Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2020, 20:57   #21
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Mimo odnalezienia swojej upragnionej, na wpół-pełnej miski dobry humor Altego uleciał szybciej niż potrafił spierdalać jakikolwiek szczur, gdy tylko poczuł duszne kłęby szarego dymu w zamkniętym pomieszczeniu. W sumie za dzieciaka, tak właśnie się bawili - puszczając bezbronne zwierzęta po odciętych, często zupełnie zapchanych, tunelach wentylacyjnych i rzucając w nie podpalonymi szmatami. Większość żywych zabawek ostatecznie okazywała się dużo mniej bezbronna, niż młodzieńcze zapędy zakładały. W efekcie doszli do tego, że niepozorność była jedną z generalnych wad wszystkich ssaków. Idealnym na to przykładem była Lilia, która znów, tego samego dnia, dała znać o swoim istnieniu. Co więcej zrobiła to w najpodlejszy z możliwych sposobów - nie robiąc absolutnie nic, a i tak znając wynik losowania ochotników do zasranej roboty.

-Altego, pozwól do nas. - rozbrzmiało w pełnej napięcia ciszy sali jadalnej.

Żyleta bez cienia zawahania podeszła pewnie do torby z kamieniami, w której stuprocentowo, wszystkie były dziś dla niej czarne. Nie patrząc na wynik posłała dręczycielce pełne wyższości spojrzenie przyozdobione kompletem wyszczerzonych, białych kłów i bezdźwięcznie, samymi ustami, przyrzekła jej największą z przygód:

- "Gdy wrócę, sssssspierdolisz się ze schodów."

Z całej zduszonej w gardle przysięgi tylko charakterystyczne, przeciągłe - sssss - było słyszane przez wszystkich.

Wraz z uchodzącym z płuc oddechem Altego rozwarła dłoń i wściekła na swój przesrany los czekała na oczywisty werdykt:

- Czarny kamyk.

" I czarna przyszłość." - proroczo przebiegło albinosce przez myśl.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 03-11-2020, 21:22   #22
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie jadalne, poziom -2

Altego potrząsnęła ponownie głową, jakby nie potrafiąc przyjąć do wiadomości rezultatów losowania. Odprowadziła odebrany jej czarny kamyk spojrzeniem tak złym, że gdyby generowało ono choć małą cząstkę promieniowania, kamyk najpewniej w jednej chwili uległby całkowitemu stopieniu. Dziewczyna zagryzła swe usta przenosząc wzrok na równie zawziętą twarz Magika i nie omieszkając przy tym dostrzec pełnego złośliwego zachwytu wzroku Lilii.

- Zostaliście wybrani - powiedział Mędrzec oddając woreczek z kamykami Księgarzowi - Zjedzcie obiad, a potem zgłoście się do Ostrego po narzędzia. Będę czekał niecierpliwie na wieści z Dna.

- Jeszcze ja - zza pleców albinoski popłynął znienacka niski chrapliwy głos, którego dźwięk zabrzmiał w jej uszach niczym zgrzyt przeciąganego po osełce noża - Ja pójdę z nimi. Na Dno droga daleka, wiele na niej okazji ku temu, aby zgrzeszyć. Lepiej, aby ktoś trzymał na nich oko.

Altego odwróciła się w miejscu spoglądając na Trzyłapkę wzrokiem pełnym mieszaniny zdumienia i niezadowolenia, ale nic nie odrzekła, ponieważ ubiegł ją klaszczący w dłonie Mędrzec.

- Zaprawdę ukochał cię nasz Pan, Trzyłapko - powiedział z emfazą przywódca Enklawy - Nasza wdzięczność z tobą i nasze modlitwy. Jestem pewien, że twoi towarzysze wyprawy przyjmą cię z wielką wdzięcznością.

Monstrualna mutantka skinęła w odpowiedzi niemo głową, omiatając wzrokiem postacie Altego, Magika i Łasicy i zatrzymując je koniec końców na Świrku.

Przez kilkudziesięciu zgromadzonych przy stołach mieszkańców Enklawy przeszedł stłumiony pomruk będący wyrazem ulgi i wdzięczności. Poklepywani przez sąsiadów po ramionach, wybrańcy losu zasiedli przy metalowych stolikach sięgając po wypełnione odżywczą papką płytkie tacki. Chociaż nikt nie wyrzekł tego na głos, wszyscy zdawali się myśleć o tym samym.

Czekając cierpliwie na swą kolej przy stołach, nie słyszeli, by Mędrzec poprosił o pomoc kogokolwiek z pierwszej grupy.

