Lua Nova | 15-07-2021 02:46 | Osada nad jeziorem
Łasica szedł powoli za pozostałymi, ostrożnie niosąc dziewczynę na rękach. Z każdym krokiem i każdym słowem jego towarzyszy narastała w nim irytacja, a niemiłosierny upał tylko podgrzewał atmosferę. Irytowało go wszystko, palące słońce, suchość w ustach, pierdolenie Altego i Magika i jęczenie Cichego, do którego stracił podczas tej wyprawy resztki szacunku, a najbardziej wkurwiało go to, że będzie musiał wrócić do tej dziury pod ziemią. W jednym się z Magikiem zgadzał, Góra zdychała, kwestią czasu jest, kiedy mieszkańcy Enklawy będą musieli szukać nowego miejsca, na powierzchni, albo ktoś ich odkryje, najpewniej ci skośnoocy psychopaci.
Wszedł do chaty i delikatnie położył ocaloną na ziemi, układając ją na boku, by nie naruszyć świeżo połatanych przez Świrka ran i pozwolić jej swobodnie oddychać. Miejsce wybrał tak, by można było ją obserwować z placyku przed chatą. Następnie stanął w drzwiach i oparł się ramieniem o framugę.
- Świrek, twoja kolej by jej pilnować, tylko łapy przy sobie gamoniu, widziałem jak ci się oczy do niej świecą. - Ruszył leniwym krokiem w stronę skrzyń, które szabrował właśnie Magik. Jego wzrok powędrował ku Altego. - Pierdolisz jak potłuczona, albo słońce ci już za bardzo zaszkodziło. Jeżeli chcesz ją tu zostawić, to równie dobrze możesz jej od razu strzelić w łeb. Jest poważnie ranna, była torturowana, nie wiadomo jak długo będzie nieprzytomna. Albo się odwodni, albo dopadną ja drapieżniki, albo wrócą koledzy tych popierdoleńców i się nią zajmą odpowiednio. Wtedy będziesz zadowolona? Więc albo ją zabijmy od razu, oszczędzając sobie dalszych kłopotów, albo zawrzyjcie oboje gęby i jak już żeśmy się pofatygowali by ją ratować, to ją, kurwa uratujmy.
Kiedy podszedł do skrzyni, przyjrzał się uważnie jej zawartości i zaczął nieśpiesznie uzupełniać magazynek zdobycznego karabinu. Nowa broń zadziwiająco dobrze mu siedziała w dłoniach. Sam był zaskoczony jak dobrze mu poszło, mimo, że korzystał z broni palnej poraz pierwszy w życiu. Prawda, miał celne oko i sprawnie rzucał nożami, ale to, to było coś zupełnie nowego. Nie przyzwyczajaj się skórwysynu, zganił się w duchu. Wziął do ręki garść naboi i demonstracyjnie przesypał je powoli z powrotem do skrzyni, uśmiechając się paskudnie do Magika, tak, że blizna przechodząca przez połowę jego twarzy rozciągnęła się nadając mu niepokojący wygląd.
- Ładniutkie zabawki, nieprawdaż? Szkoda, że wszystko nam zabiorą od razu jak wrócimy do Enklawy. Łowcy nie lubią się dzielić, Starszyzna też nie, a my, jak to sam zauważyłeś, jesteśmy tylko od brudnej, śmierdzącej roboty, prawda Cichy? - Spojrzał z ukosa na Łowcę i powoli idąc w jego stronę kontynuował swój wywód. - Jak myślisz, co dostaniemy w nagrodę? Dodatkową miskę paszy i garść wyzwisk na zachętę? Powiedz mi draniu, uważasz, że jesteś od nas lepszy, bo twoje geny nie są tak zdegenerowane? Powiem ci coś frajerze, te zdegenerowane geny uratowały ci dziś dupę. Spójrz na Altego, nie jest dla was dość dobra, a dziś pokazała, że jest dużo więcej warta niż wyszkolony Łowca. A ty, co pokazałeś? Zacząłeś panikować, pierdolony dowódca. - Głos Łasicy był spokojny i beznamiętny, jakby na przekór słowom, które z siebie wyrzucał. Kiedy stanął przed Cichym, spojrzał Łowcy w oczy, z których mężczyzna mógł wyczytać rozczarowanie. - Nie jesteś nawet wart, żeby ci przyjebać.
Nie czekając na odpowiedź Łowcy, szperacz znów odwrócił się do pozostałych.
- Musimy się schronić przed słońcem, nie tylko Altego, ale raczej żadne z nas nie wytrzyma długo w tym żarze. Dodatkowe butle z wodą teraz nam się przydadzą. Z tego co czytałem kiedyś, najgoręcej jest w środku dnia, możemy przeczekać ten czas w chacie, żarcia i wody nam nie zabraknie. - Wskazał na znalezione zapasy ręką. - Możemy w tym czasie przejrzeć dokładnie zawartość tego składzika i ustalić co robimy dalej. Co z dziewczyną, a co najważniejsze, co z naszą misją. Zagłada wioski może mieć związek z tym co się stało w szambie, ale nie musi. Nadal nie zbadaliśmy odpływu. Osobiście wróciłbym do Enklawy, zdał relację z tego co tu zaszło, zebrał uzbrojoną po zęby grupę i wrócił po resztę zapasów. Jak kolega Magik zauważył wcześniej, ni chuja nie zabierzemy tego sami. A przy odrobinie szczęścia, może zdążymy zanim wrócą towarzysze tych skośnookich ścierw. Nie mamy pojęcia jak liczna jest ta grupa, ale nie może być mała, skoro zarżnęli całą wioskę. Są poważnym zagrożeniem dla Enklawy, tym bardziej, że po tym co tu zrobiliśmy, od razu się zorientują, że poza mieszkańcami wioski, musi być tu ktoś jeszcze i zaczną przeszukiwać okolicę. Będziemy musieli dobrze za sobą zatrzeć ślady i trochę pokluczyć, zanim wrócimy. Że nie wspomnę, że musimy przetrwać prawie cały dzień i całą noc, zanim nam otworzą właz. Krótko mówiąc wpakowaliśmy się w jeszcze większe gówno niż ostatnio. A skoro mowa o gównie, to chciałbym się przyjrzeć lepiej trupom.
Przepatrywacz, przerzucił karabin przez ramię i skierował swoje kroki ku ciałom. Najpierw obejrzał starannie ciała napastników. To był pierwszy raz kiedy kogoś zabił, ale nie czuł nic. Ani żalu, ani obrzydzenia, ani strachu, ani też ekscytacji. Był pusty w środku, zresztą jak zawsze. Od wielu lat. Albo oni albo my. Wzruszył ramionami. W samolubnym świecie, samolubni wygrywają. Oglądał zwłoki uważnie. Choć obcy mówili innym językiem, a teraz byli martwi, nadal mogli mu coś powiedzieć. O ile będzie uważnie słuchał. Przy okazji zdarł z jednego z ciał jeden z pancerzy, zawsze to jakaś dodatkowa ochrona. |