Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-05-2021, 17:49   #11
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W końcu podjęto jakieś decyzje, i w końcu ustalono co dalej robić. Siostra Isabelle minimalnie(choć pozytywnie) została zaskoczona. Zdecydowano się "iść na ślepo", za radą Ceres. Może jednak będą ludzie z tej bandy... niewiarków.

Krok za krokiem, z opaskami na oczach, brodząc w wodzie, trzymając się liny. Niczym jakiś pochód ślepców, powoli, do przodu, mozolnie, stawiając czoło nieznanemu niebezpieczeństwu, pokładając praktycznie swoje życie w małe dłonie dziewczynki.

Krok za krokiem, ostrożnie....

Głosy.

Głosy rozpaczy. Bólu. Przepełnione żalem, pretensjami. Głosy martwych, których zostawiła. Głosy martwych, którym nie umiała pomóc. Niczym igły, wbijały się w umysł, w serce, wywoływały ból. Raniły wewnętrznie, przyprawiały o dreszcze, o pot na czole, o... pojedyncze łzy płynące po policzkach.


Nadepnęła na coś. Zachrupotało. Zupełnie jakby były to jakieś kości. Zakonnica potrząsnęła lekko głową, jakby starała się w ten sposób odpędzić od siebie te straszne, zawodzące głosy.

Szli jak owieczki na rzeź. Na sznureczku.

Nie!

- Musimy... iść... dalej... - Siostra Isabelle odezwała się słabym głosem - Musimy. Iść. Dalej. - Powtórzyła po chwili nieco raźniejszym tonem.
- Musimy! Iść! Dalej! Słyszycie mnie? Musimy iść dalej! To... ułudy! Musimy iść dalej!

Zrobiła krok do przodu, lekko pociągając linę za sobą. Jednocześnie i odrobinę naprężyła z przodu, by mieć "kontakt" z Ceres. Zakonnica głęboko odetchnęła, i odezwała się spokojnym, wyraźnym, tonem:

- *Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.


Krok po kroku. Do przodu. To jedyny kierunek. To ich jedyna droga. Ich... ratunek.











* Psalm 23.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 24-05-2021, 19:52   #12
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Nie dam rady…

- Maruda, o czym ty pierdolisz? - Zack odwrócił się i zamarł.

- Nie dam rady… bracie.

Zamiast Striena, zobaczył umęczonego brata, który chyba nie jadł od tygodnia i był poważnie ranny w bark, ale… przecież był tutaj!

- DUSTY! Do cholery ty żyjesz! Jakim cu.. - Wzruszenie zatkało mu usta. Duszę Zacka zalała fala potężnych emocji z całej gamy ich spektrum. Euforyczna radość, przerażenie stanem brata, niedowierzanie, zażenowanie że brat widzi go w krępującej sytuacji idącego po sznurku za małą dziewczynką. Na sznurku z zawiązanymi oczami i na wszelki wypadek z opaską na oczach, musiał wyglądać jak skończony..

Z opaską na..

Z zamkniętymi..

Więc jakim cudem...

- Bracie, pomóż mi… - wychrypiał Dusty, chwiejąc się na nogach.

...widział.

Triumf miał gorzki posmak i był podszyty potwornym rozczarowaniem. "Dusty" mówił coś jeszcze, zaklinał o pomoc, a Ziggi miał ochotę wykrzyczeć mamidłu w twarz, że nie żyje. Że nie może go tu być. Bo opaska na oczach. Bo ta która ich prowadzi jest silniejsza od niego. Zgasić upiora jakimś błyskotliwym jednolinijkowcem. "Prawdziwy Dusty, mówił mi Młody nie Bracie", "Pierdol się poczwaro", czy chociaż wykrzyczeć ikoniczne, przeciągłe "NIEEE".

Jedyne co wydostało się z przez zaciśniętą krtań chłopaka, gdy odwracał się do zjawy plecami, to nieartykułowany, niemal zwierzęcy jęk rozpaczy. Przygryzł wargę, poczuł jak ciasno zaciśnięty na górnej części twarzy materiał wilgotnieje. Zacisnął dłonie na linie. Jedynym przedmiocie, co do którego miał pewność że należy do prawdziwego świata. Iść. Dalej. Po pieprzonym sznurku przez ciemności za małą dziewczynką, w nadziei że to w jakiś sposób ocali świat. Zrobić to zanim dotrze do nich, że to zupełnie bez sensu.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 26-05-2021, 15:20   #13
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Wright chwyciła się mocno liny, do której była przywiązana jakby ten sznureczek łączył ją z rzeczywistością. Co miała robić? Jakby ślepa w obcym terenie… co by zrobiła gdyby naprawde oślepła? Czemu nie mogli zejść do tych cholernych podziemi?! Zasrana zakonnica i ta banda nadętych jajogłowych? Kto w ogóle widział taką misję?! Gdyby był tu jej oddział.. Jej ludzie…

