Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2021, 18:43   #81
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 2053.IV.20 nd, zmierzch, NYC

Czas: 2053.IV.20 nd, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, ciepło, sucho na zewnątrz jasno, zimno, łag.wiatr, zachmurzenie


Amanda, Kanmi i Maki



- Maki? A co ty tu robisz? - rano znaczy jak już było widno, czekało ich całkiem przyjemne przebudzenie. Po tym bieganiu w zimnej ulewie wczoraj wieczorem i jeżdżeniu po całym mieście dobrze było wrócić do domu, wziąć gorącą kąpiel i walnąć się w ciepłym łóżku. Zwłaszcza jak się miało z kim. Rano więc ani Amandzie ani Kanmi nie bardzo chciało się wstawać z łóżka i chętnie skorzystali z okazji aby odespać to wszystko. I w tej sypialni zastała ich azjatycka masażystka.

- Cześć. - przywitała się z wesołym uśmiechem całując jedno i drugie. - Nie wiedziałam co się dzieje z wami to przyszłam sprawdzić. Amanda mi dała klucz to weszłam. - wyjaśniła z prostotą skąd się wzięła w tej sypialni i dlaczego.

Ale na pewno była pomocna w porannym ogarnięciu się. Mogła zająć się śniadaniem gdy pozostała dwójka próbowała naszykować się do kolejnego dnia. Ponownie znaleźli się we trójkę razem przy stole w salonie gdy jedli śniadanie.

- To jakie macie plany jeśli można zapytać. Dzień jeszcze młody. - Maki wskazała grzanką na okno. Za nimi widać było niezbyt przyjemny początek dnia. Było pochmurnie chociaż nic nie padało. Czyli jak na tą porę roku to nowojorksa aura była całkiem przyzwoita.

- Musimy pojechać na uniwerek po kasę za robotę. A potem na Bronx sprawdzić taki jeden adres. - odparł Kanmi wgryzając się w swoją grzankę i sprawdzając co jeszcze może na nią załadować. Jakoś z rana chociaż widok Maki w sypialni go zdziwił to jednak miał dobry humor a i apetyt przy śniadaniu mu dopisywał.

- A mogę jechać z wami? - zapytała Azjatka patrząc na nich wesoło.

- Z nami? No ale my jedziemy po kasę i na robotę. - pytanie trochę zaskoczyło blondyna. Powiedział jakby sądził, że Maki mogła coś nie zrozumieć w jego wcześniejszej wypowiedzi.

- No wiem a mogę jechać z wami? Przecież i tak mamy jechać razem aż do Miami. To jestem ciekawa jak to wygląda. A na Bronxie to też nigdy nie byłam. - zapytała prosząco masażystka patrząc na nich oboje z przyjemnym uśmiechem.

- No cóż… - kierowca zerknął na gospodynię chyba nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć na taką prośbę więc zdał się na nią.




Czas: 2053.IV.20 nd, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Pas Zachodni, Dzielnica Columbia (s.błękitna), Uniwersytet Columbia
Warunki: wnętrze pomieszczenia, jasno, ciepło, sucho na zewnątrz jasno, zimno, łag.wiatr, zachmurzenie


- Ah tak, profesor Ryan… Hmm… - z uniwerkiem trochę tak mieli farta a trochę pecha. Jako, że była niedziela i nadal przed południem czyli dość wcześnie po sobocie to sporo instytucji było pozamykanych. Podobnie było rano na uniwerku. Co prawda przeszli rutynową kontrolę przy wejściu całkiem gładko ale gabinet Ryana gdzie poprzednio Amanda rozmawiała z asystentem zaginionego Fletchera był zamknięty na cztery spusty. Wtedy Kanmi właśnie skojarzył, że to przecież niedziela i to raczej wczesna. Zaproponował aby zapytać w sekretariacie. Sekretariat jednak też był zamknięty.

- Cholera. Mamy przyjechać jutro? - mruczał Kanmi drapiąc się po nieco już zarośniętej brodzie. Nie miał przy sobie swoich przyborów do golenia więc nawet jak wstali późnym rankiem u Amandy z pomocą Maki to nie miał jak się ogolić. Czyli byli gdzie trzeba ale o mało sprzyjającej porze. Czyli pech. Ale jak stali przed tymi drzwiami zastanawiając się co tu teraz zrobić to niespodziewanie pojawiła się znajoma Amandzie okularnica. Paula przyszła po coś do sekretariatu i dlatego uśmiechnęło się do nich szczęście bo sekretarka w okularach była nieźle zorientowana w życiu uczelni. Zamyśliła się co tu teraz można by zrobić. Zostawiła coś w sekretariacie, coś zabrała, zamknęła go z powrotem na cztery spusty i schowała klucze do kieszeni lekkiej kurteczki. W podziemiach nie było strasznie zimno i wydawały się odporne na aurę panującą na powierzchni ale jednak to były podziemia i panowała tu ledwo wyczuwalna wilgoć powietrza.

- Dobrze, to chodźcie ze mną. Może uda nam się odnaleźć profesora. - powiedziała wesoło okularnica dając znać aby podążali za nią. Poprowadziła ich przez labirynt korytarzy, schodów, drzwi, przejść, kładek aż dotarli do czegoś co wyglądało jak biblioteka. Tu poprosiła ich aby poczekać na nią na chwilę i zostawiła ich samych.

- Jej. Zobacz ile książek. Nie sądziłem, że tyle ich jeszcze zostało. - zdziwił się blondyn wskazując na regały zawalone książkami. O dość obco i naukowo brzmiących tytułach. Nawet jakieś numery czasopism naukowych były na półkach. Podobnie jak tabliczki informujące o działach naukowych. “Chemia organiczna”, “Fizyka”, “Metaloznawstwo”, “Architektura”, “Biologia”, “Historia” i im podobne na w pół zapomniane nazwy przedmiotów niczym rodem z dawnego świata. Rzeczywicie przypominało to prawdziwą bibliotekę z prawdziwymi nośnikami wiedzy. Ale poza nimi nie było tu nikogo to wyglądało to trochę jak cmentarzysko wiedzy dawnej ludzkości, kompletnie bezludna kraina duchów.

- A! Witam, witam, dzień dobry! - drzwi otworzyły się i Ryan wszedł do biblioteki razem z Paulą. Tryskał radością i witalnością. - Bardzo ci dziękuję Paulo, teraz już sobie poradzimy sami. - podziękował okularnicy, ta skinęła głową na znak zgody, uśmiechnęła się do gości i wyszła z biblioteki.

- No dobrze, myślę, że wiem co was do mnie sprowadza. W nocy przyszła oczekiwana paczka. Ale aby formalnościom stało się zadość to prosiłbym o pokwitowanie jakie powinniście dostać. Wybaczcie ale takie są przepisy, też muszę się rozliczać z uczelnianych funduszy. - powiedział chuderlawy asystent rozkładając i składając dłonie przechodząc od razu do rzeczy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 11-06-2021, 12:41   #82
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy

Inu przez dłuższą chwilę przyglądała się Azjatce, która dopiero co zrobiła im śniadanie. W sumie Maki miała nieco racji. Gdy pojedzie z nimi w trasę będzie musiała sobie jakoś radzić.

- To powiem tak… roboty, które robiliśmy są... nie do końca po myśli pana prezydenta. Chcesz się w to mieszać? - Amanda upiła nieco kawy ciekawa opinii masażystki.

- Chcę pojechać z wami i zobaczyć jak to jest. Prawie nigdzie nie byłam poza naszą enklawą. Chcę zobaczyć jak to jest. - przyznała blondynka z delikatnym uśmiechem.

- Jasne. Masz ciepłe ubranie czy ci pożyczyć? - Inu wróciła do przerwanego śniadania.

- Przyszłam w kurtce ale zostawiłam ją na wieszaku. - masażystka wskazała widelcem na krótki korytarz gdzie zwykle zostawiało się buty i wierzchnie okrycia.

- To dam ci jeszcze jakiś sweter i gazmaskę. Bronx jest skażony. - nu uśmiechnęła się do Azjatki i skończyła posiłek. - To co... jeszcze po kawce i ruszamy?

- Pewnie. I weź zrób jeszcze nowej kawy w termos. Wczoraj się przydało a nie wiadomo ile nam zejdzie w tym Bronxie. - Kanmi uśmiechnął się przyjaźnie do obu kobiet chociaż chyba z nieco inną intencją. Do Amandy aby poprosić o ten sprawdzony termos a do jej oficjalnej dziewczyny chyba aby dodać jej otuchy. Bo ta uśmiechnęła się dyskretnie do słów gospodyni i miała minę jakby stała u progu jakiejś wielkiej i nowej przygody. Ale o ile wiedziała Inu to dziewczyny z “Fugu” były jak złote kanarki, kruche, piękne i delikatne, trzymane w złotej klatce. I bardzo rzadko opuszczały enklawę Koi nie mówiąc o zapuszczaniu się do tak podejrzanych dzielnic jak Bronx ani o wyjazdach poza miasto.

- Nom…. Zgarniamy tą kawę i ruszajmy. - Inu wstała od stołu by zebrać niezbędne rzeczy w tym gazmaskę dla siebie i Maki.


Nowy Jork, Pas Zachodni, Dzielnica Columbia (s.błękitna), Uniwersytet Columbia

Amanda rozpięła płaszcz i wydobyła z tylnej kieszeni spodni poukładaną karteczkę by po chwili wręczyć ją asystentowi.

- Jasne, jak już dali mi ten kwitek to chętnie go przekażę dalej. - Gdy Ryan przejął od niej papier, szperaczka skrzyżowała ręce na piersi czekając na jego reakcję.

- O tak, o to chodziło. - pokiwał z zadowoleniem profesor gdy szybko przebiegł wzrokiem po zapisanej ostatniej nocy karteczce wyrwanej z notesu przez nieznanego pośrednikom mężczyznę. Naukowiec złożył ją z powrotem i schował do kieszeni.

- No to proszę za mną. Nie noszę takiej gotówki przy sobie. - wskazał na drzwi przez jakie niedawno wyszła Paula. Po czym udali się znów do jego gabinetu w jakim wcześniej wizytowała Amanda. Tam z biurka wyjął metalową kasetkę i odliczył obiecane 5 stówek nagrody. A nawet dorzucił 5 dyszek za sprawne i szybkie zorganizowanie transportu. No i jeszcze tylko był ciekaw czy byliby zainteresowani współpracą gdyby w przyszłości trafiły się podobne zlecenia.

- A masz dla nas jeszcze chwilkę? - Inu odezwała się cicho gdy znaleźli się w gabinecie asystenta. - Sprawa dotyczy profesora.

- Tak, o co chodzi? - Ryan skinął powoli głową na znak, że jest zainteresowany tematem zaginięcia swojego mentora. Dał znak, że goście mogą swobodnie rozwinąć temat.

- Jutro prawdopodobnie wyjeżdżamy, udało mi się zebrać co nieco informacji. Pytanie czy będziecie zainteresowani ich wykupieniem czy zakończę sprawę jak wrócę... czyli za jakieś dwa miesiące. - Inu przyglądała się uważnie asystentowi ciekawa jego reakcji.

- Dwa miesiące? - profesor spojrzał na nich a Kanmi w milczeniu potwierdził słowa Amandy.

- Wyjeżdżamy z miasta. W daleką podróż więc czy zajmie dwa miesiące to nie wiadomo, to tylko orientacyjny termin no ale raczej nie ma co liczyć, że za parę dni czy tydzień wrócimy z powrotem. - doprecyzował wypowiedź swojej partnerki jak to sprawa wygląda z tym wyjazdem.

- Rozumiem. - Ryan skinął głową i namyślił się chwilę. Ale tylko chwilę. - No to szkoda, szkoda, że tak utalentowani ludzie nas opuszczają. No ale rozumiem, że macie swoje sprawy do załatwienia. - dodał szybko by dać znać, że nie czuje urazy ani nic takiego i wykazał się zrozumieniem dla takiej wyjazdowej sytuacji.

