Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-06-2021, 08:14   #31
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
post we współpracy z MG i Buką

- Będzie dobrze, mała. Nie bój żaby. - Głupawy uśmiech spłynał z twarzy Petersona, jednak adrenalinowy rausz nadal dudnił w uszach, a ruch Ceres w jakiś niezrozumiały dla niego sposób dodał odwagi. Kątem oka obserwował co się dzieje z zakonnicą i granatem, jednak większość jego uwagi i lufa karabinu nadal były skierowane w wylot otworu w suficie. Starał się zasłaniać dziewczynkę ciałem.

- "Wiedziałam" - Przemknęło Siostrze Isabelle przez głowę, gdy zrobił się raban - "Strzeżonego Pan Bóg strzeże…"

Nieprzytomna Wright na niej zaległa, i w sumie, w innych okolicznościach, w innej sytuacji, Zakonnica nie miałaby zbyt wiele przeciw… tylko ten lipny granat. Po tym jak się przewróciła, sprzączka z cichym brzdękiem odskoczyła, wyślizgując się spod jej palców, i teraz nie było już sensu czegokolwiek z zawleczką… szybko odrzuciła granat w bok, gdzieś po prostu w wodę, z wciąż zalegającą na niej kobietą.

Wybuch granatu wzburzył wodę i zachwiał małą wysepką rozbitków, ochlapując przy tym wszystkich. Ale wciąż stali na dachu wagonika. I wciąż mieli problem z tymi na górze.

- Ruchy, zaraz was zaleje! - krzyknął koleś z góry, potrząsając uprzężą.
- Sam się ruchaj… - Warknęła bardzo cicho pod nosem Zakonnica, spychając delikatnie z siebie drugą kobietę.

Peterson wycofał się z bezpośredniego pola rażenia otworu, prowadząc ze sobą Ceres.

- Dobra ekipa. Dwieście, maks trzysta metrów dalej w tamtą stronę powinna być stacja metra. - Ziggie wskazał kierunek z którego płynęła woda. Mówił szybko, ale w sposób opanowany, głośność dopasowując tak, by na górze go nie słyszeli. Sam się zdziwił z jaką pewnością słowa opuszczały jego usta. - Po mojemu to nasza najlepsza szansa. Mamy dziecko, ranną i toboły. To problem, ale do ogarnięcia. Powinniśmy płynąć wzdłuż ściany, trzymając się konstrukcji...i możliwie jeszcze czegoś.

Gdy mówił jego wzrok już błądził pośród kształtów płynących w wodzie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby się przydać jako prowizoryczny ponton. Ręka niemal nieświadomym gestem sięgnęła do jednej z torebek przy pasku, wydobyła z niej i wcisnęła do ust niewielką pastylkę.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 23-06-2021, 15:53   #32
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Xavras spojrzał uważnie na Ziggiego. Zdawał się wahać. Nie miał przekonania co do jego słów. Szalejąca kipiel przybierała. Rwący nurt był bliski porwania autobusu. Gdzie tu szukać nadziei na przeżycie i pokonanie niemal trzystu metrów? Zadanie zdawało się niewykonalne. A przynajmniej spojrzenie Xavrasa to sugerowało.
-To bardzo, ale to bardzo głupi pomysł. Myślę że więcej szansy mamy u góry. - wskazał palcem.
Spojrzał jeszcze pytająco na Ceres. Po czym poprawił plecak, mocniej naciągnął hełm i zaczął analizować toń wody kipiącej w koło szukając najmniej szalonego pomysłu na realizację planu Ziggiego.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 23-06-2021, 17:19   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ziggie już był gotowy rzucić się do wody, aby przyciągnąć kawałek drewnianej konstrukcji, która mogłaby służyć za tratwę dla Ceres i nieprzytomnej Jess. Jednak nad ich głowami coś zazgrzytało.
Choć trudno było patrzeć pod światło, wprawione oko technika uchwyciło mechaniczne ramię oraz przytwierdzony do niego zwitek materiału. Chcieli na nich zrzucić sieć! Nie było więc czasu na przygotowanie akcji z tratwą.

- Chcą nas złapać, wszyscy do wody! – krzyknął Zack, jednocześnie kucając i pokazując Ceres, żeby złapała go za szyję i przylgnęła do jego pleców.