Nie! Nie mogła teraz o nich myśleć. Liczyło się by wykonać misję. By wykonać misję, trzeba było przeżyć. Ta mała mówiłą o czyms.. Dobra.. Niech będzie musiała jak najszybciej pokonać jak najdłuższy kawałek drogi, nawet jeśłi miałą to zrobić sama. Chwyciła chustę, którą miała na szyi i zawiązała dla pewności na swoich oczach, a potem.. Potem ruszyła szybkim krokiem do przodu.

Zaraz jednak pod jej nogami zaroiło się od wielkich, oślizgłych kształtów, które jakby nie chciały jej wpuścić na swoje terytorium. Jess napierała, lecz kłębowisko przybierało na sile, raz po raz waląc w jej nogi, jakby dziwne podwodne kreatury chciały przewrócić kobietę. Czy to samo spotkało jej oddział? czy to dlatego nikt się nie odzywał?

- Ej! Coś tu jest! - Jess podniosła głos i sięgnęła po krótką broń. Strzeliła pod swoje nogi.
Nic się jednak nie stało. Czyżby broń zamokła?
"Musisz iść" - usłyszała cichy głosik Ceres, gdzieś z oddali.

Jess przez chwilę starała się uspokoić oddech. Jej palce zaciskały się kurczowo na trzymanym pistolecie. Głosik Ceres był jak światełko w tunelu, jakaś namiastka normalności w tym całym cyrku. Jeden oddech.. drugi.. Jess spróbowała postawić krok. Iść… musiała iść.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-05-2021, 17:52   #14
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

„Taki jesteś sprytny? Myślałeś, że się nam wymknąłeś? Jesteś mój, Włochu. Tylko dzięki mnie jeszcze jesteś na świecie. A może jesteś taki twardy, że twoi kumple mogą poznać prawdę o tobie? Jak myślisz? Jak zareagują? Na pewno z wyrozumiałością, w końcu to twoi kumple. Możesz na nich liczyć. Prawda? PRAWDAAAA?!”

Jebany huj. Czuł drżenie rąk kurczowo zaciśniętych na sznurze. Wciąż targała nim myśl aby w coś uderzyć. Zgnieść. Zmiażdżyć. Zgryźć. Bić. Kopać. Pluć. Marco! Oj jebany Marco. Cisza…

Bo właściwie czemu? Hm?

„No co? Milczysz Włochu? Taki jesteś słaby jak przyjdzie co do czego?”

Szminka i róż. Pomadka niedbale odłożona upada i turla się po podłodze. Szminka i róż. Zapach ciemnego pomieszczenia, pościeli, potu, namiętności. Szminka i róż.

Xavras poczuł ulgę. Ten sam trigger zawsze pomagał zapanować nad emocjami. Ostatnie wspomnienie ostatecznego bezpieczeństwa i spokoju. Szminka i róż.

Od pewnego czasu tabletki, ćwiczenia stabilizujące, techniki ograniczeń poznawczych… wszystko przestawało działać. I wtedy znów pojawił się On. Jak zwykle najgorszy ojciec świata, zwyczajowo nie zainteresowany wyrasta jak z pod ziemi i proszę! Skąd mógł wiedzieć? Zresztą od kiedy Gino Rubbia znał się na psychoterapii? Od niechcenia, nie odrywając się od swojej pracy podsunął go. Tak jakby wszystko wiedział. Jak zawsze. Stary dobry Gino. Na samo wspomnienie Ojca poczuł dziwne duszenie wewnątrz. Kochał skurwiela.

Szminka i róż. Znów w kanałach. I błogi spokój, kontrola. Zmysły wyostrzyły się na zapachach, dźwiękach i chropowatej linie w spoconych dłoniach. Głos do ucha szepczący gdzieś zniknął. Zresztą czy on naprawdę tam był? Warto sprawdzić.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 26-05-2021, 19:33   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wright napierała do przodu, choć każdy krok kosztował ją masę wysiłku i samoopanowania. Kłębiąca się u jej stóp plątanina oślizgłych kształtów przywodziła na myśl węże morskie albo ogromne macki. Mimo iż każdy ruch Jess zadawał się złościć potwory, a do jej uszu dobiegało nawet groźne kłapanie zębów, weteranka nie poddawała się. Musiała zaufać Ceres, musiała wierzyć w tą małą tak, jak uwierzył cały Eden.