- Ale wobec tego każda wzmianka o profesorze też by była dla nas cenna. Zwłaszcza, że nie znamy jego statusu ani w jakim jest stanie. Nie chciałbym ryzykować czekania w niewiedzy paru miesięcy, trudno przewidzieć co by się mogło stać przez ten czas. Więc nawet jeśli nie wypłacimy wam całej nagrody tak jak za przywiezienie profesora żywego to na pewno mogę wam obiecać, że jeśli informacja okaże się wartościowa nie minie was nagroda. - odparł dając znać, że na takie informacje o profesorze też go interesują i jest skłonny za nie zapłacić. Nawet jeśli nie aż tyle co za żywego mentora z powrotem na uczelni. Ale też nie chciał płacić w ciemno za niepewne informacje.

- To spróbujemy dziś jeszcze sprawdzić pewien trop i wpadłabym wieczorem omówić ten temat. Do której można cię łapać na uczelni? - Inu spojrzała pytająco na asystenta.

- Ja tu zazwyczaj jestem. Chociaż może nie zawsze w gabinecie. Zwłaszcza, że dzisiaj niedziela. - asystent zaginionego profesora uśmiechnął się niefrasobliwie na znak, że to raczej nie uważa za zbyt trudne aby go znaleźć jak komuś na tym zależy.

- Hmm… Chociaż wy nie jesteście z uniwerku i raczej go nie znacie co? - zreflektował się gdy spojrzał na nich a Kanmi pokiwał głową, że to spostrzeżenie jest słuszne.

- Szkoda, że to weekend. Zwykle ktoś w recepcji czyli Paula wie gdzie należy kogoś czyli na przykład mnie szukać. No ale w niedzielę wieczór to może jej tutaj nie być. W końcu to młoda kobieta co też chce mieć kiedys wolne od pracy. - dodał rozkładając ręce na boki na znak, że uczelnia daje swojej społeczności całkiem sporo swobody poza czasem pracy.

- To może spotkajmy się w kafejce. To niedaleko stąd. Pokażę wam jak będziemy wychodzić. Mamy tam takie wieczorne pogaduchy na różne tematy i ja na nich zazwyczaj jestem. - w końcu wpadł na pomysł jak goście z zewnątrz mogliby go znaleźć dziś wieczorem.

- Dobry pomysł. Nie będziemy wtedy wzbudzać podejrzeń cały czas tu przychodząc. - Inu zgodziła się na ten pomysł. - To zerknijmy tam teraz i będziemy jechać sprawdzić poszlakę.

- Dobrze, to chodźmy. - Ryan klasnął w dłonie gdy wstawał i dał znać aby trójka gości podążyła za nim. Wracali podobną drogą jaką niedawno prowadziła ich okularnica z sekretariatu. Jakieś korytarze, schody i podziemne przejścia. Niezbyt to przypominało uniwerek czy szkołę. Ale nie było się co dziwić skoro przed wojną to pewnie były jakieś piwnice uniwerku albo nie wiadomo co. W pewnym momencie profesor zaprowadził ich do pomieszczenia jakie się wydawało skrzyżowaniem biblioteki i kawiarni. Bo pod ścianami były regały w większości z książkami i kolorowymi gazetami ale jednak głowną część pomieszczenia zajmowały sofy i stoły przy jakich można było usiąść, spotkać się i porozmawiać. Obecnie tylko jeden ze stolików był zajęty przez trzech chyba studentów co na chwilę na nich spojrzeli i pozdrowili profesora a on ich.

- To już tu chyba traficie co? Jak nie to każdy wam wskaże drogę. Pytajcie o klub dyskusyjny. A tamtędy się idzie do głównego wejścia. - wyjaśnił profesor wskazując jak dalej dojść do głównego korytarza i wyjścia prowadzącego do stacji metra.

- Trafimy. - Amanda przytaknęła ruchem głowy. - To czas na nas.



Południe; Nowy Jork; Bronx; Sektor Centralny (s.czerwona), okolice stadionu


- I co teraz? - Maki jak dotąd nie sprawiała kłopotu. Wydawała się jakby jej nie było. Albo była tylko osobą towarzyszącą dwójce poszukiwaczy. Teraz jednak jak przejechali przez graniczną rzekę i wjechali w okrytą złą sławą Bronx rozglądała się ciekawie z tylnego siedzenia. Jak kombi zajechało w okolicę stadionu Kanmi zatrzymał wóz w odległości kilku domów i obserwował okolicę. Jak do tej pory szło im nieźle i dotarli tutaj bez większych trudności. Zresztą na same kilometry to z Columbii nie było aż tak daleko do Bronxu. W końcu uczelnia leżała na północy Zachodniego Pasa a ten od północy graniczył z Bronxem. Tylko rzeka rozdzielała obie wielkie dzielnice miasta.

- Teraz jesteśmy na miejscu. Trzeba by się rozejrzeć. - Odparł kierowca właśnie rozglądając się po wyludnionej ulicy. Maki też ale ona była pierwszy raz w tej dzielnicy i nie miała wprawy w takich zabawach.

- Trochę tu pusto. - mruknął blondyn zdając sobie sprawę, że w tej okolicy prawie nie widzieli ludzi. Zresztą ten stadion przed nimi też wyglądał na jakiś opustoszały. Ale informacje jakie zdobyli wcześniej wskazywały właśnie na niego. I z zewnątrz nie było widać co kryje się w środku.

- No cóż interesuje nas stadion, przejedźmy się obok. I najwyżej zaparkujemy gdzieś na uboczu i się przejdę. - Inu rozglądała się uważnie szukając jakichkolwiek śladów bytności człowieka.

- Dobra. - blondyn zgodził się i ruszył powoli przed siebie. Kombi zbliżało się do opustoszałego stadionu. W miarę jak się zbliżali dało się dostrzec coraz więcej szczegółów.

- Trochę zablokowane. - mruknął kierowca oglądając różne bramy, bramki i dziury jakie mijali. Nie robiły przesadnego wrażenia. Raczej komponowały się z resztą stadionu i okolicy czyli wyglądały jak kolejny detal z morza otaczających ich ruin. Ale chyba wszystkie było zastawione czymś, zabite dechami, zamotane drutem kolczastym i tak dalej. Ktoś musiał postarać się aby utrudnić dostęp do środka. Ale chyba nie dzisiaj ani wczoraj tylko już jakiś czas temu.

- Chcecie tam wejść? - zapytała z tylnego siedzenia Maki gdy przesunęła się za kierowcą i wyglądała przez tylną szybę na mijany stadion. Amanda jako pasażerka miała nieco gorszą perspektywę, zwłaszcza jak akurat mijali jakiś kawałek to dach kombiaka jej przysłaniał widok bardziej niż pozostałej dwójce. Na górze też dało się dostrzec druty kolczaste niczym na zwieńczeniu ogrodzenia. Ale tam i tu były worki z piaskiem. Zupełnie jak jakieś posterunki obronne lub obserwacyjne. Jednak byli zbyt blisko stadionu aby dojrzeć czy ktoś tam jest. Kombiak w końcu skręcił wdłuż drugiego boku stadionu, jego też minął i spokojnie oddalił się jakąś sąsiednią ulicą.

- Jak ktoś tam jest i filuje to ma dobry widok na dół. Cała okolica stadionu to praktycznie gołe pole. Raczej trudno przegapić, że ktoś tu chodzi. Albo jeździ. - powiedział Kanmi wskazując kciukiem za siebie na widoczny za rufą stadion.

- A myślicie, że ktoś tam jest? - zapytała masażystka odwracając swoją blond głowę za tylną szybę aby swobodniej patrzeć na budynek od jakiego się powoli oddawali.

- Jak ktoś tam jest to bardzo się stara aby wyglądało, że go tam nie ma. - odparł z uśmiechem blondyn.

- No ja bym tam weszła. - Inu przyglądała się przez cały czas uważnie stadionowi, szukając jakiś wyższych chaszczy co by się nimi przedrzeć w pobliże budynku. - A mamy poważne podejrzenia, że gdzieś tam jest profesorek, którego porwano.

Amanda wydobyła termos z kawą i nalała nieco do kubka po czym upiła łyk ciepłego napoju.
- Zastanawiam się ilu ludzi mogli dać na straży. Chyba nie dużo, nie? Bo inaczej by to wzbudzało podejrzenia. - Jej wzrok wędrował po otworach na wyższych piętrach, szukając błysku lunety lub czegokolwiek innego co mogłoby zdradzić potencjalnego obserwatora.

- Daj, spokój, zobacz jakie to wielkie. Ktoś by się postarał to tam może ukryć całą armię. - blondyn wskazał kciukiem za swoje plecy gdzie za tylną szybą została bryła zdezelowanego stadionu. Niestety ściany zewnętrzne skutecznie blokowały widok co się kryje w środku.

Z zasłonami nie było zbyt dobrze. Jak mijali stadion to stał jakiś wrak tu, jakiś kontener tam. Ale pomiędzy nimi był teren raczej odkryty. A jakby ktoś był na jakimś wyższym piętrze to miałby widok na całą okolicę i bezpośrednie podejście.

- Tam chyba ktoś jest. Tam na górze. Za tymi workami. - odezwała się Maki która była w o tyle wygodnej pozycji, że mogła się odwrócić frontem do tyłu samochodu i patrzeć przez tylną szybę.

- Ja stąd nie widzę. - blondyn przez chwilę próbował dostrzec to o czym mówi Azjatka przez tylne i boczne lusterko ale widocznie miał zbyt wąski kąt widzenia aby to zrobić. Pasażerka ze swojego miejsca też tego nie widziała. Musiałaby wysiąść z wozu albo Kanmi obrócić cały wóz znów frontem do stadionu.

- A nie możemy tam pójść i zapytać? - dziewczyna z “Fugu” odwróciła się znów do dwójki na przednich siedzeniach pytając i zerkając na nich niepewnie czy rzuciła dobrym czy kiepskim pomysłem.

- Ten kto niby jest tego właścicielem raczej nas nie lubi. - Inu podała kubek z kawą dla Kanmiego i przeszła pomiędzy fotelami na tylną kanapę by także poobserwować stadion. Jej wzrok przesunął się po okolicy. - Myślicie, że spięty jest może podziemiami z okolicą? Pewnie by to zagruzowali czy coś, ale warto by zerknąć, nie?

- Cholera go wie. Na górze widać się postarali by nie było tak łatwo wejść. Może jakby tam blisko podejść to by się jakaś dziura znalazła ale tak jak jechaliśmy to same widziałyście. - powiedział Kanmi wzruszając ramionami. I skorzystał z okazji jak koleżanka ładowała się na tył aby klepnąć ją w jej wypięty tył. Co wywołało cichy, rozweselony śmiech Maki i na chwilę rozładowało atmosferę.

- A w podziemiach to kto wie? Może tak a może nie. Tylko nie wiadomo gdzie by to zacząć. Jakieś wejście do kanałów czy co. I nie wiadomo czy jest jakieś dojście do stadionu. - z tego co mówił kierowca wynikało, że sam nie bardzo ma pojęcie czego oczekiwać po tym cichym stadionie. Zaczynali praktycznie od 0 więc trudno było coś rokować.

- A kto jest właścicielem tego stadionu? - zapytała po chwili Azjatka przesuwając się nieco ku bokowi wozu aby zrobić miejsce dla Amandy.

- Agros. - Amanda odpowiedziała krótko posyłając Kanmiemu uśmiech.

- Argos? Ci od rolnictwa? Po co im stadion? I to na takim pustkowiu. Słyszałam, że Bronx jest strasznie skażony. Nie wiem czy to prawda. To tu chyba słabo by coś rosło. - Maki mówiła zaskoczona taką informacją. Chociaż co do skażenia tej okolicy miała rację. Jedna z atomówek jakie podczas dnia zagłady trafiły w miasto walnęła w jego północne krańce. I pod tym względem południowy Bronx w jakim właśnie byli był jedną z ostatnich stref jakie uznawano względnie zdatne do zamieszkania.

- Dobre pytanie. Ale słyszałaś profesorka. Jest szansa, że tutaj właśnie mogą trzymać jego szefa. A za jego odnalezienie jest spora nagroda. - Kanmi zrezygnował z odwracania głowy do tyłu co na dłuższą metę było niewygodne. Ale dalej uczestniczył w tej dyskusji na trzy głosy.

