[Sesja]Na krańcu życia i śmierci. - SESJA PRZERWANA Dochodziła dwudziesta pierwsza trzydzieści gdy w oddali (bardzo zamglonej dali) pojawiły się dwa cienie. Cienie przeszły przez ulicę Nowego Yorku udając się do metalowego baraku z którego dochodziły pijacki śmiech. Za cieniami szedł człowiek. Miał 23 lata, jednak wyglądał na znacznie bardzij wymęczonego, a nazywał się Max. Podszedł do baraku i przyłożył ucho do ściany. wtem jakaś silna ręka chwyciła go za kołnierz i odciągnęła w boczną aleję, wydając przy tym metaliczne stukanie. Był to robot klasy AAI 46. -To niebespieczne wędrować samotnie.- Z wnętrza robota rozległ sie komputerowy głos. Już we dwóch zakradli się do baraku, gdy ktoś strzelił w robota zielonym promieniem. Max obrócił się. za nim stał Speed Star w gómowej kurtce. -Idziemy.- Rzekł krótko. Ale gdy już mieli wejść do baraku niosąc mecha, z oddali dobiegł ryk, a w następnej chwili na dachach pojawili się Muthanie z karabinami wyborowymi, ustawionymi na ogłuszenie. Max i Speed Star nie mieli szans. Oni i AAI 46 zostali zabrani na Muthański Krążownik Przechwytujący Klasy Repulso. --------------------------------------------------------------------------------------------------------- To w kwesti intra. Sesja zaczyna się kiedy wasi bohaterowie zostaną obudzeni przez RPU 38. Pamiętajcie że jesteście u Muthan. Yankes, ty masz wolną rękę do opisów wnętrza statku. |
RPU 38 - Żyjecie? - Spytałem szturchając człowieka przyprowadzonego przez Muthan. - Widać nie tylko ja miałem pecha znaleźć się w tym miejscu wbrew mej woli. Przynajmniej mam teraz jakieś towarzystwo. Jestem RPU miło was poznać - |
AAI 46 Pająko-podobny robot zaskrzeczał cicho i podniósł się na odnóżach. - Gdybym był biolem, pewnie wszystko by mnie bolało... Jestem AAI 46, dla znajomych Uriel. - na chwilę ucichł, rozglądając się po pomieszczeniu - Cholera, gdzie my jesteśmy? I jak Ty się tu dostałeś? |
Max -Wy zasrań*** jak ku*** tak można łapać ludzi jak się uwolnię to przysięgam wam nogi z du** wam powyrywam wy cinkie produkty wieprzowe- więzień plunął na jednego z strażników, za co dostaje mocny cios w brzuch. A tak ogólnie jestem Max miło cię poznać RPU teraz chyba prowadzą nas do celi albo...- Max przełknął slinę-do ich szefa lub kogoś takiego, oni są straszni kiedyś mnie złapali i wzięli do takiego nadzorcy...to było straszne, godziny smażenie energo- dzidą.- po zobaczeniu twarzy towarzyszów postanowił dodać im otuchy-Ale w końcu im uciekłem co nie? Choć wtedy miałem niezwykłe szczęście mam nazieje, że i tym razem mi dopisze. Krążyli po statku z kilka minut, z każdym krokiem strach się powiększał, to jak podróż w nieznane miał nadzieję, że nie wezmą ich do kamieniołomów. Zatrzymali się przy dużych stalowych drzwiach. Chłopak przypatrzył się jak jeden z Muthańskich strażników kładzie rękę na czytniku, następnie wpisując jakiś kod pozwalający na otwarcie grodzia. Weszli do pomieszczenia... |
Albenius nie do końca wiedział, co ma ze sobą zrobić. Krążownik pod jego dowództwem miał za zadanie ostrzeliwywać Nowy Jork. Kazał podwładnym niszczyć wszystko, co spotkają po drodze, i brać jeńców. Właśnie usłyszał dźwięk charakterystyczny dla wciągania jeńców na pokład. Wszedł do działu celi, i zobaczył nowo schwytanych. Był to najgorszy mix, jaki można było spotkać. Roboty i ludzie w jednej celi. Ale Muthański instynkt podpowiadał mu, że to nie są przeciętni obywatele. Dostrzegł w nich niezwykle potężną wolę walki o planetę. Po chwili cudem uniknął przewrócenia, kiedy jego olbrzymi krążownik został ciężko postrzelony przez Ziemską flotę. Bez wahania wsiadł do samolotu, i odpalił. Ponownie ogarnęło go uczucie, że czegoś zapomniał. Wrócił do celi. Kazał strażnikowi przekazać wyższemu oficerowi, że przejmuje kontrolę nad okrętem do czasu powrotu kapitana. Kiedy strażnik wyszedł, Albenius wypuścił więźniów, i długimi korytarzami poprowadził ich do statku transportowego. Wręczył wszystkim karabiny, a sobie wziął specjalny zestaw. |
Ryan podszedł do Muthanina. Czemu nas uwalniasz? Zapytał i wskoczył do transportowca. |
Max -Hehe to mój wielki fart. A nie mówiłem!- Max wykonał swój taniec zwycięstwa i skoczył w górę. Szeroko się uśmiechnął i wszedł do transportera. -Właśnie czemu nas uwalniasz, nie licząc powodu mojego wielkiego fartu?- powtórzył pytanie Ryayana. Tera czuł się bezpieczny. |
Nie zadawajcie pytań. I tak nie zrozumiecie. Nie zatrzymywał się, poczekał aż wszyscy wejdą na transportowiec, i wystrzelił z nowymi więźniami, z ulgą stwierdzając, że opuściło go uczucie pustki. Przez chwilę leciał pomiędzy płonącymi wierzowcami NYC, po czym opuścił miasto, i wyleciał na dalekie pustkowia stanu New York. Opuścił powoli statek, i wylądował gładko tuż za miastem. |
RPU 38 -Może to szczęście ,może coś innego- Powiedziałem przystosowując swoje czujniki do nowej broni. - Mam nadzieje ,że nasz nowy przyjaciel niema zamiaru nas tutaj zostawić - Spojrzałem się na Muthanina - To było dość niezwyczajne zachowanie jak na jednego z was uwalniać więźniów i jeszcze ich uzbrajać – |
Nie zrozumiesz Muthańskiej mentalności. Nie zadawaj pytań, a dłużej przetrwasz. Macie, załóżcie te obręcze na szyje. Żaden z moich braci was nie rozpozna, oprócz mnie oczywiście. Po czym wręczył reszcie specjalne opaski na szyję, by reszta Muthan nie mogła ich rozpoznać. Albenius podszedł do transportera, wyłączył go, po czym wziął nadajnik, położył na ziemię i rozstrzelał go na kawałki. Ponownie podszedł do transportera, i zabezpieczył go przed kradzieżą. Wracamy do miasta. Miejcie się na baczności. Speed starze. Mam nadzieję, że panujesz chociaż w najmniejszym stopniu nad częścią twoich kolegów. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:04. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0