Pierwsza grupa składała się z ludzi pozbawionych zauważalnych defektów genetycznych, względnie zdrowych i pełniących w większości przypadków odpowiedzialne funkcje, na jej resztę składali się zaś członkowie ich rodzin. Mimo ustawicznie powtarzanych zapewnień o równości od kilku lat dało się zauważyć, że społeczność Enklawy dzieliła się powolutku na dwie kasty, lecz wszyscy mieszkańcy zdawali się godzić z tym rozpadem na bardziej i mniej uprzywilejowanych. Powodem takiej biernej akceptacji były w dużej mierze brane za dobrą monetę wyjaśnienia Mędrca i jego zaufanych doradców. Ryzyko rozpowszechnienia chorób dziedzicznych i troska o zachowanie czystej krwi zaowocowały już dawno zakazem jakichkolwiek związków pomiędzy zdrowymi obywatelami Enklawy, a tymi jej rezydentami, którzy przejawiali zauważalne deformacje. Zakaz zawierania małżeństw czy nawet uprawiania grożącego niepożądaną ciążą seksu poszedł z biegiem czasu dalej, przejawiając się rozgraniczeniem przestrzeni mieszkalnej czy nawet wprowadzeniem odrębnych pór posiłków we współdzielonej kantynie.

Druga grupa, złożona z ludzi obarczonych coraz dalej postępującymi mutacjami bądź ich krewnych, po kilku latach łagodzonej różnymi przychylnymi gestami separacji zaczęła odczuwać przyczepioną sobie etykietkę pośledniejszej klasy, otrzymując coraz więcej uciążliwych zadań związanych z utrzymaniem upadającej infrastruktury Enklawy.

Różnica w podziale obowiązków i przywilejów stawała się coraz wyraźniejsza, ale nauczeni długimi latami posłuszeństwa członkowie podziemnej społeczności nie kwestionowali otwarcie tego aprobowanego od dawna układu, godząc się na reguły przyjęte zapewne jeszcze przed narodzinami obecnego przywódcy Enklawy.
 
Ketharian jest offline  
Stary 04-11-2020, 16:48   #23
 
Joer's Avatar
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie jadalne, poziom -2

Świrek usiadł na swoim miejscu, wciąż zamyślony. Poczuł czyjąś wielką dłoń na ramieniu i skulił się odruchowo przed ciosem. Nie był to jednak wstęp do kolejnych prześladowań Trzyłapki, a zdeformowana, lecz uśmiechnięta na swój groteskowy sposób, twarz Buziaka. Stosunkowo niski cargo usiadł koło niego poświstując przy każdym oddechu.
- No, teraz to masz przejebane, Świrek - szepnął, sprawnie rozdzielając oddech między kolejne łyżki papki - Trzyłapka będzie miała cię tam, gdzie chce. Rozszarpie cię.
- Błaaah, będzieee miaaaał tam swooojego braaata. - odpowiedział mu Śpioch, kolejny cargo z owrzodzeniami na gardle utrudniającymi mi wymowę czegokolwiek - On ma noooołże, oooobrooooni go.

Młodzieniec spojrzał w stronę brata. Wyglądał jak zawsze surowy i zdystansowany. Wyróżniał się spośród wszystkich pokrzywionych sylwetek oraz umęczonych twarzy. Ciągle zachował swoje zacięcie i wolę. Było w nim coś wyniosłego, co odgradzało go od reszty zgromadzenia. Świrek wiedział, że brat go nienawidzi, przynajmniej jawnie odkąd pokłócili się po śmierci matki. On jednak nie potrafił wykrzesać uczuć związanych z rodzeństwem, kłótnią, czy tamtym czasem. Pamiętał wszystko, to oczywiste, ale nie oddziaływało to na niego już w żaden sposób.

- Nie. Raczej ucieszy go ten widok. - młody mężczyzna powiedział beznamiętnym głosem - Nie znosi mnie.
- To nie masz farta. - skinął głową Buziak - Bo reszta to już na pewno ci nie pomoże.
- Nie?... Znasz ich? - zaciekawił się Świrek.

Przyjrzał się Altego. Albinoska odróżniała się od innych i nie chodziło o jej genetykę. Fryzura, makijaż czy piercing były już jakimś świadectwem, ale wciąż nie były tym co przykuło jego uwagę. Młodzieńca przede wszystkim zainteresowała postawa i sposób poruszania się. Emanowała swobodą, wyzwaniem i swojego rodzaju pierwotną agresją. Przypominała nie tyle jednego z udomowionych mieszkańców enklawy, a bardziej dzikie zwierzę.
Przez chwilę Świrkowi wydawało się, że wychwycił wzrok kobiety, więc pomachał z delikatnym uśmiechem w jej stronę. Nie ma powodu, by nie przywitać się z kimś z kim będą ryzykować życie. Widząc to Śpioch szybkim ruchem zabrał jego rękę i warknął.
- Co rooobisz? Chceeesz by ci przeeetrąciłaaa te łaaapsko?
- No, lepiej byś się pilnował. To nie są żarty, kawał zdziry. - dopowiedział Buziak - Chcesz z nią mieć jak najmniej do czynienia. Zwłaszcza po tym jak Lilia się na nią patrzyła. Znowu coś się zjebało i w krótce poleje się jucha.
- Taaaa, bęęędzie rooozzzpierdoool. - potwierdził powolnie Śpioch.
- Niech się drapią po oczach, pizdy. - włączył się nagle wychudzony mężczyzna, Kopr. Jedyna skaza jaką posiadał to zarośnięte skórą lewe oko - Chociaż, chętnie, bym je wziął do siebie i pokazał co znaczy prawdziwy rozpierdol.
Mężczyzna wykonał parę sugestywnych ruchów siedząc na ławce. Zarówno Śpioch jak i Buziak spojrzeli na niego karcąco, bo zrobił dużo więcej hałasu niż było to dozwolone.
Przez chwilę jedli w ciszy. Świrek rozejrzał się po sali, ale nie mógł dostrzec ostatniego członka ich wyprawy w tłumie.
- A Magik? Znacie Magika? - szeptem zapytał sąsiadów.
- Ooooo... - ożywił się Śpioch, lecz Buziak szybko mu przerwał.
- Magik to dopiero. Nie słyszałeś o… - jednak i jemu zostało przerwane, gdy Świrek odwrócił się do tyłu pod wpływem dotyku na plecach.

