No i tak minęła podróż do Klamath (jasne? koniec z ogniskiem). Klamath wyglądał na małe miasteczko. Kilka domków na krzyż, osada traperów, droga do kanionu i pastwiska braminów. W "rynku" masta rosły warzywa : znutowane kabaczki i takie tam inne świństwa... to znaczy warzywa. Przy wejściu stał pijaczyna, który zaczepił was. - Hej, nowi. Witamy w Klamath. Nie róbcie kłopotów, a będzie wporządku. Hej, macie może trochę drobnych? Zaschło mi w gardle.- Gapił się na was pytająco i czekał... |
Rozglądam się z ciekawością. „To ma być miasto? To ja już wole moją wioskę....” Podchodzi do nas jakiś pijaczyna. „Co za obdartus. I jeszcze chce wyłudzić od nas te fajne blaszki.” – Zaprowadź nas do przywódcy waszej gromady, to może ci coś damy. |
John "A spieprzaj dziadu..." Co za koleś.. pijus stary.. do roboty by się wziął... turbajegosuka. Rozglądam się wokół, po budynkach.. wygląda który na knajpę, czy na sklep jakiś? Jeśli zauważę coś w tym stylu, to pójdę w jego kierunku. "Hej, Sonia, nie gadaj z tym wsiarzem. chodźmy się lepiej czegoś napić" |
Ruda - Napić? A bardzo chętnie, prowadź. – „Wreszcie chłopak gada do rzeczy.” Popycham go zachęcająco do przodu. – Prowadź mistrzu... tyle, że to ty dziś stawiasz. |
"Chodź śliczna, napijemy się... " mówię, jednocześnie klepiąc ją delikatnie w tyłek. |
- []iŁapy przy sobie. [/i]– spojrzałam na niego groźnie. – To że się zgodziłam pójść z tobą do baru, to nie znaczy, że też do łóżka. – „Kurwa, przy najbliższej okazji zostawiam tą bandę niedorobów.” |
"Fuck..." myślę sobie "trza by komus wpierdolić, albo coś lajkdis... może wtedy ta lejdi spojrzy na mnie łaskawszym okiem" Póki co baknę cos na przeprosiny, i leziemy do baru. "Hej, barman, daj dwa browce, ale żeby to nie były żadne braminieszczyny.. to ma byc dobry towar!" |
Karczmarz spojrzał na ciebie z lekką pogardą i powiedział - Hympf, patrzcie no, dzikus się odezwał. Jeżeli chcesz dobry towar, to będzie cie to kosztowało. Tak więc, co chcecie do picia DOKŁADNIEJ? Mamy wódkę, gorałę, piwo no i soda colę (chyba tak się to nazywało). Patrzył na was czekając na jakąś odpowiedź. W kącie zobaczyliście jakiegoś starego szamana z kością w nosie. |
Sonia "Ruda" „Jaki fajny! Umięśniony, liczne ozdoby... on pewnie tu rządzi!” Całkowicie zapominam o obecności Johna i podchodzę do kolesia z kością w nosie. – Hej kotku jestem Sonia, co tam słychać. – mrugam do niego jak kokietka. |
"Browca.... chcę zimnego browca" Patrzę z niesmakiem na Rudą "Co za zdzira. turbajejsuka" Wypija piwo i odchodzi.. to nie jest miejsce dla mnie |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0