda, że nie poznałyśmy się tak dobrze wcześniej. - szepnęła blondwłosa Azjatka. I szybko pocałowała usta Amandy. A potem zapukała w drzwi. Długo nie czekały. Ayumi otworzyła prawie od razu.

- Dobry wieczór dziewczyny. Cieszę się, że już jesteście. - przywitała ich na typowy wschodni sposób kłaniając się swoim gościom i wpuszczając ich do środka. Chociaż wydawała się mniej oficjalna niż zazwyczaj w biurze. Była ubrana w czarne kimono z czerwonymi kwiatami. Albo coś podobnego. Wskazała im na zestaw kapci do wyboru w jakich można było chodzić po mieszkaniu. A mieszkanie…

No mieszkanie mogło robić wrażenie. Widać było ogrom włożonej tutaj pracy. Wnętrze wyglądało jakby ktoś je wyciął Japonii sprzed wojny. Atmosferę robiły klasyczne, japońskie lampiony jakie dawały ciepłe, przytulne, stonowane światło. Do tego unosił się ledwo wyczuwalny zapach kadzidełek. Na ścianach widać było chyba jakieś obrazy i ideogramy kojarzące się z klasyczną japonią. Na jednej z szafek stał charakterystyczny stojak na dwa samurajskie miecze. Długi i krótki, wielkości mniej więcej nieco dłuższego noża.

- Może macie ochotę na trochę sushi? - zaproponowała Ayumi prowadząc je do niskiego stolika. Tak niskiego, że trzeba było siedzieć na pufach albo po prostu na matach rozłożonych na podłodze. Na tym stoliku były przygotowane jakieś talerzyki oraz oczywiście czajniczek i filiżanki do herbaty. Maki grzecznie skinęła głową mówiąc, że bardzo chętnie więc wylądowały przy tym stoliku we trzy. I kolacja zapowiadała się całkiem przyjemnie. Zwłaszcza, że gospodyni poprosiła by nie mówić o pracy. Czarna blondynka zdawała się zupełnie nie przypominać trzymającej na dystans szefowej. Surowej i wymagającej tak od siebie jak i od innych. Teraz raczej starała się jak mogła by być gościnną panią domu i jakby wpadły w odwiedziny dwie jej dobre koleżanki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 01-04-2020, 12:01   #22
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
FUGU


Amanda przez chwilę stała skołowana patrząc na histeryzującą masażystkę. W końcu jednak przełamała się i objęła ją.

- Nie powiedziałam jej że chciałaś uciec. - Szeptała wprost do jej ucha. - Powiedziałam, że jesteśmy kochankami i nie chcę się z tobą rozstawać na cztery tygodnie… nawet jeśli się nie zgodzi… nic ci nie zrobi.

- Naprawdę? Tak myślisz?
- zapłakane oczy Azjatki popatrzyły na Amandę rozpaczliwie chwytając się tej szansy. Usta jej drgały nie mogąc się zdecydoać czy powinny płakać czy się uśmiechnąć. - Ojej tak się boję! - zachlipała kurczowo obejmując i przyciskając się do niej i ją do siebie. Przy okazji Amanda wyczuła w nozdrzach przyjemny aromat z włosów masażystki.

Inu pogładziłą blond włosy azjatki.
- Jakby co.. po prostu będzie po staremu. Tylko nie możesz nic powiedzieć o tym, że chciałaś mnie wykupić. Dobrze? - Mimowolnie zaciągnęła się przyjemnym zapachem, przypominając sobie jej ostatnią wizytę na masażu. - Pamiętaj, że ja mam swoje zadanie.. Ayumi chyb nie zrobiczegoś by mnie zabrakło na tej wyprawie.. nie teraz.

- Tak… Tak, na pewno masz rację…
- masażystka pokiwała swoją blond głową i zaczęła się z wolna uspokajac chociaż dalej kurczowo trzymała się Amandy jak rozbitek koła ratunkowego.

- Jak dobrze pójdzie, będziemy mogli bezpiecznie pojechać wraz z ludźmi Koi. Bez przebieranek. - Inu delikatnie pocałowała policzek masażystki.

- O tak, tak bym chciała aby się nam udało… - masażystka o pachnących blond włosach wyszeptała do ucha przepatrywaczki nawet delikatnie całując ją w to ucho przy tej okazji. A resztę tego nadmiaru emocji wyrażając tym gorącym, mocnym i chyba trochę desperackim przytulaniem się do niej.

- Zrobimy co w naszej mocy.. tylko naprawdę musimy wyglądać na parę. - Inu tuliła kobietę choć ten nadmiar czułości był nieco męczący. Czemu się znowu wpakowała w coś takiego?



DZIELNICA ŚWIATEŁ

- Nie.. ot tak chciałam pogadać. - Inu zamyśliła się. - Poszedł może gdzieś zjeść? Czy ot tak dzisiaj ma wolne? - Starała się zachować nonszelancki ton jakby w sumie niezbyt to ją interesowało.

- Co ty? Myślisz, że taki ważniak mówi zwykłej recepcjonistce kiedy wychodzi, wraca i po co wychodzi? - młoda brunetka niefrasobliwie machnęła ręką i prychnęła z ironicznym rozbawieniem na taki pomysł. Mówiła jakby brunetka z kolczykiem w nosie przypadła jej do gustu albo po prostu z każdym tak sobie folgowala.


- Nie ważne. - Amanda machnęła ręką. - Jakby co powiedz, że była laska z poniedziałkowego spotkania. - Inu obróciła się planując wyjść.

- A jakieś imię ta laska z poniedziałkowego spotkania ma cz mam po prostu powiedzieć, że jakaś laska z kolczykiem w nosie? - recepcjonistka zapytała filuternie jakby czerpała przyjemność z takiej rozmowy.

- To mu wystarczy. - Inu wyszczerzyła się do recepcjonistki i wyszła z pomieszczenia. PLanowała się przejść po okolicy i sprawdzić czy ten Leroy nie kręci się jednak po okolicy. Zawsze przy okazji mogła coś wszamać, a brzuch wyraźnie dawał znak, że zbliżała się pora obiadu.

Recepcjonistka skinęła głową i machnęła gościowi na pożegnanie. Na zewnątrz zaś świat był duży, pochmurny i ponury. Chmury nisko wisiały nad miastem jakby podtrzymywane tylko przez wsporniki z pogruchotanych wieżowców. I jakby miało coś padać. No ale tak od rana to wyglądało i w tym mieście to był raczej standard.

Na zewnątrz znalazła jakąś lokalną jadłodajnie. W parterze jakiegoś wieżowca był lokal w dawnym stylu. Z kelnerkami w fartuszkach, dolewkami kawy, ciastem, jajecznica i bekonem. Bez trudu można było zamówić coś do jedzenia. Ale sam Liroy w oko jej nie wpadł. Sądząc po klientach to chyba nie natrafiła na godziny tłoku. A raczej na tą spokojną cześć społeczeństwa co przyszła tu głównie coś zjeść i napić się kawy w spokoju. Część była ubrana w koszule, krawaty, marynarki a kobiety w garsonki. A cześć nie i sprawiali wrażenie klasy robotniczej. Więc lokal łączył wszystkich bez względu na status społeczny. Usiadła tak by widzieć wejście do budynku, z którego przed chwilą wyszło i spokojnie czekała aż będzie mogła coś zamówić.

Właściwie widok na główne wejście do budynku dawnej siedziby ONZ był całkiem niezły. Tylko, że niezbyt emocjonujący. Nic specjalnego się tam nie działo. A ludzie zazwyczaj byli poubierani w coś na nie pogodę więc nawet płeć przez ulicę trudno było rozpoznać.

Wewnątrz było trochę lepiej. Świeciły się świece i lampy oszczędzając pewnie elektryki ile się dało. Ale dla lokalu gastronomicznego nie było to źle bo jakoś tak przytulniej się robiło. Podeszła do niej czarnoskóra kelnerka wskazując na wypisane kreda na tablicy menu i pytając czego sobie życzy.

Przy innych stolikach i barze siedziało parę osób. Głównie pojedynczo, w duetach i małych grupach. Ze dwa stoliki dalej siedziała sobie trójka ubrana mniej więcej jak do biura. Mężczyzna i dwie kobiety. Sądząc po tobie rozmów i mowie ciała chyba właśnie przeżywali skończony dzień w pracy.

A przy innym oknie siedział mężczyzna w skórzanej kurtce. Krótkie, czarne włosy, ciemna bluza z kapturem pod tą kurtka i zerkanie na ścienny zegar to na ulicę sugerowało, że czeka na kogoś.

Inu zamówiła jakieś lekkie jedzenie, zdając się na podpowiedź kelnerki i czując, że po spotkaniu z Maki nic cięższego nie przejdzie jej przez gardło i z nudy zerkała to na budynek ONZ to na zakapturzoną postać.


- Życzę smacznego. - kelnerka uśmiechnęła się do swojej klientki całkiem sympatycznie i postawiła tacę z zamówieniem. Talerz, serwetki, sztućce, kubek z kompotem wszystko jak za starych, dobrych czasów. Nawet miała plakietkę z imieniem jak to dawniej bywało w modzie. - Jeśli byś miała ochotę na coś czarnego to tylko daj znać. - czarnoskóra dziewczyna zamachała wesoło dzbankiem czarnej kawy. Zgodnie pewnie ze starą, amerykańską tradycja kawę wliczano w koszt posiłku i wystarczyło dać znać, że ma się ochotę by ktoś z obsługi pospieszył z pomocą. Pewnie dlatego kubki na kawę były niezbyt duże. Zanim kelnerka odeszła uwagę zwrócił na siebie kolejny gość.

Wszedł przez główne drzwi i trudno było go przegapić. Rosły, z rosła broda, ciemnymi okularami, bandana na głowie i skórzana kurtka. Wyglądał jakby chciał się wpisać w stereotyp gangera i motocyklisty. Obrzucił spojrzeniem wnętrze tak samo jak wnętrze jemu. Uwagę jego zwrócił ten w kapturze co machnął na niego ręką. Brodacz dzwoniąc ostrogami ruszył w jego stronę. Miał właśnie usiąść po przeciwnej stronie stołu gdy zorientował się, że przykuł uwagę tej biurowej trójki. Posłał więc im wymowne spojrzenie pt. “Na co się kurwa gapisz?”. Podziałało. Cała trójka jak na komendę zajęła się sama sobą a ten brodacz zajął miejsce przy tym okiennym stoliku.

Amanda skinęła kelnerce kubkiem by ta nalała jej kawy z ciekawością zerkając w kierunku dziwnej pary, starając się to robić tak by jej ukradkowe spojrzenianie zostały dostrzeżone.

Dwaj faceci w skórzanych kurtkach zajęli się sobą. Wyglądało na to, że o czymś rozmawiają. Ta sama kelnerka przeszła obok ich stolika ale żaden z nich nie zwrócił na nią większej uwagi poza przelotny spojrzeniem na jej zgrabne biodra i nogi. Ale widocznie bardziej ich interesowało to co mieli ze sobą do obgadania.

Biurowa trójka też o nich zapomniała i wróciła do swoich rozmów o pracy. Sytuacja wydawała się wracać do normy.

Inu uśmiechnęła się do kelnerki gdy ta nalała jej kawy.
- Dziękuję... Potwornie nieprzyjemne typy. - Skinęła podbródkiem w kierunku dziwnej pary.

- To prawda. Mam nadzieję, że to nie Psy Piekła. - kelnerka zatrzymała się przy stoliku Amandy i zerknęła w stronę stołu zajętego przez dwóch typków sprawiających wrażenie gangerów. A Psy Piekła były zmorą Dzielnicy Świateł. Jak rak którego nie da się wyciąć. Bezczelny, silny gang z którym ludzie Donny nie bardzo mogli sobie poradzić. I będący cierniem nie tylko w jej dumie i oku. Reszta nie była w stanie rzucić jej otwartego wyzwania bo miała bezwzględnie dominującą pozycję w swojej dzielnicy. Ale znakiem charakterystycznym Psów był kaganiec jaki nosili na twarzy. Stąd też i wzięli swoją nazwę. Ci dwaj takich kagańców nie mieli. No ale to jeszcze nie znaczyło, że mimo to Psami są lub nie. Tak czy siak sprawiali podejrzane wrażenie i Mulatka w stroju kelnerki chyba podobnie ich odbierała jak jej klientka.

- Ale proszę się nie obawiać to nie jest nasza standardowa klientela. No i tu zaraz sama Donna rezyduje po drugiej stronie ulicy. - kelnerka zmitygowała się, że może jej słowa mogły zaniepokoić klientkę więc uspokajająco położyła jej dłoń na ramieniu posyłając jej promienny, ciepły uśmiech. No rzeczywiście przez okna było widać tą siedzibę ONZ i całą masę różnej maści ochroniarzy.

- Dobrze… tacy ludzie to kłopoty. - Inu uśmiechnęła się do kelnerki i wróciła do jedzenia obserwując parkę. Kim byli i o czym gadali? Psy Piekła chyba nie pojawiały się na terenie Koi.

Gdyby tylko złapała się z Leroyem. Zerknęła na wejście do placówki ONZ. Była go ciekawa nie mniej niż tej dwójki.

Posiłek okazał się całkiem smaczny. Kawa naprawdę przypominała smak kawy co wcale nie było takim standardem no a kawałek ciasta na deser okazał się wisienką na torcie. Pod względem gastronomicznym Amanda trafiła więc całkiem nieźle. Obsługa, zwłaszcza ta kelnerka co obsługiwała salę a więc i ją, okazała się też całkiem miła i sympatyczna. No dla niej na pewno. I nawet nie było tak drogo. Całkiem niezłe miejsce by zjeść coś smacznego w spokoju i całkiem schludnych warunkach.

Był też przyzwoity widok na główne wejście do dawnego ONZ. Ruch tam był całkiem spory. Ludzie wchodzili i wychodzili, podjeżdżały samochody zatrzymując się na chwilę albo na stałe. Chociaż sceneria była dość ponura i pochmurna jakby zaraz znów miało z nieba coś lunąć. No ale tego jednego, konkretnego człowieka jakoś w tym tłumie Amanda się nie dopatrzyła.

Dopatrzyła się za to jak ci dwaj w skórzanych kurtkach coś sobie podali. Ten w kapturze niewielki płaski pakunek podobny do koperty. Ten rzucający się w oczy brodacz przyjął go i schował do kieszeni. Wydawało się, że rozmawiają o interesach. W każdym razie brakowało między nimi serdeczności i swobody jaką reprezentowała choćby biurowa trójka. Ci zresztą po jakimś czasie się zmyli i ruszyli w stronę siedziby Donny. No ale nie dotarli tam tylko wsiedli do dwóch samochodów i nieśpiesznie odjechali.

Amanda też w końcu miała się zbierać. Przywołała tą sympatyczną kelnerkę aby zapłacić rachunek a gdy to zrobiła ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Akurat jak ten brodacz też wstał i ruszył do wyjścia więc przy drzwiach spotkali się razem.

- Chyba nam po drodze razem. - uśmiechnął się ten brodacz obcinając ją szybko z góry na dół i z powrotem. Amanda złowiła kątem oka niepewną minę kelnerki która właściwie już powinna wrócić z zapłatą za bar ale nie ruszyła się z miejsca nie wiedząc co się stanie. Chociaż przy tym mięśniaku z brodą obie wyglądały dość mizernie. No ale ten na razie tylko zagadnął do Amandy i uśmiechnął się bezczelnie jakby ta mu się spodobała.

- Wybierasz się tam? - Amanda skinęła podbródkiem na wejście do budynku ONZ. Nie chciała robić burd i tak czekał ją męczący wieczór.

- Za cholerę. - brodacz odpowiedział gdy zerknął na wskazany widok za oknem wrócił spojrzeniem do kobiety z kolczykiem w nosie. Sam też miał całkiem sporo kolczyków, głównie w uchu ale też miał przekłutą brew. - Może ty wybierzesz się ze mną co? Zabawimy się. - zaproponował bynajmniej nie stropiony słowami kobiety. Stolik dalej ciemnoskóra kelnerka dalej stała i czekała w napięciu co się stanie ale Amanda wyczuwała, że jej sympatia jest zapewne po stronie drugiej kobiety. Na razie jednak się nie wtrącała póki dwójka przy drzwiach po prostu ze sobą rozmawiała.

- Niestety mam robotę, a też zazwyczaj nie łażę nigdzie z facetami, których imienia nawet nie znam. - Inu pozwoliła sobie na żartobliwy ton myśląc tylko co tu zrobić by typek się od niej odwalił.

- Mówią na mnie Metal. Black Metal. - brodacz uśmiechnął się rubasznie jakby widział w tej ksywce jakiś żart. I do tego zabawny. - A na ciebie jak mówią? - zapytał też chyba próbując być żartobliwy. Z bliska wydawał się jeszcze większy. Może nieco pół głowy wyższy od Amandy. Ale na masę był zdecydowanie cięższy więc zapowiadał się na dużo silniejszego od niej.

- Amanda. Dobra Metal… na serio muszę iść do roboty. - Westchnęła ciężko. - Moje szefostwo wygarbuje mi skórę jak się zaraz nie pojawię z powrotem.

- Olej ich, dziewczyno, szefostwo to zło wcielone!
- mięśniak prychnął jakby miał w tym jakieś nieciekawe doświadczenia. - Coś im wymyślisz. Chodź ze mną, zabawimy się na całego do białego rana. - Metal ani myślał ustąpić sądząc pewnie, że przekona kobietę do swoich racji.

- Wybacz ale nie jestem zainteresowana. - Amanda wzruszyła ramionami. Jej dłonie opadły po bokach, tak by w razie czego bez trudu sięgnąć do spluwy.

- Nie? - łysy brodacz wyraźnie się zachmurzył i zniknął z jego twarzy i głosu ten żartobliwy ton jakim do tej pory nawijał. - Taka się kurwa z ciebie paniusia? Myślisz, że jesteś lepsza? Nie dość dobry dla ciebie jestem? Ja tu kurwa próbuję być miły a ty mnie zlewasz? - mięśniak mówił ze złością nakręcając się z każdym słowem bardziej.

- Ale ona prosiła by pan ją zostawił. Ja też pana proszę by pan nie robił awantur. - kelnerka która przez całą scenę stała wciąż przy starym stoliku Amandy widząc, że sytuacja się zaognia odważyła się stanąć w obronie swojej klientki. Nawet podeszła do niej stając tuż obok. I to był jej błąd.

- Stul pysk czarnuchu! Jak będę miał do ciebie sprawę to cię wezwę! A teraz spieprzaj! - warknął na nią i wycelował w nią palcem. Kelnerka odruchowo zmrużyła oczy i cofnęła się o krok zaskoczona i przestraszona takim wybuchem.

- A ty na co się kurwa gapisz?! - brodacz rozjuszony na całego warknął na jakiegoś gościa który gapił się jakby się zastanawiał czy coś zrobić czy nie. Ale na tak bezpośrednią, agresywną zaczepkę postanowił zająć się tym co ma u siebie na stole.

- Metal co ty kurwa odpierdalasz? - odsiecz przyszła z najmniej oczekiwanej strony. Ten w kapturze i skórzanej kurtce zjawił się tuż przy nich nie wiadomo skąd stając trochę między brodaczem a obiema kobietami. Zaskoczył chyba najbardziej tego Metala bo ten popatrzył na niego jakby nie rozumiejąc słów i intencji kolegi.

- Ogarnij się i nie rób scen. - kapturzasty popatrzył wymownie przez drzwi w kierunku siedziby Donny. Brodacz podążył za nim spojrzeniem zagryzł wargę i w końcu dał za wygraną.

- Wszyscy spierdalajcie. - mruknął obrażonym tonem po czym z rozmachem trzasnął drzwi jakby na nich chciał odreagować swoją złość. No ale wreszcie wyszedł. Sam.

- Kolegę trochę poniosło. Przepraszam za niego. To na pokrycie strat moralnych. - kaptur odwrócił się od drzwi gdy te się zamknęły a jeszcze widać przez szyby odchodzącą sylwetkę brodacza. Wtedy wyjął z kieszeni portfel, otworzył go i położył na stole dwie dziesiątki. A obok kolejne dwie najwyraźniej dla obu najbardziej poszkodowanych ofiar brodacza. Kelnerka wydawała się jeszcze zbyt roztrzęsiona aby coś powiedzieć więc stała obok Amandy i tylko niemo obserwowała to wszystko ale broda jej widocznie się trzęsła. Facet w kapturze nie czekał dalej tylko odwrócił się aby wyjść na zewnątrz. Amanda zsunęła dwie kupki gotówki i zostawiła je kelnerce.

- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do dziewczyny i ruszyła za zakapturzonym facetem. Za lokalem podbiegła do niego. - Ej… ty.. Sorki.. Dzięki wielkie za pomoc.

- Tu naprawdę takie rzeczy się rzadko zdarzają. Przepraszam za wszystko i mam nadzieję, że nas jeszcze odwiedzisz.
- widząc, że Amanda wychodzi dziewczyna rzuciła szybko do niej uśmiechając się do niej jakby sama chciała sobą zatrzeć to nieprzyjemne wrażenie. No ale zaraz potem przepatrywaczka znalazła się znów na tej ponurej i chłodnej ulicy. Chociaż u Donny to i tak chociaż albo kolorowe lampiony, światła albo nawet neony czyniły tą nowojorską, firmową szarość mniej uciążliwą. Facet w kapturze odwrócił się do niej słysząc za sobą szybkie kroki ale nie zatrzymał się.

- Nie ma sprawy. Najlepiej zapomnij o tym przykrym incydencie. - rzucił do niej nie zatrzymując się. Gdzieś kawałek dalej Amanda dostrzegła sylwetkę Metala. Wsiadał właśnie do jakiegoś muscle cara. Czarny z wielką białą czachą z płonącym czerepem. Do tego wzmocnione zderzaki, kolce i w ogóle uszykowany jak na wojny szos. Wygląda był równie agresywny jak jego właściciela.

- Wolałabym się odwdzięczyć. Nie lubię być komuś dłużna. - Amanda szła dwa kroki za mężczyzną, zerkając w kierunku muscle cara Metala, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. To było cholernie drogie i rzadkie auto. Może ktoś ze znajomków Kanmi z Det będzie je kojarzył.

- Więc nie chodź za mną i nie rób zamieszania. - facet w kapturze odparł skręcając za narożnik. Uliczka wyglądała jak jakiś zaułek. Był kontener na śmieci parę kroków od jej wylotu i kilka samochodów zaparkowanych kawałek dalej. Teraz musiałaby wejść za nim do tego raczej bezludnego zaułka jakby chciała dalej swobodnie rozmawiać. W tym czasie minął ją czarny wóz prowadzony przez brodacza. Pewnie przez niego bo właściwie boczne szyby miał przyciemniane więc jak się nie patrzyło przez przednią szybę to nie było wiadomo kto jest w środku. Ale wóz nie zatrzymał się tylko kierowca dał po garach i widocznie nie byle jaki silnik zawył popędzając maszynę wartko do przodu gdzie ledwo po chwili z piskiem opon wziął zakręt znikając Amandzie z pola widzenia.
Inu zatrzymała się przed wejściem do zaułka spoglądając na uliczkę. Cóż… nie chciał by za nim leźć to nie poszła. Spokojnie odpaliła papieros. Obserwując znikającą jej z oczu postać.

Postać w kapturze nie do końca zniknęła jej z oczu. Facet podszedł do jednego z zaparkowanych samochodów, zniknął w nim i po chwili bez problemu wyjechał na zaułek po czym wrócił wozem do tej samej końcówki zaułka przy jakim stała paląca szluga Amanda. Widząc ją lekko pozdrowił ją uniesioną dłonią po czym wyjechał na akurat pustą drogę. W przeciwnym kierunku niż dopiero co odjechał Black Metal. Ten kapturzasty z kolei miał jakiegoś terenowego, brązowego pickupa co też sprawiał wrażenie, że bezdroży wcale się nie obawia chociaż stan wyglądał na sfatygowany jak i większość współczesnych aut.
Amanda odmachała mu przyglądając się autu zakapturzonego faceta. To była… ciekawa parka. Pozostało pytanie co zostało kupione, bo była niemal pewna, że w kopercie była gotówka. Wypaliła szluga i rzuciła go na chodnik. Spacerkiem ruszyła w kierunku siedziby ONZ by pomachać recepcjonistce.

Od czasu sprzed posiłku w recepcji zbyt wiele się nie zmieniło. Ani w drodze do niej. Też mijała ten sam mokry chodnik, pomniejsze kałuże, mur czy płot sklecony z-czego-się-tylko-da i patrole strażników jacy pilnowali wejścia i obejścia. Rzeczywiście do kawiarni po drugiej stronie ulicy było rzut kamieniem więc gdyby zdecydowali się na interwencję to czas reakcji byłby prawie zerowy. Może dlatego kelnerka i goście czuli się tam całkiem pewnie.

- Oo… Jesteś jeszcze raz? Dobrze, że zdążyłaś przed końcem mojej zmiany. - recepcjonistka widocznie rozpoznała podchodzącą Amandę bo uśmiechnęła się do niej, złożyła łokcie na stole i trochę wyciągnęła się w kierunku podchodzącej klientki. A ta ponieważ przy ladzie się stało a za ladą siedziało no to miała trochę wyższy punkt widzenia więc dziewczyna w białej koszuli z frywolnie rozpiętym najwyższym guzikiem musiało trochę zadrzeć główkę do góry. Była okazja pogadać bo w tej chwili przy recepcji była tylko Amanda. Wyglądało na to, że dzień roboczy się kończył bo więcej ludzi opusczało budynek niż do niego wchodziło.

- Zastanawiałam się czy moja zguba nie wróciła. - Inu uśmiechnęła się do recepcjonistki opierając się o ladę. - Pracowity dzień?

- Nie bardziej niż zwykle.
- dziewczyna wzruszyła ramionami w niefrasobliwym geście. - Ale zaraz kończę i będę miała wolne. Właściwie już szef poszedł to już mogłabym się zerwać. Kwadrans nie robi żadnej różnicy no nie? - zapytała swobodnym tonem nic sobie nie robiąc z tego, że może wyjść na niezbyt pracowitą. Rzeczywiście jakiś kwadrans brakowało do pełnej godziny z tego co pokazywał duży zegar w holu.

- No chyba, że ty coś chcesz. - westchnęła jakby ostatnia klientka na dzisiaj mogła jej pokrzyżować te plany przed wcześniejszego wyjścia. - Aha no tak, ty chcesz się spotkać z Leroyem Jenkinsem. - recepcjonistka jakby sobie przypomniała z czym przyszła Amanda.

- No nie wrócił. Ale powiem ci od siebie tyle, że jeśli nie byłaś z nim umówiona na konkretne spotkanie to może lepiej zostaw tutaj wiadomość co, od kogo i po co. Bo jego częściej tu nie ma jak jest. Ale jakby był z tobą umówiony pewnie by coś przekazał albo chociaż czekał na ciebie. - dziewczyna zwróciła się do gościa tonem dobrej rady jakby naprawdę chciała jej pomóc no ale facet o jakiego pytała był dość trudno uchwytny. Wskazała nawet palcem na jakiś kołonotatnik w którym były jakieś zapiski gdzie pewnie mogła dopisać życzenia swojego gościa.

- Nie, nie robi. - Inu odpowiedziała na temat ewentualnego wcześniejszego wyjścia dziewczyny z sekretariatu. I zerknęła na wskazany przez nią kajecik. - Czaję… to zostaw mu info że była tu Inu od przesyłki. Powinien wiedzieć o co chodzi.

- Jasne, już się robi.
- dziewczyna uśmiechnęła się sympatycznie, wzięła ołówek i coś tam zapisała szybko i z widoczną wprawą. Odłożyła ten ołówek, spojrzała na zegar i lekko skrzywiła nosek. - Fajrant! - pisnęła cichutko jakby niesamowicie ją to cieszyło. Sięgnęła do szuflady gdzie schowała ten notatnik a potem jeszcze kilka rzeczy z tego swojego biurka.

- Jakieś plany na popołudnie? - Spytała zerkając to na dziewczynę to na wyjście z budynku.

- Relaks! Juupii! - dziewczyna beztrosko wyrzuciła w górę ramiona jakby się właśnie doczekała końca codziennej katorgi i miała okazję się wreszcie zabawić. Co było trudne do przegapienia zwłaszcza, że akurat zamknęła biurko i wstała z krzesła. Zgasiła lampkę po czym odwróciła się do szafki za plecami z której wyjęła płaszcz z z kapturem. Płaszcz był na nią trochę za duży co było widać zwłaszcza na za długich rękawach które pewnie dlatego były podwinięte. Ale wydawał się solidny. Dziewczyna założyła go i sięgnęła po swój niezbyt duży, workowaty i raczej pusty plecak zarzucając go sobie na plecy.

- A w ogóle to jestem Julie. - wychodząc zza lady niejako zrównała się statusem z dotychczasowym gościem a i zyskała okazję do bardziej bezpośredniego kontaktu. Wyciągnęła dłoń na przywitanie.

- Mi mówią Inu. - Amanda uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń dziewczyny. - Mnie jeszcze czeka nieco roboty, ale chętnie napiłabym się piwa…. spotkałam potwornie nieprzyjemnego typa.

- Ojej. Coś ci zrobił? Teraz? Po tym jak wyszłaś ode mnie? No to chodź na to piwo, postawię ci. Tu niedaleko jest całkiem fajne miejsce.
- Julie wyglądała na zaskoczoną i trochę zaniepokojona tymi wieściami. Trochę nawet jakby się przejęła i gdy tak wyszły przez główne wejście na zewnątrz wskazała gdzieś ręką pewnie na kierunek w jakim był ten lokal o jakim mówiła no ale na razie było widać ten chodnik prowadzący z siedziby Donny na ulicę więc nie bardzo było wiadomo o jakim lokalu mówi.

- Na szczęście nie. - Inu skinęła w kierunku lokalu, w którym jadła. - Kelnerka i jakiś obcy gostek się za mną wstawili.

Uśmiechnęła się do Juli.
- Stawiać mi piwa nie musisz, ale za towarzystwo i chwilę pogawędki będę wdzięczna.

- Tam? O rany tak mi przykro. A to taki spokojny lokal jest. Musiał się jakiś wredny burak trafić.
- Julie spojrzała w kierunku kawiarni w jakiej Amanda spędziła z ostatnią godzinę i tym bardziej wydawała się zdziwiona takim obrotem sprawy.

- Mam nadzieję, że w “Nautilusie” nie będzie takich wrednych typów. - uśmiechnęła się wracając spojrzeniem do idącej obok nowej znajomej. Ruszyła wzdłuż wybrzeża rzeki. Szła całkiem wartko i energicznie. - I daj spokój, zapraszam cię to już ci postawię ci drinka. Jak chcesz się zrewanżować to następnym razem możemy się zamienić jak ty mnie gdzieś zaprosisz. - powiedziała wesoło dziewczyna która widocznie miała świetny humor. Rzeczywiście nie szły zbyt daleko. Może parę minut, cały czas na północ, wzdłuż ponurego i obskurnego wybrzeża. Widoczne światła wskazywały, że część okolicznych budynków jest widoczna a okolica nie była bezludna.

- A masz gaz? Ja noszę ze sobą gaz. Nie ma z tym takich ceregieli jak z bronią a na gaz nie ma mocnych. No chyba, że typ jest w gazmasce… - wyjęła z kieszeni niewielki pojemniczek, podobny do małego dezodorantu czy dozownika na astmę. Możliwe, że nawet przedwojenny miotacz gazu załadowany pewnie na nowo. Z gazmaskami mogło być różnie. W końću jak w każdej chwili na ulicach mogły ze szczelin wypłynąć jakieś trujące opary to ktoś mógł mieć nawyk noszenia ze sobą takiego ekwipunku. No ale “na gołą klatę” gaz rzeczywiście mógł być skutecznym zniechęcaczem kłopotów. I nie wymagał licencji jak broń palna do której władze podchodziły bardzo restrykcyjnie.

- To tutaj. - rzuciła Jule wskazując na zacumowaną przy nabrzeżu jednostkę. Wyglądała jak jakaś dawna jednostka. Paliły się światła, lekko powiewały kolorowe flagi a na dziobie wymalowano nazwę jednostki “Nautilus”. Jej nowa znajoma czuła się tutaj całkiem pewnie więc musiała bywać tu często. Weszły po wąstkim trapie na górny pokład który był płaski i pusty. Bez wahania przeszła do jakichś drzwi które widocznie pełniły rolę śluzy powietrznej bo trzeba było uruchomić jakąś dźwignię, otworzyć niezbyt lekkie drzwi, wejść i zamknać te drzwi. Wtedy człowiek stał w niewielkim przedsionku o wielkości standardowej windy. I mógł się zabrać za powtórzenie operacji z kolejnymi, podobnymi drzwiami.

- Tu jest bezpiecznie. Jak na zewnątrz coś walnie jakimś syfem to tutaj można przeczekać. - wyjaśniła Julie mocując się z tymi drugimi drzwiami. I za nimi już dał się słyszeć gwar rozmów i muzyki pasujący do lokalu rozrywkowego. I już chwila potem minęły otwarte drzwi do sali bankietowej czy czegoś takiego i przeszły do cichszego pomieszczenia które okazało się szatnią.

- Cześć Pete! - nowa znajoma przywitała się z szatniarzem który okazał się jowialnym mężczyzną w średnim wieku i średnio zaawansowanej ciąży.

- Cześć Julie. Już po pracy? - zapytał odbierając od niej ciężki, gumiasty płaszcz. Możliwe, że też z jakiegoś zestawu przeciwstarzeniowego.

- Tak, przyprowadziłam nową koleżankę na drinka. - Julie rezolutnie przedstawiła swoją nową koleżankę zostawiając ten płaszcz i czekając chwilę aż Amanda zostawi swój.

- To na co masz ochotę? Polecam rum w każdym zestawieniu. Naprawdę mają tu dobry rum. Ale piwo też jest niczego sobie. - pracownica Donny wskazała na całkiem nieźle zaopatrzony bar a barman czekał na ich zamówienie. Jak na barową porę była dość wczesna pora więc gości przy stolikach nie było zbyt wielu. Za to brzmiała muzyka z głośników ale nie była na tyle ogłuszająca by trzeba było podnosić głos by ją przekrzyczeć.

Amanda dała się poprowadzić recepcjonistce w kierunku znanego jej lokalu. Było nieco dziwnie ale chciała się zorientować w okolicy.
- Inu. - Szperaczka przedstawiła się z uśmiechem. - Jeśli Julia poleca rum… to chętnie spróbuję jakiegoś waszego drinka z rumem..

- Oczywiście. - barman skinął głową i po chwili przed obiema kobietami stały niewielkie szklaneczki z bursztynowym płynem. Julia podziękowała i zaprowadziła swoją nową znajomą do jednego z pustych stolików pod ścianą. Usiadły tam we dwie i wreszcie była okazja się zrelaksować. O czym znów nie omieszkała wspomnieć recepcjonistka.

- No to za spotkanie! - Julie wzniosła pierwszy toast tego jeszcze bardzo młodego wieczoru i wychyliła łyka ze swojej małej szklaneczki.

Amanda uniosła szklaneczkę.
- Za spotkanie. - Upiła nieco i uśmiechnęła się. - Rzeczywiście niezłe… Opowiesz nieco jak tam praca sekretarki? Powinnam się przebranżowić?

- Nie jestem sekretarką tylko zwykłą, szarą recepcjonistką.
- uwaga chyba rozbawiła Julie bo się wesoło uśmiechnęła. - Sekretarka to trochę wyżej ode mnie. Ale nie wiem czy bym chciała. Wtedy jesteś czyjąś prawą ręką, musisz o wszystkim pamiętać i jesteś na widelcu szefa. No ale lepsza kasa niż za recepcję. Ale na recepcji mimo wszystko bywa luźniej. Chociaż bez przerwy ktoś zawraca ci głowę. No i trochę mniej płacą. Sama nie wiem co lepsze. - recepcjonistka przygryzła swoją wargę i zarzuciła spojrzeniem gdzieś w głąb pomieszczenia gdy Amanda spowodowała te rozmyślania nad tymi dwoma, możliwymi drogami kariery w jej firmie. Ale chyba się zorientowała, że trochę zamula bo potrząsnęła głową i wróciła myślami i spojrzeniem do brunetki przy stoliku.