„Edenu już nie ma” – głos w głowie podszeptywał wątpliwości. Mimo to kobieta wykonała kolejny krok. I wtedy nagle jak za sprawą czarodziejskiej różdżki kłębowisko zniknęło. Zamiast tego Wright usłyszała krzyk dziecka. To krzyknęła Ceres – nie z bólu, lecz ostrzegawczo.
[MEDIA]https://media.giphy.com/media/hweYSW5kh8zEQ/giphy.gif[/MEDIA]

Mimo zawiązanych oczu Xavras i Ziggy szybko poznali przyczynę krzyku, czując nagłe szarpnięcie liny między sobą - tak silne, że nieomal zwaliło ich z nóg. Mężczyźni z trudem utrzymali równowagę. Słyszeli też głośny plusk jak ciało żołnierza, który wcześniej szedł między nimi upada do wody.

- Co się…? – Siostra Isabelle nie zdążyła nic powiedzieć, bo również poczuła to szarpnięcie. Na szczęście ktoś ją przytrzymał. Mała rączka wyjątkowo pewnie złapała zakonnicę z drugiej strony.

- Odetnijcie linę! Nie dajcie się wciągnąć! – Mała dowódczyni miała zadziwiająco donośny głosik. I choć jeszcze przed sekundą piszczała jak zwykła dziewczynka w sytuacji zagrożenia, teraz pokazywała, że faktycznie jest kimś więcej. A może to jej towarzysze tak bardzo chcieli w to wierzyć?

- Mudak! Nie miałem wyboru. Nie mogłem… Aaaaaaaaaa! – to krzyczał Maruda, rzucając się w śmierdzącej topieli i walcząc z czymś, co ewidentnie ściągało go w dół. Może mogliby go uratować? Ale rozkaz Ceres brzmiał jasno – odciąć liny.

- Nie otwierajcie oczu! – Przestrzegała mała, jednocześnie chlipiąc żałośnie.
- AAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! – pełen bólu i bezradności wrzask rozdzierał im bębenki.

- On… należy już do nich. – Szlochając, mówiła Ceres.

On – Kamratov - wciąż krzyczał gdzieś z boku i szarpał się. Wyobraźnia podpowiadała najgorsze wizje, jednocześnie też podsyłając pytania: a może otworzyć ogień w tamtym kierunku? Jednocześnie powstawał kolejny problem – a co jeśli ktoś z reszty drużyny tam stoi? Przecież niczego nie widzieli.

- Idziemy, szybko! Chodźcie za mną. Oni teraz… dadzą nam spokój. Tylko nie patrzcie… nie patrzcie… - Płakała dziewczynka.

Co takiego widziały jej dziecięce oczy? W miarę jak oddział się przemieszczał, głos Kamratova słabł, cichnąc w końcu zupełnie, a jedyne dźwięki, jakie słyszeli wędrowcy, to ich własne oddechy, kroki i… obrzydliwe mlaskanie za plecami. Ciarki przechodziły po plecach na ten dźwięk, który w jakimś sensie był nawet bardziej upiorny niż wcześniejsze krzyki Rosjanina. Ceres chlipała cały czas, lecz mimo to ciągle prowadziła ich swoim głosem.

Jeszcze kawałek… jeszcze trochę… nie odsłaniajcie oczu… już blisko…

- Już. – Powiedziała w końcu dziewczynka.
Wciąż brodzili po kolana w ścieku, jednak powietrze tutaj było bardziej rześkie, a gdzieś przed nimi w sklepieniu widniały pęknięcia, przez które dostawało się nieco naturalnego światła. To była miła odmiana. W dodatku niedaleko znajdował się samotny wagon pasażerski – przerdzewiały i zdewastowany, ale jednak znajdujący się powyżej poziomu wody, w której podróżnicy brodzili.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/57/c0/28/57c02854131d159b780e88728c400dab.jpg[/MEDIA]

I tylko ciemność za plecami przypominała o zgrozie, jaką dopiero co przeżyli. Oraz o stracie towarzysza.

- Tam możemy odpocząć… - Ceres wskazała pobliski wagon, a jej zapuchnięte i szkliste oczy mówiły: „Proszę, odpocznijmy”.