Za nim stała mała wychudzona dziewczynka. Połowa jej twarzy była zapadnięta i na skórze odciskała się wyraźnie szczęka oraz pusty lewy oczodół. Dziewczynka trzymała mężczyznę za szatę delikatnie pociągając za nią.
- Mama mówiła, że już nie wrócisz, bo jesteś za słaby na Dół. - mówiła bardzo cienkim głosikiem poświstując w przerwach między słowami - Czy mogę twoją porcję? Nie będzie ci potrzebna, prawda?
Świrek spojrzał na nią ze współczuciem. Dziecko było starsze niż wyglądało, ale niedożywienie nie pozwalało jej wyrosnąć. Owrzodzenie na czaszce musiało ją bardzo swędzieć i niestety tak zostanie do końca życia. Uśmiechnął się do niej smutno, zebrał w szmatkę to czego nie zdążył zjeść i wręczył w jej malutkie rączki.
- Nie, masz rację. Masz mądrą mamusię. Idź już do niej.
Wlepił wzrok w swoją miskę, krzywiąc się z nagłego protestu żołądka.
Świrek powoli wyczołgał się z szybu. Kiedy był młodszy był w stanie się wyprostować w tym miejscu, ale te czasy dawno minęły. Pomieszczenie dawnego rekuperatora zawsze go uspokajało. Wprawdzie smród i zaduch był nie do zniesienia na dłuższą metę to jednak było w nim coś co naprawdę było jego. Nie ulegał złudzeniom, wiedział, że nie był jedynym, który znał to miejsce, raz nawet nakrył tutaj bardziej zdesperowaną parę, ale wciąż, było to miejsce, gdzie był w stanie chwilę przystanąć.

Pomieszczenie te było malutkie, zaledwie 2 na 2 metra dodatkowo sufit już na wysokości 1.40m. Lwią część klitki zajmował stary rekuperator. Urządzenie to pozbawione było już wszystkiego co wartościowe, jednak obudowa, zbyt ciężka i toporna, by opłacało się ją wyciągać, pozostała. Pod nią, zaś, jego skarby.

Wymacał przerwę w podłodzę, gdzie kiedyś wkładał swoją rączkę, by dostać się do schowka. Obecnie, po tylu latach nie byłby w stanie nawet dobrze przyjrzeć się tej szczelinie.
Świrek chwycił palcami za obudowę urządzenia i z cichym stęknięciem podniósł blok metalu. Był coraz słabszy, jego mięśniom brakowało protein, jeszcze trochę i nie będzie w stanie podnieść go bez dźwigni. Naprężanie się materiału rozeszło się echem po tunelach szybko ginąc w szumie wentylacji.

Pośpiesznie zaczął przeglądać swoje skarby. Wszystko było na miejscu. Drugą ręką chwycił za apteczkę oraz worek z narzędziami. Mogą mu się przydać. Spojrzał, na uważnie, posegregowane fiolki. Nie miał żadnego futerału w których mógłby być bezpieczne, jedynie jego wtryskarka była odpowiednio przystosowana do noszenia takich delikatnych ampułek. Uzupełnij ją każdorazowo wyczekując syknięcia, gdy kolejne pojemniki zamykały się ze swoją drogą zawartością. Był gotowy do drogi.

Wypatrzył na dnie swojego schowka połyskującą rzecz. Czując powoli ciężar urządzenia z trudnem nachylił się i chwycił obiekt. Była to mała plastikowa rączka, karykaturalnie doskonale umięśniona. Zaciśnięta obecnie w pięść i gotowa do walki. Przyjrzał się jej z zaciekawieniem. To był jeden z jego starych skarbów. Pamiętał go.

Brat przyszedł po jednej ze swojej wypraw. Rzucił mu to, jako prezent. Wtedy, jako dziecko wgapiał się w tę rękę długo. W to jak specyficznie działały jej stawy. W to z jakim kunsztem przygotowano jej wykończenia. Wpatrywał się też w brata, który wracał z tego innego świata. Miał nową bliznę, trochę nowych dziur w kurtce. Świrek wyobrażał sobie niesamowite znaleziska, które tylko czekały na odkrywcę. Tak bardzo chciał, by brat zabrał go ze sobą. Prosił go, błagał, żądał. Chociaż raz. Chociaż, by znaleźć cudowne lekarstwo. Chociaż, by uciec na chwilę od głodu i beznadziei. By uciec od pogłębiającego się kaszlu. Nienawidził się za to. Nienawidził, że jest tchórzem… że jest słaby… że nic nigdy nie może zrobić. Nienawidził brata...