Amanda w tymczasie obserwowała okolicę. Rzeczywiście na szczycie stadionu dostrzegła już wcześniej jakby stanowiska obserwacyjne. A w jednym z nich widziała ludzką sylwetkę. Pewnie ktoś tam stał na czujce i pewnie miał z góry niezły widok na całą okolicę stadionu. Ale nie dało się rozpoznać kto i czego mógł pilnować.

Na ziemi sprawa wyglądała inaczej. Trudno było liczyć, że w środku dnia uda się podejść bez zauważenia. Jednak przy ulicy na jakiej się zatrzymali widać było włazy kanalizacyjne. Czy kanały jakoś łączą się ze stadionem nie było wiadomo. A ze dwie czy trzy przecznice bliżej rzeki jak jechali tutaj mijali wejście do stacji metra. Co tam się kryło też nie było wiadomo ale samo schody na dół było widać.

- Podjedźmy do metra - Inu odezwała się cicho obserwując stadion. - Spróbuję się przejść w kierunku stadionu.


Samochodem cofnąć się te kilka przecznic to była chwila moment. I już kombi pozyczone od Seana stało przed schodami prowadzącymi w dół chodnika do podziemnego przystanku kolei.


- Ale tu jest zamknięte kratą. - Maki zaciekawiona tą nowa odsłoną przygody wyszła razem z Amandą z samochodu. Miała rację. Przy pierwszym podejściu odbiły się od kraty blokującej wejście w głąb podziemi.

- Zamknięte? - Kanmi zapytał i też wysiadł z samochodu. Zszedł po schodach i przyjrzał się bliżej tym kratom.

- Mam nożyce. Mogę spróbować przeciąć. - zaproponował Amandzie wskazując kciukiem na stojący przed schodami samochód. Krata wyglądała solidnie. Ale była zamknięta na skobel a ten na kłódkę. Jakby unieszkodliwić kłódkę to była szansa, że da się tą kratę jakoś otworzyć.

- Spróbujmy na razie bez przecinania. - Inu sięgnęła po swoje wytrychy i przykucnęła obok kraty. - Zerknijcie czy nikt nie idzie. - Mruknęła cicho do swoich towarzyszy zabierając się za otwieranie zamka.

- To próbuj ale wygląda mi na starą. - Kanmi ustąpił bez oporu i minęli się z Amandą na schodach. On sam zniknął jej z pola widzenia zostając na górze i pilnując okolicy. Maki za to z ciekawością wymalowaną na twarzy stanęła obok kucającej Amandy przyglądając się co ona robi z tymi drucikami przy tej kłódce. Kłódka wyglądała na nie ruszaną od wieków. Stara, brudna, zardzewiała. Nie było pewne czy w ogóle jeszcze działa na tyle aby mechanizmy dały się uruchomić.

Amanda próbowała wepchnąć druciki wytrychów jakie symulowały klucz we właściwe miejsce. Aby tam poruszyć odpowiednimi ząbkami które powinny puścić aby skobel puścił. Kłódka była stara więc była realna szansa, że coś pójdzie nie tak albo wszystko w środku zastało się przez lata nie używania na dobre i nie da się ruszyć. Ale ku zdziwieniu chyba wszystkich po kilku minutach zmagań w ciszy coś tam wreszcie wewnątrz kłódki kliknęło. Skobel co prawda nie odskoczył sam jak powinien ale jak przepatrywaczka go pociągnęła palcami to dał się wyjąć.

- O! Udało ci się! - Maki ucieszyła się z tego sukcesu i wcale tego nie ukrywała. Można było teraz zdjąć łańcuch i otworzyć zamkniętą dotąd kratę.

- Tak? No. To dobrze. Droga wolna. - Kanmi stanął u góry schodów aby też rzucić okiem jak to wygląda tam na dole.

- Maki... może lepiej będzie jak tu zostaniesz. Nie wiem czy nie ma tam nikogo na czujce i czy nie będzie trzeba zwiewać. - Inu spojrzała na Azjatkę. Miała spore wątpliwości co do zdolności bojowych dziewczyny.

- To chcesz iść z Kanmi? - blondynka machnęła dłonią w stronę górę schodów gdzie nadal stał blondyn.

- Nie, nie. Ja zostaję w samochodzie. - kierowca zaprzeczył ruchem głowy, że nie tak zwykle pracują. Chociaż zwykle byli we dwójkę.

- To chcesz iść tam sama? - Maki wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia pokazując palcem na wilgotną, mroczną ciemność jaka czekała za właśnie otwartą kratą. - To może pójdę z tobą? - zaproponowała jakby obawiając się puścić swoją dziewczynę samą w tak nieprzyjemne środowisko.

- Lepiej jak pójdę sama. Mam broń i w razie czego udawać będę że zabłądziłam idąc się odlać. - Amanda uśmiechnęła się. - Zostańcie w wozie.

- No. Amanda ma rację. Chodź Maki, poczekamy tu na nią. - Kanmi przyzwał gestem Azjatkę o blond włosach aby ta wróciła na górę. Masażystka popatrzyła na przepatrywaczkę nie do końća będąc pewna co powinna zrobić.

- Ale może pójdę z tobą? We dwie będzie raźniej. - zaproponowała jakby bała się, że brunetce coś się stanie jak pójdzie sama w te mroczne, podziemne czeluści metra.

- Niebawem wrócę. - Amanda pomachała towarzyszom, upewniła się czy ma spluwę i latarkę i tak wyposażona ruszyła wprost w ciemność.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-06-2021, 16:13   #83
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 2053.IV.20 nd, popołudnie, NYC

Czas: 2053.IV.20 nd, popołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Bronx, okolice stadionu Argos (s.czerwona), metro
Warunki: tunel metra, woda po kolana, ciemno, zimno, światło latarki



Amanda



Zeszła na stacji Prospect Avenue. Podziemia nie były tak gościnne jak to co zostawiła na powierzchni. Pomimo deszczowego dnia Maki ją uściskała na pożegnanie, Kanmi machnął uniesionym do góry kciukiem no a potem blondynka stała jeszcze chwilę w progu pomiędzy światami jakby chciała dodać otuchy swojej partnerce.

Ta na pierwszą przeszkodę natrafiła jeszcze zanim kuszący prostokąt wejścia i czekającej blondynki zniknął jej z oczu. Tunel był zalany wodą. Tu gdzie był peron jeszcze było bez wody. Sam mokry, brudny, beton z wciąż czytelnymi liniami i napisami. Ale szyny gdzie jeździły pociągi odbijały światło latarki w stojącej, prawie nieruchomej wodzie. Nie była jednak aż tak głęboka. Jak Amanda w nią wskoczyła okazało się, że sięga jej może do kolan. Kryła jednak w sobie to co pod spodem. Dość mętna i słabo przepuszczjąca światło. Buty Amandy łatwo się zaczepiały o zatopione podkłady czy to co tam leżało na nich. Po ostatnim spojrzeniu w stronę wyjścia ze stacji i słabo oświetlonej kobiecej sylwetki zanurzyła się w mroczny tunel dawnego metra.



https://i.ytimg.com/vi/w8NZ4keUxRA/maxresdefault.jpg

Który tunel wybrać to jeszcze na Prospect Av nie miała dylematu. Były tylko dwa rozbieżne kierunki do wyboru. Ten na południe musiał prowadzić do rzeki i dalej na Manhattan. Więc na pewno nie prowadził w stronę stadionu. Zostawało wybrać ten przeciwległy. Prowadził na północ. Ku najbardziej zniszczonej atomówkami części miasta. Tam gdzie nawet dzisiaj były radioaktywne strefy. Ale na wyczucie to nie musiała iść aż tak daleko. Zdawała sobie sprawę, że powinna iść tym północnym korytarzem i o ile on sam nie skręca jakoś sam z siebie to spróbować znaleźć odnogę prowadzącą na wschód czyli mniej więcej po lewej stronie. I raczej nie dalej niż następna stacja, góra dwie nie było co iść. Co najwyżej wrócić i spróbować innej stacji lub czegoś innego.

Woda w tunelu była bardzo zimna i nieprzyjemnie chłodziła nogi przepatrywaczki. Ale póki nie spędzałaby w niej godziny lub dłużej nie było to jeszcze groźne samo w sobie. Tunel zaś wiódł w miarę prosto. Światło latarki odbijało się od powierzchni wody i oświetlało obłe kształty starego tunelu. Latarka wyłowiła w końcu coś kanciastego i sporego. Wagon. A za nim cały pociąg. Pewnie z czasów przedwojennych. Niczym ponure, na w pół zatopione i zardzewiałe widmo z przeszłości. Amanda musiała przecisnąć się obok tego grobowca. Przez brudne okna widziała brudne szkielety pasażerów z dawnego świata. A szczelina między ścianą a brzegiem wagonów była dość wąska. Słyszała szmer wody rozgarnianej jej nogami. Fale jakie cicho chlupotały odbijając się od ściany tunelu i pociągu. Jakieś wytłumione szmery i odgłosy ciągnące się nie wiadomo skąd. Plusk kapiącej lub ściekającej wody jaka spadała na tą poniżej. A często i na nią. Za tym ponurym grobowcem czekała ją nieco milsza niespodzianka.




https://lh3.googleusercontent.com/pr...Iw_QPbJqM4qRLQ


Mniejszy, osobowy tunel był z tej strony co trzeba. I dawał nadzieję, że chociaż kierunek w stronę stadionu powinien być odpowiedni chociaż tak na wejściu. Przejście było wąskie i musiała pochylać głowę aby przez nie iść. Za to było położone wyżej więc nie było tu więcej wody niż niewielki, błotnisty strumień pod butami.

W pewnej chwili dostrzegła światło i odgłos deszczu. I niedługo później dotarła do jakieś prawie zapchanej studzienki odpływowej. Widziała nad sobą szare, deszczowe niebo i czuła padające z góry krople tego deszczu. I górę budynków jakichś kamienic. Ale nie dała radę wyjrzeć ponadto aby się rozejrzeć na powierzchni. A droga wiodła tylko dalej albo trzeba było się wrócić do zalanego tunelu metra.

Jakiś czas później doszłą do podobnej studzienki. Też widziała deszczowe, nowojorskie popołudnie nad sobą i wodę wlewającą się przez zarośniętą kratkę ściekową do środka studzienki. Tu też widać było końcówkę najwyższych pięter jakiejś kamienicy jak poprzednio. Ale z drugiej strony nic. Albo był tam jakiś niższy budynek co z dołu go nie było widać, albo był dalej od ulicy, albo po prostu była jakaś pusta przestrzeń. Przy samym stadionie była pusta przestrzeń i na czuja mogła być w jego pobliżu. Ale do końca pewności nie było.

W końcu doszła do jakiegoś rozgałęzienia. Wąski tunel wiódł dalej. Jednak po prawej stronie było nieco więcej miejsca. Kawałek podłogi i jakieś zaryglowane drzwi. Były brudne i zardzewiałe. Stary brud i zacieki sugerowały, że nikt ich od dawna nie otwierał.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 17-09-2021, 21:20   #84
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda podeszła powoli do drzwi skierowanych w interesującym ja kierunku i przyłożyła ucho nasłuchując tego co mogłoby być po drugiej stronie. Patrzyła też czy spod framugi nie wycieka woda.

Wody i błota na posadzce było tyle, że trudno było w świetle latarki ocenić co skąd wpływa, wypływa czy stoi w miejscu. Ale na słuch to ucho przepatrywaczki jakoś nie wyłapało żadnych nowych dźwięków. Ani zza drzwi ani gdzieś z głębi kanału. Amanda zabrała się więc za majstrowanie przy kolejnym tego dnia zamku. Oparta o drzwi zaczęła poruszać w nim wytrychem oczekując znajomego dźwięku.

Po dłuższej chwili klęczenia w zimnej wodzie jaka przykrywała stary beton posadzki Amanda zorientowała się, że ten zamek już tkwił tutaj zbyt długo. Od zbyt dawna był nieużywany. Bo chociaż próbowała swoimi drucikami wytrychów uruchomić zapadki zamka aby go otworzyć to nic tam nawet nie drgnęło. Z drugiej strony drzwi wyglądały na równie stare. Nie było wykluczone, że ustąpiłyby gdyby próbować je forsować siłowo. Ale nie było to tak dyskretne jak praca wytrychem.