- A właśnie a ty czym się zajmujesz? Po co ci Leroy? Znaczy jeśli mogę zapytać oczywiście. - zapytała z ciekawością chociaż chyba zorientowała się, że mogła zadać niedyskretne pytanie więc dała znać, że nowa znajoma nie musi na nie odpowiadać.

- Jestem szwendaczką.. przeszukiwaczką.. lub jak tam wolisz nazwać. Zajmuje się babraniem w błocie. - Inu zaśmiała się i upiła jeszcze nieco rumu. - A Leroy.. ot tak mam do niego sprawę.. nie spodziewałam się, że jest taką szychą.

- Babranie w błocie? No nie brzmi zbyt apetycznie.
- dziewczyna skrzywiła się trochę zerkając gdzieś przez niezbyt duże bulaje na świat zewnętrzny. Ale w tym mieście wilgoci, kałuż i błota było aż za dużo. Podobnie jak w rodzimym Miami Amandy tylko tam panowała gorętsza i tropikalna odmiana błota i też padało prawie codziennie ale dość krótko i przez resztę dnia było słonecznie. No chyba, że porze deszczowej. Wtedy potrafiło padać całymi godzinami.

- No ale masz pewnie za to robotę na świeżym powietrzu. I jesteś panią samej siebie. To brzmi ciekawie. Hej! A powiedz, nie potrzebujesz recepcjonistki? - Julie zaśmiała się lekko i wesoło jakby widziała jednak jakieś plusy w zamianie ról z tym przebrażnowieniem.

- A Leroy no ja wiem czy taki ważniak? - po chwili gdy upiła łyka ze swojej już w połowie pełnej szklaneczki zapytała ni to rozmówczynię ni to samą siebie. - Są ważniejsi od niego. Całkiem sporo. Po prostu nie jest takim szaraczkiem jak ja. Nie wiem czym właściwie się zajmuje ale ma biuro na środkowych piętrach. Czyli jest średniakiem. No ale wiem też, że często go nie ma i właściwie nie wiem czym się zajmuje. Chyba coś załatwia dla Donny. - Julie mówiła o Leroy’u jakby był po prostu kolejnym korpem jakiego widywała w pracy jak nie codziennie to dość często. Jednym z wielu na którego specjalnie nie zwracała uwagę albo on na nią.

- Ech i pewnie wysługuje się mną do załatwienia jej jakiejś fuchy. - Inu westchnęła ciężko. - A do tego tak ciężko się z nim złapać.

Inu dopiła zawartość swojej szklanki. - To co.. druga kolejka? - Uśmiechnęła się do recepcjonistki.

- Pewnie! To czekaj, zaraz przyniosę. - Julie błysnęła uśmiechem i kolczykiem jaki miała w ustach po czym wstała i ruszyła z obiema pustymi szklaneczkami w stornę baru. Tam postała chwilę gdy barman uzupełniał szkło i po chwili już z napełnionym do pełna szkłem wróciła do stolika.

- No to chlup! Za złapanie Leroy’a! - wniosła kolejny toast tego wieczoru. Mieszanka rumu z czymś innym rzeczywiście nie była w innych lokalach miasta ani poza nim zbyt popularna ale smakowała dość egzotycznie.

- No nie jest go łatwo złapać no ale nie łam się. To jest do zrobienia. - blondynka z kolczykiem w ustach pocieszyła nową znajomą klepiąc ją przyjaźnie po dłoni. - Jak dzisiaj zostawiłam wiadomość to będzie w biurze to przeczyta. Jak uzna, że coś jest na rzeczy to powie kiedy spotkanie. Tylko no tak to byś musiała przychodzić się dowiadywać… - recepcjonistka o blond włosach, chciała pocieszyć Amandę ale uświadomiła sobie chyba właśnie, że bez internetu i telefonów to jednak jest trochę ambarasu z umawianiem się między różnymi strefami. Zamyśliła się nad tym problemem machinalnie bawiąc się trzymaną szklaneczką.

- Cóż.. zajrzę jutro, najwyżej będziemy miały sobie okazję pogadać. - Inu zaśmiała się i także napiła się nieco. - A co do mojej roboty.. ma swoje plusy i minusy, ale niestety nie stać mnie na sekretarkę… no co najwyżej by postawić jakiejś drinka.

- Noo… Przyjdź, może coś wymyślę…
- krótkowłosa blondynka odpowiedziała wciąż zamyślona nad tym Leroyowym zagadnieniem. Ale się ożywiła gdy rozmówczyni wspomniała o drinku. - Znaczy tak, przyjdź, pewnie, że przyjdź! Przecież jutro piątek to już można szaleć jak się nie ma na jutro rano! Może pójdziemy do jakiegoś żywszego lokalu! - roześmiała się jakby już były umówione na wspólne imprezowanie jutrzejszego wieczora.

- Jeśli nie wpadnie mi jakaś fucha to chętnie. Niestety w weekendy często wybywam pod miasto na oszukiwania. - Inu uśmiechnęła się. - Ale fajnie będzie pogadać i może wypić drinka na rozruch… może wpadnę przed twoim wyjściem?

- Oj ale ja bym się chciała odstawić na wieczór.
- recepcjonistka zawahała się na chwilę. - Chyba, że nie przeszkadza ci, że potem pojedziemy do mnie, ja sobie upudruję nosek a potem pójdziemy w tango. Może być? - zaproponowała swoje rozwiązanie na wieczorne plany na jutro.

- Niech będzie. - Inu roześmiała się. Dziewczyna jakby w ogóle nie zwróciła uwagi, że szperaczka może z nią nigdzie nie pójść. Cóż… będzie się tym martwiła jutro.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-04-2020, 21:44   #23
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
MIESZKANIE AYUMI

Stojąc przed drzwiami Ayumi objęła Maki w pasie, by ta mogła spokojnie odezwać się szeptem. Była wykończona po spotkaniu w autobusie. MIała serdecznie dość policji i tego miasta. Nawet ciepła kąpiel i drink nie były w stanie doprowadzić jej do porządku. Cholerne mundurki. No i jeszcze rozhisteryzowana Maki.. wolała nie wiedzieć jak bardzo może się im oberwać za tą machloję.

Na szczęście jej czarne myśli przerwało otwarcie się drzwi.
- O-jama shimasu. - Mruknęła cicho. Był to jeden z kilku zwrotów, których nauczyła się przebywając wśród Koi. Było coś o przepraszaniu, a to się teraz jej zgadzało. Chciała przeprosić że żyje i jest idiotką. Puściła Maki i weszła do środka, zdejmując buty i wciskając stopy w przygotowane kapcie.

- Chętnie. - Odpowiedziała gospodyni, wiedząc że nie wypada jej odmówić. Puściła Maki przodem by ta zajęła miejsce przy niskim stoliku..

Gospodyni wydawała się usatysfakcjonowana taką odpowiedzią. Usiadły we trzy przy tym niskim stoliku i Ayumi zaczęła usługiwać swoim gościom częstują winem i potrawami.

- Nie bójcie się to nie ja to przygotowałam. Kompletnie nie znam się na kuchni. Ale mam znajomego kucharza który jest po prostu boski w tych sprawach. - czarnowłosa blondynka pozwoliła sobie na żarcik dla rozluźnienia atmosfery. A potrawy rzeczywiście były pyszne jeśli ktoś lubił kuchnię azjatycka.

Choć Inu nigdy nie chciała tego przyznać, to czuła pietra. Co jak się wyda? Co jak Ayumi nabierze wobec nich podejrzeń lub co gorsza… ktoś je zdradził? NIby dla pozorów, ale też by uspokoić się, oparła pod stołem palce swojej dłoni na palcach Maki i kontynuowała jedzenie, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Pyszne. - Przyznała szczerze. Lata tułaczki nauczyły ją, że jak coś ma smak inny niż papier to jest dobre, a jak już czuć, że ktoś włożył w jedzenie więcej niż sól.. było rewelacyjne. - Do tego masz bardzo fajne mieszkanie.

Maki chyba czekała na taki gest albo po prostu go potrzebowała bo bardzo szybko i mocno oddała uścisk pod stołem.

- Przekaż wyrazy szacunku dla tego kucharza, jest niesamowity. - masażystka skinęła głową dołączając się do tych życzeń i gratulacji dla ich gospodyni.

- Dziękuję, przekażę. - Ayumi uśmiechnęła się oszczędnie i skinęła głową przyjmując te komplementy.

- A mieszkanie jeszcze nie jest skończone. Zamierzam tu zrobić małe przemeblowanie. Nawet myślałam o tobie Inu czy cię niecnie nie wykorzystać i gdzieś przy okazji jakiejś wyprawy nie mogłabyś się rozejrzeć za jakimś ciekawym gamblem do kolekcji. Oczywiście nie za darmo. Za coś co by mi przypadło do gustu zapłacę a jak nie to za pamięć i fatygę również chociaż nie aż tyle. - Amanda odniosła wrażenie, że Ayumi chyba lubi mówić o swoim mieszkaniu. Przypominało to troszkę rozmowy z dawnych czasów gdy mówiło się o planowanych remontach i podobnych tematach. Dzisiaj sytuacja była dwojaka. Z jednej strony pustostanów było więcej niż ludzi którzy chcieliby w nich mieszkać. I można było je zająć i używać do woli. Z drugiej zamieszkałych domów było wyraźnie mniej i tutaj już konkurencja była większa. Właściwie to zrobiło się jak dawniej. Im więcej rzeczy działało tym mieszkania były droższe. A tutaj, na kierowniczym piętrze biurowca Koi standard był właściwie jak przed wojną. Jak jeszcze by tylko woda w krainie była to już byłaby lokacja z naprawdę wyższej półki. To i można było sobie pozwolić na luksus mówienia o remontach i dekorowaniu wnętrz.

- Jeśli dasz mi jakieś sugestie, choćby co do typu przedmiotu, to mogę się porozglądać. - Inu także zacisnęła palce na dłoni Maki i uśmiechnęła się do niej pocieszająco nim spojrzała ponownie na gospodynię. - Gamble często wpadają, tylko większość sprzedaję. - Rozejrzała się po pomieszczeniu, po układzie, który nieco przypominał jej Fugu, choć prawda była taka, ze lokalowi z masażem, daleko było do tego co zafundowała sobie gospodyni. Schludne proste ściany pokryte były eleganckimi wybranymi specjalnie obrazami, meble były doskonałej jakości. - Prawda jest też taka, że często nie zgarniam ceramiki.. bo col… - powstrzymała się od przekleństwa. - bo bardzo ciężko ją przetransportować, ale gdyby cię kusiła.

- Ceramika…
- wydawało się, że Ayumi smakuje ten pomysł bo zmrużyła oczy jakby w myślach skanując to co ma i jakby się do tego miala ta ceramika.

- Świetny pomysł Inu. Myślę, że przydałby mi się nowy komplet do herbaty. Bo ten co udało mi się zdobyć to wolałam mieć w pracy. Sama zresztą go widziałaś. - gospodyni widocznie mówiła o tych naczynkach które ostatnio w jej gabinecie używały z Amandą całkiem często. - Jakbyś trafiła na japoński komplet albo jeszcze nawet chińską porcelanę byłabym zachwycona. Bo niestety jak widzicie tutaj mam tylko te zwykle skorupy. - Ayumi mówiła jakby naprawdę pomysł przepatrywaczki przypadł jej do gustu. Na koniec wskazała na zastawę na stoliku. Nie była brzydka. Nawet całkiem ładna. I kojarząca się z Dalekim Wschodem. Ale rzeczywiście naczynia nie były z jednego kompletu.

- Mogę się rozejrzeć nim wyruszymy. - Inu sięgnęła po kolejny kawałek sushi. Była ciekawa czemu Ayumi je tu ściągnęła.

- Oh, nonsens! Nie ma o czym mówić! To nic pilnego. Po prostu jak coś takiego wpadnie ci w oko to pamiętaj o mnie. - Ayumi pokręciła głową i pomachała dłonią aby odpędzić takie pomysły.

- Nie chciałabym aby coś ci się stało i to tuż przed wyjazdem. - gospodyni uśmiechnęła się łagodnie jakby naprawdę taka perspektywa nie była jej miła.

- A właśnie, skoro mówimy o tym wyjeździe… - dwukolorowa głowa gospodyni odwróciła się dla odmiany w stronę masażystki jakby dopiero teraz sobie o czymś przypomniała.

- Maki, rozmawiałam dziś z Inu. - Ayumi zaczęła mówić a dziewczyna z “Fugu” momentalnie zasznurowała swoje usta pewnie nawet o tym nie wiedząc.

- Mówiła mi, że byłoby wam trochę nie na rękę twoje przenosiny z “Fugu”. - gospodyni spojrzała na chwilę na Inu wskazując w jej kierunku tym spojrzeniem a sama chwyciła pałeczkami kolejny kęs jedzenia i wsadziła sobie w usta. Maki skorzystała z tej okazji i posłała Amandzie zdenerwowane spojrzenie.

- Nooo… Nooo tak… Tak trochę… - Maki z trudem wyjąkała swoją odpowiedź. Teraz z kolei patrzyła na gospodynie jak na uzbrojona bombę. Wydawało się, że cały jej strach, obawy i wątpliwości znów do niej wróciły w pełni.

- No szkoda, że nie przyszłaś z tym do mnie. - Ayumi popatrzyła znad swojej miseczki na masażystkę udając, że nie widzi jej tremy.

- No tak… Przepraszam. - Maki pokornie przyjęła tą uwagę kiwając głową jakby znów wróciły do roli podwładnej i przełożonej.

- Nie szkodzi. Widzę, że w waszym związku to Inu jest stroną dominującą. - Ayumi popatrzyła znów na Inu uśmiechając się z rozbawieniem.

- Tak, chyba tak, chyba można tak powiedzieć. - Maki uśmiechnęła się również. Chociaż krótko i dość nerwowo. Zerknęła w przelocie na Amandę jakby ten plan miał jednak ręce i nogi i nawet zaczynał działać.

- Nie wiedziałam, że jesteście parą. Inaczej wyznaczyłabym inną dziewczynę. - gospodyni wzruszyła ramionami i znów skupiła się aby sięgnąć pałeczkami po kolejny kawałek w swojej miseczce. Mówiła podobnie jak w południe w swoim gabinecie jakby ta zamiana była w zasięgu jej ręki i to od ręki.

- No bo… - Maki znów się stopiła i popatrzyła na siedząca obok Amandę prosząc ją niemo o wsparcie.

- Ayumi.. wiesz jest z masażystkami. - Amanda zacisnęła palce na dłoni Maki by dodać jej otuchy. - Część osób przychodzi po masaż, a część bo Maki im się podoba. Słabo by było jakby straciła klientów... przeze mnie.

- Oh, myślę, że trudno by było znaleźć wśród klientów “Fugu” kogoś komu nie spodobałaby się Maki i jej masaż. Też uwielbiam twoje masaże Maki.
- Ayumi machnęła lekko pałeczkami i uwaga Amandy widocznie ją rozbawiła. Na koniec popatrzyła koso na masażystkę.

- Dziękuje bardzo jesteś dla mnie bardzo miła Ayumi Sana. - blond Azjatka chyba nawet nie wpełni świadomi skinęła głową w tym azjatyckim układnie by oddać szacunek przełożonej nawet gdy ta mówiła jej komplementy. - Ja też bardzo lubię robić ci masaże. - Maki chyba starała się zrewanżować podobnym komplementem.

- Oj już tak nie gadaj bo jeszcze wyjdzie przy twojej dziewczynie, że lubisz swoją szefową. I co? Straciłabym twarz i reputację. - gospodyni spokojnie jadła pałeczkami ze swojej miseczki i roześmiała się rezolutnie. Ale powiedziała to tak lekko, szybko i niefrasobliwie, że sądząc z miny Maki ta nie była pewna jak to ma zinterpetować. Ukradkiem więc zerknęła na Amandę sprawdzając jak ta zareaguje na tą niespodziewaną wypowiedź.

Amanda spróbowała udać zazdrość, spoglądając nieco podejrzliwie na Maki. W końcu jednak westchnęła.
- I wyobrażasz sobie bym mogła ją zostawić na cztery tygodnie? - Przeczesała czule włosy masażystki.

- Właściwie to tak. - gospodyni odpowiedziała po chwili obserwując jak Maki przyjmuję chętnie te czułości od swojej dziewczyny. A Ayumi uśmiechnęła się jakby właśnie zmalowała jakąś psotę.

- No ale dobrze, to już zamienię Maki z jakąś z innych dziewczyn. - czarno - biała Japonka wróciła do wyszukiwania pałeczkami w swojej miseczce kawałków jedzenia.

- Oh dziękuję!
- dziewczyna z “Fugu” pisnęła radośnie patrząc wesoło na Amandę i ściskając z tej radości jej dłoń.

- No ale jest jeszcze kwestia tej wycieczki. - gospodyni podniosła głowę znad swojego jedzenia i znów popatrzyła na swoich gości. - To, że zamienię Maki z kimś innym to jedno. Stracimy jedną dziewczynę i reszta będzie musiała ją zastąpić. A jeśli oprócz tego ma nam jeszcze Maki odpaść no to jest dla nas kolejna strata. - Japonka wyłuszczyła jak to wygląda z jej punktu widzenia. No rzeczywiście każda z dziewczyn z “Fugu” była profesjonalistką w swoim fachu i nie będzie łatwo znaleźć czy wyszkolić kogoś na to miejsce. A tych masażystek aż tak strasznie dużo nie było. Amanda nie wiedziała ile ale nie liczyła na więcej niż dziesiątkę czy tuzin. Z czego z punktu widzenia władz Koi miała im odpaść jedna i o tym wiedzieli. No ale jakby jeszcze Maki miała odejść to już byłaby drugi ubytek w tym skromnym gronie.

- Oh… - masażystka przygryzła wargi z tego napięcia gdy okazało się, że za ostatnim zakrętem są jeszcze kolejne schody do pokonania.

- Poza tym Inu to wiem, że ma doświadczenie na Pustkowiach i razem z zespołem Hori liczę, że sobie poradzą. No ale ty Maki masz w tym jakieś doświadczenie? - Ayumi popatrzyła na masażystkę a ta jeszcze mocniej przygryzła wargi i chociaż nie odpowiedziała to odpowiedź i tak była czytelna na jej zakłopotanej twarzy.

- To jest poważna wyprawa Maki. W dalekie strony. Z poważnymi celami na którym zależy nie tylko mnie ale całej rodzinie Koi. Samej górze. A nie wycieczka na piknik za miasto. - gospodyni mówiła jak jakaś matka do córki która przybiegła do niej z niezbyt mądrym pomysłem i musi ją teraz na powrót wrócić na właściwe tory.

- Noo… No tak… Ja rozumiem… Ale ja nie będę sprawiać kłopotów! Będę robić co Inu i Hori San będą kazać! I… I… - Maki na moment się zapowietrzyła ale rozpaczliwie próbowała rzucić jakiś argument czy obietnicę no ale chyba zdała sobie sprawę jak bardzo dziecinnie to brzmi więc znów gorączkowo spojrzała na Amandę szukając u niej wsparcia i pomocy.

- Nie macie na oku nikogo kogo Maki mogłaby przeszkolić przed wyjazdem? Niby mamy jakieś oszczędności… - Amanda spojrzała niepewnie na masażystkę. Czy ten tysiak naprawdę istniał? Nie była pewna. - Wątpię by jednak starczyło by opłacić nieobecność Maki.

- Nie sądzę by to było możliwe bo raczej nie odłożymy wyprawy do Miami do przyszłego sezonu nim przeszkolimy nową dziewczynę do chociaż podstawowego poziomu by mogła podejmować klientów.
- Ayumi pokręciła głową na znak, że taka opcja nie wydaje jej się zbyt prawdopodobna. Oczywistym było, że zależy jej na tej wyprawie do Miami. I może z nią poczekać tydzień czy dwa. No ale nie miesiąc czy dłużej. A ten czas był zdecydowanie za krótki by znaleźć kogoś na miejsce Maki i do tego z jej poziomem wyszkolenia. Masażystka zaś delikatnie, prawie niedostrzegalnie pokiwała swoją blond głową na znak, że ekspertyza gospodyni w tej materii jest raczej poprawna. Przez chwilę panowała kłopotliwa cisza jakby czarna blondynka czekała czy jeszcze jakoś skomentują te pomysły.

- No dobrze, to powiem wam co mogłybyśmy zrobić, żeby Maki mimo wszystko pojechała razem z wami. - Japonka westchnęła nieco głębiej, odstawiła już pustą miseczkę i białe pałeczki. Amanda słyszał, że rarytasem u Koi są pałeczki z kości słoniowej. Może to właśnie były jedne z nich. Maki zaś wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i zerknęła na przepatrywaczkę czy ona słyszy to samo. Bo przecież przed chwilą sprawa wydawała się nie do załatwienia z tą podróżą i gospodyni zgrabnie ujęła to dlaczego. A teraz sięgnęła po butelkę wina i chwilę mocowała się z korkiem i korkociągiem. Musiał być to jakiś produkt z Agros* sądząc po charakterystycznym znaczku firmowym. Rozlała wino do wyjętych spod stołu kieliszków po czym podała każdemu gościowi jeden a trzeci wzięła dla siebie.

- To właściwie dość proste. Widzę, że Inu i tak się zainteresowała tym tematem. - Japonka o dwukolorowych włosach zaczęła mówić wręczając im te kieliszki.

- Interesuje mnie ten cały Leroy Jenkins. Kim jest i po co tu węszy. Chcę wiedzieć jakie interesy załatwia dla Donny tak przy okazji. Tu mi kaktus wyrośnie jak on jest zwykłym typem od samochodów. - Ayumi wymownie otwarła swoją szczupłą dłoń gdzie miał wyrosnąć ów kaktus jeśli ten koleś od Donny był tylko mechanikiem. Mówiła tak jakby nie wierzyła w to ani trochę.

- Zdaję sobie sprawę, że może nie uda się tego odkryć zanim ruszycie w trasę. Dlatego musicie dotrzeć na miejsce i wrócić. Czasu i okazji w tak długiej trasie chyba powinnyście mieć na to aż nadto. Resztę zostawiam waszej pomysłowości. - Ayumi mówiła trzymając swój kieliszek i patrząc uważnie to na jednego to na drugiego gościa.

- Chcę wiedzieć co on i Donna knują. I jeśli to coś mogłoby zaszkodzić naszej sprawie liczę, na waszą interwencję. W trasie na pewno będziecie mogły liczyć na pomoc ze strony Hori. On już się zajmie egzekucją powinności. - Ayumi mówiła spokojnie i składnie więc sprawę musiała mieć obmyślaną i przygotowaną bo nie wyglądało to na żadną improwizację. Masażystka trochę drgnęła gdy usłyszała, że Hori ma wykonać “egzekucję powinności”. Jako prawa ręka Ayumi podobno dość często dokonywał też samych egzekucji. Był jej zaufanym człowiekiem, odpowiednikiem oficera do zadań specjalnych. W pojedynkę Leroy był bez większych szans w otwartym starciu z Hori i resztą grupy. Ale nie znaczyło to, że nie da rady nasypać piachu w tryby machiny jaką Ayumi wpuściła w ruch. A wyglądało na to, że ta się właśnie tego obawia.

- Oczywiście jak już tłumaczyłam Inu w optymalnym wariancie najlepiej by wszyscy z was dojechali tam z całą przesyłką i wrócili cało. Ale chciałabym wiedzieć co Donna knuje za naszymi plecami. I jeśli to niezły deal to przejąć go albo chociaż niech odpali nam dolę. Tego właśnie chcę się dowiedzieć. Jeśli się uda… - gospodyni tłumaczyła cierpliwie ale mówiła szybko i zdecydowanie, pewna swoich racji. Dopiero na koniec nieco zawiesiła głos i pomachała wesoło swoim kieliszkiem uśmiechając się do tego.

- To mnie czekają awanse i inne profity jeśli sprawa przesyłki pójdzie gładko a do tego jeszcze wysiudam Donnę z interesu. I siłą rzeczy pociągnę was za sobą. Powiedz sama Inu czy do końca życia chcesz się taplać w błocie Pusktowki? Nie chciałabyś mieć… bo ja wiem… własnej ekipy do takich zdań? Zajmować się tym samym co lubisz no ale niekoniecznie z poziomu ulic i kanałów. A ty Maki? Do końca chcesz być zwykłą masażystką? Nie wolałabyś… no powiedzmy mieć właśny salon? A to jest jak najbardziej realne jeśli przywieziecie mi sukces i to co ja chcę osiągnąć. - Japonka mowiła luźno jakby bawiło ją takie dywagowanie o potencjalnych planach i możliwościach. Maki znów szeroko otowrzyła oczy bo taki awans o jakim mówiła Ayumi nie zdarzał się zbyt często. Ale raczej był w granicach możliwości szefowej, zwłaszcza jakby poszła w górę po tym numerze jaki dopiero przygotowywali. Więc machinalnie skinęła głową ale nie odezwała się na głos tylko dyskretnie spojrzała na Inu jak ta się zapatruje na to wszystko.

- Nie lubię mieć nieznajomych w swojej karawanie. Więc na pewno postaram się dowiedzieć co się da o tym typku. - Inu zamyśliła się. - Jakimś ot mechanikiem na pewno nie jest. Laska recepcji nazwała go szychą i wspomniała, że się nie musi jej opowiadać.

Chwilę szperaczka przyglądała się swojej szefowej. Czy zależało jej na awansie? Niezbyt, lubiła odmaczać dupsko na bagnach, ale jeśli miało to pomóc jej i Maki wyjechać, mogła się spuścić przed Ayumi na myśl o takim układzie.

- Brzmi dobrze… bardzo dobrze. Tylko co z Maki? Co jeśli nie zdążę wybadać sprawy przed wyjazdem? - Spojrzała na siedzącą obok masażystkę.

- To pojedziecie obie. Zresztą jeśli coś będzie na rzeczy mogę dać zielone światło trochę później. Myślę, że jeśli by się okazało, że na przygotowania do tak dalekiej wyprawy potrzeba jeszcze tygodnia czy dwóch to nikt nie będzie tym zaskoczony. Zresztą wy macie auto w warsztacie a i wozy Hori nie są jeszcze w pełni gotowe. No i jeszcze zapasy i inne przygotowania. Masa roboty. - Ayumi zaśmiała się lekko dając znać, że z takim poślizgiem nie powinno być żadnych większych problemów. A rzeczywiście to ona była decyzyjna dać zielone światło na start tej podróży.

- Idę wam na rękę dziewczyny z tą podróżą. Normalnie zostawiłabym Maki tutaj. Jako gwarancję. - gospodyni nadal się uśmiechała chociaż już znacznie oszczędniej. Gdy wskazała na masażystkę która powinna tutaj zostać jako gwarant ta lekko przełknęła ślinę, trochę jakby pobladła i szybko upiła łyczek ze swojego kieliszka.

- Ale postanowiłam wam zaufać. Liczę, że się nie zawiodę. - szefowa też upiła ze swojego szkła zerkając na obie swoje zaufane jakie była gotowa posłać w teren i przydzielić tajne zadanie.

- Wiesz, że ostatnie czego pragnę to sprawić ci zawód Ayumi. - Inu sięgnęła po butelkę i dolała trunku szefowej. - Zrobię co tylko w mojej mocy.

- Miło mi to słyszeć.
- gospodyni uśmiechnęła się pozwalając nalać sobie wina. Masażystka też podstawiła swój kieliszek do napełnienia. - To skoro zostałyśmy wspólniczkami to proponuję wznieść toast. Za sukces! - Japonka uśmiechnęła się promiennie jakby wszystko szło po jej myśli i wzniosła szkło do tego toastu.

Inu nalała tez sobie i przyłączyła się do toastu.
- Za sukces. - Uśmiechnęła się na tyle na ile była w stanie czując przy tym, że ładuje się w potworne gówno. Wypiła duszkiem zawartość szkła, starając się zabić gorycz w gardle.

Wypiły i roześmiały się. Zrobiło się jakby luźniej. Ayumi zaczęła roztaczać całkiem przyjemne wizje jak to może wyglądać jeśli wrócą z sukcesem. Wyglądało to naprawdę nieźle. Maki mogła zarządzać własnym przybytkiem rozkoszy więc już nie musiałaby osobiście obsługiwać klientów. No chyba, że oczywiście miałaby ochotę. Czyli miałaby wtedy pozycję podobną jak obecna szefowa “Fugu”. No a Inu mogłaby zorganizować sobie ekipę szperaczy wedle uznania. Na razie ten team był duetem z czego Kanmi był głównie kierowcą i zajmował się tym by fura była na chodzie oraz dostarczaniem Inu gdzie trzeba i przywożeniem jej z powrotem. Lwią część roboty musiała wykonywać osobiście i sama. Ale gdyby zorganizowała sobie własną ekipę to możliwości lawinowo rosły.

- Oczywiście wówczas obie byście podlegały mnie osobiście. Nie chciałybyście tutaj mieszkać? Zorganizować sobie własne gniazdko? - Ayumi rozłożyła dłonie jakby chciała objąć swoje gniazdko które z taką pieczołowitością udało jej się zorganizować. Rzeczywiście spora część populacji nie tylko tej metropolii mogłaby zrobić bardzo wiele aby mieć takie miejsce do zamieszkania. Bezpieczne, ogrzane, czyste, z szybami w oknach. I z wodą w kranie! Można było odkręcić wodę w kranie i napuścić do wanny, nalać do dzbanka na herbatę czy zupę albo wziąć prysznic. Zupełnie jak za dawnych czasów. Bo standardem na mieście była albo lura pompowana z ręcznych pomp i tylko na niższe piętra albo po prostu woda przynoszona w wiadrach i baniakach. A ogrzewało się ją na piecu, kuchence dolewając wrzątek do zimnej wody aby zrobić ciepłą lub grzałką podpiętą do akumulatora samochodowego. Więc zmajstrowanie kąpieli czy prania to był cały proces i zadanie na pół wieczoru. A tutaj można było po prostu odkręcić kurek…

- Naprawdę byśmy mogły mieszkać tutaj? - Maki odważyła zadać się jakieś pytanie skuszona tymi wizjami.

- A czemu nie? Hori i inni mieszkają tutaj więc jakbyście awansowały też mogłybyście tutaj zamieszkać. - gospodyni wzruszyła ramionami jakby to wszystko rozumiało się samo przez się. No gdyby odpowiadały tylko przed nią to pewnie Hori nadal byłby jej prawą ręką zwłaszcza jakby swoim nazwiskiem firmował sukces wyprawy do Miami. No ale poza tym w hierarchii ludzi podległych Ayumi mogłyby obie być zaraz po nim. Jako pomniejsi szefowie swoich zespołów. I też opromienieni aurą sukcesu z Miami.

Amanda jednak czuła jak grunt osuwa się jej pod nogami. Dlaczego się w to władowała? Mieszkać pięterko pod Ayumi? Chyba wolała swoje rozwalone okna i wiecznie puste łóżko. Zebrała w sobie całą siłę woli. Dobra tu chodziło o Maki. Miała jej pomóc.. pomoże. Potem jakoś się odegra rozpad ich związku... chyba. Szlag by to.

Inu potarmosiła włosy masażystki jakby była dzieckiem.
- Brzmi wspaniale prawda? - Rzuciła z uśmiechem i spojrzała na Ayumi. Czuła pod skórą że Japonka może coś kombinować. Chyba jednak nie wepchnęłaby Inu na niebezpieczny grunt tuż przed trasą? Zadzieranie z Donną niestety mogło grozić szybkim skręceniem karku i wiedziała, że ugranie tu czegokolwiek będzie musiało od niej wymagać uwagi niezbędnej do rozbrojenia granatu. Co gorsza na obu tych rzeczach nie znała się tak samo mocno. - Pozostaje mi wziąć się do roboty.

- O tak
. - Maki zarumieniła się i wstydliwie spuściła oczy na swój podołek. Wydawała się raczej oszołomiona tym wszystkim i niecodzienną serdecznością ich szefowej.

- Oh, do pracy ale dzisiaj już sobie darujmy. A w pracy gdybyście z czymś miały problemy nie wahajcie się przybiec z tym do mnie. A teraz chyba możemy pozwolić sobie na trochę rozrywki i szaleństwa. Na co dziewczyny macie ochotę? Muzykę, wino, kobiety i śpiew? No z kobietami może być trochę kłopot bo jesteśmy tutaj same. - gospodyni roześmiała się łagodnie wracając do roli dobrej pani domu. Wskazała na zestaw stereo widoczny w rogu więc pewnie działał. Tak samo jak plazmowy telewizor na ścianie. Alkohol też był więc rzeczywiście z tradycyjnego powiedzenia to brakowało tylko kobiet jeśli nie liczyć trójkę siedzącej przy niskim stoliku.

- Mnie się wydaje, że kobiety mamy. - Inu udała rozbawienie. Szykował się ciężki wieczór. - To teraz wino? - Zaproponowała unosząc butelkę i chcąc dolać swoim towarzyszkom.

Obie Azjatki roześmiały się rozbawione wypowiedzią jedynej białej kobiety w tym gronie. Gospodyni nawet klasnęła w dłonie z tego rozbawienia.

- O tak, no takie fajne babki jak my to chyba sobie dadzą radę z winem, tańcem i śpiewem. A jak by jeszcze każda z nas miała mieć jakąś babkę to chyba by się w jakąś orgię przerodziło a tak najwyżej będzie trójkącik. - trudno było powiedzieć czy Maki powiedziała to tak na poważnie czy na żarty. Ale brzmiało niefrasobliwo i luzacko.

- Oh Maki, orgie? Na tym piętrze? No coś ty, tutaj się przecież takie rzeczy nie zdarzają to przecież porządne, kierownicze piętro jest i nie ma miejsca na żadne bezeceństwa. - Ayumi szybko się zrewanżowała niby tonem pouczającej reprymendy. Chociaż z taką dozą ironii, że nie można było być pewny co na tym piętrze się wyrabia za zamkniętymi drzwiami. W każdym razie wino wspomagało luźną atmosferę świętowania ale zaczęło się już kończyć.

- Maki może pokażesz Inu kolekcję i coś sobie wybierzecie? A ja skoczę po wino. - Japonka wskazała na zestaw stereo widoczny w rogu i stojak z płytami CD. Więc była szansa, że działają. Amanda nie była pewna kiedy ostatni raz widziała coś co było nadal w stanie odtwarzać CD. Zdarzały się no ale na pewno nie był to domowy standard. Masażystka skinęła głową i dała znak by Inu poszła za nią do tej wieży podczas gdy dwukolorowa głowa zniknęła gdzieś w kuchni.

Amanda ruszyła za Maki. Tuż przy stojaku objęła ją od tyłu opierając podbródek na jej ramieniu.
- Zawsze to tak wygląda? - Wyszeptała przeglądają regał z płytami.

- No raczej nie. Wiesz jak zazwyczaj ludzie mnie zamawiają to chcą masaż. Raczej nie taki zwykły. Dzisiaj chyba stara się być miła. Trochę nie wiem co robić. Jakby powiedziała, że chce masaż to bym wiedziała co robić. Ale czasem rzeczywiście puszcza muzykę i tańczymy sobie ale wtedy albo jesteśmy we dwie albo jest jakaś impreza dla ważniaków. Pierwszy raz jest tak, że jesteśmy we trzy. - Maki odszeptała szybko klękając przy nośniku CD-ków i machinalnie sprawdzając tytuły, okładki i wyjmując jakąś płytę po czym wsadzając ją z powrotem. Trochę wydawała się skonsternowana całą sytuacją ale chyba brała ją na tyle optymistycznie, że nie wyglądała już na tak spiętą jak na początku spotkania czy w trakcie rozmowy. Raczej jakby sytuacja powoli wracała na znajome tory.

- Cóż ja raczej nie bywam na takich imprezach. - Inu skrzyżowała dłonie zerkając to na masażystkę to w kierunku kuchni. Nie miała pojęcia co planowa Ayumi. W ogóle nie była dobra w takich sytuacjach. Ciekawe jak Maki czuła się usługując tak ludziom? Gdy zajmowała się Inu… szło jej niepokojąco naturalnie.

