Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-10-2020, 06:08   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
[Neuroshima] - Zaginione Miasto

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=j9TsIVhfnkg[/MEDIA]

Czas: 2051.03.01; śr; zmierzch
Miejsce: motel “Tom & Jerry”
Warunki: jasno, gorąco, muzyka na zewnątrz burza, d.si.wiatr, gorąco



To była dziwna kraina. Tak dziwna, tak odmienna od wszystkiego co do tej pory spotkali, że musiała być obca. Rządziła się swoimi własnymi prawami, tubylcy mieli swoją własną mentalność. Właściwie to można tak chyba powiedzieć o każdym zakątku ZSA no ale jednak ta Floryda miała jednak swój urok. Choć niejeden by pewnie powiedział, że psi urok. Wydawało się jakby wszystko było tutaj na opak. Na przykład woda. W wielu rejonach dawnych stanów z wodą były prawdziwe problemy. By ją mieć, zdobyć, używać, korzystać jak nie na stałe to okresowo. A tutaj na opak. Wody było od cholery. I każdego dnia padała nowa. Dosłownie. Każdego dnia padał chociaż przelotny deszcz. Albo nie przelotny. Albo była mgła. Właściwie to jakieś opary zdawały się unosić prawie cały czas, zwłaszcza w zakamarkach. Wydawało się jakby te wszystkie niedobory wody z całego kraju tutaj nie miały prawa wstępu. Wręcz na opak. Jakby wilgoć próbowała do reszty rozmoczyć i zatopić ten półwysep.

No i gorąco. Było gorąco. Codziennie. Ale nie taki suchy gorąc pustyni czy teksańskich stepów. Tylko tropikalny, duszący gorąc. Tak jakby przy każdym oddechu człowiek dźwigał na klacie jakieś niewidzialne, niewielkie stworzenie. Niby nic. A jednak trudno było o tym zapomnieć. Podobnie było też i z silnikami. Dlatego silnik Wranglera szwankował dużo częściej niż w bardziej stonowanym klimacie. Zmaganie się z wilgocią na stykach i nigdy nie znikającym błotem pod kołami też nie pomagało już nie najmłodszej terenówce.




Tych stworzeń też tu było pełno. Zupełnie jakby zagęszczenie gorąca i wilgoci kumulowało różnorakie boskie i nieboskie stworzenia. I to w krzykliwych barwach. I krzykliwe też. Zgiełk czasem cichł, czasem się wzmagał, czasem podczas jazdy był zagłuszany przez silnik czy koła buksujące się po raz kolejny w błocie ale gdy się człowiek wsłuchał to słyszał go zawsze. Najbardziej słyszalny był w nocy. Zwłaszcza jak komuś wypadła samotna dola na warcie. Wtedy w tych nocnych ciemnościach co chwila coś zdawało się skradać. Coś pluskało, biło skrzydłami, otrzepywało sierść, szumiało liśćmi, tłukło gałęziami i cholera wie co jeszcze. Dlatego bezpieczniejsze wydawało się spędzanie noclegów w okruchach cywilizacji rozsianych po tym bagnistym półwyspie.

Przynajmniej z trasą nie było problemów. No tak mniej więcej. Niby nie było większej filozofii. Wystarczyło trzymać się głównej drogi i jechać na południe. Na samym końcu trasy będzie ich meta: Miami. No ale w połowie XXI wieku podróż, jakakolwiek, nie była już taka prosta jak to wyglądało na przedwojennych mapach. Na mapie jak ktoś miał to wyglądało dość prosto, ot, jakaś regularna kreska prowadząca w pożądanym kierunku. No ale to co było przed maską Wranglera niekoniecznie było taką regularną kreską. A to gdzieś się most zawalił, a to zmyło drogę, a to któryś z huraganów zrobił wiatrołom w formie niezniszczalnej barykady no i trzeba było kombinować. Robić objazdy, o drogę pytać, przystanków szukać i tak dalej. Pół biedy, że na tej trasie jakoś te wozy i samochody jeździły do i z Miami no to póki trzymali się uczęszczanego szlaku no to jeszcze nie było tak źle. Ot, najwyżej mogli zaliczyć jakieś opóźnienie.




Kolejną cechą tego sennego południa było to, że tubylcy jakoś nie bardzo się spieszyli. Stąd trochę trudno było mówić o opóźnieniu. W końcu nawet wśród obsady Wranglera jakoś nikt nie był umówiony w Miami na konkretny termin. Ani na godzinę, ani dzień, ani nawet tydzień.

A jakoś tak się okazało, że wszystkim im po drodze do tego Miami z powodów różnych. Wyglądało więc na to, że przez tą cholerną, bagienną Florydę muszą przejechać razem. No i była jeszcze ta przesyłka. Niezbyt duża ani ciężka skrzyneczka długa może na pół metra. Niespecjalnie ciężka. Ale niezbyt wygodna do niesienia, zwłaszcza w tych tropikach. Pół biedy jak sobie leżała na dnie Wranglera albo w pokoju hotelowym nie wadząc nikomu. Nie wyglądała jakoś specjalnie rewelacyjnie. Ot, skrzynka ze zbitych desek i tyle. Ale w Miami za dostarczenie jej pod wskazany adres mieli dostać po pięć stówek na głowę z czego połowę w żywności. Brzmiało nieźle. W sam raz na nowy start w nowym mieście by nie zaczynać od główkowania na co wydać ostatniego gambla. A kto wie? Senior Cantano jaki miał być adresatem paczki wydawał się być jednym z ważniejszych bossów w mieście. To jakby był z nich zadowolony to kto wie…

Zwłaszcza, że sama paczka nie sprawiała jak dotąd problemów. Ot, trzeba było rano pamiętać by ją zabrać z pokoju a gdy robili postój to by zabrać z samochodu. I tyle. Żadna filozofia. Oby na miejscu ten bar co mieli w nim umówione spotkanie było tak samo łatwo znaleźć. To właśnie był pewien minus tej trasy. Byli nowi. Jak turyści. W całej obsadzie Wranglera każdy z nich pokonywał tą trasę po raz pierwszy i w Miami nikt z nich jeszcze nie był. No ale na razie jakoś szło. I wydawało się, że trasa już raczej powinna mieć się ku końcowi.