 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 26-05-2021 o 19:39.
Mira jest offline  
Stary 28-05-2021, 11:25   #16
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wright zdjęła chustę, którą osłoniła swoje oczy i przez chwilę starała się uspokoić oddech.

~ Co to było do cholery! ~Ta myśl krążyła po jej głowie i przebijałą sięprzez wszystkie inne. Stracili go… stracili Marudę, a toż dopiero co wyszli z Edenu. Cały czas nie wypuszczała pistoletu z ręki. Pamiętała tamte macki.. Wystrzały, które nigdy nie miały miejsca. Jej wzrok powędrował w kierunku dziewczynki.

Najchętniej odeszłaby jak najdalej. Zostawiła to cholerstwo za sobą, wiedziała jednak że pośpiech nie pomaga. Byli zmęczeni. Sama czuła, że więcej uwagi musi poświęcać dłoni zaciskającej się na spluwie, do tego gdyby musieli jeszcze nieść Ceres…

- Tak… odpocznijmy. - Powiedziała w końcu. - Ziggie ubezpieczaj mnie, sprawdzimy czy ten wagon do czegoś się nadaje.

Mówiąc to odbezpieczyła broń i ostrożnym krokiem ruszyła w stronę potencjalnego schronienia.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-05-2021, 12:51   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Drzwi wagoniku stały otworem ewidentnie już od dawna, jednak w środku nie było żadnej żywej istoty. Poobdrapywane i powyginane ściany pokrywała rdza... Mimo to wnętrze nęciło – w środku wszak było spokojnie i sucho. Kilka powyginanych ławek nadawało się jeszcze do użytku, przy odrobinie umiejętności akrobatycznych można było się na nich położyć.

Jess przeszła na koniec wagonu i z powrotem. Nie znalazła niczego poza stertą śmieci, która mogła służyć jakiemuś stworzeniu za gniazdo. Na szczęście gruba warstwa kurzu wskazywała na to, że lokator już dawno się wyprowadził.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 28-05-2021 o 12:53.
Mira jest offline  
Stary 30-05-2021, 08:57   #18
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Zack ciężko łapał oddech jakby właśnie przebiegł maraton. Ile czasu trwała ta podróż z zasłoniętymi oczami? Minuty? Godziny? Nie miał pojęcia. Wiedział że doświadczenie zostanie z nim do końca zapewne niezbyt długiego już życia. Zdjęta z twarzy opaska była tak nasączona łzami i potem, że mógłby ją wykręcać. Zmiął ją i wyrzucił daleko od siebie.

Maruda nie żył. A przed śmiercią prosił go o pomoc. To nie był Dusty, a Rusek szedł na sznurku tuż za nim, więc któż inny.

Bracie!

- Tam możemy odpocząć… - głos dziewczynki sprowadził go do tu-i-teraz.

- Tak… odpocznijmy. - Głos Jess Wright - Ziggie ubezpieczaj mnie, sprawdzimy czy ten wagon do czegoś się nadaje.

Chłopak skinął głową, zdjął z ramienia broń i ruszył za Jess, z wprawą wypatrując wszystkiego co mogłoby tu wyskoczyć jej na plecy. Światło latarki zamocowanej w okolicach lufy raz czy dwa wyłoniło z ciemności groźny kształt, jednak za każdym razem okazywała się to groźnie nastroszona kupa śmieci i złomu.

Braaaacie!

Porozumiewawcza wymiana spojrzeń z przełożoną. Skinięcie głowy. Było bezpiecznie. Do tego sucho. W obecnych okolicznościach ten wagonik był jak pięciogwiazdkowy hotel.

Ziggi z niekłamaną ulgą zrzucił ciężki plecak na jedno z siedzeń "rezerwując" sobie miejsce jak dzieciak na kolonijnym wypadzie nad morze.

Braaaa..

Zamknij się, Dusty

Ojjj, jaki drażliwy. Sumienie gryzie, bracie?

Przestań mnie tak nazywać. Nieśmieszne. Zginął człowiek.

Gówno mogłeś poradzić. Był potwór. Ty przeżyłeś, gościowi się nie udało. Wojna. Shit happens.