Dziewczynka jak zwykle posłusznie dostosowała się, choć z jej oczu wyzierał strach. To dziecko miało niesamowite pokłady samokontroli.

Nie było czasu na dyskusje. Siostra Isabelle przeżegnała się i również połknęła porcję Synthu, po czym wskoczyła do wody. Prąd był silny, jednak tabletka działała błyskawicznie, dodając kobiecie witalności. Zakonnica spojrzała za siebie na nieprzytomną Wright. Jakby nie patrzeć komandoska ocaliła ją. Teraz więc role się odwrócą. Choć każda sekunda zdawała się na miarę złota, Isabelle chwyciła ramiona towarzyszki i oplotła nimi swoją szyję, związując dłonie Jess chustką, którą ta miała na szyi.

- Czekajcie, to nie… - Rubbia nie skończył mówić, bowiem mechaniczne ramie zrzuciło siatkę prosto na niego.

W chwili, gdy połyskująca metalicznie sieć dotknęła ciała Włocha, zaczęło ono drgać kompulsywnie. A zatem kolejna, elektryczna zabawka. Czyżby „ekipa ratunkowa” nie obawiała się mutantów? Pytanie to musiało zostać pozbawione odpowiedzi.

Ziggie i Isabelle nie byli w stanie pomóc Rubbie ani nawet zabrać plecaków, oboje byli obciążeni i tylko dzięki Synthowi potrafili jako tako utrzymać się na powierzchni spienionej wody, której – na szczęście – chyba przestało przybywać.

Młody technik początkowo miał problem z płynięciem i dbaniem o to, by zarówno on jak i Ceres mogli zaczerpnąć czasem powietrza. Na szczęście do przodu wypłynęła Isabelle, która wykazała się wyjątkowo sprytną techniką pływacką, jakby miała doświadczenie w ratowaniu topielców. Naśladując jej ruchy Ziggie niezgrabnie, acz skutecznie płynął za zakonnicą w ciemny korytarz. Oby stara stacja faktycznie tam była...

Nie mieli teraz ani światła, ani sprzętu, a większość broni została zalana. Ich sytuacja wydawała się naprawdę krytyczna. A jednak w tym morzu nieszczęścia pojawiła się banieczka nadziei – kamienne schody na horyzoncie, które zapewne były wyjściem ze stacji metra na powierzchnię. Co więcej, z góry widzieli przebłyski światła. Tylko czy odważą się wyjść z tunelu tak blisko nieznajomej ekipy? Dzieliło ich wszak jakieś 200-300 metrów.
No i co z Rubbią, czy mieli zostawić go samego sobie?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 26-06-2021, 22:56   #34
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
post zbiorowy

Siostra Isabelle dokonała czegoś niezwykłego… z małą pomocą "dopalacza" tabletkowego. Wyczyn jednak i tak był imponujący, płynęła obładowana bronią, holując ze sobą kolejną dorosłą osobę, również pełną pukawek… dla niej to była Opatrzność Boska, nic innego.

Dysząc jak parowóz, już na twardej podłodze poza wodą, sprawdziła co z Wright. Czy kobieta oddychała, czy równomiernie, czy może chrapliwie(co by oznaczało nałykanie się wody?). Próbowała również ją ocucić, delikatnym policzkowaniem. Bez skutku. Ta nadal była nieprzytomna.

I wtedy w sumie do Zakonnicy dotarło. Zostawiła plecak, ze wszystkimi w nim rzeczami, zostawiła Biblię… nie...

Ziggie dopadł schodów walcząc z odruchem kaszlenia wodą. Pozwolił by Ceres stanęła na stałym gruncie, ale dał znak żeby na razie nie ruszała się dalej. Buciory, kamizelka taktyczna, uwieszona u boku broń, uwieszone na plecach Dziecko Przeznaczenia... w zasadzie żadna z tych rzeczy szczególnie nie ułatwiała pływania, to było najdłuższe pieprzone 200m jakie przebył w życiu. Przez chwilę po prostu łapał oddech.

-Ceres, wiesz co to za ludzie?

Dziewczynka, która opadła na schody i dyszała ciężko plując od czasu do czasu, miała jedynie tyle sił, by pokręcić przecząco głową.