- Chcesz wracać do domu? Mogę powiedzieć, że źle się czuję. Myślę, że Ayumi nie będzie nas tu trzymać na siłę. I raczej nie zrobi nam nic na co byśmy nie miały ochoty. Jak chcesz mogę powiedzieć, że wolałybyśmy gdzieś wyjść. Do jakiegoś klubu czy co. No albo wrócić do domu. Tak prywatnie to ona nie jest taka zła. Jak jesteśmy same i robię jej masaż to jest dla mnie bardzo miła i nigdy nie powiedziała mi ani nie zrobiła nic przykrego. - dziewczyna o blond włosach zerknęła szybko w stronę kuchni gdzie zniknęła gospodyni i nie widząc jej powrotu szybko wyszeptała swoje pomysły i uwagi dla swojej towarzyszki. Chyba była gotowa wziąć na swoje barki ewentualną rozmowę z gospodynią skoro wychodziło na to, że z ich dwóch ma w tym większe doświadczenie. No ale chciała wiedzieć o czym i jak ma z nią rozmawiać.

- To był męczący dzień, wolałabym glebnąć się we własnym łóżku i może dostać jakiś masaż. - Inu uśmiechnęła się do Maki, zerkając w kierunku kuchni. - Jeśli.. byłabyś to w stanie jakoś załatwić.. będę wdzięczna.

- Oczywiście.
- Maki krótko na pocieszenie cmoknęła Amandę w policzek. - Zrobię ci taki masaż jaki tylko zechcesz. - szepnęła jej do ucha tak kusząco, że tym bardziej mogło się chcieć wylądować z nią w łóżku na ten masaż. Odłożyła pudełka z płytami a jednocześnie z kuchni wróciła gospodyni z kolejną butelką w dłoni.

- Chyba coś znalazłam. - powiedziała z uśmiechem Ayumi zerkając na ową butelkę. Maki podeszła do niej z przepraszającą miną i zaczęła mówić, że jednak nie da rady, nie czuje się najlepiej i będzie kiepskim towarzyszem do zabawy. Japonka przestała się uśmiechać i słuchała tego wszystkiego czasem zerkając na Inu ale tak jak masażystka przewidywała nie robiła żadnych trudności.

- Rozumiem. Mam nadzieję, że to nie przez moje sushi. - gospodyni w końcu się uśmiechnęła i jeśli pod spodem pomyślała sobie coś innego to nie dała po sobie tego poznać. - Macie jak wrócić do domu? - zapytała z troską w głosie. Gdy Maki zaczęła mówić, że jeszcze nie jest tak późno i jeżdżą autobusy szefowa pokręciła i dłonią i głową. - Nonsens. Chodźcie ze mną. - zakomenderowała pozwalając się gościom ubrać i tak wyszły we trzy na ten zadbany korytarz. Ayumi wyszła ze swoimi gośćmi do tego biura strażników gdzie obaj skośnoocy strażnicy skinęli jej głowami zrywając się ze swoich miejsc. Czego absolutnie nie czynili gdy Inu i Maki wchodziły tutaj z zewnątrz.

- Potrzebuję zawieść moich gości do domu. - oświadczyła Azjatka o dwukolorowych włosach. Odpowiedziało jej krótkie “Hai!” i jeden z nich zaczął coś mówić przez krótkofalówkę.

Inu objęła za ramiona Maki. Było jej nieco głupio, ale tylko troszeczkę. Nie czuła się dobrze pijąc z Ayumi. Nie potrafiła rozgryźć tej Azjatki i jakoś… obawiała się, że za chwilę może wylądować znów na stole tatuażysty i tym razem dorobić się obrazka na twarzy.

- Dziękuję za zaproszenie i... w ogóle za wszystko. - Powiedziała w końcu spoglądając na swoją pracodawczynię.

Gdy auto podjechało wsiadła do niego wraz z Maki. Podała swój adres, który Ayumi i tak znała, ale tak przynajmniej wskazała gdzie chcą jechać. Miała ochotę znaleźć się w domu, napić taniego piwa, wziąć kąpiel.

* Agros - Gildia Agros. Zajmuje się produkcją i przetwarzaniem żywności. Zapewne największy producent na nowojorskim rynku w tej materii.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-04-2020, 21:14   #24
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
DOM INU

Gdy kierowca odjechał poprowadziła Maki na piętro. Nie odzywała się jednak. Wolała się znaleźć za drzwiami własnego mieszkania. Gdy tylko się za nimi zamknęły odetchnęła głęboko.

- No to… szansa jest. - Mruknęła i uśmiechnęła się do masażystki. - Tylko teraz poodgrywajmy tą parkę.

- Oh z tobą mogłabym odgrywać parkę na stałe!
- dziewczyna o blond włosach roześmiała się wesoło też chyba czując ulgę, że nie ma już przy nich czujnego oka szefowej. Objęła gospodynię tego mieszkania i pocałowała ją szybko w usta. - O rany, Inu… - sapnęła cicho ale z przejęciem. - Tak się bałam jak tam szłam… Myślałam, że ona wszystko wie i mnie rozszarpie na miejscu! Ale jakoś nie… Nawet była bardzo miła… Ale bez ciebie chyba nie dałabym rady! - masażystka dalej obejmowała Amandę i z przejęciem wyrzucała z siebie te najsilniejsze obawy, nadzieje i emocje.

Inu odpowiedziała na pocałunek. Niby mogła się tego spodziewać ale i tak ją to zaskoczyło. Co gorsza chyba będzie musiała przywyknąć.
- Ważne, że na pewno nie będziesz częścią tego interesu, który planowała. - Amanda pogładziła włosy blond Azjatki starając się jakoś przyzwyczaić do bliskości z tą kobietą. - Teraz tylko Leroy… no i całą trasę będziemy parką, co by Hori nie zeznał nic podejrzanego Ayumi… no ale jak już będziesz miała mnie dość możemy się teatralnie pokłócić.

- Lepiej nie. U nas takie kłótnie nie są mile widziane. To obniża autorytet
. - Maki delikatnie i szybko cmoknęła Amandę w policzek. Zerknęła w głąb mieszkania gospodynie niepewna czy mają tam wchodzić czy tak stać przy tych drzwiach.

- Ale z tym chodzeniem to nie mam doświadczenia. Nigdy nie chodziłam z dziewczyną. Takiego prawdziwego chłopaka też właściwie nie miałam. A ty? Bo chyba byś mnie musiała podszkolić jak to się z kimś chodzi. - blond Azjatka zaczepiła o kolejną sprawę którą wydawała się zafascynowana. Jakby roztaczał się przed nią widok na jakąś nieznaną krainę. Ale bardzo ciekawą która ją mocno pociągała.

- No ja miałam narzeczonego… tak jakby. - Inu puściła dziewczynę uśmiechnęła się i ruszyła w stronę kuchni. - Piwa? Wina? Nie będzie tak dobre jak Ayumi ale chyba nie jest też złe.

Upewniwszy się, że Azjatka za nią idzie podeszła do lodówki i wydobyła z niej jakieś przekąski.
- A z tym chodzeniem. Czasem mam wrażenie, że to sprowadza się do bycia zazdrosnym o tą drugą osobę. Bo niby podoba ci się ta druga osoba, chcesz z nią cały czas być. Masz na nią ochotę bardziej niż na innych. No i dobrze jak to jest ze wzajemnością.

- No to chyba dobrze, że żadna z nas kogoś teraz nie ma. Bo chyba byłby kłopot z tą zazdrością i chodzeniem ze sobą.
- masażystka podreptała za gospodynią i chwilę się zastanawiała co wybrać z zaproponowanych trunków. - Może być piwo. Dawno nie piłam piwa. - zdecydowała się w końcu wskazując na trzymane butelki.

- Pomóc ci w czymś? - sama zaproponowała swoją pomoc w grzecznościowym odruchu.

Amanda otworzyła dwie butelki i jedną podała Maki.
- No...dobrze, że obie jesteśmy wolne. Tyle że będzie trzeba nieco poodgrywać tą zazdrość. Chyba.. ech sama nie wiem jak się do tego zabrać. - Inu przeczesała długie włosy odgarniając je do tyłu. - To był jedyny pomysł, który przyszedł mi do głowy by przekonać Ayumi. - Upiła nieco piwa.

- No chyba się udało. Chociaż nie wiem. Z tą Ayumi to nigdy nie wiadomo. Jest bardzo skryta. Chociaż dzisiaj była bardzo miła. - Azjatka o blond czuprynie chyba miała trudność jak zakwalifikować dzisiejsze zachowanie ich szefowej. Na razie jednak przyjęła toast i upiła pierwszy łyk lokalnego piwa. Też z marką Agros. W końcu ta gildia żywnościowa produkowała całą masę różnorodnych produktów żywnościowych w tym także alkohole wszelakie.

- A z tym chodzeniem… - masażystka zmrużyła brwi gdy wróciła do tego o czym właśnie rozmawiały. - A to nie chodzi o to by trzymać się za ręce, całować i klepać po tyłku swoją dziewczynę? - popatrzyła sądująco na Amandę czy właściwie rozumieją te objawy chodzenia. - Chociaż jak nas ma być dwie dziewczyny to nie wiem która którą powinna klepać. - roześmiała się wesoło zanim przepatrywaczka zdążyła odpowiedzieć.

- Chyba podobnie. Widziałam jakieś żeńskie parki na trasie. - Inu usiadła na jednym z krzeseł w kuchni, sięgając po wyciągnięte z lodówki kawałki kiełbasy. Od razu pochłonęła jeden i odsunęła krzesło Maki. - Przytulały się do siebie przy różnych okazjach… całowały… raz na jakiś czas znikały w jakichś zakamarkach w knajpach lub w swojej furze. Tak jak i mieszane pary. Choć rzadziej widziałam by jedna, drugiej wręczała kwiatki. Na trasie raczej nie było kiedy i gdzie chodzić za rączki…. ale zazwyczaj kąpały się razem. - Inu starała się odtworzyć w pamięci jak wyglądały takie związki. Jej relacje, po przygodzie z Chrisem raczej przypominały te z Kanmi. Kumple którzy czasem odreagowują razem. To się chyba nazywa friend with benefits. Upiła spory łyk piwa i wydobyła z kieszeni paczkę papierosów. Nim jednak odpaliła spojrzała pytająco na Maki. - Palisz? Nie przeszkadza ci to?

- Nie palę ale jak chcesz to zapal.
- Maki słuchała z zafascynowaniem tych wieści spoza miasta. O innych związkach i w ogóle. Popijała przy tym piwa z poczęstunku nie przerywając opowieści swojej kumpeli która w oczach ich szefowej miała być jej dziewczyną.

- Ojej to takie pasjonujące! Strasznie bym chciała pojechać w taką trasę! - zawołała rozochocona jak mała dziewczynka na opowieści z dalekich krajów. - Ja nigdzie właściwie nie byłam. Nawet w mieście. Rzadko opuszczam naszą strefę. Co prawda tutaj właściwie wszystko mam czego mi potrzeba no ale jak czytam gazety albo słucham radia to tam jest tyle ciekawych rzeczy co chciałabym zobaczyć. - teraz masażystka zwierzyła się ze swoich trosk i wątpliwości. Zapewne Koi dbali o swoje kurki przynoszące złote gamble i nie cierpiały one głodu ani chłodu. I miały zapewniony standard jaki zapewne mógł im pozazdrościć niejeden mieszkaniec Pustkowii czy nawet Nowojorczyk. Ale wychodziło na to, że akurat Maki traktowała chyba te warunki trochę jak złotą klatkę i była ciekawa co jest poza tymi prętami.

- A dużo jest takich dziewczyn co chodzą z innymi dziewczynami tam na zewnątrz? Bo no ja kojarzę albo słyszałam o paru takich no ale chyba tutaj nie ma ich zbyt dużo. - Maki zamyśliła się gdy pewnie przeszukiwała zasoby własnej pamięci.

- A te wspólne kąpiele i chodzenie strasznie mi się podoba! Z tobą mogłabym to robić codziennie! A masaże? Czy takie pary robią sobie masaże? Bo strasznie lubię robić ci masaż. Jesteś bardzo ładna i zgrabna to sama przyjemność robić ci masaż. - blondynka siedziała przy stole, machinalnie bawiła się swoim piwem bardziej przejęta tymi opowieściami i planami jakie miały do zrealizowania.

Inu odpaliła papierosa słuchając zalewu pytań i przyglądając się masażystce. Na serio ładowała się w niezły bajzel. Nie dość, że będzie pilnowała przesyłki to jeszcze dziewczyny, która nigdy tyła poza strefę Koi nie ruszyłą.

- Czy dużo jest takich lasek.. - Powtórzyła pytanie odtwarzając w pamięci swoją ostatnią trasę. - raczej nie. Zdarza się, ale w trasie gdzie ciężko o gumki to chyba.. tak trochę bardziej zrozumiałe. Wiesz zabawa bez ryzyka.
Zamyśliła się na chwilę popijając piwo. - Z masażami też w sumie nie jestem pewna. Nie znam zbyt wielu osób, które umieją je robić. Chyba jednak nic nie stoi na przeszkodzie byś ty mi robiła. - Inu zaśmiała się. - Choć pewnie Kanmi będzie zazdrosny.

- No cudownie! Trochę by mi smutno było jakbym nikomu nie mogła robić masażu. Sprawia mi to dużo przyjemności. No a Kanmi też wydaje się sympatyczny to jemu też mogę robić.
- Azjatka o blond włosów nie widziała chyba większych problemów z tym, że ma komuś robić masaż. Zwłaszcza jak kogoś lubi i jej się podoba. Już raczej jakby nie mogła ich robić to widziała w tym pewną niedogodność.

- A właściwie z tym Leroy’em to o co chodzi? - zapytała gdy przypomniała sobie, że trzyma otwarte piwo w dłoni więc z niego skorzystała.

- Kanmi będzie zachwycony. - Inu zaśmiała się. - A Leroy. Chodzi o to, że gostek załatwia interesu dla Donny, która ewidentnie nadepnęła na Ayumi na piętę no i trzeba się dyskretnie dowiedzieć co to za interes. Czy Ayumi może na nim skorzystać, a przede wszystkim czy wyprawa na nim nie straci.

- Aahaa…
- blondynka skinęła głową na znak, że coś już zaczyna rozumieć. Przygryzła wargę gdy się tak zastanawiała nad sytuacją. W końcu uniosła spojrzenie znów na brunetkę z kolczykiem w nosie. - A to jak bym ci mogła pomóc? Bo ja to go chyba nawet nie znam. - zapytała w końcu oferując swoją pomoc.

Inu machnęła ręką.
- Nie martw się tym. Obiecałam, że cię stąd wyciągnę to to zrobię. - Uśmiechnęła się do Azjatki. - To co.. masz ochotę na wspólną kąpiel? Bali nie mam ale chyba zmieścimy się we dwie do wanny.

- O tak, chodźmy! No i przecież obiecałam ci masaż dzisiaj!
- Maki która akurat piła z butelki piwo energicznie ją odstawiła i zawołała tak radośnie jakby czekała na tą propozycję cały dzień. Z tego nadmiaru ekspresji trochę za mocno stuknęła denkiem butelki i teraz piwo spieniło się i zaczęło kipieć więc po pierwszym odruchu paniki Azjatka złapała butelkę w usta i próbowała spić tą kipiącą pianę co wyglądało dość zabawnie.

Inu chwyciła ścierkę i pomogła jej ogarąć bałagan, który przy tym powstał.
- To jeszcze zapierzemy ci ciuchy… najwyżej zostaniesz na noc albo ci coś pożyczę. - Odstawiła swoją pustą butelkę na blat kuchenny czując, że w jej głowie zaczyna się kręcić. Alkohol uparcie torował sobie drogę w jej organizmie. - Odkręcę wodę.

- Bardzo chętnię.
- dobiegł ją kobiecy głos zza pleców. W kamienicy w jakiej mieszkała nie było tak dobrze jak w apartamentach Koi. Więc by się wykompać trzeba było trochę namachać się ręczną, zgrzytającą pompą by stopniowo napuszczać wody co potrafiło nieźle rozgrzać. A, że woda była zimna to jeszcze trzeba było wrzucić tam gżałkę podpiętą do akumulatora by nagrzać wodę do odpowiedniej temperatury.

- A to jak teraz jesteśmy parą… Znaczy jak mamy tak wyglądać… To nie powinnyśmy zamieszkać razem? - masażystka stanęła w progu łazienki zastanawiając się znów nad kolejnym aspektem tego chodzenia ze sobą.

Inu spojrzała na nią lekko zaskoczona.
- Wiesz… to teraz by chyba wyglądało nieco podejrzanie jakbyśmy nagle zamieszkały razem po tym spotkaniu u Ayumi. - Inu zaczęła się rozbierać czekając aż grzałka doprowadzi wodę do ludzkiej temperatury. - Choć pewnie fajnie by było się spotykać, na jakiś obiad czy też na inne wspólne wypady.

- Tak myślisz?
- Azjatka zmrużyła oczy chyba troszkę zawiedziona taką odpowiedzią. Ale zaraz zajęło ją coś innego. Odstawiła swoją już i tak prawie pustą butelkę na zlew i weszła do łazienki. - No ja bym bardzo chciała się spotykać. U mnie to trochę trudno bo mieszkamy z dziewczynami jak w kurniku. Znaczy fajnie i bardzo je lubię ale nie bardzo jest okazja do trochę prywatności czy przyprowadzić tam kogoś z zewnątrz. - wyjaśniła gdy też zaczęła się rozbierać ze swoich ubrań.

- Możesz tu raz na jakiś czas nocować. - Inu odłożyła ubrania na znajdującej się w łazience szafce i odruchowo przeciągnęła. - Po prostu czasem po robocie po prostu wracam wykończona i padam w łóżku.. no i wieczorami też mnie tu czasem nie ma bo coś ogarniam. - Wyłączyłą grzałkę z prądu i wyjęła ją z wanny. - No.. powinna być dobra.

- Oj nie chciałabym się narzucać. Ja też często późno kończę. Właściwie to prawie zawsze. To może rzeczywiście byłoby trochę kłopotliwe jakbym tak miała przyjeżdżać tutaj po nocy.
- blondynka w międzyczasie zdjęła z siebie wszystko ukazując swoje całkiem przyjemne dla oka kształty. Złożyła swoje ubranie układając je obok ubrania gospodyni. Po czym sprawdziła wodę i widocznie była w sam raz po radośnie wskoczyła do wanny.

- Namydlić ci plecy albo coś innego? - zaproponowała z wesołym błyskiem w oko gdy zlokalizowała ekwipunek kąpielowy i zaczęła go namydlać.

- Chętnie skorzystam. - Inu weszła do wody usadawiając się przed masażystką. - Mogę cię odbierać… co ty na to?

- A macie już samochód? No i jej…
- masażystka zapytała gdy ciepło a nawet gorąco przyjęła swoją gospodynię. Pozwoliła jej oprzeć się o siebie więc ta czuła na plecach jej przyjemne, frontowe kształty. A flankowały ją równie przyjemne uda blondynki.

- Bardzo bym chciała żebyś mnie odbierała i byśmy spędzały noce razem. Mogłabym ci wtedy robić takie kąpiele i masaż za każdym razem. - uśmiechnęła się do niej nachylając się ponad jej barkiem aby popatrzeć z bliska z uśmiechem na jej twarz jakby taka perspektywa była bardzo miła.

- No ale prawda jest taka, że ja różnie kończę. Sama nie wiem o której dany dzień mi się skończy. Zależy od zamówień i klientów. Czasem już o 22-giej a czasem mocno po północy. - wyznała gdy teraz dla odmiany delikatnie nakierowała wytatuowane plecy Aamandy by ta się pochyliła do przodu eksponując te jej plecy. Po czym zaczęła je spłukiwać a potem przemywać z zauważalną wprawą.

- Auto stoi jeszcze w Warsztacie i pewnie jeszcze trochę tam postoi. - Inu obejrzała się na siedzącą za nią masażystkę i widząc jej twarz jakoś odruchowo pocałowała policzek Maki. - No ale wiesz… zawsze możemy się dogadać. Zawsze raźniej jest nawet jechać autobusem. Chyba, że mam cię zamawiać do domu. - Rzuciła na koniec nieco żartobliwym tonem.

- Ja się zgadzam! - zawołała radośnie Azjatka do pleców Inu. Skończyła mydlić jej plecy i zaczęła spłukiwać je ciepłą wodą. Co tą prostą czynność umiała wykonać w jakiś delikatny i kojący sposób. Gdy plecy Amandy już były czyste blondynka znów ugościła je na sobie po czym zaczęła kolejny etap mydlenia. Tym razem ramion drugiej kobiety.

- Znaczy byłoby mi bardzo przyjemnie jakbyś po mnie przyjeżdżała. Ale po prostu nie chciałabym byś czekała nie wiadomo ile w poczekalni. Może zapytam szefowej to coś wymyśli bym jakoś wcześniej kończyła. - masażystka chciała być maksymalnie elastyczna i bardzo jej zależało na tym by nie męczyć przepatrywaczki tymi wspólnymi spotkaniami. Na razie jednak namydliła jedno jej ramię a potem drugie. Na oddzielny etap zasłużyły sobie dłonie które Maki pieczołowicie czyściła jakby już zaczęła robić ten wspomniany masaż. A uczucie było całkiem przyjemne.

- Wiesz… to nie musi być codziennie. Może by się udało dwa.. trzy razy w tygodniu. - Inu czuła jak jej ciało się rozluźnia. Wyjęła nogi z wody i ułożyła je na krawędzi wanny, przez co i jej ciało mocniej oparło się o masażystkę. - Może na coś takiego się zgodzi?

- Może…
- masażystka skończyła dbać o jedną dłoń gospodyni i zajęła się drugą. Sama zaś nieco ułożyła się głębiej wannie tak, że teraz mogły obie przyjąć pozycję półleżącą z czego przepatrywaczka wygodnie sobie leżała na masażystce.

- Może gdyby Ayumi coś powiedziała w tej sprawie to by pewnie dało się załatwić od ręki tak jak ten wyjazd. No ale sama nie wiem… Dzisiaj była dla nas bardzo miła. Nie wiem czy by się zgodziła znów pójść nam na rękę. W końcu to moja praca obsługiwać klientów w “Fugu”. - masażystka zdradziła partnerce nad czym tak się zastanawia podczas szorowania jej drugiej dłoni. W końcu skończyła i znów zaczęła spłukiwać a potem namydlać gąbkę przed dalszymi etapami kąpieli.

- Spytaj na razie swoją szefową... może jak uda mi się zdobyć informacje o Leroyu to uda mi się też coś wyhandlować w twojej sprawie. - Inu przymknęła oczy pozwalając sobie na długo wyczekiwany odpoczynek. To było dziwnie ale było jej dobrze tak leżeć na innej kobiecie. W sumie nie miała doświadczenia czy nie byłoby jej tak dobrze z facetem.

- Dobrze. - Maki nie ciągnęła dalej tematu tylko zajęła się tym co miała przed sobą. Czyli wykąpaniem swojej partnerki. Spienioną gąbką zaczęła teraz zajmować się obojczykami, mostkiem i piersiami przepatrywaczki a na osłodę całując ją w policzek.

- Ale masz wspaniałe te cycuszki! - zachichotała wesoło potrząsając wspomnianym elementem anatomii Amandy. Piana przyjemnie pieniła się na mokrej skórze i jeśli się to oglądało to nawet sam widok mógł mocno przykuwać uwagę. Jak ta mieszanina kobiecych dłoni, piersi i piany miesza się ze sobą nawzajem.

- Ta… - Inu czuła narastające podniecenie od całej tej “zabawy”. Cóż.. ładowała się w potworne gówno, mogła skorzysta, że jej udawana partnerka ma bardzo zwinne paluszki. Obróciła się nagle wtulając swoje piersi w biust masażystki. - Będziesz musiała się na serio postarać z tym masażem.

- Oh, Inu, zrobię ci co tylko zechcesz.
- Maki obiecała bardzo chętnie i równie chętnie przyjęła Amandę do siebie obejmując ją mokrymi ramionami i całując w usta. A gospodyni poczuła jak ją oplatają i przytulają te mokre uda, ramiona i usta sympatycznej Azjatki. Inu odpowiedziała zachłannie na pocałunki wtulając się w masażystkę. Jej dłonie przesunęły się po ciele Maki ciesząc się gładkim ciałem Azjatki.

Masażystka przyjęła te zabawy całkiem ciepło. A nawet gorąco. Sama też syciła swoje dłonie i usta ciałem drugiej kobiety jakby badała je po raz pierwszy i nie miała go dość. W pewnym momencie oderwała się od ust Amandy uśmiechając się łagodnie.

- Wiesz tu na górze już chyba ci wszystko wyczyściłam. Mam się teraz zająć twoim dołem? - zaproponowała z filuternym uśmiechem wymownie przesuwając dłoniami z mokrych pleców przepatrywaczki na jej pośladki i uda.

Amanda czuła jak jej trawi zaczyna trawić przyjemny gorąc tylko potęgowany przez alkohol płynący w jej żyłach. Czemu to wszystko było tak cholernie przyjemne? Toż to inna laska. Na uwagę masażystki przerwała pocałunki składane na jej szyi i obojczykach.
- Chętnie. - Inu podniosła się i stanęła w wannie by Maki miała do niej dobry dostęp.

Zawodowa łaziebna z wielką wprawą i ochotą przystąpiła do zabiegów higieniczno - pielęgnacyjnych nad dolnymi partiami swojej gospodyni. Gdy ta wstała ociekając wodą i mydlinami Azjatka o blond włosach znów obficie namydliła gąbkę aż spieniła się obficie. A następnie zaczęła przesuwać nią po mokrym ciele stojącym nad nią. Zaczęła od brzucha kierując się coraz niżej aż tam gdzie sięgała woda. Gąbka kierowana wprawną dłonią przyjemnie podrażniała o pobudzała wymoczone ciało.

- Podniesiesz nóżkę? - Azjatka spojrzała w górę mokrego ciała łapiąc z Amandą figlarny kontakt wzrokowy i pytająco głaskając jej łydkę wystającą ponad poziom wody.

- Jeśli.. tak będzie ci wygodniej. - Inu oparła się o ścianę by nie wywrócić się od tych wszystkich mydlin i wody po czym podniosła nogę opierając ją na krawędzi wanny.

- Będzie w sam raz. - Maki uśmiechnęła się z samozadowoleniem i pieczołowicie zaczęła przemywać dół łydki, kostkę i stopę stojącej nad nią brunetki. W końcu delikatnie wzięła jej stopę w jedną dłoń i zaczęła ją czyścić od spodu i każdy jej zakamarek.

- Chyba już, poczekaj sprawdzę… - masażystka miała minę jakby bawiła się przednie. Z udanym namysłem przystawiła twarz do stopy chcąc sprawdzić jej zapach a w końcu pocałowała ją i przesunęła po niej językiem. - O tak, myślę, że już. Chyba, że chcesz jeszcze raz. - zapytała tam z dołu z miną niewinnego urwisa.

Inu patrzyła na nią nieco zaskoczona. Nikt nigdy nie robił dla niej takich rzeczy. Miała tylko nadzieję, że mydliny zasłaniają nieco to jak rozpalona była.
- To może druga noga? - Zaproponowała, siląc się na żartobliwy ton.

- Świetny pomysł. - Azjatka wydawała się bawić w najlepsze tą kąpielą. Odłożyła jedną stopę na miejsce i zamieniła na drugą. Ją też z uczciwością i zapałem wyczyściła do czysta składając na koniec certyfikat jakości swoich usług w postaci całusa. Teraz już cały dół gospodyni był wyczyszczony jak należy.

- Chyba już. - Maki spłukała gąbkę i odłożyła ją na miejsce. Po czym sama wstała bardziej zrównując się poziomem do stojącej gospodyni. - Gotowa do wyjścia na masaż? - zapytała ze spojrzeniem wesołego chochlika i podobnym uśmieszkiem.

- Chyba tak. - Inu zaśmiała się i powoli wyszła z wanny, po czym pomogła to azjatce pójść w swoje ślady. Dopiero wtedy jakby się zreflektowała. - A ty nie masz na nic ochoty?

- Owszem mam.
- druga z kobiet też wyszła z wanny robiąc nieco tajemniczą minkę. I tak samo jak pierwsza ociekała nadmiarem wody i bił od niej mydlany aromat. - Mam niesamowitą ochotę zrobić ci kompleksowy masaż. - roześmiała się radośnie jakby udało się jej właśnie zmalować jakiś udany figiel czy inny żart. - Które ręczniki bierzemy? - zapytała bo w tej materii potrzebowała jednak pomocy gospodyni.

- Tobie polecam czysty. - Inu sięgnęła na jedyną w łazience półkę i zdjęła z niej złożony ręcznik. - Jakbyś kiedykolwiek potrzebowała, to po prostu bierz je stąd. Wszystkie inne w łazience są w różnym stadium użycia.

Amanda wytarła się szybko i owinęła ręcznikiem osłaniają te co bardziej newralgiczne miejsca. - No to teraz zajmijmy się tym na co masz ochotę.

- Dobrze.
- masażystka zgodziła się pogodnie do tego wszystkiego co mówiła i proponowała gospodyni. Poszła za nią do sypialni na chwilę tylko zbaczając z trasy aby przynieść swoją torbę i swój ekwipunek jaki tam miała.

- Połóż się wygodnie, rozluźnij się. - poprosiła Amandę co nie było zaskoczeniem bo coś podobnego mówiła na początku każdego masażu. Gdy brunetka ułożyła się wygodnie Azjatka roztarła w dłoniach jakieś mazidło i zaraz potem przepatrywaczka poczuła na sobie jej przyjemny dotyk dłoni. Zaczęła dość standardowo od rozluźnienia mięśni karku i barków. Trochę mniej standardowa była jej pozycja. Pozwoliła sobie bowiem usiąść na swojej partnerce podczas gdy wcześniej raczej zaczynała siadając z boku.

Inu położyła się nago na ręczniku i poddała dotykowi Maki. Było cudownie.. jak zwykle.
- Wzięłaś sprzęt do Ayumi. - Wymruczała czujac jak jej ciało zaczyna się rozluźniać.

- Tak. Myślałam, że jeśli mnie nie rozszarpie na miejscu to będzie chciała masaż. Zazwyczaj po to mnie wzywa. - przyznała Maki pracując rączkami na łopatkach i kręgosłupie gospodyni. Rozcierała tą przyjemną, ciepłą masę w jej skórę i mięśnie.

- Ja się obawiałam, że może znów mnie czymś naćpie i karze wytatuować, tym razem na twarzy. - Inu przyznała się do swoich przemyśleń ze spotkania z szefową, pomrukując przy masażu.

- Oj nie sądzę by coś takiego ci szykowała. - Maki uśmiechnęła się co Amanda wyczuła mimo, że mając ją za i właściwie na swoich plecach nie widziała jej twarzy. Azjatka która miała odgrywać jej dziewczynę czule pocałowała ją w kark dla dodania otuchy.

- U nas raczej mało kto tatuuje sobie twarze. No i, że tak powiem jesteś od kontaktów z innymi. No spoza Koi. To taki tatuaż na twarzy mógłby ci to utrudnić. - masażystka przesunęła swoje wdzięki gdzieś na pośladki brunetki a sama zaczęła ugniatać i rozciągać środkowy odcinek jej pleców.

- Ja się zastanawiałam co będzie jakby poprosiła mnie o masaż. To znaczy raczej przyjemnie mi się ją masuje bo jest dla mnie bardzo miła i w ogóle. No ale jakby dzisiaj chciała to nie wiem co bym zrobiła. - masażystka zrewanżowała się swoimi wątpliwościami jakie miała podczas niedawnej wizyty u szefowej.

- To nie były tylko masaże, co? - Inu zaczynało się robić przyjemnie gorąco w miejscach gdzie Maki masowała. - Może naprawdę skończyłoby się trójkątem… nie wiem… nigdy nie robiłam takich rzeczy.

- A ja robiłam.
- Maki chyba rozbawiło to własne stwierdzenie bo rzuciła je całkiem beztrosko. Przesunęła się znów kawałek niżej przejeżdżając swoim wnętrzem przez pośladki leżącej kobiety. A sama zajęła się okolicą jej krzyża.

- Myślę, że mogłoby być całkiem ciekawie. Ty, ja i ona. - zachichotała wesoło jakby właśnie to sobie wyobrażała. I widocznie nie wyobrażała sobie takiego zestawu jako coś strasznego.

- Ja… chyba nie jestem dobra w takie rzeczy. - Inu czuła jak gorąc wypełnia jej ciało. Maki potrafiła ją rozkręcić… tylko czy potrafiłaby odprężyć się przy Ayumi? Jakoś w to wątpiła. - Wiesz… seks i tak dalej.

- Za dużo o tym myślisz. Myślenie nie jest za bardzo pomocne w takich sprawach. Lepiej się poddać emocjom, atmosferze, dotykowi…
- Maki mówiła cicho znów przesuwając się kawałek niżej. Siedziała już gdzieś na połowie nóg brunetki a sama zaczęła pracować nad jej pośladkami. Cierpliwie przesuwała po nich dłońmi, palcami, piąstkami i kciukami wlewają w ciało relaksujące uczucie. Z tą atmosferą i dotykiem rzeczywiście zdawała się wiedzieć co mówi gdy właśnie prezentowała tą teorię w praktyce.

- Ayumi prywatnie jest całkiem miła. Jak zaprasza do siebie to jest gospodynią. Jej goście podlegają jej opiece a ona zadba by nic się nikomu nie stało i nie brakowało. Dlatego miałam cichą nadzieję, że skoro zaprasza nas do siebie do domu to nic mi może jednak nie zrobi. Jakby chciała zrobiłaby to gdzie indziej. Ale i tak się strasznie bałam. Ale potem mi strasznie ulżyło, że prawie była gotowa tam tańczyć i skakać z radości jak się zorientowałam, że nic mi nie zrobi a nawet mogę jechać z wami i jak nam się uda to dostanę awans! Ojej! Własny salon! Przecież ja w ogole nie jestem Japonką! W życiu nie mogłabym być kimś więcej niż zwykłą dziewczyną od masowania klientów! - masażystka z pczątku tłumaczyła cierpliwie i łagodnie jak to się mają te wschodnioazjatyckie maniery i tradycje. Brzmiało jakby w samym gniazdku Ayumi było najbezpieczniej z samą Ayumi. Przynajmniej gdy było się jej gościem. Ale gdy tak w natłoku skojarzeń blondynka doszła do tych ofert i propozycji szefowej nie mogła się powstrzymać od radosnego i pełnego ekscytacji tonu.

Amanda lekko się spięła czując dotyk na swoich pośladkach. No to Maki zaraz zauważy jak bardzo już udało się jej nakręcić szewnaczkę. Zaklęła w myślach na swą słabość. W końcu jednak zaczęła się znów rozluźniać uznając, że co ma być to będzie. Musi się oswoić z tym, że z własnej głupoty robi za lesbę.

- Wiesz… ja tam byłam pierwszy raz. - Mruknęła starając się zapanować nad własnym głosem. - Niestety znałam ludzi, którzy potrafili gościom podać trutkę. No ale… cieszy mnie że Ayumi taka nie jest.

- Nie jest. Jeśli coś do ciebie ma to wezwie cię na dywanik. Więc nawet wtedy masz szansę się wybronić swoje zdanie.
- Maki dodała na osłodę i uspokajająco pocałowała gospodynię w ten już nawilżony i wymasowany pośladek. Nie zachowywała się jakby dojrzała albo działo się coś niestosownego. Za to znów przesunęła się niżej, gdzieś na łydki Amandy aby móc swobodnie sięgać do jej ud którymi zaczęła zajmować się teraz.

- No tak dla ciebie to był pierwszy raz. To pewnie był duży stres tak być u szefowej. Ale chyba cię lubi. I ufa. A przynajmniej jesteś jej potrzebna. Inaczej by cię nie zaprosiła do siebie na prywatne rozmowy i gościnę. No i następnym razem powinno być chyba łatwiej. - masażystka starała się wygnać troski i wątpliwości z serca i umysłu gospodyni tak samo jak jej dłonie stres i zmęczenie z jej ciała.

- A u mnie to tak jest. U dziewczyn też. Większość klientów przychodzi do “Fugu”. Ale też nie tak rzadko ktoś nas zamawia jeśli go stać. Albo ją. Zwłaszcza u nas w rodzinie. Dlatego znam tutaj trochę osób i apartamentów. Ayumi się rzuca w oczy bo jest jedyną kobietą na tak wysokim stanowisku. Czasem się zastanawiam czy nas nie zamawia dlatego, że podobni jej mężczyźni tak robią. Chociaż zawsze była dla mnie bardzo miła i dobra. Nie działa mi się u niej żadna krzywda. - masażystka z czułością i zaangażowaniem ugniatała, rozcierała i głaskała jedno a potem drugie udo Amandy. Wciąż tłumacząc jak to jest u Koi, Ayumi i całej reszcie.