Ziggi przez dłuższą chwilę bezmyślnie wpatrywał się w plecak. W końcu westchnął

- Pewnie masz rację. - wymamrotał na głos sam do siebie i wyszedł na zewnątrz. Przed chwilą zasłużonego odpoczynku postanowił jeszcze przyjrzeć się najbliższemu korytarzowi wokół wagonu w poszukiwaniu jakichś oznaczeń, a potem chwilę postudiować mapę w nadziei ponownego namierzenia gdzie właściwie się znaleźli.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 30-05-2021 o 09:01.
Gryf jest offline  
Stary 31-05-2021, 21:12   #19
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Oczywistość zmieszała się z absurdem. W okrutnym tańcu śmierci, do rytmu niepojętego przy akompaniamencie tajemnicy umysłu której ludzkości być może nie dane będzie poznać. Ginęli. To było wiadome już od dawna. Toczyli wojnę, której żaden dowódca nie rokował zwycięsko. Niedawna bitwa o Eden, a teraz kolejna – Maruda.

Xavras czuł się i wyglądał jednako. Jak bokser zamroczony walką. Oniemiały, lekko otępiały. Czuł zapach strachu, krwi, wydzielin. Zapach, od którego robiło mu się niedobrze. Obrazy w koło mijały, drgały, poruszały się na orbicie jego umysłu do której mniej lub bardziej świadomie nie docierał. Jednocześnie czuł dziwny spokój. Jakby to co się wydarzyło było konieczne i oczywiste. Nieuniknione? Zwyczajne? Błahe? Wszak umierali jako rasa, czym więc mogła być śmierć pojedynczej osoby?

Zwymiotował.

… Xavras Ty też – to głos Wright. Brzmienie własnego imienia przywróciło stan świadomości – Za dwie godziny was obudzimy

Przytaknął porozumiewawczo. Wciąż pozostawał na zewnątrz. Jakby nie gotów, aby wejść. W koło panowała cisza i spokój. Groteskowy i śmiertelny spokój. Xavras zerknął do środka wagonu. Kim byli ci ludzie? Jego znajomość zwyczajów wojskowych była najwyżej pobieżna. Ale brak dyscypliny, porządku i celu raził. Czy to jednak miało jakieś większe znaczenie? Czy cokolwiek miało znaczenie? Jeśli mieli przetrwać to niesieni jakimś kosmicznym szczęściem lub niepojętym ciągiem zdarzeń, wymykającym się zwykłej logice dwuwartościowej. Przypomniał się ojciec, który lubił przy śniadaniu zabawiać się rozmową, w której budował piramidy probabilistyczne. Wniosek zawsze ten sam: jedyne na co mamy wpływ to kamyczek rzucony w toń rwącej rzeki. Czy więc tym właśnie była Ceres? A może on sam? Lub coś zawieszonego w powietrzu. Coś pomiędzy.
Wyciągnął papierosa. Nie palił. I dlatego tym bardziej doceniał nikotynowy haj. Odłożył plecak i trzymając broń w pogotowiu (tak jak widział na [i]’Alfa Tau!”[//i] albo ”Bitwa El Alamein’) postąpił parę kroków w boczną odnogę. Czy tam też czaiło się podobne zło jak to które pochwyciło Marudę? A może Ceres nie dopuściła by do tego? Rozbawiła go myśl jak wszyscy ocalali z Edenu łaknęli opieki. W jakiś przewrotny sposób zaczynał ich lubić.

Zaciągnął się papierosem i postąpił dalej.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 01-06-2021, 07:35   #20
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po tym, jak Jessica dała znać, iż w wagoniku "czysto", Siostra Isabelle pomogła tam wejść Ceres. W środku z kolei…
- Usiądź gdzieś, odpocznij - Włoszka wysiliła się na miły uśmiech do dziecka, i ściągnęła swój plecak. Przez chwilę w nim czegoś szukała, i w końcu wyciągnęła manierkę i mały pakunek.
- Napij się wody, zjedz coś słonko. Choćby i ciastka. Są dobre. Odpędzą złe myśli - Powiedziała, podając rzeczy Ceres. Następnie cofnęła się w tył wagonu, skąd przyszli, po czym spoglądała w kierunku miejsca, gdzie stracili towarzysza. Palce jej obu dłoni powoli przesuwały się po różańcu, a Zakonnica modliła się za duszę zabitego.
Ceres, która dotychczas posłusznie spełniała jej polecenia (szczególnie to by zjeść coś słodkiego), teraz podeszła do zakonnicy i spojrzała na nią z dziecięcą ciekawością.
- Co robisz? - zapytała wprost.
- Hmm… - Siostra Isabelle zamyśliła się na chwilę, zastanawiając jak wyjaśnić cokolwiek dziecku, nie mającemu absolutnie żadnego pojęcia na temat wiary. Uśmiechnęła się ciepło, patrząc na moment na Ceres.
- Mam nadzieję, że Kamratov zazna już wiecznego spokoju, czego mu właśnie życzę - Powiedziała po chwili.
Ceres mlasnęła jakby dosłownie smakowała sens słów zakonnicy, po czym powiedziała cicho:
- Też mam nadzieję, że już go nie boli. Bo potem... przestaje boleć, prawda?
- Tak. Przestaje… - Odparła Siostra Isabelle. Co innego w końcu miała dziecku odpowiedzieć.
- A jak ty się czujesz? - Zmieniła temat - Może usiądź, odsapnij, pewnie nogi bolą… długo tu nie posiedzimy, trzeba za chwilę iść dalej.
Ceres patrzyła chwilę na kobiete tymi swoimi przenikliwymi, jasnymi oczami, które wydawały się zbyt stare do jej małej twarzyczki, po czym skinęła głową i grzecznie poszła usiąść na jednej z ławek.