Amanda postanowiła spróbować jeszcze raz. Miała czas, nikt jej na ten moment nie przeszkadzał. Jak się nie uda to poszuka czegoś co nadaje się na łom i spróbuje podważyć drzwi.

Kolejne próby manipulacji wytrychami nie przyniosły efektu. Nic w tym zamku nie chciało zaskoczyć co nie dawało nadziei, że da się go otworzyć w subtelny sposób. W końcu Amanda musiała dać sobie spokój i spróbować bardziej bezpośredniego podejścia. Szukała czegoś do podważenia tych drzwi. Ale znalazła dopiero jak cofnęła się aż do głównego tunelu metra. Tam znalazła jakąś zardzewiałą, metalową listwę. Częściowo wystawała z brudnej, zimnej wody. Ale sądząc po ciężarze miała swój argument siły w ręku. Znów musiała wrócić do tego mniejszego kanału i tego rozszerzenia gdzie były zamknięte drzwi.

Chwilę później przez mroczny tunel rozszedł się zgrzytający dźwięk metalu. Listwa nie była zbyt wygodna do używania ale była dość cienka. Co pozwalało ją wbić w szczelinę i próbować ją poszerzyć aby wreszcie pod naporem siły coś w nich ustąpiło. Cierpliwość i siły człowieka albo zardzewiały metal. Tym razem ustąpił metal. I drzwi w pewnym momencie odskoczyły trochę do środka. A zasapana i mokra od potu przepatrywaczka widziała przez tą szczelinę fragment ceglanej ściany. Inu popchnęła nieco mocniej drzwi, ciekawa co też czeka na nią po drugiej stronie.

Drzwi nie dały się swobodnie otworzyć. Powstała szczelina przez jaką dało się przecisnąć szczupłej osobie ale wygodne to nie było. Dalej drzwi nie chciały ruszyć zablokowane przez coś na podłodze albo zbyt wypaczone. Za nimi światło latarki zdradziło korytarz. Stary, brudny, z wodą na podłodze. Wyglądał na równie opuszczony jak ten kanał w jakim stała przepatrywaczka. Był dość długi a na samym końcu, tam gdzie światło latarki ledwo już sięgało chyba były schody w górę.

Inu wepchnęła w szczelinę jakąś znaleziona na prędce cegłę by te się za nią nie zatrzasnęły i podążyła nim powoli ciekawa co też zastanie na końcu. Mógł to być ślepy zaułek, ale jak na razie wyglądało na to iż zmierzał w interesującym ją kierunku.

Mokre buty pluskały w wodzie jaka zalegała na podłodze starego korytarza. Te kroki niosły się cichym echem po pustym korytarzu. W miarę jak Amanda zagłębiała się w niego światło latarki coraz wyraźniej oświetlało schody prowadzące na górę. Potem było półpiętro. I znów schody. I półpiętro. I tak ze dwa razy. Schody musiały prowadzić gdzieś na wysokość ze dwóch czy trzech standardowych pięter powyżej. Co mogło oznaczać, że przepatrywaczka znalazła się znacznie bliżej powierzchni niż tunel metra. W końcu po ostatnich stopniach znów ujrzała krótki korytarz i drzwi. Tu było trochę więcej gratów. Jakiś stary, zapleśniały kredens stał pod ścianą, jakieś bliżej niezidentyfikowane płaskowniki czy listwy oparte o ścianę a niektóre przewalone. Kubeł jakiś gratów, też pod ścianą. Wyglądało jakby ktoś to wszystko tu zostawił aby nie przeszkadzało i tak to zostało do dzisiaj.

Inu z zaciekawieniem rozejrzała się po zlokalizowanych tu gamblach szukajac jakiegos przejścia dalej. Cały czas nasłuchiwała jakichś odgłosów, które mogłyby jej zdradzić czy ktoś jej w okolicy i gdzie właściwie się znalazła.

Znaleziska nie były zbyt ciekawe. Chyba mogły być w tym kredensie jakieś biurowe rzeczy. Ale teraz czas, chłód i wilgoć sprawiły, że były trudno rozpoznawalne i do niczego. Te listwy to może były kiedyś jakieś ramki czy coś podobnego teraz zaś trudno było znaleźć dla nich jakieś zastosowanie. Zaś sceneria jakoś się nie zmieniała. Dalej panowała bezludna atmosfera pustkowi jakby nikogo innego poza Amandą tu nie było.

Inu powoli szła dalej cały czas nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Otoczenie coraz bardziej zaczynało przypominać jej szatnie. Czyżby dobrze trafiła? Trochę nie wierzyła w swoje szczęście i wolała na wszelki wypadek darować sobie radosne uniesienia, tym bardziej, że jeśli był to stadion w każdej chwili mogła trafić na jakiegoś ochroniarza.

Może i jednak trafiła na stadion? Okolica tych szatni, korytarzy i innych detali wyglądała dość sportowo. To musiał być jakiś duży, sportowy obiekt. Pewność zyskała jak na jednej ze ścian dostrzegła duże, charakterystyczne logo.


To było logo stadionu Jankesów. Podobne widziała na froncie nad głównym wejściem na stadion. Więc chyba jednak udało jej się dostać w trzewia stadionu. Chociaż na razie nie natrafiła na nic specjalnego. Gdzieś tu jednak chyba powinni być jacyś ludzie.

Inu wolałaby żadnych nie spotkać. Rozejrzała się wzrokiem w poszukiwaniu jakieś mapki obiektu. Była ciekawa gdzie też mogło się zlokalizować laboratorium. Chyba główna płyta nadawała się pod uprawy. Mogłaby się do niej przekraść gdyby tylko rozkminiła gdzie ta się znajduje.

Żadnej mapki nie znalazła. Co prawda były jakieś stare strzałki prowadzące do wyjścia, do biura, do szatni, pryszniców, na trybuny ale niewiele jej to mówiło. Poszła w stronę trybun i po iluś korytarzach, drzwiach i krzyżówkach zorientowała się, że rzeczywiście musiała trafić na stadion. Chociaż drzwi prowadzące na stadion były zamknięte na dobre. A i trafiła na bardziej uczęszczane rejony. Słyszała pomruk jakichś generatorów czy innej maszynerii. Odgłos zamykanych drzwi, kroki. Kable porozpinane pod sufitem jakie ciągnęły się wzdłuż korytarzy. Ktoś tutaj musiał jednak mieszkać albo chociaż użytkować regularnie te pomieszczenia. Nosiły ślady remontu i były bardziej zadbane niż tam gdzie początkowo wyszła z kanałów.

Inu ruszyła powoli odświeżonym korytarzem planując zajrzeć do kilku najbliższych pomieszczeń o ile będzie to możliwe i unikać ewentualnych mieszkańców. Czuła jak jej ciało spina się nieprzyjemnie. Miała nadzieję, że ewentualna ochrona pilnuje zewnętrza zostawiając mieszkańców samym sobie.

Szła trochę w ciemno bo chociaż zdawała sobie sprawę, że pewnie jest na stadionie to ani nie była tu wcześniej, ani nie znała układu pomieszczeń ani te te strzałki kierujące do wyjść i innych takich niewiele jej mówiły. Ale jak za którymś zakrętem korytarza wyjrzała na kolejny zobaczył niby kolejne drzwi. Ale nad nimi był napis “LABORATORIUM 3”. Drzwi wyglądały na nowe i solidne. I był tu ktoś w okolicy bo słyszała odgłosy kroków, otwieranych czy zamykanych drzwi, skrzypienie jakichś toczonych wózków i szmer rozmów. Na szczęście to chociaż musiało być dość blisko to na razie jakoś omijało ją bezpośrednio. Ale już musiała się liczyć z tym, że w każdej chwili z kolejnych drzwi czy narożnika ktoś wyjdzie.

Inu delikatnie nacisnęła na klamkę od pomieszczenia, cały czas uważnie rozglądając się po korytarzu.

Za drzwiami był korytarz. W tej chwili pusty i dość krótki. Jedne, zamknięte drzwi były na przeciwko tych w jakich stała przepatrywaczka a po obu bokach były wejścia do pryszniców. Damskiego i męskiego. Też zamknięte. Na razie jakoś nikogo tu nie widziała ale na słuch to dało się poznać, że gdzieś niedaleko ktoś otwiera i zamyka drzwi, chodzi, rozmawia jednak nie na tyle blisko aby dało się ich zobaczyć. Szperaczka przeszła do damskiego prysznica, była ciekawa czy znajdzie tu coś dzięki czmeu lepiej wtop się w tłum.

Gdy zajrzała do środka zobaczyła pomieszczenie trochę większe od przeciętnego pokoju. Tylko wypełnione metalowymi szafkami przez co od razu wyglądało jak jakaś szatnia. Ale w tej chwili było puste. Jednak dalej było przejście do pryszniców. Co wskazywała mała tabliczka nad nim. I sądząc po szumie wody chyba właśnie ktoś tam brał prysznic. Zupełnie jakby to było jedno z niewielu miejsc gdzie hydraulika działała i wraz z nią można było korzystać z kranów i pryszniców jak dawniej. Ubranie Amandy, zwłaszcza buty i spodnie po tym brodzeniu w tunelu i kanałach było mokre i zostawiało mokre ślady. Nie pachniało też zbyt przyjemnie. I nadal wyglądała bardziej jak przepatrywaczka i szperaczka po ruinach niż jakiś naukowiec, technik czy ktoś kto tu pewnie mógłby przebywać. W szatni było pełno szafek ale były pozamykane na proste zamki szyfrowe. Tylko stojąc w drzwiach nie miała jak sprawdzić czy naprawdę są zamknięte na zamek czy tylko ot, tak. Inu szybkim krokiem weszła do środka i podeszła do pierwszej szafki. Szybko sprawdziął czy d aradę ją otworzyć, planując potem sprawdzić kolejne.

Gdy weszła do środka to już była pewna, że ktoś tam w środku bierze prysznic. Pewnie kobieta skoro to był damski prysznic i szatnia. Ale trudno było zgadnąć czy dopiero zaczęła czy już zaraz kończy a więc kiedy wróci do szatni. W szatni zaś pierwsza szafka okazała się nie być zamknięta. Otwarła się z metalicznym szczękiem ale w środku była właściwie pusta. Same zapomniane przez użytkowników śmieci. Kolejna była zamknięta, i kolejna też. Sprawdziła tak cały rząd szafek. Zdecydowana większość była zamknięta a mechaniczny zamek szyfrowy nie pozwalał na użycie wytrychów. Część szafek była otwarta ale nie było w nich nic ciekawego albo po prostu były puste. W jednym znalazła tylko jakiś kolorowy ręcznik. Inu rozebrała się i wepchnęła nerwowo swoje rzeczy do jednej z szafek, a sama owinęła się znalezionym ręcznikiem i ruszyłą pod prysznic. Gdyby tylko udało się jej znaleźć jakiś fartuch.

Gdy poszła pod prysznic zastała tam jakąś kobietę jaka brała właśnie prysznic. I widocznie była w jednym z niewielu miejsc w mieście gdzie hydraulika działała jak dawniej. Od prysznica bowiem biła para od gorącej wody. Poszczególne miejsca dzieliły ścianki działowe. Na dole sięgały gdzieś do kolan a na górze do ramion. Przynajmniej u tej co właśnie się oddawała tej wodnej przyjemności. Sądząc po rysach twarzy jaka spojrzała na Amandę to jakaś Latynoska. Widząc przepatrywaczkę w samym ręczniku uśmiechnęła się do niej na powitanie i pozdrowiła skinieniem głowy.

- Stażystka? Bo chyba pierwszy raz cię widzę. - zagaiła do Amandy tak jakby się witała z nową koleżanką z pracy.

- Tak… osoba do pomocy. - Amanda weszła pod prysznic by obmyć się z tego co przyniosła z sobą z kanałów. - Dopiero przyszłam i jeszcze w ogóle nie wiem co jest grane.