Rekuperator z łoskotem upadł na ziemię. Świrek w panice szukał swojego pudełka, skulony pod ścianą.. Gdy go znalazł drżącymi rękoma wyłuskał tabletkę ze środka i włożył pod język.
Trzymając się za pierś odmierzał oddechy. Po dłuższej chwili podniósł głowę, przecierając rękawem łzy. Uśmiechnął się na widok przed nim.
Rekuperator upadł, przygniatając plastikowe ramię, które teraz wyprostowane, było wycelowane prosto w niego jakby należało do przygniecionego malutkiego człowieczka wołającego o pomoc. Świrek roześmiał się serdecznie i zaczął wyczołgiwać się przez szyb. Niedługo mieli wyruszać.

 

Ostatnio edytowane przez Joer : 30-11-2020 o 17:57.
Joer jest offline  
Stary 04-11-2020, 19:19   #24
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie jadalne, poziom -2

Łasica ruszył po swoją miskę z grzybową papką, szybkim krokiem. Kurwa, ten dzień jest z minuty na minutę bardziej posrany. Nie dość, że będzie miał na karku tego przygłupa, to jeszcze tą nawiedzoną krowę, cargo. Po drodze znów potrącił ramieniem Świrka. Odwrócił się do niego i zmierzył go piorunującym wzrokiem.

- Z tobą policzę się później skurwielu. - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Zarówno ton jego głosu jak i żądza mordu w oczach, nie wróżyła jego bratu, że będzie to miła rozmowa.

Inni ludzie schodzili mu przezornie z drogi. Powszechnie wiadomo było, że kiedy Łasica był w takim nastroju, lepiej nie wchodzić mu w paradę. Mężczyzna zgarnął swoją porcję i usiadł przy stoliku, który zajmowało kilkoro cargo, w tym Trzyłapka. Zajął miejsce tuż przy kobiecie i grzebiąc łyżką w szarej brei spojrzał na nią świdrującym wzrokiem.
- Powiedz mi kobieto, po chuja się pchasz w to gówno?

Potężna mutantka zmierzyła przepatrywacza złowrogim spojrzeniem, ale nawet na chwilę nie przerywała wiosłowania swoją wielką łyżką skrzętnie korzystając z okazji do zjedzenia dodatkowego posiłku.
- Zgłosiłeś się na ochotnika? - odpowiedziała po chwili oblizując wielkim mięsistym językiem usta - To czego się czepiasz? Guza szukasz?

Szperacz wyszczerzył się do cargo.
- Wręcz przeciwnie. Nie zrozum mnie źle, moja droga. Twoja pomoc na pewno będzie przydatna, kawał z ciebie baby. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. - Odpowiedział spokojnym i zaskakująco uprzejmym tonem. - Ale droga przez podziemne korytarze jest kręta i niebezpieczna. Nie dla mnie. Ja znam tam każdy kąt i ze mną nie zginiecie, ale wolałbym nie mieć za plecami awanturujących się towarzyszy. - Wzruszył ramionami i kontynuował obojętnym tonem. - Nie obchodzi mnie co jest między tobą a Świrkiem. Jak dla mnie możesz go prać codziennie, ale nie podczas tego zadania. Dopóki nie wrócimy, trzymaj się od niego z daleka. Wolałbym, żebyśmy wrócili wszyscy, w miarę w jednym kawałku i nikt się nie zgubił po drodze. Te korytarze są bardzo zdradliwe. - W ostatnim zadaniu czaiła się groźba.

Trójręka mutantka przestała przeżuwać, wlepiła w zamian w Łasicę spojrzenie, które przeszyło szperacza zimnym dreszczem.
- Wszystko, co czynię płynie z miłości bliźniego - powiedziała po chwili głębokiego namysłu - Już dawno pogodziłam się z tym, że Pan nie obdarzył wszystkich ludzi równie silną wiarą i charakterem, co mnie samą. Ci słabsi łatwiej padają ofiarą grzesznych myśli i uczynków, ale byłoby nie po chrześcijańsku pozostawić ich bez braterskiej pomocy.

Cyniczny i wyrachowany z natury Łasica gotów był przysiąc, że w słowach mutantki krył się niewyobrażalny sarkazm, ale głowy by za to nie dał. W wąskich przekrwionych oczach Trzyłapki gorzał niepokojący blask, który wcale się przepatrywaczowi nie podobał, bo jawił mu się nieznośnym fanatyzmem.