- Yhym… - Inu chciała coś skomentować ale ugryzła się w język. Skoro Ayumi była taka “miła i dobra” to czemu Maki tak bała się w Fugu z nią spotkać? Cholerni Azjaci.. kto ich zrozumie. Amanda czuła jak wraz z masażem znikają wszystkie słabe wspomnienia z tego dnia. Metal… i ten gostek z autobusu. Nawet o pokraczne spotkanie z Ayumi z poranka. Będzie musiała rano wskoczyć do Kanmi i pogadać o tym musclecarze. Tylko nagle zdała sobie sprawę, że przy takim bombardowaniu myślami nieco ciężko się jej skupić. - Ech.. jakoś wciąż mam za dużo zmartwień w głowie. Ten Leroy… i cała ta wyprawa.

- A kto to jest ten Leroy? Dlaczego Ayumi tak na nim zależy?
- masażystka zapytała łagodnie siadając teraz na stopach masowanej kobiety. A sam zaczęła zajmować się jej łydkami. Jej dotyk wlewał łagodne rozluźnienie i przyjemność w ciało napełniając je nową, pozytywną energią.

- To jedyna osoba spoza Koi, która jedzie z nami. Wiesz… ktoś nie z rodziny. - Inu westchnęła i przewróciła się na plecy by spojrzeć na azjatkę. - Ayumi mu nie ufa. No to trzeba sprawdzić kto to i czy nie nabroi.

- Aha.
- Maki skinęła blond główką pozwalając się Amandzie przewrócić na plecy ale została tam na jej dołach. Gdy już masowana ułożyła się wygodnie masażystka ujęła ją za kostkę i zaczęła ugniatać i rozciągać mięśnie w tym miejscu. Przynosząc powolnymi ruchami taką samą przyjemność jak wcześniej z innych partii ciała Inu.

- To chyba go nie znam. Może jakbym go zobaczyła a był u nas to bym poznała. Ale tak z imienia to nie wiem o kogo chodzi. - powiedziała po chwili gdy palcami pieściła właśnie opuszki dolnych palców Amandy. - No ale jakbyś potrzebowała do czegoś mojej pomocy to powiedz. Zrobię co będę mogła. - Azjatka widocznie nie chciała zostawiać swojej dziewczyny samej z tym zadaniem jakie dostali od szefowej.

- Wiesz… nie wiem co to za typ… wolałabym cię nie narażać. - Inu uniosła się lekko na przedramionach i przyglądała się przez chwilę swojemu gołemu ciału i pracującej nad nią nagiej azjatce. Cały czas zastanawiała się, czy Maki ma ochotę na więcej. Powoli uniosła już wymasowaną stopę i przesunęła jej palcami o wargach masażystki, chcąc nawiązać do ich zabawy w kąpieli.

- Wiesz… chyba dla Ayumi to i tak tkwimy w tym razem. - skośnooka blondynka uśmiechnęła się delikatnie wzruszając ramionami uważając chyba, że i tak już w tym tkwią obie. A na sugestię na swoich ustach też zareagowała pozytywnie czując taką zachętę ze strony Amandy. Pocałowała jej stopę po czym zaczęła przesuwać ustami a w końcu i językiem po różnych zakamarkach tej stopy. Od spodu i od wierzchu, z jednej i drugiej krawędzi, od palców po kostkę i z powrotem.

- A w ogóle wiesz jak go znaleźć? Wiesz jak wygląda? - Maki odłożyła stopę Amandy na swoje uda po czym skropliła gęste krople żelu na swoich piersiach. Nawet samo patrzenie na to jak jej piersi a potem i brzuch robią się coraz bardziej błyszczące było bardzo przyjemnym doznaniem. Jej krągłości wydawały się jeszcze bardziej krągłę, jędrne i zachęcające by poznać się z nimi bliżej.

- Ta… niestety nic szczególnego. Ot brunet w średnim wieku. Coś w okolicy metra osiemdziesięciu. - Jej wzrok wędrował z zachwytem po piersiach masażystki. - Śliczne.

- Dziękuję. Twoje też są śliczne.
- Maki wyglądała na rozpromienioną i szczęśliwą. Jakby właśnie mogła dzielić swoją pasję z kimś kogo lub i jej się podoba. Znów uchwyciła wymasowaną już stopę w swoje uzdolnione dłonie ale tym razem przyłożyła ją sobie do tych swoich pełnych piersi które miały wygląd i konsystencję jakby stworzono je do podziwiania i zabawy.

- Pobawisz się chwilkę sama? A ja do kończę robotę tutaj. - masażystka puściła już tą zadbaną stopę Amandy zostawiając jej swobodę manewru na swoim torsie. A sama sięgnęła po drugą o którą jeszcze nie miała okazji zadbać.

- A myślisz, że on lubi masaż? - zapytała ugniatajac paluszkami palce drugiej kobiety. - Może mogłabym mu zrobić? No nie wiem jak to by mogło pomóc. Ale może byłaby jakaś okazja do spotkania. W “Fugu”, tutaj albo gdzieś na mieście. No nie wiem gdzie by go można spotkać. - Azjatka o blond włosach zaproponowała coś od siebie jak mogłaby dorzucić swoją cegiełkę jako wkład w tą sprawę z Leroy’em. Ale zostawiła Amandzie ocenę czy to by mogło jakoś pomóc.

- Mogę go spytać jak już uda mi się go jakoś złapać. - Inu przez chwilę uważnie obserwowała co Azjatka robiła z jej stopą. "Pobawisz się sama"... Poczuła się jak dziecko, któremu rodzic kazał wyjść do drugiego pokoju, bo przeszkadza w pracy. Mruknęła coś pod nosem i sięgnęła do własnych piersi. Powoli zaczęła ugniatać te dwie krągłości.

- To zapytaj. A masz jakiś pomysł jak go złapać? Gdzie? - masażystka wydawała się nakręcać tą zabawą coraz bardziej. Policzki jej zaczynały płonąć a oddech przyśpieszył. Starannie wygnała wszelkie troski i zmęczenia z masowanej stopy. A potem, podobnie jak poprzednią, znów zaczęła pieścić ją swoimi ustami i utalentowanym języczkiem. Zaczęła od palców które z jednej strony leżąca na wznak Amanda widziała jak pojawiają się i znikają w ustach Azjatki. A z drugiej czuła tam, daleko w dole, tą przyjemną, ciepłą wilgoć jej ust.

- T… ta… - Głos Inu stał się rozpalony. Wiedziała że w tym miejscu jest jeszcze jedno cholernie wilgotne miejsce i nie jest to jej wyschnięte na wiór gardło. Gadanie o Leroyu nie było tym na co miała ochotę. Wolną stopą sięgnęła pomiędzy uda azjatki chcąc sprawdzić czy i ona tak mocno reaguje na tą całą sytuację.

Maki chyba zapatrywała się na sprawę rozmowy i obecnych aktywności bardzo podobnie jak Amanda. Jej uda gościnnie się rozchyliły szerzej aby ugościć w sobie stopę drugiej kobiety. I jak ją Inu sprawdziła w tym miejscu okazało się, że pod względem temperatury i wilgotności też reagują na tą sytuację podobnie. Zresztą jęk masażystki i to jak ją aż trochę wygięło w łuk do tyłu też brzmiał i wyglądał bardzo zachęcająco. Na pewno nie sugerował przerwania zabawy. Azjatka położyła trzymaną stopę przepatrywaczki na swoich jędrnych piersiach i otulając ją tymi swoimi przednimi atutami. A gdy dawała radę to nadal starała się użyć swoich ust aby wzmóc doznania swoje i swojej partnerki.

Inu poruszała leniwie stopą znajdującą się między udami masażystki przyglądając się jej z zachwytem. Drugą nogą z przyjemnością opierała się o wyeksponowane krągłości Azjatki.

Przyjemność widocznie była obopólna. Bo im głębiej stopa Amandy wwiercała się we wnętrze swojej masażystki tym gwałtowniejszą reakcję wywoływała. Maki w końcu straciła rytm a by zachować równowagę musiała podeprzeć się na ramionach. Do tego jej twarz, jęki i mowa ciała też wyraźnie wskazywały, że przeżywa właśnie coś bardzo przyjemnego. I to aż do kulminacyjnego momentu gdy przez jej nagie ciało przeszła seria wyraźniejszych jęków i spazmów. Co wywołało na twarzy Amandy uśmiech satysfakcji.

- Osszz tyy… Czekaj… Zaraz ci się odpłacę… Tylko złapię oddech… - wykrztusiła z siebie azjatycka blondynka jeszcze przez spazmatycznie łapany oddech. Zabrzmiało to trochę jak jakaś pogróżka i żądza odwetu. Chociaż raczej takiego jaki chyba dla obu stron byłby tak samo przyjemny. Nawet pogroziła brunetce palcem chociaż zaraz potem posłała jej też słodkiego całusa.

- Och… już się boję. - Bezczelnie pochwyciła Maki za włosy przyciągając ją do siebie i pocałowała ją namiętnie nie pozwalając kochance złapać oddechu. Drugą ręką docisnęła jej ciało do siebie. Wysmarowane olejkiem gorące piersi przyjemnie ogrzewały jej własne krągłości.

- No i słusznie. Teraz zrobię ci straszne rzeczy. - mimo wszystko Azjatka próbowała dalej ciągnąć te pogróżki. Nawet jak już leżała na swojej kumpeli i właśnie skończyły się całować. Ale wyszło jej raczej tak jakby się droczyła z przyjaciółką o jakąś drobnostkę a nie słała jej jakieś pogróżki. Zwłaszcza, że zaczęła swój popisowy masaż gdy jej palce i usta spoczęły na tych drugich ustach. A potem twarzy i szyi. Zaś jej przednie jędrności zaczęły ugniatać i podrażniać ciało kochani. Zaczynając zresztą od jej piersi.

- Yhym… - Inu z trudem wydusiła z siebie coś podczas tych pieszczot. Trzeba była przyznać Maki, że potrafiła zepchnąć wszystkie myśli Amandy na dalszy plan.

Masażystka wyglądała na bardzo zadowoloną z tego, że ma okazję odpłacić się pięknym za nadobne. Swoje piersi, dłonie i usta przenosiła stopniowo na coraz niższe partie ciała przepatrywaczki. Przeszła tak cały szlak od jej ust, przez drgające piersi, szybko oddychający brzuch aż rozgościła się na dobre między jej udami. Tam Amanda po raz kolejny miała okazję odczuć na sobie całą plejadę atutów i wdzięków Azjatki. Od jej jędrnych piersi tak stanowiącą tak przyjemną poduszeczkę na jej podbrzuszu, przez utalentowane palce aż po swoje pełne usta. Teraz rzeczywiście zyskała okazję aby odwdzięczyć się Amandzie za ten podstępny atak z początku ich zabawy.

Inu wiła się na łóżku z rozkoszy. Przytrzymywała głowę Azjatki do swego ciała czując, że zaraz oszaleje jeśli ta mała cholera jej nie doprowadzi.
- Jeszcze. - Wyjęczała delikatnie popychając Maki ku dołowi.

Wydawało się, że obie dążą do tego samego celu i podobnymi metodami. Tylko podział ról miały inny. Jednak Maki zachowywała się jakby taki układ jej odpowiadał i czuła się jak ryba w wodzie. Zachęcona dłońmi partnerki jakie ją do siebie przyciskały ujawniła swoje talenty w penetracji tego tematu. Tak skutecznie, że Amanda też poczuła tą samą, rozlewającą się przez jej ciało falę przyjemności jaka niedawno wstrząsała azjatycką blondynką. Ta zaś wyglądała na usatysfakcjonowaną przebiegiem tych łóżkowych manewrów. W końcu podczołgała się tak by znaleźć się trochę obok a trochę na przepatrywaczce przytulając swoje udo do jej szybko oddychającego brzucha.

- Wiesz? Coś mi się wydaje, że polubię te chodzenie z tobą i noclegi u ciebie. I jak tam ma wyglądać cała podróż to aż się nie mogę doczekać wyjazdu! - Maki z zaczerwienioną twarzą i kroplami potu na skroniach też miała jeszcze kłopoty z uregulowaniem oddechu. Ale nie przeszkodziło jej to pocałować Amandy w policzek i usta gdy zrównały się ze sobą twarzami. Zaśmiała się wesoło i beztrosko jakby ta wspólna podróż teraz zapowiadała się jeszcze ciekawiej niż do tej pory.

- Ta.. coś czuję, że nie będę się musiała martwić zimnymi nocami. - Inu chwilę odpowiadała na pocałunki tuląc do siebie Azjatkę. W końcu jednak naciągnęła na nie obie kołdrę.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-04-2020, 17:05   #25
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 2053.IV.11 pt, wieczór, NYC

Czas: 2053.IV.11 pt, wieczór
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Świateł, mieszkanie Julie
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz b.zimno, łagodny wiatr, mżawka


- To poczekasz? Ja się szybko przebiorę. - rzekła blondynka o niezbyt długich włosach i kolczykiem w dolnej wardze zostawiając gościowi szklankę poczęstunku. Zdążyły spotkać się przed siedzibą dawnego ONZ jakąś godzinę temu. Jeszcze widno było. Zresztą teraz jeszcze też. Chociaż pogoda była pod psem. Czyli typowa dla tego miasta. Od rana panowała zimnica. Z rana padał deszcz a przez resztę dnia chmury kłębiły się jakby lada chwila znów miało lunąć. Chociaż nie lunęło. Ale i tak było wilgotno, szaro i ponuro. Do tego podmuchy wiatru ochładzały dodatkowo, że chociaż temperatura niby była na plusie to zimna wilgoć kradła ciepło z każdego odsłoniętego fragmentu ciała. Dlatego bez kurtki czy płaszcza nie było sensu wychodzić. Pomijając, że w tym mieście powietrze miało zwyczaj być widoczne i dało się je kroić nożem a do tego jak miecz nad głową wisiała groźba, że w każdej chwili buchnąć może jakimś syfem z którejś ze szczelin. Więc na ulicach dominowały zatukane w płaszcze i peleryny postacie.


---



Przedpołudnie



Grafik na ten dzień Amanda miała dość zajęty. Chociaż bez urwania głowy. Z samego rana, właściwie to już późnego ranka a może wczesnego przedpołudnia wygrzebała się z własnego łóżka razem z azjatycką blondynką. Maki pracowała prawie codziennie ale nie pracowała od rana. Więc mogły sobie pozwolić by pospać dłużej. Azjatka przy śniadaniu była cała w skowronkach i wczorajszy wieczór a zwłaszcza końcówkę, wspominała z sympatią i ciepłym uśmiechem. Zgodziła się też dołożyć coś do wspólnego garnuszka na tą drogę.

- Oj Inu, i tak chciałam ci zapłacić tysiaka za tą podróż no to jak już z wami jadę to i wam zapłacę tego tysiaka za bilet. Mam nadzieję, że to nie ograniczy naszych relaksujących masaży w czasie wolnym. - Maki roześmiała się wesoło nie robiąc żadnych trudności z tą kasą. Tylko nie teraz bo teraz nie miała ze sobą takiej gotówki. Ale była się gotowa umówić z przepatrywaczką gdzie i jak może jej przekazać te pieniądze.

- A kiedy spotkamy się następnym razem? Teraz zaczyna się weekend no to będę mocno zajęta. No ale dlatego też będę w “Fugu” gdybyś mnie potrzebowała. - chciała wiedzieć gdy już się rozstawały przed domem zamieszkałym chyba przez wszystkie dziewczyny z “Fugu” dokąd Inu odprowadziła swoją masażystkę. Stały tak jeszcze chwilę pod ponurym niebem i na ulicy zawiewanej nieprzyjemnym wiatrem.


---



Południe



Potem przyszła kolej na spotkanie z Kanmi. To akurat nie było takie trudne. Wystarczyło wziąć podwózkę konną furgonetką do ich ulubionej knajpy “U Marcusa”. Zastała go akurat jak coś jadł. Zapewne śniadanioobiad sądząc po południowej porze doby i obfitości posiłku. Blondyn był żywo zainteresowany jak poszło spotkanie z Ayumi i co z tego wyszło.

Za to pytania o czarnego muscle cara z białą, płonącą czachą na masce chyba się nie spodziewał. Zastanowił się chwilę przeżuwając kolejny kęs i wpatrzony gdzieś w podłogę za stołem.

- Taakk… Chyba tak… Chyba kojarzę podobną furę. Nie wiem czy to ta. Ale widziałem ją parę razy na mieście. Ma niezłego kopa. To chyba ma taką ktoś z Dzielnicy Świateł. Może ktoś z Psów ale nie jestem pewny. Tak słyszałem tylko. - rzekł z roztargnieniem gdy próbował się przeorać przez zasoby swojej motoryzacyjnej pamięci. A tych zasobów o furach, silnikach, kierowcach, trasach miał całkiem sporo.

Przy okazji zrewanżował się wieściami o ich Land Roverze. Dzisiaj zaczęli montować osłonę przeciwwodną silnika. No to z parę dni potrwa. Ale z pracującym weekendem no to na poniedziałek, wtorek no na środę już na pewno powinno być zrobione. Reszta zamówionych bajerów była już zamontowana więc jeśli coś się nie spieprzy albo nie urodzi no to po tym terminie odzyskają swoją maszynę. No ale na razie do tej pory nie udało mu się zdobyć choćby namiaru na sprawne CBR.


---



Popołudnie



Popołudniu było zebranie w siedzibie Koi. Skład był szczuplejszy niż ostatnim razem. Właściwie poza Inu była tylko Ayumi i Hori. Ale w końcu Amanda odpowiadała za ich furę a Hori za resztę konwoju. I Japończyk nie meldował o jakichś większych trudnościach. Jeszcze parę dni i gdzieś do połowy tygodnia pojazdy powinny być gotowe do drogi. Zostały jeszcze te CB radio bo jednak nie było go tak łatwo zdobyć. Chociaż trafił na handlarza który mu obiecał, że sprowadzi, znajdzie i tak dalej. Więc była szansa, że może się uda to załatwić w przyszłym tygodniu.

Podobnie z przeróbką ciężarówki jaka miała przewozić krwistoczerwone Porsche. Dźwigary na beczki były już zrobione. Beczki też sprowadzono. Więc można było już załadować przesyłkę na pakę i zasłonić ją tymi dźwigarami. Hori zaprosił nawet na małą demonstrację do chłodnych pomieszczeń podziemnego parkingu. No i rzeczywiście tam już okularnik Sadao prezentował mechanizm. Okazało się, że zrobił to jako rampę jaka unosiła się do góry. Trochę podobnie jak kiedyś montowano drzwi do garaży. Rampa wraz z beczkami unosiła się do góry. Tylko hydraulika napędzająca rampę miała swój limit więc mechanik sugerował, że beczki lepiej by nie były napełnione do końca. Przynajmniej nie wszystkie. No ale gdy się rampa uniosła w kontenerze ciężarówki przezentował się ukryty za nią garaż akurat na jedną osobówkę. A jak się opuściła po paru chwilach to wyglądało to jak tył ciężarówki przewożącej beczki.

Natomiast nie było Leroya. Może uznał, że jak się zjawia raz na tydzień to wystarczy a w poniedziałek przecież był. Może więc pokaże się w ten poniedziałek po weekendzie gdy też Ayumi planowała kolejne zebranie. Ale dała znać, że spieszyć się z wyjazdem w tak daleką trasę nie trzeba więc chyba w przyszłym tygodniu raczej nie ruszą w drogę. By można było dopiąć przygotowania na ostatni guzik. I Hori wydawał się być zadowolony z takiego werdyktu.

- A jak dotarłyście wczoraj z Maki do domu? Wszystko dobrze? - już gdy Hori wyszedł i Ayumi też zbierała się do wyjścia zapytała jeszcze w progu Inu o tą końcówkę wczorajszego wieczoru. Przez całe spotkanie szefowa wydawała się miła i żadne z wieści jakie przynieśli z miasta jej podwładni jej nie rozzłościło. Ile ten luz w grafiku miał wspólnego ze sprawą Leroy’a tego Inu nie wiedziała. Ale nie można było wykluczyć, że to może być jeden z powodów wyrozumiałości szefowej co do czasu potrzebnego na przygotowania.


---



Zmierzch



Po powrocie do domu Amanda wreszcie miała trochę czasu dla siebie. Mogła przeprać swoje rzeczy i zostawić je do wyschnięcia. Przy takiej kiepskiej pogodzie to mogły schnąć i dwa dni. I już jej zbyt wiele czasu nie zostało do umówionego spotkania z Julie. Akurat by się przygotować i zabrać ze sobą trzy paczki zdobytych w zatopionym markecie szlugów. Okazało się, że u Chińczyka na rogu wystarczyły dwie paczki aby zdobyć pojemnik z maścią o przyjemnym zapachu. Jak zapewniał do masażu będzie idealne! Zresztą miał tego trochę o różnych zapachach. Od igielnego, przez aromaty kojarzące się z kwiatami i owocami.


---



Wieczór



- Jeszcze się odświeżę i będę gotowa! Napijesz się czegoś?! - Amanda zdążyła w sam raz na koniec zmiany Julie. No i ta znów się urwała studencki kwadrans prędzej. I potem konnymi autobusami pojechały do niej. No i teraz brunetka czekała aż blondynka uszykuje się do wyjścia. Okazało się, że recepcjonistka mieszka podobnie do niej. Może we własnym a może w wynajmowanym mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy. Ma do dyspozycji dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Taki kamieniczny standard. Mieszkanie nie było wysprzątane na błysk ale przez to panował jakiś swojski, domowy nieład. Na jednej z półek dostrzegła całą kolekcję CD-ków do grania i DVD do oglądania. Ale to chyba był całkiem popularny element nowojorskich mieszkań. Telewizji może nie było ale były komputery, laptopy, telewizory i wieże do odtwarzania filmów i muzyki. Więc jak ktoś miał coś ponad niezbędne minimum to starał się coś mieć podobnego.

- Przepraszam za bałagan, nie spodziewałam się gości! - krzyknęła gdzieś z łazienki gospodyni szykująca się do wyjścia. Spieszyła się co było widać. Tą mieszaninę zniecierpliwienia, chaosu, pośpiechu i ekscytacji by już przewinąć do tego co najfajniejsze. Do piątkowej imprezy na jaką czekało się cały roboczy tydzień. No ale jak się czekało na taką szykującą się osobę to był czas na podziwianie wnętrz. Samą gospodynię zresztą też. Bo Julie bez wahania pozbyła się swoich firmowych ciuchów prawie jak tylko weszły do jej mieszkania. Ale zanim nałożyła te które planowała na wieczór poszła do łazienki w samej bieliźnie. Przy okazji więc Amanda mogła dostrzec, że na swojej szczupłej sylwetce ma trochę tatuaży których pod wierzchnim ubraniem tak nie było widać. Miała wytatuowane większość jednego ramienia i jedną łopatkę. I jakieś małe coś po lewej stronie pępka. Teraz sądząc po pluskach dobiegających z łazienki doprowadzała się do porządku po całym dniu pracy w recepcji. Ale chyba nie chciała się tak całkiem odcinać od swojego gościa bo drzwi do łazienki były do połowy otwarte.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-04-2020, 21:12   #26
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
PRZEDPOŁUDNIE

- Nie chcę byś biegała z tą kasą. - Inu mruknęła cicho gdy jeszcze siedziały w kuchni jedząc śniadanie i popijając kawę. - Może wpadnę w weekend i zgarnę część? No… mogłabym się nawet umówić… na jakiś masaż.

- Masaż? Byłoby cudownie.
- Maki uśmiechnęła się ciepło i sympatycznie z miejsca zgadzając się taki dodatek do ich spotkania. - Ale w weekend to najlepiej rano albo tak do południa. Bo na 18-ą już muszę być w “Fugu”. A jak przyjdziesz do naszego domu to ci wypłacę ile zechcesz z tego tysiaka. - dopowiedziała szybko pogodnym tonem ciesząc się, że może łączyć przyjemne z pożytecznym.

- To wpadłabym rano… no może niezbyt wcześnie. O której musisz wyjść? - Inu dopiła kawę i odpaliła papieros.

- Zwykle wychodzę tak z pół godziny wcześniej. Nie mam zbyt daleko. - uśmiechnęła się Azjatka tym swoim uprzejmym, ciepłym, łagodnym uśmiechem. - Jeśli byś miała ochotę na masaż to najpóźniej byś musiała przyjść jakoś o 15-ej. Ale wcześniej też zapraszam cię bardzo serdecznie. Przyjdź zresztą o której chcesz. - dorzuciła jeszcze parę detali zapraszając Inu na to sobotnie spotkanie.

- To postaram się wpaść wcześniej. - Inu przytaknęła z ulgą. Piętnasta była to godzina, na którą była w stanie chyba dotrzeć, nawet po imprezie z pewną recepcjonistką.

Chwilę później kobiety wyszły z domu INu i zeszły na dół kamienicy. INu postanowiłą odprowadzić dziewczynę do domu.

- No to chyba jesteśmy umówione. - ucieszyła się blondwłosa Azjatka. Na koniec otarła policzkiem o policzek przepatrywaczki w przyjaznym pożegnaniu i pomachała jej dłonią na pożegnanie nim weszła w trzewia domu w jakim mieszkała wraz z innymi dziewczynami z “Fugu”.

Inu przytaknęła ruchem głowy i odpaliwszy papieros obserwowała jak blond Azjatka znika w budynku. Władowała się w niezłe gówno. Przyjemnie jej, cieplutko, ale cały czas miała dziwne uczucie, że coś śmierdzi. Na spokojnie wypaliła papieros obserwując budynek i jego okolicę nim ruszyła w kierunku domu Kanmi.



POŁUDNIE

Inu odpaliła papieros przyglądając się swojemu kierowcy. Nadal cholernie się jej podobał mimo tego całego randkowania z Maki więc… chyba jeszcze była normalna.
- Byłbyś w stanie się o nim… o tym muscle carze dowiedzieć więcej… wiesz… bez narażania własnego tyłka?

- Tak, chyba tak… Chociaż musiałbym się bujnąć do Dzielny Świateł… Zobaczę, może kumpel pożyczy mi brykę…
- Kanmi zastanowił się nad odpowiedzią żując kawałek pieczeni i zapijając piwem. Zmrużył oczy, pokręcił głową ale mówił jakby taka sprawa była do zrobienia.

- A jak wam poszło u Ayumi? - zapytał zerkając znad talerza na swoją partnerkę.

- Tylko uważaj na siebie, dobrze? Właściciel.. ech.. jeszcze trochę i by mnie do tej fury zaciągnął siłą. - Inu odpaliła papieros zastanawiajac się jak by tu ubrać odpowiedź na drugie pytanie.

- A u Ayumi… no jeśli chodzi o Maki.. to oficjalnie jesteśmy parką. - Mruknęła. - To ją przekonało do tego by pojechała z nami tyle że.. muszę się dowiedzieć kim jest ten Leroy.

- Coś ci zrobił?
- Kanmi zbystrzał i zamarł trochę z niezbyt mądrą miną bo zatrzymał szczęki w pół gryza co nie wyglądało zbyt poważnie.

- Tylko próbował zastraszyć, ale wstawili się za mną barmanka i jego kumpel to dał se siana. - Inu wzięła kilka buchów. - Jest ok... tylko jestem ciekawa co ten typek tam robił… wiesz to było tuż obok pracy Leroya.

- Aha czyli wszystko dobrze? No to dobrze.
- blondyn wyraźnie się uspokoił i wrócił do jedzenia. - A ten typ nie wiadomo… A był jakoś specjalnie ubrany? Jakiś mundur, emblematy czy coś takiego? No i jak cię uratowała barmanka i jakiś inny gość to chyba powinnaś im piwo postawić czy coś. - uśmiechnął się na koniec zerkając znad talerza na rozmówczynię po drugiej stronie stołu.

- Gostek wyglądał wiesz jak dawny punk czy metalowiec... spokojnie mógłby należeć do jakiegoś gangu w Det. Łysy z brodą. Z resztą miał na imię “Metal”. - Inu parsknęła. Prawdą było, że nie pierwszy raz ją zaczepiano i miło, że skończyło się bez wyciągania spluwy. Przyglądała się przez chwilę blondynowi.

- Barmance zostawiłam napiwek, a tamten Gostek nie chciał ze mną gadać. A z resztą… tamten miał brązowego terenowego pickupa. - Zakiepowała peta w przeznaczonej do tego puszcze i oparła się o stół. Swoimi szarymi oczami wędrowała po twarzy Kanmi. - Co ty na to, że będziemy z Maki udawać parkę?

- Metal? I punk? I brązowy pickup? Dobra sprawdzę. I jak to macie z Maki udawać parkę?
- blondyn pokiwał swoją blond głową, upił piwa ze szklanki i otarł usta rękawem przyjmując do wiadomości to co miał się dowiedzieć w dzielnicy Donny. Ale tego chodzenia z Maki to widocznie potrzebował więcej wyjaśnień.

- Tak przekonałam Ayumi, że nie chcę się z nią rozstawać aż na cztery tygodnie. Pod jednym warunkiem zgodziła się, że może z nami pojechać... normalnie, legalnie. Nie będzie żadnych przebieranek. - Inu spokojnie wyjaśniała ostatnie ustalenia przyglądając się swojemu kierowcy.

- No jak inaczej się nie dało… - odparł po chwili zastanowienia wzruszają ramionami chociaż twarz miał lekko wątpiącą. - No ale hej! Udało się! No to przynajmniej to mamy z głowy. - szybko jednak zwątpienie zostało zastąpione przez radość. Wzniósł szklankę piwa do góry w toaście po czym upił spory łyk. Zaraz otarł rękawem usta z piany i wrócił do jedzenia. Zjadł kawałek zastanawiając się chyba nad czymś.

- Słuchaj ale jak dobrze rozumiem to ona nigdy nie była za miastem? Maki. Ona wie w co się pakuje? Co trzeba zabrać na drogę? Weź może sprawdź czy ona ma wszystko co może być potrzebne po drodze. No jakieś śpiwory, karimaty, ciepłe ubrania, no takie podstawy. Bo ja nie wiem czy ona w ogóle wie jak świat za rogatkami enklawy wygląda. Bo chyba nie bardzo. - widocznie blondynowi przyszła do głowy ta myśl co oznacza zabranie w trasę kogoś kto chyba nigdy w takie trasy nie jeździł. A podróż szykowała się długa i skomplikowana. W końcu trzeba było przejechać praktycznie w poprzek całych dawnych Stanów.

- Ogarnę to. W weekend się widzimy. - Inu przytaknęła blondynowi. Nie pomyślała o tym. Mogła coś pożyczyć Maki, ale też nie miała jakichś hiper zapasów ciuchów i sprzętu. - Zgodziła się bym zgarnęła część kasy.. potrzebujemy jeszcze czegoś do auta?

- O! Zgodziła się rzucić kasą? No to gratka!
- tych wieści kierowca się widocznie nie spodziewał. Dokończył jeść obiad i odsunął talerz od siebie. Oparł się o oparcie ławy z połową piwa w szklance i zastanawiał się chwilę.

- No teraz do samochodu to raczej nie. I tak czekamy parę dni aż zamontują tą osłonę silnika. Raczej nie będą robić niczego nowego jeśli tego nie skończą. A ile ona chce rzucić tej kasy? - rozparty na ławie mężczyzna trzymał swoje piwo rozmyślając na głos nad tym jak dodatkowa kasa zmienia ich sytuację.

- Ile będziemy potrzebować. - Inu była ciekawa czy Kanmi coś wymyśli. - Ja myślałam też o jakichś zapasach… wiesz… gamblach na wymianę.

- O. To mówisz, że jedzie z nami sponsor?
- Kanmi uśmiechnął się ironicznie. Ale upił łyk ze szklanki i rozejrzał się dookoła lokalu. Wzniósł do góry szklankę, już prawie pustą w stronę baru aby przykuć uwagę Kelly i ta skinęła głową dając znać, że widzi i zaraz podejdzie do stolika.

- Nie wiem ile ona chce dać tej kasy. Jak coś więcej można kupić szlugów na wymianę. Albo lekarstw. Dragi też mają niezłe wzięcie za miastem ale cholera jak nas na jakimś trzepaniu z nimi złapią no to może być kiepsko. Chyba, żeby jakąś skrytkę zamontować w wozie to można by pobawić się w szmugielek przy okazji. Może tutaj, może gdzieś dalej. Trochę nie wiadomo co by na trasie miało wzięcie na taką wymianę. No albo zainwestować w maszynę. Jakieś pancerne szyby, montaż ciężkiej broni, trapy pod koła… Chociaż to znów by przedłużyło wizytę w warsztacie. A nie wiadomo kiedy będziemy startować. No a montaż na broń to jedno a sama broń i zezwolenie to też co innego. - wspólnik Amandy chyba był w dobrym nastroju pozwalając sobie na snucie takich luźnych rozważań. Mówił gawędziarskim tonem jakby opowiadał o jakimś filmie a nie tym co na nich może czekać w nadchodzących dniach i tygodniach. Wyglądało na to, że trochę opcji jest ale zależy od możliwości, kasy, czasu, ryzyka i priorytetów. Przerwał bo kelnerka podeszła do ich stolika wymieniając pustą szklankę na pełną.

- A dla ciebie coś? - zapytała Amandy zerkając na nią czy czegoś sobie życzy.

- Też piwo i może jakieś tosty? - Inu uśmiechnęła się do kelnerki. Poczekała aż Kelly przyjmie zamówienie i odejdzie.

- Co do Maki.. tak jak ci kiedyś wspominałam.. zaproponowała tysiaka, za wywiezienie z miasta. Rozumiem, że tą kasą możemy tak jakby dysponować. - Inu przyjrzała się Kanmiemu rozważając jego propozycje. - Chyba wolałabym fury już nie trzymać w warsztacie czyli załatwiać to co ewentualnie można zamontować samemu lub po prostu, trzeba by trochę pojeździć za tymi gamblami, bo szczerze nie chce mi się tego dźwigać w plecaku.

- A racja. No to daje nam tysiak? No to nieźle, za tysiak to już coś można się porządzić.
- blondyn sięgnął po nową szklankę piwa ucieszony z takie wiadomości. Ale nieco inaczej widział sprawę ich fury. - Posłuchaj ja też wolałbym jeździć swoją furą. Ale czeka nas długa trasa. Lepiej co się da załatwić porządnie teraz niż potem coś sztukować w trasie. Oni w warsztacie mają co potrzeba a my co będziemy mieć na trasie? Młotek, piłę i obcążki? - stwierdził nieco ironicznie. I trochę może przesadzał z narzędziami na drogę. Ale raczej trudno było w warunkach polowych mierzyć się z fachowym warsztatem.

- A co masz do dźwigania? Może jak pożyczę tą furę od kumpla to bym wpadł do ciebie? - zaproponował coś od siebie.

- No trzeba by kupić te wszystkie konserwy i inne gamble na handel. Pogadam też dziś z rodzinką, czy udałoby się coś dla nas załatwić. No ale trzeba by to kiedyś zamontować na aucie. - Inu także podziękowała za piwo i tosty, po czym zabrała się za jedzenie.

- To znów chcesz pogadać z Ayumi? Heh. Może sobie ustalcie stałą godzinę spotkań? - zażartował rozbawiony kierowca. Chociaż może było w tym trochę i zazdrości, że Amanda ostatnio bywała u szychy Koi całkiem często a ta okazywała jej zaufanie i sympatię. Zupełnie jakby przepatrywaczka w ostatnim czasie już awansowała z pół wolnego strzelca pracującego dla rodziny na kogoś zaufanego czarno - blond Japonki. Wcześniej nawet jak się spotykały to przez lub po wykonaniu zlecenia przez Inu i to nie za każdym razem. A teraz szefowa gościła ją nawet po kilka razy w tygodniu.