To, że Miami ma się już objawić zaraz za zakrętem, za następnym postojem to słyszeli już drugi czy trzeci dzień. Ale dziś jak zatrzymali się w motelu na obiad to słyszeli to znowu. Tym razem od kierowców od fistaszków jak tutaj nazywano kierowców FIST’u. Ta solidna firma transportowa była żywą arterią łączącą Miami z resztą kraju. Ponoć morzem coś jeszcze pływało ale to w tej chwili ich nie dotyczyło. I ci kierowcy rano wyjeżdżali z miasta więc jak sobie nie zażartowali to te Miami już nie musiało być tak daleko. Potem fistaszki ruszyli do swojego konwoju i z rykiem osiemnastokołowców wyjechali przez bramę fortu jaki przypominał ten motel. Dziki może też by pojechał ino w przeciwną ale Jeep znów odmówił posłuszeństwa. Zanim go naszykował to południowa sjesta przeszła w burzę. A teraz jak już burza się kończyła to i dzień się kończył. Właściwie już nie było co na wieczór opuszczać względnie bezpieczne rejony motelu.

I tym sposobem wyglądało na to, że tutaj, czyli u Toma i Jerry’ego chociaż zajechali na obiad no to chyba zostaną do śniadania. Motel kiedyś to chyba też był motel. Widocznie ktoś od dawnych czasów wzniósł mniej lub bardziej solidne ogrodzenie które dawało jakąś osłonę w razie ataku czegoś lub kogoś. No i nie był już taki czysty i piękny jak przed wojną. Raczej obdrapany. Ale za to kolorowy i czysty. Prawdziwe soki z owoców jakie gdzie indziej uchodziły za pół mityczne egzotyki tutaj serwowano za pół darmo. Jakby rekompensata za te wszystkie muchy, komary, meszki i inne tałatajstwo co uwielbiało wlatywać w usta, oczy, uszy albo chociaż pod rękę czy nogę. I do tego świeżo ścięte kwiaty w wazonach. Czy to w recepcji czy na niektórych stołach. Kwiatów też było tutaj pełno, tak samo pełno jak wilgoci, błota i owadów. I to w każdym stadium, pąki, zalążki, w pełni rozwinięte kwiatostany jak i już przekwitłe. Oczywiście w wazonach stały te w najładniejszym stadium. Podobnie kobiety plotły sobie wianki albo po prostu wplatały we włosy.




Kobiety też zdawały się być prawdziwym skarbem tej odmiennej krainy. Kolorowe, i kolorowo ubrane niczym żywe kwiaty. Przy nich ich mężczyźni, ich bracia, mężowie, narzeczeni, wydawali się ubogimi krewnymi. Za to praktycznie każdy z nich miał jak nie maczetę to chociaż długi nóż. Trudno było spotkać mężczyznę bez tego atrybutu. No a ten tubylczy koloryt mieszał się zwłaszcza wieczorami, w śpiewie i tańcu. Wydawało się, że wieczorami ci kolorowo ubrani tubylcy wręcz w magiczny sposób znajdują siły do muzyki i tańca. O ile tylko Wrangler zatrzymał się w jakiejś cywilizowanej okolicy nie wiadomo jak i skąd ktoś zaklaskał, ktoś coś zanucił, poruszył bioderkami i robiła się zabawa. Tak spontanicznie, barwnie, kolorowo, bez żadnej organizacji czy umawiania się. Czy to w butach czy ostrogach, boso, na parkiecie, klepisku, plaży, łące wydawało się, że wszyscy tubylcy są urodzonymi tancerzami i muzykami. Potrafili grać na wszystkim, wszędzie i tańczyć w każdych okolicznościach. Nie było więc dziwne więc, że teraz gdy zbliżał się kolejny wieczór schemat zaczynał się powtarzać.

I tak jeden z kuchcików wyjął nie wiadomo skąd ustną harmonijkę i zaczął nią wygrywać skoczny rytm. Trzy całkiem zgrabne kelnerki które chwilowo i tak nie miały żadnych zamówień najpierw zaczęły kiwać głowami, potem klaskać aż w końcu niby tylko poruszając samymi biodrami a już wyglądały bardzo kusząco. A każda jakby z innej bajki patrząc po ich karnacji i rysach twarzy. A już klaskały i śpiewały coś dając przykład. A dźwięki muzyki ściągały kolejnych uczestników zabawy. Zwłaszcza jak wieczór się zbliżał i następowała naturalna przerwa od codziennego rytmu. Schodzili się i okoliczni mieszkańcy, i personel, i goście co mieli zamiar nocować w tym motelu. Robiło się głośniej, weselej, bardziej kolorowo. Impreza zrobiła się właściwie sama, nie wiadomo jak i kiedy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 05-10-2020 o 07:06.
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172