- Oh… To widzę wrzucili cię na gnojówkę? - Latynoska pokiwała ze zrozumieniem głową i posłała współczujący uśmiech gdy też chyba poczuła to co przywlokła ze sobą przepatrywaczka z kanałów. Nie wydawała się jednak podejrzliwa.

- Nie przejmuj się. To już chyba taka tradycja, że nowi zaczynają od gnojówki. Ja wciąż tam trafiam a już pracuję tu pół roku. Nawet trochę dłużej. - powiedziała życzliwym tonem jakby chciała pocieszyć nową stażystkę, że nie przytrafiło się jej nic co by nie trafiało się wcześniej innym nowym. Sama jednak chyba troszkę skarżyła się na swój los uznając za niesprawiedliwość skoro już nie uważała się za stażysktę.

- A wybacz, zapomniałam się. Jestem Claire. Claire Redford. - wyciągnęła dłoń ponad przegrodę oddzielającą oba prysznice i przywitała się z nową koleżanką.

- Mandy Atkins - Amanda przedstawiła się imieniem dziewczyny, z którą kiedyś podróżowała. - A mogę mieć do ciebie… głupie pytanie? Mój fartuch jest... jak by to powiedzieć.. w słabym stanie. WIesz gdzie znalazłabym nowy?

- Cześć Mandy. - nowa znajoma wyciągnęła dłoń ponad przegrodę dzielącą prysznice aby się przywitać z nową stażystką. - Ojej nie masz nic do mycia? - musiała zauważyć, że Mandy nie ma żadnego szamponu, mydła ani żelu. - To weź mój. - zaproponowała i na chwilę odeszła od ścianki aby podać Atkins swój żel pod prysznic.

- A z tym fartuchem to nie pokazali ci? - trochę się zdziwiła tym pytaniem brunetki. - No to to jest… To by trzeba… - zacięła się trochę gdy oparła się dłońmi o krawędź ścianki działowej i spojrzała się na wyjście do szatni jakby próbowała teraz ubrać w słowa jak tu pokierować nową.

- A nie dali ci zapasowego? - zapytała jeszcze wracając spojrzeniem do Amandy. - No nic to mamy tu taką szafkę z zapasowymi fartuchami. Nie przejmuj się u nas fartuchów dostatek. Co chwila ktoś wymienia swój na kolejny. A w ogóle to ładny tatuaż. Kto ci robił? Też się zastanawiałam ostatnio czy sobie jakiś nie zrobić. - Claire widocznie wyszła na prostą jak rozwiązać ten problem z brakującym fartuchem dla nowej i wydawała się do niej być życzliwie nastawiona.

- Znam jedną fajną tatuażystkę na uniwerku. - Inu westchnęła ciężko. - Wybacz.. to wszystko jest dla mnie strasznie nowe... potwornie się jeszcze gubię. Miałam drugi fartuch. Na pewno.. - Udała zmartwienie.

- Nie przejmuj się Mandy, też tak miałam jak zaczynałam. - mokra sąsiadka machnęła dłonią jakby tym gestem i uśmiechem chciała dodać otuchy nowej koleżance. - Jak skończysz to ci pokażę. Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Tu niewiele jest kobiet a jak już to większość jest od nas starsza i już na stanowiskach. - Claire pokiwała głową dając znać, że na co dzień to raczej tu dominuje męskie towarzystwo więc przydałaby się jakaś odmiana.

- A ty... jako kto tu pracujesz? - Inu obmyła się szybko. Nie wiedziała na ile długo jej kłamstewko pozwoli jej tu przetrwać, no ale… była szansa że czegokolwiek się o tym miejscu dowie.

- Ja jestem technikiem 3-ciej klasy. Technik: laborant. A ty? - mokra Latynoska dalej zachowywała się przyjaźnie i życzliwie jakby cieszyła się z przybycia Mandy i była jej zwyczajnie ciekawa. Widząc, że ta już skończyła swój szybki prysznic też wróciła do swojego boksu, owinęła się ręcznikiem i wyszła kierując się w stronę szatni gotowa aby kontynuować ich świeżo rozpoczętą znajomość. Teraz jak miała się okazję jej przyjrzeć Amanda była to szczupła kobieta z tatuażem skaczącego delfina na kostce, czymś co miała wytatuowane na łopatce ale ręcznik zakrywał to więc trudno było rozpoznać i wizerunkiem twarzy młodej, ładnej kobiety w wizerunkiem czaszki na twarzy przez co wyglądała na jakieś voo doo czy coś takiego.

- A w ogóle to już kończysz czy robisz coś jeszcze? Bo ja to już się wypluskałam to niedługo będę stąd zjeżdżać. Świetne są tu te prysznice! Zakochałam się w nich! Szkoda, że w domu takiego nie mam. Chyba najlepsza rzecz tutaj. - zagaiła gdy czekała aż Mandy też skończy swoje i wyjdzie ze swojego boksu. Rzeczywiście mogła być już ta pora czo pierwsza zmiana mogła kończyć a druga zaczynać jeśli tu by pracowano na zmiany.

- Ja jestem świeżo po studiach... w sumie to tu sprzątam. - przyznała markotnie. - Muszę jeszcze nieco ogarnąć. Wdepnęłam w takie bagno, że nie mogłam wytrzymać swojego zapachu. No to przyszłam się tu ogarnąć.

- Ale na jakim jesteś dziale? - Latynoska pokiwała głową ale na twarzy pojawił się wyraz jakby nie do końca mogła sobie dopasować gdzie w tej firmie właściwie pracuje Mandy. Wyszły spod pryszniców wracając do szatni. Claire podeszła do jednej z szafek otwierając ją ustawiając kombinację kółek jakie zwalniały zamek. Wnętrze było dość standardowe i nawet widok ubrań nie był jakoś zaskakujący. Dziewczyna odwinęła się z mokrego ręcznika zawieszając go na otwartych drzwiach szafki i wyjęła z niej granatowe majtki. Przełożyła przez nie jedną nogę a potem drugą zakładając je na siebie. Przy okazji Amanda mogła się zorientować, że techniczka III klasy jest całkiem zgrabna.

- To mówisz, że jeszcze zostajesz? No szkoda. Jakbyś kończyła to mogłabym cię zabrać. Może byśmy gdzieś zajechały na obiad albo kawę. - powiedziała sięgając do szafki po biustonosz który też założyła na siebie w paru ruchach. I pewnie spodziewała się, że nowa koleżanka też podejdzie do swojej szafki i zacznie się przebierać w suche i czyste rzeczy.

- To nie będę cię zatrzymywać. Ja doszoruję się tu jeszcze… Wyjaśnij mi tylko na szybko gdzie znajdę czysty fartuch. - Inu zabrała się za płukanie włosów, jakby rzeczywiście prysznic miał jej jeszcze chwilę zająć.

- Są w niebieskich szafkach. A w czerwonych są brudy do prania. No to cześć. Ja będę już lecieć. - Claire wydawała się zdziwiona zachowaniem nowej ale chyba nie na tyle aby ją jakoś indagować. Spojrzała jeszcze z przejścia kończąc nakładanie bluzy i w niej wyglądała już bardziej standardowo niż jakaś laborantka w fartuchu. Machnęła jeszcze Mandy na pożegnanie i wyszła z przejścia. Chwilę później Amandzie zdawało się, że słyszy dźwięk zamykanej szafki a potem drzwi.

Inu wyszła spod prysznica i rozejrzała się w poszukiwaniu niebieskich szafek.

Wróciła do szatni. W tej chwili po wyjściu Claire pustej i cichej. Jak już Latynoska powiedziała jej czego szukać to bez trudu namierzyła szafki pod węższą ze ścian. Nieco większe i bardziej kanciaste niż te osobowe. W niebieskich wisiały czyste fartuchy gotowe do założenia. Na dole były też jakieś dwie czy trzy pary gumowców. Chociaż nie miała nic do założenia pod ten fartuch. W czerwonych szafkach jednak były paczki z praniem. W nim były ubrania chociaż nie pierwszej już świeżości. Faktycznie jak do prania chociaż raczej nie tak mokre i zalatujące kanałami jak jej własne jakie schowała w przypadkowej szafce.

Inu zamknęła się wytrychem od wewnątrz i zabrała za szukanie nieco czystszego ubioru. Wybrała jakieś spodnie i koszulkę. Swoje buty obmyła pod prysznicem. Na swój nowy strój narzuciła czysty fartuch, a swoje rzeczy wepchnęła do worka na brudy. Tak wyszykowana otworzyłą drzwi i ruszyłą na dalszy zwiad.

Ledwo otworzyła drzwi na korytarz a spotkała jakichś dwóch mężczyzn w fartuchach. Obrzucili ją zdziwionym spojrzeniem, skłonili się milcząco głową ale minęli ją wchodząc do męskiej szatni. Zaraz na korytarzu trafiła na rozdroże w lewo i w prawo. Sądząc po tabliczkach po jednej stronie były jakieś nic nie mówiące jej nazwy kojarzące się z laboratoriami, biologią, ogrodnictwem i naukowymi rzeczami i po drugiej to samo. Z “normalnych” nazw rozpoznała stołówkę, park maszynowy i biura.

Jeśli dobrze kojarzyła profesorek zajmował się czymś związanym z ogrodnictwem, postanowiła więc zajrzeć do tego laboratorium. Dała sobie jeszcze chwilę na rozpoznanie i uznała, że powinna mimo wszystko szybko wracać do Kanmiego i Maki.

Szła korytarzami zaplecza dawnego stadionu. Wyglądało na to, że im dalej idzie tym więcej ludzi spotyka. I chyba każdy jak nie większość posyłała jej zdziwione spojrzenie. Z jakiego powodu nie miała pojęcia. Tak jak Claire mówiła, byli tu prawie sami mężczyźni więc młoda kobieta rzucała się w oczy. Zwłaszcza jak nikt jej nie znał. W końcu jakiś starszy, pulchny i łysiejący jegomość w fartuchu wyszedł z jakiegoś pomieszczenia na zewnątrz ale ten się do niej odezwał.

- A gdzie jest twój identyfikator? Kim jesteś? Z jakiego działu? - zapytał zdziwionym tonem wskazując na pierś Amandy gdzie nie było widać żadnej plakietki. On sam miał swoją ze zdjęciem przyczepioną do przodu fartucha. Doktor Franz Lieber jak się dało z niej przeczytać.

- Och.. Mandy Atkins.. musiałam go wyrzucić do prania z fartuchem. - Inu udała zawstydzenie. - To.. to ja po niego wrócę… pewnie jeszcze jest w szafce.

- No to lepiej wróć. Tu nie można się poruszać bez identyfikatora. I lepiej abys o tym pamiętała. - grubas odprowadził Mandy wzrokiem i w głosie dało się wyczuć strofujący ton oraz irytację za takie uchybienie przepisom. Ale jakoś nie wzywał ochrony ani nie robił cergieli widząc, że nowa jest gotowa wrócić po swoją plakietke.

Inu rozejrzała się raz jeszcze szukając wzrokiem profesora i ruszyła w kierunku łazienek. Inu cofnęła się do korytarza i zamknęła za sobą drzwi ruszyła nim jeszcze kawałek dalej by się rozejrzeć.

Wróciła się do krzyżówek na jakich znalazła się wcześniej po wyjściu z szatni i pryszniców. Wciąż je widziała po swojej prawej stronie. Ale postanowiła pójść prosto w stronę jakiej do tej pory jeszcze nie sprawdzała. Rzeczywiście dotarła do drzwi z napisem laboratoria. Ale przed nimi było okienko ochrony. Z bocznego wejścia wyszedł jakiś młody mężczyzna w białym fartuchu i spojrzał na nieznajomą trochę z zaciekawieniem trochę ze zdziwieniem. Zatrzymał wzrok na klapie jej fartucha przy jakim nie było identyfikatora.

- Chyba nowa jesteś co? Nie wiedziałem, że przysłali nam kogoś. Musisz mieć identyfikator. Bez niego nie wolno tu chodzić. - powiedział do niej wskazując na swój jaki nosił na tasiemce na szyi. Mówił tonem dobrej rady dla nowej koleżanki ale sens był ten sam co tego grubego doktora. Bez plakietki identyfikacyjnej ze zdjęciem każdy obcy rzucał się w oczy.