- A gamble na handel nie ma co wozić w bryce. Można trzymać u siebie. Zapakuje się je na furę jak będziemy już pakować się do odjazdu. No ale jak chcesz gdzieś buszowć dzisiaj to mogę cię podrzucić jak będę jechał do dzielni Donny. - blondyn pokręcił głową na znak, że nie bardzo widzi sens by wozić zbędne gamble w samochodzie. Ale też był gotów wspomóc partnerkę w tej wymianie aby podrzucić ją gdzie by chciała się wymieniać na fanty.

- Nie no nie planowałam ich wozić… miałam nadzieję, że uda się załatwić coś do autka. A towar po prostu kupiłabym tyle puch ile wejdzie i przetransportować je do domu, ale chyba nie wyglądam na kogoś kto udźwignąłby ze 100 sztuk, co? - Inu skończyła tosty i zabrała się za piwo. - A wieczorem.. idę na randkę z recepcjonistką z siedziby ONZ.

- Spoko. Podwiozę cię. Za jakieś dwie, trzy godziny mogę być u ciebie.
- kierowca uśmiechnął się swobodnie dając znać, że nie zostawi partnerki samej. Stuknął się szklanką ze szklanką Amandy, upił łyk i zagaił znowu.

- Idziesz na randkę z recepcjonistką? A Maki wie? Nie będzie robić dąsów? - blondyna chyba bawiło na całego te nowe przygody z dziewczynami jakie ostatnio przeżywała jego wspólniczka.

Inu westchnęła teatralnie.
- A już myślałam, że będziesz nieco zazdrosny. - Pokręciła z niedowierzaniem głową i upiła spory łyk piwa. - Mężczyźni.

- Co zazdrosny? Sama mówiłaś, że to tylko udawanie.
- roześmiał się wesoło przypominając rozmówczyni jej własne słowa o jej relacji z Maki. - A tą recepcjonistkę też chcesz zabrać w trasę? Bo wiesz, może trzeba pomyśleć o jakiejś większej furze. - kierowca chyba na poważnie miał niezły ubaw z tego randkowania Amandy z innymi dziewczynami.

- Jak zapłaci tysiaka. - Inu wzruszyła ramionami. - Przynajmniej mi ciepło będzie nocami, bo partner taki oziębły. - Rzuciła żartobliwie upijając kolejną partię piwa.

- Oziębły partner? To nie ładnie tak mówić o Maki. To przecież taka kochana dziewczyna. - Kanmi pochylił się nad stołem w stronę rozmówczyni szczerzył się coraz bardziej radośnie. Gdy tak pokręcił swoją blond głową jakby uważał słowa Amandy o swojej oficjalnej partnerce za niestosowne.

Inu także się nachyliła, przez co ich twarze się sprawie stykały.
- Och nie śmiałabym. Maki jest taka cieplutka i milutka. - Wyszeptała cicho, nieco konspiracyjnie. - Dobrze, że z nami jedzie będzie mnie ogrzewać.

- Jak to ciebie?
- Kanmi zmrużył brwi jakby akurat w tym kawałku coś mu nagle zaczęło nie pasować. Odchrząknął i upił łyka ze swojej szklanki a uśmiech znacznie mu przygasł. - Przecież mówiłaś, że tylko tak przez Ayumi udajecie parkę. No to jak pojedziemy w trasę to po co? - kierowca starał się chyba rzeczowo przedstawić wady takiego projektu.

- Bo Hori będzie donosił Ayumi? Bo Maki chyba podoba się masowanie mnie? - Amanda rzuciła przykładowe powody dla ciągnięcia tego cyrku dalej. - No i kto wie… może spodoba mi się to udawanie. - Inu udała zamyślenie.

- No… No tak, tak… No niby tak… - mężczyzna pijący piwo znów się go napił ale miał minę jakby dowiedział się coś co kompletnie pomieszało mu szyki. Zastanawiał się chwilę stukając palcem w bok swojej szklanki. - A to nie miało być tak, że ona będzie nas masować oboje? Wiesz tak siedzieć cały dzień za kierownicą jakie to męczące? - spróbował zacząć trochę z innej strony.

- Ale czy to nie będzie podejrzane jak będzie masowała ciebie, skoro jest moją dziewczyną? - Teraz to Inu dobrze się bawiła żartując sobie z blondyna. Choć nieco smutne było, że był zazdrosny o masaż, a nie o nią.

- Podejrzane? A skąd! Przecież dziewczyny z “Fugu” bez przerwy kogoś masują! - blondyn żarliwie zapewnił rozmówczynię, że wszelkie podejrzenia w tym temacie były całkowicie bezpodstawne.

Inu roześmiała się.
- No niech będzie. Na jakiś zwykły masaż mogę się zgodzić. - Amanda dopiła piwo.

- No! Właśnie! I tego się trzymajmy! - Kanmi też się roześmiał chociaż z wyraźnie wyczuwalną ulgą. Stuknął się szklanką z rozmówczynią aby za to wypić. - A zazdrosny o koleżankę z pracy być chyba nie wypada. Zwłaszcza jak się z nią nie jest w żadnym związku a ona chwali swoją nową dziewczynę. - mruknął jakby mimochodem rozglądając się po sali i gościach. Znów dobry humor mu chyba mu wrócił bo przybrał ten szelmowski i ironiczny uśmieszek.

- Yhym. - Inu ugryzła się w język, nie chcąc chłopakowi mówić, że po pierwsze się jej podoba, a po drugie spędzili noc. Uniosła swoje piwo. - To co… za powodzenie akcji?

- Jasne!
- wypił toast po czym z zadowoleniem odstawił szklankę na stół - To gdzie mam po ciebie podjechać. Będę chyba za jakieś dwie, może trzy godziny. - zapytał na koniec skoro już oboje skończyli główny posiłek tego dnia.
Amanda wypiła toast.

- Do domu, za te trzy godziny, wpadnę do rodzinki, a potem spróbuję jeszcze ogarnąć jakieś zakupy. - Przyznała się do swoich planów na najbliższy czas.



POPOŁUDNIE

Amanda przysłuchiwała się tym wszystkim rozmowom i gdybaniu mając swoje problemy w głowie. Czekało ją to całe wieczorne spotkanie… no i nadal nie było wiadomo co z Leroyem i CB radiem. Głos Ayumi wyrwał ją z zamyślenia i na chwilę wróciła do teraźniejszości.

- Tak… chyba świeże powietrze pomogło, bo poczuła się lepiej. - Inu uśmiechnęła do szefowej. - Dziękuję za wszystko.

- Cieszy mnie to bardzo. Chyba bym sobie nie wybaczyła gdyby moim gościom coś się stało.
- szefowa o czarno - blond włosach uśmiechnęła się również mówiąc jak na dobrą panią domu i gospodyni wypadało troszczyć się o swoich gości. - A poza tym jak wam idzie? Potrzebujecie czegoś? - zapytała z podobną troską w głosie.

- Czekam na info w sprawie tego CB... no i doposażamy auto. Pewnie trzeba by wymienić opony na pełne… - Inu nieco niepewnie wypowiedziała potrzebę, która przyszła jej jako pierwsza do głowy. - Trzeba też będzie ogarnąć zapasy na trasę i gamble na wymianę. Co do Leroya widzę się dzisiaj z recepcjonistkę z biura Donny może sprzeda mi nieco info.

- Recepcjonistka z biura Donny? - Ayumi uniosła brwi grymasie zadowolenia. - No to widzę, że działasz całkiem szybko. To w takim razie powodzenia czy życzę z tą recepcjonistką. Gdyby subtelne metody nie pomogły a uznasz, że coś mogłaby wiedzieć to daj znać. Poproszę chłopców by zaprosili ją na rozmowę. - uśmiechnęła się szefowa a z plotek jakie o niej Amanda słyszała to takie “zaproszenie na rozmowę” mogłoby się nie skończyć dla zapraszanej osoby zbyt przyjemnie.

- No a z oponami zajrzyj może do naszego warsztatu. Powołaj się na mnie. Nie wiem czy mają takie opony co wam potrzeba no ale może mają albo coś wymyślą. To sprytne chłopaki są. - dodała lekkim tonem sugerując wizytę w podziemnym parkingu pod biurowcem gdzie bazowały auta służbowe i prywatne rodziny oraz ekipa warsztatowa która je obsługiwała.

- Jak z nią się nie uda to spróbuję uderzyć z innej strony. Wolałabym nie stawiać niczego na ostrzu noża skoro mamy jechać z tym całym Leroyem w trasę. - Inu przedstawiła swój plan, a przynajmniej jakiś jego zarys. - A do warsztatu zajrzę.

- Oczywiście, oczywiście, detale zostawiam tobie. Zrób to jak uważasz. Po prostu mówię co można zrobić jeśli byłoby warto. Musimy zachować dyskrecję w końcu nie chcemy zaczynać otwartej wojny z Donną. Na to raczej ani ona ani my nie mamy ochoty. - Azjatka o dwubarwnych włosach przyznała podwładnej rację jakby eskalacja konfliktu nie leżała w jej interesie. No i była sprzeczna z ideą dyskretnego zdobywania informacji. Ale zostawiała sobie i Inu furtkę na niezbyt czyste zagrania względem jakichś recepcjonistek Donny.

Inu przytaknęła i pożegnała się z szefową tym ich klasycznym ukłonem. Ruszyłą w kierunku warsztatu. Trzeba było ogarnąć te opony skoro Ayumi pozwalała się na nią powołać. Trzeba było się nieco ogarnąć przed wieczornym wypadem z Julie no i może załatwić po drodze jakiś shopping.

A podziemiach parkingu czekała ją przyjemna niespodzianka. Wydawało się, że imię Ayumi działa jak magiczne zaklęcie. Wszyscy dla Inu byli mili, uśmiechali się, obiecywali pomoc. A nawet mieli pełne opony! Tylko Amanda nie do końca była pewna czy są w odpowiednim rozmiarze dla ich terenówki. Kanmi by pewnie od razu wiedział. Na oko wydawały się podobne. No w każdym razie załoga warsztatu obiecała je dla nich zatrzymać. Poprosiła by je odłożyć i obiecała że podjedzie po nie gdy tylko odzyskają auto z warsztatu.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 20-04-2020 o 21:19.
Aiko jest offline  
Stary 27-04-2020, 11:05   #27
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
PRZEJAŻDŻKA

Inu udało się po spotkaniu z Koi ogarnąć niewielkie zakupy. Do końca nie wiedziała po co… ale w jej pokoju wylądowała maść podobno idealnie nadająca się do masażu. Piorąc swoje ciuchy cały czas spoglądała w kierunku słoiczka zastanawiając się co też jej odwaliło. Toż nie były z Maki parą… po kiego kupiła jej prezent. Może to irytacja po spotkaniu z Kanmi? Blondas i jego debilne gadanie o masażach.

Z resztą ledwie jej się udało coś wszamać i powiesić wyprane ciuchu. Przy nim wbiła się już w ciasne spodnie i koszulkę, która skutecznie zasłaniała tatuaż na plecach. Jeszcze sweterek, płaszcz i była gotowa.

- Zajedziemy do Koi. - Odezwała się gdy już wsiedli do auta. - Odłożyli dla mnie pełne opony do naszej fury. Może byś je podrzucił do warsztatu?

- O! Mają dla nas jakieś opony? A jakie? Dobra to zajedziemy, sam sprawdzę.
- wiadomość tak zaskoczyła jak i ucieszyła kierowcę. Poczekał aż Amanda wsiądzie i ruszył z werwą. Tym razem miał jakąś osobówkę więc widocznie udała mu się ta pożyczka.

- A tak w ogóle gadałem z tym kumplem. Mówił mi o jakiejś szybkiej robótce. Potrzebują kierowcy ale trochę go zbajerowałem myślę, że też byś mogła się wkręcić. Jakaś akcja w dokach. Trzeba tam pojechać i zrobić rozpoznanie. Jakieś magazyny. Mniej wiecej chyba wiem o jakie chodzi. Potem może coś jeszcze, zależy co by wyszło z tego rozpoznania. Piszesz się na takie coś? Mogłoby wpaść trochę kasy i gambli przed wyjazdem. - kierowca mówił i jechał z werwą bez problemu poruszając się w ruchu ulicznym przy tej ponurej pogodzie. Chmury wisiały nad miastem jakby coś z nich zaraz miało zacząć padać. No ale w tym mieście mogły tak wisieć całymi dniami i nie musiało nic z nich lecieć. Ale często jednak leciało.

- Brzmi dobrze. Ayumi dobrze zapłaci jakbyśmy znaleźli jakiś zestaw do herbaty. - Inu ucieszyła się na myśl o kolejnej robocie. Więcej pracy, mniej myślenia o jej prywatnym życiu i tym jak bardzo się ostatnimi czasy pokomplikowało. - Gadałam z ludźmi w warsztacie podobno powinny pasować.

- No zobaczymy zaraz.
- blodnyn skinął głową co do tych opon ale pewnie i tak wolał sam sprawdzić jak to z nimi sprawa wygląda.

- A robota po weekendzie. Jak chcesz to możemy pojechać do niego jutro. I tak muszę mu brykę odstawić. - zerknął w bok na pasażerkę ale już podjeżdżali pod wieżowiec Koi więc zaczął wjeżdżać do wnętrza. Przejechał przez parking i zatrzymał się przed wjazdem do podziemnego parkingu by pokazać się strażnikom, że swój przyjechał. Ci zaraz otworzyli podnoszone do góry wrota aby mogli wjechać w mroczne, chłodne i wilgotne wnętrze.

- Jasne… chętnie poznam typa. A masz jakieś plany na weekend? - Inu cały czas zerkała na siedzącego obok blondyna. Tak… ewidentnie nadal była hetero… no dobra może teraz już bi, po tym do czego doprowadziła ją Maki.

- W niedzielę chciałem iść na mecz z chłopakami. Ale to w dzień. A wieczorem i jutro to jeszcze nie wiem. A co? - zapytał zwalniając i lawirując pomiędzy kolejnymi filarami i zaułkami podziemi. Jak ktoś tu był pierwszy raz to mógł się pogubić w tym mrocznym labiryncie. Ale oboje pracownicy Koi znali najczęściej używane trasy w tym tą do warsztatu. Reflektory osobówki zatrzymały się przed zamontowaną, odsuwaną do góry bramą za jaką był warsztat. Kanmi zgasił silnik ale nie gasił reflektorów gdy wyszedł z auta.

- Byłam ciekawa kiedy możemy się wybrać na te zakupy no i do tego gostka od zlecenia. - Inu także wyszła z auta i podeszła do bramy garażu by w nią zapukać.

- To możemy do niego jutro pojechać. Jakoś w południe. No to po drodze można pojechać i spróbować coś opchnąć. - blondyn dość szybko zaproponował spotkanie na jutro. Ale zgrzytnęła odsuwana brama gdy otworzył ją jeden z mechaników. - My po te opony. Podobno macie coś dla nas. - przywitał się Kanmi uśmiechając się nieco w przyjaznym grymasie.

- No mamy jakieś. Zobacz czy to takie co potrzebujecie. - zachęcił go gospodarz prowadząc w głąb odgrodzonej części między filarami podziemnego parkingu. Szli pomiędzy kilkoma samochodami które chyba faktycznie były na warsztacie bo były mniej lub bardziej rozbebeszone. Tutaj też stały bojowe wozy rodziny używane przy grubszych akcjach. Lub pojazdy specjalistyczne jak przedwojenny policyjny radiowóz NYPD albo furgonetka - ambulans. No krwistoczerwone Porsche jakie mieli dostarczyć do odległego Miami. Ale pracownik w brudnym, roboczym kombinezonie poprowadził ich bez wahania dalej, do tej części gdzie był magazyn na różne części. W tym także opony. Zaprowadził ich do tego samego regału co wcześniej Inu a teraz jej i jej partnerowi zademonstrował jedną z wielu opon jakie mieli w zapasie.

- O bracie… - blondas był pod wrażeniem. Ale uklęknął aby sprawdzić tą oponę. Przesuwał po niej palcami i oglądał uważnie tak bieżnik, boki jak i od środka. - Pokaż inne. - poprosił Japończyka i ten wysunął z dolnej półki pozostałe trzy opony jakie blondas poddał podobnej inspekcji.

- Są w sam raz. Bierzemy je. - zdecydował kierowca Land Rovera i sam wziął po jednej oponie w każdą rękę. - Cholera jakie ciężkie. - zdziwił się i trochę sapnął gdy poczuł ich cały ciężar.

- No mają więcej drutów i gumy to co się dziwisz. - uśmiechnął się mechanik i sam też wziął podobny zestaw. Ale na szczęście nie było zbyt daleko. Musieli przejść tylko znów przez warsztat w drodze powrotnej.

- Dzięki, już sobie dalej poradzimy. - Kanmi skinął głową mechanikowi. Wyglądało na to, że tutaj, w podziemiach jak wszyscy mieli dość niską jak na razie rangę w rodzinie to relacje były bardziej swobodne i mniej sformalizowane niż na wyższych piętrach wieżowca i z wyższymi szarżami. Kierowca otworzył bagażnik i zaczął po kolei pakować opony do środka.

Inu cieszyła się, że nie musi tego nowego nabytku dźwigać i pozwoliła chłopakom wykazać się swoją muskulaturą.

- Zadowolony? - Spytała oparta o auto, patrząc jak Kanmi ładuje ich zdobycz na pakę.

- Pewnie. Co prawda są trochę zleżałe ale nawet jak nie wytrzymają zbyt długo to zawsze mamy komplet zapasowych opon do auta. Jak odbierzemy naszą furę to je zamontuję. - powiedział trochę zasapany ale jednak zadowolony. Wrócił do wnętrza samochodu i tam znalazł jakiś ręcznik w który zaczął wycierać pobrudzone dłonie i tak na głos zastanawiał się nad dalszymi krokami.

- Są pełne, więc podobno nie da się ich przebić. - Mruknęła cicho Inu, wzruszając przy tym ramionami. Sama weszła do auta i usadowiła się na miejscu pasażera.

- No to teraz do Donny. - rzucił z zapałem kierowca odrzucająć ścierkę za siebie. Uruchomił samochód i energicznie wykręcił pojazd na drogę powrotną. Z wprawą samochód mijał kolejne filary, ściany i zakręty aż znów stanęli przed zamkniętą bramą a ci sami strażnicy otworzyli im wyjazd na świat zewnętrzny.

- To o której jutro przyjechać po ciebie? - zapytał gdy już włączyli się do ruchu ulicznego pod ponurym, chmurnym nowojorskim niebem.

- Rano wpadnę do Maki… rano to znaczy pewnie koło południa. - Inu uśmiechnęła się nieco. - Wymasuje mnie i zgarnę kasę.

- To może najpierw pojedziemy do mojego kumpla? Pogadamy z nim i potem już będziemy mieć wolne? Chyba, że się z Maki szybko uwiniesz no to po niej możemy pojechać obgadać tą robotę.
- kierowca jechał całkiem śmiało i ruch uliczny zdawał się go trochę spowalniać, ograniczać i irytować. Przy pustych ulicach radził sobie znacznie śmielej.

- Brzmi dobrze. - Inu zamyśliła się. Cieszyła się, że Kanmi ją odwozi, czuła się dużo bezpieczniej no i… jakby nie było, nie marzła. Teraz gdy.. spotykała się na niby z jedną laską, zaraz miała wypad z drugą… jakoś kusiło ją by wyrzucić z siebie jak najwięcej. - Wiesz, że mi się podobasz?

- No pewnie.
- Kanmi uśmiechnął się swobodnie patrząc wciąż przed maskę. - Gdzie ty byś drugiego takiego kierowcę znalazła jak ja. - roześmiał się na całego z własnego żartu. Wziął jakiś skręt z tą swoją werwą a gdy wyprostował wóz za zakrętem jednak podjął dalej tą rozmowę.

- Też jesteś niezła. - powiedział wesoło i niespodziewanie objął ją za szyję, przyciągnął do siebie i pocałował w policzek. - To co? W sobotę wieczorem robimy powtórkę ostatniej wspólnej nocy? - zapytał jakby to była formalność na jaką już i tak byli wcześniej umówieni.

- Nie o tylko taki podobaniu mówię. - Inu roześmiała się. - Bardzo cię lubię Kanmi i chętnie powtórzę tamtą nockę.

- Świetnie! To jesteśmy umówieni. Wpadnę do ciebie wieczorem.
- kierowca jeszcze raz pocałował skroń obejmowanej kobiety z wyraźnym zadowoleniem. Humor zdecydowanie mu się poprawił.

Inu z niedowierzaniem pokręciła głową. Co ona tak lubiła w tym typie? Mimo szalonej jazdy pochyliła się ponad skrzynią biegów i pocałowała blondyna w usta.



WIECZÓR

- Przepraszam za bałagan, nie spodziewałam się gości! - krzyknęła gdzieś z łazienki gospodyni szykująca się do wyjścia.

- Nie ma problemu. - Inu oparła się o ścianę przy drzwiach do łazienki, w ten pokraczny sposób dotrzymując towarzystwa gospodyni. Sama rozejrzała się po pokoju szukając w typowy dla siebie sposób czego innego.. czegoś co nie pasowałoby do tefgo sielankowego widoku. - Jak ci się tu mieszka?

- No jak widzisz.
- mruknęła pochylona nad miską blondynka która właśnie mydliła sobie włosy więc musiała kucać na podłodze. Kucała tak więc trochę słabo widać było jej twarz. Za to nieźle same nagą linię kręgosłupa i pleców przepasane tylko zapięciem stanika. No i tatuaż na łopatce.

- Pompa strasznie skrzypi i się zacina, tapety chyba poprzedni lokator wziął na rozpałkę a naprawdę ciepło jest tylko w kuchni i sypialni. Jak się już rozpali. No ale to moja pierwsza nora i jak to mówią, ciasna ale własna. - zaśmiała się wesoło chociaż ten największy skrót niedociągnięć tej czynszówki brzmiało jak litania nie dająca zbyt wielu powodów do radości. Mieszkanie faktycznie sprawiało wrażenie z tych ekonomicznych, akurat dla kogoś na początku własnej samodzielności. No ale to właśnie było widać. To chyba już mieszkanie w jakim mieszkała Amanda miało o oczko wyższy standard.

- To jak już tu stoisz to spłuczesz mi włosy? - klęcząca przy taborecie z miską blondynka trochę po omacku wskazała na niewielki kubek obok i chyba na drugą miskę z czystą wodą. Amanda znała tą procedurę z doświadczenia, że samemu włosy spłukiwało się trochę niewygodnie i pomoc drugiej osoby bardzo pomagała.

- Jasne. - Inu weszła do łazienki i zgarnęła wskazany kubek. - A tak z innej paki. Był może Leroy? Coś dawał znać?

- O jak dobrze, że jesteś.
- ucieszyła się klęcząca nad miską blondynką. Amanda zaś mogła czuć raczej zimną wodę jaka była w misce z czystą wodą. Widocznie gospodyni nie chciała tracić czasu na podgrzanie jej. Za to szampon jakiego używała miał całkiem ciekawy zapach.

- A Leroy nie. Mówiłam ci, że taki ważniak i cwaniak nie tłumaczy się zwykłym recepcjonistkom. A dzisiaj go nie widziałam. Dzięki wielkie za pomoc, kochana jesteś. - blondynka wyprostowała się gdy szampon już został spłukany. Wstała i sięgnęła po ręcznik którym zaczęła wycierać swoje włosy.

- Ale chyba wymyśliłam jak można do niego dotrzeć. - rzekła nieco przytłumionym głosem gdy tak pracowicie osuszała swoje mokre włosy.

- Ooo. - Amanda uśmiechnęła się, przyglądając się dziewczynie. - Wal.. jestem ciekawa bo już zaczynam tracić nadzieję do tego typa.

- Jest taka dziewczyna… Drzazga…
- blond rozczochraniec pojawił się gdy Julie wyprostowała się odkładając ręcznik na miejsce. Sapnęła cicho widząc swój roztrzepany widok w lustrze i ilość pracy jaką trzeba włożyć by doprowadzić się do ładu.

- Ona była niezła na arenie. Podobno bardzo dobra. Tak słyszałam. No ale była na tyle cwana by wycofać się z tego interesu póki jeszcze wszystko miała na swoim miejscu. - tłumaczyła detale tego pomysłu gdy sięgnęła po grzebień i zaczęła rozczesywać swoje niezbyt długie włosy.

- A teraz jest szefową ochrony w zachodniej wieży. Podobno to właśnie Leroy załatwił jej tą fuchę. I czasem do dziś coś ze sobą kręcą. Jakieś interesy. Więc jak ktoś by miał coś o nim wiedzieć ciekawego to myślę, że ona. - blondynka rozczesała swoje jeszcze bardziej mokre niż suche włosy i krytycznie oceniła swój wygląd w lustrze. Ale chyba była zadowolona bo posłała odbiciu Amandy wesołego całusa, odłożyła grzebień i wyszła z łazienki.

- Ojej no i ten sam problem co przed każdym wyjściem… W co ja mam się ubrać?! - jęknęła z żalem przed tym odwiecznym dylematem gdy tak stanęła przed otwartą szafą w swojej trochę zagraconej sypialni. Zamiast klasycznego łóżka miała materac przybrany pościelą z nieco skotłowaną kołdrą. Ale poduszki wyglądały na ułożone równo jak do inspekcji. Przy niewielkiej szafce nocnej przy łóżku od strony drzwi był widoczny miszmasz. Lampka nocna była chyba największym elementem i nieco przysłaniała inne. Do tego niewielki budzik jaki testa wskazywał trochę przed 20-tą. Niewielka miseczka na drobniaki jakimi często płaciło się na codzienne opłaty. Książka z zakładką gdzieś pośrodku, chyba jakaś powieść, jednokasetowy boombox i wrzucona gdzieś w to wszystko kartka wyglądającą na ulotkę reklamową chociaż z drzwi nie bardzo wiadomo czego.

- Polecam spodnie bo pewnie klasycznie jak w Zgniłym Jabłku będzie paskudnie. - Amanda weszła za dziewczyną do sypialni i podeszła do stolika niby chcąc zerknąć na książkę, ale sprawdzając też ulotkę. - Da się tą laskę z zachodniej wieży jakoś złapać?

- Spodnie?
- gospodyni chyba na poważnie potraktowała sugestię. Zaczęła przesuwać dłonią po spodniach wiszących w szafie na wieszaku zapewne intensywnie zastanawiając się nad tą sugestią. - No może… - zawahała się wyjmując z szafy dwa wieszaki z zaczepionymi spodniami. Jedne to były jakieś ciemne dżinsy z naszytymi tam i tu drobnymi cekinkami zdradzającymi z miejsca, że to kobiece spodnie, drugie to skórzane spodnie. - Jak myślisz? - zapytała odwracając się frontem do gościa i nieco unosząc w górę oba wieszaki. Amanda zdążyła rzucić okiem na tą ulotkę. Wyglądała dość anarchistycznie, jako wezwanie do walki z tyranią władz i emblematami z charakterystycznym “A” wpisanym w okrąg.

- Mi się skórzane bardziej podobają. - Inu uśmiechnęła się do gospodyni odwracając się do niej. Sama założyła obcisłe dżinsy podkreślające jej wysportowaną figurę. - Co prawda nie wiem gdzie idziemy.

- No. Takie drapieżne i w ogóle.
- roześmiała się wesoło blondynka z niezbyt suchymi włosami. Odwiesiła cekinowe spodnie do szafy a sama wzięła te skórzane. - No to teraz się tylko nie śmiej bo to będzie trochę głupio wyglądać. - uprzedziła gdy schyliła się aby wsadzić pierwszą nogę w pierwszą skórzaną nogawkę.

- A pójdziemy do “Matrixa”. - rzekła trochę zduszonym głosem bo właśnie wsadzała drugą nogę w spodnie. I ostatecznie wylądowała tyłkiem na materacu odbijając się wesoło po czym zaczęła naciągać dół obcisłych spodni. Przy okazji odsunął się kawałek pościeli odsłaniając chyba kawałek skórzanych kajdan.

- Co wolisz robić? Tańczyć, pić czy coś wyrwać? Bo w po to się chodzi do “Matrixa”. - zerknęła unosząc na chwilę głowę aby spojrzeć na stojącą w pokoju Amandę. Teraz gdy pokonała bierny opór dolnej partii nogawek sapnęła wstając i zaczął się etap naciągania góry w stronę bioder.

- Ja to raczej z tych siedzących w kącie i pijących, które czasem dadzą się komuś wyrwać. - Inu zaśmiała się. Inu z zaciekawieniem przyjrzała się nietypowemu obiektowi pod pościelą, gdy gospodyni walczyła ze swoimi spodniami. - A ty jaki masz plan?

- No ja lubię wszystkie trzy sprawy.
- sapnęła blondynka kończąc zabawę w podskakiwane naciąganie spodni i zapinając guzik i zamek. Okazało się, że podobnie jak u Amandy takie spodnie też nieźle podkreślały jej zgrabne nogi i szczupłą talię. Chociaż zestaw skórzanych spodni, biustonosza i wytatuowane ramię stanowiły nietypowy zestaw.

- I daj spokój ja cię zapraszam no to zrobimy po twojemu. Chociaż picie i wyrywanie też lubię. Jaki masz typ do wyrywania? - zapytała blondynka znów wracając do szafy z ubraniami i szukając czegoś do ubrania. Tym razem góry.

- Taki, który mi nie grozi i nie dostaje na jego widok mdłości. - Inu parsknęła. Co miała powiedzieć, że chyba ma słabość do blondynów bo jak narazie jej dwie ostatnie przygody miały ten kolor włosów? Przyjrzała się tatuażowi dziewczyny.


- Tatuaż coś symbolizuje? - Skinęła na znajdujący się na ramieniu dziewczyny wzór. Swój własny tatuaż skutecznie zasłaniała koszulką bez ramiączek. Wiedziała że w niektórych kręgach rybka którą jej tam namalowano była zbyt łatwo rozpoznawalna i nie zawsze mile widziana.

- Spodobał mi się. Przemawia do mnie. Lubię lwy. I lwice. Chyba mam do nich słabość. - gospodyni trochę zaskoczyła zmiana tematu bo przerwała wietrzenie szafy i delikatnie pogłaskała się po wytatuowanym ramieniu. Uśmiechała się łagodnie więc widocznie temat tatuaży lubiła. Przynajmniej te co miała na sobie.

- Właściwie to w ogóle koty lubię. Taką mam chyba kocią naturę. A ty? Masz jakieś? - zapytała wesoło i patrząc na gościa z przyjemnym zainteresowaniem.

- Zwierzaki? Nie.. za dużo podróżuję, ale myślałam o psie. - Inu nie wiedziała jak ugryźć temat swojego tatuażu. - Takie lwice też? - Inu skinęła na odsłoniętą kajdankę, leżącą na łóżku.

- Chodziło mi o tatuaże. - blondynka rzuciła jakoś tak dziwnie zmieszana gdy spojrzała na wskazany gadżet leżący przy materacu. Trochę się zmieszała zupełnie jakby przyłapano ją na oglądaniu rozkładówek czy czymś podobnym. - A to… - rzekła z wahaniem i nieco nerwowym uśmiechem nie bardzo wiedząc co zrobić z rękoma czy powiedzieć. Ale w końcu roześmiała się wesoło. - No tak, tak też lubię się zabawić. - rzuciła wesoło. Podeszła do tych skórzanych kajdanek i schyliła się aby je podnieść. Obejrzała je i zerknęła figlarnie na swojego gościa. - A ty? Lubisz się tak zabawić? - zapytała eksponując ów gadżet przed Amandą aby ta mogła go swobodnie obejrzeć albo nawet sięgnąć.

- Nigdy nie próbowałam, a i nie miałam partnera, którego by to kusiło. - Inu wzięła kajdanki i przyjrzała się im. - Ale serio nie masz czego się wstydzić jak cię to kręci.

- Oj kręci, kręci! A chcesz spróbować?
- Julie zapytała z sympatycznym uśmiechem na swoich przekłutych kolczykiem wargach. Na zachętę wyciągnęła przed siebie ramiona aby Amanda mogła przymierzyć te kajdanki. - Zakłada się normalnie. Można je rozpiąć by poluźnić ale ja zwykle przesuwam przez dłonie. No a potem reguluje się obwód tak samo jak w każdym pasku. No i zapina sprzączki. Też jak w pasku. Żadna filozofia. - machnęła dłonią jakby to było dziecinnie proste dla każdego użytkownika. Te kajdanki połączone łańcuszkiem faktycznie nie miały innych zapięć niż te sprzączki.

- Miałyśmy się wybrać do tego Matrixa, pamiętasz. - Inu roześmiała się i oddała dziewczynie jej kajdanki.

- No tak, Matrix. - blondynka też się uśmiechnęła chociaż trochę z żalem. Wzięła te skórzane pęta od gościa i rzuciła je na pościel. Sama wróciła do szafy i znów zaczęła w niej szukać góry. W końcu wyjęła jakiś bezrękawnik z byle jak oderwanymi rękawami. Gdy go założyła na przedzie okazało się, że jest wydruk fotki jakiegoś zespołu. Czy z dawnych czasów czy jakiegoś współczesnego to już Amanda nie była pewna. Jeszcze na to Julie założyła skórzaną, wyćwiekowaną kamizelkę po czym zamknęła szafę. Podeszła do niewielkiej skrzyneczki i z niej wyjęła skórzane, rękawice z obciętymi palcami i chustę. W takim komplecie wyglądała trochę jak jakaś motocyklistka, punkówa czy gangerka. W ogóle nie przypominała tej biurowo ubranej dziewczyny z recepcji.

- Fajny image. - Amanda przyjrzała się dziewczynie z uznaniem. Nigdy nie miała głowy do takich rzeczy. Cieszyła się też że Julia łatwo zrezygnowała. Jedna dziewczyna to było aż nadto kłopotów.

- Dzięki. Też świetnie wyglądasz. Na pewno będziemy miały niezłe rwanie w “Matrixie”. - powiedziała gospodyni zawiązując sobie chustę jak apaszkę na szyi. Potem jeszcze szybko włożyła te rękawice i była gotowa do wyjścia.

Potem był już standardowy i znasznie krótszy etap odziewania się w płaszcz i zabranie torebki, zamknięcie drzwi, ruch po schodach i czekanie na przystanku.

- Cholera ale pizga. - mruknęła niezadowolona blondyna. Z tego co miała pod płaszczem niewiele było widać. Ale dalej padała ta zimna mżawka co w połączeniu z niezbyt silnym wiatrem i temperaturą sprawiało przykre wrażenie wilgotnego chłodu kradnącego ciepło z każdego odkrytego fragmentu ciała.

- A w ogóle byłaś już w “Matrixie”? - zapytała sąsiadkę dla zabicia czasu. Poza nimi na przystanku stało lub siedziało kilka osób, wszyscy mieli na sobie mokre palta, płaszcze i kurtki dla ochrony przed aurą. Wydawali się żywym ponurym elementem tej ponurej scenerii.

- Tylko słyszałam o tym lokalu, raczej nie bywam w takich miejscach. - Inu gdy tylko wyszły odpaliła kolejnego papierosa i teraz zaciągnęła się nim mocno by nie zgasł od tej całej mżawki. - Teraz sobie wyobraź że jesteś w kiecce z tyłkiem prawie na wierzchu.

- Oj nie strasz! Nawet nie chcę sobie wyobrażać takich strasznych rzeczy!
- roześmiała się blondynka w kapturze. - O. Już jedzie. Chodź, to nasz. - akurat zwróciła głowę w stronę ulicy gdy dał się słyszeć znajomy, monotonny stukot kopyt. Furgonetka ciągnięta przez dwa mokre od mżawki konie zatrzymała się przed przystankiem i parę osób wysiadło a ci z przystanku karnie czekali w ogonku aż się zwolnią miejsca. Po czym ciurkali się do wnętrza. Julie weszła pierwsza i zajęła im obu miejsce.

- To niedaleko. Parę przystanków. Ciekawe co będą dzisiaj grali. I kto dzisiaj będzie. - blondynka chyba już myślami błądziła przy wizycie w klubie do jakiego jechały.

- Ta… ciekawe. - Inu opatuliła się mocniej płaszczem zastanawiając się raczej… mając nadzieję, że nie spotka tych typów z wczoraj.

- A się pytałaś o tą wieżę. - blondynka zagaiła temat o jakim rozmawiały jeszcze w jej mieszkaniu. - No to na zachód stąd. W pobliżu zachodniego przejścia. Jak tam trafisz to każdy chyba już ci wskaże drogę do tej wieży. - skoro siedziały obok siebie i miał kawałek do przejechania widocznie Julie miała czas i ochotę na rozmowy.