- Twój młodszy brat jest zbyt uzależniony od środków, które korodują siłę woli i charakter - ciągnęła dalej cargo celując swą łyżką w nieświadomego konwersacji Świrka, siedzącego dwa stoły dalej między parą zbieraczy z farm alg - Ja pragnę mu jedynie pomóc wyzwolić się od tego zgubnego nałogu i z pomocą Pana to właśnie uczynię. Ale nie martw się, nie tym razem, teraz mamy inne sprawy do załatwienia.

Teraz Łasica był już całkowicie pewien, że Trzylapka wpadła w szał duchowego uniesienia, tylko wówczas miała bowiem w zwyczaju używać podobnie wzniosłych sformułowań. Lecz z drugiej strony, ton równie spolegliwy i wyzbyty zwyczajowej agresji mógł sugerować, że mutantka mimo wszystko wzięła sobie do serca groźną reputację cynicznego nożownika.

Dojadł swoją porcję nieśpiesznie, nie odzywając się już więcej.


***

U wylotu szybu czekał Łasica. Opierał się plecami o ścianę podziemnego korytarza i wpatrywał się drapieżnym wzrokiem w wychodzącego z dziury Świrka. Miał już swój plecak ze sprzętem i swoje noże.

Młodziak przystanął przy wejściu i spuścił wzrok. Jedyne co zrobił na widok Łasicy to delikatne skinięcie głowy. Przesunął się pod ścianę poprawiając swoje gogle.

Przepatrywacz błyskawicznym ruchem doskoczył do brata i złapał go za ubranie, przyciskając brutalnie do ściany.
- Czyś ty już do reszty oczadział tymi prochami? Czemuś się zgłosił debilu? Będziesz mi tylko przeszkadzał i jeszcze będę musiał cię niańczyć, jak zwykle. Masz mnie nie odstępować na krok, chyba, że każę ci inaczej. Sprzeciwisz mi się chociaż raz, a zostawię cię w miejscu, z którego już nie wrócisz. Zrozumiałeś?

Świrek unikał wzroku brata, spuszczając go na ziemię. Był wiotki i nie stawiał oporu. Uśmiech na jego twarzy był lekki, ale było też w nim coś niezdrowego.
- Nie martw się. Nie będę ci przeszkadzał.

Łasica puścił chłopaka.
- Te piguły wyżarły ci mózg. - Prychnął pogardliwie. - Będę miał cię na oku, pamiętaj. - Spojrzał na brata złowrogo i podniósł swój plecak. - Idziemy! - Zakomenderował i odwrócił się do Świrka plecami. Powoli ruszył przed siebie.


Łasica próbował w zawoalowany sposób zastraszyć Trzyłapkę. Wygrał test tylko jednym punktem wiec cargo nie jest zastraszona, ale zrobiła się bardziej ostrożna w postrzeganiu Łasicy.

]
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 05-11-2020 o 14:20.
Lua Nova jest offline  
Stary 05-11-2020, 13:22   #25
 
eltarin's Avatar
 
Reputacja: 1 eltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputacjęeltarin ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie jadalne, poziom -2

Magik spojrzał na Mędrca pozbawionym emocji wzrokiem.

Cóż, ktoś to musi zrobić. Padło na mnie. W sumie coś nowego zawsze można zrobić. Pytanie tylko, kto mnie zastąpi przy agregatach prądotwórczych jak coś się zepsuje?

Monter wziął swoją porcję odżywczej papki i usiadł przy jednym ze stołów. Jadł powoli, potem przesunął do połowy opróżniony talerz w stronę Świrka.

-Trzymaj, ja i tak nie potrzebuję dużo, najedz się, będziesz potrzebował sił. Pytacie, czy ktoś coś o mnie wie, hmm, no coz naprawie wszystko praktycznie z niczego dajcie mi tylko czas. A co do propozycji przepychania, wystarczy dobrze umiejscowiony ładunek i samo się odetka.

Kilku najbliżej siedzących spojrzało na Magika z ukosa nie podzielając jego chorobliwego upodobania do pirotechniki; nikt jednak nie pozwolił sobie na słowo krytyki okazując w ten sposób wdzięczność za odstręczającą pracę, którą technik dopiero miał zrobić.

-Wolałbym, aby nikt nie chorował, ale zastanawia mnie, czemu tak długo z tym zwlekano. Dopiero jak się zatkało, to wysyłają kogoś do gównianej roboty. Nie, żebym marudził czy coś, ale no wiecie tak mnie naszło...

Opierając się łokciami o krawędź stołu Magik powiódł spojrzeniem po swoich sąsiadach.

-Za dużo gadasz - do jego uszu dobiegł niski pomruk siedzącej naprzeciwko Łasicy Trzyłapki - Idź się lepiej pakować, daleka przed nami droga.
 

Ostatnio edytowane przez eltarin : 05-11-2020 o 13:37.
eltarin jest offline  
Stary 05-11-2020, 21:06   #26
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pomieszczenia użytkowe, poziom -2

Mędrzec przysiadł na skraju starego metalowego krzesła i przeniósł pytające spojrzenie na stojącego obok stołu Ostrego. Brat przywódcy Enklawy skinął mu w odpowiedzi z aprobatą głową, a potem zerknął przez ciemną taflę weneckiego szkła na jedzących po drugiej stronie ściany przedstawicieli podrzędnej kasty.