- Tak... powinnam wrócić pod prysznice, bo wrzuciłam swoją do prania… tylko.. w którym to kierunku? - Spytała udając dezorientację.

- To musisz wrócić a potem po lewej będzie korytarz z prysznicami. Będą podpisane. Kieruj się strzałkami do wyjścia, one są przy samym wyjściu. - mężczyzna wydawał się uwierzyć w słowa zagubionej kobiety i wyjaśnił jej jak ma iść do tych pryszniców. Mówił spokojnym, łagodnym tonem w jakim jednak dało się wyczuć pewność i zdecydowanie.

- Dziękuję. - Inu przytaknęła ruchem głowy i ruszyła we wskazanym kierunku. Wyglądało na to, że bez przepustki raczej nie pozwiedzać stadionu. Chyba, że ktoś rzeczywiście wrzucił jakąś do prania i mogłaby z niej skorzystać. Gdy jednak nic nie znalazła postanowiła wrócić do reszty, zabierając z sobą fartuch i znalezione ubrania.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-09-2021, 21:33   #85
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 2053.04.21; pn, przedpołudnie, NYC

Czas: 2053.04.21; pn; przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), wieżowiec Koi
Warunki: meeting room; jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, chłodno


Amanda



Pogoda dzisiaj była paskudna. Bardzo nowojorska. Od rana wiał bardzo silny wiatr jaki przeszkadzał i ludziom i samochodom. Bez trudu poruszał nawet grubymi konarami. Przez to też i zebranie się opóźniło. Sam Hori spóźnił się prawie godzinę bo wiatr przewalił mu słup telefoniczny tuż przy samochodzie. Zanim się wykaraskał i dojechał pod wieżowiec firmy to właśnie minęła prawie godzina. Kanmi też przyjechał później niż powinien więc się we dwójkę trochę spóźnili na spotkanie ale jakoś nikt im nie czynił wyrzutów. Trudno było wygrać z siłami natury.

Za to kierowca odzyskał swojego Land Rovera to miał wyśmienity humor pomimo paskudnej pogody. Zresztą pogoda się uspokoiła gdy zbliżało się południe. Ale w radio zapowiadali drugą falę wichury na drugą połowę dnia.

W meeting room humory też dopisywały. Kolejni dowódcy poszczególnych wozów meldowali swoją gotowość do drogi. Wszelkie naprawy były dokonane, przeróbki zamontowane, baki zatankowane, zakupy porobione więc wyglądało na to, że konwój jaki miał wyruszyć na odległe południe kontynentu był gotów do drogi.

Prywatnie Amanda i Kanmi też mieli powód do satysfakcji. Wczoraj jak późnym popołudniem wracali z Bronxu zajechali na zachodni Manhatan aby odwiedzić Ryana. Znaleźli go w świetlicy tak jak im mówił wcześniej gdzie zdarza mu się bywać w niedzielę. Gdy usłyszał z czym przyjechali ucieszył się niezmiernie. Co prawda nie mieli ze sobą profesora ani Amanda nie spotkała ani jego ani żadnego śladu jego istnienia w placówce badawczej na Bronxie. Jednak Ryan był pod wrażeniem tego numeru, że udało jej się spenetrować to miejsce. Oraz na jakie zabezpieczenia tam trafiła.

- No ciekawe, ciekawe… Co oni tam robią. Pierwsze słyszę o tym miejscu. Właściwie, że coś tam jest na tym Bronxie to słyszałem ale nie sądziłem, że to coś na tym poziomie i skali. - przyznał asystent zaginionego Fletchera. Zastanawiał się nad tym jak potraktować te informacje. W końcu nie mieli ze sobą jego mentora co było warte 3 kafle. Ani żadnego dowodu na jego obecność na owym stadionowym obiekcie. W końcu więc zdecydował się im wypłacić 5 stówek. Czyli połowę “za informacje jakie okażą się przydatne w odnalezieniu profesora”. Ale obiecał, że jeśli trop okaże się rzeczywiście właściwy to wypłaci im drugie 5 stówek. Nawet jeśli to nie oni by odnaleźli zaginionego.

- To i tak więcej niż myślałem, że nam zapłaci. Ucieszyłbym się jakby stówkę zapłacił. - rzucił luźno kierowca gdy wracali z uniwerku do siebie. Co prawda jak mieli lada dzień wyjeżdżać z miasta to nie zapowiadało się aby trafiła się szansa na zgarnięcie tego drugiego pół kafla ale Kanmi traktował to jak bonus na drogę i to go cieszyło.

Potem jak wrócili do domu Amandy to z Amandy niewiele już było pożytku. Zimna woda i kiepska pogoda zrobiły swoje więc opcja aby zanurkować w wannie gorącej wody była zbyt kusząca aby ją przegapić. Potem zaś podobnie kusiło ją łóżko. Na szczęście pozostała dwójka po wcześniejszych przygotowaniach ogarnęła temat zostawiając ją w słodkich objęciach Morfeusza. Kanmi zabrał Maki do niej i tam mieli się jeszcze spakować a na koniec miał wrócić do siebie.

Rano jak się okazało to jak przyjechał najpierw po Amandę to był zdania, że Maki powinna być gotowa do drogi nawet jeśli zaraz po zebraniu mieliby wyruszyć. Chociaż nie sądził aby to się stało. Dzisiaj miał być jeszcze termin aby zgłosić gotowość do wyjazdu lub nie. Miała zapaść decyzja kiedy wyruszają. I dzsiaj na zerbaniu u Ayumi jak wysłuchała kompletu raportów od przedstawicieli każdej załogi uznała, że punkt zbiórki jest jutro o 10 rano. A przewidziany punkt wyjazdu o 12-tej. Tak symbolicznie, w samo południe.

- A dziś zapraszam was wszystkich na małą uroczystość. Wszyscy jesteście zaproszeni, każdy z każdej załogi, wraz z osobami towarzyszącymi jeśli chcecie. W końcu wszyscy jesteśmy jakąś częścią tego przedsięwzięcia. - oznajmiła czarna blond szefowa na koniec zebrania. Uśmiechnęła się do nich życzliwie i atmosfera się rozluźniła. Przyjęcie miało się odbyć w “Małym Kioto” co było wewnętrznym lokalem Koi połozonym na jednym z wyższych piętr ich wieżowca. Tam osbywały się mniej lub bardziej oficjalne uroczystości, posiłki, obiady czy wręcz uczty dla osób związanym z rodzinną firmą. Wcześniej Amanda była tam raz czy dwa ale raczej nie była tak związana z rodziną aby tam mieć swobodny dostęp. Teraz wyglądało na to, że Ayumi postanowiła ostatni wieczór spędzić z tymi z jacy mieli jutro wyruszyć z miasta oraz ich bliskimi. Poza takimi szychami jak ona czy Hori to pewnie większość tej zagranicznej wycieczki nie bywała zbyt często w “Kioto”.




Czas: 2053.04.21; pn; zmierzch
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), restauracja “Małe Kioto”
Warunki: restauracja; jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, umi.wiatr, zimno


Amanda



Świat zewnętrzny przypominał scenę jak po jakimś katakliźmie. Może niezbyt dużym i w tym mieście raczej rutynowym ale jednak. Prognoza pogody nie myliły się i druga połowa dnia okazała się tak samo wietrzna jak poranek. Ciężko było wyjść na ulicę, na brudny asfalt leciały przewalone słupy, zerwane gałęzie czy oderwane kawałki zamocowanych gdzieś wcześniej blach. Do takiej scenerii stary ale jary Land Rover nawet pasował. Ale trójka elegancko ubranych osób już mniej. Na szczęście wraz z końcem dnia wiatr zelżał więc dało się przejść ten kawałek chodnika z domu do samochodu. A w podziemnym parkingu Koi to już w ogóle był spokój.

- Ja też muszę iść? Powiecie, że się rozchorowałem czy co. Albo, że drzewo mnie przygniotło. - Kanmi zgasił silnik ale dąsał się jak mały chłopiec jakiemu mama każe iść na przyjęcie z ciotkami jakich nie lubi.

- Kanmi no nie wygłupiaj się. Chodź z nami i chociaż się pokaż na początek. Potem jak chcesz możesz się zmyć ale nie będzie dobrze wyglądało jak kogoś nie będzie. Przecież to Ayumi nas zaprosiła. Wszyscy co mają jechać pewnie będą. - blond Azjatka czuła się w swojej sukni o wiele swobodniej niż mężczyzna w swojej białej koszuli. Nawet krawat założył chociaż bez przerwy coś przy nim majstrował.

- Udusi mnie to cholerstwo. Dobra chodźcie. - westchnął cierpiętniczym tonem wiedząc, że masażystka ma rację. Ale też jak Inu wiedziała nie czuł się zbyt dobrze przy tych wszystkich firmowych ważniakach. Wolał działać na zewnątrz.

No ale poszli. Sporo tego chodzenia było jak mimo wszystkich wysiłków konserwatorów windy dalej nie działały więc na te wyższe piętra trzeba było wejść schodami. Wreszcie jednak znaleźli się na właściwym piętrze i tam w recepcji obsługa skłoniła się im witając gości. A na końcu korytarza po otwarciu drzwi ukazało się wnętrze “Małego Kioto”. Kanmi mimo swojego marudzenia wydawał się zaciekawiony. On to w ogóle tu chyba był pierwszy raz. Okazało się, że z ich trójki najczęściej bywała tu Maki ale nie jako czyjaś dziewczyna. Teraz więc ona przejęła rolę przewodniczki i skierowała ich pomiędzy stolikami ku właściwemu sektorowi. Na zewnątrz jeszcze było jasno ale wieczór się zbliżał więc niektóre stoliki były zajęte. Ale największy tłok był w sektorze zarezerwowanym przez Ayumi. Ona też pełniła rolę opiekunki i gospodyni tej imprezy.

- Witajcie, cieszę się, że znaleźliście czas aby nas odwiedzić. Inu, Maki wyglądacie olśniewająco. Zwłaszcza z bliska, jak podwójne gwiazdy. A ty Kanmi nie wiedziałam, że tak dobrze wyglądasz w garniturze. Bo bym ci zaproponowała fuchę mojego szofera. - szefowa nie szczędziła im wyrazów życzliwości i sympatii. Nawet blondyn wydawał się być “kupiony” takim zgrabnym komplementem. Jak się oficjalnie przywitali mogli zająć miejsca przy wspólnym stole. A ten był spory i faktycznie przypominał jakiś zlot rodzinny. Z początku wszyscy rozmawiali luźno z sąsiadami i czekali aż będą mieli komplet gości ale szybko jak to na przyjęciach bywa ludzie w naturalny sposób pogrupowali się w mniejsze grupki które często mieszały się składem i wielkością.

Hori wyglądał w swoim czarnym garniturze i muszce jak jakiś aktor albo biznesmen. I czuł się w nim o wiele swobodniej od Kanmiego. I wyglądał w sam raz jak na pewnego siebie przywódcę i lidera wypadało. Jako szef planowanego konwoju wydawał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Starsza para, Sadao i Hanae wyglądali jak jacyś seniorzy na tym rodzinnym zlocie. Uśmiechali się życzliwie do młodszego pokolenia a wszyscy traktowali ich z szacunkiem choćby ze względu na wiek.

Kanmi prawie z miejsca spiknął się ze swoim kumplem Mamoru. I obaj utonęli w dyskusji o motoryzacyjnym szaleństwie. Zupełnie jakby blondyn zapomniał, że wcale nie chce tu być i właściwie to miał się tylko pokazać i zaraz zmywać.