Inu przytaknęła.
- To się domyśliłam, ale zastanawiam się, czy tą laskę od Leroya można złapać poza wieżą. - Amanda zwierzyła się ze swoich wątpliwości otulając się ciasno płaszczem.

- No ja bym zaczęła w wieży. - blondynka odpowiedziała po chwili zastanowienia gdy wpatrywała się w obraz widoczny za przednią, zroszoną mżawką szybą. Był równie zimny i mokry jak tam na przystanku na którym dopiero co siedziały. Chociaż wewnątrz kabiny mimo wszystko było chociaż sucho i wiatru tak nie było czuć.

- Ale możesz jeszcze popytać w Arena Cotton Club. Ona tam kiedyś walczyła a to nadal popularnie miejsce nie tylko na oglądanie walk i zakłady ale też załatwianie różnych rzeczy przy okazji. Tak słyszałam ale mnie to nie kręci to tam nie chodzę. - powiedziała dziewczyna siedząca w zbyt obszernym płaszczu. Chyba nawet pelerynie wojskowej. Tylko albo w jakimś dziwnym, spranym kolorze albo ktoś ją może próbował jakoś przefarbować no i wyszedł taki nijaki kolor pośredni.

Amanda skrzywiła się. Arena… też nie przepadała za tym miejscem, nawet jeśli wolała, żeby ludzie odreagowywali w ten sposób nadmiary agresji niż gwałcili dziewczyny na ulicy.
- Dzięki… na pewno popytam. Czasami mam wrażenie, że ten Leroy to taka fatamorgana.

- Nie no nie aż tak. - roześmiała się wesoło Julie. - Widuję go raz na parę dni. Czasem częściej, czasem rzadziej. Po prostu nie przychodzi do roboty regularnie. Aha, no tak, ja go pewnie widuję częściej niż ty. - dziewczyna mówiła jakby chyba chciała przekonać nową koleżankę, że jednak ten Leroy to jednak jest do złapania.

- O, już prawie jesteśmy. Na następnym przystanku wysiadamy. A właściwie to po co ci Leroy? - blondynka wskazała na coś przed przednim oknem. I Amanda miała dość blade pojęcie ale chyba rzeczywiście mogły być już dość blisko “Matrixa”. Krajobraz za deszczowymi oknami się nieco zmienił. Co prawda dalej panowała ta szara, ponura mżawka. Ale widać było, że są w dzielnicy rozrywki. Mimo aury ulicę rozświetlały światła i neony a z mijanych lokalów dochodziło przytłumione echo muzyki. Różnej. Wygawało się jakby na tej ulicy każdy właściciel lokalu starał się skompletować lokal z innej epoki i stylu. Goście też byli różni. Sporo było mundurów ale chyba zdecydowana większość była na przepustce. Było też pstrokate towarzystwo mężczyzn i kobiet, często ze szklankami, butelkami i szlugami w dłoniach którzy stali pod parasolami lub w przejściach gdy wyszli na fajkę czy spotkanie aby pogadać. Aura temu nie sprzyjała więc trzymali się blisko dachów budynków. Tam czy tu były grupki albo kolejki przed wejściem. No tak, w końcu zaczynała się weekendowa gorączka i ludzie pewnie z całego miasta zjeżdżali do dzielnicy świateł aby spuścić parę, zabawić się i przepuścić tygodniówkę.

- Już wspominałam robię dla niego fuchę, ale taki trochę dupa a nie zleceniodawca. - Inu spojrzała we wskazanym kierunku, czując mimowoli narastający ból głowy. Masaże Maki to było jedyne co jej wynagradzało tą sytuację, ale jak już zaczęło to trzeba było skończyć, a ona mimo wszystko jak zwykle czuła idiotyczną potrzebę by doprowadzić Julie bezpiecznie do domu.

- Aha, no tak. No tak, on różne rzeczy załatwia. - dziewczyna skinęła głową jakby to, że ktoś ma sprawę do Leroy’a wcale jej nie dziwiło. - Chodź, tu już wysiadamy. - lekko klepnęła koleżankę w ramię dając jej znać, że czas się zbierać. Za przednią szybą widać było kolejną wiatę przystanku i czekających na nim ludzi opatulonych płaszczami i kapturami.

Inu podążyła za Julie uważnie się rozejrzawszy po okolicy gdy wyskakiwała z ich środka lokomocji. Nie lubiła bywać w takich okolicach… za dużo ludzi, a do tego często pijanych, a o ludziach wiedziała jedno… to najbardziej zdradliwe zwierzęta ze wszystkich.

- Zapowiada się ciekawie. - Odezwała się do swojej towarzyszki przyglądając się zakapturzonym postaciom ściśniętym pod wszelkiego rodzaju daszkami. Pogoda skutecznie uniemożliwiała rozpoznanie kogokolwiek bo pod kapturami, za płaszczami ciężko było dojrzeć nie tylko twarze ale i nawet sylwetki. Przez szum mżawki i aut przedzierały się radosne rozmowy i śmiech… czasami pijacki bełkot. Co by nie było ludzie przybywali tu by się rozerwać i korzystali nawet z tego niezbyt przyjemnego czasu oczekiwania w kolejce.

Inu bywała w okolicy… ale raczej nie w klubach. Matrix znała bo mijała go po drodze do znajomego pubu, gdzie związany z rodziną Chińczyk zapewniał jej szisze w niezłej cenie… Teraz jednak nie szła się odprężyć w tytoniowych oparach, a do tego lokalu, z którego ciężki bit wylewał się na ulice, zapraszając wszystkich, którzy mieli ochotę na drinki i obciskiwanie się z bandą spoconych i wijących się ludzi.

- Masz, weź. - niespodziewanie Julie wyjęła z kieszeni ciemne okulary. Podobne do tych używanych przez bohaterów kultowego filmu sprzed pół wieku. - Jak ktoś je ma wszystko za pół ceny. - wyjaśniła nowa koleżanka gdy zatrzymały się na chwilę aby przejść przez ulicę. Akurat coś jechało.

Fasadę znanego z widzenia klubu zdobił duży ekran zamieszczony za oknem wystawowym. Na tym ekranie wyświetlał się jeden z najbardziej kultowych motywów tej kultowej serii. Opadające z góry na dół, ciągi zielonkawych liter, cyfr i znaczków.

 
Aiko jest offline  
Stary 29-04-2020, 14:15   #28
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Już na zewnątrz dało się słyszeć przytłumioną ale słyszalną muzykę. Wejście było otwarte ale przed dalszą częścią był coś na kształt holu. A w nim połączenie szatni, recepcji i posterunku ochrony.

- Masz jakąś broń? No tutaj trzeba zostawić broń i inne takie niebezpieczne przedmioty. - Julie uprzedziła koleżankę gdy ustawiła się jako pierwsza w kolejce za hałaśliwą grupką jaka stała przed nimi. Zostawiali swoje płaszcze i wierzchnie okrycia ujawniając wreszcie swoje imprezowe kreacje. Na ladzie zostawiali też cienkie łańcuchy jak od breloczków którymi można było jednak mocno kogoś sieknąć. Ktoś położył nawet kastet a kobiety pokazywały ochroniarzom zawartość torebek. Jeśli ktoś miał na sobie jakąś kapotę to musiał pokazać, że nie ukrywa pod spodem niczego nieprzyjemnego. Ale jakoś było bez dosłownego trzepania każdego zakamarka ciała a owa grupka jak i chyba Julie traktowali to rutynowo. Nie psuło im to humoru i żartowali sobie w najlepsze ledwo zwracając na te procedury uwagę.

Inu zgodnie z zaleceniem wzięła okulary zawiesiła je jednak na dekolcie koszulki, nieco go pogłębiając. W szatni spokojnie zdała płaszcz i… po chwili wahania odłożyła myśliwski nóż w pochwie, spoglądając ochroniarzowi prosto w oczy. Na szczęście Koi pewnie zapewnią jej nowy przed trasą.

Facet za ladą przyjął nóż i rzeczy Amandy po czym wrzucił je do reklamówki a tą zaniósł gdzieś do szafki. Po chwili wrócił z pustymi rękoma po czym podał jej blaszkę z numerkiem. - Nie zgub bo nie dostaniesz z powrotem swoich rzeczy. - powiedział z sympatycznym uśmiechem. Julie czekała na nią przy tych dwóch co sprawdzali ubrania. Ci chyba byli zadowoleni, że mogą sobie obejrzeć z bliska takie dwie ślicznotki w obcisłych wdzankach bo się uśmiechali do nich tak samo przyjaźnie jak ten ich kolega za ladą. Ale jednak sprawdzili ich tak samo jak resztę.

- No to jesteśmy! Chodź, zajmiemy stolik, tam mam taki mój ulubiony! - Julie klepnęła ramię Amandy tak samo jak w autobusie gdy dawała jej znać, że już czas wysiadać. Ale tym razem odkryta dłoń trafiła na odkrytą skórę żywego ciała a nie mokrą kurtkę więc dotyk był przyjemniejszy. Blondynka śmiało lawirowała między gośćmi i stołami, kolorowymi neonami i muzyką jaką serwował jakiś DJ.

- Mamy szczęście! Jest wolne! - ucieszyła się blondynka gdy wskazała na wolny stół i flankujące go z trzech ścian sofy. Na dwie osoby to było aż nadto miejsca. - Mam znajomą kelnerkę, fajna babka. Mamy umowę, że do 21-ej zatrzymuje mi ten stolik. A jest trochę przed. - poinformowała Amadnę gdy sadowiła się na jednej z sof.

Inu ruszyła za swoją przewodniczką wciskając numerek do niewielkiej kieszonki spodni. Idąc za Julie rozglądała się po lokalu szukając odruchowo znajomych twarzy.

Widząc, że jej przewodniczka sadowi się na jednej z sof, dosiadła się tuż obok.
- Masz znajomych wszędzie? - Wyszczerzyła się do Julie.

- Nie no coś ty! - dziewczyna w skórzanej kamizelce roześmiała się niefrasobliwie. - Po prostu tutaj dość często bywam. Dobre miejsce by się z kimś zabawić. Albo ze znajomymi albo z kimś nowym. - wyjaśniła sekret tych swoich znajomości. - Pożyczysz okulary? To pójdę po drinki. Co ci zamówić? - wskazała dłonią na dekolt nowej koleżanki na którym ta zawiesiła ciemne okulary.

Inu już sięgała po ciemne okulary ale zawahała się.
- Może ja pójdę? Ostatnio ty stawiałaś. - Amanda wstała od stolika i rozejrzała się za barem gdzie możnaby zamówić te drinki.

- No to chodź razem. Nie bój się nikt nie zajmie tego miejsca a jak nawet najwyżej pogadam z moją kumpelą i ich wyprosi. - blondynka z przekutą dolną wargą niefrasobliwie machnęła dłonią na znak, że jej zdaniem nie ma się o co martwić z tym stolikiem. Wstała i razem z Amandą ruszyła znów pomiędzy podobnymi stołami.

- A ze stawianiem to sama nie wiem. Jak jedna będzie stawiać drugiej to przypadkiem to nie będzie randka? - zapytała odwracając blond czuprynę w stronę idącej obok koleżanki. Wyszły już na główniejszą przestrzeń i podchodziły do baru. Tam było już całkiem sporo gości stojących lub siedzących na wysokich stołkach. Za barem uwijała się trójka barmanów, dwie kobiety i jeden mężczyzna.

- O… nie chciałabyś być ze mną na randce? - Zażartowała stając przy barze i machając na barmanów.

- Z taką ślicznotką w obcisłych spodniach? - blondynka oparła się łokciami o blat stołu przesuwając spojrzeniem po stojącej obok niej brunetce w tych obcisłych spodniach o jakich mówiła jakby dopiero teraz przy barze spotkała ją po raz pierwszy. - Pewnie, że bym chciała! - roześmiała się wesoło do twarzy właścicielki tych spodni. - Podoba mi się twój kolczyk. - rzekła tym lekkim, wesołym tonem stukając się w nozdrze gdzie Amanda miała swój kolczyk. - Kręcą mnie kolczyki i tatuaże. - wyznała swobodnie ale ruch za barem przykuł jej uwagę.

- Dora! Dora! Cześć! Znajdziesz dla nas chwilkę!? - zamachała do jednej z dziewczyn za barem. Ta uniosła głowę i pomachała jej przyjaźnie kiwając twierdząco głową. Ale właśnie komuś robiła drinka. - To jest Dora, ta moja kumpela co ci mówiłam. - rzekła już ciszej wyjaśniając brunetce z kim właśnie rozmawiała.

- Heh… ciekawe fetysze. - Inu roześmiała się i spojrzała na znajomą Julie. W sumie miała info, którego potrzebowała. Czemu się do cholery stąd nie zmyje? Po chwili spojrzała znów na swoją przewodniczkę. - Czyli uznajemy to za randkę i teraz ja stawiam?

- No to jednak randka? To jak randka i po paru kolejkach mamy mieć dylemat czy jedziemy do mnie czy do ciebie to mogę iść na taki układ.
- blondynka ściągnęła usta i zmrużyła oczy gdy niby się poważnie zastanawiała nad tą propozycją. Ale w końcu znów przyjęła sprawę z humorem i rozbawionym uśmiechem.

Inu roześmiała się.
- Raczej dylematu by nie było… do mnie jest w cholerę daleko i do tego nie mam takiego sprzętu jak ty w łóżku. - Mrugnęła do swojej towarzyszki.

- O! Masz ochotę pobawić się tym sprzętem? - blondynka wyglądała na zaskoczoną. Ale bardzo przyjemnie zaskoczoną. - To cudownie! - ucieszyła się tak bardzo, że aż uderzyła dłonią w blat lady. - Ale muszę cię uprzedzić. Po paru kolejkach dostaję takiej pary, że niewiele osób daję sobie potem ze mną radę w łóżku. - Julie popatrzyła filiternie na koleżankę z lekko drwiącym uśmieszkiem. Chociaż mimo to ekscytacja zdawała się promieniować z nie tylko z jej spojrzenia.

- Cześć dziewczyny. Co mogę dla was zrobić? - barmanka ubrana w jasną koszulę oparła się o szeroko rozstawionych ramionach i popatrzyła na swoje klientki. To była ta dziewczyna do jakiej wcześniej machała Julie.

- To może ty nam coś wybierz. - recepcjonistka wydawała się tak poruszona z tej radości, że chyba już mniejszą uwagę zwracała co będą pić i robić w klubie. - A! Amanda to jest Dora, najlepsza barmanka w tym lokalu. No i moja kumpela. A Dora, to jest Amanda, pozałyśmy się wczoraj w pracy. - dziewczyna stojąca przy Inu jakby przypomniała sobie, że powinna sobie przedstawić swoje znajome które ze sobą jeszcze nie miały przyjemności.

- Cześć, miło mi cię poznać. - Dora uśmiechnęła się przyjaźnie do Amandy i wyciągnęła dłoń na przywitanie.

Inu uścisnęła dłoń barmanki.
- Coś owocowego z wódką? - Amanda zaproponowała typ drinka jaki mogłaby wypić, nie wiedziała co oferuje lokal, a skoro miały już znajomą barmankę to mogła im podsunąć jakiś konkretny drink.

- Zrób nam różową parasolkę. - Julie szybko podpowiedziała koleżankom czego mogą się napić. Dora skinęła głową, odwróciła się do tyłu, postawiła dwie jeszcze puste, wysokie i smukłe szklanki po czym zaczęła szykować te alkoholowe napoje.

- Jakie plany macie na dzisiaj dziewczyny? - zagaiła barmanka gdy chwilę musiały postać aby mogła zrealizować to podwójne zamówienie.

- Dosyć luźne. - Inu oparła się oboma łokciami o ladę, napić się… może kogoś wyrwać. - Mówiąc "kogoś" spojrzała na stojącą Julie.

- No to pomyślnych łowów i udanej zabawy.
- Dora uśmiechnęła się może do słów Amandy a może do gestu Julie która gdyby ktoś mógł mieć jeszcze jakieś wątpliwości to przymilnie przysunęła swoją głowę do Amandy tak, że ich policzki otarły się o siebie a ona sama jeszcze objęła ją ramieniem.

- Mam nadzieję, oj duże nadzieje na te udane łowy i zabawy. - Julie wydawała się tak rozbawiona jakby już była po paru drinkach. A przecież barmanka dopiero co postawiła przed nimi pierwszą kolejkę.

- A w ogóle Dora, może ty wiesz gdzie można złapać Leroy’a? Wiesz tego z mojej pracy. Albo Drzazgę. Tą gladiatorkę z Cotton Club co jej Leroy załatwił robotę w zachodniej wieży. - recepcjonistka niespodziewanie zmieniła temat chociaż nadal przytulała się do siedzącej obok brunetki.

- Leroy? Nie to chyba wiem o kim mówisz ale on raczej do nas nie przychodzi. - dla barmanki temat i osoba Leroy’a musiała być dość mętna sądząc po tym jak zmrużyła brwi i jak o nim mówiła. - Ale Drzazga powinna być u nas w niedzielę wieczorem. Obleawają jakiś awans czy coś takiego. Zamówili u nas stolik. - przy kolejnym nazwisku barmanka miała precyzyjniejsze wiadomości.

- Oh, Dora, jesteś kochana! - Julie wyciągnęła dłoń i uściskała kumpelę zza baru przy okazji całując ją w policzek.

- Widzisz Amanda? Mówiłam ci, że Dora to najlepsza barmanka w tym lokalu. - blondynka pokiwała głową śmiejąc się wesoło jakby kumpela właśnie potwierdziła jej wcześniejsze słowa do innej kumpeli.

- Widzę. - Inu przyjęła drinka i wzniosła toast. - To zaczniemy od toastu za najlepszą barmankę? - Zaproponowała Julie. Gdy wypiły zwróciła się do Dory.

- A to poczekajcie, też sobie zrobię. - Dora roześmiała się za ten sympatyczny toast na jej cześć, rozejrzała się po swojej stronie baru i w końcu sięgnęła znów po kolejne szkło. Tym razem kieliszek i dla siebie.

- Nie zamykacie lokalu z tej okazji, będzie opcja by tu wpaść i spróbować się złapać z tą Drzazgą? - Uśmiechnęła się do barmanki.

- A lokalu nie zamykamy. Drzazga wynajęła jeden stolik więc pewnie będzie dość kameralnie. Reszta lokalu będzie otwarta jak zawsze. No ale jak ją łapać przy tym stole to już nie wiem. - barmanka z wprawą sobie przygotowała małego drinka z zauważalną częścią zrobionego z wódki tak akurat by go wychylić na jeden raz. - Mają zamówiony stół 47. Od 20-ej. - zwróciła się do Julie jakby miało jej to coś powiedzieć.

- To wiem gdzie! Pokażę ci. - blondynka skinęła głową do swojej ulubionej barmanki i zaraz zapewniła swoją nowa koleżankę, że jej wszystko powie i pokaże.

- No to salut! - Dora wzniosła toast i na jeden łyk wypiła zawartość swojego kieliszka. Julie dołączyła się wypijając spory łyk ze swojej szklanki.

Inu wypiła toast z uśmiechem i spojrzała na opróżnioną w sporej części szklankę.
- Zrobisz nam od razu po drugim? - Amanda planowała skorzystać z okazji, że już są przy barze i mają uwagę barmanki. - A co do łapania się z Drzazgą... cóż. Jakoś sobie poradzę.

- Pewnie. Posmakowało co? - Dora skineła z pogodnym uśmiechem i wyjęła dwie kolejne podobne szklanki po czym zaczęła szykować podobny zestaw. Który gdy się wymieszał rzeczywiście miał trochę różową barwę. A do tego prawdziwą, koktailową parasolkę.

- To proszę. - postawiła na ladzie dwie, pełne szklanki bo te z pierwszej kolejki faktycznie już były bardziej puste niż pełne.

- Dzięki wielkie Dora! Jesteś najlepsza! Musimy się w końcu znów umówić na jakiś wypad! - Julie wzięła swoją szklankę, uściskała jeszcze raz kumpelę zza baru, cmoknęła ją w policzek i stopniowo zaczęła odchodzić od baru.

- O tak, musimy. - dziewczyna zza baru zgodziła się z tym pomysłem i pomachała im dłonią na pożegnanie.

Inu wzięła swoje drinki i jeszcze pomachała jedną na pożegnanie nim skierowała się w stronę stolika, przy którym wcześniej na chwilę usiadły.

- Widzisz? Mówiłam ci, że tu warto przyjść. No i, że Dora jest najfajniejsza z nich wszystkich. - roześmiała się uszczęśliwiona blondynka wznosząc kolejny toast końcówką drinka z pierwszej szklanki. - Za nas i naszą zabawę! - zawołała wesoło.

- Dora też lubi się fajnie zabawić. No ale w weekendy pracuje tutaj to wieczory jej odpadają. - wyjaśniła o kumpeli jaka została przy barze.

Inu wypiła toast.
- Zabawić w sensie wypić w takim klubie? - Amanda pozwoliła sobie na nieco zadziorne spojrzenie w kierunku swojej przewodniczki.

- Noo teeżż. - roześmiała się blondynka troszkę się przy tym rumieniąc. Przeciągnęła odpowiedź by dało się usłyszeć dwuznaczność wypowiedzi.

- Zazwyczaj sama tu przychodzisz? - Inu pozwoliła sobie na zmianę tematu i spojrzała na salę, ciekawa kogo tego wieczoru przywiało do Matrixa.

- Czasem tak. Ale zazwyczaj staram się z kimś umówić. No tak trochę bezpieczniej z kimś niż tak samej nie? - uniosła nieco swoje wypielęgnowane brwi do góry kręcąc do tego trochę głową na znak, że nie jest tak całkiem roztrzepana by nie myśleć o własnym bezpieczeństwie.

- Tutaj jest w porządku. Sama widziałaś ochronę przed wejściem. - wskazał drinkiem mniej więcej w stronę gdzie było główne wejście. - Jak ktoś zaczyna dymić albo robić nieprzyjemności to też ściąga obsługę. No ale na zewnątrz i po drodze to samotna dziewczyna może mieć różne przygody. Dlatego wolę wychodzić na miasto z kimś jeszcze. - wyznała rozkładając rączki na boki ale sama zaczęła wreszcie lustrować otoczenie kto dzisiaj jest w tym lokalu.

Przy stoliku obok siedziała samotnie jakaś młoda kobieta ubrana w niezbyt elegancki strój jakby wyszła do sklepu a nie w weekendową noc do klubu. Krótkie włosy ścięte na jeża sugerowały, że może jest kimś z wojska. Siedziała nad swoją szklanką też rozglądając się co jakiś czas po lokalu.

Niedaleko bawiła się inna grupka prawie samych kobiet. W tym towarzystwie był tylko jeden facet. Grupka obsiadła jeden ze stołów podobnie jak Amanda i Julie a i tak było tam jeszcze trochę wolnego miejsca. Bawili się przednie chyba świętując jakiś sukces co można było sądzić po dolatujących czasem głośniejszych słowach.

- Oo… - westchnęła blondynka gdy zatrzymała wzrok gdzieś parę stołów dalej. Widząc, że partnerka na nią spojrzała nakierowała ją ruchem szklanki na właściwy adres. - Tych akurat nie lubię. Wredni są. Zwłaszcza te głupie pindy. - machnęła niedbale reką w kierunku trójki osób, dwóch kobiet i mężczyzny jacy byli sobą zajęci gdzieś w tłumie gości. Ale chyba nie dostrzegli Julie albo po prostu ją ignorowali.

- A czym sobie zarobiły na te urocze określenie. - Amanda zaśmiała się i na chwilę skupiła wzrok na grupce dopijając pierwszego drinka.

- Bo to głupie pindy! - prychnęła z irytacją blondynka jakby to tłumaczyło wszystko. - Naskoczyły kiedyś na mnie w kiblu jak sobie pudrowałam nosek czy coś, one też i jakoś przychrzaniły się do mnie. Nie ma o czym gadać. Po prostu omijamy się od tamtej pory. A też tutaj często przychodzą. A tamten goguś to facet tej ciemnej. - pozwoliła sobie na niechętny komentarz względem omawianej trójki gości.

- Czaję… Nie bywam w takich miejscach to i laski w kiblach mnie nie zaczepiają. - Inu przyznała się do braku tego typu doświadczeń. Odwróciła wzrok od grupki i skupiła się na kobiecie ubranej w nieco niechlujny strój. Zawsze fascynowały ją takie “niedopasowane “ indywidua. - Nie ma co się nimi przejmować.

Wzrok Amandy wędrował dalej. W klubie zebrały się zarówno grubki jak i samotnicy tacy jak “niedopasowana kobieta. Przy barze właśnie stanęła jakaś dziewczyna w zbyt mocnym makijażu. Nie wyróżniała się jednak poza tym niczym. W przeciwieństwie to jakiegoś ostro wytatuowanego faceta, spoglądającego nieco nieprzyjemnie w kierunku tańczących ludzi. No i jeszcze była banda, która wyglądała jakby ją świeżo ze szlaku ściągnięto, ale znów same laski. No dobra był jeden rodzynek… ale wątpiła by wolny.

Przeniosła wzrok na ludzi wijących się w rytm puszczanej tu muzyki.

- Jej… Dzisiaj prawie wszędzie same dziewczyny… A facetów mało. Zwłaszcza takich ciekawych. - jęknęła blondynka gdy zdążyły już całkiem porządnie zlustrować okolicę. DJ puszczał kolejne kawałki, stroboskopy i neony oświetlały salę taneczną gdzie goście w różnorodnych ubraniach tańczyli jak kto umiał. Jedni lepiej drudzy mniej dobrze ale parkiet wydawał się całkiem popularną rozrywką dla klubowiczów. No ale jakoś tak trafiły, że w okolicy damska część gości zdecydowanie przeważała liczebnie nad tą brzydszą.

Ze dwa stoły dalej dosiadły się dwie kobiety. Obie w okularach ale zwykłych a nie matrixowych. Siadły ze swoimi szklankami dyskutując ze sobą o czymś zawzięcie. Widocznie temat je poruszał na tyle, że nie bardzo zwracały uwagę na resztę klubu. W pewnym momencie jedna z nich wyjęła z torebki niewielki notes, otwarła go, położyła na blacie i coś na jego podstawie tłumaczyła tej drugiej.

Do sali weszły też trzy inne kobiece sylwetki. Amanda przez skórę mogła wyczuć przybyszy spoza miasta. Stanęły gdzieś na skraju parkietu i rozglądały się trochę ciekawie, trochę niepewnie po tym klubie jakby tu były po raz pierwszy. Wszystkie miały na sobie dżinsowych kurtek, skórzanych kamizelek, wytartych dżinsów i niezbyt klubowych butów. Ale za to pewnie odpowiedniejszych do chodzenia.

A z parkietu zeszła właśnie jakaś parka. Młodzi ludzie u progu prawdziwej dorosłości. Zdyszani i spoceni po wyczynach w tańcu łapczywie rzucili się na swoje drinki aby uzupełnić płyny i zwilżyć gardła.

- No nie wiem… Wpadło ci coś w oko? - blondynka popatrzyła sceptycznie na okolicę po raz ostatni i niezdecydowana zwróciła się do swojego gościa.

Inu uniosła swój drink uśmiechając się.
- Mi tu dobrze. - Upiła łyk. - Jesteś stąd? Ze Zgniłego Jabłka?

Amanda w ogóle nie przejmowała się brakiem ewentualnych partnerów. Ona i tak widziała się następnego dnia ze swoją "dziewczyną" no i z Kanmi.

- I nie i tak. Zależy jak na to patrzeć. - blondynka też przestała się rozglądać po reszcie lokalu i skoncentrowała swoją uwagę na rozmówczyni. Zaczęła bawić się swoją kolorową parasolką jeżdżąc nią po krawędziach swojej szklanki.

- Pochodzę z enklawy na północy. Jak się urodziłam i dorastałam to jeszcze to nie był Nowy Jork. No ale parę lat temu nasze władze zawarły deal z Collinsowem no i teraz jesteśmy częścią prezydenckiej demokracji. - mówiła jakby to nie był jej ulbiony temat i nie pałała miłością do prezydenckiej władzy.

- No a ty? Skąd się biorą takie ślicznotki? - Julie szybko zmieniła temat i teraz uśmiechała się patrząc na Amandę z zaciekawieniem i fascynacją.

Inu roześmiała się.
- Z Miami. - upiła spory łyk patrząc na w połowie pustą szklankę. - Przyjechałam w te okolice dwa lata temu i jakoś takoś się ostałam.

- Miami?! Jej mam taki serial na płycie! “Policjanci z Miami”! Oh, ten Don Johnson to taki przystojniak!
- widocznie nazwa rodzimego miasta z czymś się jednak kojarzyła rozmówczyni. I to nawet całkiem pozytywnie.

- Opowiadaj jak tam jest! Tam są takie słoneczne plaże? I takie błękitne niebo a nie takie jak tutaj. I te motorówki! Ojej chciałabym kiedyś przejść się boso po takiej prawdziwej plaży w prawdziwym bikini… - dziewczyna z Nowego Jorku okazała się być bardzo podekscytowana na wpół mitycznym dla siebie miastem które pewnie kojarzyła ze wspomnianego serialu. Na swój sposób to nadal tak tam było. Były wieżowce w centrum, błękit nieba i wody, złote plaże a nawet motorówki. Ale była też dżungla, niewolnictwo i miasto zarządzane przez bezwzględną radę którą dawniej pewnie nazwano by po prostu mafią. Chociaż tutejsze władze i system jaki wprowadziły też niekoniecznie mógłby zachwycić dawnych Amerykanów. Ale nie było róży bez kolców i panowała polityka coś za coś. Wszyscy musieli iść na kompromisy i ustępstwa by jakoś przetrwać a nawet się rozwijać.

- Wiesz… to już nie do końca tak wygląda. - Inu uśmiechnęła się do swojej towarzyszki. - No ale plaże są… bikini pewnie też dałoby radę skombinować.

- Wiesz… nasza Statua też już nie do końca wygląda tak jak kiedyś.
- Julie zrewanżowała się podobnym tonem w jakim odpowiedziała jej nowa koleżanka. - No wiem. Pewnie też nie jest tak pięknie jak było. No ale wszędzie tak jest. Ale i tak bym chciała tam być. Mówisz, że plaże i bikini tam są? No to czego więcej trzeba? - westchnęła rozmarzonym tonem. Chyba nawet jeśli zdawała sobie sprawę z realiów powojennych to południowy cypel Florydy i tak wydawał jej się fascynującym miejsce.

- Pomyśl. Złoty piasek pod stopami, bikini na sobie i błękit nieba nad głową. - westchnęła do tych swoich fantazji. - A tutaj? No woda jest ale kto by się chciał w niej kąpać? Szara, zimna i śmierdząca. W ogóle nie mam ochoty pluskać się w tej zimnej zupie. - prychnęła z irytacją na wody tutejszych rzek, jezior i oceanu. Tu akurat Amanda mogła przyznać jej rację. Pod względem widoków i kąpieli to Nowy Jork nie miał startu do Miami.

- Albo gdzie tu chcesz pójść w bikini? Chyba po domu. Na zewnątrz albo coś wali syfem ze szczelin albo pada deszcz, śnieg czy coś innego albo jest zwyczajnie za zimno. Słoneczne dni to pewnie można by policzyć na palcach jednej ręki. - westchnęła z mieszaniną rozczarowania i goryczy. Ale akurat pogoda przy północnym Atlantyku może nigdy nie była zbyt łagodna ale odkąd Amanda przyjechała do tego miasta to była naprawdę paskudna. I to bez względu na porę roku. A z tego co się przez ostatnie dwa sezony nasłuchała to raczej była norma w tym mieście.

- Tam jest dżungla. - Amanda dopiła drugiego drinka. - Czasami masz wrażenie, że same drzewa chcą cię zeżreć, jakby mutantów i innego wyłażącego z niej syfu nie było za mało.

- Do tego na południu są ludzie i ludzie. Wiesz… niewolnicy i ludzie, którzy uważają że mają prawo mieć innych ludzi na własność.
- Inu skrzywiła się na to wspomnienie. - Ja miałam farta… żyłam na pograniczu to i wszyscy mieli mnie w dupie, chyba że przyłaziłam z gamblami, to wtedy nawet jakiś hajs udawało się zgarnąć.

- Drzewa chcą cię zeżreć? Pff! A tutaj chce cię zeżreć samo powietrze!
- mruknęła z irytacją na tutejsze niedogodności. Upiła łyk ze swojej szklanki i pobawiła się chwilę wodząc parasolką po jej krawędzi w jedną i drugą stronę.

- Domyślam się, że nie jest tam tak pięknie jak w tym serialu. I mogło się dużo pozmieniać. Ale tutaj i pewnie wszędzie indziej też tak jest. A dla złotego piasku i bikini chciałabym to zobaczyć sama. - westchnęła z żalem. Dopiła swoją szklankę do końca i energcznie odstawiła ją znów na stół.

- Dobra, zaczynam smęcić jak jakaś durna blondynka a miałyśmy się bawić. Pójdę po drinki. To samo czy masz ochotę na coś innego? - rozmówczyni Amandy w końcu machnęła ręką na te swoje fantazje które z tej perspektywy wydawały się właśnie fantazjami o innym krańcu kontynentu. Wstała więc i była gotowa iść do baru by chyba zatrzeć przykre wrażenie jakie mogło powstać z tych jej wynurzeń.

- Może być coś innego. - Amanda roześmiała się. - Ja będę tam pewnie za dwa trzy tygodnie.. mogę ci dać znać czy warto tam ruszać dupę.

Dziewczyna o blond włosach skinęła głową i odeszła w stronę baru. Trochę jej nie było więc siłą rzeczy Amanda miała okazję obserwować lokal. Albo jej się wydawało albo widziała jak tamta trójka za jaką nie przepadała Julie zaczęła się ze sobą ściskać. Co prawda nowa znajoma przepatrywaczaki nie powiedziała z którą z tamtych dwóch chodzi ten jedyny w tej trójce facet ale właśnie całował się najpierw z jedną a potem z drugą.

Zaś te dwie w okularach gestykulowały coraz zawzięciej nad czymś co od dołu oświetlało ich twarze. Pewnie jakiś niewielki ekranik podobny do dawnego smartfona czy coś podobnego. Do Amandy dochodziły resztki słów jak “nie, nie masz racji”, “ale tamto to był inny projekt” czy “ale tu chodzi o coś innego”. Chyba były bardziej zainteresowane dyskusją niż drinkami i resztą baru.

Za to wkrótce wróciła Julie, ze szklankami pełnymi zielonkawego płynu. Postawiła jedną szklankę przed swoim gościem a z drugą wróciła na swoje miejsce.

- Masz. To agrestówka. Mnie smakuje, mam nadzieję, że tobie również. - uśmiechnęła się przyjaźnie i wzniosła szkło do pierwszego toastu z tych nowych drinków.

- Ale poczekaj co ty mówiłaś wcześniej? Bo dopiero przy barze się zorientowałam. Jedziesz tam? Jedziesz do Miami? Na te plaże, bikini i resztę? - popatrzyła na Amandę jakby aż nie mogła uwierzyć w taki zbieg okoliczności.

- Mam zlecenie to jadę, ale niestety nie na plażę. - Inu upiła nieco drinka. Uśmiechnęła… było kwaśne ale smaczne. - Pewnie tylko dostarczę towar i będę tu wracać.

- Ah, no tak, interesy.
- blond główka pokiwała się ze zrozumieniem a usta trochę skrzywiły się na taką wiadomość. - To pewnie będziesz zajęta i byś miała ważne sprawy. I pewnie miejsca nie macie. Żeby się jakąś tam blondynką przejmować. - westchnęła nieco smutno chociaż próbowała się uśmiechnąć. Ale wyszło jej dość blado i może dlatego upiła łyk ze swojej szklanki by jakoś to zamaskować.

- Ale dzisiaj to się chyba zabawimy co? Chyba jesteśmy na randce i mamy jechać do mnie. - spojrzała ponad agrestówką sprawdzając chyba, czy Amanda nie zmieniła swoich wcześniejszych zamiarów na ten wieczór.

- Miejsce jak miejsce. Gdy wiozę towar nie mogę zazwyczaj brać nikogo… wiesz bezpieczeństwo. - lnu przyjrzała się siedzącej naprzeciwko dziewczynie po czym rzuciła żartobliwie. - Co? Jestem najciekawszą partią w okolicy? - Mrugnęła do Julie.