- Łatwo poszło - rzekł Ostry zakładając ręce za plecy i taksując nieświadomych obserwacji ziomków bacznym wzrokiem - Ale dlaczego Magik? Nosacz nie był lepszy? Magik bardziej się nam przyda, lepiej, żeby nie utonął w gównie.

- Nie możemy za każdym razem losować tylko malkontentów - odpowiedział Mędrzec - Oni są zdegenerowani, ale nie głupi. Zwłaszcza tacy jak Altego. Jest na swój sposób bardzo przenikliwa.

- Nie lubię jej - wygłosił oczywistą oczywistość brat starca - Staje się dla nas coraz większym obciążeniem. Jeszcze nie jątrzy, ale przykuwa uwagę młodzieży.

- Będziemy jej poświęcać więcej uwagi. Nie martw się na zapas. Zresztą Trzyłapka też jej przypilnuje. Trzyłapka, szlachetny kamień w glinianej koronie tej kasty. Dlaczego Bóg musiał osadzić tak silne i prawe serce w tak szkaradnej oprawie?

Kiwając ze smutkiem głową Mędrzec podniósł się z krzesła, spojrzał raz jeszcze poprzez weneckie lustro, a potem podał bratu torbę z akcesoriami służącymi do losowania Bożych wysłanników.

- Wewnętrzny suwak coraz częściej się zacina - oznajmił z wyrzutem - A ja mam zgrabiałe palce. Kiedyś nie zdążę domknąć właściwej komory i naprawdę zaczniemy wybierać przypadkowych kandydatów. Napraw to proszę.

Pozostawiając wpatrzonego w przestrzeń kantyny brata, przywódca Enklawy wyszedł powolnym niedołężnym krokiem z sekretnego pokoju.

Jednego z wielu podobnych w plątaninie korytarzy i szybów pod Górą.
 
Ketharian jest offline  
Stary 05-11-2020, 21:33   #27
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Grzybowo-glonowa pasta z wolna rosła w ustach albinoski, nie mogąc do końca spłynąć przez przełyk do żołądka. Była głodna, ale cała ta misja napawała ją obrzydzeniem do wiekopomnego zachwytu nad ich przyszłymi poczynaniami. Już teraz, przy długo wyczekiwanym obiedzie, podświadomie czuła smród rozkładu i woń strachu towarzyszy. Trzyłapaka była inna, a jej towarzystwo można było w tym jednym, jedynym przypadku wziąć za dobrą kartę. Żyleta z trudem dokończyła posiłek i niepomna na pełne ulgi poklepywania po plecach oraz stłumione szepty rachunków sumienia reszty wykolejeńców z kasty ruszyła po swoje rzeczy.

W zapadniętej komorze byłego wentylatorium odgrzebała stertę swoich wcześniejszych znalezisk i wpierw zdejmując przepoconą koszulkę, przebrała się w płaszcz, który od wielu miesięcy regularnie czyściła, naprawiała i natłuszczała. Na kolana i łokcie założyła ochraniacze. Resztę swoich skarbów wpakowała do pasa wsparcia noszonego na co dzień, a hełm z osłoną twarzy zawinęła w noszoną wcześniej na plecach szmatę. W drogę powrotną do składu Ostrego wybrała się okrężną trasą, tak żeby z pełną premedytacją minąć salę odpraw Łowców i pozwolić się odprowadzić wściekłemu z pożądania wzrokowi Krwawego. Nic nie mógł zrobić, nic powiedzieć. Szarpiące się w nim uczucia za każdym razem napawały Altego satysfakcją.

Na miejsce zbiórki dotarła niemal jako ostatnia idealnie wbijając się w moment sceny między braćmi.

- Kurwa, Łasica puść już dzieciaka, poprzytulasz czy tam poturbujesz go sobie później.

Miała już okazję, choć zupełnie niezamierzoną, pracować ze starszym z braci i nie wspominała źle tego wydarzenia. Przynajmniej nie był wyrachowanym skurwielem jak większość normalnych ludzi w tej krypcie. Owszem cenił się wysoko, ale własny tyłek w jednym kawałku stawiał ponad jakiekolwiek zasoby, więc nikt nic nikomu nie był winny. Doszli wspólnie do wniosku, że byli dla siebie nawzajem wystarczająco w życiu przydatni, żeby żadne nie próbowało zaszkodzić drugiemu.

Co do młodego Świrka to nie znała go. Widywała jego nieporadne działania na rzecz wspólnego dobra Enklawy i własnego zatracenia w nieszczęściu. Miała nawet ochotę odmachać mu w sali jadalnej, ale naglący czas i przepełniająca ją złość wystarczająco zajęły jej myśli. Nie był złym dzieciakiem, ale głupim. Na tyle żeby dać się wmanewrować we wszystko co narzuci mu ogół. Teraz jego ogółem była banda wykolejeńców z twardą rebeliantką na czele pochodu, więc była szansa na zmianę zasranego losu młodego mężczyzny... "Gówna jednak nie unikniemy" - szybkie podsumowanie rozważań o towarzyszu wyprawy przeleciało przez myśl Altego.