Gdzieś między gośćmi Amanda dostrzegła Takarę. W swojej uniwersalnej “małej czarnej” wyglądała niepozornie. Akurat jak jedna z tych panienek co są tylko od pokazywania zgrabnych kształtów i głupiutkich chichotów. Ale z tego co o niej słyszała przepatrywaczka to ona była zaufaną Ayumi i ta ponoć posyłała ją do “trudnych przypadków”. Więc chociaż czarnowłosa Japonka wyglądała jak skromna sekretarka i czyjść dodatek do torebki albo krawata to jednak pozory mogły mylić. Takara zdawała się rozciągać wokół siebie niewidzialną bańkę chłodu. Bo swobodnie rozmawiali z nią Ayumi, Hori i Hisa. Chociaż w końcu podbił do niej jakiś łysy Murzyn któremu chyba wpadła w oko. Jego znała tylko z widzenia, on chyba miał być z załogi Sato ale jakoś wcześniej nie miała okazji go lepiej poznać.

Wśród tych azjatyckich twarzy całkiem sporo było nie-azjatów. Albo też mieli być w konwoju albo to były osoby towarzyszące. Partnerzy, partnerki, żony, narzeczone i podobni krewni. Ayumi miała gest i nie żałowała dolców i serdeczności aby każdy mógł się poczuć swobodnie i rodzinnie. W końcu wszyscy zdawali sobie sprawę, że czeka ich kilkutygodniowa przeprawa na dalekie południe i tak naprawdę nikt nie wiedział co ich spotka po drodze. I czy wszyscy zdołają wrócić do domu. Więc teraz śmiali, cieszyli się, rozmawiali, żartowali nawet ktoś próbował swoich sił w karaoke albo potańczyć na parkiecie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 06-11-2021, 20:50   #86
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dom Amandy

Amanda pomachała swoim towarzyszom i gdy tylko zniknęli za jej drzwiami, sama zanurzyła się w gorącej kąpieli. Teraz cholernie ją kusiło by spenetrować ten cały stadion. Czuła gdzieś pod skórą, że profesorek gdzieś tam był. Czy będzie jak wrócą z Miami? Czy wrócą z Miami? Z pochmurnymi, niczym niebo za oknem, myślami zanurzyła się aż po czubek nosa. Zimno niechętnie opuszczało jej ciało. Cholera… mogła poprosić Knamiego by wrócił, blondyn pewnie by ją ogrzał, z resztą Maki też. No ale oboje musieli się spakować, z resztą.. ona także.

Brunetka po dłuższej chwili niechętnie opuściła wannę. Było lepiej, ale i tak przygotowała sobie kawę i jak nigdy dodała do niej miody by się przy okazji nieco rozgrzać. Korzystała z ostatniego wieczoru we własnym domu. Od jakiegoś czasu zużywała już zapasy, ale na ten dzień zdobyła dla siebie czekoladę i wino. I tak musiała się pakować, a mogła to robić jedząc coś smacznego i popijając coś na co miała ochotę. Uzbrojona w kubek z kawą, kieliszek i talerzyk wypełniony winem pomału zaczęła wypełniać walizkę, która wylądują na pace i plecak. W tym drugim lądowały przede wszystkim niezbędne rzeczy, takie, które uratują jej dupę gdyby resztę diabli wzięli. Było więc nieco medykamentów, szlugi na handel, jedna zmiana ubrać i jakieś konserwy. Do tego zabawki takie jak latarka, wytrychy, naboje. Od spodu podpięła też śpiwór, ciuchy na chłód i deszcz.

Miała namiot ale on wyląduje na pace tak jak walizka. A zresztą i ona, w miarę ubywania wina z kieliszka, powoli się wypełniała. Inu pozwoliła sobie na spakowanie mydła i kilku innych rarytasów, których nie doświadczy pewnie aż do Miami. To było nieco dziwne uczucie. Jeszcze niedawno zawinęłaby co się da i zwiała stąd w podskokach, a teraz… teraz już nawet polubiła nieco te Zgniła Jabłuszko. Narodziły się znajomości, które sprawiły, że zrobiło się tu co nieco przytulnie. No ale… słowo się rzekło, trzeba dostarczyć to czerwone cacko do celu.



Przyjęcie

Amanda gdy tylko impreza nieco się rozluźniła podeszła do Ayumi z niewielkim pakunkiem, który udało się jej w między czasie zdobyć. Serwis do herbaty zalegał u niej w domu i była to chyba ostatnia okazja by wręczyć go szefowej. Nawet na tą okazję udało się jej zdobyć jakiś papier ozdobny. Słyszała, że Japończycy mega przykładają uwagę do opakować, no ale Jabłuszko nie rozpieszczało pod tym względem, a już na pewno gdy miało się tak mało gambli jak ona. Tak więc prosty papier w kratkę musiał na ten czas wystarczyć. Podeszła do szefowej z torbą przewieszona przez ramię, w której krył się prezent.
- Czy mogę zająć ci chwilę. - Zwróciła się do azjatki kłaniając przy tym.

- Ależ oczywiście Inu. - Azjatka o dwukolorowych włosach uśmiechnęła się ciepło do swojej pracownicy zachęcając ją do kontynuowania rozmowy.

- A czy byłoby kłopotem gdybyśmy porozmawiały gdzieś na uboczu? - Amanda poprawiła znacząco torbę na ramieniu.

- Dobrze, chodźmy. - szefowa nie dała się długo prosić. Właściwie to wciąż okazywała brunetce przychylność i zaufanie. Wskazała dłonią pod jedną ze ścian gdzie była przegródka z jednym ze stołów która mogła zapewnić chociaż odrobinę prywatności na tym przyjęciu. Po chwili już były przy tym stole a blond czarnulka czekała z zaciekawionym spojrzeniem jaki jest powód tej prośby.

Amanda wydobyła z torby zapakowane w ozdobny papier pudełko.
- Niby to miało być zlecenie, ale… uznałam że raczej nada się na prezent. - Podsunęła Azjatce karton zawierający serwis do herbaty i spoglądała ciekawa co szefowa zrobi.

- Oo… To dla mnie? Prezent? Ojej a co to takiego? - Japonka o dwukolorowych włosach spojrzała zaintrygowana na pakunek. I chyba była przyjemnie zaskoczona. Położyła go na stole przy jakim stały i zaczęła rozdzierać papier. Jak ukazał się kartonik pudełka zaciekawiona spojrzała pytająco na Amandę. Ale szybko otworzyła pudełko i brwi jej podskoczyły do góry.

- Porcelana! I to cały zestaw! - zawołała z zaskoczenia ale i radości. Szybko wzięła w dłonie miseczkę jaka leżała na wierzchu, podniosła ją aby obejrzeć, przewróciła na tylną stronę aby przeczytać metkę.

- I to japoński! Oh, Amando, bardzo ci dziękuję! Nie trzeba było. Ojej a ja dla ciebie nic nie mam. - Ayumi odłożyła z powrotem miseczkę do pudełka a sama wróciła frontem i uwagą do swojej pracownicy jaka ją tak udanie obdarowała. Teraz wydawała się zafrapowana, że nie ma jej się jak zrewanżować za ten prezent.

- Ale bardzo ci dziękuję, wspaniały prezent, nie spodziewałam się. - powiedziała obejmując Amandę i przytulając się do siebie aż ta mogła poczuć z bliska aromat jej perfum i ciepło żywego ciała jakie się w nią wtulało.

- Ty podarowałaś mi już kimono. Powiedzmy, że się w końcu odwdzięczyłam. - Inu nieco niepewnie objęła Azjatkę. Niby były już z sobą bliżej, ale jasna takie przytulanie na przyjęciu… cóż. Cieszyła się, że Ayumi podoba się prezent.

- Oh, nie trzeba było. - Japonka poklepała przyjacielsko brunetkę po plecach. W końcu była gospodynią i szefową na tym przyjęciu więc to ona dyktowała warunki co można a co nie. O ile nie stały w sprzeczności z japońską tradycją. Niemniej spotkanie było w bardzo przyjacielskiej atmosferze i wszyscy, łącznie z nią starali się o to aby się po prostu bawić i czuć swobodnie. Zwłaszcza, że rodowici Japończycy byli wciąż zauważalną częścią przyjęcia ale jednak raczej w mniejszości.

- Jeśli nie masz z Maki jakichś planów na wieczór może wpadniesz do mnie na nocną herbatkę? Byśmy wypróbowały ten nowy serwis. Ale oczywiście jeśli macie inne plany to nie będę wam przeszkadzać. Czeka was daleka droga i powinnyście być wypoczęte. Swoją drogą ślicznie razem wyglądacie. Mam nadzieję, że wam się układa razem. - Ayumi przeszła do towarzyskiej pogawędki i chyba starała się aby jej zaproszenie było jak koleżeńskie zaproszenie a nie polecenie służbowe od szefowej. Przy okazji pozwoliła sobie też skomentować ten związek nowej pary jaką Amanda stanowiła z Maki.

Inu uśmiechnęła się do Azjatki
- Maki chyba miała się jeszcze pakować, więc możliwe że mam wolny wieczór. - Amanda zetknęła w kierunku swojej "dziewczyny" ciekawa co ta teraz robi.

Maki rozmawiała sobie z Sato i Takarą. A w tych wieczorowych sukniach wszystkie trzy Azjatki wyglądały jak trzy koleżanki z pracy co sobie plotkują w najlepsze na przyjęciu i dobrze się czują w swoim towarzystwie. Chociaż każda z nich była z innego sortu i miała inną specjalizację i miejsce w hierarchii Koi. Masażystka jakby wyczuła, że Amanda i Ayumi jej się przyglądają bo uśmiechnęła się do nich i uniosła swój kieliszek w pozdrowieniu. Pozostałe dwie Japonki powtórzyły ten gest więc szefowa odwzajemniła im się tym samym.

- Oczywiście, nie będę nalegać jeśli macie inne plany. Ale jeśli byś miała ochotę albo we dwie to zapraszam. - powiedziała wesoło dwukolorowa Japonka odkładając swój już pusty kieliszek i biorąc w zamian podarowane pudełko w obie dłonie.

- Ustalę co i jak i dam znać. Teraz przed wyjazdem jest niezłe zamieszanie. - Inu pożegnała się z szefową i podeszła do rozmawiających Azjatek. Objęła Maki jakby ta rzeczywiście była jej dziewczyną przerywając jej tym samym rozmowę. Nachyliła się do ucha masażystki i odezwała szeptem przesuwając wargami po jej uchu. - Pogadamy na boku?

- Oj drink mi się skończył. Inu chodź pokażę ci, dziewczyny mówią, że koniecznie musimy spróbować tego cuda. - blond Japonka roześmiała się wesoło jakby Amanda na ucho powiedziała jej jakiś udany żart lub inne sprośności jakie ją ubawiły. Ale całkiem zgrabnie ją odciągnęła od dotychczasowych rozmówczyń w stronę jednego ze szwedzkich stołów. I nawet zaczęła robić te dwa drinki ale czekała widocznie co takiego ma333 jej do powiedzenia jej partnerka.

- Ayumi zaprasza mnie do siebie na wieczór… no ale pytała czy we dwie nie mamy jakichś planów. - Inu obserwowała poczynania masażystki. - Chciałam zagadać by rzeczywiście wyglądało, że jesteśmy razem no i… chyba może nam się opłacić jak tam pójdę. Może po powrocie dostanie nam się lepsze lokum. Co myślisz?

- Jak chcesz iść to idź. Pewnie może ci się to opłacić jak nie teraz to w przyszłości. Lubi cię. - masażystka chwilę trawiła te słowa nim odpowiedziała. Wręczyła Amandzie pełny kieliszek i sama zaczęła napełniać kolejny, tym razem dla siebie.

- A ty jakie masz plany przed wyjazdem? - Inu upiła łyk drinka spoglądając na Maki. - Spakowana?

- Tak, spakowana. Sami mnie przecież sprawdzaliście. No jak ty idziesz do Ayumi to ja sobie znajdę jakieś zajęcie. Więc o mnie się nie martw. - odparła blondwłosa Japonka unosząc nieco swój już napełniony kieliszek i upijając z niego skromny łyk.

- No dobra… to jutro zajedziemy po ciebie z Kanmim. - Inu nachyliła się i ucałowała Azjatkę. Jakoś ciężko jej było nadal uwierzyć, że zaraz opuści to pokrętne miasto i znów będzie w trasie. Do tego szykowało się jej na serio miłe towarzystwo.

- Dobrze, będę czekać. - odparła Maki z łagodnym uśmiechem.