- Na to wygląda. - blondynka uśmiechnęła się, zaczęła bawić się wodząc paznokciem po krawędzi swojej szklanki. Drugą zaś dłonią powoli przesunęła ku dłoni drugiej kobiety i podobnie zaczęła przesuwać po niej palcem.

Inu nie zabrała dłoni. Dotyk dziewczyny był przyjemny i kusił… choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że powinna nieco ograniczyć "randkowanie".

Powoli ujęła dłoń Julie. Diabli by to… mogła sobie pozwolić na nieco przyjemności.
- To co…. Kupujemy butelkę czegoś dobrego i jedziemy do ciebie? - Zaproponowała z uśmiechem.

- Tak! Bałam się już, że mnie spławisz i będę musiała sobie radzić sama! - Julie roześmiała się wesoło jakby właśnie Amanda zaczęła realizować wcześniejszą obietnicę. - To chodź do baru, Dora na pewno nam da na drogę coś ciekawego! - szybko przechyliła szklankę nawet nie dbając by dopić ją do końca i odstawiła na stół do reszty. Z miejsca złapała swoją torbę i obeszła stół by pochylić się nad przepatrywaczką i szybko ją pocałować w policzek. Ale tuż przy ustach. Po czym wyprostowała się i wyciągnęła do niej dłoń gotowa poprowadzić ją do baru, Dory i dalej.

- Cóż… obiecałaś, ze pokażesz mi coś ciekawego. - Inu dobiła swojego drinka i wstała od stołu. Spojrzała na wyciągniętą dłoń i czując, że byłoby jej głupio iść z laską za rękę, po prostu otoczyła ją ramieniem i ruszyła w kierunku baru.

- Cześć Dora! Do następnego! - gdy wróciły pod bar Julie radośnie przywołała swoją ulubioną barmankę. Ta chyba był zaciekawiona ekscytacją swojej koleżanki bo blondynka była tak radosna jakby właśnie wygrała główną wygraną na loterii.

- Już idziecie? - zagaiła Dora patrząc na nie obie z łagodnym zaciekawieniem.

- Tak, nie ma nikogo fajnego dzisiaj. A obiecałam Amandzie pokazać u mnie parę rzeczy. Dasz nam coś dobrego na drogę? Butelkę albo dwie? - recepcjonistka z głównej siedziby Lady Acher aż przebierała nóżkami z tej ekscytacji i podniecenia aby jak najprędzej znaleźć się sam na sam z Amandą. Dora uśmiechała się rozbawiona jakby świetnie rozumiała o co chodzi i życzyła im powodzenia.

- No to bawcie się świetnie i mało grzecznie dziewczyny. - zaśmiała się żegnając się na pożegnanie całusem w policzki i krótkim, przyjemnym przytulasem. Zgarnęła dolary z lady a blondynka zabrała dwie, ciężkie od promili butelki.

Inu pomachała barmance, mówiąc że zobaczą się w niedzielę i ruszyła za swoją przewodniczką.



Droga powrotna chyba zabrała podobną ilość czasu co poprzednio. Ale chyba przynajmniej blondynie tym razem dłużyła się niesamowicie. Siedziały w średnio zapełnionym busie gdzie w ten piątkowy wieczór większość pasażerów przemieszczała się do różnych lokali wydać swoje tygodniówki.

- O rany ale on się wlecze! - irytowała się Julie gdy konny zaprzęg zatrzymywał się na przystankach albo z nich ruszał. Oczywiście nie mógł się równać pod względem prędkości z pojazdami napędzanymi końmi mechanicznymi. No ale za to nie spalał cennego paliwa.

- A jak już będziemy u mnie… - blondynka trochę opadła na swoje miejsce i delikatnie położyła dłoń na udzie koleżanki. Popatrzyła na nią z zaciekawieniem. - To masz ochotę na coś konkretnego? - zapytała jakby w ten sposób próbowała zabić ten czas jaki im pozostał do powrotu do jej mieszkania.

- Wiesz… jeśli chodzi o takie zabawy… - Inu z odrobiną rozbawienia przyglądała się podekscytowanej recepcjonistce. Rozbawienia i obawy… bo jak zareaguje na jej tatuaż? - Raczej wiesz… robiłam to normalnie.

Przez dłuższą chwilę wahała się.
- A… co sądzisz o lokalnych gangach? Mafii?

- Gangach? Mafii?
- pytanie zbiło blondynkę z tropu. Przyjrzała się koleżance jakby nie była pewna czy będzie jakiś ciąg dalszy tego pytania albo coś jeszcze. - No jak… No są… Policja i wojsko ich gania… Ale tu u nas jest luźniej. Dlatego tutaj mieszkam. - recepcjonistka mówiła wolno chyba nadal nie bardzo wiedząc do czego ma zmierzać te pytanie. Ale w końcu wzruszyła ramionami, dodając szybciej, pewniej i luźniej. No faktycznie w dzielnicy Donny ten collinsowy reżim wydawał się nieco schodzić z widoku co dodatkowo zwiększało atrakcyjność dzielnicy rozrywki.

- Bo wiesz.. ja współpracuję naprawdę z różnymi ludźmi. - Inu uśmiechnęła się nieco niepewnie do dziewczyny. Miała naprawdę nadzieję, że Julie jest tylko cieszącą się życiem recepcjonistką nie zamieszaną w ten cały bałagan.

- Aha. - blond głowa powoli przytaknęła gdy się chyba zastanawiała nad odpowiedzią ale zaraz wróciła do poprzedniej luźnej formy rozmowy. - Już niedaleko. Jeszcze ze dwa przystanki. - rzuciła wskazując z uśmiechem gdzieś przed siebie.

- Nie możesz się doczekać by mnie pomęczyć? - Inu roześmiała się i spojrzała w kierunku, w którym jechały.

- Ja ciebie? - brunetce znów udało się zaskoczyć blondynkę. Ale tym razem pozytywnie bo zaraz się roześmiała. - Myślałam, że to ty mnie! - powiedziała rozbawiona. - Ale nie przejmuj się dogadamy się. - pocieszyła ją z rozanielonym wyrazem twarzy i pocałowała ją w policzek. Ale cofnęła głowę tylko trochę sprawdzając czy Amanda ma ochotę na jeszcze.

Inu uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- To na pewno będę potrzebować instruktażu. - Przybliżyła się do twarzy Julie i pocałowała ją delikatnie w usta.

Pod swoimi wargami przepatrywaczka wyczuła twardy metal kolczyka tej drugiej. I jej chętne na takie zabawy usta. Wyczuwała, że blondynkę aż rozpiera pozytywna energia. Widziała to po jej rozszerzonym i trochę chaotycznym spojrzeniu, po ruchach ust i dłoniach obejmujących jej głowę by łatwiej było im się całować. Julie miała ochotę na nią. I na wspólne igraszki. I wcale tego nie ukrywała. Wręcz przeciwnie musiała hamować się aby jeszcze nie pójść na całość.

- Wszystko ci pokażę. - powiedziała czule głaszcząc brunetkę po policzku. - Chodź, już tutaj wysiadamy. - klepnęła ją w ramię dając sygnał do powstania. No i za szybami widać było kolejną wiatę przystanku.

Inu przytaknęła ruchem głowy i wysiadła za Julie z autobusu. Dobrze, że nie było jeszcze jakoś mega późno bo nabierała poważnych obaw, że przyjdzie jej jechać rano do siebie by złapać się z Kanmi.

Obie wstały, przecisnęły się wąskim przejściem między siedzeniami furgonetki po czym wyszły na chodnik. Na zewnątrz nadal padała mżawka i panowało nieprzyjemne, wilgotne zimno które wciskało się w każdą dostępną część żywego ciała. Ale blondynka chyba na to nie zwracała uwagi. Napędzana pozytywną ekscytacją która dodawała jej energii szła tak szybko jakby śpieszyła się na pociąg czy autobus który lada chwila miałby odjechać. Mimo, że przecież obie wracały do jej mieszkania.

- To zaraz będziemy. - odwróciła głowę na idącą obok brunetkę z kolczykiem w nozdrzu. Wskazała przy tym na ponurą kamienicę z jakiej wyszły pewnie ze dwie czy trzy godziny temu. Ekscytacja musiała ją rozpierać na całego. Gdy weszła pierwsza do klatki schodowej zatrzymała się aby przytrzymać drzwi i gość mogła wejść za nią. Ale gdy przepatrywaczka ją mijała została przez gospodynię zaskoczona atakiem. Julie nie pozwoliła jej przejść tylko złapała ją za ramiona, odwróciła do siebie i zaczęła ją całować. Naparła przy tym na tą drugą tak, że ta musiała się cofnąć aż poczuła za plecami ścianę. A Julie nie przestawała jej całować jakby czekała właśnie na ten moment gdy zostaną same i wreszcie będą mogły sie zabawić.

- Już nie mogę się doczekać! - zaśmiała się trochę chaotycznie gdy puściła wreszcie Amandę i złapała ją za rękę aby poprowadzić ją na schody do jej mieszkania.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-04-2020 o 14:26.
Aiko jest offline  
Stary 29-04-2020, 14:25   #29
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
U JULIE

Inu ledwo udało się zapanować nad zaskoczeniem, nieco objąć dziewczynę, gdy nagle ta zniknęła sprzed jej ust. Nagle skołowana znalazła się na schodach. Słysząc słowa Julie także się zaśmiała.

- Co bym cię nie rozczarowała. - Rzuciła żartobliwie, do ciągnącej ją kobiety. Pocałunek sprawił, że jej ciało się rozgrzało i już sama musiała przyznać, że ciekawa się zrobiła co też wyszykuje jej Julie.

- Coś ty! Będzie świetnie, zobaczysz! - blondynka wbiegająca po schodach dość mrocznej klatki schodowej zdawała się być pokonać wszelkie obawy tak jak te schody. Nieźle już rozgrzane dotarły na właściwe piętro gdzie gospodyni szybko wyjęła ze spodni klucze które brzęknęły przy tym a zaraz potem po chwili błądzenia klucz zgrzytnął w zamku i drzwi stanęły otworem. Julie znów złapała Amandę za rękę i pociągnęła do mroków swojego mieszkania gdzie operacja z parteru powtórzyła się. Blondynka nawet nie siliła się na zamknięcie drzwi gdy przyparła Inu do ściany i zaczęła ją gorąco całować. Amanda słyszała w tych ciemnościach jak dziewczyna puszcza swoją torbę która spadła gdzieś przy ich nogach a sama zaczęła wodzić po twarzy i głowie brunetki aby ją pewniej złapać i pocałować. Czuła usta z kolczykiem język tej drugiej. Julie wpiła się w nią zachłannie na dobrą, długą chwilę. Ale w końcu znów ją puściła.

- Zdejmij to z siebie! Już jesteśmy w domu! - zaśmiała się wesoło gdy pacnęła w płaszcz swojego gościa który powinna z siebie zdjąć. Sama wreszcie cofnęła się do tylko domkniętych drzwi wejściowych by je porządnie zamknąć i zapalić światło.

Inu parsknęła gdy udało się jej złapać oddech po kolejnym pocałunku. Moze powinna coś takiego urządzić Kanmiemu? Kusiło jak cholera.
- Chcę zauważyć, że ty też nadal jesteś w płaszczu. - Zdjęła z siebie ociekające ciuchy i odwiesiła je. Po chwili tuż obok powiesiła sweter i zdjęła mokre buty, zostając tylko w koszulce i spodniach. - To co.. po drinku czy wolałabyś mnie od razu w łóżku? - Obejrzała się na swoja gospodynię.

- Już nie! Już się rozbieram! - gospodyni z powodu zamykania drzwi została nieco z w tyle z tym rozdziewaniem się ale szybko nadrabiała straty. W pośpiechu rozpięła i zsunęła z siebie płaszcz i schyliła się by ściągnąć buty które zaraz odrzucała od siebie. Wreszcie została w podobnym stroju w jakim była w klubie tylko, że w samych skarpetkach zamiast butów. Złapała za dłoń gościa i pociągnęła ją w stronę sypialni.

- Zapraszam cię na drinka w łóżku! - wyjaśniła jej śmiejąc się beztrosko jakby strasznie ją to bawiło. No i rzeczywiście zaraz znalazły się w jej sypialni. Chociaż te łóżko to był raczej materac przybrany pościelą. Tam lekko pchnęła Amandę na ten materac tak, że ta musiała na nim usiąść. Blondynka siadła na jej biodrach znów obejmując jej twarz i wracając do gorączkowego całowania.

- Ah, no tak, ten drink… - oderwała się głaszcząc na pożegnanie policzek swojego gościa. Pocałowała ją na odchodne i wstała aby podejść do jakiejś szafki. Z niej wyjęła butelkę i dwie małe szklaneczki. Wróciła na materac i na uda swojego gościa siadając do niej przodem. Podała jej jeszcze puste szklanki a sama odkręcała butelkę.

- Mam nadzieję, że cię nie przerażam? Ostrzegałam cię, że troszkę mnie ponosi jak już się na kogoś nakręcę. A na ciebie się strasznie nakręciłam! - zapytała z trochę prowokującym uśmieszkiem gdy nalewała bursztynowego płynu do jednej a potem drugiej szklanki i zaczęła zakręcać butelkę.

- Przyznam, że coraz bardziej mnie ciekawi, co jeszcze wymyślisz. - Inu posłusznie przytrzymywała szklanki, obserwując siedzącą na swoich udach dziewczynę. - Myślę, też czy powinnam cię jeszcze bardziej nakręcać.

- No mam nadzieję!
- roześmiała się wesoło blondynka zakręcając i odstawiając butelkę obok materaca. Potem przejęła od gościa jedną ze szklanek i wzniosła toast. - Za zabawę! - zawołała i stuknęła swoją szklanką w szklankę Amandy po czym bez wahania przechylała dotąd szklankę aż osuszyła ją do dna po czym beztrosko upuściła ją na podłogę. Sama w pośpiechu zaczęła ściągać z siebie skórzaną kamizelkę.

- Rozbierzesz się? Czy mam ci pomóc? - zapytała z figlarnym uśmiechem gdy kończyła zdejmować z siebie tą kamizelkę i rzuciła ją obok na podłogę.

Amanda wychyliła szklankę, której zawartość musiała być jakimś mocniejszym rumem. Poczuła przyjemne palenie w gardle.
- Będzie łatwiej jak ze mnie zejdziesz. - Zaśmiała się i ściągnęła z siebie koszulkę, odsłaniając nagie piersi i fragment tatuażu, który nachodził jej na ramię.- Szczególnie jeśli kręcą cię tatuaże i chcesz zobaczyć mój.

- Bardzo mnie kręcą!
- Julie odkrzyknęła z mieszaniną radości i podniecenia. Wodziła po twarzy Amandy rozpalonym spojrzeniem chociaż gdy ta zdjęła koszulkę odsłaniając swoje przednie atuty to one dość mocno przykuły iwagę drugiej dziewczyny. Szybko ściągnęła własny bezrękawnik i została w samym staniku. Z bliska Amanda mogła rzucić okiem na jej mały tatuaż z boku brzucha. Jakiś gryzmoł. Nie bardzo miała się okazję przyglądać bo gospodyni poradziła sobie z własnym stanikiem i wyskoczyły z niego dwie, jędrne półkule. A teraz blondynka miała już wolne dłonie więc zaczęła z nich korzystać.

- Pokaż te swoje ślicznotki… - zamruczała podekscytowana gdy znów zaczęła całować usta swojego gościa. Gwałtownie i żywiołowo napierając stopniowo na nią coraz mocniej. A dłońmi z początku przytrzymywała głowę Amandy ale dość szybko zjechała niżej bawiąc się i badając nowy teren skryty do tej pory przez koszulkę tej drugiej.

Inu odpowiedziała na pocałunek sama chwytając za krągłości drugiej dziewczyny i ważąc je w dłoniach.
- To mamy problem bo to miłe, a tatuaż mam na plecach. - Jej żartobliwy głos pojawił się na chwilę pomiędzy pocałunkami, po czym został stłumiony przez usta Julie.

- O tak, bardzo miłe… - wymruczała zadowolona z takiego przebiegu zdarzeń blondynka. Chociaż jej piersi były nieco mniejsze niż Amandy to jednak były całkiem przyjemne w dotyku. A finezji dodawały jej przekute sutki. Sama gospodyni zaś chyba bardzo spodobał się ten etap zabawy bo jakoś nie kwapiła się schodzić z gościnnych ud swojego gościa.

- Ojej, jaki duży! - zawołała zdziwiona gdy jednak nachyliła się nad barkiem Amandy i widocznie dostrzegła obraz jaki pokrywał jej całe plecy. Ale czy celowo czy przypadkiem trochę zbyt mocno naparła na nie obie i w efekcie Inu upadła plecami na jej materac. A Julie zaśmiała się beztrosko rozbawiona taką akcją. Teraz nachylała się nad leżącą i znów zaczęła całować jej usta. Ale zaczęła tymi ustnymi i językowymi karesami schodzić coraz niżej. Przez jej policzki, brodę szyję aż na piersi. I chyba dość mocno jej na tym zależało bo wyraźnie się spieszyła by tam dotrzeć. Teraz więc przepatrywaczka widziała głównie blond głowę przy swoich piersiach i czuła co ona tam wyrabia pospołu ze swoimi rączkami.

- Mówisz o moim biuście? - Inu pozwoliła sobie na żart, starając się nie myśleć o tym jak przemaka jej bielizna. Jej dłonie zaczęły gładzić włosy leżącej na niej kobiety.

- Też! - Julie musiała być tak rozbawiona jak i zachwycona. Biustem Amandy, nią samą i tymi zabawami jakie właśnie się rozkręcały. Na podkreślenie swoich słów złapała obiema dłońmi za obie półkule i lekko je ścisnęła jakby sprawdzała ich wielkość i jędrność. I chyba była bardzo zadowolona z wyników tego sprawdzania.

- A teraz pokaż co tutaj masz. - uśmiechnęła się blondyna gdy przez chwilę wróciła do smakowania rzeczonych piersi. Ale dość szybko wznowiła swoją wędrówkę w dół sprawdzając smak szybko oddychającego brzucha gospodyni. Aż doszła do granicy paska spodni więc znów nieco się uniosła by rozpiąć jej te spodnie.

Inu uniosła się na przedramionach, obserwując Julie.
- Tam nie mam ani tatuaży, ani kolczyków. - Mimo swoich słów uniosła nieco pupę, ułatwiając kobiecie ściągnięcie ciasnych spodni.

- Tak? Poczekaj, sama sprawdzę. - blondyna z kolczykiem na środku dolnej wargi popatrzyła filuternie na brunetkę rozłożoną na jej materacu ale dłońmi zaczęła zsuwać jej spodnie razem z bielizną.

- Zapowiada się ciekawie. - rzekła patrząc na zwieńczenie ud i podbrzusza Amandy ale na razie mocowała się by przeciągnąć jej spodnie przez jej kolana. Gdy się to udało kolejny węzeł miały przy stopach. Tutaj znów na chwilę się zatrzymała ale wreszcie przeciągnęła najpierw jedną a potem drugą nogawkę.

- A, jeszcze to. - jakby przypomniała sobie o skarpetach które też zdjęła jedną a potem drugą. - No! I gotowe! - roześmiała się znów wesoło gdy wreszcie całkowicie udało jej się rozebrać swojego gościa. Zatrzymała się chwilę przy jej stopach by rzucić okiem na nagą sylwetkę.

- To póki jest okazja… To masz ochotę na coś konkretnego? Uwielbiam sprawiać przyjemność, strasznie mnie to kręci. - wyznała oglądając z ciekawością ciało Amandy do którego właśnie miała zamiar się dobrać.

- Byś była tak naga jak ja. - Inu uśmiechnęła się zadziornie do swojej kochanki, bo chyba tym się Julie stała przy tych wszystkich pieszczotach, nie? - Jestem mega ciekawa na co się tak nakręcałaś w tym autobusie, że cię aż rączki świerzbiły.

- No właśnie na to!
- zawołała Julie wymownie wskazując dłońmi na nagą sylwetkę drugiej kobiety. - No i na to. - wskazała na leżąca całkiem niedaleko Amandy skórzane pęta jakie oglądały przed wyjściem z domu. Dalej leżały tam gdzie je wcześniej rzuciła gospodyni.

- Jak chcesz to mam więcej zabawek. - rzekła blondyna wstając aby rozpiąć swoje spodnie. No ale przy ściąganiu napotkała pewne trudności bo czarna skóra spodni stawiała zauważalny opór jej własnej. Dała radę je ściągnąć gdzieś do kolan gdy w końcu dała sobie spokój. - Cholera je się trudno zakłada a jeszcze trudniej ściąga… Albo na odwrót… - rzekła zdekoncentrowana ale w końcu klapnęła obok Amandy i położyła się na plecach aby dokończyć ściąganie tych upartych spodni.

Amanda zaśmiała się, przekręciła się klękając okrakiem ponad Julie tak, że ta mogła podziwiać jej wypięty tyłek i tatuaż ozdabiający jej plecy po czym zabrała się za pomoc przy ściąganiu spodni.


- Jak miałaś ochotę na moję goliznę trzeba było dać znać. - Mruknęła, pochylając się nad dziewczyną i ściągając skórzane nogawki przez kolana recepcjonistki.

- Oo… - gość trochę nie była pewna czy ten krótki wyraz zaskoczenia to było na ten okrak, pomoc przy ściąganiu spodni czy widok jej pleców. Ale o ile w nogach Julie poddała się dłoniom Amandy więc ta mogła spokojnie dokończyć wyzwalanie ją z nadmiaru ubrań, na dole całkiem przyjemnie siedziało się na ciepłym, szybko oddychającym brzuchu to na plecach poczuła dłonie koleżanki która wodziła po jej rysunku.

- Naprawdę duży. Chyba jakiś japoński co? Albo chiński. - gospodyni chyba nie ściemniała, że lubi tatuaże bo wydawała się raczej zafascynowana takim dużym okazem. Wodziła po nim dłońmi a nawet chyba próbowała je pocałować no ale na to zasięg był zbyt duży.

- A jak już jesteś na górze to co teraz będziesz robić? - zapytała głaszcząc Amandę tam gdzie sięgnęła. Po plecach, pośladkach i stopach.

- Japoński. - Przyznała Inu, a jej dłoń spoczęła na nagiej kobiecości drugiej dziewczyny. - Miałaś mnie instruktażować… słucham. - Palce szperaczki zaczęły powoli gładzić nowo odkryty obszar.

- Noo doobraa… - gospodyni trochę przeciągnęła słowa. Może dlatego, że zastanawiała się co dalej zrobić a może to te manewry tej co siedziała na jej brzuchu nieco utrudniały jej koncentrację. Ale w końcu sięgnęła po te skórzane pęta, złapała brunetkę za boki nakrywając ją na siebie. Amanda poleciała w dół i wylądowała plecami na całym przodzie gospodyni. Czując gdzieś w okolicy swoich łopatek jej przednie krągłości. A dzięki temu mniej więcej wyrównały się spojrzeniem bo znalazły się twarzą w twarz.

- To teraz kluczowe pytanie. - rzekła blondynka korzystając z okazji by pocałować usta przepatrywaczki. Ale zaraz przytuliła się policzkiem do jej policzka i nakierowała wzrok na te skórzane kajdany jakie uniosła ponad ich sylwetkami prezentując je ponownie.

- Z której wolisz być strony? Ta co zamyka kajdany czy ta co nosi? Ja zwykle wolę nosić. Ale jak jesteś moim wspaniałym gościem to ty wybierz. I tak będzie zajebiście! - blondynka lekko machała trzymanymi więzami gdzieś nad piersiami swojego gościa i szeptała jej cicho i czule. Ale na koniec znów się wesoło roześmiała.

- Wiesz… nigdy tego nie robiłam… no nie tak. - Inu uśmiechnęła się nieco niepewnie. - Więc.. chyba będziesz mi musiała pokazać.

- Oh, pewnie, nie bój się wszystko ci pokażę to żadna czarna magia. - blondynka pocieszyła i starała się uspokoić niepewność swojego gościa całując ją czule w policzek a potem w usta.

- Pokaż rączki. To naprawdę proste. - uniosła w górę swoje oba ramiona przec co nieco obramowała nimi ramiona Amandy. I zaczęła majstrować przy kajdanach.

- Zobacz tu się poluźnia albo zaciska. Tak samo jak w zwykłym pasku. - zademonstrowała jak można lawirować tym paskiem i sprzączką jaki był na skórzanych obręczach. I wtedy ich obwód rzeczywiście powiększał się lub zmniejszał. A po chwili gdy blondyna poluźniła tą obręcz bez pośpiechu nasunęła na jeden z nadgarstków brunetki która na niej leżała. Ta poczuła jak skórzana obręcz przesuwa się wzdłuż jej dłoni i nadgarstku.

- A teraz zaciskamy. No wiadomo nie można za mocno bo potem krew odpływa po jakimś czasie i ręce sztywnieją. - mówiła swobodnie tonem przyjaznej instruktorki. Rzeczywiście zaczęła zaciskać tą obręcz tak, że druga z kobiet poczuła jak stopniowo swoboda wokół jej nadgarstka zmniejsza się.

- Nie trzeba do końca. Wystarczy tyle, aby nie przeszło przez dłoń bo może wtedy spadać. - wyjaśniła dlaczego zostawiła luz. Obręcz mogła trochę przesuwać się po nadgarstku chociaż rzeczywiście z dłoni nie powinna spaść. Chociaż czy na upartego nie dałoby się jej zsunąć to trzeba by było sprawdzić.

- I jak? Chcesz drugą? Czy chcesz sprawdzić na mnie? - zapytała blondyna gdy operację z pierwszym nadgarstkiem były zakończone.

Inu przyjrzała się swojej dłoni.
- Wiesz… jedyny powód jaki widziałam by kogoś skuć to by go gdzieś przetransportować lub przesłuchać. - Uśmiechnęła się do dziewczyny. - Chcesz to mogę ci założyć te kajdanki jak już wiem jak… tylko.. co dalej?

- Pewnie, że chcę! - ucieszyła się blondynka i szybko zaczęła luzować już założoną obręcz i po chwili zsunęła ją przez dłonie drugiej kobiety przekazując jej to narzędzie. - A potem nie wiem… Możemy się pobawić, że będę twoją branką czy coś takiego. Albo jak chcesz to mam jeszcze trochę fantów do urozmaicenia zabawy. - rzekła z mieszaniną niefrasobliwości i ekscytacji wystawiając swoje nadgarstki by brunetka mogła na nich założyć te skórzane obręcze.

- Branką? - Inu spoglądała na Julie nieco niepewnie. Gdy jednak ta zdjęła z niej kajdanki, powoli założyła je na ręce dziewczyny. - Chyba byś nie chciała bym cię gdzieś w tym stanie wynosiła. To może jednak skorzystamy z tych twoich fantów?

- Oj pewnie, że bym chciała! Na plaże Mami! - Julie dała sobie założyć kajdanki i wydawała się w szampańskim nastroju. Znów się roześmiała i pocałowała brunetkę w policzek. - A z tą branką to taka zabawa. Jakbyś była moją szefową i kazała wykonywać różne polecenia. Najlepiej seksualne. - wyjaśniła chichocząc jak nastolatka obgadująca z najlepszą koleżanką szczegóły ostatniej schadzki. - No ale jak chcesz jeszcze jakieś gadżety to musisz zejść ze mnie. - delikatnie poklepała biceps Amandy aby dać jej znać, że w takim wypadku powinna wypuścić gospodynię spod siebie.

Inu niepewnie stoczyła się na bok.
- Obawiam, że w takim stroju to byś zmarzła… to prawie dwa tygodnie jazdy. - Amanda przyglądała się skutej dziewczynie, musiała przyznać, że widok był co nieco podniecający. - A co ci zazwyczaj rozkazują takie szefowe?

- Oj no przestań, przecież bym zabrała jakieś ciuchy na zmianę! Tylko bikini nie mam. - Julie pacnęła dłonią swojego gościa na znak, żeby nie brała ją za jakąś nierozgarniętą. - A z tymi zabawami no to różnie. - zmarszczyła brwi i przygryzła wargę chociaż nadal leżała na swoim miejscu i lekko bujała swoimi podwiniętymi nogami w jedną i drugą stronę na razie się nie ruszając z miejsca.

- Albo chcą żeby lizać im buty i stopy, albo robić dobrze ustami gdzie tam mają na mnie ochotę. Klapsy na goły tyłek są zawsze dobre i takie uniwersalne. No i niektóre lubią mnie zapinać jak faceci. Tylko do tego no musimy wyjąć trochę zabawek. - wskazała dłonią gdzieś na szafki w głębi pokoju. - No i jeszcze czasem zakładają mi obroże albo knebel. - wyznała z zafascynowaniem w spojrzeniu i uśmiechu. Spojrzała znów na nową znajomą nadal nie ruszając się z miejsca.

- Jak tak teraz na mnie patrzysz… To pomyśl sobie co byś chciała mi zrobić. Albo co ja bym mogła zrobić dla ciebie. Tylko jeszcze nic nie mów. Zastanów się przez chwilę i powiedz jak już. - kolana blondynki zaczęły bujać się trochę szybciej gdy poprosiła brunetkę by sobie to wyobraziła.

Inu posłusznie obserwowała dziewczynę. Lizać buty? Jakoś sobie tego nie wyobrażała. Lubiła Julie i w sumie to nie chciałą zrobic jej nic złego.. choć to właśnie mógł być problem bo najwyraźniej takie rzeczy kręciły recepcjonistkę. Lizanie stóp.. no było fajne, pamiętałą jak Maki jej to robiła.. jak chciałaby przeszła dalej. Tylko… to musiało być słabe tak nie zaspokoić Julie.. no i c niby miało znaczy, że zapinały ją jak faceci? Dobra widziała jak zabawiające się z sobą dziewczyny brały różne rzeczy na te swoje “randki”. No ale nigdy nie interesowała się co dokładnie.

Jedno trzeba było Julie przyznać pobudziła jej ciekawość.
- No dobra… to chyba już.

- Super! - ucieszyła się podekscytowana blondynka. Aż wyrzuciła troszkę swoje skrępowane łapki w górę. - A teraz powiedz. Co takiego sobie pomyślałaś? - poprosiła uśmiechając się ze zniecierpliwienia.

- Hm.. że lizanie stóp było fajne.. że musiałoby być miłe jakbyś mnie tak.. zaspokoiła.. wiesz.. całowała wyżej itd... no ale chciałabym byś też miała z tego frajdę. - Inu ciężko było nawet opisać jak dziwnie czułą się w tym momencie. Z seksem zawsze było łatwo.. po prostu się dział, a tutaj? Niby atmosfera super, no i Julie była po prostu ładną laską tylko… te kombinowanie.

- No! I o to chodziło! - gospodyni roześmiała się wesoło po czym wreszcie ruszyła się z miejsca. Obróciła się na bok wreszcie uniosła się na czworaka i ruszyła w stronę dołu drugiej sylwetki. Zatrzymała się przy stopach Amandy po czym delikatnie pocałowała ją pierwszy raz. A potem drugi. A wreszcie zaczęła regularne całowanie od palców przez śródstopie aż do pięty. Tam gdzieś do tej zabawy doszedł jej język którym przyjemnie drażniła to wrażliwe miejsce.

- Strasznie mnie kręci jak ludzie mi mówią co ich kręci a potem robić to z nimi. - wyznała z satysfakcją nim zabrała się za całowanie drugiej stopy przepatrywaczki.

- Ale.. od tego chyba ciężko dojść… - Inu poczułą jak jej własny oddech przyspiesza. Z miejsc, które całowała Julie rozlewało się przyjemne ciepło.

- Nie bój się, damy radę. - uśmiechnęła się do niej blondynka i z rosmysłem nie tracąc kontaktu wzrokowego przesunęła powoli językiem od krańca piętu aż po kranieć największego palca który pocałowała a następnie wzięła w usta. Amanda z jednej strony widziała jak tam, na samym końcu siebie porusza się ta szczupła twarz okolona blond włosami. A z drugiej te przyjemne doznania jakie płynął z najniższych partii jej własnego ciała. Sądząc po tym jak oddech Julie przyśpieszył i jej rozpalonym spojrzeniu to ona sama też musiała czerpać z tego radość, przyjemność i satysfakcję. Ale wreszcie zaczęła przesuwać się z tymi oralnymi przyjemnościami w górę, ku łydkom i kolanom gościa.

- Jakbyś tylko miała jeszcze na coś ochotę to tylko powiedz. - wyszeptała do niej patrząc na twarz brunetki gdzieś z okolicy jej łydek gdy w końcu zostawiła w spokoju jej stopy i nad nimi powoli przesuwały się jej szyja i piersi podczas gdy dłonie i twarz kierowały się w coraz wyższe rejony ciała.

- D.. dobrze… - Głos Inu stał się rozpalony, a ciało zadrżało gdy tylko przesunął się po nim język Julie. Jak to możliwe, że ją to tak kręciło? Podpierając się jednym łokciem, drugą ręką sięgnęła do włosów blondynki zanurzając w nich palce.

Usta z kolczykiem przesuwały się w górę ud swojego gościa. Gdy wreszcie dłonie tego gościa zanurzyły się w blond włosach Julie podziękowała im całując te dłonie i palce, pieszcząc je także swoim językiem. A chwilę potem zostawiła mokre już dłonie Amandy i wznowiła swoją wędrówkę ku temu najgorętszym miejscu brunetki. Ta teraz znów miała podwójne doznania. Z jednej strony widziała górną połowę twarzy gospodyni gdzieś pod swoim podbrzuszem i między udami. A z drugiej czuła jej usta, język i palce. Najpierw na tym swoim najwrażliwszym miejscu a potem coraz bardziej w sobie.

Inu widziała jak jej wzrok rozmywa się z rozkoszy. Rozchyliła szerzej uda bawiąc się palcami włosami Julie. To było tak cholernie dobre, że kusiło by brać coraz więcej. Tylko… co lubiła ta blondi. Na serio chciała by i ona miała z tego jak najwięcej radochy… dobra chyba już ją miała. Ale co by tu…

Chwyciła mocniej włosy dziewczyny dociskając jej twarz do swojej kobiecości. A starannie wylizaną stopą sięgnęła pomiędzy uda dziewczyny.

Nagła aktywność partnerki w pierwszej chwili chyba zaskoczyła blondynkę bo coś jęknęła z zaskoczenia. Ale gdy zorientowała się w tych manewrach to zamruczała z przyjemności.Tam na dole rozstawiła nieco szerzej swoje zgrabne uda aby ułatwić Amandzie manewry w tym miejscu a nieco wyżej bez oporu przyjęła napór jej dłoni przyciskającej ją do zwieńczenia własnych ud. Wydawało się, że takie zachowanie dodatkowo nakręca gospodynię bo mruczała i cicho jęczała z zadowolenia.

- Mocniej. - Inu czuła jak zbliża się do szczytu, jej noga coraz mocniej napierała na kobiecość kochanki. Jeszcze trochę.. odrobinę… Nerwowo łapała oddech nim w końcu obwieściła swój orgazm cichym okrzykiem.

Julie wsłuchała się w prośbę kochanki i zwiększyła tempo i stopień penetracji. Też jęczała i oddychała coraz szybciej nakręcana z jednej strony stopą Amandy pobudzającą jej najwrażliwsze miejsca z drugiej sama mogła swobodnie zabawiać ją w tym samym miejscu. I to wszystko rozkręcało ją tak samo jak brunetkę. Koniec zbliżał się coraz prędzej aż w końcu eksplodował rozlewając się falami przyjemności po całym ciele.

- Ojej… Ale to było wspaniałe… Ty też jesteś wspaniała… - jęknęła z błogą miną dziewczyna z blond włosami i leniwym, samo zadowolonym uśmiechem. By to podkreślić oparła swoje skrępowane dłonie na brzuchu Amandy a sama czule pocałowała jej podbrzusze.

Inu przyglądała się blondynce z pomieszaniem rozkoszy i niedowierzania. Właśnie znów zrobiła to z kobietą… kolejną kobietą. Co gorsza .. a może co lepsze było to na serio przyjemne.
- Jesteś niesamowita. - Amanda odpowiedziała komplementem na komplement. - Ale przyznam… że jestem mega ciekawa tych zabawek, które nagromadziłaś.