Mokra zakonnica spojrzała na Ziggiego i Ceres. Minimalnie się uśmiechnęła, widząc, że są cali, zaraz jednak ogarnął ją niepokój. Gdzie Rubia, co z nim. Czyżby stracili kolejną osobę?? Nie, tylko nie to… zerknęła na ewentualne wyjście w górę, potem znowu na zalane wodą miejsce, skąd uciekli.
- Ja po niego wracam - Szepnęła do Ziggiego, wyciągając wojskowy nóż. Broń palną miała zalaną, nie można było więc na niej całkowicie polegać…

Ziggie wylał wodę z lufy FN90tki. Podążył za wzrokiem Isabelle kolejno w stronę z której przypłynęli i w górę.
- Zgoda, tylko nie wiem co możemy zdziałać nożami przeciw ludziom strzelającym z góry otworu. Jak wyjdziemy górą mamy szansę ich zaskoczyć, możliwe że będą zajęci wyciąganiem Xaviego, albo w trakcie złażenia w dół.

- Sugerujesz, żeby ich zajść od boku? - Isabelle spojrzała w kierunku na powierzchnię - To też ryzykowne… nie wiemy ilu, nie wiemy gdzie… pistolet może nie wystrzelić. Ale w sumie, i jedno rozwiązanie, i drugie, niesie za sobą wielkie ryzyko. Dodatkowo, co zrobimy na czas "zachodzenia" wroga z Ceres i Wright? Zostawić je na chwilę bez opieki? Ech… sama już nie wiem. Daj męską decyzję! - Dodała z minimalnym uśmiechem.

- Ja.. - Na ostatnią uwagę chłopak po dziecięcemu się speszył, spuszczając wzrok. Przez jeden groteskowy ułamek sekundy niemal przypominał Ceres. Zebrał się w sobie, spojrzał poważnie najpierw na Isabelle, potem na schody. - Chodźmy górą. Szybki zwiad, szybki kontratak. Jeśli stacja na górze jest czysta, Ceres może się ukryć tam, po Wright wrócimy.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 30-06-2021, 17:44   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Sistra Isabelle i Zack
Gotowi na wszystko, napięci do granic możliwości, Ziggi i zakonnica wspięli się po schodach na górę. Powoli weszli do na wpół zawalonego budynku, który kiedyś najpewniej był niewielkim dworcem z kasami biletowymi i poczekalnią. Z jakiegoś powodu dwie ściany budynku zostały zburzone, w wyniku czego runął dach. Wszechobecna, pokruszona dachówka utrudniała poruszanie, lecz nie czyniła go niemożliwym. Tylko ciężko to było robić bezszelestnie. Stali więc przygarbieni za jakimś kawałem betonu i chłonęli atmosferę otoczenia. Znajdowali się w jakimś miasteczku albo peryferyjnej dzielnicy większego miasta, na co wskazywała niezbyt wysoka zabudowa… czy raczej to, co z niej zostało. Raz za razem wciągali w płuca świeże (tak im się przynajmniej wydawało) powietrze, jakże odmienne od zatęchłego smrodu tuneli.

Każdy krok generował charakterystyczne chrupanie, trzaskanie i ocieranie o siebie dziesiątek tysięcy odłamków płytek dachowych. To zdecydowanie utrudniało rekonesans. Isabelle i Zack wiedzieli jednak w którym kierunku i mniej więcej w jakiej odległości znajdowała się samozwańcza ekipa ratunkowa. Problem polegał na tym, że ze swojej perspektywy nie widzieli niczego podejrzanego. Wokół panował lekki półmrok zapadającego wieczora, natomiast nigdzie nie dało się wypatrzeć żadnej łuny światła, a przecież pamiętali, że obcy używali lamp oraz innych urządzeń elektrycznych. Nie słyszeli też żadnych rozmów. Już odjechali? Z Rubbią czy bez? Jak to możliwe? Wypadało podejść bliżej, jednak czy odważą się spowodować aż tyle hałasu?