Amanda jeszcze chwilę pogadała z masażystką, nim podeszła do Kanmiego. Chciała jeszcze dogadać szczegóły i dowiedzieć się kiedy ją odbierze z domu.

- Przyjadę po ciebie o 10-tej. To bądź już gotowa. - odparł blondyn po krótkim zastanowieniu.

- Jasne. - Inu przytaknęła ruchem głowy i pozostawiła swojego partnera wraz z jego rozmówcą. Cóż… nie pozostało jej nic innego jak przekąsić coś i dać Ayumi znać, że z przyjemnością skorzysta z jej zaproszenia.

Przyjęcie trwało w najlepsze. Goście byli świadomi, że to zapewne ich ostatnia noc przed wyjazdem w daleką i trudną trasę. I nie było pewności czy wszyscy ponownie wrócą do tego miasta. Więc byli dla siebie życzliwi i mili. W miarę jak zbliżała się północ pierwsi goście zaczęli się rozchodzić do domów. W końcu jak mieli jutro może nie rano ale jednak jutro mieć zbiórkę i wyjazd to mało kto sobie pozwalał iść na całość. W końcu do Amandy podeszli Kanmi z Maki aby się pożegnać i życzyć sobie udanej nocy. A biały blondyn zabrał blond Japonkę na zewnątrz i razem z grupką innych opuścili restaurację.

- Ja też będę już wracała do siebie. Masz może ochotę na lampkę wina u mnie o północy? - Ayumi niedługo potem też podeszła do Amandy aby z finezją podtrzymać zaproszenie do siebie. Pytała patrząc na swoją podwładną z mokrymi iskierkami w oczach więc chyba nie spodziewała się odmowy.

- Z chęcią. - Amanda podniosła się od stołu widząc podchodzącą szefową. Niby była impreza ale gdzieś pod skórą nadal czuła tutejszą hierarchię. Uśmiechnęła się do Azjatki. Czuła że wypity tego wieczora alkohol jednak zadziałał i w głowie przepateywaczki lekko szumiało.

Wyszły z “Małego Kioto” na dużo mniej ludne korytarze i schody. Tu były mniej użytkowe części biurowca więc nie było dziwne, że w okolicach północy nie było tu prawie nikogo. Zeszły tak kilka pięter w dół do poziomu apartamentowców, minęły strażników Koi jacy na ich widok wstali i ukłonili się. Szefowa przepatrywaczki odpowiedziała im podobnym chociaż mniejszym ukłonem i szła dalej. Zatrzymała się dopiero przy swoich drzwiach.

- Potrzymaj. - przekazała Amandzie pudełko z ozdobną zastawą jaka ta jej sprezentowała a sama sięgnęła po klucz i otworzyła drzwi. I zamknęła gdy obie znalazły się wewnątrz apartamentu.

- Czego się napijesz? - zaproponowała gospodyni ponownie odbierając od Amandy swój prezent i kierując się w stronę kuchni.

- Może być wino tak jak proponowałaś. - Amanda zdjęła buty i ustawiła pudełko na stoliku stojącym przy sofie. Tej samej, na której ostatnio spędziły z Ayumi co intymniejsze chwilę.

Czarno - blond gospodyni nie zajęło długo odstawienia podarku gdzies w kuchni, znalezienie butelki wina i powrotu z dwoma, napełnionymi nim kieliszkami. Podeszła do swojego gościa wręczając jej jeden a przy okazji nachyliła się ku niej i pocałowała w usta. Po chwili pocałunek przeszedł w regularne całowanie.

- Chodź do sypialni. Przecież chyba wiesz, że nie zaprosiłam cię tylko na wino i babskie pogaduchy. - zamruczała do niej Ayumi zdejmując wreszcie maskę zimnego, azjatyckiego opanowania i okazując uczucia. A dokładniej podekscytowanie i podniecenie. Złapała też nadgarstek Amandy aby pomóc jej wstać i skierowała się ku sypialni.

- Nie? - Inu pozwoliła sobie na żartobliwy ton. Upiła nieco wina i posłusznie ruszyła we wskazanym kierunku.

Obie znalazły się w sypialni gospodyni. I tam gospodyni popchnęła swojego gościa na łóżko, tak, że ta upadła na nie plecami. A jak jeszcze to miękkie łóżko podrygiwało wraz z nią Ayumi dosiadła ją okrakiem siadając na jej biodrach a dłońmi i ustami lądując na jej ustach. Całowała i głaskała twarz Amandy gorączkowo i namiętnie. A chwilę później jej dłonie zaczęły wędrować nieco w dół aby wyzwolić jej piersi. Inu miała na sobie prostą sukienkę na ramiączkach z dosyć głębokim dekoltem, wśród Koi nie musiała osłaniać swego tatuażu i korzystała z tego. Teraz skorzystała też Ayumi bo wystarczyło nieco odsłonić materiał by sięgnąć do piersi przepatrywaczki. Inu zareagowała pomrukiem zadowolenia, który wydobył się z jej ust pomiędzy pocałunkami. Palce przepatrywaczki sięgnęły do kostiumu Azjatki szukając w nim zapięć.

Palce odnalazły te suwaki i zapięcia jakie miała “mała czarna” sukienka gospodyni. Z azjatyckimi elementami w tym charakterystycznym, stojącym kołnierzykiem. Ale dla wprawnych dłoni i przy chętnej współpracy właścicielki to nie była przeszkoda. Raczej formalność. W dość chaotyczny sposób obie kobiety rozbierały się nawzajem jak i pomagały partnerce w rozbieraniu własnej osoby. Dlatego dość szybko na sobie miały jedynie bieliznę i pończochy. Ayumi szybko jednak pozbyła się tej przeszkody chciwie i zaborczo całując i bawiąć się piersiami leżącej pod nią kobiety. Wydawała się w tym nienasycona. Ale przypomniała sobie,że na tym Inu się nie kończy. Więc po zaspokojeniu tego pierwszego glodu zaczęła schodzić niżej. Do jej szybkooddychającego brzucha. A potem jeszcze niżej aż usta i palce dojechały do jej bielizny. Ale ta stanowiła barierę tylko na chwilę. Ayumi zdjęła je do kolan przepatrywaczki w paru ruchach. Po czym jej usta i palce zajęły się tym najcenniejszym skarbem każdej kobiety jaki ma między swoimi udami.
Inu zamruczała z zadowolenia. Jej wzrok utkwiony był w buszującej między jej nogami azjatce. Szykowała się… naprawdę przyjemna noc i po raz kolejny tego dnia Amanda nieco żałowała, że są to ostatnie chwile w tym mieście.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-11-2021, 10:54   #87
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 2053.04.22; wt, południe, NYC + Koniec

Czas: 2053.04.22; wt; południe
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), wieżowiec Koi
Warunki: podziemny garaż, chłodno, jasno, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, zimno


Amanda



https://i.pinimg.com/originals/33/6f...98c37016ff.jpg


Pogoda w dzień wyjazdu konwoju Koi nie była zbyt łaskawa. Ale w tym mieście późną wiosną to nie było dziwne, że ciemne chmury kłębiły się ponad dachami kamienic i wieżowców. Ale w samo południe na jaką był zaplanowany wyjazd z podziemnego garażu wieżowca przynajmniej drobny śnieg przestał prószyć. Pozostawił po sobie mokre i brzydkie łachy w mniej więcej białym kolorze. Przy tych wszystkich zanieczyszczeniach jakie od dekad opadły i wciąż opadały na miasto nawet taki świeży śnieg wydawał się brudny i zniszczony przez skazę jaka toczyła Nowy Jork.

Ten śnieg sypał już od rana gdy Amanda otworzyła oczy. Właściwie był to już dość późny ranek. I wewnątrz było zdecydowanie przyjemniej niż na zewnątrz, za tym zasypywanymi zimnymi płatkami oknami. Widok młodej, azjatyckiej kobiety o czarno - blond włosach owiniętej tradycyjnym, japońskim kimonem jaka przyniosła tacę z herbatą do łóżka mógł budzić zdecydowanie więcej ciepłych uczuć niż niepogoda za oknem.

- Dobrze, że już wstałaś. Obawiam się, że nie możemy pospać dłużej. - powiedziała Ayumi całując na dzień dobry swoją nagą kochankę jaka obudziła się w jej łóżku. O ile w nocy okazała się bardzo żywiołową i namiętną partnerką ocierającą się o brutalność to rano była ucieleśnieniem czułości i życzliwości. Faktycznie jednak nie miały zbyt wiele czasu na leniuchowanie. Ot akurat aby zjeść wspólne śniadanie przy niskim, japońskim stoliku w salonie gdzie swego czasu gospodyni pierwszy raz gościła swoją osobistą przepatrywaczkę. Potem musiały się pożegnać. Szefowa jaka firmowała wyprawę na odległy kraniec kontynentu musiała przygotować się do pożegnania tej wyprawy a Inu wrócić do siebie. W końcu umówiła się z Kanmim, że po nią przyjedzie do niej do domu.

Kanmi rzeczywiście przyjechał po smukłą brunetkę. Miał niezły humor chociaż ton i mina zdradzały niewyspanie. Amandzie zostało jeszcze ostatni raz ogarnąć spojrzeniem swoje mieszkanie nim we dwoje wzięli jej rzeczy i zeszli do czekającego samochodu. Niedługo potem sytuacja powtórzyła się u Maki. Ale kierowcy chyba nie chciało się wychodzić z auta to poprosił Amandę aby ją zgarnęła. Tu zebrało trochę dłużej bo okazało się, że masażystka jeszcze się po drodze żegnała z innymi rybkami z “Fugu” ściskając się, całując, życząc sobie nawzajem szczęścia i do rychłego zobaczenia. A w końcu jechali w długą i nieznaną trasę a nie na drugi kraniec miasta więc powrót wcale nie był taki pewny. I już we trójkę dotarli do podziemnego garażu w trzewiach wieżowca Koi.

Nie byli ani pierwsi ani ostatni. Po kolei w podziemia wieżowca docierały kolejne pojazdy przewidziane do tej dalekiej na kilka tysięcy kilometrów ekspedycji. Zrobiło się całkiem rodzinnie, sympatycznie i uroczyście. Zwłaszcza, że chyba wszyscy byli na wczorajszej imprezie integracyjnej. Więc mieli na świeżo miłe wspomnienia. W końcu przyszła sama Ayumi. Ubrana jak na nowoczesną bizneswoman przystało w elegancką, ciemną garsonkę i dopasowane spodnie jakie skromnie podkreślały jej zgrabną figurę w nienachalny sposób. Kulminacyjnym momentem tego pożegnanie było wprowadzenie krwistoczerwonej, sportowej fury przez Leroya po rampie ciężarówki na jej pakę.





https://eskipaper.com/images/porsche...r-wheels-1.jpg


- Eh, mieć kiedyś taką furę chociaż na jeden dzień… - rozmarzył się Kanmi obserwując wjazd sportowej maszyny na o wiele mniej wyjątkową i gustowną ciężarówkę. Rozległy się oklaski zebranych Koi. Potem zostało jeszcze zamaskować wyjazd ciężarówki beczkami aby wyglądało na standardowy ładunek jaki może przewozić ciężarówka. Zostało się jeszcze raz ostatni raz pożegnać, życzyć sobie nawzajem powodzenia po czym pierwszy pojazd kierowany przez Hori ruszył przez podziemny parking zaczynając tą podróż do odległej, słonecznej i tropikalnej Florydy. Zanim tam jednak była okazja zmierzyć się z dusznymi, mglistymi bagnami i dżunglą czekała ich przeprawa przez dalekie południe kontynentu, pogranicze Appallachów z jej gęstymi lasami, licznymi strumieniami. Szykowała się podróż przez spory kawałek dawnych Stanów. Na początek zaś kolumna różnorodnych wozów wyjechała z podziemnego garażu na znajome ulice pod stalowoszarym niebem. Po czym skierowały się w kierunku zachodnich krańców Manhattanu aby wyjechać z miasta.



---



K O N I E C
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 13-11-2021 o 10:56. Powód: Edyta linku do fotki.
Pipboy79 jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172