Zakonnica z kolei odmówiła cicho jeszcze jedną modlitwę, po czym i ona usiadła na jednej z ławek. Również coś małego zjadła, i napiła się wody. Spojrzała po reszcie towarzystwa… Peterson wychodził z wagonu. Chyba szedł pokręcić się wokół niego. Oby na siebie uważał.
- Jak długo tu odpoczywamy? - Siostra Isabelle spytała Wright, zerkając i na Rubię. Rozwiązała swoje buty wojskowe i je ściągnęła, po czym z wyraźnym, cichutkim westchnieniem ulgi, poruszała kilka razy palcami stóp w czarnych skarpetkach.
- Prześpimy się na dwie zmiany. - Wright zdjęła plecak i przeciągnęła się. - Może nie po osiem godzin, ale chyba wszyscy potrzebują drzemki, a nasza szefowa porządnego snu.
- Ummm… spać? - Zdziwiła się Zakonnica - Myślałam, że jedynie krótki odpoczynek, godzina, najdalej dwie, i idziemy dalej?
- Nie wiadomo co będzie dalej i czy będzie okazja na sen. - Amerykanka wzruszyła ramionami. - Cares jest zmęczona już od dłuższej chwili, właśnie straciliśmy człowieka. Zjedzmy coś i odpocznijmy.
- Godzina, dwie. Odpoczniemy, i ruszamy dalej, tak? - Siostra Isabelle spytała ponownie, woląc się upewnić, czy na pewno się rozumieją.
- Sen na dwie zmiany, ze dwie-trzy godziny minimum na zmianę, to mi daje więcej niż godzinę dwie - Ziggie minął zakonnicę w przejściu do wagonu i uwalił się w suchym kącie z plecakiem pod głową, rozkładając przed sobą mapę. - Jess decyduje, ale na moje nikomu nie pomożemy, jak zaczniemy mieć zwidy ze zmęczenia. Między nami a miastem jest teraz gruzowisko i to... plugastwo, nic nam nie będzie. Jak siostrę nosi, może wziąć pierwszą wartę.
- Siostro… wszystkim przyda się odpoczynek. Ja myślałam nawet o 4 godzinach jeśli będzie trzeba. - Jess wskazała na dziewczynkę. - Ale to nie ja tu dowodzę lecz ona.
Ostatnie słowa wypowiedziała ciszej. Ceres spała, zwinąwszy się w pozycji embrionalnej na jednej z ławek.
- Po prostu się chciałam upewnić, ile tu posiedzimy. Uważam, że 8 godzin to stanowczo za dużo, ot tyle. I nie, nie nosi mnie… - Zakonnica spojrzała na Petersona i cierpko się uśmiechnęła.
- To niech się siostra teraz prześpi, Xavras ty też. - Jess zabrała się za wydobywanie prowiantu by coś przygotować. - Za dwie godziny was obudzimy. - Dodała po chwili szeptem.
Zakonnica posłała Wright niedbały pseudo-salut, jako mały żarcik, po czym wygrzebała z własnego plecaka koc, i okryła nim delikatnie śpiącą już Ceres. Następnie sama rozsiadła się wygodnie na jednej z ławek, rządek dalej od dziewczynki. Isabelle nogi miała wyprostowane, a plecami była oparta o ściankę wagoniku, po czym zamknęła oczy, kładąc dłonie na podołku. Butów nie zakładała.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172