Jessica
Pierwsze, co do Jess dotarło, to fakt, że jej płuca rozsadza ból, bo są pełne wody i że BARDZO chce się jej pozbyć. Próbowała podnieść się, lecz osłabione po paraliżu ciało wciąż odmawiało posłuszeństwa. Na szczęście ktoś był koło niej i pomógł jej przekrzywić głowę, aby mogła wykaszleć breję, jaka wlała się do ust w trakcie szalonego pokazu pływackiego Siostry Isabelle. Powoli wspomnienia wracały do Wright. Gdzie była? Co się stało? Pamiętała ciemność, ale też miała przebłyski, jak ktoś ją szarpał, zawiązał jej ręce i… CO Z CERES?!
Kobieta otworzyła gwałtownie oczy, co chyba nieco wystraszyło dziewczynkę, która siedziała obok, bo aż podskoczyła.
- Proszę pani?
Jess czuła, że jej szare komórki wracają do pracy po nagłym resecie. Tak, to Ceres przekrzywiła jej głowę, aby mogła pozbyć się wody z płuc. I to ona dbała o kobietę zanim komandoska nie odzyskała przytomności. Na ile pozwalały powracające do sprawności mięśnie, Wright rozejrzała się. Obie znajdowały się na kamiennych schodach. Wokół panował półmrok, a jedyne źródło światła pochodziło z góry – naturalne światło przesączało się pomiędzy jakimś zwaliskiem betonu, cegieł i cegłówek. Wokół wciąż falowała ciemna woda, ale już nie tak narwista, jak ją zapamiętała Jess. Najwyraźniej jej poziom wreszcie się ustabilizował. Kobieta i dziewczynka były same.
- Poszli na górę. Pani w sukience i ten młody pan. Szukają drugiego pana. – Przedstawiła sytuację Ceres.

Xavras
Rubbię wciągnięto przez otwór jakby był złowioną rybą, równie brutalnie rzucając na ziemię obok otworu. Ciało mężczyzny było sparaliżowane, lecz umysł powoli odzyskiwał jasność - na tyle przynajmniej, że mężczyzna był w stanie rozumieć głosy wokół siebie.
- Kurwa! To on?
- No…
- Przejebane.
- A tamci zwiali?
- Na to wygląda.
- Marco się wkurwi. Nie możemy wrócić bez siksy.
- No nie możemy.
- Myślisz, że tamci będą chcieli go odbić?
- Kto wie…
- Schowajcie go w lodziarni. Niedługo powinien się budzić, to z nim pogadamy.
- Jasne, a co z Grabarzem?
- Niech trzyma osłonę.
- Ok, ale wiesz, że się męczy?
- Jak mu Marco wypruje flaki, to już nigdy nie będzie czuł się zmęczony. I ty też.
- Dobra, dobra. Idę. Micha, bierz go.
Po tej rozmowie 3 lub 4 osób, Xavras poczuł szarpnięcie. Ktoś o posturze niedźwiedzia zaczął go ciągnąć po ziemi, po czym został wrzucony bezceremonialnie do ciemnego, metalowego kontenera. Kiedy drzwiczki za nim zostały zamknięte, zapadła całkowita ciemność.

 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 30-06-2021 o 18:10.
Mira jest offline  
Stary 09-07-2021, 15:45   #36
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Pierwsza myśl Ziggiego po opuszczeniu podziemnych odmętów była równie naiwna co absurdalna.

Słodki Jezu Na Patyku, nadal jesteśmy w mieście..

Choć wydawało się mu, że w ciemnościach spędzili całe dni, tygodnie, może nawet miesiące, tak naprawdę nie szli chyba dłużej niż dobę. W dodatku korzystając z cholernych tuneli metra i opuszczali je na jednej z jego stacji. Czego właściwie się spodziewał? dżungli? pustyni? Stacji SpaceX?
Byli na cholernych przedmieściach, w innych czasach całą trasę zrobiliby metrem w 5 minut.

Ale to już nie są inne czasy.

Świat poszedł naprzód.


Chrrrup.. chrrrup...Trzask.

Pieprzone dachówki, nie będą się mogli ukrywać długo. Ogarnął wzrokiem okolicę namierzając punkt w którym prawdopodobnie byli napastnicy. Gówno zobaczył, gówno usłyszał.