Na koniec był jeszcze Magik - mechanik. Jego nie widywała zbyt często, słyszała jednak plotki mówiące o dziwnych skłonnościach do wybuchów. O ile te wybuchy nie będą w najbliższej okolicy wojowniczki to potrafiła je zaaprobować, a nawet docenić. Ktoś wszak musiał odwalić najbrudniejszą z robót w osadniku.

Żyleta bez pardonu klepnęła na powitanie każdego ze współtowarzyszy w ramię. W bonusie ich przymilny lub naburmuszony wzrok trafiał na nagą skórę albinoski, której rozchełstany płaszcz odsłaniał zupełnie roznegliżowaną górną część korpusu kobiety.



Białaska doskonale wiedziała jak zaskarbić sobie przychylność ekipy przeprawowej i doprowadzić do pierwszego, dawno wymarzonego starcia z Trzyłapką.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 06-11-2020 o 07:56.
rudaad jest offline  
Stary 06-11-2020, 12:04   #28
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Pomieszczenia użytkowe, poziom -2

Szperacz spojrzał na Altego, potem zerknął na Trzyłapkę i uśmiechnął się paskudnie. Będzie ciekawie.
- Ale żeś się wystroiła. - Zwrócił się szyderczo do albinoski. - Będziesz testować, czy kąpiele w gównie robią dobrze na skórę? - Wzruszył ramionami. - Zresztą, co mnie to, to ty będziesz sobie srakę wydłubywać z tych ozdóbek. - Potem zwrócił się do Magika. - Mam nadzieję, stary, że zabrałeś trochę swoich zabawek ze sobą. Dobra idę po sprzęt, Świrek idziesz ze mną, przydaj się na coś. W noszeniu ekwipunku raczej niczego nie spierdolisz.

Ruszył nieśpiesznie do składu, a za nim dreptał cicho jego młodszy brat. To mi się kompania trafiła, kurwa. Może chociaż baby się zajmą sobą i będzie spokój. Z całego tego tałatajstwa tylko Magik i Altego się do czegoś nadają, o ile albinoska nie skupi się za bardzo na swoich prowokacjach. Z drugiej strony odwracając uwagę Trzyłapki od Świrka, pozwoli mi spokojnie pracować.

W warsztacie czekał już na niego Ostry razem z kilkoma innymi Łowcami. W tym ulubieńcy Łasicy - Skalniak i Rzemień. Wszyscy spoglądali na przepatrywacza drwiąco. Pięknie, kurwa, całe zoo się zebrało. Podszedł do stołu, gdzie czekało już wyposażenie. Świrek trzymał się z tyłu i starał się nie zwracać na siebie uwagi. Obecność Łowców go onieśmielała.
- Łopata, lina, latarka na dynamo… - Wyliczał Ostry, zapisując coś w swoim notesie. - Wszystko ma do mnie wrócić, rozliczę was z tego, Łasica. - Zmarszczył groźnie brwi.

Szperacz skinął tylko głową, pozbierał sprzęt, którego część przekazał Świrkowi i skierował się do wyjścia, ciągnąć brata za sobą. Wtedy drogę zaszedł mu Rzemień z rękami skrzyżowanymi na piersi i złośliwym uśmieszkiem na krzywej gębie.
- Widziałem jak się przymilasz do Trzyłapki podczas posiłku. Tak trzymaj stary. - Poklepał go protekcjonalnie po ramieniu. - Miłosne uniesienia z taką gorącą laską, zahartują cię przed wyprawą na zewnątrz. - Zarechotał rubasznie, a jego koledzy mu zawtórowali.

Łasica spojrzał na Łowcę kpiąco.
- Znasz mnie, nie umiem odmawiać kobietom. - Wyszczerzył się. - Ale nie martw się stary, jak cię podszkolę, to nawet ty sobie jakąś znajdziesz i będziesz mógł wyrzucić tą zużytą deskę z dziurą, której tak namiętnie używasz. - Poklepał Rzemienia protekcjonalnie po policzku i z szyderczym uśmiechem opuścił warsztat wraz ze swoim bratem.

Rzemień zacisnął obie pięści i ruszył za przepatrywaczem z grymasem złości na twarzy. Skalniak go jednak powstrzymał, łapiąc za ramię.
- Zostaw. Policzymy się z nim później, jak wróci… o ile wróci. - Obaj Łowcy uśmiechnęli się do siebie paskudnie.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 06-11-2020, 17:28   #29
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Korytarze Enklawy, poziom -4

Podobno jeszcze dekadę wcześniej konserwatorzy Enklawy dokonywali regularnych napraw na dolnych kondygnacjach podziemi, ale obecnie większość z nich już nie żyła albo okazała się tak niedołężna, że na rozkaz starszyzny zaprzestano wszelkich prac konserwacyjnych w nieużywanych obszarach.