- Ty też! I no tak, zabawki! Przez ciebie w ogóle o nich zapomniałam! - zasapana i czerwona na twarzy blondynka roześmiała się wesoło więc chyba słowa kochanki sprawiły jej przyjemność. Ale na pożegnanie pocałowała jeszcze raz podbrzusze brunetki. Potem podniosła się na czworaka i trochę niezgrabnie z powodu skrępowanych rąk przerzuciła się nad jej piersi by je pocałować. I wreszcie na końcu pocałowała usta swojego gościa.

- No to poczekaj chwilę. - poprosiła głaszcząc ją czule po policzku i wstała do cywilizowanej pozycji a potem podeszła do szafki jaką wskazywała wcześniej. Otworzyła ją, schyliła się i wyjęła niewielkie pudełko jak po butach. Potem wróciła z nim na materac, usiadła na nim obok Amandy i położyła pudełko między nimi zdejmując z niego pokrywkę.

- To takie parę gadżetów na urozmaicenie zabawy. - rzekła skromnie chociaż Amanda odniosła wrażenie, że jest dumna ze swojej kolekcji. No a w tym stosunkowo niedużym pudełku rzeczywiście było sporo gadżetów do erotycznych zabaw rodem z dawnego sexhopu. Różne kajdanki, obroże, kneble, zabaweczki mogące zaspokoić samotną kobietę w potrzebie lub jej towarzyszki w zabawie a nawet uprząż jaka sprawiała, że jedna względem drugiej mogła poczuć się jak prawdziwy mężczyzna zapinający swoją kobietę.

- Niezła kolekcja. - Inu przyjrzała się zabawkom z podziwem. Znalezienie takich gambli i to jeszcze działających było niezłym wyczynem. Wyjęła jedną z obroży i uśmiechając się do Julie założyła jej skórzany pasek na szyję. - Ładnie ci.

- Też ją lubię. - przyznała z zadowoleniem blondynka odchylając odpowiednio głowę aby ułatwić założenie tej obroży. Dopiero co wspólnie rozładowane erotyczne napięcie znów zaczynało powoli rosnąć. Gospodyni też nie wyglądała jakby już miała ochotę kończyć te wspólne igraszki.

- Masz ochotę na coś jeszcze? - zapytała gdy chwilę czule głaskała dopiero co założoną obrożę jak jakiś drogi naszyjnik jaki dostała od Inu w prezencie. By ułatwić wybór przewróciła pudełko i wysypała wszystkie gadżety na materac.

- Coś zaraz popatrzymy. - Inu zaśmiała się, choć w jej głosie dało się usłyszeć podniecenie. Widok dziewczyny w obróżce był co by nie mówić... niezły, aż ją kusiło by coś takiego założyć. Chwyciła za kółko przymocowane do obróżki i przyciągnęła Julie do siebie by ją pocałować.

- Mmm, wiesz co lubię… - zamruczała z zadowoleniem blondynka po tym gdy bez oporu dała się przyciągnąć i pocałować. A do tego zaczęła całować się coraz śmielej i chętniej. Nawet objęła szyję i głowę brunetki aby oddać także tym przyjaznym gestem swoje zadowolenie i aprobatę dla takich manewrów.

Inu popchnęła blondynkę na łóżko i sięgnęła na ślepo do kupki zabawek. Pod jej palcami znalazła się jakiś gumowy podłużny przedmiot.
- Hm.. to chyba wibrator co? - Pokazała swoją zdobycz leżącej pod nią Julie. Kliknęła znajdujący się na urządzeniu przycisk i te zawibrowało. - O i działa. Hm.. to gdzie to włożymy? - Spojrzała zadziornie na leżącą pod nią blondynkę.

- Tam gdzie masz ochotę! - wyglądało na to, że gospodyni bawi się przednie i jest w siódmym niebie, że może się tak bawić z nową koleżanką swoimi ulubionymi zabawkami i w ulubioną zabawę. Zapraszająco rozchyliła swoje zgrabne uda prezentując swoje wnętrze przed Amandą ale taka była już rozochocona, że w końcu nawet uniosła swoje biodra opierając się tylko na barkach i czubkach stóp i przywołała ją gestem palca.

Zachęcona Inu wsunęła wibrator wprost w kobiecość kochanki. Wtedy też dostrzegła leżący między innymi zabawkami zestaw skórzanych pasków. - Tym można go przytrzymać w środku, co? - Podniosła dziwną uprząż, jednocześnie dociskając zabawkę we wnętrzu Julie.

- O tak, tak, dociskaj! - blond główka pokiwała i zajęczała zachęcająco poddając się manewrom wibrującej zabaweczki sterowanej dłońmi kochanki. Nawet już nie było wiadomo czy chodzi jej o te paski czy dłonie ale wyglądało, że jest jak najbardziej “za” i chętna na dalsze takie zabawy które sprawiały jej ogromną przyjemność.

- Przytrzymaj gaduło. - Inu chwyciła spięte dłonie Julie, zmuszając ją do oparcia się tylko na stopach i łopatkach po czym zabrała się za zapoznawanie z uprzężą. - Bawisz, się tym też sama? - Przepatrywaczka zabrała się za zapinanie pasków wokół bioder dziewczyny dociskając wibrator do wnętrza jej ciała.

- No pewnie! No ale wolę z kimś. - blondynka przytaknęła bez wahania i parsknęła rozbawiona własnym stwierdzeniem. A jej dłonie sprawnie przejęły wibrator i zaczęły nim operować ku własnej przyjemności aby brunetka mogła pozapinać te wszystkie sprzączki i paski.

- No dobra.. chyba się udało. - Inu przyjrzała się swojemu dziełu patrząc jak paski przytrzymują wibrator w ciele dziewczyny. - To przyjemne?

- Oh, strasznie! - blondyna zdołała się roześmiać chociaż widać było, że zaczyna mieć trudności z koncentracją poza tym co się brzęczącego działo w jej gościnnym wnętrzu. Piersi z przekłutymi sutkami poruszały się coraz szybciej tak samo jak usta przekłute kolczykiem coraz szybciej i głośniej łapały powietrze.

- Hm.. ale wibratorów masz więcej. - Inu wzięła jakąś podłużną zabawkę. Były też dziwne kliny i coś co chyba nawet przypominało ogon. Brunetka podniosła dziwny przedmiot. - Co to?

- O… To się wsadza… W tą drugą dziurkę… - Julie skoncentrowała się na tym co pokazywała brunetka. I wychrypiała z trudem. - Chcesz spróbować? - zaproponowała uśmiechając się zachęcająco.

- Yhym… To nastaw pupę. - Inu czuła jak jej samej robi się gorąco od tego wsadzania rzeczy w jej towarzyszkę.

- Już… - Julie wyjęczała od nadmiaru tych wibrujących przyjemności jakie miała w sobie. Ale po chwili walki z samą sobą przekręciła się na bok. A zaraz potem na brzuch elegancko prezentując przed gościem swoje tylne wdzięki.

Inu przystawiła metalową część do pupy dziewczyny ale zawahała się.
- Jesteś pewna? - Delikatnie poruszyła nietypowym przedmiotem dotykając chłodnym metalem skóry kochanki.

- Tak… Wsadzaj… - wyjęczała prosząco wypięta blondynka. Odwróciła głowę na tyle na ile mogła by spojrzeć na kobietę za sobą i uśmiechnęła się do niej jakby chciała jej dodać otuchy.

- Masochistka. - Inu pokręciła głową z niedowierzaniem i wsunęła metalowy korek w pupę kochanki. Po tym przysiadła obok, obserwując swoje dzieło. - Teraz kusi by cię tak zostawić, wiesz?

- Oojj niee… Tak to nie rób… - blondynka wysapała z trudem gdy tak trochę leżała a trochę klęczała z wypiętymi do góry bioderkami. Spomiędzy pośladków wystawał jej dodatkowo wstawiony tam ogonek. A na biodrach widać było paski jakie przytrzymywały wibrującą zabawkę w jej trzewiach. A gdzieś tam na drugim końcu blondynki widać było jeszcze skórzane obręcze. Jedną większą na szyi i dwie mniejsze, splecione ze sobą cienkim łańcuszkiem jakie miała na nadgarstkach. No i twarz. Która bardzo ekspresyjnie zapowiadała, że zaraz nastąpi kulminacja tej zabawy.

- Ale podoba ci się to, prawda? - Inu sięgnęła palcami do własnej kobiecości i zaczęła się niespiesznie dotykać, obserwując kochankę. - Pewnie nie byłabyś już w stanie z tym mi pomóc? - Wskazała na swoje rozchylone uda i pewne wilgotne, znajdujące się między nimi, miejsce.

Julie otworzyła oczy i w pierwszej chwili nie miała zbyt przytomnego spojrzenia. Ale gdy popatrzyła na gościnnie rozchylone uda kochanki chyba domyśliła się o co chodzi. - O tak, tak, chodź, chodź tu do mnie, chodź szybko! - wyjęczała poklepując miejsce przed swoją twarzą gdzie zapraszała swojego gościa do zabawy i współpracy.

Amanda przez chwilę się wahała. Widać było, że kochanka jest na skraju. Jednak to jej rozgorączkowane spojrzenie. Powoli podniosła się i zajęła miejsce naprzeciwko Julie.

Kochanka zaś nie kazała na siebie czekać. Gdy tylko biodra brunetki wylądowały przed twarzą blondynki ta natychmiast przystąpiła do dzieła. Znów używała swoich ust i języka aby sprawić im obu przyjemność. Amanda widziała jej twarz gdzieś z dołu swojego podbrzusza i miała widok z najlepszego miejsca by widzieć jak spazmy przyjemności przetaczają się przez ciało i twarz blondynki. Jak jęczy, zaciska dłonie na pościeli by wreszcie opaść prosto na jej podbrzusze z przęciągłym jękiem ulgi.

- Ooo raanyy… - wysapała w końcu gdy tak sobie chwilkę poleżała i pozwoliła sobie złapać oddech. Wtedy Inu widziała głównie czubek jej blond głowy. Ale w końcu ta blond głowa odwróciła się znów ku niej z błogim uśmiechem na twarzy. - Ooo ranyy… Musimy to powtórzyć… - zaśmiała się cicho jeszcze z mocno zdyszanym głosem. - A teraz mogłabyś.. Wyjąc to wszystko ze mnie? - poprosiła kochankę i na zachętę delikatnie pocałowała ją w to gościnne podbrzusze.

- Wiesz.. chyba skoro już się bawimy tak, powinnam odmówić skoro jeszcze mnie nie zaspokoiłaś? - Inu zaśmiała się. Przeczesała dłonią włosy blondynki.

- Ojjj… - takiej odpowiedzi gospodyni się chyba nie spodziewała. Przygryzła wargę i chyba chwilę próbowała się zastanowić ale w końcu spojrzała znów na brunetkę przez perspektywę jej własnego brzucha i piersi. - A na co byś miała ochotę? - zapytała i znów delikatnie pocałowała to samo miejsce co przed chwilą.

- Na to by dojść? - Amanda zaśmiała się. - Ale jak się źle czujesz, mogę z ciebie zdjąć ten cały sprzęt choć.. ładnie ci.

- Tak? - mimo wszystko blondynka chyba trochę się zdziwiła tym komplementem. Ale zaraz się uśmiechnęła. - To jak ci się podoba to niech zostanie. Już mi lepiej. - dorzuciła z tonem wcześniejszego rozbawienia. - Właściwie to jest bardzo przyjemne. - zachichotała cichutko i króciutko. W końcu jednak położyła brodę na podbrzuszu swojego gościa i popatrzyła w jej twarz. - To co mogę dla ciebie zrobić? - zapytała z już całkiem przyjemnie, kuszącym głosem.

- A na co masz ochotę? Nie chcę spełniać tylko swoich zachcianek. - Inu przeczesała blond włosy. - Możesz jak chcesz, wsadzić we mnie jedną z twych swoich zabawek? Jestem blisko.

- Ah no tak! - blondynka klepnęła się w czoło jakby wcześniej taka możliwość w ogóle nie przyszła jej do głowy. Odwróciła się w bok przeglądając wzrokiem na te wszystkie gadżety rozsypane po pościeli.

- A masz ochotę na coś konkretnego? - w końcu nie bardzo chyba mogła się zdecydować co mogłoby się spodobać nowej kumpeli więc popatrzyła znów na nią ogólnie wskazując palcem na te wysypane z pudełka zabawki.

- Julie.. czy ja ci wyglądam na kogoś kto jest w stanie myśleć? - Inu wskazała na swoją kobiecość i wilgoć, która zaczynała z niej wypływać. - Zerżnij mnie proszę.

Blondynka przygryzła wargę, potem ją oblizała gdy spojrzała na wskazany detal anatomii aż skinęła głową i uśmiechnęła się. - Dobrze, mam tu coś odpowiedniego. - powiedziała i już bez wahania wybrała jedną z podłużnych zabawek. Po czym wróciła do rozchylonych ud i weszła w sam środek. Powoli ale nieustępliwie obserwując reakcję kochanki. A gdy już się upewniła, że wszystko jest w porządku i na swoim miejscu zaczęła energiczne pulsowanie. Ale, że na leżąco było jej z tym pewnie trochę niewygodnie to w pewnym momencie podniosła się do pionu by swobodniej manewrować swoją zabaweczką.

- O tak, teraz cię zerżnę! Teraz ja cię zerżnę! - dyszała pochylona nad brzuchem Amandy i na przemian obserwując reakcję między jej dołem i górą.

Amanda opadła na pościel i zaczęła jęczeć coraz głośniej zbliżając się do szczytu. Wiła się na pościeli czując jak duży przedmiot rozpycha się w jej wnętrzu przy każdym kolejnym szturmie.

W końcu i przepatrywaczka poczuła falę zaspokojenia. Przez chwilę wszystko wydawało się przytłumione i odległe. A gdy wreszcie znów wszystko się rozjaśniło zorientowała się, że ma przy sobie uśmiechniętą blondynkę w obroży. Dziewczyna pocałowała ją w usta i przytuliła się do niej darując sobie na razie mówienie czegokolwiek.

- To może… wyjmę z ciebie ten sprzęt. - Amanda przytuliła dziewczynę. - Żesz.. na rano muszę być u siebie. - Mruknęła cicho czując jak zaczyna ją ogarniać błogie rozleniwienie.
 
Aiko jest offline  
Stary 30-04-2020, 10:37   #30
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 12 2053.IV.12 sb, przedpołudnie , NYC

Czas: 2053.IV.12 sb, ranek
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Świateł, mieszkanie Julie
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz mroźno, b.si. wiatr, pogodnie


Amanda już nie pamiętała rano czy w nocy myślała jeszcze by wrócić na noc do siebie czy nie. Chociaż powrót wydawał się mało ciekawym i bezpiecznym rozwiązaniem. Było już po północy, nie było pewne czy jeszcze jakiś publiczny transport jeździ. Może kolejka? Ale to i tak by musiała dojść na piechotę na stację. I jeszcze padało bo słyszała jak krople bębnią o szybę sypialni. No i musiałaby wracać sama. W środku nocy. Tylko z nożem w kieszeni. Jakby wróciła do siebie w dwie czy trzy godziny to byłby dobry wynik jak na tą porę doby i warunki na zewnątrz. A blond alternatywa w obroży sama zapraszała ją do siebie na miejsce obok siebie w swoim łóżku. A raczej materacu.

I w podobnej scenerii obudziła się rano. Też na tym samym materacu, pod tą samą pościelą, w tej samej sypialni i tą samą blondynką z tą samą obrożą na szyi. Nawet te wszystki zabawki jakimi się wczoraj bawiły lub tylko oglądały wciąż leżały w zasięgu ręki. Tylko za oknem było już jasno. A budzik na nocnej szafce pokazywał gdzieś tak połowę drogi między 8 a 9 rano. Za oknem zaś czekały dwie niespodzianki. Jedna przyjemna druga niezbyt. Przyjemna to ta, że było widać błękit nieba. Trochę upstrzony jakimiś chmurkami ale jak na standard tego miasta to powietrze było krystalicznie czyste i przejrzyste. Aż miło było popatrzeć. Ta mniej przjemna to to, że to pewnie ten wiatr. Bardzo silny. Pewnie on przewiał te chmury, smog, mgłę, opary i co tam jeszcze lubiło się kłębić w tym mieście między niebem i ziemią. Ale za to dął tak silnie, że okna trzeszczały jakby mogły strzelić w każdej chwili. A gdy podeszła do okna i wyjrzała dostrzegła jak ludzkie sylwetki idą pod wiatr pochylając się do prozdu by stawić mu opór. I szli z wyraźnym wysiłkiem. A jakieś uschnięte ale nadal solidne drzewo kołysało się jak jakiś młodnik.

- Już wstałaś? Jej ale z ciebie ranny ptaszek. Chodź jeszcze do łóżka, przecież jest sobota. - Julie może wyczuła ruch gdy Amanda wychodziła z gościnnego materaca a może po prostu się obudziła. Wciąż była trochę zaspana ale uśmiechała się zachęcająco i równie zachęcająco zapraszała Inu dłonią.


---



- O rany ale wieje. Na pewno chcesz wyjść? Przecież jak chcesz to możesz zostać ile zechcesz. - gospodyni podniosła się trochę później niż gość ale widocznie poczuwała się do swoich obowiązków dobrej pani domu jaka powinna zadbać o swoich gości by nie wyszli z jej włości głodni czy potrzebujący. Zaczęła się krzątać po kuchni i tam szykować im obu śniadanie. Była w samym kusym szlafroczku jaki ładnie eksponował jej zgrabne chociaż dość blade nogi. I nadal nie zwracała uwagi, że wciąż chodzi w tej obroży jaką jej wczoraj założyła Amanda na początkowym etapie wspólnych zabaw.

- Lubisz bekon i jajka? Trochę się nie spodziewałam gości to nie mam nic specjalnego. - powtórzyła prawie dokładnie co wczoraj gdy obie po raz pierwszy przyszły do jej mieszkania. Ale zrobiła owe jajka i bekon a także usmażyła grzanki bo jak mówiła toster jej zdechł już jakiś czas temu. Ale koleżanka jej sprzedała przepis, że chleb można zwyczajnie usmażyć. I jak się jeszcze na to położyło ser to nawet powstawała ciekawa kompozycja. No i jeszcze była kaszka z mlekiem. W tymczasie brunetka mogła skorzystać z łazienki albo też pomóc przy śniadaniu. Tak zasiadły wspólnie do tego pierwszego posiłku nowego dnia. O ile budzik gospodyni dobrze chodził a Kanmi okazałby się w miarę słowny to patrywaczka miała tak sobie czasu. Z jednej strony nie musiała się zrywać i lecieć na łeb i szyję. Z drugiej strony niezbyt mogła sobie pozwolić przeciągać tą wizytę. Ot tak w sam raz by na spokojnie zjeść, pogadać, ubrać się, naszykować na ten kolejny dzień i może jeszcze trochę pogadać.

- To może jakiś szybki numerek na pożegnanie? - zaproponowała wesoło blondynka kusząco wgryzając się w grzankę i nie tracąc kontaktu wzorkowego z oczami Amandy. Siedziały praktycznie obok siebie, tylko róg stołu ich oddzielał. W kuchni brunetka zorientowała się, że Julie chyba nie ma zadatków na wzorcową panią domu. Chociaż mniej więcej kuchnia i reszta mieszkania jaką do tej pory widziała były ogarnięte to jednak można było się przyczepić do paru rzeczy. Ale recepcjonistka się tym chyba niezbyt przejmowała. Bardziej interesowała się swoim gościem i świeżymi wspomnieniami z ostatniej nocy.

- No nie dziw się! Wczoraj było cudownie! - zachichotała rozweselona więc ta ostatnia noc musiała ją nakręcić bardzo pozytywnie. Tak do świata, nowego dnia a zwłaszcza Amandy. Pokiwała jeszcze blond głową i znów spojrzała na swój talerz aby ukroić kawałek bekonu.

- Ale mi zrobiłaś numer wczoraj! - roześmiała się już na całego gdy widocznie przypomniała sobie coś bardzo przyjemnego. Szybko przełknęła to co miała w ustach by móc swobodniej mówić. - To jak cię prosiłam byś mi to wszystko wyjęła. A ty się nie zgodziłaś! - pisnęła chyba tak radośnie jak wczoraj była zaskoczona taką odpowiedzią tej drugiej. - To było takie zaskakujące! No i jeszcze tak mnie ładnie zapakowałaś w to wszystko, że ojej… No z każdej strony… - rzekła rozmarzonym wzrokiem bujając gdzieś w suficie jakby tam łatwiej ją nachodziły wspomnienia z poprzedniego wieczoru.

- A z tym Miami to przepraszam. Ja wiem, że mam hopla na tym punkcie i strasznie bym chciała tam pojechać. A jak jeszcze powiedziałaś, że stamtąd jesteś i tam jedziesz no to ojej! Poniosło mnie trochę. Przepraszam jeśli byłam namolna i natarczywa. Masz rację pewnie tylko sprawiłabym kłopot i miejsca pewnie nie macie. - położyła przepraszająco dłoń na dłoni Amandy i na twarzy też jej wykwitła mieszanina zakłopotania i przeprosin jakby zdała sobie teraz, że jej zachowanie mogło zostać uznane za niestosowne.

- No i pewnie jesteś bardzo zajęta co? No pewnie tak. Ale wiesz jakbyś miała ochotę na wspólne zabawy z taką jedną blond rcepcjonistką to ja bardzo chętnie. Wczoraj było cudownie! No i wcale nie musisz przyjeżdżat taki kawał. Jak w weekendy to ja mam wolne to mogę przyjechać do ciebie. Tylko byś mi musiała powiedzieć gdzie i kiedy. Albo możemy się gdzieś umówić. Znaczy jakbyś chciała oczywiście. - gospodyni siedziała za swoim stołem w kusym szlafroczku i obrożą na szyi i chyba była trochę stremowana gdy składała swojemu gościowi taką niemoralną propozycję.




Czas: 2053.IV.12 sb, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Brooklyn, Ruiny; wnętrze samochodu
Warunki: ciepło, sucho, jasno, gwarno na zewnątrz ziąb, um. wiatr, ulewa






- Kurrwaa nic nie widać przez ten schlauch! - po raz któryś Kanmi powtarzał coś podobnego praktycznie odkąd Amanda wsiadła do pożyczonego samochodu. No ale rzeczywiście. O ile ranek był bardzo wietrzny ale przejrzysty to zaraz potem gdy wiatr się zmienł przygnał chmury a z nich lunęło podwójnie. Jakby pogoda odpuściła miasto o tym poranku to próbowała sobie to zrekompewnsować zaraz potem. Efekt widać było na szybach osobówki. Właśnie tak to wyglądało jakby na zewnątrz ktoś oblewał samochód szchlauchem. Lało tak mocno jakby w końcu natura postanowiła urządzić potop temu miastu. Uliczne studzienki nie nadążały z odpprowadzaniem wody więc prawie wszędzie jechało się przynajmniej przez głębokie kałuże. Pewnie ich Land Rover bylby odpowiedniejszy na takie warunki ale mieli tylko tą osobówkę zorganizowaną przez jakiegoś znajomego kierowcy który właśnie wślepiał się przez przednią szybę usiłując cokolwiek dostrzec co jest przed nimi. Mimo używania wycieraczek non stop wszystko było rozmazane przez tą nieodłączną taflę wody jaka spływała po szybie i całej reszcie.

- Wiesz co? - powiedział nieco spokojniej chociaż nadal był spięty. Jechał dość powoli przez te wszystkie bajora, kałuże i strumienie. Teraz całe miasto wyglądało jak błotny off road! Więc blondyn coś nie wyglądał by był w dobrym humorze. Ale to raczej z powodu paskudnej pogody od samego rana. Najpierw wichura a teraz ulewa. Ani jedno ani drugie nie sprzyjało przebywaniu na zewnątrz. Ani jeździe samochodem.

- Masz ostatnio takie chody u Ayumi. - zaczął na krótko zerkając na kobietę siedzącą obok. - Może by mogła nam załatwić zezwolenie na spluwy? Przydałoby się. Za miastem to nie ma problemu. No ale sama widzisz, że tak prędko stąd nie odjedziemy. No a może potem dałoby się te licencje przedłużyć czy co? - mówił znów wpatrozny w przednią szybę. Do tego na przeman albo przystawiał twarz prawie do samej szyby albo unosił ją pod sam sufit gdy chciał dojrzeć co tam jest na drodze przed nimi. Zapewne miał na myśli takie sytuacja jak ta. Gdy wyjechali ze względnie bezpiczengo centrum na Manhattani i jechali przez ziemię niczyją nim mieli wjechać w nieco gęściej zaludnione enklawy Brooklynu. A ten rejon miał mocno nieciewaką reputacją. Ponoć buszował tu tylko popromienny wiatr i niemrawe mutki. Przynajmniej tak to malowały rządowe “Times” i “Prawda”. No ale powszecnie uważano je za źródło prezydenckiej propagandy. No i jak już trochę przepatrywaczka mieszkała w tym mieście to zdążyła się zorientować, ze choćby w takim Booklynie to mogą mieszkać nie tylko niemrawe mutki i popromienny wiatr. I Kanmi to właśnie potwierdzał bo właśnie tam miał mieszkać ten kumpel do jakiego jechali. Ale na ziemii niczyjej nie chroniło żadne prawo ani siła. A przez te utrudnienia poruszania się z bronią po enklawach gdy człowiek znalazł się między nimi, i to na jakimś pustkowiu to mógł mieć co najwyżej jakiś nóż, pałę czy kamień. Więc taka licencja była bardzo przydatna. Przez te zamazane szyby Amanda nie była wcale pewna gdzie właściwie są i dokąd jadą. Ale kierowca powoli ale zdawał sięwiedzieć dokąd jechać.

- Cholera jakbym wiedział, że pogoda tak się spieprzy to bym ugadał się z nim na kiedy indziej. Ale teraz już bez sensu wracać. - prychnął wciąż zirytowany blondyn. Do tego ogrzewanie w samochodzie działało dość symbolicznie. Więc wewnątrz pojazdu było dość chłodno.

- Aha, właśnie. Byłem wczoraj popytać o tą furę i typa co go spotkałaś. - zaczął i zaraz urwał bo na w pół po omacku musiał przejechać przez dość głębokie bajoro. A nie wiadomo co było w niej utopione. Lepiej było nie myśleć co by się działo gdyby przebili oponę. Zmieniać oponę w taką ulewę… Zresztą Amanda nawet nie była czy fura jest wyposażona w takie luksusuy jak zapasowe opony.

- Ogólnie to coś jest na rzeczy. Z tą furą. Podobno wśród Psów Piekieł ktoś ma coś takiego. Ale cholera wie czy to właśnie ta fura co widziałaś. Czarny muscle car. I typ z jakim gadałem nie zna właściciela tylko samą furę kojarzy. Mam namiar na ulicę i oklicę jeśli to cię interesuje. - rzucił nieco luźniej gdy przejechali przez ten głęboki kawałek i wyjechali na mniej głęboki.

- A jak tam twoje randki z dziewczynami? - zapytał wreszcie okazując jakiemuś tematowi zaciekawienie a nie tylko irytację na tą cholerną trasę i pogodę. Temat randek z dziewczynami chyba go zarówno bawił jak i intrygował.

W końcu jednak dojechali. Gdzieś. Bo osobówka przedzierająca się przez tą ulewę zwolniła i wreszcie ztrzymała się przed jakąś bramą w ogrodzeniu. Po bokach były ponure wieże strażnicze. Chwilę czekali aż pewnie ktoś wewnątrz założy pelerynę i świecąc sobie latarką wyjdzie sprawdzić kto i po co przyjechał.




Czas: 2053.IV.12 sb, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Brooklyn, enklawa Leaslear, wnętrze
Warunki: ciepło, sucho, jasno, gwarno na zewnątrz ziąb, um. wiatr, ulewa


- Niezłe. Co to jest? - Kanmi zamerdał szklaneczką a potem wystawił ją pod światło aby spojrzeć na barwę. Faktycznie mogło smakować. Jakby płynne owoce, trochę akby śliwka, trochę jakby jabłko i barwa też taka jakby bardzo jasna whisky ale w smaku w ogóle nie jak whisky.

- Nasz firmowy produkt. Jak ci smakuje to sobie weź, mam tego pełno. - znajomy blondyna okazał się całkiem żwawym chociaż szczupłym mężczyzną. Dla odmiany miał cieme włosy. Przywitał swoich gości w biurze do jakiego zaprowadził ich Kanmi który widocznie bywał już tu wcześniej.

Sama enklawa zajmowała jakiś dawny kompleks. Cholera wie co to było kiedyś. Może jakaś fabryka, może jakiś magazyn. W każdym razie miejsca było tam sporo pod tymi halami. Wewnątrz obecni mieszkańy pobudowali różne ścianki i przepierzenia dzieląc ta ogromne hale na znacznie mniejsze klitki rozmiarami przypomnianające bardziej swojskie mieszkania. Blondas jednak zdradził jej pewną ciekawsotkę. W tych mieszkaniach nie było dachów. Raz, że to trochę oszczędzało światło jakie wpadało przez dawne świetliki w sufice lub lampy jeśli były włączone. A dwa dla bezpieczeństwa. Taka panowała zasada w tej społeczności.Buduj sobie co tylko chcesz jeśli masz miejsce i materiały ale ma być bez dachu. Wówczas na pomostach pod sufitem po jakim stali lub chodzili strażnicy nie było żadnej ochrony przed ich wzrokiem. Ale też mogli natychmiast interweniować w razie awantur czy napaści z zewnątrz bo trudno by było się przed nimi ukryć. Tak to sobie tutaj tubylcy mieszkali. Bezpieczeństwo kosztem prywatności. No i w jedno z takich mieszkań zajmował Sean.

- Cześć Kanmi. - przywitał się ów ciemnowłosy chudzielec gdy w tym labiryncie pomieszczeń i korytarzy blondyn odnalazł właściwe drzwi.

- Cześć Sean. To jest właśnie Amanda, ten spec o jakiej ci mówiłem. - kierowca przedstawił przepatrywaczkę a gospodarz obrzucił ją zaciekawionym i chyba raczej życzliwym spojrzeniem. Ale szybko zaprosił ich do środka i tak sobie siedli przy wspólnym stole i tym owocowym bimberku. Kanmi pozwolił sobie odreagować tą pogodę na co gospodarz zgadzał się, że nie było pośpiechu i jakby przeczekał tą ulewę i przyjechał po niej to też by się nic nie stało.

- Aj tam wiesz jak z tą pogodą. Może tak lać pół dnia albo cały. - blondyn machnął z niechęcią na tą chlapę na zewnątrz kończąc wreszcie temat pogody. No i zaczęli rozmawiać o interesach.

- To co to właściwie za robota? - zapytał blondyn patrząc na siedzącego obok czarnowłosego mężczyznę. Z bliska jak mu się Amanda przyjrzała to pierwsze wrażenie było trochę mylne i wydawał się nieco starszy niż ona i jej kierowca. Ale jeśli nawet to niewiele.

- No ten, magazyn o jakim ci mówiłem. Wiesz gdzie. Mówiłeś, że wiesz. - Sean wskazał na blondasa palcem aby przypomnieć mu o czym rozmawiali widocznie poprzednio.

- Tak, wiem. Ale właściwie o co chodzi z tym magazynem? - wyglądało na to, że poprzednio chyba rozmawiali bardzo ogólnie bo teraz pojawiło się więcej szczegułów.

No więc na południowym cyplu Manhattanu była dzielnica różnych gildii. Ale, że tam robiło się już ciasnawo to jakiś czas temu otworzyli nowy magazyn właśnie tutaj, w Brooklynie. Tylko oczywiście przy samej rzece. No i Sean ze swoją ekipą planowali skok na ten magazyn. Potrzebowali kierowcy. Dobrego. Taki który “umiałby jeździć dynamicznie” jak to zgrabnie oreślił kierowca. Zamierzali załatwić sprawę po cichu no ale gdyby się coś spieprzyło trzeba było się liczyć z reakcją władz i właścicieli. Stąd właśnie potrzebny był sprawny kierowca co mógłby poprowadzic ciężarówkę wyładowaną zładowanymi fantami.

- Bo ten nasz się wziął i skasował. Z całą furą. Z fury zbyt wiele nie zostało ale co najgorsze on nam odpadł. Więc mógłbyś go zastąpić Kanmi. - ciemnowłosy gospodarz wskazał palcem w jakim trzymał szluga na siedzącego po drugiej stronie stołu blondyna. Ten z wolna skinął głową chociaż trochę zbyt enigmatycznie czy uznać to za przyjęcie do wiadomości czy zgodę na taą rolę.

- A Amanda? Mówiłeś, że potrzebujecie szperacza. - kierowca po chwili namysłu wskazał głową na siedzącą obok kobietę.

- No tak, przydałby nam się ktoś taki. - gospdoarz znów przyjrzał się kobiecej sylwetce jakby starał się oszacować co ona umie i na co ją stać. No i teraz odezwał się bezpośrednio do niej bo dotąd raczej rozmawiali ze sobą we dwóch.

- Dobrze by było jakby ktoś tam obejrzał sprawę osobiście. Zwłaszcza od środka. Mieliśmy tam naszego człowieka jak to szykowali i robili renowację. No ale jak skończył się remont z miesiąc temu no to właściwie mieliśmy żadnej aktualizacji co tam się dzieje. Obserwujęmy bramę no i ruch w interesie jest więc będą bogate łupy. Pewnie wiecej niż jedna ciężarówka no ale jedną ciężarókę możemy jeszcze w miarę szybko załadować i zwiać. - Sean dość szybko przedstawił w największym skrócie jak to się sprawy mają z wiedzą o obiekcie planowanej akcji. Od siebie sugerował albo jakąś przebierankę. Tamci mieli ekipę tragarzy i ładowaczy. To wydawało się najłatwiejsze aby się podpiąć. Może coś bardziej finezyjnego ale to już musieliby pomyśleć sami. Ewenualnie jakaś skradanka. Może od strony wody? Wydawała się najmniej pinowania. Ale to już zostawiał pole do popisu Amandzie i wolną rękę jak by miała to sobie zorganizować.

- No ale wiesz Sean nasza fura jest w warsztacie a jak tą mamy ci oddać trochę ciężko będzie nam się rozglądać. - Kanmi przypomniał o tej niefortunnej niedogodności ale czarnowłosy chudzielec roześmiał się tylko niefrasobliwie.

- Nie ma sprawy! Możesz ją zabrać znowu. Możemy się umówić… Hmm… No już przed następnym weekendem to chciałbym coś wiedzieć. Chociaż tyle czy wchodzicie w to czy nie. Więc środa? Możemy umówić się na środę. Odwieziecie furę i jak nie chcecie się w to mieszać to zapomniamy o sprawie i rozstajemy się w zgodzie. Wtedy będę musiał zorganizować kierowcę i to rozpoznanie dlatego nie mogę dłużej czekać. No a ja wchodzicie to wtedy w środę powiedzcie co się dowiedzieliście o tym magazynie. Może być takie coś? - Sean zastanawiał się chwilę ale znów szybko zaczął mówić z typową dla siebi werwą i żywiołowością. Albo po prostu już wcześniej przemyślał co powiedzieć skoro spodziewał się, że dzisiaj go odwiedzą.

- A co my będziemy z tego mieć? - kierowca zanim udzielił odpowiedzi za siebie zadał to zasadnicze pytanie. Gospodarz roześmiał się ale widocznie też to miał przemyślane. Za samo pożyczenie osobówki był gotów potraktować jako koleżeńską przysługę. Jeśli odstawią furę w jednym kawałku i bez suchego baku to właściwie byliby kwita. Za samo rozpoznanie podwórza, drzwi, bram magazynu dostaliby a właściwie Amanda setkę dolców. Plus bonus jeśli dowie się coś ekstra jak jakieś alarmy, sposoby podejścia strażników i takie tam rzeczy jakie mogły być przydatne. Jakby udało się jej dostać do środka, nieważne jak to doszłaby druga setka. Też z bonusami jeśli trafiła na coś ciekawego. No a jeśli wzieliby aktywny udział w akcji to po setce na głowę za sam udział. Plus procentowy podział z puli łupów jakie uda się wywieźć z magazynu. Do tej pory rozmawiali głównie Kanmi i Sean no ale teraz przyszła kolej na Amandę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172