Nie wydawało mu się by mieli czas odjechać. To że nie widać było świateł i nie było słychać dźwięków mógł znaczyć tyle, że nie byli amatorami ani idiotami. Latarki punktowe skierowane w dół, dyscyplina. Tyle.

Chrrrrup.

Kurwa...

Nie mieli dużo czasu. Ziggie krótkim gestem na migi przekazał Isabelle "rozdzielmy się" i nie czekając na jej reakcję zaczął pomału, po łuku okrążać domniemaną lokalizację przeciwnika z lewej strony, jednocześnie skracając do niej dystans. Starał się przy tym w miarę możliwości wyszukiwać osłon.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 12-07-2021, 07:19   #37
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Jess spojrzała na dziewczynkę nieprzytomnym wzrokiem. Chwilę wpatrywała się w nią i już chciała coś powiedzieć ale… z jej ust trysnęła kolejna porcja wody. Zakrztusiła się odkaszlując jeszcze trochę nim ponownie spojrzała na Ceres.
- Gdzie… re...reszta...co.. co się stało. - Mówiła z trudem, nadal czując w ciele potworny ból.
- Poszli na górę - dziewczynka wskazała podbródkiem szczyt schodów, po czym dodała - Pan ze śmiesznym akcentem został złapany. Chyba... chcą go uratować.
- Ja.. jak to złapany? - Jess spróbowała usiąść na podłodze co zaowocowało kolejnym kaszlnięciem i kolejną porcją wody. - Przez kogo? - Rozejrzała się w poszukiwaniu swoich rzeczy i broni. Brakowało plecaka i karabinu. Została jej tylko broń krótka i to, co nosiła przy sobie.
- Przez obcych z góry. - Odpowiedziała dziewczynka, przyglądając się komandosce.
- A.. a rzeczy? - Jess sprawdziła broń ciekawa w jakim ta jest stanie. Obawiała się że we wszystkim było tyle wody co w jej płucach.
- Zostały.
Jess dłuższą chwilę wpatrywała się w małą dziewczynkę. Miała wiele pytań jednak mogły one poczekać. Gdzieś tam był członek ich grupy, który został porwany i który wymagał pomocy.
- To… chyba musimy go uratować, czy też masz inne rozkazy? - Spytała nie odrywając wzroku od małej.
- Jaaa.. - Ceres zastanowiła się, po czym zrobiła “dorosłą” minę i rzekła - Myślę tak, jak ty.
Wright podniosła się z trudem z ziemi co zaowocowało kolejnym nieprzyjemnym kaszlnięciem. Dopiero gdy otarła usta wyciągnęła dłoń do dziewczynki.
- Chodźmy… może uda nam się mu jakoś pomóc.
Ceres zawahała się, lecz po chwili skinęła głową i posłusznie podała kobiecie swoją małą rączkę.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-07-2021, 10:56   #38
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Wszystko dobiegało jak z za zasłony. Xavras czuł uderzenia i wstrząsy. A jednocześnie nic nie czuł. Mózg rejestrował zdarzenia, ale ciało nie odpowiadało. Czuł metaliczny posmak w ustach. Odruchowo spróbował splunąć. Nadaremnie.

Zaśmiał się. Gdyby ktoś jemu się przyglądał w tej chwili z pewnością miałby problem aby zinterpretować zachowanie. Padaczka? Wstrząs? Więc mniej fizycznie, Xavras śmiał się szczerze poruszony. Przypomniał mu się eksperyment w jakim uczestniczył jako nastolatek. Rubbia senior badał kierowaną elektrostymulację mózgu jako metodę do rozwijania umiejętności kognitywnych. Pewnego dnia zabrakło “ochotników z urzędu” więc Profesor zaprzągł do eksperymentów swojego asystenta oraz syna. Efekt był podobny. Odrętwienie i bezwład własnego ciała. Ach, jak dawno to było…

Czucie pozwoli zaczynało wracać. W ciemności kontenera czas płynął jakby inaczej. Xavras przewrócił się na plecy po czym uderzył z całej siły w drzwi. Ni licząc na ich wyłamanie. Co najwyżej chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Huk rozniósł się wokół. Z Zewnątrz słychać było jakieś głosy, lecz zbyt przytłumione przez otaczający metal, bo rozróżnić słowa.
- Dobra. Wystarczy. Musimy pogadać. - Nikt nie zareagował.