Droga do osadnika nieczystości biegła przez taki właśnie obszar: labirynt zatęchłych korytarzy i przejść, ciasnych klatek schodowych o skorodowanych barierkach i przekrzywionych na zawiasach drzwi wiodących ustawicznie w dół, w ukryte w smolistym mroku podziemia najniższych poziomów Enklawy. Ochotnicy mieli niejednokrotnie okazję zapuszczać się tam w większych grupach w poszukiwaniu śmieci mogących posłużyć mechanikom za materiały naprawcze do coraz bardziej wyeksploatowanych systemów podtrzymywania bazy, ale zawsze zachowywali ogromną ostrożność i pilnowali się wzajemnie. W ciemnościach podziemi można było natknąć się na tajemnicze metalowe drzwi, których nie potrafił sforsować najsilniejszy Łowca Enklawy; na tajemnicze maszyny o niepokojących kształtach, przeżarte rdzą i rozpadające się w rękach; na martwe konsolety pełne przycisków z miniaturowymi literkami i pokrytych grubą warstwą kurzu szklanych ekranów.

Były to skarby należące do poprzedniej epoki, do zamierzchłych już czasów Karmazynowego Zmierzchu, heroicznych Praojców i budzącej trwogę Czerwonej Ścieżki, która pochłonęła ich na zawsze. Przekazywane z pokolenia na pokolenie opowieści zacierały coraz więcej szczegółów, nadając historii Enklawy co rusz innego znaczenia i budząc swą enigmatyczną treścią coraz więcej kontrowersji.

Przeciskający się przez wąskie futryny drzwi Świrek próbował wyobrazić sobie rozświetlone mętnym blaskiem latarek pomieszczenia za dawnych czasów, skąpane w poświacie elektrycznych lamp i ogrzane czymś, co niemal nieczytelne już książki serwisowe nazywały klimatyzacją. W niektórych mijanych pokojach znajdowały się metalowe ramy zniszczonych łóżek, pozbawionych materacy i budzących żałość w sercu widokiem pozrywanych sprężyn. Kiedyś musieli tu mieszkać ludzie, zresztą mieszkali zapewne na wszystkich poziomach podziemnej bazy. Świrek nie miał pojęcia, jak wielka mogła to być społeczność, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że pozostali przy życiu członkowie Enklawy bez trudu zniknęliby w tak licznym gronie.

Oświetlenie na dolnych kondygnacjach nie funkcjonowało od wielu lat, rozszabrowane przez dawno już nieżyjących konserwatorów, którzy ustawicznie potrzebowali nowych żarówek czy bezpieczników niezbędnych do zapewnienia światła w kilku najwyżej położonych obszarach starej bazy. Wyposażeni w latarki z ręcznymi dynamami, młodzieniec i jego towarzysze bez przerwy naciskali palcami na rączki urządzeń wytwarzając siłą swych mięśni i ścięgien śladowe ilości prądu niezbędne do generowania snopów światła.

Ważąca prawie sto pięćdziesiąt kilogramów mutantka podążała w czujce całej grupy, wiedziona podzielanym przez większość wybrańców przekonaniem, że gdzie wlezie taki olbrzym, tam bez trudu poradzą sobie pozostali. Uzbrojona w trzy obsługiwane symultanicznie latarki, Trzyłapka rozświetlała mrok opustoszałych czeluści na podobieństwo plomienistego krzewu, z którego Pan przemówił do Mojżesza ostrzegając go przed grzesznymi wynaturzeniami komunizmu.


Wyobraźcie sobie mozolną podróż w trzewia starej podziemnej bazy, poprzez pozostałości sprzed kilku pokoleń składające się zbiór całkowicie Wam obcych przedmiotów i pomieszczeń, których przeznaczenia możecie się tylko domyślać. Wszyscy macie latarki z ręcznym dynamem oraz prowizoryczne narzędzia mające posłużyć do przeczyszczenia osadnika: metalowe pręty, klucze francuskie, brzeszczot piłki do metalu, takie tam rzeczy. Ktoś chciałby pokrzepić resztę dobrym słowem?


 
Ketharian jest offline  
Stary 06-11-2020, 18:53   #30
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Korytarze Enklawy, poziom -4

Pochód w czeluść niezgłębionej przepaści mroku podziemnych pięter kompleksu Enklawy rozpoczynała ogromna mutancica rozwierająca światłem dynam przestrzeń przed stłoczoną w strachu przed nieznanym grupą wyrzutków. Na jego końcu stała osiemdziesięciokilogramowa albinoska, której światło było zbędne. W prawdzie poruszała dłonią na przycisku generatora prądu, ale bardziej z przyzwyczajenia i dla dodania reszcie otuchy niż z własnej potrzeby dostrzeżenia zagrożenia w ciemności. Dostrzegała je mimo mroków korytarzy i była gotowa na stawienie mu czoła. Uzbroiła się po zęby, najpierw zapinając pod samą szyję płaszcz, a następnie ubierając ukrywaną przed światem rękawicę pneumatyczną, którą mogła wyrządzić znacznie więcej krzywdy niż siejącą ogólne zgorszenie, jej, naga i bezbronna sylwetka.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172