Xavras przez chwilę milczał. Nasłuchiwał. Czekał. Nic. Na to dał upust swojej włoskiej naturze i zaczął tylko mocniej kopać w ścianę oraz krzyczeć we wszystkich językach świata.

Ktoś zaśmiał się, ktoś inny walnął w metalowy bok samochodu. Nijak jednak nie sprowokowało to ekipę do nawiązania kontaktu z więźniem.

- Co za banda pierdolonych idiotów. Takich to rodzona matka powinna w beczce z gównem utopić i dostać za to nagrodę! Kurwa! - Xavras zamilkł. Zły aż się popluł z irytacji. - Mam dla was wiadomość od Marco idioci. Otwierać!
Znów śmiechy. I znów nic one nie przyniosły. Po chwili Włoch uświadomił sobie, że skoro on nie był w stanie rozróżnić słów tych na zewnątrz, to prawdopodobnie oni też nie byli w stanie zrozumieć jego. Musiał pogłówkować…

Zmienił strategię. Namacał kawałek płaskiej powierzchni i zastukał. Raz, drugi, trzeci. Przerwa. Szybciej. Wolniej. Miał nadzieję że znają alfabet Morse’a. I odczytają wiadomość: M-A-R-C-O-W-I-A-D-O-M-O-Ś-Ć.

Nikt nie zareagował, choć śmiechy ucichły. Ktoś rozmawiał z kimś, a potem było już całkiem cicho. Gdy Xavras zaczął zastanawiać się nad nową strategią, drzwi do chłodni otworzyły się. Stanął w nich chudy, cały zakolczykowany punk.

- Japierdolekurwamać nie mów mi, że ze wszystkich naiwniaków trafiliśmy na niego?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 26-07-2021, 09:00   #39
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nigdzie nie było widać napastników. Ziggie i Isabelle rozdzielili się, by poszukać jakichś ich śladów – ostrożnie pod osłoną ruin każde z nich przekradało się, starając się nie narobić przy tym hałasu. Stanowiło to prawdziwe wyzwanie i wymagało nie tylko umiejętności, ale także szczęścia. Tego ostatniego zabrakło.

Nagle jakby kurtyna (czy raczej wielka peleryna niewidka) opadła, ukazując dwa opancerzone wozy i około sześciu postaci w pełnej gotowości do ataku. Więc to tak unikali mutantów – przebiegło przez myśl Zakonnicy, która akurat stała na otwartej przestrzeni w połowie drogi między resztkami ściany a przewróconą budą z obdrapanym napisem „Hot Dogs”. Broń z 4 karabinów została wycelowana w Isabelle i Zacka. Ten drugi miał osłonę z przewróconej budki telefonicznej, jednak Włoszka musiała liczyć na swój refleks – rzuciła się w kierunku budy z hot dogami i… została złapana przez tą samą elektryczną sieć, która wcześniej opadła na Xavrosa. Wstrząsy elektryczne powaliły jej ciało. Świadomość odpłynęła w słodki, pozbawiony bólu niebyt.

Tymczasem Zack kurczowo trzymał w ręku broń. Był w pułapce. Wyjście samemu na połowę pułku może miałoby miejsce w filmie akcji z lat 90’tych, ale w rzeczywistości było opcją samobójczą. Jednocześnie młody technik doskonale wiedział, że nie ma innej opcji, by samemu poradzić sobie z napastnikami, czy choćby im uciec. I wtedy pojawiła się odsiecz.

Jessica połowę życia była szkolona do zachowania się w podobnych sytuacjach. Rozejrzała się więc szybko i zorientowała w sytuacji. Isabelle na ten moment była stracona, ale Ziggie… jego mogła ocalić. Musiała jednak zaufać Ceres, bo nie była w stanie troszczyć się o nią i przeprowadzać akcji. Wskazała dziewczynce miejsce, gdzie się spotkają, przekazując niewielki plecak z resztkami sprzętu, który im został. Mała skinęła głową – opanowana i cicha jak zawsze. Jej oczy błyszczały, lecz nie było w nich paniki. Wright czuła, że może jej zaufać. Poklepała dziewczynkę pokrzepiająco po ramieniu, po czym rzuciła się biegiem w kierunku Petersona. W ręku miała już odbezpieczony granat dymny. Rzuciła go przed napastników, zanim ci zdążyli wycelować w kobietę.

Dym zasnuł wszystko i teraz to Edeńczycy byli niewidoczni. Jess nie próżnowała – podbiegła do Zacka i chwyciła go za rękę, po czym pociągnęła za sobą w stronę ruin miasteczka. Technik nie protestował, starał się biec jak najszybciej nie dbając o hałas. Za sobą słyszeli pokrzykiwania i wystrzały, jednak nie zatrzymywali się ani na moment. Wkrótce gruz pod stopami skończył się, a oni wybiegli na pozostałości brukowanej uliczki. Wpadli między budynki. Jeden zakręt, potem drugi. Ziggie już chciał zaprotestować, przypominając sobie o Ceres, wtedy jednak drzwi naczepy półciężarówki przed nimi uchyliły się, ukazując drobną, dziewczęcą twarzyczkę.
Wright i Zack wskoczyli do środka, a Ceres szybko zamknęła drzwiczki szarej paki.
- Pomyślałam, że to lepsze miejsce. – wytłumaczyła się dziewczynka, patrząc uważnie na Jessicę, jakby sprawdzała czy zaraz nie zostanie zrugana.
Mała miała rację, podobnych samochodów w okolicy było kilka, a napastnicy raczej skupią się na budynkach w pierwszej kolejności, zakładając, że Edeńczycy z własnej woli raczej nie zamkną się w pomieszczeniu bez wyjścia. To dawało im nieco czasu, ale czy byli faktycznie bezpieczni? No i pytanie jaką technologią tamci dysponują… Ta cała kurtyna niewidka – to raczej nie był wytwór techniki lecz moc psioniczna – oceniał Peterson.

Tymczasem Jess już lustrowała ich kryjówkę. Zaryglowane od środka drzwi naczepy dawały im kilka sekund przewagi w razie potrzeby. Można było też otworzyć okienko do kabiny kierowcy i spróbować przepełznąć na siedzenie kierowcy. Pytanie co dalej…?

Isabelle i Xavros
Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że Isabelle nie została tak mocno sponiewierana ładunkiem paraliżującym z siatki jak Rubbia, którego doznania spotęgowała w tunelu wszechobecna woda. Zakonnica wybudzała się dość szybko. Miała skrępowane więzami ręce oraz była ciągle podrzucana, jakby ktoś ją niósł. Poza tym jednak było jej całkiem wygodnie. Głowa opierała się o miękką poduszkę… która okazała się być dorodnymi cyckami wielkiej baby. Kobieta, choć całkiem urodziwa, miała wymiary kulturysty / wrestlera (nie mylić z żeńską odmianą) i sama w pojedynkę niosła Zakonnicę na rękach, jak gdyby ta była dzieckiem.

Włoszka chciała się odezwać, lecz usta wciąż były zdrętwiałe. Chciało jej się pić. Po chwili została bezceremonialnie wrzucona na podłogę opancerzonego wozu, który kiedyś mógł być mini-vanem. Za nią do środka wlazła wielka baba i usiadła na jednym z 6 siedzeń (nie licząc tylnej kanapy), zamykając za sobą drzwi.

W środku znajdowały się jeszcze dwie postacie – chudy mężczyzna z zabandażowaną twarzą oraz… Rubbia - cały i zdrowy. Edeńczyk siedział na jednym z foteli – w przeciwieństwie do niej nie był skrępowany.

- Dzięki, Micha – chudzielec zwrócił się do napakowanej kobiety, po czym spojrzał na Zakonnicę.
- Dzień dobry. Kiepsko zaczęliśmy, ale może damy sobie szansę? Jak pani widzi, to już druga sytuacji, gdy mogliśmy po prostu odstrzelić szanownej świętobliwy łeb. To świadczy o chęci porozumienia, czyż nie? Acha, no i ja jestem Igor. – Gdyby nie skrzecząca barwa jego głosu, powitanie mogłoby wypaść całkiem przyjaźnie. Jednak nie brzmiało.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 26-07-2021 o 09:04.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172